Ktoś powiedział, że historia mojej korespondencyjnej znajomości z Patem nadaje się na film. To opowieść o zagubieniu i porażce jako drodze do sukcesu.
To historia o tym, że traumatyczne wydarzenia w życiu mogą być źródłem wielkiej siły i zmiany na lepsze, że nieprawdą jest, że „wszystko co najlepsze już się wydarzyło” i że ”już jest za późno”. To także przykład na to, że warto być cierpliwym i systematycznie robić swoje. Ale także na to, że wszyscy jesteśmy ludźmi mającymi swoje dobre i złe momenty, własne emocje i demony – nawet, jeśli patrząc z boku wydaje się, że jesteśmy „chodzącym sukcesem”. I na koniec – to także opowieść o sile dobrego słowa doskonale pokazująca, że nic tak nie potrafi poprawić naszego samopoczucia, jak wsparcie innych osób – zarówno tych najbliższych, jak i takich, które są po prostu dobrymi nieznajomymi.
Kiedy 5 lat temu opisałem Wam moje trudne zmagania z samym sobą i ponowną naukę chodzenia, to nie spodziewałem się jak niesamowitą kontynuację będzie mieć moja maratońska opowieść. Przez wszystkie te lata czekałem na osobiste spotkanie z moim „wirtualnym mentorem” – amerykańskim blogerem Patem Flynnem. Myślałem, że to ja jestem jedynym beneficjentem naszej korespondencyjnej znajomości. Okazało się, że bardzo się myliłem.
Pat na scenie konferencji Youpreneur Summit przyznał się, że mój długi email z 2012 r. pomógł uratować „SPI Podcast”, który w tamtym czasie nie przynosił mu oczekiwanych rezultatów.
Jak to możliwe? Zapraszam do lektury. 🙂
10 lat mojego życia w pigułce
Muszę się cofnąć w czasie żeby wyjaśnić, jak trafiłem na Pata Flynna.
Równo 10 lat temu – w grudniu 2007 r. – miałem wypadek na snowboardzie, po którym znalazłem się w najgorszym okresie mojego życia. Przez własną głupotę w paskudny sposób złamałem obydwie nogi jednocześnie. Rokowania były słabe. Wiadomo było, że niezbędne są operacje, ale lekarze nie chcieli dać żadnej gwarancji, że będę mógł chodzić. O powrocie do biegania i pełnej sprawności mogłem w tamtym momencie jedynie pomarzyć. To było jak wyrok. Prawie uwierzyłem w to, że wszystko co najlepsze w moim życiu, już się wydarzyło. Że od tego momentu wszystko toczyć się będzie tylko gorzej. Ogólnie załamka.
To zdjęcie przedstawia moje piszczele i stawy skokowe zaraz po udanej operacji. To właśnie wtedy – tuż przed Bożym Narodzeniem 2007 r. – kurczowo uczepiłem się myśli, że… kiedyś przebiegnę maraton. W tamtym czasie ten pomysł był kompletnie nierealny. Bardziej niż dzisiaj pomyślenie, że jeszcze zdążę polecieć w kosmos.
Szczegółowo o tej obsesji napisałem w artykule „Z wózka inwalidzkiego do mety maratonu, czyli jak pokonałem siebie”. Dzisiaj przedstawię szerzej te wątki, których tam nie rozwinąłem. Opowiem Wam także ciąg dalszy tej historii, która ma daleko lepszy finał niż samo przebiegnięcie przeze mnie maratonu.
Czytaj także: Pat Flynn o tym jak blogować, przetrwać trudne chwile i zarabiać duże pieniądze
Czy z bezsensu może urodzić się coś sensownego?
Mój wypadek miał kolosalne znaczenie. Półroczne wyłączenie z normalnej pracy zmusiło mnie do przemyśleń. Uświadomiłem sobie wtedy na jak olbrzymie ryzyko narażałem moją Rodzinę przez całe lata.
Przed wypadkiem uważałem się za kuloodpornego. Brałem na siebie dużo, zasuwałem, duchem byłem cały czas w pracy. Pomimo, że pracowałem bardzo dużo, zarabiałem sporo i systematycznie odkładaliśmy pieniądze, to wcale nie było tak, że zgromadziliśmy jakieś kolosalne oszczędności. Wcześniej nie uważałem tego za problem – po prostu zakładałem, że będę na bieżąco zarabiał pieniądze i jakoś to będzie.
Wypadek zmienił wszystko. Często zastanawiałem się po nim ”co by było, gdybym wtedy skręcił kark?”. Jak wtedy poradziłaby sobie Gabi? Jaka przyszłość czekałaby dzieci? Uświadomiłem sobie także, że te pytania są ważne nie tylko w kontekście tego jednorazowego zdarzenia, jakim był wypadek, ale ogólnie dotyczą całego mojego życia. W tamtym czasie byłem jedynym żywicielem rodziny. Z jednej strony to super mieć poczucie sprawczości, że jako facet dbam o to, by najbliżsi mieli super, ale z drugiej – ta świadomość pioruńsko ciążyła mi na psychice po 2007 r. Uświadomiłem sobie, że przekonanie o tym, że będę pracował aż do śmierci (autentycznie tak myślałem), może się okazać niewystarczające do zabezpieczenia rodziny… bo wypadek lub śmierć może przyjść znacznie wcześniej niż bym sobie tego życzył.
Wiedząc dokładnie, ile kosztuje nasze życie, uświadomiłem sobie, że oszczędności nie wystarczą rodzinie na długo. Widziałem także, że dotychczasowy model mojej pracy – na etacie – nie daje szansy na szybsze budowanie oszczędności. Intensywnie myślałem więc, jak zmienić sposób zarabiania. Szukałem informacji na ten temat oraz pomysłu na to, co mógłbym robić poza branżą IT (którą byłem już zmęczony). Kluło się to wszystko powoli. Przemyślenia zajęły mi kilka lat.
Niestety z moją psychiką było średnio. Powracającą powoli wiarę w siebie, ponownie zrujnowało nieudane podejście do maratonu w 2009 r. Pomimo, że byłem do niego solidnie przygotowany, to nie udało mi się go ukończyć. Zszedłem z trasy i przez kolejne pół roku ponownie przechodziłem rehabilitacje (problemy z pasmem biodrowo-piszczelowym). Byłem przybity. Porzuciłem treningi. Bałem się podejmować kolejne próby w obawie przed kolejną porażką. Uciekałem w pracę, która także nie dawała mi już tej satysfakcji co kiedyś. Dopadła mnie rutyna, zmęczenie, poczucie bezcelowości i systematyczne kwestionowanie wszystkich pomysłów, które pojawiały się na horyzoncie.
TYLKO DZIŚ! Pomagamy za darmo PAH na Twitterze!
Już trzeci rok z rzędu firma Cisco wybrała Polską Akcję Humanitarną (PAH) jako cel charytatywnej akcji #GivingTuesday. W dużym uproszczeniu – każdy retweet poniższego tweeta, który wykonacie pomiędzy 8:00 a 18:00 czasu polskiego we wtorek 28 listopada 2017 r., powiększy o 1$ kwotę darowizny dla PAH.
#Poland join Cisco’s #GivingTuesday RT challenge. Every RT today = $1 to @PAH_org https://t.co/UsqO42jDvs #bethebridge #wearecisco
— Community Relations (@CiscoCitizen) November 28, 2017
Dwa lata temu „zapracowaliśmy” na 1800 USD darowizny od Cisco. Rok temu było to już 4000 USD. Ile będzie tym razem? To zależy tylko do nas. W jedności siła!
Jeśli nie wiesz jak wykonać retweet, to przeczytaj szczegółową instrukcję krok po kroku opublikowaną w zeszłym roku.
Sprawdź również: Pat Flynn o tym jak blogować, przetrwać trudne chwile i zarabiać duże pieniądze
Pat Flynn – mój internetowy nauczyciel i mentor
Pod koniec 2011 roku, szukając inspiracji w sieci, trafiłem na Pata Flynna prowadzącego blog „Smart Passive Income” (SPI). Dość powiedzieć, że sposób jego blogowania był dla mnie jak objawienie. Oto gość dzieli się swoją wiedzą za darmo, pisze bardzo obszerne artykuły, jest transparentny i jednocześnie świetnie na tym zarabia (wtedy było to astronomiczne 50 tys. USD miesięcznie, a teraz jest to jeszcze bardziej astronomiczne 150 tys. USD miesięcznie). Do tego zarabiał głównie w afiliacji, czyli w modelu, którego blogerzy w Polsce nie stosowali i który wtedy był dla mnie całkowitą nowością. Sprzedawał też swojego ebooka oraz aplikacje, które tworzył dla iPhone-ów. Po prostu człowiek-orkiestra i biznesmen pełną gębą. Do tego 10 lat młodszy ode mnie!
To twórczość Pata przekonała mnie, że blog będzie najlepszym sposobem dzielenia się moją wiedzą z zakresu finansów osobistych. Nie miałem pojęcia, czy w Polsce uda się na tym zarabiać tak jak w USA (początkowo w ogóle w to nie wierzyłem), ale i tak chciałem wiedzieć wszystko o tym, skąd biorą się rezultaty Pata Flynna. Na szczęście tą wiedzą otwarcie dzielił się z swoim podcaście „Smart Passive Income Podcast”. Autentycznie wsiąkłem w jego słuchanie. Aby nie marnować czasu zdecydowałem się wznowić biegowe treningi. Słuchałem biegając. Rok 2012 był ostatnim przed moją czterdziestką i powiedziałem sobie „teraz albo nigdy”. W sumie i tak nie miałem nic do stracenia… Nawet jeśli nie udałoby mi się ukończyć maratonu, to przynajmniej nauczyłbym się jak blogować zgodnie ze wskazówkami mojego internetowego, amerykańskiego nauczyciela.
Blog „Jak oszczędzać pieniądze” zaistniał publicznie w pierwszym dniu moich wakacji w 2012 r. Platforma WordPress, szablon bloga, hosting, zapisy na newsletter od pierwszego dnia, aktywność na Facebooku – to wszystko zawdzięczam Patowi. Świadomie uruchomiłem mój blog podczas urlopu, bo bałem się reakcji moich współpracowników. Chociaż wiedzieli nad czym pracuję, to nie chciałem, by sądzili, że odbywa się to kosztem pracy zawodowej.
Blog dał mi ponownie poczucie sensu. Treningi biegowe pozytywnie ładowały endorfinami i dawały energię do działania. Wracał optymizm. A Pat nadal nie wiedział, jak wiele dla mnie zrobił… Po prostu po cichu konsumowałem jego twórczość, która dodawała mi skrzydeł. Wiedziałem, że chcę mu za to podziękować.
Czytaj także: Z wózka inwalidzkiego do mety maratonu, czyli jak pokonałem siebie
Maraton, który zwiększył moją wiarę w siebie
Pod koniec września 2012 r., po pięciu latach po moim wypadku i trzech latach od maratońskiego niepowodzenia, ponownie stanąłem na starcie. W tym roku meta maratonu znajdowała się na odbudowanym Stadionie Narodowym. Wiedziałem, że muszę dobiec, ale nauczony doświadczeniem nie szarżowałem. Chciałem w szczególny sposób podziękować wszystkim, którzy byli dla mnie ważni i pomogli mi dotrzeć do mety i zrobiłem to najlepiej jak potrafiłem. Wpadłem na metę trzymając w rękach ten baner:
Gdy emocje opadły, napisałem długi list do Pata. Odpisał wiele ciepłych słów i zapytał, czy może opublikować go na blogu. Do dzisiaj jest dostępny w tym wpisie na blogu SPI.
To było więcej niż się spodziewałem. Skoro Pat uznał, że warto upublicznić tę historię, to ja także zdecydowałem się ją opisać. Wierzyłem, że przykład naszej internetowej znajomości może być inspirujący dla innych. Niemniej jednak rzeczywistość przekroczyła absolutnie wszelkie wyobrażenia… Zresztą nie oszukujmy się: wtedy myślałem, że to już finał tej historii. Byłem w błędzie.
Nowe cele po maratonie
Powiedzieć, że maraton 2012 dał mi pewność siebie, to jak nic nie powiedzieć. Ponownie uwierzyłem, że warto stawiać sobie cele tak duże, że aż niewyobrażalne. Ich osiągnięcie przesuwa poprzeczkę. Pomaga wierzyć, że nie ma przeszkód nie do pokonania. Że może nie uda się w pierwszym podejściu czy drugim, ale przy systematycznym wysiłku, efekty w końcu przyjdą.
Uwierzyłem też, że potrafię wymyślić, jak żyć z bloga. To dlatego 4 miesiące po maratonie powiedziałem mojemu szefowi, że odchodzę z pracy. Chociaż na blogu jeszcze nie zarabiałem, to mentalnie byłem gotowy podjąć ryzyko. Bardzo pomogło mi wsparcie Gabi – mojej Żony, która zapewniała, że wierzy we mnie i jest przekonana, że dam radę. Do dzisiaj uważam, że wtedy wierzyła we mnie bardziej niż ja sam w siebie.
Dwa miesiące później rozpocząłem nagrywanie podcastu „Więcej niż oszczędzanie pieniędzy”. Gościem szóstego odcinka był Pat Flynn, który opowiadał wtedy o swojej książce „Let Go” i drodze od bezrobotnego architekta do blogera żyjącego ze swojej pasji. W kolejnym odcinku, na pierwsze urodziny bloga, ujawniłem publicznie, że rzucam moją pracę dla blogowania.
Reszta jest już historią… Dość powiedzieć, że decyzja o odejściu z etatu i założeniu własnej blogowej firmy, była zdecydowanie najlepszą decyzją zawodową w moim życiu – pod każdym względem.
Korespondencyjna znajomość z Patem (z przygodami)
W 2012 r. obiecałem sobie, że kiedyś spotkam się z Patem Flynnem osobiście. Obaj tego chcieliśmy. Był tylko jeden zasadniczy problem: Pat generalnie nie bywa w Europie, a ja generalnie nie bywam w USA. Nie chcę niepotrzebnie narażać na stres rodziny i siebie (nie lubię latać), więc podróż do USA w ogóle nie wchodziła w rachubę. Musiałem poczekać aż Pat zdecyduje się przyjechać do Europy.
W międzyczasie co jakiś czas donosiłem Patowi co się u mnie dzieje. Przez długi czas byliśmy korespondencyjnymi znajomymi. W 2013 r. wysłałem mu zdjęcie Pawła, który, zainspirowany moim maratońskim wyczynem, przekroczył metę maratonu z podziękowaniami dla mnie!
W 2014 r. informowałem Pata o pierwszych sukcesach afiliacyjnych. Później pokazywałem efekty kursu „Pokonaj swoje długi”, a niedawno chwaliłem się sukcesami samodzielnie wydanej książki „Finansowy ninja”.
Cały czas starałem się pokazywać Patowi, że pełnymi garściami korzystam z wiedzy, którą dzieli się na blogu. Że efekty, które osiągam, to także wynik nauki na jego wpisach i podcastach. Utwierdzałem go w przekonaniu, że warto, by robił to dalej.
Żebyście nie myśleli, że nasza znajomość toczyła się bezproblemowo, to przyznam się do pewnej wtopy. Nikt z Was o tym nie wie, ale w lipcu 2014 r. Pat zaprosił mnie do swojego podcastu. Poczułem się jakbym znalazł się w podcastowym raju! 🙂 Niestety, chociaż dobrze przygotowałem się do tej rozmowy, to nie byłem zadowolony z jej przebiegu. Pat miał chyba podobne odczucia. Gdy przesłuchałem nagranie, to stwierdziłem, że brzmię jak jakiś zajarany fan, który angielszczyzną z dziwnym akcentem próbuje coś przekazać na temat tego, że strategia „Be everywhere” działa również w Polsce. Jakościowo odstawało to jednak od innych, nasączonych wiedzą odcinków SPI. Wspólnie z Patem uznaliśmy, że ten odcinek po prostu nie zostanie opublikowany… Gorzka pigułka, ale absolutnie nie miałem mu tego za złe. Drugiej szansy już nie dostałem i sam o nią też nie prosiłem. Wspominam o tym, żebyście nie mieli takiego błędnego wyobrażenia, że wszystko co robię kończy się sukcesem. Tak nie jest, ale też nie rozpamiętuję porażek. Staram się z nich wyciągać wnioski.
Wtedy zdecydowałem się trochę „wstrzymać konie”. Nie chciałem żeby Pat uznawał mnie za psycho-fana. Wolałem, aby do naszego spotkania doszło dopiero wtedy, gdy będę w stanie rozmawiać z nim jak równy z równym. Bez patrzenia jak w obrazek. Uznałem, że poczekam aż Pat przyjedzie do Europy – a nie zapowiadało się, że nastąpi to szybko.
W międzyczasie odwiedzałem konferencje blogowe w niedalekich krajach. Byłem dwukrotnie na ALIVE w Berlinie i na New Media Europe w Manchesterze i Londynie. Tam przekonałem się, że nie wszyscy światowi blogerzy są w rzeczywistości tak otwartymi ludźmi, na jakich wyglądają w internecie. To zaczęło rodzić we mnie pytanie, jaki naprawdę jest Pat? Czy przypadkiem nasze osobiste spotkanie nie zburzy ideału, który sobie zbudowałem na podstawie korespondencyjnej znajomości? Delikatnie mówiąc byłoby mi przykro…
Pierwsze osobiste spotkanie z Patem
W międzyczasie docierały do mnie sygnały, że Pat mówi o moim maratońskim wyczynie na przeróżnych konferencjach na całym świecie. Tłumaczył, że jako podcasterzy często nie mamy świadomości kto konsumuje nasze treści i jak olbrzymi wpływ mogą mieć one na życie tych osób.
Gdy dowiedziałem się, że Pat będzie występował na organizowanym po raz pierwszy Youpreneur Summit w Londynie, to nie zwlekałem ani chwili. Po szybkiej konsultacji z Gabi kupiłem bilet na konferencję. W listopadzie wsiadłem w samolot i poleciałem do Londynu.
BUM! Spotkaliśmy się po raz pierwszy w sobotę 11 listopada 2017 r. Dla obu z nas było to spore przeżycie. Dałem Patowi specjalny prezent: egzemplarz książki „Finansowy ninja” oraz baner, z którym wbiegłem 5 lat wcześniej na metę maratonu w Warszawie. To był strzał w dziesiątkę uwzględniając to, co wydarzyło się później.
Pat prowadził tzw. closing keynote, czyli prezentację zamykającą całą konferencję. Podczas niej zrobił coś, czego kompletnie się nie spodziewałem. Pozwolę Wam to najpierw zobaczyć na wideo Pata…
Pat przyznał się publicznie, że mój email z 2012 roku przyszedł do niego dosłownie w przededniu zaprzestania nagrywania jego podcastu. Nie widział już w tym sensu, nie wiedział kto go słucha i nie był przekonany, że podcast komukolwiek się przydaje. Na blogu już świetnie zarabiał a podcast był wtedy taką „sztuką dla sztuki”. Czuł się wypalony a presja nagrywania co tydzień nowego odcinka była dla niego coraz większą męczarnią. Chciał to przeciąć.
Powiedział wprost, że tak jak ja sądzę, że on pomógł mi przebiec maraton i stać się lepszym blogerem, tak on uważa, że mój mail uratował jego podcast. Uświadomił mu, że są ludzie, którzy polegają w dużym stopniu na jego pracy. Twierdzi, że zainspirowałem go moim uporem do kontynuowania nagrywania podcastu i stawiania sobie ambitniejszych celów. Wow! Znowu ściska mnie w gardle… Także dlatego, że czasami sam miewam chwile zwątpienia i doskonale teraz rozumiem, co wtedy czuł Pat.
Cieszę się i jestem dumny jednocześnie. Gdy Pat zaprosił mnie na scenę w Londynie, to wychodziłem tam z mokrymi oczami. Niesamowicie jest dowiedzieć się po latach, że ja także pomogłem w jakiś sposób mojemu mentorowi. Pisząc brakuje mi słów, aby opisać jakie to uczucie i jak bardzo spełniony się czuję.
Faktem jest, że spotkanie z Patem było pewną klamrą definitywnie zamykającą pewien rozdział w moim życiu. Niespodziewanie piękną klamrą (chociaż nie mam z tego zdarzenia ani jednego zdjęcia w sensownej jakości). Jak się okazało, był to także całkiem udany początek kolejnego rozdziału… o czym już wkrótce będę informował na blogu. 🙂
A gdybyście chcieli zobaczyć dłuższy fragment wystąpienia z moim udziałem, to zapraszam do obejrzenia nagrania Marka Jankowskiego z podcastu „Mała Wielka Firma”. Wielkie dzięki Marek! Pozdrowienia również dla Ariadny Wiczling z „Po Nitce Ariadny” oraz Marty Krasnodębskiej, które również uczestniczyły w konferencji w Londynie.
Jaka nauka płynie z tej historii?
Na koniec zebrałem kilka wniosków, które przyszły mi do głowy w trakcie powolnej ewolucji mojej pięcioletniej, korespondencyjnej znajomości z Patem:
1) Nie warto roztrząsać złych wydarzeń. Lepiej uznać, że są kosztem na drodze do tych dobrych. Gdybym przebiegł maraton w pierwszym podejściu w 2009 roku, to być może zupełnie inaczej potoczyłoby się moje życie i nigdy nie wpadłbym w sieci na Pata i… nie uruchomiłbym mojego bloga. Gdyby Pat opublikował słaby podcast z moim udziałem, albo gdybym to ja obraził się za to, że nie chce opublikować nagranego ze mną podcastu, to pewnie inaczej potoczyłyby się losy naszej znajomości. W boju hartuje się stal i warto szukać we wszystkim plusów.
2) Nie warto chodzić na skróty ani rodzić podejrzeń, że się chodzi na skróty. Pozwoliłem mojej znajomości z Patem dojrzeć i okrzepnąć. Nie chciałem przedwczesnego spotkania w relacji fan-mistrz. Chciałem mieć pewność, że obaj spotykamy się jako internetowi znajomi – bez interesowności. Pamiętam, że kiedyś miałem podobnie ze Zbyszkiem Papińskim z bloga App Funds. Do spotkania doszło dopiero wtedy, gdy byłem już wystarczająco „duży” i miałem przekonanie, że Zbyszek nie będzie miał podejrzeń, że próbuję przewieźć się na jego plecach. Wzajemne zaufanie zaowocowało potem udaną współpracą przy cyklu „Elementarz Inwestora”. Nie byłoby go, gdybym zbyt wcześnie „spalił kontakt” próbując coś ugrać.
3) Czasami warto doczekać do bycia równorzędnym partnerem. Ten punkt okazał się bardzo ważny z punktu widzenia mojej psychiki. Spotykałem się z Patem bez kompleksu niższości i bez takiego poczucia, że mam do czynienia z kimś z innej planety. Już wiedziałem, że jesteśmy z tej samej planety – chociaż żyjemy na jej dwóch końcach. To pozwoliło mi być totalnie szczerym. Po prostu otwarcie rozmawialiśmy o swoich projektach i przedsięwzięciach. 🙂
4) Na niektóre efekty warto cierpliwie czekać bez nerwowego pospieszania. To trochę wbrew powszechnemu teraz pędowi. Obecnie mało kto chce odraczać nagrodę. Ludzie chcą wszystko „tu i teraz”. Gdy kogoś poznają, to od razu spotkanie, interes, selfie i kolejny punkt na „liście celów” (bucket list) odhaczony. Czasami mnie mierzi takie instrumentalne podejście. Wolę wierzyć, że do wszystkiego lepiej dochodzić w sposób naturalny, czasem przypadkowy, niczego nadmiernie nie przyspieszając. Wtedy satysfakcja z osiągnięcia celu jest większa. Prawdziwej radości i wzruszenia nie da się kupić. Trzeba sobie na nie zapracować. I jakoś tak mi się przytrafia, że rezultaty w takich przypadkach przekraczają najśmielsze oczekiwania.
5) Tworzone przez nas treści mogą pomagać konkretnym, nieznanym nam osobom. Tak jak powiedział Pat – „zastanawiajcie się, ile takich „Michałów” jest w sieci i codziennie przyswaja to, co tworzycie, z korzyścią dla siebie i bez Waszej wiedzy, że to się naprawdę dzieje”.
6) Każdy – bez względu na jego „kaliber” – ma chwile zwątpienia i potrzebuje realnego wsparcia. Wszyscy jesteśmy ludźmi. Targają nami te same emocje. Często tylko pozornie jesteśmy odporni. Dlatego tak ważne jest szczere wsparcie, np. w postaci dobrych słów otuchy.
I tu mój serdeczny apel do Was wszystkich: jeśli korzystacie z owoców pracy jakichś twórców, to proszę – dawajcie im co jakiś czas znać, że ich praca po prostu się Wam przydaje. Podzielcie się od czasu do czasu informacją, jakie zmiany udaje Wam się wprowadzać w życie, przy nieświadomym współudziale takiego twórcy.
Dlaczego to takie ważne? Bo każdy ma chwile zwątpienia. Myślę, że w szczególności dotyczy to twórców internetowych – zwłaszcza, jeśli pracują w samotności i nie mają bezpośredniego, codziennego kontaktu ze swoją społecznością. Czasami wystarczy kilka krytycznych komentarzy (nawet uzasadnionych), aby podjąć decyzję „zamykam bloga” czy „kończę nagrywać podcast”. Nasza psychika działa tak, że wyolbrzymia znaczenie głosów krytycznych. Gdy brakuje przeciwwagi – łatwo jest zwątpić i uwierzyć, że krytycy stanowią większość (wierzcie mi – byłem tam). Z kolei przy jakimkolwiek braku głosów – łatwo uwierzyć, że audytorium po prostu nie zależy na tym co robimy.
Nawet takie osoby jak Pat Flynn czy ja borykamy się z takimi dylematami. Tak jak pisałem, kiedyś – pomimo wysokich zarobków – byłem dalece niezadowolony z sytuacji, w której się znajdowałem, bo demony w mojej głowie mówiły mi, że i tak nie jestem w stanie należycie zabezpieczyć Rodziny pracując na etacie. Z kolei dzisiaj coraz częściej zastanawiam się, w którym kierunku powinienem skręcić z moją blogową twórczością. Zmieniacie się Wy i zmieniam się ja. W coraz mniejszej liczbie tematów, którymi aktualnie się zajmuję, widzę realną wartość dla Was (chociaż moje postrzeganie wcale nie musi być prawidłowe). To również jeden z powodów, że coraz mniej piszę na blogu. O tym jakie figle potrafi płatać moja głowa mówiłem szczegółowo we „WNOP 098: Destrukcyjne skutki niespodziewanego sukcesu, czyli jak zepsułem siebie i moją pracę”.
Dla jasności – radzę sobie. 🙂 Wkrótce znowu zapytam Was w ankiecie o to kim jesteście i o czym chcecie tutaj czytać. Na przełomie roku podzielę się z Wami moimi przemyśleniami i poproszę o odpowiedzi na konkretne pytania.
A tymczasem życzę Wam dobrej reszty tygodnia i tego byście także potrafili znajdować sobie takich mistrzów, jakim dla mnie jest Pat, oraz by okazywało się, że także wnosicie wiele w ich życie.
I nie zapomnijcie wysłać retweeta w ramach akcji #GivingTuesday dla PAH! Wystarczy mieć konto na Twitterze i kliknąć ikonkę z dwoma strzałeczkami. 🙂 Powodzenia!
#Poland join Cisco’s #GivingTuesday RT challenge. Every RT today = $1 to @PAH_org https://t.co/UsqO42jDvs #bethebridge #wearecisco
— Community Relations (@CiscoCitizen) November 28, 2017
{ 43 komentarzy… przeczytaj komentarze albo dodaj nowy komentarz }
Kilka dni temu dostałem newsletter od Pata, w którym opowiadał tą historię swoimi słowami. Słyszałem ją od Ciebie w różnych odcinkach podcastu czy we wpisach na blogu i to jak wpłynął na Ciebie Pat. Ale gdy słyszysz też wersję drugiej strony i to, jaki Ty miałeś wpływ na niego, to jest mega sytuacja 🙂 Piękne chwile 🙂 Teraz zabieram się do czytania Twojej relacji. Pozdrawiam!
Michał, dzięki Tobie jakiś czas temu wpadłem na Pata w internecie i od tej pory ciągle konsumuje jego treści. Będąc upierdliwym programistą dostało mi się również w prezencie Will it fly z autografem, przysłana z US za darmo. Świetna historia!
Jestem od początku istnienia Blogu. Rozwijam się wraz z tobą. I twoje rady przekładają się na wymierne korzyści. I to się czuje po latach jak mocno tok myślenia zmienił pod twoim wpływem. Podejścia do spraw finansowych. Ba pozwoliło uniknąć kłopotów jak np. przeinwestowanie w krypto i narobiebienie sobie długów.
Dużym plusem dla mnie jest, że nie robisz show. A podajesz konkrety. Przez to więcej dokonujesz pozytywnych zmian wielu ludziach, mimo nie widzisz tego na cozień jak płynący prąd w przewodniku.
Michał, nawet nie wiesz, jak jestem Ci wdzięczny za ten wpis. Najpierw widziałem Twoje video z Londynu, a dzisiaj… rozwaliłeś mnie. Dawno nie otrzymałem takiego kopa i wiary w to, że warto robić to, co się robi oraz szukać ludzi, którzy naprawdę będą Cię w tym wspierać. To jest dla mnie taki „moment zwrotny”. Na pewno będę wracać do tego wpisu, bo ta historia jest niesamowita. Odezwę się za jakiś czas, aby poinformować, co się zmieniło 🙂
Rzadko zostawiam u Ciebie komentarze, ale teraz muszę, bo ta historia jest naprawdę piękna. Pamiętam jak kilka lat temu mój mąż przesłałam mi link do twojego tekstu o kredycie mieszkaniowym (czy warto nadpłacać i takie tam), mówiąc „zobacz jak ten gościu fajnie tu wszystko opisał”. Od tego czasu, zawsze jak sprzeczamy się o pieniądze, mówię mu – lepiej przeczytaj, co napisał Szafrański. 🙂 Dzięki!
Oglądając wystąpienie Pata na początku trudno mi było uwierzyć, że to będzie aż takie emocjonalne. W teorii internet oddala nas jako ludzi, ale jak pokazuje praktyka – można się prawie popłakać, jeśli miało się wpływ na życie człowieka po drugiej stronie planety.
To teraz tylko najważniejsze – nie zapominać, że każdy z nas ma na kogoś wpływ. Byłoby super, gdyby to był taki wpływ jak Pata na Ciebie 😉
Pod wpływem tego artykułu postanowiłam napisać jak wiele zawdzęczam Michałowi i tego blogowi bo uświadomiłam sobie, że nigdy wcześniej tego nie zrobiłam. Trafiłam na blog wiosną 2015 roku gdy na wyjeździe weekendowym znowu się okazało, że muszę skorzystać z karty kredytowej. Pomyślałam-co jest, zarabiam nie mało a muszę co miesiąc zapożyczać się na 2 tys zł. Wsiąkłam w tego bloga. Później trafiłam też na blog FBO Marcina Iwucia. Postanowiłam rozprawić się z moimi finansami. Nie miałam żadnych oszczędności. Szybko okazało się, że jest gorzej niż myślałam, bo pod koniec miesiąca znowu sięgnęłam po kk. To był dla mnie przełom-okazało się że nie umiem sobie poradzić z takim małym długiem 2 tys. Dopiero wtedy ściągnęłam szablony excela budżetu domowego i w ciągu kolejnych 6 miesięcy (2 tysiące długu i aż 6 miesięcy aby się go ostatecznie pozbyć, pokazuje jak bardzo konsumpcyjny był mój styl życia i jak bardzo byłam do niego przyzwyczajona) zmniejszyłam swoje wydatki o te 2 tys, tak że nie ptrzebna była mi już kk. Wtedy ją zniszczyłam. Od tej pory- w ciągu 2 lat zbudowałam fundusz awaryjny, fundusz wydatków nieregularnych, poduszkę fiansową (kilka miesięcznych wynagrodzeń) oraz nadpłacilimy z mężem kredyt hipoteczny-obecnie została kwota poniżej 50 tys zł do spłaty 🙂 Jednocześnie postaraliśmy się zwiększyć dochody i mimo, że obydwoje jesteśmy na etatach i bardzo lubimy swoją pracę, uzyskaliśmy duże zlecenie i mamy właśnie pieniądze na wkład własny do kredytu hipotecznego na mieszkanie pod wynajem. Od jakiegoś czasu marzę o posiadaniu kilku mieszkań na wynajem i uzyskiwaniu dochodu pasywnego, który zapewni nam wolność finansową 🙂 Brzmi ambitnie, ale jak przekonuje Michał, warto mieć ambitne cele 🙂 Na razie jesteśmy na dobrej drodze. Z niecierpliwością czekam na relacje Michała z procesu kupowania nieruchomości pod wynajem, o czym chyba w ubiegłym roku wspominał 🙂 Dziękuję Ci Michał za to co robisz. Dziś dzięki tobie jestem w zupełnie innym miejscu niż 3 lata temu.
Dzięki. Bardzo fajne słowa na temat „dojrzewania do bycia równorzędnym partnerem”. Obserwuje u innych, ale czasem także u siebie, że ludzie chcieliby wielu rzeczy „za szybko”. Wierzę w teorię małych kroków i że najważniejsze, to konsekwentnie iść do przodu w obranym kierunku. Myślę, że w Twoim podejściu jest coś podobnego, z tą różnicą, że cele, które sobie stawiasz są czasem bardzo duże (mnie pociągają raczej te mniejsze) 😉
Cześć Michał,
Świetna historia 🙂 Dzięki za wspomnienie tez o mnie.
Pozdrawiam
Zbyszek Papiński
Cześć Michał,
Ja też bardzo wiele się od Ciebie nauczyłem. Najpierw spoglądając z rezerwą, później kupując kurs i książkę pomogłeś mi uniknąć wielu błędów finansowych i stawać się mądrzejszym człowiekiem, przez treści które publikujesz i tematy na które zwracasz uwagę. Szacunek za to, że nie gwiazdorzysz i jesteś sobą. Pozdrawiam 🙂
PS. Może jakiś tour po Polsce zaplanujesz? 🙂
Michał,natrafiłam na Twój blog dokładnie 2 lata temu.I jak już ktoś wcześniej wspomniał,również w niego wsiąkłam.
Dzieki Twojemu blogowi,uświadomiłam sobie jak złą droga(finansowa) szlam.
Kupilam kurs”Pokonaj swoje długi”,kupiłam książkę „Finansowy Ninja”i pomału ale codziennie idę do przodu.Dzisiaj chce Ci powiedzieć:
DZIĘKUJE ZA TO CO ROBISZ!!!
Dziękuję za ten wpis. Słucham twoich podcastów już od dawna, dzięki Tobie odkryłam też podcasty Pata, ale nigdy nie zostawiłam komentarza ani słów wdzięczności. Po prostu wydawało mi się, że wasze świetna praca jest tak oczywista, że nie trzeba Wam tego mówić. Teraz już rozumiem jak ważne są dobre słowa.
Dziękuję za to jak wiele się dzięki Tobie nauczyłam!
Wielkie brawa i gratulacje Panie Michale!
Ja zaglądam tutaj i czytam lub słucham podcastów w drodze do pracy! Dziękuję za ogrom rzetelnej wiedzy, którą się z nami Pan dzieli. Za trafne uwagi i te pytania, które zadaje Pan gościom podcastów, które same mi się nasuwają ich słuchając 🙂 Zatem dowiaduję się wszystkiego, czego chciałabym się dowiedzieć 😉 I za tą szczerość, jak np. w wypisanych przez Pana wnioskach!
P.S. całkiem niedawno dostałam na 30. ur. Pana książkę, mam nadzieję, że w przyszłym roku zostanę Finansowym Ninja 😀 ale już teraz nie marnuję czasu i co miesiąc odłożona kwota na emeryturę jest! 😉
Pozdrawiam!
Michał. Dziękuję Ci za ten wpis.
Witaj,
W imieniu wszystkich czytających a niepiszących komentarzy wiedz Michale że gdzieś tam jesteśmy i chłoniemy Twoje teksty z zainteresowaniem i podziwem chociaż przeważnie niekomentujemy tego. Jesteś dla nas przykładem że można naprawdę sporo zmienić w swoim życiu…a wszystko zaczyna się od decyzji .. „mogę”..Ja z Tobą jestem już od 4 lat. Keep going!
Cześć, najbardziej budującym dla mnie w tym wpisie jest fakt, iż nawet człowiek sukcesu za którego uważam Cię Michale ma również chwile wachania czy zwątpienia. Do tej pory czułam się z tego powodu słabsza i gorsza. Dobrze wiedzieć że to naturalne, zdarza się każdemu i przede wszystkim minie. A gorsze i słabsze okresy nie trafiają się tylko tym kiepskim, bez pomysłu na życie.
Dziękuję Ci Michale za uporządkowanie moich finansów!! Strasznie mi pomógł kurs Pokonaj swoje długi. Bardzo bardzo Ci dziękuję!!!
Michale,
świetny wpis. Te 6 wymienionych wniosków odniosłam do swojego życia i cieplej mi się zrobiło na serduchu.
Dziękuję Ci Michale za ten wpis 🙂 sam miewam kryzysy, ten ostatni trwa już ponad rok, ale czytając Twojego bloga zaczyna powracać nadzieja:) pozdrawiam Cię i życzę Bożego dnia:))
WOW! Po prostu wow! Bardzo motywujący wpis, który przeczytałem z prędkością światła!
Michał,
napiszę krótko, mam wrażenie że w dzisiejszych czasach, coraz trudniej spotkać na swojej drodze, ludzi wartościowych i zasługujących na szacunek. Swoimi wpisami i rzetelną pracą udowadniasz, że wcale nie jest tak źle ;] Dziękuję Ci za prowadzenie bloga.
Kawał dobrej roboty. Możesz śmiało przyznać sobie w tym miesiącu premię! 😉
Życzę powodzenia w dalszej pracy.
~` czytelnik
Wspaniała historia i jej finał! Fajnie wspominasz – nie pierwszy raz zresztą – o tym, co nie wyszło, i że nie zawsze wszystko wychodzi… A mnie zmotywowałeś tym wpisem, żeby dać znać autorom jeszcze kilku blogów, które regularnie czytam, że to co robią jest wartościowe 🙂 Dzięki!
Genialny wpis, świetny finał, więcej takich dobrych informacji!
Hej Michał, piękna historia, lubię takie czytać bo dodają otuchy, oraz siły do działania. Dzięki 🙂
Siema
Duży szacun za wytrwałość w osiąganiu celu.
Łezka się zakręciła pod koniec filmu.
Czytam tego bloga od kilku lat i dzięki Tobie poprawiłem moje finanse.
Dzięki za bloga i podcast Ninja ?
Pozdrawiam Janusz
Cześć Michał, ja też od mniej więcej dwóch lat słucham Twoich podcastów, najczęściej w samochodzie, w drodze do pracy. Ogarnęłam swoje finanse. Mam oszczędności. Dążę do tego, by kupować większy sprzęt za gotówkę, a nie na raty. Dzięki temu czuję się bezpieczna finansowo. Dzięki Tobie, choć nie tylko, powstał mój blog http://nieocenioneopiekunki.com/ , w której opowiadam o pracy opiekunki osób starszych i niepełnosprawnych w pozytywnym tonie, bo tak widzę moją pracę. Rzuciłam pracę nauczyciela i urzędniczki na rzecz pracy z niepełnosprawnymi. Nie żałuję. Ty pomagasz, dlatego Ci dziękuję. 🙂
Hej. Dzięki twojemu blogowi zmieniłam stosunek do finansów. A było to bardzo dla mnie trudne, bo cała moja rodzina od zawsze boryka się z tą kwestią i tkwi w mentalności ‚niedostatku’. Jestem więc takim dziwolągiem w rodzinie, bo na pieniądze nigdy nie narzekam. Mam swoje mieszkanie na rozsądną hipotekę, zero długów, jeździmy na urlop zagraniczny kilka razy do roku, a w banku jeszcze są oszczędności. Dodam, że z matmy zawsze byłam noga w szkole, lecz jak się okazuje, nie ma to większego wpływu na moje finanse, ponieważ są one związane bardziej z naszymi nawykami. Proszę, rozważ napisanie w co watro inwestować na początek.
No pieknie Panie Michale 🙂
Jestescie siebie godni. Uczen w wielu aspektach przerósł mistrza. Jeden drugiego inspiruje. Jeden drugiego „uratował”.
A my przy Was rosniemy i znajdujemy inspiracje dla siebie. I to jest piekne.
Super by bylo aby każdy spotkal na swojej drodze swojego Pata Flyna. Wiedz, ze dla wielu tym Patem Flynem jestes Ty. Mi az sie oczy smieja gdy wchodze do znajomych i widze na polce Finansowego Ninja 🙂
Wow!
Jesteś wielką inspiracją Michał i dziękuję, że się podzieliłeś i wciąż dzielisz swoją wiedzą, doświadczeniem i po prostu swoimi uczuciami. 🙂
Film i ten wpis były niesamowicie wzruszające i inspirujące.
Czas teraz przygotować sobie kilka „nierealnych” celów do wykonania. 🙂
Pozdrawiam serdecznie.
Michale, ogromne, ogromne gratulacje, że dałeś radę! Co jakiś czas wracam do opisu Twoich zmagań i ponownej nauki chodzenia i za każdym razem mam łzy w oczach + daje mi to kopa do działania, bo skoro Ty przeszedłeś taką drogę, pokonałeś tyle przeszkód, tyle osiągnąłeś i jesteś teraz tym kim jesteś i w tak niesamowitym miejscu, to jak ja mogę wątpić, że nie uda mi się poradzić sobie z mniejszymi rzeczami?
Jesteś dla mnie niesamowitą inspiracją, a Twój blog kopalnią wyjątkowo przydatnej wiedzy.
Życzę Ci wielu sukcesów w Twoim dalszym życiu :))
Właśnie widziałem ostatnio to wideo u Pata na blogu i miałem do Ciebie pisać 🙂 gratulacje, też gościa podziwiam i taka historia jaką razem tu stworzyliście to magia!
Wow, to jest dopiero niesamowite spotkanie. Mam nadzieję, że mieliście wystarczająco czasu, aby zamienić kilka słów 😛 Pozdrawiam!
Niesamowite! Tak ważne jest aby mówić ludziom dobre rzeczy
Hej Michal! Bardzo wzruszajaca i inspirujaca historia. Chcialabym Ci napisac,ze od jakiegos czasu czytam Twojego bloga. I bardzo zmieniles moje podejscie do pieniedzy. Bardzo mi sie podoba przejrzystoc Twoich wypowiedzi. Ja nauczylam sie od Ciebie by zaczac mylesc o niezaleznosci finasowej-:) Wlasciwie od bardo wczesnych lat ”system” programuje nas,ze pieniadze zarabia sie tylko ciezka praca, ze ”pierwszy miloion trzeba ukrasc”, ze bogaci ludzie to zli ludzie ( bogaty przeciez nie przejdzie przez ”ucho igielne”- a propos ponoc byla to ciasna brama w Jerozolimie, gdzie nie mogly sie przecisnac obujczone wileblady).Tak czy inaczej wiele autorytetow, koscioly, rzady od zaraznia dziejow probuja wmowic ludziom,ze bycie biednym to bycie dobrym, ze to wstyd miec pienidze, smiec miec jakies wymagania, marzenia, ambicje. A Ty w swoich postach uczysz ludzi zupelnie innego myslenia. I za te ZMIANE SWIADOMOSCI jestem Ci ogromnie wdzieczna ( nie pomijajac masy wiedzy merytorycznej i swietnych analiz). To co opisales w tej historii to moc wspolpacy dwoch genialnych Istot. Mysle,ze to co Ty robisz Michal- ze ZA DARMO dzielisz sie swoja bardzo wnikliwa, analityczna wiedza,ze inspirujesz ludzi- to wszystko uswiadamia mi,ze duzo wiecej bysmy osiagneli gdybysmy czesciej sie wspierali i wsolpracowali ze soba, niz wlaczyli czy rywalizowali. Chcialabym wyslac Ci linka do wywiadu z bratem mojej przyjacilki z Bialegostoku, ktory podobnie jak Ty osoagnal ogromny sukces w swojej pracy. Wlasciwie pracujac nad tym projektem 10 lat nie mial pewnosci czy te prace naukowa uda mu sie przekuc w sukces komercyjny. I to jest takze ciekawa historia, ktora nota bene skojarzyla mi sie z Twoja- bo Ty takze ryzykowales rzucajac prace na etacie i wkaldajac energie w ten blog ( Ogomny szacunek dla Twojej Zony i mysle,ze to jest prawdziwa MILOSC, gdy Ktos w nas wierzy wiecej niz my sami ). Przepraszam Cie za brak polskiej interpunkcji ( wina klawiatury):
http://innpoland.pl/138801,urodzony-pod-szczesliwa-gwiazda-biznesmen-z-bialegostoku-stworzyl-unikalny-system-ktory-obsluguje-rzady-i-monarchow
Michale nie bywa w USA bo nie lubisz latas samolotem ale do Londynu poleciałeś samolotem. Mam dysonans poznawczy. Wyjaśnisz to jakoś ?
Hej Tom,
Oczywiście: to, że boję się latać, nie oznacza, że nie potrafię się do tego zmusić. Minimalizuję jednak stres – loty bez przesiadek i tak rzadko jak się da. W ciągu ostatniego roku poleciałem tylko do Londynu. Po Europie kontynentalnej – przemieszczam się autem. 🙂
Pozdrawiam
Michale – gratuluję i dziękuję że jesteś i tworzysz dla nas megawartościowe treści! Dziękuję za wszystkie materiały, które dla nas przygotowałeś i świetne podcasty. Nie zliczę ile razy z nich skorzystałam. Dzięki Tobie zaczęłam wreszcie regularnie prowadzić budżet domowy i „ogarniać” swoje finanse. Rób dalej to co robisz, bo dajesz Wielką wartość, inspirację i motywację!
Michał, w odpowiedzi na Twój apel… Nie sądzę, żebym mógł w tej chwili czuć do jakiegokolwiek twórcy większą wdzięczność, za jego pracę, niż do Ciebie! Już od miesięcy jestem czytelnikiem i słuchaczem i czuję się stale coraz bardziej przywiązany do treści, które tworzysz. Dzięki Ci za nie! Gdyby nie Twój blog, zapewne nadal patrzyłbym na pensje jak na coś, co ma po prostu pozwolić żyć od początku do końca miesiąca. Odkryłem dzięki Tobie mądre oszczędzanie i nagle okazało się, że jestem w stanie odkładać naprawdę duży procent zarobionych pieniędzy. Dzisiaj poduszka finansowa ma się całkiem dobrze i na pewno jej nie przetracę, bo rzeczywiście jest gwarancją spokoju.
Szkoda, że nie natrafiłem na takie spojrzenie na pieniądze z 10 lat temu… Dzisiaj pewnie zbierałbym piękne efekty działania procentu składanego.
P.S. dzięki śledzeniu newslettera od miesiąca z ekscytacją czekam na 5. grudnia – domyślasz się zapewne, dlaczego 🙂
Niesamowita historia, której scenariusz napisało… samo życie.
MEGA inspirujący wpis, dzięki za to co robisz, Michał!
To co robisz ma sens i wpływ na wiele istnień ludzkich Michał! 🙂 Nie przestawaj!
Czesc Michal. Jestem tu przypadkiem i „nie jestem tu przypadkiem”. Ja ogólnie obecnie zyje bardzo skromnie i nie mam kredytow ani nawet jakis dlugow ale wiesz naprawde Ci dziekuje. !!!!!!! Dokladnie lezalam na lozku by isc juz spac i zaczelam wywalac „kotlet” niezadowolenia z mojego zycia Bogu. Tego ,że mnie tez jak to pieknie napisales spotkala moja osobista traumatyczna ciezka porazka. Gdzie byl Bog -przeciez mu tak ufalam i po co sie to stalo? Dlaczego do tego dopuscil ?! Szukalam nadzieji i probowalam sobie jakos ta porazke wytlumaczyc. Wytlumaczyc ten bol i trudna sytacje ,ktora dla Ciebie byla jak kilka lat czekania do biegu i mety maratonu. I choc ” ogolnie wiem dlaczego tak sie stalo. To zapewne wiesz o czym mysle. Ten bol niesmak porazki , niezrecznej sytacji. I wiesz? Bog odpowiedzial na moja modlitwe bo wstalam z lozka i zajrzalam o dziwo na maila(robie to zadko) a tam 1000 informacji i twoj mail o dziwo zaczelam czytac bo sie nie wyroznial. Wsrod tylu maili!! I wiesz duzo mnie nauczyles teraz. POWIEM W SKROCIE. DZIEKUJE!!!!! Jestes WSPANIALY ! DZIEKUJE. Tyle moge powiedziec bo nie sposob mi to opisac. Ze ta moja porazka to nie jest „gotowy produkt” ale start wlasnie w lepsze zycie choc wszyscy na to patrza jak na wlasnie koniec szczescia i wiesz… gadasz jak „moj jakis przyjaciel internetowy” ;). Dziekuje Ci,jescze raz ,że jestes i dziekuje tez Bogu. Wiem, ze to nie przypadek.
Michale, również podczytuję Twojego bloga już 2-3 lata. Trafiłam na wzmiankę o nim przypadkiem, w filmiku na babskim forum (wizaz.pl), gdzie nie spodziewałabym się znaleźć takiej perełki. Dzięki Twojemu „Finansowemu Ninja” mamy z mężem oszczędności, nie wpierniczyliśmy się w żadne kredyty, życie ponad stan i chyba w dużej mierze dzięki Twoim treściom… zdecydowaliśmy się na dzieci, bo po prostu poczuliśmy się pewniejsi finansowo, co jednak daje poczucie jakiegoś tam bezpieczeństwa i ułatwia decyzję o powiększeniu rodziny. Pracujemy na etatach, nie zarabiamy łącznie dużo (ja wcale, bo jestem na urlopie wychowawczym), ale mamy niesamowitego kopa do coraz lepszego ogarniania finansów, budżetu domowego (od 2 lat prowadzę excela z wydatkami – co do grosza) i nie tylko. „Zaufanie, czyli waluta przyszłości” też kupiona czeka na półce 🙂
Mało tego, dzięki Twojemu podcastowi mam możliwość czerpać wiedzę od Ciebie, ale też odkryłam Małą Wielką Firmę pana Marka Jankowskiego, a dzięki MWF – kolejną wspaniałą postać, jaką jest Miłosz Brzeziński. Fajnie wiedzieć, że mamy w Polsce tak inspirujące postaci z takim powerem do działania, które z potrzeby chyba serca dzielą się swoją wiedzą i doświadczeniem z innymi i czynią nas wszystkich lepszymi. Dziękuję Ci za tego bloga, podcast i to, że że jesteś po prostu fajnym, uczciwym i nie zmanierowanym gościem!
Pozdrawiam Cię serdecznie!