Podcast: Play in new window | Download (Duration: 1:17:20 — 71.6MB)
Subscribe: Apple Podcasts | RSS
Po ogłoszeniu wyników wyborów do Sejmu w sieci się zagotowało. Niektórzy deklarowali, że wyjadą z Polski. Ten podcast może pomóc im odnaleźć się w UK.
Gdy tydzień temu, zaraz po wyborach parlamentarnych wszedłem na Facebooka, to w zasadzie tematem numer 1 było “chyba pora już stąd wyjeżdżać”. Nie oceniam tej reakcji. Od razu jednak w głowie zrodził mi się pomysł. Skoro jest potrzeba – to mogę na nią odpowiedzieć. 😉
Tak się złożyło, że na poniedziałek umówiony byłem z Julią Burzyńską-Kaczyńską na rozmowę o jej inwestowaniu w mieszkania na wynajem. Julia inwestuje w Polsce mieszkając i pracując od lat w Wielkiej Brytanii. Podłapała mój pomysł i nagraliśmy od razu dwa odcinki. Dzisiaj premiera pierwszego, w którym usłyszycie jak odnaleźć się na emigracji, ile kosztuje wynajęcie mieszkania, transport i jedzenie w Londynie, czy Polacy cenieni są w UK, czy trudno jest tam znaleźć pracę i czy trzeba posiadać jakieś zaoszczędzone pieniądze na wyjazd. Solidna petarda konkretnej wiedzy nie tylko dla osób poważnie rozważających wyjazd.
I dla jasności: osobiście uważam Polskę za kraj wielkich możliwości – bez względu na to kto jest u sterów. Jednocześnie absolutnie nie potępiam osób wyjeżdżających za lepszym życiem za granicę. Każdy z nas ma prawo żyć i pracować tam gdzie chce.
Mam nadzieję, że informacje przekazane w dzisiejszym podcaście przydadzą się Wam bez względu na to czy zostajecie czy wyjeżdżacie. Julia to mądra dziewczyna i warto jej posłuchać.
Serdecznie zapraszam. 🙂
W tym odcinku usłyszysz:
- Gdzie mieszka i czym się zajmuje mój gość?
- Co to znaczy być samozatrudnionym w UK?
- Kiedy do Wielkiej Brytanii napłynęła duża fala emigrantów z Polski?
- Dlaczego Julia wyjechała z Polski?
- Od czego należy zacząć gdy wyjedziemy do Anglii?
- Od czego zależy koszt wynajmu mieszkania w Londynie?
- Ile kosztuje wynajem mieszkania?
- Co w Londynie generuje największe koszty życia?
- Ile w Anglii wydaje się na jedzenie? Jakie są widełki?
- Dlaczego umiejętności miękkie i odpowiednie nastawienie do obcych ludzi przydają się przy rozpoczęciu życia w nowym kraju?
- Jak kształtują się zarobki w Londynie w zależności od umiejętności i zajmowanego stanowiska?
- Czy stereotyp magistra Polaka pracującego na zmywaku jest prawdziwy?
- Jak obecnie w Londynie odbierani są ludzie z Polski?
- Jakie są formalne rodzaje zatrudnienia w UK?
- Jak wygląda na wyspach sprawa ubezpieczenia zdrowotnego i służby zdrowia?
- Jakie pułapki czekają na osoby przyjeżdżające do Wielkiej Brytanii?
- Jak nie dać się oszukać pracując za granicą?
- W jaki sposób Julia z mężem rozlicza się podatkowo?
- Jakie są zasady rozliczania się z fiskusem gdy pracujemy w UK?
- Jak oszczędzać pieniądze żyjąc w Anglii?
- Jakich prac podejmuje się Julia?
- Jaki długoterminowy cel wyznaczyli sobie Julia i jej mąż?
- Jakie nastawienie do życia reprezentuje Julia?
Kliknij prawym przyciskiem, aby ściągnąć podcast jako plik MP3.
Strony, osoby i tematy wymienione w podcast’cie:
- Serwis BlaBlaCar, w którym pracę znalazła koleżanka Julii.
- Black Friday – dzień wyprzedaży, o którym pisałem także we wpisie “7 zasad, które pomogą Ci taniej kupować w Internecie”.
- Money Saving Expert – blog i serwis finansowy Martina Lewisa.
- Blog Smart Polak
- Mystery shopping – jedna z prac, którą wykonuje Julia.
- Harrods – sklep, w którym do zakupów nie zachęcam 😉 (chyba że w okresie Black Friday / Cyber Monday lub okresie przecen poświątecznych).
- Mieszkanicznik od podszewki – blog Julii Burzyńskiej-Kaczyńskiej.
- Rejestracje na JOP Live
- Periscope – tu znajdziecie mnie pod nickiem Szaffi
Sprawdź również: Jak ustalić priorytety w życiu
Zapowiedź następnego odcinka podcastu
Ze względu na nieplanowaną, miesięczną przerwę między odcinkami podcastów chcę w najbliższych czasie nieco z nimi nadgonić. Dlatego kolejny odcinek ukaże się już za tydzień i będzie poświęcony temu, jak z głową korzystać z promocji bankowych.
Pytanie lub komentarz? Zostaw mi wiadomość!
Masz pytanie? Możesz skorzystać z tego linku i nagrać dla mnie wiadomość głosową z wykorzystaniem mikrofonu Twojego komputera. Pamiętaj, że jedna wiadomość może mieć maksymalnie 90 sekund (ale możesz ich nagrać kilka) 🙂
Jeśli nagrywając pytanie przedstawisz się i podasz adres swojego bloga (lub strony WWW), to zlinkuję do niego tak jak uczyniłem w poprzednich odcinkach podcastu. To może pomóc w promocji Twojego bloga, więc tym bardziej zachęcam do zadawania pytań głosowo.
Będę Ci również wdzięczny za każdy komentarz. Napisz proszę, czy podobał Ci się ten odcinek podcastu. Chętnie z Wami podyskutuję i odpowiem na ewentualne dodatkowe pytania.
Czytaj także: WNOP 049: Jak przeprowadzić się na drugi koniec świata – opowiada Piotr Motyl z Tajlandii
Skąd pobrać podcast
Podcast dostępny jest dla Was w wielu miejscach:
- Na blogu – lista wszystkich podcastów
- W iTunes – dla użytkowników iPhone’ów i iPad’ów
- W serwisie Stitcher – pobierz aplikację Stitcher dla Androida i innych modeli telefonów
- W katalogu Zune
- W katalogu BlackBerry
- Poprzez specjalny RSS
A jeśli podoba Ci się podcast, to będę Ci bardzo wdzięczny, jeśli poświęcisz minutkę i zostawisz swoją ocenę oraz krótką recenzję w iTunes. Wasze głosy powodują, że mój podcast trafia do rankingów iTunes. Dzięki temu łatwiej jest do niego dotrzeć tym osobom, które jeszcze nigdy go nie słyszały. A na tym bardzo mi zależy 🙂
Oceń podcast “Więcej niż oszczędzanie pieniędzy” <–
Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję za Twoje wsparcie i życzę Ci świetnego dnia! 🙂
Zobacz także: WNOP 064: Kręta droga do 20 mieszkań na wynajem, czyli opowieść o kobiecej determinacji
{ 128 komentarzy… przeczytaj komentarze albo dodaj nowy komentarz }
Moje pierwsze odczucia były nieco mieszane, bo sam mieszkałem przez 2 lata w UK i nie uważam za słuszne polecania ludziom opuszczać naszego kraju, ale po chwili doszedłem do wniosku, że skoro jest popyt, to trzeba go zaspokoić i lepiej przeczytać taki poradnik u kogoś kompetentnego niż na tzw. internetowych śmietniskach.
Swoją drogą, Michale, jest szansa na coś podobnego ale o Stanach? Przyznam, że zawsze byłem niezwykle ciekawy tego kraju, a jestem typem podróżnika, więc jak wyżej wspomniałem – chętnie bym przeczytał coś od kogoś, kogo szanuję i komu ufam.
Pozdrawiam i życzę udanego tygodnia 🙂
Ja również bym posłuchał o Stanach 🙂
Podbijam, odcinek o Stanach!
To może w ogóle cykl o emigracji? Zważywszy na to, że Polacy rozsiani są po całym świecie. Tylko to może ściągnąć na Michała masę krytyki…
Mieszkam w Stanach, ale zbyt krótko, żeby się wypowiadać. Też bardzo chętnie bym posłuchał kogoś doświadczonego.
Świetne kompendium wiedzy i dobry timing 🙂
3/4 moich znajomych siedzi w UK, częściej spotykają się po latach za granicą niż w Polsce. Ot taki paradoks.
Ale granice są póki co otwarte i warto uderzać, jeśli nic nas w Polsce nie trzyma.
Mieszkałem w USA, UK, DE i teraz mieszkam w Polsce. Moim zdaniem UK najgorzej wypada z wszystkich krajów w których miałem okazję mieszkać. DO UK też wyjechałem w 2007 roku, był taki exodus że nie można było kupić biletu na autobus…
pzdr
Jak pierwszy raz przyjechał z Irlandii i to aż się zdziwiłem jak ludzie mogą mówić, że to bogaty kraj zobaczyłem biedę, i bród ale takie było moje spostrzeżenie jak się obracałem w miastach ale na peryferiach i w małych miasteczkach jest cały urok Anglii.
Michale, bardzo irytujące w powyższym wywiadzie jest notoryczne używanie zwrotu „JuKej”. Brzmi to okropnie. Dlaczego nie możemy używać nazwy, która funkcjonuje w języku polskim i nie jest chyba bardzo długa ani skomplikowana do wymówienia („Wielka Brytania”)?
Co do kosztów transportu: za 20-40 funtów miesięcznie nigdzie się nie dojedzie (chyba, że jeździ się gdzieś raz na tydzień…). Bilet miesięczny na 1 strefę: 123 funty. Pełny cennik transportu w Londynie: http://content.tfl.gov.uk/tube-dlr-lo-adult-fares.pdf
Koszty jedzenia jednak są wyższe – jeśli mieszka się tu dłużej i zarabia to może nie odczuwa się tego aż tak bardzo, ale w pierwszym okresie po przyjeździe z Polski jest to jednak kontrast. Jeszcze w temacie polskich sklepów – rzeczywiście dużo taniej kupować jest produkty tam niż w typowych sklepach/marketach brytyjskich. Jednak prasa akurat jest sporo droższa: czasopismo które w Polsce kosztuje 10 zł tutaj jest sprzedawane za 7 funtów.
Rower: jeśli nie mieszka się daleko od pracy, to tak. Jest to natomiast bardzo, bardzo niebezpieczne – ścieżek rowerowych w ścisłym centrum praktycznie nie ma, kierowcy jeżdżą bardzo agresywnie, rowerzyści regularnie giną na londyńskich ulicach.
Co do opieki zdrowotnej – nie zgadzam się z jej niskim ocenianiem. Stosunek jakości do wyłożonych pieniędzy jest bardzo korzystny, większość usług jest bezpłatna, w przypadku chorób przewlekłych leki dostaje się za darmo. Zwłaszcza w przypadku osób samozatrudnionych/posiadających własną firmę: jeśli porównamy, co takie osoby wkładają do ZUS-u w Polsce, a co płacą tutaj, to różnica jest kolosalna. Zgadza się, trudno jest się dostać do lekarza, jednak w przypadku zwykłego przeziębienia taka wizyta naprawdę nie jest konieczna. Jest rozwinięty system konsultacji telefonicznych, kiedy wykwalifikowany lekarz lub pielęgniarka zadaje pytania w celu określenia, czy potrzebujesz wizyty, i jeśli nie to przekazuje konkretne zalecenia. Osobie chorej oszczędza to wysiłku wizyty w przychodni, czasu oczekiwania itd, a w dodatku zapobiega rozchodzeniu się zarazków wśród wszystkich dookoła… Antybiotyk nie pomaga na przeziębienie i jest to ogólnie wiedza już dość powszechna, dlatego też lekarze nie są skłonni ich przepisywać, jeśli nie jest to absolutnie jedyna rzecz, która mogłaby pomóc.
Studia i dyplom z Polski: niektóre zawody, jak wspominała Julia, są dosyć hermetyczne i wtedy warto rozważyć opcję przyjazdu na studia magisterskie, która ułatwiają „wejście” w świat wybranej profesji. Studia w Wielkiej Brytanii są niestety płatne i bardzo drogie, ale w przypadku zdolnych i pracowitych osób można otrzymać duże stypendia, które czasami pokrywają także koszty życia.
Ostatnia myśli: jeśli myślimy o wyjeździe do Wielkiej Brytanii to warto rozważyć miejsca poza Londynem. Sytuacja mieszkaniowa jest dużo, dużo lepsza, zarobki nie dużo niższe, a życie jest dużo spokojniesze. Jeśli ktoś chce wybrać się na musical albo spektakl z Nicole Kidman, to dostać się do Londynu nie jest tak trudno 😉
Szacunek dla Julii za jej pierwszy milion!
Droga pani Zuzanno,
zyjemy w wolnym swiecie i kazdy moze mowic jak mu sie podoba, to nie bylo zdawanie egzaminow tylko najzwyklejszy wywiad, co kolwiek by nie powiedziala bylo by krytykowane.
Faktem jest, ze dziewczyna ma zaledwie 30 lat i razem z mezem maja ponad 20 mieszkan w kraju (co nie jednego krew zalewa z zazdrosci), oczywiscie ciezko pracujac (nie siedzac za biurkiem) mozgowo i fizycznie w UK/JuKej! Ona jest bardzo madra kobieta.
„Madrosc jest diamantem ale trzeba gleboko kopac zeby to wydobyc”
Komorki same sie nie otworza, trzeba im pomoc!!
Jeszcze sie taki nie urodzil zeby wszystkim dogodzil!
Pani Zuzanno, powodzenia i przebudzenia zycze z calego serca, od Juli moze sie pani duzo nauczyc.
Droga Pani Agato,
Zgadzam się z Panią: „żyjemy w wolnym swiecie i kazdy moze mowic jak mu sie podoba”. Ja również pozwalam sobie komentować ten wywiad tak, jak mi się „podoba” – z mojej perspektywy, ale z jednoczesnym zachowaniem szacunku dla prowadzących i uznaniem dla ich dokonań. Uważam, że należy dbać o 1) poprawność językową 2) jak najpełniejsze oddanie rzeczywistości lub przyznanie swojej nie do końca pełnej wiedzy w jakimś temacie (jeśli chodzi o koszty komunikacji na przykład) niezależnie od tego, czy jesteśmy „na egzaminie”, czy prowadzimy nieco luźniejszą rozmowę, ale jednak udostępniamy jej zawartość publicznie. Nie rozumiem do końca Pani uwag o „przebudzeniu”, ale Pani ma również prawo do swojej opinii. Pozdrawiam.
Świetny wywiad, jednocześnie zgadzam się z uwagami i sprostowaniami Zuzanny, miałem identyczne przemyślenia po przesłuchaniu.
Moim zdaniem ta rozmowa nie do końca ukazuje realia emigracji.
Wynika to z tego , że Twój gość raczej nie jest przeciętnym emigrantem – tacy nie jada i nie zaczynają od samozatrudnienia , nie zawsze pracują w zawodzie i nie oszczędzają takich pieniędzy w takim czasie.
Myślę, że standardowy Polak wyjeżdżających, to ktoś komu w Polsce wiedzie się średnio, kto zacznie prace od jakiejś fabryki, magazynu.
Poza tym Londyn nie jest najlepszym przykładem miejsca, ponieważ są skrajne różnice między tym miastem, a każdym innym miastem czy miejscowością w Wielkiej Brytanii.
Osobiście mieszkałam w okolicach Birmingham – gdzie jest masa Polaków. Koszty życia są zupełnie inne, niż te przedstawione w rozmowie, realia również. Nie znam nikogo, kto ledwie przyjeżdżając zaczynał od samozatrudnienia.
Fajnie byłoby przedstawić takie wyjazdy z dwóch perspektyw – osoby takiej, jak Twój gość, która konkretnie wie czego chce i wybrała świadomie swój los oraz standardowego Polaka , który wyjechał za chlebem – bo chyba ten wpis miał być skierowany właśnie do takich osób.
@ania:
a dlaczego ta rozmowa miałaby ukazywać realia przeciętnej imigracji ? Przecież każdy w rodzinie lub wśród znajomych ma jakiegoś emigranta. Wystarczy popytać standardowych Polaków.
Z wywiadów Michała chcę dowiedzieć się u ludziach sukcesu i o ich drogach do pierwszego miliona/20 mieszkań, a nie o problemach średniej krajowej.
Owszem ale co przyjedziesz i już ma sukces nie bo tam też zaczyna się od podstaw dopiero po pewnym czasie udaje się tak prawda? Zabrakło mi informacji gdzie kupione mieszkania ma Pani Julia w jakich miejscowościach bo co innego kupić je np. w Warszawie a co innego innym mieście różnice w cenie ogromne.
Samozatrudnienie w UK wcale nie jest czymś nadzwyczajnym, sama mam 25 lat jestem w Londynie od 2 miesięcy i jestem samozatrudniona
Hej , małe sprostowanie. Za wodę to sie nie płaci w postaci tzw mediów . Woda jest wliczona do council taxu . A to nic innego jak odpowiednik polskiego czynszu administracyjnego .
Pozdrawiam z uk
PiS, Ups miało być P.S ja rownież szykuje sie na wyjazd, ale tu będzie mała niespodzianka…. Do. Polski 🙂
Hej Robert, pierwszy raz slysze, zeby woda byla wliczona do Council Tax. Placi sie oddzielnie, mozna zgodnie z licznikiem lub ryczaltem, bez wzgledu na zuzycie.
Hej Karolina, Przykro mi ale mam inne (12 letnie ) doświadczenie z council taxem . I u mnie to wyglada tak jak napisałem wyżej. Mowię to z perspektywy mieszkańca Szkocji.
Angli i Wali za wode placi sie osobno.
Nie koniecznie. Council tax osobno. Woda osobno. Service charge osobno 🙂
Jeżeli chodzi o rachunki za wodę to wygląda na to, że jest to zależne od miejsca zamieszkania – w Guildford (Surrey) na pewno rachunki za wodę nie są wliczone w council tax.
Woda NIE JEST wliczona do Council Taxu! To sa totalnie odmienne oplaty! Chyba, ze osoba, od ktorej wynajmujesz pokoj/mieszkanie wlicza Ci te koszta.
Nie ma czegoś takiego jak czynsz administracyjny, przynajmniej w mojej wspólnocie mieszkaniowej.
Zależy gdzie w takim razie. Mieszkam w Londynie i w mojej dzielnicy woda NIE jest wliczona w Council Tax. Za wodę płacimy osobno, w zależności od zużycia rozliczając się z Thames Water. Podobnie jak z gazem, prądem i całą resztą opłat – wszystko osobno.
Absolutna bzdura. Mieszkam tutaj od 2005 roku, zajmuję już siódmą nieruchomość i jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się aby opłata za wodę była wliczona w council tax. Za wodę płaci się jak za inne rachunki i jest to zazwyczaj opłata półroczna lub roczna (opcja bez wodomierza, ryczałtem). Co do samego council tax, jego wysokość zależy od lokalizacji, typu oraz wielkości budynku. Osoba mieszkająca samotnie posiada prawo do 25% zniżki.
Hejt hejtem hejtera pogania:) jeszcze dużo pracy nad sobą kochani rodacy , Pozdrawiam;)
Dokładnie. Nie ma to jak pod artykułem o drodze do milionów pokłócić się o rachunek za wodę. Polska w czystej postaci :))
Tak, tak. Takie rzeczy tylko w Polsce itp itd.
Kolega Wojtek widać mocno ponad wszystko i w ogóle. Nie można krytykować, chyba, że krytykujących.
Co do treści podcastu i komentarzy. Tytuł nadany przez Michała brzmi „Jak wyemigrować do Wielkiej Brytanii? – koszty życia i realia pracy w Londynie” więc komentarze punktujące nieprawidłowości prezentowane przez wywiadowaną na temat kosztów życia i realiów pracy w Londynie są jak najbardziej na miejscu.
Nie tylko w Polsce. Małostkowość jest cechą uniwersalną 🙂 Natomiast ja nie przyszedłem tu po poradę „przeciętną” tylko skrojoną na moją rzeczywistość (albo rzeczywistość którą chcę sobie stworzyć). Komentarze na temat wody moim zdaniem co najmniej zbyteczne. Pozdrawiam.
Haha, dobry komentarz- Polacy w wydaniu typu: mieszkam tu dluzej wiec wiem lepiej… :/
Nie masz racji wode placi sie osobno
ciekawy podcast, ciekawa osoba, choc bardzo subiektywne spojrzenie na emigracje, to sluchalam zainteresowaniem tej relacji z zycia w Londynie…
Kiedy dalsza czesc wywiadu z Pania Julia?
Pozdrawiam serdecznie
Szczerze. Jeśli ktoś, po ostatnich ośmiu latach rządów afer, korupcji i niekompetencji jeszcze nie wyjechał to nie ma co liczyć, że będzie gorzej, gorzej się już nie da. Ps. Podcast jak zwykle na wysokim poziomie.
Na pewno jest dużo lepiej niz 8 lat temu…. ja 8 lat temu wróciłem do PL…
Cenne informacje. Nie chciałabym wyemigrować na zawsze nigdzie, jednak dalej ciągnie mnie do Polski i uważam, że da się tu tak ustawić, żeby żyć dobrze. Ale kusi mnie wyjazd do innych krajów na dłużej. Dzięki temu mogłabym poznać odmienne kultur, zwyczaje i przede wszystkim poznać nowych ludzi. Pieniądze nie są najważniejsze, przygoda tak 🙂
@Rafał nie obraź się, ale dwa lata na emigracji można porównać jedynie do próbowania emigracji. W ciągu dwóch lat cały czas jesteś okrakiem na Polską i krajem, do którego wyjechałeś i nie bardzo masz jak sobie wyrobić zdanie na ten temat. Co innego emigrować długoterminowo, a co innego na rok lub dwa. Rozumiem, że nie do końca Ci wyszło i dlatego jesteś przeciwko namawianiu ludzi do wyjazdu.
Dla mnie szczytem obłudy jest, gdy ktoś latami pracuje za granicą i dobrze żyje, odradza podobny wyjazd innym. To wynika z tej naszej „polskości”, gdzie uwielbiamy chełpić się, że mamy lepiej, ale nie chcielibyśmy, żeby ktoś inny miał tak samo, bo wtedy nie będziemy już tacy wyjątkowi.
Motywacji do wyjazdu jest wiele: nauka języka, oszczędzanie na mieszkanie lub dom, spłata długów, chęć udowodnienia czegoś sobie lub rodzicom. Wyjeżdżają również osoby, którym nie brakuje pieniędzy. Znajomy informatyk rozważa teraz wyjazd do Australii. Ma dobrze płatną pracę, ale jego motywacja wygląda tak „od kilku lat jeżdżę po Europie i widzę, jak nasi rodacy są zaściankowi. wszędzie widzą podstęp, złodziejstwo, żydokumnę, itd. jeśli ktoś ma lepiej, to musi być złodziejem i od tego chcę wyjechać. Kwestie ekonomiczne są na dalszym planie, ponieważ mój zawód jest na tyle dobry, że w Polsce spokojnie mogę żyć ”
Co do wyjazdu bez żadnych oszczędności to tak bardzo nie promowałbym bezmyślności. To tak jak promowanie życia z dnia na dzień bez oszczędności.
W Irlandii w przyszłorocznym budżecie podniesiono płacę minimalną do 9.15 euro/godzinę co daje 366 euro tygodniowo (1464 euro miesięcznie). Opodatkowanie najniższej krajowej jest minimalne (dodatkowo obniżone w przyszłorocznym budżecie). Za wynajem pokoju zapłacimy od 300 do 500 euro miesięcznie. Za wynajem całego apartamentu lub domku jednorodzinnego (ceny są praktycznie identyczne) zapłacimy 1000 – 1500 euro. Czyli jeżeli ktoś wynajmuje pokój może poświęcić na ten cel jedną lub półtora tygodniowej wypłaty, a resztę przeznaczyć na jedzenie, uciechy i oszczędzanie. Nie skłamię, jeżeli powiem , że można spokojnie odkładać połowę wypłaty – nawet pracując za minimalne wynagrodzenie.
I tu pojawia się ciekawe zjawisko. Wszystkie te wymówki, jakie przytaczają ludzie w Polsce i o których pisze Michał, tak naprawdę są uniwersalnymi wymówkami i niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Od ponad 10 lat w Irlandii widzę, że nawet mając pieniądze ludzie nie oszczędzają. Większość wychodzi z założenia „w Polsce mnie nie było na to stać, to teraz nie będę sobie tego odmawiał” i wpadają w łapy konsumpcjonizmu.
Ale to chyba ciekawy temat na osobny wpis „Jak mając pieniądze można wpaść w długi” bo osobiście znam osoby które zarabiają 800 euro na tydzień a i tak pożyczają pieniądze na czynsz.
Nie martw się, nie obrażam się tak łatwo. 🙂
Co do stażu, to nie wiem, może masz rację że byłem za krótko, ale też nie próbuję się wypowiadać w imieniu wieloletnich emigrantów.
Nie mogę powiedzieć, że nie do końca mi wyszło, bo miałem naprawdę dobrze płatną pracę i pod tym względem to jest świetny wybór jeśli ktoś ma albo jakiś konkretny fach w ręku, albo nie ma kompletnie żadnych kwalifikacji.
Tylko biorąc pod uwagę tę pierwszą opcję, w Polsce też często nie jest źle z pracą. Dlatego właśnie wróciłem. Nie żałuję, ale też nigdy nie powiedziałem, że nie wyjadę ponownie – niekoniecznie do UK, ale jak już wspomniałem – lubię odwiedzać nowe kraje, a mój zawód jest na tyle specyficzny, że mogę go – na szczęście – wykonywać w dowolnym miejscu na świecie.
Pani z wywaidu jest niedoinformowana w sprawie podoatku dochodowego. Wiec troche dziwne ze taka osobe bierze sie jako autorytet ds inwestycji.
Kwota Wolna £10,600
Basic rate 20% do £31,785
Higher rate 40% £31,786 to £150,000
45% powyzej £150,000
To co opowiada o kosztach jedzenia, tego co wchodzi w sklad council taxu,o sluzbie zdrowia troszke jakby nie miala z tym wogole do czynienia bedac w UK.
Witam
Też mnie to uderzyło jak osoba, która zdobyła już swój pierwszy milion jest mało ogarnięta pod względem finansów. Nie wie ile co kosztuje, jakie są podatki itd.
No chyba, że finansami zajmuje się jej mąż, ale wtedy to wywiad z nim powinien być.
Szkoda mi osób uciekających za granicę, ale jak się nie chce pracować na etacie za 2-3 tysiące złotych, albo odpalać własnego biznesu, co jest zawsze jakimś ryzykiem, to niestety ludzie będą wyjeżdżać, zwłaszcza Ci co porzucili edukację zaraz po zakończeniu szkoły.
@Dominik. Przeciętny specjalista od marketingu w Irlandii zarabia od 35 k do 50 k euro rocznie (147 k-210 k PLN rocznie przy kursie 4.2). Dodaj do tego o wiele większą siłę nabywczą pieniądza gdzie litr paliwa kosztuje 1.2 euro (tak jakby kosztował złotówkę w Polsce). Teraz europejski rynek pracy daje Ci możliwość wybrania gdzie chcesz realizować swoje życiowe plany. Czas podróży do Irlandii jest tańszy i trwa krócej niż podróż z Gdańska do Krakowa.
Dodatkowo powiedz jaką pracę musiałbyś wykonywać, żeby ktoś zapłacił Ci i docenił tak samo jak za granicą. Przypomnę, że miejscówka najlepiej zarabiającego blogera w Polsce jest już zajęta 🙂
Niech Ci nie jest szkoda ludzi , którzy wyjeżdżają, bo Julia i mnóstwo innych emigrantów udowadnia Ci, że całym sercem są za Polską, bo tam inwestują pieniądze. Przede wszystkim mają co inwestować. Emigracja też jest ryzykiem i ludzie często płacą dużo większą cenę niż prowadząc własny biznes
Siła nabywcza pieniądza ? ty widzisz tylko litr paliwa bo ropa jest w takiej samej cenie dla Polski jak i dla IRL. Zrób porównanie kosztów zakupu domu, kosztów podatków od nieruchomości, kosztów żłobka czy przedszkola, kosztów stomatologa, dobrej jakości wędlin, ubezpieczenia samochodu czy podatków od samochodów itp itd…
#krool. Zakup domu – na przykład w Longoford możesz kupić dom już za 30 k euro. Niestety emigracji są skazani na kupno bo nie mają prawa zakupu ziemi. W Dublinie apartament kupisz za 120-140 k euro (tu musiałaby się wypowiedzieć osoba mieszkająca w Warszawie, żeby porównać ceny) i jak na stolicę nie wydaje mi się, żeby to była wysoka cena. Pozostaje wątpliwa sprawa jakości budowlanki w tym kraju, ale nie można mieć wszystkiego. Podatek od nieruchomości – do niedawna 200 euro/rok teraz % od wartości nieruchomości, ale również grosze. Dla nieruchomości 100k-150k (225 euro/rok).
Co do stomatologa – ludzi stać na to, żeby wyleczyć zęby w Polsce (bilet lotniczy w cenie) – przede wszystkim masz te pieniądze na leczenie i jak masz ochotę możesz sobie zęby wyleczyć nawet w Rumunii. Wędliny? Dostarczane są na miejsce wędliny z Polski – polskie sklepy to najlepiej prosperujący polonijny biznes w Irlandii.
Auto – pierwsze ubezpieczenie kosztowało mnie 2000 euro (frycowe za polskie prawo jazdy) po dwóch latach płaciłem już 450, wiec bez dramatu. Tax za samochód 2008 + 150 euro rocznie – za samochody starsze odpowiednio więcej i dodatkowo ubezpieczalnie przestają ubezpieczać kilkunastoletnie rzęchy. Podczas wyjazdów do Polski zauważyłem, że wiele rzeczy jest też droższych niż w Irlandii.
Wsparcie socjalne jest na takim poziomie, że ogarnięta osoba wyżyje i oszczędzi i nie będzie wyglądała i nie będzie traktowana jak żul. Problem jest taki, że ludzie nawet pracując za granicą nie potrafią zarządzać swoimi finansami. I nie widzę tylko litra paliwa – uświadamiam, Ci, że za godzinę pracy w Irlandii (9.15 euro) kupię 7 litrów paliwa, a Ty za minimalne wynagrodzenie w Polsce ile kupisz?
Oczywiście pieniądze to nie wszystko – życzliwi ludzie, szef który docenia pracę, a nie rabie na każdym kroku. Jest tak jak Julia powiedziała – najwięcej zależy od nas samych. Z typowo polskim nastawieniem daleko się nie zajedzie – zostaje stękanie i i narzekanie do końca życia.
Zdaję sobie sprawę, ze kwestia emigracji jest tak samo podsycana jak sztuczna nagonka ludzi, którzy maja kredyt w PLN na frankowiczów. Ja wolę jednak działać niż miesiącami, jak nie latami, biadolić robiąc to samo i oczekiwać innych rezultatów.
Marcin ostatnie zdanie to moje motto życiowe od roku, mniej więcej odkąd czytam ten blog:)
Dziekuje za swietny podcast. Dawno nie sluchalam tak pozytywnie nastawionej do zycia osoby. Milo zaczynac w ten sposob kolejny tydzien pracy. Pozdrawiam serdecznie z Danii.
Co do skladek na ubezpieczenie spoleczne, tez babeczka nie za bardzo to przedstawila. Rzeczywiscie placi sie ryczalt ale pod koniec roku placisz w zaleznosci od dochodu skladke okolo 12% I do tego podatek 20% – 45%.
Niestety koszt najmu troche zanizony – chociaz nie znam standardu tego mieszkania. £1300 w Ealing za 2 bed to bardzo malo. Mysle ze ciezko znalez za £1500.
Cena transportu wzieta z Palca kompletnie, dojazdy z Ealing to £144.80/miesiac chyba ze ona mowila £40 na tydzien.
Duzo kosztuje tez przedszkole minimum £800/mies.
Sporo kosztuje OC na samochod, mozna jechac tez pociagiem za £100 w jedna strone, albo siedziec caly czas w wynajetym pokoju.
Przelicznik netto/brutto: http://www.listentotaxman.com/
@Zuzanna niestety polski odpowiednik „Jukej” to Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii I Irlandii Pólnocnej wiec uzywanie „Jukej” to spore uproszczenie. Wielka Brytania to nazwa jednej wyspy. Inna sprawa ze ludzie mówia UK a na mysli maja co najwyzej Anglie.
wilekip, dziękuję za uściślenie i oczywiście zgadzam się z Tobą. Chciałam przez swoją wypowiedź zwrócić uwagę na to, że nie musimy używać angielskiego skrótu rozmawiając po polsku. Rozmowa dotyczyła w przeważnej części Londynu który, jakby nie było, położony jest w Anglii 😉 Ale jeśli ktoś chciałby posłużyć się pojęciem odpowiadającym United Kingdom i objąć w jakimś wątku całe Zjednoczone Królestwo, to ma także tę nazwę do dyspozycji, jak najbardziej.
Jesli jestes na kontrakcie (Consultant) to dlugosc kontraktu zalezy od sytuacji. Konsultanci (project managers etc) zarabiaja czasami ogromne pieniadze. Kwestia kilku tysiecy £ tygodniowo. Ogolnie rzecz biorac jesli pracujesz przez agencje zatrudnienia to placa ci tygodniowo i odliczaja podatki. Masz wybor – dostajesz wiecej za godzine (na przyklad na recepcji w biurze £12.50 na godzine) ale nie masz przynaleznych wakacji – czyli jesli chcesz wolne to nie masz za te dni placone. Lub dostajesz mniej na godzine ale placa ci za dzien wolny. Pensja jest zawsze placona na konto. W ciagu 14 lat pracy tutaj tylko w perwszym roku pracujac w restauracji czasami placili mi gotowka. Od pazdziernika 2015 weszlo w zycie „automatic enrolment for pensions”. Tzn z dniem kiedy zostajesz zatrudniony bezposrednio przez firme odprowadzane sa skladki na prywatny fundusz emerytalny. Placi na twoj fundusz pracodawca i ty placisz % swoich zarobkow. Masz prawo „opt out” czyli nie placic ale musisz to zglosic pracodawcy na pismie. Jesli tego nie zrobisz automatycznie odliczaja ci skladki.
To mój pierwszy komentarz, mimo że czytam blog regularnie. Wielki szacunek dla ciebie Michale za to co robisz – jesteś niesamowity! Ten podcast skusił mnie do napisania odpowiedzi – głównie dlatego, że nie zgadzam się z paroma rzeczami, które powiedziała pani Julia; i aby dodać swoje parę groszy, jako że mieszkam w UK. Mieszkam na północy Anglii, bliżej Szkocji niż Londynu, od 2007 roku. Może po prostu przedstawię nasze koszty, które różnią się znacznie od tych w Londynie. Czynsz za dwusypialniowe mieszkanie (3 pokoje plus kuchnia) £550, council tax £125, woda £28, prąd i gaz £95 (wszystkie opłaty miesięczne). Zawsze wyszukuję najlepsze oferty na media, telefony, Internet itd więc opłaty zabierają nam w sumie jakieś £1000. Jedzenie (trzy osoby, drugie dziecko jeszcze nie je) £250 – £300 miesięcznie (nie wliczając ewentualnych posiłków na mieście). Można oczywiście jeść za mniej, znałam ludzi żyjących na ziemniakach i zupach instant lub gotowych daniach za funta, ale nie o to chodzi:) Koszt jedzenia w sumie porównywalny do polskich warunków – mięso droższe, warzywa i owoce minimalnie. Ale znowu chociażby w Iceland dostaniemy kilo fasolki mrożonej za funta. Najbardziej zaskakuje siła nabywcza pieniądza. Jednej osobie jest ciężej, ale już we dwójkę sprawa wygląda inaczej. Jeżeli dwie osoby pracują około 40 godzin tygodniowo na minimalnej pensji, i potrafią żyć oszczędnie na co dzień ( ta siła pieniądza bardzo kusi, teoretycznie za połowę minimalnej wypłaty można dostać nowy iPhone), wtedy mogą spokojnie żyć, raz na jakiś czas jechać za wakacje, nie szarpać się od pierwszego do pierwszego i nawet sporo oszczędzać 🙂 Uważam, że znajomość angielskiego w stopniu komunikatywnym to podstawa. Wtedy otwarte są dla szukających miejsca, gdzie pracę znaleźć łatwo – hotele, domy opieki, kawiarnie, supermarkety. Jeżeli człowiek jest gotowy pracować, można dużo osiągnąć. Ja z mężem zaczynaliśmy od hotelu z opcją live-in (mieszkasz w pracy, dzięki temu oszczędzasz setki funtów na czynszach i council tax, ale wiadomo, jesteś do dyspozycji piątek świątek), potem ja od opiekuna osób starszych awansowałam na kierownika opiekunów i ukończyłam kurs zawodowy za darmo, a mąż zaczął w hipermarkecie jako przysłowiowy robol a teraz jest menadżerem. Nawet jeśli zaczynasz z niczym, też może się udać 🙂
A propos wypowiedzi pani Julii, to jednak mam wrażenie, że ona traktowała UK od początku jako tymczasowy dom, jednak z jej wypowiedzi przebija trochę to nastawienie ‚tu jest be’. Może to kwestia Londynu? Służba zdrowia nie jest beznadziejna, jest narodowa i darmowa, i niesie ze sobą wady i zalety, jak i w Polsce. Łatwo dostać się do lekarza pierwszego kontaktu, umawiasz się na konkretną godzinę. Może i nie przepisują antybiotyków zbyt chętnie, ale biorąc pod uwagę, że Polacy są jednym z najbardziej nafaszerowanych lekami narodów Europy może to i dobrze! Osiem lat doświadczenia z lekarzami tutaj, czy dentystami, nie mogę powiedzieć złego słowa. Ja mam darmowe recepty i dentystę póki syn nie skończy roku, dzieci mają te rzeczy darmowe do 16 roku życia. Angielki nie są leniwe (!!!), tak samo jak Polki nie są kurami domowymi pod mężem patriarchą.
Muszę wyjść, może uda mi się coś jeszcze później dopisać. W każdym razie ciekawa jestem następnej części podcastu:) Pozdrawiam!
A nie lepiej jest zostać w Polsce i nie opuszczać swojej rodziny, a mimo to mieć możliwość pracować globalnie i zarabiać w EUR? Myślę, że wybór jest oczywisty 😀
Z calym szacunkiem Julia – ja wierze ze te wszystkie prace wykonujesz, nie kwestionuje. Co kwestionuje: czy ty ze wszystkiego sie rozliczasz. Za house-sitting dostajesz gotowke, prawda? Za babysitting tez. Secret shopper OK, pewnie kontrakt czy faktury. Mowie tak bo jestem tu od 15 lat. Mam swoja dzialanosc (ucze na silowniach) I pracuje jako ksiegowa na bardzo dobrej pensji. Wszysko legalnie I kazdy £ opodatkowany. Mam pozyczke na mieszkanie. Moze gdybym nie miala to mialabym wiecej oszczednosci. Ale w tym roku weszlam na 40% podatku co jest bardzo bolesne. Z drugiej strony jesli twoje mieszkania w Polsce zarabiaja dobrze to wszystko jasne jak najbardziej 🙂 Powodzenia
Pani Julia nawet nie wie jakie sa podatki w UK wiec mysle ze przez dzialalnosc nie przepuszcza więcej niż kwota wolna od podatku + koszta.
Odnośnie ciekawych stron dla osób w UK, polecam http://www.hotukdeals.com/. Czasami można znaleźć przykładowo tygodniowe wczasy w jakimś ciepłym kraju za 70-100 funtów. Z przelotem i wyżywieniem.
Mia brakowało jej zarobków. Wiem, że niektórzy nie chcą o tym mówić ale warto by wiedzieć oprócz wydatków jakie są zarobki. W Polsce Tajemniczy Klient dostanie 30 zł a wizytę w salonie telefonii a ile w UK ?
To zależy od rodzaju „wizyty”. Te najprostsze typu wizyta w Fast Food’zie albo sklepie jest płatna ok 3-5 funtów za wizytę + zwrot kosztów zakupu do jakiejś określonej kwoty. Takie, które wymagają trochę wiecej zachodu – do kilkanastu funtów za jedną ankietę.
Mnie zastanawia jak to sie stalo, ze Julia ma angielski akcent. A ludzie ktorzy mieszkaja w UK od wojny tego nie maja.
Też się zastanawiam, tak mnie to niestety irytowało, że nie dosłuchałam do końca 😉
W dyskusji o kosztach życia za granicą brakuje mi jednej rzeczy. Otóż jeśli w danym kraju wszyscy więcej zarabiają, to oznacza także, że więcej zarabiają: fryzjer, mechanik samochodowy i rowerowy (niestety nawet rower czasami się psuje, a jak się mieszka w jednym pokoju, to nie ma gdzie trzymać pełnego zestawy narzędzi 😛 ), dentysta (nie wszystko jest wliczone w ubezpieczenie), taksówkarz i tym podobne osoby, których usługi składają się na jakość życia. Wielu emigrantów obchodzi to w ten sposób, że idzie do fryzjera czy dentysty podczas wizyty w Polsce, ale mnie w pewnym momencie było szkoda czasu (przez 6 lat mieszkałam w Niemczech). Dalej: najtańszy internet DSL, który udało mi się znaleźć – 30 euro, w Warszawie płacę 50 zł. Bilet do kina 7-10 euro. Podejrzewam, że w UK nie jest lepiej (w każdym razie w Londynie nie było, jak byłam tam turystycznie). Oczywiście, jeżeli ktoś chce żyć skromnie w pokoju dwuosobowym, samemu obcinać sobie włosy i zmieniać opony na zimowe, i oszczędzać na jakiś konkretny cel, to spoko i powodzenia, ale jeśli się chce po prostu wygodnie żyć, to trzeba zarabiać odpowiednio więcej.
Bardzo fajny materiał. Mam kilka merytorycznych uwag. Jeśli ktoś wyjeżdża za granicę z nastawieniem, że łatwiej się tam żyje, a przy okazji zarobi w łatwy sposób miliony, to się myli. Widać, że Julia ciężko pracuje i jeszcze inwestuje od wielu lat. Co do kwoty wolnej od podatku, to jeśli podzielisz ją przez koszt wynajmu mieszkania (2000 mies. ) to już nie jest taka ogromna, nie można pracując i mieszkając za granicą przeliczać pieniędzy na złotówki (chyba że te oszczędzone, które chcemy inwestować w PL). Progi podatkowe to porażka. Dla samo zatrudnionych w Polsce jest tzw. podatek liniowy. 20 proc. niezależnie od zarobków. Jeśli ktoś chce naprawdę mieć biznes, a nie zarabiać na waciki, to uważam, że korzystniej jest rozliczać się w Polsce. I narzekanie, że jest trudniej mnie nie przekona. Jestem w Irlandii i tu spotkałam się z absurdalnym problemem, jak otwarcie konta w banku czy ubezpieczenie samochodu (czyt. kierowcy). Polski Zus, Us czy inne instytucje to pikuś w porównaniu z tym.
Jakkolwiek zgadzam sie ze każdy ma prawo życ tam gdzie chce to akurat ta „powyborcza” motywacja wydaje mi sie tak rozbrajająco zabawna ze az rece opadają. Podczas poprzednich rządow wyjachalo ladnych pare milionow młodych Polakow i jakos nie gardlowali o tym na lewo i prawo. A juz najzabawniejsze jest jak takie smuty walą celebryci – A kto by ich tam chciał nieuków zasmarkanych i co tam niby będą robić?
A skoro Michale zdecydowałeś się na taki wpis to pokuszę się o taką jeszcze refleksję. Znam też osoby które wyemigrowały. Część z nich to naprawdę łebscy ludzie w swoich dziedzinach (budowlanka, informatyka). Twierdzili że nie da się w Polsce dostać pracy bez znajomości. Prosiłem żeby pokazali mi swoje CV – zgrozą wiało! Centralnie na jakimś wordowskim szablonie pyknięte w pół godziny, nieprzemyslane. Do tego literówki, błędy stylistyczne i kompletna nieumiejętność profesjonalnego sprzedania się. Na dokładkę nie przyjmują jakoś do wiadomości że trzeba wysłać z 50 cv żeby otrzymać jeden telefon. Potem wyjeżdzają do UK, łapią robotę w budowlance albo na zmywaku. I są zadowoleni bo angielski budowlaniec traktuje ich lepiej niż Polski budowlaniec. To zresztą szeroki temat i mam jeszcze wiele spostrzezen (a sam mam za sobą 5 letnią emigrację więc naprawde wiem co mówię). Generalnie temat jest szerszy – społeczenstwa ktore lepiej traktuja pracownikow to tez spoleczenstwa ktore generalnie same sie szanuja. I na pewno nie przeszly by w nich tak skandaliczne wybryki polityków jakie przechodziły u nas przez ostatnie 8 lat…oj dobra nie chce przynudzac, chyba ze ktos ma ochotę to jeszcze paroma spostrzeżeniami mogę się podzielić.
W każdym razie Michale skoro opublikowałeś taki wpis jak wyemigrować to może dla kontrapunktu opublikujesz też jak zostać. Jak napisać porządnie CV, list motywacyjny, jak się przygotować do rozmowy itd. Co Ty na to?
Moim zdanie wyjazd zaczyna się opłacać jeżeli nasze zarobki netto tam są minimum 3x wyższe niż w Polsce, a to że jedzenie jest w tej samej cenie to nie jest prawda, jeśli kupujemy jedzenie naprawdę wysokiej jakości i raz na tydzień idziemy do restauracji to na jedzenie na pewno wydamy 2x więcej niż w Polsce, ja wydawałem 250-300 funtów na jedzenie w sumie
Coraz więcej ludzi emigruje nie tylko z powodu zarobków. Jest mama emigrantów, którzy po prostu nie chcą mieszkać w Polsce z różnych powodów a różnica w zarobkach jest tylko katalizatorem decyzji o wyjeździe.
Witam serdecznie Michała oraz użytkowników portalu. Od 3 miesięcy czytam regularnie bloga oraz z powodzeniem zacząłem stosować opisane tutaj rady. Mega motywuje! Świetna robota. Mieszkam z narzeczoną w Londynie(5 strefa, południe)od sierpnia 2014 i mogę podzielić się przybliżonym orientacyjnym raportem za ostatni miesiąc:
Przychody ~ £2900 licząc oboje
Wydatki ~ £1320, w tym :
Pokój double room – £520 wliczone wszystkie opłaty
Jedzenie ~ £550, £650 wliczając alkohol
Transport ~ £100 – do pracy chodzę pieszo, narzeczona 2 dni w tygodniu korzysta z komunikacji
Higiena, środki czystości, doładowania komórek ~ £50
Potencjalne oszczędności ~£1580
Oczywiście zawsze dochodzą jakieś koszta: odzież,bilety lotnicze, wakacje i inne
Więc średnio £1200-1300 na ten moment jesteśmy w stanie odłożyć miesięcznie.
Przy czym dzielnie mieszkania z początkowo obcymi osobami innej nacji nie należy do najprzyjemniejszych.
Może dodam jeszcze,że oboje mamy po 23 lata i jesteśmy po studiach licencjackich. W przyszłym roku planujemy wrócić do Polski i dokończyć edukację.
Pozdrawiam serdecznie autora bloga 😉
Czesc Jahu,
A moze warto by bylo zastanowic sie nad zrobieniem master w UK. Nie wiem gdzie mieszkacie ale w Londynie jest Birkbeck University gdzie studiuje sie wieczorowo od godz 18 do 21. Wiem ze studia sa drogie ale mozna placic w ratach przez 11 miesiecy. Ja sama najpierw studiowalam LLB part time a teraz robie Human Rights Master tez part time. To juz szosty rok studio ale moje zycie zawodowe zmienilo sie diametralnie. Pracodawcy bardziej cenia ludzi ktorzy moga pogodzic prace ze studiami bo sa bardziej wydajni. Pozdrawiam serdecznie I zycze sukcesow w studiowaniu czy to w Polsce czy w UK.
Dziękuję za poradę. Mam jeszcze czas żeby to wszystko przemyśleć. Pozdrawiam
Ale żeby nie wydawało się zbyt kolorowo nadmienić pragnę, iż przez pierwszy rok nie oszczedzilismy praktycznie nic. Po przyjeździe zmuszeni byliśmy pożyczyć od dobrej znajomej £1000 na kaucję i pierwsze wydatki. Potem konsumpcjonizm pełną parą: telefony, telewizor, konsola, prezenty itp. Na szczęście trafiłem tutaj, przeczytałem sporo polecanych książek i w końcu się ogarneliśmy.
Witam Michale
Po raz pierwszy postanowiłem napisać a jestem już czytelnikiem bloga od dłuższego czasu. Temat rzeczywiście bardzo ciekawy i szeroki. 2 miesiące temu po 10 latach w UK postanowiłem wrócić do Polski. Zarabiałem bardzo dobrze, byłem manadżerem w centrum dystrybucyjnym, ale podobnie jak Ty Michale, praca nie dawała mi już satysfakcji i po tylu latach postanowiłem coś zmienić. Dokładnie wysłuchałem Twoich rad, oszczędziłem sumę na minimum 6 miesięcy życia i postanowiłem wrócić do Polski. Impulsem do napisania był Yelon, przyznam że po 10 latach trudno mi napisać ciekawe cv i lm a wiem, ze jest z tym problem, bo również widziałem wiele cv i lm pisanych przez Polaków w Anglii, więc podcast o szukaniu pracy w Polsce wydaję mi się naprawdę ciekawy. Pozdrawiam, super, że robisz to co robisz.
Bardzo ciekawy podcast. Nie planuję jeszcze wyjazdu, mimo to, uważam, że warto uczyć się od takich osób jak Jula podejścia do życia i do zarabiania.
Dzięki Michał!
Świetny podcast, dużo przydatnych informacji zarówno w nim, jak i pod nim, w komentarzach słuchaczy. Mini skarbnica wiedzy. Przymierzamy się z mężem do wyjazdu za niecały rok (z rocznym maluszkiem) i zbieramy dane. Brawo dla Julii za pozytywne nastawienie i wytrwale dążenie do swojego celu i Michale – wielkie dzięki za przydatny materiał!
Bardzo ciekawy temat podcastu. Bardzo dziękuję za spontaniczną zmianę.
Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek.
Przykład oderwany od rzeczywistości! Znajoma, znajomej, mama, koleżanka mamy, tańszy czynsz i większość prac za która nie wystawiania sie faktury to fenomen wzbogacania się na samozatrudnieniu. Nie oszukujmy sie ze za pilnowanie domu czy inne zajęcia związane z opieką ktoś wystawia fakturę! Standardowy model to budowlaniec z 2 dzieci które wychowuje matka, którym pomaga państwo, a w PL buduje dom. Takie są fakty. Żeby samemu wyjechać trzeba mieć min 2tys gbp to jest 12 tys zł ( wynajęcie pokoju i kaucja to min 1000gbp. Na miesiąc. Nie każdy ma mamę w Anglii. Warto dodać ze nawet za 20 zł nie kupisz tu odpowiednika polskiego chleba, ktory kosztuje 3 zł, a ceny w polskich sklepach konkurują jakością bo cena jest podobna (poza mięsem). Jogobella 500ml jogurt kosztuje 1 funt angielski odpowiednik dobrej jakości 1-1.30. Także artykuł zawisła wiele nieprawdy. Ptasie mleczko 3,5gbp a u nas 11 zł. Logiczne skoro podobnie kosztuje to kto pokrywa koszty transportu i magazynowania owych polskich produktów? Czyli nie mogą być w podobnej cenie….
Masz racje mysle ze 2 tysiące funtow to minimum aby wyemigrować na wlasna reke. Trzeba się tez liczyc ze te pieniądze przynajmniej w polowie wydamy wiec jeżeli uda Ci się zaoszczedzic 300 funtow na miesiąc to przez pierwsze 3 miesiące odbudowujesz swój kapital początkowy.
Śmieszy mnie jak ktoś wyjezdza i nie zamieszka przez pierwszy tydzień w hotelu bo przecież to tyle kosztuje. A przeprowadzka z kraju do kraju powinna być darmowa 😀
Wytłumacz mi jak to jest oderwane od rzeczywistości. Oderwane od Twojej rzeczywistości, co najwyżej.
Każdy wyjeżdża z innym doświadczeniem, poziomem wiedzy o różnych rzeczach, znajomością języka itd. Nie ma „jednej” rzeczywistości. Ja w przyszłym roku przenoszę się do Londynu po uniwerku w USA i dwóch latach w bankowości w Brazylii. Będzie mnie stać na bardzo dużo, od razu. I to jest niby inna, „nierzeczywista” rzeczywistość?
Z tego co się orientuję, cały blog Michała nie jest o „standardowym modelu”, bo standardowe dla Polaków (i nie tylko!) jest narzekanie, nicnierobienie i czekanie na poprawę życia przez rząd, szefa i nie wiadomo kogo jeszcze. Sam Michał robi mnóstwo rzeczy odbiegające (w górę) od standardów, nic dziwnego zatem że rozmawia z ludzi o podobnych horyzontach. Pozdrawiam.
Fajna pozytywna osoba.
Nie rozumiem dlaczego Polakom tak trudno powiedzieć „nie wiem”.
Mam na myśli sprawy podatkowe.
I znów wsiąknęłam …
Nie mi oceniać dane podawane przez Julię ale po komentarzach nasuwa mi się tylko jeden wniosek „Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma”.
Nigdy nie było, nie ma i raczej nie mamy co liczyć na równość społeczną. Bardzo dużo zależy od nas, nie mówię że wszystko, ale bardzo dużo.
Jeśli ktoś wyjeżdża do pracy za granicę jasne jest, że jeżeli nie zna języka nie ma co liczyć na pracę swoich marzeń. Moja kuzynka mieszka w Anglii już ponad 15 lat. Zaczynała od pracy opiekunki dzieci, ale od początku była zdeterminowana, zdała egzamin z języka angielskiego by dostać lepszą pracę i dziś dobrze jej się wiedzie.
W Polsce wcale nie jest inaczej. Znam osoby, które dla lepszego życia przeprowadziły się do Warszawy, na początku wynajmowały jedno mieszkanie w kilka osób. Pracowały ciężko, dorabiały a dziś dzięki determinacji wiodą spokojne życie we własnym lokum.
życie to nie tylko praca i własna nieruchmość…. o jakość życia decydują jeszcze inne czynniki. piszę to tylko i wyłącznie z własnych obserwacji, od dwóch lat mieszkam w Niemczech, a więc na tyle długo, żeby cos móc o tym powiedzieć i na tyle krótko, żeby nie zapomnieć jak było w Polsce…
Mysle, ze Julia powinna wyjsc ze swojego srodowiska robotniczego, fabrycznego, sprzatajacego, polsko-sklepowego i rozejrzec sie wokolo. To nie prawda, ze srodowisko prawnicze jest zarezerwowane tylko dla tubylcow i zamkniete dla obcokrajowcow – ja sama jestem solicitorem i mam stycznosc z innymi polskimi solicitorami. Przede wszystkim w Londynie jest ich calkiem sporo. Zreszta zaprzecza sama sobie, bo potem dodaje, ze jej kolezanka od sprzatania zrobila kariere jako prawnik. Musze przyznac, ze jakos nie zaimponowala mi jej „kariera” to taki Jack of all trades. Rowniez nie zrozumialam, czy pierwszy milion zarobila w funtach czy w zlotowkach, poniewaz caly czas przelicza funty na zlotowki. Jesli w funtach, to jedynie byloby ja stac na 2-3 porzadne mieszkania w Warszawie, a nie klitki w Czestochowie.
Nie przekonuje mnie jej podejscie do zycia, niestety.
Do Beaty – Jeśli uważasz że za 6 mln złotych da się kupić tylko 3 porządne mieszkania w Warszawie to chyba jesteś lekko oderwana od rzeczywistości, a Julia czym by się nie zajmowała, to i tak radzi sobie lepiej niż 95% Polaków na emigracji
Pochodze z Wawy i moja rodzina tam ma mieszkania wiec znam ceny mieszkan w dobrej lokalizacji o odpowiednim metrazu. Mysle, ze mamy rozna definicje slowa „porzadne”, ale kazdy mierzy swoja miara. Polacy na emigracji radza sobie coraz lepiej i to raczej wiekszosc niz mniejszosc. Mieszkam tu 10 lat, mam stycznosc z roznymi ludzmi z racji zawodu i na stopie towarzyskiej, wiec to moge ocenic. Coraz wiecej Polakow kupuje oprocz domu, w ktorym sami mieszkaja, nieruchomosci na wynajem w Anglii i w Hiszpanii. Sama sie do tego przymierzam.
Z wypowiedzi Julii wynika, ze ma ona rozne dorywcze prace i fajnie – podziwiam jej samozaparcie, ale jak pisalam, takie podejscie akurat mnie nie przekonuje.
Jednak chetnie poslucham jak mozna kupic 30 mieszkan w Polsce.
Miałem po prostu na myśli porządne z punktu widzenia możliwości wynajmowania studentom i generowania jak najwyższej stopy zwrotu a nie luksusowe apartamenty dla bardzo bogatych ludzi
Mozliwe, ze ceny mieszkan na rynku wtornym w Warszawie sa nizsze niz od deweloperow. Patrzylam na ceny w wakacje i 10000 pln za m2 w miare dobrej dzielnicy oddalonej od centrum 30 min. jazdy autobusem/tramwajem to bylo minimimum. Z kolei na Bialolece widzialam ogloszenia za 6000 pln za m2, ale podobno dojazd jest koszmarny. Dlatego tez moja wypowiedz jest oparta na tych wyliczeniach.
Mam kilka osob w rodzinie, ktore zajmuja sie m.in. wynajmem mieszkan. Mowili mi, ze wynajem studentom w Warszawie to koszmar – ciagle sie zmieniaja lokatorzy, nie wiedza ile czasu chca wynajmowac itd. Zreszta jest duza konkurencja odnosnie mieszkan do wynajecia. Nie wiem czy to nadal taki oplacalny biznes.
Musze przyznac, ze troche zirytowalo mnie Twoje twierdzenie, ze Julia radzi sobie lepiej niz 95% rodakow na emigracji – mysle, ze to stereotypowe i krzywdzace myslenie dla nas samych, obojetnie czy jestesmy w kraju czy zagranica, a przede wszystkim nie jest ono prawdziwe. Te same stereotypy powiela Julia mowiac o zamknietym dostepie dla emigrantow np. w zawodzie prawnika, co nie jest prawda. Wielu Polakow pracuje w UK jako ksiegowi, prawnicy, lekarze, programisci itd. i dobrze sie w tym odnajduja, nie mowiac juz o satysfakcij finansowej.
Nie znamy dochodow Julii, nawet nie wiemy w jakiej walucie zarobila swoj pierwszy milion i czy przypadkiem nie jest to wartosc na jaka ona sama szacuje swoje nieruchomosci. Jej sposob zarabiania jest po prostu bardzo przypadkowy z mojego punktu widzenia. Rozumiem, ze raczej nie ma ona zdolnosci kredytowej z punktu widzenia angielskiego banku dlatego probuje cos robic w Polsce. I fajnie, ze to robi, ale niefajnie, ze tak naprawde nie ma duzej wiedzy o zyciu w kraju, w ktorym przebywa ok. 8 lat i ze wypowiada sie na tematy, o ktorych ma slabe pojecie.
Za 1 mln. GBP czyli ~6 mln PLN mozna kupic 30 mieszkan za 200 tys. zl kazde 🙂 Za tyle mozna kupic 20m kawalerke w Warszawie lub 40m mieszkanie w Lublinie.
Myslac bardziej rozsadnymi kategoriami, to majac milion funtow mozna kupic kilka domow/mieszkan poza Londynem, ale wciaz w Anglii, zlecic agencji nieruchomosci zajmowanie sie nimi oraz dostawac z czynszu kilka tysiecy funtow miesiecznie bez wiekszego wysilku. Nie trzeba wtedy wysilac sie na inwestowanie w Polsce, a czynsze w Anglii rosna z roku na rok i zwrot bylby o wiele wyzszy.
Jednak w tym przypadku prawnicy mogliby zakwestionowac pochodzenie srodkow i HMRC zbadalby czy nie jest to naprawde pranie brudnych pieniedzy. Trzeba miec rowniez na uwadze, ze imajac sie prac dorywczych w Londynie jest nikla szansa na odlozenie miliona funtow, nawet mieszkajac w bardzo nieciekawych warunkach i zywiac sie przyslowiowa fasolka z puszki.
Dlatego tez raczej watpliwe jest to, by Julia akurat zarobila milion w funtach. Bardziej prawdopodobna jest waluta polska – to tylko ok. £167,000, czyli kwota za ktora w Londynie na pewno nie kupi sie mieszkania/domu.
Tez uwazam ,ze chodzi raczej o 1mln Pl, zeby zarobic – mln £ przez 8 lat trzeba zarabiac OK 10 tys £ miesiecznie NA CZYSTO PO OPODATKOWANIU. Nie sadze by przy tym rodzaju zarobkowania bylo to mozliwe.
Faktycznie, wlasnie sprawdzilam ceny – za 200 tys. mozna kupic kawalerke na nieciekawej Pradze. W innych czesciach Warszawy zaczynaja sie od 250 tys. zl.
Michał,
wysłuchałem każdego Twojego podcastu, niektóre i 2 razy. Ten wydał mi się bardzo powierzchowny – zupełnie jakby nie Twój, ponieważ Ty zgłębiasz tematy do samego ich dna, a w tym podcaście jest strasznie dużo uogólnień i pływania po ogólnościach (Twój gość, który ma być specem od emigracji powinien wiedzieć jakie są stawki podatku dochodowego). Tym razem więcej informacji wyniosłem z samych komentarzy niż z podcastu.
Trzymam kciuki, za drugą część o mieszkaniach 🙂
Pozdrawiam,
Maciek
PS. Sam mieszkałem, pracowałem i studiowałem w Anglii w latach 2005-2007.
Mam dokładnie identyczne odczucie. Tak jak zaznaczył Michał ten podcast został nagrany „na spontana” i słychac to od samego początku. Wg mnie ani Michał ani rozmówczyni nie byli przygotowani, co spowodowało, że ten odcinek zdecydowanie odstawał jakościowo w kwestiach merytorycznych od materiałów publikowanych do tej pory.
Mam nadzieję, że to tylko taki wyjątek potwierdzający regułę.
Michale,
Jak bedziesz chcial z kims porozmawiac o kosztach zycia w Stanach to chetnie Ci udziele takiej informacji szczegolnie, ze prowadze budzet domowy od ponad dekady takze mam dobe prownanie i dokladne informacje. Pozdrawiam. Beata
Michale,
podpisuje sie pod slowami Beaty 🙂
Obserwuję Michała od samego początku, ale dziś coś skusiło mnie żeby napisać. Jeszcze nie przesłuchałem podcastu (zrobię to jutro rano, w drodze do pracy – 30 min rowerem), ale zainteresowała mnie rozmowa poniżej. Jestem, w Londynie zaledwie od miesiąca i z wypiekami na twarzy czytałem wszystkie komentarze. Przyjechałem tutaj mając w kieszeni 777 funtów. Przez trzy tygodnie mieszkałem z przyjaciółmi, którzy pożyczyli mi pieniądze na deposit na pokój 300. Dodatkowo 200 zapłacę im jeszcze za to, że z nimi mieszkałem jak już się ogarnę finansowo. W sumie gdyby nie pomoc na miejscu to nie dałbym rady. Teraz odbiorę pierwsze wynagrodzenie i już będzie z górki. Pieniądze pooddaję i będę mógł zbierać na poduszkę finansową. Zgadzam się z jednym z przedmówców. Na przyjazd samodzielnie potrzeba co najmniej 1500 jak nie 2000 funtów. W chwili obecnej pracuję jako Yard Man i moje wynagrodzenie nie jest szałowe; na rękę 1100 funtów miesięcznie. Ale mam zamiar z zaoszczędzonych pieniędzy przeznaczyć troszkę na szkolenia i podszkolenie języka, aby w przyszłości zarabiać lepiej. Pozdrawiam Wszystkich.
Naprawde nie bywam hejterem… Ale Jesli czytam o „podatku od nieruchomości które znajdują sie na ziemi” czy podobnie, od osoby ktora ma tyle mieszkan w PL…i jeszcze doradza innym….nie znajac definicji nieruchomości… to na 100% ma świetnego pośrednika albo zdolnego partnera . Zalamalo mnie to zdanie. Artykuł mimo wszystko ciekawy, ale co z tego ze ktos ma milion, jesli nie widuje swojej rodziny, nie ma dzieci bo to odkłada (po30stce to nie jest fajne macierzyństwo…. Oczywiście to moja opinia ), nie ms czadu spokojnie wypić kawy i tylko kasa kasa kasa… To ja dziekuje za ten milion, pojadę do biura na 4 godziny by wrócić później do córci i o jaśnie iść na spacer. . Miliona nie zarobię ale to zupełnie inne życie.
Bardzo ciekawy artykuł. Nie słuchałem podcastu, tylko przeczytałem jego wersję tekstową, bo nie lubię słuchać długich audycji, wolę skupić się podczas czytania.
Fajnie, że Julia tak dobrze sobie radzi, pokazuje, że bardzo dużo zależy od naszego podejścia, entuzjazmu i optymizmu! 🙂
Czekam na więcej szczegółów, w jaki sposób inwestuje w te mieszkania w Polsce. Przyznam się szczerze, iż ciężko mi sobie to wyobrazić – 30 mieszkań nawet w Częstochowie to pewnie z 3 miliony złotych, nawet jeśli 2 miliony będą z kredytu, to trudno by było odłożyć taki milion złotych z dorywczych prac. Ale jeśli Julii się udało, to znaczy, że da się. Czeka więc na ciąg dalszy!!! 🙂
Michał, bardzo ciekawy podcast! A może kolejny odcinek serii emigracyjnej nt kosztów życia w Niemczech? Jak szukać mieszkania, jakie są koszty życia, jak Niemcy podchodzą do zatrudniania obcokrajowców, wskazówki na start…
Właściwie wydaje mi się, że coraz więcej osób wyjeżdża w zachodnim kierunku, to mogłoby być bardzo ciekawe 🙂
Znacie ten żart ? przyjeżdża koleś do Wielkiej Brytanii, szuka anglika, zaczepia jednego kolesia, przepraszam jest pan anglikiem nie, zaczepia kolejnego i kolejnego w końcu się zdenerwował chłop pyta, gdzie się podziali, ktoś odpowiada „są w pracy ” :DDD
Witam serdecznie, mieszkałam w Londynie w latach 2008-2010, a obecnie często tam goszczę. Jeśli chodzi o naszych rodaków to jest tam pełen przekrój. Można spotkać zarówno tych przedsiębiorczych, którzy doskonale sobie radzą, jak i średniaków, oraz tych co siedzą na zasiłkach w mieszkaniach komunalnych i nie znają nawet języka. Jeśli zaś chodzi o koszty życia to są one zdecydowanie wyższe niż przedstawione, szczególnie transport jest bardzo drogi. Pozdrawiam, Małgorzata
Znam historię Julii i jej blog o mieszkaniach więc zupełnie inaczej słuchałem podcastu. Nie oczekiwałem, że Julia odpowie na wszystkie bardzo szczegółowe pytania dotyczące podatków czy będzie znała definicję nieruchomości. Sam posiadam mieszkania na wynajem i poza zasadami rozliczania ryczałtu też nie czuję się ekspertem np. podatkowym. Nie jest mi to do mojego „biznesu” potrzebne.
Ogólnie chciałbym aby więcej ludzi miało takie podejście jakie prezentuje Julia. Bardzo zdeterminowana i pracowita osoba. Oczywiście nie każdy musi chcieć pracować tyle co ona. Nie każdy musi chcieć zarobić milion do 30tki. Podcast pokazuje, że można. Nigdzie nie słyszałem, że trzeba 🙂
Z niecierpliwością czekam na rozmowę z Julią nt mieszkań 🙂
W grudniu minie rok odkąd zacząłem oszczędzać wedle wskazówek udostępnianych na tym portalu. Cieszy mnie bardzo, że powstał podcast o emigracji, bo jest to aktualny temat. Jak wynika z badań socjologów z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, 70% maturzystów rozważa opuszczenie kraju, przynajmniej na jakiś czas.
Irytuje mnie to, że męczyłem się 5 lat na studiach technicznych tylko po to, żeby tyrać za stawkę nie wyższą niż minimalna krajowa, a pracuję już 2 lata w branży, od 5-tego roku studiów.
Osobiście także planuję wyjazd za granicę w ciągu najbliższych miesięcy.
Jeśli tu, w Polsce mam zbierać na jednopokojowe mieszkanie w centrum województwa za 100 tys. zł, pracując 40h tygodniowo, odkładając 50% minimalnej krajowej co miesiąc to musiałbym tak żyć 13 lat.
Wolę wyjechać za granicę i tam odkładać 50% zagranicznej minimalnej krajowej wykonując najbardziej podstawowe prace (nawet 60h tygodniowo), by po 3 latach wrócić tutaj, kupić mieszkanie i do końca życia pracować za minimalną stawkę w Polsce.
Ewentualnie mogę kontynuować pracę za granicą, bo moje przyszłe dzieci po ukończeniu 18-tego roku życia i tak prawdopodobnie nie będą chciały pracować w Polsce i będą chciały wyjechać.
Proszę nie kontrargumentować o większym oszczędzaniu pieniędzy, szukaniu dodatkowej pracy, braniu kredytów itp. w Polsce, bo w/w rozważania to model z pewnymi założeniami.
Michale, zwracam się do Ciebie z prośbą o nagranie podcastu nt. emigracji do Niemiec.
Cześć Michał.
Byłem na „emigracji” 2 razy w wakacje na studiach ok. 10 lat temu. Tak że trochę wiem z czym to się je. Mam także znajomych żyjących za granicą. Byłem ciekawy tego podkcastu. W drodze z pracy do domu udało mi się przesłuchać 30 minut tej rozmowy.
Uważam że jest to jeden ze słabszych Twoich podcastów. Merytorycznie jest dość słabo, ale co najbardziej bije po uszach, to niechlujność językowa Twojej rozmówczyni! To jest dramat. Michał jak mogłeś swoim słuchaczom zafundować taką słowną papkę? Rozmówczyni jedynie brakuje powiedzenia „u nas w UK”.
No nic, czekam na kolejne podcasty. Liczę że będą lepsze.
Serdecznie pozdrawiam.
Michale, byłem w Anglii prawie 2 lata. Pojechałem tam czysto na zarobek i jeżeli miałbym komuś doradzić to Londyn nie jest dobrym miejscem na oszczędzanie. Ja mieszkałem w Milton Keynes, jakieś 80km od Londynu. Wynajem pokoju dla jednej osoby zależnie od dzielnicy waha się między 200 a 500 funtów. Do tego jedzenie, mi wychodziło 25 – 30 funtów tygodniowo a nie głodziłem się. Do tego w zakładowej kantynie czasami jakiś obiadek to też koszy 3 – 6 funtów za posiłek. Transport do pracy miałem tani bo sporo osób posiadających samochody zabierało ludzi po drodze za symbolicznego funta także tygodniowo około 10 funtów wychodziło, sklepy blisko więc pieszo dla zdrowia, autobus około 3 funty w jedną stronę, taxi do pracy 4 funty. Teraz przychody… ja pracowałem w magazynie z odzieżą, po kilku tygodniach stawka z minimanlej krajowej 6,30 wzrosła mi do 9 funtów za godzinę co po odciągnięciu wszystkich podatków itp tygodniowo wychodziło około 300 funtów. Miesięcznie bez nadgodzin miałem 1200 funtów z czego połowa to życie. Ze spokojem mogłem miesięcznie zaoszczędzić około 500 funtów.
Jeśli chodzi o pracę w Milton Keynes to jest tam od groma agencji pracy, miasto jest otoczone dużą ilością magazynów także pracy nie brakuje. Mowa tu o pracy dla ludzi którzy nie czują się pewnie z językiem angielskim. Wystaczy znać podstawy żeby się dogadać a jak ktoś ma problemy to na każdym kroku można spotkać polaków. Ogólnie polecam takie mniejsze miasta bo Londyn dla kogoś kto wyjeżdża tak jak ja żeby zarobić i wrócić to samobójstwo 🙂
A jak komuś mało to zawsze można sobie dorobić na boku bo Polacy to kreatywny naród i radzą sobie wszędzie 🙂
Pozdrawiam!
Michale, po Twoim poleceniu konta millenium złożyłam sobie takowe.
Założyłam również wniosek o otworzenie konta oszczędnościowego 7 października, aby się „załapać” na 3% przez 122 dni.
Pani z banku mnie jednak telefonicznie poinformowała, że ponieważ pieniądze na tym koncie zostały zaksięgowane po 10 października ta promocja mnie jednak nie dotyczy….
Więc chcę się dopytać jak to było rzeczywiście?
Data wniosku się liczy (tak to przynajmniej zrozumiałam, z Twojego artykułu) Czy data zaksięgowania pieniędzy. Bo to jest różnica.
Pani mnie poinformowała, że mogę złożyć reklamacje, tylko czy opłaca się takie coś robić?
Proszę o pomoc i pozdrawiam,
Kasia.
Hejka
przesłuchałem podcast i muszę powiedzieć że temat bardzo dobry ale czuje się niestety że gość był trochę z łapanki. To znaczy osoba bardzo ciekawa i mająca wiele pewnie do powiedzenie w kwestiach inwestycji jednak aby omawiać temat emigracji przydałby się ktoś to ma bardzo dużo do czynienia (też zawodowo) z emigrantami i ich problemami np ktoś kto jest z centrum pomocy lub ośrodka badań nad emigracją.
Ogólnie cenią twoje podcasty za wybór bardzo ciekawych osób do rozmowy. Jednak tutaj ta pewna spontaniczność o której wspomniałeś negatywnie wpłynęła na jakość w mojej ocenie.
czekam na odcinek o inwestycji w mieszkania
pozdrawiam
roman
Witam,
Kiedy wyjeżdzaliśmy z czterosobową rodziną do Londynu 2 lata temu (mąż dostał pracę jako programista w City) potrzeba było nam na początek ok 20 tys. zł. Depozyt za mieszkanie to równowartość 6 tygodni czyli w naszym przypadku to było £2100 ,ok £350 opłata dla agencji , Agencja sprawdzała wyciągi z kont bankowych w Polsce, pytała o zarobki i trzeba to potwierdzić dokumentem (w naszym przypadku umową o pracę). Nie każde mieszkanie nadaje się dla rodziny i agencja kilka razy odmówiła wynajmu – głównie ze względu na zbyt małą powierzchnię. Przydają się na pewno referencje z ostatnio wynajmowanego mieszkania. Nasze mieszkanie nie miało mebli, więc na początku spore koszty były też przeznaczone na wyposażenie. Trudno jest też wynająć mieszkanie/dom po raz pierwszy w UK – najczęściej potrzeba mieć poręczyciela lub zapłacić z góry za pół roku lub rok. Właściciel zgodził się zrezygnować z tych opcji, po zapoznaniu się z umową o pracę męża.
Około miesiąc temu posatnowiłam zacząć spisywać swoją wiedzę o mieszkaniu w Londynie z rodziną na blogu http://rodzinawlondynie.pl/. Staram się podawać tam konkretne informacje, które innym osobom pomogą zdecydować gdzie mieszkać w Londynie, czy wogóle się przeprowadzać z Polski lub jeżeli już tu mieszkają to jak tu wygląda życie na codzień.
Pozdrawiam serdecznie,
Ilona
Muszę się pochwalić od dobrych trzech miesięcy czytam Twojego bloga i słucham podkastow. O oszczędzaniu myślałem długo ale brakowało motywacji. W tym czasie co prawda dochodów jeszcze nie zwiększyłem ale wczoraj udało się założyć kolejną lokatę i juz około 5000 zł odpoczywa a raczej zarabia dla mnie dodatkowe grosiki. Dzieki Michał za podpowiedzi. Pisz dalej albo raczej mów bo wole podkasty, można ich wysłuchać w drodze do i z pracy.
Michał,
sporo hejtów jak na jeden artykuł, szczegolnie na Twoim blogu. Nabrałes wody w usta. Skomentujesz tę polską zawiść i nietolerancję czy przyklaśniesz im? To, w końcu Twoi czytelnicy…
Co oznacza słowo hejt? To spolszczona wersja słowa hate, czyli nienawidzić. Hejtem określa się działanie w Internecie, które jest przejawem złości, agresji i nienawiści.
I w którym poście widzisz ten hejt? Ja widzę co najwyżej parę krytycznych wypowiedzi mających uzasadnienie.Czy każdego kto ma inne zdanie od ciebie na dany temat nazywasz hejterem? To się ostatnio stało powszechne, że gdy ktoś nie ma argumentów to wszystko nazywa hejtem.
Bardzo ciekawy temat, ale niestety podcast niezbyt się udał. Michale, wybrałeś niewłaściwą osobę do tego wywiadu. Pani Julia jest słabo zorientowana, w wypowiedziach chaotyczna i mam wrażanie że ją te sprawy ogólnie mało interesują, ta pani jest zajęta bardziej sobą. Reasumując słabo się tego podcastu słucha. A w dodatku Michał wiedział więcej od niej.
Liczę na lepszy podcast o życiu na emigracji w przyszłości 🙂 Pozdrawiam 🙂
Wysłuchałem nagrania. Na początku przeszkadzał mi język. Nie chodzi o akcent. Jeśli długo mieszka się poza Polską, to tak może być. Tym bardziej, że Julia ze swoim chłopakiem pewnie nie rozmawia po polsku. Chodzi mi o strukturę. Zakładam, że Julia jest z klasy robotniczej i nie nauczyła się w domu mówić dobrze po polsku. Bardzo to razi.
Połowa komentarzy o tym czy w UK rachunek za wodę wlicza się do council tax…widać jak na dłoni, że sporo ludzi – w tym niestety czytelników tego bloga – jest skupiona na nie tym co trzeba i myśli skrajnie małostkowo.
W tym kontekście bardzo dobrze, że wywiad nie jest o „standardowej polskiej emigracji”, a raczej o 1% „success stories” Polaków na Wyspach. Nie ma wielkiej filozofii w życiu pod tytułem „pracuj – zarabiaj – wydawaj i oszczędzaj – wysyłaj trochę do Polski”. Jeśli chce się więcej, trzeba pomyśleć i podziałać więcej.
Wielkie dzięki za podcast, mocno inspiruje!
Zgadzam się z kolegą. Mnie również bardzo zainspirował ten podcast.
Dzięki Michał za kolejny dobry materiał.
Zasada 80/20 ma przełożenie na wszystkie dziedziny
Co do zakładania firmy w UK, to proszę Was, ale głupoty gadacie 🙂 Co z tego, że masz trochę wyższe podatki, skoro koszty księgowości, czy całej obsługi firmy są niższe i przede wszystkim podejście urzędnika do przedsiębiorcy jest zdecydowanie inne! Rzeczywiście przy bardzo wysokich dochodach może to robić różnicę na niekorzyść UK, ale w większości przypadków i tak lepiej tam zarejestrować firmę, jeśli tylko profil działalności na to pozwala. No i koszty związane z ZUSem są o wiele niższe! 😉
Witam,
Pomijając wszelkie korzyści z wyjazdu do Anglii, zapominamy o kilku istotnych kwestiach:
Anglicy mają dosyć „multi-kulti”, nie są chętni żeby się integrować, nie szanują obcokrajowców.
Mieszkam w Anglii od 4 lat do tego nie korzystam z żadnych ulg, szanuję pracę i tutejszą kulturę, mimo to już kilka razy słyszałam jacy to Polacy są źli i jak bardzo Anglicy chcieliby się nas stąd pozbyć.
Kilkakrotnie spotkałam się z sytuacją gdzie obcokrajowca nie traktują z należytą godnością, wszelkie hasła dotyczące tolerancji i respektowania praw innych narodowości są tylko na papierze.
Nie jest to fair tym bardziej że, niejednokrotnie w rzeczywistości jesteś dla Wielkiej Brytanii bardziej wartościowym człowiekiem niż rodowity Anglik ( o czym nikt nie wspomina, o takich rzeczach się nie mówi..)
Dlaczego o tym piszę?
hmm… ponieważ tutaj nieważne jak długo będziesz mieszkać, nieważne jak dobrze będziesz mówić po angielsku – dalej jesteś niechciany ( często nie dowiesz się tego bezpośrednio, natomiast odczujesz to na pewno).
Mieszkam tu od 4 lat ale każdego dnia myślę o powrocie do domu, Anglia nigdy nim nie będzie.
Wyjechałam jak większość z braku perspektyw i trudnej sytuacji materialnej mojej rodziny, którą wciąż wspieram.
Dla wszystkich którzy zamierzają wyemigrować:
Anglia to nie jest raj, jeśli chcesz się wybić a jesteś obcokrajowcem musisz dawać z siebie podwójnie więcej- możesz mi nie wierzyć, możesz mnie skrytykować ale jak posmakujesz tego „obcego chleba” zrozumiesz o czym mówię…
A i nie jestem pesymistką po prostu doświadczam tego wszystkiego z każdym dniem
mniej lub więcej.
Jest tu wiele możliwości, masz szansę praktycznie wszędzie jeśli w siebie wierzysz
pamiętaj tylko o tym co dla Ciebie najważniejsze.
Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma 😛
Wysłuchałem całe nagranie i mam takie wnioski:
– niestety ale jeden ze słabszych podcastów, Julii słucha się bardzo słabo, bardzo rzadko można usłyszeć od niej zdanie, które jest poprawnie powiedziane, brakuje jej słów po polsku, pomijam już akcent, ale ona jest już na bakier z polską gramatyką, brakuje jej słów po polsku, żeby wyrazić daną myśl, Michał musi za nią kończyć zdania czy podpowiadać podstawowe słowa – to bardzo razi i męczy słuchanie czegoś takiego…
– Julia wtrąca mnóstwo angielszczyzn, co drugie słowo u niej to „wiesz”, „no wiesz”… bardzo to irytuje przy słuchaniu… Zasób polskich słów ma niestety już bardzo skąpy, nie chce mi się wierzyć, żeby po 7 latach pobytu za granicą człowiek po studiach zapominał polskiego języka aż w takim stopniu? W zasadzie ona jak wróci do Polski (jeżeli w ogóle) to będzie się musiała nauczyć mówić z powrotem po polsku, bo teraz to wszędzie będzie miała problem żeby się sprawnie wysłowić… No chyba że będzie nadal sprzątała biura i prasowała ludziom koszule… Ona krytykuje Polaków którzy w Londynie oglądają Polsat – a może ona też powinna go pooglądać, może wtedy by nie zapominała polskiego języka w takim tempie?
– co do meritum Julia co drugie zdanie zaczyna od „wydaje mi się”, „chyba”… Ona tak naprawdę co do meritum to niewiele powiedziała, same gdybania, nie wie ile kosztuje metro ani autobus w Londynie (bo jeździ rowerem?), nie wie ile wynoszą stawki podatkowe w Anglii? Mam wrażenie, że Michał jest lepiej zorientowany od niej w wielu sprawach….
– mówi o tym żeby pracować w Anglii, ale nie mówi kompletnie nic na temat tego jak i gdzie szukać pracy? Podstawowe pytania dla każdego kto tam przyjeżdża do pracy!
– wypowiedzi Julii są bardzo chaotyczne, podaje jakieś liczby ale nie wiadomo czy w złotówkach czy w funtach (zarobiła milion – ale czego?), miesza tygodniowe i miesięczne zarobki i koszty, wypowiada jakieś dyrdymały o angielskiej służbie zdrowia ale jednocześnie przyznaje, że sama od 8 lat nie była u żadnego lekarza, ale jak jej brat zachorował na „gęstość krwi” (WTF??? pewnie zapomniała polskiego słowa określającego jakąś chorobę) to karetka go uratowała w 1 minutę – no więc jak w końcu, narzeka na angielskich lekarzy, ale sama z nich nie korzystała ani razu a jej brata uratowali w minutkę – powinna więc chwalić?
– Julia ma ten problem, że czuje przymus wypowiadania się na każdy temat, nawet jak nie ma o nim pojęcia. Czy nie łatwiej byłoby jej odpowiedzieć Michałowi, że np. o służbie zdrowia w Anglii to nic nie wie, bo nie korzystała? To samo z cenami metra, skoro nie jeździ, to po co zgaduje, ile kosztuje bilet? Nie umie użyć słowa „nie wiem”. Albo lepiej – czy Michał nie mógł jej uprzedzić, że będzie pytał o ceny metra czy stawki podatkowe – mogłaby się przygotować do rozmowy… No tak ale skąd ona ma wiedzieć takie rzeczy, skoro zajmuje się opieką nad dziećmi, wyprowadza cudze psy na spacery i pracuje jako ochroniarz w czyichś domach….
Absolutnie nie jestem hejterem, nie piszę tego żeby Julii dogryźć czy skrytykować dla samej krytyki. Wysłuchałem uważnie i niestety ale doszedłem do takich wniosków.
Krótko mówiąc – Julia jak chcesz za dwa lata wrócić do kraju, to proponuję jednak pooglądać tego Polsata, bo inaczej nikt Cię tu w Polsce już nie zrozumie 😉
Czytaj wersję tekstową i tyle… Nie rozumiem Twoich uwag, nie musisz słuchać podcastu jeśli Ci nie odpowiada, możesz również czytać.
Co do samej treści – ja odebrałem ją głównie jako motywację – dziewczyna w wieku 30 lat sama została milionerką, harówką i mądrym postępowaniem z zarobionymi pieniędzmi – niedługo będzie się cieszyć emeryturą w ciepłych krajach a my nadal będziemy komentować podcasty u Michała… Pod tym względem – przedstawienia ciekawej, nietuzinkowej historii sukcesu, podcast jest doskonały.
Czego konkretnie nie rozumiesz w moich uwagach? Myślę, że wysłowiłem się jasno i czytelnie. A może odbierasz mi prawo do wyrażania swojej opinii tylko dlatego, że jest trochę negatywna?
Co jest takiego ciekawego i nietuzinkowego w tej historii? Emigracja wykształconego Polaka (po studiach) w zasadzie na zmywak do Anglii i odkładanie wszystkich zarobionych pieniędzy? Jest to oczywiście fajny scenariusz, bo równie dobrze Julia mogła zarabiane pieniądze wydawać na ciuchy.
Przykre jest to, że osoba po studiach w Polsce robi od kilku ładnych lat za granicą takie rzeczy jak pilnowanie czyjegoś domu, wyprowadzanie cudzych psów na spacery, opieka nad cudzymi dziećmi, prasowanie komuś koszul jako służąca, a po 7 latach ledwo mówi po polsku… I nie oszukujmy się, że nawet słuchanie audiobooków podczas sprzątania komuś biura czy prasowania koszul rozwija człowieka pod kątem zawodowym czy intelektualnym…
Absolutnie nie mam nic do Julii i jej osobiście nie krytykuję, nie znając jej osobiście. Przykre to jest jednak, że wszyscy tak zachwycają się jej życiem, kiedy tak naprawdę do emigracji zarobkowej zmusza ją proza życia i nędzne płace w kraju, a w rzeczywistości od 7 lat pracuje jako służąca czy sprzątaczka. Życzę jej, żeby zarobiła tyle pieniędzy, żeby mogła robić bardziej wymagające zajęcia…
Zgadzam sie. Julka jest na pewno bardzo pracowita, i żadnej pracy sie nie boi, ma charakter. Ale no ludzie…. nie ekscytujmy sie tym że ktoś pojechał, pracuje 7 dni w tygodniu po kilkkanascie godzin, wyprowadza psy czy bawi cudze dzieci.
Niemniej jednak, gratulacje że sobie radzi i „chce sie jej”.
Szalenie inspirująca dziewczyna. Za kilka miesięcy emigruję do UK i te podcasty są tym bardziej dla mnie pomocne. Dziękuję Michał 🙂 Dziękuję Julia 🙂
Proponuje dobrze się przygotować i poczytać fora aby nie popełniać błędów innych ludzi tylko korzystać z ich doświadczeń.
Michale, zaskoczyło mnie, że opublikowałeś tak słaby podcast… Twoja rozmówczyni opowiada z pozycji „tak mi się wydaje”, „oj teraz zamyślam”. Opowiada swoją historię. I to nie byłoby złe, gdybyś np. nadał tej rozmowie jakiś temat – np.mieszkam w „Jukej” 😉 i inwestuję w Pe-el. Albo cokolwiek – a tu mamy opowieść nie wiadomo po co i o czym, bo na pewno nie o emigracji do Anglii i różnych możliwościach, które tam na nas czekają – i zajmuje 1,5 godziny!
Rozumiem, że słabszy temat zdarza się każdemu – więc czekam na powrót formy, fajnych i przygotowanych do rozmowy gości i Twoje dobre prowadzenie wywiadów!
Przyłączam się do tej wypowiedzi 😉
Hej, to moja pierwsza wizyta na Twoim blogu i powiem, że wygląda to bardzo dobrze, a jeszcze lepiej słucha się podcastów! Ten akurat dotyczy właśnie mnie. Ja to sobie siedzę w Irlandii Północnej (przynależnej właśnie do Wielkiej Brytanii) i za jakiś czas otwieram własną działalność. Dobrze jest się do tego porządnie przygotować 😉
Droga Manager bloga : ) dziekuje za inspiracje swoja historia. Bezcenne 🙂 Sam też nie mam doświadczenia emigracji, ale nigdy nic nie wiadomo. Dlatego ucze się jezyków, bo tak czy siak się przydzadzą. Nie wspomnę, że dzisiaj angol to podstawa. Ostatnio motywują mnie do nauki aplikacje. Jak memrise. Nie reklamuje, ale dziele się, że nowe wrażenia, bodźce przy nauce są mega ważne. Swoją drogą, wynajmowałem samochody (dla poszkodowanych z OC sprawcy) ale zmienił się rynek i chcę teraz zaciekawił mnie temat nieruchomości 🙂
Mnie najbardziej uderzyło to jak opowiadała o przychodzeniu do mieszkania praktycznie tylko na nocleg czasem… To straszne. To ja nie chcę mieć dwudziestu mieszkań na wynajem ani odkładać 50% wypłaty, wolę wcale nie mieć oszczędności, zarabiać najniższą krajową ale przyjść do domu, mieć pół dnia wolnego, móc poczytać książkę, pomedytować, pójść na spacer czy choćby oglądać głupie filmiki na YT 😉 A to bardzo mocno mój temat, bo też jestem na emigracji, zarabiam minimum i nie mogę wiele odłożyć… ale za to żyję spokojnie i mam chyba sporo wolnego czasu 🙂
„Czas jest cenniejszy niż pieniądze, zawsze możesz zarobić więcej pieniędzy, ale nie możesz dostać więcej czasu”…
Witam.Jak mozesz to napisz cos o Stanach oraz jak mozna zarabiac na wynajmie tam.
Pozdrawiam
Historia warta uslyszenia, a wskazowki jak najbardziej cenne szczegolnie dla osob, ktore nie sa do konca zdecydowane na przyjazd do Wielkiej Brytanii. Historia bohaterki potwierdza, ze warto zaryzykowac i zdecydowac sie na emigracje 🙂
Musze powiedziec ze troche to palcem na wodzie pisane z tymi mieszkaniami itp ale moze akurat sie myle.