Posiadane rzeczy nie czynią nas wyjątkowymi. Jesteśmy zakładnikami własnych zachcianek, opinii innych osób i banków. Na własne życzenie ograniczamy swoją wolność.
W Dzienniku Gazeta Prawna ukazał się najbardziej bezpośredni wywiad ze mną, jaki kiedykolwiek został opublikowany. Rafał Drzewiecki, dziennikarz który ze mną rozmawiał, nie patyczkował się. Stwierdził nawet, że powinienem się leczyć, a nie doradzać ludziom.
Dla jasności: właśnie taką formułę rozmowy uzgodniliśmy wcześniej. Miał mi przywalić najcelniejszymi argumentami przeciwników oszczędzania. I przyznaję, że zrobił to dobrze. Mam jednak dużą potrzebę uzupełnienia tej rozmowy o coś, czego tam nie powiedziałem.
Traktuj ten tekst tak jak Ci wygodnie. Możesz się ze mną nie zgadzać. Szczerze mówiąc – mam to w nosie. Ja żyję swoim życiem. Ty swoim. Mamy prawo się nie zgadzać. Niech ten wpis będzie moim manifestem na Światowy Dzień Oszczędzania, który przypada co roku 31 października.
Rzeczy są najważniejsze? Naprawdę?
W konsumpcjonizmie wokół nas jest jedno wielkie kłamstwo. Wierzy w nie wiele osób. Ja także wierzyłem. Wmawia się nam, że kupowane rzeczy uczynią nas szczęśliwymi lub wyjątkowymi. Wmawia się, że człowiek określany jest przez to co posiada. Wmawia się, że na wszystko zasługujemy. Nawet, jeśli nie mówi się tego wprost, to taki model życia lansuje się na każdym kroku. Fajne ciuchy, wypasiona komórka, wypucowana i błyszcząca bryka, własne cztery kąty – najlepiej w formie domu. Jeśli coś się porysuje, to lepiej wymienić. A nawet jeśli jest całkowicie sprawne, to przecież jest już przestarzałe – powinieneś mieć nowy, lepszy model.
Nie myślimy samodzielnie o tym, co jest nam naprawdę potrzebne. Dajemy się wyręczać w myśleniu. Świat reklamy to wykorzystuje i mówi nam jak mamy żyć. A my to łykamy jak młode pelikany. Doskonale wiemy, że buty New Balance są na czasie (chyba tak jest, bo szczerze to się słabo w tym orientuję). Jeśli komórka to tylko wypasiony smartfon – najlepiej iPhone 6s lub topowy Android. Jeśli TV, to tylko wielki o rozdzielczości 4K i koniecznie zakrzywiony, bo przecież na zwykłym płaskim za kilkaset złotych rzeczywistość telewizyjna nie będzie tak przekonująca.
Efektem jest nie tylko to, że czegoś chcemy. Zmienia się nasz światopogląd. Szufladkujemy ludzi na podstawie ich zewnętrznego opakowania. Tak nas nauczono. Faceci oglądają się za wypasionymi BMW (najlepiej z literką M), Mercami (najlepiej AMG), że o Ferrari i Lambo nie wspomnę. Automatycznie utożsamiamy kierowcę z sukcesem. Naprawdę wierzycie, że jedno z drugim ma taki prostolinijny związek?
Jednocześnie na margines spycha się tych, którzy nie nadążają za sztucznie lansowanymi trendami. Już w szkole dzieciaki dzielą się na te „fajniejsze” – lepiej ubrane, z lepszymi gadżetami – i te, których rodzice z różnych powodów nie rozpieszczają.
Oszczędność jest synonimem obciachu. Wmawia się oszczędnym, że muszą mieć fatalne życie. Przecież to koszmar tak sobie wszystkiego odmawiać, prawda? Sęk w tym, że bycie sknerą nie ma nic wspólnego z mądrym oszczędzaniem. Niemniej jednak deklaracja „jestem oszczędny” automatycznie Cię szufladkuje jako dziwnego odmieńca. Przeciwnika systemu. Co poniektórzy powiedzą Ci wręcz, że oszczędzając nie jesteś patriotą. Obniżasz przecież PKB!
Jeszcze trudniej niektórym pojąć, że można być oszczędnym wydając jednocześnie co miesiąc kilkanaście tysięcy złotych. Można też być totalnym finansowym matołem i osobą rozrzutną wydając zaledwie tysiąc złotych. Paradoks? Absolutnie nie. Wystarczy spojrzeć na temat finansów osobistych całościowo zamiast wyrywać fragmenty z kontekstu. Liczy się to ile Ci zostaje w portfelu na czysto – po poniesieniu wszystkich kosztów.
Czytaj także: WNOP 111: Po co mi pieniądze? – czyli jak wyznaczyć granice oszczędzania i zarabiania
Już tam byłem…
Znasz to uczucie, gdy chcesz sobie kupić coś takiego upatrzonego, np. konkretny model auta albo konkretny model telefonu i masz wrażenie, że to poprawi jakość Twojego życia? Przed zakupem niemalże czujesz, że nie ma innej opcji. Skręca Cię, gdy widzisz inne osoby, które już korzystają z tego telefonu albo jeżdżą tym konkretnym autem. Przebierasz nogami. Czasami wydaje Ci się, że wejście do grupy posiadaczy tego konkretnego modelu uczyni Cię w jakiś sposób lepszym od tych, którzy go nie mają. Albo chociażby szczęśliwszym.
Cel osiągnięty i co się dzieje? Nic się nie zmienia. Po prostu masz nowy model telefonu. Za rok znowu będziesz chciał nowszego, bo firma XYZ pokaże fajniejszy model i wmówi, że stary jest passe.
To się dzieje na okrągło. Niektórzy idioci (tak – nie waham się użyć tego słowa) zaciągają kredyty konsumpcyjne tylko po to, by spełniać swoje zachcianki. “Głupi byłem” – mówią dopiero w momencie otrzeźwienia, gdy próbują wyjść z długów. Słyszałem już setki takich historii. Przez ostatnie pół roku – od czasu premiery kursu “Pokonaj swoje długi” – znacznie więcej niż bym chciał. Refleksja przychodzi często zbyt późno.
I to jest prawdziwa tragedia, do której prowadzi nadmierny konsumpcjonizm. Co więcej – stajesz się wtedy wyrzutkiem. Kimś, kto wypada z obiegu. Ale czy przez to stajesz się gorszym człowiekiem?
Powiem Ci jedno: to co masz nie określa Cię jako człowieka. Nigdy nie określało. To po cholerę za tym gonić? W imię czego?
Naprawdę możesz kupić wszystko. Tylko po co?
Piszecie często o tym, że trudno zapanować nad emocjami i zachciankami. Że oszczędzanie jest trudne. Że nie ma z czego. Że kasy za mało. Setki wymówek i uzasadnień, a i tak znajdujecie pieniądze na coś, na co się nakręciliście.
Mam jeden prosty sposób na walkę z konsumpcjonistą w mojej głowie: mówię sobie “Przecież każdy może to kupić”. Sam przed sobą obalam w ten sposób zewnętrzną i moją wewnętrzną argumentację o tym, że coś uczyni mnie wyjątkowym. Przecież każdy może to mieć! Nawet baran będący kompletnym finansowym “golasem”, który weźmie kredyt i da się złoić bankowi. Masa osób właśnie tak robi. To ma mnie czynić wyjątkowym?
Jeśli taka refleksja nie pomoże, to dopiero wtedy przechodzę do racjonalnego pytania “Po co Ci to?”. Proste i zmusza ono do prawdziwego poznania moich motywów zakupu konkretnej rzeczy. Skonfrontowania tej decyzji z moimi dalekosiężnymi planami. Przybliża mnie to czy oddala od wcześniejszej emerytury? Pomaga czy przeszkadza w zapewnieniu bezpieczeństwa finansowego mojej rodzinie? Wspiera to co naprawdę dla mnie ważne, czy może jest kłodą, którą sam sobie rzucam pod nogi?
Co uczyni Cię wyjątkowym?
Tesla Model X bardzo mi się podoba. Pewnie jak zobaczę kogoś w tym samochodzie, to będę wodził za nim wzrokiem z zazdrością. Ale to auto – pomimo wysokiej ceny – może mieć każdy. Owszem – raty kredytowe bądź leasingowe będą wysokie, ale w zasadzie jeszcze dzisiaj mógłbym zamówić Teslę.
Im więcej mam oszczędności, tym więcej mam też możliwości. I tym bardziej widzę, jak niewielką wartość mają tańsze i droższe przedmioty – szczególnie w zestawieniu z moimi dużymi planami. Każdy może mieć te rzeczy. Ja też. Skoro mogę je mieć teraz, to będę mógł je kupić w dowolnym momencie, gdy naprawdę przyjdzie mi na to ochota. Gdy sobie to uświadamiam, to od razu mniej ich pragnę. Mogę je mieć, ale nie muszę.
Powiem Ci, czego nie może mieć każdy i co naprawdę czyni nas wyjątkowymi: WOLNOŚĆ. Wolność od jakichkolwiek sznurków, za które pociąga ktoś inny niż Ty:
- Wolność od przywiązania do przeróżnych gadżetów.
- Wolność od przejmowania się opinią innych o Tobie.
- Wolność od długów i brak jakichkolwiek zobowiązań.
- Wolność od jakichkolwiek szkodliwych nałogów.
- Wolność polegająca na tym, że pracujesz tak jak chcesz – nawet bez zapłaty.
- Wolność od obowiązku wykonywania jakikolwiek pracy.
- Wolność do robienia tego na co tylko masz ochotę.
Brzmi banalnie? No to cwaniaku osiągnij to.
Jeszcze mi do tego trochę brakuje, ale każdego dnia jestem coraz bliżej. Mam swoje duże cele. Codziennie działam na wszystkich frontach, aby zmaksymalizować efekt: zarabiam, mądrze ograniczam koszty (oszczędzanie to tylko jeden ze sposobów), inwestuję. Nie skupiam się na jednym obszarze.
Do tego robię swoje. Nie przejmuję się opinią innych o mnie samym, bo w żaden sposób nie zmienia ona mojego życia (bez względu na to, jak bardzo inni chcieliby żeby tak było). Pomimo, że kocham gadżety, to znajduję coraz mniej powodów, by je posiadać.
Zobacz także: Porady jak oszczędzać pieniądze
Bez pracy nie ma kołaczy
Z oszczędzaniem to nie jest tak, że pstrykniesz palcami i już będziesz mieć kasę. Wymaga wysiłku i wymaga bycia wyjątkowym na tle wszystkich, którzy twierdzą, że oszczędzanie nie ma sensu. Oczywiście, że ma! Ale z głową!
Na blogu pokazuję Wam różne aspekty finansów osobistych. Setki, jeśli nie tysiące sposobów na to, by mieć więcej w portfelu. Nie mówię Ci jak masz żyć. Nie twierdzę też, że wszystko co tu piszę będzie przydatne dla każdego. Sam musisz to przeanalizować, przefiltrować i zdecydować, co chcesz zastosować w swoim życiu i co z tego może dać najlepsze rezultaty konkretnie w Twojej sytuacji. Nie wyręczę Cię!
Pamiętaj jednak, że czym innym jest strategia a czym innym taktyka, czyli konkretne sposoby działania. O tym piszę szczegółowo w mojej książce “Finansowy ninja”. Najpierw warto opracować generalną strategię, stopniowo nauczyć się narzędzi, zaplanować konkretne działania taktyczne i dopiero przystąpić do ich realizacji. Konkretne sposoby oszczędzania to taktyka. Jeśli nie mamy większego obrazu całości swoich finansów osobistych, to bez sensu jest deliberowanie nad ich sensownością bądź jej brakiem. Taka dyskusja jest wyrwana z kontekstu. A kontekst jest zawsze bardzo ważny.
Dla jednych oszczędzanie będzie upierdliwą koniecznością, dla innych wypracowanym nawykiem, a jeszcze inni w ogóle nie będą musieli oszczędzać, jeśli potrafią produkować nieograniczoną ilość pieniędzy. Zawsze zasadność konkretnych działań trzeba analizować przez pryzmat danej osoby.
Oszczędzanie nie ma sensu? No to handluj z tym…
Na koniec dowód, że to o czym tu piszę, to nie mrzonki.
Dzisiaj rano wstawiłem szampana do lodówki. Lubię dobre szampany i od czasu do czasu wydaję na nie świadomie pieniądze. Tę konkretną butelkę przywiozłem z wakacji z Francji. Zresztą nie jedną. W Polsce dokładnie ten sam trunek jest ok. 50% droższy.
Szampan chłodzi się nie bez powodu. W październiku 3 lata temu wzięliśmy duży kredyt hipoteczny w euro. To dzięki niemu mogłem rzucić pracę na etacie i zająć się wyłącznie rozwijaniem bloga. Dzięki Wam, Partnerom oraz pracy po wiele godzin dziennie, jestem w stanie zarabiać na blogu więcej, niż kiedykolwiek na etacie.
Efekt? W poniedziałek odwiedziliśmy oddział Raiffeisen Banku i złożyliśmy dyspozycję całkowitej spłaty kredytu hipotecznego. Po stronie naszych zobowiązań widnieje to:
PUSTO! Jesteśmy jako rodzina wolni od długów i teraz pracuję wyłącznie na naszą przyszłość, a nie odsetki dla banków. I’m debt free! Jest za co wznieść kieliszek z szampanem. 🙂
Wszystko to możliwe było dzięki zdrowemu podejściu do finansów, życiu poniżej naszych możliwości finansowych (i to bez nadmiernego zaciskania pasa – co zobaczy każdy zaglądający w moje raporty finansowe), oszczędzaniu i zwiększaniu zarobków.
I przy tej okazji życzę Wam wszystkim żebyście także doświadczyli tej radości i poczucia wolności, które daje uwalnianie się od kolejnych sznurków.
Jeśli podobał się Wam ten wpis, to nie zatrzymujcie go dla siebie. 🙂 Udostępnijcie proszę dalej.
Dobrej reszty dnia!
Sprawdź również: Czym jest wolność finansowa?
{ 283 komentarzy… przeczytaj komentarze albo dodaj nowy komentarz }
Gratuluję Michał!
Najlepszy wpis na tym blogu ever!
Szampan jest tu obowiązkiem – mam nadzieję, że będzie smakował wybornie :).
Świetny wpis, bo jest emocjonalny i osobisty. Tak trzymaj! Mniej wyrachowanych i przemyślanych wpisów, a więcej takich właśnie emocji! Blog to emocje!
A ja dziękuję Tobie Robert za ten komentarz. Chyba sam muszę zastosować Twoją radę u siebie. Michał – gratuluję spłaty kredytu, nic tylko pomarzyć… zacząć działać! 🙂
Gratulacje,
szampan obowiązkowy, podnieść sobie nastrój po wysiłku spłaty kredytu. Proszę kontynuować i w miarę wolnego czasu odwiedzić Mediolan, oprowadzę profesjonalnie, z humorem i tanio!
Nie za dużo na siebie ostatnio bierzesz Michał?
Po tym tekście mam wrażenie, że już trochę masz dość głupoty ludzi i trochę balansujesz na granicy silnej pewności siebie/agresji ( po tym tekście odniosłem takie wrażenie).
Po za tym serdeczne gratulacje i nie oglądaj się za siebie 🙂
Hej Kamil,
Zazwyczaj na siebie za dużo biorę. 🙂 I tak jest dobrze. 🙂
Co do tekstu: uznałem, że nie zaszkodzi pewne sprawy postawić jasno od czasu do czasu z mocnym subiektywnym zabarwieniem. To taka moja forma uczczenia Światowego Dnia Oszczędzania.
Dzięki wielkie i pozdrawiam serdecznie
Nadzieja w tym że ludzie czasem mądrzeją 🙂
Jeśli miła pani w reklamie twierdzi, iż 2 + 2 = 10 to jakim słowem można określić osobę, która na podstawie takiej właśnie reklamy bezwarunkowo przyznaje, że 2 + 2 = 10 ??? Rozumiem, że można zrobić coś głupiego ale gdzie jest granica?
Wlasnie tej „agresji/pewnosci siebie” mi brakowalo na tym blogu!
P. S. Wg mnie to też idioci, konkretnie i na temat 🙂
Pozdrawiam Michał!
Michał, bardzo cenię Ciebie i Twój blog, i na podstawie „konsumpcji” Twojego bloga zbudowałam sobie obraz przyjaznego, pełnego szacunku do ludzi faceta. Przez to zazgrzytało, gdy nazwałeś ludzi z konkretnym problemem idiotami. Michał, czy przypadkiem ci „idioci” to nie grupa docelowa Twojego kursu o tym jak wyjść z długów? To m.in dzieki tym marnotrawnym „idotom” spłaciłeś kredyt. Z czego na tym pełnym epatii blogu wynika pierwszy raz taki stosunek do własnego Klienta? A może ten szampan tak podziałał…?
Panie Michale pozwolę sobie na małą polemikę. Propagowany przez Pana sposób na życie bycia oszczędnym stosuję od ponad dwudziestu lat czyli jak sądzę zanim Pan jeszcze wystartował w tzw. dorosłe życie. Nigdy nie miałem, kredytów, nie kupowałem na raty – nie byłem zakładnikiem instytucji finansowych . Od ponad 25 lat pracuję w korporacji i pomimo faktu zajmowania kierowniczego stanowiska żyłem i żyję oszczędnie. Czy jestem wolny ? Chyba Tak. Czy jestem szczęśliwy ? I tak i nie. Głównym motywem oszczędności było zapewnienie przyszłości dzieciom (dwóch synów) i zabezpieczenie spokojnej starości sobie i żonie. Niby wszystko OK – żona, rodzina, praca, dom, samochód, wakacje co rok – a jednak czegoś brak. Czasami mam wrażenie, że stałem się zakładnikiem owej oszczędności bo niby stać mnie na wiele ale utrwalona oszczędność nie pozwala mi na korzystanie z wolności jaką ona mi dała. Pytanie „mieć” czy „być” jest jak na miejscu dla tych wszystkich, którzy zachwyceni są Pańskim blogiem. Zaczyna się niby niewinnie od oszczędzania na mediach, jedzeniu. Oszczędzanie wydaje się być pod kontrolą ale tak naprawdę prowadzi do „destrukcji”. Coraz częściej zadaję sobie pytanie czy dzieci docenią moją pomoc i czy doczekam spokojnej emerytury (jeśli tak to jak długo)? Czyli pod wątpliwość stawiam dwa powody dla, których żyłem oszczędnie. Może przemodelować swój światopogląd i zacząć „normalnie” żyć , żyć dniem dzisiejszym i nie martwić się co będzie jutro (nie mam jeszcze 45 lat). Znam ludzi, którzy pomimo „zniewolenia” nie będąc oszczędnymi są chyba bardziej „wolni”.
Tak ku przestrodze wszystkich oszczędzających na podstawie swojego własnego doświadczenia.
dobry wpis, czasami trzeba zaszalec;-)
W 100% sie z Panem zgadzam. Nawet w oszczedzaniu mozna popasc w skapstwo i chciwosc, zarowno wobec siebie, jak i najblizszych. Dlatego w posiadaniu najwazniejszy jest balans, zachowanie umiaru w kazda strone. Jesli ktos ciezko pracuje, zarabia i to niech wynagradza siebie nie zapominajac o innych, ktorzy sie do tego sukcesu przyczynili. Bedac nadmiernie i lekkomyslnie chciwym czlowiek staje sie zakladnikiem posiadanych dobr. Jesli ktos zawsze marzyl o BMW M, Skodzie czy Fiacie niech zatem spelnia swoje marzenia. Posiadanie nie jest grzechem, wstydem ani zyciowym wiezieniem, ktore nam czesto wmawiano. Umiejestnosc cieszenia sie zarowno z wielkich i blachych rzeczy w zyciu oznacza sukces. Nie krzywdz innych, badz w zgodzie z natura, dbaj nade wszystko o swoje zdrowie, a osiagniesz wolnosc w zyciu.
Taka jest moja refleksja.
100/100 to nie szampan, to kaska płynąca tak podziałała
Wszystko fajnie ale nie piszesz tu Michale o jednym – o nieuchronnosci naszego końca. Doradzasz ludziom, żeby zaciskali pasa i oszczędzali ile się da. A co jeśli ktoś będzie odmawiał sobie przez wiele lat a potem ciężko zachoruje (oby nie) i zamiast cieszyć się pieniędzmi – odejdzie? Amerykanie mają inne podejście do życia i finansów – od młodości biorą pełno kredytów i kupują co chcą. Są młodzi i mogą się cieszyć życiem i tym co mają. Ty zaś proponujesz ciężką pracę do starości a potem cieszenie się pieniędzmi jak już się nie ma sił i zdrowia.
Hej Robert,
Bzdura – nie doradzam „zaciskania pasa i oszczędzania ile się da”. Wypaczasz sens tego, o czym piszę od lat. Podpowiadam za to, że warto zidentyfikować to co jest dla nas ważne i na to przeznaczać pieniądze, jednocześnie oszczędzając je w tych obszarach, które mają dla nas mniejsze znaczenie.
Idealizujesz podejście Amerykanów, a tymczasem jest ono źródłem problemów dla wielu z nich.
Pozdrawiam
Głaskaniem się nikogo niczego nie nauczy. Czasem trzeba ostrzej!
Michał dobry tekst. Gratulacje spłaty kredytu.
Gratulacje!
Ten wpis jest chyba najlepszą motywacją do zadbania o własne finanse 🙂
Ostatnio mam podobne przemyślenia. Oszczędzanie musi się wiązać z jakimś planem,a nie szukaniem tylko tego co najtańsze. A z biegiem czasu okazało się paradoksalnie, że gdy oszczędzam strategicznie,to wcale nie muszę oszczędzać. Osobiście mam wrażenie, że gdy zajęłam się finansami na poważnie – dzięki JOP, to myślę mniej o pieniądzach, a więcej o moim rozwoju i potrzebach niematerialnych. Pozdrawiam
Trafiasz Aniu w sedno. Jakoś tak się automagicznie dzieje, że gdy zaczynamy oszczędzać (czyli niby zaciskać pasa), to za chwilę starcza nam na wszystko i uwalniamy dodatkowe pokłady energii. Przekonujemy się, że nasze działania mają pozytywny skutek. A poczucie kontroli i płynące z niego poczucie własnej wartości, to coś co pozwala góry przenosić, zwiększać zarobki itp.
Pozdrawiam!
Gratulacje Michał,
tekst ostry- ale jak zwykle trafiający w sedno.
Genialny wpis! Aż czuje się taką energię bijącą z Twoich słów. Nie ma rzeczy niemożliwych i Twoja historia jest idealnym przykładem. Mam nadzieję przybić Ci piątkę przy okazji JOP live w styczniu a póki co szczere gratulacje i zdrówko!
Dziękuję i do zobaczenia Mateusz.
Dziękuję Ci za ten artykuł. Daje mi dodatkową energię dla utrzymania świeżo wprowadzonego w domu zarządzania budżetem (na Twoim arkuszu).
Gratuluję spłaty długów, wzięłam się za moje i mam nadzieję, że doczekam dnia wolności 🙂
Dlatego ja nie mówię, że jestem oszczędny. Ja po prostu, lubię mądrze nie wydawać pieniędzy.
Gratulacje na nowej drodze życia.
Ale teraz, nawet to jak byś bardzo chciał, to już nikt nie zatrudni Ciebie – do pracy nie przyjmuje się takich co nie maja kredytów i nie są na musiku ;).
Pozdrawiam
Maciej
Hej Maciej,
Dziękuję. Wiesz… kredyt zawsze można wziąć, jak będzie to do czegokolwiek potrzebne. 😉 Nie wiem czy zauważyłeś pewną prawidłowość, że banki najchętniej udzielają kredytów tym, którzy w zasadzie ich nie potrzebują.
Pozdrawiam
A od kiedy to w pracy wiedzą, jaki jest stan moich finansów? 🙂
Bardzo dobry wpis na Światowy Dzień Oszczędzania – mam nadzieję, że większość niedowiarków weźmie go głęboko do serca i… uwierzy, że się DA 🙂 Poza tym piękna sprawa z tym kredytem – gratulacje 🙂 Też mam takie ciche marzenie, że za 5 może 10 lat pozbędę się swojego zadłużenia. Co ciekawe, również zdecydowałem się na kredyt w euro – łudziłem się, że szybko wejdziemy do „strefy”, ale jak wiadomo życie pisze swój scenariusz. Pozdrawiam Jacek
Hej Jacek,
Ja miałem podobną motywację: sądziłem, że w okresie spłaty kredytu wejdziemy do strefy euro. Ale na szczęście udało się go spłacić wcześniej. 🙂
Pozdrawiam
Muszę przyznać, że taki mocny wpis napisany przez Ciebie, osobę, która raczej nigdy nie siliła się na kontrowersję, ma podwójną siłę rażenia. No i to zdecydowanie najlepszy manifest oszczędzanego stylu życia jaki czytałem 🙂 Jeśli kiedykolwiek zabraknie mi motywacji na pewno będę do niego wracał.
Dzięki!
Dla mnie twój blog i to co piszesz jest po prostu najlepsze na świecie. Zmuszasz do myślenia i za sam ten fakt powinni Ci pomnik wybudować!
Gratulacje Panie Michale. Mądre słowa w tym niemądrym czasie konsupcjonizmu.
Brawo Michał, po takie teksty tutaj przychodzę, świetny tekst. Niesłychanie motywujesz i robisz wspaniałą robotę, do zobaczenia w Katowicach 🙂
Michale, gratuluję uwolnienia się od długów! Sam do tego dążę i mam nadzieję zrealizować swój plan w ciągu 5 lat, także dzięki wpisom na Twoim blogu.
Swoją drogą – wpis ten jest mi podwójnie bliski, bo zilustrowałeś go zdjęciem mojej narzeczonej 😉
Ostro i dosadnie. I wlasnie tak czasami trzeba!
Najlepszy tekst w historii bloga.
Faktycznie. Znając naszą rzeczywistość za Debt Free warto wznieść toast. Gratulacje Michał 🙂
Szczególnie, że w Polsce większość ludzi jest zadłużona i ta tendencja ciągle się pogłębia 😉
Michał , ostatnio napisałam
Ci na Twitterze ze jesteś jednym z niewielu blogerów z klasa … Ale Ty masz więcej niż klasę . Jestes niesamiwicie mądrym facetem i chylę głowę i dziękuje ze dzielisz sie twoja wiedzą i doświadczeniami tutaj na blogu . Nie ma i nie bylo tytaj nigdy ani kszty show off’u . Wyrażasz wszystko to co siedzi w mojej głowie i dlatego zawsze , od pierwszego artykułu tutaj przeczytanego zawsze identyfikowałam sie z tobą .
Jestes mocny … Trzymaj tak dalej .
Ps. Ja należę do tych co maja stara komórkę z przed 3 lat i jakos im sie wcale nie spieszy do zakupu nowej ..bo to nie identyfikuje mnie wogole .
Mam nadzieje ze za kilka lat tez bede otwierać szampana z tego samego powodu co ty dzis …
Gorąco pozdrawiam
Monika
Hej Monika,
Dziękuję za ciepłe słowa i życzę żebyś rzeczywiście sprawnie do tego szampana doprowadziła.
Pozdrawiam ciepło
Mam wrażenie, że ciut za bardzo się rozpędziłeś w tym tekście. Dobrze wiem o co Ci w nim chodzi, że branie bezsensownych kredytów konsumpcyjnych jest złe. Ale z tekstu bije dodatkowy przekaz, że samo kupowanie fajniejszych rzeczy jest złe. A nie do końca jest.
Nie widzę nic złego w tym, aby część owoców swojej ciężkiej pracy, przeznaczyć na nowy model telefonu (który naprawdę robi lepsze zdjęcia i działa płynniej) czy wygodniejszy samochód. Póki nie odbije się to negatywnie na naszym stanie portfela – to dlaczego nie.
Wybacz bezpośredniość, ale znamy się, więc myślę, że mogę to napisać. Sam masz monitor Apple za 5k, laptopa Macbook Pro (też za ładnych parę tysięcy), do tego sprzęt do nagrywania (nie chcę liczyć, ale kilka tysięcy na pewno się tam schowało). Spokojnie mógłbyś zamienić te wszystkie akcesoria na inne, tańsze, które kosztowałyby ułamek tej ceny. I pewnie sam przed sobą racjonalizowałeś wydanie pieniędzy na te gadżety.
Doskonale wiem, jaka myśl przyświecała Ci w tym tekście. Sam napisałeś, że kochasz gadżety. Ale brakło mi doprecyzowania, kto robi źle, kupując nowe rzeczy.
Hej Łukasz,
Dzięki wielkie za komentarz. Nie mam czego wybaczać. 🙂 Masz oczywiście rację. Ja już po prostu wielokrotnie pisałem czym się kierować. Tu jest esencja i w pewnym sensie również uzupełnienie wywiadu, który ukaże się jutro.
Poniekąd wspomniałem o tym, że to nie ilość wydanych pieniędzy decyduje o tym, czy jesteśmy oszczędni czy nie. Można wydawać furmanki pieniędzy i jednocześnie być oszczędnym – bo skoro to co wydajemy jest tylko ułamkiem tego co zarabiamy i mamy zdolność do odkładania pieniędzy, to nie ma nic złego w wydawaniu – o ile to jest tylko zbieżne z naszymi celami i nie jest wydawaniem bezrefleksyjnym.
Dziękuję za uzupełnienie. 🙂
Pozdrawiam
„Nie widzę nic złego w tym, aby część owoców swojej ciężkiej pracy, przeznaczyć na nowy model telefonu (który naprawdę robi lepsze zdjęcia i działa płynniej)”
Ja z perspektywy czasu widzę jednak, że to celowe działanie producentów powoduje, że jednak chcesz telefonu, który będzie działać szybciej, a ten który posiadasz jest celowo spowalniany w kolejnych aktualizacjach systemu lub samymi procesami uruchomionymi przez producenta w systemie. Kluczem jest dostrzec to, że większość rzeczy to tak naprawdę odgrzewane kotlety z drobnymi modyfikacjami, kto zacznie dostrzegać te rzeczy na pierwszy rzut oka, ten dwa razy zastanowi się, czy kupić najnowszy gadżet. Sam lubię gadżety i sporo interesuje się nimi technicznie, zarówno hobby, jak i zawodowo i to pozwala mi trzeźwiej spojrzeć jak działa konsumpcjonizm na ludzi, a z wiekiem patrzę na to wszystko inaczej. Stary nie jestem bo mam 35 lat, jednak spojrzenie na różne sprawy 5 lat temu miałem zupełnie inne niż teraz.
Michał OGROMNE gratulacje!
Trochę dziwna sprawa bo nigdy nie miałem i nie mam kredytu, więc nie bardzo wiem jak to jest. Ok, raz wziąłem laptopa na raty, ale zabierałem go do innej pracy i dzięki temu robiłem „pracę w pracy”. Tylko, że tak mnie to cholerstwo męczyło, że spłaciłem znacznie szybciej i jak tylko były nadwyżki, to opłacałem kilka raz na raz. Nie wiem, no po prostu męczyło mnie to psychicznie, a to była kwota ok. 3000 zł.
Przecież gdybym miał kredyt powyżej 100000 zł na 20 lat, to chyba bym zwariował, bo to jest tak nieprzewidywalny okres, że głowa mała 😀 Może się wydarzyć milion rzeczy. Może to trochę sceptyczne spojrzenie, ale znam kilka osób które po kilku latach spłacania mieszkania mówią, że to była najgorsza decyzja ever. Ani pracy tak łatwo nie zmienisz, budżet nadszarpnięty, weekend w Wiśle to wakacje, ciężej się przenieść do innego miasta, mimo lepszych perspektyw zawodowych itd.
Najgorsze jest to, że to nie są ludzie, którzy pracują w korporacjach, gdzie są różne możliwości awansu. Większość już powoli dotyka sufitu. Jest duże prawdopodobieństwo, że spłacą kredyty mając 60 lat, ale jak przejdą na emeryturę, to okaże się, że trochę mało na przeżycie będzie i mieszkanie wróci do banku na zasadach odwróconej hipoteki. Więc tak oficjalnie, to na swoim będą jakość 5-7 lat 🙁 Smutny scenariusz, ale takie są realia.
Pozdrawiam serdecznie!
Bartek i właśnie z powodów, które wymieniasz nie zamierzam nigdy kupować mieszkania ani tym bardziej brać kredytu lub czegokolwiek na raty. Wolność wyboru tego, gdzie w danym momencie jestem i co robię jest tego warta.
Z perspektywy osoby z kredytem na 30 lat powiem – bzdura. To problem natury psychologicznej, a nie kredytowej. Wzięłam kredyt na mieszkanie i to była dobra decyzja. Zresztą wyprowadziłam się z tego mieszkania niespełna rok po zakupie. Mieszkanie wynajęłam, kasa z wynajmu starcza na ratę kredytu + czynsz i jeszcze zostaje nadwyżka. Jak będę chciała zmienić pracę, to kredyt nie ma na to żadnego wpływu. a wakacje to spędzam akurat tanio, bo w moim ukochanym kraju waluta padła 😉 ale za to długo. Kredyt mi zwyczajów wakacyjnych nie zmienił.
Amen. 😉
oj tam oj tam, właśnie splaciłam kredyt na dom, lat 60 i super, mieszkam w nim ,mam ogród,nie ma jednej reguły ,drodzy młodzi ludzie, dla niektórych kolor kuchni jest ważny;-))))))
czołem Michale,
nie wiem ilu osobom z długami poleciłem twój kurs i samego twego bloga – nie zliczę / jednak piszę do Ciebie w innej sprawie. Potrzebuję Twojej małej pomocy w kwestii bloga. Nie potrafię dobrać czcionki, aby polskie litery nie były w żaden sposób odznaczone, czy to w formie pogrubienia, czy też kursywy.
czy możesz zdradzić jakiej Ty czcionki używasz u siebie? Bo jest piękna 🙂 hihi
Bloga gratuluję, podcastu także, o kursie nie wspominam – rób swoje – pomagaj innym, bo kto jak nie Ty (my) ?
Pozdrowienia serdeczne
Maciek / Pan Jagoda
PanJagoda.pl
Hej Maciej,
Czcionka to Open Sans. Darmowa od Google – https://www.google.com/fonts/specimen/Open+Sans
Pozdrawiam
Michał jesteś Bogiem 🙂
dziękuję – szukałem odpowiedzi, testowałem i próbowałem… a tu 5 minut i mam gotową odpowiedź 🙂
Dziękuję! Jesteś dobrem narodowym 🙂
Zastanawiam się, jak duży musiał być ten kredyt, skoro dopiero teraz, taki PRO (bez sarkazmu!) jak Ty mógł go spłacić?
Hej Krystian,
Nie opłacało mi się go spłacać wcześniej – dopiero po upływie 3-ech lat mogłem go spłacić bez prowizji. Poza tym dopiero w tym roku kurs euro był na tyle niski, że mogłem kupić walutę w cenie, którą uznałem za bardzo atrakcyjną – sporą część kwoty do spłaty kupiłem poniżej 4 zł / EUR. Kwota kredytu w EUR była 6-cyfrowa.
Poza tym nie sztuką jest spłacić cały kredyt i zostać bez pieniędzy. Spłaciłem dopiero wtedy, gdy byłem pewien, że nie zakłóci to mojej płynności finansowej, np. na kolejne chudsze dwa lata.
Z ekonomicznego punktu widzenia – operacja nie miała większego sensu. Dopóki stopy procentowe w strefie euro są niskie, to relatywnie łatwo było zarobić na odsetki. Niemniej jednak aspekt emocjonalny miał tu spore znaczenie. Nie lubię być zadłużony i do 2012 roku nie miałem długów w żadnych instytucjach finansowych.
Pozdrawiam
Podejrzewam, ze Michal moglby splacic kredyt juz dawno, tyle ze wcale nie chcial. Inwestowanie pieniedzy zamiast szybszej splaty kredytu hipotecznego i wykorzystanie roznicy w oprocentowaniu (o ile mamy dobre warunki w obu przypadkach) to kolejny poziom zaawansowania w dbaniu o finanse.
W pewnym momencie Michal stwierdzil, ze ten kredyt – minus gdzies w bilansach go jakos tak uwiera, splacil i juz.
Ciekawe czy tak bylo 🙂
Hej Marcin,
Dobrze interpretujesz. Dodam do tego, że gdybym tego kredytu teraz nie spłacił w dużej mierze, to musiałbym z końcem tego roku zapłacić podatek z tytułu sprzedaży innego mieszkania (opisywałem Wam tę historię na blogu na przełomie 2012 i 2013 roku). A to bardzo konkretna oszczędność w kieszeni. 🙂
W powiązaniu z dosyć okazyjnym zakupem EUR, był to całkiem dobry ruch – chociaż ucinający możliwość obrotu sporą kwotą. Nazwijmy to ceną świętego spokoju… albo wolności. 🙂
Generalnie zalecam wielowymiarowe analizowanie Waszych finansów.
Pozdrawiam
Michał, mega! Najlepszy wpis u Ciebie jaki czytałam. Bardzo Ci dziękuję. Odnalazłam w nim siebie. Fatalne uczucie się budzi w człowieku, kiedy nagle dociera do niego, że kupiona rzecz wcale nie jest tego warta. Miała polepszyć humor, ale to działa tylko na chwilę, a potem już Cię to nie cieszy, tylko pojawia się poczucie, że chcesz znów coś nowego, fajnego. Szukasz argumentów na to, że jest Ci to potrzebne. Napisałbyś coś więcej na ten temat. Ściskam!
Hej Marta,
Dziękuję za propozycję tematów. Ciekawe i wciągam na listę. 🙂
Pozdrawiam
Gratulacje! Być może nie każdy jest w stanie osiągnąć to co Ty, w takim tempie, ale mimo wszystko Twoja historia napawa optymizmem.
Odkąd zaczęłam się wczytywać w Twój blog, otwierają mi się oczy na wiele rzeczy, które niby wiedziałam, ale…
Dobra robota:)
Pierwszy raz komentuję Twój wpis bo muszę !
GRATULUJĘ !! I bardzo Cię proszę, wydaj w końcu tą książkę!
Pozdrawiam Serdecznie,
Kornelia
Hej Kornelia,
Witam serdecznie w gronie komentujących. 🙂 Co do książki – taki jest plan.
Pozdrawiam
Po co te wszystkie rzeczy?
Przekornie powiem, że dla przyjemności jakie sprawia korzystanie z tych gadżetów.
Oczywiście patologią jest konsumowanie na kredyt, ale jeżeli kogoś na coś stać to dlaczego nie.
Oszczędność nigdy nie zrobiła z nikogo bogacza (co najmniej 1 000 000 $ płynnych aktywów).
Owszem – mądre gospodarowanie jest niezbędne, ale nadmierne skupianie się na oszczędności nikogo do dużych pieniędzy nie doprowadzi.
Trzeba skupić się na ZARABIANIU!!!
Widzę już sporą dawkę komentarzy pochwalnych od ciułaczy skupionych na odkładaniu po 1 groszu, których nie stać na te symboiczne Iphony 6s.
Ludzie – zrozumcie!!!
Naprawdę są w Polsce ludzie zarabiający na te 2-3 Iphony 6S (3199 PLN) DZIENNIE.
Patologią jest, że biedota próbuje pokazać, że nie jest biedotą i buduje swój sztuczny wizerunek za pożyczone pieniądze.
Gdybym nawet zarabiała na 5 telefonów dziennie, to nie kupiłabym żadnego, bo go nie potrzebuję. Tak po prostu – kwestia identyfikowania własnych potrzeb. I bycie oszczędnym to nie jest bycie ciułaczem. To bycie człowiekiem świadomym własnych potrzeb, możliwości i celów.
Ale przecież nikt nikomu nie broni kupować nawet 5 najnowszych iphon-ów. Byle nie na kredyt i byle później nie jeść chleba z musztardą przez miesiąc i narzekać jak jest ciężko 🙂
ja już skupiłam się na oszczędzaniu przed istnieniem tego bloga … teraz muszę porozgląddać się za inwestowaniem, bo co mi z tych oszczędzonych kokosów jak leżą w banku i się marnują a ja boję się kupić chociażby 2 mieszkania na wynajem, bo tyle sobie przyoszczędziłam i to w ciągu 6 lat … sama nie wiem jak mi się to udało, bo wcześniej całą kasę przepuszczałam między palcami ale gadżetów nie kupowałam, bo wtedy komórki były cegłówkami a laptopy kosztowały tyle co 5 moich miesięcznych wypłat … teraz jest prościej, jeden miesiąc i mozna mieć dosłownie wszystko co dusza zapragnie … zauważyłam też, że po latach oszczędzania nastąpiło u mnie tzw. wypalenie się i brak dalszej motywacji do „ciułania”. w tym roku pobiłam wszelkie rekordy konsumpcyjnego szaleństwa: ciuchy, buty, torebki … czy jestem przez to mniej wartościowym człowiekiem? cóż, przeraża mnie trochę moje rozchulanie konsumpcyjne, ale z drugiej strony chyba było mi to potrzebne, żeby powoli wrócić do trybu oszczędzania, piszę powoli, bo rozbuchany konsumpcjonizm ciężko wyhamować …
Michał jest mistrz i tyle. Po prostu innych kuje i tyle. Świetny wpis przeczytałem na jednym wdechu. Cała filozofia mądrego życia zmieszczona na dwóch kartach A4. Jeszcze raz gratulacje uwolnienia się od kredytu. Inni wmawiają nam że mam kupować wszystko najlepiej na kredyt, abyśmy nie mieli lepiej niż oni. Samochody, domy i iphony, wszystko na kredyt.
Zgadzam się – filozofia – to dobrze powiedziane! Ja uważam, że Michał jest czołowym przedstawicielem polskiej filozofii finansowej. Ten wpis w dużej mierze odzwierciedla również moją postawę wobec finansów i polecam go komu mogę 😉
Kończę swój pierwszy miesiąc Planu Budżetu Domowego. Niezmiernie się cieszę, że trafiłem na te narzędzie, dużo mi mówi o moim życiu i wydumanych pragnieniach. Jeździ po stolicy tyle luksusowych aut. Zapominamy, że często to są auta bankrutów, firm które upadną i ludzi zasypiających z myślą ile to jeszcze lat będą spłacać te dobra. Pielęgnujmy wartości które są w nas. Dla mnie oszczędzanie to planowanie, daje mi spokój i wolność o której piszesz. Wiem na co mam i wydaję to z podwojoną przyjemnością. Będę większym szczęściarzem jak będę żyć świadomie, nie MIEĆ!
Pozdrawiam tych dla których rzeczy mają być użyteczne, a nie mają wyglądać 🙂
Arek
Doskonały artykuł! Właśnie tak, nie muszę mieć tych wszystkich rzeczy a największą satysfakcją nie jest kolejny gadżet tylko brak kredytu i rosnące oszczędności na przyszłość. Bardzo to chrześcijańskie w duchu. 🙂
pozdrawiam
„Jeśli coś nie jest zdecydowanym tak, to znaczy, że jest zdecydowanym nie”
Świetny tekst 😉
To właśnie zdanie jest tym, czym od pewnego czasu staram się kierować w życiu, bo moje dorosłe życie nauczyło mnie, że już tak po prostu mam – jeśli męczą mnie wątpliwości to i tak rzucę to czym się aktualnie zajmuję. I nie chodzi wcale o słomiany zapał, ale o to legendarne ‚to nie jest to’ 😉
Michał…
Genialne:),
Marzy mi się taki dzień jak Twój…
Jeden z najlepszych wpisów na blogu.
Gratuluję Ci Twojego sukcesu!
Gratulacje, Michał!!!! To musi być fantastyczne uczucie 😉 Macie z czego być dumni. Ja przyznaję się znajomym bez oporów, że oszczędzam. Dziwią się tylko, że mam z czego, bo sami zarabiają więcej i nie umieją zaoszczędzić ani złotówki. Nie planują, nie wiedzą na co im się rozchodzą pieniądze. A ja zarabiam tyle samo co rok temu, wciąż udaje mi się wydać pieniądze na drobne przyjemności, na które naprawdę mam ochotę, ale pierwszy przelew z mojego konta idzie na drugie konto – oszczędnościowe. Szukam okazji, chwytam fajne promocje bankowe – mój narzeczony śmiał się ze mnie, że szkoda zachodu, a pewnie i tak tych premii nie wypłacą… Już się nie śmieje. Dzięki Tobie poznałam program Microsoft Money i nauczyłam się mnóstwo 😉 Kiedyś każdą premię i dodatkowe dochody /oprócz pracy na etacie łapie się różnych zleceń/ wydałabym na co, teraz odkładam wszystko co mi wpadnie ekstra plus stałą kwotę miesięcznie. Może i moje oszczędności mogą się ludziom zarabiającym kilkanaście tysięcy miesięcznie wydawać śmieszne, ale ja przynajmniej je mam. A oni mają domy, drogie auta, karty kredytowe i żyją od wypłaty do wypłaty – czy to takie super? Naprawdę? Ja nigdy nie kupuję rzeczy, których naprawdę nie chcę mieć, zastanawiam się nad każdą złotówką i zawsze pytam siebie: „Naprawdę tego potrzebujesz? Jakie korzyści Ci to da?”. Nie będę szczęśliwa po kupieniu czegokolwiek, jeśli nie będę mieć uczucia, że warto było / i że nie przepłaciłam, a najlepiej jeśli jeszcze wytargowałam rabat/. Sorry, za taki długi post, jakoś ten Twój tekst (świetny!) poruszył coś we mnie ;).
A ja się z Tobą zgadam 🙂
Jedyny sens jaki upatruje w posiadaniu pieniędzy to właśnie wolność. W szczególności wolność od konieczności (niestety często taniego) sprzedawania swojego bezcennego czasu, który mija bezpowrotnie i – podobnie jak w przypadku śmierci – jego utrata jest nieodwracalna. Sam na swoim blogu pisałem o minimalizmie ostatnio. Nie widzę wielkiej cnoty w jakimś sztucznym ograniczaniu konsumpcji, bo to nas jeszcze automatycznie nie uszczęśliwi, ale spojrzeniu na swoje życie inaczej – poprzez odrzucenie tych wszystkich wyimaginowanych potrzeb i tego bezmyślnego pędu do mimetycznej rywalizacji. Pozdrawiam serdecznie.
Rewelacyjny wpis. Popieram w 100%.
Wpis jest mocny i bardzo trafiony. Abstrachując od oszczędzania, coraz częściej czuję, że zakupy bardziej mnie przytłaczają niż sprawiają przyjemności. Kiedyś kupowałam to, co musiałam, teraz niekoniecznie. I im więcej mam ubrań, tym więcej muszę prać, rośnie mi góra butów do pastowania, powierzchni mieszkalnej do sprzątania, jednym słowem rzeczy coraz częściej zabierają mi wolny czas. Dlatego tak niezwykle ważne jest, aby nie ulegać zachciankom i umieć się ograniczyć, absolutnie zgadzam się, że właśnie takie postępowanie jest drogą do wolności.
Każdy z nas powinien spróbować żyć poniżej swoich możliwości finansowych, moja rodzina tak robi i to daje nam bezpieczeństwo. Z przerażeniem oglądam swoich znajomych, którzy potrafią przez pół życia spłacać kredyt na 200-metrowy dom, tylko po to, aby mieszkać tam np. w dwie osoby. Jak utrzymają go na emeryturze jest dla mnie zagadką.
bardzo lubię swój dom,mieszkam w nim w dwie osoby, i mam kredyt,rata-600zł,
nie przesadzajmy,
a na emeryturze ? mogę go sprzedać i kupić małe mieszkanko,
ale co „se” pomieszkam w nim 20 lat to moje i tyle;-),
Ostro.
Myślę, że kurs „Pokonaj swoje długi” bardzo dobitnie pokazał Ci z jakimi problemami spotykają się Polacy. Na swoje życzenie, z głupoty, a czasem z koszmarnego zbiegu wydarzeń.
Gratuluję finansowej wolności 🙂
Hej Haniu,
Dzięki. Do „finansowej wolności” jeszcze długa droga. No ale w swoim tempie tam idę.
Pozdrawiam
Wszystko jest na dobrej drodze 🙂
Michał piszesz, że droga do finansowej wolności jeszcze daleka, chociaż w 3 lata udało Ci się spłacić 6 cyfrowy kredyt. Dla mnie czar prysł. To jest wolność? Wolność oznacza niskie koszty własne. Tobie zawsze będzie za mało.
Podejrzewam, że wiele osób w Afryce, które nic nie ma jest od Ciebie szczęśliwsza:-( Za bardzo ostatnio skupiasz się na sobie. To jasno pokazuje, że ani nie jesteś wolny ani nie osiągnąłeś sukcesu.
Polecam Ci wolność od egoizmu (i egocentryzmu) i materializmu.
Nie rozumiem tych porównań Afryki do Europy. Przecież to dwa światy. Inny ustrój polityczny, klimat, ekonomia, gospodarka, wzorce i normy społeczne, inna edukacja, religia oraz postęp, nawet zachowania i ubiór są inne. Dlaczego więc każdy tak bezrefleksyjnie używa porównań do życia w Afryce?
Świetny tekst!
Ciągle się uczę oszczędzania (a nie przychodzi mi to łatwo, urządzając mieszkanie), ale wierzę, że jestem na dobrej drodze.
Pozdrawiam.
Hehe, chyba Michał powinien przygotować kurs jak nie popłynąć po przeprowadzce do nowego mieszkania z całym urządzaniem i zakupem drobiazgów ;))
Michale,
Bardzo dobry wpis. Nie „fajny”, ale mądry. Dojrzały.
Czy „ostry”? Raczej prawdziwy.
Nareszcie nie ocieka lekką egzaltacją i hurraoptymizmem. 😉
Mnie się taka zmiana i ten wydźwięk podobają.
Lepiej trafia.
I we właściwy punkt.
Pozdrawiam,
RaV.
Cześć Michale!
Ja jestem zachwycona tym tonem w stylu ” weźcie się w końcu ludzie za siebie, bo już mam dość tego biadolenia”. Uważam, że należy być odważnym w wyrażaniu swojego zdania, potrzasajac z całą mocą ludźmi, którzy zamiast robić wszystko co się da, aby rozwiązać swoje problemy finansowe biadola, marudzą, płaczą, jak im jest źle. Nie dziwię się, że napisałeś Michale kolejny artykuł w takim tonie. Ciężko pracujesz, aby ludziom pomóc, bronisz idei oszczędzania, nie tylko dla dobra swojego, ale i innych i bierzesz za to odpowiedzialność. Nie należy bać się czasami wkurzuc kiedy chodzi o tak ważna sferę naszego życia jak finanse.
Nie mogę doczekać się książki!!
Pozdrawiam,
Karolina
Michał,
Tak trzymaj i nie poddawaj się, bo nie będę miał kogo naśladować
Ja słyszę dokładnie te same argumenty codziennie. Jak urodziło mi się drugie dziecko to przez pierwszy miesiąc musiałem odpierać argumenty w stylu:
„To co teraz kupicie większe mieszkanie albo dom”
„No to kiedy większy samochód”
„jak wy się pomieścicie w czwórkę w waszej małej Toyocie”
Jak byłem dzieckiem to nasza 4-osobowa rodzina zajmowała mieszkanie o wielkości 50 m2. Dzisiaj słyszę, że przy takiej rodzinie to min. 100 m2 albo dom. Wszystko fajnie, ale kupno takiego mieszkania/domu oznacza potężny kredyt. Do tego samochód? I co potem….kredyt na 30-40 lat.
Jasne przecież możesz wozić rodzinę we Fiacie Cinquecento i zapewniam, że jak będziesz musiał to też dasz radę.
Tylko po co?
Wygodniej jest w wielkim SUV-ie i dopóki tego nie spróbujesz to nie będziesz wiedział.
Tylko do tego to trzeba DOBRZE zarabiać… O i to jest cały problem.
@Dominik – Może innym byłyby potrzebne większe samochody czy domy. Jeśli natomiast Ty czujesz się dobrze z tym co masz, po co coś zmieniać? 🙂
Ja się przy jednym dziecku nasłuchałam… 🙂 znajomi żartem zapodali, że do opieki społecznej trzeba nas zgłosi,ć bo Junior ma tak mało zabawek… (dodam, że J ma teraz 8 miesięcy i według mnie zabawek mu nie brakuje).
Ale tak chyba wygląda świat, gdzie wkłada się ludziom do głowy, że „być to mieć”
@ Loża Karpacka
nie wystarczy DOBRZE zarabiać. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jeśli ktoś ma niefrasobliwe podejście do pieniądza to zarabiając więcej, będzie wydawać więcej… i nawet zarabiając kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie może być biedny. Jeśli nie ma żadnych oszczędności, to od katastrofy finansowej dzieli go miesiąc w przypadku gdy straci pracę…
Także owszem, trzeba dobrze zarabiać, ale też mieć odpowiednie podejście do pieniądza 🙂
Lubię prychnąć pod nosem z takich klaunów w „wielkim SUV-ie”. Jeśli to jest Twoja wizja bogactwa, to obawiam się że nie należysz do „DOBRZE zarabiających”. Takimi atrapami samochodów jeżdżą w stanach ludzie otrzymujący pomoc socjalną 😉
Cinquecento to raczej skrajny przykład (jedna wielka strefa zgniotu) ale Renault Megane jest równie bezpieczne jak Escalade, a łatwiej to zaparkować gdziekolwiek, utrzymać i zatankować. I nie wyglądać jak bezguście 😉
Z tym Escalade to akurat bzdura, praw fizyki nie oszukasz. Mówię o życiu a nie durnych testach…
Michał, po pierwsze gratuluje spłaty kredytu.
Po drugie, cieszę się, że pomagasz ( POMAGASZ!) ludziom.
i pamiętajcie – spełniajcie swoje marzenia, jedno po drugim, stopniowo there are things you cannot buy! remember!
Rafał
p.s.
witaj w klubie – bez kredytu, bez stresu finansowego, z kasą na koncie :), szczęśliwych ludzi żyjących swoim własnym życiem, wyzwolonych od materializmu i nieistotnych głupot, cieszących się pięknym słońcem od 5 dni.
Michał bardzo dziękuję Ci za ten wpis!
Po jednej z rozmów z kolegami z pracy, w której zarzucili mi, że to głupie myśleć o pracy w innym charakterze niż jako środka do zdobycia pieniędzy potrzebnych na wiele wydatków i stwierdzili, że przecież naturalną koleją rzeczy jest kredyt mieszkaniowy na X lat, byłam przybita. Czułam się jak dziwak. Długo potem pracowałam nad tym, żeby móc darzyć szacunkiem ludzi którym pieniądz robi wodę z mózgu i którzy nie potrafią opanować chęci posiadania. Ludzi, którzy zarabiając więcej ode mnie narzekają na brak gotówki przed 30.
Dziękuję Ci za przywrócenie mi do końca wiary, że takie myślenie ma sens. Cieszę się, że nie tylko ja jestem tak wyjątkowa i potrafię odmówić sobie tych wszystkich niezbędnych do dobrego samopoczucia wydatków 🙂
Michale, gratuluję świetnego, poruszającego artykułu – czytałem z zapartym tchem. Nie pamiętam drugiego tak emocjonalnego wpisu w Twoim wykonaniu – chociaż mogłem coś przeoczyć.
No i oczywiście gratuluję uwolnienia się od kredytu hipotecznego!
Ja jeszcze kilka dni w pracy na etacie. Od 1 grudnia pierwszy etap będzie za mną. Kolejny etap, to dać radę zarobić bez etatu.
Gdy się tak wgłębię w siebie, to fajnie to wszystko wygląda od mentalnej strony. Trwa ciągła walka pomiędzy marzeniami, strachem, wpojonymi zachowaniami, presją z zewnątrz i jeszcze wieloma innymi uczuciami. Ale dzięki temu czuję, że żyję.
Michał, twój dzisiejszy tekst jest bardzo fajny. Ja osobiście widzę bezsens konsumpcjonizmu, ale jak to człowiek czasami mu ulegnę.
Czytam Cię już dwa lata i dzięki Tobie zmieniłam podejście do finansów. Mam nadzieję, że kiedyś też dojdę do takiej wolności. Serdecznie gratuluję i życzę dalszych sukcesów:)
Hey Michał, zadzwonisz do Dave’a?
Gratulacje! Jest co świętować 🙂
Dzisiaj słuchałam twojego podcastu o radach dla 20latków i chciałam przypomnieć, że obiecałeś podcast w podobnej formule dla 30-latków. Bardzo by się przydał, myślę że nie tylko mi 🙂 Możemy na niego liczyć w najbizszej przyszłości?
Lubię to 🙂
Jesteś świetny, po prostu: tak trzymaj!
O kurczę, to chyba pierwszy artykuł który przeczytałem z zapartym tchem od początku aż do końca. Jak czytałem tą listę w której wspominasz od czego możemy być wolni to to w kilku miejscach przytakiwałem że od tego już jestem wolny ale chyba najciężej być wolnym właśnie od tego nie przejmowania się tym co mówią inni, co oni mają a czego ja nie mam. Często mam tak że widzę znajome mi osoby które nagle wyskakują gdzieś z zakrętu jakimś fajnym, nowym autkiem i zawsze wtedy dostaję myśl – dlaczego ja jeszcze nie wziąłem nic w leasing bo przecież mógłbym. Ale potem przypomina mi się to o czym właśnie wspominasz – ta wolność finansowa od zobowiązań wobec banku co miesiąc
A propo nie planowałeś napisać jakiegoś artykułu który byłbym poświęcony leasingowi?
Sorry Adam ale nie mogę się powstrzymać. Wskoczyłem na twoją stronkę a tam reklama chwilówki 🙂 na tym blogu raczej klientów nie znajdziesz. Tu raczej większość ludzi walczy z kredytami i chwilówkami.
Hej Michale, świetny wpis i jakże prawdziwy. W dzisiejszych czasach jesteśmy w pętli konsumpcjonizmu i to nas wplata w ogromne długi. Akurat z żona jesteśmy młodym małżeństwem i co mnie przeraża razem zarabiamy ponad 4 tys. zł miesięcznie, ale nie umiemy dotrwać od 10 do 10 i do tego zawsze ta głupia karta kredytowa na którą zawsze tracimy kilka dobrych stówek, że tak to ujmę. Zacząłem twój bezpłatny kurs i mam nadzieje, że zmieni mnie to i jakoś te 4 tys. ponad będziemy mogli sobie spokojnie żyć i do tego oszczędzać. Pozdrawiam !
Sebastian,
zapraszam do mnie (na comiesięczne podsumowanie wydatków) po inspirację 🙂
My (mąż+synek+ja) wydajemy ok 3 tysięcy miesięcznie i wcale nie „biedujemy”.
Po prostu warto odpowiedzieć sobie na pytanie, co naprawdę jest dla nas ważne, a co tylko sztucznie wykreowaną zachcianką 🙂
Powiem Ci kolego że się da w 4 osoby żyć normalnie za 4 tyś (we wrześniu się nie dało ale były zapasy 🙂 więc spoko). Planuj wydatki i nie wywalaj pieniędzy w błoto.
Świetny wpis. Przyznam, że czytając go, obawiałem się komentarzy pod nim.
Że sodówka uderzyła do głowy, że nie szanujesz swoich czytelników(mówiąc wprost- Klientów), dzięki którym zarabiasz. Że masz w nosie, że barany, że matoły.
I mile zaskoczenie, jednak czytają to świadomi ludzie 🙂
Zgadzam się całkowicie z tym, co napisałeś. Tekst, że każdy może coś mieć, działa na wyobraźnię. Jako podsumowanie myślę, że idealnie pasuje tu myśl, którą znalazłem dawno temu na przystanku, a która stała się czymś w rodzaju mojego motta- Nie pozwól, aby ktoś zrujnował Ci życie, poprzez doszukiwanie się w nim sensu.
(Jeśli ktoś zna autora tej myśli, będę wdzięczny za podzielenie się wiedzą 🙂 )
Michale, Twój tekst walnął mnie obuchem brutalnie bezwzględnie. To jest najbardziej motywujący ze wszystkich Twoich wpisów wg moich standardów. Dziękuję Ci serdecznie i gratuluję zdobycia kolejnego stopnia wolności, pozdrawaim.
Tekst REWELKA:) a tak jeszcze wtrącając się do Twojego wpisu…głównym mediom i chyba rządowi naszemu, ale nie tylko…całemu dzisiejszemu „choremu światu”, Unii, itd., jest NIE na rękę to co Ty głosisz, że da się żyć BEZ KREDYTÓW, bez ciągłego zadłużania. Co dzień jest wpajane młodym ludziom, że wszystko muszą mieć naj… i to najlepiej na już, albo „na wczoraj”. No i oczywiście Ci wszyscy ” dobrzy doradcy” mówią nam, że bez zadłużania się nie da.. ale dobrze że jest ktoś taki jak Ty i przynajmniej jakiś % społeczeństwa przekonasz, że jeśli się chce to faktycznie się da. P.s. nie sztuką jest np. wybudować setki kilometrów autostrad dzięki kasie z ue zadłużając przy tym całe nasze społeczeństwo(gdyż trzeba brać kredyty na współfinansowanie inwestycji), sztuką jest wybudowanie kilometra zwykłej drogi bez zadłużania NAS OBYWATELI. To tyle ode mnie. Pozdrawiam Cię Michał i wielkie DZIĘKI:)
Zastanawia mnie tylko dlaczego brałeś ten kredyt hipoteczny i dlaczego nic o tym nie wspomniałeś wcześniej? Przecież to kompletnie bez sensu i chyba trochę kłóci się z twoja filozofia zdrowych finansów osobistych.
Michał wspominał o tym wielokrotnie, w jego zestawieniach finansowych znajdziesz nawet kwotę miesięcznej raty tego kredytu.
Kamil,
Zapoznaj się z miesięcznymi zestawieniami prezentowanymi kiedyś przez Michała. Sa tam raty kredytów. Po co je brał? Domyślam się, że po to aby kupić np. mieszkanie/a na wynajem ale to już musi Michał się wypowiedzieć … 🙂
PS: @Michał, wpis oczywiście świetny.
Michale, gratulacje! szampan całkowicie uzasadniony 🙂
Być czy mieć, to wybór, którym możemy samodzielnie kierować, choć ta samodzielność nie zawsze jest wygodna, bo chwilami idzie się pod prąd w konsumpcyjnych trendach.
To co przeżyjemy to nasze. Cała reszta to większe lub mniejsze gadżety, które możemy szybko stracić.
Przypominam sobie rozmowę z moim synem, na początku szkoły podstawowej, który buntował się, że on nie ma wielu przedmiotów, które ja uznawałam za „gadżety”, usłyszałam od niego, że: Piotrek to ma konsolę do gier, laptop, komputer, telewizor w pokoju…
Odpowiedziałam: Piotrkowi brakuje jeszcze jednej rzeczy z elektroniki.
Syn zapytał zdziwiony: jakiej?
Odpowiedziałam: rozrusznika serca!
Dobrych wyborów 🙂
Gratulacje! 🙂
Bardzo ciekawi mnie ten jutrzejszy artykuł, bo szczerze powiem, że nie jestem w stanie wymyślić ŻADNYCH argumentów przeciwko oszczędzaniu. No po prostu nie wierzę, że są jakieś sensowne.
Chyba, że ktoś myli oszczędzanie ze skąpstwem. A to przecież dwie zupełnie różne sprawy. W oszczędzaniu nie chodzi o to, żeby kupić najtaniej, tylko najlepiej za cenę na którą możemy sobie pozwolić. Czasami kilka lub kilkadziesiąt (lub nawet setek czy tysięcy) złotych więcej jest w ostatecznym rozrachunku oszczędnością. Trzeba żyć najlepiej jak się da 🙂 Przecież nie chodzi o to, żeby odmawiać sobie wszystkiego w imię idei. I według mnie to właśnie pokazujesz na blogu.
Pomogłeś setkom, a w sumie nawet tysiącom ludzi! I chwała Ci za to. Oby tak dalej! 🙂 Tak jak piszesz, rzeczy to tylko rzeczy. Każdy może je kupić. Zbyt często zapominamy też, że „pieniądze szczęścia nie dają, ale każdy chce to sprawdzić osobiście” (S.Kisielewski).
Pewnie wiesz, że jesteś inspiracją dla wielu ludzi. Dla mnie też. I pomimo, że z finansami nigdy nie miałam problemów, to dzięki Tobie założyłam bloga, by dzielić się swoimi doświadczeniami w zarządzaniu budżetem domowym. Żeby pokazać, że można „dobrze żyć”, nie biorąc kredytów i nie zarabiając „milionów” :).
Dziękuję, że jesteś i inspirujesz! 🙂
Tak masz racje ,ja od prawie roku mam splacony kredyt.To jest niesamowite nie miec zadnych dlugow,i madrze rozporzadzac pensja tak by zawsze cos odlozyc.
Bardzo ciekawy wpis, z którym się bardzo zgadzam.
Niedawno oglądałam film Revolutionary Road z Leonardo Di Caprio i Kate Winslet i była tam taka scena, w której główna bohaterka mówi, że ich całe życie opiera się na założeniu, że są tacy wyjątkowi (w czym pierwsza utwierdza ich agentka nieruchomości sprzedając im słodki domek z białym płotkiem). Że są ponad to. Ale prawda jest taka, że wcale nie są, że są tacy sami jak wszyscy.
Ciekawy film – chociaż ciężki – odnośnie wyborów życiowych.
Brawo Michał, artykuł świetny choć brawa kieruje tu w kierunku spłaty kredytu. Walczę ze swoim kredytem i mam spore postępy. Zamiast 30 lat spłaty , spokojnie zostało mi 4 max 6 lat spłacenia a plan mam pozbyc sie go do przyszłego roku. Z oszczędzaniem nie mam problemu.Lubię zaglądać na Twojego bloga po dobrą motywację .Dostarczasz ją dobrym tekstem i swoim dzialaniem…..dzięki Tobie wiem że nie oszalałem a jeśli tak, to przynajmiej nie jestem sam 🙂 pozdrawiam
Michał, dzięki za ten wpis. Czasem trzeba potrząsnąć sobą i innymi, żeby przypomnieć sobie, co w życiu naprawdę ważne. Część o wolności drukuję w ramce!
Świetny wpis! Akurat dzisiaj idealnie trafiony i rozwiązujący kilka moich wątpliwości „Po co mi to”? No i ten szampan na deser! Mocno pracuję, by za kilka lat zrobić to samo 🙂 Dzięki za kolejną inspirację! A oszczędzanie to nie katorga ale jeśli jest jasny plan, po co to robię – to te same cyferki na koncie od razu wyglądają inaczej 🙂
PS. Zrobię sobie taki sam wydruk z mojego konta bankowego z napisem „Lista kredytów jest pusta” dla mojego kredytu hipotecznego i zawieszę nad biurkiem, będzie większa motywacja! 🙂
Gratulacje. Aby tak dalej,powodzenia.Stały czytelnik.
Ja mam wrażenie że w tym kraju ludzi powinno się uczyć jak wydawać a nie oszczędzać. Przynajmniej w moim środowisku, młodzi inżynierowie w ciuchach z lumpeksu na żarciu z Biedronki ale ze swoimi mieszkaniami w Warszawie i to bez kredytów. Pozdrawiam 🙂
To źle, że kredytów nie mają? Źle, że kupują w Biedronce? Ciuch musi być z najdroższej możliwej galerii handlowej? Bo nie rozumiem 🙂
Jackowi raczej chodziło, że potrafią mądrze wydawać, bo nie kupują drogich ciuchów i jedzenia w Almie, za to wiedzą, że kredyt nawet hipoteczny to ostateczność, więc mając dobre dochody wolą oszczędzić na mieszkanie za gotówkę.
Howgh!
Swietny artykul!
Gratuluję, Michał !
Świetny tekst. Cieszę się ogromnie, że starasz się pokazywać ludziom, że konsumpcjonizm prowadzi donikąd i niestety większość z nas nawet na dyrektorskich stołkach nie różni się niczym od niewolników sprzed setek lat. Żyjemy w strachu, lęku przed jutrem, nie potrafimy cieszyć się życiem i tym jak wiele możliwości daje nam współczesny świat. Wystarczy tylko mądrze z nich korzystać i świadomie odrzucać papkę, którą wkłada nam się codziennie do głów. Przepiękny i mądry tekst. Dziękuję, że go dla nas napisałeś.
To zdecydowanie najlepszy tekst, jaki w ostatnim czasie miałam okazję przeczytać. Muszę przyznać, że mnie też ostatnio bardzo męczy pogoń za tym, by mieć to co inni, właśnie kilka dni temu doszłam do podobnych wniosków i zauważyłam, że to nie ma najmniejszego sensu i tylko oddala mnie od długofalowych celów. Jeszcze raz dziękuję za ten tekst i potężnego kopa sprowadzającego na ziemię 🙂
oooo, super, gratuluję braku kredytów! 🙂 wiesz, z tymi gadżetami to tak nie do końca… sama jestem gadżeciara, uwielbiam je! ostatnio nie kupuję, bo oszczędzam 🙂 ale gdy kupowałam, to nie po to, żeby poczuć się lepszym / dorównać innym / znaleźć się w grupie szczęśliwych posiadaczy. jeśli kupowałam, to świadomie i tylko dla własnej, mojej i tylko mojej radości 🙂 wywiad poczytam z wielką chęcią! pozdrawiam 🙂
WRESZCIE! WRESZCIE! WRESZCIE!!!
Po dłuuugich miesiącach posuchy i pisaniny (jak dla mnie) o „bele czym” napisałeś coś z serca, a nie z d..y. Wybacz szczerość. 😉
Powstałeś z popiołów. Chwała Ci za to. Zgadzam się z innymi – to Twój NAJLEPSZY wpis na blogu. Takiego Cię lubię, a nie wpisy z gatunku „pierdu pierdu”. Skoro po tym wpisie mam ostry mętlik w głowie i chciałbym opisać 100 rzeczy naraz w tym komentarzu, to znaczy, że mnie „trafiłeś” bezbłędnie. Jeśli cała książka będzie taka jak ten wpis, to biorę drugi kredyt hipoteczny i wykupuje cały nakład na pniu!
Skupię się jednak tylko na jednym aspekcie.
Moje zasady? Proszę:
– INWESTOWANIE
– SZUKANIE DODATKOWYCH DOCHODÓW
– SZUKANIE NISZ BIZNESOWYCH
Przykłady? Też mam kredyt hipoteczny z ratą ok. 1100 zł przez następne 25 lat. Czy to mnie przeraża? WCALE! Dlaczego? Bo dziś – po roku od wzięcia tegoż kredytu na zakup domu – dom SAM SIEBIE SPŁACA. Jak? Zbudowaliśmy z żoną przez ten rok dodatkowy dochód wykorzystując nasz dom i miejsce w którym mieszkamy, na rozwinięcie PEWNEGO, STAŁEGO i LEGALNEGO źródła dochodu (aczkolwiek bardzo niszowego), które z nawiązką spłaca nam ratę kredytu. Można? Można. Sorry – szczegółów nie zdradzę. 😉
Mało tego. Nasz dom i miejsce posiada OGROMNY potencjał na zbudowanie kolejnych dochodów z INNEGO źródła – co zamierzamy w perspektywie kilku lat uczynić.
Pomijam już fakt, że na co dzień prowadzę jeszcze inny, mały lokalny biznes, który też ma potencjał na generowanie kilkunastotysięcznych dochodów miesięcznie – na razie generuje trochę mniejsze. 🙂
A na koniec dodam już tylko, że mieszkamy w cudownym miejscu – zazdroszczą nam go wszyscy. To miejsce, o jakim z żoną marzyliśmy CAŁE ŻYCIE. To jest nasz czwarty dom i dopiero to jest TO! Chcemy tu mieszkać do śmierci.
Co chciałem podkreślić tym wpisem? Tylko tyle, że:
– nie każdy kredyt hipoteczny jest zły,
– można mieszkać w domu/mieszkaniu, które na siebie zarabia,
– można mieszkać w domu/mieszkaniu, które ma jeszcze większy potencjał – daje kilka różnych możliwości generowania dochodów.
Kilka moich rad na szybko:
– inwestujcie w nieruchomości
– szukajcie okazji wszędzie
– etat jest dla leniwych i tych co lubią gonić własny ogon do końca życia
– zakładajcie firmy
– unikajcie banków jak ognia
– zakładajcie i kochajcie swoje rodziny. 🙂
Nie mamy kredytów konsumpcyjnych, hipoteczny spłaca się sam, mamy gotówkę na min. rok braku dochodów, mamy kilka nieruchomości (działek), które zawsze mogę spieniężyć w trudnym momencie. Wszystko sami – bez złotówki od starych. Jesteśmy szczęśliwi. Amen. 🙂
Michał – dzięki. 🙂
jedno ALE : Michał wielokrotnie podkreślał że nie każdy kredyt jest zły :
„etat jest dla leniwych i tych co lubią gonić własny ogon do końca życia”
Tylko co Ty byś zrobił bez tych etatowców, którymi tak pogardzasz?
Dom to dom, oczywiście że można prowadzić w nim agroturystykę, muzeum, czy pokój strachu albo gabinet stomatologiczny… Ale w takim razie wybudowałeś sobie nie dom, a biuro z sypialnią.
I jeszcze zrobiłeś to, by Ci ludzie zazdrościli…
To jest właśnie klasyczna rozrzutność – mieć to, czego ludzie pożądają.
Cześć Michale,
Mocno emocjonalny wpis:) Fajny, jednak proszę nie daj ponieść się emocjom za często!:)
Obserwuje Twego bloga już jakiś czas, Ostatnio słucham Twoich podcastów i mam wiele pytań do Ciebie, które pewnie kiedyś napiszę w formie maila, po dzisiejszym wpisie mam jednak małe pytanko:
Jak radzić sobie z obłudą i naiwnością ludzi?
Mianowicie, chcę zarabiać, jednak by się uwiarygodnić muszę kupić dobry garnitur, samochód itp. Muszę pokazać, że jestem gościem z klasą, godnym swojej ceny. Słyszę to bardzo często od znajomych czy przedsiębiorców. Wkurza mnie to niesamowicie. Źle czuję się w wyglansowanych Garniturach, i wiem, ze wygląd gościa z kasą to zwyczajny efekt halo. Kreowanie wizerunku, manipulowanie rozmówcą. Często, gęsto również jest to wpadanie w opisywany przez Ciebie konsumpcjonizm: wydam coś na siebie>będę wyglądał na gościa z klasą>zapłacą mi więcej/kupią mój produkt etc i następuje zapętlenie. Zamknięcie koła. Wiem, że wyjściem z tego okręgu może być stworzenie wartościowego contentu np. w Formie bloga czy praca z ludźmi z pasją (np. w NGO). A czy masz jakiś inny sposób walki z taką formą konsumpcjonizmu o której pisze?:) Dzięki z góry za odpowiedź!
pozdrawiam
Mateusz
Ja mam – skromnością i prostotą pokazuj innym klasę. I świadomie podchodź do konsumowania, zastanawiając się czy tego naprawdę potrzebujesz, czy chcesz zaspokoić tym jakąś swoją podświadomą potrzebę. Ogólnie polecam też Tobie mojego bloga. Właśnie doszłam do momentu w życiu, w którym dzięki ograniczaniu się w posiadaniu rzeczy materialnych uzyskałam wolność i przestrzeń na inne działania. To mega wyzwalające!
Uczucie gdy po pewnym czasie spłaci się swoje zobowiązania jest niesamowity. Więcej zostaje w portfelu nagle okazuje się, że jesteśmy w stanie odłożyć co miesiąc konkretną kwotę. Mieszkanie w kredycie na x0lat jest dla mnie abstrakcją… Chyba, że planujemy ten zakup w formie inwestycji…
Z niecierpliwością czekam na książkę 😉
Chciałabym kiedyś powiedzieć to samo co Ty – że jestem debt free! Teraz skupiamy się, by debet nie był ponad nasze siły, ja zaczynam powoli zarabiać na swoim. Jest ciężko, nie bardzo jest z czego rezygnować, nie ma zapasów (co mnie martwi), ale wiem, że odbudujemy naszą poduszkę finansową nadszarpniętą kredytem (dom), pożyczkami (dom) i dziećmi (niezłe koszty robią).
Aż przypomniało mi się nagranie byłego prezydenta Urugwaju. Polecam obejrzenie każdemu, trwa tylko 10min.
https://www.youtube.com/watch?v=4GX6a2WEA1Q
Jeden z cytatów z powyższego nagrania, który dał mi do myślenia:
„When I buy something, when you buy something, you’re not paying money for it. You’re paying with the hours of life you had to spend earning that money. The difference is, that life is one thing money can’t buy. The life only gets shorter. And it is pitiful to waste one’s life and freedom that way.”
I’m debt free!
Daleko mi do takiego rodowego zawołania.
Ale dziekuję Ci za to że jesteś w moim życiu.
Jan
Michał, tak ostro jeszcze nie było… 😉 Ostatnio twojego głosu słucham codziennie (nadrabiam zaległości w podcastach) i zawsze jest w nim dużo radości i optymizmu, a tu taki wpis… 🙂 i dobrze! Oszczędzanie to przywilej, a nie przymus. Pozdrawiam.
Więcej tekstów o takim pokładzie emocji!
Gratuluję i dziękuję – teraz łatwiej pytać mi samą siebie czy czegoś chcę czy nie muszę tego kupować.
I co najważniejsze udało mi się spowodować, że bliska mi osoba też zaczęła się przyglądać swoim finansom. Zarażanie działa! Kiedyś będziemy mieli epidemię ‚oszczędzaczy’ 😀
A na taki screen jak Twój powoli pracuję 🙂
Gratulacje wolnosci bezkredytowej :-).
Dla mnie szczerze mowiac az takiego wrazenia nie zrobil ten wpis, z tym wszystkim co piszesz zgadzam sie kompletenie i jest to bardzo oczywiste dla mnie. Zgadam sie z Twoim zdaniem o konsupcjonizmie na 1000%. Mam nadzieje ze nie zostane zle zrozumiany, moze poprostu sa to oczywiste sprawy tylko w dzisiejszym swiecie moda pokazuje co innego :-). Powodzenia w dalszej dzialalnosci.
Gratulacje Michale!
Zazdraszam maksymalnie, i sam biorę się do roboty 🙂
Pozdrawiam!
Michale, dziękuję.
Cześć Michał,
świetny artykuł! Na początku zdziwiło mnie, że w komentarzach przewijały się słowa ostry, dosadny. To tylko oznacza, że już tak przesiąknąłem Twoją filozofią że dla mnie to po prostu normalne podejście. Trzymaj tak dalej, miłego wieczoru z rodziną i szampanem no i do zobaczenia wkrótce we Wrocławiu.
pozdrawiam
Od dawna czytam ten blog, ale tym razem nie mogę się powstrzymać od komentarza.
Moja opinia na temat powyższego artykułu w jednym słowie: FANTASTYCZNY.
Zgadzam się w 100% z tym jak i wieloma innymi Twoimi, Michale, wpisami.
Szczerze pisząc… to jesteś moim autorytetem i to nie tylko w sprawach finansowych, ale i w spojrzeniu na świat, na ludzi, na życie. Gratuluję Tobie wszystkich sukcesów, a Twojej żonie wspaniałego męża i Twoim dzieciom cudownego, mądrego ojca.
P.s. Akurat robię 13-tygodniową „kurację” cnót wg listy Benjamina Franklina (choć mocno przeze mnie zmodyfikowanej) i ten tydzień mam pod hasłem „Oszczędność” 😀
Pozdrawiam i powodzenia w pisaniu książki!
Jak mawia klasyk: „no i gitara Panie Ferdku” 🙂 dobry wpis daje energie!
Gratuluję dalszego życia bez kredytów i szczerze mówiąc zazdroszczę 🙂 Jest to również moim marzeniem i Twoja sytuacja i artykuły na blogu są dla mnie niesamowitą inspiracją. Wielkie dzięki !
Właśnie tych sznurków pozbywam się już prawie od roku. Krytycznie spoglądam na moje/nasze-Polaków zakupowe nawyki, walczę z bezmyślnym konsumpcjonizmem, a bardziej prozaicznie – czyszczę szafę i półki z NADMIARU. I ktoś by pomyślał, że lubię sprzątać. Oj nie. Nie lubię. Robię to, by zyskać przestrzeń na COŚ WIĘCEJ, na to, co NAPRAWDĘ WAŻNE. I własnie dotarłam do miejsca, w którym odkryłam, że chcę działać dla innych, chcę żyć świadomie i szerzyć radość z wolności, którą uzyskałam dzięki… ograniczaniu się. I o tym też piszę na blogu. Dziękuję Ci, Michał, za ten wpis. Cieszę się, że o tym dziś piszesz.
Witam!
Powyższe komentarze są wodą na młyn dla autora. Jednak z drugiej strony o ile dobrze rozumiem przesłanie płynące z tekstu Michała jest to prztyczek w nos każdemu kto „tylko myśli” o swoim planie finansowym. Większość czytelników i osób mówiących, że oszczędzają, jedynie odkłada pieniądze, żeby w krótkiej perspektywie je wydać m.in. na gadżety których de facto nie potrzebuje, wakacje, którymi będą mogli się pochwalić przed znajomymi na portalach społecznościowych, nowym autem lub sprzętem, itd.
W całym tym oszczędzaniu chodzi o to, co Michał wypunktował pod koniec artykułu. O wolność od długów, niepotrzebnym wydatków, pracy której nie lubimy i ciągle powtarzamy, że nie wyobrażamy sobie siebie w tym samym miejscu za 10-15 lat.
Niestety tylko promil osób, które oszczędzają staną za kilka, kilkanaście lat przed lustrem i powiedzą: „Jestem niezależny finansowo. Mogę robić to na co mam ochotę.”
Dla nich ogromne gratulacje, bo to oznacza, że wygrali ze słabościami, które trapią każdego z nas.
Dla pozostałych mam nadzieję, że uda Wam się osiągnąć poziom „swoich finansów”, z którego będziecie zadowoleni.
I komentarz dla Michała.
Bardzo podoba mi się układ tego artykułu. Doświadczenie dziennikarskie spowodowało, że w bardzo przemyślany sposób poprowadziłeś Nas – czytelników – od ogółu do szczegółu i puenty.
Powodzenia w wyznaczaniu sobie celów i przekuwania marzeń w plany!
Brawo, gratulacje!
Inspirujesz, próbuję zarazić tą inspiracją moich znajomych,
pozdrawiam i tak dalej – do celu, tego dużego, wymarzonego.
Hej Michał. Jeżeli mówimy o konsumpcjoniźmie, to myślę że trzeba też wspomnieć o ZAKUPOHOLIŹMIE czyli konsumpcyjnych zakupach. Myślę że to mi się czasem zdarzało, jak szalałam czasem na wyprzedażach. Czasami jest to sposób na poprawienie sobie humoru, spędzenie wolnego czasu. Ale podobno można popaść w uzależnienie, podobno w trakcie zakupów wydziela się w mózgu dopamina czyli hormon przyjemności, od niego można się uzależnić… Tu jakiś przykładowy link który znalazłam w necie http://choroby-objawy-leczenie.pl/zakupoholizm/
Gratuluje spłaty kredytu!!!
Niestety mi jeszcze to chwilę zajmie, ale od pierwszej lekcji Pokonaj Swoje długi, (zacząłem na początku lipca) spłaciłem kredyt. Drugi spłacę za tydzień i zostanie mi jedna pożyczka u znajomych, którą po spłacie kredytu zacznę spłacać szybciej (efekt kuli śnieżnej). Także do końca roku zostanie mi tylko kredyt hipoteczny w euro, który także cały czas nadpłacam (kupuję więcej euro niż potrzebuje na ratę). Z tego co wiem biegasz, ja trenuje 6 razy w tygodniu, biegam 2 maratony rocznie, wystartowałem teraz w biegu górskim ultra. Korzystam ciągle z aplikacji na telefon, nie działa dokładnie, w biegu ultra rozładował mi się telefon. Ale teraz mam do Ciebie pytanie, czy zakup zegarka za 1900,00 zł to rzecz potrzebna czy gadżet?
Witaj Michale, to jest bardzo dobry artykuł, taki, że aż mi się łza w oku zakręciła. Wiesz, ja prawie wpadłam w pułapkę konsupcjonizmu, trafiłam na tego bloga w bardzo dobrym momencie, zaczęłam zarabiać trochę lepsze pieniądze, przez chwilę (2 m-ce) żyłam na high life, co nie dawało mi żadnego szczęścia, może dawało mi satysfakcje, że mogę iść „zaszaleć” z koleżanką, która ma męża i ich budżet wynosi ok. 10tys. m-cznie i ja w tym gronie, singiel w wynajętej kawalerce i moje 2.5 tys. ale czułam się jak oni- niby lepsza, ale po chwili okazało się, że oni nie mają zdolności kredytowej na mieszkanie, bo kredyty, karty itp. i nagle ja też zamarzyłam o mieszkaniu na kredyt o iphone i nie wiadomo o czym, trafiłam an Twojego bloga i spędziłam przy nim weekend. Dziękuję Ci, bo dzięki Tobie, kiedy straciłam pracę mogłam spokojnie odpocząć, bo mam swój bufor, mogłam zastanowić się, że trzeba coś dokończyć, co zaczęłam kiedyś i tak po 4 miesiącach na bezrobociu zamknęłam po 5 latach moje studia które zawsze jakoś miałam dokończyć, kurs, który zaczęłam ale jakoś nie poszłam na egzamin. Teraz: zdałam egzamin na 5, w przyszłym tygodniu mam obronę i od środy będę wolna od spraw z przeszłości, będę mogła rozpocząć poszukiwania pracy i na szczęście bez jakiś kredytów czy zadłużeń z powodu braku pracy, a nadal z oszczędnościami chociaż trochę szczuplejszymi niż kiedyś. Teraz tak naprawdę zrozumiałam po co oszczędzałam i po co był mi ten bufor, ta poduszka bezpieczeństwa. Bardzo Ci dziękuję, dzięki Tobie nauczyłam się, że warto oszczędzać i dzieki Tobie nie mam ambicji aby dorównać mojej siostrze i koleżanką nowym iphonem i tabletem, mam kupiony za gotówkę z oszczędności telefon i stary komputer, ale działający, czy chciałabym mieć super tablet i nowy samochód? Tak, ale wierzę w to, że znajdę pracę, odbuduję mój bufor i będę mogła sobie spokojnie iść i zapłacić gotówką za fajny tablet i fajne nowe clio, bez kredytu i stresu wybiorę sobie kolor i moc silnika. Bardzo Ci dziękuję i gratuluję spłaconego kredytu. Pozdrawiam serdecznie, Ania
Gratuluję spłaty kredytu! Świetny tekst! Szampan doczekał odpowiedniego momentu ☺
Są i tacy (w biedniejszych krajach), którzy dawali sobie wyciąć nerkę za najnowszy model smartfona – to jest dopiero hardcore…
Michał,
rób to co robisz dalej, stoi za Tobą (i dzięki Tobie) armia – takich jak ja.
Wyjechałem, zarabiam, spłacam. „Pokazałeś” mi gdzie popełniałem błędy finansowe, teraz je naprawiam i jest mi z tym coraz lepiej.
Pozdrawiam.
Podsumowując jak rozumiem ten wpis: trzeba mieć duże możliwości (dochody, oszczędności) i małe obciążenia (wszelkie dobra konsumpcyjne i zobowiązania) bo to daje wolność i łatwość poruszania się po świecie. Ogólnie duże aktywa i małe pasywa. Dodałbym, że warto jeszcze mieć silne mięśnie i mało tłuszczu, bo to również daje łatwość poruszania się po świecie.
A teraz dwa szczegółowe komentarze:
Nie kupowanie różnych dóbr konsumpcyjnych właśnie napędza PKB. Bo wtedy inwestujemy pieniądze w rozwój biznesu, choćby przez zakup obligacji korporacyjnych, lub lokowanie pieniędzy w banku, który je pożycza firmom.
Co do zarzutów Łukasza, że Michał ma drogi sprzęt, to moim zdaniem ten sprzęt Michałowi służy do pracy, a zatem nie jest to zmarnowany wydatek na dobra konsumpcyjne tylko inwestycja w rozwój swojej firmy. To jest tak samo jak ze sprzętem fotograficznym. Jeśli fotograf, który na tym zarabia kupuje dobry sprzęt za kilkadziesiąt tysięcy to jest inwestycja, która mu się zwróci. Jeśli taki sprzęt kupiłby człowiek, który robi zdjęcia tylko dla własnej przyjemności to jest to istna wtopa.
Czesc Michal,
Czytam twojego bloga od niedawna pewne jest ze zmobilzowalo mnie do myslenia i dzialania. Jak u wielu osob z finansami bylo raz super wysoko ale i super nisko. Z jednym wnioskiem z ktorym zgadzam sie w 100% WOLNOSC OD JAKICHKOLWIEK SZNURKOW jest super trudna zeby osiagnac , a fakt jest taki ze zobowiazania finansowe ciaza jak lancuch na szyji i zabija radosc zycia. Warto miec czysta karte i czuc sie wolnym. Czasem jednak aby spelnic swoje marzenia korzystamy z mozliwosci ale prawda trzeba je dobrze przemyslec.
Dzisiejszy swiat namawia do zycia ne kredyt, Gratuluje konsekwencji i osiagniecia celu
Oj Michał starzejesz się 😉 Daj dziecku trzyletniego smartfona. Powciskaj wszystkie mądrości w celu przekazania rówieśnikom. I przekonaj dziecko, że nie jest ‚obciachowe’. Prawda stara jak świat – Jak Cię inni widzą, tak Cię piszą. To co posiadasz automatycznie Cię szereguje. Na wyłamywanie się ze stada pędzących baranów stać tylko tych co już posiadają wystarczająco dużo kasy, a co za tym idzie pewności siebie pozwalającej podążać wbrew trendom. No tak to jest ułożone. Choć słowa Twego ‚buntu’ są mądre i przekonujące, ale do tego każdy musi sam dorosnąć.
Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że pieniądze de facto nie są po to, żeby je wydawać. Pisałem o tym kiedyś na swoim blogu (link powyżej).
Ale Michale chyba każdy musi przejść drogą konsumpcjonizmu i się sparzyć. Ja się sparzyłem przy bankrucie na 200 tys. Teraz odkładam. Wyleczyłem się z gadżetów i kupowaniem przedmiotów na pokaz. Pozdro! Teo
Mam nadzieję, że też to u mnie wkrótce nastąpi 😉
Podpisuję się pod Twoją definicją wolności pod warunkiem, że oszczędzanie nie stanie się nałogiem.
W moim niemałym kręgu bliskich i znajomych jest tylko jedna wolna osoba.
To komfortowa sytuacja: splacic kredyt. Gratuluje. Pozdrawiam serdecznie Beata
Ja zaczynam od „Po co Ci to?” 🙂 Ale dzięki temu pytaniu odłożyłam na wymarzoną wycieczkę i nowy telewizor bez zaciągania kredytu. I wtedy wkurzają mnie pytania typu „Skąd masz na to pieniądze?”, zadawane zazwyczaj przez ludzi, którzy kupują wszystko co im w oko wpadnie.
Pozdrawiam – świetny wpis!
Dzięki Michał -super artykuł. Jesteś dla mnie inspiracją. Żałuję , że wcześniej cie nie odnalazłam. Zanim wpadłam w bagno, w którym tkwię dzisiaj. Miałam pracę, zarabiałam dosyć dobrze rozpoczęliśmy z mężem budowę domu. Tak mi się w życiu udało, że sprzedałam bardzo korzystnie mieszkanie ( za podwójną cenę zakupu) ponadto mąż bardzo dobrze zarabiał, więc udało nam się wybudować dom bez kredytu, ale na końcowe wykończenie już zabrakło. Pożyczyliśmy trochę pieniędzy w banku, od rodziny,znajomych. Pieniądze, które zarabialiśmy wydawaliśmy na bieżąco na życie i na dom. Koncentrowałam się na tym, żeby się wprowadzić do domu i udało nam się to.Nie myślałam o oszczędzaniu. I dzień, który miał być naszym początkiem lepszego życia, tak naprawdę okazał się początkiem gorszego życia. Straciłam pracę, męża zarobki obniżyły się bardzo. I parę miesięcy temu okazało się, że nasze dochody to pensja męża, która wystarcza na opłaty, jedzenie i niewiele więcej. Nie ma z czego spłacać długów, nie ma na ubrania,na opał, na paliwo, na środki czystości, leki itd… Dodam, że mam dwoje dzieci. W tej podbramkowej sytuacji trafiłam na twój blog i powoli zaczęłam wprowadzać twoje rady w życie. Od pięciu miesięcy spisuje wydatki. Zaczęłam powoli spłacać długi. Pracy na etacie dalej nie mam, ale zaczęłam zarabiać sama. Nie są to duże pieniądze i dostaje je nieregularnie. Kosztuje mnie to tak dużo, że nie mogę wydawać tych pieniędzy, bo mam wrażenie, że są okupione moją krwią.. Nie wiem, co mam dalej robić, czy ciągnąć dalej tą swoją działalność ( ciężka niewdzięczna praca słabo płatna) czy szukać pracy na etacie. Przestałam już marzyć o samochodach, o zagranicznych wakacjach, ja tylko marzę, żeby nie martwić się, czy mi starczy do końca miesiąca. Nie kupuję już sobie praktycznie nic. Potrzebuję porady, co mam dalej z tym moim życiem robić.
Magda będzie dobrze. Nie łam się, nie poddawaj.
Witam,
Michał wykonujesz kawał świetnej roboty na tym blogu. Jak ja się ciesze, że rok temu trafiłam tutaj. Dużo ułozyłam sobie w głowie a po drodze uświadomiłam finansowo kilka osób i każdego odsyłam do Ciebie. Życze dalszych sukcesów i nie mogę sie już doczekać Twojej książki. I jeszcze jedna sprawa, z ogromna ciekawością czekam na komentarze Twoich czytelników pod wpisami. Gości tu wielu ogarniętych ludzi:)
Michale, dziękuję za świetny wpis. Jesteś dla mnie najlepszym motywatorem (wielką dawkę motywacji znajduję zarówno w Twoich podcastach, jak i postach) i za to również Ci dziękuję.
Mam nadzieję, że nie zanudzę i postaram się opisać, co chodzi mi po głowie po tym wpisie.
Podobnie jak Ty, jestem osobą oszczędną i uważam, że nadmierny konsumpcjonizm nie prowadzi do niczego dobrego (świetne jest to stwierdzenie, że „kupujemy rzeczy, których nie potrzebujemy za pieniądze, których nie mamy, aby zaimponować ludziom, których nie lubimy). Ubolewam nad tym, że świat jednak w większości to osoby, które oceniają nas właśnie przez pryzmat rzeczy materialnych.
Pozwól, że przytoczę pewien przykład, bardzo prosty – samochód. Zawsze byłem zdania, że to prosta sprawa – nie wydam równowartości kawalerki w Warszawie albo 2 pokojów na wspomnianego przez Ciebie Merca AMG czy BMW M. Później miałem jednak okazję trochę pojeździć takimi samochodami i stwierdzenie jest jedno – masa radości, kupuje się emocje, tą frajdę i nagle moja racjonalność zeszła na drugi plan. Myślałem, że fajny samochód to coś, co kręci prawie każdego faceta i kiedys zastanawiałem się – kurcze, a czemu Michał Szafrański nie ma takiego auta za kilkaset tys. zł? Przecież na pewno go stać z dużym luzem za zakup takiego samochodu. Dziś to już lepiej rozumiem i moje myślenie dojrzewa. „Kupuj aktywa, nie pasywa”. Pod tym też względem jesteś dla mnie wspaniałym przykładem, że „niczego nie muszę”. Właśnie ta wolność jest tym, czego pragnę, a nie super auto czy gadżety, które mi się za jakiś czas znudzą. To, co mnie kręci to, paradoksalnie, odpowiedzialność – za pieniądze, za innych, co czasem odbierane jest jako coś dziwnego (mam 23 lata i nie jest to postawa dość popularna wśród znanych mi osób, nawet tych dużo starszych – ludzie chcą życ iluzją i boją się przyjąć twardą rzeczywistość).
Naprawdę dziękuję Ci po raz kolejny za dawkę motywacji, a żeby nie przedłużać napiszę o moich planach na najbliższe lata – szukam stale alternatywnych źródeł dochodu, powoli zarabiam i mam nadzieję, że osiągnę jak najszybciej finansową wolność, a także to, że jak najkrócej będę pracował na etacie.
Mam nadzieję, że coś da się z tego wyłowić. Mam bardzo dużo myśli i wszystkiego nie da się tu przelać.
Dziękuję Ci Michał i pozdrawiam 🙂
Konrad
Michale, mam nadzieję, że czytanie tych wpisów da Ci porządnego pozytywnego kopa do dalszego działania – takiego kopa, jakiego właśnie dałeś wielu wdzięcznym ludziom.
Tak trzymaj!
Michal.
Kika razy juz pisales, ze madrze inwestujesz oszczednosci, ale bez konkretow. Chciałbym abys rozwinal ten temat w rozpaslym wpisie. O oszczedzaniu wiemy juz chyba wszystko…nadal malo wiemy o inwestowaniu oszczednosci i pomnazaniu kapitalu w mysl zasady ‚pieniadz robi pieniadz’.
Czekam z niecierpliwoscia na wpisy o inwestowaniu… instrumentach finansowych, GPW, surowcach, rynku forex, dzwigniach, nieruchomosciach. Z konkretnymi przykladami i analiza zysk/ryzyko.
Hej Łukasz,
A czy „Elementarz Inwestora” już cały przeczytałeś? https://jakoszczedzacpieniadze.pl/elementarz-inwestora
Pozdrawiam
Wydawanie ciężko zarobionych pieniędzy jest bardzo łatwe, szczególnie gdy za wszystko płaci się kartą kredytową. Powstrzymywanie się przed tym jest bardzo trudne. Punkty o wolności to samo sedno tego artykułu. Przeczytałem je już trzy razy 🙂 Stwierdzam, że są to moje cele życiowe. Wcześniej miałem je już zdefiniowana. Opisałem je w trochę inny sposób ale chodzi mi w życiu dokładnie o to samo.
Każdemu polecam zastanowić się przez chwilę nad tymi punktami. Określić sobie co muszę robić w życiu, żeby po kolei osiągnąć każdy z opisanych punktów. Rozpisać na etapy swoje przemyślenia. Zdefiniować akcje do wykonania i po prostu zacząć je wykonywać.
Ogromna satysfakcja przyjdzie sama już po wykonaniu pierwszych punktów na naszej liście zadań przybliżającej do wolności.
Ogólny przekaz w artykule ok, zasługuje na uwagę. Daje do myślenia. Jednak uważam, że łatwo mówi się komuś, kto ma po prostu dużo kasy. Sam to zauważyłem po sobie, że im więcej sobie odłożę, tym bardziej to odkładanie wciąga. Co innego pewnie Michale, gdybyś ledwo wiązał koniec z końcem (bo zarobiona kasa przez Ciebie i żonę głównie przeznaczana byłaby na opłaty i żywność). Życie jest zbyt krótkie, żeby być typowym sknerą. Kupowanie pod wpływem impulsu jest na pewno złe, nieodpowiedzialne, ale jeśli ma to pozytywne zakończenie i nie żałujemy decyzji, to czemu nie?
Ja mam jedną uwagę:
„Co poniektórzy powiedzą Ci wręcz, że oszczędzając nie jesteś patriotą. Obniżasz przecież PKB!”
Ci którzy tak myślą bardzo błądzą. Jeśli jesteś oszczędny i trzymasz pieniądze w banku, to zwiększasz jego depozyty, które to bank może przeznaczyć na kredyty inwestycyjne dla firm. Wysoka stopa oszczędności sprzyja rozwojowi gospodarczemu a nie przeszkadza!
W 100% podzielam i teoretycznie i praktycznie. Bardzo fajnie ujęte i mądrze. Nie tylko ekonomicznie 😉 tym bardziej że jesteśmy z takimi poglądami chyba wciąż w mniejszości. Pozdrawiam
Oj, nie wiem czy nie jest to najlepszy wpis na tym blogu.
Nie szczypiesz się i nie boisz się użyć mocnych słów. I dobrze. Ja też byłam idiotką i brałam kredyty konsumpcyjne, nagminnie używałam kart kredytowych i spłacałam kwoty minimalne przez co płaciłam odsetki. Dziś przed zakupem zadaję sobie pytanie „Czy jest mi to potrzebne?”. A propos telewizora, toczę walkę z mężem i dziećmi o lepszy model. Mi ten wystarcza i nie zamierzam się szybko poddać.
A spłaty kredytu szczerze gratuluję. Mam nadzieję, że szampan smakował 🙂
Widzę, że jest sporo osób zachwyconych tonem tego artykułu, ja jednak muszę przyznać, że jest ten ton dla mnie odpychający. Ktoś napisał wcześniej, że blisko tu agresji i właśnie to mi przeszkadza. I nie podoba mi się, jak ni z gruszki ni z pietruszki zwracasz się do mnie per „cwaniaku”.
Oszczędności miałam zawsze, a żyję blisko minimalizmu co najmniej dekadę. Wg mnie Twój sposób radzenia sobie z pokusami – „każdy może to mieć” – to też myślenie kogoś, kto ulega konsumpcjonizmowi. Bo dla jednych ważne jest, by zakup wyróżniał, ale dla wielu innych zakup ma dać przyjemność, choćby krótkotrwałą. To jak z dietą i czekoladkami. Co z tego, że każdy może je mieć. JA chcę je mieć 🙂
Esencją minimalizmu jest zadawanie sobie pytania: czy tego naprawdę potrzebuję? Szczera odpowiedź wymaga pracy, ale to jest fajne. Zmaganie się ze sobą. Pytanie, czy tego potrzebuję stosuję nie tylko do zakupów. Warto zadać je np. przy rozważaniu propozycji dodatkowej pracy, włączaniu komputera, planowaniu weekendu.
A dlaczego osoba, która oszczędza i jak sama napisałaś żyje blisko minimalizmu bierze do siebie tego ” cwaniaka” – przecież to nielogiczne 😉
Bo czytam ten artykuł. I jest to zwrot wprost do czytelnika.
Ja cię kręcę 🙂 super, super wpis i super, super chwila dla Was, Cienie i Twojej Rodziny:-) GRATULUJĘ! I podpisuję się pod tym, co napisałeś, wszystkim czterema kończynami. BRAWO, MOCHAŁ!
Brawo Michał!
Też czekam na taką chwilę, w której zobaczę saldo kredytu równe „0”.
Tymczasem optymalizuję koszty, monitoruję wydatki, itd., itd…. Mężowi zawsze mówię, że wydajemy więcej, a oszczędności mamy mniej niż mamy w rzeczywistości. Tym prostym sposobem poskramiam w nim chęć kupowania niepotrzebnych rzeczy. A kiedy pyta: „Mogę sobie kupić porsche?”, mówię: „możesz” i tym sposobem w jego głowie rysuje się obraz jego prawie nieograniczonych możliwości i świetlana przyszłość. A to dobrze nam rokuje, wszak myślenie ma wielką moc sprawczą.
Powodzenia
Lepszego wrażenia niż saldo kredytowe 0 NIE MA 🙂 Powodzenia!
Zgadzam się z innymi komentującymi. Wpis bardzo dobry!
Po pierwsze, gratulacje. Statusu „debt free” pozazdrościć:)
Po drugie, świetny tekst. Rękami i nogami się podpisuję pod stwierdzeniem, że oszczędzanie to droga do wolności. A wolność to wielka, choć niesamowicie trudna wartość. Bo nierzadko można spotkać osoby, które z (szeroko rozumianej) wolności nie potrafią korzystać. Śledząc Twoje wpisy, myślę, że Ci to nie grozi, niemniej…
… po trzecie, życzę Ci byś swojej wolności od długów korzystał odpowiedzialnie:)
PS
A ten wpis to naprawdę mnie zaciekawił, by jutro sięgnąć po DGP;)
Hej Prudencja,
Dziękuję. A to „jutro” jest tak naprawdę dziś – w piątek.
Pozdrawiam
Michał, dzisiaj przed przeczytaniem tego artykułu podjąłem wspólnie z żoną jedną z najlepszych decyzji w życiu. Zrezygnowałem z zakupu dużego nowego mieszkania (moje drugie mieszkanie) śmieszne, ale walczyłem o ten kredyt i te warunki 2 miesiące, wpłaciłem kilkadziesiąt tysięcy zaliczki na raty do dewelopera. Zamiast tego doceniłem to, co mam dzisiaj i teraz. Wybrałem inny wariant. Najważniejsze jest to, że poczułem, że te nowe decyzje zapewnią szczęście i bezpieczeństwo dla mojej rodziny. Poczułem, co tak naprawdę jest dla mnie ważne. Dostrzegłem to, czego nie dostrzegałem do tej pory. Przeczytanie Twojego wpisu to jak kropka nad i. Dzięki za to i pozdrawiam. A Tobie gratuluję 🙂
Dramat, nie ma do czego się przyczepić. Cały sztab zaniemówił. Znakomity wpis!!!
Przeczytałam artykuł, dobrze że uprzedziłeś, że redaktor będzie uszczypliwy, o ile nie złośliwy, bo normalnie pewnie bym się zagotowała ;-), a tak spokojnie z uśmiechem przeczytałam całość.
Co do treści wpisu powyżej, nie wiem o co chodzi z tą (w moim odczuciu) wydumaną agresją, o której piszą przedmówcy, ja jej nie widzę, czasami po prostu tak trzeba, walnąć prawdę między oczy albo pięścią w stół, jak kto woli.
Co do ery konsumpcjonizmu, prawda jest taka, że wciąż większość ludzi daje się na to nabierać, sama też czasami temu ulegam, nie mniej nie dążę do posiadania najnowszych modeli czegokolwiek, celuję raczej w te produkty, które już od kilku lat są na rynku i nie widzę w tym obciachu, a jak ktoś tak o mnie myśli, to jest jego problem, nie mój.
Reasumując, Michał, dla większości z nas, Twoich czytelników, jesteś w pewnym sensie dobrem narodowym, zarówno Ty, jak i Marcin Iwuć, Maciej Samcik czy Zbigniew Papiński, jak również kilka innych osób, których już nie będę wymieniała.
Wasi czytelnicy cenią Was za to, o czym piszecie, za tę wiedzę, którą przekazujecie nam w sumie za darmo, Ci którzy u Was zostają, i czytają w miarę regularnie, chcą zrobić coś ze swoim życiem, czy raczej z finansami i nie z powodu skąpstwa, czy bezmyślnego ciułania, ale z tytułu racjonalnego myślenia o przyszłości swojej i swoich bliskich, bo o czym już od dawna wiemy, nasze Państwo wypnie się na swoich rodaków, kiedy Ci dożyją emerytury. Swoją drogą to dziwne, kiedyś ludzie nie mogli się jej doczekać, a teraz boją się kiedy nadejdzie… Smutne… 🙁
Gratulacje za to co już osiągnąłeś i powodzenia dla kolejnych planów i zamierzeń 😉
Bardzo się cieszę, że są jeszcze osoby, które w oszczędzaniu widzą dużą wartość. Od zawsze oszczędzam, ku zdziwieniu moich znajomych. Dla nich moja zaradność finansowa to katorga, dla mnie duża satysfakcja i zwiększanie własnego bezpieczeństwa finansowego. Ostatnio pojawił się w moim życiu dylemat: kupić auto, czy oszczędniejszy motor? Wybór padł na motor. Może nie będę lansować się w super furze, ale koszty, które generowałoby auto, mogę przelać na konto oszczędnościowe i dążyć, jak zresztą zauważasz, do wyższych celów.
Pozdrawiam i podziwiam ! 🙂
Cześć Michał.
Przeczytałem artykuł, ale mi się niezbyt on podoba. Moim zdaniem przerost formy nad treścią. Nie zachęca do odwiedzin Twojego bloga, wręcz przedstawia cię negatywnie. Oczywiście rozumiem że taka była koncepcja zadawanych pytań, ale pytający treścią pytań nastawia czytelnika przeciw Tobie. Zamiast zachęcić do zastanowienia, oraz przeczytania bloga przedstawia Cię jako jakiegoś wariata. Czytający blog wiedzą jak jest w rzeczywistości, zaś czytelnik gazety, moim zdaniem, może odnieść całkiem inne wrażenie.
Witaj Michale,
Na wstępie gratuluję spłacenia kredytu. Polecam zrobienie sangrii – zakochałam się w tym trunku ostatnio 🙂
Chciałabym zadać jedno pytanie, Jeżeli nie uznasz go za zbyt wścibskie oczywiście. Chciałabym się dowiedzieć, czy kwota jaką spłaciłeś kredyt była przez Was specjalnie odkładana na dodatkowym koncie, jak to robicie np. z wakacjami (sami z mężem wdrożyliśmy ten pomysł u nas, po przeczytaniu Twojego bloga), czy uszczupliłeś swoją poduszkę finansową. Chodzi mi o to, czy chęć spłaty kredytu, byłaby dla Ciebie wystarczającym powodem aby uszczuplić tę rezerwę.
Również chętnie bym się tego dowiedziała, jeśli można, mnie bowiem również korci aby zamienić złotówki na walute i znacząco tę gangrenę nadpłacić, co jest głupie, bo waluta jest teraz droga, a oprocentowanie mojego kredytu wynosi 0… więc nie ma sensu robić tego teraz, a jednak wciąż mnie korci.
W banku online nazwa tego kredytu to Wrzód na Dupie, bez skrótów i niedopowiedzeń:-)
Jesteś moim GURU!
Michał
Na tym stopniu wtajemniczenia brakuje chyba tylko dziecięciny
Zauważyłam, że im więcej mam pieniędzy, tym mniejsze to na mnie robi wrażenie. Kiedyś wolne kilka tysięcy by mnie korciło, żeby na coś wydać. Teraz przyjemność sprawia mi patrzenie jak ta kwota rośnie i rośnie, a ja nie mam ochoty jej ruszać póki co. To daje mi poczucie wolności i bezpieczeństwa. Bardzo lubię Twojego bloga, pozdrawiam 🙂
Świetny wpis. Dzięki.
Michale,
Wyżej piszesz o drogich rzeczach: samochód, zaawansowany tel. komórkowy czy mieszkanie (to ostatnie bardzo bardzo drogie :), a mnie dobijają akcje tematyczne pewnych sklepów, których wszędzie pełno: Biedronki i Lidla.
Tydzień akcesoriów do kuchni, potem do łazienki, ładowarki i baterie różnej maści…oj wychodzę często ze sklepu z różnymi gadżetami 🙂 A to jest tak sprytnie uknute i skierowane do tych mniej zarabiających, bo co tam zestaw 4 noży do serów za 9,99 zł. Gorzej, że co tydzień pojawia się coś nowego.
Ja dążę do ideału w dwóch kategoriach. Po pierwsze staram się zminimalizować ilość gadżetów kuchennych, bo moje szafki i szuflady pękają w szwach od tarek, misek, rozdrabniaczy, młynków itp. Druga kategoria to ubrania, czyli mieć kilkanaście sztuk dobrej jakości ubrań, a nie pełną szafę szmat 🙂
Może w końcu minimalizm będzie w modzie, bo na razie konsumpcjonizm rządzi!!!
Pozdrawiam
p.s. Jestem fanką Twojego bloga. 🙂
Michale, bardzo spodobał mi się Twój wpis. Od czasu do czasu wchodzę na Twoja stronę internetową. Są na niej artykuły, które uważam za przydatne, ale są też takie, w których Twój ogólny światopogląd nie pokrywa się z moim i w niektórych aspektach się z Tobą nie zgadam. W tym jednak wpisie oddałeś bardzo trafnie ogólny konsupcjonizm ludzi i niechęć do oszczędzania, a przede wszystkim nieumiejętność zarządzania swoimi finansami. Uważam, że osiągnąłeś sukces w zarządzaniu swoimi finansami i mam nadzieję, że też mi się to uda ☺ Pozdrawiam.
Cześć, Gratuluje spłaty hipotecznego, niestety w moim przypadku postępów nie widać, dobrze choć że spłaca się szybko (raty malejące) i w miarę bezboleśnie (CHF mnie nie przeraża, no chyba, że kurs skoczy znów do 5 zł lub wyżej).
Czytałem artykuł w Dzienniku, (tak wydałem to 3,90 wiem, że to rozrzutność bo 25 % artykułu mogłem przeczytać online i się tym zadowolić, ale ciekawski jestem za bardzo) i tekst podobał mi się. Przynajmniej pierwsza połowa, było ciekawie i „z błyskiem”, potem para Wam zeszła z gwizdka. Pewnie takie było założenie, że dziennikarz daje się przekonać, albo odpuszcza, jednak ta pierwsza połowa czytała się o wiele lepiej. Tak czy inaczej napisane fajnie.
Podejrzewam jednak, że komuś kto nie zna bloga sam artykuł może się wydać średnio ciekawy, ale jeśli zainteresuje go początek to może i zacznie patrzeć na finanse z lekko inną perspektywą i… stawiać szampon na górnej półce prysznica 😉
Pozdrawiam.
Jak dobrze poszukasz to art jest za darmo w sieci 😀
Michale, przeczytałem wspomniany artykuł w DGP. Mimo dość agresywnej postawy dziennikarza wybrnąłeś z pytań bardzo dobrze. Fajnie, że tym wpisem uzupełniłeś swoją wypowiedź. Puenta wywiadu to wisienka na torcie!
Gratulacje 🙂
Hej Michał,
Bardzo dobry artykuł. Czytam Twojego bloga od dłuższego czasu i wiem jak bardzo mi otworzył oczy na sprawy finansowe. Dzięki! Podoba mi się idea „I’m debt free”. Gratuluję, że udało Ci się to osiągnąć 😉 Ja też unikam długów jak ognia, ale kwestia zakupu mieszkania jeszcze przede mną więc zobaczymy jak dlugo mi się to uda utrzymać. Ale mam mocne postanowienie 🙂
gratuluje braku kredytów! witaj w klubie 😉 ja w sumie to bym chciała wziąć kredyt (wiesz dlaczego), ale pusta historia kredytowa mi na to nie pozwala- nikt mi nie chce dać nawet karty kredytowej 😉 więc nie wiem co to kredyt
a co do manii posiadania i kupowania… niektózy próbują przedmiotami zapełnic pustkę, która w nich siedzi, pustkę emocjonalną, która powstała z różnych powodów, i kupują coraz więcej i więcej, ale pustka nie znika, bo jeszcze nie zrozumieli, że tej pustki nie zapełnią przedmiotami…
Świetny tekst Michale,
wychodząc na przeciw konsumpcjonizmowi podałbym jeszcze jeden argument – żyjemy niestety w takim piekiełku, że kupując sobie np. nową super furę, czy wypasiony dom z ogródkiem z automatu przybywa nam wrogów niż przyjaciół…
A ja mam pecha, jestem zodikalnym Bykiem, i niestety ogromną przyjemność sprawia mi kupowanie pięknych rzeczy, otaczanie się nimi, a także podziwianie ich i cieszenie się nimi w moim domu. Śmieszne? Pewnie trochę tak. Ale uwielbiam drogie pościele, dobry sprzęt audio, foto, piękne materiały, meble, bibeloty mniejsze i większe. Ostatnio kupiłam śliczną półeczkę dla mojego kota (425 zl), która pasuje do mebli, ściany i mojego wyobrażenia o estetcznej kociej półeczce. Ledwo powstrzymałam się przed kupnem przepięknej poscieli za, bagatela, 1200 zl. Ciężkie jest życie Byka, lubiącego otaczać się pięknem. Nie znoszę bylejakości i choć wiem, że cena nie zawsze odzwierciedla jakość, to jednak często tak jest, a ja mam swoje ulubione marki, których jestem niemal niewolnikiem. Nie kupiłam tej pościeli, ale nie wiem, czy jej nie kupię, naprawdę. Poza tym jestem perfekcjonistką, przeszkadza mi każda skaza, rysa, plama.
Ktoś też tak ma?
Jeśli tylko drogie przedmioty są dla Ciebie piękne to nie jesteś perfekcjonistką tylko snobką, poza tym piękno to pojęcie względne
Hm, ale po co te „epitety”.
Nie chciałabym być określana jako snobka i chyba nią nie jestem.
Opisałam tylko swoje dylematy (każdy takie ma, kupić czy nie kupić coś, co się podoba).
Nie znasz mnie w ogóle, i od razu tak z grubej rury.
Staram się nad tym bezmyślnym kupowaniem zapanować, bo jeśli przykładam do zakupu analizę, jaką zaserwował nam Michal, uznaję, ze nie warto. Że te zakupy na dłuższą metę wzbudzają wyrzuty, nie radość. Tylko po co tłumaczyć coś komuś, kto pozjadał wszystkie rozumy i zna mnie na wylot.
Nina, ja też jestem bykiem i też tak mam. Lubię rzeczy wysokiej jakości, które z założenia kupuję na lata. Też jestem perfekcjonistką – to raczej choroba jest.
obiawiam się jednak, że to nie od znaku zodiaku zależy 😉 znam pewne ryby, które podobnie postępują, choć w sumie… nie znam się na znakach zodiaków, ale zawsze myślałam że ryby i byk to zupełne preciwstawne bieguny 🙂
Myślę, że gwiazdy, planety i inne voodoo nic do tego nie mają. Każdy ma jakiś fetysz, nie trzeba tego racjonalizować 😉
Jestem totalnie odporna na to, co niby ‚wszyscy chcą mieć”. Jakoś mnie ten konsumpcjonizm nie dotyka. Nie mam potrzeby, żeby mieć samochód, telefon ma po prostu działać, ponieważ mój dwuletni działa to nie zamierzam go zmieniać. Kredyt mam, ale na mieszkanie – spłaca się z wynajmu. Kredytów konsumpcyjnych nie uznają, nie są mi do niczego potrzebne.
Michał, wielkie dzięki za ten artykuł. Szczególnie podoba mi się idea, że to właśnie wolność (ta wypracowana przez nas), czyni nas wyjątkowymi. No i gratulacje spłacenia długu!
Jeszcze w kontekście gadżetów: sam mam do nich lekki pociąg i chciałbym się podzielić jedną strategią, która podziałała w moim przypadku. Otóż ze studiowania psychologii (oraz ze świetnej książki Kelly Mcgonigal „Siła Woli”) dowiedziałem się o roli dopaminy podczas kupowania oraz tworzenia się szkodliwych nawyków. w momencie, kiedy widzimy coś dla nas atrakcyjnego, może to być Tesla X, iphone itp, wydziela się w naszym mózgu duża ilość dopaminy, która nie dość, że nas pobudza, to stymuluje nasz układ nagrody dając nam nie sama przyjemność, ale obietnicę jej. Dlatego tak łatwo jest wejść do internetu na jedną stronę i później surfować przez parę godzin, ponieważ każda nowa strona daje nam nową dawkę dopaminy. Uświadomienie sobie, że w danym momencie czujemy pożądanie, (na przykład poprzez zadanie sobie dwóch pytań o których wspomniałeś w artykule) szybko może zmniejszyć poziom dopaminy, ponieważ będziemy wiedzieć, że to nie doprowadzi do długotrwałego szczęścia (przyjemności). No i oczywiście warto pamiętać o tym, że to właśnie w momentach zmęczenia (kiedy wyłącza się nasza racjonalna kora przedczołowa) jesteśmy bardziej skłonni kupować na raty coś co koniecznie musimy mieć. Tak, więc warto pamiętać, że lepiej robić zakupy, gdy jesteśmy wyspani i najedzeni:-)
Jeszcze raz dzięki wielkie za artykuł!
pozdrawiam
Gratuluje spłaty kredytu! A chyba jeszcze bardziej samego podejścia do tematu wydawania pieniędzy… W poście najbardziej spodobał mi się chyba wątek szampana. Ciągle podkreślasz, że nie potrzebujesz samochodu, telefonu itp. by spełnić oczekiwania otoczeniu, a w swej oszczędności nie jesteś jednak zgorzkniały. Potrafisz czerpać radość z życia KUPUJĄC to co TOBIE daje przyjemność, a nie tylko „zrówna” Cie z tym co mają inni.
Dziękuję za wpis!
Dawid
Mocny tekst! Super! Gratuluję!
Czy ktoś wie gdzie można bezpłatnie przeczytać ten wywiad? Papierowe wydanie gazety przegapiłem, bo o wywiadzie dowiedziałem się dopiero dzisiaj. A na stronie internetowej Gazety Prawnej, aby przeczytać wywiad, to trzeba mieć wykupiony abonament. Nie zamierzam płacić 80 zł za przeczytanie jednego wywiadu, a jednocześnie bardzo chciałbym to przeczytać. Dajcie znać, jakby ktoś coś wiedział. A może ktoś ma wydanie papierowe i mógłby zrobić i wrzucić gdzieś skan?
A poza tym gratuluję Ci Michale świetnego wpisu. Jestem Twoim czytelnikiem od niedawna, zaczęło się od kursu „pokonaj swoje długi”, który pomógł mi odmienić swoje życie. Dziś jestem na dobrej drodze do spłaty długów, prowadzę budżet domowy, a po pozbyciu się długów będę oszczędzał. Dobrze, że są tacy ludzie jak Ty 🙂
Zapytaj wujka google…
Ludzie mają obsesję na punkcie kupowania i tego, by rywalizować z innymi.
Ktoś coś ma, to i ja muszę coś mieć.
A ja wyjmuję rower i mijam sąsiadów, którzy wyjeżdżają z garażu nowymi samochodami – tylko kto jest szczęśliwszy, oni czy ja?
Gratulacje Michał! Wielkie gratulacje! Przede wszystkim za uwolnienie się od kredytu i za świetny wpis! Dajesz świetny przykład 😉 Pozdrawiam.
Świetny tekst. Sam pracuję i zarabiam dosyć dobrze jak na moje 28 lat (tak myślę). Przed rozpoczęciem pracy miałem tyle planów na wydawanie swoich pieniędzy na różne zbytki jednak zmieniło się to po otrzymaniu pierwszej wypłaty. Mieszkałem z rodzicami i utrzymanie nic mnie nie kosztowało. w 3 lata odłożyłem 100 000 zł co stało się kapitałem do rozpoczęcia budowy domu. Aktualnie z dochodem miesięcznym rzędu 4,5k netto zaczynam samodzielne życie z żoną w prawie ukończonym domu. Kredyt 50 000 zł wzięty aby przyspieszyć wprowadzenie.
Nie prowadzę jeszcze żadnych spisów wydatków/przychodów ale raczej każdy mój zakup jest dobrze przemyślany. Budowa nauczyła mnie ile można oszczędzić na dłuższym przekopywaniu internetu i wybieraniu korzystniejszych cen. Dochodzi do tego, że widząc jakiś przedmiot stacjonarnie porównuję w tel cene w internecie i zawsze oszczędzam nawet te kilka złotych (ostatnio 4 zł na stolnicy silikonowej :P). Nie mogę się jeszcze jakoś przemóc aby robić dokładną rozpiskę swoich finansowych spraw ale myślę, że po wprowadzeniu się do nowego domu zacznę to robić.
PS. świetny blog, gratulację Michał
Michał gratulacje z nie tylko ze spłaconego kredytu, ale i ze stale rozwijającego się, niezwykle pomocnego bloga. Artykuł naprawdę na czasie, z bardzo trafnymi wnioskami. Cieszę się, że są osoby, które widzą szerzej i są w stanie z takimi treściami dotrzeć do większej ilości osób, to daje też silę innym 🙂
Hej Michał,
Oszczędzamy z Tobą od 1,5 roku, bilans jest taki, że na KO odkładamy z mężem 15% dochodów, stać nas przy tym na wakacje w moich ukochanych Włoszech, jeździmy na narty, pomagamy bezdomnym zwierzakom, uczymy sie angielskiego poprzez italki..itd Naszym marzeniem jest spłacić wcześniej kredyt hipoteczny, ale to jest plan na najbliższe 10 lat.
ZMIENIŁEŚ NASZE ŻYCIE! DZIEKI!!!!!
Michał serdeczne gratulacje ! Wyjątkowo imponuje mi nie tylko fakt spłaconego kredytu hipotecznego ale także to, iż tak świetnie idzie Ci z Twoim blogiem. Życzę Ci wszystkiego co najlepsze. Pozdrawiam
mam wrazenie ze Michal nie chce wyjsc na glupka i z tego powodu napisal ten (przyduzy) artykuł.
Samo oszczedzanie nie jest niczym zlym, nie trzeba miec poczucia winy. Moze to po prostu obawa przed opinią że inni uznaja go za sknere? czlowieka nie cieszacego sie zyciem itp… coz, ego tak podpowiada nam codziennie…
Michał dużo piszesz o oszczędzaniu jako drodze do wolności. Ujmujesz to m.in. w taki sposób:
– Wolność polegająca na tym, że pracujesz tak jak chcesz – nawet bez zapłaty.
– Wolność od obowiązku wykonywania jakikolwiek pracy.
– Wolność do robienia tego na co tylko masz ochotę.
To są fajne hasła, ale bardzo ogólnikowe i wobec tego nie przemawiające do ludzi, których pragniesz zachęcić do oszczędzania.
Wydaje mi się, że oszczędzanie jako cel długofalowy można dużo łatwiej określić: wolność finansowa, a więc taka sytuacja, w której nie musimy już pracować, żeby utrzymać dotychczasowy poziom życia. Do tego celu mogą służyć jedynie dochody pasywne, a więc comiesięczne wpływy, które nie wymagają od nas pracy.
Można to osiągnąć na różne sposoby – posiadając tantiemy, lokaty, akcje dywidendowe, nieruchomości na wynajem.
Myślę, że uprzytomnienie ludziom, że dzięki oszczędzaniu są w stanie dojść do wolności finansowej, jest lepszym konkretem, który zachęci do oszczędzania. Wolność finansowa jako jedno hasło obejmuje praktycznie wszystkie opisywanie przez Ciebie „wolności”.
Nie ma jak wolność i swoboda, jak i to, że nic z tyłu głowy nam nie siedzi 🙂
Michał, gratuluję spłaty kredytu 🙂 fajne uczucie, choćja dopiero w tym roku spłaciłem mniejszy ze swoich kredytów 🙂 ale 11 lat przed czasem, więc jest nieźle 🙂
Sam wpis – świetny! Można by powiedzieć, że nie byłeś znany od tej strony. Osobiście jednak mam nadzieję, że przyjdzie taki czas gdy będę mógł sobie pozwolić na nowe Maserati. Nie dlatego, że ma to podnieść mój status. Tylko dlatego, że auto z trójzębem to moje marzenie od czasów dzieciństwa. Ale wpierw duża poduszka finansowa i kilka różnych źródeł dochodu trzeba mieć a potem myśleć o takich sprawach 😉
Znakomity wpis! Nazywasz rzeczy i zjawiska po imieniu.
Sztuka wyboru- oszczędzam czy bezmyślnie wydaję. Świadomie ograniczam wydatki, zastanawiam się nad każdym zakupem bo wolę mieć oszczędności dla własnego bezpieczeństwa, a nie wydać wszystko i potem nie mieć za co żyć. Nie znaczy to, że odmawiamy sobie przyjemności. Ale dzięki temu też niedługo spłacimy hipotekę. Jest o co walczyć!
Pozdrawiam Wszystkich oszczędzających!
Witaj Michale,
Dziękuję Ci za ten wpis, myślę, że temat konsumpcjonizmu w obecnych czasach jest jedną z największych przeszkód do spokojnego i szczęśliwego życia.
Wiele osób uzależnia swoje relacje z innymi poprzez to czym się zajmują, w co są ubrani, jakie posiadają gadżety itd, przez co sami wpędzają się w pułapkę zarabiania pieniędzy w celu zaspokojenia tych potrzeb, często wykonując przez to mniej pasjonującą czy rozwijającą pracę niż mogliby wykonywać, gdyby mieli w życiu inne priorytety, niż życie na pokaz. Myślę, że wiele osób spędza czas na zajęciach, które nie lubi, a następnie odkupuje później ten zmarnowany czas emocjami jakie daje nam właśnie zakup różnych rzeczy czy momentów. Nie każdy lubi swoje zajęcie, które wykonuje jednak każdy po otrzymaniu zapłaty za nie ma możliwość wyboru, uważam że świetnie ująłeś to, że warto zrezygnować z chwilowych przyjemności czy zaspokajania własnego ego przed znajomymi, w celu większej nagrody jaką jest CZAS i WOLNOŚĆ. Dwa lata temu sam goniłem za większą wypłatą, i lubiłem wydać wszystko co zarobiłem, było przy mnie więcej osób i ogólnie żyło się łatwiej i wygodniej. Przemyślałem natomiast, że wraz ze wzrostem mojego wynagrodzenia jestem w pewien sposób uzależniony od wzrostu moich wydatków, na wyżej wspomniane rzeczy w celu utrzymania przy sobie znajomych, pewnego statusu, krótko mówiąc imponowania i bycia akceptowanym. Jest to pułapka, jako kawaler z pensją z która zaspokaja moje potrzeby i z której jestem w stanie rezygnując ze zbędnych wydatków, odłożyć tę samą sumę miesiąc w miesiąc z której jestem zadowolony, jestem w stanie planować swoje finanse i mieć większą kontrolę nad moim życiem. Znajomi trochę krzywo na to wszystko patrzą, ponieważ odmówiłem im wspólnych wakacji, śmieją się z mojego telefonu który ma dwa lata i posiada androida, i kiedy zamiast wyjść na miasto 3-4 razy w tygodniu wychodzę z nimi raz. Czas i pieniądze zaoszczędzone w ten sposób inwestuje w rozwijanie siebie poprzez kursy, książki, zwiększanie kwalifikacji co również wiąże się z czytaniem Twojego bloga. Poprzez tą zmianę czuję, że się rozwijam, widoczna zmiana jest również na moim koncie na koniec każdego miesiąca. Oddaliłem się jednak trochę od znajomych, mimo podjętych prób w celu zrozumienia mojego punktu widzenia, coraz bardziej idą w swoim kierunku zwiększania dochodów za co należy im się chwała, jednak również zwiększania wydatków na poziomie pieniądze zarobione równają się pieniądzom wydanym, a w niektórych przypadkach życia ponad stan. Ja natomiast idę w swoją stronę. Taki brak zrozumienia pomiędzy nami przekłada się na odczuwanie przeze mnie momentami samotności,
Michale czy mógłbyś się wypowiedzieć co sądzisz o moim podejściu, i jeśli, to co powinienem zmienić? Pozdrawiam.
W odpowiedzi na wpis Pawła.
Mam żonę, dwójkę dzieci i własną firmę w branży IT. Od ponad 20 lat w ogóle nie piję alkoholu, od 10 lat nie jem mięsa. Od 12 lat nie mamy samochodu i jeździmy rowerami i autobusami. Od ponad 20 lat nie oglądam w ogóle telewizji i nie mamy w domu telewizora. Moja komórka to Nokia 1650. Uwolnienie się od rzeczy, które tylko zabierają czas i energię pozwala mi się skoncentrować na sprawach dla mnie istotnych: na rozwoju mojego biznesu i ciekawym hobby.
Wiem, że przez to jestem niekompatybilny z niektórymi osobami, ale ja się po prostu z takimi nie zadaję i nie zależy mi na ich zdaniu. Moi przyjaciele i współpracownicy to osoby, które niekoniecznie robią to samo co ja i żyją tak samo jak ja, ale mają podobne wartości i priorytety w życiu. I takimi ludźmi trzeba się otaczać, a nie takimi, którzy, jak pisze Paweł „krzywo na to patrzą”. Jak krzywo patrzą to po co nam tacy znajomi. Trzeba się z nimi pożegnać i znaleźć takich, którzy mają kompatybilny z naszym system wartości i priorytetów. To wcale nie jest trudne, a na pewno wprowadzi dużą pozytywną zmianę w naszym życiu. Kompatybilni znajomi są dla nas siłą napędową, można z nimi robić wspólne przedsięwzięcia tak biznesowe, jak i hobbystyczne.
A jakie masz hobby?
Gratuluje spłaconego kredytu;) Bardzo dobry wpis, lubię czytać twoje wpisy bo są konkretne i rzeczowe. Blog jest rewelacyjny i również gratuluje;)
O to własnie chodzi aby mieć wolnosć, szkoda, że zrozumiałem to zbyt późno. Wpadłem właśnie w ten wir konsumpcjonizmu i wydawania nieswoich pieniędzy. Teraz za to płacę ale dzięki wierze, twojemu bblogowi a także nicjatywie w tym kierunku wyjdę z tego szybko.
pozdrawiam i wszystkiego dobrego
Bardzo dobry wpis, aczkolwiek ja jestem zwolennikiem zwiększania dochodu – i racjonalnego wydawania pieniędzy.
Dlaczego? Moja Siostra miała takie nieszczęście poznać Przedstawiciela Skrajnego Oszczędzania.
Mam już dość patrzenia na to, że musi się tłumaczyć z tego że wydaję na toaletę 2 euro na wycieczce, jak może się przecież załatwić w wodzie. (a Siostra zarabia jeszcze więcej od swojego męża) Że on nagminnie wynosi bułki z hotelowego śniadania – jak to mówi „organizuje” sobie posiłki na później. Dla mnie to dziadowanie.
Największe zażenowanie czuję, jak widzę jego minę proponując wspólne niedzielne wyjście do restauracji. Jego żelazna zasada to nie zamawiać picia w knajpie.
Za złamanego grosza dałby się zabić.
Co z tego, że ma więcej gotówki w skarpecie ode mnie. Co to za życie?
No właśnie należy odróżniać dziadowanie od racjonalnego oszczędzania. Oszczędzanie nie może być takim dziadowaniem!
Często również takie dziadowanie jest bez sensu, bo taka oszczędnicka osoba nie ma jakiegoś jasno sprecyzowanego celu (np. spłata kredytu, odłożenie na poduszkę, czy kupno nieruchomości), ale dziaduje dla samego dziadowania, żeby lepiej się poczuć? Wkładać do skarpety coraz więcej i więcej – ale bez jasnego celu.
Trzeba umieć rozróżnić racjonalne oszczędzanie i niewydawanie na głupotki od dziadowania i skrajnego oszczędzania na życiu. Żadna skrajność nie jest dobra.
Najszczersze gratulacje Michał! Zazdroszczę (niezłośliwie) Twojego, Waszego sposobu na życie. Mnie się kasa nie trzyma, choć usilnie co miesiąc staram się wyłuskać coś z niczego i odłożyć. Motywujesz, muszę Ci powiedzieć! Serdecznie pozdrawiam
Hej,
Jest możliwość przeczytania wywiadu z Tobą w sieci ? Bez opłaty?
BTW Świetny wpis!
Pozdrawiam A.
Michał!
Ostatnia część tekstu jest genialna!
Po pierwsze BARDZO Ci gratuluję spłacenia kredytu, zapewne to uczucie samo w sobie jest nagrodą!
Po drugie gratuluje podjęcia ryzyka i stworzenia tego bloga. Po trzecie gratuluję Ci podejścia do życia i zarabiania na tym co lubisz!
Wiedz, że inspirujesz wiele osób… jedną z nich jestem ja i mam nadzieję, że już niedługo pokażę Ci do czego się przyczyniłeś…
Pozdrawiam!
Bardzo mi się podoba wpis i chcę się podzielić własną historią 🙂 jako osoba 13-14 letnia kupowałam tony rzeczy tak tony ubrań ile kasy zmarnowanej wolę nie pisać ;( teraz jestem 23 letnią studentką i jedyną osobą która zarządza pieniędzmi szybko się nauczyłam co i jak ostatnio robiłam porządki w moich rzeczach 🙂 spokojnie nie po kilku latach 🙂 kupuję rzeczy ciut droższe lecz posiadam je kilka lat 🙂 szukam teraz pracy i minimalizuję moją kolekcję kosmetyków tak po youtube wpadłam w manię kupowania i to bez pomyślunku 🙁 moja ma umowę o pracę do grudnia i dzięki takiej groźbie i moim szukaniu pracy nauczyłam się ograniczać rzeczy ale i kupować to co mi jest potrzebne tak samo perfumy miałam manię kupowania avon tak teraz sięgam po lepsze bardziej trwałe wiem, że się rozpisałam ale chcę podzielić tą historią walki z manią kupowania i wychodzeniem z niej 🙂 ubrania stawiam na klasykę kupiłam kilka rzeczy ale uniwersalnych co włożę do wszystkiego 🙂 a miałam manię na pewne ubrania tony a to mi wcale nie pasowało 🙁 choć do mnie nie docierało to wtedy jak i buty w rozmiarze 36 a noszę 35 🙂
O Boże, ale słowotok… Desamparada, nie da się Ciebie zrozumieć.
Chętnie przeczytałbym cały artykuł, ale pozostałe 75% kosztuje 89zł! Tak jak o tym gdzieś powiedział/napisał Marcin Iwuć: jeśli potrzebujesz nowego samochodu, żeby podbudować swoją samoocenę to masz większe problemy niż brak pieniędzy.
Congrats Michal! 🙂
Witaj Michał
Od dawna Cię czytuję. Podoba mi się Twoje podejście do życia, świadoma ucieczka od konsumpcjonizmu. Z doświadczeniem, wiekiem, doszłam do wniosku, że nie potrzebuję wielu rzeczy, które „wypada” mieć, np. jestem wolna od smartfona. Komunikuję się za pomocą starej, poczciwej nokii, z poszanowaniem wolności rozmówcy (nie zaczynam rozmowy od „gdzie jesteś?”) Jestem w dużej mierze staroświecka i nie wstydzę się tego, wyznaję podobną do Twojej filozofię oszczędzania. Nie jestem sknerą, ale nie lubię niepotrzebnie wydawać pieniędzy. Używam toreb plastikowych na zakupy wielokrotnie, co nie znaczy, że nie lubię kupić dobrych butów czy torebki :-). To ja określam swoje potrzeby, a nawet zachcianki, a nie machina zwana ogólnie „czasami w jakich żyjemy”. Nie dziwię się, ze potrafisz żyć z bloga, bo dla wnikliwych czytelników jesteś doradcą i psychologiem 🙂 pozdrawiam Cię, Lukrecja
Cześć Michał ,
Bardzo sięccieszę, że udałoCi ssięsspłacić kredyt. No w sumie to tez zasługa rodziny bo jak pisałeś wcześniej , żemmuszą współpracować wszyscy. Trzymałam kciuki i ggratulacje.
Gratulacje. To samo robię już od pewnego czasu i jestem szczęśliwy…
ps. Nie znaczy to, że kredyt jest zły. Ale kredyt też trzeba umieć brać…
Gratulacje spłaty kredytu!!! Rewelacyjny wpis!!!
Najlepszy wpis na tym blogu. Michale gratuluję tego, że osiągasz swoje cele, umiesz o nich w ciekawy sposób opowiadać, dzielisz się z nami swoją wiedzą i umiejętnościami motywując nas do pozytywnego działania ale co najbardziej podoba mi się na tym blogu to szczerość z jaką opowiadasz o swoich działaniach bez fałszywej skromności – to jest fajne, to jest budujące -tak trzymaj, życzę kolejnych sukcesów.
Wszystko super, ale jak tu np mowić o dorobku, oszczędzaniu, wolności finansowej itd gdy tak jak ja zarabia sie za prace na calyep etat 900 do 1000 funtow miesiecznie i mieszka w Londynie… Ledwo na pokoj, jedzenie i dojazdy do pracy starcza ! 🙁
Między innymi dzięki czytaniu takich blogów jak ten przestałem wydawać pieniądze na rzeczy, które tylko złudnie są mi potrzebne, co pozwoliło odłożyć trochę grosza na gorsze czasy. Niby nie jakaś oszałamiająca kwota (równowartość moich trzech miesięcznych pensji), ale od razu czuje się spokojniej.
Cześć !
Przeczytałem Twój artykuł i jest naprawdę świetny. Dochodzę do wniosku ze jest świetnym chwytem marketingowym na Twoja książkę, ponieważ bardzo kusi do ciekawości co w niej znajdziemy. Pozwala to na wykorzystanie oszczędności innych żebyś zarobił, dobrze zaplanowane 🙂
Jestem ciekaw Twojej odpowiedzi, wiec proszę odpisz mi na mój e – mail
pozdrawiam
Mateusz
Rewelacyjny wpis.
Z tym, że…
Ludzie dalej będą Cię oceniać. A o ile nie pracujesz sam dla siebie to musisz dobrze wypadać.
I co zrobić w takiej sytuacji?
Dzięki Michał, za bardzo osobisty wpis. Masz 100% racji. Jak najbardziej da się pogodzić jednoczesne oszczędzanie wymiernych kwot na budowanie wolności finansowej, na przyjemności oraz nieprzewidziane wydatki. Można wtedy także prowadzić wygodnie, ale niekoniecznie ekstrawaganckie życie. Wszystko sprowadza się do zaangażowania w zarządzanie sowimi finansami. Budżetowaniu, ograniczaniu zbędnych wydatków oraz ciągłym rozwoju osobistym i podnoszeniu swoich zarobków. Dochodzi się, do momentu, że kupno iphona czy innego gadżetu nie jest problemem, ale wiemy wtedy, że szczęścia tak się nie kupi. Jest w innym miejscu.
Aaaaaaaaa świetny wpis ! Niesamowicie motywujący . Leżę w łożku z poranna kawa i Twoim blogiem Michale, skacze trochę po tematach, zbieram siły na ogarnięcie naszego domowego budżetu, i trafiłam tu , na ten wpis. Daje pozytywnego kopa. Jeśli ktoś jest w trakcie przebudzenia – dosłownie i w przenośni – tak jak ja, nie dostrzeże agresji czy innych negatywnych emocji. Raczej poczuje dodatkowy zastrzyk energii! Zwłaszcza czytając ostatni akapit!
Z całego serca gratuluje i…
Tez tak chce!!
Pozdrawiam poradnie 🙂
Dobra zachęta do czytania bloga. Na pewno zostanę tu na dłużej!
Oszczędzając bez celu narażeni jesteśmy na pokusy wydania zgromadzonych pieniędzy. Poza tym jeśli ktoś trzyma pieniądze w przysłowiowej skarpecie to marnuje ich potencjał (nie wspominając o utracie siły nabywczej). Jeśli ktoś natomiast oszczędza, żeby inwestować to konsumpcjonizm nie jest taki zły (oczywiście z głową) ale taki odsunięty w czasie i na który nie musimy harować bo to motywuje do wzięcia finansów w swoje ręce. Tak ja to widzę 🙂
Michał działamy dalej niech inni robią co chcą :).
Michał rób swoje jak robiłeś do tej pory, bo robisz mega robotę. Co do krytyki szkoda zdrowia by się przejmować. Psy szczekają a karawana idzie dalej. Cały czas kibicuję i cieszę się twoimi sukcesami, gratuluję spłaty kredytu i spokoju duszy w tym względzie. 🙂 pozdr
dodałam ten wpis do zakładek, wszystkie mądre zdania wydrukuję i będę do nich wracać za każdym razem jak tylko przyjdzie mi do głowy kupić jakiś niepotrzebny mi do niczego kosmetyk lub piątą parę butów.
Nooooooo w końcu!!!!!!!!!!!! Troszeczkę pazura i lekkiego wrzasku finansowego, który otwiera oczy i daje do myślenia. Gratuluję odcięcia sznurka. Jeszcze bardziej motywuje to jak się czyta i patrzy na takie historie. Pozdrawia Michała, Michał.
Świetny wpis…
Podnosi na duchu i tylko mnie utwierdza w tym, ze nie tylko ja mam takie podejście.
Nie jest to jednak łatwe do wykonania. Społeczeństwo wymusza na nas pewne zachowania. Nie jest łatwo trzymać się swoich zasad i mam wrażenie, że indywidualność dawno się gdzieś zagubiła…
Hej!
Gratuluję wpisu, naprawdę uderzający w samo sedno jak mało co. Dla wszystkich sceptyków oszczędzania – najpierw spróbujcie a potem zacznijcie gadać, że oszczędzanie jest bez sensu.
Moja krótka historia:
Na początku utrzymywania się samemu moje przychody były rzędu 1500 zł – do utrzymania się w dużym mieście. Byłem w stanie oszczędzić wtedy kilkaset złotych.
Po paru latach doszedłem do zarobków rzędu 8 – 10 tyś. I co? Wszystko wydawałem i sam nie wiem na co.
Wracam teraz do oszczędzania, bo te pułapki finansowe o których pisze autor to święta prawda o której każdy musi się sam przekonać.
Tobie szczęście daje własne 80m(przykład) mieszkanie w Warszawie, a ktoś inny wolałby sobie kupić za tą samą kasę 250 metrowy dom na hektarowej działce pod lasem w Sanoku i generalnie żyć tam o połowę taniej, zarabiając tyle samo (bo dla blogera to chyba bez znaczenia).
Dla mnie jesteś człowiekiem rozrzutnym! 😀
+Warszawiaków wymieniasz na Bieszczady… nie istnieje korzystniejsza wymiana :p
Witam autora. Wpis ciekawy ale nie zgodzę się z pewnymi kwestiami w nim zawartymi.
Np. posiadanie drogiego samochodu na zakup którego nie stać 98 % społeczeństwa czyni właściciela wyjątkowym. Czyni go jak najbardziej.
Wyjątkowość to inaczej coś rzadko spotykanego.
Nawet jeśli samochód nie był bardzo drogi w momencie zakupu ale był wypuszczony na rynek w limitowanej serii czyni go wyjątkowym i jego posiadacza w pewny sensie też.
Drogi, duży samochód typu SUV jest lepszy od ”zwykłej” osobówki i nie jest to gadanie marketingowców ale fizyczne i namacalne fakty.
Jest bardziej funkcjonalny, bezpieczniejszy. Zapewnia lepszą widoczność. Posiada większy prześwit dzięki czemu nie straszne mu są wysokie krawężniki. Wyposażony w nowoczesny napęd 4×4 wjedzie tam gdzie samochód kompaktowy nigdy nie dotrze.
Duży i o wielkiej mocy silnik jest lepszy od małolitrażowego.
Duży telewizor o wysokiej rozdzielczości jest lepszy od małego o kiepskiej matrycy.
Jednorodzinny dom na przedmieściach jest lepszy od mieszkania w bloku itd.
Zapytasz, po co ci SUV skoro poruszasz się głównie po mieście więc wystarczy ci jakiś miejski samochodzik. Albo powiesz, że wystarczy ci mieszkanie bo nie lubisz kosić trawy czy coś w tym stylu. Są to jednak wymówki ludzi których najzwyczajniej w świecie NIE STAĆ na zakup i utrzymanie wielkiego SUV-a, domu z ogrodem, jachtu, gosposi itd. Albo ewentualnie mogli by wziąć kredyt i to kupić ale na jedzenie to już z pewnością by im nie wystarczyło.
Tłumaczą sobie że tego ne potrzebują i oszukują samych siebie zamiast przyznać się że nie mogą sobie na to czy tamto pozwolić. Albo muszą wziąć kredyt bo inaczej nie dadzą rady…Każdy chce mieć więcej to jest normalne.
SUV ? Czemu nie ? Może napęd 4×4 się kiedyś przyda a jeśli nie to trudno.
Kto będzie kosił trawnik w ogrodzie ? Ogrodnik, to chyba oczywiste ? Od sprzątania jest…gosposia
WSZYSTKO JEST KWESTIĄ KASY. Jeśli kogoś stać i ma taki kaprys to sobie kupuje i nie musi mieć to uzasadnienia ekonomicznego albo nawet sensu. Tacy ludzie nie zastanawiają się ile to będzie kosztowało i ile na tym stracą. To czyni tych ludzi wyjątkowymi.
Oszczędzanie samo w sobie nie jest złe ale wmawianie sobie że niczego tak na prawdę nie potrzebuję, bo po co mi to czy tamto, jest samooszukiwaniem się.
Równie dobrze możesz powiedzieć po co w ogóle mi telewizor, telefon z dostępem do internetu, samochód czy nawet ten szampan który nie jest tani ? Mogłeś sobie tańszy ”odpowiednik” kupić w Lidlu. I tu bąbelki i tu bąbelki. Pomyśl też ile można by na tym zaoszczędzić ? 🙂
Idąc dalej twoim tokiem rozumowania możesz podejść do złotego medalisty na podium i powiedzieć mu że ten jego medal nie czyni go kimś wyjątkowym i że też możesz taki zdobyć 🙁 No ale po ci ten medal skoro ”każdy” może go mieć ? Wystarczyło trenować i tadaaaa! Złoto jest. Proste.
Czy sądzisz że wypicie tego szampana przywiezionego z Francji uczyniło cię kimś wyjątkowym ? 🙂
Blog jest ciekawy i dużo w nim przydatnych informacji ale ”ideologia oszczędzania” jaką wyżej zamieściłeś jest dziwaczna.
Pisanie że każdy może sobie kupić nowy samochód(nawet na kredyt) jest wzięte z sufitu.
Jest coś takiego jak zdolność kredytowa którą nie każdy posiada.
Nawiązując do kryteriów wyjątkowości o których pisałeś:
Mam 30 lat i nigdy nie pracowałem. Nie mam kredytu. Zwiedziłem trochę świata. We wczesnych latach 90’tych byłem w Disney Landzie 🙂 A w tamtym czasie nie każdy mógł powiedzieć że tam był. Nie mieszkam w bloku.
Nigdy nie musiałem martwić się o pieniądze. Tak na prawdę to ”jedynie odcinam kupony” z firmy założonej przez mojego ojca wiele lat temu. W szkole średniej jako pierwszy miałem swój własny samochód którym dojeżdżałem do szkoły. I nie był to maluch 🙂 Chłopaki gnietli się w autobusach a ja podjeżdżałem pod szkołę własnymi czterema kółkami. Doświadczenie bezcenne. Miałem lepszy samochód niż dyrektor tej placówki. Nigdy nie musiałem oszczędzać a kupowałem to na co miałem ochotę i nie dorabiałem do tego żadnej ideologii.
Lubisz oszczędzać, bardzo dobrze. Dorabianie jednak komuś ”gęby” bo jest rozrzutny w twojej ocenie, przy jednoczesnym popadaniu w samozachwyt nad własną gospodarnością jest nie trochę nie halo.
Pomyśl że są jeszcze ludzie którzy po prostu nie muszą brać kredytów i mają w nosie oszczędzanie na wodzie, paliwie, żarówkach czy czymkolwiek innym.
Generalnie gromadzenie ”zapasów” leży w ludzkiej naturze jednak ta przypadłość może przybrać patologiczne rozmiary i wtedy mówimy o zaburzeniu 🙂
Jest nawet tak jednostka chorobowa.
Nie chciałem cię oczywiście obrazić a ni napisać nic złego bo przecież każdy ma prawo do własnego zdania. Ja się z twoim nie do końca zgadzam.
Pozdrawiam
na wpis Wiktora, Michale odpowiedz, bo jest jednym z ciekawszych
Wiktor, nie masz sie czym chwalic, bo sam do tego nie doszedles. Ciekawe co zrobisz, jak firma padnie i skonczy sie kasa. Pojdziesz do pracy czy zalozysz sam firme? Masz w ogole jakies doswiadczenie i umiejetnosci oprocz umiejetnosci wydawania pieniedzy?
Potrafisz motywować do działania:)
Kupię dobre, czerwone wino i wypiję je zaraz po spłacie kredytu.
Pozdrawiam
Michał,
wpis świetny i uderza w to o czym myśli większość ludzi. Muszę się z tobą zgodzić, że posiadanie nie czyni nas wcale wyjątkowymi. Do tej pory myślałem, by kupić sobie nowy samochód, bo jak widzę większość jeździ dobrymi samochodami a ja jakimś srajdkiem…ale po przeczytaniu wpisu naszła mnie myśl…po co będę zmieniał? i tutaj uświadomiłeś mi, że to nie ja chce zmiany tylko tą zmianę wymusza na mnie społeczeństwo bo chce się upodobnić i jak piszesz wejść szybko do grupy. No powiem, że zmieniłeś mój tok myślenia.
Bardzo mądry wpis. Wywodzę się z rodziny w której rodzice wiecznie kłócili się o pieniądze,
obecnie mają prawie 70 lat, a mimo to nie wyjaśnili sobie konfliktów finansowych sprzed 40 lat! Kocham ich, ale patrząc na przeszłość obiecałem sobie, że ja nie będę żył w pogoni za rzeczami które nie są mi potrzebne.
Witaj Michale. Mnie się Twój wpis osobiście podoba, zresztą jak i cały cały blog. Szkoda tylko, że sformułowania z użyciem słów „idioci” są adresowane do czytelników bloga. Ups. Ostatnio moje podejście do życia zmieniło się na… bardziej minimalistyczne. Mimo, że i przed tą zmianą specjalnie w moich finansach się nie przelewało. O dziwo, z minimalizmem jest mi do twarzy. Przewartościowania swojego sposobu myślenia dokonałam zanim wpadłam na Twoje wpisy. One utwierdziły mnie jedynie w tym, że idę właściwa drogą. Nie kupuję już rzeczy, które muszę mieć, bo ja ich po prostu mieć nie muszę 😉 3 zł oszczędności dziennie, to jest w skali miesiąca prawie 100 zł. A tych oszczędności robię znacznie więcej. Pozdrawiam Ciebie serdecznie.
Jako zadeklarowany zwolennik oszczędzania i zaciekły wróg marnotrawstwa od dziecięcych lat (gdy tylko zafascynowałem się postacią Sknerusa McKwacza 😉 zgadzam się z tym tekstem niemalże w pełni. Również chciałbym zostać rentierem i móc spędzać cały dostępny czas z ludźmi których kocham :).
Nie zgodzę się jedynie z tym iż fakt że każdy może mieć daną rzecz, sprawia że nie warto na nią marnować pieniędzy. Zawsze każdego zakupu „rzeczy zbędnych do egzystencji” (a nie było ich dużo :P) dokonywałem wyłącznie dla własnej przyjemności. Nie obchodziło mnie czy można tym szpanować albo że tylko ja mogę to mieć. Interesowały mnie tylko moje osobiste, przeżywane emocje.
Podam przykład. Ostatnio po znajomości udało mi się dostać na jazdę próbną Porsche 911 Carrerą 4S. Samochód moich marzeń na którego jedno koło może mógłbym sobie obecnie pozwolić ;). Jazda ta wyzwoliła tyle pozytywnych uczuć, że pewnie nagle przytulił przynajmniej kilkadziesiąt milionów to 800tys by poszło właśnie na to cudo. Tylko że odwrotnie do ludzi którzy kupują rzeczy dla szpanu, ja chciałbym nawet dla bezpieczeństwa, utrzymać posiadanie go w tajemnicy 😉
Czytając artykuł i komentarze podzielę się i ja swoim zdaniem 🙂 . Każdego jest indywidualna sprawa na co wydaje swoją kasę .Lecz nie każdy dostanie kredyt w banku nie tak prędko z kredytem dla wszystkich.Szczerze mówiąc kredyt jest dla bogatych ,dla kogoś kto ma stałe i odpowiednie dochody .Spełnia odpowiednie kryteria.Nawet taki telewizor na raty ,żeby dostać też trzeba mieć dobry BIK . Oszczędzanie jest potrzebne ,ale w dzisiejszych czasach jest ciężko to zrobić ,nie dlatego ,że nie ma z czego.Jest ogrom pokus i zachcianek ,nie wszyscy potrafią się oprzeć reklamie czy promocji .I to nas gubi ,mnie czasem też .Ale na pewno da radę .
Ja powiem inaczej, z mojego doświadczenia obserwacyjnego wśród znajomych, częściej i większe kredyty dostawali Ci, który nie mieli wysokich dochodów i już posiadali kredyty, takie osoby limity otrzymywały nawet na kilkanaście tysięcy złotych przy ROR, natomiast Ci co mieli wysoki dochód i zero kredytów musieli mocno gimnastykować się na limit 3 tys. na ROR.
Bardzo dobry artykuł i napisany w odpowiednim tonie. Niektórym trzeba prosto z mostu uświadomić na czym polega konsumpcjonizm, żeby zrozumieli jak bardzo są w tym wszystkim zagubieni. Dopóki ktoś nie zrozumie zasady działania współczesnego świata w, tego konsumpcjonizmu w sensie zakupu nowych towarów, pseudo promocji i marketingowych manipulacji i nie zmieni swojego podejścia, to nigdy nie nauczy się oszczędzać, tylko wiecznie będzie pracował na to, żeby utrzymać drogie zachcianki albo na spłatę długów. Sam mam znajomych, który nie mają żadnych oszczędności, a kredytów na kilkanaście tysięcy w limitach bankowych ze względu na zachcianki, których nie potrafią sobie odmówić, ale ludzie tacy są. Czasami chciałem pomóc takiej osobie, jednak jeśli ktoś mówi Ci, że dlaczego miałby sobie czegoś odmówić i za nic w świecie nie docierają do niego argumenty finansowe, czy takie jak w tym artykule to nie ma w ogóle o czym rozmawiać.
Super !!
Oszedzanie to jedno a inwestowanie drugie.
Jakie warto strony obserwowac w temacie inwestowania?
(Bankobranie i podobne tematy mozna pominac)
Ktos? Coś?
Skoro wspomniano Bankobranie to naprostuję kwestię.
Bankobranie nie jest inwestowaniem, a sposobem na gwarantowane nagrody, premie, zwroty itp. za skorzystanie z produktów bankowych (jak konta, lokaty, karty). Bez cienia ryzyka jakie idzie za inwestowaniem.
Michał, świetny artykuł i to w dodatku w punkt. Twoja książka to świetny podręcznik dla każdego. Uważam, że możesz robić dobre podręczniki dla dzieciaków, które powinny się uczyć finansów osobistych już od małego. Tak, aby wykształcić mądre pokolenia. Każdy sam powinien wypracować swoje sposoby na miarę swojego kontekstu w którym się znajduje, a dzięki doświadczeniom Twoim i innych staje się to łatwiejsze. Szczególnie dla obecnego pokolenia Z.
Dzięki!
Bloga odwiedzam praktycznie codziennie ale nadal nie mogę wyjść z wrażenia jak to wszystko osiągnąłeś i jak pniesz się w górę! Oszczędzanie o kalkulowanie swoich wydatków stało się moja pasją, do tego stopnia, że sam założyłem bloga o oszczędzaniu 🙂
Życzę Ci wszystkiego dobrego!
Jest jeszcze jeden ważny aspekt tego o czym piszesz. Oszczędność i nie rozdmuchany konsumpcjonizm ma ogromny wpływ na produkowanie zanieczyszczeń i śmieci, a to przekłada się na jakość naszego życia na ziemi. Twój sposób na finanse i życie ma dalekosiężny zasięg.
Witam, pełno peanów na temat tego artykułu a tymczasem jest to wiedza dla bardzo początkujących. Nie ma nic złego we wzięciu kredytu (pod warunkiem, że jest przeznaczony na sensowną inwestycję) a bardzo często zdarza się, że pożyczone pieniądze są tańsze niż własna gotówka. Nie będę się rozwijał ale wspomnę tylko o tarczy podatkowej, amortyzacji mieszkań na wynajem, dźwigni finansowej etc.
Hej Robert,
Ale ja piszę o kredytowaniu własnego konsumpcjonizmu i mieszkania dla siebie, a Ty piszesz o kredytach hipotecznych związanych z inwestycjami. To dwie różne rzeczy.
Pozdrawiam
Dziękuję za tekst.
Od jakiegoś czasu śledzę Pański blog. Dzisiaj podjęta decyzja. Trezba podejść na poważnie do finansów. Moim celem jest osiągnięcie podobnego zestawienia kredytowego. 🙂
Sznurek ciśnie mnie w kostkę..
Z pozdrowieniami!
W takim razie życzę Renato powodzenia i pozbycia się tego sznurka jak najszybciej.
Pozdrawiam!
Często dajemy się złapać w taki konsumpcjonizm przez to, że mamy złudzenie, że kupując rzecz nabędziemy stojące za nią według nas wartości i uczucia – celująć z przykładem w tematykę bloga – ładny portfel nie oznacza, z automatu ‚zasobny’ portfel 😉
Tak łatwe, a tak trudne jest to o czym piszesz. Zatrzymac się na chwile przed impulsem, emocją i zadać sobie właściwe pytania.
Dzieki
Dziękuje Ci za twój blog.
Ja otworzę szampana za pół roku po 11 latach.