Pamiętacie historię Tomka, któremu odradzałem zakup dużego mieszkania zaraz po studiach? Dzisiaj przedstawiam kontrapunkt – kompletnie inne spojrzenie na ten temat. Jest to historia Agaty z Zielonej Góry, która mając 22 lata wzięła kredyt hipoteczny na 30 lat. Szalona? O nie! Nie wyciągajcie pochopnych wniosków. Przeczytaj, czym jej sytuacja różni się od opisywanej wcześniej rzeczywistości Tomka. Moim zdaniem Agata podjęła bardzo dobrze przemyślaną decyzję.
I chociaż Agata opublikowała swoje przemyślenia w postaci komentarza pod poprzednim wpisem, to z przyjemnością wyciągnąłem go do oddzielnego artykułu. Sądząc po dużej liczbie komentarzy pod artykułem o Tomku (162 na chwilę gdy to piszę), powinniście być zainteresowani jej opowieścią.
Dla jasności: zdjęcie obok artykułu to nie jest zdjęciem Agaty 😉 Jego autorem jest Tax Credits.
Zaczynamy… a na koniec podzielę się z Wami moimi refleksjami z głębi serca…
Dlaczego kupiłam mieszkanie na kredyt mając 22 lata
Hej, chciałam Wam opisać moją sytuację i moją motywację, moje argumenty, które przesądziły o zakupie malutkiego mieszkania.
Własne mieszkanie było od zawsze moim marzeniem. Oczywiście jako nastolatka marzyłam o czymś zupełnie innym niż mam teraz.
Na drugim roku studiów chciałam się przeprowadzić wraz z chłopakiem na stancję do, oddalonej o 30 km od miejscowości rodzinnych, Zielonej Góry. W tym też czasie znalazłam pracę w marketingu na umowę zlecenie 80-90 godzin/miesiąc i stałam się korpoludkiem 🙂
Po stancji umieszczonej na końcu Zielonej Góry, przeprowadziliśmy się do kawalerki w wieżowcu tuż przy uczelni, gdzie było mnóstwo ludzi. Po 10 mini mieszkań na piętrze! A później do kawalerki, też w wieżowcu, też w tej samej okolicy, na parterze, gdzie w ogóle nie docierało słońce. Na wakacje każde z nas wracało do swoich rodziców.
Tym samym dowiedziałam się co jest dla mnie ważne w mieszkaniu, a co jest nie do zaakceptowania. Nauczyłam się żyć z chłopakiem i dowiedzieliśmy się, m.in. że dla dobra naszego związku “kiedyś” będziemy musieli mieć zmywarkę 😉
Na czwartym roku studiów mieszkałam u rodziców, gdyż studia drugiego stopnia musiałam robić zaocznie we Wrocławiu, i codziennie dojeżdżałam samochodem do pracy w Zielonej Górze.
Coraz częściej z chłopakiem myśleliśmy o ponownym wspólnym zamieszkaniu, gdyż on mieszkał też w innej miejscowości i codzienne spotykanie się było trudne. Nie brałam pod uwagę wynajmu mieszkania w rodzinnej miejscowości, gdyż nie chciałam płacić za mieszkanie, kiedy 6 km dalej mogę mieszkać u rodziców zupełnie za darmo.
Nie chciałam już mieszkać z rodzicami, bo w pewnym momencie ma się swoje upodobania, chce się aby własne zasady obowiązywały, nawet jeśli dotyczą bardzo błahych spraw.
Zaczęłam w tym czasie dostrzegać informacje o kończącym się właśnie w tym roku programie “Rodzina na Swoim”. I wtedy przeszła mnie myśl o kupnie mieszkania.
Zobacz także: Jak inwestować w nieruchomości
Argumenty, które przesądziły o zakupie mieszkania
Argumenty “za” kupieniem przeze mnie mieszkania i za wzięciem kredytu bez strachu (kredyt nie musi być utrapieniem, powodem do stresów):
- Co miesiąc tracę od 450 zł do 550 zł na paliwo na dojazdy do pracy do Zielonej Góry.
- Podczas mieszkania w Zielonej Górze płaciliśmy za wynajętą kawalerkę 1100 zł, czyli po 550 zł na głowę.
- Obecne koszty mieszkania 32 m2 to rata 350 zł, czynsz 335 zł, prąd 85 zł. RAZEM: 770 zł. Telewizje mamy bezpłatną naziemną, którą i tak używamy tylko jako usypiacz. Internet mam na służbowym iPadzie i to nam właściwie wystarcza.
- Nie umiem odkładać pieniędzy, więc wolę “musieć” płacić ratę.
- Zauważyłam, że im więcej zarabiam tym więcej tracę, więc w moim przypadku płacenie raty byłoby jakby inwestycją.
- Chciałabym urządzać swoje mieszkanie, idealnie do moich potrzeb.
- Jak je wynajmę na starość, to będę kilka stówek “do przodu”.
- Będzie mogło mieć je kiedyś moje przyszłe dziecko.
- Jeśli teraz nie kupię mieszkania, to później, gdy będę zmieniać pracę, mogę za mało zarabiać, by dostać kredyt i w ogóle nie mieć swojego mieszkania, lub zarabiać więcej, ale zbyt krótko pracować, by dostać kredyt. Lub zarabiać tyle, aby udzielili mi kolejnego kredytu, a to mieszkanie bym wynajęła.
- W małym mieszkaniu też będziemy mogli mieszkać z przyszłym dzieckiem; myślę, że nawet do 6 roku życia, a biorąc pod uwagę, że nie będę mieć dziecka w ciągu 2 lat, to trochę w moim mini mieszkaniu pomieszkamy.
- W przyszłości jest spora szansa że dostanę dom od rodziców, a rodzice przeprowadzą się do mieszkania, które odziedziczą po babci i wrócę do rodzinnej miejscowości. Może nie będę musiała już kupować drugiego, większego lokum.
- Nawet jakbym zarabiała najniższą krajową (takiej pracy jest sporo w Zielonej Górze), to, jeśli będę mieszkała z chłopakiem, to będzie mnie stać na takie mieszkanie.
- Jeśli nie będę miała dochodów, to mogę je wynająć (jest wielu chętnych na małe mieszkanka). Chociaż stracę dopłatę do kredytu, to i tak najemca spłacać mi będzie kredyt.
- Ostatecznie mogę je sprzedać i wrócić do rodziców.
Cechy jakie musiało spełniać moje mieszkanie:
- Musi być przy uniwersytecie, żebym mogła łatwo wynająć studentom (jakbym straciła pracę – przypominam że pracuje na umowę zlecenie), w okolicy którą doskonale znam, na rynku na którym sama do tej pory wynajmowałam.
- Musi być stosunkowo małe 29-42 m2, bo takie mieszkania są płynniejsze (tak jak powyżej – umowa zlecenie).
- Musi mieć osobną sypialnię, bo w kawalerkach, w których mieszkałam, ogromnie mnie denerwowało, że śpię jednocześnie w kuchni, przedpokoju i obok łazienki, a jak jest niepościelone łóżko to wydaje mi się, że bałagan jest w całym domu.
- Musi być jasne.
- Musi mieć spokojne otoczenie (okolica, sąsiedzi).
Sprawdź również: Na czym polega dobroczynność
Kredyt hipoteczny w wieku 22 lat
Ostatecznie, w wieku 22 lat dostałam kredyt pracując na umowę zlecenie na czas nieokreślony (którą mam już trzy lata i tylko ze względu na staż udzielili mi kredytu). Kredyt jest z dopłatami, z marżą 1,44%, bez prowizji, na 30 lat.
Moje średnie miesięczne zarobki to 2500 zł, które są, wraz ze wszystkimi kosztami, wykazane na wyciągach (dużo płacę kartą). Cena mieszkania wyniosła 98 000 zł, wielkość to 32 m2 (dwa pokoje, w tym jeden z aneksem, co jest wystarczające, bo nie lubimy z chłopakiem specjalnie gotować), wkład własny tylko 4000 zł (jak już pisałam, nie umiem odkładać pieniędzy i nie wiedziałam też, że zakup mieszkania wiąże się z wieloma dodatkowymi kosztami: notariusz, ubezpieczenia różnego rodzaju).
Jestem bardzo zadowolona, że kupiłam mieszkanie i nie uważam, że “zadłużyłam się na 30 lat!!! O Boże jak ja teraz będę spać po nocach…”. Jakbym miała ratę, która jest połową moich zarobków, to może rzeczywiście, ale to już każdy musi mierzyć swoje siły na zamiary. I te 30 lat może się zamienić w 10 lat, ale wolę mieć małe raty na początku, bo mieszkanie, szczególnie do remontu, to studnia bez dna, wiec ja będę się dopiero kończyć urządzać i nie chciałabym płacić wysokiej raty. U każdego to wygląda inaczej.
Takich “doradców” miałam sporo… Bojaźliwi rodzice, znajomi… Dopiero po wymienieniu wszystkich argumentów, jakie miałam za zakupem przeze mnie mieszkania, kończyli swoje wywody o PRZERAŻAJĄCYCH, SPĘDZAJĄCYCH SEN Z POWIEK, ZŁYCH, 30-LETNICH (Aaaa!!!) KREDYTACH. Mam taki kredyt i mam się dobrze 🙂
Nie zdecydowałabym się jednak, na zakup dużego “docelowego” mieszkania, na duży kredyt. Byłoby to właśnie za duże obciążenie. Swój zakup i kredyt traktuje jako INWESTYCJĘ!
Mam nadzieje, ze jasno przedstawiłam Wam punkt widzenia, młodej osoby, z chłopakiem, bez dziecka ze średniego, 120-tysięcznego miasta.
Tymczasem przez ten zakup dotarło do mnie, że muszę zmienić swoje podejście do pieniędzy, i że należy oszczędzać. Tak właśnie trafiłam na tego bloga. Oszczędzone pieniądze mogłabym przeznaczyć na kompletny remont, a nie finansować go po trochu z bieżących wpływów. Chłopak też nie może mi pomagać finansowo, bo rozkręca własną firmę, co pochłania również większość jego wpływów. Teraz, po skończonych w czerwcu studiach, wybrałam się na praktyki (póki moja elastyczna praca mi na to pozwala), aby móc niebawem poszukiwać dobrze płatnej pracy 😉
Także zakup mieszkania jak i wzięcie kredytu to sprawa bardzo indywidualna, która wymaga przeanalizowania wielu aspektów. Powodzenia w analizowania i w budowaniu własnego majątku 🙂
Sprawdź również: Jak wziąć kredyt hipoteczny
Posłuchaj o tym, jak budować zdolność kredytową
Interesuje Cię tematyka kredytu hipotecznego? Jeśli tak, to koniecznie posłuchaj 40-ego odcinka mojego podcastu „Od czego zależy i jak budować zdolność kredytową pod kredyt hipoteczny”, w którym rozmawiam z doradcą kredytowym o kreatywnych sposobach budowania zdolności. A jeśli nie lubisz słuchać, to możesz przeczytać transkrypt tego odcinka. 🙂 Warto!
Kompletnie inna historia i najlepsza możliwa decyzja
I tu kończy się komentarz Agaty (teraz piszę już ja – Michał). Przeczytałem go dzisiaj rano i… wiedziałem, że muszę go ubrać w artykuł. Agata – pisałem Ci to w e-mailu, ale jeszcze raz publicznie powiem, że jestem pełen podziwu dla Ciebie. Zaimponowałaś mi swoją dojrzałością i racjonalnością. Szacunek!
Przykład i argumentacja Agaty doskonale pokazują, że nie ma jednej dobrej odpowiedzi na pytanie dotyczące sensowności zadłużania się na wiele lat i posiadania własnego mieszkania, gdy nie mamy pieniędzy.
Agata bardzo dobrze zdiagnozowała swój problem i otwarcie przyznaje się, że „bez bata nad głową” (w postaci raty kredytu) nie potrafi oszczędzać (jeszcze ;-)). Jednocześnie ratę rzeczywiście ma w symbolicznej wysokości. Oczywiście Agata musi pamiętać o tym, że dopłaty z RnS kiedyś się skończą. Sądzę jednak, że do tego czasu znajdzie ona inne rozwiązanie na bezproblemową spłatę zobowiązania 🙂 I mam nadzieję, że w międzyczasie mój blog pomoże jej nauczyć się oszczędności.
Ile osób, tyle sytuacji i kontekstów. Podkreślę raz jeszcze: relatywnie łatwo jest coś podpowiedzieć, gdy znamy cały kontekst, w jakim znajduje się dana osoba. Trudno jest jednak i nie powinno się niczego doradzać, gdy tego kontekstu nie znamy. A niestety, w większości przypadków, mało kto poza nami samymi dobrze zna naszą sytuację, preferencje, skłonność do ryzyka itd. Jeśli chcecie się kogoś poradzić (w jakiejkolwiek sprawie), to upewnijcie się czy osoba ta zna Wasz kontekst i czy przy wydawaniu „rekomendacji” posługuje się takimi samymi kryteriami jak Wy. I bierzcie uczciwie poprawkę na własne preferencje i ograniczenia (o nich nie można zapominać). Warto być uczciwym ze sobą samym :), radzić się innych, ale jednocześnie polegać na sobie.
Brawa dla Agaty – także za umiejętność dyskutowania i przedstawienia swoich argumentów i kryteriów decyzyjnych doradcom 🙂
Czytaj także: Q&A: Kupić mieszkanie czy wynajmować? – dylemat młodego człowieka
Taka moja refleksja…
Naszła mnie właśnie taka refleksja: zarówno historia Tomka, jak i historia Agaty, to opowieści o Waszych życiowych wyzwaniach, o których ani ja ani Wy (pozostali Czytelnicy) nie dowiedzielibyście się, gdyby nie to, że kiedyś gdzieś podjąłem decyzję, żeby ruszyć z tym blogiem. Powiem Wam, że jest to absolutnie niesamowite, że mamy właśnie dzięki niemu, okazję nawzajem się poznawać i czerpać z własnych doświadczeń
Wczoraj naszła mnie taka myśl, że mam teraz najlepszą robotę na świecie. Jechałem sobie w środku dnia kolejką SKM z Gdańska i patrzyłem jak się to miasto zmieniło od czasu… gdy ostatni raz jechałem kolejką SKM (kilkanaście lat temu). Dojechałem na spotkanie – świetny, parogodzinny warsztat, który prowadziłem dla autorów bloga Meritum Banku – prawdziwych pracowników banku, którym chce się doskonalić ich własny blogowy warsztat. Mówiłem im właśnie o tym, jak bloguję i w jaki sposób udało mi się doprowadzić do tego, że Wam chce się dzielić kawałkiem Waszego życia w komentarzach. W międzyczasie puściłem do Żony SMS: “A wiesz, ze Cie kocham i siedzac sobie tu stwierdzam ze mam zarabista prace. Kurde. Naprawde dobrze sie czuje”.
Wyszedłem ze szkolenia, było słoneczne popołudnie. Przeczytałem dwa maile, których nie zacytuję, ale są absolutnie wspaniałe. Irena i Ola – bardzo Wam za nie dziękuję i za to, że chciało Wam się usiąść i do mnie napisać.
Aktualnie siedzę sobie w hotelu w Gdańsku, czekając na spotkanie z jednym z Czytelników bloga, którego także nie miałbym zapewne szansy poznać inaczej (Adi, którego komentarze się tu od dawna przewijają). Potem wybieram się jeszcze na spotkanie z trójmiejskimi blogerami piszącymi na tematy finansowe (Krzysiek z Metafinanse.pl oraz blogu Kontomierz.pl i Wolny z Wolnymbyc.pl). A wieczorem spokojnie wracam Polskim Busem do Warszawy i będę miał nareszcie szansę odpowiedzieć na Wasze zaległe e-maile (o komentarzach nie wspomnę).
Nie byłoby tego wszystkiego bez tego bloga i bez Waszego zaangażowania. Bardzo Wam za to dziękuję i po prostu chcę się Wam odwdzięczać za wsparcie, motywację i ciepło, które mi dajecie. Dzięki i kończę zanim się rozkleję i zanim Adi przyjedzie na śniadanko 😉
Jeśli chcecie powiedzieć Agacie, jak świetną decyzję podjęła – to zapraszam do komentowania. Jeśli najdą Was jakiekolwiek inne przemyślenia, to także chętnie je przeczytam.
Miłego dnia i świetnego weekendu dla Was wszystkich 🙂
{ 144 komentarzy… przeczytaj komentarze albo dodaj nowy komentarz }
Witam,
na wstępie gratuluję Agacie świadomości podejmowanych decyzji oraz samodzielności i samozaparcia. Decyzja faktycznie niełatwa, ale w Jej przypadku bardzo trafna.
Michale, nie bądź taki zaskoczony zaangażowaniem czytelników i coraz większą popularnością bloga. Piszesz konkretnie, bez ściemy i wkładasz w to dużo serca i pracy. Obecnie dla Polaków jest to najlepszy czas, ostatni dzwonek żeby się obudzić, zadbać o przyszłość. Rząd nas kiwa jak może i im szybciej zrozumiemy, że godna emerytura to mit, tym lepiej. Czasem potrzebna jest pomoc kogoś mądrzejszego i to jest mój powód na zaglądanie tu regularnie.
pozdrawiam serdecznie w ten deszczowy dzień
” jeśli dobrze wykonuje swoją pracę, to żaden racjonalnie myślący pracodawca nie będzie skłonny się z nią rozstawać” – jeśli Agata zachoruje lub ulegnie wypadkowi w drodze do zakładu to nie otrzyma z tego tytułu żadnych pieniędzy …
Tylko widzisz, ona już teraz ma zabezpieczenie w postaci własnego mieszkania. Jeśli coś się stanie, zawsze może się przenieść do wynajmowanego, tańszego albo do rodziców, a swoje wynająć i spłacać dalej kredyt, lub nawet sobie dorobić. Za takie mieszkanie weźmie spokojnie z 1000-1300 zł za wynajem. Więc kilka stówek jeszcze zostanie w kieszeni. To jest właśnie ta różnica między wynajmem, a kupnem. Własne lokum to zabezpieczenie przyszłości.
Absolutnie nie dostanie za takie mieszkanie 1000-1300msc…… Może 600-700 dostanie 1200zl to cena z Warszawy ale tu cena mieszkanie to nie 98 tys lecz 198tys a to różnica w dacie.
Co i tak nie zmienia faktu, że własne mieszkanie w tym wypadku to bardzo dobra inwestycja, a nie konsumpcja. Sam kupiłem mieszkanie w podobny sposób z tym, że na kredyt 10-letni. Zrobiłem kilka błędów, bo miałem duży wkład własny i raty malejące. Zminimalizowałem tym samym opłaty kredytowe do minimum. Odsetki przez cały okres będą naprawdę niskie. Rata w okolicach 1000 zł/miesięcznie. Jednak błąd polegał na tym, że byłem w tym momencie goły i wesoły i jeszcze kilka miesięcy później straciłem dobrze płatną pracę. Już 2 lata jestem na nogach i się odbiłem, ale dostrzegłem jak ważne jest zabezpieczenie swojej przyszłości, czyli tzw. WOLNOŚĆ FINANSOWA. Teraz nie wydam nigdy wszystkiego i utrzymuję na kontach oszczędnościowych stan finansów pozwalający przeżyć mi bez pracy przez około rok. Komfort psychiczny jest wtedy wielki. Nie czuję się niewolnikiem i myślę, że mogę podejmować samodzielne decyzje bez żadnego kata nad sobą. SAM SOBIE PAN 🙂 Pozdrawiam czytających. Jestem tu od wczoraj. 🙂
Bzdura. To mieszkanie nie jest jeszcze jej. Przez 30 lat należy do banku. Okej może je podnająć wedle uznania. Jak dobrze pójdzie to wynajmujący będzie spłacał jej kredyt + jakieś drobne na przykład na remonty. Także nie ma zabezpieczenia, bo to nie jest do końca jej własność, ma za to kredyt na małą klitkę… Interes życia po prostu.
Nie bierzecie pod uwagę najważniejszego- KRYZYSU, który może nadejść.
Niby wiecie jak się zabezpieczyć a przecież przed kryzysem nie da się zabezpieczyć.
Ja również ,,kupiłam” mieszkanie tzw.
wkład 100 tyś. zł i kredyt 240 tyś. zł.
Artykuł świetny ,właśnie czegoś takiego szukałam ,móc posłuchać ,jak inni ludzie sobie radzą z kredytem ,jak to tłumaczą .Miło się czytało ,argumenty przekonywujące ,rzeczowo wyjaśnione .Uważam ,że jak przeczytałam ,to należy zostawić ślad po sobie ,czym jest właśnie ten wpis ,Serdecznie pozdrawiam .
Ufff..Agata zmobilizowała mnie do myślenia o własnym mieszkaniu.
Ps. Czy naprawdę takie zarobki „(2.500zł miesięcznie) w wieku 22 lat, to „umowa śmieciowa”?
Hej Szymon,
Dzięki za komentarz. „Umowa śmieciowa” napisałem w cudzysłowie nie bez powodu – to taka moja przewrotna forma protestu przeciwko obniżaniu rangi tych form zatrudniania pracowników, które są prawnie dopuszczane (umowa o dzieło, umowa zlecenie), a nie podobają się politykom, niektórym mediom i tym, którym bardziej zależy na tym jak forma zatrudnienia jest opisana niż na tym jak jest wygodniej pracodawcy i pracownikowi.
Przykład Agaty jednoznacznie pokazuje, że „umowa-zlecenie” wcale nie musi być czymś tymczasowym i nastawionym na zrobienie pracownika „w konia” przez pracodawcę. Agata pracując na umowę-zlecenie (a nie etat) może i fajnie zarabiać (jak to sami zauważacie), i mieć długotrwałe zatrudnienie (3 lata). I jeśli dobrze wykonuje swoją pracę, to żaden racjonalnie myślący pracodawca nie będzie skłonny się z nią rozstawać.
Moje napisanie „umowa śmieciowa” jest formą protestu i prztyczka w nos wszystkim, którzy uważają, że jest to coś złego w porównaniu z pracą na etacie na umowę na czas nieokreślony.
I przy okazji: ja przez większość pracy zawodowej pracowałem na „umowach śmieciowych” i bardzo mnie to cieszy. To pracodawcy nie chcieli się ze mną rozstawać… 😉
Szymon – to nie kwota stanowi o tym czy umowa uchodzi za „śmieciową” 😉
Pozdrawiam serdecznie!
No, nie każdy na kont
no cóż, ja się w pełni zgadzam z Agatą 🙂 też nie umiem specjalnie oszczędzać, przez co dla mnie rata kredytu to też po prostu mus. A że nieco kosztuje to trudno – takie są koszty.
Osobiście podziwiam ludzi, którzy w tak młodym wieku myślą perspektywicznie, choć patrząc po tym blogu – coraz więcej takich osób w Polsce 🙂
PS. Mnie też się wszyscy dziwili, że biorę kredyt w wieku 22 lat na zakup mieszkania i to z założeniem, że nigdy w nim nawet jednej nocy nie spędzę 😉
Ufff..Agata zmobilizowała mnie do myślenia o własnym mieszkaniu.
Ps. Czy naprawdę takie zarobki „(2.500zł miesięcznie) w wieku 22 lat, to „umowa śmieciowa”?
W branży Agaty niestety typowo korporacyjnej takie umowy to standard. 2.500 zł to nie jest duże uposażenie biorąc pod uwagę ile ot tak na prawdę kosztuje pracodawcę.
Podpisuję się pod brawami dla Agaty.
Sama mam 24 lata, trochę inną sytuację (2+1), ale podobny tor rozumowania.
Twoja historia (+komentarz Michała) utwierdzają mnie w tym, że jest dobry 🙂
Czytając historię Tomka trochę się wystraszyłam, bo również kupujemy duże mieszkanie (64m2), do tego dość stare (XIX w.), ale za to z podwórkiem. Mieszkanie jest po remoncie, ale do odświeżenia. Wiadomo, że za jakiś czas trzeba będzie się go pozbyć ze względu na problemy jakie mogą się pojawić (wilgoć w ścianach). Zrobiliśmy operat szacunkowy, okazało się że mieszkanie jest warte prawie 30 000zł więcej (ach ten duży metraż). Mamy najlepszy czas na zaciąganie kredytu. W tym momencie rata nie będzie przekraczała 1/4 naszych zarobków ze względu na korzystny Wibor. Nie wyrobiliśmy się w czasie z Rodziną na Swoim, Mieszkanie dla Młodych nic nam nie daje (w miejscowości nie są budowane nowe mieszkania), więc niech mi ludzie nie mówią, że teraz nie jest najlepszy czas na branie kedytów przez ludzi a)nie potrafiących oszczędzać b) nie zarabiających kokosów c)nie posiadających umów typu: nie opuszczę cię pracowniku aż do śmierci. Pozdrawiam!
Iqona,
Slyszalem, ze trwaja prace niektorych poslow PO (joanna bobowska na przyklad) nad zmiana zasad MdMu. Nic wiwcej niestety nie pamietam.
Na wstępie chciałbym serdecznie pogratulować odważnej bądź co bądź decyzji i życzyć by wszystko się dalej dobrze układało jak do tej pory 🙂 I żeby, co najważniejsze, udała się w końcu trudna technika oszczędzania 🙂
Odnośnie zakupu mieszkania, to co mogę dopowiedzieć to to, że z doradcami wszelkimi niestety jest tak, że zazwyczaj doradzają nie to, co byśmy chcieli 😉 Tak się składa, że zazwyczaj albo nie znają dokładnie naszej sytuacji czy też preferencji, a nawet jeśli ją znają, to nie zawsze myślą na tyle bez emocji, by doradzić tak jak trzeba. Dlatego też muszę z przykrością stwierdzić, że z żoną praktycznie żadnymi radami naszych rodziców się nie kierowaliśmy (pewnie guzik zamiast wymarzonego mieszkania by z tego wyszedł ;)), a wszystkie decyzje wzięliśmy na swoje barki. W końcu mieszkanie ma być nasze, wiemy co od niego oczekujemy, na co nas stać a na co nie i jakie mamy plany na najbliższe lata. I mam nadzieję, że za kilka tygodni w końcu wprowadzimy się do naszego mieszkanka 🙂
PS. 1. Michale, to nic nadzwyczajnego, że zbiera się wokół Twojego bloga taka społeczność. Wykonujesz tutaj niesamowitą pracę, jak mało kto 🙂 I ta praca zbiera owoce 🙂
PS. 2. Pozdrawiam serdecznie w ten przepiękny, słoneczny dzień 🙂
Hej MiGoo,
Dzięki wielkie za PS. 1. Staram się 🙂
Pozdrawiam!
Na wstępie dodam, że to mój pierwszy wpis, więc proszę o wyrozumiałość.
Te dwie historię (Agaty i Tomka) dają do myślenia i pokazują, że rzeczywiście nie ma jednej odpowiedzi. Przekonują mnie argumenty Agaty i jednocześnie podziwiam ją za odwagę, jednak bliżej mi do sytuacji Tomka.
Agata ma jednak mniej rozterek: wcześnie weszła na rynek pracy (mimo studiów, czego JA teraz bardzo żałuję), ma duże szanse na odziedziczenie mieszkania rodziców co ma BARDZO DUŻE znaczenie (chociażby psychologiczne), żyje w stosunkowo tanim mieście (~100k zł za 32m2 przy uczelni, ehhh…).
Hej Bartolomeo,
Witam i dziękuję za inauguracyjny komentarz. O wyrozumiałość nie musisz się martwić – jak widzisz udaje się tutaj rzeczowo rozmawiać, co mnie bardzo cieszy.
Patrząc na to z drugiej strony – w sumie nikt nam nie broni wszystkim wyprowadzić się do Zielonej Góry 🙂 Tylko może nie róbmy tego jednocześnie żeby ceny nieruchomości nie poszły tam za szybko w górę 😉
Pozdrawiam!
32m2 za 98tys? Ja chce takie tanie mieszkanie 🙁
Kurcze ja za swoje 75 metrów dałem 90 tys. rok temu. Co prawda do kapitalnego remontu i w starym budownictwie. W miejscowości (niby miasto 50 tys. ludności) w której mieszkam jest obecnie zapaść na rynku nieruchomości (ale się zrymowało). W sumie ta zapaść dotyczy chyba każdej sfery życia tutaj i pewnie dlatego trafiłem na taką okazję.
To nie jest okazja tylko normalna cena jaką powinno płacić się za mieszkanie.
Tanie mieszkanie? Tanie to można kupić u mnie w mieścinie(19 tys ludności) 4 pokoje, 60pare metrów za 62 tys zł 😉 30 min do miasta(200 tys ludności) busem 😉
a w mieście obok kawalerka za 130tys 😛 to wole mieszkać w małym miasteczku i czasem do tego większego dojeżdżać 😉
Jako etatowy hejter rzeknę tak:
Historia Tomka –> należy wynajmować –> komentarze: tak, brawo, wspaniale.
Historia Agaty –> należy kupować –> komentarz: tak, brawo, wspaniale.
???
I nie, nie przekonują mnie argumenty o innej sytuacji obu, bowiem czynnikiem [pod względem finansowym] decydującym Agaty jest nieumiejętność oszczędzania [????????].
P.S. Michale: zaiste, piękna to rzecz kiedy człowiek nie musi wstawać na 8 rano i siedzieć minimum te 8 godzin 🙂
Bardzo mi się spodobał Twój lekko hejterowy komć. Taka sama myśli mi przyszła do głowy w pierwszej chwili. Brawo, brawo wszyscy klaszczemy. Jednak tak jak Michał napisał sytuacja jedna i druga zupełnie odmienna. Natomiast mieszkanie za 400 000zł a mieszkanie za 98 000 zł – to spora różnica w wysokości odsetek, dodatkowo parę złotych zwrotu z RNS i rata wychodzi śmiesznie mała 350zł, Więcej miesięcznie kosztuje mnie utrzymanie samochód, a same papierosy kosztują 100-200zł /mies.
No cóż co człowiek to historia, mam kolegę, który z żoną wziął kredyt na mieszkanie (chyba 48m) i płaci ratę ok. 1500zł, cena mieszkania bodajże 250tys. Kiedy żona straciła pracę, po zapłaceniu raty kredytu z jego pensji zostały im grosze na życie, a chłopak zamienił się w kłębek nerwów…
Argumentem Agaty wcale nie było to, że nie umie oszczędzać, tylko to, że bardziej opłaca się płacić ratę kredytu niż płacić za wynajem mieszkania lub za benzynę. Za benzynę, owszem, płaciła trochę mniej niż wynosi rata. Ale po 30 latach płacenia za benzynę nadal by nic nie miała. Po 30 latach spłacania kredytu, będzie miała mieszkanie. Gdyby wynajmowali, płaciliby razem 1100. Czyli dużo więcej niż wynosi rata kredytu. I po 30 latach wynajmowania, byliby z niczym. Tak płacą mniej, a za 30 lat będą mieli mieszkanie na czysto. To, czy Agata potrafi oszczędzać, czy też nie potrafi, to nie ma żadnego znaczenia.
Umiejętność oszczędzania moim zdaniem jednak ma znaczenie. Gdyby Agata potrafiła oszczędzać, a różnicę między wydatkami na benzynę i wydatkami na kredyt/mieszkanie odkładała (220 zł miesięcznie) oraz uzyskiwała rocznie 6% zysku, po 30 latach miała by około 180 000 zł. Osobną sprawą jest siła nabywcza tej kwoty, ale nie powiedziałbym, że po 30 latach płacenia za benzynę nic by nie miała.
Nie twierdzę, że byłby to lepszy wybór w jej sytuacji, ale dla mnie to, że podjęła dobrą decyzję nie jest wcale takie oczywiste. Szczególnie, że „dobrą” może znaczyć dla każdego coś innego. Jeden woli dojeżdżać, drugi pomieszkać kilka lat wynajmując pokój w większym mieszkaniu zamiast kawalerki i odłożyć na zakup własnego, trzeci woli mieszkać od razu w lepszych warunkach i więcej (dłużej) za to płacić w odsetkach. Kwestia wyboru.
Hej Fantomas,
Szanuję Twoją konsekwencję 🙂 Ale i dystans do siebie wyzierający z tego komentarza. Dzięki 😉
Miłej reszty weekendu!
Takie artykuły też bardzo lubię!
Z tym zakupem mieszkania to było takie ” przewidywalne ryzyko” czyli jednocześnie przemyślana decyzja po kątem własnych możliwości oraz upodobań:) Troszkę teraz inaczej spojrzałam na kredyt po przeczytaniu tego artykułu:) a sama mam 21 lat:) gratuluje odwagi i mądrej decyzji! 🙂
Oczywiście, w specyficznej sytuacji Agaty, było to najlepsze wyjście i gratuluję tej decyzji. Zawsze należy zrobić rachunek zysków i strat o czym pisał Michał całkiem niedawno. Jeżeli się opłaca kupić mieszkanie to nie widzę powodu, dlaczego mielibyśmy nie być zadowoleni z zaciągnięcia kredytu.
Mieszkanie było tanie jak barszcz jak porównamy jego cenę z cenami mieszkań na największych rynkach, co dodatkowo zwiększyło opłacalność.
Co więcej, w zeszłym roku banki nie były jeszcze tak restrykcyjne jak dzisiaj, więc Agacie udało się otrzymać kredyt. Nie wiem, czy taka sytuacja byłaby możliwa w dzisiejszych warunkach.
Niestety nie mogę się zgodzić z jednym, wcale nie jest powiedziane, że za kilkadziesiąt lat Agata będzie miała zysk z tego mieszkania. Być może Zielona Góra się wyludni i ciężko będzie znaleźć kupca bądź najemcę. M.in. o tych ryzykach możemy przeczytać w najnowszym raporcie NBP na temat rynku nieruchomości.
Hej Droga do własnego M,
Co do obiekcji z końcówki komentarza, to trudno przewidywać jak będzie. Można również być optymistą i zakładać taki scenariusz, że Zielona Góra stanie się jednym z punktów transferowych nacji ze wschodu na zachód do Niemiec, co ma szansę korzystnie wpłynąć na wynajem krótkoterminowy 😉 Żartuję, ale jak już gdybamy, to możemy rozważyć różne scenariusze.
Pozdrawiam!
Niestety muszę się przyłączyć do opinii moich ostatnich przedmówców. Sytuacja Agaty nie jest sytuacją typową dla naszego społeczeństwa / rynku. Nieco ponad 35 metrowe mieszkanie za 98 tyś (Zielona Góra) to rzeczywiście nie jest rata a mini rata. Jak już ktoś wyżej napisał więcej kosztuje palacza miesięczny zapas papierosów 🙂
Ja sam już kilka lat spłacam kredyt za mieszkanie o powierzchni 50m2 za kwotę ok. 300 tyś zł i wychodzi (z RnS) rata na oko +/- 1350 zł (wiadomo zależnie od sytuacji na rynku).
Nie jest to co prawda połowa mojej pensji jak to tu ktoś napisał ale mimo to takie obciążenie sprawia problem dla budżetu – dodajmy do tego 350zł czynszu + media to wychodzi prawie 1700 zł miesięcznie.
I to jest realny kredyt. 350 zł przy 2500 zł zarobkach to żadna rata 🙂 Swoją drogą sam jestem przykładem emigracji z małego miasta (pokroju Zielonej Góry) do większego (Trójmiasto) i nigdy nie zdecydowałbym się na zakup mieszkania w tak małym mieście wiedząc, że nie ma tam pespektywicznej pracy ani dla mnie ani dla mojej żony.
35 metrowe mieszkanie w Gdańsku -> rata z 350 skacze do 1000 z groszami.
Gratuluję odwagi Agata!
I tak jak już przedmówcy mówili decyzja o wynajmie bądź zakupie powinna zależeć od sytuacji w jakiej się sam znajdujesz. Tyle jest komentarzy w stylu „kolega ma i jest kłębkiem nerwów” itp. Tylko tak właściwie co z tego, że „kolega ma” ? Nie czaję zupełnie sugerowania się niepowodzeniami znajomych. Jedna sprawa to wyciąganie doświadczeń i wniosków, a druga to bezmyślne wmawianie sobie, że skoro dla innych jest to wielkie obciążenie to i dla mnie będzie…
Zawsze gdy mam jakąś ważną decyzję do podjęcia wyobrażam sobie sytuację, w której wnuczek siedzi u mnie na kolanach i pyta np. „dlaczego dziadku tak późno wyprowadziłeś się z domu?”
Jakiej odpowiedzi udzielę? Czy rodzice mi nie pozwolili? Znajomi? Czy może po prostu było to nie opłacalne bo mama świetnie gotowała 🙂
Mam nadzieję, że łapiecie o co mi chodzi 😀
Jeszcze raz brawa dla Agaty! 🙂
´kolega ma´ miało na celu pokazania innej perspektywy. Ani gorszem ani lepszej byl klebkiem nerwów, ale jest na swoim. Chciałem tylko pokazać inny punkt widzenia. Sam mam kredyt a rata to 20% mojej podstawowej pensji +poduszka bezp. na min rok. Każdy musi SAM podjac własną decyzje.
Jest też jeszcze jedna kwestia o RnS, z tego co kojarzę w ostatnim roku tego programu kupujący podpisali lojalkę, że mieszakania nie mogą sprzedać/wynająć przez pierwsze 10 lat(przynajmniej legalnie) – co dodatkowo komplikowałoby sytuację Agaty na droższym rynku o ile wówczas kupowała – pewności nie ma co do tych zmian, ale pewnie ktoś się o tym wypowie :>
Agato, mi również zaimponowałaś 🙂 Nie dość, że w tak młodym wieku zdajesz sobie sprawę ze swojej „słabości” (przeciekanie pieniędzy przez palce), to świadomie i z kompletem racjonalnych przesłanek podjęłaś wspaniałą decyzję inwestycyjną 🙂
Sami na dniach wyprowadzamy się z mieszkania, które kupowaliśmy 5 lat temu jak „zdecydowanie nie docelowe”, w którym szczęśliwie spędziliśmy kawałek swojego życia i które zaraz zacznie ładnie na siebie zarabiać.
Życzę powodzenia i gratuluję trafnego dopasowania podejścia do sytuacji, w jakiej się znajdujesz!
W decyzjach finansowych i ogólnie w zarządzaniu domowym budżetem bardzo istotne jest to, by znaleźć rozwiązanie, które sprawdzi się w naszej indywidualnej sytuacji.
Przy większych decyzjach związanych z pieniędzmi zawsze znajdzie się grono różnych „doradców”, którzy (na pewno w dobrej wierze!) będą polecać swoje (lub gdzieś zasłyszane) rozwiązania. Koniec końców i tak trzeba przysiąść i samemu wszytko dokładnie policzyć. Podjęcie decyzji wbrew tym doradcom to na pewno trudna sprawa, więc tym większe gratulacje!
—
A nawiązując do końcówki wpisu – Michał, Wolny, wielkie dzięki za dzisiejsze spotkanie! Świetnie, że mogliśmy wymienić doświadczenia i pomysły. Właśnie czegoś takiego potrzebowałem :).
Hej Krzysiek,
Dzięki za spotkanie. Wszyscy na tym skorzystaliśmy i zdecydowanie trzeba powtórzyć przy najbliższej okazji 😉
Pozdrawiam!
ja również wzięł tam z mężem kredyt w wieku 22 lat, właśnia jako „rodzina na swoim” w sumie by to też powód ślubu o którym wcześniej nie było mowy, nie żałuję, dziś mam 25 lat, 3 lata szczęśliwego małżeństwa, swoje 65m2, dzięki czemu wiemy na co idą nasze pieniądze (zamiast na wynajem) – będzie też miejsce kiedyś na dzieciaki:) Pozostało jeszcze 27 lat lat kredyt. Kiedy go spałacimy to w najgorszej sytuacji będę mieć 52 lata a małżonek 55 dzięki czemu będziemy jeszcze w miarę młodzi i raczej pracujący oboje. Gorzej jest gdy kredyt bierze się w wieku 30 paru lat gdzie perspektywa spłacania do 60tki jest przerażająca…
To o mnie. Właśnie mnie przerazilas 🙂
joozva – nie chciałam nikogo przerażać, Twój los w Twoich rękach, może własnie kredyt będzie Twoim motywatorem do działania polepszania swoich umiejętności 🙂
Witam, dodam , że czasami taki bat w postaci kredytu niektórym daje impuls do działania: szukania nowych źródeł dochodu, do otwarcia działalności i wówczas okazuje się że człowiek= Może, Potrafi jak chce, Nie ma dla niego barier po za nim samym. Nagle okazuje się, że można dzięki własnej pracy szybciej spłacić kredyt, odłożyć bo przez nasze działania więcej zarabiamy, stwarzamy różne alternatywy dla życia 🙂
Pozdrawiam Paweł Stopka
Witam wszystkich,
Ciekawy artykuł i jak zawsze również ciekawe komentarze.
Agata – rewelacja! Właśnie takiego podejścia i przykładu potrzeba obecnej młodzieży, bo mam wrażenie że większość to typowi Włosi – pod spódnicą mamusi dokąd się tylko da, a na dyskotekach i innych „balach” kreacja przynajmniej na prezesów spółek giełdowych 😉
Opowiadaj tę historię jak najczęściej ludziom młodym, niech się zastanowią i wezmą sprawy w swoje „łapy”. Pozdrowienia dla Ciebie.
—————————————
Co do końcówki artykułu – Michał do tego wszystkiego co pisałeś muszę jeszcze dodać, że dla mnie sporą wartością jest bycie w tak doborowym towarzystwie tzn, komentarze sugerują że piszą ludzie rozsądni, inteligentni. Cieszę się, że trafiłem na Twojego Bloga i martwi mnie tylko jedno – jak się za bardzo wszystko rozrośnie, to żeby poziom nam nie zmalał.
Ale tak czy inaczej obiecuję, że będę śledził bloga i wyciągał dla siebie jak najwięcej, a jest tego sporo 😉
Mam również swoją nie wiem czy ciekawą, ale również historię z kredytami hipotecznymi i postaram się opisać w mailu, żebyś ocenił czy są tam jakieś nauki do przekazania.
serdeczności
Hej Keczup,
Dziękuję za komentarz. Co do doborowego towarzystwa: ja mam wrażenie, że w miarę jak zasięg bloga będzie rósł, to możemy tylko oczekiwać, że coraz więcej będzie takich osób jak Wy i dyskusje będą coraz bardziej owocne. Nie mówię nic więcej żeby nie prowokować tych, którzy niewiele do dyskusji wnoszą 😉
Pozdrawiam!
A ja mam odmienne zdanie i dziwię się Agacie, że już w tak młodym wieku
pakuje się w kredyt. Na jej miejscu wolałbym odłożyć te parę stówek co miesiąc i przynajmniej 2 razy w roku zwiedzać świat, bawić się , poznawać ludzi i inne kultury. Jest jeszcze młoda, bez dzieci i kupa wyrzeczeń jeszcze przed nią. Gdy przyjdą dzieci
nie będzie już czasu na zabawę, a potem życie będzie tylko droższe 🙁
O własnym mieszkaniu pomyślałbym dopiero po ślubie. Niech to będzie nawet już za parę lat, ale przez ten czas masa wspomnień i pięknych chwil. Takie czasy już
nigdy nie wrócą.
piszesz jakby po slubie byla tylko ciężka praca i same smuty i obowiązki tylko. Uważam, że po ślubie też można zwiedzać bawić się i nawet być bardziej szczęśliwym. Czego sobie i wszystkim życzę 🙂
Hej Robert,
A jesteś już po ślubie czy jeszcze przed? Tak z ciekawości pytam. Ja jestem 17 lat po ślubie, brałem go jak miałem 23 lata i ani chwili nie żałuję. Zwiedzamy tyle świata ile chcemy, bawimy się tak jak chcemy. Oczywiście, że z dziećmi wymaga to nieco więcej organizacji, ale nie wierz tym, którzy mówią Ci, że „się nie da”.
My z naszym Synem, jak miał 7 miesięcy, wybraliśmy się autem do Francji i spędziliśmy kilka tygodni podróżując. I zapewniam Cię, że był to dużo bardziej udany wyjazd niż kilka lat wcześniej ze znajomymi do Hiszpanii 🙂 Z kochającą rodziną podróżuje się w mojej opinii dużo lepiej.
Pozdrawiam 🙂
Chyba przesadziłeś 😉 ja mam 23 lata, męża(29 lat), mamy dwoje dzieci 2 i 5 lat, samochód, zaraz kupimy następny(za gotówkę), mieszkanie wynajmujemy i chcemy załapać się na program Rodzina na Swoim(i kupic mieszkanko z PKP 60pare metrów za 62 tys.), mieliśmy kredyt na laptopa – spłacony, kredyt na samochód – spłacony, telefony – spłacone, jeden za gotówkę, drugi raty; psa rasowego kupiliśmy za gotówkę, Jeździmy na wycieczki, na wakacje, nawet za granicę(za gotówkę), nie żałujemy sobie niczego….no może czasem popuszczam przy zakupie kosmetyków 😉 zarabiamy NAJNIŻSZE KRAJOWE 😉
Kwestia organizacji i siły marzeń 🙂 My wciąż marzymy, potem wytyczamy cele, później do nich dążymy. I dzięki wierze w nasze siły, dajemy radę 🙂 Sytuacja nasza jest jak na wstepie – wg Cb nie powinniśmy mieć ani czasu, ani pieniędzy na zycie, realizowanie siebie, poznawanie kultur, a jest inaczej. W tym roku to już planowaliśmy dwa wyloty za granicę, co wakacje przyniosą – zobaczymy 😉 Nie jesteśmy ślepymi optymistami, realnie oceniamy nasze siły. Wiemy, że dużo da się osiągnąć dzięki dobremu podejściu
Nie rozumiem po co Polki tak się śpieszą do pieluch? Za granicą jest zupełnie inaczej. Dzięci to obowiązki, nie da się już tak beztrosko żyć jak są dzieci, jest to skrócenie sobie młodości.
Jakieś dobre bajki tu lecą. Oboje macie najniższą krajową, dwoje dzieci, samochody i kupujecie mieszkania? I jeszcze Wam kredytów udzielają z takim dochodem?
taa, a później kredyt po 30 i splacasz do 60tki, niestety takie czasy ze trzeba wybierać. lepiej mają ci co mogą pozwolić sobie na wszystko, a juz lepiej od tych co muszą wybrać mają ci co umieją wszystko ze sobą pogodzić i są konsekwentni.
Witam, na wstępie gratuluję naprawdę ciekawego bloga i pozdrawiam Ciebie Michale.
Czytam wasze komentarze i postanowiłem, że i ja podzielę się swoją „historią mieszkaniową”.
Mieszkam w małej 40tyś miejscowości na śląsku niedaleko Rybnika, która powoli powraca do stanu sprzed 15lat kiedy to zamknięto kopalnię „Dębieńsko”, kopalnia była motorem napędowym mojej miejscowości, teraz powoli się odradzamy.
Sam związany jestem z górnictwem zarabiam około 3500zł netto wraz dziewczyną mamy niecałe 5000m-sc.
Mieszkania tutaj wachają się w cenach 120-140k za 50m2, ja kupiłem mieszkanie 47m2 kompletnie do remontu za (pewnie nie uwieżycie ale co drugi głupi ma szczęście) 68,000zł (z drobną pożyczką 20 000zł od rodziców obeszło się bez kredytów) przez 2 lata od momentu zakupu wynajmowałem je koledze (miałem z tego ok. 200zł na czysto ale to kolega… po za tym mieszkanie pozostawiało wiele do życzenia) przez ten czas oszczędzałem na remont. Od kwietnia ruszyłem z remontem który kosztował mnie, moją dziewczynę i troszkę naszych rodziców, którzy postanowili zasponsorować łazienkę oraz agd:P około 45000zł. Robotę wykonywaliśmy praktycznie sami (oczywiście z moim tatą i przyszłym teściem, którzy znają się na rzeczy). Teraz mieszkamy w „nowiutkim mieszkanku” bez kredytów. Wiem, że włożyłem w to wszystko całe serce od początku ( twarde negocjacje z właścicielami mieszkania, oszczędzanie każdego grosza, bo wcześniej zarabiałem sporo mniej, oraz remont przy którym straciłem prawie 10kg bo to czwarte piętro:P), to teraz bez zobowiązań w banku planuję zakup kawalerki pod wynajem, później może następnej… bo lokaty dzisiaj się nie opłacają.
Moim wpisem wcale nie zamierzałem się tylko pochwalić sytuacją, ale uzmysłowić wam, że mniejsze miejscowości tzw. dojazdówki (40minut od Katowic, 15minut od Rybnika czy Gliwic) to całkiem inna bajka jeżeli chodzi o ceny, i gdy czytam Wasze wpisy typu m3 za 250 000zł to włos na głowie staje.
Przepraszam za chaotyczny wpis ( wolę mówić niż pisać) i pozdrawiam.
Mógłbyś powiedzieć, dlaczego Twoim zdaniem lokaty dziś się nie opłacają?
Stopy NBP są niskie, inflacja jest relatywnie niska, więc i % lokat jest niskie. Jeśli stopy pójdą w górę, lokaty pójdą w górę, śmiałbym powiedzieć, że teraz na lokatach jest całkiem nieźle, można znależć lokaty nawet na 5,5%, przy niskiej inflacji wychodzimy z realnym zyskiem około 4% – to naprawdę nie jest źle, jak na ulokowanie pieniędzy bez ryzyka.
Pozdrawiam 🙂
Inflacja publikowana przez NBP nie ma związku z inflacją realną. Pomijam już to, że pierwotnie inflacja oznaczała wzrost podaży pieniądza. Obecnie robi się różne sztuczki statystyczne, żeby CPI była jak najniższa. Prawdopodobnie prawda jest taka, że jeżeli inwestycja nie daje kilkunastu % to realnie nie zarabia. Kiedyś liczyłem inflację na podstawie swojego koszyka to nie zszedłem poniżej 6%.
Zgodzę się z Tobą Zelman, ale to nie zmienia faktu, że wskaźnik inflacji (czy to realnej czy nie) jest ekonomicznie powiązany ze stopami NBP, które relatywnie wpływają na oprocentowanie lokat. Więc analogia jest prosta – im wyższe stopy tym (najczęściej) wyższe lokaty, tym (najczęściej) wyższa inflacja (realna czy nie), więc wychodząc z tego założenia lokaty nigdy nie pokrywają inflacji …
Hej Wojtek,
Witam serdecznie na blogu i dziękuję za komentarz. Reprezentujesz najbardziej zdrowe podejście do tematu: zaoszczędziłeś i z pomocą rodziny kupiłeś mieszkanie za gotówkę. Wiele osób, które nie potrafią lub nie chcą odkładać na mieszkanie, twierdzi, że tak się nie da. Pokazujesz, że można 🙂 Oczywiście masz o tyle dobrze, że ceny u Ciebie są niskie. Niemniej jednak 🙂 Gratuluję!
Pozdrawiam i zapraszam jak najczęściej na bloga
>bo lokaty dzisiaj się nie opłacają
Lokaty dzisiaj opłacają się tak samo jak wtedy gdy były na 8 czy więcej procent, tylko to trzeba rozumieć. Jeśli inflacja wynosi 1% a lokata jest oprocentowana na 4% to nadal masz więcej niż kiedy lokata wynosiła 8% a inflacja 6%. Rozumiesz teraz?
Inna sprawa to kupno mieszkania pod wynajem. To mogłoby się opłacać tylko i wyłącznie przy zakupie za gotówkę. Niedawno czytałem, że rentowność wynajmu takiego mieszkania w Warszawie to około 4% w porównaniu do lokaty dającej tyle samo – nie ma to dla mnie najmniejszego sensu. Ryzyko wynajmowania komuś mieszkania w porównaniu do lokaty bankowej jest absolutnie nieporównywalne – nawet jak bank spłonie/zbankrutuje/zostanie okradnięty – Twoim pieniądzom się nic nie stanie bo są BFG itp. Co będzie z mieszkaniem jeśli banda studentów postanowi zapalić ognisko z klepek parkietowych w dużym pokoju? Przykład oczywiście ekstremalny ale wcale nie taki rzadki jakby się wydawało.
Inna sprawa to pisanie o kupnie mieszkań na wynajem na blogu Michała (który sytuację przerobił we własnej osobie wyciągając hmmm ciekawe wnioski) to niezły strzał w stopę 🙂
witam 🙂 widze, ze jest wiecej ludzi w takiej sytuacji jak ja Iwona i Bogusia…. mam 23 lata, meza i 7 miesieczna coreczke. Chcielismy po slubie ruszyc z budowa, ale troche sie pokomplikowaly sprawy i mielismy zaczac za rok tzn teraz na jesien. na szczescie nie zaczynamy budowy…. kupilismy mieszkanie 64m za 135 tys. jest do odswiezenia- pomalowania.mysle, ze jak na nasza okolice to udalo sie nam z cena. oczywiscie wzielismy kredyt na 140 tys na 3 lata. moglismy wziasc mniej, ale stwierdzilismy ze lepiej miec „poduszke finansowa”. poza tym raty na wysokosci ok 650 zl nie sa dla nas miazdzace wiec zawsze mozna cos odlozyc i po 3 latach moge wplacic jednorazowo jakas wieksza sumke do banku bez dodatkowych prowizji. Ale nie o tym chcialam tez pisac. Chcialam Ci Michale serdecznie podziekowac za kazdy Twoj wpis. Trafilam na Twojego bloga szukajac pomocy w internecie nt kredytow. i wlasnie ” razem” z Twoim blogiem szukalam i zalatwialam kredyt. czytalam go calymi nocami, poniewaz jeszcze wtedy 3 miesieczne dziecko w nocy duzo je – malo spi. Z reszta teraz podobna sytuacja. usypiam corke i czytam bloga. przepraszam, ze pisze bez polskich znakow, ale stukam na telefonie i dlugo by mi to zajelo….
kredyt na 30 lat – poprawka 🙂
Oprócz tego, że Agata podjęła mądrą decyzję, czego należy jej gratulować, to ta historia przede wszystkim uczy nas,że każdy jest inny i nie ma ogólnych rozwiązań dla wszystkich. Coś, co dla mnie byłoby dobre dla kogoś może być złe. Każdy przypadek należy traktować indywidualnie. Ale oczywiście warto dowiadywać się jak inni sobie poradzili, jakimi czynnikami się kierowali itd. i z tego wyciągać po trochu coś dla siebie :).
>Oprócz tego, że Agata podjęła mądrą decyzję,
Po raz kolejny ktoś pisze, że Agata podjęła mądrą decyzję… To czy ta decyzja była mądra czy nie Agata dowie się jak będzie miała kredyt spłacony. Ludzie, nauczcie się wreszcie, że mieszkanie nie jest wasze bo płacicie raty – będzie wasze jak spłacicie kredyt. Ostatnio gazety (i blog Maćka Samcika, który również polecam) piszą jak to banki licytują mieszkania bo kredytobiorca nie opłacił dwóch (jeszcze raz: dwóch) rat.
Agata jest w tej dobrej sytuacji, że ma ratę niewielkiej wysokości. Na jej miejscu czytając opis jej życia pewnie zrobiłbym podobnie. MOŻE. A może wcale nie – Polska się wyludnia, za parę lat może być problem z wynajęciem jakiegokolwiek mieszkania zwłaszcza w małych miastach czy na wsi, bo ludzie jeśli będą szukać mieszkań to w większych miastach gdzie jest praca albo na zachodzie… Być może za parę lat mieszkania takie jak Agaty będzie się wynajmować za opiekę nad mieszkaniem i może czynsz do spółdzielni….
Wiecie co? Tak czytam te komentarze i… bez obrazy, ale czy naprawdę jest aż tak czego gratulować Agacie? Każda inna decyzja, którą podjęła, byłaby głupia. 350 zł za ratę to naprawdę śmiesznie niskie pieniądze i nawet, jak straci pracę, to przy kolejnej, nawet za minimalną krajową, spokojnie będzie mogła spłacać kredyt. Dobrze by było jednak nauczyć się oszczędzać i zbierać kasę na znacznie szybszą spłatę.
Oj, ile bym dała za 3k zł/m2… Niestety, w dużych miastach to zupełnie inna bajka. Ale żeby nie było, moja rata jest kilkukrotnie wyższa, a też jestem bardzo zadowolona ze swojej decyzji.
Hej Magda,
Zawsze można pogratulować tego, że nie podjęła głupiej decyzji 😉
Pozdrawiam!
Sympatyczny sowizdrzał:-)
Super, co niektórzy piszą że w duuużych miastach ceny są o wiele wyższe, ale przecież
tam są inne perspektywy (wyższe zarobki, „łatwość zmiany pracy”, bardziej płynny i droższy wynajem oczywiście jak ktoś ma co wynająć) coś za coś !
Cieszycie się, że raty są niewielkie, ale one są na 30 lat !!! odda cię do banku 2 x tyle ile się wzięło, pewnie jak ktoś nie ma zdolności kredytowej to trzeba wziąć na maxa,
ale z założeniem, że spłacę max w 15 lat. Nawet nadpłata msc. 100-200zł – rocznie da 1200/2400zł.
Sama niedawno miałam 2 kredyty hipoteczne (w tym 1 w CHF) zacisnęłam pasa i 1-go się pozbyłam nie było łatwo, wydać można dużo jak się nie kontroluje wydatków … to jet się „niewolnikiem” banku np. 30lat… Posunięcie Agaty w pełni popieram brawo
W dużych miastach są o wiele większe koszty utrzymania. A te wyższe zarobki to jest mit: średnią zawyżają pensje tych wszystkich prezesów, dyrektorów, zaś pensje szeregowych pracowników wcale nie są tak wysokie, jak to się niektórym wydaje.
Co jest takiego szalonego w braniu kredytu na 30 lat? Słyszałam setki razy opinie typu: „zobowiązania na kilkadziesiąt lat…” , „zwiazane ręce” , „zero wolności” , „nieprzespane noce”… Skąd to się wszystko bierze? Zamiast policzyć wszystko na spokojnie i skalkulować ryzyko, ludzie wolą krytykować coś, o czym nie mają zielonego pojęcia. Co się bardziej opłaca, płacić za wynajem 1000zł czy ratę kredytu 500zł? Oddawać komuś pieniadze za wynajem czy płacić na swoje? Dla mnie odpowiedź jest oczywista. Wszystko zależy od sytuacji,ale jeśli się chce to wszystko jest do zorganizowania. Kto powiedział, że trzeba się rzucać jak stonka na ziemniaki i kupować na początek wielkie drogie mieszkanie, albo budować dom , którego nie będziemy w stanie wykończyć. Trzeba podejść do sprawy z głową…
Gorąco namawiam wszystkich swoich znajomych i rodzinę, żeby inwestowali „w swoje”, ale większość ludzi podchodzi do tego pomysłu z dystansem. Jak to powiedział Chris Gardner: „Ludzie, którzy czegoś nie potrafią zrobić, chcą wmówic ci, że tobie też się nie uda”.
Mam nadzieję Michał, że Twój blog pokaże ludziom jak inaczej patrzeć na kwestie finansowe, inwestowanie i dbanie o swoją finansową przyszłość. Trzymam za to kciuki. 😉
PS. Agata, gratulacje. 😉
Wszystko zależy od indywidualnej sytuacji i każdy musi rozstrzygnąć wszystkie za i przeciw samemu. Dobrze, że jest taki blog i możemy się wymienić opiniami. Pamiętam jak 3 lata temu byłem w Zielonej Górze i z otwartą buzią słuchałem kuzyna, opowiadającego o tym, że nowe mieszkania niedaleko centrum a jednocześnie z lasem pod oknem i jednym miejscem garażowym kosztuje lekko ponad 3000 PLN za metr kwadratowy. Dla mnie mieszkańca stolicy takie ceny to kosmos.
Kosmos nie kosmos… Moje mieszkanie na Mokotowie kosztowało właśnie 3300m2. Pewnie, było to kilka lat temu ale wcale nie wykluczam, że już po tyle nie będą. Zwłaszcza uwzględniając inflację oficjalną. W tej chwili mieszkanie do remontu na Mokotowie można kupić za około 6000, mieszkanie kupione za 3300 (w 2003) po uwzględnieniu inflacji powinno kosztować około 4800 – to już na prawdę niedaleko 🙂
W 2008 roku miałem wizytę agenta, który chciał kupić ode mnie mieszkanie za 11000/m2, teraz może udałoby mi się je sprzedać (gdybym chciał sprzedać) za 6500 może jakbym trafił na idiotę za 7000. Na mojej ulicy (o długości 250 m) jest 4 wieżowce, około 600 mieszkań razem i 30 ofert sprzedaży. Większość z nich to niewielkie, superrozkładowe 2 pokojowe około 40m2. Osiedle kadry Politechniki Warszawskiej bez żulerni, chuliganerii, grafitti itp, w okolicy przedstawicielstwa dyplomatyczne, żadnych awantur czy hałasu, z dojazdem do centrum Warszawy w około 15 minut w szczycie samochodem i około 20 tramwajem.
A ja bym tutaj uwzględniła jeszcze jeden aspekt sytuacji Agaty: oparcie w rodzinie. Dom, który kiedyś może stać się jej własnością. W momencie, kiedy dwa starsze pokolenia dysponują własnymi lokalami (jak rozumiem, mieszkanie babci również nie jest komunalne), podejmować takie decyzje jest o wiele łatwiej, niż wtedy, gdyby w razie poważniejszych kłopotów groził powrót do małego mieszkania dzielonego z liczną rodziną. Takie zaplecze rodzinne jest dodatkowym pasem bezpieczeństwa; długoterminowe zobowiązania finansowe stają się znacznie mniej ryzykowne, kiedy ma się świadomość, że jakby co, tfu, tfu, na psa urok i odpukać w niemalowane drewno, to jednak nie zostanie się z długiem wyższym, niż wartość mieszkania i bez żadnego dachu nad głową.
Rubia nawiązała do ciekawego aspektu brania kredytu. Strachu przed „tfu tfu” i co-by-było-gdyby. Między innymi dlatego ludzie nie chcą brać kredytów. „Bo jak coś by się stało…” Tylko po co od razu nastawiać się na najgorsze? Może po prostu od tego się ubezpieczyć? Szczerze mówiąc nie wiem jak to dokładnie wygląda w Polsce, ale wierzę,że jest możliwość ubezpieczenia się od tych wszystkich „tfu tfu”, których się boimy. Chorób, niezdolności do pracy, utraty pracy, wypadków i wszelkiego rodzaju problemów związanych z domem (powodzie, pożary itd.) Swoją drogą chętnie bym o tym poczytała…jak zminimalizować ryzyko i strach przed kupnem mieszkania dobierając odpowiednie środki zaradcze i uwzględniając plan „b”.
Hej Agata B.,
Dziękuję za propozycję tematu. Różnego rodzaju ubezpieczenia już od dawna „wiszą” na mojej liście „do zrobienia”.
Dzięki i pozdrawiam
Na przykładach Tomka i Agaty oraz w komentarzach widać jak bardzo każda sytuacja jest inna, ale najbardziej cieszy mnie to jak bardzo zdroworozsądkowe podejście do finansów mają młodzi ludzie. Ja swego czasu zdecydowałam jeszcze inaczej – mianowicie gdy poznałam mojego męża na pierwszym roku studiów postanowiliśmy zadłużyć się i otworzyć firmę w jego rodzinnej miejscowości (w dodatku małej – 16tysięcznej podczas gdy sama pochodziłam z 400tysięcznego miasta ). Na początku pożyczyliśmy jakieś 80k i rozpoczęliśmy budowę która trwała 2 lata. Na studiach mieszkaliśmy w różnych ‘dziwnych’ stancjach, które były najtańsze, dojeżdżając w każdy weekend doglądać budowy. Po studiach zamieszkaliśmy z teściami w jednym domu, który udało się podzielić na dwa oddzielne mieszkania. Do dziś nie uważam za nic złego w tym że mieszkamy z teściami, tym bardziej, że bardzo ich lubię a podział mieszkań jest taki, że czasem przez kilka dni w ogóle ich nie widuję Oczywiście poczyniliśmy jeszcze wieeele inwestycji w firmę, zarówno z kredytów, ze środków unijnych jak i nadwyżek finansowych. Obecnie mamy po 27 lat, firmę, w której pracują jeszcze 4 osoby (nawet wszyscy mają umowę o pracę ), ja mam jeszcze dodatkowy etat i w tym miesiącu spłaciliśmy ostatnią ratę ostatniego kredytu Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad kupnem mieszkania na wynajem sezonowy (nad morzem), finansując oczywiście kredytem. Czytam wszystko co się da na ten temat inwestowania w nieruchomości i w ten właśnie sposób trafiłam na bloga Michała. W ciągu kilku tygodni przeczytałam całego bloga i odkryłam coś czego wcześniej nigdy nie dostrzegałam. Byłam tak zajęta poszukiwaniem kolejnych źródeł przychodu, że zupełnie zapomniałam o minimalizowaniu kosztów w naszym życiu codziennym. Dopiero niedawno zauważyłam, że prawie wszystko co zarabiamy wydajemy na nasze potrzeby, podczas gdy miesięcznie możemy całkiem sporo odłożyć. Teraz staramy się zaoszczędzić na wkład własny do mieszkania na inwestycję. Dzięki Michale za świetnego bloga.
Patrząc na historie Agaty to sobie myślę chyba muszę pojechać do tej Zielonej Góry. Zarobki 2500 . Kurcze moja dziewczyna ma wyższe wykształcenie dokładnie inżynier geodeta i zarabia na rekę 1700zł siedząc 160 godzin miesięcznie, a tam za 80h i więcej kasy. Nie mowa że i mieszkanie tanie jak barszcz. Hm u nas w okolicy to większe miasto gdzie są studenci to Białystok. Mieszkania takie jak Agata wspomniała kosztują po 150 tyś w górę… a i zarobki mniejsze. Także chyba się pakuję i jadę do Zielonej Góry zdobywać Świat.
Widzę tu wielu zachęcających do kredytu, zatem ku przestrodze tym, którzy rozważają kredyt na „dziesiąt” lat. Zważcie na to, że nic nie jest wam dane na zawsze. Ja będąc młody, z dobrą pracą i zdrowiem, któregoś pięknego dnia wylądowałem w szpitalu z diagnozą stwardnienia rozsianego. Nieuleczalna choroba, atakująca młodych, pełni sił ludzi. Z jednego się cieszę, że zdążyłem spłacić kredyt mieszkaniowy, w innym przypadku człowiek byłby ugotowany na całej linii …
Zapoznaj się z pracami Teri Wahls dotyczącymi terapii stwardnienia rozsianego za pomocą diety (m.in, ksiązka Minding my mitochondria). Tzn. nie dało to wyleczenia choroby (jeżeli rezygnuje z tej diety, to objawy wracają), ale gdy korzysta z diety to jest sprawna intelektualnie.
Dalsze informacje:
http://www.youtube.com/watch?v=wg216KCuXSM
http://www.youtube.com/watch?v=xHOieT68lXQ
http://www.youtube.com/watch?v=BN0agkEXYzg
Brawo Agatko, świadoma decyzja i trafna, Jestem w podobnej sytuacji co Ty, dla tego w podobnej bo mam 23 lata, pracuje już 4 rok na umowę o prace na czas nieokreślony, zarabiam w granicach 2000-2500zl. Obecnie zbieram kapitał na koszty około kredytowe do których na prawdę nie dużo mi już brakuje. Mieszkam w okolicach małej mieściny Nowy Sącz, oglądam różne mieszkania (kawalerki), szukam takiej, którą mógł bym wynajaż i z wynajmu spłacać ratć kredytową bo o zarabianiu na takim mieszkaniu w tym mieście raczej ciężko, chyba że kupił bym z wkładem własnym ale słuchając podkastów Michała, nagran z gry „cashlow 202” kiyosakiego z Dolf de Roos, to wszyscy mówią, żeby jak najmniej używać swoich pieniędzy. Nie będę przedstawiał całej mojej analizy inwestycyjnej, jak ktoś chce to tu jest link do niej https://docs.google.com/file/d/0B4qelWVnmD4Za3dzbE9JZHZ6T2s/edit?usp=sharing , powiem tylko, że stopa zwrotu wynosi 1,79 i teraz Michale do Ciebie pytanie, czy warto brnąć w ta inwestycje czy szukać innej, która będzie dawać lepszy zwrot z inwestycji.
Opowiem jeszcze o mojej sytuacji życiowej, mieszkam z tata i dwójka młodszego rodzeństwa w małym mieszkaniu w bloku, od Nowego Sącza 12km. Dzięki temu koszt utrzymania z tata dziele na pól, to jest plus oczywiście a minus, brak własnego choćby pokoju i brak takiej prywatności.
Pracuje w firmie do której dojeżdżam codziennie własnym samochodem 32km w obydwie strony, koszt miesięczny dojazdu ok 350zl. Mam dziewczynę z która wiazę przyszłość, mieszka również z rodzicami 10km ode mnie. Chciałbym już z nią zamieszkać we własnym mieszkaniu ale postawiłem sobie kiedyś cel, ze kupie 3 mieszkania, które będę wynajmował a czwarte dla siebie. Co o tym sadzisz Michale?? co byś mi doradził w kwestii kupowania tych mieszkan?
Pozdrawiam wszystkich
Zdzisławie, gratuluję dojrzałego podejścia do finansów. Ten blog ma zdumiewającą moc gromadzenia sensownych, inteligentych, po prostu na poziomie ludzi. Ludzi z klasą. Jeśli chodzi o meritum, kawalerkę wynajmiesz studentom, jeśli znajdziesz chociaż czterech-pięciu, to stopa zwrotu będzie znacznie wyższa niż zakładasz. Więcej optymizmu. Może Nowy Sącz to nie perełka na miarę Zielonej Góry, ale jednak miasto ma ogromny potencjał. Chyba każdy słyszał o Optimusie, Sandecji czy Grycankach. Pamiętaj tylko, żeby wziąć czteromiesięczną kaucję, indeksować czysz najmu o inflację i podpisać z rodzicami każdego studenta umowę najmu okazjonalnego u notariusza. Pozdrawiam, życzę powodzenia, miłego dnia i miłego weekendu.
10/10, ciekawe ilu zrozumie ironię 🙂
Hej Zdzichu,
Dziękuję za komentarz. Plan masz ciekawy, ale nie znam lokalnych realiów i trudno mi coś mądrego doradzić. Co ja bym zrobił, gdybym miał taki plan?
0. Edukowałbym się w temacie 🙂
1. Dążyłbym do zwiększenia przychodów w celu maksymalizacji zdolności kredytowej (o ile zamierzasz kupować pod wynajem)
2. Akumulowałbym kapitał (oszczędzał), żeby mieć jak najwięcej środków obrotowych.
3. Dokładnie bym analizował każdą inwestycję od strony kosztowej.
4. Kupowałbym mieszkania za gotówkę (nawet pożyczoną krótkoterminowo) – po to by mieć jak najwięcej argumentów negocjacyjnych.
5. Refinansowałbym poniesione koszty kredytem hipotecznym – w takim stopniu, jaki uznawałbym za bezpieczny. Ale przy mieszkaniach na wynajem z założenia nie kupowałbym mieszkań, które nie wychodzą na plus po uwzględnieniu kosztów kredytu na 100% nieruchomości, remontu + kosztów okołokredytowych.
6. Na wynajmie budowałbym kolejną zdolność kredytową, by kupować kolejne mieszkania.
7. Powyższy schemat wykorzystywałbym wyłącznie w przypadku, jeśli miałbym pomysł na to jak zarobić na posiadanej gotówce więcej niż kosztuje mnie kredyt hipoteczny. Jeśli nie miałbym na to pomysłu, to kupowałbym mieszkania za gotówkę i nie brał kredytów.
To tak w dużym skrócie i nie przekładaj tego wprost na własną sytuację! Nie znam szczegółowo Twoich realiów, poziomu wiedzy, skłonności do ryzyka itd. Do swoich wniosków musisz dojść sam 🙂
Pozdrawiam!
Zapomniałem dodać, że moją poduszką bezpieczeństwa będzie odszkodowanie, które dostane za śmierć mojej mamy w wypadku drogowym
Zdzichu,
Mam nadzieję, że to tylko niezręczny i makabryczny żart z Twojej strony…
Myślę, że w tym wypadku Zdzichu źle się wysłowił. Jego matka zginęła w wypadku samochodowym, a nie dostał jeszcze z tego powodu odszkodowania. Jak je dostanie – uzna je za poduszkę bezpieczeństwa. Tak ja to rozumiem …
witaj,
na początku ogromne gratulacje dla Pani Agaty za trafną decyzje. choć ja w wieku 22 lat nie zarabiałam 2500 zł tylko maks 1500 i też mieszkałam u rodziców i studiowałam. myśle ze Agata miała dobre warunki do tego by zawalczyć o swoje m.
ale chciałam nawiązać do czegoś innego ale podobnego.
otóż ja jestem po ślubie i na stałe mieszkamy za granicą..
i tutaj mamy możliwość wzięcia kredytu na nasze M i ciągle to rozważamy.
za są podobne argumenty jak pani Agnieszki.. otóż obecnie wynajmujemy i choć jest to mieszkanie ze spłódzielni to drogo ono nas kosztuje bo 450 euro miesięcznie za 60 metrów kwadratowych. dodam ze mieszkamy w mieście 30-40 tysięcznym.
więc wielkie miasto to nie jest.
mój mąż ma pracę stałą więc to jest dla nas plus . ja mam kontakty czasowe- teraz podpisałam umowę na rok.
narazie szukamy mieszkania bo chcemy takie do 50 metrów i do 45 tys euro.
kredyt miał by być na 10 lat . przy naszych zarobkach jesteśmy w stanie w tym czasie spłacić ten kredyt.
co nas skłania do szukania czegoś swojego… ? najbardziej czynsz za mieszkanie w którym teraz mieszkamy. bo rozmawialiśmy z szefem mojego męża i on powiedział ze teraz te pieniądze idą w kosz. a zakładając ze zdecydujemy się na mieszkanie to rata będzie wynosić nie więcej niż 450 euro plus do tego czynsz maks.250 euro. więc zapłacimy trochę więcej ale świadomość ze spłacamy coś co za te 10 lat będzie nasze jest mobilizujące.
a chcemy wykorzystać fakt ze nie posiadamy i póki co nie planujemy powiekszenia rodziny.
co nas jeszcze składnia? zakładając ze oboje stracimy pracę to mężowi będzie się tutaj należał zasiłek dla bezrobotnych który może brać przez 23 miesiące bo pracuje powyżej 3 lat w tej firmie. poza tym dostaniemy dopłatę do tego mieszkania i jakieś pieniądze na życie od instytucji która zajmuje się pomaganiem bezrobotnym.
ty pewnie sobie pomyślisz ze to nie realne? ale my nie mieszkamy w Polsce gdzie o wszystko jest trudniej. przenieśliśmy się do Francji gdzie moim zdaniem jest łatwiej i social jest na wyższym poziomie…
przeanalizowaliśmy wszystkie za i przeciw. i podobnie jak pani Agata w razie co możemy to mieszkanie sprzedać i wrócić do polski .
tyle chciałam napisać a panią Agatę podziwiam i oby więcej takich młodych ludzi.
Bardzo dobra decyzja.
Sam myślę o kredycie.
Tylko mam pytanie jaka to śmieciowa umowa skoro dochody śdednie to netto 2500 zł?
I jeszcze służbowy IPAD…
A jak można mieć zdolność kredytową na umowie śmieciowej?
Wieslawie
Dziekuje za dodanie otuchy, tego mi trzeba bylo na prawde, bo z ludzmi ktorymi mam kontakt na codzien, to sa dobrzy ludzie ale nikt powaznie nie mysli o emeryturze a o wolnosci finansowej to juz nie wspomne, zyja w sfoich malych bez zadnym mazen swiatach i to sie im podoba a mi nie. Zyjemy we wspanialych czasach, wsystko dzisiaj jest na wyciagniecie reki i tu chodzi mi o to o czym pisal Michal, o strefie komfortu z ktorej trzeba wychodzic bo przyroda rosnie, drzewa rosna, a czlowiek jest czescia tej przyrody i genetycznie ma zaprogramowany rozwoj. To jest wspanialy blok bo mozna tutaj zaczerpnac mase praktycznej wiedzy oraz spotkac ludzi podobnie myslacych. Troche sie rozkleilem i pisze nie na temat ale mysle ze wszyscy sie ze mna zgodza
Pozdrawiam wszystkich
Biedny chłopaku, Ty na prawdę nie zrozumiałeś ani słowa z tego co napisał Wiesio…
Ja również w wieku 22 lat zaciągnęłam kredyt hipoteczny. Była to przemyślana decyzja – wcześniej pracowałam 2 lata na umowie o pracę na czas nieokreślony (z mężem), zarobki mieliśmy 1400zł na rękę. Pracowaliśmy w banku (to również była planowana decyzja) i ze względu na pracę w ww. miejscu ubiegaliśmy się o ofertę dla pracowników instytucji finansowych.
Byliśmy na wygranej pozycji w negocjacjach z bankiem: pracownicy dużego banku, umowa o pracę na czas nieokreślony, staż pracy powyżej 24 m-cy, dobra historia kredytowa (wcześniej pobraliśmy drukarkę, aparat, odtwarzacz mp3 na raty 0% i pospłacaliśmy), brak zaległości w zobowiązaniach, brak dzieci, małżeństwo, stały dochód – bo premii prosiliśmy nie wliczać do dochodu, z wkładem własnym na część nieruchomości. Z takim zapleczem negocjowaliśmy oferty.
Na początku nasza rata wynosiła ok. 910zł, potem 830zł, obecnie 760zł. Jest to duże obciążenie psychiczne, ale z każdą ratą któraś część mieszkania staje się nasza.
Też na początku wynajmowaliśmy mieszkanie, ale koszt wynajmu był taki sam, jak nasza rata kredytu. Nie było sensu nic remontować, niewiele zależało od nas. Teraz mamy pełną swobodę.
Więc jeśli ktoś jest w tak młodym wieku na tyle dojrzały, że zaczyna myśleć o własnym mieszkaniu radzę nie wahać się i brać 🙂
>ale z każdą ratą któraś część mieszkania staje się nasza
Kolejna optymistka… Po raz n-ty: jak przestaniesz płacić to bank ci je w całości zlicytuje a nie 5m2 sypialni i 3m2 kuchni – mieszkanie nie ma części.
Ja nie jestem przeciwnikiem kredytów, sam mam w CHF, ale mam realne podejście do tego co moje a co nie. Mieszkanie które kupiłem na kredyt i w którym mieszkam to realnie patrząc wynajmuję od banku. Jak je spłacę to będzie moje. Godzę się z tym ale też mam tego świadomość – jak przestanę spłacać to bank je zlicytuje. Tak samo zlicytuje Twoje i wszystkie inne po zaprzestaniu spłaty kredytu.
>Więc jeśli ktoś jest w tak młodym wieku na tyle dojrzały, że zaczyna myśleć o własnym mieszkaniu radzę nie wahać się i brać
No tu mnie rozłożyłaś… Dojrzały? A jak dojrzeje o dwa lata bardziej i dostanie ofertę pracy typu 600 EUR/dzień gdzieś w Szwecji/Holandii/Anglii (wśród programistów to nie są szokujące stawki) to nie pojedzie bo dwa lata wcześniej dojrzał do mieszkania w Zielonej Górze?
Piotrze
dziękuje za to, że poprawiłeś moją nieskładna wypowiedz,
chodziło mi o to, że moja mama zginęła w wypadku samochodowym rok temu, sprawa jest jeszcze w sadzie, kiedy się skończy otrzymam odszkodowanie, które chce potraktować jako moja poduszkę bezpieczeństwa
Zdzichu,
Przyjmij moje wyrazy współczucia. Przepraszam, że opacznie zrozumiałem Twoją wypowiedź.
Pozdrawiam!
A ja przekornie moze mowiem wstrzymajmy sie z brawami do czasu splacenia ostatniej raty. Jak wiadomo z faktu jak powstaja pieniadze (poprzez kredyty) nie wszyscy sa (beda) w stanie je splacic i duza czesc po prostu zbankrutuje.
Pierwszy realista 🙂
Poruszyłeś Michale bardzo ciekawy temat. Wiele osób doradza nie znając kontekstu i/lub mówiąc o własnych ograniczeniach. W praktyce mówiąc „nie rób tego”, mówią „bałbym się to zrobić”.
Słów kilka do Agaty
Twoja decyzja wydaje mi się słuszna z drobnym zastrzeżeniem – czytaj, czytaj, dużo czytaj o zarządzaniu własnymi finansami. Dodatkowo, jeśli mogę Ci coś doradzić, dobrze by było, gdybyś odkładała obowiązkowe 10% z pensji na konto „nie ma mnie”. To świetny wentyl bezpieczeństwa, który buduje poduszkę i jednocześnie, nawet jeśli na początku nie będzie Ci wychodziło ograniczanie kosztów, środki będą rosnąć. Na marginesie dodam, że jest to rodzaj oszukiwania samego siebie. Wydaje się, że odkładasz tylko 10%, a tak naprawdę odkładasz o wiele więcej wg wzoru 10%*dochód/(dochód-koszty stałe) np. 250/(2500-1000) = 16,6%. Wszakże możesz odkładać pieniądze z puli jaka zostaje po opłaceniu niemożliwych do zminimalizowania rachunków – kredyt, czynsz, woda, ogrzewanie, koszty dojazdu do pracy etc. Z czasem na pewno znajdziesz dla tych środków lepsze miejsce niż konto oszczędnościowe 🙂
Dla porównania przedstawię sytuację osoby dobrze mi znanej, która ma 23 lata, mieszka w mieście wielkości 1/3 Zielonej Góry, zarabia 2300 na umowie zleceniu – jest to stały dochód od 2 lat, studiuje i pracuje 40km od mieszkania rodziców (dojazd bardzo tani ok 250 za kilka biletów + zrzutka na paliwo), czesne 400. Tyle analogi, a teraz przeciwieństwa. Mieszkanie – brak, dług u rodziców ok 7000, zgromadzone środki – brak, regularnie brakuje do pierwszego. Osoba ta wydaje więcej niż zarabia, mimo zarobków wysokości 2300 i kosztów stałych rzędu 650. Wszystko idzie na ciuchy, jedzenie na mieście, rozrywki, płyty CD. Sytuacja porównywalna, ale plan na życie zupełnie inny.
Tobie Agato życzę realizacji planów (nie marzeń, ich większość nigdy nie realizuje), a tajemniczej osobie więcej roztropności.
Witam .Z racji tego że jest to mój pierwszy wpis na bloku,na początku chciał bym się przywitać i pogratulować Michałowi stworzenia miejsca gdzie można dowiedzieć się na prawdę wielu ciekawych rzeczy , a co ważniejsze spotkać wielu ciekawych ludzi z Michałem na czele 😉
Trafiłem tutaj poprzez blog Sławka Muturiego i muszę przyznać Michale że od dłuższego czasu czytam twoje artykuły , słucham twoich podcastów i jestem pod wrażeniem.Ale również przyznam się do tego że nie zawszę chciało mi się czytać komentarze pod artykułami i to był mój największy błąd , który teraz naprawiłem i doceniłem moc dyskusji.
Wracając do artykułu chce serdecznie pogratulować Agacie.Ponieważ sam wiem jak ciężko jest się zebrać do działania i podjęcia tak poważnej decyzji jak kupno mieszkania.Osobiście oceniam twój wybór za jak najbardziej trafny ale też dostrzegam inną pozytywną rzecz która nastąpiła po decyzji , a mianowicie DZIAŁANIE .Uważam że nawet najlepszy plan nie wcielony w życie jest po czasie nieistotny i przepada. Natomiast najważniejszą rzeczą która tutaj się dokonała to DZIAŁANIE .Pomijając fakty czy będzie one słuszne czy nie na pewno przyniesie Agacie wiele doświadczenia które zaprocentuje w przyszłości .
Powodzenia !!!
Hej PanOs,
Witam zatem na blogu 🙂 Świetnie, że Ci się podoba. I zdecydowanie zachęcam Cię do czytania nie tylko artykułów, ale i komentarzy, bo to właśnie one dobrze zderzają moje poglądy z opiniami Czytelników. A z tego miksu zawsze wychodzi coś dużo bardziej wartościowego niż moje artykuły.
Pozdrawiam!
Trochę zboczę z tematu (ale tylko trochę, bo pomoc i oparcie w rodzinie już zostały poruszone w komentarzach).
Czy według czytelników bloga zakup/wynajem mieszkania jest również sprawą ambicjonalną? Pytam dlatego, że rodzice są w stanie sfinansować mi po zakończeniu studiów zakup małego mieszkania, ale ja sama nie wiem, czy tego chcę…
Tzn. mieszkać samodzielnie jest moim największym marzeniem (na które przez całe studia odkładam, męcząc się ze współlokatorem), ale kupując mieszkanie samodzielnie nawet na długolotni kredyt miałabym poczucie, że coś osiągnęłam własnym wysiłkiem. Ale czy zaspokojenie własnej ambicji jest warte aż 100 tys., które bank na mnie by zarobił? Chętnie poznam Wasze opinie.
Oczywiście, ze nie jest warte. Zakup mieszkania, szczególnie pierwszego, jest często sprawą ambicji. Transakcja taka zakończona sukcesem z pewnością jest elementem, który może dodać pewności siebie, podbudowuje ego i zaspokaja pewną ambicje.
Jest to jednak tylko jeden z elementów.
Lepiej wyznaczyć sobie inne ambicje np. dotyczące kariery, czy rodziny, czy własnego hobby.
Mieszkanie to dodatek. Jak dają to się bierze, jak biją ucieka 🙂
Zwłaszcza jak słyszysz od dziewczyny/narzeczonej/żony, że jej koleżanki to już mają mieszkanie 100m2 a ty jeszcze nie 🙂
Sporo ludzi, których znam zadłużyła się pod przysłowiowy korek bo to „wstyd wynajmować”
i tutaj dokończę…
Sporo ludzi, których znam zadłużyła się pod przysłowiowy korek bo to “wstyd wynajmować”, są wśród nich tacy, którzy w 2008 kupili w CHF. Przykład chyba najlepszy: dom w okolicy Piaseczna kupiony w 2008 za około 700tyś PLN we Franku (w uproszczeniu ale niedużym) za 350 tyś CHFów. Żona narzekała, że chce dom bo „już do tego dorośli” (kolejni dojrzali 🙂 ). Dzisiaj dom warty może 600 tyś PLN a kredyt ma wartość około miliona złotych (bo część oczywiście już spłacili).
Witam ja mam 21 lat i teraz dostałam mieszkanie w spadku i szczerze nie wyobrażam sobie abym miała brać kredyt na 30 lat na mieszkanie i to własne nie potrzeba mi tego.
Ale decyzje podziwiam choć ja należy do osób, które by nie mogły spokojnie spać po nocy z takim kredytem i sama ma mieszkanie to zadłużone po była pomoc aby nam zrobić nam remont po pożarze aż ja skończę 28 lat i wtedy to zadłużeni zniknie i jeszcze za wodę jest dług który spłacę od ręki i napisze o to aby nie było odsetek za wodę.
Proszę o wyrozumiałość bo weszłam na tego bloga szukając i ucząc się o oszczędzaniu i inwestowaniu.
Witam,
Kłaniam się w pas Wszystkim !
Michale – Od tygodnia jestem codziennie na Twoim blogu i jest on dla mnie swego rodzaju terapią odwykową. Muszę rzucić ten nałóg wydawania wszystkich zarobionych pieniędzy.
START Październik 2013
Hej Włóczykiju,
Cóż mogę powiedzieć – po prostu gorąco Ci kibicuję 🙂 I oczywiście życzę byś czuł się tu komfortowo (na tyle na ile się da).
Do usłyszenia 🙂
Agata, gratuluję z całego serca! Bardzo odpowiedzialne i racjonalne podejście do sprawy 🙂
Trzymam kciuki za naukę oszczędzania. Z Twoim podejściem i kilkoma sztuczkami z bloga Michała za kilka lat będziesz bogatą Agatą 🙂
Kurcze, naprawdę gratuluję Agacie racjonalności i odwagi. Fajnie, że młodzi ludzie charakteryzują się nie tylko brawurą działania, ale też przemyślanymi rozwiązaniami. Ja sama do nich należę, ale daleko mi jeszcze do jakichkolwiek logicznych wniosków dotyczących moich finansów. Póki co, dużo czytam (np. http://www.fineinvestments.pl/ ) i staram się jakoś logicznie do wszystkiego podchodzić. Naprawdę, dzięki, że chce Ci się prowadzić tego bloga. Może sprowadzisz mnie na słuszną drogę finansową ;). Pozdrawiam!
Cześć Michale. Trafiłam na Twój blog niedawno i bardzo mi się spodobał. Mam 25 lat i w 2013 roku zaczęłam pracę na etacie. Nie jest to może zbyt perspektywiczna praca (mam na myśli duże zarobki), ale lubię ją, bo pozwala mi na pracę dodatkową w tej samej dziedzinie. Moje dochody to miesięcznie 3-4 tys zł, w zależności od ilości pracy dodatkowej (na etacie zarabiam około 2100). Podoba mi się historia Agaty, zwłaszcza, że w tym roku z narzeczonym (zarabia 3 tys zł ale z perspektywami na rychłą podwyżkę) planujemy zakup mieszkania zaraz po ślubie. Mieszkamy w Krakowie, oboje mamy umowy o pracę i mimo „spędzających sen z powiek historii o kredytach na 30 lat” chcemy kupić tu mieszkanie i wydaje się nam to dobrą decyzją. Tak czy inaczej płacimy za wynajmowane mieszkanie co miesiąc 1750zł (wynajem, czynsz, media), więc kredyt plus czynsz i media wyniosą pewnie niewiele więcej. Motywacją jest też spłata dla siebie, a nie dla właściciela.
warto udać się do doradcy finansowego i podpytać go o ferty różnych banków, ja zazwyczaj w takich sprawach konsultuję się z panem Pawłem Sosenko z gdyńskiego oddziału open finance
Macie namiar na dobrego doradcę Open Finance, ale w Krakowie? Z góry wielkie dzięki! 🙂
To nie jest twoje mieszkanie. 30 lat nie bedzie. To jest mieszkanie banku. Aktualnie de facto wynajmujesz i będziesz wynajmować od banku przez te 30 lat płacąc rate . Gdy twoje jak je spłacisz po 30 latach po dużo zawyzonej cenie będziesz miała 55 lat i końcówkę aktywnego zawodowo życia. Wtedy będziesz mogła odetchnąć i powiedzieć ze ta mikroskopijna 30-letnia już ruina jest twoja.
Witam, widzę że opinie są podzielone. Ja wlasnie zastanawiam sie nad kupnem mieszkaania, bo jak przeliczam ile mnie wynosi wynajmowanie, to przez te 12 lat juz bym czesc mieszkania splacila. Czy jesli place za wynajem 1600 zł to przy zakupie mieszkania wyrobie się w oplatah – kredyt, czynsz i oplaty w tej sumie?
Potęrzny krok. Życzę szybkiej i bezproblemowej spłaty kredytu. Nie spodziewałbym się, że w tak młodym wieku można mieć kredyt na tyle tysięcy.
Odważna, ale zarazem bardzo przemyślana decyzja. Gratuluję nie tylko odwagi, ale również zdrowego i odpowiedzialnego podejścia do życia. Ja w wieku 22lat niestety nie miałam aż tyle oleju w głowie, więc tym bardziej podziwiam bohaterkę notki.
Dwa miesiące po przeczytaniu tego artykułu też w wieku 22lat wziąłem kredyt na 25lat, rata ok. 640zł/mc. Odstępne za takie mieszkanie w moim mieście kosztowało by ok. 700-800zł.
Aktualnie staram się o kredyt na zakup kawalerki pod wynajem, koszta przybliżone to ok. 320zł kredyt, odstępne w granicy 500 – 600zł. Rentowność ok. 9%, nieosiągalna w dużych miastach.
Inwestujcie mądrze cudzymi pieniędzmi.
czy te kwoty podane w tekście są prawdziwe? jak przy kredycie na prawie 100 tysięcy na okres 30 lat oddaje się do banku tylko 28 tysięcy?? gdzie taki tani kredyt się dostaje? bo wszędzie przecież drugie tyle za kredyt wychodzi…
witajcie,
Uwielbiam Twój blog przeczytałam wszystko od deski do deski jeżdząc komunikacją miejską do pracy i przede wszystkimmuszę napisać że podziwiam Ciebie za odwagę w decyzji zajęcia się tym blogiem i „życia z tego”. Co do historii Agaty – powiem tak 11 lat temu wziełam kredyt na małe mieszkanie 36 m 2 i przez te 9 lat inwestowałam w nie :rementując, wykańczając itd i płacąc raty za to mieszkanie. I po 9 latach sprzedałam je (fakt że zadziałał tez efekt bumu budowlanego) i całą kwotę zainwestowałam w nowe mieszkanie (o zdecydowanie wyższym standardzie i wielkości – 68 m ) jako wkład własny ( ponad 50%) – i tylko dzięki tej decyzji z przed 11 laty było nie na to stać – moja rata to około 800 zł a wartość mieszkania to ponad 350.000 rata na 20 lat . I nigdy nie można myśleć o kredycie w krotkiej perspektywie bo ta „wartość” raty będzie inna za 10 lat i inaczej odczuje ją mój budżet. Pierwszy kredyt był we frankach na 15 lat i kwota oscylowała na poziomie 350 zł i tak sobie teraz mysle co to za rata 350 zł hipoteczna na dziś ….także traktowanie zakupu naszej bohaterki jako inwestycji jest w 100 % poprawne a mój przykład pokazuje że warto … żałuje że pierwszy kredyt wziełam tak póżno dziś bym się nie zastanawiała mając 22 lata 🙂
Witam,
Muszę powiedzieć, że to była bardzo dobra decyzja! Razem z narzeczonym też przymierzamy się do zakupu mieszkania. Obecnie jedyny program to „Mieszkanie dla Młodych” i dotyczy głównie mieszkań z rynku pierwotnego. Takich w naszym regionie niestety brakuje. Oboje zarabiamy łącznie ponad 4 tysiące netto. Oboje rozpoczęliśmy pracę w firmach dobrze prosperujących, także liczymy na wzrost pensji w najbliższych latach. Czy przy takich zarobkach stać nas będzie na mieszkanie? Dodam, że na wkład własny, który wynosi obecnie 10% mamy „uciułane”. Ale w jakim banku szukać najlepszego kredytu?
Witam temat ciekawy tylko odniesienie do małego obszaru, podwarszawskie miejscowości od 12tys do 120tys oferują takie ceny że w okolicach 100tyś zł nie starczy na zakup działki pod budowe mieszkania 2 pokojowe zaczynają się od 200 tyś…
Witam wszystkich.
Na wstępie Życzę wszystkim cierpliwości do spełniania własnych celów oraz marzeń.
Pokrótce chcę wam przedstawić swoją historię i cele dotyczące zdobycia własnego ‚M’.
Przymierzam się do mieszkania od dewelopera-48 m2. Koszt około 220 tys. zł. Mieszkanie znajduje się blisko centrum Łodzi na os. Bałuty. Niestety gotówki nie posiadam i znajduje się w sytuacji jak większość młodych Polaków, czyli pozostaje mi kredyt hipoteczny. Liczę na znaczną obniżkę ceny przez dewelopera- będę próbował wynegocjować cenę do 205 tys. Wkład z tytułu dofinansowania MDM to 20 tys. Odłożonych pieniędzy mam podobną sumę także do wkładu własnego. Przy kredycie powiedzmy 170 tys. wyliczono mi 800 zł raty miesięcznie. Rat równe 300 tj. 25 lat. Mam 25 lat więc będę wolny w wieku 50 lat.
Pracuję jako zawodowy kierowca. Zarabiam średnio 6000 zł netto miesięcznie. Jestem w stanie odłożyć 5000zł miesięcznie. Z racji tego, że pracuje od roku w tym zawodzie, zostałem singlem. Nasz związek nie wytrzymał próby rozstania po przez moją pracę i nie doczekaliśmy się wspolnego mieszkania. W czasie kupna mieszkania zostanę bez pieniędzy i zamierzam pracować jeszcze powyżej pół roku tak, żeby odłożyć na wykończenie-myślę, że 25 tys. wystarczy i na meble 15 tys. Po wykończeniu i wyposażeniu mieszkania chcę wrócić do pracy na miejscu (w kwietniu) w związku z tym, że jestem uzależniony od sportu i nie daje rady w kabinie siedząc 24/24 średnio 6 dni w tygodniu. Nie chcę spędzić swojej młodości gdzieś daleko poza domem. Zamierzam zarabiać w Łodzi w najgorszym wypadku 2500zł. Po opłatach licząc, że będą wynosić max 1500zł zostanie mi min. 1000zł.
Jeśli chodzi o perspektywy wcześniejszej spłaty- w spadku po babci zostanie dla mnie 10 hektarów ziemi, w tym są podzielone działki budowlane. Jest ich sześć w tym momencie do sprzedania, wielkości średnio 1500m2. Ale na to narazie nie liczę. Druga perspektywa to powrót za kierownicę ciężarówki. Trzecia to w najgorszym wypadku wynajęcie i powrót do rodziców- wkoło jest mnóstwo uniwersytetów, myślę, że z tym nie byłoby problemu.
Jak widzicie moją sytuację? Z góry Dzięki za opinie i komentarze.
Pozdrawiam. Karol.
Tylko czemu nie ma mieszkan na wynajem tylko mlodzi ludzie sa niewolnikami bankow
Dziękuję za zainspirowanie. Gratulacje. Pozdrawiam!
Niektórzy piszą cytuje „ile bym dała za 3k za metr”. Bydgoszcz mieszkanie do remontu (jak się ktoś uprze dało radę mieszkać-wynajmowałem w takim stanie za około 950zł z wszystkimi opłatami), wieżowiec 11piętrowy (mrówkowiec). Mieszkanie kupiłem przez telefon bez oglądania, jedynie fotki i krótki filmik na maila wysłany. Nie było mnie nawet gdy z banku na wycenę przyjechał bo nie mogłem. Gadałem z nim jedynie po przez telefon. Cena za 47metrów -120tys zł. Czyli 2550zł za metr( I TO W BYDGOSZCZY!!!! Do centrum 3km). Miałem wtedy 24 lata. 2 lata wynajmowałem i wsadziłem w remont za gotówkę 65tys złotych. Kredyt na 13 lat na kwotę 100tys na zakup (20własny + notariusz i opłaty własne). Obecnie zostało 11lat i do oddania 79tys ( W międzyczasie 3 nadpłaty po 2200zł). Rata około 730zł (w tym około 480zł co miesiąc schodzi własnego kapitału). Zamierzam spłacić w kolejne 3 lata. Mam jeszcze dziś 26 lat.
Witam
W dniu dzisiejszym trafiłam na tego bloga, trochę przypadkowo….sporo mam do nadrobienia?
Ten artykuł niezwykle mnie zaciekawił ponieważ 4 lata temu byłam w podobnejsytuacji, co Agata.
Studia dzienne, pierwsza praca – umowa zlecenie, a potem umowa o pracę tymczasową.
Koszt wynajmu kawalerki pożerał prawie połowę mojego wynagrodzenia.
Zdecydowałam się na zakup mieszkania, trochę na wariackich papierach ponieważ nie miałam oszczędności, a nie chciałam więcej płacić za wynajem mieszkania mając świadomość, że ponosząc te koszty mogę płacić za swoje m.
Kupiłam kawalerkę, zanim to zrobiłam rozwazylam lokalizację przyszłego mieszkania. Miało być blisko uczelni, ładna okolica, blisko dojazdu do autostrady.
Od zakupu minęło 4, 5 roku, moja sytuacja życiowa się zmieniła…. w tej chwili mieszkanie jest wynajęte, spłaca się samo, a ja mam świadomość o tym, że zawsze mam swoje m, a daje mi to poczucie bezpieczeństwa.
Jeżeli cokolwiek w moim życiu się zmieni, to zawsze nawet z pracy z niskim dochodem oplace tą ratę, która wynosi 465 pln.
Podsumowując warto rozważyć wszystkie zalety i wady zakupu mieszkania i podjąć najlepszą decyzję dla siebie. Też miałam mnóstwo doradców, że podjęłam najgorszą decyzję w życiu i zawsze będzie mi ona, czyt. kredyt hipoteczny na 30 lat przeszkadzać.
Boicie się tylko, że miesięczna rata będzie za duża do spłacenie, a nie bierzecie pod uwagę tego, że po 30 latach spłacania kredytu na 300tys, jesteście do tyłu dodatkowo 100-200tys, bo zapłaciliście z $ 400-500tys. Ludzie nie myślą co będzie za 30lat dlatego banki robią ich w ciula…
W Polsce brac kredyt na dłuzej niz 5 lat to juz samobójstwo.
Witam 🙂
Sam zastanawiam się obecnie nad kupnem mieszkania na kredyt. Mam 22 lata i zarobki około 5-7tys (da się w Polsce). Jedyne co mnie zastanawia, to to czy nie lepiej bardziej zacisnąć pasa i nie plątać się w kredyt na 30 lat tak jak Agata, ale np. płacić 1000zł, co dwójce osób bez dzieci nie powinno sprawić też większego problemu. U mnie w mieście i okolicach mieszkania są super tanie teraz. Świeżo wyremontowana kawalerka 42 metry koszuje 78tys, a 80 metrów do remontu od 100-120tys 😀 Bielsko Biała pozdrawia 😀
Hej,
bardzo ciekawy artykuł. Ja mam 25 lat, a pracuje odkąd miałam 15 (w tym w dalszym ciągu studiuje), natomiast sama zdecydowałam się na kupno mieszkania. Uważam, że płacenie 600+ za wynajmem pokoju ze studentami (mieszkam w dużym mieście) jest stratą pieniędzy, skoro tyle można płacić raty w celu mieszkania samemu 🙂 Obliczyłam, że znajomi przez 5 lat studiów zapłacili za wynajem 3/4 tego, co ja za kupno własnego (małego, ale jednak). Pozdrawiam wszystkich:)
Każdy chciałby mieć ratę kredytu hipotecznego 350zł.
Michale…
nie wiem jak to się stało, że dopiero kilka dni temu odkryłem Twojego bloga. Uważam to za powód do wstydu, więc już nie będę o tym pisał 🙂
Mam 32 lata, jestem na etapie rozważań czy kupić mieszkanie, czy nadal mieszkać w wynajmowanym. Dlatego też zacząłem czytać i słuchać od tego właśnie działu. Artykuły są bardzo pomocne. Konkretne, rzeczowe i bez owijania w bawełnę. Zyskałeś nowego czytelnika 🙂
mieszkanie 35m kw za 98000 zl ….wklad 4000zl….zarobki jak w stolicy a nawet lepsze (majac 22 lata), gratuluje bo w wawie przy tych zarobkach nie maialbys szans za mieszkanie
Agata!
Ogromny szacun dla Ciebie za tak dojrzałą i odważną decyzję! Też mam 22 lata, ale chyba nie odważyłabym się na taki krok;) W każdym razie, jak Ty zaczynam od Michała skuteczniej uczyć się oszczędzania;)
Pozdrawiam,
Marta
2 lata temu przeczytałem ten tekst, a teraz sam stoję przed podpisaniem umowy na mieszkanie. Biorę kredyt w wieku 23 lat, oczywiście okres spłaty 30 lat, ale rata 800 zł. I nie uważam tego za sznur dookoła szyi, a właśnie jako inwestycję, a do tego dochodzi wynajem sezonowy ok 200 zł za dobę. Miasto Kołobrzeg. Czyli jeszcze coś zarobię na nim. A wszystko zaczęło się od Agaty i twojego bloga Michał 😀 Wielkie dzięki gdyż na pewno jest w tym cegiełka do odwagi i patrzenia pozytywnie w przyszłość.
Trochę inaczej się na to patrzy jak się ma ratę 1600 zł ja mam 20 lat kredyt na 30 lat na mieszkanie plus do tego kredyt na remont na 5 lat 35 tys zł (mieszkanie od dewelopera ) w innym wypadku bez wkładu własnego ciężko by było coś kupić pomimo MDM mieszkanie 55.5 metra kwadratowego wyniosło mnie 186.999 zł. Teraz za dwa kredyty mam 1600 zł plus 340 zł czynsz plus prąd bo w tych nowych blokach nie ma gazu wszystko jest na prąd no i oczywiście media . Ja zarabiam 2800 zł a chłopak 2200 zł i nie jest lekko dlatego zastanawiam się nad wyjazdem za granicę
Kiedyś usłyszałam cenną radę, że kredyt opłaca się brać tylko wtedy jeśli jest on tańszy niż życie bez kredytu. Rata mojego kredytu to obecnie ok. 700 zł , mieszkanie 2-pokojowe w moim mieście to koszty rzędu min. 1000 zł plus opłaty. Nawet przy sporych wahaniach kursu (kredyt we frankach) – w długoterminowej perspektywie wychodzę na plus. Kredyt we frankach brałam kiedy stał on już dość wysoko (2011 rok) , kredyt wzięłam na 40 lat ( o masakra 😉 ) – dzięki czemu rata jest stosunkowo niska miesięcznie a wahania kursów nie są aż tak dotkliwe. Najwyższa rata jaką płaciłam to ok. 930 zł. Przez kilka lat wynajmowałam mieszkanie (zlokalizowane w pobliżu uczelni) a sama mieszkałam w innym mieście. Płacąc za wynajem (w kiepskiej lokalizacji i kiepskim standardzie) wydawałam więcej niż bym płaciła za swój kredyt z czynszem. A kredyt spłacał się w tym czasie sam. Wróciłam do siebie bo to tańsza opcja i przyjemniejsza 🙂 Myślę że moje podejście jest rozsądne ale może coś przeoczyłam ? 🙂
A ja mam inny problem. Po studiach wróciłam do rodzinnej miejscowości, bo zmusiła mnie do tego sytuacja – śmierć jednego z rodziców i choroba drugiego. Siłą rzeczy zamieszkałam w naszym dawnym mieszkaniu w pokoju, który do tego mieszkania już się nie nadawał. Wzięłam więc kredyt gotówkowy by tak naprawdę odnowić pokój od podstaw wraz ze wszystkimi meblami. Była mowa o sprzedaży naszego mieszkania, bo jest już zbyt duże dla jednego rodzica itd (78m2), więc uważałam, że inwestuję bowiem było to jedyne pomieszczenie wymagające nakładów finansowych. Tu gdzie mieszkam sprzedaje się kawalerki po pół miliona (nadmorski „kurort” modny wśród turystów zza zachodniej granicy), tak więc mieszkanie takie jak nasze miałoby naprawdę spory potencjał. Ale pomysł umarł, ja nie chcę naciskać do sprzedaży, bo tak naprawdę mieszkanie do mnie nie należy. Obecna sytuacja jest taka, że mam 500 zł raty za remont jeszcze na 4 lata, po odliczeniu tego i połowy kosztów utrzymania mieszkania na rękę mam 1000 zł. Koszt wynajmu kawalerki w moim mieście to ponad 2000zł. W tej chwili nie mam szans ani na wynajęcie sobie czegoś (sytuacja rodzinna już na to pozwala), ani na uzbieranie wkładu własnego na kredyt, bo nie będę w stanie kupić w tym mieście mieszkania, zwyczajnie nie stać mnie na 10-15000 za m2. Nie przeprowadzę się w celu kupna mieszkania gdzie indziej, bo wiąże się to z szukaniem od nowa pracy i pracą nad stabilizacją zawodową i finansową.. Po prostu utkwiłam, nie mam nic swojego, mieszkam z rodzicem, a zbliżam się 30. Ciężko znaleźć jakieś rozwiązanie. Co radzicie? Teoretycznie sytuacja osobista jest na plus, bo jestem sama, bez dzieci, ale przez mieszkaniową teraźniejszość bez planów na przyszłość.
Niewiarygodne! Mam dokladnie taką sama sytuację jak Agata. Tyle że mam 24 lata, zarabiam nieco więcej i moje mieszkanie też kosztuje więcej (Warszawa). Przechodziłam wszytskie etapy, które wymieniła Agata. Pomysł – uzasadnienie – rozmowy z przerażoną rodziną i rozsądnymi znajomymi. Też nie umialam oszczędzac, więc zamiast wynajmu (który w Warszawie jets droższy niż moja rata!!!) chętnie spłacam raty. I również, po takim zakupie, zmieniło mi się podejście do pieniędzy – w końcu zaczęłam oszczędzać. Mieszkanie było moim marzeniem od liceum (tutaj też mam podobnie do Agaty), więc nie boli mnie „spłacanie szczęścia”. bardzo zależało mi na własnym terytorium – miałam na tym punkcie już trochę „świra”. Nie mam innych finansowo obciążających marzeń typu samochód, podróżowanie pół roku po świecie itp., więc po rozstaniu z chłopakiem przeszłam na swoje i co miesiąc „zasilam” koszt spełnienia tego marzenia. Sama również czuję się spełniona.
Pochodzę z miejscowości niedaleko Warszawy, więc (w razie jakiejkolwiek potrzeby) mieszkanie wynajmę wracając do domu rodzinnego i dojeżdżając do pracy lub je sprzedam i wyjadę za granicę.
Tak dobrze się czuję, że do tej pory zastanawiam się, dlaczego niektórzy odradzali mi to, bo to „poważne sprawy”, „jestem za młoda na kredyt”, „kredyt na 30 lat to za duże obciążenie”. Rzeczywiście, dopiero znając DOGŁĘBNIE czyjąś sytuację, jesteśmy w stanie coś ROZSĄDNIE doradzić. Zwykłe „kupuję mieszkanie” i w odpowiedzi „nie rób tego” to za mało. Biorąc pod uwagę, że dopiero zaczynam karierę zawodową w korporacji, liczę na to, że moje przychodzy się zwiększą i spłacę kredyt szybciej.
Warto rozsądnie i na spokojnie przyjrzec się swojej sytuacji i zdefiniować, po co nam taki duży zakup. A nastepnie zgłosić się do ludzi, którzy się na tym znają, sami kupili mieszkanie i którzy od serca i z głową potrafią doradzić, a czasem wręcz zbić nasz entuzjam i udowodnić racjonalnie, ze jest to zly pomysł. Piszę to, żeby przypadkiem nikt nie zachwycił sie historią moją lub Agaty i stwierdzil „tak, są szczęśliwe, to ja też chcę, kupuję”. Każdy ma inną sytuacje i inną droge do szczęścia (i bogactwa:-) ).
Nie jest możliwe aby osoba zarabiająca tak mało i bez wkładu własnego dostała kredyt na mieszkanie. Ludzie, w co Wy wierzycie…
Bardzo dobra decyzja Agaty. Ten kredyt jest tak smieszniutko maly, zeh az nie wierze :))) wystarczy, ze Agata i narzeczony dojda do zarobków raptem 4000 /5000 na osobę i beda mogli zaplacic 12rat doslownie jedną pensja…. a kredytu pozbyć sie po 2-3latach a nie 30
Bardzo ciekawy artykuł, jestem w podobnej sytuacji, jednakże mieszkam w Warszawie i ceny mieszkań są tu znacznie wyższe. Chyba zdecyduję się na Home Invest bo oni maja fajne oferty.
Ta opowiesc to reklama kredytu.
Moze i byloby nas stac. Maz zarabia roznie od 3 tys do 5 tys. Ja jestem bezrobotna o opiekuje sie 2 latka. Dostaje 500 +. Ale musielibysmy ZNACZNIE obniyc jakosc zycia i dziadowac. Maz placi 1300 do zus miesiecznie. Mieszkamy z moimi rodzicami. Dokladamy do wegla i do rachunkow 100 zl. Kupujemy jedzenie pieluchy itd ok 1 tys. Do tego musimy wszyscy sie w cos ubrac.
BUDUJEMY DOM. i nie stac nas na ukonczenie. Sprawdzalismy ile by trzeba placic raty za 50 tys. To STRASZNIE duzo 1 tys miesiecznie przez 10 lat. Bylibysmy dziadami. Do tego doszlyby pelne rachunki za nasz dom w tym za gaz. Kredyty sie nie oplacaja. Ale nie wiem kiedy pojdziemy na swoje. Gdyby rata wynosila 300 zl to ok mozna brac bo nie obnizy jakosci zycia. Ale 1 tys to przegiecie chyba dla ludzi z duzych miast. My jestesmy z malego. Jesli w ogole znajde prace to 1500 miesiecznie. W miastach maja po 2500 minimum.
To czemu nie pójdziesz do pracy Olenka? lepiej narzekać i „dziadować”? Najniższa krajowa to 1634 zł na rękę wiec znalazłby się ten 1000 miesięcznie na spłate kredytu na wykończenie …
Tez zostawie po sobie slad, moja historia troszeczke inna ale tez zwiazana z kredytem i ogromnymi obawami.
Mam 29 lat, meza i 2 letnia coreczke, mieszkalismy w Polsce ,maz pracowal za granica w domu bywal tylko na weekendy, w pewnym momencie powiedzialam dosyc stop albo razem tu albo tam. I tak w ciagu 3tyg sprzedalismy dom, rzeczy spakowane i postanowilismy wspolnie wyjechac. Po roku wynajmowania mieszkania tutaj na miejscu (przy czym 2x zmienialismy juz miejsce „podarzajac” za praca) znalezlismy TO miejsce , gdzie chce zostac. Po obliczeniu wszystkich kosztow zwiazanych z wynajeciem ktore przyslowiowo wyrzucam w powietrze zaczelismy szukac domu. Dom znaleziony , kredyt (o dziwo) dostalismy bez potrzeby wkladu wlasnego , bylo to o tyle mile zadkoczenie bo bylam przekonana ze jestesmy tutaj za krotko by nam udzielili kredytu ma 25 lat. Ale jednak. Mamy dom, poki co nie zaluje, rata kredytu wynosi mnie tyle samo co wynosil czynsz, nie pytalam rodziny o zdanie chodz wiadomo ze nasz plan byl tematem rozmow przy „niedzielnym obiadku”- a po co, nie boicie sie, a Jak ktores z was straci prace to co wtedy, no tak skoro chcemy tu zostac i mieszkac to czynsz tez musze placic nawet Jak strace prace , czy to byla dobra decyzja?nie wiem, ale mam swoj dom, moja corla rano wstaje i mowi-mamo domek, w przyszlosci bedzie to jej w jakis sposob zapezpieczenie, oboje mamy prace, i takie zawody ktore sa ciagle w zapotrzebowaniu, po 50tce kredyt splacony, bo Jak nie teraz to kiedy?
Ja podobnie jak Agata zdecydowałam się na zakup mieszkania z tym, że nigdy wcześniej żadnego nie wynajmowałam.
Kupiłam mieszkanie 3 lata temu (w wieku 25 lat) we Wrocławiu za 208 tys. zł (47,4 m3). Ze względu na to, że jestem osobą bardzo oszczędną, miałam 100 tys. zł wkładu własnego. Kredyt wzięłam na 11 lat na 110 tys. zł. Moja rata miesięczna to 1024 zł. Jestem i mieszkam sama, dlatego rachunki też mam niewielkie – 190 zł czynsz + woda, 40 zł prąd (wszystko mam na prąd – podgrzewanie wody, płyta indukcyjna, ogrzewanie).
Jednak szybko się okazało, że jakiekolwiek kredyty czy raty nie są dla mnie. Pierwsze niecałe 2 lata to co zarobiłam odkładałam na urządzenie mieszkania (mieszkanie kupiłam z urządzoną kuchnią, łazienką (z pralką, którą z resztą mam do dnia dzisiejszego), sofą i szafą i mimo, że ani kuchnia, ani łazienka, ani nawet płytki na podłogach nie były w „moim stylu” to mogłam od razu się do niego wprowadzić i długi czas żyć nie wkładając w nie pieniędzy). Po 2 latach wpadłam w „szał” oszczędzania pieniędzy na wcześniejszą spłatę kredytu. Mimo, że nie zarabiam dużo to na dzień dzisiejszy poza spłatą raty (1024 zł) odkładam dodatkowo 1200-1700 zł/msc na wcześniejszą spłatę (planuje spłacić kredyt za niecałe 3 lata).
Moje mieszkanie ma kilka minusów – brak balkonu, 3 piętro bez windy, przechodni pokój (można to zmienić, ale że mieszkam sama, a gości mam może 5 dni w roku to mocno mi to nie przeszkadza). Wiem, że jak tylko je spłacę to kupię kolejne.
Mimo wszystko uważam, że podjęłam słuszną decyzję. Mam nadzieję, że za 3 lata uda mi się sprzedać to mieszkanie za 350 tys. zł. i kolejny kredyt wezmę do 100 tys. zł.
Hej. Mam pytanie. Wszyscy wiemy, że ceny mieszkań podrożały i jak zacząłem czytać ten post w 2020 i zobaczyłem, że mieszkanie o wartości 98000 zł, wkładem własnym 4000 zł i ratą 350 zł ok. /mc. To jeżeli w 2013 roku taką wpłacano ratę to, czy dziś tj.(2020r) rata wynosi podobnie ? Bo przypuszczam, że mieszkanie kupione w 2013 roku jest teraz warte dużo więcej. Pozdrawiam