Pytacie czasami jak się nagradzam za wysiłek i sukcesy. Obszernie odpowiadam wyjaśniając dlaczego bez poczucia winy kupiłem nowego Forda Mustanga GT.
Od razu uprzedzę, że ten wpis nie dotyczy bezpośrednio finansów osobistych. To artykuł o tym, jak spełniłem jedno ze swoich nastoletnich marzeń. Sporo jednak może Wam powiedzieć o umiejętności odraczania nagrody i moim podejściu do spełniania swoich zachcianek. Zapewne podpowie także co nieco na temat sposobu, w jaki racjonalizuję sobie ten wydatek – kompletnie nieracjonalny z perspektywy czysto ekonomicznej. W tym przypadku serce i rozum zdecydowanie nie idą w parze.
To także „kropka nad i” dla wpisu sprzed kilku dni, w którym podsumowywałem okres 5 lat po rzuceniu etatu i dzieliłem się przemyśleniami z drogi do wolności finansowej. Dziś dowiecie się dlaczego to właśnie taką a nie inną nagrodę sprawiłem sobie na tę rocznicę.
Niektórzy z Was znają moje zamiłowanie do fajnych i szybkich aut. Widzieliście mnie już w Tesli i wiecie, że marzyłem o zakupie tego samochodu. Pragmatyzm jednak zwyciężył (o czym niżej) i ostatecznie zakupiłem Forda Mustanga z silnikiem 5.0 o mocy 450 koni mechanicznych. W duchu transparentności chcę żebyście usłyszeli o tym ode mnie – zanim pojawią się jakiekolwiek spekulacje. 🙂
Dla jasności – nie chwalę się. Chcę Wam na tym przykładzie pokazać, że nie jestem cyborgiem i również potrafię wydawać pieniądze na realizację tych marzeń, które uznaję za istotne. Niemniej jednak trzymam się priorytetów – najpierw zaspokoiłem wszystkie podstawowe potrzeby i zabezpieczyłem naszą przyszłość, a dopiero potem małą część kapitału przeznaczyłem na coś, co niektórzy mogliby sklasyfikować jako „zabawkę dużego chłopca”. Wbrew pozorom to auto nie jest tak kosztowne, na jakie wygląda.
Zainteresowani? No to zapraszam do lektury, w której wyjaśnię, jakim cudem Gabi zgodziła się na zakup Mustanga, jak sam siebie przekonywałem do zakupu, jak odsuwałem go w czasie oraz jak bardzo w tym zakupie pomogło mi kilku Czytelników bloga. 🙂
Recepta na poprawianie stanu portfela?
Zanim przejdziecie dalej, to od razu wyjawię, że to właśnie konsekwentne stosowanie się do zasad przedstawionych w mojej książce „Finansowy ninja” oraz prowadzenie własnej firmy, której losy szczegółowo opisałem w książce „Zaufanie, czyli waluta przyszłości”, umożliwiły mi bezpieczne finansowanie tak szalonych zakupów jak nowy Mustang. Wystarczyło tylko (i aż) skuteczne stosowanie w praktyce tego, co opisuję. 🙂
Skąd miłość do Mustanga
Zaczęło się niewinnie i zapewne podobnie, jak u innych miłośników tego modelu auta. Dawno, dawno temu obejrzałem film „Bullitt” ze Stevem McQueenem. To klasyk z 1968 r., który przyczynił się do rozkochania w tym aucie Ameryki i całego świata. Jak na film z tamtych czasów, świetnie pokazuje możliwości Mustanga… i bardzo charakterystyczny dźwięk wydechu. Wtedy spodobało mi się nawet nie tyle auto, co jego charakterystyczne brzmienie.
Bardziej współczesnym filmem jest „Gone in 60 seconds” z 2000 r. z Nicolasem Cage’m i Angeliną Jolie. Wtedy jeździłem już moim pierwszym Fordem Mondeo, ale nijak nie umywał się on do „Eleanor” – samochodu-fetyszu głównego bohatera, który był tak naprawdę Mustangiem w mocnej wersji Shelby. To wtedy ugruntowała się moja myśl, że chcę kiedyś jeździć takim „konikiem”. Oczywiście jako świeżo upieczony ojciec od razu włożyłem ten pomysł do szuflady „marzenia, których nigdy nie zrealizuję”.
Tak naprawdę jestem lojalnym klientem marki Ford już od 1999 roku – czyli od blisko 20 lat. To wtedy zacząłem jeździć Fordem Mondeo w wersji kombi. W 2003 r. – po zmianie pracodawcy – wymieniłem Mondeo MK2 na nowy model MK3 (kupiony jako nowy przez zatrudniającą mnie wtedy firmę). W 2008 r. pracodawca zrealizował moją zachciankę i kupił mi mocniejsze Mondeo z generacji MK4, o którym pisałem już na blogu. Generalnie oba te auta odkupiliśmy z Gabi i jeździmy nimi do dzisiaj – chociaż mają odpowiednio 15 i 10 lat. Dobrze nam służą i w zasadzie nie mamy żadnej potrzeby ich wymiany. Szczerze mówiąc – patrząc na ceny nowych aut – powtarzałem sobie przez długi czas, że mam nadzieję, że Mondeo będzie moim ostatnim samochodem w życiu i używać go będę tak długo, dopóki się nie rozsypie.
No ale wracałem od czasu do czasu myślami do tych swoich szczeniackich marzeń o naprawdę szybkim i mocnym aucie…
Dlaczego nie Tesla?
Jeszcze w ostatnim roku pracy na etacie miałem okazję zobaczyć na żywo Teslę – auto, które w tamtym czasie było czymś absolutnie nieziemskim. Auto dla całej rodziny, zwykły sedan z silnikiem elektrycznym, który jako „komputer na kółkach” deklasował cenowo wszystkie samochody o podobnych osiągach. Nieco dla jaj – w 2013 r. – już jako bloger – wpisałem sobie na listę rzeczy do kupienia właśnie Teslę.
Można się śmiać, ale od tamtego czasu Tesla zaczęła mnie prześladować. Mało ich jeździło, ale widziałem je wszędzie. Kilka razy miałem okazję jeździć tym autem, byłem w salonie firmy w Londynie, gdzie długo rozmawiałem ze sprzedawcą, podobał mi się „ekologiczny” charakter tego auta i to, jakim jest przełomem technologicznym i użytkowym (np. osiągi, funkcje zdalnej aktualizacji i autonomicznej jazdy). W miarę rosnących zarobków z bloga coraz bardziej wierzyłem, że marzenie o posiadaniu Tesli prędzej czy później może się zmaterializować.
Dla jasności – nowa Tesla jest bardzo drogim autem. W jedynej słusznej dla mnie i interesującej mnie wersji P100D kosztuje ok. 600 tys. zł. To olbrzymie pieniądze, których nie chciałbym wydawać na trochę metalu z kołami. Ale to nie cena była głównym problemem…
Pożyczyłem ten samochód na kilka dni i próbowałem normalnie używać w Polsce (mieszkając w bloku z parkingiem podziemnym, ale bez możliwości ładowania). Niestety się nie da. Zasięg jest zbyt mały, aby z komfortową prędkością przejechać dystans Warszawa-Poznań, a realnie – tego auta po prostu nie da się szybko naładować. Infrastruktura ładowania w Polsce jest nadal dramatycznie słaba. Do tego ładowarki ulegają awariom, a w mieście obstawione są przez cwanych taksówkarzy, którzy jeżdżą zmieniając taksówki elektryczne bezpośrednio przy słupkach ładowania (podjeżdżają i zabierają naładowane auto natychmiast podłączając rozładowane, którym przyjechali). Trzeba albo mieć dom z możliwością łatwego ładowania takiego auta (np. ze stacji szybszego ładowania zasilanej np. bateriami słonecznymi lub w inny sposób), albo być olbrzymim pasjonatem elektromobilności, który gotów jest zaakceptować wszelkie niedogodności. Ja nim nie jestem. Moje auto ma po prostu szybko jeździć i dawać się używać bezproblemowo wtedy, kiedy tego potrzebuję / chcę. To właśnie te niedogodności skreśliły z mojej listy Teslę.
Sprawdź również: Jak kupić samochód z salonu
Dlaczego Ford Mustang?
Dwa lata temu znajomy kupił sobie Mustanga i dał mi się przejechać. Od razu przypomniałem sobie, dlaczego tak uwielbiam to auto. 🙂 To co mnie jednak najbardziej zaskoczyło, to cena. Uważałem marzenie o jego zakupie za tak nierealne, że nigdy jakoś szczególnie nie zastanawiałem się ile kosztuje. Okazało się, że za najbardziej wypasiony model nowego samochodu zapłacił „zaledwie” ok. 200.000 zł. To w zasadzie niewiele więcej od najmocniejszych wersji Forda Mondeo i Skody Superb, które jednak nijak nie umywają się do frajdy z jazdy Mustangiem z amerykańskim, ryczącym silnikiem V8. 🙂
Dlaczego wspomniałem o Skodzie Superb? Bo bardzo podoba mi się to auto, a szczególnie wersja z silnikiem 280 KM i napędem 4×4, która cennikowo kosztowała 197.000 zł w interesującej mnie wersji (ok. 170.000 zł po rabatach). Testowałem nawet ten samochód jako alternatywę dla leciwego Mondeo. Niemniej jednak nadal nie potrafiłem się przekonać do wydania tych pieniędzy, dopóki Ford jeszcze bezawaryjnie jeździ.
Tak czy siak zakiełkowała w głowie myśl, że – chociażby ze względu na korzyści podatkowe – realizacja starego marzenia jest bliższa realizacji niż kiedykolwiek. Wyniki finansowe mojego biznesu i ogólna kondycja naszych finansów, pozwalały realnie myśleć o wydaniu 200 tys. zł na nowy samochód. Zacząłem nieśmiało przebąkiwać o tym w domu. Najpierw w żartach, a potem coraz poważniej. Pokazywałem Gabi zdjęcia, pokazywałem jaki kolor nadwozia mi się podoba. Wiedząc, że prawdopodobnie nie mam co liczyć na zgodę na zakup 2-osobowego auta, zacząłem analizować alternatywy (de facto Mustang ma 4 miejsca, ale – nie oszukujmy się – do tyłu nasze dzieci już nie wchodzą i na pewno nie dałoby się obronić argumentu, że jest to auto dla więcej niż dwóch pełnowymiarowych osób).
Z ciekawości spojrzałem na podobające mi się auta 4-miejscowe ze sportowym zacięciem, czyli mocnymi silnikami. Na pierwszy ogień poszło Audi A7. Byłem w szoku. Interesująca mnie wersja (trzylitrowy silnik 50 TDI z 286 KM) dobijała cenowo do 390.000 zł (przed rabatami). BMW – nie brałem pod uwagę. Pomyślałem, że tańszą alternatywą może być Volvo w wersji kombi – nowe V90 albo ostatecznie V60. Szczęka opadła, gdy zobaczyłem, że po doposażeniu to auto także cennikowo mocno przekracza 300.000 zł w wersji z silnikiem T6 (310 KM). W zasadzie, gdybym się uparł, to wydając zbliżoną sumę kupiłbym i Mustanga i Skodę Superb z mniejszym silnikiem. No, jakby nie patrzeć, Ford Mustang ze swoim silnikiem o mocy 450 KM daje najtańsze konie na rynku. 😉
Gdy w lipcu 2017 r. wybraliśmy się na wakacje do Francji przejeżdżaliśmy koło salonu Forda, przed którym zauważyłem Mustanga w dokładnie takim kolorze, który mi się podobał (Magnetic Grey). Zatrzymałem się na inspekcję i utwierdziłem w przekonaniu, że to właśnie ten wygląd najbardziej mi odpowiada.
Wróciłem do rozmów z Gabi nie robiąc sobie dużych nadziei. Jednak – już po powrocie całkowicie niespodziewanie powiedziała mi:
„Miśku – zasłużyłeś. Kup sobie takie auto, jakie chcesz, ale to Twoja odpowiedzialność”.
Kopara mi opadła. Serio nie spodziewałem się tej zgody – zwłaszcza, że sam miałem wątpliwości co do zasadności tego pomysłu i spodziewałem się, że trudno będzie mi Ją przekonać. Nie znacie Gabi, ale zapewniam, że nie jest entuzjastką szybkich samochodów i głupiego wydawania pieniędzy. Jej zgoda i przyzwolenie, to najlepszy dowód, jak mocno mnie kocha i jak duże ma do mnie zaufanie. 🙂
Ale w pewnym sensie tak łatwe „zwycięstwo” zasiało we mnie dodatkowe wątpliwości. Wtedy sprawa zrobiła się poważna. To już nie było tylko droczenie się z Gabi, ale realna groźba wydania pieniędzy na kosztowne auto. Na moją odpowiedzialność i wiedząc, że to wprowadza dużą asymetrię w tym jak wynagradzam siebie, a jak wynagradza się Gabi. Musiałem to poważnie przemyśleć.
Racjonalizacja ewentualnego zakupu
Serce mówiło „składaj zamówienie zanim Gabi się rozmyśli”, a rozum podpowiadał „nie napalaj się – dobrze to przeanalizuj i odpowiedz sobie na pytanie, czy to nie jest tylko chwilowa zachcianka”.
Czytaj także: WNOP 111: Po co mi pieniądze? – czyli jak wyznaczyć granice oszczędzania i zarabiania
Zdecydowałem się wziąć na wstrzymanie. To był sierpień 2017 r. Powróciłem do zadawania sobie pytań, nad którymi już wcześniej zacząłem się zastanawiać:
- Czy zamiast posiadać jeden taki samochód, nie lepiej wypożyczać od czasu do czasu odpłatnie różne fajne auta? Przymierzałem się kilka razy do pożyczenia fajnych samochodów i najczęściej poddawałem się czytając umowy. Wypożyczalnie dosyć dobrze próbują się zabezpieczyć na wszelkie możliwe przypadki (co doskonale rozumiem), przez co po prostu odechciewa mi się brać na siebie wszelkie ryzyka. Naprawdę wygląda to czasami tak jakbym pożyczał auto bez jakiegokolwiek ubezpieczenia i wypożyczalnia miała prawo przerzucić na mnie wszelkie koszty. 😉 To odbiera przyjemność. Wolę szlifować umiejętności swoim samochodem i nie bać się o byle ryskę.
- Czy akceptuję mentalnie, że będę posiadał w garażu samochód, który obiektywnie dużo kosztuje, a jednocześnie będzie sporadycznie używany? Zakładałem, że w warunkach miejskich będę przemieszczał się tak jak dotychczas – przede wszystkim metrem i czasami Mondeo. Mustang byłby używany od święta i to raczej do jazdy solo. W praktyce oznacza to, że auto przez długi czas będzie stało nieużywane. Przyznam się, że trochę się z tym gryzłem, ale ostatecznie uznałem, że część gotówki też leży w banku bez większego sensu. 😉 Za to cenię sobie to, że auto jest na podorędziu zawsze wtedy, gdy będę miał ochotę lub potrzebę się nim przejechać.
- Czy nie jest przypadkiem tak, że auto kupuję na pokaz i dla zaspokojenia swojego ego, a nie dla siebie i swojej osobistej frajdy i satysfakcji? Szczerze mówiąc ten punkt był najtrudniejszy do przepracowania. O tych wątpliwościach mówiłem też w 111. odcinku podcastu zatytułowanym „Po co mi pieniądze”. W końcu doszedłem do wniosku, że nigdy nie będę miał stuprocentowej pewności, czy nie ma w tym elementu mojego ego. Chciałem dać sobie czas, żeby przyzwyczaić się do tej myśli, przemyśleć wszystkie aspekty, które się z tym wiążą, ale też w pewnym sensie pozwolić emocjom się wypalić. Nie chciałem żeby ten zakup odpodobał mi się po krótkim czasie. Chciałem być przekonany, że to jest rzecz, której naprawdę pożądam. A pewności nie miałem.
Na te moje wątpliwości nakładały się jeszcze pytania o szerszy kontekst, np. co na taką ekstrawagancję – którą trudno obronić ekonomicznie – powiedzą Czytelnicy mojego bloga? Tu akurat szybko doszedłem do wniosku, że szczerze mówiąc jest mi wszystko jedno. Tak jak zalecam, aby nie oglądać się na innych i nie zazdrościć im tego jak żyją, tylko skupić się na sobie, tak i w tym przypadku wiedziałem, że decyzję podejmuję sam, robię to dla siebie i mam prawo robić z zarobionymi pieniędzmi co chcę, bez oglądania się na to co powiedzą inni. Paradoksalnie właśnie przełamanie tych obaw „co powiedzą inni?” pomogło mi utwierdzić się w przekonaniu, że auto kupuję dla siebie a nie na pokaz. Dla mojego wizerunku wyważonego speca od finansów osobistych bardziej „na pokaz” byłoby jeżdżenie zwykłym, używanym, wieloletnim Mondeo niż nowym, sportowym, paliwożernym samochodem. I to pomimo faktu, że tak naprawdę nowy Mustang jest relatywnie tani w porównaniu z innymi samochodami.
Z drugiej jednak strony nie lubię obnoszenia się z bogactwem. Chociaż samego bogactwa nie uważam za złe, to jednak afiszowanie się nim uważam za niemoralne. Wiem, że wśród czytających mnie osób będą też takie, którym, patrząc, że wydałem pieniądze na taki zbyteczny w ich mniemaniu luksus, może być przykro, że mają w życiu dużo gorzej. Tu mogę tylko nadal starać się tworzyć przydatne treści, które będą pomagały zmieniać tę sytuację. Sam fakt czy sobie auto kupię czy nie – obiektywnie nic w sytuacji tych osób nie zmienia. Wierzę także, że dla większości z Was, zafundowanie sobie tego typu nagrody za lata pracy, może być po prostu inspirujące. Przyznam, że bardziej zależy mi na tym, aby pokazać Wam właśnie kulisy samego sposobu rozważania zakupu takiego auta (oraz jego finansowania) niż samego samochodu. Wierzę, że możecie coś z tego wynieść.
Czytaj także: Na czym polega eco driving
Odraczanie nagrody
W standardowo prowadzonym budżecie domowym wszystkie planowane wydatki są kategoryzowane i mają przypisany z grubsza stały rozkład kosztów. Przykładowo: kategoria „Transport” stanowi 15% budżetu, a kategoria „Rozrywka / Relaks” np. 10% budżetu. Problem w tym, że nawet ja nie wiedziałem, gdzie powinienem wrzucać zakup Mustanga oraz związane z nim koszty eksploatacyjne. 😉
Kluczową pozycję kosztową stanowił sam zakup. Dodam, że był on wcześniej nieplanowany, nigdzie nie odkładałem pieniędzy właśnie na ten cel, a jednak miał on naruszyć nasze oszczędności. Tutaj zdecydowałem się nie naginać moich zasad. Skoro wydatku nie planowałem, to najpierw chciałem zarobić na niego pieniądze. Odroczyłem więc zakup w czasie, dając sobie jednocześnie bliżej nieokreślony okres na weryfikację, czy wytrwam w postanowieniu zakupu Mustanga.
Co więcej, uznając, że taka ekstrawagancja powinna pochłonąć tylko część zarobków, zdecydowałem, że kupię samochód dopiero wtedy, gdy nasza wartość netto wzrośnie o kolejny milion złotych. Żeby się nie oszukiwać, a jednocześnie stale motywować, zapisałem docelową kwotą na kartce z bieżącą datą, na której dorysowałem Mustanga (tak jakby). 😉 Kartka zawisła na kaloryferze obok mojego biurka.
To była bardzo obiektywna metryka. Dumny z siebie poinformowałem o tym postanowieniu Gabi, pokazałem Jej aktualną wartość netto (na bieżąco wylicza nam ją aplikacja Microsoft Money, z której korzystam do spisywania przychodów i wydatków), pokazałem kartkę z celem, do którego dążę i zapowiedziałem, że gdy tylko osiągniemy tę kwotę, to zamówię auto już bez żadnego poczucia winy i świadomy, że po prostu na nie zarobiłem. Oczywiście o i ile w międzyczasie nie przejdzie mi chęć zakupu.
Był to swoisty kontrakt z samym sobą. O tym koncepcie szeroko pisałem już i na blogu i w mojej książce „Finansowy ninja”. Polecam!
Spodziewałem się, że osiągnięcie docelowej wartości netto może zająć około roku. Na szczęście bardzo się pomyliłem. Kartkę napisałem dokładnie 15 sierpnia 2017 r. a już w połowie grudnia zobaczyłem docelową kwotę w MS Money. W międzyczasie, widząc, że szansa zakupu jest bardzo realna, negocjowałem cenę oraz uzgadniałem warunki zamówienia. 22 grudnia – tuż przed Świętami – zamówiłem samochód. Bez żadnych wyrzutów sumienia. 🙂
Czytelnicy pomagają w zakupie
W mojej książce „Zaufanie, czyli waluta przyszłości” obszernie tłumaczę, jak kolosalne znaczenie ma nawiązywanie bezinteresowanych relacji z innymi. Na przykładach pokazuję, jak pomaganie innym, pomagało mi iść łatwiej przez życie, a czasami prowadziło wręcz do zarobienia pieniędzy – niejako przy okazji. Historia, którą za chwilę Wam opowiem, jest kolejnym świetnym przykładem, że dobro powraca. 🙂
14 sierpnia 2017 r. – dzień przed zawarciem kontraktu z samym sobą – wysłałem kolejny newsletter do Czytelników (swoją drogą zapiszcie się na niego, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście). Informowałem w nim o wysokości kwoty przekazanej już Pajacykowi i jednocześnie przyznałem się, że chodzi mi po głowie jazda Mustangiem.
Jedną z osób, które wtedy do mnie odpisały był Artur Witkiewicz:
Okazało się, że pracuje w salonie Forda w Zielonej Górze. Wtedy podziękowałem za propozycję, ale zapowiedziałem jednocześnie, że być może odezwę się za jakiś czas.
I tak się stało. Już w listopadzie poprosiłem Artura o wycenę auta z nowego rocznika.
W kolejnym mailu lojalnie uprzedziłem, że czekam na dobrą ofertę. Zamieszczam go poglądowo żebyście mieli świadomość, że negocjacje cenowe, to naprawdę nic strasznego. 🙂
Od tamtego czasu wymieniliśmy około 200 maili. Artur stanął na wysokości zadania. Rzeczywiście dał najlepszą ofertę, której nie był w stanie przebić żaden z salonów Forda, z którymi się kontaktowałem (bo oczywiście próbowałem zweryfikować atrakcyjność oferty).
Mustang to auto, na które dealerzy niechętnie udzielają rabatów. Z tego co wiem maksymalny rabat w USA wynosi 7%. W Polsce, przy cennikowej cenie auta z dodatkami na poziomie 226.900 zł, konkurencyjni dealerzy byli skłonni urwać z ceny maksymalnie 6000 zł. Artur dał mi rabat w wysokości 22.100 zł.
22 grudnia 2017 r. złożyłem zamówienie na Forda Mustanga GT (z pakietem Premium 2, zawieszeniem MagneRide, dodatkami i gwarancją na 5 lat), który miał mnie kosztować łącznie 204.800 zł.
Zgodnie z zamówieniem auto miało zostać wyprodukowane na początku marca (produkcja Mustangów odbywa się w USA) i dostarczone na przełomie maja i czerwca. W praktyce realizacja zamówienia bardzo się przedłużyła i powody do dzisiaj nie są mi znane. Ford wystawił moją cierpliwość na olbrzymią próbę jednocześnie w żaden sposób nie informując sam z siebie o opóźnieniu ani jego przyczynach (szczerze mówiąc nie rozumiem jak można będąc marką samochodową świadczyć w XXI wieku wsparcie klienta na tak żenująco niskim poziomie). Dealer dwoił się i troił żeby mnie zadowolić, ale braku informacji od producenta – obiektywnie nie był w stanie przeskoczyć.
Auto wyprodukowane zostało z 3-miesięcznym opóźnieniem – na początku czerwca. Jego dostawa także trwała dłużej niż zapowiadano. W efekcie auto trafiło do salonu 27 sierpnia, a ja odebrałem je dopiero 7 września – po przeszło 8 miesiącach od złożenia zamówienia. Na zdjęciu po lewej – Artur (za jego zgodą).
W tym miejscu bardzo mocno dziękuję Karolinie Lisowskiej i Arturowi Witkiewiczowi z salonu Germaz w Zielonej Górze, którzy przez cały czas w tej trudnej dla nich sytuacji dbali o to, abym czuł się dobrze poinformowany i zaopiekowany. Doceniam! Wiem, że zrobiliście wszystko, co było możliwe.
A jeśli ktoś z czytających ten artykuł będzie planował zakup Forda, to zachęcam do kontaktu z Arturem. Serio polecam. Sprawdził się w naprawdę trudnych warunkach i wyszedł z tego cało. 😉 Dla jasności: nikt mi nie zapłacił za promocję salonu Germaz czy Artura – po prostu rewanżuję się w ten sposób za świetną obsługę. No i w końcu to Czytelnik mojego bloga, który nie tylko wykazał w odpowiednim momencie inicjatywę, ale zadbał także, bym wydał jak najmniej. 🙂 Polecam!
Dla zainteresowanych: auto sfinansowałem leasingiem operacyjnym. Za jakiś czas napiszę oddzielny artykuł tłumaczący dlaczego zrobiłem to w taki, a nie inny sposób.
Przekraczanie oczekiwań
Karolina i Artur wyjątkowo postarali się, aby umilić mi moment odbioru auta. Otrzymałem piękny album zdjęciowy z logo Mustanga na okładce. W środku – wydruki niektórych maili z naszej komunikacji i szczegółowa dokumentacja zdjęciowa przyjęcia transportu z autem do salonu. Bardzo miłe.
Nie zabrakło także akcentu na ramce tablicy rejestracyjnej, gdzie pojawił się charakterystyczny napis „ninja”. 🙂
Nie ukrywam numeru rejestracyjnego auta. Jeśli zobaczycie je gdzieś w Polsce, to wiedzcie, że to ja.
Dla jasności: nie chciałem mieć tablic indywidualnych. Zdecydowanie wolę ten 1000 zł wydać na paliwo i mieć więcej przyjemności z jazdy. 🙂
No i wypada Wam pokazać jak „rumak” prezentuje się z bliska:
Kilka refleksji na zakończenie
No i wszystko jest już jasne. Oszczędny Michał zaszalał. 🙂 Chciałbym jednak na koniec przekazać Wam kilka refleksji (mówiłem też o tym w 111. odcinku podcastu).
Wśród osób, które dbają o swoje finanse, widzę czasami taką polaryzację na jednym z dwóch biegunów: albo nadmiernie oszczędzają, albo nadmierne dążą do tego, żeby coraz więcej zarabiać. Moim zdaniem nie warto przeginać ani w jedną, ani w drugą stronę.
W przypadku oszczędzania relatywnie łatwo wyznaczyć taki punkt przegięcia. Cienka granica przekraczana jest wtedy, kiedy działania takiej oszczędnej osoby zaczynają doskwierać innym. Gdy osoby w pobliżu cierpią lub po prostu nadmiernie to ich dotyczy. Oszczędzanie zdecydowanie nie powinno odbywać się kosztem innych osób, bo one mogą mieć po prostu inne priorytety niż my. ”Wolnoć Tomku w swoim domku” – nie szkodząc innym.
Z kolei z takim nadmiernym koncentrowaniem się na zarabianiu widzę trochę inny problem. Są osoby, które chcą mieć więcej po to, żeby… mieć więcej. Dążą do posiadania większej ilości pieniędzy, ale bez jakiegoś konkretnego celu. I teraz pytanie: czy to jest zasadne? Bo ja naprawdę nie mam problemu, jeżeli duże pieniądze są skutkiem ubocznym świetnie wykonywanej pracy, zapłatą, którą otrzymujemy od innych za to, że dostarczamy usługi czy produkty świetnej jakości. Gorzej, gdy pieniądze stają się celem samym w sobie. Gdy człowiek się zapracowuje, ale nie wie, na co te pieniądze może przeznaczyć. W takich momentach warto spróbować zastanowić się nad własnymi motywacjami. Zainteresowanych tym, jak to zrobić, odsyłam do ćwiczenia, które proponowałem w 111. odcinku podcastu.
I ostatnia refleksja dla osób bardzo racjonalnych: nie można się w tej racjonalności dać zapędzić w kozi róg. Wydaje mi się, że warto czasami wydawać pieniądze w głupi sposób. Wtedy dajemy sobie szansę poznania swoich emocji właśnie w takich negatywnych momentach, kiedy uświadamiamy sobie, że ”to były głupio wydane pieniądze”. To samo dotyczy nietrafionych inwestycji. Taka refleksja nas rozwija i przy okazji uczymy się naszej reakcji na stratę.
W swoim życiu miałem bardzo dużo takich wypadków. Miałem taką fazę, że kolekcjonowałem różne gadżety, wydawałem masę pieniędzy na elektronikę, zmieniałem co chwilę telefony, niemalże zawodowo grałem w kręgle, ponosząc olbrzymie koszty z miesiąca na miesiąc. Te etapy w życiu były mi potrzebne do tego, by uświadomić sobie błędy, które popełniałem. Dzięki temu, że je popełniłem wcześniej i dotyczyły one mniejszych kwot, to być może uniknąłem popełnienia dużo większych błędów w kolejnych latach. Więc nie warto być do końca racjonalnym. Szaleństwo też jest fajne, trzeba mieć tylko świadomość, że wszystko ma swoją cenę.
Warto za to uczyć się odraczania nagrody i fundowania jej środkami, które już posiadamy. Pieniędzmi, które już zarobiliśmy, a nie kredytami konsumenckimi i pożyczkami. Najpierw warto zrealizować priorytetowe działania, a dopiero później – z nadwyżek – finansować fanaberie, o ile nie uszczuplają one w znaczący sposób oszczędności. A na koniec dnia pamiętajcie, że to nie błyskotki stanowią o wartości człowieka, o czym zresztą szczerze pisałem Wam w moim oszczędnościowym manifeście.
Życzę Wam fajnych nagród za Wasz trud i tego, żeby było Was na nie stać. Nie słuchajcie za dużo takich mądrali jak ja. Po prostu róbcie swoje i róbcie to dobrze. 🙂
A jeśli jednak chcielibyście mnie posłuchać, to informuję, że pod adresem zcwp.pl/spotkania pojawiła się już szczegółowa informacja o spotkaniach w Białymstoku i Olsztynie. Za jakiś czas dodamy jeszcze Kraków.
Co do spotkania w Poznaniu, które odbędzie się już za tydzień – 21 września, to prowadzone ono będzie w nieco innej formule niż dotychczas. Ze względu na to, że w rolę prowadzącego wcieli się Piotr Hryniewicz – znany niektórym z Was inwestor na rynku nieruchomości, to w naszej rozmowie skupimy się właśnie na temacie zaufania i inwestowania w nieruchomości. To spotkanie jest biletowane! Wstęp jest bezpłatny, ale wymagana jest wcześniejsza rejestracja (kliknij w link). Spotykamy się w miejscu, które powinno pomieścić nawet 500 osób, ale miejsc siedzących będziemy mieli maks około 300. Z góry uprzedzam i serdecznie zapraszam. 🙂
Zachęcam także do sięgnięcia po moje książki. Warto kupić je dla siebie lub na prezenty dla najbliższych. 🙂
Na koniec uspokoję Was, że to już ostatni wpis mówiący o mnie. W kolejnych tygodniach wracam do tematyki stricte związanej z finansami osobistymi i poprawianiem stanu portfeli.
Dobrego dnia!
Dla jasności: ten wpis nie został przez nikogo opłacony. Nie współpracuję z Fordem i salonem Germaz. Źródłem zdjęcia tytułowego są materiały prasowe Forda. Reszta fotek wykonana została samodzielnie. 🙂
{ 335 komentarzy… przeczytaj komentarze albo dodaj nowy komentarz }
Gratuluję spełnienia marzeń! 🙂 Po to warto żyć.
Auto piękne.
I to się nazywa prezent dla samego siebie, super! Ja wciąż namawiam, oczywiście na mniejszą skalę, do prezentów dla samego siebie mojego męża, który w naszym gospodarstwie jest od oszczędzania pieniędzy. Mustang wygląda przepięknie. To również moje marzenie, mieć tak „mruczące auto”, jednak z jego realizacją będę jeszcze poczekać 🙂 Szerokości!
Gratulacje Michał! Twoja żona miała racje, należy Ci się 🙂 Zerkając do garażu będziesz miał zawsze duży materialny dowód tego, że Ci się udało!
Gratuluję pięknej fury. Też jestem fanem takich samochodów. Szczególnie dźwięk widlastego silnika robi na mnie ogromne wrażenie. Mi się marzy coś bardziej klasycznego mianowicie Dodge Challenger 1 generacji z 7 litrowym silnikiem :-).
Hej Blake,
Grube marzenie. Powodzenia!
Pozdrawiam 🙂
Czesc,
czy napisales juz artykul o leasingu, bo nie moge znalezc?
Zastanawiam sie jaki wygrac, a moze wynajem dlugoterminowy.
No dobra, mieszkam na Ursynowie, czy mnie przewieziesz?
Ha, ja też mieszkam na Ursynowie! I obiecuję zmieścić się na tylnej kanapie 😛
No przecież nie mogę napisać, że „tak”, bo zaraz ustawiłaby się kolejka. Więc „nie”. 🙂
Pozdrawiam!
I to jest właśnie pomysł na kolejny biznes i monetyzowanie kosztownego marzenia z dzieciństwa 🙂
No nie. To nie byłby pomysł na biznes, tylko wypełnienie swojego czasu jako „szofer”. 😉
Pozdrawiam
Kurcze, Michał…
to już teraz wiem dlaczego wczoraj byłeś taki „uhahany” na vlogu Mirka Burnejki 🙂
Fura prezentuje się rewelacyjnie.
Gratuluję zakupu, no i szerokiej drogi!!!
Dzięki Anatol, przegapiłbym taki dobry odcinek 😀
Polecam się na przyszłość 😉
Hej Anatol,
Dziękuję. Ja generalnie jestem uhahany – a już jak widzę się z Mirkiem, to tym bardziej.
Pozdrawiam!
Zaufanie czyli waluta przyszłości. A bez szczerości nie ma zaufania.
Mi się podoba i brawo za odwagę, bo nie każdy by się przyznał. Szerokości!
Gratulacje Michał!
Chyba tekst Gabi mówi wszystko!
Inspiruj, ucz. Dzięki.
Bardziej ciekawi mnie co Żona dostała 😉
A może nie muszą się nawzajem przekupować? Polecam, warto mieć taką bardziej partnerską relację.
Hej,
Jest tak jak pisze Joanna. Mamy z Gabi wszystko wspólne. Nie ma pojęcia „coś za coś”. Nie ma tak, że jak jedno – za akceptacją drugiego – spełni jakąś swoją zachciankę, to natychmiast dla równowagi musi się zostać wydana porównywalna suma po drugiej stronie. Szczerze, to nie wiem jak mam odpowiedzieć na takie pytanie inaczej niż, że mam absolutnie super Żonę. 🙂
Gdyby pojawiła się sytuacja, że to Gabi uznaje, że do szczęścia jej coś bardzo kosztownego potrzebne, to zapewne bym się po prostu zgodził – bo to mądra osoba jest i dobrze sobie różne rzeczy przepracowuje w głowie. A jeśli bym zaprotestował, to pewnie by mnie przekonywała i pewnie przekonała. A nawet jeśli nie, to i tak mogłaby zrobić to, co uznałaby za stosowne. Kasa jest wspólna. Każdy z nas może ją dysponować – oczywiście najlepiej za akceptacją drugiej strony bo to zawsze są wspólne wydatki – nawet jeśli zakup służy bardziej konkretnej osobie.
Przy dużych wydatkach – konsultujemy je ze sobą, a że się kochamy i mamy do siebie zaufanie, to nie podejmujemy takich decyzji wbrew sobie. Gdyby Gabi się nie zgodziła – nie kupiłbym Mustanga. Proste.
Czy będzie chciała porównywalną „nagrodę” dla siebie (czymkolwiek by to nie było)? Chciałbym żeby chciała. Być może coś za jakiś czas wymyśli. Na razie mamy tu pewną dysproporcję i czuję się winny OK-ejkę dla Jej dużego pomysłu – kiedykolwiek nastąpi.
Ale też z drugiej strony: ja od zawsze staram się przychylić Jej nieba. Traktuję jej OK dla tego zakupu bardziej jako efekt moich działań przez lata niż pretekst do jakichś ekstra działań z mojej strony akurat teraz. Po prostu kochamy i szanujemy siebie w pełnym tego słowa rozumieniu na co dzień. To co widać w tym wpisie – to jeden z pięknych rezultatów naszego 22-letniego małżeństwa (i jeszcze kilku dodatkowych wcześniejszych lat) i budowanej w tym czasie relacji.
Pozdrawiam ciepło
Myślę, że mój komentarz został zbyt poważnie potraktowany ?
Kompletnie się tego nie spodziewałam! I broń Boże, nie miałam na myśli równoważnego prezentu.
Tyle się naczytałam, że Żona przyczyniła się do niezależności finansowej. Miałam nadzieję, że okazji sukcesu… coś się jej dostanie.
Jakbym była Żoną takiego Męża, na prezent zażyczyłabym sobie pewnie Męża na wyłączność… chociaż przez miesiąc. I to nie na wakacjach, czy wyjazdach… ale tak zwyczajnie, w domu.
Przepraszam. Romantyczką jestem. Nie myślałam, że mój komentarz, tak opatrznie może być zrozumiany. A swoją drogą, to ciekawe… dlaczego przy słowie prezent, czy „dostała” ludzie dają znak równości z pieniędzmi?
Najpiękniejsze prezenty nic nie kosztują… tylko poświęcony czas, miłość i zaangażowanie, pomysł, niespodziankę…
Pozdrawiam równie ciepło. Znając Cię Michale mam nadzieję, że Żona właśnie takimi prezentami jest obsypywana, ale nie masz w naturze dzielić się zwierzeniami. Pozdrawiam równie ciepło 🙂
Pierwszą myśl: ale jak to nie Tesla? 😀
Hej Kuba,
Opisane. Uważam Teslę za nieużywalną w moich warunkach. Uważam, że to samochód wokół którego się chodzi żeby jeździł, a nie jeździ.
Może kiedyś – jak już będzie gdzie ładować masowo. Ale myślę, że Polska będzie dłuuugo w ogonie, bo nawet jeśli zacznie pęcznieć infrastruktura ładowania, to aut elektrycznych będzie przybywać szybciej.
A i dodam jeszcze, że przeraża mnie wizja jeżdżenia do serwisu do Berlina (dodam, że przeciążonego serwisu). A Tesla wbrew pozorom wcale nie jest autem, które nie wymaga wizyt w serwisie. Niektórzy użytkownicy potrafią mieć dziwne problemy.
Tesla nie traktuje polskiego rynku na tyle serio żeby mieć tu przedstawicielstwo i serwis. To także dodatkowy argument.
Pozdrawiam!
Pięknie! Świetny samochód za „rozsądne” pieniądze 🙂 Zauważyłem fajny szczegół na screenie z Nozbe. Masz nieskończoną liczbę na tematy na bloga. Nieźle 😀
Hej Mateusz,
O gratuluję spostrzegawczości! To prawda. Tematów więcej niż kiedykolwiek zdołam napisać. Ten projekt w Nozbe, to taki mój notatnik.
Pozdrawiam
Nie pozostaje nic innego, jak tylko życzyć „szerokości”. Dzięki za tekst. 🙂
Cześć.
Po to się ma marzenia i się do nich dąży, aby je potem spełniać. Nie przejmowałabym się także racjonalizacją zakupu. Ktoś mi kiedyś powiedział, że „kupujemy emocjami”. Tak naprawdę każdy zakup dokonany przez nas jest emocjonalny i nieracjonalny. Nie jesteśmy w stanie wytłumaczyć naszych wyborów, bo każdy z nas jest inny, ma inne doświadczenia, inny sposób myślenia, inne emocje. Na pewno jednak musimy się czasem w życiu „nagradzać” małymi lub większymi zakupami, bo to przyjemność, a bez przyjemności każdy z nas by oszalał. Pozdrawiam i do zobaczenia w Krakowie!
Magda
Cześć Michał!
1. Po pierwsze- gratuluję zakupu!
2. Po drugie (mam nadzieję, że Cię nie urażę)- od dłuższego czasu trochę męczyła mnie intensywna promocja pierwszej, a później drugiej książki. Powiem szczerze, że zacząłem się zastanawiać, czy dotychczasowy Michał nie ukrył się gdzieś za dużymi dochodami. Teraz widzę, że nie i nadal potrafisz opublikować taki szczery wpis, bez oglądania się na krytykę.
3. Po trzecie- wiedz, że przynajmniej jeden długoletni czytelnik i słuchacz Twojego bloga i podcastu (ale na pewno jest nas więcej) szczerze cieszy się, że wreszcie udało Ci się spełnić Twoje marzenie!
Pozdrawiam i jeszcze raz gratuluję!
P.s. nie myślałeś nad „rozsądniejszą opcją” np. dodge charger z silnikiem v8, ale 4 drzwiami?
Hej Piotrek,
Dziękuję za ciepłe słowa. Co do Dodge’a Charger’a – nie. Jedynym kandydatem na taki samochód był właśnie Mustang – z powodów, które wyżej opisałem.
Pozdrawiam
Kiedy kilka lat temu trafiłem na jakoszczedzacpieniadze.pl znalazłem mnóstwo ciekawych informacji i porad na temat finansów, kredytów, nawet umów o wynajem mieszkania. Od dłuższego czasy jedyne nowe informacje jakie się pojawiają (a i to rzadko) to jakieś filozoficzne przemyślenia, opowieści, podsumowania, informacje o premierach, spotkaniach autorskich i reklamy swoich self published pozycji. Taki trochę coaching, trochę bicie piany, a trochę autopromocja. Proces mojego porzucenia tego blogu zaczął się od wpisu „Bitcoin? Nie żartuj! Mam dużo lepszą inwestycję – czyli jak wyciskam nawet 800% dziennie”, a zakończył dzisiejszym opisem zakupu Mustanga.
Cieszę się, że odniósł Pan sukces na swoim blogu, zdobył wystarczający rozgłos i potrafił go dobrze spieniężyć, ale niestety Pański blog już dawno nie oferuje nic ciekawego. Nawet ostatni treściwy wpis o Revolut, pokazał się o wiele za późno, po tym jak temat został przewałkowany na dziesiątki sposobów przez inne portale.
Z przykrością stwierdzam, że stracił Pan dzisiaj czytelnika i subskrybenta, a blog wylatuje z mojej listy feedów. Dziękuję za wiedzę którą zdobyłem na tym blogu w przeszłości i życzę powodzenia w przyszłości.
Szanowny Panie Marcinie.
Raczy Pan zauważyć, że ten blog jest tak naprawdę opisem drogi, jaką przeszedł Michał, od zera do milionera. Na każdym etapie miał inne problemy, rozwiązywał je i rozwiązaniami dzielił się z nami, czytelnikami. Niektórzy nadążali za nim i robili mniejsze lub większe postępy (ja też dziękuję Michale za usystematyzowanie wiedzy), inni pozostali w progach i oczekują rankingu lokat. Michał jest na szybkim torze (gratuluję!) stąd tematy filozoficzne, bo to jest teraz dla niego nowość warta obserwacji i refleksji. Albo do niego dołączymy (zachęcam), albo blog straci część czytelników a zyska nowych (np. włascicieli szybkich aut i zyskownych biznesów). Tak to widzę. Wymaganie żeby Michał nadal pisał na poziomie dla początkujących (a zgromadził tę wiedzę w Finansowym Ninja), to jakby wymagać, żeby opisując na blogu rozwój własnego dziecka ciągle pisać o okresie niemowlęcym.
Reasumując, byliśmy tutaj świadkami rozwoju i sukcesu Michała.
Pora na nasz ruch.
Jestem podobnego zdania. Teraz każdy artykuł kończy się zachęcaniem do kupna książki – ksiażek jakby zbyt mało ich się sprzedało.
Hej Marcin,
Taka naturalna kolej rzeczy, że coś co nam pasowało / interesowało, po jakimś czasie przestaje pasować / interesować.
Swoją drogą to niesamowite, że znajdując mnóstwo – jak twierdzisz – ciekawych dla Ciebie informacji, brałeś je ani razu nie wspierając w międzyczasie ciepłym słowem (aż sprawdziłem). Za to odczuwasz usilną potrzebę podzielenia się swoim zawodem na temat zawartości bloga. 😉
Niemniej jednak dziękuję za podziękowania na koniec wspólnej przygody i również życzę powodzenia. 🙂
Pozdrawiam!
No ale ile można pisać o tym samym? Blog i Michał rozwinął się w pewnym kierunku i opisuje po prostu aktualną sytuacje. Jest mnóstwo archiwalnych wpisów, nikt nie każe ci czytać wszystkiego. Jak dla mnie taki wpis jest ok, taka trochę odskocznia od głównego tematu. Jestem też pewien, że listę tematów Michał ma bardzo długą i w przyszłości pojawi się dużo nowych wartościowych wpisów.
Szerokości! 🙂
Cytując żonę – zasłużyłeś. Serio. Ten moment po długim wysiłku i odkładaniu, kiedy kupujesz coś, co nie jest niezbędne do życia, ale po prostu sprawia przyjemność – to jedna z najlepszych motywacji do pracy.
Co prawda nie znam się, nie interesuję i nie mam nawet prawa jazdy, ale naprawdę ładny samochód.
Ciężko tu mówić o odkładaniu. Po prostu zarobił, czego mu gratuluję.
Prawo Michał. Podzielam pasję i trochę zazdroszczę ale o wiele bardziej się cieszę, że spełniłeś swoje marzenia. Bardzo ładny zakup. Gratuluje 🙂
Michał, gratulacje! Spełniłeś swoje marzenie, bardzo fajnie, cieszę się razem z Tobą 🙂
Pewnie pojawią się tu głosy oburzenia i dobre rady, że mogłeś wybrać „rozsądniej” – nie przejmuj się nimi. Ciesz się ze swojej nagrody, należy Ci się! 🙂
Gratuluję! Należało Ci się! I nie ma z czego się tłumaczyć! Twoje życie, twoje pieniądze, twoje marzenie 🙂
Gratuluję! Mądra, przemyślana decyzja a jaka radość!
Z życia też czasami trzeba wziąć sobie coś miłego i luksusowego.
Do kobiet (wg opinii Heleny Rubinstein) najbardziej pasują klejnoty a do mężczyzn pewnie taki właśnie Mustang 🙂
Bezpiecznych lotów:-)
Z niecierpliwością czekam na artykuł tłumaczący dlaczego sfinansowałeś zakup leasingiem operacyjnym bo również się do tego przymierzam, ale mam kilka „ale”… 🙂
Hej Łukasz,
No teraz tych „ale” będzie jeszcze więcej wnioskując na podstawie zmian planowanych przez rządzących.
Pozdrawiam
Ej a ktoś pisał ostatnio, że nie ma kosztownych zachcianek 🙂
A na serio, gratulacje, bo jednak żyje się tylko raz. Samochód kozak, chociaż nie w moim stylu 🙂
Witaj w klubie zakochanych w Konikach!!! 🙂 Życzę dużo frajdy z jazdy!
Michał, gratuluję!
Uważam, że spełnianie własnych marzeń jest super.
Niesamowicie się czyta opowieści ludzi, którzy osiągają cele i dzięki temu pozwalają sobie na marzenia.
Ania
Gratulacje! to świetne auto, miałam okazje jeździć nim 2 tyg po Kalifornii i okolicach. Szerokości 😉
Gratulacje! Super wybór! Też chyba bym tak wybrał 🙂 I jeszcze większe gratulacje za drogę która do tego prowadziła. Poderzewam że nie jestem jedyny który czuje …dumę? …małe szczęście? …kurcze nie wiem jak to nazwać. Ale jakąś taką radość jakby się bylo częścią tej histori! 🙂
Szerokości!
PS: Michały to fajne chłopaki! 😉
Super! Gratulacje!
Gratuluję zakupu i mam propozycję. Załóż sobie kolejny cel, najlepiej pokrywający się z upływem gwarancji na mustanga, i wynagródź się porządnym tuningiem mechanicznym forda, najlepiej jakiś kompressor-kit. Wtedy zabawa zacznie się od nowa 🙂
Hej Rem9051,
Pożyjemy – zobaczymy. Dzięki!
Pozdrawiam 🙂
Rewelacja, piekne auto. A pięniądze są po to, żeby je wydawać i realizować marzenia 😉 Szczególnie, gdy się już osiągnęło niezależność finansową 🙂
Miałem podobne rozterki ale do innego auta. Z punktu widzenia ekonomicznego i racjonalnego doszedłem do wniosku, że lepiej kupić lekko uszkodzone używane auto z USA 🙂
Świetne auto! Niech Ci się dobrze jeździ 🙂
Gratulacje i szerokiej drogi! Dżizas, cieszę się jakbym to ja sobie kupił :).
No Ty farciarzu, to będziesz miał szansę przekonać się od środka, jak to jeździ. 🙂
Do zobaczenia!
Marzenia są po to, żeby je realizować. Gratuluje.
Nie wiem czy wiesz – ale kupiłeś sobie samochód Muldera (serial Z archiwumX – dla niezorientowanych) z ostatniej serii 😀
O tego nie odnotowałem! Dzięki. 🙂
A myślałem, że będzie czerwony. Gratulacje i daj śmiga! 😀
Wziąłem lakier, który nie rzuca się tak w oczy i jednocześnie – nie ukrywajmy – dobrze maskuje brud. 😉 Ja to nie lubię za dużo się kręcić przy obsłudze auta.
Gratuluję podjętej decyzji i jej sfinalizowania ! Im więcej „Ciebie” czytam, tym więcej widzę podobieństw… do siebie… wiek, podejście do finansów, oszczędzania, nawet dochodowości, oszczędności i ich ulokowania, a teraz jak się okazuje wyboru samochodu. Ja się jeszcze nie zdecydowałem na zakup, ale krążę wokół salonu Forda… oj krążę.
I teraz pytanie, które mnie najbardziej dręczy w związku z zakupem Mustanga 5.0 i może związanej z tym mojej sknerowatości… Czy przed zakupem nie zastanawiałeś się czy po jakimś czasie najbardziej nie będą dokuczały Ci ciągłe wizyty na stacji paliw ? Teraz może jest za wcześnie na to pytanie i powinienem je zadać za rok, za dwa jak już emocje trochę opadną, a zbiornik paliwa nadal trzeba będzie napełniać. Jak to wygląda na dzień dzisiejszy ? Boli, nie boli ? A może on nie pochłania aż takich kosmicznych ilości paliwa ? Tak czy inaczej samochód jest PIĘKNY !!! Kolor – strzał w 10 !
Hej Wojtek,
Bardzo zasadne pytanie. To było jedno z tych zagadnień, które musiałem dobrze przemyśleć i pogodzić się z wysokimi kosztami eksploatacji auta. Generalnie po prostu to akceptuję, więc nie boli. Uznaję, że jest to koszt banana na twarzy.
Poza tym – nie oszukujmy się – żeby spalić różnicę w cenie np. do takiego Audi A7 czy Volvo V90, nad którym się zastanawiałem, to musiałbym Mustangiem przejechać dolne kilkaset tysięcy kilometrów. Nie planuję takich dystansów.
A akurat cena samego auta przekłada się na niższe koszty ubezpieczenia. Przeglądy też są relatywnie tanie. Tak naprawdę jedyną różnicę odczuję w paliwie i wymienianych co jakiś czas oponach. 😉
Pozdrawiam
Michał,
W takim razie jak już trochę się nacieszysz zrób testy spalania, ile pali przy różnych prędkościach, np. ile pali przy 120, ile przy 140, ile przy 160, przy 180 i powiedzmy przy 200, oczywiście na niemieckich autostradach 🙂
Zapewne zrobisz taką analizę w możliwie najlepszy sposób.
Michał, jak mogłeś to zrobić!! Od lat pokazuje małżonce Twoje teksty jak ważne jest oszczędzanie, tworzenie poduszki bezpieczeństwa i zabezpieczenie przyszłości.
Jak ja teraz jej powiem, że wydanie 6k na torebki i szmatki w miesiącu to przesada? Od razu pokaże mi Twój wpis i Twoją argumentację ;(
Smuteczek, straciłeś wiarygodność ;(
Hej Lech,
Kluczowe pytanie brzmi: czy pokazywanie Twojej Małżonce moich tekstów rzeczywiście przyniosło jakieś pozytywne – z Twojego punktu widzenia – efekty? Bo jeśli nie, to i tak się nic nie zmieni. 😉
Pozdrawiam!
Świetny artykuł, choć dotyczy nie oszczędzania, ale raczej po co oszczędzać.
Bardzo zaciekawił mnie Twój tok rozumowania, a jego przedstawienie pozwoliło „wejść w Twoje buty” (choć pod podeszwą nie czułem gazu mustanga 😉
Gratuluję serdecznie.
Hej Michał,
gratulacje zakupu 🙂
A jak sie zapatrujesz na przyszłoroczną zmianę prawa o leasingu (maksymalna kwota do odliczenia to 150k ) no i w koszty bedzie można wrzucić tylko 50% wydatków jeżeli auto bedzie uzytkowane również prywatnie? Rozumiem, że jak zamawiałeś auto to nie było jeszcze wiadomo o tej sprawie. Czy wiedziac to nadal byś zdecydował sie na ten zakup?
P.S nie brałes pod uwage Subaru STI? 4 osoby wejdą.. wpradzie to nie V8 ale ma inne zalety 😉
pozdrawiam,
Tomek
W pelni to bedzie obowiazywac od umow po ogloszeniu w dzienniku, a tego chyba jeszcze nie zrobiono.
Hej Tomek,
Przepisów na razie nie ma. Według projektu / plotek mają one obowiązywać dla nowych umów leasingowych + ostatnio widziałem info, że chyba od 2021 mają zahaczać o stare umowy leasingowe (sprzed dnia wejścia ustawy w życie), który to pomysł osobiście uważam za skandal i łamanie zasady, że „prawo nie działa wstecz”.
Na zakup tak czy siak bym się zdecydował, bo kryterium zakupu było używanie tego auta, a nie to jak będzie finansowane. Wybrałem leasing, bo jest bardziej opłacalny od zakupu za gotówkę (z kilku powodów, które opiszę w oddzielnym artykule).
Subaru – nie podoba mi się i nie brałem go pod uwagę.
Pozdrawiam!
No cóż…”po robocie się należy”:)
Gratulacje!
A wziąłeś pod uwagę, że to auto może być za jakiś czas warte o wiele więcej…więc może to nie tylko zachcianka ale i inwestycja 🙂
Zatem dbaj! 🙂
pzdr!
Współczesny samochód nabierający wartości z czasem?
Dobry żart.
Tak. Ford GT, 2006. Kilkukrotny wzrost wartości 🙂
Hej Rafał,
Nie – w ogóle tego nie brałem pod uwagę. Ja auta używam nieszczególnie o nie dbając. To samochód do jeżdżenia.
Pozdrawiam
Napisałeś, że auto sfinansowałeś za pomocą leasingu operacyjnego, czyli po prostu wziąłeś ,,auto na firmę” wrzucając je ,,w koszta”. W ten sposób pomniejszyłeś podatek do zapłacenia. Auto, które kupujesz ma się nijak to firmy, którą prowadzisz. Jest to typowo osobisty wydatek, o czym piszesz przez połowę wpisu. To marzenie z dzieciństwa itd.
Nie moja sprawa w jaki sposób optymalizujesz podatki. Uważam jednak, że wybrałeś zły moment. W tej chwili jest rozważane zmiana zasad wrzucania opłat za leasing w koszta firmowe. Uzasadnia się to tak, że właściciele firm kupują sobie luksusowe samochody, używają na co dzień w celach osobistych, a pomniejszają w ten sposób podstawę od której jest liczony podatek. Nie jest to prawda. Tylko 1% samochodów kupowanych ,,na firmę” można uznać za luksusowe. Reszta to są typowe firmowe samochody potrzebne do prowadzenia działalności gospodarczej. Jednak narracja obecnej władzy jest taka, że bogaci przedsiębiorcy unikają podatków kupując sobie luksusowe mustangi ekh znaczy się mercedesy, za kwoty, który przeciętny Kowalski nie zobaczy przez całe życie. I teraz wyskakujesz Ty, cały w bieli i wypisujesz jak to spełniasz marzenie z dzieciństwa kupując luksusową zabawkę (Twoje określenie) na firmę.
Jakub, a kto powiedział, ze prowadząc własną działalność i uczciwie płacąc podatki (których generalny sposób wykorzystania tu pominę), musimy jezdzić autem określonej marki, koloru, wartości? Czemu ktoś może jezdzic Maybachem lub BMW, a inny nie? A może nie kupił za zarobione przez siebie pieniądze, tylko środki budżetowe? A może ktoś nie potrzebuje tak szybkiego i tak dużego auta? W czym jesteśmy gorsi, jako przedsiębiorcy? Też pękło mi 40 lat, od 20 lat pracuję w IT, przejeżdżam rocznie dużo kilometrów i też mam takie cacko. I nie mam wyrzutów sumienia, że komuś coś zabrano, mimo obrazy wszystkich najbliższych sąsiadów.
trafna riposta z tym Maybachem 😀 :X
Jakubie,
Twoja uwaga jet sluszna z punktu widzenia Nowej Wladzy.
Ale mozesz sobie zracjonalizowac te nutke zawisci faktem, ze pojazd typu Mustang w pelni odpowiada potrzebom pracy naszego Michala. Budzi zaufanie, pokazuje, ze metody dzialania I oszedzania sprzedawane (przepraszam, GLOSZONE) przez niego – dzialaja. Czyli buduje pozytywny image naszego wieszcza, przyczyniajac sie do popytu na jego produkty. Zaden urzad skarbowy nie moze sie przyczepic! Nawet te sterowane bezposrednio przez Nowa Wladze ;). 3mam kciuki!!!
Jakub, ciężko się z Tobą zgodzić 🙂 Michał od wielu lat pokazuje ludziom jak rozsądnie zarządzać pieniędzmi. Uważam że zakup samochodu, który dla wielu jest niespełnionym marzeniem uwiarygadnia jego pracę. Pokazał innym, że wszystko o czym mówił i pisał w przeszłości ma sens, że nie kradnąc można dojść do momentu, gdy jesteś w stanie spełnić marzenia z dzieciństwa. Myślę że zakup tego Mustanga to najlepsza reklama i jak najbardziej część jego firmy.
A co do samego auta- świetny wybór- chyba mamy podobny gust, bo tez kupiłem GT premium w kolorze magnetic grey :-)))
Hej Jakub,
W swoim komentarzu publikujesz kilka błędnych założeń i do tego uzurpujesz sobie – bezpodstawnie – prawo mówienia, jakie kto auta ma kupować.
1) Auto już jest używane w celach biznesowych. Na wszystkie powakacyjne spotkania autorskie wybieram się właśnie tym samochodem. Nawet ten wpis trafia do starych i nowych Czytelników bloga, którzy być może zajrzą tutaj właśnie dlatego, że gdzieś tam ich oko przyciągnął Mustang (czy tego chcę czy nie). Od wczoraj mi się tu łącza palą… więc widać, że ten temat wzbudził spore zainteresowanie, które wprost ma przełożenie na mój biznes.
2) Polskie prawa pozwala mi wrzucić w koszty dowolne auto i jasno mówi jak należy je rozliczać, jeśli wykorzystywane jest jednocześnie w celach służbowych i prywatnych. Dokładnie to robię.
3) Kto Ci włożył do głowy przekonanie, że auto służbowe NIE MOŻE być jednocześnie wymarzonym samochodem osoby, która nim jeździ? Czy fakt, że zażyczyłem sobie od mojego poprzedniego pracodawcy konkretny model Forda Mondeo i On mi go kupił, oznacza, że nie miał prawa wrzucić go w koszty, bo był to wtedy mój wymarzony samochód? Bzdura!
4) Mustang to nie jest „luksusowy samochód”. A nawet gdyby był, to nadal jest to w pełni legalne. Państwo po to tworzy zachęty dla przedsiębiorców (np. pozwalając kwalifikować część kosztów auta jako koszt), żeby w ogóle chcieli kupować takie auta, napędzali VAT od drogich produktów i PKB Polski, a nie krajów ościennych, które za chwilę – przy tym kombinowaniu rządzących przy leasingu – będą miały hossę na swoich rynkach auto/moto.
A teraz Ty wchodzisz cały na biało i zaczynasz moralizować. Zgadzam się, że to nie Twoja sprawa jak optymalizuję podatki. Ale dla jasności powiem, że robię to w pełni legalnie i za jakiś czas będzie oddzielny artykuł na ten temat, bo uważam, że zdecydowanie więcej osób powinno umieć dbać o to, aby optymalnie finansowo dokonywać takich zakupów.
Pozdrawiam
Hej,
Michał czekam na twój wpis o optymalizacji podatkowej dla przedsiębiorców. Sam prowadzę jednosobowa działność gospodarczą i włos mi się jerzy od wysokoiści płaconych podatków.
Większość moich znajomych bierze leasingi tylko po to aby obniżyć podatki ale wydaje mi się to droga do nikąd ponieważ nie jest sztuką kupować i się zadłużać tylko po to aby znacząco obniżyć przychód. Ja staram się oszczędzać i przyspieszyć spłatę wszystkich kredytów.
Jak ty do tego podchodzisz być mozę taki leasing jest sensownym rozwiązaniem w przypadku gdy udaje się komuś odłożyć parę tys. zł miesięcznie?
Bravo, bravo, bravo !!!
Michale, jestem wiernym czytelnikiem Twojego bloga i w wielu tematach zgadzam sie z Twoimi pogladami. Wprawdzie nie kupilem (jeszcze?) Twoich publikacji, ale poniewaz wiem czego dotycza (masz baaaardzo pedagogiczne podejscie do wszystkich poruszanych tematow) wiem tez, ze ja od dawna realizuje twoje „zalecenia” I „recepty” na osiagniecie niezaleznosci. Gratuluje Ci tez odwagi: w polskim kociolku nasyconym bezinteresowna zawiscia Twoja szczerosc moze przyniesc rozne efekty…
Jesli chodzi o odraczanie nagrody I nagradzanie osiagniec: ABSOLUTIE TAK. Po osiagnieciu satysfakcjonujacego poziomu oszczednosci, juz kilka lat temu kupilem dla rodziny (mam dwoch synow), ale glownie dla siebie, wypasionego crossovera 4×4 na wyjazdy wakacyjne (letnie i zimowe). Moja Gabi (Doris) nie byla zachwycona, bo to trzecie auto w rodzinie, ale powiedziala: Zasluzyles, stac cie ;))
Decyzja z punktu widzenia ekonomicznego – bzdurna. Taniej bylo latac albo wynajmowac auto na 1-2 tygodnie. Jednak, jak ktos juz napisal przede mna, takie decyzje podejmuje sie emocjonalnie a nie racjonalnie! I dobrze, nalezy sie od zycia! Ale: kupilem za gotowke, utrzymywalem z zaskorniakow, ubezpieczalem od ryzyk wszelkich itd. Nic na kredyt !!!!
Czas crossovera minal: odsprzedalem go za pol ceny po 5 latach oraz 60.000 km (troche sie jednak jezdzilo na te wakacje:))
Przede mna kolejny etap zycia: dzieci ida na swoje. Nad moim biurkiem wisi zdjecie Jeepa Willysa z lat ’40. Mam olbrzymi sentiment do tych pojazdow I gdy dzieci byly male czesto jezdzilismy na rajdy terenowe I zloty (mialem Cherokee, a nadal mam Gaz 69A z lat 60, caly czas na chodzie!).
Pozdrawiam I zycze wielu sukcesow,
Michal
(PS czekam na kolejny odcinek!)
Fantastyczny wpis czytałam podekscytowana jakbym sama spełniała takie marzenie..
szczere gratulacje
Michale, fajna fura, niech się dobrze wkręca na obroty 🙂
Lubię takie historie z happy endem! Nie przeczytałam całego artykułu ale mam banana na twarzy ? wyobrażam sobie tę radość z odbioru samochodu i jazdę tym autem. Rok temu wsiadałam do BMW 5 też z salonu ? i nie ukrywam radość była niewspółmierna ??? pielęgnujmy w sobie te chwile. Życzę udanego weekendu. Polecam niemieckie autostrady ?
Michał, bardzo inspirujący tekst (jak zawsze!) – gratuluję spełnienia marzenia! I brawo dla Gabi za bezwarunkowe wsparcie 🙂
Czytając Twój wpis, przypomniało mi się wystąpienie Jacka Walkiewicza na konferencji TedX zatutułowane ‚Pełna moc możliwości’ (można obejrzeć na na YouTube, z serca polecam każdemu!) – wlaśnie o spełnianiu marzeń. Cytuje on prof Bartoszewskiego : ‚Są rzeczy ktore się NIE opłacają, ale WARTO. Spełnione marzenia nie mają ceny’.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Asia
Dokładnie to samo wystąpienie P. Walkiewicza mi się przypomniało 🙂
nastepny podcast nagrywaj w Mustangu!
„14 sierpnia 2018 r. – dzień przed zawarciem kontraktu z samym sobą”
a z kontekstu myślałem, że to było rok temu.
Moja pomyłka w tekście! Powinno być 14 sierpnia 2017! Poprawiam 🙂
Nie ma to jak wysylac pieniadze do Stanow i wspierac ich wspanialy imperializm 🙂 Dalej tak trzymać!
Hej, Szymonie,
A ty jakim autem jezdzisz? Niemieckim? Francuskim? Japonskim ?
Bo chyba nie Syrenka… 🙁
Hej Szymon,
Jak rozumiem jeździsz Warszawą, Syrenką lub innym polskim samochodem? Akcyza, VAT – zapłacone w Polsce. Co więcej – kwota netto za auto także zapłacona w Polsce do polskiego dealera.
Sprzedaj mi polskiego Mustanga. Chętnie bym kupił. 😀
Pozdrawiam
Haha,
Dziś znajomy dealer z Warszawy mówił mi że jakieś wariactwo – cały dzień tylko telefony o Mustanga i wyceny.
A w Warszawie rabatów nie dają bo wszystko się sprzedaje na pniu.
Cześć Michał
witaj w klubie posiadaczy Mustangów, na dodatek wersji GT i w kolorze Magnetic Gray 🙂
Ja też po 20 latach pracy w dużej firmie zdecydowałem się na taką nagrodę w czerwcu 2017, bo od dawna chodził mi po głowie samochód z V8, a Mustang to najtańsze takie auto na rynku, choć nie jest to auto ani rodzinne ani uniwersalne.
Mam nadzieję że się spotkamy w Krakowie to wymienimy przy okazji doświadczenia – na ten samochód trzeba uważać, jeździć z głową, bo moc i brzmienie uzależnia, dobrze się jest podszkolić z techniki jazdy przy aucie z napędem na tylnią oś.
Ja po roku jeżdżenia – a jest to mój daily car (żona ma swój rodzinny pojazd z którego korzystamy na dalsze wypady rodzinne) – do dzisiaj mam masę frajdy z każdej przejażdżki. Patrząc jaką drogę przechodziłeś do decyzji o zakupie myślę że będziesz miał podobnie.
Gratuluje i życzę szerokości i oby do zobaczenia gdzieś i kiedyś.
Hej Krzysztof,
Dziękuję i gratuluję! No to się widzimy w Krakowie. 😉
Szkolenia z jazdy – są w planach. Polecasz jakieś konkretne miejsca?
Pozdrawiam!
Na torze w Kielcach są organizowane dedykowane szkolenia dla właścicieli Mustangów, co jakiś czas. Więcej info można znaleźć na forum Mustang Klub Polska
Pozdrowienia
Gratuluje Michał, nie samym oszczędzaniem człowiek żyje. Masz bardzo zdrowe podejście do pieniędzy dlatego właśnie jestem Twoim wieloletnim fanem.
Czytając Twój wpis Michale coraz bardziej się uśmiechałam, aż doszłam do zdjęć i odkryłam, że cieszę się Twoją radością! 🙂 Gratuluję spełnienia marzenia.
Dzięki, że podzieliłeś się wątpliwościami i całym procesem myślenia i planowania spełnienia tego marzenia – było to bardzo inspirujące 🙂
Gratuluję! Twoja historia mnie poruszyła! Cieszę się z tego Mustanga zupełnie, jakby był nagrodą dla mnie ?
P.S. Serdeczne pozdrowienia dla Gabi.
Dziękuję! Za pozdrowienia dla Gabi również. 🙂
Gratuluję, samochód wygląda rewelacyjnie!
Z marzeniami to jest tak, że zazwyczaj są one nieracjonalne, lub bardzo mało racjonalne. Jak człowiek zacznie się zastanawiać nad jakimiś zakupami, to okazuje się, że zawsze jest jakaś tańsza alternatywa. Tym sposobem pewnie żylibyśmy w lepiankach, bo przecież kupno mieszkania, czy domu to tak naprawdę zbędny wydatek. Wydaję mi się, że chyba nie o to chodzi w życiu. Tak samo jest z marzeniami. One nie są po coś konkretnego, one są po to aby po nie sięgać. Dopóki nie są realizowane kosztem wyrzeczeń, to wszystko jest jak najbardziej w porządku. Jeszcze raz gratuluję i życzę dużo frajdy z jazdy.
No super ale mam nadzieję, że po jakimś czasie użytkowania rozwazysz tez jakis wpis/film z recenzją auta! Recenzji na youtubie jest duuuzo, wiem-ale opinia użytkownika z krwi i kości byłaby bezcenna 🙂 Jak sprawują się nowe Full LEDy, 10-cio biegowy (!!!) automat, fabryczny wydech (słyszałem że poezja i nie trzeba nawet rozważać wymiany), chętnie zobaczylbym środek a w szczególności-o ile zamowiles-te mięsiste fotele recaro. A no i nowe adaptacyjne zawieszenie! Kosmos. I nie zaczynam nawet o V ósemce… 😉 Daj trochę radości petrolhead’om, nawet jeżeli nijak ma się to do tematyki bloga 😉 ale wiemy ze umiesz swietnie pisac czy wystepowac przed kamera. Taki jeden odcinek-wyjątek z recenzją konika byłby super. Gratuluje i pozdrawiam!
P.S. wynajalem sobie Mustanga na dzien mojego slubu, jestem fanem tak jak Ty-i wlasnie to auto ma mnie zawiezc przed oltarz za rok 😉 stad tez moje zachwyty 🙂 A Twoj wpis traktuje jako inspiracja-moze kiedys tez przerzuce cos takiego z koszyczka „marzenia nie do spełnienia” prosto do swojego garażu 😀
Czesc,
Ciekawy wpis I rozterki. Czytalem tak jakbym to ja mial zaraz odebrac nowitkiego Mustanga z salonu 🙂
Wielkie uznanie dla zony za wsparcie Ciebie w realizacji marzenia.
Ciesze sie ze udalo Ci sie to osiagnac I zgadzam sie z innymi – ZASLUZYLES!
Ale zeby nie bylo tak kolorowo…niestety od prawie dwoch lat poza nielicznymi wyjatkami na blogu wieje nuda. Przykro mi to pisac, bo jestem tu prawie od samego poczatku, ale niestety od dluzszego czasu nie znajduje tu wartosciowych dla siebie tresci. Same podsumowania, analizy sprzedazy ksiazki, spamujace maile o przedsprzedazy, darmowej wysylce itp. Mam nadzieje ze stary styl bloga powroci I bede czekal na nowy wpis czy podcast z wypiekami na policzkach jak za starych czasow!
Oczywsicie to Twoj blog I to Ty decydujesz o jego ksztalacie, ale moze wiezmiesz opinie czytelnikow pod uwage.
Tak czy inaczej zycze Ci wszystkiego dobrego I dlaszych sukcesow!
Rewelacja! Taka nagroda to ja rozumiem. Tak jak mówisz, nie można dać się zapędzić w kozi róg, czasem trzeba zaszaleć, a tutaj to szaleństwo jest tak naprawdę racjonalne. Mimo wydania 200k i tak pasuję to do idei bloga JOP. 😉
Pierwsze slowo, ktore cisnelo mi sie na usta nie puscilbys na blog ;). Ale byly jednoczesnie wypowiadane z duzym usmiechem na ustach :). Gratuluje, powaga. Na prawde niezle osiagniecie. Wroce jednak do pytania z poprzedniego artykulu. Koszty auta beda w kategorii rozrywka/relaks :)?
Hej Michał,
Koszty auta będą w kategorii „Samochód”, bo mam taką. 🙂
Pozdrawiam
Gratuluję zakupu 🙂
Mi natomiast marzy się chevrolet Camaro
(W 2007 jako 8 latek zobaczyłem pierwsza część transformersow i zakochałem się w tym samochodzie) ,najprawdopodobniej kupie to już za pół roku 🙂
Hej Michał,
Podobno Camaro tanieją, bo generalnie im sprzedaż siadła i próbują podgonić. Może być dobry czas na kupowanie.
Pozdrawiam!
Gratulacje i niech Ci służy 🙂
Szerokości i przyczepności życzę 😀
Drogi Michale, gratulacje i dużo pociechy z jazdy.
Natomiast, uprzejmie podpowiadam, iż większość Twoich rozterek związanych zakupem takiej zabawki można w łatwy sposób rozwiązać i czerpać z tego jeszcze więcej frajdy 🙂
Mianowicie, zakup Mustanga klasycznego 🙂 Zapewniam, że nie straci na wartości, jak ten ze zdjęć 🙂 A wrażenia i uczucia z przejażdżki takimi autami (akurat klasycznym mustangiem nie miałem przyjemności jeździć, ale innymi szybkimi klasykami jak najbardziej) są absolutnie niepowtarzalne. Tego nie znajdziesz w żadnym współczesnym aucie, a pełne ciekawości (nigdy zazdrości), życzliwości i szczerego podziwu spojrzenia wszystkich uczestników ruchu kołowego oraz pieszego czynią te wrażenia jeszcze bardziej unikalnymi. Polecam. A jakby Cię naszła ochota, żeby sprawdzić jak to jest to zapraszam (Warszawa) na przejażdżkę kilkoma wyjątkowymi autami, z których każde kosztowało znacznie mniej niż Twój Mustang. Zresztą, nie wątpię, że masz jakichś fanów z klasycznymi Mustangami.
Zmagałem się z podobnymi jak opisane przez Ciebie myślami, że kupno drogiego auta jest pozbawione ekonomicznego sensu. Więcej, to najbardziej bezsensowny wydatek, jaki można wymyśleć – wydawać +100 tys. na coś co za chwilę będzie warte 1/3 i generowało koszty. A jestem wielkim fanem motoryzacji!
Może inwestycja w klasyki to kolejny ciekawy obszar dla Twoich blogowych rozważań? 🙂 Ostrzegam, że temat ciężki 🙂
Mam 3 wyjątkowe klasyczne auta, ale na co dzień jeżdżę 8-letnim passatem i nie planuję go zmieniać 🙂
pozdrawiam serdecznie
Kuba
Hej Michał gratuluję:) Ale teraz musisz się zrewanżować Zielonej Górze i nas odwiedzić.
W planie wizyt jakoś mojego miasta nie widziałam, chyba, że o czymś nie wiem. Tak, tak, to trochę daleko o Warszawy, ale teraz jak masz fajne, szybkie autko, to zapraszamy. Śmigniesz i w moment będziesz u nas:)
Gratulacje, piękny wóz! 🙂
Cześć Michał, świetna zabawka 🙂 Skoro nie wybrałeś Tesli z uwagi na problem z dojazdem do Poznania, to rozumiem że pod dworzec w Poznaniu 21.09 podjedziesz Mustangiem? 😉
Hej Mikołaj,
No taki jest plan. W końcu to wyjazd służbowy. 🙂
Pozdrawiam
Fajnie 🙂 Wiem to po sobie, że jak sobie coś zamarzę i zacznie mnie na to stać, to do tego momentu solidnie to przemyślę (z wielu rzeczy zrezygnowałem w czasie takich przemyśliwań). Ale jak już pomysł siądzie, to nie ma opcji, żeby go nie zrealizować 🙂
Powiem Ci jeszcze jedno – na którymś z Blog Forum Gdańsk Mustangiem przyjechał Moto Doradca. Będziesz popularny na mieście, tyle Ci powiem 🙂
Dziękuję Łukasz. 🙂
I to jest dopiero dobra motywacja dla czytelników bloga! 😉 Gratuluję świetnego auta i życzę przyjemnej jazdy konikiem 😉
Pozdrawiam!
Piekny wóz , na sam widok cieszę się jak dziecko 😉
Ciekawy wpis. Gratulacje spełnionego marzenia!
Rozczarowujące trochę, że idol wielu ludzi, piszący pod hasłem jakoszczędzaćpieniądze opisuje jak usprawiedliwił sobie zakup rzeczy zbędnej, snobistycznej, nieekologicznej i kosmicznie drogiej.
Pogratulowałbym odwagi, ale z wpisu przebija jednak chęć usprawiedliwienia się, poinformowania innych zanim dowiedzą się z innego źródła, generalnie chyba strach przed utratą wiarygodności… Kolejny raz „mieć” wygrało z „być”, niestety.
Za tę kwotę można rozkręcić dowolny projekt, który uczyniłby wiele dobrego i zapewne dał Ci Michale nie mniejszą satysfakcję – dobroczynny, sportowy, edukacyjny, ekologiczny, nawet polityczny. Pomyśl o tym, kiedy następnym razem będziesz z satysfakcją wsłuchiwał się w melodyjne pierdzenie swojej nowej bryki 🙂
To Twoje ciężko zarobione pieniądze i nic mi do tego jak je wydajesz. Skoro jednak poświęciłeś tyle czasu na opisanie tego, musisz liczyć się również z takimi komentarzami.
Życzę wszystkiego dobrego i ambitniejszych marzeń w przyszłości!
P.S. Polecam książkę „Świat na rozdrożu”, wszystkim! Połknąłem w wakacje i być może dlatego tak marudzę. Książka otwiera oczy na wiele naprawdę istotnych rzeczy.
Hej Darek,
No jednak nie sposób nie czuć złośliwości wydobywającej się z Twojego komentarza.
Wyolbrzymiasz, nie trzymasz się faktów i spekulujesz zakładając, że masz rację. Nie masz. Nie czytałeś niestety uważnie, albo po prostu nie rozumiesz / nie chcesz zrozumieć. Trudno.
Twierdzisz, że nic Ci do tego jak wydaję pieniądze, a jednocześnie mądrzysz się (szukałem innego określenia, ale chwilowo nie znalazłem) na temat tego na co można byłoby przeznaczyć te pieniądze. Przyjmij proszę do wiadomości, że ja nie mam dzisiaj problemu z finansowaniem dowolnych projektów – także tych, które mają szansę zrobić wiele dobrego. Wydatek na auto nijak nie pomniejszył środków na inwestycje, bo nie wydałem swoich ostatnich pieniędzy (albo takich których jeszcze nie zarobiłem, jak to się niektórym przydarza). Jedno nie wyklucza drugiego – bez względu na to jakbyś rysował sobie swój obraz rzeczywistości.
Dziękuję za życzenia. Ja życzę Ci żebyś robił co najmniej tyle dobrych rzeczy, ile oczekujesz od innych.
Pozdrawiam! 🙂
Michale,
Napisałem tylko, że jestem rozczarowany i zasugerowałem zmianę sposobu myślenia. W odpowiedzi napisałeś, że jestem złośliwy, mądrzę się, wyolbrzymiam, nie trzymam się faktów i „spekuluję, zakładając że mam rację” 🙂 A, i jeszcze nie czytam uważnie. Niech Ci będzie, nie każdy musi być za pan brat z logiką. Może tez nie przeczytałeś uważnie…
Czy Ty w ogóle przyjmujesz jakieś krytyczne uwagi?
Na szczęście poniżej wyjaśniłeś komuś, że blog to Twoja praca. Myślę, że to dobre podsumowanie – wszelkie wpisy które się tu pojawiają najwyraźniej mają jeden podstawowy cel – zarabianie pieniędzy. Jak widać wszystko można sprzedać, a ekshibicjonizm (prywatne rozmowy z żoną, konsumpcjonizm, „optymalizacja” podatkowa) sprzedaje się dobrze 🙂
Dzięki za życzenia, trafiłeś w sedno, tak właśnie staram się żyć. Ale wiem nie od dziś, że jestem w mniejszości…
Pozdrawiam (szczerze).
P.S. Nie odniosłeś się do uwagi o książce… czytasz czasem rzeczy nie traktujące o zarabianiu pieniędzy? 😉
Darek,
Oczywiście, że przyjmuję krytyczne uwagi – te, które są merytoryczne i które cokolwiek wnoszą. Z tego co widzę kontynuujesz spekulowanie – np. że „wszelkie wpisy które się tu pojawiają najwyraźniej mają jeden podstawowy cel…”. Brawo! Świetne podejście! Nie przekładaj proszę jednak swojego podejścia do tematu na mnie.
Odpowiadając na kolejne uszczypliwe pytanie o książki – tak – czytam masę książek o różnej tematyce. Niekoniecznie pędzę jednak po tą, którą inspiruje się Darek. 😉
Pozdrawiam
Pewnie, że raz na jakiś czas trzeba sobie nagrodę zafundować – nie można cały czas zasuwać na pełnych obrotach i nic nie mieć z tego dla siebie. Rodzina jest ważna – żona i dzieci. Ważne jest zabezpieczenie przyszłości. Niemniej jednak równe ważne jest raz na jakiś czas zadbanie o siebie. Ja np. kupuję sobie rower – o taki 🙂 https://www.youtube.com/watch?v=vos9FFaIYlQ
Super! Gratuluje! Zdecydowanie nalezalo Ci sie i tylko udowodniles: you’re only human, after all-;)) najbardziej gratuluje jednak jednego z pierwszych najmadrzejszych wyborow w Twoim zyciu – zony Gabi:) jak juz sie wyszalejesz troche siadaj i rownie szybko pisz lub realizuj nowe projekty, bo koniec roku tuz tuz. Powodzenia.
Brawo! Miło widzieć jak ktoś ze znajomych realizuje marzenia i cierpliwie czeka na ich realizacje. Oby ci auto długo służyło i dawało kupę radości!
Dla mnie ten wpis , to jakby geslerowa poszła do Mcdonalds. Pomimo zachwytów fanbojow , dla mnie straciłeś wiarygodność. Dlaczego ?? Dlatego ze zainwestowałeś w najbardziej kosztotworczy samochód na rynku. Żenade.
Popieram zakup:) Ps Przy pełnym szacunku dla Twojej osoby i dorobku, zgadzam sie z tym, iż od kilku miesięcy brakuje merytorycznych treści na blogu, wciąż jednak zaglądam z nadzieją, że cos sie pojawi.W kontekscie auta przydaloby sie np porównanie kosztow zakupu nowego a uzywanego co kiedyś obiecales.
Dziękuję za poparcie. Ten wpis jest nadal na liście tematów „do napisania”. 🙂
Gratulacje Michał 🙂 Dopóki pozostajesz w zgodzie z samym sobą, warto realizować swoje marzenia 🙂
Gratuluję Michał! Świetna nagroda za kawał dobrej roboty 🙂
„Spełnione marzenia nie mają ceny”
Michałowi – GRATULACJE!
Mniej lub bardziej ukrytym zazdrośnikom – ZRÓBCIE TO LEPIEJ!
Nierozumiejącym zakupu – Marzenia są po to żeby je spełniać (a jak się to robi
mądrze to jeszcze się je odlicza od przychodów). Jeżeli marzeniem jest Mustang
to Maybach czy Ferrari nie da radości z jego spełnienia, prawda?
Michał, wszedłeś na Szybki Tor. Odtąd połowa czytelników nie zrozumie Twoich wpisów, albo poczuje się źle, że to już zupełnie nie ich bajka. Chcąc niechcąc zaczniesz „mówić w innym języku”.
Teraz przydałby się spis treści Twoich wpisów, dla odbiorców na różnych poziomach zamożności:
1. początkujących vel spłukanych
2. takich co już coś potrafili odłożyć ale wolno im idzie
3. aspirujących do wolności finansowej
4. wolnych finansowo
Byłeś na każdym z tych poziomów, więc wiesz o czym mówię. 🙂
Co do Mustanga – może ono wygenerować kolejne marzenia:
1. naukę jazdy sportowej/bezpiecznej
2. wyprawę na 24 Hours Nürburgring weekend, albo sama przejażdżka po torze
3. aktywny wydech Remusa, żeby nie hałasować sąsiadom po nocy 🙂
Jeśli zaś chodzi o cele życiowe wiem, że sobie świetnie z tym radzisz, ale…
mi się marzy, żebyś dołączył do Michała Stopki w realizacji jego celu „Zróbmy
z Polski drugi Londyn” http://www.michalstopka.pl/zrobmy-z-polski-drugi-londyn-warsztat-analityka/. Taki cel dla poprawy życia wszystkich Polaków.
I podziękowanie za dotychczasową pomoc Opatrzności, bez której to sam wiesz…
W każdym razie życzę Ci wielkich marzeń i ich spełnienia.
Mustang Autora raczej ma już aktywny wydech. Kolejna zawiera lifta.
Btw Sam trafiłem tu tylko za samochodem. Na szczęście nieźle ogarniam finanse, choć moje samochodowe marzenie było dla mnie celem, a nie jedynie bonusem. Po spłaceniu mieszkania kupiłem sobie nową mx5. Na emeryturę itp przyjdzie jeszcze czas. Na starość już nie ma się refleksu na rwd i lsd.
Gratulacje Michale!
Ubiegłeś mnie! Zawsze jak czytałem twoje artykuły lub książki to rozmawiałem z żoną że Twoim marzeniem jest Tesla. Bardzo miło mnie zaskoczyłeś że padło na Mustanga, który jest moim marzeniem już od samego początku. Zakup Mustanga przybliża się z roku na rok ale wiem, że lepiej zrobić sobie taki prezent, kiedy na prawdę się na niego zasłuży. Jeszcze raz gratulacje! Szerokości! 🙂
P.S.
Zapomniałem zapytać.
Czy świadomie wybrałeś wersję po Lifcie?
Na początku nie. Potem jednak, gdy podjąłem decyzję o odroczeniu, to świadomie już czekałem na wersję 2018 z nowym zawieszeniem, zegarami i automatem 10-biegowym.
Michał, zapracowałeś i zasłuzyłeś na takie auto! Radość z życia trzeba mieć, a dla faceta V8 jest to zdecydowanie jedna z nich, legendarna- 4 z turbo już raczej nie koniecznie 😉
Robisz tak dobrą robotę, że sam dorzucilbym Ci się na takie auto i pewnie takich osób z pośrod Twoich czytelników byloby wiele wiele więcej 😉
Pozdrawiam!
Gratulacje!
Gratuluje bryki! Nagrodzenie siebie po okresie długiej ciężkiej pracy jest ważne. Nie powinieneś mieć wątpliwości. Wspomniałeś o pajacyku (to pieniądze, które dzięki tobie wpłacili czytacze i partnerzy) powiększ ten publiczny zysk o pieniądzach które inni oszczędzili dzięki tobie :).
Szkoda ze Ford się spóźnił z dostawą. To auto na lato i potrzebujesz trochę czasu aby je okiełznać zanim zaczną się szarugi i mokra nawierzchnia, na której muśniecie gazu w nieodpowiednim momencie oznacza latanie du…..i serce w gardle. Posłuchaj kolegów z forum i zafunduj sobie szkółkę jazdy 🙂
Trochę o tym jak ja wybierałem. Chodził za mną taki potwor. Tez mam 40+, stosunkowo dobry status finansowy, trochę więcej dzieci i …. po przeliczeniu zamiast Mustanga kupuje amerykański autobus z v6 i kiedy tylko będę mógł ląduje całą rodzinę i jedziemy w świat.
I robię to z pełnym wyrachowaniem nie rezygnując ani trochę z moich pryncypiów które pielęgnuje od dawna:
– po pierwsze, drugie i trzecie rodzina, to oni tak samo jak ja wybierali to auto i będą z niego korzystać. Auto będzie mi służyło na co dzień zarówno dla firmy (dojazd do klientów) jak i dla wygodnego podróżowania rodziny wiec nie nagradzam tylko siebie,
– mój kontrakt ze sobą mówi, że zmienię auto jak kolejna umowa przyniesie mi netto in plus budżet na ratę leasingową. To się właśnie stanie od 1 października.
– wiem to nie V8, ale V6 tez brzmi, zamiast 4sek do setki będzie 8,5sek no i jazda powyżej 160kkm robi się problematyczna ale … to wciąż amerykaniec, wygodny, bezpieczny i inny niż to co widać wokół,
– czy da się oszczędzać przy tym zakupie ? wybrałem 2 letnie auto importowane z USA za mniej niż polowe kwoty jaką wydałeś. Auto które mimo prawie 300KM ma silnik benzynowy którego utrzymanie po przerobieniu na gaz kosztuje tyle co olej napędowy do Mondeo TDCI. Alternatywą były europejskie auta które są skomplikowane, paliwożerne, przeładowane bajerami….i nijak ich koszt utrzymania nie chce mi się zrównać z moim wyborem. Nie zapominam o środowisku używając bardziej ekologicznego paliwa.
PS. Życzę sobie i Tobie aby ten zakup wywołał w Tobie pozytywną energię do ponownego napędzenia bloga. Ostatni tekst który przeczytałem od deski do deski i naprawdę na mnie podziałał był refleksją na temat własnego biznesu. Zrobiłem tak jak proponowałeś :).
Od tego czasu widzę lekki kryzys. Trzymam kciuki za przyszłość tego bloga.
Życzę Ci radości i frajdy z użytkowania nowej bryki.
Marcin
Czy mogę się spytać co wybrałeś? thx pzdr
Bomba Marcin! Powodzenia!
Gratuluję !
mały błąd do poprawy :
„No ale wracałAm od czasu do czasY myślami do tych swoich szczeniackich marzeń o naprawdę szybkim i mocnym aucie…”
Dziękuję. Poprawione.
Ładny kolor! Nic więcej z opisu auta nie zrozumiałam, ale skoro piszesz, ze fajne to wierze Ci… :p Gratulacje, jak dla mnie totalna historia o nagradzaniu sie w sposób rozsądny. Tyle tylko, ze każdy musi to przeskalować do swojej sytuacji- dla kogoś kupno nowych spodni moze byc względnie wiekszą fanaberią niz taka fura dla Ciebie. 🙂
Michał gratuluję i cieszę się, że spełniłeś swoje kolejne marzenie. Dziękuję za wartość jaką dałeś do tej pory nam czytelnikom. Pozdrawiam 🙂
Hehe Michał i tu sprawdza się słynne powiedzenie, że pieniądze szczęścia nie dają… dopiero zakupy
Gratulacje! A ja minęłam się z Panem Michałem we wtorek ok. 11.30 na rozkopanym rondzie przy Dereniowej, pędził nowym autem:)) Potwierdzam dziecięca radość biła z kabiny. Nie byłam pewna czy to Finansowy Ninja, ale tak! Ta lina maski, ten ryk silnika i Finansowy Ninja w T-shircie. Nie było wątpliwości! Miałam prapremię, tylko czekałam kiedy nastąpi… wpis na blogu?
Hej Aga,
Dzięki wielkie. I proszę bez „Pan”. 🙂 Mrugnij światłami następnym razem. 🙂
Pozdrawiam!
Miałem dokładnie te same rozważania ale u mnie skończyło się na Porsche Panamera turbo s, nie dość że rodzinny to 570 kucykow pod maską daje takie.wrazenie z.jazdy że tylnonapedowy mustang, może tylko pomarzyć, widziałem wiele.mustangow rozbitych w rowach, wszystko jest dla ludzi, panamera wybacza dużo błędów kierowcy, co w.mustangu kończy się nierzadko rozbiciem, i to często że poważnymi skutkami.
Ps
Ciekaw jestem czy to pojdzie pod art?????
Hej Andrzej,
Nie widzę siebie w Porsche. I nie ukrywam, że różnicy w cenie tych samochodów też bym tak łatwo nie przełknął.
Nie chodziło tylko o konie pod maską. Charakterystyczny mruk / ryk tego V8 to jest to co lubię. 🙂
Pozdrawiam
Gratuluję spełnienia marzenia! 🙂
Gratulacje. Fajnie czytać jak ktoś spełnia swoje marzenia 🙂
Obejrzałem sobie tą wersję na YouTube – strasznie fajnie „mruczy”.
Potwierdzam. Do tego ten model ma aktywny wydech z czterema wariantami „mruczenia”. 😉
Chyba nie ma nic ważniejszego w życiu jak zdrowie, rodzina i spełnianie marzeń. Jak pierwszego zabraknie może nie być już czasu na ostatnie. Moje motoryzacyjne marzenie mam też spełnione. Gratuluje bo wiem że to uczucie jego spełnienia jest warte tych pieniędzy.
Gratuluję wyboru.
Wybór amcara w kraju gdzie większość jeździ autami z Niemiec A zloty tych aut są codziennie pod każdym supermarketem w Polsce, to strzał w dziesiątkę.
Sam pokochałem te auta po zakupie swojego pierwszego. Chrysler 300m 3.5l
Może to dziwne ale dzięki amcarowi poznałem mnóstwo świetnych ludzi z grup które pasjonują się tematyką aut amerykańskich.
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do grupy Amcar Grupa Południe na stronie Facebook
Gratuluję nowego auta i spełnienia marzeń z dzieciństwa. Wpis w 90% uwiarygadnia to co robisz na codzień i uważam, że dobrze zrobiłeś kupując sobie to auto i dzieląc się tym, jak wyglądał proces zakupu.
Niestety to co przeczytałem na końcu pozostawiło duży niesmak. Chodzi mi o dwie rzeczy:
1. Przez cały wpis mówisz o tym, że jest to spełnienie marzeń i że jest to czysto prywatny zakup. Nie pojawia się ani jeden argument za tym, że jest to auto związane z prowadzeniem biznesu. W związku z tym zakup auta w leasing w takiej sytuacji uważam po prostu za niemoralny i nieuczciwy. Dodatkowo, ten sposób finansowania sprawia, że znakomita większość czytelników bloga współfinansuje twoje marzenie ze swoich podatków. Oczywiście po fakcie prawdopodobnie znajdziesz wiele argumentów za tym, że auto pomoże ci w prowadzeniu biznesu. Ale myślę, że sam wewnętrznie czujesz, że te argumenty będą naciągane.
2. Ostatnie akapity przypomniały mi dlaczego nie zaglądam już regularnie na twojego bloga. Kiedyś byłem tu często ale zaczęły mnie męczyć m.in. nachalne zachęty do zakupu książek. Uważam że w przypadku artykułu o Mustangu mogłeś to sobie odpuścić. Bo tak naprawdę przez 90% artykułu dzielisz się marzeniami i osobistymi przemyśleniami a na końcu sprowadzasz mnie brutalnie na ziemię, przypominając, że blog to biznes nawet wtedy, gdy piszesz o osobistych tematach.
Grzegorz – mam dla Ciebie życiową misję. Powinieneś odwiedzić kilkaset tysięcy urzędników w Polsce, a później wszystkie rodziny z dziećmi pobierające 500+ i powiedzieć wszystkim jakie to niemoralne i nieuczciwe być pasożytem lub pobierać kasę ściągniętą z naszych podatków. Co do Michała, uważam, że gdyby chociaż połowa Polaków była taka jak Michał, to świat byłby piękniejszy i uczciwszy. Nie znam Michała, natomiast uważam, że jeśli miałbyś z nim umowę ustną, to by się z niej wywiązał. Tak że jednak milczenie jest złotem.
Dziękuję Wojtek za Twój komentarz i ciepłe słowa pod moim adresem. Generalnie jest tak jak piszesz – robię to co mówię. Mówię – to co myślę (chyba, że się w język ugryzę, gdy zdążę uznać, że byłoby to krzywdzące – no ale z tym to akurat różnie bywa).
Myślę, że przez te 6 lat dałem się Wam już trochę poznać. Nawet, jeśli mnie cholera strzela jako przedsiębiorcę w niektórych przypadkach, i nawet jeśli korci mnie żeby podatkowo się zoptymalizować lub po prostu wyemigrować (demonstracyjnie – i jeszcze wytłumaczyć dlaczego to robię – a zapewniam, że w moim biznesie nie byłoby to szczególnie trudne do przeprowadzenia w zasadzie z dnia na dzień), to jak wielu polskich przedsiębiorców jestem po prostu „frajerem” (w opinii mojej i tych, którzy robią agresywne optymalizacje), który płaci podatki w Polsce, denerwuje się absurdalnymi przepisami i niektórymi działaniami urzędników, a do tego musi jeszcze potem czytać takie komentarze, jak ten Grzegorza powyżej. Czasami to po prostu ręce opadają…
Pozdrawiam
Hej Grzegorzu,
Ad. 1. Kto powiedział, że to czysto prywatny zakup? Auto wykorzystuję zarówno w celach firmowych, jak i prywatnych i tak też rozliczam – zgodnie z polskim prawem. Przeczytaj zresztą ten komentarz:
https://jakoszczedzacpieniadze.pl/ford-mustang-czyli-jak-spelnilem-marzenie#comment-368330
Ja uważam, że kompletnie nie masz racji zarzucając mi niemoralność i nieuczciwość. A już zarzucając mi, że finansuję swoje auto z cudzych podatków – po prostu kłamiesz i popełniasz nadużycie. Zmniejszam wymiar podatków, które JA płacę. Zmniejszam go zgodnie z prawem przysługującym mi jako przedsiębiorcy. Każdy może być takim przedsiębiorcą i zachęcam, aby jak najwięcej osób było. To właśnie od osób takich jak ja podatek PIT płynie szerokim strumieniem.
Ad. 2. Rozumiem, że Cię to może męczyć, ale nie zamierzam tego zmieniać. Możesz to potraktować jako koszt związany z tym, że nadal chce mi się produkować obszerne, merytoryczne wpisy na bloga dostępne całkowicie za darmo.
Blog jest moją pracą. Jedyną. Czy Ty swoją pracę wykonujesz za darmo? Dlaczego wymagasz tego ode mnie?
Pozdrawiam
Piękne auto, gratulacje! 🙂
Gratulacje 🙂 tez od dłuższego czasu chodzi po głowie mi mustang ale mam sporo rozterek związanych z używaniem go jako daily.
Wspomniałeś o leasingu i o używaniu mustanga tylko od okazji – czy nie szkoda płacić ci raty za samochod który większość tygodni spędza w garazu? Po 3-4 latach go zapewne oddasz (wykupu raczej nie warto rozważać)?
Jeszcze jedna sprawa: ten samochód, to faktycznie Ostatni Mohikanin w dobie silniczków od kosiarek. 🙂 I to za tak dobrą cene!
Potwierdzam. Nie wiadomo kiedy zakażą nam posiadania takich samochodów. Korzystam póki można.
Przeczytałem artykuł z ogromną radością, że w końcu spełniłeś to „nierealne” marzenie! Gratulacje 🙂 (Będę wypatrywać na ulicach 😉 )
Michał, faceci zazdroszczą Ci rewelacyjnego Mustanga, a kobiety zazdroszczą Twojej żonie, że ma Cię pod pantoflem 🙂
Naprawdę było tak jak napisałeś czy to tylko taka kokieteria i chęć przypodobania się czytelniczkom? 😉 Bo ciężko sobie wyobrazić, że facet musi robić takie podchody i biernie czekać na zgodę żony.
Hej Marek,
Już chyba odpowiedziałem na Twoje pytanie tutaj:
https://jakoszczedzacpieniadze.pl/ford-mustang-czyli-jak-spelnilem-marzenie#comment-368314
Pozdrawiam 🙂
Witam kolego Mustang to fajny samochód ale niestety z sportem i motoryzacja ma on mało związane.Jak ktoś się nie zna uzna Mustanga za dobry samochód ale jak się ma pojęcie o samochodach wie że za podobne pieniądze można mieć na prawdę samochód który się prowadzić w zakrętach i jest bardzo szybki M2.Sam chciałem kupić Mustanga ale to taka tandeta dla dzieci które patrzą na plakat M2 to prawdziwy sportowy samochód .
Niektórzy mają fetysz na BMW. Ja się do nich nie zaliczam.
Szerokiej drogi i baw się dobrze. 🙂
W podobnej cenie? 😀 nowe M2 kosztuje prawie 100tys więcej czyli 50% ceny mustanga. Owszem M2 to rasowy zwinny samochod na tor i prowadzi się rewelacyjnie, ale poliftowe mustangi wcale nie są słabe 😉 na Nurbugringu jest tylko kilka sekund wolniejszy.
Jak ktoś zna się na samochodach to kupi wolnossące V8 a nie uturbioną 6co cylindrowke która brzmi jak kosiarka bez tłumika.
Mam e92 M3 z 4.2l V8 i to jest prawdziwe BMW a nie jakieś wydmuszki z turbo :))
To uczucie gdy suniesz powoli, i wszyscy się za Tobą oglądają. Przeżyłem to już setki razy 😉 Nie do znudzenia.
Gratulacje!
Naprawdę zasłużyłeś, Twoja firma na to zarabia z dużą nawiązką.
Twoja żona o tym doskonale wie, jest na pewno mądrą osobą, i dlatego tak Cię „zaskoczyła” 🙂
Co do finansowania, to oczywiste, że auto tej wartości pracujące w firmie jest finansowane leasingiem, który cały idzie w koszty. Amortyzacja własnego zakupu jest obarczona dużo mniejszymi limitami. A koszty leasingu dziś są najniższe w historii.
Poza tym wybrałeś idealny moment, bo już są projekty wprowadzenia limitów wartości także dla Leasingu….
Udanego „szaleństwa” ale z głową i bezpiecznie !!!
Taka uwaga do niektorych. Darujcie sobie hejty, ze niby to leasing jest finansowany z naszych podatkow, ze samochod powinien byc prywatny, nie odliczany od kosztów, ze to nieuczciwe, itp (a przeciez Michał jezdzi na spotkania autorskie, które pozniej generuja przychod). Jednak milczenie jest zlotem, a tak to wychodzi Polactwo-buractwo.
Wiesz, oni by chcieli żeby samochod firmowy służył tylko do rozwożenia bułek 😀 tu raczej chodzi o kwestie zarobków – mało którą osobę fizyczna stać na leasing bo ich przychody są ograniczone przez pracodawcę, a wydatek rzędu 3-4K/miesiąc na samochod jest ponad ich możliwości
WOW, auto, kolor, osiagi przepiekne. Nie rozumiem tylko pytania o zgodę żony i bania się, że nie pozwoli jak jakiemuś 4 letniemu dziecku, które prosi o kupienie zabawki. Harujesz jak mało kto, zarobiłeś ponad 7 milionów i żona ma udzielać pozwolenia na wydanie 200 tys Twoich własnych pieniedzy? dziwne dla mnie. Mój mezczyzna duzo zarabia- okolo 50 tys miesiecznie i przenigdy nie przyszloby mi do głowy pozwalac mu na cos wydac lub nie… w końcu to ta osoba ciezko haruje, uczciwie zarabia i nie musi błagac o pozwolenie na wydanie 1 % swojej kasy
Ale super! Nie mogę się doczekać artykułu o finansowaniu. Bardzo jestem ciekawy, co wybrałeś, jak negocjowałeś.
Będę wypatrywał „na mieście” chociaż mieszkam na drugim końcu :))
Przypomina mi ta historia trochę Dave’a Ramsey’a, który tez uczy oszczędzania, a sam kupił sobie, nota bene, tez forda (tylko chyba Raptora) i także tłumaczy, ze u niego to jest mały procent wartości netto. Po prostu go na to stać. Lubię jego „wzór” na wartość samochodu, na który dana osobę stać. On uważa, ze wartość wszystkich pojazdów silnikowych (auta, motory, skutery, motorówki ;)) powinna być równa lub mniejsza niż połowa rocznych dochodów. Jeśli roczny dochód to 100.000, to powinno się jeździć autem za 50.000. Głównie chodzi o kwotę, która „trzyma” się w rzeczach, które tracą na wartości. Taka dygresja 😉
Hej Bartek,
Nie znałem tego wzoru Dave’a Ramsey’a. To ciekawe. Ufff – to się spokojnie mieszczę w tym wzorze. 🙂
Dzięki i pozdrawiam.
Michał,
Niestety nie zmienia to faktu, że co do meritum sprawy, czyli tego że z artykułu przebija usprawiedliwianie się z zakupu „rzeczy zbędnej, snobistycznej, nieekologicznej i kosmicznie drogiej” Darek ma rację. I Marcin z jednego z powyższych postów – niestety – również. Dla mnie również stałeś się o wiele mniej wiarygodny niż jeszcze kilka miesięcy temu. Generalnie widać ewolucję którą przebyłeś i myślę, że wyniki w ankiecie, którą robiłeś jakiś czas temu w części dotyczącej „czy uważacie, że woda sodowa uderzyła mi już do głowy” (z pamięci, więc niekoniecznie przytoczona nazwa sekcji jest całkowicie prawidłowa) mogłyby być teraz zgoła inne. Niestety, piszę to z przykrością.
Hej Bartek,
No to niestety macie błędne wyobrażenie, że ja cokolwiek próbuję „usprawiedliwić”. Ten tekst opisuje mój proces decyzyjny. Nic więcej i nic mniej. Nie mam żadnej potrzeby usprawiedliwiania tego zakupu. 😀 Chciałem, mogłem, kupiłem. Proste jak drut. Nie trzeba się ze mną zgadzać, ani rozumieć moich motywacji.
Macie prawo oceniać auto jako zbędne, snobistyczne i nieekologiczne. Pewnie nawet się z Wami zgodzę. 😉 Co do „kosmicznie drogiej” – to jest to niepoparta faktami opinia, ale rozumiem powody, dla których może się ona pojawiać. Od osoby do osoby definicja „kosmiczności” będzie się różnić.
Dziękuję Ci za ocenę, że moja degradacja moralna 😉 zaczęła się dopiero „kilka miesięcy temu”. Niektórzy twierdzą, że ten proces zgnilizny moralnej trwa już latami. Ba! Są i tacy, którzy twierdzą, że oszukuję, mamię i jestem dwulicowy w zasadzie już od pierwszego roku działania bloga. 😉
Co do ocen mojej działalności – przekonamy się po prostu przy kolejnej ankiecie. Jak widzisz nie mam żadnych problemów z otwartym prezentowaniem danych, wyników i własnych przemyśleń. A to, że niektórym osobom się nie podoba – naprawdę rozumiem. I nie piszę tego z przykrością. 😉
Pozdrawiam!
Eh, u nas niestety wielu kole w oczy korzystanie z własnych, zarobionych pieniędzy.
Pieniądze są po to żeby z nich korzystać. Owszem warto rozsądnie, ale też do grobu ich ze sobą nie zabierzemy, więc warto chyba robić od czasu – to na co ma się ochotę.
Nieee ! Mustang jest super ! Co tam ekologia i te humusy czy soje 😉
Kupiłeś świetne auto i bardzo dobrze.
Napisales to wylacznie po to, aby komus zmniejszyc przyjemosc. na 10000% ciebie nie stac na wydatek glupich 200 tysa w gotowce na cokolwiek bo jestes biedny jak mysz koscielna. Rozumiem zazdrosc, zawisc, ale nie tedy droga. Samochod jest kosmicznie tani jak na kogos kto zarobil pewnie juz kilkanascie mln netto. widze ludzi ktorzy zarabiaja marne 10 tys miesiecznie a porywaja sie na leasingi samochodow po pol miliona jak range rovery czy panamery… to jest dopiero zaciskanie pasa by udawac bogatego. zrec chleb ze smalcem i wydawac pol pensji na kredyty
Hej Marta,
Ale proszę bez takich komentarzy. Nie wiesz kim jest Bartek, więc wysuwanie takich wniosków to czysta spekulacja. Apeluję o rzeczowe komentowanie i nie wjeżdżanie w ten sposób na innych. 🙂
A co do tego, że wiele osób porywa się na zbyt drogie auta – tu się całkowicie zgadzam. Mają zapewne swoje powody. Mogę to uważać za niemądre lub wręcz głupie, ale to ich życie, mają prawo robić co chcą i za siebie decydować.
Pozdrawiam
Ok, wybacz Michał. to nie bylo mile. Bardzo mi imponujesz tym, jak Ci się wiedzie finansowo. Takich ludzi blogi o finansach są szczegolnie wiarygodne, inspirujące, dające kopa.
Gratulacje! Po pracy należy się nagroda, inna rzecz, że nawet Skoda potrafi kosztować prawie 200k. Ja podobnie jak przedmówcy również chętnie zapisuję się na tekst o optymalizacji finansowej zakupu samochodu.
Moim takim marzeniem od lat jest Nissan 370z, ale pomimo że zarabiam dobrze jak na polskie warunki cały czas uważam, że to byłaby głupota. Do tego nie staję się co raz młodszy i coraz bardziej zaczynam myśleć, że takie auto już do mnie nie pasuje i będę w nim wyglądał jak pan w kryzysie wieku średniego (38 lat) 🙁
Ale dzisiaj zobaczyłem Jaguara F-Type. On by chyba lepiej pasował 😉 także może kiedyś.
Hej Piotrze,
Dotykasz ważnego wątku „jak będę wyglądał w aucie?”. Kluczowa wydaje mi się tu odpowiedź na pytanie, czy naprawdę robisz to dla siebie, czy ważniejsza jest opinia innych? Albo inaczej – czy robiąc coś dla siebie jesteś w stanie przejść obojętnie obok opinii innych.
Generalnie wydaje mi się, że dopóki nie nauczymy się akceptować to, że otoczenie ma prawo mieć różne opinie i jednocześnie nie będziemy potrafić przechodzić nad nimi do porządku dziennego, to będziemy w jakimś tam stopniu po prostu siebie unieszczęśliwiać, czyli robić rzeczy inaczej niż chcemy w celu „przypodobania się” otoczeniu. Mi to już dawno przeszło.
Dla jasności: staram się nikogo nie unieszczęśliwiać, ale także absolutnie nie zależy mi na tym, aby uszczęśliwiać wszystkich. To drugie jest nierealne.
Powodzenia!
Nie miałem na myśli tego, że przejmuję się opinią innych. Po prosty z wiekiem zmienił się styl mojego ubierania, uczesania 🙂 Kiedyś łysa głowa, szerokie spodnie, adidasy. Teraz chciałbym ubierać się bardziej elegancko, zapuściłem włosy 🙂 Po prostu wydaje mi się, że dziwnie wyglądałbym wysiadając z 2 osobowego super sportowego auta w garniturze, czy nawet koszuli włożonej do spodni. Co innego z Panamery 🙂
Ja w ramach realizacji takiego marzenia zastanawiałem się nad wynajmem długoterminowym. Wziąć, pojeździć 2-3 lata i oddać (za kilka lat może nawet ciężko byłoby mi do wymarzonego auta wsiadać? :)) I wspominać do końca życia. Czy rozważałeś taką opcję?
Hej Piotrze,
Nie. Mam mocną potrzebę posiadania i chcę wiedzieć, że wysokie koszty w pierwszych latach używania (ze względu na spadek wartości), mają szansę zamortyzować się poprzez długie używanie auta (np. rzędu 10 lat +).
Pozdrawiam
Ehh, wszystko OK, ale tęsknię za Michałem który robił testy opłacalności posiadania zmywarki wzgledem zmywania ręcznego 🙁
Ja też. Teraz to już tylko wywiady, wystąpienia, reklamy książek i co to ja tam fajnego nie kupiłem. Przydałby się powrót do korzeni, ale z drugiej strony to ileż można pisać o finansach osobistych. Pewnie większość tematów już została przewałkowana. Ciekaw jestem, w jaką stronę pójdzie blog.
Michał,
Gratulacje z okazji osiągnięcia sukcesu. Serdeczne i szczere. Przemyśl może jednak procentowy udział tekstów, nazwijmy je „filozoficzno-autopromocyjnych” w stosunku do tekstów sensu stricte merytorycznych w obszarze oszczędności, zwiększania przychodów i rozsądnego inwestowania. Ostatecznie to było pierwotnym tematem bloga.
Nie podoba Ci sie to, ze Michał nie stoi w miejscu, ciezko pracuje by umiec zarobic kilka milionów a nie główkowac jak przyoszczedzic kilka stów, które niewiele mają do zabezpieczenia przyszłosci. Przeciez mozesz sam zrobic test ile zuzyjesz na liczniku wody w kuchni myjac recznie a ile zuzyje zmywarka plus kWh
WOW! Ślicznota na 4 kołach 😀 Patrząc na twoje szczęście mam uśmiech od ucha do ucha. Jesteś dla mnie przykładem, że warto ciężko pracować. Gratuluje spełnienia marzenia!
Zazdroszczę. Nie samochodu ale spełnienia marzeń…choć samochód też fajny 😉
Michal, Teoja historia to historia bardzo ciezkiej pracy, podjetego ryzyka i na koncu zasluzonego sukcesu. Jak juz ktos napisal wszedles na fast lane i tego ci gratuluje 😉
Mam nadzie, że ja też tam bede za kilka lat. Miedzy innymi dzieki lekturze tego bloga i wpisom takim jak ten. Bardzo lubilem te pierwsze wpisy o oszczedzaniu i produktywnosci. Slusznie jednak ktos to podsumowal w komentarzach. Michal urósł i część czytelnikow urosla. I to jest swoja droga kolejna miara sukcesu bloga. Nie moge sie doczekac kolejnego badania sytuacji finansowej czytelnikow. jestem pewien, ze pokaze to co wlasnie napisalem. Rozwijamy się przy tobie Panie Michale 😉
Ze zdziwieniem czytam te, nieliczne na szczęście, komentarze dajace Michalowi rady co powinien a czego nie powinien … Wy to poważnie piszecie? Troche refleksji i dystansu do siebie. Jakie trzeba miec przekonanie o swojej wielkości aby „radzic” i „podpowiadac” komus kto właśnie opisał sukces finansowy ale też życiowy.
Dla mnie niepojete 😉
Michale,
czekam na rozliczenie projektu nieruchomosciowego i aż mnie skręca z ciekawości co ty teraz wymyslisz. bo cos napewno 😉
Hej Funboy,
Kopę lat. Dziękuję bardzo za ciepłe słowa i bycie ze mną praktycznie od początku bloga. 🙂
Dzięki wielkie za słowa wsparcia. A co do projektu nieruchomościowego, to być może część informacji ujawnię na spotkaniu w Poznaniu. 😉 Widzę, że 500 wejściówek rozeszło się jak ciepłe bułeczki, ale bez obaw – będzie nagranie z tego spotkania.
Pozdrawiam!
Świetna wiadomość 🙂 Z niecierpliwością czekam na wszelkie informacje w sprawie „projektu nieruchomościowego”. Miałam „nosa” – to że pojawi się Piotr Hryniewicz nie może być przypadkiem. Dlatego cieszę się, że udało mi się zapisać na to spotkanie – przyjadę specjalnie z Wrocławia, mimo że na spotkaniu promującym ZCWP we Wrocławiu już byłam 🙂
A co z transparentnością finansów? Dlaczego kwota z kartki przyczepionej do lodówki jest zamazana?
Hej Jan,
Moja Żona postawiła szlaban na ujawnianie szczegółowych danych finansowych. To zakończyło publikację raportów przychodów i kosztów. Ma rację – za bardzo te dane zaczęły kłuć niektórych w oczy. Poza tym raporty spełniły już swoje zadanie (i nadal można je znaleźć w archiwum bloga).
To na co mam Jej zgodę, to ujawnianie danych dotyczących niektórych projektów, np. od początku obiecywałem Wam transparentność rozliczeń związanych z wynikami sprzedaży książki „Finansowy ninja” i tu wszelkie dane są jawne (pojawiają się od czasu do czasu w kolejnych case study, które publikuję). Ten projekt tak urósł, że i tu pojawiają się wątpliwości, czy przypadkiem już nie wystarczy z tą otwartością. 😉
Naszej wartości netto już nie ujawniam. I to się już nie zmieni. Ci którzy śledzą blog od początku + znają wyniki mojej firmy, potrafią sobie ją z grubsza wyliczyć.
Pozdrawiam!
Muszę przyznać, że w tym kolorze Mustang prezentuje się przepięknie! Gratuluję.
Gartulacje 🙂 !!
Zycze dalszych sukcesow !
Cieszę się, że poza nielicznymi wyjątkami, przeważają pozytywne komentarze. Michał zawsze pisał, że oszczędza w kategoriach nieistotnych dla niego po to, żeby mieć środki do wydawania w obszarach dla niego ważnych. Chcieć więcej pieniędzy po to, żeby mieć więcej pieniędzy, to dopiero jest chore. Są blogi o minimalizmie, frugal life itd. JOP jest o mądrym zarządzaniu finansami. Nie tylko dla tych, którzy mają problem jak przeżyć od wypłaty do wypłaty. Zresztą tym czytelnikom na pewno nie zaszkodzi poczytać o czymś bardziej zaawansowanym. Powinno być to dla nich inspiracją. Jeżeli jest powodem do zazdrości i frustracji, to nie wróżę im powidzenia.
Bloga czytają nie tylko osoby z długami (widać to po ankiecie i po komentarzach). Takie osoby podstawy finansów osobistych mają w małym palcu i czytanie nowych artykułów na te same tematy – jak oszczędzać wodę, nie brać chwilówek itd. byłgby dla tej części czytelników stratą czasu. Te artykuły są cały czas dostępne i nowe osoby mogą się z nimi zapoznać. Kurs jak pokonać długi (bezpłatny) dostępny. Myślę, że jak będą pojawiały się tematy na nowe wpisy z kategorii „dla finansowych ninja poziom 1” to Michał je świetnie opracuje.
Czytelnicy będący na wyższym poziomie finansowym rowniez są zainteresowani mądrym oszczędzaniem i inwestowaniem. Może Michał powinieneś wprowadzić oznaczenia wpisów – takie poziomy zaawansowania. Od FN1 do FN6 (Finansowy Ninja) ?.
Michał – gratulacje. Po to pracujemy i oszczędzamy, żeby spełniać swoje plany i marzenia.
Pozdrawiam i proszę o więcej wpisów o inwestowaniu, optymalizacji (legalnej), dochodach pasywnych itd.
Eryk
Świetny pomysł 🙂 Blog ewoluował, bo zmieniły się przychody Michała i jego poziom Ninja. Trudno oczekiwać od kogoś kto jest już na „fast lane” aby ciągle wałkował tematy z poziomu dla początkujących i się nimi ekscytował. Gdy trafiłam na bloga w 2015 roku przeczytałam go od deski do deski, w ciągu kilku lat wskoczyłam o kilka poziomów wyżej („przerobiłam” m.in.budżetowanie, zbudowanie poduszki finansowej, zwiększenie zarobków, spłatę kredytu hipotecznego, zakup nieruchomości na wynajem) i w tej chwili nie chciałabym czytać artykułów o tym jak oszczędzać na ogrzewaniu itp. Czuję, że się zmieniłam pod wypływem tego bloga i jestem kilka poziomów wyżej niż 3 lata temu. Przychylam się do prośby Eryka – bardzo chciałabym móc poczytać teraz o optymalizacji, o inwestowaniu np. w nieruchomości, o budowaniu portfela dochodu pasywnego itp. Mnóstwo teraz informacji o tym jest w internecie, prawie każdy bloger którego śledzę ociera się teraz o temat nieruchomości które są na topie. Ale jednak nikt nie publikuje takich rozkmin jakie publikował od początku Michał. Dlatego te wpisy są dla mnie cenne. I mimo, że temat zewsząd jest wałkowany, to ja zawsze chętniej będę czytać rozkminy Michała 🙂
Michał.
Gratulacje 🙂 !!!
Naprawdę zasłużyłeś .
Rafał
Witaj,
również czekam na mój prezent z okazji 40 urodzin, ale jeszcze mam do Ciebie takie dwa pytania: dlaczego nie Bullit, który wyjdzie w przyszłym roku, i dlaczego hardtop?
wiem, że 90% osób wybiera hardtop w Polsce, ale w tym roku pogoda pokazała że na cabrio też jest czas:)
Pozdr
Tomek
p.s. jak przyjedziesz do Trójmiasta i poświęcisz mi godzinę na rozmowę, zapraszam na 3 dniowy pobyt w jednym z moich apartamentów. Garaż podziemny dla mustanga jest. 🙂
Cóż… marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia! Gratuluję! 🙂
Witam,
ZACZNĘ GŁOŚNO
MANIPULACJA I CHAMSTWO z Twojej strony.
Cały wpis przesączony socjotechnikami i propagandą, by „jakoś opchnąć” czytelnikom, że hajs płynie. Możesz i 3 mustangi kupić, niech sie każdemu darzy!, ALE TO JAK próbujesz manipulować opinią czytelników swych to żenada.
Wybrane Socjotechniki z tego wpisu:
Moralne uzasadnienie czemu zakup (marzenia bla bla bla),
przybliżenie odbiorców do Ciebie (chłopięce marzenia, zgoda żony,)
Ekonomiczne uzasadnienia(bzdurne, choc skuteczne, normalnie wyszlo ze to auto za pol darmo, jeszcze pozwoli Ci zarobić na siebie)
Inne tez drogie, a najlepiej zrownac z rozważnym i „plebejskim” superbem. Szkoda ze to LIMUZYNA z 4×4;))
Poparcie żony, pełnym cytatem…
No i skonczylem czytac ten bełkot.
Tak bardzo sie boisz, że z miłego skromnego Michała, w oczach publiki staniesz się rozżutnym bogaczem co na frajde sobie kupuje fure za 200tyś pln? To się dzieje 😉
No słupki polecą w dół. A dla bogatych nadal bedziesz aspiracyjny.
Najgorsze w tym jest ze te podrecznikowe socjotechniki weszły w gre. Ci co sie na tym znaja pewnie wiecej widzą. Jak mnie laika to tak wkurzyło.
A hajsu KAŻDEMU życzę i mustanga też. Też mam fure na frajde, choc nie za 200tysiecy. ;P
Hej Marcin,
Dziękuję, że tak „napracowałeś się” nad swoją „analizą” tego artykułu. 😉 Na swój sposób bawi mnie to szukanie drugiego i trzeciego dna w moich tekstach. 😀
Pozdrawiam!
Jestes gosciu przerazajacy…. twoje auto dla frajdy to pewnie szrot za kilkanascie tysiecy typu passerati, stare audi czy bmw. Michał kupił bardzo skromne auto w stosunku do zarobkow. Niejeden facet na jego miejscu nie szczypałby sie z najlepsza wersja panamery za milion czy porsche 911 w wypasionej wersji. 200 tys z 10 mln zarobkow to 2 %. TYLKO!!!! a znam pozerow, ktorzy zarabiaja moze 120 tys rocznie a maja w leasingu samochody po 300 tys czy wiecej. no comment.
w snesie 120 tys netto rocznie co jest tak smieszna kwota przy cenie ich aut w leasingu. a potem ojciec opowiada mi jak kolega z firmy jezdzi do domu na wioske pociagiem bo by zbankrutowal jadac 300 km paliwozernym drogim wozem.
Bardzo dobra decyzja!!! bo jak nie teraz to kiedy?!!! Malkontentów nie brakuje, bo przecież to takie typowe polskie! 🙂
Gratuluję zakupu i jakże przemyślanej decyzji o wyborze takiego auta.
Przy okazji chętnie przeczytałbym w bliższej lub dalszej perspektywie na blogu artykuł o Pracowniczych Planach Kapitałowych ☺
Pozdrawiam
Obawiam się, że Mustang z silnikiem 5,0 w dłuższej perspektywie rozczaruje kierowcę. Dźwięk niewyciszonego V8 męczy (to nie jest Audi, Mercedes ani Porsche), jakość wykonania jest zupełnie inna niż w Mondeo. Nie bez przyczyny auto z silnikiem 5,0 kosztuje tyle ile kosztuje. 5, 0 ma już filtr cząstek stałych w silniku benzynowym. Jest kilka innych ciekawszych aut z wolnossącymi silnikami raczej R6 , V6 niż V8 gwarantującymi radość z jazdy i komfort. To auto na wakacje, nie do pracy. Oczywiście to moja subiektywna ocena. Mam nadzieję, że Kierowca i Pasażerka będą zadowoleni:)
Hej Michał gratulje sukcesu. Jestem wieloletnim czytelnikiem. Stosuje sie do Twoich zalecen. To też dzieki Tobie udało mi sie uzyskac dochod pasywny z wynajmu 3 nieruchomosci i prowadzenia firmy , ktory starcza na pokrycie kosztow naszej rodziny. Dla mnie osobiscie jesli to optymalizacja podatkowa i zwiekszenie sie Twoich kosztow – to super. Prowadzisz firme 1 osobowa ktora nie generuje jakis duzych kosztow , dlaczego nie zainwestowac w spelnienie marzen z dziecinstwa. Wydaje mi sie wiele osob nie prowadzacych dzialalnosci ( firmy) moze tego nie zrozumiec i stwierdzic ze to czego nauczales przez te lata nie jak ma sie do tego co w tym momecie robisz. Osobiscie doskonale rozumiem i trzymam kciuki!!! przeraszam za bledy
Mega! Gratuluję 🙂
Śmiesznie, bo właśnie kilka dni temu zapisałam się na newsletter i jeden z pierwszych maili dotyczył zakupu wymarzonego auta 🙂 to jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że warto stawiać sobie „agresywne” cele (jestem po kursie Mirka – 3 poziomy 😉 ) i je realizować 😀
Dziękuję za motywację do działania 🙂
Gratuluje. Zycze szerokiej drogi i dziekuje za szczery artykul. Przekonales mnie do zarzucenia marzen o Tesli.
Moi drodzy,
Wszystkim, którzy gratulowali i dzielili się ciepłymi słowami, bardzo bardzo mocno i zbiorczo dziękuję. Nawet nie wiecie jak miło jest widzieć, że tak wiele osób potrafi cieszyć się ze mną. To budujące.
Doceniam w szczególności te głosy, które pochodzą od komentujących, których nicki rozpoznaję z pierwszych miesięcy prowadzenia bloga. Cieszę się, że nadal jesteście świadkami mojej drogi i tej przygody, która zaczynała się w bólach, miała różne lepsze i gorsze okresy, ale generalnie – doprowadziła mnie tu gdzie jestem. Fajnie jest też widzieć, jak Wy rośniecie i dowiadywać się o tym, że blog i moja na nim działalność, coś dla Was znaczy. Jeszcze fajniej, gdy czytam, że pomaga Wam to po prostu poprawiać sytuację. Mega!
Wbrew sceptykom planuję dalej robić swoje wierząc, że każdy wpis znajdzie osoby, dla których będzie interesujący / wartościowy. Już dawno wyleczyłem się z woli dogadzania wszystkim. Po prostu się nie da. Niemniej jednak – nadal chcę tworzyć dla Was interesujące treści. Tylko tyle i aż tyle. A co przyszłość przyniesie? Zobaczymy. 🙂
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam 🙂
Super, Michał! Będzie tylko lepiej:) Dawaj dobry przykład dalej 🙂
Jestem bardzo ździwiony tymi komentarzami negatywnymi które tutaj się pojawiają.
Zajmuję się handlem samochodami. Handlarz – znienawidzony przez każdego polaka. Mimo iż staram się robić dobrze to co robię, to zdarzają się wpadki – samochód doznał usterki parę dni po zakupie. Oczywiście wtedy są mało przyjemne rozmowy.
Zawsze myślałem taki Michał to ma świetnie. Robi coś co przydaje się wielu polakom i nie musi się stykać z takimi opiniami, bo robi po prostu coś dobrego dla ludzi. Przeżyłem szok widząc to co tutaj ludzie wypisują. Teraz widzę, że chyba jako naród jesteśmy zgorzkniali i myślimy zamiast chciałbym zapracować na to co Ty masz i dojść do takiego sukcesu. To w polakach raczej przeważa „obyś to stracił”. Jestem przerażony tą „polskością”.
Michał jesteś świetny w tym co robisz – nie patrz na tych którzy nie życzą Ci tutaj za dobrze przez to że spełniłeś swoje marzenie. Dzięki za wszystko co tu opisujesz – myślę że wielu polaków zmieniło dzięki Tobie swoje życia na lepsze.
Zawiść to zjawisko świetnie znane na całym świecie. Żeby nazywać to „polskością” trzeba mieć naprawdę spore kompleksy
Gratulacje! Swoją drogą, dziwi fakt, że nie chciałeś BMW. To pierwsza myśl, która mi przychodzi jeżeli ktoś mówi o radości z jazdy. Chociaż Mustang, mimo, że wiadome iż jest bardzo plastikowy to też jest bardzo fajną zabawką. No i jest dwa razy tańszy od M-ki lub AMG. Fajnie, że spełniłeś swoje marzenie 🙂 Pozdrawiam!
Cieszę się, że udało Ci się zrealizować marzenie. I gratuluję wyboru auta!
Jeśli spotkam Cię na ulicy na pewno poproszę o przegazówkę 😉
Przyznam że jest przepiękny! Od niemal 20 lat mam słabość do sportowych samochodów. Moim pierwsze coupe była Calibra Turbo dobrych kilkanaście lat temu. Potem jednak była rodzina i człowiek przechodził przez różne etapy rodzinnych samochodów po obecnego suva (jednak z niemałych silnikiem). Wiem jednak że podobnie jak w Twoim wypadku przyjdzie czas że człowiek zrealizuje swój sen o sportowym samochodzie. Poza tym teraz wiem, że sprawię tym nie tylko sobie radochę albo i moim synom hehe 😉
Michał, fajny samochodzik i zasłużona nagroda. Ale do niego fajnie pasowałaby indywidualna tablica np „szafi” albo „fininja”
Michal, gratuluję zakupu:-) Może i trochę sie usprawiedliwiasz (chyba bardziej przed sobą niż czytelnikami, co pokazuje proces decyzyjny), ale mam nadzieję, że zamroziles juz decyzję i tylko sie cieszysz, bo należalo Ci sie:D! Jestem nową czytelniczką i z zainteresowaniem śledzę komentarze. Mam wrażenie, że to jeden z nielicznych blogów, na których nie tylko posty, ale i komentarze są wartościowe. Gratuluję czytelników! Tym, niezadowolonym z kierunku, w ktorym poszedł blog, polecam cofnąć sie do pierwszych wpisów i odświeżyć wiedzę, którą dzieliłeś sie za darmo. Z kolei jesli chodzi o promocję książek, osobiscie jestem na poczatku drogi do wolnosci finansowej, wiec „Zaufanie” wypożyczylam … z biblioteki 😀 Ninja jest zarezerwowany i czekam aż bedzie dostepny. W miedzyczasie czytam stare posty, inspiruje sie i wdrazamw życie. Mam nadzieję, ze jako oszczedna osoba wybaczysz mi, że nie dołożylam cegielki do Mustanga
I dobrze – marzenia są po to, aby je spełniać. Zwłaszcza wtedy, gdy są tak bardzo przemyślane i przeanalizowane 😉 Właśnie dlatego warto nauczyć się zarządzania swoimi finansami.
Michał! Gratulacje! Piękny!! 🙂 🙂 Super, że opisałeś również dobrą obsługę, bo ludzie zazwyczaj narzekają, a przecież dobrze też jest w wielu miejscach. Gratulacje dla Artura 🙂
I czekam na materiał o leasingu operacyjnym, bo też się na niego ostatnio pokusiłam 😀 Fajnie będzie zweryfikować swoje założenia 😉
Michale!
Gratuluję wspaniałej żony! ?
Świetny artykuł! Właściwie bez żadnej większej redakcji mógłby trafić do „Zaufanie, czyli waluta przyszłości”, ponieważ stanowi na swój sposób epilog Twojej długiej drogi do osiągnięcia wolności finansowej. Przeczytałem wszystkie komentarze, jakie do tej pory pojawiły się pod tym artykułem. Dla mnie nadal pozostajesz tym samym Michałem Szafrańskim – człowiekiem, który wielokrotnie udowodnił, że ciężką i konsekwentną pracą można osiągać swoje cele finansowe, zawodowe i te całkowicie prywatno-hobbistyczne. W moich oczach wiarygodność mógłbyś stracić jedynie wówczas, gdybyś „szarpnął” się na spełnienie swojego marzenia w sytuacji, gdy na takie auto nie byłoby Cię stać. Zamiast tego po raz kolejny pokazałeś konsekwencję w działaniu – odraczając i najpierw zarabiając pieniądze na pokrycie jego spełnienia.
Dziękuję za tak wnikliwy opis całej historii. Czytając ten artykuł miałem wrażenie, że nie siedzę teraz i czytam Twój blog, lecz zamiast tego siedzimy przy piwie jak kumpel z kumplem i słucham z uśmiechem na twarzy, jak z konsekwencją zrealizowałeś swoje marzenie 🙂
Z całego serca życzę powodzenia w realizacji kolejnych planów! Robisz ogrom dobrych rzeczy. Gdyby tak realnie podliczyć wartość wszystkiego co do tej pory zrobiłeś, to nie zdziwiłbym się, gdyby okazało się, że Twoje własne wynagrodzenie stanowi zaledwie część tego, co dałeś innym.
Dziękuję i gorąco pozdrawiam!
Dziękuję Szymon. 🙂
Cześć Michał 🙂 Również gratuluję wyboru i zakupu samochodu. Dźwięk auta na żywo robi niesamowite wrażenie 🙂
Czy z czasem planujesz wpisy o tym ile kosztuje utrzymanie takiego samochodu? (koszty leasingu, ubezpieczenia i serwisu)
Ciekawie mnie też czy będziesz próbował rozsądnie zaoszczędzić na eksploatacji i serwisie np. kupując oleje, opony, części poza ASO? 🙂 Czy jednak robiłeś już rozeznanie i najkorzystniejszą opcją będzie trzymać się dealera? (oszczędność czasu)
Jeśli dobrze pamiętam, pisałeś o dodatkowej 5 letniej gwarancji na samochód. Czy to jest gwarancja, która zobowiązuje Cię do serwisowania auta przez czas jej trwania tylko w ASO? (jeśli się nie mylę, w przypadku takich „dobrowolnych”, „dodatkowych” gwarancji przepisy GVO o tym, że można serwisować bez ASO nie obowiązują).
W każdym razie ja bym chętnie poczytał taki dziennik kosztów i poznał Twoje opinie za jakiś czas jak emocje zakupowe opadną 🙂 Jeszcze raz gratulacje i szerokości. Uważaj jak będzie mokro, bo taka moc i tylny napęd potrafią zaskoczyć!
Podziwiam. Obawiam sie, ze bedac w twojej sytuacji finansowej nie bylabym w stanie tak dlugo powstrzymywac sie od spelnienia „dzieciecego” marzenia. Jestem osoba oszczedna, staram sie racjonalnie wydawac pieniadze, po to wlasnie, aby spelnic swoje „dzieciece” marzenie. Fakt, ze spelnienie go jest dosc odlegle, pomaga mi w racjolanym podejsciu do wydatkow. Ale gdyby bylo juz ono na wyciagniecie reki, chyba nic by mnie nie powstrzymalo przed jego realizacja 😛
PS. Marze o malym domku na wsi ze spora iloscia ziemi, by moc sie z niej zywic i hodowac na niej konie.
Pozdrawiam,
Beata
Michał,
bardzo się cieszę, że spełniłeś swoje marzenie. Zwłaszcza, że decyzja, którą podjąłeś jest przemyślana i pokazuje, że czasem nawet chcąc oszczędzać można pozwolić sobie na przyjemności.
Zastanawia mnie tylko jedno: czemu pytałeś o zgodę Gabi?
Nie chcę się tu czepiać tylko jestem ciekawa skąd się to bierze. Zaobserwowałam u siebie podobną sytuację, kiedy chciałam siebie nagrodzić – też pytałam drugiej połówki o pozwolenie.
Tylko wydaje mi się to w jakiś sposób niewłaściwe. Chcemy siebie nagrodzić, stać nas na to i jeszcze prosimy kogoś o pozwolenie? Tak chyba nie powinno być jeśli mamy zapewniony budżet na przeżycie i mamy oszczędności.
Hej Emilia,
Odpowiadałem na to pytanie już w komentarzu wyżej:
https://jakoszczedzacpieniadze.pl/ford-mustang-czyli-jak-spelnilem-marzenie#comment-368314
W skrócie: albo ma się wspólną kasę i wspólnie o niej decyduje, albo tylko się udaje, że tak jest. U nas jest wspólna, więc decyzje dotyczące tego typu dużych wydatków też są wspólne.
Pozdrawiam
Też to mam. Wydając sporo kasy na słuchawki i playery audio, zawsze ustalałem to z Żoną. I dobrze mi z tym.
Michał,.
Brawo, brawo brawo.Bez względu na wątpliwości, to dobry krok.
Sumienie czyste. Robisz dobra robotę, dbasz o rodzinę, dla Ciebie też zabawki się należą 😉
Gratuluję spelnionego Marzenia.
I pamiętaj, one zawsze dają więcej
😉
Michale, lub ktoś inny, co to za program do zarządzania projektami, którego screenshot widzimy w artykule? 🙂
Hej
Nozbe 🙂
Oczywiście gratuluję, samochodu i przede wszystkim bloga – jak już osoby wyżej napisały zdecydowanie zależało Ci się !
Aczkolwiek strasznie dziwnie czytało mi się wątek o żonie. Nie chciałbym wysuwać jakiśch daleko idących wniosków, ale robisz wrażenie strasznego pantofla… zakładam że pieniądze u Ciebie w domu pochodzą w większości z Twojego (a nie żony) bloga i Twojej pracy więc dlaczego żony decyzja była tym ważnym momentem…?
Nie oczekuję odpowiedzi ale podniosłeś pytanie, i tak się zastanawiam 🙂
Ps. Do zobaczenia w piątek w stolicy Wielkopolski ! Wpadnę na 99% !
😉 jak ja bym tak o wszystko Żonę pytał to nie miałbym 3/4 rzeczy – co za tym idzie więcej kasy w portfelu
Nie wiem co lepsze
GRATULACJE! co z fura
takiej analizy „przed zakupowej” to jeszcze nie widziałem.
cieszę się razem z Tobą
Michał.
Super że opublikowaleś ten wpis.
Wyjaśniasz jak finansowy ninja odbiera nagrodę za swoją ciężką pracę- to motywujące.
Co z tego że nagroda „droga”. Przecież zapracowałeś na nią już dawno. Zresztą jak napisałeś zapracowałeś na nią drugi raz gdy odroczyłeś jej realizację aby poprawić wartość netto.
Tak czy siak możesz się pokazać swoją bryczką np w Bydgoszczy podczas zlotu.
Poniżej link do artykułu w lokalnej gazecie
Zapraszam.
https://expressbydgoski.pl/zlot-fordow-mustangow-w-bydgoszczy-pol-setki-aut-niektore-z-ponad-50letnim-stazem/ar/13499941
No i dobrze. Dlaczego miałbyś sobie żałować? Jak sam piszesz, dodatkowo zarobiłeś na ten samochód. Przez te kilka miesięcy pracowałeś z myślą, że część zarobionej sumy, te 20% pójdzie na spełnienie marzeń. Przecież my wszyscy pracujemy i zarabiamy by spełniać swoje marzenia. Ja od niedawna bardziej zaangażowałem się w czytanie bloga a podcasty słucham idąc do pracy ok 3.5km w jedną stronę. Pozdrawiam z Piły
Gratulacje! Piękny samochód.
W jaki sposób dodajecie swoje zdjęcia w komentarzach?
Hej Grzegorz,
Jest taka usługa Gravatar – https://gravatar.com – wystarczy, że założysz tam konto (bezpłatne) związane z Twoim adresem email, wgrasz zdjęcie i automatycznie na wszystkich blogach, gdzie podałeś swój adres e-mail pisząc komentarz, będzie „zasysane” to zdjęcie (oczywiście o ile są to blogi zintegrowane z tą usługą – a sporo domyślnie jest).
Pozdrawiam
Tak czytam ten mix komentarzy, pochwalnych, gratulujących i sceptycznych…
Michał, wszystko ładnie, pięknie, ale jedna rzecz, na którą chyba nikt nie zwrócił uwagi. Przerzucenie się dwustoma mejlami, czas spędzony na wycenach, poszukiwaniach, nawet na przejażdżce do Zielonej Góry w obie mańki.. I tyle czasu zmarnowanego dla kilkunastu tysięcy złotych rabatu, co się równa pewnie 10-12 godzinom Twojej pracy. Warto było? 😉 Jak tak można?! 😉 Normalnie wstyd i hańba! 😉
A tak już poważnie… Świetna sprawa z tym autem. Sam mam na liście kilka rzeczy do kupienia albo może kilka przeżyć na liście do zrobienia. Każde odpowiedniego kalibru, na które może i mógłbym się zdecydować już dziś, ale z różnych względów czekają. Doczekałeś się Ty, doczekam się i ja. Wszystko krok po kroczku, po swojemu. Gratuluję raz jeszcze i powodzenia życzę!
Do wszystkich, którzy mają czelność krytykować Michała: Ludzie nie rozumiem o co się tak czepiacie. Facet zarobił ponad 7 milionów (mniejsza o szczegóły ile, czy netto, czy brutto) robiąc to co lubi, wykonując tytaniczną pracę podczas pisania i wydania przez siebie publikacji, otwierając się przed czytelnikami i pokazując jak na dłoni swoje i swojej rodziny koszty, przychody, będąc jednocześnie inspiracją dla setek czy nawet tysięcy ludzi, że warto wziąć się za siebie, pokazując co i jak robić żeby mieć poukładane finanse. Mało tego – oddał część dochodów na cele charytatywne a Wy wytykacie Go palcami. Ze Mustang taki drogi, że można te pieniądze wykorzystać lepiej, najlepiej rozdać, wreszcie, że Mustang nie nadaje się bo nie wybacza błędów, dużo pali, jest głośny etc. Powiem więcej – Was też będzie stać na takie auto, jeśli Wam mało weźcie się tylko do roboty. Zamiast 8 godzinnej spokojnej pracy na 1 etacie możecie wziąć drugi etat, dodatkowe zlecenia, zrobić uprawnienia na co tylko chcecie, nauczyć się języka i wyjechać skoro u nas tak ciężko. Jednocześnie pilnować budżetu, inwestować nadwyżki, cały czas się dokształcać i nie ma bata, kula śniegowa zacznie się obracać i będzie coraz większa. Nic za darmo, nic bez wysiłku.Tak naprawdę nie ma ograniczeń, trzeba tylko CHCIEĆ. Michał nie wiem czy to ma dla Ciebie znaczenie, ale w pełni Cię popieram. To Twoje ciężko zarobione pieniądze, możesz z nimi zrobić co chcesz i nie musisz się z tego tłumaczyć nikomu (prócz Gabi oczywiście:-)) Mało tego też zastanawiałem się nad prezentem dla siebie, ale nie miałem nawet pojęcia, że nowy Mustang na wypasie jest tak nazwijmy to „tani”.
Jak pokazałem Twój egzemplarz żonie to powiedziała tylko „Wtedy to ludzie dookoła chyba by nas zjedli”. I taka niestety smutna prawda, każdy supersamochód mocno kłuje w oczy, chyba jeszcze nie my jako Naród nie dorośliśmy do tego żeby cieszyć się z tego co ma sąsiad/znajomy/kolega.
Odnośnie ujawniania zarobków to nasuwa mi się pewien cytat: „Pokaż ludziom ile zarabiasz to albo będą Ci zazdrościć, albo będą Tobą gardzić”. Tylko nieliczni powiedzą „Ten facet dobrze robi swoją robotę więc sam na to zapracował”.
Z niecierpliwością czekam na zestawienie kosztów paliwa, serwisu, leasingu Mustanga. Bezawaryjnej i bezpiecznej jazdy!:-)
Brawo! Tak celnego podsumowania polskiej mentalności i możliwości zarobienia dawno nie widziałem:) Cieszę się że są osoby podobnie myślące jak ja bo już traciłem wiarę w „porządność” tego swiata.
No w końcu 😀 Pięknie opisana walka rozsądek vs. serce. Moje gratulacje! Piękna maszyna. Gdybyś mógł go czasem pod firmą nie chować do garażu to może uda mi się nacieszyć oko na żywo 😉
Michał czy byłaby szansa na artykuł w podobnym tonie ale podsumowujący z perspektywy czasu? Jestem ciekaw przemyśleń kiedy emocje już trochę opadną a auto stanie się codziennością (po roku?).
Czekam też z niecierpliwością na artykuł dot. finansowania. Może w końcu niektórzy zrozumieją że leasing to nie jest auto za darmo i też trzeba za nie zapłacić ;)))
Doskonale Ciebie rozumiem, także pokochałem od pierwszego usłyszenia Mustanga, ale to inny P-51.
https://youtu.be/a3eBD6tLVOQ?t=1m3s
To jest moje wielkie marzenie. Nie żeby mieć, ale żeby usłyszeć od środka. Jak będziesz kiedyś oferował przelot takim to już się zapisuje do kolejki, raz, dwa, trzy – pierwszy! 🙂
Gratulacje. Naprawdę świetny wybór no i ten kolor.. 🙂
Michale, dołączam się do gratulacji ― świetne auto! To prawda, że nie należy tylko oszczędzać, ale trzeba też czasem umieć wydawać pieniądze 🙂
Jednak podobnie jak kilka innych osób mam nieodparte wrażenie, że ciekawy i oryginalny blog finansowy pt. „Jak oszczędzać pieniądze? Czyli jak ograniczyć wydatki i rozsądnie wydawać pieniądze” zamienił się w jeden z tysięcy podobnych w stylu „od blogera do milionera” z Twoim blogerskim guru od „smart passive income” ― Patem Flynnem na czele.
Michale, mam wrażenie, że cel, który sobie założyłeś uruchamiając bloga udało Ci się zrealizować. Nic już chyba nie musisz, a w szczególności oszczędzać pieniędzy. Poza tym po ostatnich wpisach widać, że coraz bardziej od oszczędzania, kręcą Cię inne tematy.
Może warto w końcu zastanowić się nad zmianą nazwy bloga i domeny? Oto kilka propozycji do swobodnego wykorzystania 😉
― Jak dobrze zarobić na blogowaniu, podcastach i wydawaniu poradników?
― Jak skutecznie zamienić czytelnikom bloga w inteligentny dochód pasywny?
― Dlaczego warto nadal kupować wydane przeze mnie książki (najlepiej nie tylko kilka dla siebie, ale także na prezenty dla najbliższych, dalszych i tych których jeszcze nie znamy)?…
Ktoś ma jeszcze jakieś propozycje? 🙂
W punkt. Mam w 100% dokładnie takie same przemyślenia.
Czytam twojego bloga prawie od początku i jak bym cię nie znał to po przeczytaniu tego wpisu pomyślałbym, że twoja żona to jakiś tyran, który łaskawie pozwolił ci kupić sobie nowe drogie auto.. 😛 Zgadzam się z tym, że takie rzeczy trzeba uzgadniać z drugą połówką ale w końcu to ty zarobiłeś na to auto więc ci się należało. Bez proszenia się i bez takich podchodów.. a takie wrażenie odniosłem. 😛
Co do zasadności zakupu to jak napisałeś będzie to auto do jeżdżenia od święta, a więc po kilkunastu/kilkudziesięciu latach auto od pierwszego właściciela i z małym przebiegiem może być sporo warte. Więc można sobie to jakoś zracjonalizować jako pewnego rodzaju inwestycja. 🙂 Pozdrawiam.
Gratulacje Michał!
Mi Mustang zawsze będzie się kojarzył z kultowym „60 sekund” jak Tobie 🙂 Auto piękne. Wrzuć jeszcze jak mruczy, albo już sam filmik z jazdy. Ciężką pracę warto nagradzać, a nie samym oszczędzaniem człowiek żyje 🙂
Dobry wybór !
Jakbym miał kasę zrobiłbym to samo.
Witam,
dziękuję za Twojego bloga.
Piękne autko. Gratuluję!
Michale. Serdecznie gratuluje zakupu auta. I proszę o dzielenie się z nami co jakiś czas wrażeniami z jazdy Konikiem. Super artykuł który dał mi motywacje do spełniania swoich marzeń bo jeśli rozmawiamy o motoryzacji to akurat mym marzeniem od wielu lat jest Nissan GTR. Ale cena tego cacka jest bajecznie wysoka. Ale wiem że te marzenie zrealizuje na pewno
Na wstępie trzeba powiedzieć, że nie dziwią mnie komentarze negatywne czy też neutralne (jak kto woli). To jest normalna kolej rzeczy. Jeżeli ktoś ma więcej niż my to z reguły w naszym pięknym kraju pojawiają się głosy, że to jest złe. Tylko nikt nie widzi tych bardzo wielu lat ostrej tyrki (i często ogromu wyrzeczeń). Przykład Michała jest sztandarowym przykładem jak praktycznie zarobione pieniądze nie stracić na jakieś drobne bzdety itp. To jest konkretna inwestycja, a tym bardziej spełnienie marzeń z dzieciństwa. Bo czym są pieniądze same w sobie (jeżeli ich nie wydajemy) – niczym. Bezwartościowym papierkiem lub cyfrą na komputerze. Ale z drugiej strony nudno byłoby czytać same gratulacje 🙂 Zawsze muszą być zdania podzielone. Ja serdecznie gratuluję spełnienia marzeń i życzę kolejnych!
Michale, turbogratulacje spełnienia marzenia, za taką masę solidnego materiału, rewelacyjny blog i książki, zasłużyłeś na kilka takich V8semek 🙂
Pozdr!
Po napisaniu jednej z najlepszych książek, jakie czytałem po polsku (Finansowy Ninja) oraz tworzeniu ogromnej ilości świetnego contentu – cieszę się, że kupując coś u Ciebie dołożyłem chociaz kilka litrów paliwa do tego V8 😉
Kilka lat temu widziałem Cię chyba z Radosławem Kotarskim w Tesli pod McDonald’s na Wilanowie. Gdybym się akurat mocno nie śpieszył, podszedłbym do Was na moment i pogratulował świetnej roboty jaką wykonujecie. Może jeszcze będzie okazja.
PS. Nawet „szalona zachcianka” u Ciebie okazała się najlepszym stosunkiem cena/jakość 🙂
Cześć Michał. Dostałem link do Twojego artykułu od Sąsiada, który szczerze pogratulował mi zakupu mojego Mustanga GT w kolorze Red Race:) Taki Sąsiad to w Polsce skarb 🙂 nieprawdaż? Czytałem Twój wpis jakbym to ja go pisał! Dotychczas myślałem, że jestem Ostatnim Mohikaninem rozsądku i uczciwości ze szczyptą szaleństwa. A tu proszę – jest Michał 🙂
Michał – szczerze gratuluję sukcesu ekonomicznego, Rodziny, i spełniania marzeń. Tak trzymać! Dobrze, że się nie przejmujesz trollami, to też świadczy o Twojej dojrzałości biznesowej. Samochód super – choć ja wybrałem kolor czerwony, mimo, że jak Ty nie lubię się pokazywać. Ale tylko w tym kolorze Konik wygląda dla mnie najlepiej na świecie! To jest kolor prawdziwego sportowego auta – po co je maskować szarym, czy też czarnym? Oczywiście wybrałem wersję przed liftem, bo prawdziwy „muscle car” musi mieć zegary a nie wyświetlacz. A co mnie jara najbardziej to napis „Groud speed” na prędkościomierzu – jak w samolocie!!! A to było moje 1-sze marzenie z dzieciństwa – być pilotem i latać. I polatałem różnymi samolotami i poskakałem ze spadochronem, a ostatnio robię rzeczy „insane” – skoczyłem na bungee z najwyższego mostu w Afryce i kupiłem Mustka:) Życzę Ci mnóstwa adrenaliny – to daje energię i pozwala patrzeć optymistycznie na świat.
Blog mi się podoba i zacznę go czytać. Nareszcie pisany jest prawidłową polszczyzną (na co zwracam dużą uwagę) i ma sporo rozsądnych komentarzy. (BTW jeśli możesz to połącz moje komentarze, bo chyba z komórki wysłałem przedwcześnie).
Gratuluję , nie wiem czego bardziej czy samochodu, czy żony. taka żona to skarb. też mam swój Skarb. Jestem ciekaw jak finansowałeś zakup, gotówka, leasing czy inaczej?
I pomyśleć, że ten film ma już 18 lat. Całkiem fajna produkcja a główna rola “samochodowa” wręcz wymiatająca. Tapeta na monitorze mojego komputera z tamtego okresu to właśnie to auto 😉
Gratuluje spełnienia marzenia 🙂 I tak zgadzam się z tym co napisałeś we wpisie. Pokazanie tego, że spełniłeś swoje marzenie z dawnych lat może być takim pozytywnym “kopem” dla kogoś innego. Pokazuje, że to o czym piszesz na blogu ma świetnie przełożenie na otaczającą nas rzeczywistość i ma moc sprawczą.
Pozdrawiam.
Żona pozwoliła ci wydać pieniądze, które zarobiłeś? Co za wspanialomyslnosc!
Michale gratulacje i za auto i za bloga i za przede wszystkim Czytelników. Mało tych negatywnych komentarzy tutaj przeczytałem. To się ceni, że wchodzi się poczytać i nie wpada się w jakieś bagno.
Mnie samochody w ogóle nie kręcą. Nie rozumiem tej fascynacji, ale cieszę się, że Ty Michał się cieszysz i masz frajdę z tego auta ?
Michale, z przyjemnością przeczytałam ten wpis. Zasłużyłeś i obiecuję, że gdy będę Cię mijała na trasie to z przyjemnością spojrzę na Twojego potwora bez cienia zazdrości 🙂 Przyjemnie patrzy się na cudze zasłużone sukcesy. Szerokiej drogi :)!
Szerokości.
Dzięki wielkie Ziemek!
Hejo!
Można by przypisywać temu różne ideologie, podawać tysiące argumentów za i przeciw, a w ostateczności…zawsze dobrze będzie to powspominać. Nawet jeśli nie miałbyś się tym nacieszyć długo, to zawsze pozostanie dobre wspomnienie tych chwil i uczucia satysfakcji, jakie się z tym wiąże.
Przez jakiś czas byłam regularnym członkiem grupy rekonstrukcji historycznej. Spędziłam na różnych wyjazdach dwa długie sezony (i w późniejszych latach jeszcze kilka imprez, ale już bardziej sporadycznie). Jestem strzelcem czarnoprochowym i posiadam swój własny muszkiet lontowy. Nigdy bym nie pomyślała, że może mnie spotkać w życiu coś takiego, dopóki to…nie nastało. Decyzja o tym, że nabędę muszkiet, dała mi kilka niesamowitych opcji. Udział w grupie, wyjazdy, imprezy historyczne, bitwy etc. Kiedy o tym myślę, to przypomina mi się to uczucie, jak ściskam kolbę muszkietu. Jak to wszystko pachnie. Jak oczy łzawią od dymu, twarz parzy od drobinek żarzącego się, do końca niewypalonego prochu po oddanym strzale. Pot ścieka po twarzy, pod mundurem ciało gotuje się z wysiłku, i z wrażeń. To tylko pozoracja, ale strach jest prawdziwy 🙂
Takie drobnostki pamięta się najlepiej, bo dało się to odczuć całym ciałem, a nie tylko widziało się na obrazku w książce, czy trzymało przez chwilę w ręku albo widziało, jak ktoś strzela na strzelnicy. Na własnej skórze doświadczyło się zgiełku bitewnego.
Dla takich chwil warto, by, chociażby kiedyś, móc przywołać sobie to wspomnienie i uśmiechnąć się do siebie, że można było to zrobić.
Michał, myślę, że nie powinieneś czuć z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia, tylko dobrze to teraz wykorzystać. Szkoda, żeby taka fura stała w garażu i się kurzyła.
Powodzenia w spełnianiu kolejnych marzeń. Od czegoś w końcu mamy te życia 😀
Uczę się na Twoich sukcesach. Dzięki za dobrą robotę i spotkanie w Poznaniu. Autko piękne. Cieszę się, że myślisz co dalej i wiesz jak wiele jest jeszcze do zrobienia w kwestii edukacji finansowej, także u najmłodszych. Trzymaj się i dużo zdrowia!
Cześć,
Naprawdę szczerze Ci gratuluję. Uczciwie zarobiłeś i zdecydowanie należała Ci się nagroda. Bardzo też podoba mi się Twoje podejście do czytelników – jeśli będę Ci zazdrościć, to nie najlepiej o nich świadczy. Robisz naprawdę wiele dla ludzi i oni powinni to docenić (a czy docenią, to już osobna kwestia).
Pozdrawiam,
Kasia
Gratulacje fury:)
odnośnie indywidualnych blach, to by było dość ciekawe jeździć autem za 200tys z blachami JakOszczędzaćPieniądze 😀
Jak obliczasz „twoja wartość netto”. Co to za wskaźnik?
Hej Neon,
W skrócie: (wartość wszystkiego co masz i możesz odsprzedać) – (kwota wszystkich Twoich zobowiązań, kredytów i długów).
Szczegółowo o wartości netto pisałem tutaj:
https://jakoszczedzacpieniadze.pl/jak-policzyc-swoja-wartosc-netto
Pozdrawiam!
Ile lat czekałeś i dojrzewałeś do swojego mustanga?
Odpowiedź jest powyżej w artykule. 🙂
Witaj Michale!
Co do kwestii dojrzewania do decyzji absolutnie się zgadzam. Wydawać by się mogło, że to przecież nic znaczącego zadecydować tak lub nie, ale zawsze są jakieś powody, które popychają nas do podjęcia tejże decyzji, albo wręcz przeciwnie. Wiele osób pomija fakt, że pewne decyzje w życiu, które wleką się za nami przez lata i pozostają w „zawieszeniu” są w takim stanie gdyż nie jesteśmy jeszcze na tyle do nich „dojrzali”. Celowo używam cudzysłowu aby zaznaczyć, że chodzi tu o świadome podejmowanie decyzji, a nie w oparciu o wiek lub doświadczenia. Byłbym nawet skłonny powiedzieć, że niektóre decyzje to strasznie dzikie bestie i czasami nieoswajalne przez lata, aż do końca życia.
Kontakt z Arturem i cała akcja zakupu to świetny pokaz rozsądnej decyzji i logicznego działania pokierowanego sercem. Mógłbym powiedzieć, że to wielki sukces, zakup tego samochodu, ale doskonale wiadomo, że to Twoje lata ciężkiej, mozolnej mrówczej pracy. Często niewidzialnej dla nas – czytelników. Jako bloger, który podąża szlakiem przez Ciebie przetartym wiem, że ten efekt finalny to coś na co pracować trzeba latami i tą pracę obserwuje u siebie jak i Ciebie na blogu. A efekty jej czy to w postaci grona czytelników, rozpoznawalności, zarobków czy nawet lśniący GT to tylko ostatnie zdanie książki lub podpis z tylu obrazu, czyli coś co jest wisienką na torcie. Swoiste zwieńczenie dzieła.
Podobnie jak w mailach, które ostatnio wymieniliśmy raz jeszcze dziękuje Ci za Twoją pracę. Podziękowania w formie wspomnienia o Tobie umieściłem również w jednym z ostatnich wpisów na blogu, i nie jest to kurtuazja i wymuszona uprzejmość, a szacunek i pewien rodzaj echa Twoich dobrych działań.
Na koniec dodam tylko, że auto jest piękne i cieszę się, że tak upragnione marzenie Ci się spełniło. Gratuluję również tego, że ten dystans pomiędzy zachcianką, a realizacją był mierzony w latach – tu szczególny ukłon.
A na sam koniec niezmiennie – Michał! Jesteś dobrym człowiekiem, świetna robota.
Mam nadzieję, że będziesz zadowolony. Uwielbiam V8, ale w Mustangu rozważenia wymaga silnik 2,3. Jest cichszy, ten samochód nie męczy. 5,0 na długiej trasie tak. Ale podobno jest jakiś lepszy tłumik na rynku. Dobrej eksploatacji.
@Michał Szafrański – piękny i całkowicie zasłużony prezent dla samego siebie. Gratulacje! My jeszcze walczymy ze spłatą zobowiązań za inne zrealizowane marzenie – dom, ale dzięki Twoim radom (i naszej ciężkiej pracy!). Za mną chodzi Kia Stinger ostatnio, ale wolę szybciej spłacić kredyt hipoteczny i mieć spokojną głowę, po Twoim wpisie jeszcze bardziej utwierdziłem się w przekonaniu, że warto poczekać. Bardzo czekam na wpis o leasingu operacyjnym. Gdybyś potrzebował kogoś jako przykład to z przyjemnością posłużę Ci jako królik doświadczalny! Pozdrawiam serdecznie.
Ale numer. Byłem dzisiaj wieczorem w Klifie w Warszawie. Na parkingu widzę grafitowego Forda Mustanga z rejestracją zaczynającą się na WE, a w środku łysego faceta. Michał jak nic, myślę sobie. Podejdę, przywitam się, pogratuluję bloga i nie będę dalej przeszkadzał. No ale trochę się wstrzymałem, bo profil twarzy, słabo widoczny poprzez ciemne szyby był taki trochę inny (nigdy nie widziałem Michała na żywo więc nie miałem pewności). I dobrze zrobiłem, bo zapamiętałem numer rejestracyjny i pomimo początku WE był inny niż ten pokazany tutaj na zdjęciach 🙂
Tak więc wiedz Michale, że po Warszawie jeździ jeszcze jeden łysy facet w grafitowym Mustangu z rejestracją zaczynającą się na WE 🙂
Hej.
Od niedawna czytam i słucham tego, co masz do powiedzenia o zarabianiu, oszczędzaniu i inwestowaniu.
Jak zapoznam się z większą ilością materiałów – odniosę się do nich szerzej.
Tymczasem tylko kilka zdań.
Jestem pięćdziesięcioletnim facetem, który po trzydziestu latach ciężkiej pracy (wraz z Żoną!), osiągnął definiowaną przez Ciebie wolność finansową.
Teraz – po usamodzielnieniu się naszych dzieci, zainwestowaliśmy część kapitału w nieruchomości i wygląda na to, że dochody z nich osiągane pokryją nasze potrzeby.
Resztę zarezerwowaliśmy sobie na „miłe spędzanie życia”.
I teraz wyjaśnienie dlaczego ten komentarz znalazł się w tym miejscu: chyba należę do typu ludzi nadmiernie racjonalnych. Nie żebym się tym martwił. Wręcz uważam, że takie podejście zaprowadziło naszą rodzinę w to miejsce, w którym jesteśmy. Chyba jednak czas troszkę poluzować cugle 🙂
Ty kupiłeś Mustanga (piękny!!!), ja będąc wielkim miłośnikiem MTB – pierwszy porządny rower 🙂
Śmieszne porównanie? Jeśli chodzi o wartość zakupu, to owszem. Ale jeśli mówimy o realizacji marzeń i nagradzaniu siebie – niczym się nie różnią.
Dzięki za ten materiał.
Pozdrawiam z Zielonej Góry.
Grzesiek
Hej Grzesiek,
Gratuluję rozsądnego podejścia do spełniania marzeń. 🙂 Super widzieć podobne podejście (choć moje w tym przypadku jest mocno kosztowniejsze, ale tak jak napisałeś – w podejściu niczym się nie różni).
Pozdrawiam ciepło
Michale,
tak z ciekawości – nie miałem okazji porozmawiać nt. z nikim z klubu Mustanga w PL (a prężnie działają – zachęcam do uczestnictwa) jak to jest z nowymi Stangami tzn. światła i kierunkowskazy robią już dostosowane do EU? Takie teoretyzowanie, bo różnie z tymi hAmerykańskimi samochodami 😉
I nie wiem czego bardziej gratulować – spełnienia marzenia, super maszyny, mądrej kobiety u boku, czy dojrzałości waszej relacji (kolejność zupełnie przypadkowa 😉
Pozdrawiam
Hej BleSS,
Zamawiając w Europie kupujesz od razu wersję przeznaczoną na rynek europejski. Kierunkowskazy, światła – wszystko tak jak tutaj i spełniające europejskie wymogi.
A z takich mniej istotnych, ale jednak różnic – osobiście mniej lubię europejski znaczek GT z tyłu. W Europie jest w kółku, a w USA – po prostu sam napis GT. Bardziej podoba mi się ten drugi. 😉
Pozdrawiam!
Ten Mustang to trochę jak słynne ośmiorniczki – choć tańsze niż schabowy to na tyle oryginalne że niektórym wydaje się że to trufla biała czy kawior Almas 😉
Następnym razem kup żaglówkę – będzie bardziej ekologicznie lub campera jak Jacek Walkiewicz haha 🙂
Pozdrawiam serdecznie.
Michale, zazwyczaj spełnienia marzeń komuś jedynie życzymy a ja dzisiaj Tobie spełnienia marzenia mogę pogratulować co niniejszym czynię.
Lubisz przeliczać w ciekawy sposób różne rzeczy więc i ja dołożę swoje obliczenia.
Dostałeś na auto rabat o 16 tys pln większy niż u innych dealerów + dobrą obsługę i w moim odczuciu to jest wartość tego wpisu 😉
Piszesz: „szczerze mówiąc nie rozumiem jak można będąc marką samochodową świadczyć w XXI wieku wsparcie klienta na tak żenująco niskim poziomie)”.
Pracowałem lata temu w ASO i widziałem, ze w takim z zewnątrz wyglądającym na super porfesjonalne miejscu czasem naprawia się coś w drogich autach za pomocą młotka, czasem brakuje narzędzi, zmęczonemu pracownikowi zdaża się zapomnieć zamknąć na noc szybę w serwisowanym na parkingu aucie i przez noc leje się do niego deszcz, a czasem praktykantowi wystrzeli olej silnikowy z beczki tak, ze zabrudzi halę serwisową i wszystkie auta 🙂 Tam pracują zwykli ludzie a otoczka, którą znamy z reklam szybko się rozwiewa.
Podobnie się rozczarowałem pracując w 5 gwiazdkowym hotelu. Wiele mnie to nauczyło życiowo. Można by napisać książkę 😉
Jeszcze raz – gratuluję zakupu!
Kiedy szczegóły dot. spotkania w Krakowie bo to już za 2 tygodnie ?
Pozdrawiam
Tomek
Hej,
tez mocno interesuje się zakupem Mustanga…
Jak to wygląda w praktyce? czy jak pojdę do Germaza w poniedziałek to na pewno będę mógł złożyć zamówienie czy sa jakies limity na Mustangi i np zamowienie mozna zlozyc dopiero w nastepnym roku?
Czy czas oczekiwania to standardowo 4-5 miesiecy?
Hej Arek,
Nie mam pojęcia. 🙂 Nie sądzę by były limity roczne. Może być co najwyżej tylko kolejka oczekujących z całego świata. Ja czekałem ponad 8 miesięcy.
Po prostu odezwij się do Artura i dowiesz się, jaki jest aktualny czas oczekiwania itp.
Pozdrawiam
Hej Michał, często zaglądam na Twojego bloga, chętnie słucham twoich podcastów. Dziś postanowiłam się po raz pierwszy wypowiedzieć. Jesteś inteligentnym facetem, co widać po sposobie pisania i sposobie wypowiadania się. Do tego masz fantastyczny głos, którego przyjemnie się słucha 🙂 Widać, ze dużo pracy wkładasz w to, aby przekazać rzetelne informacje odbiorcom, a zawarte treści są wartościowe.Pomimo, że wcześniej nabyłam wiele umiejętności z zakresu zarządzania finansami, chętnie zaglądam na Twój blog, z powodów, które nadmieniłam wcześniej. Przy okazji zawsze dowiaduję się czegoś nowego.
Gratuluję nowego zakupu! Jak i wspólnego zarządzania pieniędzmi z małżonką, zwłaszcza, że nie da się ukryć, że to Ty zarobiłeś Wasze pieniądze. To zaskakujące, chyba nie tylko dla mnie, że prosiłeś żonę o zgodę na zakup samochodu. Widać, że naprawdę szanujesz swoją drugą połowę. Pamiętam, ze Gabi nie pracowała, gdy dzieci były małe. A jak jest teraz?
Pozdrawiam z Zielonej Góry. Fajnie, że do nas zajechałeś, chociażby po to, aby nabyć nowe auto 🙂
Asia
To najzupełniej normalne, że chłop zarabia pieniądze, a wszystkie większe wydatki uzgadnia się wspólnie.
Byłoby dziwnie i niedobrze, gdyby małżonkowie mieli osobne konta i żyli na różnym poziomie.
Czytam Twojego bloga już od dłuższego czasu. Do tej pory raczej nie komentowałam, ale teraz muszę to napisać: musisz być naprawdę fajnym człowiekiem – mądrym i dobrym. Życzę Ci wszystkiego najlepszego i dużo frajdy z nowego auta 🙂
Gratulacje! Niech Ci dobrze służy. Jak żonie jeździ się tym potworem?
Cześć,
Szczery tekst, brawo – doceniam. Przeczytałem, przetrawiłem i jednak mam wrażenie, że coś poszło nie tak. Na pierwszy rzut oka pod tą emocjonalną historią widać piękną opowieść z happy endem. Przez fakt leasingu to jednak smutna historia przemiany człowieka. Przecież marzenia, prezenty, pasja nie potrzebują właściwego odbicia w kosztach firmy czy rozrachunków z tytułu VAT. W związku z tym to tekst w dużej mierze o optymalizacji podatkowej, która jest zręcznie przemilczana. Oszczędność potrafi zmylić człowieka. Daj znać jak wyrwiesz się ciemnej stronie mocy!
Pozdrawiam,
Jacek
Gratulacje. Bardzo rozsądny wybór. Niemcy mają ciężki orzech do zgryzienia z tym mustangiem, szczególnie gdy mechanicznie jest to samochód zaprojektowany na dekady. Gdzieś ta pieśń o przewadze dzięki technice milknie…
MK3 i MK4 zostają w rodzinie ?
U mnie podobna historia, MK3 jako daily driver a Ford Explorer 4×4 jako spełnienie marzeń.
Mustang jest też naszym celem, chociaż czas realizacji nie został jeszcze w tym wypadku ustalony. Na 30 urodziny mojego męża wypożyczyliśmy takie auto na kilka godzin i to był doskonały prezent dla kogoś, kto ma wszystko czego potrzebuje, bo frajda była ogromna. Paradoksalnie taki konkretny, ale baardzo odległy cel szalenie nas motywuje do oszczędzania i dzięki lekturze Twojego bloga mamy poduszkę finansową i znacznie nadwyżki, bo po prostu zwracamy uwagę na nasze finanse.
Super!! Po to człowiek zarabia, oszczedza, odklada, zeby czasami spełniać narzenia. Nie koniecznie racjonalne. A mustang.. no cóż, robi wrażenie ☺
Wszyscy o marzeniach i spelnionym celu, spoko, fajnie. Tylko to w praktyce nie jest posiadaniem a uzytkowaniem.
A ja zapytam: na ile czasu ten leasing i jaka suma wykupu Ci zostanie na koniec? Poki co, prawnie i formalnie, to nadal jest toward leasingodawcy, ot taka drobna roznica…
Piękny samochód *_*
Jak Ci się nim jeździ? 🙂
Ford g…o wort. Jak mówi stare ludowe porzekadło… Nie wiem czym tu się ludziska podniecają. Jest wiele dużo lepszych aut z europejskim rodowodem, szybszych i bardziej ekonomicznych i w dodatku znacznie lepiej wykonanych. Ale aby to wiedzieć to trzeba się na motoryzacji troszkę znać. Nie każdy widać ma pojęcie.
PS. fajne włosy
„Byt kształtuje świadomość” – Twój mózg działa już zupełnie inaczej niż reszty zjadaczy chleba – jesteś już z innej planety.
Jeździsz Mustangiem teraz zimą po Warszawie? Jak jest z trakcją? Da się w ogóle jeździć? Czy zrywa przyczepność i staje bokiem?
Hej Krzysztof,
Na to Twoje pytanie odpowiedziałem tutaj:
https://jakoszczedzacpieniadze.pl/budzet-domowy-2019-szablon-arkusza#comment-373930
Generalnie jeździ się zaskakująco dobrze. Jak chcesz, to zerwiesz, ale jak jeździsz z głową – to nie ma zrywania. Poza tym polecam specjalny tryb jazdy „wet/snow” do jazdy po mokrym / śniegu = mniej mocy i zero problemów.
Więcej napiszę po zimie. 😉
Pozdrawiam
Przepiękna maszyna i inspirująca historia !
Śliczne cudeńko, naprawdę piękny.
Szczerze mówiąc, trochę zazdroszczę 😉
No dobra, więcej niż trochę.
Pozdrawiam,
Michał.
PS. I właśnie po to są pieniądze !!!!
Oczywiście najlepiej jak jest to modelowe: najpierw brak kredytów, potem poduszka, potem takie śliczne prezenty dla siebie 😉
Wybacz Michale, ale tego wpisu nie można polubić. Nie w XXIw, gdy czujniki Airly połowę roku świecą się na czerwono, a śnieg w grudniu pamiętają dopiero trzydziestolatkowie.
Gdyby to była Tesla S, BMW i8, Toyota Mirai, Jaguar I-Pace, nawet Golf GTE. Wtedy można się zachwycać. Masz środki, masz pasję i ją realizujesz. Ale chwalenie się gablotą z pięciolitrowym silnikiem, która nie nadaje się ani do miasta, ani na autostrady (wiem, tego na żywo nie widać, ale mamy w Polsce ograniczenia prędkości), jest co najmniej niestosowne. Tak ze względu na wpływ takiego zachowania na innych (hedonizm zakupowy rozwija się w dobie korpo szybciej od depresji i rozbicia społecznego), jak i efekt zakupu na przyszłe pokolenia.
Jesteś jedną z tych osób, które nie muszą oglądać się na innych, robią to, co lubią, a każde działania mają szeroki odbiór społeczny. Wykorzystaj właściwie ten kapitał, abyś nie musiał opowiadać dorosłym dzieciom, czemu w kranie brakuje wody pitnej, a z domu wychodzi się w maskach.
Patrz Michał co mogłeś lepiej wybrać 😉
http://moto.pl/MotoPL/7,88389,24365021,ford-mustang-shelby-gt500-najmocniejszy-i-najszybszy-mustang.html#s=BoxMotImg1
A czy nie miałeś ochoty na wersję wnetrza carbon? Jest extra 🙂
Hej Jurek,
Nie – nie miałem ochoty. 🙂
Pozdrawiam
Jak można kupić sobie luksusowy samochód i pisać o unikaniu podatków („optymalizacji”)? Przez taką właśnie zbędną konsumpcję są min olbrzymie kolejki do lekarza. To kompletnie niemoralne.
Hej Piotrze,
Gdybym się chciał trzymać tej samej logiki i retoryki, jak ta z Twojego komentarza, to musiałbym przede wszystkim stwierdzić, że niemoralnym jest takie uproszczenie, którego właśnie się dopuściłeś.
Pozdrawiam
Dzień Dobry
Panie Michale – obiecał Pan, że po zimie opowie Pan jak się jeździ Mustangiem właśnie zimą. Patrząc na dzisiejszą pogodę jest szansa, że prawdziwej zimy już nie będzie. Nie mogę się doczekać Pana refleksji na temat prowadzenia tego auta w warunkach zimowych
Hej Krzysztof,
Nie miałem okazji pojeździć w prawdziwie zimowych warunkach, bo śniegu było co kot napłakał. Niemniej jednak obserwacje są takie:
– Zimowe opony to oczywiście podstawa. 🙂
– Tylko dwa razy eksperymentalnie jeździłem w trybie „wet/snow” czyli takim, który przystosowany jest do kiepskich warunków drogowych. No nie potrafiłem zerwać przyczepności w tym trybie (technicznie to zdejmuje on moc, więc po prostu z dynamicznego auta robi się bardzo spokojne auto). To dobre rozwiązanie dla tych, którzy boją się tylnego napędu i mocy.
– Trochę poślizgów poćwiczyłem na pustym placu i lekkim śniegu. Było bardzo przewidywalnie z mojego punktu widzenia. Zero zaskoczeń. Nie przesadzałem. Po prostu czysta zabawa na niezbyt dużych prędkościach.
– Poza dwoma jazdami z „wet/snow” generalnie jeździłem z normalnymi ustawieniami (bez trybu sportowego). Zero problemów. Zaskakująco dobrze się jeździło – niemniej jednak widzę tu dużą zasługę nowych opon zimowych. Może w przyszłym sezonie przy większym śniegu będzie gorzej. Pożyjemy – zobaczymy.
Reasumując: to nie jest tak, że nie da się tym autem jeździć w zimie. Wystarczy używać głowy.
Pozdrawiam!
Cześć Michał,
Po tym wpisie, poczułem, że chcę zostawić komentarz. Czytam Cię od jakiegoś czasu (z przerwami), ostatnio więcej słuchałem Twoich podcastów jeżdżąc samochodem. Kiedyś zamówiłem Finansowego Ninję, ale z różnych powodów już go nie mam (zdążyłem jedynie rozpocząć czytanie książki). Stwierdziłem, że uzyskiwanie e-maila z tamtego zamówienia to będzie zbyt wiele zachodu dla mnie. Stąd po prostu złożyłem standardowe zamówienie wczoraj. Uznałem, że Twoja wiedza jest na tyle wartościowa, że nie muszę uzyskać jakiegoś bonusu. To duży asset jaki masz – zaufanie.
Przeczytałem wszystkie komentarze i z zadowoleniem mogę napisać, że nadal masz grono mądrych czytelników. Ja patrząc na to, jak realizujesz swoje chłopięce marzenie, tylko jeszcze bardziej się przekonałem, że sam chcę podążać tą drogą (sam mam parę marzeń motoryzacyjnych). Droga do nich wydaje się być odległa, ale nie ma to dla mnie żadnego znaczenia.
Celowo nie chcę Ci gratulować zakupu, bo taki wychodzi wynik równania, gdy na coś zasuwasz i to jeszcze na takich uczciwych i transparentnych zasadach prowadzenia działalności. Wiedz po prostu, że cieszę się Twoim szczęściem : ) Za to pogratulować mogę Ci Twojego podejścia do tego, że nie pozwalasz, by inny punkt widzenia Cię powstrzymywał, że potrafisz żyć w zgodzie ze samym sobą.
Zdziwiłbym się gdybyś po paru latach pisał w bardzo podobnej formie i o bardzo zbliżonej tematyce. Człowiek ewoluuje.
Roli Twojej Małżonki w procesie decyzyjnym nie zamierzam oceniać. Takie ‚audiatur et altera pars’ wymaga dużo dojrzałości. Nie zgodzę się też z jednym z poprzednich stwierdzeń, że jak kobieta zajmuje się wychowaniem dzieci, to nie pracuje. Owszem, pracuje, i nie wiem czy nie jest to czasem trudniejsza praca niż prowadzenie działalności.
Nic nie obiecuję, że będę regularnie tu zaglądał, bo z tym jest różnie, ale wiedz, że jestem jeszcze jedną osobą, która naprawdę się cieszy z tego, że ‚u made it’ 🙂
Dziękuję za inspirację.
Trzymaj się.
Cześć Michał,
Stoję przed decyzją zakupu auta i też rozważam Leasing. Kiedy można spodziewać się jakiegoś art. w temacie ?
Czym się kierowałeś jak i na jakiej podstawie wybrałeś „tą konkretną” firmę leasingującą ?
Cześć Michał
Muszę poskarżyć się na Pana Artura z Germaz. Czekam na zamówionego Mustanga GT (zamówiony po przeczytaniu Pańskiego artykułu) już prawie osiem miesięcy. Według umowy miałem go otrzymać do dzisiaj czyli do 31.05.2019 (zamówiony 10.10.2018), ale to nie wszystko – Pan Artur kazał mi dopłacić 10500 złotych – bo mają taki popyt….że Ford Polska podnosi ceny…..i co Pan na to?
Samochód droższy o 10500 PLN i oczekiwanie 10-12 miesięcy
Oni wogóle mogą coś takiego zrobić? Tzn podpisałeś umowę zakupu, a oni zmieniają jej warunki po podpisaniu?
Wychodzi na to że na kimś musieli odbić rabat który dali Michałowi, jakby to nie brzmiało.
Hej Krzysztof,
Jeżeli to prawda, to żenujące. Ja bym tam walczył o swoje do końca. Czy masz to na piśmie czy tylko informacja telefoniczna? Jakie uzasadnienie? Z tego co pamiętam, to w warunkach zamówienia jest możliwość podwyższenia ceny w określonych przypadkach więc może sprawdź te warunki i zażądaj pisemnego potwierdzenia, że właśnie z tego konkretnego powodu podnoszą cenę. Generalnie to nie musi być niestety sytuacja zależna od woli dealera. Ford jako producent wykręca głupie numery niestety i ja też miałem z nimi przejścia (np. tak jak pisałem – zero informacji o przyczynach opóźnienia dostawy itp.).
No i oczywiście polecam konsultację z prawnikiem, co można w tej sytuacji zrobić.
Pozdrawiam
Witaj Michale, gratuluje realizacji kolejnego celu i dziękuje za kolejną porcje inspiracji! PS: Nie znalazłem na twoim blogu wpisu dotyczącego leasingu, jego plusów minusów, twojej opinii na jego temat, z chęcią poznałbym twoje zdanie w tym temacie. Jeśli taki wpis już powstał to przepraszam za spam a jeśli nie to dołączam się do grupy oczekujących na wpis o tej tematyce. Pozdrawiam serdecznie i życzę kolejnych sukcesów 🙂
Czesc Michal
Zainteresowalem sie tym postem, bo sam juz kilka miesiecy czekam na auto w prawie takiej samej konfiguracji (tylko silnik 2.3). Ciekaw jestem czy kladles ceramike na lakier i zabezpieczales jakos podwozie?
Best
Piotr K
Witam Michale,
mam podobne marzenie, jednak od kilku lat odkładam je w czasie. Zawsze jest jakiś inny priorytet, inwestycja np w kolejne mieszkanie lub ciekawy projekt. Jednak od czasu do czasu sprawiam sobie przyjemność i kilka lat temu kupiłem nowego Harleya. Uwielbiam amerykańską motoryzację i teraz szykuję się na nowego Mustanga. Piękny odgłos pracy silnika i duch amerykańskiej motoryzacji jest jak wirus, którego nie mogę się pozbyć. Mam nawet we wstępnej rezerwacji wersję GT oraz Bullit i muszę podjąć decyzję.
Chciałem jednak zapytać czy po kilku już miesiącach kupiłbyś ponownie taki samochód w salonie czy szukałbyś dobrej sztuki na rynku wtórnym.
W przypadku Harley’a boli mnie trochę szybki spadek wartości w czasie.
Pomimo krótkiej serii i różnych wynalazków takie same motocykle 3 letnie i to z małym przebiegiem można obecnie kupić o 30-40% taniej. Nie zakładem, że będzie inaczej, ale teraz zapalają mi się czerwone lampki. Cena nowego Mustanga jest znacząco większa więc i spadki ceny duże wyższe. Dodatkowo na rynku są już takie Mustangi w przystępnych cenach.
Tak więc zastanawiam się teraz czy nie kupić teraz używanego Mustanga zakupionego w krajowym salonie. Ciekawy jestem Twojej opinii… przy okazji daj znać jak spisuje się auto i czy nie ma jakiś usterek bo w Ameryce pojawiają się przypadki awarii ze skrzynią i silnikiem w wersjach po 2018 r.
Pozdrawiam serdecznie i gratuluję męskiej decyzji.
Dzieki za wpis! Sam od 4 miesięcy przechodzę taki proces, od zamówionej i opłaconej tesli X, którą po 3 miesiącach czekania (miało być 2 tygodnie) nie odebrałem, bo wysłali zły model auta przez dyskusje na temat tego po co mi auto i jakie.
Z tego co piszesz i w co również wierzę, ważny jest czas na podjęcie takich decyzji i ich zgodność ze strategią finansową. Narazie jeżdzę rowerem, autobusem i jakoś jedno auto przy 5-os rodzinie od 2 miesięcy daje radę:)
Michał, widziałeś?
„Eleanor” do wzięcia na aukcji 11.01.2020r. Tylko tu trzeba tę większą świnkę-skarbonkę rozbić… 😉
https://autokult.pl/35556,filmowy-ford-mustang-gt500-wystawiony-na-aukcje-mowcie-jej-eleanor
Hej Przemysław,
Dzięki za podrzucenie. Powstrzymam się od tego zakupu. 😉
Pozdrawiam!
Hej Michał, jak zawsze świetny i złożony artykuł. Super byłoby w przyszłości przeczytać artykuł o kosztach eksploatacji takiego auta w Polsce 🙂
Witam.
Swoim artykułem o realizacji marzeń w postaci zakupu Forda Mustanga przypomniałeś mi moje 5 minut w świecie motoryzacyjnym,które wykorzystałem lata temu. Nie będę rozpisywał całej historii by nie zanudzić szanownego grona,proszę wybaczyć jeśli będzie trochę chaotycznie.
Marzenie:urodziłem się na początku lat 70-tych ubiegłego stulecia i już od dziecka marzyłem o samochodach. Wtedy to były naprawdę jedynie marzenia,z kategorii tych nieosiągalnych. Przez lata dorastania zmieniały się modele ,których pragnąłem ale jeden czynnik pozostawał bez zmian,marzenie od dziecka o sportowym aucie,koniecznie czerwonym (-; marka była nieustalona ponieważ nie było to istotne,przecież miało to być do końca życia nie do zrealizowania. I przyszedł rok 2001,kiedy to pojechałem do Warszawy by w tamtejszych komisach poszukać pierwszego w miarę porządnego samochodu. Wcześniej zajeżdzane fiaty 125 czy fordy Sierra lub Ascona nie warte były uwagi. Długo odkładalem pieniądze na ten „lepszy” wóz. Miałem rozejrzeć się za np. BMW 525, VW Passat czy Honda Accord czy Toyota Corolla. Z biciem serca modlilem się bym spotkał chociaż Forda Priusa czy Opla Calibre. Śmiałem się z tych myśli dopóki w piątym komisie nie zobaczylem Jej. Wiedziałem że mnie nie stać ale w ułamku sekundy postanowiłem,że zrobię wszystko by byla moja. Toyota Supra mk3 3,0l automat czerwona. To byly ciężkie negocjacje ale jak się domyślacie zdobyłem ją. Dziś już pozostało tylko wspomnienie i dziesiatki innych aut po niej. Jednak marzenie chlopca który za komuny wymarzyl sobie niemożliwe,zostało spełnione.
Aha,dodam że i w moim przypadku za aprobatą żony.
Pozdrawiam serdecznie
Hej Arkadiusz,
Świetna historia. Dzięki za podzielenie się. No i gratulacje! 🙂
Pozdrawiam!
Czołem Michał.
Wyśmienicie napisane.
Pozdrowienia od kolegi ze szkolnej ławy (SP 301, W-wa, Jelonki).
🙂
Właśnie czytam książkę i wpadłam zobaczyć Mustanga. Wzruszyłam się czytając słowa Twojej żony :). Pozdrawiam.
Hej Diana,
Dzięki wielkie za ciepłe słowa! 🙂
Pozdrawiam!
Cześć
Zastanawiam się jak tam Twój Mustang? Czy dalej cieszy?
Muszę przyznać że też mam samochodowe marzenie: Subaru Impreza z 2 litrowym silnikiem turbo. Od lat sprawdzam oferty i szukam okazji ale cały czas odkładam na później. W moim przypadku chodzi raczej o samochód uzywany co najprawdopodobniej miałoby konsekwencje w wysokich kosztach utrzymania.
Zdąża się że po jakimś czasie od spełnienia marzenia tego typu auto idzie do kolejnego właściciela.
Może masz jakąś poradę?
Pozdrawiam
Wojciech Romaniuk
Hej Wojciech,
To już 6-ty rok a Mustang nadal cieszy. 🙂
Porad nie mam żadnych – każdy sam musi podjąć właściwą w swojej sytuacji decyzję. Powodzenia z Twoją!
Pozdrawiam!