Facebook i Google nie dowiedzą się, że czytacie ten wpis lub dowolny inny na moim blogu. Z mojego bloga zniknęły już wszystkie trackery.
„Jeśli coś jest za darmo, to Ty jesteś produktem”. To stwierdzenie to fakt. W internecie praktycznie każdy nasz krok jest monitorowany. Prawie na każdej stronie znajdują się „kody śledzenia” (tzw. trackery) pochodzące od Google, Facebooka i masy innych firm. Ich zadaniem jest zbieranie informacji o naszych zachowaniach. W teorii służą one twórcom stron. W praktyce jednak są sposobem na profilowanie użytkowników na olbrzymią skalę. Świetnie pokazała to afera Cambridge Analytica, gdy okazało się, że za pośrednictwem Facebooka i odpowiedniego kierowania reklam bazujących na wiedzy o użytkownikach, może wpływać na wyniki wyborów. Post factum dowiedzieliśmy się, że na podstawie naszych polubień, ale także tego jakie profile i strony odwiedzamy, Facebook wie o nas często więcej… niż nasi partnerzy życiowi czy my sami.
Kilka lat temu Krzysztof z bloga Metafinanse.pl opublikował wpis informujący o usunięciu trackera Facebooka i Google ze swojej strony. Niedługo później DHH z firmy Basecamp zainicjował akcję „Facebook Free Business”. Nie ukrywam, że to Oni zainspirowali mnie do tego kroku. Oczywiście – jak to u mnie – dojrzenie do usunięcia wszystkich kodów śledzących zabrało mi sporo czasu (i miało kilka wątków pobocznych).
Dzisiaj miło ogłosić mi, że od maja 2021 r. w moich serwisach nie ma żadnych kodów śledzących. Facebook i Google nie dowiedzą się o tym, że coś u mnie czytaliście. Co więcej – nawet ja o tym nie będę wiedział, bo wyłączając analitykę Google Analytics nie włączyłem żadnego innego systemu statystyk. Od kilku dni nie wiem nawet, ile osób odwiedziło mojego bloga, ani jakie treści czytaliście. Dotyczy to zarówno stron bloga, jak i kursu „Pokonaj Swoje Długi”, kursu „Budżet Domowy w Tydzień” oraz całego Klanu Finansowych Ninja.
Tak naprawdę to klan był prekursorem zmian, bo to właśnie tam – od początku (czyli już blisko rok) nie tylko nie było żadnych zewnętrznych kodów śledzących, ale także zawartość serwisu nie jest indeksowana przez wyszukiwarkę Google. Absolutnie świetnie czuję się ze świadomością, że stworzyłem miejsce dające jego użytkownikom pełne poczucie prywatności (oczywiście w obrębie klanu).
Dlaczego osadzałem kody śledzące Google, Facebook i inne?
Facebook i Google Analytics są ze mną od pierwszych dni prowadzenia bloga. Wtedy wydawało mi się oczywiste, że są niezbędne – zarówno jako narzędzie docierania do potencjalnych Czytelników, jak i sposób na mierzenie ich aktywności. Pamiętam, że jednym z pierwszych mierzalnych celów mojego blogowania było osiągnięcie liczby 10.000 unikalnych użytkowników (UU) miesięcznie. Wtedy wydawało mi się naturalne, że to właśnie darmowemu Google Analytics pozwolę mierzyć ruch na moim blogu.
Na Facebooku byli ludzie, których u mnie nie było. W końcu było to i nadal jest „medium społecznościowe”. To właśnie dzięki Facebookowi oraz udostępnianiu tam moich wpisów przez znajomych i znajomych znajomych udało mi się dosyć szybko zbudować zainteresowanie moimi artykułami.
Z czasem zacząłem doceniać także Facebooka jako kanał reklamowy. Promowałem w ten sposób niektóre artykuły, a od 2017 roku – regularnie reklamowałem książkę „Finansowy ninja”. Można powiedzieć, że reklamy Facebooka stały się istotnym narzędziem w moim biznesie. I to właśnie poznając możliwości, jakie mają reklamodawcy na Facebooku i patrząc na to w skali makro, uświadamiałem sobie w coraz większym stopniu, jak dużo ten serwis o nas wie i w jak zaawansowany sposób dokonuje profilowania użytkowników… w celu podania ich na tacy reklamodawcom takim jak ja.
Uczciwie mówiąc przez lata nie widziałem w tym nic złego – ot oddajemy spory kawałek prywatności za to, że jeden czy drugi gigant internetu wiedząc o nas coraz więcej, może lepiej dopasowywać pokazywane treści (i reklamy) do naszego profilu. Mechanizm sam z siebie nie jest zły. To co jest złe, to jego nadużywanie, np. poprzez pozyskiwanie zbyt dużego zakresu informacji i świadome wykorzystywanie ich do manipulowania wynikami wyborów.
Z jednej strony – Google i Facebook dostarczają bezpłatne narzędzia, które pomagają realizować moje cele. Z drugiej strony – te narzędzia wcale nie są za darmo i w gruncie rzeczy płacę za nie kilka razy:
- Pierwszy raz płacę prywatnością swoją oraz osób odwiedzających moje serwisy, bo każde nasze kliknięcie i aktywność (przewinięcie strony itd.) obserwowane są poprzez „kody śledzące” (trackery). Google i Facebook wiedzą dosłownie wszystko o tym, co robimy na (prawie) wszystkich stronach, które odwiedzamy i potrafią agregować te informacje tworząc nasze profile – precyzyjniejsze niż potrafimy sobie wyobrazić.
- Drugi raz płacę, gdy kupuję reklamę pomagającą mi dotrzeć do konkretnych grup osób – de facto w oparciu o informacje, które „gratis” pomogłem zebrać tym gigantom.
Afera Cambridge Analytica zasiała we mnie ziarno wątpliwości. Obiektywnie – nie podobało mi się to, że jako właściciel popularnego bloga przykładałem rękę do tego procederu pomagając Facebookowi profilować użytkowników.
Dlaczego rezygnuję z kodów śledzących?
Widząc aktywność nielicznych pionierów usuwających cudze kody śledzące ze swoich stron, coraz trudniej było przed samym sobą zasłaniać się tym, że „sam przecież tej sytuacji nie zmienię”. Nie dawało mi to spokoju.
Z drugiej strony daleko było mi do radykałów #DeleteFacebook całkowicie usuwających swoje profile społecznościowe i fanpage. Poniekąd pewnie dlatego, że spora część przychodów mojej firmy zależna jest od Facebooka – czy to poprzez organiczne pozyskiwanie tam Czytelników dla bloga, czy poprzez płatną reklamę, która bezpośrednio przekłada się na sprzedaż książek w moim sklepie. Niemniej samo myślenie nad tym, jak rozwiązać ten problem, uświadamiało mi jak bardzo „wsiąkłem” w ekosystem Facebooka i jak trudno będzie się z niego wydostać bez pewnych strat.
Można powiedzieć, że toczyłem pewien bój wewnętrzny szukając własnej, optymalnej drogi. Z jednej strony martwię się tym, jak olbrzymią wiedzę o nas posiadają giganci internetowi i uznałem, że nie chcę do tego przykładać ręki w większym stopniu niż to rozsądne. Z drugiej – nie mam zero-jedynkowego podejścia: nie chciałem od razu zniknąć z Facebooka (tak jak to zrobił Krzysztof z Metafinansów) ani usuwać tamtejszego fanpage czy grup, które bardziej należą do tamtejszych społeczności niż do mnie.
Nadal chcę wykorzystywać Facebooka do informowania Was o nowych artykułach czy innych ciekawostkach, ale jednocześnie nie chcę pozwalać Facebookowi i innym firmom na profilowanie Was na podstawie aktywności w moich serwisach. To dlatego właśnie zdecydowałem się na usunięcie wszystkich zewnętrznych kodów śledzących.
Uświadomiłem sobie też, że poza moją wygodą, nie było uzasadnienia dla korzystania z zewnętrznych trackerów. Wyłączając kod Facebooka tracę możliwość weryfikacji na ile treści, które tam publikuję, rzeczywiście u Was rezonują i zachęcają do wejścia na bloga. Tracę także możliwość kierowania reklam do tych osób, które odwiedzały mojego bloga i jednocześnie nie posiadają jeszcze żadnego z moich produktów. Rezygnując z kodu Google Tag Manager tracę możliwość podglądania blogowych statystyk w Google Analytics, ale… i tak zaglądałem do nich średnio raz na dwa miesiące. Można powiedzieć, że już od dłuższego czasu nie korzystam z nich aktywnie, a w więc tym bardziej nie było uzasadnienia, by Google wiedział o każdym Waszym ruchu.
Owszem – pewnie mógłbym sobie zainstalować swój własny system statystyk (np. Piwik), ale uznałem, że równie dobrze po prostu mogę żyć i pisać w błogiej nieświadomości tego, jak wiele osób odwiedza mojego bloga. 🙂
Efekt? ZERO trackerów na mojej stronie i pełna prywatność tego, co tutaj robicie:

Dodam, że myślenie o prywatności i usuwaniu kodów śledzących pociągnęło za sobą kilka innych decyzji. Uznałem, że najbardziej zależy mi na łatwości czytania przez Was bloga bez żadnych rozpraszaczy i przeszkadzaczy (sam wiem, jak bardzo wkurzają mnie te wszystkie wyskakujące okienka, niepotrzebne animacje itp.).
Już jakiś czas temu wyłączyłem wyskakujące okienko mające zachęcać do zapisu na newsletter. Uznaję, że każdy kto chce z powodzeniem zrobi to poprzez formularz w prawej kolumnie bloga.
Z bloga zniknęły przyciski do udostępniania treści w mediach społecznościowych – tu także zależało mi na tym, aby zewnętrzne serwisy nie mogły śledzić Waszych kliknięć. Oczywiście, jeśli będziecie chcieli coś udostępnić, to wystarczy skopiować link do artykułu i wkleić go na Facebooku, LinkedIn, Twitterze, czy gdziekolwiek chcecie. 🙂 I będę za to wdzięczny.
Dodatkowo od 1 kwietnia całkowicie zaprzestałem także działań reklamowych na Facebooku i chcę polegać wyłącznie na organicznej sprzedaży poprzez bloga. Niemniej nie wykluczam wyjątków w przyszłości, np. kupowania reklam mających zwiększać zasięg niektórych artykułów z mojego bloga. Ale na chwilę obecną reklam brak chociaż negatywnie odbija się to na wynikach sprzedaży moich książek. Pewne koszty takich decyzji trzeba jednak ponieść i jestem z tym pogodzony.
Mniej skryptów = lepsza wydajność bloga
Usunięcie kodów śledzących firm trzecich ma swoje olbrzymie plusy. Wcześniej wczytywanie tych wszystkich skryptów znacząco wydłużało czas otwierania bloga. Po ich usunięciu oraz wprowadzeniu kilku dodatkowych optymalizacji = blog wczytuje się nawet poniżej 1 sekundy. Całkiem nieźle jeśli weźmie się pod uwagę, że „szablon” bloga nie zmienił się od blisko dekady.
Poniżej prezentuję aktualne wyniki wydajnościowe dla strony głównej mierzone narzędziem GTmetrix:
Zbliża się nabór do Klanu Finansowych Ninja!
Dostaję coraz więcej pytań o to, kiedy będzie kolejny nabór do Klanu Finansowych Ninja (miał być w marcu/kwietniu). Na 90% rozpocznę go 25 maja 2021 r. i z góry uprzedzam, że będzie to jedyny nabór w tym roku. Kolejna okazja będzie dopiero w 2022 r.
Jeśli więc jesteście zainteresowani szczegółami, to zdecydowanie polecam wejście na stronę www.klanfinansowychninja.pl i zapisanie się na listę osób oczekujących. To właśnie je w pierwszej kolejności poinformuję o rozpoczynającym się naborze i jego zasadach. A jeśli nie wiecie czym jest #KFN, to jego opis znajdziecie tutaj.
Zdecydowanie warto się zainteresować, bo nie tylko klan rośnie w treści i siłę, ale i lista zewnętrznych bonusów dla Klanowiczów systematycznie się powiększa. Oprócz promocyjnych warunków inwestowania w Finax (opłaty obniżone o połowę), zniżek na oprogramowanie SystemTrader i usługę USSoft, pojawią się także dwie nowe oferty na usługi finansowe (w tym klanowe ubezpieczenie na życie o świetnym zakresie w dobrej cenie – dobry substytut dla obowiązkowych ubezpieczeń przy kredytach hipotecznych).
Już teraz serdecznie zapraszam!
Są miejsca, w których jeszcze jesteście śledzeni
Proces usuwania kodów podzieliłem na trzy etapy, z których dotychczas zrealizowałem tylko pierwszy:
Etap 1: Usunięcie kodów śledzących Facebooka, Google i innych firm z moich stron z treściami:
- jakoszczedzacpieniadze.pl
- budzetdomowywtydzien.pl
- pokonajswojedlugi.pl
- klanfinninja.pl – tu nigdy takich kodów nie było. 🙂
Etap 2: Usunięcie zewnętrznych trackerów ze stron sprzedażowych, czyli landingów książek oraz klanu:
- finansowyninja.pl
- zaufanieczyliwaluta.pl
- www.klanfinansowychninja.pl
Ten etap chcę zrealizować do końca czerwca 2021 r. (po zamknięciu kolejnego naboru do klanu).
Etap 3: Całkowite wyłączenie śledzenia w mailingach, czyli wysyłanej do Was korespondencji (przez usługę ActiveCampaign). Obecnie monitoruję otwarcia maili, kliknięcia itp., ale mam w planach całkowitą rezygnację i z tego. Jeszcze nie wiem kiedy dokładnie to nastąpi, bo muszę dokładnie przemyśleć konsekwencje tego kroku. Wiem jednak, że wcześniej muszę „przeczyścić” listy mailingowe, więc spodziewajcie się, że w międzyczasie otrzymacie ode mnie specjalnego maila, w którym będę Was prosił o potwierdzenie subskrypcji newslettera (to kliknięcie będzie monitorowane). Wszystkie osoby, które tego nie zrobią = zostaną z niego automatycznie wypisane. To dosyć radykalny krok, ale niezbędny i zapewne będzie cyklicznie powtarzany.
Nie spodziewajcie się, że nastąpi to wcześniej niż w lipcu 2021 r. (ale równie dobrze może nastąpić później).
Są też takie miejsca na blogu, gdzie zamieszczone są tzw. linki afiliacyjne, np. w rankingu kont i lokat, czy niektóre z linków na stronie „Narzędzia” (na tych stronach znajduje się wyraźna informacja, że są tam zamieszczone linki afiliacyjne). W tych miejscach znajdują się oczywiście kody programów partnerskich umożliwiające weryfikację, że zamawiając daną usługę lub produkt zrobiliście to za pośrednictwem mojego bloga. Na tej podstawie firma afiliacyjna może wypłacić dla mnie wynagrodzenie z tytułu przyprowadzenia klienta i / lub przyznać Wam zniżkę z tego tytułu, że trafiliście do nich z mojego polecenia (tak to działa w Finax). Krótko mówiąc = funkcja śledzenia Waszej wędrówki służy do pełnej realizacji danej usługi i / lub poprawnego rozliczenia polecenia. Jeśli nie chcecie, by Wasze kliknięcia w nie były śledzone – wystarczy nie klikać w te linki.
No i to tyle na dzisiaj. Mam nadzieję, że te dosyć radykalne zmiany powitacie z radością. 🙂
{ 90 komentarzy… przeczytaj komentarze albo dodaj nowy komentarz }
Świetna decyzja! Tak powinny wyglądać wszystkie strony internetowe. Zero wyskakujących okienek (o cookie, czy o newsletterze), zero próśb o śledzenie lokalizacji, wysyłanie powiadomień itp., zero trackerów itp. śmieci. Dzięki!
Michał, musiałbyś się wyindeksować z Google i zablokowac ich boty, żeby nie wiedzieli ile masz ruchu. Takie coś jak Google Search Console ma wszelkie dane o tym ile osób weszło z wyników organicznych Google.pl i nie da się tego inaczej zablokować 🙂 i nie ważne czy masz aktywowane search console czy nie.
Hmmm… ciekawe posunięcie, przyznam że mnie zainspirowałeś 🙂 dlatego też, to przemyślę.
No i super Blake. 🙂 Powodzenia! U mnie trochę to trwało…
Bardzo dobra decyzja Michał! Śledzenie i inwigilacja (nie tylko) w sieci zdecydowanie zaszły zbyt daleko. Monopol niestety często prowadzi do różnych patologii. PS. Rezygnację z pop-upów też popieram. Nic na siłę. Podejściem partnerskim można zdziałać dużo więcej niż nachalną promocją ?.
Wydaje mi się, że mimo wszystko to zabieg marketingowy (jak na ironię 🙂 ) lub coś w stylu: ja już swoje zrobiłem na tym blogu, więcej nie muszę…
Mam tylko nadzieję, że ten wpis nie jest początkiem końca tego bloga, bo patrząc na Twoje ostatnie wpisy (między innymi o dywidendach i o śmiałych deklaracjach dochodowych (transparentność uważam OK)) śmiem twierdzić, że tak może być…
Wydaje mi się, że powinieneś odświeżyć szatę bloga, dać mu nowe życie i rozszerzać swoją działalność. Być może wtedy nie będzie stagnacji na blogu, a przy okazji i Ty doznasz nowej inspiracji 🙂
Nie zrozum mnie źle – tak to wszystko wygląda z mojej perspektywy… Pamiętam czasy bloga dobre kilka lat temu, gdzie aż z niecierpliwością czekało się na kolejny wpis.
Z punktu technicznego jako osoba, która siedzi w branży powiem tylko tyle, że jest wiele sposobów na nieśledzenie użytkowników, a przy okazji posiadanie wiedzy na temat tego, co się dzieje na blogu. Przemyśl to.
Miłego dnia i powodzenia.
P.
Hej Przemek,
Dziękuję za troskę. Wszystko ma swój cykl. Dla mnie obecnie miejscem pierwszego wyboru jest Klan Finansowych Ninja i to tam de facto więcej piszę niż tutaj.
Pozdrawiam!
Świetny krok z wyrzuceniem Google i Facebooka. Natomiast z punktu widzenia biznesu, wydaje mi się, że rezygnacja całkowita z analityki może być trochę problematyczna – mając pogląd na ruch na stronie, jesteś w stanie szybciej zareagować w przypadku gdyby ruch z Google spadł na którymś z bardziej poczytnych tekstów. A rezygnując z reklam to pewnie organic search stanie się większym źródłem dochodu. Są fajne alternatywy, jak wspominany Piwik, ale też Fathom, który działa bez zakładania cookies.
Co do newslettera, to przeprowadziłem podobne czyszczenie kilka lat temu (głównie aby optymalizować koszty, 700k -> 450k kontaktów). Niestety część ludzi się lekko podirytowała. Nie otwierali/czytali każdego maila, a chcieli być mimo wszystko zapisani, aby od czasu do czasu podejrzeć co jest wysyłane. Teraz rozważamy przeniesienie wszystkiego na rozwiązanie trzymane na naszych serwerach, aby za wysyłkę 2 razy w miesiącu newslettera do 600k kontaktów płacić $120 (wysyłka przez Amazon SES), zamiast kilkanaście razy więcej na planie rozliczanym za ilość kontaktów w MailChimp 🙂
Hej Michał! Świetny ruch i — tak jak pisałem na Twitterze — bardzo mi miło, że miałem w tym swój drobny udział.
Te kilka lat temu faktycznie pojechałem po całości — z bloga zniknęły reklamy, trackery, statystyki, linki do Facebooka, zdezaktywowałem też fanpage. Po kilkunastu miesiącach wróciłem jednak ze stroną na FB. Tak jak piszesz, są osoby które polegają na Facebooku jeśli chodzi o informacje o nowościach na śledzonych przez nich stronach.
W każdym razie, bardzo się cieszę z Twojego dzisiejszego wpisu — mógłbym podpisać się pod każdym akapitem ?. Mam nadzieję, że po tym jak takie duże i wpływowe blogi jak Twój, ogłaszają takie zmiany, to kolejne serwisy też zaczną podążać w podobnym kierunku.
Pozdrawiam z Hongkongu ?
Brawo za taki krok!
Wooow, jestem pod wrażeniem odwagi we wprowadzaniu takich zmian. Witam je z ogromną radością, bo widzę w nich szacunek do czytelników bloga. Bardzo Ci dziękuję, że potrafisz płynąć pod prąd – zresztą odkąd założyłeś tego bloga, nieustannie to udowadniasz w różnych obszarach 🙂
Cześć Michał!
Ruch wydaje się na czasie i co do merytorycznych powodów słuszny. W skrócie gigańci zaczęli używać naszych danych do woli i w sposób przez nas nieakceptowany, więc dla spokoju ducha nie chcemy się do tego przykładać. Ale tak jak powiedziałeś, już widzisz spadki sprzedaży, więc Twój biznes na tym cierpi. Jasną sprawą jest etyka w biznesie i kręgosłup moralny, ale mam pytanie w związku z tym pytanie.
Niewątpliwie wszyscy ci giganci przyczynili się do spopularyzowania Twojego bloga, czy Twojej pracy, Twojego biznesu (mówiąc szerzej) do tego stopnia, że sam byłeś tym nie raz zaskoczony. Napisałeś nawet o tym artykuł jak to reklama na FB się opłaca…
1. Czy więc prawdą jest stwierdzenie, że gdybyś nigdy nie korzystał z trackerów, to Twój biznes byłby dzisiaj w zupełnie innym miejscu (czytaj: nie urósłby tak szybko)?
2. Czy na Twoją decyzję miało wpływ (choć po części) takie myślenie, że „dziś już mogę sobie pozwolić na taki ruch (stać mnie, bo kula już jest duża i się sama toczy)”?
3. Czy gdybyś mógł cofnąć czas i zaczynał budować swój blog dzisiaj, to czy od początku odrzucałbyś współpracę z gigantami?
Serdeczne pozdrowienia i do zobaczenia na zoomach! 🙂
Sławek
Michał – WOW!
Super inicjatywa. Ja się zastanawiam czy nie warto przemyśleć jakiś model subskrypcji mailingowej lub dostęp do treści. Mi bardzo pomogłeś więc z chęcią bym Cię wsparł w takiej formie. Książki już mam:)
Pozdraiwam
Michał
Bardzo dobre posunięcie, w pełni popieram. Facebook i Google zdecydowanie za dużo o nas wiedzą.
Michał ciekawe posunięcie, ale ostatnio usłyszałem także o takim podejściu, gdzie każdy użytkownik podejmuje sam decyzję o tym, co się dzieje z jego danymi – Gener8 Ads.
PS Wrzucam bardziej jako ciekawostka niż promocja tego produktu 😉
Rozumiem krok 1 i 2 – usunięcie tych kodów z Twojej strony powoduje, że „giganci internetowi” nie będą mieli tych (szczegółowych) informacji. Pełna zgoda.
Nie rozumiem jednak czemu ma służyć krok 3.
– Nie wiem, czy ActiveCampaign też można zaliczyć do grona gigantów.
– Na ile informacje odnośnie tego czy kliknąłem coś w mailu od Ciebie mogą być wykorzystane przez ActiveCampaign do „niecnych celów”
– Nawet jeżeli przyjmiemy, że ActiveCampaign (czy inne tego typu rozwiązania) należą do grona gigantów, to przypuszczam, że wysyłanie maili przy ich pomocy (z wyłączonym przez Ciebie śledzeniem), wcale nie znaczy, ze oni sami tych informacji nie będą zbierać 😉
Ale możliwe, że coś uprościłem, albo Tobie chodzi o coś zupełnie innego. Możesz rozjaśnić?
Ależ to nie tak, że „giganci” nie będą mieli tych danych 🙂 Michał nie będzie miał do nich dostępu, nie będzie mógł korzystać z narzędzi analitycznych, ale Google w dalszym ciągu zbiera i będzie zbierał (blog jest widoczny w wyszukiwarce, więc roboty Googla nie zostały zablokowane) informacje o użytkownikach.
Ja zastanawiam się jeszcze, czy skoro chodzi o ochronę prywatności, to dotychczas zebrane informacje zostały usunięte? Czy Google, Facebook otrzymały odpowiednie pismo z prośbą o wykasowanie danych? Bo jeśli nie, to nie rozumiem co żadne z tych działań miało na celu oprócz zebrania poklasku od czytelników mniej zorientowanych w tym, na jakim zasadzie działa Google 😉
Hej Kasiu,
Jest bardzo proste rozwiązanie. Wystarczy, że na bloga będziesz wchodziła wpisując jego adres w pasku przeglądarki a nie przeklikując się z wyszukiwarki Google. Ja zrobiłem wszystko co mogłem, aby „jurysdykcję Google” tutaj ograniczyć, ale jeśli Czytelnik dla własnej wygody woli wchodzić na bloga z wyszukiwarki – to już jego decyzja a nie moja.
Widzę też, że nie tylko nie rozumiesz co moje działanie miało na celu, ale też nie rozumiesz jaka jest różnica pomiędzy śledzeniem w obrębie konkretnej witryny, a śledzeniem przez wyszukiwarkę. 😉 Gdy kodu śledzenia Google na stronie brak, to możliwości śledzenia (przy przeklikach z wyszukiwarki) są znacznie mniejsze, niż w przypadku, gdy taki kod jest.
Pozdrawiam!
@Michał, podziwiam za cierpliwość… od lat ;-).
Dzięki Marcin. Doceniam! Bywa ciężko. 😉
Michale, o ile może to być super PR-owy pomysł na tego typu wpis i działanie, to w dłuższej perspektywie moim zdaniem może się to odbić negatywnie na Twoim tworzeniu treści. Czy o ty myślałeś?
Zastanów się czy nigdy nie korzystałeś ze statystyk i czy nie były czasami inspiracją do poruszanai się w danym kierunku / rozwoju? Przykładowo, widzę że tym wpisem mam takie a takie zainteresowanie, więc warto rozwijać np. daną cześć bloga?
Czy jest to pierwszy krok do wygaszania blogowej działaności?
Jesli ktoś niechce być śledzony w sieci, to nie jest – jest na to mnóstwo sposobów i tych którzy niechcą i tak nie zobaczysz w statystkach.
Z drugiej strony Twoje zbieranie danych na blogu nie pływa bezpośrednio na poszczególnych użytkowników – nikogo to tak naprawde to nie interesuję, a temat jest rozdmuchany w mediach.
Bo jak można odnośić się do moralności że coś jest dobre a coś złe w konteście globalnego zbierania danych / statystyk czy nawet pixela facebooka?
Dlaczego uważasz że „śledzenie” jest złe? Gdzie tak naprawdę ze śledzeniem to nie ma nic wspólnego, bo dane są globalne i zbiorcze, nie śledzisz ruchów każdego użytkownika z osobna.
Nikt też nie zmusza do korzystania z danych social mediów.
Jedyną korzyścia z tego wszystkiego jest odrobine szybszy blog dla użytkownika, tu daje plusa – pytanie czy ktokolwiek to doceni i na to zwróci uwagę?
Jakub, sledzenie jest zle a mimo ze wiekszosc ludzi ma to gdzies i nie bedzie walczyc o swoja wolnosc, to zawsze warto o tym mowic, zawsze jest szansa ze na kims to zrobi wrazenie.
Michal nie wie duzo o poszegolnych ludziach z samego trackingu ale google i inni giganci zbieraja te dane i oni wiedza. To jest najwieksze zagrozenie rzady i korporacje co zbieraja te dane, Chiny sa dobrym przykladem w ktora strone to zmierza a to dopiero wierzcholek gory lodowej.
Tworzę strony internetowe i trochę jestem w szoku, bo to tak jakby piekarzowi powiedzieć, że chleb ma być bez glutenu 🙂
Szanuję i podziwiam, że ideały stawiasz wyżej niż swoją korzyść.
Mnie wszystko co napisałeś nie przekonałoby do zrobienia tego samego, przynajmniej na razie.
Będę z zaciekawieniem ŚLEDZIŁ 😉 dalszy rozwój Twojego bloga i fanpejdża – może (ponownie) udowodnisz, że internet nie musi być taki jaki jest, że można stworzyć nową jakość na własnych warunkach, i dasz początek wielkiej rewolucji WWW 🙂
Pozdrawiam!
Właśnie wyłączyłem tracker na swojej stronie. Od jakiegoś czasu zastanawiałem się nad tym ruchem i Twój wpis zainspirował mnie do działania!
Dzięki!
Ciekawy krok. Jestem ciekaw czy ten trend będzie zataczał szersze kręgi i jak wpłynie na gigantów internetu.
A rozważałeś wewnętrzne systemy statystyk które nie wysyłają nigdzie danych?
na przykład http://www.awstats.org/ wygląda na to że korzysta wyłącznie z logów serwera.
Nie ma kodów śledzących na stronie, nic nigdzie nie wysyła. Oczywiście jakość monitorowania jest gorsza, mniej danych o użytkownikach, gorsze rozpoznawanie użytkowników unikatowych, itp.
Sam sobie odpowiedziałeś. To są przekłamane statystyki.
wow, wow, wow, wreszcie 🙂 wspaniała wiadomość i mam nadzieję inspirująca innych ludzi, blogerów itp. wtłacza się nam do łbów, że nic nie możemy, że prędzej ziemia się przebiegunuje, niż stawimy opór guglowi i fejsowi. ludzie nie rozumieją, że jest w nas siła i jeśli większość się przeciwstawi system z tym nie wygra, jestem zachwycona twoim posunięciem i jeśli mógłbyś napisać kontynuację tego artykułu – jak to po prostu technicznie zrobić – taki minitutorial dla osób które nie za bardzo ogarniają IT to będę wdzięczna. chcę niebawem stawiać swojego bloga i stronę firmową na FB i bardzo chętnie od samego początku pójdę w twoje ślady. ale kompletnie się nie znam na tym i nie wiem gdzie trzeba kliknąć żeby to wszystko wyłączyć. gratuluję, cieszę się, że są odważni ludzie, którzy umieją powiedzieć STOP inwigilacji.
Hej, pozwolę sobie odpowiedzieć na część Twojego komentarza 😀 Jeśli dopiero zakładasz bloga/stronę na własnym serwerze, nie musisz nic wyłączać – skrypty śledzące należy najpierw zainstalować, by działały, także chcąc od początku zachować tę „wolność” wystarczy po prostu nic nie doinstalowywać 🙂
Bardzo dobry ruch. Warto też wspomnieć że nieco bardziej zorientowanym użytkownikom to różnicy wielkiej nie zrobi… Bo sami zapewne trackery blokują 🙂 Adblocki, adguardy, specjalne DNSy czy VPNy i podobne narzędzia wycinają to aż miło i na komputerach i na telefonach.
Gratuluję podjęcia tej niełatwej decyzji i pójścia pod prąd. Choć nie powiem, żebym był bardzo zaskoczony 🙂
da sie zyc z biznesie bez tych rzeczy.
popieram decyzje.
pamietam tez ksiazke waluta przyszlosci.
nigdy o niej nie zapominaj.
nie wszystko mozna kupic.
wbrew temu co mowia inni
🙂
Wow, super, że takie inicjatywy są implementowane w praktyce a nie tylko w rozmowie. Podziwiam, bo zdaję sobie sprawę, że łatwo to wygląda tylko z idei.
1. Brzmi to trochę jak moralna panika i kiepski research. Historia z Cambridge analytica wywołała poruszenie, ale jak mówi badawcz, który sprzedał dane do CA – „that shit doesn’t work” – https://soccermatics.medium.com/the-biggest-cambridge-analytica-scandal-is-that-their-methods-don-t-work-16c2f1f3a84f
2. Podobnie jest z wpływem trackerów na ładowanie strony – fakt, jeśli są zainstalowane nieoptymalnie, jest ich pierdyliard, to będą miały na to wpływ. Ale jeśli są zainstalowane zgodnie ze sztuką ich wpływ na ładowanie strony będzie pomijalny.
3. Czy giganci internetowi zyskują dzięki trackerom. Tak. Czy jest to za cenę prywatności? Tak. Każdy może podjąć decyzję o tym, aby nie dawać się być śledzonym, wystarczy nie akceptować cookies, albo poprosić defaultowo o nieśledzenie np. na iPhone – nie wszyscy wiedzą, ale od iOS 14.5 wydawca aplikacji musi uzyskać zgodę użytkownika na bycie śledzonym. Polecam ustawienie nieśledzenia (ja tak zrobiłem) – jest wtedy co prawda szansa, że będziecie dostawać reklamy CZĘŚCIEJ i mniej dopasowane, ponieważ część reklamodawców będzie stosowało metodę „carpet bombing” i wyświetlało reklamy licząc na zasięg. To jest również opłacalne, bo brak targetowania oznacza niższe stawki CPM (najwyższe stawki reklamodawca płaci za optymalizację za efekt, czyli za lead, purchase etc.). W skrócie, próbując uniknąć reklam w internecie w taki sposób, wybieracie między dżumą a cholerą.
Hej, b ciekawe to co piszesz czy możesz polecić jakieś źródła dla noobow w tym temacie? Czy stosując przeglądarkę Brave lub korzystając duckduck wystarczy czy są jakieś obejścia albo możliwość skasowania po odwiedzeniu strony, która nie zgadza się na podstawowe cookies?
Cześć. Odważna (ale nie wiem czy opłacalna) decyzja. Pamiętaj, że Google aktualnie śledzi nawet jak nie ma się żadnego kodu na stronie, więc trzeba dodać dodatkowe nagłówki żeby się z tego wypisać https://plausible.io/blog/google-floc
Dziękuję Marcin – poczytam. 🙂
WOW! wspaniała wiadomość! – bardzo mnie cieszy:)
Michał, chylę czoło za tę decyzję. Dziękuję Ci!
Hmm, to jest posunięcie mniej więcej na takiej zasadzie – kradnę, póki się nie dorobię, a potem sam zniechęcam innych do tego, bo to złe.
Przykład jest oczywiście hiperbolą, ale obrazuje pewną hipokryzję – dopóki nie rozkręciłeś biznesu to byłeś orędownikiem tego typu rozwiązań, a kiedy stały się zbędne, bo maszynka się już rozkręciła to dyskredytujesz to, co wszak sam używałeś.
Jak bardzo doceniałem Twoją działalność, tak uważam, że działanie, a przynajmniej racjonalizacja, której użyłeś, jest niskich lotów.
Hej Marek,
Myślę, że kategorię „niskich lotów” wygrywa niestety Twój komentarz. Tak to widzę.
Wskaż jedno miejsce, w tym materiale, w którym rzekomo „zniechęcam innych do tego, bo to złe”. Nie znajdziesz, bo nie moralizuję na ten temat. Opisuję własne decyzje i własne motywy, i nikomu nie narzucam co ma robić czy myśleć w tym kontekście. Każdy odpowiada za siebie.
Pozdrawiam!
Panie Michale, od dluzszego czasu bylem fanem tego bloga. Kupilem tez obie ksiazki FinNinja i Gotowi na Start. Niestety ten wpis rowniez odbieram negatywnie i tez wyczuwam lekka hipokryzje. Rozumiem, gdyby blog dalej zyl pelnia zycia, ale nie da sie wyczuc spadku liczby publikacji. Oficjalnie pisal Pan o planowanej mniejszej aktywnosci wiec rozumiem, ale mimo wszystko z tym artykulem poszlo cos nie tak. Inaczej by bylo gdyby pojawil sie przed wielkim sukcesem FinNinja itd. – wtedy to byloby duze wow.
Odnosnie samej reakcji na negatywne komentarze – rowniez spodziewalbym sie bardziej dyplomatycznej reakcji od osoby z takim doswiadczeniem. Owszem – Pan Marek niepotrzebnie pisze o „niskich lotach” ale Pana odpowiedz jest na poziomie „chyba ty” ;). Jako wieloletni fan czuje lekkie rozczarowanie. Prosze to potraktowac jako feedback, a nie atak. Caly czas zycze wszystkiego dobrego i samych sukcesow. Pozdrawiam
Hej Paweł,
Dziękuję za komentarz. Per „Ty” proponuję. 🙂
Odnosząc się: nie bardzo rozumiem dlaczego oczekujesz jakiegoś „wow” a tym bardziej nie rozumiem co niby jest „lekką hipokryzją”. Serio. Tak jak pisałem – musiałem do tej decyzji dojrzeć. Deprecjonowanie jej, bo „ktoś ma jakiś poziom oczekiwań” uważam po prostu za czyjś wygórowany poziom oczekiwań. Nie obraź się, ale tak właśnie też odbieram Twoje oczekiwanie efektu „dużego wow”. Czemu miałby służyć taki efekt wow? Dlaczego go oczekujesz?
Skoro już chcemy coś oceniać. Komentarz Marka powyżej jest po prostu żenujący i też czuję olbrzymie nim rozczarowanie. Oczekiwanie, że ja będę dyplomatą w sytuacji, gdy ktoś wprost porównuje moje działanie do złodziejstwa (vide „kradnę póki się nie dorobię”) uważam po prostu za przesadne (delikatnie mówiąc).
Myślę, że Twój poziom oczekiwań co do mnie i tego jak – według Ciebie – powinienem reagować jest przejawem skąd inąd pozytywnego w pewnym sensie idealizowania mojej osoby. Ale – błagam – nie rób tego. Jestem normalnym gościem, któremu po prostu włącza się odruch obronny, jak widzi takie pomyje jak te Markowe. W mojej wypowiedzi wyłącznie wyprostowałem to, co Marek mi niesłusznie przypisywał i stawiał jako fakt (chociaż koło faktu nawet nie stało).
Rozczarowanie – rzecz ludzka. Nie ma się co bać tego uczucia. 🙂
Dzięki za wyważenie opinii i życzenia.
Pozdrawiam
Problem w tym, że ludzi naruszanie ich prywatności nie obchodzi zupełnie.
Nie wiem też ilu wchodzących do Ciebie korzysta z androida.
Ich prywatności nie uratują Twoje działania.
Niestety nasze działania są nieskuteczne dopóty internetowe serwisy i władze będą sobie dogadzać wzajemnie w inwigilowaniu nas.
pozdrawiam
Arek
Pomyślałam dokładnie o tym samym co przedmówca. Jaka jest alternatywa dodarcia do klienta dla początkującego w sieci? To jak to działa w istocie może przerażać, z drugiej strony jak zrobić to inaczej, skutecznie, bez utopienia pięniędzy w reklamę? Jak inaczej promować się w sieci dopiero zaczynając?
Odpowiedzią są relacje międzyludzkie, partnerstwo i zaufanie. Wielu moich znajomych działa w branży seksuologicznej. Im nie wolno promować się w mediach społecznościowych, bo standardy społeczności tego zabraniają. Próby obejścia zakazu skutkują trwałym banem dla konta reklamowego. A jednak… dają radę.
Bardzo odważny krok. Dodatkowo fajnie, że przedstawiłeś wpływ tego „dodatkowego kodu” na szybkość strony. Nigdy bym nie pomyślał, że te kilka linijek może mieć na to wpływ.
Michał, zapomniałeś jeszcze o sekcji z rankingami produktów finansowych. Tam dalej są kody śledzące umożliwiające Googlowi i bankom pozyskiwać wiedzę, że Twoi czytelnicy korzystają z kont, lokat, kart…
Ufaj ale sprawdzaj:
view-source:https://www.klanfinansowychninja.pl/
Facebook Pixel Code
Google Tag Manager
Hej Lol,
Nie zachowuj się proszę jak tropiciel sensacji, któremu wydaje się, że na coś wpadł… a tak naprawdę ośmiesza się, bo nie przeczytał uważnie wpisu.
Podpowiem: CTRL-F i fraza „Są miejsca, w których jeszcze jesteście śledzeni” – spójrz na zamieszczony tam harmonogram, a zwłaszcza etap 2.
Pozdrawiam!
Dawno nikt mi tak bardzo nie zaimponował jak Ty teraz ogłoszeniem tej decyzji.
Nie słyszałam o innych pionierach wyłączających śledzenie użytkowników i przesyłanie danych do gigantów i jestem pod ogromnym wrażeniem. Może Twój krok to jeden z kamyczków, który zainicjuje nową rewolucję w Internecie?
Z tego co obserwuję, praktycznie nie jest możliwe korzystać z sieci w pełnym zakresie, nie oddając z każdym klikiem odrobiny swojej prywatności. To całe „wyłączanie śledzenia” to tylko złudzenie, a za wygodę (smartfon, social media, targetowanie itd.) płacimy bardzo wysoką cenę. Przyszłość dopiero pokaże, czy to będą zawsze „tylko” sprofilowane reklamy, czy coś groźniejszego.
Cieszę się, że tworzysz Internet bardziej przyjaznym miejscem.
W rankingu lokat i kont są linki afiliacyjne. A to już jest daleko idące śledzenie. I to jeszcze przez zewnętrznego dostawcę.
Bardzo się cieszę , ze stopniowo przestanę być obiektem monitoringu. Przynajmniej tutaj 🙂
Dobra decyzja 🙂
Może warto też usunąć zdanie „Polecam przejście na GMail.” z emaila potwierdzającego zapisanie się do grona zainteresowanych klanem 🙂
Pozdrawiam
Zawsze miło widzieć, że ktoś jednak dba o naszą prywatność w Sieci. To się chwali.
Jest rozszerzenie do przeglądarki, a dość mało znane, blokujące wszystkich „tropicieli” o nazwie ghostery. Polecam mieć ten dodatek razem z adblokiem.
Wow. Jestem naprawdę pod wrażeniem. Już jakiś czas temu straciłam wiarę w moralność przedsiębiorców. Przede wszystkim tych małych i to nawet z poczuciem akceptacji, ze przecież nie ma wyjścia. Wszędzie słupki, wyniki, przyrosty. Fakt, ze tak znacząca osoba w branży robi taki krok to ogromna zmiana, a przede wszystkim ogromna zachęta. Twoi czytelnicy i tak zostaną bo są prawdziwymi ludźmi a nie botami. No i właśnie zyskałeś kolejnego kupca książki. Wiec to nie tylko spadki 😉 Dzięki, ze zmieniasz świat 🙂
Chyba coś poszło nie tak. Pierwszy raz jestem na tej stronie, a znalazłem ją w propozycjach z google chrome.
Brawo! Popieram i bardzo się cieszę! Mam nadzieje, ze coraz więcej twórców będzie szło Twoim przykładem. Kolejny raz zaskoczyłeś mnie bardzo pozytywnie 🙂
No i pięknie.
Artykuł przeczytałem i wypełniłem formularz subskrypcji. Na blog trafiłem z Google Chrome w telefonie ( listy art. jak otwiera się nową pustą kartę) więc próżny trud pewnie. 😉 , ale doceniam.
Dodatkowo zapewne zyskałeś też na prędkości ładowania strony, więc kolejny pozytyw!
Wow. Gratuluje podjęcia trudnej decyzji!
Ja póki co nie rezygnuję z google analitycs. Co prawda na statystyki zerkam raz na 2 miesiące (pamiętam czasy gdy sprawdzałem ruch na blogu co godzinę 😉 ), ale analiza bardzo pomaga podczas pozycjonowania. Kilka razy moje artykuły uprawiały „kanibalizm” i bez danych nie wiedziałbym o tym, że artykuły nie pokazują się w wyszukiwarce.
Co do facebooka, to zastanawiam się nad usunięciem, ale z innych przyczyn niż Twoje:
1) Brak pewności. Fanpage może zostać usunięty w każdej chwili i rzadko można z tym coś zrobić, bo support jest beznadziejny (ostatnio co kilka dni czytam o podobnych problemach)
2) Zasięgi. Posty docierają do ułamka obserwujących stronę.
3) Coraz wyższe koszty reklamy.
Powodzenia i miłego weekendu!
Dziękuję i bardzo to doceniam. 🙂
Powodzenia!
Michał, słuszna inicjatywa! polecam jeszcze włączyć w WP blokowanie FLOC, czyli 3-party cookies od Google: https://www.bleepingcomputer.com/news/security/wordpress-may-automatically-disable-google-floc-on-websites/
Banalnie proste, a pozbywa się śledzenia z Google Chrome.
Michale, odważny krok! Jeżeli jednak kiedyś będziesz chciał zbierać statystyki ruchu, to polecam z serca rozwiązanie opensource https://matomo.org/ (w wersji jako usługa (płatne) lub jako własna instalacja na swoim serwerze).
Powodzenia i wytrwałości życzę!
Michał, dbasz bardziej o czytelników niż oni sami 🙂 są pluginy, które mocno chronią przed śledzeniem: decentraleyes, privacy possum, ublock, privacy badger, noscript …
Skoro ktoś nie dba o swoją prywatność to … jego strata 🙂
Nie mniej gratuluję decyzji – to miły ukłon w stronę „leniwych”
PS. Od dłuższego czasu wiele wpisów jest mniej merytorycznych niż przed wydaniem książki i wprowadzeniem klubu — czy planujesz jeszcze rozwijać tą „darmową” część bloga? Mam swoją opinię o kierunku który obrałeś ale nie jest ona istotna.
Pozdrawiam,
Stefan
Hej Stefan,
Dziękuję.
A ad. PS: mówiąc wprost – męczę się pisząc na bloga. Nie mam takiej łatwości jak kiedyś. Mam jakąś blokadę w sobie. Sporo tekstów mam napoczętych i niedokończonych. I jakoś nad tym nie boleję, bo to niespecjalnie cokolwiek daje. Klan uzupełnia mi tę lukę. Tam idzie mi zdecydowanie łatwiej – bo tam jest to bardziej dyskusja + w zasadzie wykładam tam wszystkie karty na stół bez takiego overheadu, że „muszę zrobić masę zastrzeżeń i uwag, bo nie wiem kto to będzie czytał” (tak mam na blogu). Mniej autocenzury tam mam i przez to jest mi łatwiej – z korzyścią dla wszystkich tam.
Nie diagnozuję tego stanu tu na blogu. Uznaję to za naturalną kolej rzeczy w pewnym sensie i stopniowo się z tym już godzę (bo przez jakiś czas było mi z tym mega cieżko – zwłaszcza z zaprzestaniem nagrywania podcastu – miałem i mam poczucie uśmiercania czegoś fajnego). Część mnie łudzi się, że to przejściowe i jak mi wróci flow w pisaniu, to będzie tu więcej materiałów. A inna część mnie się „rozgrzesza”, bo:
a) no narobiłem się przez te wszystkie lata i czuję, że mam prawo do zluzowania.
b) dotychczas życie toczyło mi się w cyklach typu „dekada” (i na to wygląda, że moja działalność blogowa przechodzi w fazę schyłkową i przenoszę energię w inne miejsca – niekoniecznie związane z działalnością publiczną).
c) kilka nieudanych przedsięwzięć mnie rozwaliło (nie wiecie o tym, bo ja raczej nie mówię o rzeczach które jeszcze nie zaistniały).
d) jest już tyle fajnych innych blogów finansowych, że macie w czym przebierać…
Nie wiem jak odpowiedzieć na pytanie o plany. Generalnie zeszły rok i ten rok = brak większych planów. Płynę z nurtem, który – mam wrażenie – raczej mnie zakręcił gdzieś w wirze przy brzegu niż niesie głównym biegiem rzeki. Mam wrażenie, że mógłbym więcej, lepiej itp., ale co z tego, skoro sytuacja wygląda inaczej? Na poziomie emocji – szkoda, ale z praktycznej strony – trochę nie chce mi się „na siłę próbować wypłynąć do głównego nurtu” (tu na blogu). Na szczęście odpaliłem „Klan Finansowych Ninja” i wytrwałem w jego rozwijaniu. Wychodzi na to, że to jest dla mnie taki next level mojej działalności i w zasadzie wszystko co się tutaj na blogu przez ostatni rok ukazywało jest mocno inspirowane tym, o czym dyskutujemy w klanie. W tym sensie prawdą jest to spostrzeżenie, które poczyniłem przy przedsprzedaży klanu pisząc, że „uważam, że KFN jest tak naprawdę ratunkiem dla bloga”. To się w praktyce dzieje. No ale to fakt, że to właśnie klan jest moim „oczkiem w głowie” i miejscem, w którym realizuję się w największym stopniu.
Żeby nie zabrzmiało jakoś strasznie pesymistycznie – ja ogólnie jestem bardzo powolny w moich decyzjach i działaniu, więc biorę na przeczekanie i trochę sam chcę poobserwować co zrobię. 🙂 Wierzę, że dając sobie czas poszerzam perspektywę, mam więcej czasu na obserwację i podejmuję lepsze decyzje (chociaż nie musi to być prawda).
Pozdro i dzięki za troskę (bo tak interpretuję Twoje pytanie)
Gratuluję decyzji.
Odważny krok, ale nie zalecałbym go osobom które dopiero startują ze swoimi firmami w internecie. Twój blog jak i osoba, są już na tyle rozpoznawalne, że możesz sobie na to pozwolić 🙂 Pytanie czy gdybyś dopiero zaczynał, to czy byś podjął taką decyzję?
Kolejne pytanie, które mnie ciekawi, to czy w momencie jeśli za kilka lat drastycznie spadnie Twoja sprzedaż, to czy powrócisz do narzędzi analitycznych i śledzenia?
Ja z tych narzędzi wyciągam sam mnóstwo informacji, które przekładają się na wzrost ruchu i sprzedaży. Decyzja odważna. Ciekawy jestem efektów w dłuższej perspektywie czasu.
A ja może zadam pytanie w drugą stronę – jestem bardzo młodym adeptem marketingu, stąd pare pytań:
1) Do czego mogą mi się przydać takie trackery jako właścicielowi firmy czy tak jak Ty właścicielowi bloga? Innymi słowy, co z tym można zrobić?
2) Kto zajmuje się wertowaniem danych zebranych przez trackery?
To już jest marketing czy IT?
Jak się może nazywać stanowisko takiej osoby?
Co trzeba zrobić żeby dostać pracę w takim charakterze? (chodzi mi m.in o background).
Mógłby ktoś podrzucić jakiegoś linka gdzie można się coś więcej o tym dowiedzieć?
3) Można się dowiedzieć, jakie dane mają o nas zebrani giganci Internetu? Da się to jakoś usunąć?
Żeby zwiększyć swoje szanse na odpowiedź to zakończę w tym miejscu.
Pozdrawiam Cię bradzo serdecznie Michale i dziękuję za wydanie „Finansowego Ninji” i opublikowanie excela do przychodów i rozchodów – bardzo mi to pomogło w finansach!
Michał Mak.
Nareszcie. Jak mnie wkurzało okienko zapisu na newsletter gdy ja już zapisany byłem od dawna !
Michał, od Twojej książki – „Zaufanie czyli waluta przyszłości” – przyznaję, że rzadko zaglądam na Twojego bloga. Nie dlatego, że zawiodłam się książką. Wręcz przeciwnie… myślę, że po niej już nic więcej nie chcę usłyszeć ;-)) Czasem jednak tu wpadam. I jak przeczytam taki tekst, jak ten, o takich, a nie innych decyzjach, to mi się lepiej na sercu robi. Ktoś w komentarzach świetnie napisał: „Dzięki, że zmieniasz świat”. Dzięki! Naprawdę zmieniasz 🙂
Bardzo dobra decyzja Michale! Na pewno przełoży się to na większy komfort przeglądania bloga. Czy planujesz w najbliższym czasie odświeżyć szatę graficzną bloga? Ta jest już moim zdaniem nieco „oklepana” i przydałaby się jakaś zmiana.
Pozdrawiam serdecznie,
Krzysiek
Bardzo dobra decyzja, ja na swoim blogu robię podobne przymiarki ! 🙂
Powodzenia Michale!
Jako alternatywę dla Google Analytics polecam Plausible: https://plausible.io/
100% Open source i z możliwością self-hostingu
1984 Orwella to nic w porównaniu z tym co chce nam zafundować Big Tech w zmowie z NWO. Jedynie doszczętna likwidacja tego molocha jest w stanie zapewnić przetrwanie demokracji. Ale na to nigdy nie zgodzi się sie rząd Bidena z którym te organizacje są zrośnięte jak bracia syjamscy.
Śledzą nie tylko giganci…
W tej chwili niektóre zasoby (emotikony) wczytywane są z serwerów Wordpressa. Cała strona stoi schowana za Cloudflare, czyli firmą, która zaczyna wiedzieć o użytkownikach internetu coraz więcej i chyba ma aspiracje do podgryzania Google w tym zakresie. Wiedza pochodzi zarówno za sprawą proxy, jak i przejmowania ruchu DNS – są domyślnym operatorem DoH w Firefox.
Piszę o tym nie dlatego, żeby krytykować, bo decyzję szanuję, tylko żeby zwrócić uwagę na całość zagadnienia. Zdaję sobie sprawę, że z alternatywą dla proxy/cache od Cloudflare może być ciężko.
Mega krok! Dzięki za ten wpis 🙂
Bardzo dobre posunięcie!
Pomysł ciekawy, tylko upierdliwy dla Ciebie pod kątem pewnych spraw technicznych 🙂 Chociaż pewnie możesz już co nieco odpuścić. Wydaje mi się, że jednak Google tak czy siak wie, kto i kiedy wchodzi na blog 🙂
Godny podziwu krok, szacunek!
Przyznam, że odważnie! Ale też szczerze przyznaję, że nie muszę zapisywać się ani na d newsletter, ani śledzić Cię na Facbooku, żeby wejść ponownie na Twoją stronę internetową. Po prostu lubię Cię czytać, a Twoje artykuły czyta się jak dobrą książkę tak jak Zaufanie Czyli Waluta Przyszłości 😉 Dlatego bez żadnych przypominajek będę tu zaglądać. Często również odwiedzam moją listę zatytułowaną „Blogi, które warto czytać” – Wracam do listy, a na tej liście dokładnie w moim rankingu, znajduje się właśnie ta Twoja stronka. Pozdrawiam!
Dzięki wielkie Aneto za ciepłe słowa. Miło przeczytać. 🙂
Pozdrawiam!
Możesz sobie na to pozwolić bo masz wypracowana markę i jesteś rozpoznawalny. Niestety większość bez narzędzi śledzenia itp. nie jest w stanie zaistnieć w internecie
Michał, decyzja super ale chyba łatwiej ją podjąć osobie/firmie która ma już jakąś pozycję na rynku w świadomości użytkowników.
Zdecydowanie ciężej jest tak zrobić będąc na początku drogi.
Bardzo wartościowy wpis. Czytałem z zaciekawieniem. Choć temat obcy chętnie przyswoiłem informacje. Chętnie polecę blog znajomym.
Niesamowicie odważne posunięcie. Doskonale świadczy to o tym, że jesteś świadomy swojej bardzo dobrej pracy i dawania wartości w treściach, które przekazujesz odbiorcom. Ogromna wartość ,jaką przekazujesz pomoże Ci w dotarciu do tych, którzy potrzebują Twojej wiedzy. Powodzenia
Świetna decyzja!
Wow. Czapki z glow, mysle ze wiele ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego co zrobiles i jak duze to ma znaczenie. Od lat bije sie z myslami jak przekonac biznes, jak duze to jest zlo a tutaj po prostu ty to zrobiles i dajesz info ze inni tez robia. I zawsze slyszalem ze to jest potrzebne bo na tym zarabiaja itd ze to jest najwazniejsze… Kupilem twoja ksiazke „zaufanie waluta przyszlosci” i ta sfera prywatnosci twojego bloga dawala mi niezly zgryz czy to byla dobra droga, bo bylem wyczulony na ten temat przez Free software foundation, ludzi jak Eben Moglen badz Edward Snowden. A tutaj po czasie takie cos czytam jak zajrzalem na bloga po dluzszym czasie, chyle czola bo wierze ze to nie byla latwa decyzja zwlaszcza po przeczytaniu ksiazki, jak te dane mialy znaczenie.
Mysle ze masz olbrzymi potencjal na zrobienie duzego nastepnego kroku, mianowicie uswiadomienie ludzi ze liczy sie nie tylko wolnosc finansowa, ale ogolna wolnosc ktora zalezy tez w duzej mierze od oprogramowania ktorego uzywamy na codzien, ktore dyktuje warunki rzadzace naszym zyciem, mam prosbe Michal obejrzyj kiedys te filmy:
re:publica 2012 – Eben Moglen – Freedom of Thought Requires Free Media
https://www.youtube.com/watch?v=sKOk4Y4inVY
Eben Moglen – promocja książki „Wolność w chmurze i inne eseje”, 29.09.2013:
https://www.youtube.com/watch?v=Jx1pwTtxcVc
re:publica 2019 – Eben Moglen: Why Freedom of Thought Requires Attention
https://www.youtube.com/watch?v=1SKpRbvnx6g
Dla mnie jest to tez istotna informacja, dziekuje Ci za to, chyba faktycznie skonczyly mi sie wymowki by nie zalozyc wlasnego bloga, pozdrawiam serdecznie
Niesamowicie się z tobą zgadzam Michał. Dziękujemy Ci za to!
Super! Brawa za odwagę.
Serdecznie dziękuję!!!
Właśnie dlatego nadal nie „ruszyłam” z własnym blogiem.
Dzięki Twoim słowom i niesamowitej odwadze będzie mi łatwiej podjąć decyzję.
Ogromne brawa!