Podcast: Play in new window | Download (Duration: 53:22 — 49.6MB)
Subscribe: Apple Podcasts | RSS
Otwartość ułatwia budowanie relacji i zwiększa zaufanie. Ale ma też swoje minusy. Po latach transparentność dzielę się wnioskami i przemyśleniami.
Przez lata prowadzenia bloga dałem się poznać jako osoba transparentna, czyli komunikująca się otwarcie, ujawniająca kulisy działalności i wprost dzieląca się przemyśleniami i szczegółami. Nie raz zdarzało mi się słyszeć, że jest to z jednej strony inspirujące, ale z drugiej – wiele osób ma obawy, że taka otwartość ma swoje ciemne strony. Że takie ujawnianie informacji i kulis działania może się obrócić przeciwko nim, zwłaszcza jeśli nasza otwartość będzie nadużywana przez innych, np. konkurencję.
W tym przypadku trudno jednocześnie mieć ciastko i zjeść ciastko. Jeśli chcemy cieszyć się z korzyści wynikających z transparentności (np. rosnącego zaufania), to trzeba niestety zaakceptować jej potencjalne, negatywne skutki uboczne.
Zapraszam zatem do wysłuchania odcinka, w którym obszernie opowiadam o plusach oraz minusach takiej pełnej otwartości, przedstawiam wnioski po kilku latach właśnie takiego działania, a także podpowiadam, jak określić granice, abyśmy nie stali się niewolnikami transparentności. Być może właśnie teraz – w czasach koronowirusa – nastąpi pewne przewartościowanie i jeszcze więcej osób uzna, że warto komunikować się w duchu pełnej otwartości. Mam nadzieję, że ten podcast pomoże. 🙂
Transparentność – podcast w formie audio i wideo
Możesz posłuchać podcastu lub obejrzeć wideo na YouTube.
Oglądając wideo zasubskrybuj proszę kanał na YouTube oraz kliknij symbol dzwoneczka. Dzięki temu dostaniesz powiadomienie, gdy opublikuję nowy film.
Przepraszam za jakość poniższego wideo. Nie dość, że zasłoniłem sobie usta mikrofonem, to jeszcze coś skopałem w ustawieniach aparatu i obraz stracił na płynności. Mea culpa!
W tym odcinku usłyszysz:
- Dlaczego warto być transparentnym?
- Jakie są plusy pełnej otwartości?
- Dlaczego zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych warto otwarcie się komunikować?
- Jakie są minusy transparentności?
- Jak radzić sobie z niemerytoryczną krytyką?
- Kiedy i jak rozpocząć otwartą komunikację?
- Jak szukać motywacji do bycia transparentnym?
- Czy musimy być całkowicie transparentni?
- Jak wyznaczyć granice transparentności?
- Jak nie stać się zakładnikiem transparentności?
- Jak można reagować, gdy inni domagają się jeszcze większej otwartości?
Kliknij prawym przyciskiem, aby ściągnąć podcast jako plik MP3.
Strony, osoby i tematy wymienione w podcast’cie:
- Książka „Finansowy ninja”
- Case study publikacji książki „Finansowy ninja”
- Książka „Zaufanie, czyli waluta przyszłości. Moja droga od zera do 7 milionów z bloga”
- Artykuł „Czy to już koniec bloga JOP”
- Strona „Klan Finansowych Ninja”
- Artykuł „Czym będzie Klan Finansowych Ninja i dlaczego warto dołączyć do tej społeczności?”
Poniżej znajdziesz pełny tekstowy zapis treści podcastu.
Transparentność – agenda tematu
Ten odcinek dotyczy transparentności, którą definiuję inaczej jako pełną otwartość w komunikacji. Coś, z czego chyba słynę, bo często to właśnie mnie wskazuje się w przeróżnych prezentacjach jako nietypowy w polskich warunkach przykład transparentności.
I chociaż to z jednej strony bardzo miłe, to jednocześnie czuję się w jakiś sposób odpowiedzialny również za to, aby podzielić się z Wami przemyśleniami na temat tego, czy tak naprawdę warto być osobą aż w tak dużym stopniu otwartą i pokazującą publicznie tak wiele kulis swojej działalności.
Podzieliłem sobie ten temat na kilka wątków:
- Najpierw opowiem Wam o plusach, czyli wytłumaczę, dlaczego moim zdaniem warto być transparentnym.
- Potem o minusach, czyli dlaczego warto dobrze zastanowić się, czy taka pełna transparentność rzeczywiście jest dla nas.
- Następnie powiem, kiedy i od czego zacząć taką publiczną transparentność oraz jaką ja miałem motywację do tego, aby komunikować się w tak otwarty sposób.
- A na koniec przedstawię kilka zasad, którymi warto się kierować. Naszkicuję takie ramy działania, które warto przyjąć, abyśmy nie stali się niewolnikami transparentności. Podzielę się też kilkoma wnioskami po latach stosowania tych zasad.
Plusy, czyli dlaczego warto być transparentnym
Zacznijmy od tego dlaczego warto być transparentnym.
Transparentność skraca dystans. Jeśli jesteśmy transparentni, to w naturalny sposób gromadzą się wokół nas te osoby, którym to pasuje, które akceptują taką otwartość.
Bycie otwartym i komunikowanie się bez ukrywania ważnych szczegółów przyczynia się do zwiększania zaufania do nas. Oczywiście nie następuje to od razu, bo taka nadmierna transparentność (odstająca od przeciętnej normy) może powodować także nieufność. Niektórym trudno jest uwierzyć, że można otwarcie mówić na konkretne tematy. Stopniowo jednak, w miarę jak inni przekonują się, że jesteśmy uczciwi, konsekwentni i rzetelni w tym co robimy, to udaje się budować zaufanie i także taką pewną więź emocjonalną. Jeśli my ufamy innym i gotowi jesteśmy z nimi otwarcie się różnymi ważnymi dla nich szczegółami dzielić, to takie działanie wzbudza stopniowo zaufanie drugiej strony.
Osobiście uważam, że nie można się od kogoś domagać zaufania, jeśli sami drugiej strony nie obdarzamy zaufaniem. To jest trudne – zwłaszcza w przypadku działalności takiej jak moja – internetowa i przez to publiczna – ale myślę, że jestem dobrym dowodem na to, że bycie otwartym i uczciwym potrafi zjednywać innych. Nawet te osoby, z którymi nigdy nie spotkałem się osobiście.
Kolejny aspekt: transparentność to także dobry bezpiecznik dla nas samych, bo zmniejsza pokusę do pudrowania i koloryzowania rzeczywistości. Wymusza na nas mówienie prawdy, bo wydaje mi się, że nie da się długofalowo ściemniać – zwłaszcza, jeśli po drodze podajemy przeróżne szczegółowe informacje. Odbiorcy naszych treści są inteligentni, potrafią złożyć sobie te strzępy informacji w całość i prędzej czy później wyłapią ewentualną ściemę.
Kolejnym plusem transparentności jest to, że trudniej jest nas zaatakować z zaskoczenia. Ujawniając sami informacje dotyczące nas samych, naszych firm, naszych projektów, czy naszego życia bądź światopoglądu mocno osłabiamy pozycję tych osób, które mogłyby chcieć wejść w posiadanie takich informacji przed ich ujawnieniem, a potem próbować wykorzystać tę wiedzę przeciwko nam.
Taka otwarta i szczera komunikacja jest szczególnie ważna w sytuacjach kryzysowych. Wtedy transparentność jest, moim zdaniem, jedyną słuszną linią obrony. Nawet jeśli na co dzień nie jesteśmy bardzo otwarci, to w kryzysie warto ujawnić, jak naprawdę wygląda sytuacja i wziąć za nią pełną odpowiedzialność. Jeśli dobrze to rozegramy komunikacyjnie, to z takiego kryzysu – który mógł być końcem naszej kariery – możemy wyjść obronną ręką, dodatkowo wzmocnieni. A nawet jeśli nie wzmocnieni, to przynajmniej sprawnie ucinając temat, który w innym przypadku mógłby być mielony miesiącami.
Tu mam w głowie przykład jednego z polityków sprzed pół roku, który korzystał odpłatnie z usług prostytutki, która potem go szantażowania. Media publicznie go piętnowały, a ten polityk, według mnie, dosyć sprawnie rozbroił ten temat. Widziałem, że oświadczeniu dla mediów powiedział lub napisał następujące zdania:
„W polityce chcę robić coś dla ludzi. A prywatnie jestem mężczyzną po przejściach. Osiem lat temu umarła mi żona. Po ostatniej chorobie czuję, że mam życie po życiu. Jestem singlem, próbuję sobie jakoś życie ułożyć. Niczego złego nie robiłem. Przyznaję, płaciłem za spotkania z tą kobietą. Uiszczałem opłatę, bo ja nie chcę nikogo krzywdzić. Nie chcę się żenić, nikomu nie obiecywałem małżeństwa. Nie dam się szantażować, niczego złego nie zrobiłem.”
To jest moim zdaniem modelowy przykład, jak sprawnie zgasić temat, który zdecydowanie jest moralnie wątpliwy. Można powiedzieć, że tym krótkim oświadczeniem polityk w zasadzie się wybielił i to nawet do tego stopnia, że można mu zacząć współczuć sytuacji, w której się znalazł. To jest krótkie, nieprzegadane i precyzyjne oświadczenie, które bardzo klarownie przedstawia kontekst i fakty związane z tą sytuacją. A dodatkową „kropką nad i” jest fakt zgłoszenia szantażu do prokuratury – bo to właśnie stało się w tym przypadku. Całość spina się w całkiem spójną narrację.
I kolejny aspekt: konsekwentne bycie transparentnym to świetny budulec dla naszej odwagi i poczucia pewności siebie. Wiadomo, że bycie transparentnym nie jest łatwe. Pamiętam jak dziś, że publikując swoje pierwsze raporty finansowe miałem olbrzymie obawy, że zaraz zostanę wyśmiany lub wręcz wyszydzony. Że inni będą prześwietlać mój raport kosztów i dziwić się dlaczego wydajemy tak dużo albo tak mało w konkretnych kategoriach naszego budżetu. Spodziewałem się, że część tych ocen będzie po prostu niesprawiedliwa. I tak właśnie było.
Niemniej jednak otrzymałem także słowa wsparcia od tych Czytelników, którym jakoś przydały się te informacje. Z publikacji na publikację uświadamiałem sobie, że te negatywne opinie to jest margines i stopniowo się na nie uodparniałem. Można powiedzieć, że moja transparentność w jednym czy drugim obszarze oraz obserwowanie pozytywnych efektów takich publikacji zmieniały moją postawę na jeszcze bardziej otwartą i były źródłem siły do kolejnych działań. Siły, której często brakuje tym, którzy boją się swojego cienia, boją się otwarcie przyznać do swoich wyborów i decyzji, co czasami wręcz paraliżuje ich w podejmowaniu kolejnych. Obserwując to z boku mam czasami wrażenie, że niektórzy po prostu wstydzą się swojego sposobu działania i nie chcą, by inni poznali szczegóły.
Oczywiście, czasami ta motywacja do trzymania wszystkiego w tajemnicy jest inna, np. wyolbrzymiamy znaczenie jakichś informacji, które staramy się ustrzec przed innymi. Gdy mamy jakiś pomysł, to boimy się, że ktoś nam go zabierze. Gdy mamy wiedzę o kulisach jakiegoś projektu, to uważamy, że nie należy się tym dzielić, bo konkurencja będzie miała ułatwione zadanie. Oczywiście, czasami jest to uzasadnione, ale zaryzykuję tezę, że w większości przypadków liczy się przede wszystkim doświadczenie, indywidualny kontekst i podejście, a nie sama wiedza o tym, jak coś działało w przeszłości.
Kolejny aspekt: wystawienie się na publiczną ocenę – bo to jest efektem transparentności – pomaga uzyskiwać informacje zwrotne. W optymistycznym scenariuszu otrzymamy dzięki temu konstruktywną krytykę naszych działań. Dzięki niej dowiadujemy się co mogliśmy lub możemy zrobić lepiej lub inaczej. Czasami zyskamy dzięki temu nową perspektywę od innych osób, nowy punkt widzenia. Jeśli uczciwie podzielimy się informacjami, to w zamian możemy uzyskać dostęp do takiego kolektywnego super-mózgu.
Dodatkowo pozytywne komentarze dotyczące naszej otwartości utwierdzają nas w przekonaniu, że warto być transparentnym. To taka samonakręcająca się spirala, albo samospełniająca się przepowiednia. Często ta nasza transparentność i przydatność informacji, którymi się dzielimy, wyzwala po prostu wdzięczność innych. Otrzymujemy namacalny dowód, że ma ona sens, więc po prostu idziemy za ciosem.
Z drugiej strony, trudno jest doświadczyć takiego pozytywnego sprzężenia zwrotnego, jeśli jesteśmy zamkniętymi w sobie „chomikami” albo wręcz – no nie bójmy się tego powiedzieć wprost – samolubami, egoistami lub nawet pasożytami – chętnie czerpiącymi wiedzę od innych, ale jednocześnie zachowującymi ją tylko dla siebie. Trudno oczekiwać żeby taka zamknięta postawa spotykała się z entuzjastycznym przyjęciem przez innych.
Minusy, czyli dlaczego nie warto być transparentnym
Oczywiście transparentność ma swoje ciemne strony. Paradoksalnie jej największe plusy mogą być jednocześnie jej największymi minusami.
Jeśli coś ujawniamy, to w naturalny sposób możemy wzbudzić dyskusję na ten temat. Jeśli coś jest niewiadome, to się o tym nie dyskutuje, bo wiele osób nawet nie ma świadomości istnienia jakiegoś aspektu. To zmienia się jednak, gdy wyciągniemy konkretny temat na światło dzienne i np. zajmiemy konkretne stanowisko. Rodzi się dyskusja.
Czasami jest ona pozytywna. Tak było przykładowo z jawnością moich finansów związanych z samodzielnym wydawaniem książki „Finansowy ninja”, która w naturalny sposób przyczyniła się do powiększenia zasięgu informacji o istnieniu tej książki. Z drugiej jednak strony, publikowanie przeze mnie raportów kosztów powodowało, że niektórzy Czytelnicy skupiali się czasami na mało istotnych aspektach i przykładowo krzywdząco komentowali, że „skoro tak mało wydają na kosmetyki, to znaczy, że chodzą zaniedbani”. Czyli nie zawsze ta dyskusja idzie w stronę pomyślną dla nas.
I to dobry moment, aby wspomnieć o niekonstruktywnej krytyce. To jest zdecydowanie jeden z najgorszych aspektów transparentności. Nie brakuje niestety osób, które próbują wykorzystywać informacje przeciwko nam i nadużywać naszej szczerości i otwartości. Nasza transparentność może dawać amunicję do strzelania w nas mniej lub bardziej merytorycznymi kontr-argumentami. W takich przypadkach łatwo uznać, że „lepiej byłoby po prostu się nie wychylać”. No ale trudno zjeść ciastko i mieć ciastko – czerpać z korzyści jakie daje transparentność bez ponoszenia kosztów z nią związanych.
Kolejny minus – nasza transparentność może obniżać zaufanie niektórych osób do nas! Są osoby, które po prostu nie wierzą, że mówimy prawdę i tak otwarcie udostępniamy informacje. Na siłę szukają drugiego dna, albo próbują udowodnić wszystkim, że na pewno coś ukrywamy lub – wprost – oszukujemy i to co podajemy nie jest prawdziwe. Kiedyś mnie to bolało i odbierałem to jako niesprawiedliwe zachowanie. Z czasem doszedłem jednak do wniosku, że to nie mój problem tylko problem tych osób. Po prostu w głowie im się nie mieści, że można być tak otwartym i wietrzą w tym jakiś podstęp. Pozostaje jedynie wierzyć, że w miarę upływu czasu ci niedowiarkowie się do nas przekonają. A nawet jeśli nie – to trudno.
Wybrałem tutaj jeden pozytywny przykład takiego „nawrócenia”. W połowie 2019 r. dostałem od Katarzyny taką recenzję książki „Zaufanie, czyli waluta przyszłości”:
Hej Michale!
Właśnie przeczytałam ZCWP i wniosek mam taki – dobrze, że wpadłeś na pomysł, aby ją napisać, bo teraz już rozumiem czemu miałeś prawo odnieść sukces.
Wcześniej mimo tego, że czytywałam Twój blog i coś niecoś o Tobie wiedziałam, miałam poczucie, że wyskoczył gość jak Filip z konopii, że chce zarabiać na prowadzeniu bloga i nagle takie wielkie pieniądze. Coś tu nie gra.
Teraz wiem jak się wszystko zaczęło i że faktycznie posiadasz – jak to określasz – „specyficzny zestaw kompetencji”, który doprowadził Cię do miejsca, w którym jesteś.
Książka jest pokrzepiająca, dająca wiarę, że nie ma nic złego w podążaniu swoją własną drogą. Może nie zachwycam się nią tak jak NINJĄ, (na którą nie mogłam się doczekać), ale uważam, że dobrze, że zdecydowałeś się ją stworzyć. Dzięki.
Życzę udanych wakacji i naładowania baterii przed kolejnymi projektami.
P.S Jeszcze raz ucałuj żonę, bo ona jest mega, że to z Tobą wszystko przeżyła. 🙂
No miło widzieć ewolucję podejścia właśnie w tym kierunku…
To co może pomóc w konfrontacji z takimi sceptycznymi i podejrzliwymi osobami, to odpowiedzenie sobie na pytanie: „Czy zależy mi na opinii osób, które nie wierzą mi, gdy mówię prawdę?”. Mówiąc wprost – kiedyś mi zależało, ale teraz już nie. Po prostu tłumaczę sobie, że nie jest to właściwy adresat tego co mówię.
Tak to próbuję interpretować na poziomie rozumowym. Ale jest jeszcze oczywiście poziom emocjonalny i uczciwie mówiąc, w takich sytuacjach nie zawsze sobie radzę z emocjami. Gdy otrzymuję niezasłużone w mojej opinii „strzały”, to czasami trudno jest mi przejść nad nimi do porządku dziennego. Bywa, że mam takie wewnętrzne poczucie przykrości, niewdzięczności i niesprawiedliwości opinii innych. Staram się wtedy oderwać, odpocząć, przespać się i dojść do głosu temu rozumowemu głosowi, który wytłumaczy mi, że na poziomie emocjonalnym po prostu przesadzam…
Podstawowa zasada = nie szkodzić innym!
Wróćmy do tematu. Kolejny aspekt: nie warto być transparentnym, gdy nasza transparentność może szkodzić innym osobom. Będąc transparentnym świadomie bierzemy na siebie skutki naszej otwartości. Musimy rozumieć, że może ona zaszkodzić w taki czy inny sposób. Wydaje mi się, że nasza transparentność powinna kończyć się tam, gdzie istnieje ryzyko naruszenia wolności i swobody działania innych osób. Przykładowo: ja jestem dosyć transparentny, ale przy całej mojej otwartości istnieją takie obszary, które pozostają prywatne. Mogliście to zobaczyć w 2018 i 2019 roku, gdy pomimo rozluźnienia harmonogramu publikacji na blogu, nie zdradzałem jednoznacznej przyczyny takiego stanu rzeczy. Po prostu była to sytuacja wykraczająca poza moją osobę, ale mocno rzutująca na moją działalność. W takim przypadku wybieram jednak milczenie – nawet świadomie akceptując to, że spotkam się z krytyką niektórych osób, które przyzwyczaiły się już do mojej transparentności i którym wydaje się, że mają prawo jej wymagać.
Ta zasada dotyczy również firm. Przykładowo: jeśli nasza transparentność wiązałaby się z potencjalnym ujawnieniem informacji innej firmy, to najpierw powinniśmy uzyskać zgodę na takie ujawnianie informacji. Ja lubię sobie zastrzegać prawo do ujawnienia informacji bezpośrednio w podpisywanych umowach, ale i tak zawsze najważniejsze są dla mnie ustalenia ustne, więc jeśli druga strona zmieni zdanie już po podpisaniu umowy, to po prostu to respektuję. Najważniejsze – nie szkodzić. Przykładowo: w przypadku firm nadmierna transparentność, np. jawność wynagrodzeń, może szkodzić samym pracownikom danej firmy. Te kwestie trzeba bardzo rozsądnie wyważyć.
W przypadku transparentności finansowej pojawiają się i inne ryzyka, których prawdopodobieństwo trzeba wziąć pod uwagę. Przykładowo: Czytelnikom mojego bloga z grubsza znana jest nasza sytuacja finansowa. Oczywiście skłamałbym, gdybym powiedział, że nie obawiam się, że komuś o niecnych zamiarach może przyjść do głowy coś bardzo głupiego albo niebezpiecznego, np. „wjazd na kwadrat” itp. Oczywiście, z drugiej strony, nikt nie każe mi ujawniać, jakie środki bezpieczeństwa podejmuję, aby moja transparentność nie wróciła do mnie rykoszetem.
Transparentność może kłuć w oczy
Kolejny minus: niektórych kłuje w oczy to, jak bardzo jesteśmy transparentni i będą podejmowali wysiłki, aby nam zaszkodzić, np. poprzez składanie na nas przeróżnych donosów. Dla jasności – akurat donos każdemu może się to przytrafić i to bez względu na to, czy jest transparentny czy nie. Niektórzy mają przecież tzw. „życzliwych sąsiadów” (w cudzysłowie), którzy ze zwykłej ludzkiej zawiści potrafią utrudniać im życie.
Ja paradoksalnie uważam, że transparentność w takich sytuacjach może pomagać. Dzięki temu, że jestem transparentny, jestem też zdecydowanie bardziej uporządkowany, a w szczególności nie pozwalam sam sobie na chodzenie na żadne skróty, bo wiem, że to prędzej czy później może wypłynąć. Już o tym wspominałem, gdy mówiłem o plusach transparentności. Uważam, że transparentność w biznesie pełni funkcję auto-kontroli. Jeśli nie chcemy, żeby publicznie ukazało się coś nie-OK na nasz temat, to po prostu tego nie robimy. I to uważam jest bardzo pozytywną stronę transparentności. W pewnym sensie pomaga ona zwalczać ciemną stronę naszej ludzkiej natury.
I ostatni minus, o którym chcę wspomnieć: transparentność może także powodować, że w naszym otoczeniu pojawią się osoby, które można określić jako pasożyty. To osoby, które chętnie korzystają z udostępnianych przez nas informacji, chętnie wyciągają od nas dodatkowe informacje, są miłe tak długo, jak długo jest to dla nich opłacalne, ale rzadko kiedy przyznają się uczciwie skąd czerpią wiedzę. To przyjmuje różną postać i miałem niestety szansę obserwować już cały wachlarz takich zachowań – od prostego pomijania źródeł inspiracji, poprzez przypisywanie sobie autorstwa pomysłów, czy scenariuszy działania, aż po jawne odwracanie się na pięcie, gdy to my będziemy w potrzebie i będziemy spodziewali się pomocy, albo wykorzystywanie przeciwko nam wiedzy wcześniej przekazanej przez nas otwarcie i w dobrej wierze. To naturalny koszt bycia osobą transparentną. Jedyna sugestia, jaką mogę tutaj dać, to wykształcenie sobie grubej skóry i szybkie ucinanie relacji z osobami, które próbują na nas pasożytować. Tak po prostu.
Kiedy i jak rozpocząć otwartą komunikację
No to skoro znamy już plusy i minusy bycia transparentnym, to pojawia się zasadnicze pytanie: kiedy i od czego zacząć taką publiczną transparentność?
Niestety wydaje mi się, że nie ma konkretnego, dobrego momentu na start. Na pewno łatwiej jest, gdy rozpoczynamy jakiś nowy etap w życiu, nowy projekt, bo wtedy wszystko jest nowe, więc łatwiej również siebie przekonać do wprowadzenia takiej zasadniczej zmiany w sposobie komunikacji z otoczeniem (oczywiście o ile wcześniej nie byliśmy tak otwarci). Tak to właśnie wyglądało u mnie. Decyzja zapadła, gdy rozpocząłem prowadzenie bloga „Jak oszczędzać pieniądze”.
Jest jednak jedno pytanie, które może Wam znacząco pomóc w decyzji. Pytanie to jest dużo ważniejsze od tego „kiedy i od czego zacząć” i brzmi ono „dlaczego chcecie być transparentni?”. Czemu to ma służyć? Czy jest to próba realizacji jakichś konkretnych celów? Czy może ma służyć wyłącznie zaspokojeniu ego?
Odpowiedź na to pytanie ma kolosalne znaczenie. Im lepsze powody znajdziemy, tym łatwiej będzie nam wytrwać w tej decyzji – zwłaszcza wtedy, gdy inni będą próbowali nam udowodnić, jak zła to była decyzja. Problem z transparentnością może być bowiem taki – i to też wprost chcę powiedzieć – że szybciej zauważymy jej minusy niż plusy. Budowa zaufania to długotrwały proces – zwłaszcza, jeśli próbujemy je budować bez osobistego kontaktu z innymi osobami, np. tak jak ja przez internet. Ten czas, to największa próba dla nas samych. Próbujemy wytrwać w swoich założeniach, ale przez długi czas efektów po prostu nie widać. Jednocześnie stykając się z krytyką, tym większą, im bardziej jesteśmy otwarci, łatwo stracić wiarę w sens bycia aż tak transparentnym. Jeśli dodatkowo weźmiemy pod uwagę, że zazwyczaj mamy uszy wyczulone na krytykę, a nad pochwałami przechodzimy do porządku dziennego, to bez dobrych powodów do przetrwania gorszego okresu, może być blisko do porzucenia otwartości.
Nie wyręczę nikogo w opracowaniu założeń, ale mam nadzieję, że pomoże Wam pokazanie moich motywacji do podjęcia decyzji o byciu bardzo transparentnym. Wszystkie opisałem bardzo szczegółowo w książce „Zaufanie, czyli waluta przyszłości”, ale tutaj pokrótce je streszczę.
Od początku wychodziłem z założenia, że zaufania Czytelników nie można kupić ani zdobyć sztuczkami. Można sobie na nie tylko zapracować. Nauczony obserwacjami innych blogów, chciałem Czytelnikom maksymalnie ułatwić decyzję, czy warto poznawać moją twórczość. Uznałem, że nic nie przekonuje tak jak konkretne liczby – bo to właśnie działa przekonująco na mnie. A chciałem żeby wokół mojego bloga gromadziły się osoby, które w pewnym sensie są do mnie podobne. U których rezonować będzie to co planowałem pisać. To dlatego zdecydowałem się publikować comiesięczne raporty kosztów. Każdy mógł łatwo sprawdzić, czy znajduje się na podobnej, wyższej, czy niższej stopie życiowej.
Wtedy taka transparentność była czymś unikalnym w Polsce i dzięki temu stała się moim znakiem rozpoznawczym. Było to ryzykowne posunięcie, ale wierzyłem i nadal wierzę, że zanim inni nam zaufają, to my najpierw musimy pokazać się jako osoby warte obdarowania zaufaniem. Żeby skrócić dystans, to ja musiałem zaufać pierwszy, wierząc, że publikacja szczegółowych danych finansowych będzie miała więcej plusów niż minusów. Na początku była to tylko moja wiara nie poparta żadnymi dowodami. Dopiero upływ czasu pozytywnie zweryfikował te założenia. To dzięki transparentności, szczerości, ówczesnej systematyczności i jakości tworzonych bezpłatnie treści, udało mi się zainteresować Was na tyle, że po wprowadzeniu pierwszych płatnych produktów, gotowi byliście w ciemno zapłacić mi za nie – niejako wiedząc, czego możecie się po mnie spodziewać.
Zasady transparentnej komunikacji
Kolejny aspekt, który chcę omówić to zasady transparentnej komunikacji.
Po pierwsze: nie mamy prawa od nikogo wymagać transparentności. To, że my zdecydujemy się na pełną otwartość, absolutnie nie uprawnia nas do wymagania tego od innych. To indywidualna decyzja każdej osoby. Bez względu na to, jak bardzo bym sobie życzył, żeby inni byli równie transparentni co ja, to nie mam prawa tego od nich żądać.
Ale to działa też w drugą stronę. Jeśli w pewnym obszarze jesteśmy transparentni i ktoś domaga się od nas jeszcze większej otwartości lub dodatkowych szczegółów, to wtedy jak najbardziej mamy prawo wymagać, aby to on zrobił pierwszy krok. To, że jesteśmy transparentni, to nie znaczy, że mamy się dawać wykorzystywać innym. Za totalnie kuriozalną uważam sytuację, w której ktoś, kto sam nie działa transparentnie, próbuje wymuszać na mnie większą otwartość. To miejsce na bycie bardzo asertywnym.
To nas prowadzi do punktu drugiego: nie musimy ujawniać wszystkiego. To my wyznaczamy granice. Warto z wyprzedzeniem zastanowić się, jakiego rodzaju informacje będą publiczne, a które – nie. Mamy prawo być transparentni tylko w tych obszarach, w których chcemy być. Oczywiście warto – w duchu transparentności – od początku publicznie określić te zasady. Uświadomić, gdzie jest granica prywatności. Oczywiście może być też tak, że na początku sami nie wiemy, gdzie się ona znajduje. Zbieramy doświadczenia i odpowiednio reagujemy.
I to prowadzi nas do punktu trzeciego: mamy prawo zmienić zasady i zakres naszej transparentności w dowolnym momencie. Ale oczywiście warto wytłumaczyć, dlaczego je zmieniamy i w jakim zakresie. Wyjaśnić tę zmianę i wytyczyć nowe granice.
Przykładowo: wspominałem już o tym, że w pierwszych latach prowadzenia bloga publikowałem szczegółowe raporty kosztów naszej rodziny. W zasadzie na ich podstawie można było wywnioskować, w jakim przedziale są nasze zarobki. Poza celami wymienionymi wcześniej, zależało mi także na zbudowaniu mojej marki osobistej: uczciwej, komunikującej się wprost i pokazującej jak jest – bez pudrowania, ale i bez dramatyzowania.
Gdy odszedłem z etatu, to do raportów dodałem także zarobki z prowadzenia bloga. Tu cel był już trochę inny. Z jednej strony chciałem po prostu dokumentować moją drogę, a z drugiej – pokazywać prawdziwe kulisy działalności i to, że na sukces pracuje się długi czas (chociaż wtedy wcale nie było jeszcze wiadomo, czy będzie to sukces i w jakiej skali). Dopiero później uświadomiłem sobie, że ta droga może być również inspiracją dla innych osób.
Efektem było to, że już od samego początku wielu Czytelników doskonale widziało tę drogę i rozumiało, że na wszystko sobie zapracowałem. Zresztą widoczność tych kulis jeszcze dodatkowo poszerzyłem publikując książkę „Zaufanie, czyli waluta przyszłości”. Tam pokazałem także te składowe moich wyników, które nie były wcześniej publicznie znane. A swoją drogą wkrótce „Zaufanie” wyjdzie w formie e-booka – mówię, bo wiele osób się tego domagało.
Nadszedł jednak taki moment, w którym zaprzestałem publikować raporty kosztów i zarobków. Były ku temu dwa istotne powody:
- Po pierwsze: Gabi – moja Żona – była przeciwna publikowaniu tak obszernych szczegółów dotyczących zarobków. Zwłaszcza w sytuacji, gdy znacząco one wzrastały.
- Po drugie: ja sam przyznałem Jej rację. Moja rzeczywistość – poprzez duże zarobki – zbyt bardzo „odkleiła” się od sytuacji przeciętnego Czytelnika bloga. Raporty kosztów, w coraz mniejszym stopniu spełniały swoją pierwotną rolę.
W efekcie uznałem, że lepsze i bardziej edukacyjne będzie szczegółowe raportowanie finansów wyłącznie wybranych projektów – np. relacjonowanie rezultatów samodzielnego wydania książki „Finansowy ninja”.
Oczywiście zmiana zasad w trakcie gry to zawsze coś, co polaryzuje publikę. O mojej decyzji poinformowałem publicznie, co oczywiście natychmiast spotkało się również z negatywnymi głosami, że zapewne teraz będą coś ukrywał itp. Nie należy jednak słuchać takich opinii. Powtórzę, że macie prawo zmienić zasady i przesunąć granice otwartości w dowolnym momencie. Grunt to przemyśleć własne motywacje i skutecznie poinformować audytorium wprost, dlaczego dokonuje się takiej zmiany.
Moje wnioski po latach transparentności
Po latach bycia transparentnym wydaje mi się, że minusy transparentności to taki „strach o wielkich oczach” i są po prostu wyolbrzymione. Ja osobiście widzę „szklankę do połowy pełną”. Owszem – trzeba być świadomym zagrożeń, ale jednocześnie pozytywne efekty transparentności moim zdaniem uzasadniają podążanie ścieżką takiej otwartości.
Transparentność zwiększa zaufanie i długofalowo świetnie buduje reputację. Myślę także, że nasza transparentność stanowi też dobry przykład dla innych. Tu mi się nasuwa takie skojarzenie z ideą oszczędzania. Kiedyś oszczędnych uważało się za dziwaków, dusigroszy, syndrom obciachu. Stopniowo zaczęto zauważać przezorność i swoistą życiową mądrość takich osób. Nastawienie do tematu oszczędzania stopniowo się zmieniało i dzisiaj oszczędność postrzegana jest jako cnota. Idealnie widać to w czasach koronawirusa. Ci, którzy zadbali wcześniej o zbudowanie poduszki finansowej, mają bufor bezpieczeństwa, który nawet w trudnych czasach i przy zmniejszonych (czasami do zera) przychodach – pomoże im w miarę spokojnie przetrwać trudniejszy czas.
Chciałbym dożyć czasów, w których podobna ewolucja nastąpi w obszarze transparentności. Gdy stanie się ona naturalnym i powszechnym sposobem działania, a nie tylko swego rodzaju „dziwactwem” nielicznych.
Tu będzie mała dygresja: zobaczcie jak wiele zmienił powszechny dostęp do sprawozdań i raportów finansowych spółek przez e-KRS. Kiedyś normą było, że niektóre firmy ściemniały na temat swojej wielkości i wyników. Dzisiaj wystarczy po prostu zajrzeć do KRS-u i migusiem można zweryfikować ich wyniki eliminując spekulacje i wyciąganie jakichś błędnych wniosków, np. co do atrakcyjności i rentowności niektórych biznesów.
A już najlepsze co może być, to dzielenie się wiedzą w duchu transparentności. Sam widzę, jak bardzo przyczynia się to do upowszechniania dobrych praktyk. Gdy otwarcie dzielimy się informacjami o porażkach – to pomagamy innym w ich unikaniu. A czasami po prostu w radzeniu sobie na poziomie emocjonalnym z ich własnymi problemami. Widać wtedy bowiem, że nie jest tak, że jesteśmy jedynymi osobami na świecie w trudnej sytuacji. Znajdujemy wspólnotę odczuć z innymi i dzięki temu zyskujemy także nadzieję, że skoro inni sobie w takiej sytuacji poradzili, to my również damy radę.
Jeszcze lepiej jest w przypadku sukcesów. Odsłaniając ich kulisy, dzieląc się obszernymi case study – znajdujemy naśladowców. Osoby, które mogą skorzystać z naszego doświadczenia i zaaplikować je w swoim działaniu. Tu przykładem z mojej działki może być wiedza z obszaru finansów osobistych, która wielu Czytelnikom pomogła już skuteczniej ogarniać ich rzeczywistość finansową. Inny przykład to moje obszerne case study dotyczące samodzielnej publikacji książki „Finansowy ninja”. Wiem, że dzięki nim już ponad setka autorów zdecydowała się wydać samodzielnie swoje książki i oczywiście napawa mnie to dumą, i takim poczuciem dobrze wykonanej roboty. 🙂 Oczywiście pozytywne efekty nie muszą się ograniczać jedynie do naszego samozadowolenia. Gdy ktoś rozumie, że swój sukces w jakimś obszarze zawdzięcza także nam, to de facto zyskujemy jego wdzięczność, która może owocować na różne sposoby.
Widzę też, że dzięki byciu transparentnym jestem po prostu lepiej rozumiany. Nawet osoby, których osobiście nie znam, mogą dzięki temu mojej otwartości poznać szerszy kontekst funkcjonowania mojej osoby i mojej firmy. Dzięki temu łatwiej jest im dokonywać rzetelnej oceny moich działań – na ich własne potrzeby.
Nie można być zakładnikiem transparentności
Na koniec chcę Wam jeszcze dać szerszy kontekst do zrozumienia, dlaczego przez tak długi nie było podcastów. Tak naprawdę druga połowa 2018 r. i cały rok 2019 były dla mnie cholernie trudne.
Poskutkowało to tym, że we wrześniu, w krótkim wpisie zatytułowanym „Czy to już koniec bloga JOP”, ogłosiłem rozluźnienie harmonogramu blogowania, co część z Was rzeczywiście uznała za koniec bloga. Paradoksalnie, to dało mi trochę więcej luzu emocjonalnego. Zdjąłem z siebie presję, którą sam na siebie nakładałem. Otrzymałem od Was wiele ciepłych słów i wyrazów zrozumienia. To było bardzo cenne.
Prawda jest taka, że najtrudniej było się zebrać do nagrywania podcastów. Niektórzy z Was pisali mi w komentarzach i mailach, że widać na wideo, że coś jest ze mną nie halo. I dobrze interpretowali sytuację, bo naprawdę trudno było mi odkleić się emocjonalnie od zmartwień zaprzątających moją głowę. Nie jestem typem aktora. Niektórzy youtuberzy potrafią się świetnie maskować. Ja nie i nawet nie chcę tego robić. Moimi atutami są transparentność i naturalność. Staram się je w sobie pielęgnować, ale w takich okresach, jak zeszły rok, to obraca się przeciwko mnie.
Podcast jest dla mnie formą, w której dotychczas nie kryłem się z emocjami. Tak jak kiedyś potrafiłem zarażać pozytywnym podejściem i optymizmem, tak w tym gorszym okresie czułem, że bardziej widoczny jest smutek i rozgoryczenie. Nie chciałem zarażać złymi emocjami i gorszym samopoczuciem. To dlatego odpuściłem. Przepraszam, że stało się to tak bez zapowiedzenia. Po prostu stało się. Nie było to zaplanowane. Mijały kolejne dni a ja po prostu nie zabierałem się za nagrywanie. Im więcej czasu mijało, tym trudniej było powrócić.
Trochę też było tak, że stałem się zakładnikiem własnej transparentności. Z jednej strony chciałem Wam otwarcie opowiedzieć o tym, co się u mnie działo, bo wierzę, że to pomogłoby zrozumieć, że istnieją obiektywne powody mojej gorszej formy i usunięcia się w cień. Z drugiej strony – nie mogłem tego zrobić, bo sytuacja nie dotyczyła tylko mnie.
Nie przypuszczałem, jak trudno będzie mi to udźwignąć. Oczywiście nikt z Was pewnie nie wymagał ode mnie szczegółów, ale ja sam czułem się, jakbym coś przed Wami ukrywał, jakbym był nie fair. Czułem, że to bardzo mocno uderza w fundament mojego „ja” i mojego sposobu działania. Takie krycie się z tym było wbrew mnie. Po prostu Michał Szafrański tak nie robi. To dlatego zniknąłem…
Na szczęście już jest obiektywnie lepiej. Sytuacja, która była przyczyną mojego stanu, systematycznie się poprawia i to jest bardzo dobra wiadomość. Przepracowałem sobie nawet temat mojej transparentności i właśnie tymi przemyśleniami podzieliłem się w tym odcinku. Stopniowo rozpędzam się już na blogu, a nawet ogłosiłem realizację zupełnie nowego projektu, który nazwałem „Klanem Finansowych Ninja”.
Podstawowym celem klanu jest wyłuskanie spośród Czytelników bloga i Słuchaczy podcastu tych osób, które wspólnie chcą tworzyć społeczność zainteresowaną wymianą wiedzy finansowej i takim bardziej aktywnym wspieraniem się na drodze do pełnego bezpieczeństwa finansowego, a także bardziej bezpośrednim dostępem do mnie. 🙂 Ale jest także kilka innych korzyści…
Szczegóły dotyczące „Klanu Finansowych Ninja” znajdziecie przede wszystkim na stronie www.klanfinansowychninja.pl. Można także zajrzeć na mojego bloga do artykułu zatytułowanego „Czym będzie Klan Finansowych Ninja i dlaczego warto dołączyć do tej społeczności?”.
Wiem, że idea ta na chwilę obecną może się wydawać dosyć ulotna. Dlatego na tym etapie zapraszam do grona klanowiczów wyłącznie te osoby, które po prostu chcą uczestniczyć w kształtowaniu takiej społeczności i jednocześnie gotowe są mi zaufać. To z jednej strony pieruńsko trudny projekt, ale z drugiej – ma potencjał na coś bardzo fajnego i wartościowego. Także śmiało…
Pierwsza tura zapisów do Klanu Finansowych Ninja kończy się 12 maja 2020 r. o północy. Jeśli wysłuchacie tego podcastu od razu po premierze, to informuję, że jeszcze przed tym terminem zorganizuję kilka lajwów, w których opowiem szczegółowo o klanie, oraz będę odpowiadał na Wasze pytania.
2x live dla zainteresowanych #KlanFinNinja
Zanim zakończy się przedsprzedaż dostępu do Klanu Finansowych Ninja planuję zorganizować kilka spotkań live, podczas których opowiem Wam o tym projekcie oraz odpowiem na ewentualne związane z nim pytania:
- Środa 6 maja o 15:00 – kliknij, aby ustawić przypomnienie na YouTube.
- Czwartek 7 maja o 18:00
Można również skorzystać z linku jakoszczedzacpieniadze.pl/live, który przekierowuje zawsze na najbliższe spotkanie.
Skąd pobrać podcast
Podcast dostępny jest dla Was w wielu miejscach:
- Na blogu – lista wszystkich podcastów
- W iTunes – dla użytkowników iPhone’ów i iPad’ów
- W serwisie Stitcher – pobierz aplikację Stitcher dla Androida i innych modeli telefonów
- W aplikacji Spotify
- W katalogu Zune
- W katalogu BlackBerry
- Poprzez specjalny RSS
A jeśli podoba Ci się podcast, to będę Ci bardzo wdzięczny, jeśli poświęcisz minutkę i zostawisz swoją ocenę oraz krótką recenzję w iTunes. Wasze głosy powodują, że mój podcast trafia do rankingów iTunes. Dzięki temu łatwiej jest do niego dotrzeć tym osobom, które jeszcze nigdy go nie słyszały. A na tym bardzo mi zależy 🙂
Oceń podcast “Więcej niż oszczędzanie pieniędzy” <–
Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję za Twoje wsparcie i życzę Ci świetnego dnia! 🙂
{ 22 komentarzy… przeczytaj komentarze albo dodaj nowy komentarz }
Dzięki Michał. Biorę się za słuchanie. Klan kupiony i mocno kibicuję.
Mega miło było ponownie usłyszeć Cię w nowym odcinku. Widać u Ciebie lepszy nastrój i bardzo to cieszy.
Widzę, że KFN dorobił się dedykowanej domeny, zatem wnioskuję że plebiscyt na ostateczną nazwę został już rozstrzygnięty 🙂
Trzymam kciuki za realizację projektu #KFN!
Pozdrawiam serdecznie!
Dzięki Michał za nowy podcast.
Przyznam, że mnie swoją transparentnością zainspirowałeś. Nigdy wcześniej nie widziałem takiej otwartości zwłaszcza w finansach.
Wszystkiego dobrego ?
Hej Michał, ja jak zwykle czytam, bo jest mi wygodniej i szybciej, dlatego nie wyłapuję aż tak emocji z tekstu.
Co do tematu, w pełni się zgadzam. Sam nigdy nie miałem problemu z rozmową na żaden temat. Nie nauczono mnie w domu, że „o tym się nie rozmawia”, także w sprawach finansowych. I dlatego nigdy nie miałem problemu mówić wprost ile wydaję oraz zarabiam, czy inwestuję. Robiłem to zawsze i kontynuuję na własnym blogu, choć w mniejszym stopniu niż Ty. Nie chciałem robić raportów kosztów życia, bo z jednej strony nie wydaje mi się to ciekawe, a z drugiej chciałem uniknąć porównań właśnie do Ciebie. Mam za to zamiar jawnie opisywać swoje transakcje na giełdzie, bo tego zwyczajnie brakuje. Na to przyjdzie jednak pora w niedalekiej przyszłości.
Ale, dlaczego też wolę być transparentny? Bo w zasadzie, dlaczego coś miałbym ukrywać? Czego takiego strasznego mogą dowiedzieć się o nas obcy ludzie? Że też jesteśmy ludźmi i popełniamy błędy? Że mamy chwile słabości i momenty triumfu? Takie jest życie i jeśli tak jak sam mówisz, ta transparentność nie krzywdzi innych, to nie widzę powodu do robienia ze zwykłych rzeczy niezwykłych sekretów.
Będę transparentny, bo ktoś powinien. Znajdzie się jeszcze kilka osób, potem kolejne, może wyniknie z tego trend i zmiana w myśleniu społeczeństwa. A może nie i trudno.
Swoją drogą, to zaprzestanie publikowania miesięcznych raportów kojarzy mi się z Patem Flynnem. On też w pewnym momencie uznał, że kwoty są zbyt odklejone od jego społeczności i nie wnoszą odpowiedniej wartości. Zarabiał kilkaset tysięcy dolarów miesięcznie? Tak. Udowodnił, że można? Tak. Co więcej by to dało? Nic specjalnego.
To samo widzę w przypadku Twoich raportów. Pokazałeś jak żyjesz, ile wydajesz i ile zarabiasz. Ile miesięcy można wałkować to samo? Pomijając dyskomfort żony, to obroniłeś swoją tezę, można iść dalej. Moim zdaniem dużo bardziej wartościowe było przerzucenie się na liczone co do grosza case study powstawania książki. To coś nowego i przydatnego. A jeśli komuś brakuje budżetów? No cóż, zawsze można wrócić do starych. Aż tak wiele nie zmienia się w codziennych zakupach, by liczyć tu na rewolucję.
Trzymaj się Michał i pozytywnego rozwiązania sytuacji.
czy będzie PDF do wydruku z transkrypcją, tak jak dotąd?
Nie uwierzysz. Dziś rano się modliłem i prosiłem o inspiracje do działania, zmiany i przypomniało mi się, że mam świetny pomysł związany z tym wszystkim co robisz ale i personalnie z twoja osobą. Hmmm sprawdzam pocztę a tu mail od ciebie. Jeśli nie jest to ZNAK to co. Muse się do ciebie odezwać z tym pomysłem, jest naprawdę świetny, myślę o nim od roku ale ostatnie wydarzenia jeszcze bardziej skłaniają mnie do tego by się w to zaangażować. Odezwę się.
Czesc Michal, jedna wskazowka z puntku widzenia czytelnika bloga: Jesli autor powie uczciwie ze przestaje pisac na jakis czas, albo bedzie to robil rzadziej, albo calkiem sporadycznie. A jest to jeden z blogow ktory lubie i uwazam za wartosciowy, to on wciaz zostanie w moim RSS. Nawet jesli przerwa bedzie dluuuga.
Od początku byłem zachwycony Twoją transparentnością. To było… coś innego. Odświeżającego.
Na co dzień spotykam się z brakiem otwartości w komunikacji. Wiele osób nie umie rozmawiać o swoich uczuciach, problemach, kłopotach. Podobny brak otwartości jest także na gruncie biznesowym: znam przedsiębiorców, którzy popadli w duże kłopoty finansowe, których mogli by uniknąć, gdyby zakomunikowali problem odpowiednio wcześniej.
Ludzie chętnie dzielą się sukcesami, a czasami tworzą sukcesy na potrzeby rozmówcy. Koloryzowanie rzeczywistości niektórym wchodzi tak mocno w krew, że nigdy nie przyznają się do porażki.
Nie wiem czy jestem transparentny, ale na co dzień staram się być otwarty i szczery. Jeżeli ktoś mnie spyta o to, dlaczego nie udał się mój biznes, to nie powiem „aaa, wiesz, zamknąłem, bo mi się już nudziło”, tylko powiem jakie popełniłem błędy, ile pieniędzy straciłem, powiem, jakie wnioski wyciągnąłem i doradzę lepsze dobieranie sobie wspólników 🙂
Jeżeli ktoś mnie spyta o to, ile zarobiłem pieniędzy na mojej książce i kursie, to także podzielę się wszystkimi przydatnymi danymi. Nie patrzę na to w kategoriach „wstydu” (że tak mało zarobiłem), czy „zadowolenia” (że tak dużo): są to po prostu dane, które dla kogoś mogą być bardzo przydatne w ten sam sposób, jak dla mnie bardzo przydatne są wszystkie zestawienia dotyczące Twoich produktów.
Tyle, że… teraz to jestem mądry 😉 Musiałem do tego dojrzeć. A stało się to 8 lat temu, po przeczytaniu komentarzy i Twoich wyjaśnień pod artykułem dotyczących zakupu mieszkania na wynajem. Dopiero to pokazało mi, że każdy może popełnić błąd i że ludzie cenią osoby, które szczerze do niego się przyznają. Pokazało mi, że otwartość w komunikacji jest czymś ważnym i cenionym. Dzięki za to!
Witaj Michale,
Rób co robisz, bo robisz to świetnie. Zawsze ktoś Cię krytykuje, tacy są ludzie. Krytykę przyjmuje tylko na tyle na ile ona może Cię pozytywnie zmienić. Rozumię twoje przemęczenia. Prowadzę gabinet kosmetyczny. Od dwóch lat nosiłam się z decyzją rezygnacji z czegoś co tak naprawdę kocham tylko dlatego, że pracowałam po 10-11 godzin i najnormalniej na świecie żyć mi się nie chciało. Nic mnie nie cieszyło wszystko robiłam na czas i o czasie. Dziękuję codziennie za tę kwarantannę. Spojrzałam na całość inaczej. Dzięki poduszce finansowej nie muszę się martwić o kolejny dzień, a i inwestycje porobiłam oraz inne kroki, aby znów nie żyć w pędzie.
Pozdrawiam Cię i rodzinę. Sluchaj siebie jesteś swoim najlepszym doradcą?
Iwona
Witaj Michale! Bardzo Ci dziękuje za Twój powrót do podcastów, to piękna chwila! Niezwykle lubię Cię słuchać, inspirujesz mnie i pozytywnie popychasz do działania. Z ogromną wdzięcznością dziękuje, że znów zagościłeś „w moich słuchawkach” 😀
Kibicuje też mocno tematowi klanu, zastanawiam się i czekam na live z Tobą, jutro 🙂
Jestem tu nowa. Ale tym tematem mnie „kupiłeś”. Tego mi potrzeba. Dla mnie zaufanie i transparetność jedne z ważniejszych wartości.
Michale, jesteś dla mnie modelem i inspiracją… Taką latarnią oświetlająca drogę :). To, co robisz jest b. ważne. Bo za transparentnością musi iść uczciwość i pracowitość. Nie ma tu miejsca na zamiatanie pod dywan, za to jest duże ryzyko 1) wystawienia się na publiczną ocenę i 2) wypalenia. To wymaga odwagi i samodyscypliny. Nie wszystkich na to stać. Super, że podjąłeś się tego zadania i dajesz przykład, tworzysz trend. Bardzo brakowało bowiem transparentności i ZAUFANIA w polskim biznesie po transformacji lat 90-tych. Twoja transparentność pozwoliła zobaczyć, że za sukcesem finansowym niekoniecznie stoi jakaś spekulacja, czy wręcz „przekręt” (co jest ulubioną wizją post-komunistycznej mentalności), ale codzienna (i robiona z głową) praca oraz porzucenie komfortowego ciepełka na rzecz nieznanego. Trzeba odwagi, aby realizować swe marzenia. I trzeba odwagi, aby być transparentnym.
Bardzo mądry podcast.
Słucham i czytam Cię od dawna.
Dla mnie jesteś nie tylko specem od finansów, ale również Filozofem (oczywiście wyłącznie w dobrym znaczeniu tego słowa) codziennych spraw.
Dzięki.
Pozdrawiam.
Michał śledzę Twój blog od lat. Sam próbowałem już kilku „projektów” po drodze i wiedza, którą od Ciebie pozyskałem okazywała się bezcenna. Zacząłem także regularnie słuchać Pat Flynn i inspirować się jego działaniami. Może nie czytam każdego jednego wpisu, ale przez wiele lat zaglądam regularnie. Zaczynając prowadzić blog bardzo dużo dało mi przeczytanie „Zaufania-czyli waluty..”, nie ma chyba lepszej pozycji na rynku dla blogera, który dopiero zaczyna jak i dla tego, który jest już na rynku kilka lat. Dzięki i pozdrawiam 🙂
Bardzo dużo Tobie zawdzięczam. Zacząłem słuchać regularnie podcastów Pat’a, przeczytałem „zaufanie”, który uważam za najlepszy podręcznik dla blogera i bardzo dużo z niego wyciągnąłem na początku blogowania. Dziękuje 🙂
Coś się kończy, coś zaczyna. I tak nikt wcześniej nie dokumentował swoich wyników tak skrupulatnie, jak Ty, więc wszyscy dobrze to zrozumiemy.
Swoje pokazałeś, zrobiłeś kawał dobrej roboty; zmotywowałeś do pracy mnóstwo ludzi – jak widzę, ile osób pod wpływem Twojego bloga planuje zakładanie własnej firmy (a sam jestem przedsiębiorcą), to serce rośnie. To, czy teraz będziesz zamieniał złotówki w liczby (wzrost o 10 pkt. proc., a nie „zarobiłem na tym X), to już w kontekście autorytetu jaki sobie przez te wszystkie lata wypracowałeś – bez znaczenia.
Dzięki za Twoją pracę.
Bardzo mi było to czytać i cieszę się, że nie tylko łatwiej Ci się żyje finansowo, ale i w ogóle, bo tak se myślę, że ta transparentność wobec ludzi oznacza transparentność wobec siebie. Zmiany na blogu budziły Twój strach, ale zaufałeś sobie i ludziom i myślę, że efekty są dobre, przestałeś robić rzeczy wbrew sobie 🙂
Bardzo dobre podejście. Bardzo mocno zastanawiam się nad dołączeniem do Twojego nowego klubu. Zastanawia mnie jaka będzie różnica treści pomiędzy nim, a stroną 🙂
Dobrze że wróciłeś do prowadzenia bloga.
Michał w moim wypadku jest tak jak mówisz. Szukałem od ponad dekady strony na której miałbym rzetelne i dobrze wyjaśnione informacje na tematy finansowe. U ciebie znalazłem po raz pierwszy osobę która pisze o wszystkim szczerze i bez ukrywania. A wiedziałem o tym ponieważ dużo spraw sam znam i mogłem je zweryfikować a te co nie znałem są dla mnie wiarygodne.
Ps. Książkę FIN kupiłem bo uważam że jest po prostu dobra.
Kurs Budżet Domowy kupiłem żeby ci podziękować za prowadzenie Bloga.
Pozdrawiam
Fajnie, że wróciłeś. 🙂
Dzięki za poradę na temat odsunięcia się i odejścia od tematu na jakiś czas, gdy spotykamy się z hejtem. Trochę mnie przekonałeś do większej transparentności w ZJWP ale tym odcinku mnie w tym utwierdziłeś, że warto.
Ja po okresie choroby psychiczniej czułem się właściwie jak na samym dnie i wśród ludzi (którzy mnie w pełni akceptują) zacząłem mówić całkiem otwarcie o wszystkich bolączkach i problemach. Czasem nawet i do niezręcznych sytuacji umiałem się przyznać.
Ale to był też okres rozkwitu wartości wewnętrznych i zrozumienie prawdy.
Twoja otwartość i sposób w jaki pokazujesz jak działasz są bezcenne. Przeszła mi gdzieś taka myśl, że mam wrażenie iż są pewne obszary życia społecznego gdzie transparentność powinna być normą. Jednak ze swojej strony dodam, że mi trudno było by aż tak dużo pokazywać szczególnie w obszarze zarobkowym. Po prostu bałbym się o siebie i moje otoczenie zgodnie z powiedzeniem – czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.
Tutaj widać Twoją ewolucję, ale też Twój model doprowadził cię, czy raczej potwierdził, że warto jest obdarzać ludzi zaufaniem.
Jedynie mogę odczuwać smutek, gdy widzę, że ludzie nie potrafili tego docenić lub jeszcze dodają coś od siebie, ale widocznie tak mamy.
Słuchając podcastów wspominałeś, że trafiają Ci się takie okresy za które przepraszasz. Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć jakbym się czuł, bo akurat nie śledziłem tego na bieżąco. Jednak gdy o tym myślę odczuwam pewien smutek, że coś się stało. Tutaj jedynie chciałem od siebie dodać, że nie lubię sytuacji gdy nie wiem, co się dzieje. Takie sytuacje powodują, że mogę zachowywać się nie odpowiednio – prosty przykład zamawiałem niedawno pizze i na kilka minut przed dostawą uświadomiłem sobie, że nie wiem czy wybrałem odbiór czy dostawę. TO powoduje, że ciut panika się wkrada i gdy podjąłem próbę sprawdzenia akurat zadzwonił kurier.
Piszę to, bo będąc w pewnej empatii do Ciebie też mogło by dojść do takie sytuacji, ale pewności nie mam. Taka dygresja.
Tak czy inaczej pomagasz wielu ludziom a przez nich kolejnym i to jest piękne.
Dziękuję