Historia Andrzeja pokazuje, jak bardzo toksyczne mogą być długi, ale daje też nadzieję, że każdy może się z nimi uporać. Daje też dobre wskazówki.
10 496 osób – tylu jest aktualnie uczestników kursu “Pokonaj swoje długi”. Nie wiem, ilu z nich przeszło przez cały kurs, a ilu tylko się zarejestrowało i “odpadło” gdzieś po drodze. Wiem za to, że w przypadku tych osób, które podchodzą do walki z długami na serio, poszerzenie wiedzy i zainwestowanie tych 5-ciu tygodni czasu w zdobycie amunicji do walki z długami, daje bardzo dobre rezultaty.
Za każdą taką walką kryje się osobista historia. I nie są to historie łatwe. Niektórzy z Was opisują mi je w mailach – czasami chwaląc się sukcesami (brawo!), czasami próbując udowodnić, że nic się nie da w ich sytuacji zrobić (nie wierzcie w to!), a czasami po prostu szukając wsparcia lub podpowiedzi. Na szczęście dla mnie – dla wielu osób wystarczającą pomocą jest sam kurs “Pokonaj swoje długi”.
Jedną z takich osób jest Andrzej. Poniżej publikuję jego e-mail. Dobrze przedstawia walkę, jaką przyszło mu stoczyć – ze sobą samym, z nałogami, w które się wpędził, z długami. Pomimo, że Andrzej jest dopiero na początku drogi do życia bez długów, to dokonał najważniejszego: odbił się, działa, ma plan, widzi długoterminowy cel. Szanuje każdą złotówkę. Potrzeba mu “tylko” determinacji i czasu.
Od czasu do czasu będę pokazywał Wam takie historie życiem pisane. Wierzę, że mogą one stanowić inspirację i dać impuls do działania tym osobom, które nie wierzą dzisiaj w możliwość poprawy swojej sytuacji finansowej.
Bezpłatny, 5-tygodniowy kurs finansowy
Kurs “Pokonaj swoje długi” (albo inaczej PSD) to kompletny przewodnik po finansowych podstawach przeznaczony dla trzech grup odbiorców:
- Osób, które mają dziś długi i nie wyrabiają się ze spłatą rat, np. wpadły w spiralę zadłużenia.
- Osób, które mają dziś długi, ale regulują raty na bieżąco.
- Osób, które dzisiaj nie mają długów, ale jednocześnie wydają tyle ile zarabiają i nie mają żadnych oszczędności. Te osoby znajdują się w grupie ryzyka, tzn. że od problemów finansowych dzieli je dosłownie brak jednej pensji.
Część materiałów przyda się każdemu, kto poważnie myśli o swoich finansach. Przedstawiam w nim także “elementarz finansowy” podpowiadając, jak ograniczyć wydatki i skąd zdobywać dodatkowe pieniądze.
25 lekcji na 5 tygodni samodzielnej pracy. Wideo, transkrypty, ćwiczenia na każdy dzień i liczne materiały dodatkowe. Zachęcam do rejestracji.
Czytaj także: Jak pokonać swoje długi
List od Andrzeja o trudnej walce z sobą i długami
Cześć Michał!
W przypływie pozytywnej energii, której brakowało mi ostatnio przez długi, długi czas, postanowiłem naskrobać parę słów z mojego frontu walki z długami. Właściwie to w większości historia typowo życiowa i historia jak narobić sobie długów, bo walka dopiero się zaczęła.
W sumie odkąd pamiętam, w mniejszy lub większy sposób byłem “pod kreską” ale nie na tyle, by kolejna wypłata nie pokrywała moich zobowiązań. Wszystko jakoś się kręciło, opłaty stałe, przyjemności, a i na wakacje też udawało się odłożyć.
Myślę, że pierwszą czerwoną lampką, zwiastująca zaczątek kłopotów, była karta kredytowa. Zupełny brak wiedzy, jak ten produkt działa, sprawił, że dość szybko limit, choć niewielki (1300 zł), osiągnął maksimum i zaczęło się mozolne jego spłacanie. Później założenie drugiego ROR z od razu przyznanym debetem 2000 zł pogorszył sprawę, ale jeszcze nie na tyle, bym nie był wypłacalny. A może nie chciałem myśleć o kłopotach czających za horyzontem i jakiekolwiek rozwiązania odsuwałem w czasie, na później, na jutro, na kolejny miesiąc? Później jakieś niespodziewane wydatki sprawiły, że potrzeba było gotówki “na już”. Przyznano mi kredyt odnawialny w ramach ROR, kolejne 3000 zł, które wyparowały z prędkością światła. Kiedy? Gdzie? Nie wiem. Jednak jeszcze, cały czas, po trochę spłacałem swoje zobowiązania.
Później było już tylko gorzej. Różne zakręty życiowe sprawiły, że zacząłem coraz częściej sięgać po alkohol. I tu każdy może się domyślić, że zaczęła się równia pochyła. Wiadomo, alkohol i już zła sytuacja finansowa sprawiły, że stała się ona jeszcze gorsza. Dodatkowo dwa kolejne kredyty, które wziąłem (w sumie na 8000 zł), pokryły część zaległości za czynsz i inne opłaty. Naprawa auta też swoje pochłonęła, a i nowy członek rodziny też zwiastował dodatkowe wydatki.
Eksplozja przyszła w momencie, gdy zostałem zwolniony z pracy, w wyniku redukcji etatów, we wrześniu 2014 r. Nastąpił kilkumiesięczny okres bezrobocia, rosnące zaległości finansowe, depresja, alkohol. Jednym słowem lot na dno. Kolejne dorywcze prace nijak nie rozwiązały żadnego z moich problemów. No i dotarłem do przysłowiowej ściany, muru, dna – dead end. Żona z dzieckiem się wyprowadziła. Ja pracowałem dwa tygodnie jako support techniczny, na telefonie.
Pewnego dnia (w połowie maja 2015) po prostu wstałem od biurka, powiedziałem przełożonemu, że rezygnuję z pracy, załatwiliśmy rozwianie umowy. Wstępny plan miałem ułożony. Najpierw musiałem zrobić porządek ze sobą, wiec terapia. 7 tygodni w szpitalu na oddziale uzależnień. Wyszedłem pod koniec lipca 2015 r.
Nie muszę mówić, że cały czas długi rosły: niezapłacone to tamto, monity, ponaglenia. Po półtora miesiąca znalazłem pracę, od grudnia zeszłego roku mam kolejną. Pieniądze nie powalają na nogi, ale jest OK, narzekać nie mogę.
Teraz o finansach. 😉
Na Twojego bloga trafiłem gdzieś na początku 2014 r. Pomyślałem, że fajnie by było, choć część z tych rzeczy wdrożyć u siebie, ale nic kompletnie wtedy nie zrobiłem. Do teraz. Z trzeźwą 😉 głową, po terapii usiadłem z mocnym postanowieniem, że nie ma co dalej chować głowy w piach.
Kurs “Pokonaj swoje długi” to było to, czego potrzebowałem, by uchwycić istotę swoich problemów finansowych, określić ich skalę i zacząć działać. Przejście kursu zajęło mi, co prawda, więcej niż planowałem, ale na pewno to podstawa dla mnie i innych zadłużonych. Z moich wyliczeń, cała moja beztroska finansowa kosztowała mnie około 13 000 zł. Na szczęście moja wartość netto była kilkukrotnie większa, więc to już na początek dobrze. Wdrożyłem kilka rozwiązań podsuniętych mi przez Ciebie w kursie.
Zacząłem od opłat stałych. Czynsz? Telefon do spółdzielni z prośbą o zmniejszenie zaliczek. Miła pani po drugiej stronie – nie ma sprawy – i czynsz z 370 zł schodzi na 336 zł. Każda złotówka mnie ratuje.
Rozdmuchany abonament za telewizję cyfrową – 75 zł. Na szczęście skończył się 31 grudnia – wysłałem wypowiedzenie, a tu okazja: jeden z banków ma promocję 20 zł, jeśli będziesz płacić abonament z ich konta. Zakładam konto, umowę przedłużam na najniższy pakiet 19,90 zł. Warunki promocji łatwe do spełnienia – TV będzie płacić się sama. Każda złotówka mnie ratuje.
Telefon – tu będę męczyć się jeszcze rok – zachciało mi się nowy aparat – abonament 74 zł. Abonament muszę płacić, a komórkę musiałem sprzedać, by zapłacić zaległy czynsz.
Prąd? Znowu okazuje się, że jest możliwość obniżenia kwoty rachunku. Zmiana taryfy na dwustrefową + weekendy w niższej cenie sprawiło, że rachunki ze 130 zł spadły do 60 zł. Każda złotówka mnie ratuje.
Internet? Zrezygnowałem z abonamentu na rzecz modemu LTE (u jednego z operatorów 50 zł opłaty i 5 miesięcy darmowego LTE). Każda złotówka mnie ratuje.
Sprzedaj co ci nie jest potrzebne. Dokładny przegląd piwnicy zaowocował wystawieniem sporej ilości rzeczy na portalach aukcyjnych. Kolejne 300 zł. Do tego przyszła ugoda z bankiem, gdyż z tytułu zaległości wypowiedziano mi umowę na kredyt odnawialny. Ja ze swojej strony proponowałem spłatę po 150 zł miesięcznie, bank chciał 300 zł, ostatecznie skończyło się na 260 zł. Dam radę, każda złotówka mnie ratuje.
Zlecenia dodatkowe? Szanuję każdy zarobiony pieniądz. Lecę od razu do wpłatomatu, nie trzymam ich w portfelu. Wrzucam na oddzielne konto i buduję swoją “poduszkę”.
W grudniu postawiłem sobie za cel na 2016 r. zmniejszenie swoich długów o 30%. Teraz ze wstępnych, ale dokładnych wyliczeń wiem, że to będzie możliwe. 🙂
W kolejnym roku chcę ściąć 50% tego, co mi zostanie do spłacenia. Proces długotrwały i mozolny, ale mam nadzieje, że za 3 lata będę mógł do Ciebie napisać, że jestem DEBT FREE. 🙂 Na chwilę obecną na bieżąco reguluję wszystkie swoje zobowiązania i odkładam, na razie niewiele na swój “bufor bezpieczeństwa”.
Moje “grzeszki”:
- Edukacja finansowa na miernym poziomie dotychczas, teraz nadrabiam zaległości. 😉
- Życie na kredyt.
- Alkohol (mam na myśli osobę uzależnioną) i dbanie o finanse nie idą w parze. 😉
- Fajki – 300 zł miesięcznie – jak zobaczyłem tę kwotę, spisując grudniowe wydatki to… odeszła chęć zapalenia kolejnego papierosa. 😉
Konkludując to, co najważniejsze:
- Rodzina, która bardzo mi pomogła. Przez 6 miesięcy byłem praktycznie na ich utrzymaniu, wspierali mnie duchowo i finansowo.
- Przyjaciele – ci, co zostali byli dla mnie ogromną pomocą, wspierali mnie dobrym słowem i radą.
- Dbaj o to, co masz, bo masz więcej, niż myślisz. Rozejrzyj się tylko dookoła, a na pewno to dostrzeżesz.
- Na naukę nigdy nie jest za późno.
Trochę, może to wszystko chaotycznie brzmi, ale pisałem pod wpływem pozytywnych emocji, widząc w perspektywie pozytywne zakończenie tej zagmatwanej, mojej historii. 🙂
Serdecznie pozdrawiam,
Andrzej
Sprawdź także: Jak pokonać swoje długi
5 innych historii wychodzenia z długów
Jeśli chcesz usłyszeć o przejściach i walce innych osób, które uporały się już z długami, albo są na prostej, to posłuchaj 53-ego odcinka podcastu – “5 osób i 5 historii jak wyjść ze spirali długów”.
Jeśli nie lubisz słuchać, to we wpisie znajdziesz także transkrypt, czyli spisaną treść podcastu.
Szukajcie wsparcia i korzystajcie z niego!
Walka z długami, zawirowania w życiu, niepowodzenia, zawód z powodu kogoś bliskiego lub siebie samego, poczucie bezsilności, obawy o jutro, gorsze dni – każdego z nas to dotyka lub może dotknąć. Najczęściej w najmniej spodziewanym momencie. Nie ma tu wyjątków. Można uchodzić za “super bohatera”, ale nawet i oni mają swoje gorsze momenty i problemy.
Warto, w takich momentach gorszej formy, korzystać ze wsparcia innych. Czasami wystarczy tylko głośno opowiedzieć o swojej sytuacji – już samo nazwanie problemu i bycie wysłuchanym, potrafi pomóc. Ale to nie jedyna korzyść – coś co dla nas jest problemem nie do przejścia, może się okazać łatwe do pokonania bądź rozwiązania z pomocą kogoś, kto ma dystans lub po prostu przeszedł już tę drogę. Wiem, że niekiedy wystarcza po prostu poklepanie po plecach i proste “dasz radę!”.
Przypominam, że jeśli mierzycie się z długami, to jest takie miejsce w sieci, gdzie możecie porozmawiać z innymi osobami w podobnej sytuacji. To właśnie dla Was powstała grupa “Pokonaj swoje długi” na Facebooku. Dołączają tam niektórzy z uczestników i absolwentów kursu PSD. Jest nas aktualnie 784 osoby, z którymi możecie się podzielić tym co Was trapi, pochwalić się swoimi sukcesami, poprosić o poradę – cokolwiek Wam przyjdzie do głowy.
Ja ze swojej strony chciałbym przy tej okazji szczególnie podziękować jednej osobie, które aktywnie angażuje się na grupie od samego początku istnienia. Tak – do Ciebie piszę Aneto Królikowska. Wielkie dzięki! Twoja praca i pomoc innym jest nieoceniona. 😀
Na koniec mam do Was serdeczną prośbę. Wiem już, że kurs “Pokonaj swoje długi” ma realny wpływ na życie osób, które decydują się aktywnie walczyć o poprawę swojej sytuacji finansowej. Nie tylko zadłużonych. Bardzo Was proszę – informujcie swoich znajomych, że taki kurs istnieje i jest dostępny całkowicie bezpłatnie. W Polsce nadal jest 2,5 miliona osób, które mają przeterminowane długi. Z kursu skorzystało zaledwie (i aż) 10 496 osób. Widzę tu wielki potencjał, ale sam do tych osób nie dotrę. Pomóżcie, chociażby udostępniając ten artykuł.
Z góry dziękuję za Wasze wsparcie.
Zobacz także: Jak spłacić swoje długi
{ 45 komentarzy… przeczytaj komentarze albo dodaj nowy komentarz }
Tak sobie myślę, że takie maile od Czytelników to jest jak rocket fuel do dalszego blogowania. Niesamowite jest to Michał, że zmieniasz życie ludzi…
To jest dopiero odpowiedzialne blogowanie!
Mega motywująca historia. Trzymam kciuki! Michał, to pewnie absolutnie fantastyczne uczucie być dla kogoś takim autorytetem i otrzymywać takie maile, co? 🙂
Michal!
Robisz kawal swietnej roboty. Co prawda nie mam dlugow ale zostaje na 0 pod koniec miesiaca. Jestem jeszcze studentem i w duzej czescibutrzymuja mnie rodzice jednak widze, ze moge poprawic sie z finansami i jestbto konieczne jesli chce miec lepsze zycie. Dostrzegam, ze czesto po prostu nie potrafie nimi dysponowac co rodzi duze problemy. Dzieki za rady ktorych udzielasz, jestes wspanialy!:)
Michale, jesteśmy poniekąd tutaj anonimowi, mógłbyś mi powiedzieć ile dostajesz miesięcznie od rodziców na studiowanie? W jakim mieście? Coś wynajmujesz, czy może akademik?
Oczywiście Marcinie, przepraszam za błąd.
Brawo dla tego Pana! Brawo, że się otrząsnął! Cieszę się, że historia Andrzeja kończy się dobrze. Niestety znam kilka takich historii, które miały zupełnie inne zakończenie. Brawo tez dla Ciebie! Wiem, że jesteś dla wielu autorytetem i kimś, kogo można brać za wzór. Myślę, że nie każdy ma odwagę, by do Ciebie napisać i podziękować, ale wiem na pewno, że jest wielu, którym pomogłeś.
Pięknie.
Wow, Andrzej, gratulacje! Fantastycznie, że zacząłeś działać! Trzymam kciuki za powodzenie całej misji :)!
Michał, kawał świetnej roboty. Chapeau bas!
No nie przyznam się, że pod koniec artykułu łezka mi się trochę zakręciła w oku… Super historia, Andrzejowi życzę wytrwałości, wsparcia najbliższych i dalszej determinacji w dążeniu do celu! Pozdrawiam serdecznie zarówno Andrzeja jak i Ciebie Michał 🙂
Dobra historia. Ważna. Fajnie, że możemy ją przeczytać, ze bohater się zgodził na publikację listu.
Jedyne, co nie daje mi spokoju: ale co z żoną i dzieckiem?
Michał – dzięki, że jesteś!
Andrzeju – wymiar tego co Ci się udało w Twoim konkretnym przypadku – to bohaterstwo! Trzymam za Ciebie kciuki!
Gratulacje dla Andrzeja za dobry start oraz dla Ciebie Michał za dobrą robotę w motywowaniu ludzi.
Tylko tak dalej, a świat będzie lepszy.
Właśnie, co z żoną i dzieckiem?
Super motywująca historia!
(zwłaszcza dla osób nie działających w temacie i z motywacją „od”)
Czytałam na jednym wdechu, niesamowite tempo zmian, szkoda że nie trafiłam na taką historię wcześniej to może u mnie by się inaczej poukładało. Chociaż w moim przypadku nie chodziło o długi, a o powrót do nazwijmy to „świata żywych”. W małym skrócie napiszę że próbowałam wrócić (z nędznym skutkiem) na rynek pracy po przerwie na wychowanie dzieci, przyszło załamanie, lęk przed zmianą, leki no i depresja. Umknęło mi 5 lat. No i wreszcie leczenie, w między czasie dodatkowe studia, dofinansowanie unijne na działalność gospodarczą, własna firma, próba odkładania pieniędzy (marna:) i w końcu pomysł lokowania ich w gruntach, jak ktoś będzie ciekawy to chętnie się podzielę doświadczeniem,
Pozdrawiam Was i oczywiście Michała dzięki któremu mam prorocze wizje
Hej Iza,
ciekaw jestem Twoich doświadczeń z gruntami.
Na początek napiszę, że nieruchomościom przyglądałam się już bardzo dawno temu, tylko wtedy kiedy było ich do wyboru ja nie posiadałam środków. Może wzięło mi się to stąd że uwielbiam duże przestrzenie i z podziwem patrzyłam zawsze jak pracowały maszyny rolnicze czy budowlane. Ale do rzeczy mój pierwszy „interes życia” zrobiłam gdy zaczynał się bum na nieruchomościach czyli koniec 2006. Wtedy jeszcze ludzie nie orientowali się co będzie się działo na rynku (przynajmniej większość z tych którym o ty mówiłam, bo żywo się tym interesowałam, czytałam dosłownie wszystko na ten temat). Sprzedałam mieszkanie które miałam od 2000r, kupiłam większe i to większe też sprzedałam i to wszystko w ciągu jednego roku. Uparłam się (bo mąż był przeciwny) żeby zysk zainwestować w ziemię bo czułam że tu też będzie można zarobić. I tak się zaczęło. Od działki z ogłoszenia w Anonsach. Wynegocjowałam cenę (słowo że za gotówkę kupię robi swoje i można nawet 20% urwać) i kupiłam 1,27ha zwykłej łąki ale blisko zabudowań. Po pół roku oczywiście na wiosnę wystawiłam działkę na sprzedaż (wszyscy patrzyli z przymrużeniem oka na to co robię) a ja wolałam zarobić 2000zł, a mieć pieniądze do dyspozycji. Ostatecznie łąkę sprzedałam po 2m-cach z zyskiem 20000zł. Wtedy ruszyłam do Agencji Nieruchomości Rolnych, której przetargi obserwowałam, ale strasznie bałam się w nich uczestniczyć. Najpierw jeździłam jako widz, później powoli zaczęłam w nich uczestniczyć. Przez mój lęk straciłam kilka okazji, aż wreszcie kupiłam znowu pole 2,5ha, ale blisko wsi (to jest dla mnie warunek żeby do 0,5km były dostępne woda i prąd). Strasznie dużo tego opisałam i dużo mogłabym jeszcze napisać, ale może po tym wstępie będziesz miał jakieś konkretne pytania. Dodam jeszcze że grunty dzielę i sprzedaję.
Pozdrawiam Iza
Hej Iza.
Mamy z żoną podobne plany czy istnieje szansa na prywatną rozmowę – korespondencję – chciałbym zweryfikować swoje informacje na ten temat z kimś kto również się tym zajmuje i być może nauczylibyśmy się od siebie pewnych trików 🙂
Pozdrawiam Jakub [email protected]
Czytałem ostatnio komentarze pod podcastem w którym miałeś wywiad z Patem Flynnem i myślę sobie, że jesteś dla mnie mega przykładem – tego by mieć własne zdanie, nie poddawać się mimo, że ludzie twierdzą, że to bez sensu, że nie uda Ci się i że w ogóle oszczędzanie jest be. List który zacytowałeś, i ilość osób które wzięły udział w Twoim kursie pokazują, że wytrwałość popłaca, a świadomość, że blog wraz z otoczką są nie tylko niezłym źródłem dochodu, ale również okazją by pomagać ludziom z krwi i kości, chyba najlepszą nagrodą. Tak trzymaj, Powodzenia!
Dawid
Witajcie, pozdrawiam wszystkich. Obecnie w programie 1 Polskiego Radia jest audycja w temacie problemu zadłużenia, nie wiem ile jeszcze potrwa. Tomek
Witam i serdecznie Wam dziekuje za wszystkie komentarze! To, mysle i dla Michala i dla mnie takze ogromny motywator, ze droga, ktora obralem jest dobra.
Czuje sie w obowiazku dopelnic watek rodzinny. Mieszkamy oddzielnie, mamy rozdzielnosc majatkowa, z zona i synem widuje sie codziennie. Nasze stosunki moglbym okreslic jako poprawne. Oczywiscie pomagam tez finansowo w jesli chodzi o potrzeby naszego syna.
Jeszcze raz Wam dziekuje i pozdr. Andrzej
Wow, ale historia ! Pozdrowienia dla dzielnego Andrzeja, tak trzymaj masz charakter o który musiałeś trochę powalczyć. Trzymam kciuki aby Ci się ułożyło z rodziną i z dalszym spłacaniem długów. Wierzę, że Ci się uda 🙂
Bardzo fajna, optymistyczna historia. I wielka satysfakcja dla Michała, podejrzewam że pomoc choćby jednemu takiemu Krzyśkowi daje wielką satysfakcję i uczucie, że warto było dopieszczać kurs po nocach. Krzysiek, po sposobie pisania wnoszę, że jesteś inteligentnym i mądrym facetem. Mądrym, bo wyciągasz wnioski z przeszłości ale nie uczysz się tylko na własnych błędach lecz chłoniesz wiedzę i sprawdzasz jak co działa w praktyce. Do końca życia nabierzesz właściwego podejścia do pieniędzy, a po „przejściu przez zero” zaczną się one Ciebie trzymać. Ja AŻ takich przygód nie miałem, ale odebrałem swoją gorzką lekcję uruchamiając kiedyś kredyt odnawialny w koncie i kupując komputer za 5000 zł jakieś 15 lat temu. Utopiłem też kupę swoich i nieswoich pieniędzy w funduszach akcyjnych. Pożyczyłem pieniądze niewłaściwej osobie i popełniłem masę innych błędów. Nauka kosztowała. Teraz mimo sporych dochodów mam dość skromne i nierozdmuchane wydatki, solidną poduszkę finansową, dobre inwestycje.
Przepraszam, oczywiście miałem na myśli Andrzeja:)
Bardzo fajna historia. Mądry i elokwentny jest jak widać jej autor. Aż dziw bierze iż taka osoba nie miała pojęcia wcześniej co to jest karta kredytowa, limit w koncie i wogóle kredyty tak przykładowo potrafiła sobie poradzić. Do tego nie wiedziała iż alkohol nie jest żadną ucieczką od problemów. Dlatego historia wydaje mi się naciągana. Ale to moje zdanie.
*LESZEK*
Leszek Ty tak na serio? Na prawdę? Powiedz proszę.
Jesteś na innym poziomie niż my śmiertelnicy.
Widzę to jasno teraz.
Dziękujemy, że się wynurzyłeś.
Moje życie stało się chyba lepsze dzięki Twojemu cennemu wpisowi.
Hej!
Może zabrzmię jak rosyjski/PiSowski troll, lecz chciałbym mimo to podzielić się swymi spostrzeżeniami. Spontanicznie napiszę, iż historia wydaje się mało prawdopodobna, ewentualnie list został poddany korekcie/edycji.
Wydaję się wątpliwe, aby osoba, która operuje językiem polskim na bardzo dobrym poziomie i dodatkowo używa angielskich wtrąceń, co świadczy o młodym wieku podmiotu lirycznego (imię autora [Andrzej] temu przeczy), byłaby w stanie się zadłużyć w tak irracjonalny sposób, jak to zostało przedstawione w liście.
Dodam, że wyszydzana przez autora listu praca supportu technicznego na słuchawce pozwala obecnie zarobić, i to nawet w mieście powiatowym, 3000 zł netto. Wspomniane 13000 zł zadłużenia autor mógłby spłacić lekka ręką w 13 miesięcy (Chińczyk by spłacił szybciej – 50% dochodu netto odkłada), a tu przedstawiona jest perspektywa 3 lat…
W oczy rzuca się też klarowna struktura listu, która wprowadza podział na wyraźnie części. Jeśli ktoś miał do czynienia z osobą wyniszczoną przez alkohol musi przyznać, iż taka łatwość w wyrażaniu i klarownym strukturyzowaniu myśli w formie pisemnej przez osobę uzależnioną od alkoholu jest mało prawdopodobna.
Ergo: list sprawia wrażenie, iż został napisany przez ghostwrittera. Mam oczywiście nadzieje, iż jestem w błędzie, lecz takie przemyślenia wywołał we mnie ten list i chciałem się nimi z czytelnikami podzielić. W końcu mamy w Polsce wolność słowa?
Dziękuję za kom powyżej. Jak widać nie jestem sam w tym kraju „na innym poziomie świadomości”
Hej Leszek,
Mam nadzieję, że poczułeś się lepiej pisząc ten komentarz. Nawet dużo lepiej – jako człowiek „na innym poziomie świadomości”. Dziękuję, że uświadomiłeś mi i innym, gdzie nasze miejsce.
Mogłeś się ograniczyć do pierwszego zdania skoro zgadzasz się z przedmówcą. Drugie zdanie – po co? Czemu to ma służyć?
Pozdrawiam
Hej Michał (Szaffi). „Inny poziom świadomości” jest moją ironią na komentarz Jędrzeja, który stwierdził iż jestem „na innym poziomie niż my śmiertelnicy” i na to jest on ripostą. Celowo nie używałem imion – odnośników czego mój kom ma się tyczyć, aby uniknąć pomyłki adresata (dwóch Michałów). Ale czytając komy we właściwej kolejności wnikliwe oko zauważy o co w tym kaman. I tylko temu to zdanie miało służyć.
Witam!
Godzac sie na publikacje mojego maila na blogu Michala bralem pod uwage, ze i komentarze tj. Leszka, czy Michala tez sie pojawia. Nikogo nie zamierzam na sile przekonywac do jej prawdziwosci. Dla jasnosci (Michal), nigdzie nie wyszydzalem pracy supportu, nadinterpretujesz ten fragment. Pokazujesz tez, jaki jest powszechny stereotyp alkoholika w spoleczenstwie. Terapia i praca nad soba nauczyly mnie pokory, nie zamierzam tracic pozytywnej energii na polemiki w sieci, dla mnie w tej chwili najwazniejsze jest aktywne trzezwienie, praca nad soba i oczywiscie walka z dlugami:)
Jeszcze raz pozdr. Wszystkich serdecznie. Andrzej
Hej Michał,
1) Z wolności słowa trzeba umieć korzystać. Twój komentarz jest po prostu pomówieniem Andrzeja i mnie o fabrykowanie treści.
2) Zauważyłem, że na „wolność słowa” często powołują się osoby, które tej wolności nadużywają. Czy zasłona dymna w postaci „mamy wolność słowa” ma stanowić usprawiedliwienie dla bezpodstawnego pomawiania innych? Tak – czuję się urażony Twoimi insynuacjami.
3) Nastąpiły trzy korekty tekstu:
– dodałem polskie znaki (ogonki), bo Andrzej przysłał mi email bez nich
– dodałem entery (przełamania linii) bo miejscami email pisany był ciurkiem
– dodałem pogrubienia w miejscach, gdzie uważałem to za istotne
Żadnych innych zmian w treści nie było. Email zacytowany jest w całości. Żadnych skrótów ani redakcji.
4) Michał – wnioskuję, że bardzo mało wiesz o życiu i osobach zadłużonych i alkoholikach. Proponuję żebyś zamiast marnowania czasu na snucie teorii spiskowych rozejrzał się wokół siebie – może masz jakiegoś znajomego w długach albo z uzależnieniem albo z jednym i drugim. Może możesz wykorzystać swoją energię i nadmiar czasu na pomoc tej osobie? Zapewniam Cię, że zdziwisz się że w długach i alkoholizmie mogą tkwić osoby: świetnie zarabiające, świetnie się komunikujące, inteligentne. Takie, których nigdy byś o to nie podejrzewał – przy całej swojej podejrzliwości.
5) Skoro jesteśmy przy dociekliwości, to pozwolę sobie na analogiczną złośliwość w Twoją stronę: napisz proszę, jakie masz formalne kwalifikacje i podstawy do tego, by przedstawiać taki wniosek „taka łatwość w wyrażaniu i klarownym strukturyzowaniu myśli w formie pisemnej przez osobę uzależnioną od alkoholu jest mało prawdopodobna”. Jesteś terapeutą uzależnień? Przeprowadzałeś badania na alkoholikach? Gdzie mogę przeczytać Twoje opracowania na ten temat?
Wybacz formę tego komentarza, ale nie mogłem pozostawić Twojej insynuacji bez odpowiedzi.
Standardowo taki komentarz jak Twój nadaje się do usunięcia. Nie akceptuję u mnie komentarzy, które mają na celu bezpodstawne dyskredytowanie innych osób. Zwłaszcza, gdy widzę, że jest to po prostu nieprawda. I możesz sobie krzyczeć o wolności słowa. Granicą wolności słowa jest wolność innych.
Pozdrawiam
Drogi Michale!
Bardzo dziękuję za odpowiedź! W swym komentarzu postawiłem się trochę w roli advocatus diaboli. Podzieliłem się wrażeniem, jakie sprawił na mnie list i jakie może też sprawić na innych osobach. A skoro takie wrażenie sprawia, to dzieje się to z jakiegoś powodu.
Podejrzenia okazały się jednak bezpodstawne. Masz oczywiście rację, co do oceny mej osoby. Dziękuję za rozwianie mych wątpliwości.
Chciałbym w tym miejscu przeprosić Ciebie, ale przede wszystkim Pana Andrzeja. Mój komentarz możesz oczywiście usunąć – masz prawo do swej przestrzeni.
Powiem szczerze, że internet byłby lepszym miejscem, gdyby każdy idiotyczny komentarz taki jak mój, znalazłby tak rzeczowa i przemyślaną odpowiedz „niszczącą” prowokatora.
Pozdrawiam!
Hej Michale,
Dziękuję. Komentarza nie usuwam – już się do niego ustosunkowałem i Ty również.
Dzięki jeszcze raz.
Pozdrawiam 🙂
Hmmm „podmiot liryczny” w liście.. Nie analizuj od strony językowej, bo się najwidoczniej nie znasz….
Uzależnienie alkoholowe, a poprawność i styl pisania? No sorry, myślisz, że alkoholizm dotyka tylko niewykształconych? Brak słów….
Imię „Andrzej” noszą tylko starsze osoby? Uśmiałam się.
Nawet, jeśli list został lekko poprawiony, miałoby to na celu ułatwienie zrozumienia historii, która jest tu najważniejsza.
Wybacz, ale Twoje spostrzeżenia są trochę… Głupie.
Czesc Michal. Serio? Nie wierze wlasnym oczom. Masz prawo pisac, co Ci sie podoba, ale radzilabym nie wypowiadac sie, jesli nie masz pojecia o temacie, bo swiecisz ignorancja z daleka, i znalezc sobie inny blog, na ktorym popiszesz sie swoja wiedza i doswiadczeniem. Moze podasz konkretne porady, jak sam wyszedles z dlugow lub alkoholizmu? Szczerze? Znam wiele osob od lat 0 do lat 100, ktore maja na imie Andrzej. Znam alkoholikow o wszystkich mozliwych poziomach wyksztalcenia: tych bezdomnych niewyksztalconych biedakow spiacych pod mostem i tych bogatych dyrektorow pijacych na umor wieczorami do lustra. A nawet jesli ta historia jest zrobiona, no to co? Ma na celu pomoc innym. „Jeśli ktoś miał do czynienia z osobą wyniszczoną przez alkohol musi przyznać, iż taka łatwość w wyrażaniu i klarownym strukturyzowaniu myśli w formie pisemnej przez osobę uzależnioną od alkoholu jest mało prawdopodobna.” Ojej… Bla, bla. Jaki przemadrzaly belkot. W formie pisemnej? A co z ustna? Jaki „Chinczyk odklada”? Smieszne. Co Ty probujesz powiedziec? Najwiecej mowisz o sobie. Patrzcie ludzie, jaki jestem madry! Nie, nie jestes. Jestes na pewno mila osoba, ale chyba bardzo mlodym niedoswiadczonym czlowiekiem, ktory probuje zaistniec na blogu nie majac pojecia, o czym mowi. No i – reprezentujesz w swojej wypowiedzi typowy bias. Ile masz lat? Jakie masz zyciowe doswiadczenia i kwalifikacje, zeby tak plytko i latwo oceniac innych? Prosze zastanow sie na drugi raz, zanim napiszesz cos takiego i obrazisz wszystkich swietnie wyksztalconych pracujacych ciezko i wychodzacych z dlugow niepijacych alkoholikow. Moj partner jest tego doskonalym przykladem. Wyksztalcony biznesmen po przejsciach. Poznalam go w momencie, gdy byl w depresji po odejsciu zony, stracie dobrego biznesu i pil na umor. Dluga historia. Teraz jest innym czlowiekiem – pracuje, nie pije, splaca dlugi i radzi sobie swietnie. Ja sama majac dwa fakultety rowniez zadluzylam sie „irracjonalnie”, dlatego ze zostalam przez los zmuszona do samotnego wychowania trojki dzieci, kupna samochodu po wypadku, natychmiastowego kupna drogich dobrych aparatow sluchowych na karte kredytowa i 5-letniej walki z rakiem za granica bez pomocy rodziny! Pracowalam w trakcie chemioterapii, na przyklad. Pomagali mi obcy ludzie. Moj ukochany poprzedni partner zmarl na raka, ja przezylam. No i co na to powiesz? Jak latwo oceniac innych! „Ergo” zamiast polskiego „wiec” – nie nabrales mnie niestety. Zamilknij mlody czlowieku i najpierw rozejrzyj sie wokol siebie, poznaj ludzi i ich historie, naucz sie, przezyj jeszcze ze 20 lat, sam wyjdz z dlugow, z chorob, wychowaj sam kilkoro dzieci, pomoz komus na samym dnie, jesli chcesz pisac na ten temat, i dopiero cos tutaj napisz, bo jak na razie nie masz niczego madrego do powiedzenia, poza wsadzaniem przyslowiowego kija w mrowisko i obrazania ciezko pracujacych i doswiadczonych przez los ludzi tylko po to, zeby zaistniec na blogu. Pozdrawiam.
Ja miałam w lipcu 2015 35 tys. długu. W tym momencie nie mam żadnych długów kilkanascie tys oszczędności, Dodam,że nie mam stałej pracy.
@Magda, gratulacje! 50tys w 6 miesięcy to ogromny sukces. Czy możesz się podzielić swoimi doświadczeniami i opisać jak to zrobiłaś.
Kiedyś, w trakcie studiów, wyrobiłam sobie kartę kredytową z limitem 2 000 zł. Miesięczna kwota kredytu studenckiego (600 zł) nie wystarczała mi na życie w Warszawie, więc wydawało mi się, że takie „łatwe” dodatkowe środki będą dla mnie idealnym rozwiązaniem – w końcu będzie mnie stać na imprezowanie ze znajomymi.
Niestety sytuacja bardzo szybko wymknęła mi się spod kontroli, nie byłam w stanie zapanować nad własnymi wydatkami. Kończąc studia miałam na karku 16 000 zł długu (kredyt studencki + 2 karty kredytowe).
Na szczęście udało mi się wszystko spłacić i na dzień dzisiejszy jestem wolna od wszelkich zobowiązań finansowych, ale trwało to 5 długich lat…
Teraz już wiem, jak łatwo jest wpaść w spiralę zadłużenia, i jak trudno się z niej wydostać. I tak uważam, że miałam dużo szczęścia – szybko znalazłam pracę, a rodzina udostępniła mi mieszkanie w cenie czynszu. Bez tego byłoby o wiele trudniej.
Nie wszyscy jednak mają taki komfort. Problemy osobiste plus długi to, tak jak opisuje Andrzej w swoim liście, równia pochyła bez względu na wykształcenie, poziom zarobków, czy wiek.
Gratuluję i kibicuję wszystkim, którzy codziennie, małymi kroczkami walczą o pokonanie tego wroga! 🙂
Hej Michale,
czemu z artykułu „Jak zamknąć konto w banku? – wzór pisma i instrukcja krok po kroku dla 6-ciu banków” pod Bankiem Millenium (tak polecanym we wrześniu przez Ciebie) zniknęły tabele opłat i regulamin.
Ja otworzyłam tam promocyjne konto – zachwalane przez Ciebie, a za jego zamknięcie 3.02.2016 r. zapłaciłam 38 zł. Mało tego nie miałam przy sobie gotówki i skorzystałam z bankomatu w/w banku wypłacając 50 zł, a moje konto w innym banku zostało obciążone 2x po 50 zł (z tego samego bankomatu)…
O ile się nie mylę Kukiz jest alkoholikiem i nie przeszkadzało mu to kandydować na prezydenta i zająć trzecie miejsca w tym wyścigu . Andrzej gratuluję wyjścia na prostą życzę szybkiej spłaty reszty długów i szczęścia z żoną czy się ułoży czy nie to moim zdaniem drugorzędną sprawa ale pamiętaj że dla dziecka to Ty jesteś wzorem wiec dawaj mu nadal dobry przykład (tu mam na myśli ze nawet jak ktos się przewróci to wstaje i walczy dalej). Pozdrawiam.
Magda powiedz jak to zrobiłaś
Bardzo inspirująca historia!
Trzymam kciuki za powodzenie.
Naprawdę miło się czyta ze świadomością, że ktoś wyszedł na prostą po kryzysie finansowym. Trzymam kciuki, by było tak dalej 🙂
Hej,
trochę czasu minęło od opublikowania tego listu, ale też chciałbym dołączyć się do gratulacji. Wszelkie długi to niemałe wyzwanie i nie trudno się domyślić, jak trudno jest się ich pozbyć, ale historie takie jak ta po prostu inspirują 🙂
Pozdrawiam