Podcast: Play in new window | Download (Duration: 1:36:04 — 88.7MB)
Subscribe: Apple Podcasts | RSS
Od 1470 zł do 16 110 zł miesięcznie – tyle pieniędzy otrzymują aktualnie od swoich audytoriów twórcy odpowiadający na pytania w tym odcinku podcastu.
Patronite to polski serwis umożliwiający łączenie twórców z różnych dziedzin z osobami (patronami) zainteresowanymi finansowym wspieraniem twórczości artystów (jego pierwowzorem jest amerykański Patreon). To przede wszystkim dobry sposób poszukiwania zarobków dla tych twórców, którzy nie prowadzą lub nie chcą prowadzić działalności komercyjnej. Wystarczy, że ich audytorium zechce się „zrzucać” na to co robią.
Zobacz także: WNOP 087: Sukces na YouTube – Krzysztof Gonciarz opowiada o kulisach swojej pracy i ewolucji
W teorii działanie Patronite jest bardzo proste: twórca tworzy swoją „wizytówkę” opisującą to co robi, określa tzw. progi wsparcia – różne poziomy kwot comiesięcznych datków oraz ewentualne korzyści dla osoby decydującej się przekazywać konkretną kwotę. Może także określić cele finansowe, po których przekroczeniu deklaruje wykonanie konkretnych projektów. Gdy takie założenia są gotowe – informuje świat i swoje audytorium o tym, że można go wspierać.
Praktyka potrafi zaskakiwać. Niektórzy twórcy zbierają rekordowe finansowanie, a inni mają problem z uzbieraniem kilkuset złotych. Dzisiaj moimi gośćmi są Katarzyna Czajka – jedna z osób o najdłuższym stażu na Patronite, Mirek Burnejko – osoba, która zaczęła raptem miesiąc temu, oraz Krzysztof Gonciarz, który cieszy się rekordowym wsparciem patronów.
Wszystkim zadaję podobne pytania próbując dowiedzieć się, jakie były ich pozytywne i negatywne doświadczenia, oraz co dzisiaj zrobiliby inaczej – wiedząc to, czego już się nauczyli. Wyszła nam absolutnie świetna rozmowa – pełna bardzo konkretnych wskazówek dla wszystkich twórców zainteresowanych tym sposobem pozyskiwania pieniędzy.
A na koniec dzielę się moimi przemyśleniami dotyczącymi Patronite. Odpowiadam na pytanie dlaczego mnie tam nie ma i dlaczego nie chcę być tam obecny (na chwilę obecną).
Zapraszam do wysłuchania. 🙂
Konsumuj tak, jak Ci wygodnie
Możesz posłuchać podcastu, przeczytać transkrypt na końcu lub posłuchać zapis na YouTube.
Oglądając wideo zasubskrybuj proszę kanał na YouTube oraz kliknij symbol dzwoneczka. Dzięki temu będziesz otrzymasz powiadomienie, gdy opublikuję nowy film.
W tym odcinku usłyszysz:
- Czym jest serwis Patronite?
- Kim są i co robią Kasia Czajka, Mirek Burnejko i Krzysztof Gonciarz?
- Od kiedy moi goście są na Patronite?
- Dlaczego zdecydowali się na Patronite?
- Ilu mają obecnie patronów i jak wyglądało to na początku?
- Jakie mieli obawy przed wejściem na Patronite?
- Jakie bonusy zaoferowali swoim patronom?
- Czego się spodziewali po Patronite?
- W jaki sposób rozliczają się z Patronite?
- Jakie mają pomysły na to żeby zredukować odpływ patronów?
- Na co powinny zwrócić uwagę osoby, które chcą rozpocząć przygodę z Patronite? Co podpowiadają Kasia, Mirek i Krzysztof?
- Dlaczego Mirek zrezygnował z poziomu 5 zł?
- Co jest fajnego w idei wspierania twórców przez takie serwisy jak np. Patronite?
- Czy Krzysztof brał pod uwagę inne, zagraniczne serwisy crowdfunding?
- Co moi goście zrobiliby inaczej, gdyby mieli tę wiedzę, którą dysponuje obecnie?
- Jak dbać o zadowolenie patronów?
- Jakie są negatywne skutki wejścia na Patronite?
- Dlaczego nie ma mnie na Patronite?
Kliknij prawym przyciskiem, aby ściągnąć podcast jako plik MP3.
Strony, osoby i tematy wymienione w podcast’cie:
- Patronite – polski serwis umożliwiający wspieranie twórców.
- Patreon – amerykański pierwowzór Patronite.
- Katarzyna Czajka – mój pierwszy gość dostępny jest tutaj:
- Patronite Kasi Czajki
- Blog Zwierz Popkulturalny – blog Kasi.
- Podcast Zombie vs Zwierz – wspólny podcast Kasi Czajki i Pawła Opydo.
- Profil ZPOPK na Facebooku
- Blog Mistycyzm Popkulturowy
- Blog Pawła Opydo
- Mirosław Burnejko – dostępny jest tutaj:
- Patronite Mirka Brunejko
- Kanał MiroBurn – kanał Mirka na YouTube, na którym publikuje codzienne vlogi.
- Blog Trzy Poziomy
- Podcast Lepiej Teraz
- Krzysztof Gonciarz – dostępny jest tutaj:
- Patronite Krzysztofa Gonciarza
- Kanał Krzysztof Gonciarz – podstawowy kanał, gdzie publikuje m.in. codzienne vlogi.
- Kanał Zapytaj Beczkę – kanał komediowy Krzysztofa.
- Profil na Facebooku
- Platformy umożliwiające zbieranie funduszy na konkretne projekty (crowdfunding):
- WNOP 087: Sukces na YouTube – Krzysztof Gonciarz opowiada o kulisach swojej pracy i ewolucji
- Książka Finansowy Ninja – najlepsza książka o finansach osobistych jaką napisałem. 😉
- Kurs „Pokonaj swoje długi” – bezpłatny kurs dla osób zadłużonych oraz takich, które chciałyby lepiej radzić sobie ze swoimi finansami.
Sprawdź również: WNOP 091: Jak zarabiać na YouTube? Stawki, sposoby, pomysły, błędy i koszty – podpowiada Jacek Gadzinowski
Pytanie lub komentarz? Zostaw mi wiadomość!
Masz pytanie? Możesz skorzystać z tego linku i nagrać dla mnie wiadomość głosową z wykorzystaniem mikrofonu Twojego komputera. Pamiętaj, że jedna wiadomość może mieć maksymalnie 90 sekund (ale możesz ich nagrać kilka) 🙂
Jeśli nagrywając pytanie przedstawisz się i podasz adres swojego bloga (lub strony WWW), to zlinkuję do niego tak jak uczyniłem w poprzednich odcinkach podcastu. To może pomóc w promocji Twojego bloga, więc tym bardziej zachęcam do zadawania pytań głosowo.
Będę Ci również wdzięczny za każdy komentarz. Napisz proszę, czy podobał Ci się ten odcinek podcastu. Chętnie z Wami podyskutuję i odpowiem na ewentualne dodatkowe pytania.
Skąd pobrać podcast
Podcast dostępny jest dla Was w wielu miejscach:
- Na blogu – lista wszystkich podcastów
- W iTunes – dla użytkowników iPhone’ów i iPad’ów
- W serwisie Stitcher – pobierz aplikację Stitcher dla Androida i innych modeli telefonów
- W katalogu Zune
- W katalogu BlackBerry
- Poprzez specjalny RSS
A jeśli podoba Ci się podcast, to będę Ci bardzo wdzięczny, jeśli poświęcisz minutkę i zostawisz swoją ocenę oraz krótką recenzję w iTunes. Wasze głosy powodują, że mój podcast trafia do rankingów iTunes. Dzięki temu łatwiej jest do niego dotrzeć tym osobom, które jeszcze nigdy go nie słyszały. A na tym bardzo mi zależy 🙂
Oceń podcast “Więcej niż oszczędzanie pieniędzy” <–
Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję za Twoje wsparcie i życzę Ci świetnego dnia! 🙂
Transkrypt podcastu
Kliknij tutaj, aby pobrać spisaną treść podcastu (PDF).
To jest podcast „Więcej niż oszczędzanie pieniędzy” – odcinek 94. Dzisiaj rozmawiamy o Patronite, czyli o sposobie na finansowe wspieranie ulubionych twórców.
Witam Cię w kolejnym odcinku podcastu „Więcej niż oszczędzanie pieniędzy”. Ja nazywam się Michał Szafrański i w tej audycji przedstawiam konkretne i sprawdzone sposoby pomnażania oszczędności. Opowiadam, jak rozsądnie wydawać pieniądze i jak odważnie realizować swoje pasje i marzenia. Jeśli tylko szukasz odrobiny stabilizacji finansowej i emocjonalnej w swoim życiu, to ten podcast jest dla Ciebie.
Dzień dobry z dużym opóźnieniem. Podcastu nie było już chyba przez miesiąc. Dzisiaj kolejny odcinek, w którym opowiem o możliwościach finansowego wspierania twórców przez społeczności, które konsumują ich twórczość. Brzmi skomplikowanie, ale mechanizm jest bardzo prosty, w zasadzie znany od lat. Kiedyś określało się to mianem mecenatu. Mecenas to osoba, która przeznacza swoje środki finansowego na to, żeby artysta czy twórca miał za co żyć i tworzyć. Przeznacza je w zasadzie bez oczekiwania, że ta sztuka kiedykolwiek się zwróci. Czyli poniekąd jest to działalność trochę dobroczynna. Kiedyś tacy mecenasi mieli kolosalne znaczenie dla sztuki, dlatego że wielu twórców w swojej domenie funkcjonowało w taki sposób, że uznanie zdobywali niestety dopiero po śmierci. Więc trudno było im za życia znaleźć środki na to, żeby jednocześnie mieć za co żyć i tworzyć, poświęcając się tej sztuce, którą uprawiali. W chwili obecnej, można powiedzieć, jest dużo łatwiej. Wiele osób swoją twórczość wykonuje po godzinach pracy, bo jednak musi zarabiać.
I niedawno w Polsce pojawiała się taka platforma, która umożliwia połączenie twórców wraz z osobami, które chciałyby ich wspierać finansowo. Pierwsza taka platforma powstała w Stanach i nazwano ją Patreon. Niedługo potem w Polsce ruszył jej polski odpowiednik, można powiedzieć, że wręcz klon, czyli serwis Patronite. Każdy twórca może stworzyć swój własny profil przedstawiający jego działalność i powiedzieć, na co chciałby uzyskać pieniądze od tzw. patronów, czyli osób gotowych go finansować, jakie progi wsparcia chciałby im zaoferować, czyli za jakie pieniężne kwoty jest w stanie dać konkretną wartość, produkty czy dzieła tym, którzy zdecydują się go wspierać. Serwis polega na tym, że z jednej strony ma twórców, a z drugiej patronów, czyli darczyńców, którzy deklarują się przekazywać co miesiąc pewną stałą kwotę dla danego twórcy. To, co jest fajne w Patronite, to to, że publicznie i transparentnie widać przepływy finansowe, czyli każdy twórca, który ma taką stronę w tym serwisie, pokazuje, ile osób go wspiera, jaką kwotę co miesiąc otrzymuje oraz jaką łącznie sumę zgromadził dotychczas. Ja nie będę się rozwodził nad samym modelem działania tego serwisu, bo to za chwilę wyjdzie w rozmowach, ale możecie sobie o tym przeczytać na stronie patronite.pl – link znajdziecie w notatkach do tego odcinka podcastu.
Żeby Wam pokazać, jak uzyskiwanie takiego wsparcia wygląda od strony praktycznej, zaprosiłem do dzisiejszego odcinka podcastu trzy osoby, które są obecne na tej platformie.
Pierwszą z nich jest Katarzyna Czajka – blogerka, która była jednym z pierwszych twórców obecnych na Patronite. Dzisiaj otrzymuje wsparcie w wysokości ok. 1500 zł miesięcznie od swojej społeczności.
Drugą osobą jest Mirek Burnejko – vloger, który z dużym przytupem ok. miesiąc temu wszedł na Patronite, robiąc to bardzo metodycznie, z podejściem skazanym na sukces. W chwili obecnej wspiera go już 184 patronów, którzy przekazują mu ok. 4400 zł co miesiąc. I to jest niesamowite.
Ostatnią osobą, którą zaprosiłem jest Krzysztof Gonciarz – youtuber, którego znacie z 87. odcinka podcastu. Człowiek, który kompletnie pozamiatał na Patronite w ubiegłym roku, bo w rekordowym momencie wspierało go dwa tys. osób, które łącznie przekazywało mu ok. 30 tys. zł miesięcznie. W tej chwili na jego profilu widać, że wsparcie jest mniej więcej w połowie tego poziomu. Tak więc wszystkie te osoby opowiedzą dzisiaj o swoich doświadczeniach. Na koniec dodam jeszcze kilka słów w ramach swojego komentarza, bo często pytacie mnie, dlaczego ja nie wybrałem tej formy wsparcia dla mojej twórczości, ale to rozwinę pod koniec. Zacznijmy od Kasi.
Michał: Cześć Kasiu.
Kasia: Cześć.
Michał: Przedstaw się proszę słuchaczom. Powiedz, kim jesteś i co robisz?
Kasia: Nazywam się Kasia Czajka. W internecie funkcjonuję jako „Zwierz Popkulturalny”. Na co dzień pracuję w tygodniku „Polityka”, a po godzinach jestem blogerką na blogu „Zwierz Popkulturalny”, gdzie piszę o kulturze popularnej, czyli o filmach, serialach, pewnych zjawiskach, jakie pojawiają się w internecie, o wszystkim, co można wrzucić do takiej szeroko pojętej popkultury.
Michał: Super! I właśnie zdradziłaś, że zawaliłaś noc, bo oglądałaś Oscary.
Kasia: Tak. To jest mój coroczny obowiązek. Jak ktoś nie chce oglądać np. studia oscarowego w Telewizji Polskiej, to może wejść na moje wydarzenie i śledzić moje komentarze oraz wypowiedzi na ten temat.
Michał: I chyba już od roku jesteś obecna na Patronite.
Kasia: Niecały rok. Jestem pewna, że to było w kwietniu, więc niedługo będzie pełen rok. Wydaje mi się, że byłam jedną z pierwszych osób z blogosfery, która zdecydowała się na założenie konta na Patronite. Zresztą, co ciekawe, założyłam to konto, ponieważ mój znajomy, który ma dużo mniej popularnego bloga ode mnie, zastanawiał się nad tym, bał się, jak to podziała na jego czytelników, więc powiedziałam: „OK, jeśli ja założę, to czy Ty też?”. Bo czytelnicy nie mogą się obrazić na wszystkie blogi naraz. I to było bardzo ciekawe, bo założyliśmy nasze konta tego samego dnia.
Michał: Z Pawłem Opydo?
Kasia: Nie. Paweł zdecydował się na Patronite później, trochę na innych zasadach. Chodziło mi o znajomego, który pisze bloga „Mistycyzm Popkulturowy”. To bardzo niszowy blog, który też mówi o kulturze popularnej, ale już na trochę innym poziomie. Bo mój blog bardzo szeroko zarzuca tę sieć, natomiast tam są sprawy trochę bardziej niszowe. I właśnie on też chciał założyć konto na Patronite, ale trochę się bał, że jego czytelnicy źle na to zareagują.
Michał: Czy to był jedyny powód, dla którego weszłaś na Patronite?
Kasia: Nie, ja już od dłuższego czasu zastanawiałam się nad czymś w tym stylu. Obserwowałam, jak Patronite czy właściwie jego oryginalne, anglojęzyczne wersje działają na blogach zagranicą, jak twórcy z nich korzystają. I zawsze bardzo dobrym pomysłem wydawało mi się to, żeby w jakiś sposób móc spędzać więcej czasu na pracy twórczej, a mniej przejmować się takimi kwestiami jak współprace reklamowe. I jednocześnie, biorąc pod uwagę, że zdałam sobie sprawę, że moje perspektywy zawodowe są w pewien sposób ograniczone przez to, że piszę bloga, bo np. nie da się prowadzić takiego codziennego bloga jak mój, jeśli pracuje się w pełnym wymiarze godzin, bo po prostu tego czasu jest za mało. Zdałam sobie sprawę z tego, że muszę trochę bardziej myśleć o tym nie tylko jako moim hobby, ale również jako moim zawodzie. I wydawało mi się, że skorzystanie właśnie z Patronite jako takiego wsparcia od ludzi, którzy mnie czytają – to nie jest opłata tylko wsparcie w tym, co robię trochę zawodowo – jest dobrym pomysłem.
Michał: To jest totalne przeciwieństwo paywallów, czyli takiego scenariusza, w którym zamyka się dostęp do artykułów za opłatą. Patronite jednak działa zupełnie inaczej, czyli na zasadzie dobrowolnego dotowania twórców przez osoby, które są chętne w jakiś sposób dołożyć swoją cegiełkę do tej pracy. Powiedz mi, Kasiu, ilu Ty masz dzisiaj patronów i jak to w ogóle kształtowało się historycznie?
Kasia: To jest ok. 100 osób. Czasem 105, czasem 103, ale ogólnie trzyma się w okolicach 100 osób. To nie wynika z tego, że ludzie przestają chcieć wspierać, ale z tego, że może brakować im pieniędzy, czasem kartę odrzuci, innym razem kończy się jakaś subskrypcja i zapominają ją wznowić. W każdym razie to wyglądało mniej więcej tak, że ta grupa ukształtowała mi się bardzo szybko. W przeciągu pierwszych kilku dni po rozpoczęciu działania mojego konta na Patronite, właściwie przyszli do mnie prawie wszyscy, którzy mnie dzisiaj wspierają. Z tego, co mi powiedzieli założyciele, to ja mam jakąś niesłychanie stałą grupę, co oznacza, że ten współczynnik ludzi, którzy odchodzą, jest u mnie bardzo mały i oni bardzo często potem wracają, bo np. to była tylko kwestia techniczna, że wypadli z tego zbioru osób. I wyglądało to tak, że trochę osób dochodziło, kiedy przypominałam o istnieniu mojego konta na Patronite. Ja co prawda mam widget na głównej stronie mojego bloga, który przypomina, że jestem blogiem sponsorowanym przez Patronite i można mnie wesprzeć, ale ja o tym serwisie przypominałam stosunkowo rzadko. Nie staram się cały czas przypominać czytelnikom, że taka opcja istnieje, ponieważ nie chcę, żeby ktoś poczuł się przymuszony do tego, żeby mnie wspierać. Poza tym ta grupa, która mnie wspiera i dotuje w tym momencie, wystarcza mi, żebym mogła dalej prowadzić bloga na takim poziomie, na którym chcę. To nie jest tak, że ja bym chciała, żeby tych wspierających mnie było nieskończenie wiele i by ta suma ciągle rosła, bo ja na tym nie tyle chcę zarobić, co chcę móc prowadzić bloga na wysokim poziomie, nie zastanawiając się nad pieniędzmi.
Michał: Czyli taki idealny kompromis pomiędzy dobrym samopoczuciem wynikającym z tego, że z jednej strony nie musisz martwić się o pieniądze, a z drugiej – nie zbierasz tej kwoty na tyle dużej, że musiałabyś zbyt wiele zaoferować.
Kasia: Doskonale to ująłeś.
Michał: Jakie były Twoje największe obawy, kiedy wchodziłaś na Patronite, i jak Twoje podejście do niego zmieniało się w czasie?
Kasia: Ja weszłam na Patronite przed Krzyśkiem Gonciarzem, w związku z tym zanim jeszcze widzieliśmy, jak wielka to może być akcja i z jakim entuzjazmem osoby, które czytają czy oglądają bloga, mogą zareagować, więc pierwszą rzeczą, której najbardziej się bałam, było to, jak wytłumaczyć, że ja nikomu nie każę płacić za bloga. To była najważniejsza sprawa – wspieranie mnie na Patronite nie jest opłacaniem treści na moim blogu. Tworząc progi, postarałam się też, żeby to nie było tak, że np. ludzie, którzy płacą na Patronite, dostają wcześniej dostęp do wpisów. Bo bardzo często jest taka opcja, że dostaje się specjalny wpis, ja chciałam, żeby było jasne: treść na blogu jest dla wszystkich, ewentualne bonusy są czymś innym. Więc bałam się przede wszystkim tego, że nie będę w stanie tego odpowiednio wyjaśnić.
Oczywiście obawiałam się tego samego co wszyscy, że do pewnego stopnia wyciągnięcie ręki po pieniądze, poproszenie o wsparcie będzie źle przyjęte, zostanie uznane za żebractwo – to słowo pojawia się bardzo często w kontekście wszelkich akcji związanych z blogerami i pieniędzmi. Przyznam szczerze, że wiele osób myśli, że jak założy się to konto, to człowiek dostaje pieniądze, ma lekkie serce, wydaje, na co chce, i się cieszy. Natomiast ja cały czas mam takie poczucie obowiązku, że jednak Ci ludzie, którzy mnie wspierają, robią to z jakiegoś powodu. To są realne pieniądze, które kumulują się do takich już realnych sum i ja jestem coś winna moim patronom. Są takie momenty w życiu każdego blogera, że przeżywa jakiś kryzys, szczególnie gdy bloguje praktycznie codzienne jak ja. Jest to kryzys pt. „Nie chcę blogować, chcę spać”. I ja sobie wtedy przypominam: „Ale jest Patronite, ja jestem moim czytelnikom coś winna”. Świetnym tego przykładem będzie tegoroczna relacja oscarowa, którą przygotowywałam, przy której pojawił się pomysł, żebym robiła filmiki, a ja nie cierpię ich robić. To były live’y na Facebooku, więc pod względem technicznym mało wymagające, ale mi się nigdy nie chciało ogarniać tej całej technologii, kupować statywu do telefonu itp. Ale pojawiło mi się takie światełko w głowie: „OK, ale jesteś blogiem z Patronite’em i Twoi czytelnicy zasługują na to, żeby Ci się chciało”. I myślę, że to jednak zmienia podejście do tego, jak człowiek traktuje to, co robi. Ja to nadal robię głównie dla siebie, ale jednak coraz bardziej pamiętam, że jesteśmy w tym wszyscy razem: ja i moich 105 patronów.
Michał: Poruszyłaś temat wewnętrznej odpowiedzialności, kiedy widzę to realne wsparcie dla siebie, w związku z tym jestem zobowiązany do tego, żeby dostarczać coś więcej albo bardziej systematycznie. Zastanawiam się nad tym, w jaki sposób Ty w miarę upływu czasu weryfikowałaś te potrzeby swojej patronite’owej społeczności? Czy Ty masz kontakt z tymi osobami i rzeczywiście reagujesz na bieżąco, czy tak raczej próbujesz się domyślać, czego oni by oczekiwali?
Kasia: Mój blog jest specyficzny, bo wyrażam tam swoje opinie na temat filmów, kultury, zjawisk społecznych. Obiecałam sobie na samym początku, że nie zacznę pisać pod moich czytelników, nawet tych, którzy mi płacą czy mnie wspierają. Bo jeśli powstrzymam się przed napisaniem jakiegoś wpisu, bo się przestraszę, że stracę patronów, to będzie to duży psychiczny problem dla mnie, bo to już nie będzie mój blog. Co ciekawe, to przekonanie nigdy mnie nie zawiodło. Nigdy nie było tak, że opublikowałam wpis i w tym momencie zobaczyłam odpływ patronów. Jeśli patrzę, że patron odchodzi, zawsze mu dziękuję, że mnie wspierał i to, co dla mnie zrobił, ma znaczenie niezależnie od tego, czy może mnie dalej wspierać czy nie. I zwykle okazuje się, że to był problem techniczny i patron wraca do mnie po 10 min. Staram się też nie przywiązywać do tej sumy, która do mnie przychodzi z Patronite, ponieważ zdaję sobie sprawę, że mogę ją w pewnym momencie stracić oraz z obawy, że ona zacznie rządzić moim blogiem. A moim blogiem muszą rządzić moje opinie, przeczucia oraz teksty. Najważniejsze jest, by nie dać się zwariować, chociaż oczywiście co pewien czas mam jakieś wyrzuty sumienia, np. że za mało robię dla moich patronów. Miałam takie straszne wyrzuty sumienia, kiedy zorganizowałam spotkanie dla patronów. Ono było nie tylko w dniu, w którym był strajk kobiet i wielka manifestacja w Warszawie, ale też koszmarnie lało. Przyszło wtedy 12 osób.
Michał: Ale to i tak jest super, 12 osób z ok. 100, które Cię wspierają i są pewnie rozproszone w całej Polsce.
Kasia: W każdym razie miałam straszne poczucie winy, że wybrałam najgorszy dzień w historii. Najzabawniejsze jest to, że wybrałam go, zanim w ogóle był strajk kobiet, i nie mogłam przewidzieć pogody. Ale to już było dosyć dawno, bo w październiku, teraz mamy luty i może czas znowu zacząć coś organizować. Wydaje mi się, że właśnie z czasem człowiek uświadamia sobie, jak często myśli o tych patronach i o tym Patronite, że to wcale nie jest tak, że są jakieś pieniądze i jacyś ludzie, ale że mogę sobie działać i o nich w ogóle nie myśleć.
Michał: Moim zdaniem to jest tak, że my jesteśmy stworzeniami, które lubią coś od siebie dawać, mogą się rewanżować, w związku z tym, jeżeli mamy takie wsparcie, to tym bardziej chcemy zrobić coś więcej. Wiem, że Ty wzbraniasz się przed tym, bo taką masz specyfikę bloga, ale z drugiej strony poza blogiem sporo rzeczy może się dziać dodatkowo, np. spotkania. Jakie bonusy zaoferowałaś swoim patronom, czy w ogóle o tym nie myślałaś?
Kasia: Przygotowując te bonusy bardzo chciałam, żeby one były aprzedmiotowe, żeby to nie były rzeczy. Już pomijając to, że ja rzeczy nie produkuję, bo to wiązałoby nas też w takiej sytuacji trochę sprzedaży. Po drugie chciałam, żeby to, co ja dla nich robię, w jakiś sposób było związane z blogiem. I jak na razie skończyło się to oglądaniem bardzo złych filmów. Tutaj pokłony dla Pawła, który postanowił dać mi bardzo zły film do oglądania i zainspirował tym samym innych ludzi, którzy dali mi również bardzo złe filmy do oglądania – mam w przygotowaniu jeszcze dwa inne wpisy. To też jest problem, dlatego że czytelnicy proszą mnie o wpisy, które bardzo często wymagają, przynajmniej z mojego punktu widzenia, olbrzymiego nakładu pracy. I mam tak, że gdybym pisała to sama dla siebie, to prawdopodobnie już dawno one trafiłyby na bloga, ale ponieważ wiem, że piszę je dla kogoś, to mam takie poczucie, że muszą być zrobione lepiej. I przez to strasznie się guzdrzę. Tzn. dostałam taki fenomenalny temat na wpis, który naprawdę jest świetny: „Co to znaczy hollywoodzkie? Co my przez to pojęcie rozumiemy? Dlaczego mówimy o filmach, że są hollywoodzkie, co się zamyka w tym pojęciu?”. To jest pytanie behemot! Jestem przy czwartej książce w tym momencie i nie jestem w stanie usiąść i zacząć pisać. Mam straszne poczucie winy z tego powodu. Może nie powinnam mówić tego głośno, ale moi patroni nie chcą się zgłaszać po swoje bonusy. I to jest bardzo dziwne, bo bardzo dużo z tych osób mogłoby zgłosić temat na wpis albo zmusić mnie do oglądania jakiegoś serialu, bo tam jest taka możliwość, że można mnie poprosić o to, bym obejrzała jakiś film albo serial. Na razie jedna osoba mnie poprosiła, abym obejrzała serial animowany, który obejrzałam, i jest tyle rzeczy, które powinnam o nim napisać, jest tam bardzo dużo różnych elementów, które chciałabym poruszyć. Ja myślałam, że dostanę dziesiątki próśb o konkretny temat wpisu, a tymczasem ja mam takich patronów, którzy chcą mi dać pieniądze, ale nie za bardzo chcą coś w zamian. Jest to dosyć specyficzna grupa. Ja ich za bardzo nie zachęcam, bo jak oni by się wszyscy rzucili naraz, to właściwie mój blog zamieniłby się w koncert życzeń. Powiem to dla ludzi, którzy zastanawialiby się nad założeniem konta: kiedy ja je zakładałam, nie przyszło mi o głowy, ile osób będzie chciało mnie wspierać, że to będzie taka grupa i że to będzie taka suma.
Michał: A czego się spodziewałaś?
Kasia: Nie będę ukrywać, miałam umowę z Onetem, która nie opiewała na jakąś konkretną sumę, ale polegała na tym, że pisałam dowolną ilość tekstu w miesiącu, teksty były wyceniane po ilości kliknięć i pod koniec miesiąca były mi wypłacane pieniądze. Ponieważ pisałam głównie o kulturze popularnej i to w sposób dosyć niszowy, to tych kliknięć nie było dużo. Pod koniec miesiąca wychodziło ok. 500 zł. W pewnym momencie Onet uznał, że jestem jednak zbyt niszowym autorem i zakończył ze mną współpracę. I z budżetu na kulturę popularną zniknęło mi 500 zł. Więc zakładając Patronite, pomyślałam sobie, że idealną sytuacją byłoby, gdyby dołożyli mi się ludzie tak do 500 zł, ale gdyby mi się do 300 zł dołożyli, to ja bym już sobie mój budżet domowy zbilansowała zgodnie z tym, co było. Więc kwota, którą otrzymałam – to było chyba ok. 1500 zł – przebija to, czego się spodziewałam. Podobnie z liczbą osób wspierających, myślałam, że będzie ich ok. 30 osób po 10 zł. I zupełnie co innego, kiedy wspiera nas 100 osób, a kiedy 30. I jeśli przygotowuje się progi, to raczej warto pomyśleć o tym, co się stanie, gdy będzie nas wspierać 100 osób a nie 30.
Michał: … Czy jesteś w stanie to obsłużyć, jak będzie sukces…
Kasia: No właśnie i to jest bardzo ważne, tylko że ja po prostu robiąc to, nie miałam o tym zielonego pojęcia. Dzisiaj myślę, że ludzie wiedzą dużo, dużo lepiej, jak to zrobić. Bo ja nie miałam zielonego pojęcia, w co celować, ile to jest osób, jakie to będą sumy. Zresztą prawdą jest, że myślałam, że to jest jakiś kosmos, jak mnie zaczęło wspierać te 100 osób. I nadal uważam, że tak jest, biorąc pod uwagę skalę mojego bloga. A potem przyszedł Krzysztof Gonciarz i on też miał w sumie ten sam problem, tzn. wysłać pięć kartek z życzeniami z Japonii to jest coś innego niż wysłać ich 500. Więc jeśli ktoś się zastanawia, to warto przynajmniej psychicznie nastawić się na sukces, bo jeśli on przyjdzie, to nie znajdziemy się w sytuacji, w której nie robimy nic innego, tylko zastanawiamy się, jak spełnić życzenia wszystkich naszych patronów.
Michał: Tak, szukamy wsparcia dla nas jako twórców po to, żebyśmy mogli lepiej robić to, co robimy dotychczas, ale niekoniecznie przeznaczać na to większość czasu.
Kasia: Tak, to jest bardzo ważne.
Michał: Co byś jeszcze doradziła takim twórcom, którzy chcieliby finansować swoją działalność w tym modelu?
Kasia: Wydaje mi się, że jeśli chce się założyć takie konto na Patronite, to trzeba tak realnie powiedzieć, czego chce się od tego wsparcia, tzn. także w kwestii proporcji wysiłku do sumy, którą możemy otrzymać. Możemy zaoferować niesamowicie pracochłonne rzeczy, a dostać bardzo małe wsparcie i nam to się nie kalkuluje, bo będziemy więcej czasu spędzać spełniając życzenia naszych patronów. Jak Patronite ruszył i ludzie zaczęli zakładać konta, zwłaszcza po sukcesie Krzysia Gonciarza, to zaczęto to traktować jako miernik popularności bloga. To nie jest miernik popularności bloga! Na Patronite nie ma przegranych. Nawet jeśli masz jednego patrona, który wpłaca Ci 5 zł, już wygrałeś, bo to znaczy, że ktoś uważa twoją pracę za wystarczająco wartościową, żeby podzielić się z tobą własnymi pieniędzmi i cię wspierać. I może się zdarzyć, że macie małego bloga, ale bardzo fajną, rzutną społeczność, która zdaje sobie sprawę, że wasza twórczość nie przetrwa, jeśli wam nie pomogą. Możecie mieć olbrzymiego bloga, na który ludzie przychodzą, komentują, ale nie czują, że muszą wam pomóc. I wtedy będziecie mieli mniej patronów. Więc ilość patronów jest miarą właściwie najbardziej tego, jak zżytą z wami macie społeczność, ale nie jest miarą popularności bloga.
Michał: To jedno, a drugie jest związane z propozycjami, które dostaję od niektórych czytelników, że mógłbym zacząć zbierać kasę na Patronite, i oni chętnie by mi wpłacali. A ja wtedy mówię, że nie mam takiej potrzeby. Nie czuję się źle jako twórca. Wiedząc, że zarabiam świetne pieniądze w innym obszarze, po co miałbym wyciągać rękę po kolejne. Wszystko zależy od tego, czy społeczność, poza tym, że jest z nami zżyta, widzi, że my rzeczywiście mamy potrzebę, żeby naszą twórczość wspierać bezpośrednio finansowo.
Kasia: Bo Patronite to jest trochę więcej niż pieniądze. Wyciąganie ręki tylko po nie, żeby mieć ich więcej, to nie jest szczególnie fair. Ja np. jestem bardzo uczciwa względem moich czytelników, z góry ich informując, że pewne propozycje reklamowe nigdy się nie pojawią u mnie na blogu. I to nie dlatego, że uważam, że reklamowanie produktów bankowych czy kredytowych jest niewłaściwe, ale dlatego, że ja się na tym nie znam i nie wezmę odpowiedzialności za to, że ktoś poszedłby za moim przykładem. W związku z tym ja sobie z góry zakładam, że odcinam pewne źródła dochodu. I moi czytelnicy wiedzą, że to też jest coś za coś: oni mnie wspierają, ale wiedzą, że ja nigdy nie przyjdę i nie powiem: „Słuchajcie, po dłuższym namyśle zdecydowałam się, że będę reklamować bank”. Więc ważne, by być uczciwym względem samego siebie i swoich czytelników, jeśli chodzi o to, po co są wam te pieniądze i dlaczego oni mieliby was wspierać, i co z tego wsparcia wyjdzie.
Michał: Powiedz jeszcze, Kasiu, czy Ty prowadzisz własną firmę, rozliczasz się z Patronite w modelu firma-firma, czy po prostu jesteś osobą, której Patronite wypłaca pieniądze i musisz sama się rozliczać z tego indywidualnie?
Kasia: Nie prowadzę firmy. Wielokrotnie konsultowałam się w sprawach podatkowych, jeśli chodzi o Patronite. Kwestia polega na tym, że to są indywidualne darowizny dla mnie. I w tej sytuacji osoba, która daruje mi te pieniądze, musiałaby przekroczyć te 4900 ileś złotych…
Michał: …które ma prawo rocznie przekazać Ci bez podatku.
Kasia: Dokładnie. Ale nikt tego nie przekroczył.
Michał: Czyli Patronite to w ten sposób rozwiązuje.
Kasia: Bo ja jestem osobiście odpowiedzialna za to, żeby dowiedzieć się, jak ten podatek mam zapłacić, i jeśli ktoś przekroczy ten próg, to ja jestem odpowiedzialna za odprowadzenie podatku.
Michał: Czyli pilnujesz tego. Czy masz rejestr wpłat od patronów i wiesz, kto to jest z imienia i nazwiska?
Kasia: Tak, i jaką sumę zdecydował mi się wpłacić. Każdy twórca obecny na Patronite ma taką listę.
Michał: Czyli to nie jest tak, że te wpłaty są jakkolwiek anonimowe. Nawet jeżeli na stronie Patronite nie są przedstawiane te osoby, bo nie wszyscy muszą mieć konto publiczne, to Ty jednak widzisz, od kogo te wpłaty wpłynęły. Powiedziałaś, że masz bardzo mały odpływ patronów, ale czy Ty w jakikolwiek sposób dbasz o to, żeby te osoby nadal chciały Cię wspierać, czy zostawiasz to raczej ich decyzji?
Kasia: Co pewien czas przypominam o tym pisząc, jak dużo to dla mnie zrobiło. Jakiś czas temu dostałam nagrodę za promowanie Patronite, bo byłam jedną z tych osób, od których bardzo dużo się zaczęło. I staram się też powiedzieć ludziom, że to nie jest nagroda tylko dla mnie, ale też dla nich. Więc staram się po prostu stworzyć pozytywną atmosferę wokół całej tej akcji, żeby wszyscy dobrze czuli się z tym, że mnie wspierają. Natomiast nie nagabuję ich, nie przypominam o sobie za bardzo. Ja piszę codziennie, w związku z tym każdego dnia można weryfikować moją pracę i zobaczyć, jak działam.
Michał: Na zakończenie: na co powinny zwrócić uwagę osoby zastanawiające się nad Patronite?
Kasia: Jeśli zastanawiacie się nad Patronite, to siądźcie sobie spokojnie, zadajcie sobie pytanie, co możecie zaoferować swoim czytelnikom, jaki próg wpłat zadowoliłby was. Kiedy już będziecie mieli tego Patronite, to czy macie pomysł, jak zarządzać tymi pieniędzmi, żeby one się nie rozeszły? Czy naprawdę jesteście gotowi wziąć na swoje barki takie poczucie odpowiedzialności wobec ludzi, którzy Was wspierają, za coś, co robicie hobbystycznie? Bo to znaczy, że kiedy wam się znudzi, to trudno będzie z tego zrezygnować bez poczucia, że kogoś zawiedliście. Ja zdecydowałam się na Patronite wiedząc, że nie rzucę bloga z dnia na dzień, ale np. jeśli dopiero zaczynacie blogować albo robicie to od niedawna i zajmuje wam to niewielką ilość czasu, nie jesteście pewni, czy będziecie to ciągnąć, to radzę bardzo mocno zastanowić się, czy chcecie wejść w ten układ sponsoringu.
Michał: Przypomnij na koniec, gdzie można znaleźć Ciebie w internecie?
Kasia: W internecie można mnie znaleźć na blogu „Zwierz Popkulturalny”, zpopk.pl. mam też swój fanpage i prowadzę razem z Pawłem Opydo podcast „Zombie vs Zwierz”, gdzie rozmawiamy na wszelkie tematy.
Michał: Dzięki wielkie, Kasiu.
Kasia: Dzięki.
Mamy garść informacji od Kasi, więc od razu przechodzę do rozmowy z drugą osobą, którą jest Mirek. Zadałem mu dokładnie te same pytania co Kasi.
Michał: Cześć Mirek. Przedstaw się słuchaczom, powiedz, kim jesteś i co robisz?
Mirek: Dzień dobry Michale. Nazywam się Mirek Burnejko i jestem dość mało znaną osobą. Na co dzień zajmuję się szeroko pojętym tematem IT, a tak naprawdę chmurą publiczną. To jest akurat mało ciekawe. Z tych bardziej ciekawych rzeczy to jestem też początkującym youtuberem.
Michał: I co robisz na YouTubie?
Mirek: Dziewięć miesięcy temu postanowiłem, że wypiszę listę rzeczy, które chcę zrobić w swoim życiu, na blogu trzypoziomy.pl i jedną z nich było robienie vloga przez 365 dni. I tak do tej pory cały czas się tego trzymam. Od ponad 240 dni dzień w dzień wstaję z rana, biorę kamerę, witam się z moimi widzami, pokazuję swoje życie, jak zarządzam finansami, jak rzucam jedną pracę i zatrudniam się w innej, jak podejmuję decyzje, jak buduję poduszkę finansową, jak mi się układa z rodziną – standardowe rzeczy, które robi człowiek pozytywnie nastawiony do życia. Nie przekazuję w ogóle hejtu, nie przeklinam, po prostu pokazuję tę jasną stronę mojego życia.
Michał: Widziałem, że jest tam też sporo sportu.
Mirek: Tak. Słyszałem, że czasami oglądasz niektóre odcinki, więc gdy się o tym dowiedziałem, to od razu się uśmiechnąłem. Tak, uprawiam trochę sportu, trochę biegam, trochę robię crossfit.
Michał: I warszawski Ursynów, czyli dokładnie tu, gdzie ja, więc jesteśmy blisko siebie, ale nie nagrywamy dzisiaj razem, tylko zdzwoniliśmy się przez Skype’a. I jesteś taką osobą, która weszła na Patronite całkiem niedawno. Mam takie pytanie rozgrzewkowe na początek: dlaczego tam wszedłeś i kiedy to dokładnie nastąpiło?
Mirek: To jest dość skomplikowana historia, bo o Patronite myślałem już od dawna i bardzo mi się podobał ten model płacenia artystom, sam nawet jednego wspierałem na Patreonie – to jest taki serwis amerykański, pierwowzór Patronite. I bardzo mi się podobała ta opcja, natomiast cały czas bałem się wchodzić na Patronite, szczególnie patrząc na innych twórców, w tym Krzysztofa Gonciarza. On ma na YouTube 500 tys. subskrybentów, a ja 2000, to jeżeli on pozyskał 20 tys. zł miesięcznie, to ja będę miał 80 zł. Więc liczyłem, że ok. 80-100 zł jak bym otrzymał, to byłoby super.
To była troszeczkę obawa, bo trzeba było to jakoś potem rozliczać, zarządzać tym wszystkim. Pomyślałem, że to jest gra nie warta świeczki, więc nie wchodziłem w to. Aż któregoś dnia słuchałem podcastu „Lepiej Teraz”, gdzie był wywiad z Mateuszem z Patronite. Powiedział on, że właśnie tam działa to troszeczkę inaczej, tzn. że jeżeli nawet artysta, vloger, podcaster albo biznesmen ma zaufaną grupę osób, które go oglądają, słuchają, używają jego sztuki albo czegokolwiek innego, to może używać Patronite i ten współczynnik subskrybentów nie ma znaczenia. Wtedy postanowiłem zaryzykować i jestem tu, gdzie jestem.
Michał: Jakie miałeś oczekiwania? Co Ci się wydawało a propos Twojego wejścia na Patronite?
Mirek: Zrobiłem mały research wśród swoich widzów, zapytałem ich na koniec jednego odcinka: „Gdybyście mogli cokolwiek ode mnie otrzymać, to co byście otrzymali?”. I większość osób mówiła, że chciałaby mój czas, więc moje założenie było takie, że gdy wejdę na Patronite, to będę bardzo szczęśliwy, jak po miesiącu zbiorę 100 zł. Z ręką na sercu takie miałem założenie. Rozmawiałem nawet o tym z przyjaciółmi, że 100 zł byłoby super, potem może to się jakoś rozwinie.
Michał: Kiedy tam wszedłeś?
Mirek: Dziś mamy 27 lutego, wszedłem 8 lutego.
Michał: Czyli trzy tygodnie temu. Rezultat?
Mirek: Na chwilę obecną to mam 3895 zł miesięcznie i 166 patronów.
Michał: Wow, po prostu wow!
Mirek: Też tak samo zareagowałem. W ciągu doby udało mi się zebrać 500 zł i kilkudziesięciu patronów. Więc siedziałem z otwartymi oczami, myślę: „O co chodzi, przecież to nie ma sensu, trzeba mieć 100 tys. albo 500 tys. subskrybentów, a tutaj mi rośnie”. Ale już ochłonąłem i jest w porządku.
Michał: Co było najtrudniejsze przy wchodzeniu na Patronite od strony technicznej?
Mirek: Technicznie jest to bardzo fajnie rozwiązane. Wystarczy założyć swój profil, podpiąć swoje konto PayPal, podać swoje konto bankowe, ustawić jakieś progi, czyli ile chcemy zebrać pieniędzy i na co, oraz podać informację, jakie są możliwe kwoty wpłaty przez patronów na twoje konto, np. ja mam kwoty od 10 zł do 500 zł. I to było najtrudniejsze, ponieważ zrobienie tego wymagało ode mnie dużo pracy, nawet Mateusz z Patronite nazywa mnie sułtanem feedbacku. Bo to, co ja zrobiłem, to po prostu cały czas pytałem tych ludzi i wymieniałem z nimi maile, korespondowałem, czego chcecie więcej, czego mniej, czy te poziomy są dobre? Poświęciłem też wiele godzin na przeglądanie prawie wszystkich profili, na Patronite nie ma ich aż tak dużo, żeby zobaczyć, co działa, co nie. Trzeba wykonać swoją pracę – to było trudne. Ale cały proces jest bardzo łatwy.
Michał: Kontaktowałeś się z jakimiś innymi twórcami w międzyczasie, którzy już byli na Patronite?
Mirek: Tak, kontaktowałem się z jednym, którego też wspieram, wspomnianym Radkiem z podcastu „Lepiej Teraz”, bo on już był na Patronite. Doradził mi w paru kwestiach, natomiast na początku nie wziąłem jego uwag do serca. Zmieniłem jednak parę rzeczy po pięciu dniach.
Michał: Co zmieniłeś? Na co konkretnie zwrócić uwagę, jeżeli się startuje?
Mirek: Na pewno trzeba znać swoich patronów, a wcześniej swoich widzów albo słuchaczy, bo to, co zauważyłem, na Patronite jest cała masa osób, którzy mają olbrzymie społeczności, a nawet są osoby, które mają miliony subskrybentów, np. milion pięćset, a mają 800 zł zebranych pieniędzy albo 20 zł. I moim zdaniem na to trzeba zwrócić uwagę. Ja zrobiłem dużo pracy, ale nie aż tak dużo, ile powinienem, czyli gdybym teraz wchodził jeszcze raz, to na pewno bym spędził o wiele więcej czasu, rozmawiając z ludźmi, pytając się, czego naprawdę potrzebują, dlaczego oglądają mój kanał, co im daje najwięcej wartości i jak mógłbym dać im jej jeszcze więcej.
Michał: W jaki sposób rozmawiałeś z tymi osobami: jeden na jeden, mailowo, telefonicznie czy może przygotowałeś jakąś ankietę?
Mirek: Bardzo nie lubię rozmawiać przez telefon, co też próbuję łamać teraz za pomocą jednego poziomu na Patronite, ale to już dłuższa historia. To, co ja robiłem, to po pierwsze zadałem na kanale youtube’owym pytanie do wszystkich, co chcieliby ode mnie otrzymać, następnie w komentarzach przerabiałem te pytania jeszcze dokładniej – to jest wszystko publiczne, więc można wejść na dany odcinek i zobaczyć. Dodatkowo potem, gdy miałem ten pierwszy feedback, to kontakt mailowy z kilkoma patronami, którzy jeszcze nie wiedzieli, że nimi będą. Wtedy jednak puściłem po raz pierwszy swój profil na Patronite. I następnie po jakimś czasie zacząłem modyfikować jeszcze pewne poziomy wg opinii osób, które mi pisały maile. Zadawałem każdej osobie cztery pytania i potem wchodziłem w interakcje. 166 osób – dość dużo maili poszło przez ostatnie trzy tygodnie.
Michał: Czy miałeś jakąś fazę testową, kiedy odpaliłeś Patronite i jeszcze nie zakomunikowałeś go publicznie tylko np. pokazałeś paru osobom.
Mirek: Odpaliłem chyba dzień wcześniej, bo też Patronite potrzebuje chwilę, żeby zweryfikować twoje konto, sprawdzić, czy wszystko jest OK. Więc dzień wcześniej miałem już zatwierdzonego Patronite i wpuszczonego w internet. Nikt wtedy jeszcze o nim nie wiedział. Pojawiła się jedna osoba, która gdzieś tam z moich pomysłów na to, co będę robił, wyniosła to, że pewnie to będzie Patronite, więc użyła nazwy mojego vloga „MiroBurn”. Wpisała, znalazła i kupiła poziom 50 zł. I to była jedyna taka próbna wersja, czyli przypadkowa opcja rejestracji przez osobę, która znalazła mój profil w internecie.
Michał: Czyli od razu na głęboką wodę.
Mirek: Tak.
Michał: Ty jesteś bardzo krótko na Patronite, więc to jest takie pytanie, które nie do końca do Ciebie pasuje. Prędzej czy później na Patronite jest takie zjawisko, że następuje odpływ części patronów, bo wiadomo, że to jest deklaracja wpłat tylko na pewien okres czasu, później to trzeba przedłużyć. Czy Ty masz jakiś pomysł, jak sobie radzić z tym odpływem?
Mirek: Chyba mam, ale oczywiście czas pokaże. Bo to, co mój profil troszeczkę wyróżnia od kilku innych, to to, że ja nie mam w tej chwili poziomów bez limitów. Nie powiększam ich, bo nie będę mógł dać tyle wartości, ile daję w tej chwili tej grupie. Tak samo poziom 10 zł, ten najmniejszy, zostało mi chyba 11 miejsc wolnych itd. Więc to, co ja robię, to nazywa się w języku biznesu overdeliver. Czyli mamy grupę facebookową na tym najniższym poziomie, gdzie nazywamy się „MiroBurn Mafia”. I tam naprawdę nastąpiło bardzo dużo relacji już w tym krótkim okresie czasu. Co tydzień robię livestreama z różnych rzeczy, np. jak zarządzam social mediami, budżetem domowym itd. Mamy też sesję Q&A, wideo i dużo innych rzeczy. Więc odpowiadając na Twoje pytanie, jaki mam pomysł, to chcę robić to samo, co do tej pory, czyli overdeliver, overdeliver. I bazując na tym mam wielką nadzieję, że to będzie się utrzymywało na przynajmniej podobnym poziomie.
Michał: Czy zrobiłeś na Facebooku oddzielne grupy dla różnych poziomów wsparcia?
Mirek: Nie. U mnie jest zrobione w ten sposób, że każda grupa powyżej – z jednym małym wyjątkiem, ale on jest chyba mało istotny – ma dostęp do grupy facebookowej, która jest częścią poziomu 10 zł miesięcznie. I każde osoby dodaje po prostu do grupy.
Michał: A po prostu kolejne poziomy mają jakieś zupełnie inne benefity dla patronów.
Mirek: Tak, ale wszystko, co jest np. na poziomie 500 zł, ma benefity 250 zł, 150 zł i 10 zł również.
Michał: Miałeś poziom 5 zł?
Mirek: Tak, na początku. I miałem wtedy wielkie wrażenie, że się bardzo przyjmie, bo tak mi chodziło po głowie z opinii, ale okazało się, że grupa facebookowa była dopiero na poziomie 10 zł. I nagle kilkadziesiąt osób zarejestrowało się na poziom 10 zł i tylko dwie osoby na 5 zł. I pomyślałem: „O, kurczę, coś jest nie tak”. I po pewnym czasie wycofałem ten próg, poprosiłem patronów, żeby albo zrezygnowali, albo przeszli wyżej. I wszyscy chcieli przejść wyżej, i tak już zostało.
Michał: Jak wygląda samo rozliczenie się z Patronite? Ty go jeszcze nie miałeś.
Mirek: Tak, ale przeszedłem przez ten proces. Dowiedziałem się, co miałem się dowiedzieć, natomiast będę to rozliczał jako działalność gospodarczą, więc podatek dochodowy, i w moim wypadku to tyle. No oczywiście minus prowizje, które pobiera Patronite, PayPal i przelewy Tpay.
Michał: Czyli ich po prostu fakturujesz.
Mirek: Tak, fakturuję.
Michał: Standardowa prowizja Patronite, z tego, co kojarzę, to jest chyba 5% tej kwoty, która wpływa od patronów, czyli tyle zostaje u nich. I jeszcze dodatkowo prowizja, jeżeli chodzi o T-Paya, PayPala. Potrafisz z pamięci powiedzieć, jaki jest jej poziom?
Mirek: W T-Payu to jest ok. 2%, a w PayPal jest wyżej, plus PayPal pobiera jeszcze opłatę, ok. 80 gr. I to jest też bardzo ważne, bo jeżeli np. mamy poziom 5 zł i wybieramy opcję PayPal, to 80 gr minus 50 gr, minus 3%, nagle się zbiera dość duża kwota, która jest zabierana.
Michał: Dlatego trzeba zbierać większe kwoty?
Mirek: Tak. I tutaj wszyscy polecają, że jeżeli mamy możliwość i nasz próg na to pozwala, to tak, zdecydowanie więcej niż 5 zł.
Michał: Co jest takiego fajnego ogólnie w idei wspierania czy finansowania działalności twórców przez takie serwisy jak właśnie Patreon czy Patronite?
Mirek: Moim zdaniem bardzo interesujące jest to, że właśnie tacy ludzie jak ja, którzy mają 2000 subskrybentów, są w stanie zebrać dość pokaźną ilość patronów. I to jest jak zmiana modelu biznesowego, który, moim zdaniem, nadchodzi. Czyli nagle nie patrzymy już na ilość wyświetleń, subskrybentów, tylko są jakieś inne gdzieś ukryte wartości, które pozwalają właśnie artystom albo youtuberom, vlogerom, połączyć się z tymi patronami, którzy chcą coś uzyskać od twórców i w zamian coś otrzymać. Nie tylko lajki, subskrypcje, ilości, ale coś więcej. Patronite chyba na to pozwala.
Michał: Czyli mniej się liczą rzeczywiście te liczby typu metryki, którymi się posługiwaliśmy, a bardziej liczy się zaangażowanie i to, na ile Ty potrafisz zbudować swoją relację jako twórca z publicznością, która gdzieś tam jest po drugiej stronie.
Mirek: Tak, dokładnie.
Michał: Mirek, co podpowiedziałbyś albo doradził takim twórcom, którzy chcieliby zacząć finansować swoją działalność w tym modelu? Masz już jakieś przemyślenia?
Mirek: Wspomniałem już te słowa na samym początku: „Do your work”. Jak przejrzysz sobie w wolnej chwili profile na Patronite, to jest parę osób, które piszą: „Hej, wpłać mi 100 zł, to ja sobie kupię pędzel”. Natomiast trzeba myśleć na zasadzie, czego ludzie potrzebują, co możesz dać i co sprawi Ci przyjemność, że coś dasz dla kogoś. To wymaga pracy. Czyli po pierwsze trzeba zrobić bardzo dobre badanie osób, do których kierujemy swój przekaz, ale też odrobić pracę domową i przejrzeć inne profile. Po prostu przejrzeć każdy profil na Patronite, sprawdzić szczególnie te, które się udają, te największe, zobaczyć, co działa, co nie, które progi są dobrze opłacone i dlaczego. Spędzić X godzin, żeby się dowiedzieć, co jest kryterium sukcesu.
Michał: Ile czasu Tobie to Tobie zajęło?
Mirek: Trzy dni, ale sumarycznie to pewnie byłoby ok. 15-16 godzin takiego siedzenia wieczorami i przeglądania profili, poznawania nowych osób, o których nie wiedziałem do tej pory, że istnieją.
Michał: Powiedz na koniec, gdzie Ciebie można znaleźć w internecie?
Mirek: Najłatwiej na YouTube, czyli MiroBurn, albo na blogu trzypoziomy.pl, bo od niego się wszystko zaczęło.
Michał: Dzięki, Mirek za poświęcony czas. Do usłyszenia kiedyś w przyszłości.
Mirek: Dziękuję również i do usłyszenia w przyszłości.
I ostatnim moim dzisiejszym gościem jest Krzysztof Gonciarz. Jak wspominałem, jest to nasza druga rozmowa, w 87. odcinku podcastu Krzysztof opowiadał już trochę o Patronite, ale tutaj skupiliśmy się dokładnie na tych aspektach, które mogą być ciekawe dla osób, które będą tam startować, czyli co mu poszło OK, co nie tak dobrze i co zrobiłby inaczej.
Zapraszam Was do wysłuchania kolejnej rozmowy.
Michał: Cześć, Krzysztof!
Krzysztof: Siemanko.
Michał: Przedstaw się, proszę, jeszcze raz słuchaczom, powiedz, kim jesteś i co robisz?
Krzysztof: Nazywam się Krzysztof Gonciarz, jestem youtuberem i producentem wideo, prowadzę sobie firmę w Japonii, a poza tym w Polsce jestem w miarę rozpoznawalny jako twórca wideo w Internecie. Rozumiem, że dzisiaj słyszymy się tu dlatego, że również funkcjonuję na Patronite.
Michał: Kiedy i dlaczego wszedłeś na Patronite?
Krzysztof: To był przełom kwietnia i maja zeszłego roku, kiedy Patronite pojawił się na horyzoncie. Już wcześniej byłem świadomy tego, że istnieje coś takiego jak Patreon, czyli zachodnia wersja tego serwisu. Znam ludzi od serwisu crowdfundingowego „Wspieram.to”. Troszkę z nimi o tym rozmawiałem, ale generalnie pojawiła się taka opcja na horyzoncie, że nagle możliwy jest taki crowdfunding u podstaw w Polsce i że ktoś to ogarnął od strony infrastruktury i legalności. I wyczułem taki moment, że akurat to, co ja robiłem w owym czasie, było dość na fali, ludzie na to pozytywnie reagowali. Czułem, że mnie lubią, więc uznałem, że warto zaryzykować i zrobić coś takiego.
Michał: Czy myślałeś wcześniej o skorzystaniu z jakichś innych platform, np. amerykańskiego Patreona?
Krzysztof: Nie, nie wgryzałem się w to. Z amerykańskimi platformami to był trochę grząski grunt, jeśli w Polsce chciałeś to robić. To tak jak ludzie robiący crowdfunding. Nie wiem, czy to się zmieniło, ale pamiętam, że kilka lat temu np. nie dało się zrobić Kickstartera z Polski, trzeba było mieć jakieś takie proxy, rozliczenie podatkowe w Stanach Zjednoczonych, żeby go prowadzić. Wyjściem było Indiegogo, czyli taki drugi Kickstarter co do wielkości, tylko to jest serwis z trochę mniejszą mocą.
Michał: Jak to wyglądało wtedy, kiedy wchodziłeś na Patronite, i jak to się kształtuje historycznie do dzisiaj? Ilu masz patronów?
Krzysztof: Przez pierwsze kilka dni ta akcja w ogóle wszystkich zaskoczyła swoim zasięgiem i sukcesem, bo moja społeczność bardzo, bardzo pozytywnie do tego podeszła. I wielu ludziom otworzyła oczy, że coś takiego jest w ogóle możliwe. Oczywiście wielu cynicznych komentatorów internetu, jak to zobaczyło, to uznało, że oczywiście w Polsce takie dobrowolne wydawanie pieniędzy na kulturę i ideowe rzeczy w ogóle nie ma sensu, bo ludzie tu mają pilniejsze potrzeby. Okazało się, że nie do końca. Że jednak jest to możliwe. I też nie ukrywam, że mój przełom na Patronite przy okazji dla tej platformy też był przełomem, bo to była największa co do zasięgu zbiórka. W sumie do dziś jest. Moje konto zdecydowanie jest największe cały czas. Więc wiele wtedy się zmieniło.
Pamiętam, że jak pisaliśmy mój profil, to ja oczywiście sugerowałem się doświadczeniami ludzi z Patronite, tylko że ich doświadczenia na owym etapie, z całym szacunkiem, też nie były jakieś mega duże. Tam było kilka zbiórek, największa to bodajże był „Zwierz Popkulturowy”, blogerka zajmująca się kulturą, która miała ok. 1500 zł miesięcznie. My ustalaliśmy progi 5-10 tys., to było o skalę wyżej niż ktokolwiek, więc mierzyliśmy to bardzo po omacku. Patrząc wstecz, trzeba się do tego przyznać, że to było na zasadzie: „Zobaczmy, jak to siądzie”, co później zrodziło kilka problemów. Ustalając progi, wyobrażaliśmy sobie, że będą dotyczyć setki osób, nagle zebrało się ich 1500, co zaczęło tworzyć logistyczne bariery, bo nie uwzględniałem w ogóle skalowalności w projektowaniu progów. Wydawało mi się, że jak będzie tak dobrze, że będzie klęska urodzaju, to wtedy będę się martwić. Musiałem się trochę pomartwić. Jednym z efektów ubocznych był film, który nagrałem w grudniu, w którym wyczytuję nazwiska 1500 osób. Przez blisko godzinę starałem się je wszystkie przeczytać. To jest pewien rodzaj żartu, wybroniłem się z tego, jak mogłem. I ludziom ten filmik się spodobał, natomiast pokazałem trochę tym filmem właśnie różnicę tej skali „by design” i skali, która się faktycznie wydarzyła. Bo jeśli mówimy o wyróżnieniu 30 osób, wyczytaniem ich nazwisk, to jest to faktycznie coś, co oni mogą pokazać znajomym. A jak masz godzinny film, w którym zajmujesz pół sekundy w 45. minucie, to jest to co najwyżej żart dla tych wszystkich ludzi, ale oni to też przyjęli z poczuciem humoru.
Michał: Krzysiek, jakie były Twoje największe obawy przed wejściem na Patronite? Jakie były Twoje motywacje, co się sprawdziło, co nie?
Krzysztof: Miałem tradycyjne obawy: jeśli to nie siądzie, to coś tracę wizerunkowo, bo to jest taka praca na żywym organizmie. Funkcjonując w internecie, nikt nie chce być aktorem czegoś, co publicznie zakończyło się niepowodzeniem. Potem to boli cię wizerunkowo i ciągnie za tobą. Ludzie, którzy cię nie lubią, będą ci to wypominać przez 5 lat: „O, Gonciarz to jest ten, który myślał, że coś tam… ” – tak by było. Chociaż w sumie tacy ludzie wciąż tak piszą o mnie [śmiech]. To, że to się skończyło sukcesem, nic nie zmieniło w tym względzie. Więc tego się bałem. Bo faktycznie wejście na Patronite to było jak zawieszenie tego swojego „prestiżu” jako twórca na takiej szali, gdzie damy się zważyć i cały internet nagle zobaczy, ile tak naprawdę warte jest to, co robię. Odbierałem to bardziej jako konfrontację z brutalną rzeczywistością. To co innego niż wycenianie np. akcji sponsorowanych we vlogu, które odbywa się za zamkniętymi drzwiami. Tam tak naprawdę nikt nie wie, co w tym świecie się dzieje, bo o tym się publicznie nie mówi, chyba że ma się bloga, gdzie wszystkie takie rzeczy się ujawnia – tak jak Ty, ale Ty jesteś nietypowym przypadkiem. Czyli z drugiej strony w takich wycenach to jest twoje widzimisię, tzn. tak długo, jak jesteś biznesowo poważny, to ty tam dyktujesz warunki, jak się wyceniasz wysoko, to wysoko itp. A na Patronite wrzucasz się i czekasz, aż ci odbiorcy powiedzą, ile jesteś warty. I to jest kompletnie inna dynamika. Bo jeśli okaże się, że tak naprawdę nie jesteś warty nic dla tych ludzi, to możesz poczuć, że twoja kariera w tym momencie skończyła się pod pewnymi względami, bo cała ta ściema, którą gdzieś tam wkręcałeś, nagle została obnażona.
Michał: Też mi się wydaje, że to jest największe zagrożenie, czyli taka obawa, że gdzieś jednak to wróci takim rykoszetem, którego się nie spodziewamy.
Krzysztof: To też zależy od tego, jakim rodzajem twórcy się jest, jak się pozycjonuje. Nie ukrywam, ja chcę, aby mój wizerunek był taki, żeby ludzie mnie widzieli bardziej jako osobę, która próbuje nowych rzeczy, myśli do przodu i przeciera szlaki dla innych, niż podąża za innymi. Ja nie mówię o tym, co o sobie myślę, tylko o tym, co chciałbym, żeby ludzie myśleli o mnie, doceniając to, co robię. Pracuję nad tym, żeby mieć taki wizerunek. Więc z tym podejściem czułem, że mam jednak dosyć dużo do stracenia, że to jest ryzykowne. Wielu twórców później „odbiło się” od Patronite. I nie wydaje mi się, żeby w tym gronie było sporo osób, które faktycznie gdzieś tam wizerunkowo coś naprawdę straciły przez to, bo nigdy nie próbowały się pozycjonować na osoby, które powinny mieć nosa do takich rzeczy.
Michał: Te osoby, które się odbijały, mam wrażenie, że też bardzo ostrożnie w porównaniu do Ciebie weszły na Patronite, w tym sensie, że traktowały to jako jeden z wielu projektów. Nie przykładały do tego takiej wagi, która pokazywałaby, że to jest najważniejszy projekt dla nich w danej chwili. Mam wrażenie, że w Twoim przypadku to jednak było postawienie wszystkiego na jedną kartę: powiedzcie mi, jak oceniacie moją twórczość. I w pewnym sensie ta chęć wspierania Ciebie przez innych była czymś takim, co można by było postrzegać jako akceptację dla tego modelu pracy, który ty stosujesz. Mówiłeś już o tym, że Patronite bardzo dużo zmienił w Twoim biznesowym podejściu. Przekonał Cię do tego, że rzeczywiście to poparcie społeczności jest, że za tym idą pieniądze, w związku z tym jesteś też w stanie budować zespół itd. Ale ja bym się cofnął jeszcze do tych czasów wcześniejszych. Co byś zrobił inaczej, gdybyś dzisiaj startował na Patronite od zera, wiedząc to, co już wiesz w tej chwili?
Krzysztof: Zmieniłbym tylko progi, nagrody, bardziej realistycznie bym to opisał, ale na jakiejś głębszej ideowej płaszczyźnie. Wiesz, to co zrobiliśmy, było jednak sukcesem, więc trudno mi mówić, że zrobiłbym inaczej. Bo okazało się, że zrobiliśmy to dobrze. Więc zmieniłbym projekt progów, wiedziałbym, na jaką skalę to mierzyć.
Michał: Powiedz, jak się zarządza tą społecznością patronite’ową, co Ty dziś takiego szczególnego dla niej robisz, żeby stworzyć sobie szanse na to, że nie będziesz miał odpływu części patronów? Wiadomo, że to jest naturalny proces, ale żeby go jednak zminimalizować.
Krzysztof: W tym momencie takim głównym kanałem integracyjnym jest grupa facebookowa. To brzmi płytko, ale ja na nią patrzę pod kątem community, że to jest coś innego niż grupa fanów. To nie jest jak fanpage na Facebooku. Bo tutaj dynamika jest inna. Chodzi o to, żeby blisko się z tymi ludźmi komunikować, aby ich zaangażować w to, by poczuli z jednej strony, że mają dostęp do ciebie jako do twórcy, a z drugiej, że uczestniczą w czymś fajnym. Bo wydaje mi się, że ludzie przestają myśleć o tym, że to jest przelew idący z konta co miesiąc, ale bardziej część ich życia. Brzmi to górnolotnie, ale myślę, że część ludzi tak na to patrzy. To jest bardzo fajne.
Muszę przyznać, że trzeba było wcześniej tę grupę facebookową założyć. Bo przez długi czas – i to jest błąd, który popełniłem, który myślę, że kosztował nas właśnie sporo patronów – nie mieliśmy dobrego kanału komunikacji pomiędzy mną a tymi ludźmi. I to z jednej strony jest efektem tego, że Patronite jako platforma nie jest stroną, na którą ludzie sobie wchodzą, bo tam jest funkcjonalność tych postów dla patronów, ale jak ja tam napiszę post dla patronów, to potem trzeba to komunikować wszędzie, gdzie się da, żeby ludzie sobie przypomnieli, że jest taka strona jak patronite.pl. I Patronite jako kanał komunikacji nie działa kompletnie. A z drugiej strony w moich własnych mediach też nie chciałem tego tematu Patronite za bardzo męczyć, bo wiem, że część tych niepatronite’owych widzów to po prostu strasznie denerwuje.
I to na wielu płaszczyznach, bo z jednej strony dla części ludzi to jest żebranie o hajs, z drugiej – chwalenie się nim. Więc pod tym względem byłem zawsze bardzo ostrożny. Nie mówiłem o Patronite za dużo, bo nie chciałem po prostu ludzi zmęczyć tym tematem. I te dwa fakty, czyli niedoskonałość Patronite jako platformy komunikacji i moja asekuranckość, doprowadziły do tego, że nie było dobrego kanału porozumienia między mną a patronami. I nie było miejsca, gdzie mógłbym na szybko coś im powiedzieć albo odpisać. Próbowaliśmy to obchodzić różnymi pomysłami, skrzynką mailową tylko dla patronów, ale brakowało czegoś. I grupa facebookowa to jest strzał w 10. Pójdę sobie teraz biegać, wracam z biegania, to sobie włączam livestreama z telefonu na tej grupie facebookowej tylko dla patronów i tam sobie mówię, tam ogląda mnie 20 osób w porównaniu do 2000 na fanpage’u, ale to jest 20 osób, które ja już kojarzę w ogóle ze zdjęcia. To jest inny rodzaj komunikacji i to mi się bardzo podoba. Ludzie na tej grupie facebookowej wręcz zaczęli organizować swoje własne spotkania integracyjne, co jest dla mnie rewelacją. Odbyły się one już w trzech miastach, przy których ja nic nie robiłem, skomentowałem, że super, że to robią, więc to jest oddolna inicjatywa.
Michał: Kiedy ta grupa powstała, bo powiedziałeś, że za późno?
Krzysztof: Chyba w grudniu.
Michał: Czyli mniej więcej pół roku po starcie na Patronite. Byłeś jedną z osób, które robiły też spotkania w Polsce, oczywiście ze swoją społecznością, ale też w szczególny sposób traktowałeś patronów, więc rzeczywiście tych działań wspierających trochę jest. Możesz podać przykłady jakichś konkretnych rzeczy, które robisz na tej grupie patronów?
Krzysztof: Robię livestreamy, postuję takie rzeczy, które myślę, że tych ludzi mogą zainteresować, jakieś rzeczy backstage’owe, albo wcześniej zalinkuję im film, zanim stanie się publiczny.
To jest kolejny przykład błędu, który popełniliśmy w oryginalnym designie strony patronite’owej. Założyliśmy tam, że niektóre filmy będą miały wcześniejszą premierę dla patronów. Na papierze brzmi to całkiem sensownie. I nie zapaliła mi się lampka alarmowa, mimo znajomości YouTube’a jako platformy. Okazało się, że to jest kompletnie bez sensu, bo to rozmywa premierę filmu na dwie tury, co jest bardzo niekorzystne z punktu widzenia pozycjonowania tego filmu. W efekcie filmy publikowane w ten sposób mają gorszą oglądalność, bo to jest kwestia algorytmów YouTube’a.
To działa tak, że w momencie, kiedy publikujesz film, on musi zebrać taką wielką kulę śnieżną, która musi się przepchnąć na główną stronę YouTube’a. I wtedy twoje filmy są w stanie zebrać naprawdę dużą oglądalność. Robienie czegoś takiego strasznie to psuje. Więc osłabienie tego efektu jest kompletnie bezsensowną sprawą, to podcinanie gałęzi, na której się siedzi. To było nierealistyczne.
Dla mnie ważne jest to, że tamta komunikacja może odbywać się w kompletnie innym tonie niż np. na fanpage’u na Facebooku. Mogę sobie pozwolić na dużo bardziej bezpośredni przekaz, nie muszę tego uśredniać. Czuję, że lepiej się z tymi ludźmi rozumiem. Podam Ci przykład z ostatnich kilku dni. Miałem taki przypadek na vlogu, że upuściłem obiektyw, bo mi wypadł z kieszeni, naprawiałem go i w końcu udało się to zrobić, ale dużo stresu mnie to kosztowało. I siłą rzeczy, jak to we vlogu, uczyniłem to jednym z tematów odcinka. I na samym YouTubie było dużo negatywnych komentarzy od ludzi, którzy próbowali się do czegoś przyczepić na zasadzie, że ja nie szanuję pieniędzy z Patronite, nie szanuję sprzętu. Broniąc się czysto statystycznie, jeśli przez rok codziennie kręcisz filmy składające się z ok. 100 ujęć, to jeśli raz w ciągu tego roku wyleci ci obiektyw z kieszeni, to jest całkiem niezły wynik, biorąc pod uwagę to, jak drogi sprzęt nosisz przy sobie i jak często może ci się coś zepsuć. Uważam, że to jest wręcz sukces, że to jest pierwszy obiektyw, który upuściłem.
Część ludzi stwierdziła, że ja po to kręcę ten wątek, ponieważ udaję, że jestem smutny, po to, żeby mi jeszcze więcej pieniędzy dano na Patronite. Głowa ci zaczyna parować, jak widzisz takie rzeczy. A na grupie z Patronite właśnie ludzie w 100% czają takie rzeczy, nie było ani jednego komentarza podszytego jakąś negatywnością. Więc czuję, że tam się rozumiemy. Ja lubię grać w otwarte karty. Był ostatnio taki przypadek, zrobiłem odcinek Q&A, odpowiadałem na pytania widzów, ale wziąłem pytania tylko z tej grupy patronite’owej. I napisałem im: „Nagram to, ale jeszcze nie wiem, czy puszczę to jako film tylko tutaj na grupę, czy jako publiczny. Wiem, że byście bardziej woleli, żeby to był film publiczny, ale trochę się boję, że część ludzi to negatywnie odbierze, bo znowu będą pisać, że jesteście jakimiś tam widzami wyższej kategorii, oni się czują gorsi”. I oni to rozumieją, a ja jestem w stanie prowadzić komunikację na temat mojej pracy bardzo szczerze. Są otwarci na takie przemyślenia. Myślę, że miło jest im widzieć moje zaplecze.
Michał: Zdecydowanie, oni są też częścią tego procesu. W sumie to jest elita osób, które Cię oglądają. Są to osoby, które są na tyle zainteresowane Twoją twórczością i jej wspieraniem, i jeżeli do tego jeszcze aktywnie angażują się w tę komunikację, to według mnie one automatycznie mają wyższy poziom zrozumienia dla tego, co Ty robisz, a to, że Ty im jeszcze dodatkowo dajesz dostęp do tej „kuchni”, to jest dodatkowa wartość. Chciałem kiedyś zapłacić jakiemuś wykonawcy hip-hopowemu za płytę, którą ściągnąłem w MP3, i nie wiedziałem, jak to zrobić. Jedynym sposobem było napisanie do niego maila i poproszenie go o numer konta, nie było innej możliwości. A z drugiej strony nie chciałem kupować płyty, bo ona była strasznie droga, i stwierdziłem, że to jest bez sensu, bo i tak on z tego dostanie jedną dziesiątą albo mniej. I to, że piszesz do jakiegoś twórcy, którego chcesz wspierać, dla którego jesteś anonimowy, i on ci odpowiada na maila, jest absolutnie najlepsze, co się może wydarzyć. A jeżeli ta komunikacja jest systematyczna, to jest w ogóle świetna sprawa.
Krzysztof: Dlatego podkreślam, że taka grupa facebookowa to jest naprawdę super rzecz. Nie wiem, czy w przypadku każdego twórcy to zadziała, w moim działa to idealnie. Pamiętam dokładnie moment, w którym mnie olśniło. Idę sobie po ulicy i nagle łapię się za głowę: „Czemu nie mamy grupy facebookowej dla patronów?”. Od razu przyszła mi na myśl cała komunikacja, którą można tam prowadzić, już wiedziałem wszystko w ułamku sekundy, tylko wpadło mi to osiem miesięcy po założeniu Patronite.
Michał: A z drugiej strony dzięki takiej grupie patroni mają możliwość rozmawiania ze sobą. Czyli ta społeczność powstaje, a Ty w pewnym sensie wyłączasz się z niej. Ja mam dokładnie ten sam efekt z taką grupą, która towarzyszy kursowi „Pokonaj swoje długi”. Kurs jest bezpłatny, ludzie sobie w nim uczestniczą, ale powstała taka grupa na Facebooku, która się sama organizuje. Nie ma mnie tam po prostu, a mimo to świetnie to funkcjonuje.
Powiedziałeś, że są także negatywne aspekty sięgania po pieniądze innych osób w postaci wsparcia jak Patronite. Powiedziałeś, że są takie osoby, które, owszem, wspierają Cię, ale też przyglądają się temu, patrzą na ręce. Co takiego negatywnego przychodzi Ci do głowy, co się wydarzyło, co jest powtarzalne, na co osoba, która chciałaby rozpocząć swoja obecność na Patronite, musi się przygotować mentalnie?
Krzysztof: Ja bym to wszystko wrzucił do jednego worka, tzn. w momencie kiedy jesteś na Patronite i ludzie wiedzą, że to jest zauważalne dla twojego budżetu, to zaczynają bardziej patrzeć ci na ręce. I to nie ci ludzie, którzy cię wspierają, tylko wszyscy inni. Odkąd ja jestem na Patronite, to wszystko co robię, jest oceniane przez pryzmat Patronite, tzn. jak była mała wpadka koszulkowa w grudniu, to oczywiście było bardzo dużo komentarzy, że co na to ludzie z Patronite. Wiesz, każdy błąd, każda niejednoznaczność i od razu jest mowa o Patronite.
Dla mnie ważnym tematem właśnie w tworzeniu tego profilu na Patronite było podejście do akcji sponsorowanych. Ważne było to, żeby zaznaczyć, że robiąc tego Patronite, nie zrezygnuję nagle ze wszystkich innych moich kanałów przychodu, bo to nie tak. Chodzi o to, żeby zapewnić mi swobodę decydowania, pewną taką twórczą niezależność i pewność siebie.
Dużym plusem Patronite jest to, że w negocjacjach teraz z klientami mam taką dużą siłę przebicia przez to, że po prostu ich nie potrzebuję. I to było dla mnie bardzo ważne. I myślę, że społeczność to zrozumiała, chociaż oczywiście są ludzie, którzy do dzisiaj się czepiają. Ilekroć jest jakiś film sponsorowany, to: „To co, hajsy z Patronite się kończą? Teraz już trzeba zrobić reklamę dla kogoś tam”. Tutaj dużo tematów się łączy, bo z drugiej strony tutaj dochodzi nam taki temat jak robienie akcji sponsorowanych na YouTubie czy blogach w sposób, który generalnie jest zgodny ze sztuką. Ja generalnie lubię robić fajne reklamy i takie akcje, które widzowie postrzegają jako coś, co ich cieszy, przyjmują je z otwartymi ramionami. Ostatnio robiłem reklamówkę wykorzystującą technologię production mappingu, wyszła fajna rzecz – film nazywa się „Bogatszy”. I co ciekawe, narrację o powstawaniu tego filmu również prowadziłem na tej grupie dla patronów, co jest już trochę zabawne, jak o tym myślisz koncepcyjnie. Bo z jednej strony masz tych ludzi płacących ci, a z drugiej mówisz im o tym, jak realizujesz komercyjny projekt za pieniądze jakiejś tam firmy. I też tam nie było negatywnych reakcji, i też były lajki.
Michał: Cieszyli się. Jak byłem na konferencji „I <3 Marketing”, podszedł do mnie znajomy, z którym współpracuję i mówi mi: „Zobacz, zobacz”. Pokazuje mi komórkę: „Oni to robią w ten sposób”. A ja mówię: „Ale jak to jest zrobione?”. I on mi zaczyna tłumaczyć. Wiesz, to nieważne, co to jest i kto za to płaci finalnie, że to jest współpraca komercyjna itd., ale to, że Ty robisz rzeczy, które są fajne. Więc jak robisz rzeczy fajne, to wiadomo, że osoba, która Cię śledzi, chce wiedzieć, jak to powstawało, jakie są kulisy. I to jest zupełnie naturalne.
Krzysztof: Ja zawsze miałem takie podejście do sponsorowanych filmów, że fajny film to jest balonik wypełniony helem, a ten product placement w nim to jest ciężarek, który jest pod nim podwieszony. I chodzi o to, żeby tego helu było więcej, i żeby balonik poleciał do góry a nie w dół.
Michał: Czyli te negatywne osoby zawsze będą…
Krzysztof: Jeszcze opowiem Ci o bardzo typowej reakcji. Do końca nie wiem, z czego to się bierze, ale dużo ludzi negatywnie nastawionych do mnie czy do Patronite komentuje, że ci patroni to są dzieciaki – taki jest stereotyp wśród tzw. hejterów. Natomiast na tej grupie naprawdę nie ma ani jednej osoby, która wyglądałaby na dzieciaka. Zdarzyły się na pewno przypadki w tej dużej grupie ludzi, że np. jakiś nastolatek poprosił rodziców, żeby zostali patronami, bo on by chciał, a nie ma swoich pieniędzy. Założę się, że coś takiego miało miejsce, ale jak on chce, a rodzinę na to stać, to OK. Nie jest to mój główny target, ale cieszę się, jeśli to się wydarzyło. Natomiast gros tych patronów to zdecydowanie nie są dzieci. Więc ludzie, którzy nie wierzą, że ten model jest skuteczny, cały czas próbują go jakoś zdyskredytować i wmówić, że mają rację, bo coś tam, a tymczasem nie mają jej.
Michał: Krytykujący pewnie wmawiają sobie, że są lepsi od Cieie, bo nie muszą prosić innych o pieniądze. Krzysztof, co byś doradził takim twórcom, którzy chcieliby finansować swoją działalność artystyczną w tym modelu patronite’owym?
Krzysztof: Myślę, że zacząłbym od bardzo szczerego zapytania siebie samego, czy to jest w ogóle realne. Bo jest sporo twórców, którzy bardzo chcą i rzucają się na tego Patronite, ale nie mają po prostu dość silnego zaplecza ze strony swojej społeczności. To brzmi okrutnie, bo z jednej strony warto wspierać odwagę twórczą i inicjatywę, natomiast pewna doza chodzenia twardo po ziemi też jest tutaj potrzebna. Tak jak mówiłem, przez ostatni prawie już rok było dużo twórców, którzy odbili się od Patronite i to były niejednokrotnie osoby z zasięgiem setek tysięcy użytkowników. Powody mogą być różne, tak jak mówiłeś wcześniej, są osoby, które po prostu nie chciały ryzykować za dużo, więc to wejście było takie na pół gwizdka, za bardzo wszyscy mieli poczucie, że to jest poboczny projekt pobocznego projektu. Powody były różne. Natomiast zasięg to nie wszystko. Trzeba przed sobą odpowiedzieć na pytanie: „Czy ludzie mnie lubią i czy chcą wspierać to, co robię”. Bo wydaje mi się, że jest stosunkowo niewielu twórców, którzy naprawdę mają tę iskrę między sobą a swoimi społecznościami.
Michał: Tak, podpisuję się pod tym całkowicie. Też mi się wydaje, że tak może być. Jeszcze jeden aspekt bym do tego dołożył. Bo to, czy dajesz się lubić, jest bardzo ważne. To, czy społeczność też widzi powody, dla których warto cię wspierać, i to, czy ten aspekt, który chcesz dołożyć, to jest to. W przypadku tych dużych twórców wiadomo, że to są świetnie funkcjonujące firmy, które po prostu zarabiają, w związku z tym można mieć takie wrażenie, że te pieniądze, które ja bym przeznaczył dla danego twórcy, nie są czymś, co jest mu niezbędne do tworzenia tej sztuki, którą tworzy. On ma jakby już zapewnione finansowanie. Myślę, że to, co było fajne w Twoim przypadku, to to, że otwarcie powiedziałeś, jakie projekty rzeczywiście Ci chodzą po głowie, czyli jaką tę wartość możesz dać. I faktycznie było widać, że Ty po prostu produkujesz tego masę. Samo to, że codziennie vlogowałeś, uświadamiało ludziom, że to jest praca, że to nie jest tak, że z doskoku sobie zrobisz film i raz na tydzień wypuścisz. To po prostu widać, że Ty zasuwasz z tą kamerą, w związku z tym, czemu Ci nie pomóc.
Krzysztof: Jest jeszcze ten czynnik, że czasem po prostu ludzie czują i widzą, że kontent, który tworzysz wygląda na pracochłonny i kosztowny w realizacji. W moim przypadku raczej tak jest, bo tam są podróże po świecie, zaawansowana technologia, dużo sprzętu, staram się też zawsze pokazywać to tak trochę od zaplecza. Więc to jest uzasadnione, dlaczego mogę dostawać od ludzi miesięcznie tyle pieniędzy. Myślę, że ludzie to po prostu czują. Myślę, że jak np. masz bardzo duży kanał zajmujący się let’s playami, to trudno będzie ludzi przekonać, że potrzebujesz większego wsparcia.
Inny temat, który też bym poruszył to jest to, żeby dobrze pomyśleć o tych progach i dobrze ocenić swoje zapotrzebowanie finansowe. I mówię to jako osoba, która jako jedyna w Polsce była w takiej dość absurdalnej sytuacji, że w moim przypadku liczba chętnych była wręcz za duża. W momencie jak już dobijałem do 25 tys. zł, 30 tys. zł, 33 tys. zł, to ja już trochę byłem tym przerażony. Do pewnego stopnia jestem w stanie robić rzeczy i czuć, że to jest uzasadnione. Nie chcę wydawać tyle pieniędzy miesięcznie, aż tyle nie jest mi potrzebne. Od pewnego momentu to się robi chciwe, więc w takich momentach po prostu przestawałem kompletnie mówić o Patronite. Nie wiem, czy to jest praktyczna rada. Myślę, że dobre podejście do Patronite to takie, w którym myślisz, że niekoniecznie więcej znaczy lepiej. Musisz trafić po prostu w tę kwotę, której potrzebujesz, bo jak za bardzo to się rozdmucha, to z kolei też będziesz mieć taki dość nietypowy problem, tzn. co z tym wszystkim zrobić, żeby ludzie nie czuli się jednocześnie oszukani.
Michał: Wykorzystywani w jakimś tam stopniu. Bo wcale nie taka jest intencja. Czyli pojawia się poczucie winy, jak za dużo tego hajsu jest?
Krzysztof: Zwyżka w moim przypadku była wtedy, kiedy ja byłem w Polsce i można było poprzez Patronite łatwiej się dostać na spotkanie. I nie ukrywam, to było celowo zrobione. To jest mechanizm jak każdy inny. Po prostu uznaliśmy, że ktoś, kto jest skłonny zapisać się do Patronite zasługuje na to pierwszeństwo, które oferujemy, i dużo ludzi z tego skorzystało. I była zwyżka, ale po paru miesiącach wszystko wróciło do naturalnego stanu. Ale w owym momencie, jak to było w takim najwyższym stanie w historii, to już nie byłbym w stanie udowodnić, że tego rodzaju pieniądze wydaję na te rzeczy, które robię, bo one aż tyle nie kosztowały. Chociaż oczywiście też znowu tu wracamy do tematu grupy i zrozumienia ludzi. Kiedyś na swoim livestreamie ludzie mnie zapytali, jaki procent tego miesięcznego budżetu wydaję, a ja otwarcie powiedziałem, że część wydaję, część zachowuję, oszczędzam, bo szczególnie w momencie, kiedy ja zatrudniam ludzi w imię tego, że mam Patronite, to nie mogę sobie pozwolić na to, że nagle coś spieprzę, jak w grudniu było z koszulkami. Ja coś spieprzę, ludzie przestają mnie lubić, odejdą, to ja nagle nie będę miał z czego zapłacić swoim pracownikom. Patronite to nie są moje jedyne pieniądze, więc jakby takiego ryzyka nie ma, natomiast chodzi mi o to, że bufor też jest w tym wszystkim potrzebny. Teraz np. będziemy robić tę wyprawę na Grenlandię, na Islandię, to są naprawdę duże koszty, szczególnie że lecimy tam z Japonii. Więc to jest coś, na co miesięczny budżet Patronite’a w życiu by nie wystarczył. Więc to też wymagało paromiesięcznych oszczędności przy jednoczesnym płaceniu ludziom za pracę.
Michał: Edukowanie ludzi, w jaki sposób zarządzać tymi funduszami, że po latach tłustych są lata chude, to jest szerszy temat. Trzeba to rozłożyć i zaplanować, że te przychody z Patronite nie służą wyłącznie finansowaniu bieżących projektów. Z jednej strony służą, a z drugiej dobrze, żeby tam się pojawiała górka, bo dzięki temu być może będziesz miał szansę zrobić jakieś większe strzały raz do roku. Wiadomo, że trzeba na nie systematycznie odkładać. Bo może za chwilę będziesz miał świetne projekty za 200 tys., a skądś trzeba wziąć na to finanse, jak się chce zrobić samemu, a nie z partnerem komercyjnym.
Krzysztof: Tak, jakbym chciał wydawać dokładnie tę kwotę co miesiąc, to by doszło do jakiegoś absurdu: „Patrzcie, zostały nam w tym miesiącu 3000 zł, więc kupiłem dwumetrowego Czubakę, cieszycie się?” [śmiech].
Michał: Krzysiek, gdzie Cię można znaleźć?
Krzysztof: Generalnie po nazwisku, jak się wygoogluje „Krzysztof Gonciarz” to się wszystko znajdzie. Najlepszym punktem startu jest YouTube, gdzie prowadzę dwa kanały, jeden jest vlogowo-podróżniczy, drugi komediowy. Jeden nazywa się „Krzysztof Gonciarz”, drugi „Zapytaj beczkę”, więc tam zapraszam.
Michał: Dzięki, Krzysztof, za kolejną rozmowę.
Krzysztof: Dziękuję bardzo.
Mam nadzieję, że takie zderzenie w jednym odcinku opinii i doświadczeń kilku osób było dla Was atrakcyjne. Wydaje mi się, że takie syntetyczne przedstawienie kilku punktów widzenia właśnie przez odpowiedzi na te same pytania fajnie pokazuje różne rozbieżności, różne punkty widzenia, które można mieć na ten sam temat. Jeśli taka formuła rozmów Wam się podoba, to koniecznie dajcie mi znać w komentarzach.
Widzicie, nagranie tego odcinka było dużo bardziej czasochłonne niż w przypadku standardowych odcinków czy rozmów z jedną osobą, bo jednak tutaj musiałem umówić się z kilkoma osobami. Ale też wydaje mi się, że właśnie czegoś takiego możecie oczekiwać, więc myślę, że fajnie, że ten odcinek pojawił się, mimo że miałem całkiem spore opóźnienie w jego premierze.
Jak zapowiadałem, chcę jeszcze dorzucić do kompletu swój punkt widzenia, bo czasami otrzymuję od Was takie propozycje wejścia na Patronite oraz maile z zapytaniem, dlaczego jeszcze tego nie zrobiłem, przecież to jest takie naturalne dla twórcy, że mógłby swojej społeczności zaoferować taką formę wspierania jego twórczości. I jest kilka powodów, dlaczego mnie nie ma na Patronite. Pierwszy to jest taki, że ja nie widzę potrzeby pozyskiwania od Was bezpośredniego wsparcia finansowego w ten sposób. Po drugie byłoby mi autentycznie głupio sięgać po Wasze pieniądze, bo skoro wiecie i ja wiem, że świetnie zarabiam na swojej książce, na afiliacji, to dlaczego jeszcze miałbym wyciągać rękę po dodatkowe pieniądze? Pewnie inaczej by było, gdybym tych stałych źródeł zarobków nie miał, to wtedy Wasze wsparcie mogłoby być uzasadnione.
Oczywiście chciałbym wyjaśnić jedną rzecz, że zawsze się cieszę, kiedy deklarujecie taką dobrą wolę, mówicie, że chcielibyście mnie wspierać w taki czy inny sposób. Jeśli czujecie taką głęboką potrzebę, to można to zrobić na bardzo wiele sposobów. Po pierwsze można przekazywać swoje pieniądze osobom bardziej potrzebującym niż ja, np. na Pajacyka – zachęcam, żeby to robić systematycznie – czy innym twórcom, którzy nie mają tak świetnej sytuacji.
Jeżeli bardzo chcecie się w jakiś tam sposób zrewanżować, to po prostu zachęcam do zakupu mojej książki. Nawet jeżeli już ją macie, to kupcie i podarujcie komuś, kto potrzebuje, znajomym czy jakimś osobom, które wiecie, że mogą z tej wiedzy skorzystać. Ja wtedy też nie będę miał takiego poczucia, że nie otrzymujecie wiele w zamian, bo to jest to, co mnie powstrzymuje przed ewentualnym wejściem na Patronite.
Ja nie chcę się czuć też w żaden sposób zobowiązany. Nie chciałbym być źle zrozumiany, ale bardzo długo pracowałem na to, żeby mieć pewną wolność twórczą i żeby ta inna działalność – komercyjna – finansowała te moje działania, które nie są dochodowe. I gdybym wszedł na Patronite, to mam wrażenie, że wystawiłbym tę moją twórczość niejako na sprzedaż, bo tak trochę mentalnie do tego podchodzę. Czyli że musiałbym się zdeklarować i to by była taka dosyć mocna forma deklaracji, że będę kontynuował moją twórczość na określonych zasadach. Czyli pojawia się to zobowiązanie, którego dzisiaj nie mam. A jednocześnie ja też wiem, że najlepiej mi się pracuje wtedy, kiedy nie czuję tej zewnętrznej presji. Efekty są wtedy najlepsze i dla mnie, i dla Was, i to jest też taki powód, który mnie bardzo mocno powstrzymuje przed sięganiem po pieniądze do mojej społeczności.
Czyli, mówiąc wprost, zamiast liczyć na dotacje i darowizny, ja wolę robić konkretne produkty, za które część z Was będzie skłonna zapłacić – dla mnie to jest taki zupełnie czysty model. I skoro mam takie możliwości, to po prostu tak działam. I chyba na tym skończę ten temat. Mam nadzieję, że ten mój czwarty punkt widzenia był także dla Was wartościowy.
Przypominam też, że wszystkie linki do wymienionych dzisiaj zasobów znajdziecie w notatkach do tego odcinka podcastu pod adresem jakoszczedzacpieniadze.pl/094.
A teraz dziękuję Ci już bardzo za wspólnie spędzony czas i życzę skutecznego przenoszenia Twoich celów finansowych na wyższy poziom. Trzymaj się, do usłyszenia!
Czytaj także: WNOP 122: Kulisy biznesu Krzysztofa Gonciarza – droga od samodzielnego influencera do międzynarodowego przedsiębiorcy
{ 42 komentarzy… przeczytaj komentarze albo dodaj nowy komentarz }
Super materiał!
Jeszcze nie słuchałem, przejrzałem transkrypt i nie było tam chyba dużo mówione o rozliczaniu z US. Wspomnę więc tylko, że będąc niedawno u doradcy podatkowego dopytałem o Patronite, bo sam się zastanawiałem czy w to nie wejść.
W przypadku gdy prowadzimy firmę jest tam duża pułapka. O ile samą darowiznę rozlicza się bez probemu – to jeśli coś w ramach Patronite obiecujemy (zbierzemy kwotę X – zrobimy Y) – to wtedy zaczyna być to usługa – i tutaj może być konieczność wystawiania faktur, naliczania VAT itd. Dlatego dostałem taką radę, że zbiórka OK – ale lepiej nic nie obiecywać. 🙂
Hej Robert,
Bardzo trafna uwaga. Mam na liście pomysł oddzielnego odcinka – właśnie z doradcą podatkowym – na temat możliwości rozliczania tego typu przychodów. Potwierdzam, że tu może być potencjalny problem – zwłaszcza, że Patronite na swoich stronach także niezbyt chętnie tłumaczy jak prawidłowo rozliczać tego typu datki.
Pozdrawiam
Super pomysł. Ta wiedza jest u kilku osób i też w zespole Patronite, ale brakuje jej ogólnie dostępnej! Brawo!
Przypuszczam, że Patronite po prostu boi się odpowiedzialności za to, gdyby coś doradzili. Niestety polskie prawo podatkowe pozostawia wiele swobody w kwestii interpretacji z czego Urzędy Skarbowe skwapliwie korzystają, co czasem prowadzi do takich absurdów jak np. różne potraktowanie identycznej sprawy dwóch wspólników spółki jawnej, którzy po prostu mieszkali w innych częściach miasta i podpadali pod różne US. Skończyło się w sądzie i nie jestem do końca pewien czy całkiem szczęśliwie dla jednego z nich. Drugiemu jego US po prostu odpuścił.
Michał bardzo a to bardzo się przyda …. sam zbieram środki na wspomnianym portalu … a miałem problem jak to rozliczyć
Cześć Michał.
Bardzo fajny podcast – kolejny otwierający oczy w dziedzinie zarabiania na blogu.
Faktycznie, taka zbiorcza forma podcastu jest bardzo fajna – daje przekrojowe dane.
Przyłączam się do wszystkich, których interesuje rozliczanie zysków z działalności twórczej w kontekście podatków.
Pozdrawiam
Wydaje się, że problem podatkowy „finansowania społecznościowego” został już dobrze omówiony, każdy serwis robiący zbiórki odpowiada zazwyczaj podobnie. Dodatkowo na stronach rządowych jest już wypracowana niemal taka sama opinia opinia na ten temat. Freenancerzy rozliczają dochody nie tylko z polskiego Patronite, duzo trudniej jest moim zdaniem z dochodami pochodzącymi z zagranicy. Pare linków które moga pomóc rozeznać się w temacie: http://blog.polakpotrafi.pl/post/77182931519/crowdfunding-a-podatki
https://crowdway.pl/aspekty-podatkowe/
http://lookreatywni.pl/prawo/podatki-w-branzy-kreatywnej/crowdfunding-a-podatki/
https://www.biznes.gov.pl/przedsiebiorcy/biznes-w-polsce/przed-rozpoczeciem/dofinansowanie/crowdfunding-i-jego-skutki-podatkowe
Dzięki wielkie Tadeusz.
Bomba odcinek! Super dawka wiedzy i inspiracji dla każdej osoby, która tworzy coś w internecie.
Osobiście wspieram Mirka, za jego niesamowicie pozytywny oraz wartościowy przekaz. W dużej mierze dzięki niemu wystartowałem z własnym blogiem oraz startuję z własną firmą.
„‚You are the average of the five people you spend the most time with” – warto otaczać się inspirującymi, pozytywnymi ludźmi, bo wtedy sami tacy się stajemy i świat jest dużo lepszym miejscem 🙂
Marcel! I see you 🙂 Powodzenia z firmą. Też niedługo ruszam 🙂 Wszystko będzie ofkoz na VLOGu 😉
Dzięki Mirek i również życzę powodzenia!
Pomysł z dokumentowaniem wszystkiego jest mega. Tak samo jak w przypadku Michała i case study Finansowego Ninja, tak i w przypadku startu Twojej czy mojej firmy – udokumentowanie tego stanowi świetną pomoc dla przyszłych twórców i przedsiębiorców – pokazuje wiele aspektów (co, gdzie, z kim, za ile, po co) i pozwala uniknąć banalnych błędów.
MOtyla noga, człowiek się doczekać nie może tych podcastów, oj, po pracy będzie słuchane 🙂 Dzięx!
Cześć Michał. Świetny temat. Według mnie to bardzo logiczna konsekwencja komunikacji internetowej. Rozmawiałem z Mateuszem Górskim, w odcinku pod tytułem „Patronite. Jak to działa?”. Mateusz prowadzi portal. Ten odcinek może być rozszerzeniem tematu omawianego w Twoim podkaście 😉 http://blog.podkasty.info/266
A ja nie podzielam tego optymizmu z Patronite. Właśnie moim zdaniem Patronite dobitnie pokazuje, że w Internecie bardzo trudno o wsparcie i zarobki na swojej pasji. Powiedzmy sobie wprost, ale podane tutaj osoby są jedynie jakąś garstką całej społeczności, której się udało z różnych względów. W tle naszych bohaterów tego odcinka jest cała masa osób (i to wcale nie anonimowych), które mimo dużych zasięgów nie potrafiły przekonać chociażby kilkadziesiąt osób do ich wsparcia. Skoro nawet dużym Youtuberom jest trudno odnieść tam sukces, to co dopiero ma powiedzieć przeciętny bloger ze znacznie mniejszym zasięgiem…
Zresztą żeby nie być gołosłownym, to powiem tylko, że Krzysiek zgarnął łącznie więcej pieniędzy niż dziesięć kolejnych osób promowanych na głównej stronie Patronite 😉 Ocenianie więc tej formy z perspektywy Krzyśka mocno wypacza rzeczywistość.
Mija prawie rok, ale dorzucę małą odpowiedź:
tak samo jak z firmą. Jedna padnie, druga spija śmietankę. Czemu Apple ciągle działa i rozwija a inni, którzy też z nimi startowali padli? Proste: ilość kasy na rynku, siła przebicia.
Ten Chewbacca niby bawi, ale spróbujcie zobaczyć jak to wygląda w instytucjach publicznych jak jest budżet rozpisywany na jakiś tam okres.
Smutny i autentyczny przykład z miasta powiatowego w centralnej Polsce: administracja lokalnego urzędu skarbowego lub jednostki policji (dokładnie nie pamiętam w tej chwili) ma centralnie sterowane zakupy. I pod koniec miesiąca przynoszą do lokalnego sklepu z zaopatrzeniem biurowym ryzę papieru wartą powiedzmy 15 PLN którą chcą wymienić na długopisy, bo papieru akurat im kupili dużo na ten miesiąc i całego nie zużyli, ale długopisy już się skończyły, a budżet już zamknięty i nie doślą im w tym miesiącu…
Bardzo wartościowy materiał. Wiele przydatnych informacji – dziękuję!
Dzięki za kolejny świetny odcinek.
Fajnie, zainspirowałeś mnie do namówienia na to zdolnego gościa.
Bardzo ciekawy podcast. Pamiętam jak narzeczony podesłał mi linka do patronite z notatką „zobacz, może spróbujesz?”. Weszłam na stronę i po kilku minutach, onieśmielona, wycofałam się myśląc, że trzeba mieć bardzo duży zasięg, żeby coś z tego wyszło (akurat wyświetliło mi się konto Krzysia haha:)
Po wysłuchaniu twojego podcastu czuję się pokrzepiona. Może zabrzmi to górnolotnie, ale jest to pierwszy krok z „oswajaniem” tematu. Teraz to wszystko nie wydaje już mi się takie odległe, jak było do tej pory. Dzięki!
Portale tego typu dają możliwość bezpośredniego wsparcia twórcy i wyrażenia swojej sympatii. Autorzy nie muszą posiłkować się reklamami i lokowaniami produktów, aby zobaczyć jakiekolwiek pieniądze jako efekt swojej pracy. Daje to im poczucie dużej niezależności i nikt im nie zarzuci, że się sprzedali 🙂
Świetny odcinek!
Bardzo mi się podoba zwłaszcza wyważone stanowisko Krzysztofa Gonciarza i Twoje podsumowanie na końcu.
Już teraz utrzymuję się w 1/3 z darowizn, chociaż nie za pośrednictwem Patronite. Ogromne dzięki Michale za ten materiał – dodaje otuchy, bo być może w przyszłości właśnie dzięki temu odcinkowi i Twojej pracy uda mi się doprowadzić do tego, by nie musieć już wychodzić na dwunastostopniowy mróz, deszcz czy śnieg z moim zestawem 🙂
Odpowiadając na Twoje pytanie – odcinek w bardzo fajnej formie. Mnie osobiście bardzo się podoba.
Bardzo fajny i ciekawy podcast. Nie tylko jeśli chodzi o zawartość merytoryczną. Przedstawienie tego samego tematu z 3 punktów widzenia jest super pomysłem. Na pewno wymagało to dużo więcej pracy, ale się opłaciło.
Podkast chyba, a nie podcast? Tak samo jak komputer, a nie computer 🙂
Komputer, ale nadal PC (Personal Computer), a nie PK 😉
Nie wszystko warto na siłę spolszczać, bo z podc(k)astu powinniśmy zrobić podmisję 😉
Gdybyś się jednak zdecydował za Patronite to ja płace 🙂 Niezależnie od nagród które zaproponujesz, ksiązkę już mam ale kupowanie następnej to troche przesada…
dobrze, że została poruszona sprawa prowizji, fajnie byłoby to rozwinąć, żeby wspierający też wiedzieli, jak zrobić, żeby jak najwięcej trafiało do twórcy. Ja to widzę tak: o ile dobrze zrozumiałam, jeśli płacimy przelewem, to jest to 5%+1,8%, tak? (1,8% podaje patronite na facebooku) Z tego wychodziłoby, że jeśli płacę 5 zł miesięcznie przelewem, to twórcy zostaje 4,61, wcale nie tak źle. A jak wygląda sprawa paypala?
Bardzo przydatny wpis, wielkie dzięki dla autora, zgodzę się z moimi przedmówcami, mało informacji na ten temat w internecie a Ty zsyłasz ludziom „mannę z nieba” w postaci cennych informacji.
Dobry, przygotowany podcast. Oby więcej tego typu!
Świetny materiał. Ja uwielbiam polskich twórców czy to Gonciarz który jest na Patronite czy to Fazowski który wysyła pocztówki z Afryki za symboliczne 0,5 l. Jednych i drugich chce wspomóc bo to co robią, jak robią, jest lepsze niż te wszystkie seriale w TV. Niech tworzą jak najdłużej. A dla tych co się zastanawiają czy zacząć tworzyć, cytat (św. pamięci Młynarski):
Róbmy swoje,
póki jeszcze ciut się chce!,
Witam,
Panie Michale, czy można jeszcze dodać bibliotekę, ewentualnie czy planuje Pan jeszcze jakąś akcję tego typu.
Pozdrawiam
Hej Tadek,
Dodawaj. Jutro siadam do tworzenia ostatecznej listy do kolejnej wysyłki.
Pozdrawiam
Wśród gości brakuje mi youtubera kryjącego się pod nickiem brzydki burak. Na patronite posiada tylko troll-konto, jednak to jego materiał przekonał mnie do przekazania wspierania niektórych twórców przez tą platformę.
Bardzo ciekawy odcinek w interesującej formie. Daje możliwość spojrzenia na temat z różnych perspektyw. Czekam na więcej 🙂
Ps. A „hejterami” się nie przejmować. Powinni brać przykład z takich ludzi jak Wy może mniej by w życiu narzekali 😉 swoją drogą często tak wszystko negują i komentują a znają każdy szczegół np z prowadzonego bloga (jak im tak się nie podoba to po co dalej na nim sterczą ? ?)
Super jestem zadowolona z Youtube
Michał, Szukam informacji jak rozliczać Patronite.
Zrobisz o tym odcinek?
Pomyliłem się chodziło mi o stronę patreon.com 🙂
Zrobisz odcinek jak rozliczać dochody z tej strony?
Ty to Michał jesteś prze gość. Zawsze znajdę u Ciebie odpowiedzi na moje pytania i zagwostki.
Dopiero zaczynam na patronite, poki co bez grosza ale dzięki za podcast! jesteś genialny
Dzięki bardzo za ten odcinek także, tyle razy szukałam informacji jak rozliczyć Patronite jako osoba fizyczna i czy jest taka potrzeba, nawet sugerowałam Wojtkow Wawrzakowi z Prakreacji, by zrobił o tym wpis. No i druga sprawa, że Zwierz jest super 🙂