Oszczędzasz, ale jednocześnie nie szczypiesz się i nie patrzysz na ceny, gdy idziesz ze znajomymi do restauracji? Gratuluję i witam w klubie osób, które rozumieją na czym polega oszczędzanie 🙂
W tym artykule spróbuję wytłumaczyć na czym polega fenomen mądrego oszczędzania i jak odróżnić oszczędzanie od skąpstwa. I mam nadzieję, że po przeczytaniu tego artykułu będziesz potrafił odpowiedzieć sobie na pytanie „Czy jestem „tylko” oszczędny, czy już jestem sknerą?”
Zaglądanie do cudzego portfela
“Jak śmiesz mówić, że jesteś oszczędny, skoro kupujesz sobie drogi komputer?„, „Przeczysz idei oszczędzania wydając pieniądze na drogie szkolenia…”, „Z czystym sumieniem powiem iż prowadzenie twojego bloga to totalny brak umiejętności oszczędzania co przeczy twojej idei…”, “Wydałeś kilkanaście tysięcy na wakacje i nazywasz to oszczędzaniem?” – jak myślicie do kogo skierowane są te komentarze? Tak – do mnie 🙂 Czy coś sobie z nich robię? Niewiele – uśmiecham się szeroko i każdorazowo zastanawiam się skąd u osób, które kompletnie mnie nie znają i niewiele wiedzą na temat moich finansów, sposobu działania, priorytetów i planów, bierze się to przeświadczenie o byciu “wszystkowiedzącą” wyrocznią. Chętnie bym się tego dowiedział 🙂
Zastanawia mnie fenomen tego płytkiego (właśnie wcale nie głębokiego!) zaglądania do cudzych portfeli i oceniania innych na podstawie strzępów informacji. Jedyna rzecz, nad którą naprawdę boleję, to to, że nie wiem z kim mam tak naprawdę do czynienia. Chętnie podyskutowałbym z kimś kto tak twierdzi i jednocześnie doskonale zarządza swoimi pieniędzmi, i od kogo mógłbym się uczyć. Sęk w tym, że krytykują mnie często osoby, którym nie mam czego zazdrościć – żeby nie powiedzieć wprost, że nie chciałbym być w ich butach. I to jest raczej smutna refleksja.
Czytaj także: Mądre oszczędzanie, czyli jak kupować to samo wydając mniej – relacja ze szkolenia
Piękno celowego oszczędzania
Ale dzisiejszy artykuł jest optymistyczny 🙂 i mam nadzieję, że pomoże Wam zobaczyć na czym polega piękno oszczędzania (tak – piękno). Mam nadzieję, że przynajmniej część z Was – osoby mądrze oszczędzające – utwierdzę w przekonaniu, że jesteście na dobrej drodze. Bo sam wiem, ze swojego doświadczenia, że czasami dopadały mnie wątpliwości. I zastanawiałem się czy nie przesadzam, czy to co robię ma sens, czy warto analizować i zastanawiać się nad swoim oszczędzaniem, czy może lepiej żyć chwilą.
Po latach wiem, że życie chwilą może być bardzo kosztowne i destrukcyjne dla finansów – chociaż oczywiście wiele fajnych momentów można odnaleźć we wspomnieniach. Nie ma takiej ilości pieniędzy, których nie potrafiłbym przepuścić, gdyby puściły mi hamulce 🙂 Mądre oszczędzanie polega właśnie na zachowaniu równowagi – na poznawaniu możliwości i samodzielnym decydowaniu, czy chcemy te możliwości i sposoby wdrożyć w nasze życie. Wybieraniu tylko tych rozwiązań, które do nas pasują, z jednoczesnym kwestionowaniem otaczającej rzeczywistości, szukaniem własnej drogi i stałą samoedukacją finansową.
W oszczędzaniu nie można się zatracić, bo wtedy właśnie staniemy się sknerusem – toksycznym dla siebie i dla innych. Chcesz się dowiedzieć, jak odróżniam osobę oszczędną od sknery? No to czytaj dalej…
Historia “rozrzutnego” Darka
Na początek opowiem Wam pewną historię, która dotyczy Darka (imię zmienione ;-)). Darek lubi imprezować. Nie robi tego często, ale jak “idzie w tan”, to jednego wieczoru wydaje nawet 1000 zł. I wtedy nie ma hamulców. Wydaje dużo na jedzenie i picie wysokich lotów, stawia znajomym, nie liczy pieniędzy. Po prostu szał 🙂
Darek jest powszechnie lubiany przez znajomych, bo wiedzą oni, że z Darkiem nie da się nudzić. Ale znajomi zastanawiali się nie raz skąd ma na to pieniądze, bo nie wygląda na szczególnie dobrze zarabiającego (nie podąża za trendami w modzie :-)). Pojawiały się również podejrzenia, że być może Darek zarabia gdzieś tam nie do końca legalnie i dlatego szasta pieniędzmi na prawo i lewo. Z kolei wśród co oszczędniejszych znajomych i współpracowników, Darek postrzegany był jako lekkoduch, który marnuje pieniądze. Pojawiała się i krytyka, i oburzenie, jak można takie sumy przepuszczać.
Ci, którzy z Darkiem imprezowali, nie widzieli w tym nic zdrożnego. I w sumie oni najlepiej widzieli, że Darek wydaje pieniądze, ale się z nimi nie obnosi. Po prostu lubi się dobrze bawić i inni dobrze się czują w jego towarzystwie.
I teraz pytanie do Ciebie: co myślisz o zachowaniu Darka? Czy można je nazwać rozsądnym? Czy można go nazwać odpowiedzialnym finansowo?
Moja propozycja: nie oceniaj! Nie oceniaj dopóki nie poznasz całej prawdy. A prawda, że w życiu trudno jest poznać całą prawdę? Pokażę Ci życie Darka z innej perspektywy…
Tylko nieliczni znajomi Darka wiedzieli, że jest to wyjątkowo oszczędny człowiek. Pomimo, że nie musi, to mieszka w wynajmowanym mieszkaniu z kilkoma osobami. Poza imprezowaniem, praktycznie w ogóle nie je na mieście i sam przygotowuje wszystkie posiłki. Nie wydaje kasy na ciuchy, najnowszy model telefonu, gadżety uprzyjemniające życie. Jeździ wyłącznie komunikacją miejską i rowerem. Pochłania książki, ale nie kupuje ich – stara się pożyczać od znajomych i z biblioteki (tak – istnieją jeszcze biblioteki). Co miesiąc, po otrzymaniu wynagrodzenia, przelewa część pieniędzy na IKE (nie pytajcie mnie dlaczego tam) i na dedykowane konta oszczędnościowe. Odkłada w ten sposób 1000 zł / m-c. Posiada także specjalne konto, na którym odkłada pieniądze na relaks – i to właśnie stąd pochodzą środki na imprezowanie. Nigdy nie wydaje więcej niż posiada. Wieczorne wyjścia są jego jedyną rozrywką – taką, którą świadomie wybiera. Na każdą imprezę wyznacza sobie budżet (duży, bo tak lubi). I ma mocne postanowienie, którego się trzyma – jeśli w którymś miesiącu nieopatrznie przekroczy budżet na rozrywkę, to w kolejnym miesiącu wpłaca dodatkowo ekwiwalent tej kwoty na konta oszczędnościowe (jako karę dla siebie samego – prawda, że ciekawa forma karania się?). Dzięki temu im więcej imprezuje, tym więcej też oszczędza.
Zobacz także: WNOP 111: Po co mi pieniądze? – czyli jak wyznaczyć granice oszczędzania i zarabiania
Oszczędzaj na to, co lubisz
Każdy z Was może inaczej oceniać Darka, ale zanim zaczniecie rzucać kamieniami, to z ręką na sercu zastanówcie się ile Wy pieniędzy oszczędzacie co miesiąc. Czy oszczędzacie z tego co Wam zostaje, czy najpierw oszczędzacie, a potem żyjecie za to co Wam zostaje? I można oczywiście mówić, że Darek mógłby lepiej wydawać te pieniądze, które przeznacza na imprezy… ale będzie to nic więcej jak tylko mądrzenie się w oparciu o własne doświadczenia i potrzeby. A doświadczenia i potrzeby każdego z nas mogą być zupełnie inne (i zazwyczaj są zupełnie inne). Jeśli celem Darka jest oszczędzanie po to, by dobrze się bawić ze znajomymi i być wśród nich “królowcem”, to czemu miałby tego nie robić, skoro i tak dodatkowo oszczędza? Czyż nie tego chcemy od życia – spełniania własnych zachcianek, ale w kontrolowany sposób?
Czym imprezowanie Darka różni się od zakupu lepszego auta, wyjazdu na wakacje czy zakupu wymarzonego gadżetu – jeśli to właśnie byłoby naszym celem? Z mojej perspektywy niczym. Po prostu każdy może mieć inne cele oszczędzania. Jedna osoba żyje dla imprezowania, a pasją innej może być kolekcjonowanie butów lub porcelanowych naczyń 🙂 Wszystko kosztuje. Najważniejsze, aby skoro już decydujemy się na wydawanie pieniędzy, czynić to w sposób, który daje nam długotrwałą, a nie chwilową frajdę.
I tu dochodzimy do sedna. Oszczędzanie powinno mieć cel. Pisałem już o tym w poprzednim artykule z relacją z mojego szkolenia. Ten cel może być krótkoterminowy lub długoterminowy, ale celem oszczędzania nie jest samo oszczędzanie. Nie jest nim również posiadanie pieniędzy. Jak to ktoś kiedyś ładnie skomentował u mnie na blogu (oczywiście adresując to w moją stronę) “do trumny dużo pieniędzy Ci się nie zmieści”. I tu akurat całkowicie się zgadzam, chociaż kompletnie nie zgadzam się z kontekstem, w jakim zostało to powiedziane 😉
Celowe i świadome wydawanie pieniędzy
Wiele osób mówi, że oszczędzanie polega na tym, żeby nie wydawać pieniędzy na drogie rzeczy. Będą Ci mówić: nie kupuj drogich ubrań, nie kupuj drogiego samochodu itd. Ja kompletnie nie zgadzam się z takim podejściem. Dlaczego miałbyś nie kupić sobie drogiego samochodu, jeśli to właśnie on był celem Twojego oszczędzania i udało Ci się na niego zaoszczędzić? Oczywiście doradzam daleko idącą roztropność w dokonywaniu zakupów i określaniu celów 🙂 Jeśli nie zaspokoiłeś innych, bardziej podstawowych potrzeb i nie zabezpieczyłeś przyszłości, to być może zakup drogiego samochodu należy znacząco opóźnić. Ale pamiętaj – to nie moje życie tylko Twoje – myśl sam 🙂
Nie ma w tym nic dziwnego, że na drodze do swoich celów, ograniczasz wydawanie pieniędzy na mniej istotne dla Ciebie rzeczy. Nie ma sprzeczności w tym, że na co dzień nie kupujesz kawy na mieście (oszczędzając np. 12,50 zł), po to tylko by raz na dwa tygodnie wyskoczyć na romantyczną kolację z partnerem. To właśnie nazywam mądrym oszczędzaniem i świadomym wydawaniem.
Faktem jest jednak, że oszczędność często mylona jest ze skąpstwem – szczególnie jeśli Twoim oszczędnościowym decyzjom przyglądają się z boku znajomi, którzy nie odmawiają sobie kawy na mieście 🙂 W ich oczach możesz być uznawany za sknerę. Ale czy nim jesteś? Już wiemy, że nie.
Zanim przejdę dalej, to wrócę jeszcze do tematu znajomych. Nie wiem czy kiedykolwiek przyglądaliście się grupom młodych ludzi (i tych starszych też), np. w centrach handlowych. W większości przypadków są oni podobnie ubrani, chociaż prawdopodobnie nie mają takich samych zarobków. Inny przykład: idziesz na imprezę, na której jest dużo pijących osób. Zapewne też coś wypijesz “dla towarzystwa” chociaż na co dzień nie musisz czuć takiej potrzeby.
Faktem jest, że otoczenie wywiera na nas presję, której czasami trudno się przeciwstawić. W grupie znajomych często wzajemnie się nakręcamy – świadomie i nieświadomie. Nie chcemy odbiegać od grupy, chcemy czuć się jej częścią, co wpływa także na to czy i w jaki sposób oszczędzamy. Przecież jeśli wychodzimy do restauracji ze znajomymi, to nie będziemy tam siedzieć “na głodniaka”. Podjęcie decyzji o tym, że nie idziemy ponieważ oszczędzamy i nie uznajemy “przepłacania” w restauracjach za dobry sposób na lepszą przyszłość, powoduje, że tracimy kontakt z tymi znajomymi. Jeden czy drugi taki numer spowoduje, że będziemy się z tym czuli źle – zarówno ze względu na nasze wyobcowanie, jak i presję ze strony znajomych, a może nawet i docinki dotyczące naszego skąpstwa. Z psychologicznego punktu widzenia oszczędzanie może być trudne, jeśli znajdujemy się wśród osób, które nie oszczędzają.
Ale w takich chwilach pamiętaj o swoim celu lub celach: oszczędność nie polega na bezmyślnym cięciu wszystkich kosztów. Mądre oszczędzanie polega na dokonywaniu świadomych decyzji dotyczących tego, co jest dla nas na tyle istotne, że możemy wydać na to fortunę 🙂
Sprawdź również: Jak oszczędzać pieniądze porady
Jeszcze oszczędny czy już sknera?
I tu dochodzimy do sedna i myślę, że już podświadomie czujesz jak odróżnić oszczędnego od sknery. W poniższej tabelce zebrałem najważniejsze według mnie różnice w zachowaniu osoby skąpej i osoby oszczędnej.
Sknera | Oszczędny |
---|---|
Jedynym wyznacznikiem, którym się kieruje, jest cena. Im niższa - tym lepsza. | Cena jest ważna, ale ważniejsza jest realna wartość. Rozumie, że produkt nie musi być najtańszy, by był dla niego najlepszy. |
Słowo "promocja" i widok przekreślonych cen, działają na niego jak płachta na byka. Często kupuje niepotrzebne produkty tylko dlatego, że są w promocji. | Także reaguje na promocje, ale wie, że trzeba je "prześwietlać". Nie kupuje niepotrzebnych produktów tylko dlatego, że chwilowo są tańsze. |
Skąpstwo tej osoby jest dotkliwe dla innych - nawet najbliższych. | Oszczędza, ale rozumie, że inni mogą mieć inne potrzeby i szanuje je. |
Jeśli ma rodzinę, to próbuje narzucić jej swoje zasady i uważa, że to on ma rację. | Jeśli ma rodzinę, to wie, że oszczędzanie to sport zespołowy. |
Negocjując i targując się o cenę, za nic ma innych ludzi i ich opinię. Często zupełnie niemerytorycznie domaga się obniżki ceny i jest obrażony jeśli jej nie otrzyma. Często nie rozumie dlaczego nie może czegoś dostać za darmo. | Oszczędny oczywiście również negocjuje próbując coś ugrać, ale nie obraża się jeśli to mu się nie uda. Szanuje drugą stronę i wie, że tak naprawdę produkt czy usługa ma swoją cenę. Ale nie byłby sobą, jeśli by się nie postarał 🙂 |
Nigdy nie zostawia napiwku w restauracji. | Rozumie, że z wyjściem do restauracji wiążą się koszty, także związane z zostawieniem napiwku za dobrze wykonaną pracę. |
Zniechęca do siebie innych ludzi poprzez swoje zachowanie i sposób traktowania innych. | Czasami zniechęca do siebie innych ludzi, m.in. poprzez to, że widzą, że lepiej niż oni zarządza pieniędzmi. |
Oszczędza najczęściej po to, by mieć więcej pieniędzy. | Oszczędza najczęściej po to, by móc realizować cele i marzenia wydając pieniądze. |
Wzbudza u innych zażenowanie. | Wzbudza u innych co najwyżej litość, a czasami podziw lub zazdrość, gdy zrealizuje swój cel. |
Nigdy nie dzielą się z innymi. | Z tymi też różnie bywa, ale najczęściej rozumieją, że oszczędzanie nie wyklucza dobroczynności. |
Działają bezcelowo i najczęściej krótkoterminowo | Wyznaczają sobie cele oszczędzania - także długoterminowe |
Nie oceniaj pochopnie!
Żeby było jasne: ja nie jestem ideałem 🙂 Chociaż się z tego próbuję “leczyć”, to także oceniam ludzi na podstawie pierwszego wrażenia, na podstawie krótkiej obserwacji buduję jakiś obraz danej osoby. Intuicja mnie rzadko zawodzi, ale jak mawia moja Żona, faceci podobno nie mają intuicji 🙂
W artykule tym zależało mi przede wszystkim na pokazaniu, że niejednokrotnie błędnie oceniamy, że ktoś jest sknerą. Dokonując takiej powierzchownej oceny, wyrządzamy krzywdę. Mniejszy problem, gdy oceniana osoba jest przekonana o swojej wartości i słuszności swojego działania. Wtedy spływa to po niej jak po kaczce. Ale jeśli sama ma wątpliwości i do tego ustawicznie jest krytykowana, to poważnie może to wpłynąć na jej samopoczucie i samoocenę.
Powtórzę to, o czym wspominałem podczas drugiego odcinka podcastu: jeśli z kogoś się śmiejemy i niesłusznie oceniamy, to wystawiamy przede wszystkim świadectwo sobie samym. I w ten sposób sami wystawiamy się na ocenę – nawet jeśli nie będzie ona werbalnie wyrażona.
Apeluję gorąco: zanim zaczniecie kogoś oceniać, to najpierw spróbujcie poznać kontekst, w którym występuje dana osoba. Warto również uświadamiać sobie, że inni mają zupełnie inny bagaż doświadczeń, skłonność do podejmowania ryzyka itp. Ocenianie ich własną miarą jest po prostu nieodpowiednie. A tym bardziej, jeśli nie przykładacie się do poznania ocenianej osoby. Dotyczy to w takim samym stopniu oceny zaradności finansowej, jak i innych aspektów – no ale tutaj skoncentrowałem się wyłącznie na aspekcie podejścia do oszczędzania. Wszystko co napisałem w tym artykule możecie wykorzystywać do oceny i klasyfikowania… ale siebie samych. Zastanówcie się czy mądrze oszczędzacie, czy już “sknerujecie”. Przyznaję, że czasem fajnie się obgaduje znajomych (no ciekawe, który hipokryta powie, że tego nigdy nie robił), ale tematy okołofinansowe rzadko kiedy uznawane są za zabawne. Warto zachować w tym umiar.
Nie bądź bierny i podziel się swoją opinią 🙂
A Ty co sądzisz na ten temat? Może widzisz jakieś inne cechy skner i osób oszczędnych, których zabrakło w powyższej tabelce? Czy zdarzało Ci się pomylić w ocenie znajomych? Czy w ogóle cokolwiek rozjaśniłem tym artykułem czy tylko zaciemniłem? 😉 Bardzo liczę na Twój komentarz i włączenie się do dyskusji.
A może chcesz mi przypiąć jakąś łatkę, np. “taki oszczędny, a zachęca do wydawania na nowe auto”. Dodam, że pasuje też do mnie “taki chrześcijanin, a przeklina”… śmiało zachęcam do komentowania. Będę Ci też wdzięczny za Twoje “Lubię to” dla tego artykułu, wrzucenie go na wykop.pl oraz przesłanie go wszystkim tym znajomym, których podejrzewasz o nadmierne skąpstwo lub których chcesz przestrzec przed sknerami 🙂
Dziękuję za przeczytanie artykułu i życzę Ci miłego dnia oraz wspierających znajomych i przyjaciół!
{ 100 komentarzy… przeczytaj komentarze albo dodaj nowy komentarz }
„A Ty co sądzisz na ten temat?”
A ja sądzę, że te komentarze to akurat mało miały wspólnego z oszczędzaniem, a więcej z paniczną chęcią doczepienia się do czegokolwiek w hejterskim zaślepieniu. Jakbyś kupił zdezelowanego grata, to by ta sama osoba napisała, żeś dziad 🙂 Tępić takich ogniem i mieczem!
Ad rem natomiast, to nie ulega wątpliwości, że masz rację. „Dziady” nie rozumieją, że pieniądze to nie wszystko, i są jeszcze czas, komfort, zdrowie, a nawet ten tak znienawidzony przez minimalistów wizerunek, i że oszczędzanie 15 groszy kosztem zmarnowanych 15 minut to szczyt głupoty, bo cenimy sobie godzinę naszego czasu po stawkach rodem z wietnamskiej fabryki 🙂
Hej Rafał,
Dziękuję za komentarz. Hejterskie czy nie hejterskie – bardzo dobrze podpasowały mi do tematyki artykułu i zrobiłem z nich dobry pożytek 🙂
A co do tępienia, to mam taką zasadę, że staram się nie ładować energii tam, gdzie nie daje to pożytku. Szkoda czasu na tępienie. Staram się mieć konstruktywne podejście – tam, gdzie się da próbuję dyskutować i pokazywać szerszy punkt widzenia.
Wszedłem teraz po całym dniu i widząc Wasze komentarze – po prostu serce mi rośnie 🙂
Pozdrawiam!
Hej, wreszcie artykuł na który czekałem:D
Zgadzam się w całości z przedstawionymi tezami. Moim zdaniem nie ma znaczenia, czy będziemy oszczędni, czy rozrzutni – zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie uważał, że wie lepiej co jest dla nas dobre. Tak jak w historii o podróży: http://zenforest.wordpress.com/2008/11/20/nie-probuj-zadowolic-wszystkich/ A najważniejsze, żebyśmy to my wiedzieli czego chcemy i dążyli do tego swoim tempem, swoimi sposobami i pomimo gadania innych.
Co mi jeszcze przyszło do głowy w ramach uzupełnienia, to fakt, że dany wydatek nie zawsze da się jednoznacznie przypisać do grupy „zależy mi na tym” lub do „chcę na tym oszczędzać”, bo np. może nam się wydawać, że nie potrzebujemy widnego mieszkania, ale po jakimś czasie będzie nam dokuczało niedoświetlenie. Chyba, że to kwestia dobrego poznania siebie i bardzo dokładnego określenia czego potrzebujemy w każdej dziedzinie?
A teraz pytanie do eksperta: czy jeżeli z dwóch rzeczy, które mi się podobają (w temacie, który nie jest dla mnie priorytetem), wybieram tę połowę tańszą, mimo, że podoba mi się nieco mniej – to jest to już sknerstwo?:D
PS. i jeszcze coś w temacie artykułu, chociaż może nie do końca będzie dla wszystkich jasne:)
http://resources.pokerstrategy.com/2013/05/15/NEWplusev014-PLv1.jpg
Hej Adrian,
Dzięki! Potwierdzam, że w całym oszczędzaniu nie ma jednoznaczności, wyborów pomiędzy dwoma stanami 0:1. Nie wszystko da się ogarnąć rozumowo i emocje także odgrywają dużą rolę. Będę zresztą o tych emocjach pisał nieco więcej, bo mają one spore znaczenie, np. przy radzeniu sobie z długami.
Tak jak piszesz: warto poznawać samego siebie, podwyższać taką samoświadomość, umieć oceniać swoje działanie – także z perspektywy czasu – i wyciągać wnioski.
Odpowiadając na Twoje „pytanie do eksperta” (błagam, nie piszcie tak do mnie 😉 – jestem po prostu Michał) – Ty mi odpowiedz: czy to jest już sknerstwo czy nie? Z mojej perspektywy podejmujesz po prostu jakąś decyzję i do tego pewnie całkiem racjonalną. Uznajesz, że to, że coś Ci się podoba lub nie – nie jest wystarczającym kryterium do tego żeby zapłacić więcej. Tak jak pisałem – ważny jest kontekst.
Przykład: jak kupuję skarpetki, to muszą spełniać pewne moje „wymagania funkcjonalne”, ale niekoniecznie muszą mi się stuprocentoo podobać 🙂 To po prostu nie jest na tyle istotne (albo po prostu ja nie uważam tego za szczególnie istotne).
Pozdrawiam!
Haświetne!
Ale ja nic nie powiem w tym temacie – j jestem z Krakowa, u nas na te kwestie trochę inaczej się patrzy 🙂
Hej Betzalelster,
O Was rzeczywiście legendy krążą. Ale na obronę dodam, że po znanych mi mieszkańcach Krakowa (niewielu znam) nie zaobserwowałem oszczędności większej niż u siebie 😉
Pozdrawiam!
A ja słyszałem, że to Poznaniacy są złotówami:)
Wiecie jak powstał drut miedziany? Poznaniak się z Krakusem pokłócił o 5 groszy.
A światłowód? Pokłócili się o flaszkę 🙂
oo tak Poznań…. oni sa bardzo skąpi az do bólu i nawet uważam że to czasem jest niegrzeczne i z złym stylu
Poznaniacy są gospodarni! – a to już na plus 😀
mityyy
Literówka w tabelce – 5 cecha sknery: „Negocjując i targując się o cenę, za **nic** ma innych ludzi i ich opinię.”
Dziękuję! Poprawiłem 🙂
zgadzam się w większości z Twoimi poglądami:) przykład „Darka” daje wiele do myślenia, by pochopnie nie oceniać kolegów/koleżanek czy napotkanych ludzi na pierwszy rzut oka, tylko dlatego, że ma nowy telefon czy najnowszą 5tą szminkę od chanel… bo być może długo na to oszczędza tak jak „Darek” i sprawia mu właśnie to przyjemność a nie wakacje…
a co do wyjścia do restauracji ze znajomymi, można się bawić bez wydawania fortuny:
my w większości mamy znajomych nie mających za dużo kasy na szaleństwa z różnych względów czego oceniać nie zamierzam na tym etapie, opracowaliśmy ciekawy plan – spotykamy się raz na jakiś czas za każdym razem u kogoś innego i wspólnie coś smacznego gotujemy, kto nie kupuje składników na szame -> przynosi wino/ dorzuca „grosza” lub w innej formie „odpracowuje” np. zmywając 🙂
Często się ocena innych po wyglądzie, zachowaniu itd., a czasami choć nie zawsze bardzo się mylimy.
Co oszczędzania.. mam znajomych co nie zarabiają dużo, ich wspólne zarobki to poniżej średniej krajowej na jednego.
Ale co roku jeżdżą na wakacje, mają mały kredyt hipoteczny na mieszkanie, co jakiś czas je remontują i zmieniają meble i właśnie.. w kółko zmieniają meble, kolor ścian choć stare nie były takie złe, ktoś powie, że nie oszczędzają i czasem też mam takie wrażenie 🙂 ale najwidoczniej to im się podoba i daje szczęście, czy kupują to za oszczędności czy często na kredyt.
Tylko jak dla mnie, nie byłoby tu nic złego, gdyby nie to… że nie mają ani grosza zaoszczędzonego na „czarną godzinę”, emeryturę, cokolwiek.. i tu już mi się wydaję że nie jest to mądre oszczędzanie wydając oszczędności na przyjemności.
Osobiście kończy mi się umowa z operatorem telefonii, na razie nie mogę przejść do nikogo tańszego jak (nju mobile) bo przekalkulowaniu wyszło by mi to drożej teraz. Więc skorzystałam z okazji wzięcia nowego telefonu, bo że tak powiem przysługuję mi się tak czy siak i nie będę miała z tego względu większych kosztów ( a nawet trochę mniejsze bo nowa umowa lepsza) i postanowiłam go sprzedać ( będzie ok 400-600zł) i przeznaczyć na budżet wakacyjny, aby jadąc na wakacje nie patrzyć co chwilę na ceny i że to czy tamto drogie więc nie kupuję.
Może teraz ktoś (może i sknera) stwierdzić, że rozrzutna jestem bo lepiej te pieniądze zaoszczędzić, ale mam coś odłożone, na „czarną godzinę” więc mogę te pieniądze wydać na coś innego, w tym wypadku wypoczynek, przyjemność.
Na początku też pomyślałam, a wezmę odłożę i będzie więcej itd., ale nie można tak cały czas myśleć i robić.. dązyło to do sknerstwa 🙂
Więc tak jak mówisz, można kasę „przepuszczać”, ale pod warunkiem, że coś ma się odłożone i tego się nie rusza. Tak jak Darek… (fajny przykład, patrząc pozornie od razu się nasuwa że rozrzutny jest).
Hej Misiowe,
Dziękuję za fajną wypowiedź. Widać po niej Twój tok rozumowania. Prawda, że trudno się oderwać od oceniania? Nie martw się – też tak mam 🙂
I już teraz udanych wakacji Ci życzę 🙂 Ja też uważam wakacje za jeden z fajniejszych celów oszczędzania.
Pozdrawiam cieplutko
Podpowiem tylko, że biorąc telefon od operatora w abonamencie i sprzedając go zwykle tracisz. Nie uzyskasz za telefon takiej ceny, w jakiej liczy ci go operator w ratach, które spłacasz w abonamencie np. przez 24 miesiące. Można spokojnie dostać tańszy abonament w ofercie bez telefonu (jak nie u twojego operatora, to u innego) i dokupić telefon (np. na Allegro), jeśli go potrzebujemy, a jeśli nie potrzebujemy, to właśnie zaoszczędziliśmy więcej niż byśmy za ten telefon zapłacili w umowie.
My w firmie obecnie mamy w Play (przedłużenia umów przez kilka lat) abonamenty po ~12,50 PLN brutto za 300 minut do innych sieci (wymienne na SMS/MMS) + darmowe rozmowy z Play, stacjonarnymi i darmowe SMS/MMSy do Play.
Hmmm – osobiście uważam, że nie mając pełnego obrazu (a takiego praktycznie nigdy mieć nie możemy), nie mamy jak obiektywnie odróżnić sknery od osoby oszczędnej. Sam w tabelce odnalazłem się zawsze w tej drugiej rubryce, ale mam świadomość, że wielu oceniłoby mnie inaczej na podstawie wielu strzępków informacji.
Czy kluczem nie jest nasze mniemanie o sobie? Czasami mam jakieś niezdrowe zapędy w stronę nadmiernej oszczędności (sknerstwa?), ale wtedy żona mnie hamuje. I odwrotnie. To chyba widać i każdy potrafi dostrzec przegięcia w swoim zachowaniu-o ile nie jest zapatrzonym w siebie narcyzem 🙂
pozdrawiam.
Zgadzam się właściwie ze wszystkim co piszesz – też tak rozumiem oszczędzanie. Tylko to odróżnianie chwilowych zachcianek od potrzeb bywa trudne – dla mnie to ciężka praca. Pozdrawiam 🙂
Witam,
bardzo trafne uwagi, jak zwykle z resztą.
Mam pytanie, na temat którego autor bloga nie odpowiedział jeszcze, a ma wiele wspólnego z oszczędzaniem i finansami. Czy miał Pan Panie Michale styczność z MLM? Obserwuję tę branżę od dłuższego czasu i mam mieszane uczucia, jakie jest Pana zdanie na ten temat?
Hej Compfan,
Dziękuję za pytanie (i proszę bez „Pan” :)). Nie miałem wiele styczności z programami MLM bo od nich po prostu stronię. Chociaż niektóre produkty wyglądają na całkiem sensowne, to cała otoczka MLM, budowanie systemów „piramidalnych” i dewiacje, które pojawiają się przy „nakręcaniu” sprzedaży, powodują, że nie mam chęci się w to angażować. Po prostu nie licuje to z moim wyobrażeniem o etycznym biznesie.
Ale ostatnio znajomy zwrócił mi uwagę na jeden pozytywny aspekt MLM: jeśli chcesz się nauczyć występowania przed ludźmi, prowadzenia prezentacji sprzedażowych, argumentacji i przekonywania innych, to niektóre programy MLM (z dobrymi programami szkolenia sprzedawców) pomogą osiągnąć te cele. Czyli motywacja do uczestnictwa w MLM nie musi być wyłącznie natury finansowej. Przy czym jak dla mnie – nadal pozostaje problem etyki…
Pozdrawiam!
Dziękuję Michale za odpowiedź 🙂
Widzę, że mamy z MLM podobny problem. Jak słusznie zauważyłeś, można wyciągnąć pozytywy, których jest dość sporo. Niemniej mnie najbardziej odstraszało wiecznie nakręcanie i pozytywne myślenie (które oczywiście nie jest złe z samej natury, ale jego przesyt i brak granic – moim zdaniem – już tak) oraz – mimo wszystko – skupianie się na tym, bym mieć więcej i więcej, co prowadzi do nieliczenia się z ludźmi (czego byłem kilka razy świadkiem).
Życzę dalszych sukcesów w prowadzeniu bloga.
Pozdrawiam!
compfan, bardzo trafne spostrzeżenia co do MLM./
Oczywiście nie może to być sposób na życie- ale jako przygoda mająca na celu zaprawienie młodego człowieka w bojach, publiczne przemawianie- etc- czemu nie?
Jedyny problem to właśnie to bycie „pozytywnie zakręconym” człowiekiem kompanii, co mi zalatuje już zupełnym sekciarstwem :/
Fajny artykuł. Celowe i świadome wydawanie pieniędzy na dobra materialne i usługi o wyższym standardzie mój mąż ochrzcił „syndromem Rockefellera”.
Jakieś osiem lat temu nie mieliśmy zbyt wiele pieniędzy na codzienne wydatki (czytaj: oszczędzałam jak przysłowiowy Harpagon) z racji niskich dochodów z kiepskiej pracy. Pewnego dnia mąż otrzymał zaproszenie na zagraniczne interview. Szansa? Inwestycja? Mąż mój wielkokrotnie mi powtarza, że go mocno wtedy zaskoczyłam. Wyciągnęłam moją sekretną kartę pt „dziwne inwestycje chomika” i pojechaliśmy do Kolonii by kupić mu garnitur. Ku jego zdziwieniu dla mnie cena garnituru zaczynała się powyżej 3 tysięcy. I za Chiny nie dałam się przekonać, że to za drogo. Zakupiony wtedy garnitur dodał mojemu mężowi pewności siebie (wizerunek) i dostał pracę z miejsca. Służył mu przez parę lat. Wielokrotnie pytano, gdzie ten garnitur sobie sprawił. Jak mu się zużył, to proszę mi uwierzyć, prawie płakał za nim.
Może to dziwny przykład, ale chyba pasuje do tutejszej rozprawy o skąpstwie i mądrym oszczędzaniu. Koszt garnituru (4 tysiące) zwrócił mi się po miesiącu. Sporo też dzięki niemu zarobiliśmy. A „Syndrom Rockefellera” w naszym prywatnym żargonie obrazuje właśnie tego typu sytuacje – pojawia się szansa np. na lepszy kontrakt, to przestaję się liczyć z ceną, a stawiam na jakość i możliwości, które za sobą niesie.
Z przyjemnością czyta się Twoje artykuły,ponieważ moim zdaniem jesteś urodzonym realistą i trafiasz do przekonania podobnie myślącym. Czy otaczający nas świat,to świat realistów ? Mam wątpliwości. Jeden przykład. Jestem na miejskim bazarze i widzę kobietę (a one podobno są mądrzejsze) wytatuowaną od stóp,po gałki oczne.Przecież,jeśli ta dama posiadała jakąś urodę,to te malunki wszystko unicestwiły i z pewnością zapłaciła za to nie małą kwotę pieniędzy. Drugi przykład. Jest na rynku ciekawa stacja telewizyjna,w której młody dziennikarz prowadzi programy publicystyczne.Zawsze ubrany w ładne koszule z krótkim rękawem po to,aby prezentować obie wyhaftowane ręce. Esteta nie słucha jego racji,tylko patrzy na delikatnie mówiąc na wątpliwy tatuaż. Czy to tylko moda,czy też zwykła nasza polska głupota ? Przecież w obu przypadkach wyrzucono w błoto pieniądze. Pozdrowionka.
Hej Kazimierz,
Dziękuję. Po przeczytaniu Twojego komentarza naszła mnie jedna refleksja związana z tym, o czym pisałem w artykule. A może dla tej kobiety właśnie szczytem marzeń było wytatuowanie całego ciała? Może robiła to dla siebie, a nie dla Ciebie czy kogokolwiek innego? Może daje jej to szczęście i poczucie spełnienia?
Zdaję sobie sprawę z tego, że odbiega ona od typowej „średniej”, że w naszych realiach jest odmieńcem. Dopóki nie afiszuje się ze swoją odmiennością na prawo i lewo (np. chodząc naga), to mi to nie przeszkadza. Oczywiście mam takie wątpliwości jak Ty, np. czy kiedyś nie będzie tego żałowała. Ale może właśnie dla niej to jest uroda. Nie wiem. Przychodzi mi tylko do głowy powiedzenie „nie oceniaj książki po okładce”, chociaż zdaję sobie sprawę, że w tym przypadku jest trudno.
Ale nie potrafię sklasyfikować jednoznacznie czy są to pieniądze wyrzucone w błoto. Tu znowu liczy się kontekst, który nie do końca znamy 🙂
Pozdrawiam!
Hej Anno,
Dziękuję za Twój komentarz. Po raz kolejny podajesz przykład, który z przyjemnością będę powtarzał na moich kolejnych szkoleniach (jestem pewien, że będą) 🙂
Gratuluję rozsądku i perspektywicznego spojrzenia. Szacunek 🙂
Pozdrawiam serdecznie
Przyznam, że ten artykuł mnie troche zdołował…dlaczego? Dlatego, że oszczędzam i uważałem siebie za osobę „oszczędną” a wychodzi na to, że jestem sknerą…jestem?! I dopiero gdzieś w trakcie czytania tego artykułu to do mnie dotarło. Zbieram pieniądze, każdy miesiąc zaczynam od przelania praktycznie połowy mojej pensji na konto oszczędnościowe, ale nie mam żadnego celu…tzn. mówię sobie, że to tak na czarną godzinę, albo może na przyszłe życie, może na dom? Z tym, że w pewnym momencie doszedłem do wniosku, że nie chcę ich stamtą ruszyć. Zbieram by zbierać,a jeżeli chcę gdzieś pójśc to korzystam z pozostałej kwoty. Przestałem oszczędzać na jakieś swoje przyjemności. Tak przynajmniej mi się teraz wydaje. Owszem..planuję jakieś wakacje, czasem kupuję sobie jakieś ubranie – wydaję pieniądze na siebie, ale robię to wszystko z tej części,ktorą mam przeznaczoną na życie..przez co jest ona rozbita na o wiele więcej rzeczy. Wcześniej chciałem 1/2 wypłaty odkładać na ekstra wydatki typu wakacje a za drugą połowe wyplaty żyć – teraz 1/2 dla mnie znika, a za drugą część staram się żyć i jeszcze odłożyć na ekstra wydatki…co powoduje, że odmawiam sobie przyjemności, na które teoretycznie powinienem mądrze oszczędzać.
@Daniel
Szczerze powiedziawszy nie wiem w czym leży Twój problem. Chyba w tym, że przejmujesz się tym co ludzie o Tobie powiedzą. Pomyśl chwilę – co Cię obchodzi co jakiś Szafrański napisał w tabelce na blogu? Z wywodu wynika, że możesz mieć inne problemy (np. brak hobby, nieciekawą lub wykańczającą pracę, problemy rodzinne lub osobiste – nie wiem, nie znam Cię, więc strzelam), ale wg mnie nie masz problemu z oszczędzaniem.
A zatem: Anon mówi Ci, że problemu nie masz, Michał mówi że masz. Lepiej Ci? Coś to zmieniło?
Z mojej perspektywy masz kilka opcji:
1. Nie zmieniać nic. W najgorszym razie za kilka lat konto spuchnie (o ile nie nastąpi cypryzacja Twoich oszczędności), a w międzyczasie wymyślisz co zrobić ze swoimi milionami.
2. Zająć się obecną górą pieniędzy np. wydać całość lub część na formalne kształcenie (studia, naukę języka, nabycie uprawnień zawodowych, dodatkową kategorię prawa jazdy) lub naukę czegoś przydatnego w życiu np. kurs samoobrony, naukę strzelania (tutaj wydasz kilkanaście tys. na strzelanie, egzamin, badania lekarskie, pozwolenie na broń, pistolety i karabiny, naboje, szafę, zawody), naukę pływania, nurkowania, patent żeglarski, latanie (szkolenie PPL(A) i egzamin to kilkadziesiąt tys.), ewentualnie podróże (podróże kształcą – i z mojego doświadczenia wynika, że jest to prawda). Niekoniecznie musisz wydać kasę na typowe przyjemności typu knajpy, chlanie i dziwki, żeby mieć cel do tabelki. Możesz zrobić to mądrze tzn. zainwestować w coś co przyniesie Ci dodatkowe korzyści w postaci finansowej lub dodatkowych umiejętności.
3. Jeśli nie masz ochoty na powyższe, to możesz spróbować zmienić strukturę oszczędności np. otworzyć konto/konta za granicą, zakupić nieruchomość (garaż pod wynajem, nieruchomość komercyjną (plac, sklep, biuro), ziemię rolną), kupić akcje na giełdzie lub udziały w jakiejś firmie. A po co? Bo to zajmuje czas i powoduje, że musisz się czegoś nowego nauczyć (np. języka obcego), poznać przepisy, zasady biznesu. Dzięki temu za kilka-kilkanaście miesięcy najprawdopodobniej będziesz wiedział na co chcesz oszczędzać.
Hej Anon,
Absolutnie boski komentarz 🙂 Mądrość życiowa z niego bije. Dziękuję!
Miłego weekendu 🙂
Zależy, do czego dążysz.
Jak wybydujemy i wprowadzimy się do domu, ja na pewno będę składać na „czarną godzinę”.
Nigdy nie wiemy, co nas w życiu czeka. Moim zdaniem złożenie na takim koncie 100-200.000 nie jest złym pomysłem- może dziecko mi poważnie zachoruje i będę musiała walczyć z czasem i „żebrać” o pieniądze na stronie jakiejś fundacji- modląc się, żeby zdążyć?
Zawsze to może być w przyszłości kapitał dla dziecka. Ja weszłam w dorosłość mając za cał kapitał dwie ręce i dwie nogi. Mam już 31 lat, mąż 38. Dopiero jak stuknie mu 40tka, będziemy mieć własny kąt.
Nie jest to normalne, dlatego własnemu dziecku takiego startu nie zgotuję.
Teraz już o samym artykule – świetnie przedstawiona różnica a w zasadzie przepaść między oszczędzaniem a byciem sknerą…niestet strasznie łatwo się pogubić między jedną a drugą rzeczą. To chyba jak z odchudzaniem…na początku trudno jest nam zrzucić jakikolwiek gram masy ciała, ale jeśli mamy silną wolę i stopniowo tracimy wagę, to często przegapiamy moment, w którym powinniśmy zastopować dietę, bo wyglądamy już jak rasowy anorektyk.
W moim odczuciu różnica między sknerą a osobą mądrze oszczędzającą jest taka, że skerus nie ma żadnego celu i zbiera pieniądze dla czystej przyjemności, a osoba mądrze oszczędzająca ma cel i do niego dąży.
Gdyby osoba odchudzająca się z góry założyła, że interesuje ją waga 80kilo to po dobiciu do tej wagi z radości z sukcesu zjadła by pączka 🙂
Danielu miałem podobne odczucia co Ty. Przez 10 lat odkładałem część zarobionych pieniędzy, może nie 50%, ale 10% od przychodów, pieniądze te inwestowałem, dodatkowo wszystkie moneybacki, premie itp, dokładałem do kupki, którą wciąż powiększałem inwestycjami. Nie miałem celu. Był to cel sam w sobie, odkładałem dla samego odkładania. Po kilku latach przestałem nawet tłumaczyć sobie, ze to na czarną godzinę czy na coś tam ewentualnie. Kiedy otrzymałem darowiznę od rodziny (ponad dwa razy tyle ile miałem odłożone) olśniło mnie!!! Jeśli masz „kupę” pieniędzy (dla każdego oznacza to co innego), to masz większy spokój psychiczny. Jeśli np. straciłbyś pracę, masz z czego żyć, a dzięki temu masz w pracy większą swobodę, bo nie musisz się płaszczyć przed szefem i współpracownikami pt. oby nie podpaść niczym, bo co ja pocznę… Aktualnie jestem na etapie kupna mieszkania pod wynajem. Większość tych uskładanych pieniędzy wrzuciłem na ten cel, zostawiłem sobie psychicznego zapasu ok 20tys. a resztę wziąłem na kredyt, który i tak spłacać będą moi najemcy. Mam zatem spokój psychiczny, kolejną inwestycję, na której będę zarabiać więcej niż na lokatach/kontach, a w ostateczności można nieruchomość upłynnić. Odkładanie kasy i zwroty moneybackowe, nadal dorzucam do „kupki” – weszło mi to już w krew. Dla mnie sknerą jest osoba, która większość życia zbiera kasę odmawiając sobie i innym wszystkiego. Ja sobie nie odmawiam, ale też nie trwonię pieniędzy. Każdy kto odkłada część kasy, ma chyba z automatu wrodzoną umiejętność racjonalnego wydatkowania i to nie tylko w zakupach codziennych, ale również, w wydawaniu pieniędzy na przyjemności, które u mnie nie uszczuplają „kupki” tylko brane są z reszty przychodów. Ważne by sobie tego nie odmawiać. Dobrze też robi dobroczynność, jeśli odpalisz część swojej kasy na cel charytatywny, poczujesz wewnętrzną radość, że komuś pomogłeś. masz ochotę – Jedź w góry, kup sobie porządny rower, pojedź z kolegami na quady itp. w zależności od upodobań. Nie musisz wydawać wszystkiego co odłożyłeś na kursy i szkolenia. Możesz też np. te 50% podzielić na kilka grup. Np. 10% na spokój psychiczny (na czarną godzinę, 10% na emeryturę, 10% na podnoszenie kwalifikacji, 10% na przyjemności typu wyjście na miasto, lepsze wino itp. 10% na większe zakupy np. rower, motocykl, samochód, lepszy komputer itp. Najważniejsze aby żyć w zgodzie z samym sobą i by oszczędzanie nie zaczęło nam wadzić a było miłym i pożytecznym dodatkiem do życia 🙂
świetny artykuł:) nie będę się rozpisywać, ale w zupełności zgadzam się z autorem. Staram się oszczędnie żyć, bo nie stać mnie na tanie rzeczy:)
Jeśli chodzi o ocenianie nas przez innych to jeśli wiemy, że robimy coś wg naszej oceny dobrze zdanie innych nie dokońca powinno nas interesować. Jak wiadomo nie wszyscy myślą w podobnych kategoriach i w naszym kraju jest dość duża świadomość minimalizmu.
Co do oszczędzania i sknerstwa musimy polegać na sobie i na naszej ocenie sytuacji.
Przykład Darka pokzauje jak różni są ludzie i ich potrzeby. Uważam jednak, że każdy żyje tak jak uważa za sluszne i nie powinniśmy tego oceniać, bo jemu może nie podobać się nasz styl życia oraz „zachcianki finansowe”.
Jedna ze strategii oszczędzania (8 słoików) przewiduje m.in. odkładanie 10% na rozrywkę, pieniądze które każdego miesiąca trzeba przechulać. Jest tam też miejsce na edukację (10%) i dobroczynności (10%). Wiele osób oszczędza dla oszczędzania, panicznie bojąc się o zgromadzony kapitał. Pozwalają zjadać swoje oszczędności inflacji i generować ogromne zyski bankom. Zgadnijcie ile z każdego banknotu 100-złotowego zostaje w banka, a ile pracuje na jego zysk. Otóż bank pozstawia sobie 3,5 zł u siebie, a reszta „zasuwam” dla niego w różnego rodzaju kredytach. Oszczędzanie bez celu jest bez sensu. Oszczędzanie, które pozbawia możliwości skutecznego pomnażania naszych oszczędności jest bez sensu. Pozwól pracować swojej gotówce, wtedy nie będziesz musiał być sknerą;)
Dokładnie.
Dlatego zamiast odkładać niewielkie sumy- postawiliśmy na jedną kartę – zaczynając od kapitału 25.000 zł zaczęliśmy kupować za granicą – nieważne co, bo nie o to tu chodzi- było to ryzykowne przedsięwzięcie.
Ale z perspektywy 2 lat- zarobiliśmy na tym na czysto 60.000 zł a w „towarze”, mamy w tym momencie 25.000- które, kiedy ów towar się sprzeda- znów pójdą w obrót.
Bardzo fajny artykuł! Zgadzam się z Tobą w 100% Mądre oszczędzanie to jest to! pozdrawiam
Wielki szacun za akapit „zaglądanie do cudzego portfela”, a w szczególności ostatnie dwa zdania z tej części. Krótko, dosadnie i trafione w punkt.
Po przeczytaniu całości, muszę przyznać, że opisy z kilku moich zachowań znajdują się po lewej stronie tabeli – na szczęście jest ich zdecydowanie mniej niż tych po prawej. Zauważyłem też, że jeszcze kilka/kilkanaście lat wcześniej miałem więcej cech sknery. Cieszy mnie moja ewolucja. Uważam też, że bycie sknerą w okresie życia, gdy nie ma się wysokich, a czasami nawet żadnych dochodów, pozwala na ukształtowanie odpowiedniego „kręgosłupa finansowego”. Obecnie dużo łatwiej żyć mi oszczędnie, ale też bez zbędnego skąpstwa, dzięki temu czego się nauczyłem i praktykowałem będąc studentem, a później rozpoczynając karierę zawodową. Gdybym w tamtym okresie mógł dysponować środkami, które mam obecnie, z moją oszczędnością byłoby dużo gorzej.
I jeszcze jedna uwaga: pamiętajcie, że mądrego, świadomego oszczędzania nasze dzieci będą się uczyć od nas. Planując większe zakupy, już teraz możemy im tłumaczyć nasze wybory. Czym się kierujemy: ceną, jakością, wartością, a może ich wypadkową. Wtedy w przyszłości będzie im dużo łatwiej.
Ja osobiście mam problem z celem. Jest on trochę podobny jak u Daniela. Też odkładam sporą część wypłaty, tłumacząc że to na przyszłą emeryturę. Natomiast natomiast nie mam określonego ani limitu kwoty którą chciałbym uzbierać, ani czasu w którym chciałbym tego dokonać. Nie wiem czy to zbyt mała precyzyjność z mojej strony…
Pozdrawiam,
Hej Tomek,
Dziękuję za wypowiedź. Clue polega na tym żeby pracować nad sobą. Robisz to i to jest ważne. Przekazujesz tą wiedzę i doświadczenie dzieciom – super.
Jeśli pomimo braku konkretnego celu udaje Ci się systematycznie oszczędzać, to nie potrzeba niczego więcej. Ja nie podaję jedynie słusznej recepty – tak jak piszę: każdy musi samodzielnie dokonać analizy tego co piszę i wyciągnąć własne wnioski. Ja cel „na emeryturę” uważam za jasno sprecyzowany. Pytanie jest tylko czy potrafisz stwierdzić, że już na tą emeryturę zaoszczędziłeś, albo czy masz wyobrażenie ile tych pieniędzy powinno być.
Pocieszę Cię, że mało kto ma dobre wyobrażenie ile pieniędzy mu potrzeba na emeryturę. Zbyt dużo rzeczy może ulec zmianie i do tego nie wiadomo ile na tej emeryturze czasu spędzimy. Cel jest dobry. Tak trzymać 🙂
Pozdrawiam!
Panie Rafale Łucki staram się oczywiście, aby moje pieniądze nie leżały bezczynnie w banku i był zjadane przez inflację:) trzymam je na różnych kontach oszczędnościowych, lokatach w zależności od tego gdzie oferują mi wyższe oprocentowanie. Nie dysponuję na tyle dużymi kwotami aby zainwestować je na giełdzie ani nie mam też odpowiednich umiejętności. Przyznam szczerze, że tak jak staram się oszczędzać tak nie za bardzo wiem, jak już zaoszczędzone pieniądze zmusić do zarabiania na siebie. Jeśli ktoś ma jakąś ciekawą propozycję to chętnie wysłucham;) Ale absolutnie nie zgodze się ze zdaniem, że oszczędzanie bez celu jest bez sensu. Nawet jeśli jest bezcelowe to jest lepsze niż nieoszczędzanie i wydawanie bezmyśnie pieniędzy. Sama idea oszczędzania jest ok, gorzej że brak celu sprawia, że mamy coraz więcej cech po lewej stronie tabeli Michała.
Jeśli chodzi o inwestycje na giełdzie czy gdziekolwiek indziej to najpierw wiedza. Wiedza, wiedza i jeszcze raz wiedza… A potem można siadać do inwestycji. I wcale dużo nie trzeba, bo już od tysiąca da się inwestować – oczywiście na początku dokładając do tego, nie wypłacając…
Tomek, to chyba zależy od Twojego nastawienia. W moim przypadku to raczej złe…bo z braku celu zrobiła mi się wielka dziura…w którą zaczynam ładować tyle pieniędzy ile tylko uda mi się zaoszczędzić by ją zapchać…ale nie wiem jaka ona jest, kiedy ją zapcham, czy już to zrobiłem? czy nigdy tego nie zrobię?
Michał,
Po pierwsze jestem zaskoczony, że pojaiwły się na Twoim blogu komentarze krytyki/oceny. Moje pierwsze wrażenia czytając Twojego bloga już jakiś czas, było, jak fajnie, taki gość, dzieli się swoją wiedzą i spostrzeżeniami, a także „chwali się” wydatkami dość wysokimi(jakąś formę oceny podjąłem, odnosząc do swojego życia choćby poziom raty Twoich kredytów hipotecznych-przepraszam), ale co było ważniejsze, Polacy, osoby komentujące, są szalenie życzliwe i już Ci to pisałem, że blog żyje Twoją energią, ona się udziela nam wszystkim. Podobało mi się, że rzucileś tu hasło z chrześcijaninem, że chrześcijanin się nie umartwia, nie odmawia, nie skąpi, a sieje idee świadomego oszczędzania, niczym prostestant. To mi się szalenie podoba! Mam już dzieci i chciałbym by one przyjęły właśnie takie optymistyczne i świadome podejście do życia, więcej, żeby Polacy tacy byli.
Prowadź chłopie bloga, konferencje, zmieniaj nas wszystkich ku lepszemu naszemu:)
Dziękuję Ci za to, że piszesz, jesteś aktywny i dajesz przykład. Pozdrawiam serdecznie.
Hej Radek,
To ja dziękuję 🙂 To co piszesz działa, ładuje mi bateryjki i mobilizuje 🙂
Pozdrawiam!
masz przeciążony serwer…
Piszesz, żeby nie oceniać innych po tym jak się zachowują, po czym przedstawiasz tabelę, która dokładnie to robi.
Wybacz, ale te reguły zachowania są wzięte z powietrza: mam się za każdym razem przejmować czy wzbudzam u innych litość czy zażenowanie kiedy optymalizuję wydatki ? A dlaczego w ogóle miałbym przejmować się zdaniem innych w tej kwestii ?
W końcu to są moje pieniądze i nie rozumiem dlaczego niby miałbym się tłumaczyć z tego co robię ze swoją własnością.
Po drugie nigdy w życiu nie stawiałem sobie żadnych konkretnych celów w oszczędzaniu. Robię to bo lubię i mam szacunek do własnych ciężko zapracowanych pieniędzy. Jeśli otoczenie się dziwnie na mnie patrzy z tego powodu to wzbudza co najwyżej litość we mnie.
Czy fakt, że taki Buffett nie jada w drogich restauracjach sprawia, że jest skąpcem [bo raczej nie odkłada żeby zafundować sobie wakacje] ? Przecież jego zachowania w zakresie bycia oszczędnym [w czasie kiedy był już multimiliarderem] przeszły do legendy.
Naprawdę bardzo dziwny, nieżyciowy i szufladkujący ludzi artykuł.
Moim zdaniem przykład Buffeta pokazuje siłę nawyków. Jeżeli ktoś całe życie oszczędzał, bo taki był jego cel, to nawet gdy będzie miliarderem nie przestanie. W końcu starych drzew się nie przesadza.
Dlatego uważam, że nie da się oddzielić oszczędzania od stylu życia i to właśnie od wymarzonego stylu życia powinno się zacząć wyznaczanie celów. Bo jeżeli o mnie chodzi, to tak naprawdę nie potrzebuję pieniędzy, tylko tego co mogę za nie kupić/osiągnąć. Czyli traktuję pieniądze jako środek. W bardzo ciekawym badaniu Stan wiedzy Finansowej Polaków (http://www.citibank.pl/poland/kronenberg/polish/files/fk_badania_01.pdf, slajd 40) autorzy wyróżnili jeszcze dwa podejścia jakie Polacy mają wobec pieniędzy: pieniądze jako cel oraz pieniądze jako zło. Myślę, że warto sobie uzmysłowić jakie podejście mamy do pieniędzy i świadomie wybrać takie, które uznamy za najbardziej korzystne dla siebie. Wtedy możemy świadomie stawiać cele związane z pieniędzmi:)
Hej Fantomas,
I bardzo dobrze, że Cię sprowokowałem do wypowiedzi 🙂 Zgorzkniałość jakąś widzę w tym co mówisz, ale oczywiście przyjmuję z otwartością Twoją opinię.
Powiedz mi: czy widzisz jakąś różnicę pomiędzy byciem oszczędnym a byciem sknerą, czy jej nie widzisz? Ładnie skrytykowałeś to co napisałem, ale nie do końca czuję co chciałeś powiedzieć. Konstruktywnie poproszę: czy uważasz, że nie ma różnicy między sknerami i po prostu oszczędnymi? Że podział jest sztuczny i wszyscy powinni być w „jednym worku”?
Co do Buffetta – zdecydowanie nie można powiedzieć, że jest skąpcem. Po prostu nie lubi wydawać na pierdoły, ale jednocześnie nie kumuluje tej kasy dla siebie i jest jednym z największych filantropów i dobroczyńców naszych czasów. Nie kisi kasy dla siebie i myśli też o innych. Zdecydowanie pasuje mi do kategorii oszczędnych. I co więcej: założę się, że jeśli już idzie do restauracji, to potrafi zostawić napiwek 🙂
Pozdrawiam!
Drogi Michale;)
Bardzo dziękuję (ELA) za te 15 minut artykułu, którego zdążyłam przeczytać przed pracą:) Zgadzam się całkowicie z tezą, że oszczędność nie oznacza skąpstwa, a wręcz odwrotnie pozwala cieszyć się i realizować marzenia. Pozwala także pomagać innym (co oczywiście, jest zaplanowane w budżecie domowym:)
P>S Książka o minimalizmie, którą polecałeś niestety nie przypadła nam do gustu, gdyż jest zbyt ogólnikowa, choć sama „zasada” minimalizmu jest w naszej ocenie bardzo dobra (audiobooka także nie polecamy, gdyż lektor jest straszny – dosłownie idzie przy nim zasnąć!). Książką, którą mogę polecić z tej tematyki jest „Sztuka minimalizmu w codziennym życiu” Dominique Loreau. Choć ta autorka pisze także doskonałą książkę o sztuce prostoty, którą z szczerego serca polecamy!
Serdecznie pozdrawiamy i życzymy miłego dnia,
Ela i Bartek z Gdyni
Mam po tym artykule mocno mieszane uczucia.
Przede wszystkim widzę tu trochę groch z kapustą – tytuł artykułu nijak się ma do treści. O odróżnieniu skąpca od oszczędnego piszesz tylko w tabelce i robisz to celnie – mógłbym się zgodzić z większością punktów, może oprócz nastawienia do promocji i posiadania celu, o czym poniżej.
I fajnie by było, gdyby artykuł był rozwinięciem punktów z tabelki. Ale pozostała jego część to głównie dywagacje na temat celu jako czynnika odróżniającego oszczędzającego od sknery. Moim zdaniem takie postawienie sprawy to kompletne nieporozumienie. Można mieć jasno określony cel i zachowywać się zarówno jak sknera i jak oszczędny. Z drugiej strony, jak to już wskazał Fantomas, można oszczędzać bez konkretnego celu, po prostu z szacunku do pieniędzy i braku drogich zachcianek (ok, można powiedzieć, że wtedy celem jest np. bieżąca poduszka finansowa lub zabezpieczenie na starość, ale pod to można podciągnąć każdy brak celu:-)).
Poza tym, jak już ktoś wspomniał, występuje inny problem – co z tego, że ktoś ma cel oszczędzania, jeśli ten cel jest typowo konsumpcyjną zachcianką i po jego spełnieniu oszczędzający pozostaje bez grosza? Czym taki ktoś różni się od nieoszczędzającego w ogóle, czyli na bieżąco wydającego na konsumpcyjne zachcianki? Moim zdaniem różnica w tym przypadku jest na koniec dnia bardzo niewielka, ale Ty Michale zdajesz się w artykule trochę takie oszczędzanie usprawiedliwiać.
Jeśli cel nie jest mądry, oszczędzanie na niego też nie jest mądre (i tu każdy powinien sam sobie zadać pytanie, czy cel jego oszczędzania jest mądry). Czynienie z posiadania celu czynnika różnicującego sknerę i oszczędnego, czyli wartościowanie na tej podstawie jest moim zdaniem drogą na manowce.
Hej Stock,
Dziekuje za komentarz. Twoj punkt widzenia jak najbardziej „ma rece i nogi”.
Ja przyjalem taki a nie inny sposob argumentacji i nie zalezalo mi wylacznie na pokazaniu zestawienia sknera-oszczedny. Paradoksalnie troche zgadzam sie z Fantomasem, ze roznicowanie tych postaw jest trudne i nie da sie tego jednoznacznie zrobic. Artykul ma Was prowokowac do zastanowienia sie. Dla mnie wazniejsze bylo wlasnie pokazanie ze czesto to my zle oceniamy postawy innych. Ze sknera nie musi byc sknera – ze to wszystko zalezy od punktu widzenia i gabarytu klapek ktore mamy na oczach (niestety zbyt czesto).
I dobrze ze sprowokowalem Cie do dyskusji.
Pozdrawiam 🙂
Hej Stock,
Odpowiadam z telefonu i o jeszcze jednym aspekcie zapomnialem: co do celow konsumpcyjnych – taka jest wiekszosc celow oszczedzania (polecam raport fundacji Kronenberga) naszych rodakow. Nie zawracam tutaj kijem Wisly.
Ale jeden aspekt istotny chce dodac o ktorym nie pisalem wprost. Niech sobie nawet bedzie ten cel konsumpcyjny – grunt by ta konsumpcja finansowana byla z oszczednosci a nie z kredytow. Najpierw oszczedzamy a potem kupujemy.
Efekt uboczny moze byc taki (i czesto jest): jesli dlugo na jakis cel oszczedzamy, to potem uswiadamiamy sobie ile wysilku nas koszowalo takie zaoszczedzenie. A od tego juz krotka droga do rewizji celow. Przykladowo: przeciez nie wydam na ten cel tego co zaoszczedzilem przez dwa lata… bo szkoda.
To jest ogolnie zwiazane z tematem: czy wazny jest cel czy wystarczajac nagroda jest doswiadczenie zdobyte w drodze do celu. Ale to temat na oddzielne dywagacje 🙂
Ja chce pokazac jedno: ustal sobie cel jaki chcesz – grunt zebys oszczedzal. Cel konsumpcyjny? OK – ale oszczedzaj. Oszczedzanie bez celu? – jesli potrafisz sie do niego zmotywowac to tez OK – grunt zebys oszczedzal.
I ciesze sie, ze nie musze Wam w 100% tego pisac. Ze sami dochodzicie do tych wnioskow i uzupelniacie moj artykul. Super i dziekuje 🙂
Fantomas napisal mi ze probowal dodac komentarz ale mu sie nie udalo. Fantomasie – dziekuje. Nie wiem dlaczego Ci sie nie udaje. Probowalem Ci odpisac mailem, ale dostalem „odbitke” wiec daje znac tutaj.
Pozdrawiam serdecznie
Przeczytałam artykuł i głębsze refleksje naszły mnie kiedy czytałam komentarze, mam oszczędności, nie mam celu. Z tego co wiem dziś, straciłam sporo pieniędzy, trzymając je na koncie, nawet nie na lokacie i trudno (pana Rafała Łuckiego może to zaszokować, też trudno;):), nie każdy na tym się zna, a ja dopiero od pewnego czasu zaczęłam się tym interesować. Problem sknery czy osoby oszczędzającej nie ma dla mnie większego znaczenia. Zaczęłam się od niedawna dopiero na tej tematyce skupiać, jestem praktykantem : ))).
A oceny innych ludzi, nie zawsze da się, nic sobie z nich nie robić, żyjemy w grupie i jesteśmy czuli na akceptacje i aprobatę, ważne, żeby mieć wokół siebie ludzi, którzy dają nam to za darmo, bez zbytniego sknerstwa czy oszczędzania.
Dzięki takim miejscom jak ten blog i komentarzom dowiaduję się czegoś nowego, co pomału zaczynam stosować, bez „napinki” , dziękuję 🙂
Dzień dobry,
Zgadzam się – częściowo – z Kolegą „stock”, który napisał, że oszczędzanie w celu szybkiej konsumpcji , rozwala pomysł w zarodku. Mam podobne zdanie na temat celu oszczędzania. Z drugiej strony uważam, że każdy ma prawo decydować o tym jak chce zrealizować odłożone środki. Trudno przekonywać nastolatka żeby od dziś zaczął odkładać pieniądze na przyszłą emeryturę. To nie są jego priorytety na ten moment. Można poradzić mu JAK odłożyć sobie na nowy komputer. Wyrobić dobre nawyki. Cele i priorytety za kilka lat same się ukształtują 🙂
Każdy ma inny pomysł na oszczędzanie i inne pragnienia w życiu. Moi znajomi każdy odłożony grosz przeznaczają na podróże po różnych krajach. Zobaczyli wiele miejsc choć nie mają grosza na „czarną godzinę”. Ja przy oszczędzaniu postawiłem na bezpieczeństwo finansowe. Zwiedziłem raptem kilka krajów ale uwielbiam to poczucie komfortu że w razie utraty pracy nie pójdę żebrać na ulicę. Nasze strategie są inne. I obie są tak samo dobre bo odpowiadają potrzebom danej jednostki. Dywagowanie co należy robić z odłożonymi środkami co przysłowiowe wtykanie nosa w cudze sprawy 😉 O tym właśnie pisze Michał. Nie odpowiada na pytanie PO CO oszczędzać tylko W JAKI SPOSÓB to robić, żeby osiągać indywidualne rezultaty.
Pozdrawiam serdecznie,
też Michał
Hej! To moj pierwszy komentarz na twoim blogu 😀 Czy mógłbys kiedyś zrobic notke o oszczędzaniu ma kosmetykach? Wiem że moze troche trudny temat dla faceta ale chetnie sie dowiem jakie macie z zona sposoby na oszczednosc w tej dziedzinie :p
Hej Faustyna,
Dziekuje za propozycje tematu. Notuje go aczkolwiek przyznaje, ze postawilas mi duze wyzwanie 😉
Pozdrawiam cieplo
@Michał:
Przecież to pojęcia zupełnie nieostre – co dla jednego jest normalnym zachowaniem dla innego będzie przejawem choroby. Jak zaklasyfikujesz działanie, które u jednych wzbudzi zażenowanie, w drugich litość, w innych podziw ? Bo to nie jest rzadka sytuacja.
Sam swego czasu usłyszałem od bliskiej osoby, że zakładanie konta „dla stówy” [co praktykuję nagminnie] jest żenujące. Czy się tym przejąłem ? W ogóle. Czy przekonywałem tą osobę do swojego zdania ? Absolutnie nie.
Podszedłem do tego na luzie i z dystansem, bo stosunek ludzi do pieniędzy odmienny niż mój w niczym mi nie przeszkadza. Na świecie musi być różnorodność.
W ogóle po co miałbym wobec siebie stosować klasyfikację, która w dużej mierze opiera się o to, co inni o mnie sądzą ?
Jest to niezgodne z jednym z przykazań mądrości [niezależności w swoim życiu wewnętrznym] ze świetnej książki http://pl.scribd.com/doc/3764774/J-M-Bocheski-Porcznik-mdroci-tego-wiata
W swoim artykule ustawiasz jednych jako złych [skąpcy] a innych jako dobrych [oszczędni]. Tym samym napisałeś artykuł nie o oszczędzaniu tylko o filozofii życia, jednak wg mnie nie za bardzo to przemyślałeś.
P.S. Komentarze czasem nie wchodzą.
Hej Fantomas,
Dziękuję za rozwinięcie myśli 🙂 Co do komentarzy: widzę, że parę Twoich komentarzy (o tej samej treści) wpadło do spamu. Nie wiem dlaczego. Może z powodu dziwnych adresów e-mail, a może z powodu adresów URL wstawianych w treści. Wyszukałem i „odspamowałem”. Mam prośbę: jeśli kiedyś coś Ci się nie pojawi automatycznie, to nie męcz się z republikowaniem komentarzy, tylko daj mi proszę znać przez stronę „Kontakt” – poszukam komentarza w spamie i opublikuję 🙂
A co do kwestii merytorycznych – w gruncie rzeczy zgadzamy się co do najważniejszych kwestii: sami dla siebie powinniśmy być sterem, żeglarzem i okrętem. Opinię innych należy szanować, co nie znaczy, że powinniśmy się z nią identyfikować. Pełna zgoda co do różnorodności.
Sam artykuł w gruncie rzeczy nie jest o oszczędzaniu. Jest o postawach życiowych, które mogą być różne. Na pewno nie wyczerpuje tematu, ale na tyle głęboko rysuje powierzchnię, że zmusza Was do zastanowienia. Ja sam poruszając ten temat zastanawiałem się, jak do niego podejść, bo jest wyjątkowo wielowymiarowy. Pewnie wiele się nie pomylę, jeśli powiem, że ile osób tyle opinii. I pioruńsko mnie to cieszy, bo uważam, że warto na te tematy dyskutować. Te dyskusje wymuszają także moją ewolucję. Ja wcale nie mam patentu na nieomylnoś 😉 a ten blog jest i będzie subiektywny.
A podrzuconą publikację chętnie przejrzę 🙂
Pozdrawiam i dziękuję za wytrwałość w próbach zamieszczenia komentarza
Cześć Michał,
Skąpstwo i oszczędność to wspaniałe cnoty, szczególnie jeśli cechowały naszych przodków:)
A tak już bardziej poważnie to w biznesie bycie „tylko” oszczędnym może być „ryzykowne”. Z kolei w życiu prywatnym pewnie się to nie opłaca – im więcej chcemy oszczędzić tym większy wysiłek i mniejszy efekt (taka krzywa wykładnicza). Gdybym miał streścić w jednym zdaniu moje podejście powiedziałbym raczej, że nie trzeba zupełnie rezygnować z kawy na mieście, a jedynie nie kupować jej codziennie. Z mojego doświadczenia wynika bowiem, że sztywne reguły nie działają lub są uciążliwe, mogą też powodować dyskomfort psychiczny – w domowych finansach zalecam przede wszystkim elastyczność. Czyli lepiej narzucić sobie pewne ramy, w których można pozwolić sobie na „spontaniczność” (ulubione słowo kobiet?).
Jeśli podobał wam się ten wpis to poniższy pokochacie, szczerze polecam:
http://www.michalstopka.pl/inwestorzy-i-dluznicy/
Pozdrawiam.
Świetny wpis, pokazuje różnicę między oszczędzaniem a skąpstwem, bardzo mi się przyda. A myślę, że Polacy nie oszczędzają, bo uznają to za „dziadowanie”, nie chcą narzucać sobie ograniczeń, a oszczędzanie jest tak traktowane, stąd liczne kredyty, pożyczki i długi, które są konsekwencją wyboru wygodnego życia i szastania na prawo i lewo bez zarządzania kapitałem.
Pozdrawiam i życzę sukcesów
Tak trzymaj :-)!!
Jest wielowymiarowy, bo tu chodzi o równowagę między używaniem chwili a zabezpieczeniem swojej przyszłości. Tego się w tabelce ująć nie da, bo ludzie są różni z odmiennymi potrzebami.
witam,
i ja może dorzucę parę słów – mądre oszczędzanie – historia stara. Moja babcia mawiała: nas nie stać na tanie rzeczy. Dopiero po latach zrozumiałam o co chodzi – kupienie dobrej rzeczy (dobrej gatunkowo, z solidnego materiału) daje dobre, konkretne efekty. Ania to właściwie wyjaśniła pisząc o garniturze – nic dodać nic ująć. Nie będę powielać, choć podobną historię mam w zanadrzu.
Pozdrawiam.
[Dopiero po latach zrozumiałam o co chodzi – kupienie dobrej rzeczy (dobrej gatunkowo, z solidnego materiału) daje dobre, konkretne efekty. Ania to właściwie wyjaśniła pisząc o garniturze – nic dodać nic ująć.]
Chyba nikt z was nie wziął pod uwagę, że mimo zakupu garnituru za trzy tysie pracy można jednak nie dostać. Może trzeba było wziąć garnitur po pięć tysi? Może po siedem? Według waszych optymistycznych teorii praca zawsze jest, tylko garnitury bywają za tanie. Innymi słowy zwrot z inwestycji zawsze jest, jeśli jest to dobra inwestycja. Proponuję temat do następnej notki: które inwestycje są lepsze: dobre czy złe.
Ha 🙂 Uśmiałam się jak norka.
Garnitur za 5 tysięcy mi się nie podobał. Ten za 4 miał większy potencjał. Wyraz twarzy sprzedawcy po tym komunikacie pozostaje dla mnie bezcennym wspomieniem 🙂
Sztabie kochany, Twoje rozumowanie może i miałoby sens, gdybyś uważniej przeczytał notkę i temat artykułu Michała (skąpstwo czy oszczędność, cel lub jego brak). Moim celem w tamtym momencie życia było tak właściwie ryzyko. Zawsze mam oszczedności na ten cel. Możliwe, że ocierałam się wtedy o sknerstwo, ale z czasem człowiek uczył się na własnych, a lepiej na cudzych błędach. Spróbuj tak pochopnie nie oceniać – niektórzy oszczędzają na wakacje w Egipcie (i też im złego słowa nie powiem – w końcu cel to cel). A celów jest wiele. Tak jak i tych „skarpetek”, po których chowam oszczędności. Jedna z nich zawsze ma nazwę „Zwiększanie szans”. Michał jak widzę po kolejnym wpisie, również ma taką „skarpetkę”. Pytanie czy Michał jest sknerą 😉
PS. Michale, gratuluję i trzymam kciuki. Nowa droga wyboista, ale myślę, że warto. Właśnie to lubię w ludziach. Stawiają na mocną kartę i próbują grać dalej tymi co od życia dostali i tymi, które udało im się uzbierać. Pytanie czy Michał jest w życiu hazardzistą 😉
A tak zupełnie na marginesie. Mój mąż nie potrafi dociec, ile ja tak właściwie mam pieniędzy. Ostatnio zadziwił się, gdy bezproblemowo znalazły się fundusze na opłacenie kursu za 25 tysięcy. I wykorzystał daną przez życie szansę.
Miłego liczenia skarpet 🙂
Hej Aniu,
Dziękuję za życzenia. Na żadne z Twoich pytań nie odpowiem 😉 Niech inni odpowiadają czy jestem sknerą czy nie, hazardzistą czy nie 😉 Istotne jest dla mnie to, że karty mam nieznaczone i gram tym co mam, aczkolwiek inaczej niż w kartach, wydaje mi się, że widzę też to co jest w rękach innych graczy. I stąd moja pewność siebie. Wygram czy przegram – przynajmniej nauczę się trochę grać 😉
Pozdrawiam!
No jak ja się cieszę że powstał taki wpis 🙂 Popieram w 100% nawet powiem więcej, najważniejsze moim zdaniem jest mieć zwyczajnie swój styl bycia również w finansach. Pewne rzeczy kupuje pewnych nie… nie robię zakupów na gruponach tylko dlatego że paintball laserowy jest 70% tańszy bo po co mi to?. Ale nie odmówię sobie wody z aloesem za 10zł.
Przez takie podejście wielokrotnie przez moich znajomych byłem wręcz wyśmiewany że odkładam pieniądze… że inwestuje. Tylko że teraz ja mam ze swoich inwestycji dodatkowe przepływy pieniężne… a oni wcią porównują proszki do prania czy jest złotówkę tańszy jeden od drugiego. Ale nie patrzą że nowy Iphone który kupują kosztuje 3500zł.
Wiadomo każdy ma swoje potrzeby i swój sposób myślenia o finansach. Ale uważam że najgorsze jest rozliczanie sie co do grosza np w restauracji albo jadąc taksówką. Mam pieniądze płacę.. nie patrzę na innych następnym razem zapłaci ktoś inny a jak nie to nie będę miał problemu z tym aby znow zapłacić.
P.S Dziękuję Michale za wpis na moim blogo http://www.10na30.pl 🙂 Dzisiaj podpisałem umowe u notariusza na kupno pierwszego mieszkania 🙂
Hej Grzesiek,
Gratuluję kupna mieszkania. Oby to była dobra inwestycja 🙂 Jak rozumiem jeszcze tylko 9 przed 30-tką.
Pozdrawiam serdecznie
Dla mnie sknerą jest osoba, która kupuje sobie koszulki za 200 zł a umawiając się ze znajomymi na piwo karze im wybierać najgorsze speluny bo szkoda jej wydać 12 złotych na piwo:/ Niestety mamy w swoim gronie taką osobą pomimo jego wielu zalet doprowadza nas tym do szału:/
Witaj Michale,
bardzo fajny tekst. Dobrze że pojawiają się u Ciebie czasem takie wpisy o pieniądzach, choć bez cyferek 🙂
Kilka rzeczy mi się nasunęło w trakcie czytania:
Tak naprawdę, nie znając kogoś bardzo blisko, nie mamy ani możliwości ani prawa oceniać jego decyzji finansowych. Bo one zależą i od zarobków i od charakteru i potrzeb. Tak jak piszesz – dla kogoś właśnie imprezowanie może być celem oszczędzania. I co innym do tego? A ludzie bardzo łatwo mówią: ten to sobie pojechał na wakacje za granicę a u tej w domu widziałem drogie kosmetyki. Ja sama łapię się na tym, że myślę „niby ten kolega opowiada że im ciężko kredyt spłacać, ale żonie kupił prezent na urodziny za kilka stów”, „jak oni mogą tak sobie kupować coś nowego chociaż stare jeszcze zupełnie dobre”. Ciężko jest nie oceniać 😉
Dla mnie ważnym odkryciem w życiu było zauważenie że moja rodzina nie jest biedna 😉
To znaczy gdy byłam mała rodzicom naprawdę było ciężko – tylko jeden rodzic pracujący, nie mieliśmy mieszkania, dwoje dzieci… obiektywnie nie była to świetna sytuacja finansowa. Ale ja tak się przyzwyczaiłam do myślenia „nie stać nas” i „jesteśmy biedni” że ono było we mnie jeszcze wiele lat później, gdy byłam w liceum. A prawda jest taka, że owszem, nigdy nie mieliśmy bardzo dużo, ale w pewnym momencie żyliśmy chyba na takiej średniej. Owszem, nie zmienialiśmy mebli, w ogóle nie pamiętam kupowania nowych mebli – ale za to na każde wakacje wyjeżdżaliśmy, czego nie mogę powiedzieć o moich kuzynach, którzy co 4-5 lat mieli nowy wystrój mieszkania.
Teraz kiedy już sama zarabiam staram się przypominać sobie raz na jakiś czas, że ode mnie zależy na co chcę pieniądze wydać. I zamiast marzyć o byciu milionerem, który może sobie pozwolić na wszystko, powinnam zadać sobie pytanie: na czym mogę zaoszczędzić a na co chcę wydać więcej?
Nie we wszystkich aspektach życia mam już tę odpowiedź gotową, ale udało nam się z mężem ustalić dość jasno kryteria obowiązujące w czasie wyjazdów. I tak staramy się oszczędzać na: miejscu zamieszkania (jest to o tyle łatwe, że zwykle cały dzień spędzamy poza mieszkaniem, więc nie mamy potrzeby dopłacać), transporcie na miejsce (wcześniejsze kupowanie biletów!), jedzeniu śniadań i kolacji (które zwykle robimy sobie sami z tego co kupimy na miejscu). Za to nie oszczędzamy na zwiedzaniu i posiłkach w ciągu dnia – ja uwielbiam kuchnię i gotowanie, więc staramy się wchodzić do lokalnych knajpek i jeść naprawdę smacznie. W ogóle dzięki takiemu podejściu możemy sobie dość często pozwolić na różne wyjazdy, bo nie są one bardzo drogie.
Pisząc to uświadomiłam sobie, że podróże to właśnie jeden z celów na które oszczędzam – choć z innymi celami jest u mnie ciężko. Łapię się czasem na tym, że odmawiam sobie drobnostki, ale właściwie nie wiem po co?
Także jest jeszcze nad czym pracować 🙂
Przepraszam za strasznie długi komentarz, temat wyzwolił we mnie dużo przemyśleń 🙂
Marysiu… może i długi, ale przemyślany i ciekawy 🙂 Zawsze czytam komentarze, mnie inspirują i pozostawiają w zadziwieniu jak różni są ludzie i jak różne mają cele.
Hej Marysiu,
Dziękuję Ci za ten komentarz i absolutnie nie masz za co przepraszać. Nie zawsze mam czas i siły by odpowiadać na Wasze komentarze (chociaż się staram), ale wszystkie czytam i lubię poznawać Wasze refleksje.
Fajnie, że się tym podzieliłaś i bardzo się cieszę, że udało mi się Ciebie zainspirować do zastanowienia się nad celem oszczędzania.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Michał
jedna mała, niewielka uwaga gramatyczna :).
W porównaniu Skąpca z Oszczędnym używasz w opisie cech w przeważającej większości 3 os/lp. W dwóch ostatnich cechach zamieniasz liczbę pojedynczą na liczbę mnogą.
Myślę że to błąd a nie celowy zabieg
Ja tak troszke ktytycznie, ale chcialabym napisac, ze dwie rady bardzo mnie kluja w oczy . Pisze tutaj, gdyz tutaj rozmawiamy o rozsadnym oszczedzaniu. Oszczedzanie na mandatach unikajac fotoradarow to , jak dla mnie, promocja cwaniactwa. No i to wpraszanie sie do rodzicow na obiad… tak, tak, zaznaczono, ze to cyniczny sposob, ale jakos nie przekonuje mnie oszczedzanie kosztem innych. Zaraz mi sie przypomniala znajoma, ktora miala wiele do powiedzenia jak ja do niej zazwonilam, natomiast streszczala sie do minimum, gdy to ona placila za rozmowe. Sa pewne granice przyzwoitosci, zerowaniu na innych mowie stanowcze NIE.
Hej
czytając ten artykuł nasunęło mi się pewne nazwisko- Ramit Sethi.
Ogólnie cieszy mnie, że w kraju, gdzie oszczędzanie w gruncie rzeczy kojarzy się z wegetowaniem i deprecjacją jakości życia, istnieją ludzie, którzy naświetlają bardziej pozytywne znaczenie tego słowa.
Naprawdę świetny blog!
Pozdrawiam
Trafione w samo sedno
A propos oceniania: „ciekawe, który HIPOKRYTA powie, że tego nie robi” 🙂
Starajmy się nie oceniać wszystkich naszą miarą- o czym zresztą mądrze traktuje wpis 😉
Twój blog to skarbnica wiedzy, od kilku dni podczytuję. Sama uważam się za oszczędną, inni mogą widzieć mnie jako sknerę. Z tabeli, 10:4 dla oszczędności 🙂 Mam ważny powód, dla którego oszczędzam, odmawiam sobie wielu rzeczy i przyjemności (np imprezy czy jedzenie na mieście, wyjazd na wakacje). Dla mnie to normalne, przywykłam ale denerwują mnie ludzie, którzy wzdychają i przewracają oczami, bo wg nich zachowuję się jak sknera, właśnie. Najlepiej nie patrzmy na innych, nikogo oprócz mnie nie boli moje oszczędzanie 😉
Pozdrawiam.
Oszczędzanie jest bardzo wciągające i łatwo się w tym zatracić. Wiele osób niepostrzeżenie przekracza granicę oszczędności i popada w skrajności, stając się skąpym w określonych sytuacjach. Rada aby oszczędzać na to co lubimy jest słuszna. Jeśli ktoś od lat marzy o wyjeździe do konkretnego kraju z pewnością bez większego żalu będzie odkładał miesięcznie 200-300 zł mając w wyobraźni bliską perspektywę wyjazdu.
Bardzo dziękuję za ten artykuł. Okazuje się, że nie jednak nie jestem sknerą, choć znajomi nazywają mnie Rachelą 😀
Jeśli chodzi o uwagi ze strony innych osób, to wiem o czym mówisz. Bardzo lubię podróżować i robię to, kiedy tylko mam czas. Kiedy zdarza mi się opowiadać o wyjazdach, niestety czasem spotykam się z opiniami typu: „Też bym tak chciał, ale na to potrzeba pieniędzy”. Owszem, potrzeba, ale nie tak dużo jak niektórym się wydaje. Samo spanie pod namiotem jest ogromną oszczędnością, zwłaszcza w miejscach obleganych przez turystów. Oprócz tego jest mnóstwo patentów na tanie podróżowanie. 😉
Cześć Aniu, właśnie należę do tych osób, które uważają, że nie mają pieniędzy na podróżowanie. Próbuję się uwolnić od tego myślenia 😉 Czy możesz napisać ile kosztuje Cię taka jednorazowa podróż (całościowo) i jakie masz pomysły na tanie podróżowanie?
Pozdrawiam serdecznie 🙂
I ja również zastanawiałam się czy czasami nie podchodzę pod bycie sknera czy może wlasnie jestem oszczedna. Szczerze mowiac, nie wiem. Wydaje mi się, ze i to i to- wg moich priorytetow. Być może czasami jestem sknera- ale MYSLACA, ponieważ zal mi wydac pieniądze, na cos totalnie bzdurnego. Ile to razy moje koleżanki mowia, „chodzmy na obiad” ” chodzmy na spa” gdzie obiad kosztuje ponad 50 zl, a spa również kosztuje trochę i dodatkowo trzeba nocleg zarezerwować. Nie żeby mnie nie było na to stać, bo stać, ale uznaje to za wyrzucenie kasy, gdyż smialo mogę ugotować sobie cos w domu. W tej kwestii jestem sknera, bo szkoda wydac mi kasy na takie niepotrzebne rzeczy. Dla nich takie spa może jest super rozrywka, dla mnie srednia, a jak cos jest dla mnie srednie to nie zamierzam na to pieniędzy wydawac i isc ” za tłumem”. Tak tak..trochę jestem indywidualistka. Za to nie zaluje pieniędzy na książki, które namiętnie czytam oraz na podroze- te male i te duże. Znajomi się dziwia, „po co znowu tam jedziesz”. A ja lubie to robic, wiec kazde oszczednosci przeznaczam na wyjazdy zagraniczne. To wlasnie tam, wole pojsc sobie do lokalnej knajpki, poczuc smaki jedzenia niż wydawac bezmyślnie pieniądze na obiady u nas w PL albo wyjazdy do spa, które nie sa mi w ogole potrzebne. Wydaje mi się, ze mysle logicznie i wg własnych priorytetow. Niby nic komu do tego, ale mysle, ze znajomi się dziwia. Nie odmawiam sobie ciuchow, ale tez nie szaleje, bo nie o ciuchy tu chodzi. Uwielbiam za to buty, na które nie zaluej pieniędzy. Wydaje mi się, ze postepuje zdrowo.
To wszystko nie oznacza, ze ze znajomymi nie wychodze, bo wychodzę, ale nie mam potrzeby zamawiania wielu dan w knajpce ani wydawanie kasy na taxowke, gdzie mogę nie pic i pojechać własnym autem. Jak mam ochote, kupie sobie kawe, piwo, wino. Nie sadze, zebym mega skapiradlem była, ale robie to zdrowo wg potrzeb. Na to co mnie interesuje, co mnie kreci i co chce robic- oszczędzam kase, odkładam a potem wydaje i jest mi z tym dobrze. Jednak na takie potrzeby typu sb wyjście do knajpy gdzie można wydac bezmyślnie dużo pieniędzy, nie jestem fanka.
Juz było pisane-ż e nie mozna oceniac kogoś na podstawie strzępów informacji-a może ten bardzo bardzo oszczędny jest taki z prozaicznej przyczyny-może bardzo mało zarabia,może jest bezrobotny,albo niedawno nim był, i ma swego rodzaju syndrom pustego portfela-to zaostaje na długie lata w człowieku-
-nie warto krytykowac dziwnych działan,a raczej można się czegoś ciekawego,nowego nauczyć od kogoś w sposobach na oszczędzanie.
Przyznam, że sprawia mi przyjemność samo oszczędzanie. Moim celem długoterminowym jest przyzwoite życie na emeryturze, ponieważ nie łudzę się, że państwo się tym zajmie. Poza tym czuję duży luz psychiczny, ponieważ wiem, że w sytuacjach, które wymagają nagłych, niezaplanowanych wydatków (a każdemu takie w życiu się przydarzają), nie muszę kombinować i pożyczać od znajomych czy, co gorsza, od banków (generalnie bardzo nie lubię być zadłużony). Fajnie czuję się ze świadomością, że mam ten luz finansowy, a jeżeli chodzi o drobne przyjemności raz na jakiś czas, to jestem na tyle mało wymagający, że od czasu do czasu wypad na saunę, czy do dobrej restauracji nie stanowi dla mnie przeszkody, żeby nie ruszać oszczędności, a pod koniec miesiąca odłożyć fajną sumkę na oszczędnościówkę 😉
Cześć, tak sobie czytam i widzę, że wpadliśmy w psychologię. Opowiem więc jak się sprawy mają u mnie. Około 45% pensji odkładam (cel mieszkaniowy); 20% inwestuję (na emeryturę) – za to co mi zostanie czyli około 35% pensji żyję, funduję sobie drobne przyjemności, utrzymuję auto, kupuję prezenty dla najbliższych etc. Co roku wyjeżdżam 1-2 razy na urlop, jeżdżę nowym samochodem (nie na kredyt) i powiem wam, że wcale nie zarabiam dużo – staram się być po prostu rozsądny i pracowity. W życiu są dla mnie najważniejsze rodzina, zdrowie i spokój ducha 😉 Wolę kupić rzecz droższą jeżeli jestem pewien, że będzie lepsza od taniej; nie oszczędzam na zdrowiu; lubię też pomagać ale mądrze. Co jest najważniejsze w moim finansowym postępowaniu? Unikam zadłużania się jak diabeł święconej wody.
Kolejny fajny artykuł. Ja widzę jeszcze jedna charakterystyczną cechę sknerusow: odmawiają sobie wszystkich przyjemności związanych z kosztami. Raczej nie bywają radosni i szczęśliwi, bo wszędzie i zawsze jest za drogo. Szkoda mi ich. Choć sama też przeginam niestety w drugą stronę. Ale nad tym już dzięki Tobie pracuję 🙂 Pozdrawiam!
Michał, ogromni mi się podoba, jak piszesz o oszczędzaniu. Bo czuję w tym pasję i radość, i pozytywne nastawienie. I zgadzam się z Tobą zdecydowanie, że świadomość PO CO się oszczędza pozwala w tej radości i pozytywnym nastawieniu trwać. I daje więcej wyboru – chcę wydać więcej teraz, czy odłożyć na to, co mnie kręci? Czy naprawdę kręci mnie właśnie to? W takim podejściu oszczędzanie przestaje być przymusem i koniecznością, a staje się świadomym wyborem.
Piszesz, że ciekawi Cię fenomen zaglądania do cudzych portfeli i ustawiania się w pozycji wyroczni na podstawie strzępów informacji.
Moim zdaniem pod fenomenem tym kryje się lęk. Tak po prostu. Czysty i nieświadomy lęk. Którego osoba nie chce czuć, więc odrzuca go jak gorący kartofel. Na przykład w postaci hejtu, pogardliwej opinii czy choćby negatywnej etykietki. Im mniej świadomości, tym większe natężenie negatywnych emocji.
To, że ktoś ocenia Cię czy inaczej, niekoniecznie mówi zatem o ocenianym, ale na ogół o oceniającym.
A jeśli chodzi o ocenę i etykietowanie, robimy to również sobie. I nie jest to działanie wspierające. Powiedzenie o sobie „jestem sknera” czy „jestem oszczędna’ – odbiera mi wpływ. Skoro jestem sknerą, to trudno, taka się widać urodziłam i nic z tym nie mogę zrobić. Taka karma.
Gdybym sobie powiedziała zamiast tego, że takie i takie działania nie służą oszczędzaniu, dałoby mi to więcej możliwości na to, by coś zmienić. Z wyboru, nie przymusu. BO czym innym jest działanie, a czym innym człowiek, które działanie podejmuje.
Serdeczności
Michał, czytam Twoje artykuły od trzech miesięcy (od tamtej pory wprowadziłam w życie niektóre z Twoich rad) i zmieniałam nastawienie do pieniędzy i oszczędzania. Szkoda, że nie trafiłam na Twój blog wcześniej.
Co do sknery i tego, który racjonalnie oszczędza to myślę, że na początku trzeba być trochę sknerą, by za jakiś czas móc już racjonalnie oszczędzać. Tym bardziej, jeśli się niewiele zarabia, a chce się stworzyć poduszkę finansową. Tak jest w moim przypadku 🙂
Dzięki za artykuł 🙂
Bardzo ciekawie piszesz o oszczędzaniu. Nie warto popadać w skrajności, jak we wszystkich aspektach życia: co za dużo, to niezdrowo, ale na pewno warto odkładać pieniądze na ważne cele. Ważne dla nas.
Nie zgadzam sie ze skenra jest ten kto nie zostawia napiwku. Nie rozumiem czemu mamy dawac napiwek kelnerowi a sprzedawcy w maku juz nie. czym zasluzyl sobie kelner na napiwek?
Ciekawy artykuł, który nieco otworzył mi oczy, jednak ja dodam cos od siebie. W psychologii jest tak, że nic nie dzieje się z przypadku a wszystko jest ze sobą połączone, podobnie jest w tej kwestii. Mam na myśli to, że sposob naszego oszczedzania nie jest zalezny tylko od naszego charakteru, ale i od rodzaju pracy ktora wykonujemy ( i nie mówię tu o zarobkach). Otóż osoba, ktora pracuje z pasją bedzie mieć zupełnie inne (emocjonalnie) podejscie do finansow, niż osoba ktora swojej pracy nie lubi i się tam męczy. W drugim przypadku bardzo często pieniądze (i niepotrzebne wydatki) to pewien sposób odreagowania na otaczającą rzeczywistość. Pozdtawiam!
Dziekuje za uswiadomienie mi kilku istotnych tematow – zona wlasnie sie ze mnie smieje, ze w koncu ktos mi otworzyl oczy hehehehe
Pozdrawiam,
Łukasz
Hehe 12 za kawę, na nowym dworcu tylko 6 :0 . Najlepiej mieć termos hehehe.
Ciekawy artykuł. Pozdrawiam!
witaj. może nawet tego nie odczytasz ponieważ ostatni wpis był 4 lata temu. nie potrafie poradzic sobie ze skąpstwem mojego męża . tak ze skąp[stwem. rozlicza mnie ze wszystkiego jeżdzi sam na zakupy bo ja jak pojadę i kupie szklankę za 3.99 słucham o tym do znudzenia pare dni pod rząd. do pracy nie pozwala mi iśc (mamy córkę 5-letnia , rozpuszczona przez babcie więc on z nia siedział nie będzie ani babcia . przedszkole ok. ale co po przedszkolu gdybym np pracowała w trybie zmianowym) chciałam iść do szkoły -NIE WOLNO, A PO CO CI TO. leczyłam sie na de[presje LECZYŁAM bo niestety za dużo wydaje na leki. a o butach i sukience moge pomarzyć bo on ma na 6 lat więc ja też powinnam. jeżeli odczytasz proszę pomoż i doradż czuje sie jak robot do sprzątania i gotowania i innych obowiązków. podkreślam że mąż pracuje z premią ma ok 2000 zl mamy świadczeń 1500. nie opłacamy czynszu ani kredytów. bieżące rachunki prąd woda gaz
Ja jestem taką osobą! Nie wydaję na jedzenie na mieście, gotuję sama, oszczędzam na transporcie miejskim itp. Ale jak już idę na jakąś imprezę, albo na wyprzedaż, to nie żałuję sobie, bo właśnie po to mam te pieniądze, żeby się zabawić, albo kupić lepszą rzecz. A potem słyszę – mnie by nie było stać na to i na to. Byłoby! Gdybyś nie wydawała na głupoty po drodze 😛
Przerażają mnie takie życiowe sknery. Mam mnóstwo takich znajomych i obiecałam sobie, że nie będę niewolnikiem pieniędzy odkładanych na kupce. Oszczędzam, a i owszem. Mam pod kontrolą swoje wydatki. Wiem na co mogę sobie pozwolić, ale jak tylko mam na coś ochotę to sobie na przyjemności pozwalam. Natomiast od dłuższego czasu zastanawiam się gdzie leży granica między byciem oszczędnym a byciem skąpym i po tym artykule jeszcze bardziej nie wiem. Martwię się o bliska mi osobę. Jej sposób wydawania pieniędzy bardzo się zmienił. Wiem, że ma wydatki, na które musi miesięcznie odkładać pieniądze, ale wydaje mi się, że jego oszczędzanie idzie w kierunku oszczędzania na wszystkim co się da. Aby tylko było najtaniej. Przeraża mnie jego podejście. Nie wiem czy się mieszać w jego kieszeń i jego portfel, ale przez to „skąpstwo” czyje, że się od nas (rodziny) oddała. Jak takiej osobie pomoc?
Cześć, fajnie, że rozpisaleś te różnice, bo sama się zaczęłam ostatnio zastanawiać, czy nie popadam w skąpstwo😊. Jedną cechę sknery to mam – bo staram się mocno przekonać mojego męża do oszczędzania wody, n.p. zrzędząc na jego zwyczaj półgodzinnego prysznica. Impulsem głównym było porównanie z kolegą, który przy tak samo licznej rodzinie i wodzie tez ogrzewanej prądem ma 4 razy mniejszy rachunek za prąd. Tak mnie to zafiksowało w połączeniu z podejściem eko do oszczędzania wody, że chyba za mocno naciskam😊. Trzeba wrócić do metody małych kroków i dobrych przykładów. Nie chcę skąpić – nawet jeśli dotyczy to tylko jednego aspektu – w oszczędzaniu tez trzeba umieć zachować umiar.
Jestem oszczędny i śmieją się ze mnie osoby, które nie mają żadnych oszczędności.Mam 2 sąsiadów.Co miesiąc do 200 zł 2 do 100 zł.Coś kupiłem w cenie, że mam zwrot moneyback.Komentarze,,Im by się nie chciało .Mam kartę kredytową.Jest wypłata daje na konto oszczędnościowe i 01 następnego miesiąca spłacam i zarabiam na tym ok 50 zł.Mnie dziwią osoby, które chodzą do baru i kupują alkohol na zeszyt.Szef raz otworzył a tam lista klientów na zeszyt.Spłacą i później od nowa
Artykuł w punkt. Dopuszczam jednak jeszcze jedną sytuację, która nie została wspomniana. Co jeżeli osoby nas wartościujące mają realny wpływ na nasze życie? Co jeżeli z różnych względów czy to rodzinnych czy zawodowych nie mogą zostać po prostu ot, tak usunięte z naszej codzienności? Stanowią oni z jednej strony idealny materiał motywacyjny – z drugiej jednak swoim codziennym postępowaniem i nieustanną negatywną oceną naszych decyzji finansowych mogą podkopywać ich autorytet wśród najbliższych.. Jednak jak to mówią nigdy się nikogo nie zadowoli, prawda ? 🙂
Mimo wszystko artykuł trafia w sedno i porusza istotną kwestię – bez nastawienia naszego myślenia na priorytety skrojone tylko i wyłącznie pod nas, oszczędzanie nie będzie mieć sensu.