Podcast: Play in new window | Download (Duration: 1:22:18 — 76.1MB)
Subscribe: Apple Podcasts | RSS
O tym, że pracodawcy płacą kolosalne wynagrodzenia programistom, słyszał każdy. Ile? Za co? I czy każdy może wykonywać ten zawód? Odpowiadamy.
Praca programisty ma wiele blasków i cieni. Z jednej strony wiele innych grup zawodowych zazdrości programistom wysokich zarobków, wysokiego zapotrzebowania na ich pracę, możliwości zmieniania pracodawców jak rękawiczki a także możliwości wykonywania zawodu z dowolnego miejsca (w tym pracy z Polski dla klientów zza granicy).
Z drugiej jednak strony, to zawód, który wymaga otwartej głowy, nieustannego rozwoju, dobrej samoorganizacji i poświęcenia godzin na doskonalenie umiejętności. Łatwo o to za młodu, ale trudniej, gdy programista jest już starszy i utknie w konkretnej technologii. Wtedy nierzadko przychodzi wypalenie i frustracja.
Na to nakłada się problem zagrożeń wynikających z wysokich zarobków. Niektórzy programiści zbyt szybko zaczynają wierzyć w swoją szczęśliwą gwiazdę i trwonią fortuny. Wielu niszczy swoje zdrowie przesiadując przed komputerem.
Jak wygląda kariera programisty i jej poszczególne etapy? Czy warto i jak zostać programistą? O tym wszystkim rozmawiam z Maciejem Aniserowiczem – autorem bloga devstyle.pl oraz świetnej książki „Zawód: Programista” o podtytule „Wszystko, czego potrzebuje świadomy developer”.
Zachęcam do wysłuchania naszej rozmowy. 🙂
Rozmowa w formie audio i wideo
Możesz posłuchać podcastu, przeczytać transkrypt na końcu wpisu lub posłuchać zapis na YouTube.
Oglądając wideo zasubskrybuj proszę kanał na YouTube oraz kliknij symbol dzwoneczka. Dzięki temu będziesz otrzymasz powiadomienie, gdy opublikuję nowy film.
Zobacz również: WNOP 087: Sukces na YouTube – Krzysztof Gonciarz opowiada o kulisach swojej pracy i ewolucji
W tym odcinku usłyszysz:
- Kim jest Maciej i czym się zajmuje?
- W jaki sposób Maciej pomaga innym programistom?
- Jak to się stało, że Maciej został programistą?
- Co studiował Maciej?
- Czy studia informatyczne są konieczne, żeby zostać programistą?
- Skąd czerpie się wiedzę na temat programowania?
- Gdzie Maciej rozpoczął swoją pracę zawodową?
- Co było nie tak w etatowej pracy programisty?
- Jak wyglądała pracy Macieja jako freelancer?
- W jaki sposób programista freelancer poszukuje zleceń?
- Jak wygląda modelowa ścieżka zawodowa programisty?
- Ile tak naprawdę zarabiają programiści?
- Kto może zostać programistą?
- Co jest konieczne, żeby zostać programistą?
- Co doradziłby Maciej osobom, które chcą zacząć programować?
- Czy można nauczyć się programować raz a dobrze, bez ciągłego doszkalania się?
- Ile czasu trzeba poświęcić, żeby stać się dobrym programistą?
- Jak wygląda rekrutacja na stanowisko programisty?
- Jakie są minusy i złe strony bycia programistą?
- W jaki sposób Maciej złapał równowagę w swoim życiu?
- Na ile w środowisku programistów powszechne jest zjawisko zachłyśnięcia się pieniędzmi?
- Jakie są plusy pracy programisty?
- Czy programista zawsze poprawia swoje błędy?
- Jakie są „przywary zawodowe” programistów?
- Dla kogo jest książka Macieja „Zawód programista”?
- Gdzie można znaleźć książkę Macieja?
- Dlaczego Maciej samodzielnie wydał swoją książkę?
Kliknij prawym przyciskiem, aby ściągnąć podcast jako plik MP3.
Książka „Zawód: Programista”
Kompendium wiedzy dla programistów oraz osób, które zamierzają pracować i rozwijać swoją karierą jako programiści – tak w skrócie mogę określić książkę Macieja Aniserowicza.
Do końca października 2017 r. trwa przedsprzedaż książki. Po 6 listopada 2017 r. będzie już ona dostępna w ciągłej sprzedaży w standardowej cenie.
Osobiście zalecam jej lekturę także tym osobom, które pracują z programistami. Pomoże zrozumieć specyfikę tej profesji a także zrozumieć dlaczego developerzy zarabiają tak duże pieniądze.
Więcej na stronie: ZawodProgramista.pl
Strony, osoby i tematy wymienione w podcast’cie:
- Zawód: Programista. Wszystko, czego potrzebuje świadomy developer – książka Macieja Aniserowicza.
- devstyle.pl – blog Macieja.
- Devstyle VLOG – kanał Macieja na YouTube.
- DevTalk: podcast programistyczny – podcast Macieja.
- WNOP 079: Rozmowa o sztuce bezstresowej efektywności z Davidem Allenem – twórcą GTD
Czytaj także: WNOP 124: Przesłuchany przez Arlenę Witt, czyli duże spotkanie autorskie na infoShare w Gdańsku
Pytanie lub komentarz? Zostaw mi wiadomość!
Masz pytanie? Możesz skorzystać z tego linku i nagrać dla mnie wiadomość głosową z wykorzystaniem mikrofonu Twojego komputera. Pamiętaj, że jedna wiadomość może mieć maksymalnie 90 sekund (ale możesz ich nagrać kilka) 🙂
Jeśli nagrywając pytanie przedstawisz się i podasz adres swojego bloga (lub strony WWW), to zlinkuję do niego tak jak uczyniłem w poprzednich odcinkach podcastu. To może pomóc w promocji Twojego bloga, więc tym bardziej zachęcam do zadawania pytań głosowo.
Będę Ci również wdzięczny za każdy komentarz. Napisz proszę, czy podobał Ci się ten odcinek podcastu. Chętnie z Wami podyskutuję i odpowiem na ewentualne dodatkowe pytania.
Skąd pobrać podcast
Podcast dostępny jest dla Was w wielu miejscach:
- Na blogu – lista wszystkich podcastów
- W iTunes – dla użytkowników iPhone’ów i iPad’ów
- W serwisie Stitcher – pobierz aplikację Stitcher dla Androida i innych modeli telefonów
- W katalogu Zune
- W katalogu BlackBerry
- Poprzez specjalny RSS
A jeśli podoba Ci się podcast, to będę Ci bardzo wdzięczny, jeśli poświęcisz minutkę i zostawisz swoją ocenę oraz krótką recenzję w iTunes. Wasze głosy powodują, że mój podcast trafia do rankingów iTunes. Dzięki temu łatwiej jest do niego dotrzeć tym osobom, które jeszcze nigdy go nie słyszały. A na tym bardzo mi zależy 🙂
Oceń podcast “Więcej niż oszczędzanie pieniędzy” <–
Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję za Twoje wsparcie i życzę Ci świetnego dnia! 🙂
Sprawdź również: Priorytety młodego #FinNinja, czyli co robić obok studiów, aby zapewnić sobie świetną przyszłość
Transkrypt podcastu
Kliknij tutaj, aby pobrać spisaną treść podcastu (PDF).
Witam Cię w kolejnym odcinku podcastu „Więcej niż oszczędzanie pieniędzy”. Ja nazywam się Michał Szafrański i w tej audycji przedstawiam konkretne i sprawdzone sposoby pomnażania oszczędności. Opowiadam, jak rozsądnie wydawać pieniądze i jak odważnie realizować swoje pasje i marzenia. Jeśli tylko szukasz odrobiny stabilizacji finansowej i emocjonalnej w swoim życiu, to ten podcast jest dla Ciebie.
Dwa tygodnie zleciały migusiem, witam Was w kolejnym odcinku podcastu. Dzisiaj moim gościem będzie Maciej Aniserowicz. Jest on autorem jednego z najstarszych blogów programistycznych w Polsce o nazwie Devstyle.pl, ale jest też osobą, która bardzo otwarcie dzieli się swoim doświadczeniem programistycznym z innymi developerami. Od niedawna jest autorem książki, która nazywa się Zawód: Programista. Wszystko, czego potrzebuje świadomy developer. Dziś z Maciejem o tym porozmawiamy, bo temat jest bardzo gorący i ważny.
Jest bardzo duży niedobór programistów na rynku, co spowodowało, że ich wynagrodzenie niesamowicie szybko urosło w ciągu ostatnich lat. Można powiedzieć, że programiści mogą sobie przebierać w ofertach jak w ulęgałkach, decydując o swojej pracy. Niekoniecznie muszą pracować w Polsce na etacie, bo będąc w Polsce mogą również wykonywać swoją pracę dla klientów zagranicznych. Na szczęście jest to taki zawód, który może być mocno odmiejscowiony, chociaż z drugiej strony w tym zawodzie dobrze widziana jest praca grupowa.
I z Maciejem rozmawiamy przede wszystkim o tym, jak wygląda taka typowa ścieżka kariery programisty, jak długo można nim być. Czy kodować można przez całe życie, czy nie, czy programiści naprawdę tak dużo zarabiają, bo krążą opowieści o tym, że są to zarobki rzędu kilkunastu tysięcy złotych miesięcznie – ale to dotyczy prawdopodobnie elity. Więc na co w rzeczywistości może liczyć taki przeciętny, początkujący developer. I w końcu, kto może zostać programistą i jak nim zostać, skąd się uczyć – o tym wszystkim właśnie rozmawiam z Maciejem. Bardzo mocno zapraszam do wysłuchania tej rozmowy. To kawał konkretnej i bardzo rzetelnej wiedzy.
Michał Szafrański: Cześć, Maciek!
Maciej Aniserowicz: Cześć, Michał.
Michał: Maciek, powiedz, kim jesteś i co robisz.
Maciej: Nazywam się Maciej Aniserowicz i jestem programistą, dość nietypowym, ponieważ od jakiegoś czasu nie programuję już zawodowo, przestałem zarabiać pieniądze z pisania kodu i teraz najbardziej kręci mnie pomaganie innym programistom w poszukiwaniu takiego pełnego potencjału i pokonywaniu swoich barier.
Michał: Co robisz, żeby pomagać programistom? Jak ta pomoc wygląda?
Maciej: Może to jest nie tyle pomoc, ale raczej wzbudzanie motywacji i dawanie energii do próbowania rzeczy trochę innych niż tylko dziubanie w klawiaturę przez całe życie, bo, jak się okazuje, to może prowadzić do niespodziewanych i dość negatywnych skutków.
Michał: Gdzie się udzielasz? Pamiętam, że bloga prowadzisz od dawien dawna.
Maciej: Blog zacząłem już w 2008 r. Ja mam tak, że co jakiś czas nudzą mi się rzeczy, które robię, tak samo było z programowaniem. Więc pomyślałem sobie, że warto jest zabrać się za coś innego. Zacząłem występować na konferencjach, prowadzić szkolenia. Od trzech lat nagrywam podcast, a od niecałego roku prowadzę kanał na YouTubie, gdzie nagrałem już ponad 100 odcinków vloga, opublikowałem do tego Snapchat.
Michał: Powiedziałeś, że jesteś programistą, więc jak wyglądała Twoja droga programisty od samego początku?
Maciej: Właściwie zacząłem dość późno. W zasadzie mówi się, że żeby być dobrym programistą, trzeba zacząć już w podstawówce na jakimś Atari czy na Spectrum. Faktycznie, ja swoje pierwsze Spectrum pamiętam, jak miałem trzy lata, ale przez kolejne 20 lat to były tylko i wyłącznie gry, czyli kupowałem “CD-Action”, wkładałem w CD-ROM, instalowałem i jazda. W połowie studiów dotarło do mnie, że warto się zastanowić, co dalej. Miałem taki burzliwy czas dojrzewania, który bardzo długo trwał. I któregoś dnia, między drugim a trzecim rokiem studiów, obudziłem się na strasznym kacu z taką myślą: „Kurde stary, czy umiesz napisać stos?”. Stos to jest taka struktura, taki program, który właściwie nawet student pierwszego roku powinien napisać w ciągu 15 minut. Mi to wtedy zajęło ze 3 godziny. Uświadomiłem sobie tego dnia, że trzeba się brać do roboty, bo nie będzie dobrze.
Michał: Co studiowałeś?
Maciej: Informatykę na politechnice w Białymstoku.
Michał: Można studiować informatykę na politechnice w Białymstoku i nie mieć wielkiego pojęcia o tym, jak się programuje?
Maciej: Wydaje mi się, że tak jest z każdą uczelnią.
Michał: Mnie to zawsze interesowało, czy studia potrzebne są do tego, by być programistą?
Maciej: Potrzebne – tak, konieczne – nie. Wydaje mi się, że żeby wejść do tej branży, można to zrobić różnymi drogami. Ja zawsze rekomenduję studia dzienne ludziom, którzy mogą sobie na nie pozwolić, czyli są jeszcze w odpowiednim wieku, mogą poświęcić te 3-5 lat, żeby codziennie coś robić. Tylko z tym wiąże się pewna pułapka, że ten czas można koncertowo zmarnować, tak jak ja to robiłem przez ponad dwa lata. Albo z drugiej strony, zbytnio skupiać się na przedmiotach, których uczą na studiach. Moim zdaniem, jak ktoś ma same piątki na studiach, to znaczy, że coś robi nie do końca dobrze i nie osiąga tego pełnego potencjału, który studia dają.
Michał: Obudziłeś w sobie potrzebę tego, żeby jednak robić coś bardziej produktywnego. Jak to dalej się rozwijało?
Maciej: Tego magicznego dnia, gdy miałem ten ból głowy i to zdziwienie, że nie potrafię tego zrobić tak szybko, jak myślałem, to od komputera już nie odszedłem. I właściwie tak siedziałem przed nim kolejne 3 lata. I to była nauka po 10, 14, 17 godzin dziennie przez siedem dni w tygodniu. Dotarło do mnie, że ja w tamtym dniu byłem kompletnie do niczego, bo jedyne, co umiałem robić, to grać w gry. Okazało się, że programowanie jest super, że to jest pierwsza rzecz w życiu, która mi wychodzi, którą robię dobrze, zdobywam jakąś wiedzę i mogę się nią podzielić z innymi, gdzie można odnieść jakieś sukcesy w stosunkowo krótkim czasie, np. certyfikat, nagrodę za udział w konkursie. Więc to spowodowało, że przez drugą połowę studiów to programowanie było całym moim życiem.
Michał: Skąd czerpałeś wiedzę na temat programowania? Ze studiów?
Maciej: Na studiach jeszcze nie miałem stałego dostępu do internetu. Nie było Facebooka w Polsce, więc wtedy były na pewno książki na uczelni. Zapisałem się do koła naukowego, co było jedną z lepszych decyzji w moim życiu. Tam byli ludzie, którzy z pasją uczyli się programowania, wzajemnie – studenci studentów. Nie polegaliśmy tylko i wyłącznie na programie studiów. I właściwie stąd dawaliśmy sobie zadania, każdy dostawał jakiś temat do zaprezentowania. Więc był internet w dużej mierze, ale również książki. Ale głównie praktyka, rozwiązywanie problemów na bieżąco.
Michał: I robienie czegoś wspólnie z innymi.
Maciej: Tak, ale właśnie zaletą studiów jest to, że nie sama nauka i wiedza, tylko możliwość uczestnictwa w studenckich konferencjach, włączenia się w całe to życie studenckie po tej jasnej stronie, a nie imprezowej. Tam się dzieje bardzo dużo, można poznać studentów, ludzi z całej Polski, takich pasjonatów, z którymi wspólnie możemy się tego programowania uczyć. Właśnie jakieś konkursy, certyfikaty, pisanie nawet wspólnych blogów, branie udziału w projektach, które są robione przez studentów, z których każdy umie niewiele, ale jak się połączą, to się uczą razem, z czego wychodzą świetne rzeczy.
Michał: Zacząłeś blogować w 2008 r., prowadziłeś bloga programistycznego, do dzisiaj prowadzisz “Devstyle.pl”. Skąd ta decyzja, żeby zacząć blogować, bo to nie jest typowa droga programisty, że otwiera bloga.
Maciej: Niestety nie jest. Zachęcam wszystkich – a udało mi się już ponad tysiąc osób zachęcić – żeby pozakładali blogi. I nikt nie żałuje, najwyżej ktoś go zamknął. Moja motywacja do założenia bloga była nie do końca taka, jak bym chciał, ale każda jest dobra na pewnym poziomie abstrakcji. U mnie wynikało to z tego, że po zakończeniu studiów zostałem nagrodzony przez firmę Microsoft takim bardzo prestiżowym tytułem Most Valuable Professional – MVP. To jest tak prestiżowe określenie, że mało kto o nim słyszał, ale środowisko wokół tego tytułu zgromadzone przyjęło i moją, i moich kolegów kandydaturę bardzo negatywnie. Czyli co ci gówniarze tu robią, kto ich tu zaprosił, jak to możliwe, kto to jest? I przez długi czas zastanawiałem się, jak mam udowodnić, kto to tak naprawdę jest. Potrzeba założenia bloga wynikała właśnie stąd, że ja wam w takim razie pokażę, kto to jest. Założyłem bloga i właściwie wtedy poszło już z górki, bo tych technicznych ówcześnie było bardzo mało w Polsce i wystarczyło robić cokolwiek w tym temacie i było się zauważonym.
Michał: Jaka była Twoja pierwsza praca, jakie projekty robiłeś, gdzie trafiłeś?
Maciej: Jestem z Białegostoku, nadal tam mieszkam. Ale jak kończyłem studia, to Białystok był takim miastem, w którym było ciężko o ciekawą pracę programistyczną. Było kilka firm na krzyż, właściwie miałem kolegów we wszystkich z nich i każdy z nich narzekał, że nie jest super. Więc zapadła decyzja, że jadę do Warszawy, gdzie faktycznie oferty pracy i możliwości były zupełnie inne, jednak ja miałem troszkę pecha, bo pracowałem i w korporacji, i w standardowej małej firemce, która robiła projekty dla jednego dużego klienta. Zacząłem pracę w polskim dużym portalu internetowym. I właściwie w ciągu roku trzy razy zmieniałem pracę. Okazało się, że to nie jest to, o czym marzyłem przez połowę studiów. Więc poszedłem na swoje, stałem się freelancerem.
Michał: Co było nie tak w pracy etatowej, że stwierdziłeś, że to nie jest dla Ciebie?
Maciej: Moja pierwsza praca była moją najgorszą. To było ogromne korpo. Tam byłem zatrudniony bez potrzeby, przez cztery miesiące nie miałem ani jednego zadania. I może się wydawać, że to jest praca marzeń, ale tak naprawdę przez pierwsze dwa, trzy tygodnie myślałem, że będzie super, ile się książek naczytam, ile ja tam bloga napiszę. Ale okazało się, że po miesiącu wstawałem z łóżka ze łzami w oczach, brzuch mnie bolał na samą myśl, że mam tam iść. Doszło do tego, że jak szef wchodził do pokoju, to ja ostentacyjnie włączałem filmik, kładłem nogi na biurko i mówiłem, że nie mam co robić. I tak to sobie trwało i po czterech miesiącach się zwolniłem. Kasa nie była zła, mogłem robić totalnie to, co chcę, ale to były najgorsze miesiące mojego życia.
Michał: A te pozostałe dwie prace?
Maciej: Druga była świetna. To była mała firemka, gdzie też mogłem robić, co chcę, tylko że już pod kątem rozwijania się jako programista. Tam dostawałem ambitne zadania, mimo wtedy jeszcze małego doświadczenia, duża dowolność, a jednocześnie mentoring, jeżeli czegoś nie wiedziałem, to zawsze ktoś chciał mi pomóc. Tylko tam takie organizacyjne rzeczy, jak np. półtorej godziny dojazdu w jedną stronę i obowiązkowa godzinna przerwa w trakcie dnia po prostu mnie zabiły. Po pierwszym tygodniu nie wiedziałem, gdzie jestem. Więc z tego powodu zmieniłem pracę. Tę historię też opisuję w książce. Zrobiłem to bardzo nieodpowiedzialnie. I chciałbym pokazać innym programistom, że takie odchodzenie sobie z pracy „bo tak”, nie jest dobrą drogą. Bo jak poszedłem do właściciela tej firmy, by powiedzieć, że odchodzę, to pomyślałem: „Odchodzi, to nara”. Pozamiatane. A on do mnie: „Ale dlaczego?”, a ja: „Słuchaj, półtorej godziny dojazdu w jedną stronę, to ja tak po prostu nie mogę”. On mówi: „To może przyjeżdżałbyś w innych godzinach, może z tego zrobi się pół godziny, a nie półtorej”. Pomyślałem, że nie jest dobrze, bo ja już muszę odejść z tej firmy, bo jednocześnie podpisałem umowę w nowej, więc nie było odwrotu. Ja mówię mu: „Niby tak, ale ta godzinna przerwa w trakcie dnia, to ja tak nie mogę”. A on do mnie: „A gdybyś tę godzinną przerwę robił sobie po pracy, to co?”. I okazało się, że wszystko jest możliwe, tylko trzeba to jasno zakomunikować, nie bać się tego. I do tego zawsze namawiam, że jak coś się nie podoba, to żeby to powiedzieć i zobaczyć, co się stanie, a nie cichaczem jak ja wtedy. Minęło już 10 lat, a mi do dziś jest głupio z tego powodu.
Michał: Podpytam Cię jeszcze o tę freelancerkę. Mówisz, że przeszedłeś na swoje, więc jak taka praca wyglądała?
Maciej: Okazało się, że to nie jest taka bajka, jak myślałem. Same projekty, programowanie to było faktycznie najlepsze, co miałem do tej pory w życiu, bo to ja wybierałem sobie, co robię i z kim. Ale jednocześnie musiałem znaleźć klientów, zadbać o to, by oni zapłacili, musiałem kupić sprzęt, oprogramowanie. Okazało się, że jestem teraz programistą już tylko w części, a tak naprawdę mam wiele innych odpowiedzialności. Wtedy nie byłem na to gotowy, myślę, że nadal nie jestem i nigdy chyba nie będę. Chciałem tylko programować, a sam na siebie wziąłem odpowiedzialność sprzedawcy, marketingowca, po prostu wszystkiego, bo wtedy wszystko robi się w pojedynkę. I to było strasznie trudne, chociaż bardzo pouczające i satysfakcjonujące.
Michał: Jak programista będący freelancerem może docierać do klientów?
Maciej: Moim zdaniem kluczowe jest znalezienie sobie takiego pierwszego klienta przed rezygnacją z pracy. Mi się wtedy nie wydawało to oczywiste, ale pomyślałem, że jak nie znajdę klienta teraz, to jak go znajdę, jak się zwolnię. Mam te same możliwości, tylko będę miał więcej czasu. A tak naprawdę tego czasu dużo nie trzeba. I są różne portale, wtedy też były, gdzie można było znaleźć klientów, ale w Polsce na tych portalach młodzi ludzie tak zaniżają stawki, że z tego nawet bym nie wyżył. Z kolei na portalach zagranicznych konkuruje się też z programistami z innych krajów, którzy robią również za dużo niższe stawki, więc to, co mogę poradzić programistom, którzy chcą być freelancerami, to po prostu użyć swojej aktualnej sieci kontaktów. Do wszystkich znajomych wysłać informację: „Jestem programistą, jestem wolny, przyjmę projekt”, i zobaczyć, co się stanie. Ja wysłałem takiego maila do wszystkich kolegów, nie trzeba fanpage’a na Facebooku, żeby mieć jakąś sieć znajomych, bo każdy na jakimś Facebooku ich ma, nawet jak będzie to 100 osób, to zawsze potem ktoś zna kogoś dalej. I u mnie w ten sposób pojawił się pierwszy klient, zanim jeszcze odszedłem z pracy.
Michał: Czy to był klient z Polski, czy z zagranicy?
Maciej: Z Polski, chociaż był Szwedem i po polsku nie mówił.
Michał: Czy w przeważającej mierze pracowałeś dla klientów z Polski, czy z zagranicy?
Maciej: Akurat ten klient ze Szwecji był moim głównym klientem aż przez 2,5 roku. I właściwie jak brałem jakieś dodatkowe zlecenia to z dwóch powodów. Jeden, bo chciałem oderwać się od tego projektu, który robiłem dla tego Szweda, i zrobić coś kompletnie innego – wtedy brałem jakieś malutkie zlecenia, dosłownie na tydzień, dwa, z tego nie było ani dobrej kasy, ani niczego, tylko satysfakcja, że robię coś innego. I drugi powód był taki – i z tego względu skończyłem z freelancerką – że ten klient po ponad dwóch latach zdecydował, że on przestaje być w porządku, zawija się, nie opłaca moich faktur i wybywa z kraju. I przed ślubem zostałem na kilka miesięcy z nieopłaconymi fakturami na ponad 30 tys. złotych, z podatkami zapłaconymi z kolei z mojej kieszeni za te faktury. Pomyślałem, że w taki sposób nie chcę żyć, bo w każdej chwili właściwie mogę spodziewać się ciosów w plecy, nawet od klienta, którego znam od lat i któremu mogłem teoretycznie całkowicie zaufać. Zauważyłem, że biznes to biznes, a nie zabawa.
Michał: Zamykając Twoją historię – w pewnym momencie stwierdziłeś, że przestajesz tak pracować. Kiedy to nastąpiło?
Maciej: To było ponad półtora roku temu. Sylwester 2015 r. był moim ostatnim dniem w pracy. Następnie cały 2016 rok i 2017 już nie jestem etatowym programistą, ale cały czas się nim czuję. Kiedyś nawet powiedziano mi, że mam programistyczne DNA i tego się nie wyzbędę. Na chwilę obecną uważam, że już swoje zaprogramowałem, ale mimo wszystko żyłka programisty jest we mnie cały czas i cały czas jestem blisko związany ze światem IT. Po prostu aktualnie nie mogę pisać kodu zawodowo, ponieważ nie sprawia mi to już absolutnie przyjemności.
Michał: Jak wygląda taka modelowa ścieżka kariery programisty, patrząc tak ogólnie na młodych ludzi, którzy chcą być programistami albo już są jakimiś juniorami? Co przed nimi, jak mógłbyś to podzielić na etapy?
Maciej: Pierwszym etapem jest, jak ja to nazywam, „developer wannabe”, czyli ktoś u kogo świeci się taka iskierka “zostanę programistą”. To był u mnie ten pamiętny dzień, kiedy chciałem napisać ten stos. U wielu osób to jest moment wyboru studiów, że oni wiedzą, że to będą robić. Ale też u wielu osób po 30., 40. r. życia pojawia się taki pomysł: będę programistą. To jest ktoś, kto mniej więcej wie, czego chce. Jeszcze nie wie, dokąd to prowadzi, ale niczego jeszcze nie umie i jakiś krok w tym kierunku chce wykonać.
Potem jest junior developer, czyli ktoś, kto nauczył się już czegoś i jest w stanie dać jakąkolwiek wartość komuś i dostać za to pieniądze, ale nie jest jeszcze w pełni samodzielny, wymaga cały czas opieki. I w Polsce to jest pomieszane, bo można być juniorem nawet latami. Junior to jest ktoś, kto pracuje, programuje pod opieką kogoś bardziej doświadczonego.
Trzeci etap to jest „regular” albo „mid” – to się różnie określa o ofertach pracy. I to jest osoba, która już może wykonywać sama zadania. I to może być ktoś, kto popracował przez rok i już umie tyle, że może pracować sam, a może być to ktoś, kto pracuje od 5 lat i dopiero załapał, bo robi coś trudnego albo w ogóle nie przykładał się na tym wcześniejszym etapie.
Michał: Jak ta ścieżka może dalej wyglądać?
Maciej: Dalej jest senior developer, czyli starszy programista. Jest to ktoś, kto może wziąć sobie pod opiekę takiego juniora, i nie tylko programować, ale porozmawiać z klientem, zrobić analizę wymagań, rozpisać, co i jak może wyglądać, powiedzieć innym programistom, co mają robić. To jest ktoś z inną odpowiedzialnością niż samo programowanie.
Michał: Co dalej?
Maciej: I właśnie to jest ten problem, że to jest koniec, jeśli chodzi o bycie programistą. To, co jest straszne to to, że ja ten etap osiągnąłem w wieku 28 lat. Więc wtedy, kiedy lekarz czy prawnik zaczyna własną karierę, programista w Polsce przed 30. rokiem życia czeka na emeryturę. To mi dało bardzo dużo do myślenia, że ja do czegoś dążyłem przez lata, a okazało się, że tych lat było raptem pięć i koniec mojej drogi.
Michał: Z czego to wynika, że oprócz tego, że to się nudzi, są jakieś inne powody, że stary developer to nie jest już dobry developer?
Maciej: Nie zgodzę się z tym, że stary developer nie jest dobry, bo wiek nie ma znaczenia, ważne jest to, co się robi. Starych wiekiem programistów jest w Polsce mało, ale to wynika z dwóch rzeczy. Pierwsza jest taka, że wielu programistów, jak ja w pewnym wieku, zawiesza tę działalność i zaczyna robić coś innego. I tu można się zacząć zastanawiać, czy to dlatego, że w Polsce projekty są nużące. Moim zdaniem trochę tak. Więc pracując tylko w Polsce, dostaje się projekty, których często zachód nie chce robić.
Michał: Mówiąc wprost, są mało ambitne.
Maciej: Drugi powód jest taki, że gdy ta branża ewoluowała i rodziła się na całym świecie, to my w Polsce mieliśmy inne problemy. To były lata 80., 90. czy może nawet wcześniej, kiedy do Polski nie można było wwieźć procesorów. Naukowcy je przemycali, chowając je w obcasach – taką anegdotkę ostatnio słyszałem od 60-letniego programisty, który pamięta te czasy. Więc ja jako 35-latek jestem z tych pierwszych pokoleń, które dochodzą do pewnych ścian i badają te ograniczenia w Polsce. Chociaż na świecie to wygląda inaczej. Przyjeżdża do nas do Polski programista z zagranicy, 50-, 60-latek, to on mówi, że czuje się jak w przedszkolu, patrząc na konferencji na średnią wieku. Więc w innych krajach to wygląda inaczej, a w Polsce jest bardzo specyficznie.
Michał: Na ile taką blokadą w rozwoju programistów, którzy dochodzą do tego „sufitu”, jest to, że technologie tak szybko się zmieniają i że być może to są ludzie, którzy muszą się bezustannie dostosowywać? Bo cykl życia konkretnego frameworku czy rozwiązań programistycznych, które są stosowane, jest dosyć krótki. Czy miałeś taką wolę, by cały czas uczyć się czegoś nowego, czy raczej tkwiłeś w technologiach, w których uważałeś, że te Twoje umiejętności, kompetencje są najmocniejsze?
Maciej: Ja akurat byłem taki „do przodu”, uważałem, że wszystkiego się nauczę. Myślę, że to po części było przyczyną mojego wypalenia, że przesadziłem, więc wiedziałem wszystko, co się dzieje. Po latach doszedłem do takiej obserwacji, że to jest ciągle to samo. Dziesięcioletnia kariera to nie jest kariera życia, ale doszedłem do takiego punktu, że czułem, że wszystko już widziałem i nawet jak zmienię technologię, to na pewnym etapie pojawią te same problemy. Gdybym po półtorarocznej przerwie chciał wrócić, to wiem, co się dzieje w tej branży. Mimo że nie zagłębiam się w szczegóły tych wszystkich nowinek, to z odnalezieniem się w projektach nie miałbym totalnie żadnego problemu. Inwestowałem też w takie umiejętności, które są uniwersalne i dość ogólne. Czyli coś, co w latach 80. zostało zdefiniowane, to też to umiałem, a nie tylko te nowości, które po roku umierają. Więc istotne jest to, by skupiać się na uniwersalnych umiejętnościach. Ale myślę, że podobnie jest w każdym zawodzie.
Michał: Mamy takiego developera, który podobnie jak Ty stwierdził, że dalej programowanie mija się z celem, nie chce tego robić aktywnie. Jaki więc jest dla niego następny krok?
Maciej: To właśnie jest jeden z powodów, dla których ja od lat tak bardzo namawiam programistów do tego, żeby robili coś oprócz tego. Nikomu nie życzę tego, do czego ja dotarłem, ale jeżeli umie się tylko i wyłącznie programować, a doszło się do wniosku, że wypisało się już tę ostatnią linijkę kodu, to jest to straszne uczucie. Na szczęście miałem blog, podcast, konferencje, szkolenia, to wszystko, całą tę otoczkę, którą daje branża IT. I okazało się, że programowanie jest tylko częścią tego, co ja kocham robić w tej branży. I ja się dalej mogę realizować jako programista w świecie programistycznym bez codziennego programowania, dzieląc się wiedzą.
Michał: W przypadku takich korpoludków, którzy gdzieś tam pracują, są programistami zatrudnionymi na etacie, następnym etapem jest zarządzanie innymi ludźmi?
Maciej: To właściwie jest taki naturalny krok. Jak się jest tym senior developerem, architektem, to można dalej rozwijać się technicznie – tylko nie do końca wiadomo, co on ma robić. Kolejnym naturalnym krokiem może być jakieś zarządzanie. I firmy biorą tych najlepszych programistów, robią z nich menedżerów, tym samym tracąc świetnego programistę, a zyskując beznadziejnego menedżera, bo nie jesteśmy w tym temacie kształceni. I niektórzy programiści się w tym odnajdują, czyli są świetnymi liderami, prowadzą zespoły, ale niektórzy się w tym męczą. Ja miałem taki epizod, że byłem tym liderem przez jakiś czas. To było fajne doświadczenie, ale po kilku miesiącach powiedziałem, że chcę jednak wrócić do kodu. Więc wróciłem i przez jakiś czas było super. Ale wiele osób ma to przedstawione jako jedyną ścieżkę rozwoju. I wtedy zaczyna być już nieciekawie, kiedy robi się rzeczy, które niekoniecznie chce się robić. Jak byłem tym liderem i przez połowę czasu kodowałem, to jeszcze było dla mnie akceptowalne, a pozostały czas był dla zespołu, dla wyższych stanowisk, np. jakieś raportowanie itp. Ale często to jest niewystarczające i trzeba iść jeszcze dalej, a tego się nie umie. A nie każda firma inwestuje w rozwój programistów w tym kierunku, nawet tych, których wciska w te nowe role. Zawsze można założyć własny biznes, własną firmę programistyczną, ale to jest freelancing razy sto, czyli jeszcze gorzej.
Michał: I wcale też nie być blisko kodów, bo pewnie to się nie opłaca. Przejdźmy do tematu związanego z zarobkami programistów. Ile tak naprawdę programiści zarabiają na poszczególnych szczeblach rozwoju?
Maciej: Nie ma jednej odpowiedzi, bo dużo zależy od technologii, miasta, ile jesteśmy w stanie siebie sprzedać. Ja miałem zawsze zasadę, że żadnych nadgodzin, i przez 10 lat kariery miałem pięć razy nadgodziny, co w świecie programistycznym jest niespotykane. I na rozmowie kwalifikacyjnej powiedziałem, że dla mnie to jest ważniejsze niż jakieś podwyżki. Więc z samej kwoty można wycisnąć naprawdę dużo, ale wiąże się to z tym, że trzeba pracować w Warszawie na Mordorze w jakimś banku albo w innej instytucji finansowej, ale pracować w godzinach, jakie ktoś ci narzuca, robić nadgodziny także weekendami, więc to nie jest tak, że ktoś daje coś za darmo.
Michał: Na jakie wynagrodzenie może liczyć junior developer, który przyjeżdża do Warszawy i szuka pracy?
Maciej: W Białymstoku to byłoby ok. 2 tys. zł. Znam osoby w Warszawie, które są na stanowisku junior developera i też zarabiają 2 tys. zł. Ale znam też takich, którzy dopiero co skończyli studia, a zarabiają już 13 czy 15 tys. zł. Więc rozrzut jest po prostu przeogromny. I wiadomo, że te wszystkie portale i wiadomości skupiają się na tych najwyższych zarobkach, ale gdyby tak to uśrednić, to okazałoby się, że tylko wybitne jednostki zarabiają takie kwoty jak te osławione 15 tys. zł. Wtedy trzeba być naprawdę super-dobrym.
Michał: Od czego zależy wejście na poziom super-dobry?
Maciej: Wtedy już się nie jest tylko programistą. To jest kluczowe, że samym programowaniem dobija się do jakiejś tam granicy i w zależności od projektu, od miasta ta granica będzie różna, ale takie dobre zarobki dla programisty to jest 6-8 tys. zł, więc to nie jest te kilkanaście tysięcy złotych, o których się mówi. Ja sam przez ogromną większość swojej kariery zarabiałem na tym poziomie.
Michał: Kto może zostać programistą?
Maciej: Jak robiłeś wywiad z Davidem Allenem, to on powiedział świetną rzecz, że „getting things done is for anyone, but not everyone”, parafrazując: programowanie jest dla wszystkich, ale nie dla każdego, raczej dla kogokolwiek, ale nie dla każdego. Jakieś specjalne predyspozycje nie są potrzebne. To nie jest tak, że programista uwielbia siedzieć skulony przez te 12 godzin przy komputerze, bo nie, mnie też bolały kolana, plecy, nie ma w tym nic przyjemnego. Albo że programista nie umie rozmawiać z ludźmi – to też nie jest tak. Więc trzeba się uczyć. I to nie jest jakieś rocket science, szczególnie na podstawowym poziomie. Potrzeba dużo nauki, potu, łez, krwi i z tego wychodzi później programista.
Michał: Jak w takim razie zostać programistą?
Maciej: Teraz powstaje wiele szkół programowania, które mówią: chodź do nas, nauczymy cię i w ciągu krótkiego czasu zostaniesz programistą. Ja sam wspieram takie inicjatywy, moim zdaniem to wspaniale, bo one pozwalają ludziom faktycznie zmienić życie. Jak ktoś nienawidzi swojej pracy, to one dają mu możliwość zobaczenia, czy mu się spodoba coś innego. To nie jest tak, że ktoś przez kilka miesięcy czy tygodni pochodzi na jakieś zajęcia i zostanie nauczony, tylko to wymaga bardzo dużo wysiłku i samodzielnej pracy. Dostałem mailem pytanie, którą szkołę programowania polecam, bo nauka we własnym zakresie nie wchodzi u tej osoby w grę ze względu na lenistwo. Odpisałem tej osobie, aby szła gdzie indziej, bo tu nie ma czegoś takiego. Ja siebie uważałem za programistę po dwóch latach takiego zapieprzania przez wiele godzin dziennie każdego dnia.
Michał: Powiedziałeś, że studia nie są konieczne, ale są wskazane, jeżeli ktoś może zainwestować swój czas. Co w takim razie jest konieczne, żeby zostać programistą?
Maciej: Konieczna jest nauka programowania i to niezależnie od tego, którą drogą pójdziemy. Nauka programowania we własnym zakresie, ale studia też, tylko że one programowania nie nauczą. One dają bardzo wiele opcji, one pokażą, czym jest jakieś równanie różniczkowe albo jakieś kabelki, będzie można polutować, będzie można poznać wielu ludzi, algorytmy, rzeczy, których sami się nie nauczymy, bo nie wiemy, że one istnieją. I studia pokazują bardzo szerokie spektrum, taką perspektywę oddaloną od samego kodu, jak dużo rzeczy jest naokoło, oprócz samego pisania tych linijek, które docelowo będą oprogramowaniem. Ale zawsze musi być nasza praca, czyli samego programowania uczy się po prostu samotnie – dniami, wieczorami i nocami. Te długie godziny, kiedy nic nie wychodzi, gdy cały czas szuka się tylko tych błędów, aż w końcu coś się uda i wtedy jest wielka satysfakcja. W taki sposób zdobywa się te szlify i zostaje się programistą.
Michał: Załóżmy, że Szafrański chce dziś zostać programistą, więc co byś doradził takim ludziom, którzy chcą zacząć, a konkretnie: gdzie szukać tej wiedzy?
Maciej: W internecie, co jest dość oczywiste i banalne. Ale bardzo dużą pułapką jest skupianie się na pochłanianiu informacji w tonach. Widziałem mądry cytat, że „learning is the new procrastination”, czyli nauka tak naprawdę może być wymówką i takim przeciwnikiem działania. Żeby nauczyć się programować, trzeba programować, a nie czytać o programowaniu. Dlatego ja uważam, że książki programistyczne nie są pisane dla ludzi, którzy są na samym początku drogi. Oni powinni jak najszybciej wypisać te swoje pierwsze linijki kodu, które będą brzydkie, nie będą działały, ale byleby zacząć coś robić.
Michał: Czyli co? Przewodniki na YouTubie?
Maciej: Dowolna droga, która doprowadzi Cię do celu, tylko musisz wiedzieć, gdzie jest ten cel. I tutaj pojawiały się takie dwa kluczowe pytania, które zawsze zadają początkujący programiści. Pierwsze to: jakiego języka użyć? I tu moja odpowiedź jest taka, że jeżeli nie potrafisz zdecydować, to wyślij mi swoją listę typów, a ja będę tak długo rzucał monetą, aż zostanie jeden, bo to naprawdę nie ma żadnego znaczenia. Bo za dużo czasu marnuje się na myślenie, czytanie i porównywanie. Osoba, która wybiera swój pierwszy język i tak nie rozumie tych porównań, które czyta, więc niech wybierze jakikolwiek. Jak okaże się, że jest zły, słaby i się nie podoba, to po tygodniu czy miesiącu zmieni na drugi. To jest decyzja, którą można odwrócić zerowym kosztem. Więc bierzemy dosłownie cokolwiek.
I drugie pytanie to: jaki projekt napisać na początek? Kluczowe jest to, by nie pisać jakichś tutoriali, które prowadzą za rączkę, ale żeby mieć jakiś cel, czyli żeby na koniec powstała jakaś aplikacja. I często jest pytanie, jaka to ma być aplikacja. Mam kontakt z wieloma ludźmi na początkach ich kariery, tak strasznie dużo energii jest pompowanej w wymyślanie jakiś funkcji, że ja napiszę to i to, będzie jak Facebook, ale trochę z aukcjami jak Allegro. Bez sensu, bo i tak ten pierwszy projekt nie będzie działał, więc wybierz sobie aplikację, którą używasz na co dzień. Wymyśl sobie, że napiszesz Facebooka, zacznij go pisać w tym języku programowania, który ci wcześniej pokazała moneta, i tyle. Czy się uda? Oczywiście, że nie, ale nie chodzi o to, aby od razu pierwszy projekt się udał, ale o to, żeby coś zacząć robić.
I skąd brać materiały? Programowanie składa się w dużej mierze z naprawiania błędów, więc możemy sam początek naszej kariery potraktować tak, że błędem nr 1 jest brak Facebooka w moim wykonaniu. Potem rozbić ten błąd na mniejsze. Co musi mieć Facebook? No musi mieć stronę, na której będę mógł się zalogować. No to szukam w internecie, jak zrobić system logowania. I tak po kolei. Może okaże się, że po roku takiego dziubania powstanie nowy Facebook. Głównie żeby zdjąć z siebie te decyzje, które są niepotrzebne, czyli jakieś kolorki. Po prostu zrobić klon całkowity, żeby to wyglądało dokładnie tak samo i robiło dokładnie to samo.
Michał: To kupa roboty napisać takiego Facebooka.
Maciej: To nie musi być Facebook, możemy zacząć od kalkulatora albo od budzika na telefon.
Michał: Co byś polecił jako źródła wiedzy albo takie źródła, które zbierają wiedzę dla programistów? Czy tak po prostu w Googlu wpisujemy…?
Maciej: Po prostu, tak bym radził, przynajmniej na początku, bo z czasem na pewno poznajdujemy jakieś fora, portale, gdzie jest to zebrane. Problem w tym, że jak tam się wejdzie, to się stamtąd nie wyjdzie – to jest jak z Wikipedią, im dalej, tym głębiej. Więc lepiej szukać rozwiązania problemu, który aktualnie mamy, a wszystko, co jest interesujące, zapisać sobie gdzieś na boku, żeby do tego kiedyś wrócić.
Michał: Czy trzeba być pasjonatem programowania i takim gościem, który ładuje w to 90% swojego życia, czy raczej można być rzemieślnikiem, który mówi: OK, dobra, uczę się 3 godziny dziennie, później pracuję od-do i koniec.
Maciej: Poruszyłeś temat definicji pasjonata. I ja też bardzo długo uważałem, że to jest ktoś, kto robi tylko to. A właśnie że nie, bo równie dobrze można być pasjonatem przez osiem godzin dziennie. I to się nie wyklucza. Ktoś, kto robi to po 18 godzin dziennie, jak ja kiedyś, to nie pasjonat, tylko idiota, bo to nie może się dobrze skończyć. I bardzo potrzebni są ludzie, którzy traktują to jako pracę. W świecie IT niestety często znajdzie się właśnie taki programista-pasjonat, jakim ja byłem, który uważa, że tylko jacyś tam namaszczeni, zaakceptowani przez społeczność ludzie mogą tykać się kodu. A właśnie nie, bo tego kodu jest do napisania jeszcze w dniu dzisiejszym tyle, że rąk do pracy jest za mało. To po prostu jest praca. I nie można oczekiwać, że każdy będzie potem wracał i zamiast w domu spędzać czas z rodziną, to on siądzie do komputera i będzie się dalej uczył. Teraz jestem przeciwnikiem czegoś takiego. Moim zdaniem czas na naukę jest także w pracy.
Michał: Jak definiujesz w takim razie różnicę między rzemieślnikiem a pasjonatem?
Maciej: Rzemieślnik przychodzi i to robi, a pasjonat jeszcze się z tego cieszy. I prawdopodobnie jakaś nauka czy praca w domu w formie hobby. Tylko trzeba zrozumieć, że to może być także tylko praca. I ja zrozumiałem to stosunkowo niedawno, bo byłem przekonany, że większość branży IT w Polsce to są właśnie pasjonaci, czyli robią to cały czas. I zrozumiałem, że tak nie jest, dopiero jak zacząłem prowadzić szkolenia i poznawać ludzi – nie na konferencjach, czyli miejscach, gdzie pojawiali się sami pasjonaci, nie na jakichś meet‑upach, gdzie przychodzą ludzie po pracy, czyli też pasjonaci. Zacząłem jeździć po prostu po korporacjach, po dużych firmach, gdzie pracują zawodowi programiści. Oni przychodzą, robią to, co mają zrobić, robią to dobrze i idą do domu. I wtedy otworzyły mi się oczy, że tak naprawdę 90% polskiego IT to są właśnie oni. I zacząłem im zazdrościć, że oni nie są w takim nałogu programowania.
Michał: Rozgraniczają to i mają obok tego życie. Czy można nauczyć się programowania raz a dobrze i uznać, że już się umie, czy raczej należy o tym zapomnieć?
Maciej: Zależy, co jest naszym celem, bo jeżeli pójdziemy do jakiejś wielkiej firmy, która rozwija projekt od 10 lat i będzie go rozwijać przez kolejne 10, to uczymy się tego, co jest potrzebne do rozwijania tego projektu, i na kolejne lata mamy robotę. Tylko po tym czasie okazuje się, że jest niewesoło. Wydaje mi się, że bardzo ważne jest uzmysłowienie sobie, że sama praca w zawodzie przez 10 lat nie oznacza wcale 10 lat doświadczenia, tylko możemy mieć jeden rok doświadczenia powtórzony 10 razy. I bardzo wiele osób niestety tak ma, że budzi się z ręką w nocniku, że przecież ja tyle czasu pracowałem, byłem programistą, a okazuje się, że ten świat tak poszedł do przodu, że ja nie wiem, co się dzieje.
Więc trzeba się ciągle rozwijać. I, jak wspomniałem, jestem za tym, żeby firma umożliwiała w pracy taki rozwój, ale jeżeli nie chce się tego robić po godzinach, to chociaż poczytać sobie jakieś newsy zamiast Pudelka czy Onetu, nawet w autobusie czy w tramwaju włączyć sobie jakiś portal z wiadomościami programistycznymi, żeby wiedzieć chociaż troszkę, co się dzieje.
Michał: Ile energii musi wkładać te 80% ludzi, których uznajesz za dobrych programistów, żeby dojść do etapu, w którym można o nich powiedzieć, że są dobrymi programistami?
Maciej: Znam osoby, które są na poziomie junior developera, i można powiedzieć, że dobrze wykonują swoje obowiązki pod czyjąś pieczą. Powiedzmy, że to jest pół roku takiej nauki z ich strony, tylko to nie jest nauka polegająca na tym, że poczytają sobie coś godzinę dziennie, tylko nauka w sensie drugi etat.
Michał: Czy to jest nauka samodzielna, czy to musi być nauka już pod okiem kogoś bardziej doświadczonego przez te pół roku?
Maciej: Najlepiej jeśli jest pod czyimś okiem – nie chcę tu reklamować żadnych szkół, więc można poprosić o radę znajomego programistę, żeby nakreślić jakiś kierunek, wytyczyć drogę tego, czego się uczyć. Bo tego jest tak dużo, że jak osoba totalnie zielona sama w to wejdzie, to ona po pół roku będzie wiedziała wciąż tyle samo. I znam przypadki osób, które próbowały na własną rękę, bo uważały, że to jest świetna droga: siadam, uczę się i umiem, ale po iluś miesiącach one były w tym samym miejscu, bo liznęły tego, tego i tego, a tak naprawdę nie umieją dalej nic, tylko wiedzą, że coś jest. Więc warto, aby ktoś jakąś tam ścieżkę im wytyczył, powiedział konkretnie, czego się nauczyć.
Michał: Załóżmy, że jestem taką osobą, która już trochę liznęła, poświęciła pół roku lub rok, jak w związku z tym rozpoznać ten moment, kiedy można pójść aplikować do pierwszej pracy?
Maciej: Myślę, że pojawienie się tej myśli w głowie to jest znak, że już czas. Bo najważniejsze, żeby żyć w zgodzie ze sobą. Jak pojawia się takie pytanie, to oznacza, że jakąś tam gotowość czujemy. A prawda jest taka, że wbrew temu, co się sądzi, ta decyzja nie należy do nas – programistów, lecz do firmy, do której aplikujemy. Jeżeli ktoś nas przyjmie, to znaczy, że jesteśmy gotowi, jeżeli nikt nas nie przyjmie, to wracamy do nauki i próbujemy ponownie.
Michał: Wiem, że proces rekrutacji na stanowisko developera potrafi wyglądać bardzo różnie. Są firmy, które przepytują, dają jakieś zadania do rozwiązania i to paradoksalnie nie dotyczące samego programowania, tylko jakichś łamigłówek z pogranicza matematyki lub fizyki. Pytanie: czy osoba, która nie ma tych podstaw, jest w stanie przejść przez takie sito? Na ile często Ty, przychodząc do pracy, spotykałeś się z takimi bardziej karkołomnymi zadaniami, takimi, które wykraczały stricte poza programowanie?
Maciej: Czasami zdarzało mi się rezygnować z rekrutacji, jeżeli ona nie sprawdzała moich umiejętności, których będę potrzebował w pracy. Zdarzało mi się, że przychodzę na rozmowę i dostaję jakieś durne pytanie: „Ile szamponu co roku zużywają mieszkańcy Barcelony?”. I to pewnie ma zastosowanie przy rekrutacji sprzedawcy, marketingowca, gdy chodzi o kreatywność. Programista też musi być kreatywny, ale do pewnych granic. Raz nawet na jednej rozmowie powiedziałem, że widziałem na Twitterze taką anegdotkę, że jest robiony taki eksperyment i pracę dostaje ten, kto powie „fuck it” i wyjdzie z pokoju.
Michał: To wygląda jak psychologiczne testy na ludziach.
Maciej: Więc spotykałem się z takimi rzeczami, ale zwykle były to zadania programistyczne do rozwiązania. I szczerze mówiąc, gdyby coś było z fizyki czy z matematyki, to ja bym oblał. Robiłem to, co było wymagane na matematyce i na fizyce na uczelni, ale, po pierwsze – nic z tego nie pamiętam, po drugie – ja to robiłem całkowicie na automacie, w ogóle bez zrozumienia. I szczerze mówiąc, dopiero dwa lata temu mój 6 lat młodszy brat wytłumaczył mi, co to jest różniczka.
Michał: Nieraz przysłuchiwałem się tego typu rozmowom. Powiem szczerze, trochę w życiu kodowałem, ale jako pasjonat, bo nigdy jako programista nie pracowałem. Gdybym przyszedł sam na taką rozmowę rekrutacyjną, to wiem, że bym stamtąd wyleciał. Więc jaki zestaw umiejętności, Twoim zdaniem, jest wymagany albo czego taki potencjalny kandydat na junior developera może spodziewać się na rozmowie kwalifikacyjnej?
Maciej: To bardzo zależy od firmy. Wiele z nich zadaje standardowy zestaw pytań. Jeżeli idziemy na javascript developer, to mogą zapytać o JavaScript wyciągnięty z pierwszego lepszego tutoriala. Nie chcę mówić, czego można się spodziewać, tylko mogę poradzić, czego można się uczyć. Pierwsza umiejętność, jaką trzeba posiąść od razu, to jest Git, czyli system kontroli wersji. I można rozumieć, że to jest taki kawałek oprogramowania, który robi nam zipy z datą, wiele osób to ma, jak robi sobie backupy. I ja osobiście w tym oprogramowaniu trzymam nawet prezentacje w PowerPoincie, po prostu to uwielbiam. I tego oprogramowania używa się wszędzie, w każdym projekcie, niezależnie od technologi. Jeżeli taki junior developer już ma opanowane podstawy tego Gita, to jest to już wielki plus. A pozostałe umiejętności zależne są od technologii, firmy itp.
Zatrzymajmy się na chwilę przy tej matematyce, bo częstym pytaniem jest to, czy programista musi umieć matematykę. Ja jestem właśnie przykładem na to, że nie musi. Mam brata matematyka i on zawsze kłócił się ze mną na ten temat, że jak to można nie musieć umieć matematyki, będąc programistą. Aż w końcu przyznał mi rację. Bo matematyka jest potrzebna, ale jak się programuje gry, jakieś modele 3D. Rozmawiałem z programistą, który pracował przy „Wiedźminie 3” i powiedział, że bez zaawansowanej matematyki nie miałby czego szukać w tej firmie. Ponieważ tam trzeba robić jakieś sztuczki, triki, aby ta grafika ładnie wyglądała, żeby to się renderowało tak szybko, jak to jest wymagane przez gracza. Matematyka jest też wymagana w jakichś pracach naukowych. Ale ogólnie jako programiści właściwie korzystamy głównie z algorytmów, które już zostały przez kogoś zaimplementowane. Więc ta matematyka jest poskromiona, ujarzmiona, gdzieś tam zamknięta.
Michał: Pewnie takie podstawowe rzeczy typu sortowanie jest potrzebne.
Maciej: Oczywiście, warto to umieć, ale nie da się umieć wszystkiego. Ja osobiście zainwestowałem swój czas w znajomość takich terminów jak testy jednostkowe, wzorce projektowe, programowanie obiektowe, więc skupiłem się też dużo na samej teorii programowania, świadomie rezygnując z matematyki, bo wiedziałem, że na wszystko nie starczy mi czasu.
Michał: Jakie porady mógłbyś dać osobie, która przychodzi na swoje pierwsze spotkanie o pracę? Jak ona może się do takiej rozmowy dobrze przygotować? Na co powinna zwrócić uwagę?
Maciej: Słowo „przygotować” jest tu kluczowe. Przebieg takiej rozmowy można sobie w głowie ułożyć. Bardzo łatwo ustalić, o co mnie zapytają. A zapytają: kim jestem, co chcę robić, co już zrobiłem, jakie mam doświadczenie, co umiem, co wiem o firmie. To jest kilka takich pytań, które zawsze padają, więc warto przygotować sobie odpowiedzi, nawet poćwiczyć je na głos przed lustrem w domu. Bo wtedy ma się jakieś flow podczas tej rozmowy i stres szybko mija. Niezmiernie istotne jest to, by mieć jakieś własne projekty, którymi można się pochwalić. Bo, jak wspomniałem, nauka programowania odbywa się poprzez programowanie, a w procesie programowania powstają projekty. I trzeba je gdzieś w internecie umieścić, żeby ktoś mógł je poczytać.
Michał: Chciałbym, żebyś opowiedział o złych stronach bycia programistą, o zagrożeniach, jakie na nich czekają. Wiem, że u Ciebie bywało nieciekawie, gdy po prostu przeginałeś z siedzeniem przy komputerze. Na co trzeba zwrócić uwagę, by się w tym nie zagubić?
Maciej: Najgorsze na co można trafić to zespół, projekt, firma, gdzie jest po prostu nudno. Mi się kiedyś wydawało, że to nie może być nudne, a większość tej pracy jest nudna i trzeba sobie ją jakoś urozmaicać. Bardzo złe jest również przegięcie w drugą stronę, czyli wejście w takie środowisko, które napędza się wzajemnie, gdzie jest wzajemna motywacja. To nie jest pogoń za kasą czy stanowiskami, ale np. jest tekst: „Ja dziś spałem tylko dwie godziny, bo kodowałem, a Ty co?”. Nie nazwałbym tego wyścigiem szczurów, bo to nie ma na celu zdobycia awansu, ale to taka rywalizacja. I w takie środowisko łatwo jest wpaść. Sam w takim byłem. Teraz też mam kontakt z wieloma młodymi programistami i to życie tak wygląda. To się może nieciekawie skończyć.
Ja którejś nocy, 3:00-4:00 rano, nagle widzę, że klawiatura jest brudna. Okazało się, że po miesiącach spania po 2-3 godziny, pompowania tylko kawą i Red Bullami, żywienia pizzą i spędzania jak najwięcej czasu na programowaniu, zaczęła mi lecieć krew z nosa. Wtedy położyłem się, przespałem kilkanaście godzin i postanowiłem, że już nigdy więcej nie doprowadzę się do takiego stanu. Ale do momentu, aż to się stało, to był tylko lans: nie śpię, bo programuję. I chwaliłem się jeszcze tym na blogu. Ludzie to czytali i też tak robili. Potem dostawałem historie, że ktoś też po trzy godziny śpi, bo cały czas programuje. I to się może źle skończyć. Jak zacząłem podnosić ten temat z drugiej strony, pokazując, jakie to może mieć konsekwencje, to zaczęli odzywać się do mnie ludzie, którzy są chorzy z tego powodu. U kogoś zdiagnozowano raka i powiedziano, że jego przyczyną mogło być niewyspanie, przepracowanie, przemęczenie, złe odżywianie, za dużo kawy. Ktoś inny wylądował w szpitalu i wyszedł z niego po kilku miesiącach też z przekręconym mózgiem, że już nigdy więcej czegoś takiego nie zrobi. To może brać się z takiego przepracowania i niewłaściwego pojmowania tej pasji, że jestem pasjonatem i muszę rypać ten kod po 20 godzin na dobę. A wcale tak nie musi być.
I bardzo długo uczyłem się sztuki relaksu, bo ja przez lata robiłem tylko to. I nawet jak z żoną, ówczesną narzeczoną, oglądaliśmy film, to ja myślałem, kiedy to się skończy, bo marnuję czas. Szedłem do kina, ale byłem tak zmęczony, że od razu zasypiałem, gdy tylko zgasły światła. Brałem książkę, po pięciu minutach myślałem, że nie mogę jej czytać, bo jest tyle kodu do napisania. I latami uczyłem się, jak w spokoju, bez telefonu obejrzeć film i czerpać z tego przyjemność. Albo przeczytać książkę, która nie jest jakąś dokumentacją i nie myśleć o tym, że ja teraz marnuję czas.
Michał: Jak przeszedłeś z tego punktu, w którym sądziłeś, że wszystko, co nie jest kodowaniem, jest marnowaniem czasu, do tego miejsca, gdzie potrafisz to równoważyć?
Maciej: Ogólnie miałem bardzo dużo refleksji na temat tego, że niby wszystko co chciałem to mam, że mam i kasę, i rodzinę, i mieszkanie, i furę, i fajną pracę, ale jakoś było mi z tym średnio. I miesiącami dumałem na ten temat. Takim momentem kluczowym były narodziny mojej córeczki. Zrozumiałem, że nie chcę obudzić się za 15 lat, jak ona powie: “Daj mi stówę na dyskotekę”, i ja nie będę wiedział, kto to do końca jest. I wtedy zacząłem gospodarować tak tym czasem, żeby mieć jednak te kilka godzin dziennie na spędzanie czasu z rodziną, co wcześniej było nie do pomyślenia.
Michał: Ja mam podobnie, cały czas szukam tego spokoju ducha poza pracą. Ja jestem mocno dedykowany pracy i próbuję to w sobie przewalczyć, ale zastanawiam się, jak do tego podchodziłeś, czy miałeś projektowe podejście do spędzania czasu z rodziną, jakoś próbowałeś to sobie zaplanować, czy raczej: wyłączam komputer o tej konkretnej godzinie i robię inne rzeczy.
Maciej: Nie lubię takiego programowego podejścia. I nawet jak teraz zawodowo działam już poza programowaniem, to nie nazywam tych rzeczy projektami, a inicjatywami, bo słowo „projekt” źle mi się kojarzy. Więc starałem się coś takiego robić, że pracuję od tej do tej i tyle. Potem jestem dla rodziny, a jak chcę coś robić wieczorem, to to robię. I to też doprowadziło do trochę takich paradoksalnych rzeczy prowadzących do wyczerpania. Bo ja przez ileś godzin dziennie pracowałem, potem było właśnie popołudnie z rodziną, ale potem i blog, i podcast, i przygotowanie konferencji, i szkoleń. I znów byłem przeładowany. I to wszystko doprowadziło do tego, że musiałem postanowić, co najmniej sprawia mi radości w tym całym wachlarzu. I padło na programowanie.
Michał: I je wyciąłeś.
Maciej: Tak, półtora roku temu. To była trudna decyzja ze względów chociażby finansowych. I postanowienie sobie, że nie wokół kasy świat się kręci – to było dla mnie bardzo ważne i długo wchodziło mi to do głowy. Ale w końcu udało się dojść do wniosku, że mogę być czasem na minusie, nie muszę mieszkać w willi, mogę w bloku. I niech wszyscy wokół zarabiają po te 15 koła, ja wcale nie muszę. Za to kupuje się wolność.
Michał: Na ile powszechne jest wśród developerów, którzy zarabiają niemałe pieniądze, takie zjawisko zachłyśnięcia się pieniędzmi?
Maciej: Są ludzie bardzo nieprzygotowani do tego, że nagle obracają kwotami większymi niż pensje ich rodziców razem wzięte. I wtedy Twoja książka Finansowy ninja przychodzi im na ratunek. I ona mi samemu w tym roku otworzyła oczy i polecam ją każdemu, szczególnie programistom. Kiedyś pracowałem z programistą nieco młodszym ode mnie i wiedziałem, że on zarabia mniej więcej tyle co ja. I pewnego razu pyta mnie, czy wpłynęła mi już pensja na konto. Ja mówię: „W sumie nie wiem, a co?”. On mówi: „Bo ja na ZUS nie mam”. Ja mówię: „Jak to stary, zarabiamy mniej więcej tyle samo, ja mam kredyt, rodzinę, ty jesteś solo i ty nie masz tysiąca na ZUS, zarabiając 6 czy 8 tys. zł?”. On: „No jakoś tak nie mam”. Ja: „To co ty robisz z tą kasą?”. On: „No w sumie będę się musiał zastanowić”. I to jest po prostu masakra.
Michał: Otrzymuję takie głosy od osób zarabiających naprawdę świetne pieniądze i jednocześnie nie mających z czego odłożyć, a wręcz wpadających w długi.
Maciej: Zgubne jest takie myślenie: ktoś idzie do pierwszej pracy, dostaje 8 tys. zł, więc myśli, że za 10 lat będzie zarabiał 80 tys. zł. A właśnie nie. Bo jak masz teraz 8, to szybciej dojdziesz do tego sufitu. I gdzieś ta górna granica jest i ona jest bliżej niż ci się wydaje.
Michał: Podsumuj, proszę, plusy wynikające z pracy programisty.
Maciej: Programowanie jest piękne. Powstaje coś z niczego, można te bezduszne maszyny okiełznać, nałożyć im chomąto i one robią to, co my im każemy. To faktycznie może być hobby i pasja, jeśli się nie przesadza. Jest to marzenie wielu osób, żeby robić to, co się kocha, mieć z tego niezłą kasę, satysfakcję, więc zdecydowanie polecam. Ja sam żałuję, że mi się to przejadło. Wiem, że po drodze było dużo moich błędów, ale to jest ścieżka, która może dać wiele satysfakcji.
Michał: Czy jako programista czułeś odpowiedzialność za to, że błędy w Twoim kodzie mogą decydować o czyimś życiu?
Maciej: No właśnie nie. Takiej odpowiedzialności nie czułem. I to był trochę problem. Bo ja brałem udział w projekcie. Dużo się zastanawiałem, co się stanie, jak przestanę programować. Pewnie nic. Przestałem i nic się nie stało. To nie jest tak, że pracowałem przy projektach, które decydowały o jakichś ważnych rzeczach albo które naprawiały świat.
Michał: Nie robiłeś np. software’u do samochodów?
Maciej: Robiłem np. software, którego sam nienawidziłem, bo robiłem call center. Czyli jak ktoś dzwoni do mnie i wciska mi nową kartę kredytową o 8 rano w niedzielę, to może używa mojego systemu. Więc to był mój kluczowy projekt. Jeśli chodzi o odpowiedzialność, to w ogóle jest z tym ciężko, bo mi się wydaje, że teraz żyjemy na takim dzikim zachodzie, jeśli chodzi o programowanie. Bo ta branża cały czas ewoluuje, ale tak naprawdę narodziła się dość niedawno. I na razie nie ma tej odpowiedzialności. Zdarzają się już takie rzeczy, że leci rakieta warta miliony dolarów i ona spada przez błędy sterowników. Albo jedzie samochód i można podjechać obok, zahamować, lewy przedni hamulec za pomocą telefonu komórkowego, bo jest luka w bezpieczeństwie oprogramowania w tym samochodzie. I to są straszne rzeczy. Tylko czy jakiś programista za to poleciał? Pewnie nie, bo on prawdopodobnie pracuje gdzie indziej.
I są takie przewidywania, że dojdzie w tej branży jeszcze do jakichś regulacji, tylko potrzebna jest jakaś wielka tragedia, która wyniknie z powodu błędów w programowaniu. Nawet zresztą w Polsce pewnie wiele osób pamięta 2014 rok i wybory samorządowe, kiedy software do rozliczania głosów sparaliżował Polskę. Próbowałem skontaktować się z osobą odpowiedzialną za ten projekt, niestety mi się nie udało. To nie była wina programisty, a raczej programistki, która to pisała. To była wina jakiegoś kretyna, który zlecił tak ważny projekt osobie niedoświadczonej.
Michał: Trudno jest wskazać jednego winnego.
Maciej: Na pewno tym jedynym winnym nie będzie programista, który na końcu coś tam robi. A z drugiej strony taka zerowa odpowiedzialność też nie jest wskazana. Kiedyś w pracy spotkałem się z przypadkiem, kiedy programista nieopatrznie skasował 30 tys. skrzynek mailowych u bardzo dużego klienta. Więc ta korporacja stanęła na kilka godzin, bo ludzie nie mogli się ze sobą porozumiewać. Ja mówię: „Stary, co się stało?”. On mówi: „To nie moja wina, bo to tester powinien wychwycić”.
Michał: Czy uważasz, że programista zawsze powinien poprawiać swoje błędy? Załóżmy, że tester wyłapał te błędy, ale kto je poprawia? Koledzy z zespołu, ktoś inny, czy ten, w którego fragmencie kodu ten błąd się znalazł?
Maciej: Zwykle to jest odpowiedzialność zespołowa. Bo często jest tak, że programista coś napisze, to pójdzie do testów, a wróci dopiero po jakimś czasie. I programista robi już coś innego. Zwykle nie ma jakiegoś tam wytykania, że to ty zepsułeś, to naprawiaj. Po prostu ktoś inny bierze to i to naprawia. Więc plusem tej branży jest też to, że ludzie są naprawdę świetni, atmosfera w zespołach jest fajna. Nie ma wyścigu szczurów. Nawet jeżeli jest jakaś korporacja, która kojarzona jest często z takimi zjawiskami, to wśród programistów tego nie ma. Bo my myślimy trochę innymi kategoriami, może bardziej zero-jedynkowo i w sumie widzimy, że nie tylko na literkach na wizytówce świat się kończy.
Michał: Co jest taką przywarą zawodową w zawodzie programisty?
Maciej: Ta branża jest o tyle dziwna i jednocześnie piękna, że ona w każdym kraju wygląda trochę inaczej. Ja wiem, że moje doświadczenia z Polski nie mają w ogóle przełożenia na Zachodzie, ale w Polsce takim głównym grzechem jest brak lojalności, czyli jednak mimo wszystko pogoń albo za jakimś multisportem, albo za kasą. Różnie to wygląda w zależności od tego, o jakim mieście rozmawiamy, ale powiedziałbym, że brak odpowiedzialności za własną pracę i brak lojalności względem firmy. Oczywiście firma na pewno chce wycisnąć na maksa programistów, bo na tym polega biznes, żeby dostać więcej niż się płaci. Ale z drugiej strony programiści czasem przeginają. Zdarza mi się słyszeć historie o zachowaniach programistów, o porzucaniu tonącego okrętu, ludzi w potrzebie, projektów, zespołów, a to jest słabe.
Michał: Poniekąd wynika to z takiego ssania na programistów, że tak łatwo im znaleźć nową pracę.
Maciej: Tak, moim zdaniem, to akurat jest wielka patologia. Niedługo i tak to się skończy. Zresztą już to widać. Teraz ja jako programista z kilkunastoletnim doświadczeniem prawdopodobnie miałbym bardzo wiele ofert. Ale też warto te oferty dokładnie przeczytać, zobaczyć, co tam jest oferowane. I okazuje się, że po odsianiu starych technologii, projektów sprzed 10 lat, projektów wymagających wylotów na dwa tygodnie co dwa tygodnie, tych ofert wcale dużo nie ma. Że kasa jest fajna, ale nie bez powodu. Tylko bardzo często to jest coś, czego nikt nie chce robić.
Michał: Bo coraz trudniej znaleźć profesjonalistów w zawodzie.
Maciej: A ci profesjonaliści mają problem ze znalezieniem rozwijających dalej projektów, bo ta branża jednak trochę już istnieje i, kolokwialnie mówiąc, zostało napisane tyle syfu, z którym trzeba sobie jednak radzić, ktoś musi to naprawiać i utrzymywać. No i kto?
Michał: Tych ambitnych rzeczy zostaje po prostu mniej.
Maciej: Taki junior developer nie wejdzie do systemu bankowego, nie zacznie go poprawiać i utrzymywać, bo po prostu on tam niczego nie zrozumie. To muszą robić ludzie z dużym doświadczeniem. I taki człowiek nie odnajdzie odpowiedzi na swoje potrzeby typu ambitny projekt, ciekawe wyzwania.
Michał: Maciek, opowiedz o swojej książce. Napisałeś książkę Zawód: Programista. Czytałem, bardzo mi się podoba. I to czytałem jako osoba, która z programistami przez 10 lat miała bardzo dużo do czynienia. Bo ja byłem i project managerem, później business development managerem i directorem, i generalnie pracowałem bezpośrednio z klientami, ale przynosiłem projekty do firmy, które były realizowane przez zespoły programistyczne, z którymi bardzo blisko współpracowałem.
Maciej: Czyli Ty byłeś ten pan na górze.
Michał: Tak, ale ze względu na to, że zawsze siedziałem głęboko w technologii, i to zarówno od strony utrzymaniowej początkowo, jak i od programistycznej, zawsze nadzorowałem tego typu projekty, to mam taki ciekawy zestaw doświadczeń, który pozwalał mi rozumieć, co programiści robią. Spotkania z programistami, odprawy to było coś takiego, w czym uczestniczyłem jako osoba, która coś tam potrafiła też wnieść. Ten zestaw doświadczeń jest ciekawy o tyle, że pracowałem i ze starszymi i z młodszymi programistami. I także w sytuacji, kiedy zespoły młodsze i starsze poniekąd konkurowały. Tworzyły w różnych technologiach, ale przez to taki fajny melanż się w firmie dział, że jedni rywalizowali trochę z drugimi. I wiadomo, że to tak jest, że w zależności od projektów do rożnych tych zespołów różne rzeczy trafiały, specyfika projektu jednak to definiowała. Ale czytając Twoją książkę, widzę, że ona jest bardzo wartościowa dla osób, które przez tę ścieżkę kariery programisty chcą przejść. Pokazujesz ścieżkę od juniora aż do tego modelu, w którym Ty pracowałeś, czyli do freelancera, niekoniecznie na etacie. Powiedz swoimi słowami, dla kogo jest ta książka i jakie problemy próbowałeś nią zaakcentować?
Maciej: Właściwie chciałem zebrać całe swoje kilkunastoletnie doświadczenie zawodowe i streścić je w niecałych 300 stronach książki. Od 10 lat prowadzę i blog, i podcast, i vlog na YouTubie i to wszystko chciałem ubrać w książkę. To jest moje podsumowanie dekady działalności. Oprócz porad praktycznych jest też dużo kwestii takich jak lojalność, moralność, etyka. Bo bardzo zależy mi na tym, aby ta branża nie podążała w taką stronę, w jaką powoli skręca. I wiem, że moje argumenty docierają do ludzi, bo ludzie mi piszą np. tak: „Słuchaj, po przeczytaniu twojego tekstu właśnie miałem iść zwalniać się z roboty, ale ja jednak to jeszcze przemyślę, bo pojawił się nowy punkt widzenia”. Więc powiedziałbym, że najwięcej wartości z tej książki otrzymają ludzie, którzy są na początku ścieżki, ale myślą o tym, bo siłą rzeczy najwięcej rozdziałów kierowanych jest do nich, ale osoby, które przechodzą przez tę ścieżkę i już na niej są, to też znajdą tam wartość. Rozesłałem tę książkę do kilkunastu osób na różnych poziomach doświadczenia, aby zebrać feedback.
Mam koleżankę starszą o dwa lata, która pracowała i w Microsofcie, i w Londynie siedziała, i ma bardzo wiele różnych doświadczeń. Otrzymałem od niej dużo krytycznych uwag, ale też takie pozytywne, że nawet ona ze swoim doświadczeniem znajduje tam wartość w takich rzeczach jak np. przygotowanie się do rozmowy kwalifikacyjnej albo napisanie dobrego CV. Starałem się, aby ci młodsi programiści wzięli to jako taki podręcznik, żeby podążali swoją ścieżką, ale nie dając się zapędzić w kozi róg z jednej strony firmom, a z drugiej tym pasjonatom, którzy będą wymagali od nich nie wiadomo czego. A żeby ci seniorzy, w mojej pozycji albo starsi, zrozumieli, z czym zmagają się te młodsze osoby.
Michał: Gdzie można znaleźć książkę?
Maciej: Można ją znaleźć na zawodprogramista.pl. Ta książka nie zainteresuje tych, którzy mają gdzieś świat IT i nie chcą niczego się o nim dowiedzieć.
Michał: Ja polecam przeczytanie tej książki wszystkim osobom, które pracują z programistami, żeby trochę zrozumiały tę specyfikę, że to jest taki zawód trochę jak lekarz, prawnik, że bardzo dużo energii trzeba włożyć w to, żeby być cały czas na bieżąco. I programisty nie można traktować jak wyrobnika, który ma tylko wykonać pracę i tyle. To nie jest praca od… do… W to trzeba włożyć naprawdę sporo energii życiowej, żeby być dobrym. I to, że programiści tak dużo zarabiają też wynika z tego, że ten skill jest wymagany od tych dobrych. Więc żeby trochę zrozumieć programistów, to myślę, że ta książka będzie też fajną lekturą dla tych, którzy z programistami mają do czynienia i uważają, że to są ludzie, którzy mają muchy w nosie, wysokie ego, a wcale tak nie musi być. Wiem, że książkę wydawałeś sam. Dlaczego nie wydawałeś z tradycyjnym wydawcą?
Maciej: Bo Ty tak zrobiłeś. Że taka książka powstanie, to ja wiedziałem właściwie od pięciu lat. Wiedziałem, że w końcu coś takiego będę musiał zrobić. I w tym roku postanowiłem, że to jest ten czas. A dlaczego w takim modelu? Bo ja przez lata byłem w kontakcie z wydawnictwami. Dzięki mojej aktywności odzywały się do mnie wydawnictwa, więc wiedziałem, ile pieniędzy u mnie zostanie. I okazało się, że właściwie nic. A mam taką zasadę, że robię coś albo za darmo, albo za dobrą kasę, i z wydawnictwem byłoby tak pomiędzy, ale zbyt blisko tego “za darmo”. Więc jeśli miałbym to robić z wydawnictwem, to wolałbym to po prostu wydać sam, zrzucić do PDF-a prosto z Worda i rozdawać za darmo. A że fajnie być docenionym, to chcę mieć pełną kontrolę nad wszystkim, czyli wyglądem okładki, ile to będzie kosztowało, gdzie to będzie można kupić. Czerpałem od Ciebie bardzo wiele inspiracji, więc wielkie podziękowania z mojej strony, bo gdyby nie Twoje przejścia, to ta książka by się nie pojawiła.
Michał: Cieszę się, że są kolejni autorzy, którzy idą tą ścieżką, bo rzeczywiście wszyscy pokazujecie, że to jest możliwe, że to nie jest tylko przypadkowy sukces Szafrańskiego, tylko rzeczywiście można samodzielnie wydać książkę, dotrzeć do ludzi, zapewnić jej sprzedaż i jeszcze na tym zarobić. I ważne jest to, by twórca był wynagradzany za swoją pracę. Bo to, czy jest wynagradzany, czy nie, determinuje, czy będzie tworzył więcej, czy nie. Wiem, że sprzedaż już jest czterocyfrowa, więc bardzo dobrze, pomimo że trwa przedsprzedaż. Do kiedy ona trwa?
Maciej: Przedsprzedaż trwa do końca października.
Michał: Gdzie można znaleźć więcej informacji o Tobie, adresy itp.?
Maciej: Centrum mojego imperium to jest devstyle.pl. Wcześniej to było maciejaniserowicz.com.
Michał: Przeważnie ludzie w blogosferze migrują z nazwy innej na imię i nazwisko, a Ty zrobiłeś odwrotnie.
Maciej: Nigdy nie czułem się i dalej nie czuję częścią blogosfery, właściwie można powiedzieć, że tworzę własną. Blogów programistycznych jest w Polsce cała masa. Próbowałem zgłosić się na jakąś konferencję blogerską z wystąpieniem – bo mam taką zasadę, że jeżdżę na konferencje z wystąpieniem a nie jako widz, bo nie mam czasu na jeżdżenie jako widz – ale proponowane przeze mnie tematy nie chwytały.
Michał: Dzięki wielkie za rozmowę.
Maciej: Dziękuję bardzo za zaproszenie.
Dzięki wielkie Maciej za rozmowę!
Ja tylko dodam od siebie gwoli przemyślenia dla przyszłych programistów bądź osób, które już są programistami w tej chwili. Jedna rzecz bardzo istotna pojawiła się w tej rozmowie, że programistą nie jest się na całe życie. Można nim być, ale z kodowaniem prawdopodobnie nie będziecie mieli do czynienia przez całe życie. I to, co ja widziałem jako osoba, która pracowała z programistami, to to, że jednak prędzej czy później następuje pewne wypalenie materiału. Że nie wszystkie projekty, które realizuje się, są tak fajne, jak fajne wydawały się na samym początku, kiedy wszystko było nowe. Później wpada się już w pewną rutynę. I niestety jest też tak, że starsi programiści mogą być łatwo wyprzedzani przez młodszych, którzy dopiero wchodzą na rynek pracy, a którzy mają już pewne doświadczenie, ale w zupełnie innych technologiach niż te, których używają starsi programiści.
Świat IT zmienia się dynamicznie. Ja pracując w branży IT przeżyłem kilka ważnych zmian technologicznych. I jeżeli się za tym nie nadąża, to w pewnym momencie wpada się na boczny tor – i w przypadku programistów też tak jest. Czyli zbytnie przywiązanie do konkretnej technologii powoduje, że w pewnym momencie ona przestaje być już tą czołową, fajną, popularną, atrakcyjną, na czasie i pojawiają się zastępy nowych młodych wilków, którzy w pewnym sensie zabierają pracę starszym programistom. Więc w miarę wzrostu doświadczenia, trzeba zadbać o to, żeby ta kariera zawodowa rozwijała się w dobrym kierunku, abyśmy bardziej z kodera stawali się osobami, które nadzorują zespoły programistyczne, bądź idą w kierunku takich funkcji, które są bardziej pracą na styku z klientem, określaniem wymogów dla projektów programistycznych i bardziej ukierunkowywaniem tych zespołów programistycznych czy indywidualnych programistów niż rzeczywiście pracą związaną z kodowaniem. A z tym bywa różnie, bo przestawić się w życiu jest generalnie trudno. Łatwiej wykonywać to, co się wykonywało.
I niestety jako programista bardzo łatwo uwierzyć również w swoją szczęśliwą gwiazdę, że skoro jesteśmy tacy świetni, to zawsze tacy będziemy. No niestety nie, bo pojawią się lepsi od nas.
I to tyle, co chciałem dodać do naszej rozmowy.
Przypominam, że wszystkie linki do tych rzeczy, które wymienialiśmy, znajdziecie w notatkach do tego odcinka podcastu pod adresem jakoszczedzacpieniadze.pl/108.
Bardzo dziękuję Ci za wspólnie spędzony czas i życzę skutecznego przenoszenia Twoich celów finansowych na wyższy poziom. Trzymaj się i do usłyszenia!
{ 107 komentarzy… przeczytaj komentarze albo dodaj nowy komentarz }
Zamówiłem książkę, mój brat idzie to technikum informatycznego i może uda mi się go nakierować na zawód programisty. Pozdrawiam oby więcej podcastów 😉
Cześć,
dla mnie wywiad zbyt ogólny niestety.
Pomysł na artykuł ciekawy, jednak przyzwyczaiłeś mnie Michał do wyższego poziomu.
Z takiego artykułu z chęcią dowiedziałbym się o „smaczkach” w pracy programisty, czyli więcej konkretów, np. jaki język programowania jest na topie, portale gdzie można się uczyć programowania, konkretne kursy i pomysły na pierwsze projekty.
Pozdrowienia,
Łukasz
Przyznaj się, przewijałeś? były odpowiedzi na powyższe pytania.
Hmm… to chyba słuchaliśmy czegoś innego 🙂
Bo były i pomysły na pierwsze projekty i było mowa skąd, i w jaki sposób się uczyć, i była mowa o tym od jakiego języka zacząć.
Hej Łukasz,
Oj szukasz drogi na skróty chyba. Tak jak skomentował MiT – chyba przewijałeś, bo to wszystko o czym piszesz, było w tym odcinku podcastu.
Pozdrawiam
Podbijam powyższy komentarz. Też tak uważam, że podcast zbyt ogólny. Też myślałem, że będzie więcej konkretów. A słuchałem podcastu 2 razy
Odczuwam sedno tego podcastu jako: „jak programować, żeby się nie wypalić?”
Pozdrawiam, Emil
Świetna rozmowa, bez stękania i przynudzania. Bardzo dobre pytania. Dzięki! 🙂
Michał, Maciej dzięki ogromne za ten dzisiejszy podcast. Jestem programistą i akurat dzisiaj podczas biegania myślałem dokładnie o tym samym. Jaka może być dalsze ścieżka „kariery” takiego kogoś jak ja.
Powoli wychodzę z tego zajęcia, kierując się w inne obszary, gdzie będę mógł się rozwinąć i jednocześnie oddalę się jeszcze bardziej od tego wypalenia, które się do mnie mocno w pewnym momencie zbliżało.
Nie wyobrażam sobie po prostu robienia stron www czy aplikacji internetowych do starości.
Dzięki Maciej za uświadomienie, że programowanie (czy robienie czegokolwiek innego, niezależnie od tego jak wielką pasją by to było) po 18 godzin dziennie to idiotyzm. Uśmiałem się przy tym 🙂
Dlatego właśnie aby pójść dalej od jakiegoś pół roku też zacząłem tworzyć bloga łącząc wiedzę z zakresu tworzenia aplikacji ale też innych rzeczy, które mnie pasjonują.
Zacząłem robić cokolwiek (bez jakiegoś konkretnego celu), co będzie mogło pchnąć mnie dalej. Teraz powoli ta ścieżka też mi się klaruje.
Podpisuję się pod wszystkim co tu powiedzieliście rękoma i nogami 🙂
Dzięki Panowie!
Dzięki wielkie za ciepłe słowa. Fajnie, że mogliśmy się przydać. 🙂
To teraz czekam jeszcze na jakiś podcast z designerem/grafikiem, któremu się jakimś cudem powiodło finansowo w życiu 😉
Hej Kuba,
Proszę bardzo – znajdziesz tutaj:
https://jakoszczedzacpieniadze.pl/droga-od-pasji-do-wlasnej-firmy
Pozdrawiam!
Podcast na czasie. Niedawno zaczęłam uczyć się C++ 😉
Ciekawy wywiad. Przeczytałam od deski do deski – mimo że z programowaniem absolutnie nic wspólnego nie mam. Gdybym miała – pewnie i na książkę bym się skusiła 🙂
Kiedyś na blogu u siebie poruszałem ten temat: https://blog.piotrnalepa.pl/2014/08/18/inne-ile-zarabia-webdeveloper-kilka-slow-o-rynku-i-wynagrodzeniu/
Z perspektywy czasu jest tylko coraz lepiej. Niemniej jednak nie można zapominać o tym, że w tym zawodzie nie można się przestać uczyć i to może być największa przeszkoda do pokonania.
Potwierdzam z tym wypaleniem zawodowym 😉 Po 12 latach programowania powiedziałem dość i teraz zajmuje się czymś innym 🙂 Z tego co wiem to problem ten dotyka sporą liczbę osób.
Witam,
przyznam szczerze, że w dobie internetu i „Wszechwiedzy googla” rzadkością są tego typu rozmowy/wywiady. Pomimo iż wywiad z p. Maciejem Aniserowiczem trwa ponad 1h , nie spodziewałem się, że to tak szybko minie.
Bardzo konkretny wywiad, właściwie tematyka, którą interesuje się od niedawna (rozszerzenie swoich kompetencji właśnie o programowanie).
Bardzo dziękuje za prezentację tego wywiadu, dodam jeszcze, że ta chęć programowania wzięła się praktycznie z książki Finansowy Ninja -> samo tworzenie tabelek w excelu spowodowało(tworzyłem pewne wzorce i wyliczenia na podstawie danych m.in kreowanie budżetu domowego) ,że zacząłem „optymalizować” coś co liczyłem na „piechotę” nieświadomie.
Takie „optymalizacje” zacząłem przemycać do życia codziennego jak i pracy – właściwie praca, tutaj padło „szkoda ,że nie potrafię programować” mógłbym zrobić to i to. Pomysły praktycznie same zaczęły spływać – zacząłem to notować w zeszycie i często robię z tego powodu notatki.
Nie sądziłem ,że czytanie książki Finansowy Ninja, tak mi przestawi tory.
Bardzo dziękuje za ten wywiad, za bloga „Jak Oszczędzać Pieniądze” oraz za książkę, którą dostałem pod choinkę, a o którą sam prosiłem :).
Pozdrawiam 🙂
Dziwna sytuacja. Z wieloma rzeczami się zgadzam, ale z wieloma też nie 😀
Zabrakło mi zaznaczenia, że Maciej był głównie web developerem. Przynajmniej takie odniosłem wrażenie kiedy mówił, żeby jak ktoś się zaczyna uczyć programowania to może spróbować zrobić kopię facebooka. Później była mowa o call center, więc nie tylko web development, ale pierwsze wrażenie zostało.
Poza tym web developmentem są też inne działy programowania. Wspomniane programowanie gier(na różne platformy) programowanie systemowe, czy taka nowość jak programowanie w chmurach. Każda z tych dziedzin ma swoją specyfikę.
Zabrakło mi też w ogóle tematu pracy zdalnej dla klientów z zagranicy. Był szwed, ale z polski.
Przy pracy zdalnej dla np. USA zarobki powyżej 15k nie są jakimś dużym problemem. Ale praca ze względu na inną strefę czasową ma swoje minusy.
Na koniec dodam, że po 9 latach programowania sam już myślę o emeryturze 😀
Maciek programował w C#.
Swoją drogą wywiad bardzo ciekawy, ale ciężko stwierdzić na ile jest to reklamowanie szkoły programowania, którą Maciek promuje (nie będę wymieniać nazwy, żeby nie robić kryptoreklamy, ale łatwo się domyślić jak się wejdzie do Maćka na kanał), a na ile faktycznie przekazanie porad od kogoś, kto uczył się źle.
W końcu Maciek uczył się na studiach i samodzielnie, a książki odradza, ale jednak reklamuje kursy i książkę, a w dodatku już nie programuje od blisko 2 lat, więc mógł wypaść z obiegu i ciężko oceniać na ile jego rady są rzetelne.
Uwielbiam szukanie drugiego i trzeciego dna we wszystkim. Powodzenia w życiu Siwy!
Siwy,
Komentarz kończysz słowami „ciężko oceniać na ile jego rady są rzetelne”, a przez dwa akapity robisz dokładnie to: oceniasz i snujesz teorie spiskowe.
Łukasz,
Nigdy nie byłem głównie web developerem, skąd taki pomysł?
Praca zdalna dla klientów z zagranicy nie jest tematem do poruszenia w wywiadzie kierowanym do osób, które nie mają o tym pojęcia. Jak ktoś w branży siedzi to już sam wie swoje, są ważniejsze kwestie. Wywiad musiałby trwać z 5 godzin żeby poruszyć WSZYSTKO, a i tak byłoby po łebkach.
Ten webdeveloper z tego, że mówiłeś, że początkujący w ramach nauki może spróbować zrobić kopię facebooka. I tak mi się skojarzyło 🙂
Co do tych 5-ciu godzin to się zgadzam, może i więcej by nawet wyszło 😀
Jak znaleźć taką pracę zdalną dla firmy amerykańskiej?
Od ponad dwóch lat pracuję dla klienta amerykańskiego za pośrednictwem polskiej firmy.
Mój czas pracy to popołudnie, wieczór i noc.
Nie wiem, ile klient za mnie płaci, ale po analizie rynku, myślę, że za równo w przypadku tego klienta jak i innych klientów jest to około 3~4 razy więcej niż to co polska firma płaci programiście.
Niestety nie mogę dla niego bezpośrednio pracować ze względu na podpisany NDA.
Powysyłałem CV do setek firm, ale nawet w przypadku pracy zdalnej chcą często kogoś, kto mieszka w USA i będzie w biurze kilka dni w miesiącu. Poza tym jest olbrzymia konkurencja – na jedno wolne miejsca czasem przypada więcej niż 100 kandydatur.
Poza tym chyba na frontendzie, za równo webowym jak i mobilnym jest łatwiej znaleźć pracę, bo jest mniejsza różnorodność stacków (w dużej mierze React/ React Native). Natomiast ja jestem backendowcem, piszę w Node.js, a na backendzie zależnie od projektu jest Node.js, PHP, Python, Ruby, Java, .NET, Golang a czasem jakiś Erlang czy Haskell, więc rynek Node.js jest dość ograniczony. Ponadto wyszukiwarki są dość słabe, bo wyszukanie „Node.js” wyszukuje bardzo często oferty de facto Java, PHP czy czysty frontend a nawet fullstack to nie jest to, co mnie interesuje (mogę w 10, max 30% pisać frontend, ale głównie chcę się skupić na backendzie).
Mam bogate portfolio Open Source oraz blog, ale jakoś to nie przekonuje amerykańskich firm, bo wolą chyba wziąć kogoś, kto ma o kilka lat doświadczenia więcej ode mnie lub wspólnych znajomych.
Wywiad pokazuje zawód z nieco nudnej perspektywy. Nie znam doświadczenia Michała, ale opisał głównie nudne projekty korporacyjne/intranetowe. Programowanie jest branżą, która w ostatnich latach przeżywa niesamowite zmiany. Wiele trudnych tematów opisywanych już od dziesiątek lat otrzymało teraz dojrzały stos technologiczny (szybkie procesory, GPU, chmura) umożliwiający ich implementacje. Machine Learning, Big Data, autonomiczne pojazdy, tłumaczenia na żywo, kryptowaluty, zastępowania człowieka w nudnych/powtarzalnych pracach.
Michał opisał Polski rynek, któremu daleko do Doliny Krzemowej generującej te wszystkie innowacje, lecz wąski strumyczek tych dziedzin jest obecny w Polsce. Wielu ludzi robi *w pracy* na prawdę ciekawe rzeczy, ale to faktycznie zgodnie z wywiadem wymaga dołożenia tych kilkunastu godzin tygodniowo nauki. Nie uważam, aby przy dobrym gospodarowaniu czasem, niszczyło to życie rodzinne.
Uważam, że w branży programistycznej jest tak duża rudnorodność projektów, szczególnie dla freelanerów, że każdy absolutnie każdy może coś dla siebie znaleźć . Mnie się wydaje, że pasja nie przemija nigdy. Szczególnie pasja do programowania.
Michał,
Tak to właśnie jest, że jednemu przydarza się to, co drugiemu „wydaje się” niemożliwe. Życie :).
Dzięki za ten wywiad. Od jakiegoś czasu zastanawiam się czy nie zostać programistą, bo czuję że w obecnej pracy osiągnąłem maks. i dalszy rozwój jest po prostu nie możliwy. Po tym podcaście dotarło do mnie, że zmiana zawodu na programowanie to tylko odsunięcie obecnego problemu o kilkanaście lat, a nie rozwiązanie.
Krzysiek,
Wiesz co, w ubiegłym tygodniu moja 4-letnia Córeczka zapytała mnie: „tata, a człowiek może zmieniać zawód?”. Z dumą odpowiedziałem że „tak, ja tak robię, bo pracowanie w ten sam sposób przez całe życie byłoby nudne”.
Nie patrz na to jak na problem, tylko bodziec do eksplorowania możliwości.
Mądra odpowiedź: „… w ten sam sposób…”
„Osławione” 15 tys. zł nie jest wcale kwotą kosmiczną. W programowaniu da się wyciągnąć 20 tys. zł na rękę (w Polsce!), a nawet i więcej, ale oczywiście nie są to kwoty dla każdego.
Jasiu,
Gdzieś Ci umknął kontekst rozmowy. Nie rozmawiamy o tym, ile DA SIĘ wyciągnąć, tylko ile zarabiają programiści. Nie top 1%, tylko średnio. I nie jest to 15 ani 20 tys na rękę.
Aby zarobić 20 koła, musiałbyś mieć ze 30 koła przychodu 😉
Witam,
Mam 31 lat. Czy warto w tym momencie podjąć studia np. z informatyki albo budownictwa? Kiedyś byłem świetny z matematyki, ale w liceum miałem kiepskiego nauczyciela i trochę podupadłem :/
Pewnie że tak. Nigdy nie jest za późno. Jeżeli masz teraz stabilną pracę, to podjęcie studiów zaocznych będzie dobrym rozwiązaniem. Jedyną przeszkodą może być to, że żeby rzeczywiście zdobyć odpowiednie kompetencje będziesz musiał też wygospodarować z 1-2h każdego dnia na naukę. I mówię tutaj zarówno o informatyce jak i budownictwie.
Szybka odpowiedz – TAK
Przynajmniej jeśli chodzi o informatykę, na budownictwie się nie znam ;). Dodam, że ominąłbym studia szerokim łukiem i raczej poszedł w kierunku kursów (chyba, że mówimy o studiach podyplomowych (które też można zrobić jako kurs) trwających rok – góra 2 lata, ale lepiej rok i potem już wiesz, czego nie wiesz, więc łatwiej pytać google ;)). Piszesz „informatyka”, więc podejrzewam, że nie musi być programowanie? Zastanów się, co by mogło Ci sprawiać frajdę. Administrator sieci (tutaj właśnie ja się odnalazłem po AWFie 😉 )? Administrator systemów? Tester oprogramowania? A może jednak programista?
p.s. moim zdaniem, jeśli interesuje Cię programowanie, a nie miałeś z nim wcześniej nic wspólnego, to polecam zrobić roczną podyplomówkę z testowania oprogramowania, znaleźć pracę w tym zawodzie i powoli dokształcać się z programowania, aby wskoczyć na pozycję programisty. Jako tester tak czy siak będziesz siedział w kodzie.
„podyplomówkę z testowania oprogramowania” – gdzie jest taki kierunek?
Dla przykładu podam dwa, ale pewnie w każdym wojewódzkim mieście znajdziesz:
Wrocław:
http://www.wsb.pl/wroclaw/kandydaci/studia-podyplomowe/kierunki/tester-oprogramowania-dla-aplikacji-mobilnych-i-serwerowych
Krakow:
http://qa.agh.edu.pl/
generalnie podstawą jest nauka do certyfikatu ISTQB. Kazda z uczelni podchodzi do tematu troche inaczej. Z tego co widze, to AGH stawia na Jave, gdy WSB na Pythona i generalnie profil jest trochę inny ;). Jak Cię temat interesuje, to przejrzyj stronę testerzy.pl – tam powinieneś znaleźć odpowiedzi na większość pytań, które mógłbyś mieć.
Dwójka moich ulubionych podcasterów nagrywa razem, lepiej być nie mogło! 😀 Świetna rozmowa!
Wywiad ciekawy, sam jestem na początku drogi programisty.
Ale według mnie 50 zł za książkę to trochę dużo, czytam/kupuję wiele książek ale cena mnie odrzuca.Wydaje mi się że 30, max 40 zł to taka średnia/rynkowa cena za książkę którą większa ilość osób akceptuje, a tak to wydaję mi się że to jest typowy skok na kasę.
Zwłaszcza wynika to z tego, że jest skierowana do programistów, którzy sami z siebie dużo zarabiają.
To nie jest hejt, tylko moja opinia.
Pozdrawiam
Marcin,
Dobór ceny to moje prawo, a Twoim prawem jest odmowa zakupu w odpowiedzi. Jeśli 10zł robi różnicę to faktycznie nie ma sensu, ewentualnie warto poczekać na recenzje po zakończeniu przedsprzedaży.
Macie tak podobny głos i sposób mówienia, że czasem nie wiedziałem czy wypowiada się Michał i czy Maciej.
Dzięki Michał i dzięki Maciek!
Tylko godzinka, a bardzo wiele rzeczy można sobie przemyśleć w tym czasie.
Hej, rozumiem, że zarobki podawane w rozmowie są kwotą na rękę? 😉
Ja mam zupełnie inne doświadczenie jeśli chodzi o płacę w tym zawodzie. Mój mąż jest programista i wszyscy jego/nasi znajomi są z branży i rzeczywistość jest taka że NIKT nie zarabia mniej niż 6000 na rękę. Optimum to 10000 netto. To jest płaca za etat na umowę o pracę bez żadnych nadgodzin itp
Ostatnio gdzie nie spojrzę tam programowanie – cały czas trafiam na jakieś reklamówki, oferty, artykuły typu „dlaczego warto nauczyć się programowania”, „rozpocznij przygodę w IT już dziś”. Zacząłem się przez to zastanawiać, czy życie mi czegoś subtelnie nie sugeruje 😀
Bardzo przyjemnie słuchało się tego podcastu, dzięki Michale za niego!
Bardzo dobry wpis, elegancko łączący się z Twoim poprzednim na temat pracowania i studiowania. 😉 Po obronie licencjatu na pewno sprawię sobie książkę Maćka.
Pozdrawiam!
Czesc jeszcze musze do konca posłuchać ale od razu moge powiedziec że „nudzenie się” kolejnymi projektami to jedno z najbardziej wkurzających rzeczy z jaką muszę się zmagac. Bywam jak ten osiołek z bajki „osiołkowi w żłoby dano” (chwyci owies, żal mu siana) jak tylko poświęcam więcej uwagi jednemu z moich genialnych projektów to mi się wydaje że pozostałe leżą odłogiem. Mam przez to nieustanne wrażenie że łapię 10 srok za ogon (przysięgam że kilka tygodni temu kupiłem książkę Stephena kinga „Jak pisać, pamiętnik rzemieślnika” z zamiarem zostania pisarzem) a to z kolei przekłada się na poczucie totalnego rozmemłania. Choć jestem po całych dniach mega zajęty to tak naprawdę bugsuję w miejscu. Z drugiej strony skoro nie potrafię wytrwać dłużej w jednym obszarze to może lepiej żonglowac jakimiś przynajmniej pożytecznymi zadaniami niż co chwile robić przerwy na filmik YT.
Jestem świadom że jest to nic innego jak brak samodyscypliny i jakaś taka dziecinna męczliwość ale póki co nie wymyśłiłem nic lepszego niż takie przeskakiwanie z kwiatka na kwiatek żeby w ogóle cokolwiek pchać do przodu.
Bardzo fajny wywiad i temat bardzo na czasie.
Nasuwa się oczywiście wiele pytań, ale zakładam, że po to jest książka Macieja, żeby na nie odpowiedzieć.
I jeszcze w kwestii znajomości różniczek.
To naprawdę nie jest skomplikowane – wystarczy zapamiętać że różniczka to wyniczek odejmowanka;)
Darek,
Zadawaj śmiało :). Zresztą większość odpowiedzi pewnie znajdziesz na moim vlogu i blogu.
Różniczka – genialne! 🙂
Nie każdy może być Programistą, co najwyżej koderem
Oho! A potrafisz jednoznacznie wskazać różnice?
Programista to osoba, która pisze kod w języku programowania, czyli javascripcie, php, C etc., a koder to osoba, która tworzy, np. makiety stron internetowych takich jak sklepy, blogi w HTMLu czy CSSie, czyli „technologiach”, które nie są językami programowania. Ja na przykład kodzę sobie różne strony w HTMLu, CSSie i SASSie, ale nie podepnę już na przykład płatności w zaprojektowanym sklepie czy nie stworzę modułów napisanych w php dla Wordpressa. Także moim zdaniem taka jest różnica między koderem a programistą.
Specjalista IT, potocznie nazywany programistą zajmuje się złożonymi zadaniami, w których programowanie jest marginalną w częścią.
Developer zajmuje się rozwojem i utrzymaniem złożonych systemów informatycznych, co polega na utrzymaniu dokumentacji, koordynacji pracy, czasem w dużym zespole.
Administrator baz danych często musi rozwiązywać problemy inzymoeryjme, wymagające sieci o hardwere na którym pracują dane.
Architekt systemów z kolei musi przede wszystkim znać tech właściwości technologii z którymi pracuje i mieć dobry kontakt z użytkownikiem biznesowym.
To jest kilka podstawowych ról, jakie można pełnić w IT, natomiast jak wspomniałem nie ograniczają się one do pisania kodu. Obawiam się, że takich umiejętności nie nabedzie się na kursie wieczorowym, potrzebne są rzetelne studia, ciągłe doskonalenie zawodowe oraz doświadczenie praktyczne.
Witam,
Chciałbym przestrzec wszystkie osoby które postrzegają zawód programisty jako „wyidealizowany sposób” na zarabianie grubych tysięcy złotych. NIE JEST TO ZAWÓD DLA WSZYSTKICH i warto sobie z tego zdawać sprawę. Mogę to osobiście potwierdzić, jako osoba która chciała się przebranżowić i w tym celu rzuciłem dotychczasową pracę, podjąłem staż, zapisałem się na płatne szkolenia i starałem uczyć się także samemu (książki, kursy itp.). Sparzyłem się niemiłosiernie, a „efekty” mojej decyzji widzę do dnia dzisiejszego kredytem na koncie kiedy straciłem płynność finansową.
Zawód wymaga wielkiej samodyscypliny, mobilizacji, ciągłej chęci nauki, codziennego rozwiązywania problemów (niekiedy za trudnych jak na naszą wiedzę), samozaparcia itp. Bycie „dobrym z matematyki” nie ma tutaj nic do rzeczy. Kolejnym aspektem jest kwestia czy odpowiada wam siedzenie 8H dziennie przy komputerze i gapienie się nieustannie w linijki kodu. Często poprawianie kodu po kimś, co wiąże się z umiejętnością czytania kodu innych programistów i dochodzenia „pieszo” kto, co gdzie zrobił i w jakim celu. Osoby niecierpliwe (jak ja) bardzo łatwo mogą popaść w frustracje i codzienne nerwy. Satysfakcja po takiej dozie frustracji jest żadna.
Niech to będzie przestroga, żeby nie kierować się tylko pieniędzmi podczas takiego wyboru bo możecie się BARDZO niemiło zaskoczyć. W tym zawodzie wymagana jest pasja i predyspozycje.
Masz dużą rację w tym co piszesz. Trochę mnie dziwią takie teksty jak ktoś mówi że pracuje np. jako handlowiec ale chyba przebranżowi się na programistę bo tam dobrze płacą. To nie jest ławy prosty zawód, czasami naprawdę człowiek ma dość jak ma np. poprawiać czyjś kod, albo wgryźć się w system napisany przez innych. Ja nie wierzę w to że osoba która wcześniej nie miała z tym jakieś styczności, po prostu sobie pójdzie na 3 miesięczny kurs i zostanie programistą. Taki niestety obraz przedstawiają obecnie firmy szkoleniowe. To jest smutne bo wiele osób naprawdę może się sparzyć i narobić sobie problemów. Weź sobie najpierw jakąś książkę kup, poczytaj, spróbuj samemu coś napisać, jak będziesz czuł że to cię wciąga to dopiero idź na jakiś kurs albo studia, a nie od razu rzucasz się na głęboką wodę. Wg. mnie to najgłupsze co można zrobić.
No i żeby być programistą trzeba mieć odpowiednie cechy charakteru – być cierpliwym, lubić samemu rozwiązywać problemy ale też umieć przesiedzieć na tyłku 8 godzin gapiąc się w monitor. Osoba która lubi ciągły kontakt z ludźmi, dużo mówi, nie może usiedzieć w miejscu to zostając programistą skazuje się na męki.
Szymon,
Starałem się w rozmowie podkreślić, że to nie takie łatwe i przyjemne. W książce także dużo o tym jest. Próba zmiany branży kosztuje dużo czasu i wysiłku i nie zawsze się udaje. Szkoda że Ci nie wyszło, ale dobrze że się tym dzielisz!
Świetny komentarz!
Sam mógłbym wypowiedzieć te słowa do osoby która się mnie zapyta czy warto zostać programistą.
Programuje od 5lat.
Pozdrawiam!
Potwierdzam powyższe uwagi, zarobki bywają wysokie, ale pracodawcy stawiają również wysokie wymagania, przede wszystkim w zakresie praktycznej znajomości konkretnych technologii, przeprowadzonych projektów, często predyspozycji interpersonalnych (projekty IT to przede wszystkim praca zespołowa).
Wysokie zarobki w Polsce wynikają również po części z tego, że firmy z zachodniej Europy przynoszą cześć pracy do nas, bo mamy stosunkowo niskie stawki względem dostarczanych rezultatów.
Firma outsourcingowa, którą znam, przewiduje, że dobra sytuacja na rynku potrwa jeszcze jakieś 10 lat, później firmy zaczną szukać dalej na wschód. Więcej pracowników na rynku, niższe stawki, warto również to brać pod uwagę, przy planowaniu kariery zawodowej.
Interesujące. Od jakiegoś czasu zastanawiam się właśnie jak długo będzie trwać taka passa. Można się z Tobą jakoś skontaktować? Chętnie dowiedziałbym się, kto stawia takie prognozy.
Mocne dzięki, Panowie, za treściwą i wartościową rozmowę. Największym pozytywnym zaskoczeniem jest wyjątkowo zdrowe podejście Maćka, rozprawiające się z wieloma stereotypami – pieniądze to nie wszystko, na programowaniu świat się nie kończy, brak nadgodzin, codziennie należy planować kilka godzin na spędzenie czasu z najbliższymi. Takie głosy w rozmowach o rynku pracy – szczególnie w przypadku tak nowych i dochodowych branż, jaką jest programowanie – są bardzo, ale to bardzo potrzebne. Dzięki!
Na koniec mała prywata. Od kilku lat pracuję w branży e-commerce, od jakiegoś czasu zastanawiałem się nad nauką programowania w kontekście szukania nowych ścieżek rozwoju. Chwilę potem do mojej skrzynki wpadł Wasz podcast, więc wstrzeliliście się w termin, a ja dostałem wiedzę na talerzu. Namówiliście mnie na kupno książki, więc chyba jesteśmy kwita. No, i pozdrowienia z Białegostoku. 🙂
Hej Piotrze,
Dzięki za fajny komentarz. Nie jesteśmy jednak kwita – skoro kupiłeś książkę Maćka, to powinieneś jeszcze zaimplementować praktycznie wiedzę w nią zawartej. Żeby się nie zmarnowała inwestycja. 😉
Pozdrawiam
Mój pierwszy podcast tutaj – wielki plus!
Hej Ola,
Dziękuję i zapraszam do wysłuchania innych odcinków. 🙂
Pozdrawiam!
Zawsze dziwi mnie pytanie w stylu „Powiedz, kim jesteś i co robisz”. Już we wstępie przedstawiłeś rozmówcę, nie ma sensu dublować treści. Poza tym ciężko mi wyobrazić sobie sytuację, że jest jakiś wywiad telewizyjny i dziennikarz mówi do gościa „proszę się przedstawić”. To nie gość powinien się przedstawiać, tylko prowadzący rozmowę powinien przedstawić widzom zaproszoną osobę! Można przedstawienie zawrzeć w pytaniu np. „Byłeś programistą, w pewnym momencie nawet liderem zarabiającym dużo pieniędzy. Co spowodowało że to wszystko rzuciłeś i zaangażowałeś się w pisanie bloga o programowaniu?”. I odpowiedź ładnie wyłoni zarys życiorysu.
Hej Kamil,
Dziękuję za sugestię, ale przypominam, że nie jestem dziennikarzem telewizyjnym. 🙂 Przyjąłem takie a nie inne pytanie otwierające rozmowę i taki jest mój format. Rozumiem, że może Ci się nie podobać. 🙂
Pozdrawiam
Cześć Michał, czy podcast ukaże się w apce player.fm? Korzystam z niej od niedawna, ale inne kanały na bieżąco publikują swoje podcasty, dlatego coś mi tu nie gra :-).
Hej Greg,
Po prostu odśwież listę. Podcast jest już w Player.fm, co możesz zawsze sprawdzić na stronie:
https://player.fm/series/wicej-ni-oszczdzanie-pienidzy-stabilne-finanse-osobiste-budet-domowy-inwestowanie
Pozdrawiam
Hej,
Dziękuję za szybką odpowiedź. Już wiem, co było powodem. Subskrybowałem stary(?) kanał, gdzie ostatni update był 2 tygodnie temu. Poprawione, zabieram się do słuchania 🙂
Pozdrawiam
Jestem programistą z kilkunastoletnim doświadczeniem. Jak tylko wyszedł ten odcinek, bardzo byłem ciekaw o czym będziecie mówić. Niestety po przesłuchaniu mocno się zawiodłem.
Z rozmowy wyłania się bardzo pesymistyczny obraz znudzonego, wypalonego, harującego dla pieniędzy w nadgodzinach człowieka. Ale to jest tylko jeden obraz i moim zdaniem wcale nie najczęstszy.
Pracuję jako programista, jeszcze mi się to nie znudziło, bo ciągle coś się zmienia, ciągle nowe projekty, ciągle nowe technologie. Wypalenia nie obserwuję. W nadgodzinach nie pracuję, bo nie mam takiej ochoty, poza tym nikt mnie do tego nie namawia. Po 8 godzinach idę do domu i zapominam o pracy. I zarabiam wielokrotność tego, o czym mówił Maciek. Zapewniam, że nie jestem tutaj wyjątkiem.
Nie mam ochoty być project managerem czy innym zarządzającym, bo to nudne, odpowiedzialność większa, możliwości mniejsze, a pieniądze niekoniecznie dobre. Jako programista mogę coraz więcej zarabiać i inwestować na innych polach, żeby kiedyś przestać pracować „na etacie”, a robić to co najwyżej już tylko dla czystej przyjemności.
Wygląda to trochę tak, jakby Maciek jako programista się nie sprawdził i teraz próbuję swoich sił w coachowaniu (to tak jak z wykładowcą – jak nie umiesz sam pracować, to ucz innych). Zabrakło chyba pasji i wytrwałości, szkoda tylko, że zniechęca innych.
Hej Kansuke,
Dziękuję za komentarz. Mam jednak wrażenie, że nie słuchałeś dokładnie. Maciek mówił także o osobach takich jak Ty – pracujących „od do” i nie zabierających pracy do domu. Wręcz pochwalał taką postawę.
Proponuję nie oceniać innych. Są różne drogi i nie wszyscy mają taką samokontrolę jak Ty.
Co do tego czy się wypaliłeś czy nie – może porozmawiajmy za 10 lat. Oczywiście nie życzę wypalenia. Niemniej jednak – z tego co obserwuję, to jest to naturalna kolej rzeczy prędzej czy później.
Pozdrawiam
Mówił i podziwiał, to prawda. Ale cały obraz z tego podcastu jest pesymistyczny, Twoje podsumowanie również. Chciałem tylko zwrócić uwagę, że to jest jeden punkt widzenia, a są inne, bardziej pozytwne 🙂
Ale wiesz, że to jest tylko Twój odbiór, że to jest pesymistyczny obraz. Może zapytaj siebie dlaczego tak to odbierasz? 😉
Nie tylko mój 😉
Całkowicie się zgadzam z wypowiedziami Kansuke. Dokładnie tak samo pesymistycznie to odbieram.
Kansuke i Rafal, ja tez tak odebralam. Myslalam o kupnie ksiazki (moj maz jest software developerem), ale czytajac bloga Macieja oraz transkrypt podcastu, widze, ze jego doswiadczenia sa malo reprezentatywne dla doswiadczonych developerow ( np. 4 miesiace nic nie robienia w korporacji, podczas gdy wiele korporacji ma srodki pozwalajace na ciekawe projekty w najnowszych jezykach; brak doswiadczen zagranicznych itd). Rozumiem, ze osoby na poczatku swojej drogi zawodowej moga faktycznie skorzystac z rad Macieja.
Zgadzam się w że wywiad jest słaby i w zły sposób przedstawia sytuacje w zawodzie programisty. Rynem programisty jest rynkiem pracownika. Ja jak szukam pracy to pod koniec rozmowy proszę, żeby mnie oprowadzić po biurze i sprawdzam czy jest dobry ekspres, czy są piłkarzyki, czy jest xbox, czy jest kanapa żeby sobie na chwile usiąść. Zazwyczaj poszukiwanie pracy trwa 2 tygodnie i kiedy projekt jest ciekawy, stawka jest dobra to wygrywają detale.. I pracodawca o tym wie, że ja średnio tygodniowo dostaje 5 ogłoszeń o prace na mejla… I to on musi się do mnie dostosować to mnie a nie ja do niego.
A jeśli chodzi o nadgodziny…. Jeśli jednego dnia zostanę o 6 minut dłużej to następnego wyjdę o 6 minut wcześniej… I bynajmniej nie muszę robić nadgodzin żeby zarabiać dużo więcej niż kwoty wymienione w trakcie filmu.
Dodatkowo nie zgodzę się z tezą postawioną na początku wywiadu, że nie warto zmieniać pracy. Ja na początku wręcz bym to zalecał. Przez pierwsze 2-3 lata wartość programisty dramatycznie rośnie, a nigdy w jednej pracy nie dostaniesz podwyżki rzędu 50%. Po drugie tempo rozwoju Juniora zależy od umiejętności metnora… Nie wiesz jakie miał umiejętności twój mentor póki nie poznasz innego…
Kansuke,
Ja mam swoje doświadczenia i swoją perspektywę. I tym się dzielę.
Ty masz inne – dziel się nimi.
I spróbujmy na tym poprzestać, bez ocen drugiej strony. Będzie fair. Co Ty na to?
Świetny wywiad. Mój narzeczony od niedawna jest właśnie w tej fazie „wannabe” i widzę, że ma potencjał a przede wszystkim pasję! Panie Macieju, czy stworzył Pan jakieś materiały w języku angielskim? Narzeczony jest Hiszpanem i niestety polskiego jeszcze nie posiadł a chciałabym mu przekazać Pana content.
Pozdrawiam,
Sonia
Hej Sonia,
Po angielsku mam tylko kilka prezentacji technicznych na YT, ale nic więcej, od samego początku skupiam się głównie na polskim rynku. Ale po angielsku jest milion razy więcej materiałów niż po polsku 🙂
Powodzenia!
świetny podcast, gość, prowadzący i temat:)
Michał, wróciłem do Twoich podcastów po dłuższej przerwie zachęcony własnie tym odcinkiem. I nie zawiodłem się, dużo ciekawych informacji. Świetnie że Maciej dzieli się swoimi doświadczeniami, nie ukrywając porażek i nie idealizując.
Jestem programistą (zawodowo) od 15 lat i jeszcze mi się nie znudziło.
Z mojego punktu widzenia w temacie ‚jak zostać programistą’ zabrakło jednej rzeczy. ANGIELSKI. Chyba że to już jest tak oczywiste że nie trzeba o tym mówić? Nie wyobrażam sobie poważnego programisty który nie posiada ‚Znajomości języka angielskiego umożliwiająca czytanie dokumentacji technicznej’. Fraza ta występuje w 90% ogłoszeń o pracę. I to jest minimum. 90% dokumentacji technicznej nigdy nie zostanie przetłumaczonej na język polski. Reszta zostanie przetłumaczona późno, niekompletnie, źle.
Programista który uczy się tylko z polskich źródeł po prostu nie będzie w stanie z tej dokumentacji korzystać.
I to jest minimum- znajomość pasywna, czytanie. Bez względu na to w jakiej firmie (polska, zagraniczna, duża, mała) i technologii pracuję.
Żeby wejść poziom wyżej potrzebujemy umieć zadać pytanie techniczne po angielsku (np na http://stackoverflow.com albo bezpośrednio do autorów projektu), napisać maila do angielskojęzycznego członka zespołu, czasami gdzieś wyjechać.
Bez angielskiego odcinamy sobie możliwość pracy dla zagranicznych firm i klientów (90% rynku?).
Także własne projekty, blog będą miały ‚nieco’ większy zasięg jeśli będą pisane po angielsku. Angielski to po prostu lingua franca tej branży. Inwestycja w angielski na początku kariery (studia, wcześniej) zwróci się wielokrotnie, jak również przyda się w wielu innych dziedzinach (rozwój osobisty, dłuższy lub krótszy wyjazd za granicę).
Macieju, Michale powodzenia w dalszym dzieleniu się wiedzą, podcastach, blogach, książkach!
Z ciekawoscia przesluchalem podcastu i sie zawiodlem. Pan z kilkuletnim stazem zdradza jakim to jest wymiataczem potrafiacym kazdego jezyka nauczyc sie w pare dni. Dla zainteresowanych kariera programisty proponuje przeczytac:
The Pragmatic Programmer : From Journeyman to Master
Refactor Your Wetware Andy Hunt
Aby otrzymac pelniejszy obraz jak wyglada swiat programisty „od srodka”
Swiat przedstawiony przez goscia programu nijak sie ma do moich i moich kolegow doswiadczen. Podcast odebralem raczej jako autoreklame 🙁
Dobry materiał. Podejrzewam, że kupię książkę.
Sam zarabiam 2900 zł. w Krakowie, jest to moja pierwsza stała i płatna praca. Fajnie, że zaznaczyliście wątek o wypaleniu. Bardzo dużo musiałem (i chciałem) się nauczyć w ciągu ostatnich miesięcy. Z php/html/css/mysql i szczątków javy przeskoczyłem na narzędzia do big data, ms sql server, gita, scruma i javę z którą wcześniej nie miałem styczności. I czasem przesadzałem. Miałem też ciśnienie bo nie skończyłem studiów. Zdarzało się też, że zostawałem w pracy albo pracowałem dodatkowo w domu (nikt mi tego nawet nie sugerował jbc :)).
Inna sprawa jest taka, że nie mam mentora. Mam nad sobą menedżera, który skończył coś niezwiązanego z informatyką i w sumie ja organizuję pracę dla całego zespołu (podsyłam mu maila). Nad nim jest dyrektor, który nie ma nigdy czasu (oczywiście to rozumiem). Ostatnio poprosiłem go o pomoc, przyszedł do mnie i skończyło się na tym, że po prostu nie wiedział i powiedział, że wujek google na pewno wie 😛 W rzeczywistości po prostu nie miał czasu, bo mój projekt jest duży i nie da się tak z doskoku debuggować. Koniec końców wertuję googla, przeczytałem 2 książki w pracy, zadaje pytania na stackoverflow i staram się o dodatkowe szkolenia 🙂
Co do studiów, to byłem na informatyce i zrezygnowałem na 3cim semestrze. Moim zdaniem studia w niczym nie przeszkadzają. Jak każde wejście w nowe środowisko to nowe doświadczenia. Jednak z perspektywy czasu zdecydowanie więcej nauczyłem się sam w liceum gdy ze znajomym tworzyliśmy portal o grach konsolowych. Nauczyłem się wtedy podstaw PHP i MySQL z książki, a html i cssa z kursu w necie. Myślę, że jakbym miał dać poradę dla siebie z przeszłości to byłoby to „nie idź na informatykę. idź pracuj do hostelu albo gdziekolwiek, skup się na technologiach które już znasz, kup jakiś kurs w necie/książkę, klep kod. a potem sobie już ogarniesz”.
Prawda jest taka, że papierek z uczelni może się liczyć na początku. Ale myślę, że jeśli pracodawca będzie miał wybierać pomiędzy papierkiem a doświadczeniem, wybierze to drugie.
Pozdrawiam,
Kamil
Poprawka jeszcze do komentarza – pierwsza stała i płatna praca w informatyce.
Bardzo wartościowy wywiad. Jestem również informatykiem, choć coraz mniej programistą. Mój wiek i staż są zbliżone do Maćka. Z wieloma stwierdzeniami się zgadzam. Zawsze lubiłem programować, ale nigdy nie była to moja pasja. To, co najbardziej mi przeszkadzało w pracy programisty to właśnie długie godziny przed monitorem i stosunkowo mało kontaktów z ludźmi oraz często mało ambitne projekty. Jak to zwykł określać mój przyjaciel, takie zwykłe „przerzucanie węgla”. Dodam jednak, że wielu moich kolegów w takiej pracy się odnajdywało. To chyba kwestia charakteru.
W kwestii rozszerzenia zawartych informacji. Jako informatyk pracowałem przez 6 lat w Polsce oraz przez 8 lat w Niemczech. Osobiście nie zauważyłem znacznych różnic między tymi krajami. Może miałem szczęście, ale ciekawe projekty trafiały mi się i tu, i tam (nudne zresztą też). Przewaga Niemiec wynika przede wszystkim z siły lokalnego przemysłu. W Polsce jednak, co może wydawać się zaskakujące, o wiele częściej spotykałem się z profesjonalnym podejściem do prowadzenia (zarządzania) projektów IT i mniejszym marnotrastwem zasobów.
A przed pokusą nadgodzin nic tak dobrze nie chroni jak rodzina – przede wszystkim mądra żona i dzieci (sam mam czworo). Polecam! 🙂
Zawód programisty jest zawodem opłacalnym i bardzo dobrze płatnym. Jedny warunek to opanowanie kodów. Programistów jest dużo i jest spora konkurencja jeśli chodzi o doświadczenie. Moim zdanie dobrą drogą są także szkolenia menadżerskie np. organizowane przez tą firmę https://witalni.pl/ Wielu szefów wie co robi jeśli chodzi o prowadzenie projektów, ale podejścia do pracownika i umiejętności rozmowy z pracownikami trochę kuleją.
Te szkolenia to strata czasu, dużo więcej się nauczy każdy w prawdziwym projekcie.
Kiedy uczyłem się do certyfikatu z Big Data nie mając wczesniej do czynienia z tematem szukałem materialów w intenrecie i wlaściwie wszystyko było za friko. w Wolnym czasie mogłem się uczyć zamiast opowiadać w kuchnii pierdoły.
Witam,
Czy po 30-stce jest jeszcze sens cokolwiek studiować?
Po 30-tce to już tylko emerytura…
Ludzie teraz żyją po 90 lat. Pracują coraz dłużej. Po 30-tce każdy pewno jeszcze kilka razy zmieni zawód i kilkanaście razy się przeprowadzi. Chyba że ktoś wybierze zawód cieć to tutaj może zbyt dużej potrzeby zdobywania wykształcenia nie ma.
Jestem Programistą z 10 letnim doświadczeniem. Od roku pracuje w biurze wcześniej 7 lat pracowałem zdalnie z domu. Te 7 lat to był najgorszy czas dla mojego zdrowia. Potrafiłem nie wyjść z domu przez cały tydzień. Kondycje miałem jak człowiek chory, przykuty do łóżka. Pracowałem znacznie więcej niż 8 godzin, nagodziny oczywiście nie płatne, rzadko kiedy w IT są płatne nadgodziny. Czasem 24 h na dobę pod telefonem 7 dni w tygodniu, bo po wdrożeniu projektu u klienta trzeba było być wsparciem dla wsparcia :D.
Pieniądze są takie jak powiedziane w wywiadzie, start od minimalnej właściwie. Nie znam żadnego programisty w PL który po studiach ma 15 tyś brutto, znam takich co zaraz po studiach 10-12 tyś brutto wyciągnęli majac 2-3 letnie doświadczenie.
Koleś w wieku 28 lat został seniorem. Bajka!!. Dostaje inny projekt z innymi narzędziami z innej branży i leży i kwiczy bo nie ma doświadczenia. Ani z narzędziami ani w branży. Tak samo Project Manager z IT nie poradzi sobie w budowlance. Ja takim seniorem byłem jeszcze na studiach. Mając 10 lat doświadczenia przedstawiam się jako MID Regular. W każdym nowym projekcie się uczę, przez pierwsze 2-3 miesiące, zanim zostanę mocnym MIDem. Rzadko się zdarza że pracuje w nowym projekcie w tej samej paczce technologii, w sumie dlatego zmieniłem pracę, żeby właśnie dotykać nowych rzeczy. Dobry Senior Developer to Biznes Analityk, Projekt Manager i Projektant i Programista w jednym. W małym projekcie nie ma miejsca na te wszystkie role. W swojej karierze spotkałem niewielu Seniorów można ich policzyć na palcach 2 rąk, reszta to seniorzy tylko z nazwy.
Plus jest taki ze siedzimy w ciepłym biurze, z kawą przed komputerem i zarabiamy lepiej niż górnik który zasuwa na dole przy wydobyciu, czy drogowiec/budowlaniec który zasuwa na dworze bez względu na pogodę.
Nie będę tu rozpisywał laurki – po prostu lubię słuchać twojego podcastu. Mam za to kilka uwag z mojej dziedziny – video. Ogólnie to powiem, że może być lepiej. A w szczególe:
– kolory – to pierwsze, co się rzuca w oczy, kolory są zbyt ciepłe, szczególnie to widać na tle
– tło – przy tak jasnym tle trudno ładnie oświetlić Ciebie i gościa – poszukałbym miejsca z ciemnym tłem, może jakaś zasłonka na ścianie?
– światło – jest bardzo dużo światła rozproszonego, które oświetla wszystko, przez co obraz jest „płaski”, ustawiłbym bardziej kierunkowe światło na Ciebie i gościa, wtedy będziecie wyglądać atrakcyjnie 🙂
– kadry – używasz dwóch kamer, ale kadry są bardzo podobne. Zrobiłbym jeden szeroki na obie osoby, a drugi wąski tylko na gościa. Ewentualnie trzecia kamera na ciebie (np. smartfon).
Jak coś to mogę podjechać i pomóc.
Hej,
świetny wywiad :). Mam pytanie do Maćka. Jeśli ktoś jest – jak to ująłeś – rzemieślnikiem, czy ma szansę, żeby polubić swoją pracę? Jeśli tak, to jak do tego doprowadzić?
Pozdrawiam,
Krzysiek
Jestem zdziwiony takim zarobkam w Polsce u developerów. Jestem z Białorusi i mogę powiedzić że w Minsku Seniior Java Dev ma 2200 – 3500 USD netto. Na Ukraine nawet sa wiencej – w Kijowie Seniior Java Dev ma 3000 – 4000 USD netto. Chociaż taki liczby dzięki niskim podatkam
Nie wiem skąd on ma takie liczby, ale chyba dawno nie szukał pracy w it, albo był na prawdę słabym pasjonatem.
Mid Java Developer zarabia w chwili obecnej 10-16k PLN + Vat na b2b, a senior 16-25k +Vat. 80% ofert w chwili obecnej to są kontrakty.
Co ma vat do zarobków?Od tych kwot zapewne musisz odjąć minimalny zus i podatek dochodowy.Emerytura z tak wysokich zarobków będzie wówczas bardzo niska,wręcz skończy się dopłatą ze strony państwa.Jeśli myślisz o przyszłości i sam odkładasz na emeryturę rozsądne kwoty to z z tych 16k zostaje niewiele,oczywiście w odniesieniu do średniej krajowej to całkiem sporo ale w odniesieniu do zasiłku dla bezrobotnego Niemca to już niekoniecznie.
Cześć,
Byłem programistą przez prawie 10 lat. Sporo zarobiłem na zleceniach z USA i Zachodniej Europy, równie sporo oszczędziłem.
Rezygnacja z programowania to była absolutnie najlepsza rzecz jaką zrobiłem w życiu.
Nie chcę nikogo zniechęcać, jedynie podzielić się moim doświadczeniemi i wnioskami. To dobry zawód dla ludzi, którzy:
– na prawdę lubią logiczne i numeryczne łamigłówki
– mają problemy w kontakach międzyludzkich i będą mieli problem „sprzedać się” po za nauką i IT
– lubią spędzać czas ciągle na komputerze (na pracy i nauki – bo bez nauki to droga do nikąd).
Natomiast aboslutnie nie dla ekstrawertyków, niecierpliwych i nie lubiących siedzenia przed monitorem.
Co zauważyłem, to że sporo ludzi, którzy niby są „proludzcy” i jednocześnie programują i mówią, że da się to pogodzić, po około 4-5 latach wypala się i szuka pracy jako PMowie albo w ogóle gdzieś indziej.
Najważniejsze zalety tej kariery to:
– szybkie zarobki na niezłym poziomie
– możliwość pracy zdalnej i w dowolnych godzinach
Z kolei najważniejsze wady to:
– niszczenie sobie zdrowia siedzeniem przed komputerem
– niszczenie umiejętności społecznych – rozmawając logicznie z kompem zapomina się jak emocjonalnie rozmawiać z ludźmi
– ciągłe, nieustanne uczenie się – dlaczego wada? Bo nie ma się często czasu na normalne życie.
– u facetów problemy w relacjach z kobietami – odnosi się to do punktu drugiego
Jak kogoś to pasjonuje, to jest to w porządku ścieżka, natomiast jak ktoś myśli o ciężkiej pracy i kasie niech lepiej od razu skupi się na budowaniu biznesu i sprzedawniu. Dla takiej osoby programowanie to strata czasu, nerwów i brak możliwości rozwoju cennych życiowo umiejętności.
Fajny odcinek :).
Bardzo dobry, merytoryczny podcast, jak zresztą praktycznie wszystkie od Maćka.
Zgadzam sie przede wszystkim z kwestią zarobków – zarobki w branży IT są bardzo dobre, ale mityczne kwoty 15k brutto są zarezerwowane tylko dla najprawdę najlepszych, a nie każdego kto ma senior w nazwie stanowiska.
Po wysłuchaniu mam mieszane odczucia. Z jednej strony uważam, że mocną stroną Maćka jest to, że porusza tematy, które faktycznie są na czasie i ma bardziej racjonalne podejście niż wiele głośnych osób w branży do niektórych spraw (np. temat pasji vs zawodu). Z drugiej, moim zdaniem za bardzo opiera się na własnym doświadczeniu i próbuje wyciągać na tej podstawie zbyt daleko idące wnioski i to robi się już niebezpieczne.
Zebranie szerszych danych nie jest proste, ale jednak wydaje mi się, że żeby się rzetelnie wypowiadać na temat „realiów branżowych” i, w szczególności, doradzać potencjalnym nowym programistom, to jest to konieczne. Jako osoba „z branży” jestem mocno rozczarowana niektórymi aspektami wywiadu i mam wrażenie, że z wieloma znajomymi żyjemy w jakiejś równoległej rzeczywistości. Może jeśli więcej osób zacznie również wypowiadać się i dzielić doświadczeniami to da bardziej realistyczny obraz rzeczywistości, ale moim zdaniem „pionierzy” powinni bardziej uważać na to co mówią, bo alternatywnych głosów póki co jest mało i przykład z życia jednej osoby nagle urasta do rangi standardu.
Zdaję sobie sprawę, że temat jest bardzo szeroki i pewnie stąd wynika wiele niedociągnięć, ale nawet w takim skrócie kilka rzeczy mogło zostać przedstawionych bardziej rzetelnie. Kilka głównych, które mi się nasunęły:
– Po pierwsze, drugie i trzecie wspomniany wcześniej w innym komentarzu angielski. Zanim zaczniesz uczyć się czegokolwiek innego, weź się za angielski. Bez języka będziesz w nauce i poszukiwaniach pracy baaaaaardzo mocno ograniczony, zarobki też będą niższe.
– Na temat zarobków krąży wiele mitów i rozbieżności są kosmiczne, można trochę rzetelnej wiedzy zdobyć z raportów, patrząc na oferty na https://nofluffjobs.com/ albo śledząc ten wątek https://4programmers.net/Forum/Kariera/233131-ile_zarabiacie. Kilka ogólnych zasad (które nie sprawdzają się w 100% przypadków!): firmy z zagranicznymi klientami płacą lepiej, zagraniczne firmy płacą lepiej niż polskie, z dobrym angielskim znacznie łatwiej znaleźć dobrze płatną pracę, widełki znacznie się różnią w zależności od technologii, widełki różnią się w zależności od miasta i wielkości firmy, koniec końców decydują umiejętności negocjacyjne.
– Doświadczenie Maćka jest moim zdaniem bardzo nietypowe. Jest to może ciekawe na zasadzie zestawienia różnych przykładów jak kariera programisty może wyglądać i przebiegać, ale aktualnie prawdopodobnie najbardziej typowy jest schemat: studia techniczne (informatyka, automatyka, telekomunikacja, itp.), praktyki po 3 roku (na wielu uczelniach obowiązkowe), od 3 roku praca na część etatu do końca studiów (ew. zarzucenie studiów w trakcie lub po I stopniu), praca w średniej/dużej firmie, miasto Warszawa, Kraków, Wrocław, Gdańsk, zmiana pracy co 1-3 lat, na pewnym etapie przejście na B2B, ale jednak nie pełna „freelancerka” tylko zmiana formy zatrudnienia. Fajnie byłoby to podkreślić, bo trudno mi uwierzyć, że Białystok jest reprezentatywny dla tego co dzieje się aktualnie w IT, podobnie z tematem zleceń.
– Temat samokształcenia jest moim zdaniem potraktowany niepoważnie. Aktualnie pojawia się na rynku dużo firm, które mówiąc wprost naciągają ludzi obiecując gruszki na wierzbie, a tak naprawdę niczego lub niewiele uczą. Studia może nie są konieczne, ale na chwilę obecną na polskim rynku nie ma wielu firm, które chętnie przyjmą samouków albo ludzi po „bootcampach” i różnych kursach, trzeba sobie zdawać sprawę, że przez to znalezienie pierwszej pracy może być trudne i trochę potrwać. To jest temat na osobną rozmowę, ale dobrze byłoby ludzi przestrzec i dać chociaż kilka wskazówek (np. nie idź na szkolenie do ludzi, którzy żyją ze szkoleń, a nie „działają” w branży, wybierz kurs, w którym pomgają potem znaleźć pracę albo za który płaci się po znalezieniu pracy, nie ucz się C++ (!!!), najpierw poszukaj darmowych szkoleń i meetupów (jest tego mnóstwo!), itp.). Może emocjonalnie podchodzę do tematu, ale znajomy znajomego właśnie stracił sporo kasy na takie „szkolenie”, a naprawdę praktycznie nic go nie nauczyli i mentor miał wskazówki typu „może po prostu się do tego nie nadajesz” jak koleś utknął na jakimś zadaniu.
– „Zrób jakiś projekt”… serio, to jest recepta na naukę programowania??? Przypomina mi to lekcję gry na gitarze, kiedy „nauczyciel” powiedział mi, że mam próbować tak długo aż mi wyjdzie. To jest kolejne niepoważnie potraktowane zagadnienie i duże rozczarowanie w kontekście tego, że Maciek chce mówić ludziom jak wejść do branży. Odpowiedź nie jest prosta, ale przecież można odesłać do bloga albo poszukać kilku fajnych książek, kursów czy innych materiałów do polecenia. Jest tego bardzo dużo (szczególnie w j. angielskim). M.in. temat bardzo dobrze i szeroko jest omówiony na tym blogu https://kobietydokodu.pl/ (wbrew nazwie przydatny nie tylko dla kobiet). Tam autorzy opisują cały proces dziewczyny, która przebranżowiła się na programistkę, poruszają tematy i techniczne i nietechniczne, przedstawiają sylwetki ludzi z branży IT, nie tylko programistów, zrobili też dość obszerny kurs programowania w Javie po polsku.
Hej Weronika,
Dziękuję za obszerny komentarz. 🙂
Pozdrawiam
Mam męża programistę. I to o czym mówi Maciej zauważałam 3-4 lata temu. Obecnie na rynku IT dzieje się to co chyba dziać się powinno od dawna – czyli docenia się starszych programistów z pasją. Mam męża z 13-letnim doświadczeniem w programowaniu. Obecnie jego zarobki są wyższe od zarobków managerów. Zarabia 25 tyś „na rękę” i uważa, że zarabia mało 😉 Ale nie o zarobki w tym wszystkim chodzi… mój Daniel (mąż) zawsze wyróżniał się tym od kolegów, że wiedział doskonale, że nie chce być managerem. Zawsze chciał programować i robi to cały czas – nawet po pracy. Od jakiegoś czasu zajmuje się architektowaniem i nie chce robić nieczego innego.
Ja tylko dodam małe uzupełnienie z mojego doświadczenia – mianowicie wielu programistów, którzy już zostaną tzw. „seniorami” później zostaje projektantami / architektami oprogramowania. Pieniądze oczywiście większe, wymagana wiedza też. Nie jest to już stricte praca programisty, co raczej dość naturalny (moim zdaniem) kolejny krok. Osoba taka zajmuje się ustalaniem, jak programy i różne rozwiązania techniczne powinny działać, szacują czas i koszta projektów, przygotowują dokumentacje itp. Na podstawie ich pracy programiści mogą później implementować projekt.
Bardzo dobry odcinek 🙂 Jeśli ktoś z tu obecnych chciałby poznać szczegółowe stawki wynagrodzeń w polskiej branży IT, zachęcam do zapoznania się z najnowszym opracowaniem No Fluff Jobs: https://nofluffjobs.com/blog/2017/12/11/wynagrodzenia-informatykow-2017-roku-zarabia-programista-polsce-infografika/ 🙂
Witaj Michale,
Jak zwykle mówicie ciekawie jednak mam zupełnie inne doświadczenie jeśli chodzi o programistów. Mój maz programuje i nigdy nie robi nadgodzin. Jeśli by je chciał robić ma je płatne 300% lub 400% za dzień świąteczny. Nigdy nie przynosi pracy do domu. Po wyjściu z pracy wyłącza firmowa komórkę. Czasem czyta jakieś gazety zawodowe w domu ale robi to chyba z ciekawości. Firma przeprowadza wszystkie szkolenia konieczne i te niekonieczne też:) Naprawde nie siedzi i nie klepie kodu przez 8h dziennie (a co dopiero wspomniane naście godzin). I jest dobry w tym co robi. Wiadomo, ze sa okresy, ze jest gorąco, bo zbliża sie jakieś wdrozenie, ale sa dni, ze grają w piłkarzyki cala dniowke. Dodam jeszcze, że mają salę gdzie fizjoterapeuta masuje ich obolale plecy:). Płace sa sporo większe niż wspomniane w podcascie.
Myślę, ze ten zawód został tu lekko zdemonizowany. Ze można być dobrym tylko jak sie pracuje jak wariat. To nie jest prawdą
Brakowało mi także wspomnienia o tym, ze programista musi znać perfect języki obce. Angielski to minimum, a drugi język to już bajka.
Hej Michał (i Maciej),
z nieba spadł mi ten podcast! Właśnie jestem takim ‚developer wannabe’!
Nawet podcast nie zdążył się skończyć a ja już zamówiłam książkę Macieja i zacierałam ręce na bloga.
Dzięki temu co usłyszałam czuję się lepiej z decyzją by podążać tą ścieżką.
Dziękuję Wam obojgu!
Pozdrawiam gorąco!
Małgosia
Tutaj widać fajnie w podziale na różne kategorie ile zarabiała branża IT w 2017 roku: https://nofluffjobs.com/blog/2017/12/11/wynagrodzenia-informatykow-2017-roku-zarabia-programista-polsce-infografika/
Słuchałem dzisiaj w drodze do pracy, jestem inżynierem w branży automotive
(samochodówka), kontraktorem, i szczerze powiem, że problemy CODE live są jak kalka kórą moge przypiąć do mojej branży CAD live, (dla niewtajemniczonych Computer Aided Design) jestem dizajnerem, lubie to robić kręci mnie to ale osiągnąłem sufi zarobków w tej części europy dla tego stanowiska i również sufit stanowiska technicznego, senior designer lub senior product engineer, i koniec, zeby pojść wyżej w ścieżce kariery z zarobkami i w chierarchi korpo to musiałbym zamienić zaawansowane oprogramowanie CAD (Catia) na PowerPoint’a i nadzorowac ludzi, czyli team leader, lub CAD manager, i nie wiem czy mnie by to kręciło, tak jak powiedział Maciek, chciał wrócić do kodowania po team liderce, i druga sprawa team liderami nie są kontraktorzy wiec tutaj dodatkowo zarobki spadają przy przejsciu wyżej bo robi sie zatrudnienie na etat. Dodam ze tutaj korpo nie jest takie straszne, kultura pracy w działach R&D jest fajna, dodam ze pracuje w Czechach, blisko granicy z pl.
Ale jest to też bardzo specyficzne w inżynierce, dizajner żeby osiągnać biegłość potrzebuje wielu tysiecy godzin pracy żeby na prawde dawać rade i są to zazwyczaj stanowiska podstawe, a ododam ze bardzo ogarnięty CADowiec jest szybszy niż pieciu „nieogarów” a w organizacji liczy sie „time to develope” czyli im mniej godzin nad projektem w virtalu tym lepiej dla konkurencyjnosci cenowej produktu, ale firmy rzadko zwracaja uwagę na efektywność związana z metodami projektowani na tym etapie a można zaoszczedzic setki godzin na etapie komputerowym, bo poprawki później sa bardzo kosztowne. Pozdrawiam CODE’wców i CAD’owców
Programowanie to czasami ciężki kawałek chleba. Jak w każdym zawodzie – czasem lepiej, czasem gorzej. Ale jeśli ktoś to kocha to będzie programował mając nawet 80 lat.