Warto wyjść ze skorupy i krzyknąć do świata „Tu jestem!”. A nuż świat usłyszy i zaprosi Cię do wspólnego biesiadowania? Właśnie mi się to udało.
Czasami jako bloger zastanawiam się, czy powinienem pisać wyłącznie dla Was, czy także dla siebie. Poczucie misji – czasami przez niektórych kwestionowane – każe mi najczęściej pisać dla Was. Ale dzisiaj mam inny nastrój. Ten artykuł jest dla mnie! Jest moją kartką z pamiętnika. Dokumentacją ważnego dla mnie momentu. Chwili, w której kolejny raz przekonuję się, że postawienie wszystkiego na jedną kartę i jednoczesne “odsłonięcie przyłbicy” może dać niesamowite efekty 🙂
Jeśli chcesz się dowiedzieć o co chodzi, to zapraszam do lektury. Jeśli jednak przychodzisz tu wyłącznie po tematy związane z finansami osobistymi, oszczędzaniem i pomnażaniem pieniędzy – to ostrzegam, że ten wpis nie jest dla Ciebie. On jest dla tych, którzy chcą zamieniać swoją pasję w swój sposób życia. Nie upychać jej po kątach, ale po prostu nią żyć.
Gotowi? Zapraszam. A pozostałym dziękuję za uwagę i życzę miłego weekendu.
I jeszcze zanim zacznę: Zorka – ten wpis dedykuję Tobie za to co zrobiłaś na BFG 2013 i za całokształt. Wszystko o czym tu przeczytacie to są właśnie skutki uboczne… 🙂
O co chodzi?
Skoro czytasz dalej, to nie będę Cię trzymał w niepewności. Mam niesamowitą przyjemność ogłosić z wielką dumą i radością, że będę miał okazję pokazać historię mojego bloga poza granicami Polski. Będzie to miało miejsce 30 i 31 maja na bardzo szczególnej i ważnej dla mnie konferencji ALIVE w Berlinie. O co w tym chodzi – zaraz Wam opowiem. Tutaj tylko zasygnalizuję, że na konferencję tą w roli prelegentów przyjeżdżają sławy amerykańskiej blogosfery, m.in. mój idol Chris Guillebeau – autor dwóch polecanych przeze mnie książek “The Art of Non-Conformity” i “The $100 Startup” (ta wyszła nawet po polsku), oraz twórca amerykańskiej konferencji “World Domination Summit”, na którą chcę się wybrać od momentu rozpoczęcia prowadzenia bloga.
Poza nim, to co najlepsze w amerykańskiej blogosferze, reprezentować będą też Pamela Slim i Sarah Peck. Na konferencji obecny też będzie brytyjczyk Tom Ewer, którego blog “Leaving Work Behind” wspierał mnie, gdy podejmowałem trudną decyzję o rozstaniu z pracą na etacie.
I teraz najlepsze: nie dość, że poznam osobiście Chrisa, to… wystąpię tuż przed nim! Organizatorki tej konferencji zaprosiły mnie do poprowadzenia warsztatu dla blogerów, którzy przyjadą z całej Europy i nie tylko. W sobotę 31 maja o 14:00 będę prowadził 90-minutową prezentację zatytułowaną “How to build a successful blog, impact others and make a profit”! Fajnie, co?
Dla jasności: jestem jedynym Polakiem, który będzie tam występował. I czuję się świetnie! Bardzo się cieszę, że raptem po niespełna dwóch latach prowadzenia bloga, zostałem zaproszony do poprowadzenia takiego warsztatu dla blogerów z różnych krajów. Moje wystąpienie, podobnie jak i pozostałe prezentacje, prowadzone będą po angielsku.
Czytaj także: Blog daje dobrze zarobić – czyli raport Michała za drugi kwartał 2014
Kręta ścieżka na ALIVE?
I teraz możesz się zastanawiać, jak można do czegoś takiego doprowadzić. Jakim cudem bloger z Polski, który podnieca się czołówką amerykańskich blogerów, wskakuje nagle między nich.
Albo przykład “z innej beczki”: pytacie mnie mailowo “jak się wkręcić do telewizji” i “jak to możliwe, że tak często tam występujesz”. Dostałem nawet maile sugerujące, że muszę mieć tam jakieś znajomości…
Podpowiem Wam – zarówno występy w TV, jak i bycie zapraszanym do występów na takich konferencjach, nie mają nic wspólnego ze znajomościami. To efekt tego, że nie boję się odsłonić, że z otwartą przyłbicą mówię kim jestem i co robię, i że jeśli mam jakiś drobny sukces, to się z nim nie kryję tylko pokazuję go światu. Bo niby skąd świat i inne osoby miałyby się dowiedzieć o moim istnieniu, jeśli nie ode mnie? Jeśli robię coś dobrze i na poziomie, to dlaczego miałbym się tym nie pochwalić? Tylko trzeba to robić z głową, o czym piszę dalej…
Jak znalazłem się w roli prelegenta na ALIVE? Dużo prościej niż się wydaje. Razem z Andrzejem Tucholskim z bloga JestKultura.pl zarejestrowaliśmy się na ALIVE w lutym 2014 roku (jeszcze przed tym, jak triumfowałem w konkursie “Blog Roku 2013”). Kilka dni później dołączyliśmy do grupy na Facebooku związanej z tym wydarzeniem. Zamiast siedzieć cicho (przecież mogliśmy) zaczęliśmy robić szum. Ogłosiliśmy, że jesteśmy #TeamPoland i włączyliśmy się do dyskusji. Było nas widać. W końcu ALIVE służy temu, żeby nawiązać znajomości z innymi, podobnymi nam osobami.
Potem było zamieszanie związane z Blog Roku i nagrodami. Zastanawiałem się przez jakiś czas, czy pochwalić się tym innym uczestnikom ALIVE. Obawiałem się, że będzie to wyglądało bardziej na autopromocję niż interesującą dla nich wiadomość. Ale w końcu się przełamałem. Pomyślałem, że przecież blogerów może to zainteresować i mogą chcieć dowiedzieć się, jak do tego doszło. Równolegle załączyłem także link do jedynego angielskojęzycznego artykułu, jaki popełniłem – czyli mojej maratońskiej historii opublikowanej na blogu Pata Flynna.
Całość została bardzo ciepło przyjęta, a skutkiem ubocznym mojego “wyjścia ze skorupy” było zapytanie ze strony organizatorów ALIVE, czy nie zgodziłbym się poprowadzić warsztatu dla blogerów. Nie wahałem się ani chwili – zgodziłem się. Doprecyzowaliśmy tematykę i dzisiaj, po dłuższym utrzymywaniu tego w tajemnicy (organizatorzy stopniują napięcie), ogłaszam, że wystąpię obok wielu świetnych blogerów.
Czy to było trudne? Raczej nie. Ale nie byłoby możliwe, gdybym nie stworzył sytuacji, w której takie zaproszenie mogło się pojawić. I dokładnie to chcę przekazać dzisiejszym wpisem: warto brać los w swoje ręce i nie pozostawiać go przypadkowi. Dotyczy to tak samo autopromocji po to, by wystąpić w TV czy na konferencji, jak i bycia wzorem pracownika w firmie. Masz sukcesy w pracy, ale wstydzisz się promować? To nie dziw się potem, że szef docenia kogoś innego, kto może ma mniejsze osiągnięcia, ale potrafi zwrócić na siebie uwagę.
Czasami słyszę od znajomych “w pracy mnie nie doceniają”. Pytam “a co robisz żeby Cię doceniali?”. Zamiast siedzieć cicho lepiej dać się zauważyć i poznać. Nie mówię o bieganiu po firmie i puszeniu się jak paw – wtedy łatwiej o zawiść współpracowników niż wsparcie. Ale można też działać inaczej: dawać coś z siebie, wychodzić z propozycjami pomocy dla innych, pomagać im rozwiązywać jakiś konkretny problem, z którym radzimy sobie lepiej od innych i to oni wtedy przykleją nam łatkę specjalisty w danej dziedzinie. A tego typu informacje szybko się rozchodzą 🙂 Trzeba im tylko trochę pomagać.
Sprawdź również: Spotkajmy się! – najbliższe występy i możliwość osobistej rozmowy
Przekraczaj oczekiwania – może dostaniesz więcej niż się spodziewasz
Właśnie takie “przekraczanie oczekiwań” jest tajemnicą mojego medialnego sukcesu. Gdy pierwszy raz telewizja zwróciła się do mnie z propozycją występu, to był to całkowity przypadek. Ktoś z redakcji znalazł mój blog, bo poszukiwał sposobów oszczędzania. Napisał e-mail. Oddzwoniłem. Zapytałem jak mogę pomóc. I to ja opracowałem założenia do rozmowy. Pokazałem co jest ważne. Pomogłem przygotować materiał filmowy, który miał obrazować naszą rozmowę. Wyszedłem przed orkiestrę i dałem więcej niż ode mnie oczekiwano.
Ktoś może pomyśleć “jesteś frajerem, bo robisz za dziennikarza z TV jego robotę i to za darmo”, ale to nie do końca prawda. Ja robię to także we własnym interesie. Chcę żeby materiał, przy którym pojawi się moja twarz, był jak najlepszy. Bo to jest coś widzą widzowie i jednocześnie moja wizytówka dla kolejnych przedstawicieli tradycyjnych mediów. A efektem ubocznym takiej pomocy jest zadowolenie dziennikarza. Lubię otrzymywać od nich takie maile:
Jak myślisz, jeśli dziennikarz będzie ponownie potrzebował twarzy do swojej telewizji, to do kogo zadzwoni? Do tych osób, które ułatwiają mu pracę, czy do tych, przy których musi się napracować? To co robię – działa. Im częściej jestem obecny w mediach, tym częściej jestem do nich zapraszany. Nie ma w tym magii i znajomości. Znajomości budują się stopniowo…
Ja “sieję” to moje ziarno wszędzie gdzie mogę. Czasami kiełkuje powoli, a czasami rośnie bardzo szybko. To tylko kwestia podatności gruntu i tego na ile solidnie podlewam 😉 Ale bez siania i podlewania nie byłoby żadnych efektów.
I jeszcze jedno słowo: gdy dostaniemy szansę, to warto ją wykorzystywać – nawet jeśli wydaje się mało atrakcyjna. Nigdy nie wiadomo, czy nie będzie ona trampoliną do kolejnych sukcesów. Zobacz jak rozwija się moja blogowa kariera. Występ na ALIVE to coś niespodziewanego, ale jednocześnie bardzo zbieżnego z jedną z planowanych ścieżek mojego rozwoju, jaką są wystąpienia publiczne. W moich planach na ten rok wpisałem sobie wystąpienie na konferencji TED. Nawet, jeśli nie zrealizuję tego planu w tym roku, to z każdym wystąpieniem jestem coraz bliżej.
Ja dzisiaj autentycznie nie wiem czego się spodziewać w przyszłości. Czasami boję się sam siebie. Ostatni rok to pasmo emocji i kolejnych osiągnięć. Ale im więcej sukcesów, tym boleśniejszy może być upadek. Sam podnoszę sobie poprzeczkę, przyzwyczajam Was do tego, że możecie ode mnie oczekiwać więcej i więcej. Są chwile kiedy mnie to przeraża, kiedy wydaje mi się, że za szybko to wszystko pędzi. Ale czy powinienem podporządkować się obawom, czy raczej odważnie sięgać po to co mi życie podsuwa?
Jak na razie skutki uboczne mojej działalności są całkiem miłe 🙂
Zobacz także: WNOP 048: O konferencji ALIVE, podążaniu za marzeniami i życiu jak koczownik – z Janą Schuberth
Co to jest ALIVE?
ALIVE to konferencja dla ludzi kreatywnych, z pasją, pozytywnie zakręconych, którzy chcą inspirować siebie nawzajem i być inspiracją dla innych. Takich osób, które gotowe są ciężko pracować nad tym, by zmieniać siebie, własne życie i świat na lepsze. Osób szukających własnej drogi – niekoniecznie związanej z pracą na etacie. Drogi, którą można byłoby określić mianem po prostu dobrego życia.
Ze szczegółowym programem konferencji oraz listą głównych prelegentów można się zapoznać na stronie konferencji.
Dla mnie podstawowym “zapalnikiem” do rejestracji na ALIVE była informacja o występie Chrisa Guillebeau. Podziwiam jego pracowitość i konsekwencję. To autor czytanego przeze mnie bloga i książek-bestsellerów. Gość, który wiele lat temu postawił sobie cel – odwiedzenie wszystkich krajów świata przed 35-tymi urodzinami. Udało mu się 🙂 Ponadto jest organizatorem konferencji “World Domination Summit” – takiego „TED na sterydach”, wydarzenia, które w zeszłym roku zgromadziło 3000 pozytywnych pasjonatów z całego świata.
Konferencja ALIVE jest dla mnie taką europejską namiastką WDS i bardzo liczę na to, że się nie zawiodę 🙂 I nie chodzi mi wcale o prezentacje same w sobie, ale o możliwość interakcji i wzajemnej inspiracji ze społecznością ALIVErsów – osób, które przełamują schemat lub chcą to robić.
Jak zoptymalizować koszty udziału w ALIVE
Dla jasności: absolutnie nie zachęcam Was do uczestnictwa w tej konferencji.
Ale, gdyby ktoś z Was, mimo wszystko, chciał tam pojechać, to można nieco zoptymalizować koszty. Po pierwsze – najlepiej dobrać się w pary i kupować bilety dwuosobowe, które kosztują niewiele więcej niż wejściówka jednoosobowa. Ja właśnie tak rejestrowałem się z Andrzejem z blogu jestKultura.pl – jeszcze zanim zaproszono mnie do poprowadzenia warsztatu 🙂
Po drugie – przez pewien czas można skorzystać z kodu rabatowego obniżającego koszt udziału w konferencji o kolejne 35 funtów – aliveinsider2014.
Jeśli ktoś z Was będzie jechał na ALIVE, to koniecznie dajcie mi znać. Warto się spotkać, wyruszyć i wrócić razem 🙂 Ja planuję jechać pociągiem.
A skoro już jesteśmy przy temacie zbierania się w grupy, to najprawdopodobniej 12 czerwca zorganizuję kolejne spotkanie z Czytelnikami – tym razem #JOPlive Trójmiasto 🙂 O szczegółach będę informował w najbliższych tygodniach.
Kilka słów na koniec
I już na zakończenie: pamiętajcie, że cokolwiek robicie, to świat się o tym nie dowie, dopóki mu o tym nie powiecie. Warto wychodzić ze swojej “skorupy”, pokazywać co najlepszego mamy do zaoferowania i sięgać po więcej. Ileś razy usłyszycie odmowę, ale za którymś razem może się udać. Świat lubi odważnych 🙂
Ja nadal jestem zaskakiwany tym, w jaki sposób potrafi się układać domino życia, o ile tylko nie będziemy stawiali mu sztucznych barier typu “nie da się”, “nie zasługuję na to”, “dlaczego miałoby mi się udać”, “przecież jest milion osób lepszych ode mnie”. Odsyłam do starszego artykułu o wychodzeniu ze swojej strefy komfortu. Warto!
Odwagi i samych sukcesów Wam życzę!
PS: Miała to być kartka z pamiętnika dla mnie, ale znowu wyszedł mi wpis poradnikowy 😉
PPS: Trzymajcie proszę za mnie kciuki! ALIVE to bardzo duże wyzwanie, a po angielsku zdecydowanie nie jestem tak elokwentny, jak po polsku.
{ 82 komentarzy… przeczytaj komentarze albo dodaj nowy komentarz }
To prawda, że świat nie lubi za grzecznych i za wycofanych. A jak już człowiek pokaże przysłowiowe „jaja”, nagle zaczynają dziać się ciekawe rzeczy:) Fajny wpis! Pozdro i trzymam kciukersy 😀
Hej Kacha,
Dzięki wielkie. Właśnie tak jest. Ja nawet nie uważam, że „świat nie lubi za grzecznych i wycofanych”. Po prostu oni znikają w tłumie, nie są widoczni, nie widać też, żeby im zależało.
Przykładowo: ja w miarę możliwości chętnie pomagam tym, którzy są aktywni, którzy potrafią udowodnić, że zależy im na walce o swoje. Wydaje mi się, że do takich ludzi chętniej wyciąga się pomocną rękę, bo się ma przekonanie, że ta „inwestycja czasowa” przyniesie owoc. Że po prostu nie zmarnujemy swojego czasu. Przynajmniej ja tak to widzę. I to nie ma nic wspólnego z interesownością tylko z tym, że ja pioruńsko nie lubię marnować energii (a i tak uważam, że za dużo marnuję).
Dzięki za kibicowanie i miłego dnia 🙂
Teraz to już jak nie można z człowieka miec zysku, to jest to człowiek bezwartościowy. Daleko tak nie znajdziemy.
Yyyyy…. Jeśli woda nie jest mokra, to nie mamy z niej pożytku.
Taki sens… mniej więcej 😉
Brawo Michał! Serdeczne gratulacje!!!
Całkowicie zgadzam się z Tobą co do dzielenia się własnymi osiągnięciami. Od dawnego „korporacyjnego” kolegi usłyszałem kiedyś takie zdanie: „Sukces niezaraportowany nie istnieje”. 😉
Myślałem, że dotyczy to wyłącznie korporacji, ale jak się okazuje, działa w każdych okolicznościach 😉
Idź naprzód i pokazuj wszystkim, że warto!
Hej Marcin,
Dobre to powiedzenie! Zapożyczam 🙂
To działa wszędzie.
Dzięki!
To ja tak przy okazji chciałam pogratulować świetnej książki, panie Marcinie! Zakupiłam, przeczytałam i polubiłam 🙂 Pozdrawiam
Gratulacje!
I od razu egoistycznie zapytam, czy będzie dostępne gdzieś nagranie z Twojego wystąpienia?
Hej Alama,
Dziękuję. Zabieram do Berlina kamerę, a może nawet dwie i spróbuję to wszystko nagrać.
W Łodzi nagrywałem swoje wystąpienie i wyszło mi to całkiem dobrze. Jest 1,5 godziny prezentacji. Będzie za jakiś czas na blogu (chcę jeszcze w maju, ale wiecie jak to z moimi deklaracjami bywa).
Pozdrawiam!
Bardzo wielkie gratulacje Michał! Byłam na Twoim wystąpieniu o BIKu w Łodzi, czytam z przyjemnością i z pożytkiem Twój blog. Bardzo się zgadzam o robeniu szumu! Postawa „siedź w kącie, a znajdą cię”, którą wielu z nasz było karmionych w rodzinnych domach, jest najskuteczniejszym podcinaczem skrzydeł. Brawo za podnoszenie przyłbicy, brawo także za ciężką, konkretną pracę która jest włożona w Twoje artykuły. Bez tego byłaby wydmuszka i, cytując klasyka, „niczego by nie było”. To nie znajomości, tylko godziny zgłębiania rozpracowywanych tematów plus kolejne opisywania ich w przystępny i ciekawy sposób doprowadzają do telewizji, do wygranych i do takich fajnych wydarzeń. Trzymam kciuki!
Ja kiedyś w radiu uszłyszałem wywiad z Zorką i jak trafiłem na bloga to się wzruszyłem. Uświadomiłem sobie wtedy że ja właśnie siedzę sobie w takiej strefie komfortu/skorupie. A gdzieś tam biegnie prawdziwe życie.
Hej Jed,
I to co piszesz jest najpiękniejszym świadectwem tego, jak duże znaczenie mają blogi zwykłych ludzi. Każdy z nas potencjalnie ma to coś, co może się przydać komuś innemu. Czasami merytorycznie (jak u mnie), a czasami w kwestii ruszania serca (jak u Zorki). Tu nie chodzi o zarabianie na blogach (chociaż jest to fajne, jeśli udaje się z tego żyć), ale o to, że każdy z nas ma potencjał do zmieniania w pozytywny sposób życia innych. Choćby tylko takim jednorazowym poruszeniem serducha. Ale kto wie – może dla kogoś innego, jednego na 1000 czy jednego na milion, to co piszemy będzie czymś, co zmienia jego życie w kolosalny sposób. Nigdy nie wiadomo, ale sama świadomość tego naprawdę pozwala „góry przenosić” (jeśli taką świadomość mamy).
Ja tego doświadczyłem na własnej skórze. I każdemu tego życzę.
Pozdrawiam 🙂
Gratulacje Michał, jak zwykle wymiatasz!
Michał,
Odsyłam do starszego artykułu o wychodzeniu ze swojej strefy komfortu. Warto!
Link nie działa, musisz wkleić poprawny.
Hej Marek,
Dziękuję za wyłapanie błędu. Link poprawiony 🙂
Pozdrawiam
o tak – „do odważnych świat należy”, „nie ryzykujesz, nie zyskujesz”, „chcieć to móc” itd. itp.
A Ty jesteś żywym tego przykładem.
Banał? NIE, Życie!!!
powodzenia
może to strata czasu i nic dla Ciebie nie wniesie, ale gratuluję! szczerze gratuluję i zachęcam do dalszej aktywności! pewnego dnia pójdę za Twym przykładem 😉
Gratulacje i powodzenia!
Dasz radę (jak zwykle :))!
Witam!
Tak masz rację, trzeba dać siebie poznać i zareklamować, jak nie ma reklamy, to jest dużo trudniej, dobro też potrzebuje reklamy, skąd inni mają nas poznać, Chyba właśnie dzięki reklamie która pozytywnie oddziałuje, przyciągamy przecież do siebie innych!
Jeszcze raz gratulacje w sięganiu po swoje marzenia i ich urzeczywistnianiu! Jeszcze raz może powiem w przenośni Michale Wypłyń na głębie, i nie mój się że utoniesz, jak doskonalisz swoją technikę pływania, to nigdy nie utoniesz!
Gratuluję Michale,
Jednak dodam ze swojej strony łyżkę dziegciu.
Otóż artykuły na blogu coraz częściej uciekają od sedna sprawy „jak oszczędzać pieniądze”
Wiele tematów które miały być dawno rozwinięte odeszły w niepamięć ect…
Ostatni coraz mniej tematów czytam i coraz mniej otwierać.
Mimo wszystko życzę powodzenia.
Pozdrawiam
Michał super wpis!
Jesteś żywym dowodem na to że powiedzenie ‚to co dajesz do Ciebie wróci’ to nie tylko puste słowa 🙂 Jesteś prawdziwą inspiracją i trzymam kciuki za tego wymarzonego TED’a – też mam to na liście marzeń przed 30stką ! 🙂
Życzę powodzenia!
Michał, wielkie gratulacje!!! Bardzo się cieszę, że zawitasz do Trójmiasta 🙂 Zatem do zobaczenia 🙂
Michale, GRATULACJE! 😀 Pamiętam ze spotkania w Krakowie jaki byłeś podekscytowany samym wyjazdem na Alive, a teraz jeszcze warsztat, super!
Mam nadzieję, że konferencja (no i Chris) nie zawiodą, a wręcz prześcigną oczekiwania 🙂
Gratuluję! Bardzo Ci kibicuję! Twój blog zmienił bardzo wiele w moim spojrzeniu na finanse, lepiej nimi zarządzam. A w tym roku jedziemy całą rodzinką na wymarzone wakacje do Paryża! I Tobie również za to dziękuję, bo zupełnie niechcący przyczyniłeś się do realizacji tego jednego z moich największych marzeń!
Michał serdecznie Ci gratuluję. Szczerze mówiąc miło patrzy się na Twoje sukcesy, zawsze kiedy o nich czytam na Twoim blogu mam 100% poczucie, że są one adekwatną nagrodą do wysiłku i pracy, którą inwestujesz w swoją działalność. Ponadto woda sodowa nie uderzyła Ci do głowy, co również bardzo sobie cenię. Trzymaj tak dalej 🙂
Świetnie Michał 🙂 Cieszę się z Twojego sukcesu, ogólnie uwielbiam jak ludzie są szczęśliwi w tym co robią i jeszcze zarażają innych 🙂 Powodzenia
Czytam tego bloga od kilku miesięcy, ale jestem nieco rozczarowany ostatnimi wpisami. Więcej w nich podsumowań, przemyśleń na temat samego bloga, konkursów w jakich uczestniczy oraz samozachwytu. Mam takie małe wrażenie że autorowi kończą się pomysły na faktycznie finansowo-poradnikowe praktyczne wpisy.
Hej Piotrze,
Ostrzegałem 😉 Nie posłuchałeś i zamieszczasz pod tym wpisem komentarz w tym tonie. Swój pierwszy komentarz – dodam dla uściślenia. Czyli wygląda to tak: bierzesz od miesięcy to co daję (chwała Ci za to), nie angażujesz się w dyskusje – czyli nie dajesz niczego od siebie (nie oczekuję tego – większość Czytelników nie komentuje), po czym to co dajesz światu, to wyraz Twojego niezadowolenia (do tego „piję”).
Co powinienem z tym zrobić? Skoro uważasz, że mi się kończą pomysły (jesteś w błędzie, ale przyjmijmy roboczo, że masz rację), to może warto byłoby mi zaproponować jakiś temat? Bez tego Twój komentarz jest pusty. Trollowy. Nie rozumiem jego celu.
Mam nadzieję, że przynajmniej Ty go rozumiesz i poprawiłeś sobie samopoczucie pisząc to co napisałeś.
Pozdrawiam
A to ktoś kto komentuje po raz pierwszy nie ma prawa krytyki Michale? 🙂 Twój komentarz natomiast jest oceniający i karcący.
Od początku prowadzenia bloga duza wagę przywiązujesz do nawiązania bliskiej relacji emocjonalnej ze swoimi czytelnikami. Do tego prowadzą Twoje osobiste wyznania. I to jest ok (bo sie sprawdza) dopóki akceptujesz ze wśród czytelnikow będą tez tacy, którzy nie będą Ci przyklaskiwali na każdym kroku.
W komentarzach coraz wiecej pojawia sie głosów ze blog sie zmienil na niekorzyść „bo sie skomercjalizowal”, „bo za dużo piszesz o sobie”, itp. Warto zebys wyciągnął z tego cos konstruktywnego dla siebie i czytelnikow zamiast obrażać sie na krytykę. Ktoś Ci doradził żeby podzielić blog na sekcje tak żeby kazdy mogl latwo znaleźć to co go interesuje. Do jest dobry pomysl wart rozważenia. Zamiast tego obruszasz sie. Twoi krytykujący czytelnicy są bardzo cenni. Bo jeszcze są zaanagazowani. Jak sie zawiodą to odejdą. Znamy kilku gigantów nawet z polskiego Internetu, którzy minęli. Nie życzę tego samego Tobie.
Michał
W kwietniu na 9 artykułów napisałeś o oszczedzaniu 2
Wcześniej na 8 artykułów o oszczędzaniu było 7
Sam sobie dopowiedź.
Może tego nie wydzisz, ale z boku tracisz wiarygodność. Ludzie czują działania podprogowe, ale przede wszystkim brakuje treści, mówiłeś, że miałeś listę tematów
Według mnie blog by zyskał, gdbyś jasno oddzielił i pokazywał to, na czym blog wyrósł
@Anna
Nie wiem co dokładnie miałaś na myśli pisząc „blog by zyskał”. Finansowo? – nie jestem pewny. Kiedyś czytałem Flynna i Mr MMM, ale odkąd zaczęły dominować wpisy o niczym tzn. „Co tam u mnie słychać? – robię remont chałupy, a poza tym jest globalne ocieplenie, więc kup poradnik/książkę o tym jak pisać bloga”, to rzadko tam zaglądam.
Blog zgodnie z planem się komercjalizuje i autor realizuje pewne cele tzn. z jednej strony chce dotrzeć do nowych osób tj. przeciętnego, zadłużonego Polaka i powiedzieć mu, że trzeba zacząć oszczędzać. Jak to zrobić? Niech sprawdzi w archiwum (niedługo pewnie pojawi się dodatkowa zakładka ze wstępem i listą artykułów dla chcących zacząć oszczędzać).
Z drugiej strony autor musi z czegoś żyć. Więc niech czytelnik zakupi przy okazji książkę, potem usługę w postaci weekendowego kursu oszczędzania lub kursu online z konsultacjami z autorem itd.
Projekt „Jak oszczędzać pieniądze” nie składa się tylko z bloga, ale blog jest i będzie najefektywniejszym kanałem sprzedaży, stąd promocja i marketing będzie zajmować coraz więcej miejsca. Od czasu do czasu będą pojawiały się programy partnerskie jakiś programów komputerowych, książek o niczym (rozwoju osobistym), „konferencji” dotyczących nieruchomości (a właściwie wyłącznie dotyczące kupna/najmu mieszkań), kont z premiami dla tych, którzy za 100 czy 200 zł sprzedadzą kilka godzin swojego czasu na zakładanie kont, przelewy wynagrodzenia, bieganie po sklepach, żeby zrobić obrót kartą i dostać dodatkowe 10 zł itp.
Tego wymagają czytelnicy. Z tego co zauważyłem, to kilka procent czytelników oczekuje wartościowych porad pozwalających zaoszczędzić setki i tysiące złotych (np. przy zakupie mieszkania, ubezpieczeń), kilkanaście procent chce lub musi zaoszczędzić cokolwiek, więc dla porady o pięciu złotych zaoszczędzonych w ciągu miesiąca na spłukaniu kibla będą piać peany.
Większość i tak potrzebuje fikcji lub rozrywki. W tewauenie powiedzieli i na onecie napisali, to się wejdzie i zobaczy. Najważniejsze jest i tak ile Szafrański wydał na piwo w zeszłym miesiącu, a niedługo będzie wyjaśniał, czy miał biegunkę, bo wydał więcej niż zwykle na papier toaletowy (a przeca mógł się podetrzeć gazetą). Posiedzą, poczytają, doradzą, a może nawet zamówią książkę i z czystym sumieniem będą mogli powiedzieć, że starają się oszczędzać, wszak po kilka godzin w miesiącu siedzą na blogu o oszczędzaniu. To jest grupa ze spędów typu Naszonal Acziwers i na nich zrobi się plany sprzedażowe. A Ty lepiej siedź cicho, to może coś od czasu do czasu autor skrobnie na temat oszczędzania. A tak tylko psujesz nastrój. Musisz zrozumieć, że są różni czytelnicy i nie wszystkim można dogodzić.
Mi autor dogodził w momencie, gdy zaczął uzyskiwać odczuwalne przychody z bloga – na razie ma wysokie koszty, ale to się zmieni w przyszłości. Wydaje mi się także, iż przychody zwiększą się też znacząco. Nie sądziłem, że Michał odniesie sukces w niszy, gdzie paradoksalnie jest to bardzo trudne, czyli wśród grupy docelowej zainteresowanej oszczędzaniem, a nie wydawaniem pieniędzy. Sposób, w jaki to osiągnął, przy okazji tworząc instrukcję jak krok po kroku rozkręcić projekt biznesowy jest wartością samą w sobie.
Niesłuszna krytyka z twojej strony Michale. Najwyraźniej Ty nie zrozumiałeś intencji swojego czytelnika. Nawet nie zadałeś sobie trudu w przeanalizowaniu tego wpisu. Żebyś nie poczuł, że mój komentarz jest pusty, trollowy to pozwolę sobie na analizę „co autor miał na myśli”.
– Autor jest twoim czytelnikiem od „X czasu” i do tej pory podobała mu się tematyka, dlatego wracał i oczekiwał treści o konkretnej tematyce.
– Autor nie komentował bo nie odczuwał potrzeby, być może to co chciałby napisać było już w komentarzach. Nie komentował bo był zadowolony z tego co tu znajduje.
– Kiedy przestał być zadowolony z tematyki chciał Cię o tym powiadomić. Tylko jak ?
Opcje są dwie. Jedna to wysłać ci maila (jednego z kilkuset każdego dnia jakie dostajesz) lub wpis na blogu.
– Autor wybrał wpis na blogu. Taki wpis jest trwały, zmusza cię do reakcji (jak widać ) Nawet gdyby chciał wpisać gdzieś indziej to gdzie? Wpisał pod nowym wątkiem, dlatego jest tutaj a nie w innych tematach.
– wrażenie autora o braku pomysłów zapewne wynika z faktu, że wielokrotnie wspominasz o jakichś kontynuacjach tematów lub tematach które się pojawią a to nie następuje. Poza tym nie dzielisz się planami i każdy wpis jest wielką niewiadomą do chwili jego ukazania.
To tyle z analizy, dziękuje 🙂
A teraz ode mnie…
To już któryś raz kiedy odpowiadasz na krytykę tematyki w podobny sposób. Zrozum, że ty nic NIE DAJESZ, czytelnicy NIE BIORĄ. Kilkakrotnie w swoich komentarzach zarzucasz czytelnikom, że „biorą” sobie wiedzę którą „łaskawie” wszystkich obdarowujesz. Każdy czytelnik „płaci” za twoją wiedzę swoją obecnością tutaj. Sugerowanie bo ja to tak odbieram, że czytelnik jest niewdzięczny bo czyta a potem jeszcze krytykuje to co piszesz. A przecież czytelnicy nic nie płacą za twoją wiedzę za czas jaki poświęcasz na przygotowanie tematu itd.
Każdy kto wszedł na bloga, przeczytał wpis ma pełne prawo krytykować jeśli produkt jest niezgodny z opisem („jak oszczędzać pieniądze”)
Spójrz czasem oczami czytelnika i sam sobie odpowiedz czy Michał Szafrański wywiązuje się z obietnicy danej czytelnikom. Czy Michał Szafrański wywiązuje się z obietnicy danej Michałowi Szafrańskiemu a czytelnicy mogą to przyjąć lub nie.
Hej Calipso,
Dziękuję za Twój wywód. Poświęciłeś na niego czas. To doceniam.
Jest jedna jedyna rzecz, co do której zasadniczo się różnimy: wnioskuję, że wnioskujesz (aczkolwiek mogę się mylić), że ja coś muszę (czytaj: „obiecałem”) bo tytuł bloga jest taki a nie inny. Sęk w tym, że ja nic nie muszę. To, że robię to full-time, to nie oznacza, że muszę akceptować jakiekolwiek roszczenia. A czasami mam wrażenie, że niektórych cechuje taka postawa.
Krytykę czytam, przyjmuję, coś tam powoli zmieniam bądź nie – w ramach moich możliwości, ograniczeń, dobrej woli, czy ogólnie tego czy uważam, że mi to pasuje lub nie – bądź czy ja do tego pasuję czy nie – bo to są różne rzeczy.
Ale z drugiej strony – dlaczego uważasz, że Wy macie prawo krytykować (bo macie), a ja nie mam prawa krytykować tego co piszecie? „Połóż Szafrański uszy po sobie i migusiem mnie słuchaj, bo mi się nie podoba”. Ja to rozumiem. Jednak jak nie mogę wyczytać o co kaman, to mogę tylko wzruszyć ramionami.
Na szczęście potrafię sobie (w moim samozadowoleniu i pozytywnym podejściu do świata) bardzo pozytywnie odpowiedzieć na pytania, które każesz mi sobie zadać. Dla uspokojenia: ja sobie te pytania sam co jakiś czas zadaję i jestem z odpowiedzi na nie mniej lub bardziej zadowolony.
Mimo wszystko uważam, że dokonujesz nadużycia z tym „produktem niezgodnym z opisem”. Masz jednak prawo wyciągać jakiekolwiek wnioski i na nich budować przewody myślowe. Tak tylko piszę, że mi od razu się zapina asertywność na jakiekolwiek próby wywierania nacisku w ten sposób. Czasami przemilczę, czasami odpowiem, ale tak czy siak – jestem w opozycji do tego typu roszczeniowego myślenia.
Oczywistym jest, że to ja kształtuję tematykę tego bloga. Oczywistym jest, że wcale się to nie musi podobać. Oczywistym jest, że ja zbieram pozytywne i negatywne konsekwencje tego co publikuję, czy chociażby jak odpowiadam na zaczepne komentarze (bez wartościowania – czasami zaczepne pozytywnie, a czasami negatywnie – trudno mi niekiedy rozszyfrować intencje autora).
Ja piszę i będę pisał o tym, co mi chodzi po głowie – czy to się podoba czy nie. Jeśli nie zmienię nazwy bloga, a będę chciał napisać o wyścigach samochodowych – to i tak napiszę. Tak czy siak będę się starał żeby ten temat podany był w interesujący sposób… Oczywiście na razie nie mam takich planów 🙂 Teoretyzuję.
Ale to co piszesz Ty i Anna wyżej pokazuje mi jedno: może pora zmienić nazwę bloga na bardziej pojemną 😉
Pozdrawiam
hej Michał
od siebie powiem, że też było kilka Twoich wpisów, których mnie nie zainteresowało, ale to tylko świadczy o szerokiej tematyce jaką poruszasz. np mnie kompletnie nie interesuje kupowanie mieszkania i kredyt hipoteczny (mam własne) lub inwestycje na giełdzie (jestem w trakcie pozbywania się długów :)) ale te wpisy tak czy siak muszą się u Ciebie pojawić bo może komuś nie są dzisiaj potrzebne, ale będą potrzebne za rok lub dwa. bez dalszego marudzenia napiszę tylko że najbardziej czekam na kolejne odcinki podcastów (ten o zapowiedziany o książkach i kolejne wywiady z ludźmi sukcesu lub znajdującymi się na torze fastline :)).
gratulacje zaproszenia i powodzenia na konferencji oraz wielkie dzięki za całą pracę jaką wkładasz w ten blog.
Hmmm, nie do konca jest tak jakbys chcial, zeby bylo. Od kiedy blog jest komercyjny, Twoi czytelnicy sa (przynajmniej w czesci) Twoimi klientami. Oczywiscie mozna sztucznie tworzyc statystyki dla potencjalnych reklamodawcow, ale juz nie mozna sztucznie sprzedac szkolenia, ksiazki itd. Za to fizycznie musza zaplacic ludzie i musza chciec to zrobic.
Mam wrazenie, ze to samozadowolenie w tym momencie juz nie pomaga. Nie jest tak, ze nic nie musisz. Musisz zarabiac na blogu i produktach pieniadze, albo znalezc inna prace. Niczego nie musiales, kiedy blog byl hobby.
Jeszcze dwa miesiace temu kupilabym Twoja ksiazke, a znajomym polecila szkolenia, teraz juz nie. I nie dlatego, ze ubylo cos merytorycznego, ale duch i emocje juz nie te. Para idzie dokladnie w gwizdek.
Czuje, ze jako czytelnik jestem wykorzystywana: nabij statystyki dla reklamodawcow, zaglosuj na bloga, zaglosuj w innym konkursie, a jak Ci sie nie podoba, jestes trollem, a ja nic nie musze, bo ja tu rzadze. Tak jest do pewnego momentu. TVN, TVP tez tak myslaly, ale odbiorcy zaczeli odchodzic, a wplywy z reklamy malec. W blogowym swiecie jest latwiej, bo statystyki wejsc mozna sobie w ostatecznosci kupic, albo bazowac na reklamie i zawsze ktos nowy wejdzie.
Przeszkadza mi tez bardzo sposob odpowiedzi na komentarze. Absolutnie nie jest to asertwne, a agresywne. Jako autor, powinienes miec szacunek do wszystkich swoich czytelnikow. I wiem, napiszesz ze masz ogromny szacunek, ale ja widze cos innego, ze slowem asertywny, ktore ma wszystko wyjasnic i usprawiedliwic.
Jak najbardziej zgadzam sie z przeslaniem, ze trzeba sie chwalic swoimi sukcesami. Tylko od ktoregos momentu robi sie to po prostu niezjadliwe.
Zgadzam sie z opinia Anona, chociaz napisal to jezykiem innym od mojego:)
I tez jestem pod wrazeniem tempa rozwoju tego projektu biznesowego i czekam, co bedzie dalej. Tylko ze ja jestem swiadomym czytelnikiem, a targetem jest raczej nieswiadomy czytelnik. Przepraszam, to brutalne. Ale jesli ktos nie wie, ze moze sam sobie zrobic tabelke z budzetem i gdzie ma co wpisac, to raczej jest osoba nieswiadoma w ogole. I jesli takie osoby jakos sie wykorzystuje, to warto miec do nich chociaz szacunek. Chociaz wlasnie wtedy sie go do nich traci, czyz nie?
Czasem z przerażeniem czytam twoje wypowiedzi i nie wiem czy sobie robisz jaja czy piszesz na poważnie.
———-
Z jednej strony wszystko się mi się zgadza – w prowadzeniu bloga, wypowiedziach, umiejętności wykorzystania tego co zdobyłeś przez lata pracy zawodowej.
Z drugiej prezentujesz w moim odczuciu taką niedojrzałość, że ręce opadają.
To wygląda tak jak byś przez lata trenował jedną nogę bo tylko tej używałeś a teraz masz biec.
———–(mój skrót myślowy – jeśli nie zrozumiałeś , pomiń)
To prawda nic nie musisz i nie będziesz musiał. Tak samo twoi czytelnicy. To „muszę, nie muszę” jest trochę zero jedynkowe. Pomijam już sam aspekt, że patrzysz na to w ten sposób. Naprawdę wierzysz, że masz taki wybór czy widzisz iluzje tego wyboru?
3 akapit obnaża jak dla mnie fatalne podejście z twojej strony. Jeśli widzisz krytykę to odpowiadasz krytyką lub wzruszasz ramionami bo nie rozumiesz o co temu biednemu ludkowi chodziło. Uważam, że nie powinieneś KRYTYKOWAĆ OPINII. Możesz polemizować, rozmawiać, dojść do sedna o co temu człowiekowi chodziło bo to ma sens, wartość. W mojej opinii 95% krytyki na twoim blogu wynika z chęci pomocy. Nie wszyscy mają dar pisania wiec wychodzi jak wychodzi. To w twoim obowiązku jest dojść o co temu ludkowi chodziło. On swój wykonał – napisał co go boli. Jeśli nie zrozumiałeś to jest twój problem nie jego.
Może zamiast pytać sam siebie i samemu sobie odpowiadać. Zapytaj tych których to pytanie dotyczy. Usłyszysz co usłyszysz, skoro nic nie musisz i tak zrobisz jak zechcesz.
Ty znowu z tym naciskiem i asertywnością… Stoi ktoś nad tobą z pałą? Tak samo z roszczeniową postawą. Ja widzę ludzi którzy czegoś oczekują (w pozytywnym odniesieniu) i Ci o tym mówią a ty robisz z tego nagonkę na Ciebie i stajesz okoniem.
Twoje ostanie zdanie – porażka i nawet nie tknę tego tematu.
Za dwie godziny mam spotkać się z przyszłym wspólnikiem. Będzie to decydujące spotkanie, które ma odpowiedzieć czy będziemy razem robić trudny projekt. Jestem podekscytowany i przerażony. Całe życie szukałem takiej okazji a gdy mnie spotkała mam wątpliwości. Czy dam radę, czy moje umiejętności wystarczą do zrealizowania projektu. A może pojawić się i powiedzieć nie dam rady, rezygnuję, wybacz.
I akuratw rtm momencie przychodzi mail i informuje o kolejnym wpisie. Czytam i widzę słowa skierowane do mnie. Kolejny zbieg okoliczności kierujący mnie ku spełnieniu marzeń.
Chyba muszę zacząć to spisywać bo na starość sam w to nie uwierzę.
Świetna robota, powodzenia, dzięki:-)
Gratulacje!
Kilka słów na koniec bardzo wartościowe. Od jakiegoś czasu siedzę w temacie rozwoju osobistego i opuszczenie (czy jak kto woli rozszerzenie) swojej strefy komfortu uważam, że najważniejszy czynnik mający wpływ na nasz rozwój.
Michał, gratuluję z całego serducha, idziesz do przodu jak burza 🙂
a fakt faktem, że my Polacy w większości przypadków nie umiemy ‚się promować’ w dobrym tego słowa znaczeniu. tu powinniśmy brać przykład z ludzi krajów zachodu, bo im niczego w tym względzie nie brakuje. samej z trudem mi to przychodzi i moje małe sukcesy umykają gdzieś w przeszłości. postaram się to zmienić 🙂
Gratulacje. Tak po prostu. Może to nie po polsku, ale ja zawsze się cieszę jak komuś coś wychodzi i się udaję.
Przepraszam Cię Romanie ale muszę się zbuntować. Dlaczego cieszenie się z czyichś sukcesów niby nie ma być „polskie”? Dlaczego sami sobie ( i z siebie) robimy wielką ‚kupę’ w ogródku? My naród Grundwaldu, Bitwy Warszwskiej i Solidarności daliśmy sobie wmówić, że jesteśmy zawistnymi, zakompleksionymi zwyrodnialcami, którzy tylko czyhają na klęskę sąsiada.
Oczywiście że są takie jednostki i nawet może jest takich jednostek dużo ale czy od razu musi to być cecha narodowa? Myślicie, że w Stanach, Francji i Anglii nie ma zawistnych sąsiadów? Może mniej się to rzuca w oczy bo to bogate społeczeństwa ale na Boga panowie i panie: rozpisujemy się wszyscy i zachwycamy tzw. rozwojem osobistym a nie mamy elementarnego szacunku dla siebie jako społeczności… o przodkach już nie wspominając.
Wybaczcie ten z lekka patetyczny ton ale bardzo mnie to boli.
Gratuluje Ci Michale sukcesów i cholernie się z cieszę, że Ci się udaje. Może to takie polskie ale czekam na więcej!
Witam Michale, oraz szanowne grono Czytelników! Dziękuję za kolejny świetny wpis, jak i za pozostałe, które inspirują mnie do działania. Szczerze podziwiam to co robisz, i życzę Ci samych sukcesów. Swoją drogą, bardzo podoba mi się tutaj kultura dyskusji, zauważcie drodzy Czytelnicy że nawet nie zgadzając się w jakiejś sprawie, potrafimy rzeczowo ze sobą rozmawiać, nie obrzucać się wyzwiskami etc. Może kiedyś, z biegiem czasu założymy partię polityczną ( robocza nazwa to Polska Partia Zdrowego Rozsądku) i z Michałem jako ministrem finansów, wyprowadzimy nasz kraj na prostą 🙂 Miłego dnia wszystkim życzę!
Michal bardzo gratuluję osiągnięć ; tak trzeba wyrzucać te blokady z głów powkładane prze tych ….. poprawnych . Ja też uważam że dobrze jest promować siebie .
to daje siłę do rozwoju i poszukiwań . Dziękuję bardzo Tamara
Wielkie gratulacje Michale, cały Twój blog oraz Twoja osoba daje bardzo wiele dla polskiej i jak widać ogólnoświatowej społeczności. Trzymaj tak dalej. Pozdrawiam.
Moje najszczersze gratulacje! To naprawdę niesamowite! Jestem z Ciebie dumna 😉 miło jest patrzeć na to jak ludzie z uporem spełniają swoje marzenia 🙂
P.s. Z wielka niecierpliwością czekam na Twoja opinie w sprawie wyboru ZUS/OFE. Nie wyobrażam sobie podjęcia takiej decyzji bez uwzględnienia zdania mojego guru ;););)
Witam Michale
Na Twój blog trafiłem przypadkiem w sumie, szukając testu opłacalności używania zmywarki do naczyń. I od tamtej pory się „zaczęło”. Dzięki Tobie, tego co piszesz i o czym mówisz zmieniłem podejście do bytu życiowego w zasadzie. Twój blog w całym ogóle, jego charakter czyli pewnie Twoje „uzewnętrznienie” uświadomiło mi przede wszystkim to że każdy z nas może bardzo wiele, jeśli nie „wszystko”. Musimy tylko to zrozumieć. Ten blog jest nie tylko o tym jak oszczędzać pieniądze ale również o tym jak lepiej żyć, jak być lepszym człowiekiem, lepiej zorganizowanym itd. Pomógł mi jak i wielu innym.
Po latach przepracowanych na etacie postanowiłem (za namową znajomych) działać na własną rękę. Od kilku lat prowadzę biznes w branży IT, jest to ISP, ale min. dzięki Twojemu blogowi postanowiłem poszerzyć o inną branże (turystyczną -spływy kajakowe). Przygotowuję się również do inwestowania w branżę nieruchomości. Gdyby cofnąć czas i Twój blog znałbym kilka lat temu to na pewno teraz „wyglądałbym inaczej”.
Jestem pewny że dzięki Twojemu blogowi dużo osób „pójdzie na swoje”. Nie wszyscy może są do tego stworzeni ale wielu by mogło, ale się boi. Nie wie jak i dlatego rezygnuje zanim zacznie.
Jeszcze raz powiem, że Twój blog nie jest tylko o oszczędzaniu ale i o tym jak być LEPSZYM.
Idziesz w dobrą stronę, sukcesy które osiągasz nie przyszły same, wyciągasz po nie ręce i dajesz sukcesowi drogowskaz, gdzie ma zawitać. Tak powinien robić każdy z nas. Ty nam pokazujesz że można wiele osiągnąć i pokazujesz jak. POMAGASZ wielu ludziom.
Bardzo Ci kibicuję i życzę dużo dobrego. Jestem pewny Twoich sukcesów bo Ci się po prostu „należą”
pozdrawiam serdecznie
Michał, nawet nie wiesz jak bardzo na czasie jest dla mnie ten Twój wpis! Ostatnio, w dużej mierze pod wpływem tego co mówiłeś na OchMyBlog zaczęłam tak „wychodzić” do świata z moim blogiem i faktycznie okazuje się, że jak się wyjdzie z własnej strefy komfortu to dzieją się niesamowite rzeczy! Powodzenia na alive, a jakbyś szukał publiki do przećwiczenia swojej prezentacji to daj znać. A i za TED też trzymam kciuki, co prawda tegoroczny TEDxWarsaw trochę mnie rozczarował, ale znając Ciebie gdybyś tam był, byłbyś jednym z tych lepszych prelegentów. Pozdrawiam i jeszcze raz dzięki za OchMyBlog
Grzeczne dziewczynki idą do nieba. Niegrzeczne – tam, gdzie same chcą 🙂
Gratulacje, Michał 🙂
Michale z całego serca gratuluję! Cieszy mnie jak ludzie, których lubię, osiągają fajne rzeczy. Nie mogę się doczekać video z konferencji.
Już tylko za to że jesteś, zasługujesz na te wszystkie sukcesy, które Cię spotykają!
Michale!
Moje gratulacje! Zasłużyłeś swoją postawą, pracą, wiarą i optymizmem na wszystko co najlepsze. Wspaniale, że będziesz w tak doborowym towarzystwie i wielu nowych rzeczy doświadczysz i wyniesiesz z tego spotkania. Niech dzień po dniu spełniają się Twoje marzenia.
Serdeczne gratulacje!
Życzę dalszych sukcesów 🙂
Bardzo lubię czytać czyjeś myśli, a raczej przemyślenia i lubię burze mózgów, a tak odbieram dyskusje pod artykułami i to, co się dzieje w mojej głowie 🙂 Natomiast konkrety, porady i przykłady pomagają w działaniu. Ja jestem na granicy myślenia, szperania i działania 😉
Pomaganie tym, którzy coś robią, a nie tylko marzą lub mówią o zmianach jest chyba związane z ich uczciwością. Oni (działacze) są uczciwi wobec samych siebie. Kiedyś tylko mówiłam, ale gdy ruszyłam do przodu, zaczęły spotykać mnie same szczęśliwe „zbiegi okoliczności”. Niestety później pozwoliłam, by stare nawyki wróciły. Znów zaczynam. Ładuję akumulatory czytając, że ktoś coś zrobił 🙂
Wielką siłę daje zauważenie własnej sprawczości (było o tym w ostatnim podcaście), nawet jeśli tylko w kontekście podjęcia decyzji prowadzących do pogorszenia sytuacji np. finansowej. A już miałam napisać, że stare nawyki wróciły, ale nie … to ja podjęłam tę decyzję, a nie inną. Kolejne też będą moje 🙂
Z rzeczy zrobionych, zbieram pierwsze bezpieczne premie bankowe, jedną promocję obsługuję dla kogoś w ramach oddawania mu długu, a przedwczoraj wrzuciłam na aukcje kilkanaście przedmiotów i mam pierwsze 50 zł. Komórka kryje kolejne skarby. Potem może przejdę się po sąsiadach i popytam, czy chcą ją wynająć. Są rzeczy, którymi mogę zarobić, ale pomyślałam, że mają wartość tylko wtedy, kiedy nimi będę zarabiała. Decyzję, co z nimi zrobię, zostawiłam na wrzesień z mocnym postanowieniem, że zacznę zarabiać 🙂 I tak post za postem … rada do rady … czyn do czynu … a grosz do grosza 🙂
P.S. Kiedyś znalazłam zatrudnienie w banku, w którym miałam kredyt i tym sposobem go spłaciłam 🙂 Pomysł wydawał się szalony, a okazał praktycznym rozwiązaniem.
Gratuluję Michale,
Będę na pewno trzymał za Ciebie kciuki 🙂
Lubię czytać na twoim blogu porady dotyczące praktycznych oszczędności w mieszkaniu np temat: 18 porad jak obniżyć koszty ogrzewania, czy planach planujesz umieszczać podobne tematy?
Np. na temat płyt indukcyjnych, płyt elektrycznych czy kuchenki gazowe?
Zapraszam także do odwiedzin mojego bloga.
Pozdrawiam.
Serdecznie gratuluję ci, Michale, osobistego sukcesu :).
Nareszcie Michał coś z mocą. Mam nadzieję, że utrzymasz ten kurs 😉
Gratuluję 🙂
Świetna sprawa, gratuluję tak jak i poprzednicy i trzymam kciuki.
Mam wrażnie, że szczególnie trudno wyjść ze skorupy w Polsce, a tym bardziej w małych miastach, niestety taka pozostałość komunistyczna – wychodzisz przed szereg = jesteś złem! Osiągasz sukces = jesteś jeszcze większym złem! Chwalisz się tym?…. „Boże, widzisz i nie grzmisz!!!”
Racja Yagar, ludzi często niestety boli sukces innych… Ale to świadczy tylko i wyłącznie o ich kompleksach i niemocy. Tracą energię na obgadywanie tych, którym się udało, zamiast zabrać się do roboty i stopniowo wprowadzać zmiany we własnym życiu (a może i nawet osiągnąć coś spektakularnego w dalszej perspektywie 🙂 ).
No to powodzenia Michał.
A co do tematyki bloga to uważam, że dobrze robisz, że różnicujesz artykuły gdyż pisanie wciąż o jednym mogło by przynieść negatywny skutek. Trzeba urozmaicać życie sobie i innym, a jednocześnie trzymać się głównego tematu czyli oszczędzanie i edukacja finansowa (w każdej formie).
Pozdr
Gratulacje!!!
Kiedy pierwsza polska ksiazka typu: „Zjedz te zabe” 😀 zaczynasz zbierac juz do niej materialy? Jak nie to moze warto zaczac.
Powodzenia na konferencji.
Jak zwykle zaskakujesz ciekawą inicjatywą. Osobiście lubię takie wpisy, które motywują, więc cieszę się, że czasem łamiesz konwencję. Tajemnicą Twojego sukcesu jest chyba to, że jesteś blisko ludzi. Podziwiam, kibicuję i życzę powodzenia na ALIVE.
Michał
Serdeczne gratulacje. Cieszę się z Twego sukcesu, mam nadzieję, że na Alive pójdzie Ci „koncertowo” 🙂 Rozwijaj się to i my na tym skorzystamy – Twoi czytelnicy. To bardzo ważne aby uwierzyć w to, że sukces jest wyłącznie w naszej głowie. Kiedyś miałam bardzo trudną sprawę do rozwikłania i wiesz co? Tak długo ją wizualizowałam, że dokładnie jak ją sobie wymyśliłam tak to rozwiązałam 🙂 Pozdrawiam serdecznie i życzę samych słonecznych dni 🙂
Michał,
proszę zastanów się nad nową funkcjonalnością na blogu – ROZDZIELENIE KOMENTARZY cokolwiek wnoszących do tematu artykułu vs komentarzy jedynie wychwalające…
Odnoszę wrażenie, że SPORO CZASU TRACĘ na czytanie, bezsensownie, komentarzy pochwalająco-motywujących Ciebie, aniżeli komentarzy wnoszących cokolwiek do tematu artykułu.
Ponarzekam: ostatnio blog podoba mi się coraz mniej, ale coraz bardziej podobają mi się Twoje nagrania (idealne do MP3 na spacery i do biegania).
Szacun za Twoją działalność, ale zrób proszę porządek w komentarzach!!!
komentarze wychwalające są sztuczne
Przy takim założeniu, komentarze negatywne też są sztuczne 🙂
Michał chapeau bas! …i nie chodzi tutaj o Twoje osiągnięcie – uczestnictwo w konferencji Alive. Po prostu tekst jest mega motywujący i świetnie napisany 🙂
Daleko zajdziesz. Chyba sam nie wiesz nawet jak daleko… 🙂
Arek
Gratuluję Michał 🙂
powiem Ci, że bycie czymś więcej niż „szarą mrówką” w korporacjach się niestety zazwyczaj nie sprawdza. Mówię to niestety na własnych doświadczeniach.
Tak czy inaczej – udanego wykładu 🙂 po angielksu czy nie – dasz radę:)
Witaj Michal,
Mam taka prosbe do Ciebie, bo jakos nigdzie nie znalazlem na blogu, czy moglbys opisac w jaki sposob wypromowales swojego bloga? Chodzi mi o to gdzie reklamowales, jakich narzedzi uzywales do tego celu, i jaki byl koszt takiej pierwszej kampanii reklamowej. Uwazam, ze bylyby to cenne informacje dla osob, ktore maja cos wartosciowego do przekazania, a nie wiedza jak to zrobic. W moim przypadku jest to chec pomocy osobom uzaleznionym. Zarejestrowalem w tym celu fundacje, zrobilem strone internetowa, posiadam lokal, ale nie bardzo wiem jak dalej promowac swoja inicjatywe. Bede wdzieczny za odpowiedz.
Pozdrawiam,
Wojtek
Hej Wojtek,
Wysłałem Ci przed chwilą e-mail z artykułem w PDF, w którym o tym pisałem (nie u mnie). Tam znajdziesz sporo szczegółów.
Ja nie płaciłem za promocję bloga. Po prostu polecałem go wszędzie, gdzie mogłem (głównie Facebook i znajomi), od pierwszego dnia starałem się budować bazę newslettera, oraz skupiałem się na pisaniu przydatnych artykułów. Dobrym sposobem jest także angażowanie się w dyskusje na innych blogach czy forach dyskusyjnych, na których omawiana jest dane tematyka. Jeśli udziela się tam wartościowych odpowiedzi, to część osób kliknie w Twój nick lub adres w sygnaturce (na forumach).
Warto zapisać się także na Google Alerts (jest to opisane w artykule, który Ci wysłałem) – taki serwis, który informuje Cię e-mailem, o tym, że Google zindeksował gdzieś strony WWW zawierające interesujące Cię słowa kluczowe, np. „oszczędzanie pieniędzy”.
W początkowej fazie bardzo pomogły mi także wpisy gościnne, czyli możliwość opublikowania mojego artykułu na innych blogach. Zdarzyło mi się to chyba łącznie ze 3 razy. Trudno to jednak realizować w praktyce – wielu blogerów obawia się, że chcesz się przejechać na ich plecach. Ja właśnie z powodu takich potencjalnych obaw nie napraszałem się z tym innym blogerom.
Ale prawda jest taka, że jeśli tworzysz wartościowe treści, to wystarczy czasami dać innym blogerom o tym znać (przez media społecznościowe, nawiązując stopniowo znajomości) i prędzej czy później zaczną oni do Ciebie linkować. A to zawsze zwiększa widoczność i zasięg bloga. Ja regularnie rozmawiam / spotykam się z autorami blogów wymienionych po prawej stronie mojego bloga. Wspieramy się nawzajem wychodząc z założenia, że współpraca lepiej nam wszystkim służy niż działanie w pojedynkę. Warto szukać pokrewnych dusz – także w tej niszy, którą Ty się zajmujesz.
Obecnie – od czasu do czasu – kupuję za kilkadziesiąt złotych promocję konkretnych artykułów na Facebooku, ale szczerze mówiąc dopiero testuję tą metodę, nie umiem jeszcze z niej dobrze korzystać i cały czas się uczę.
A i dodam jeszcze, że możesz prześledzić artykuły w kategorii „Blog i media” – https://jakoszczedzacpieniadze.pl/blog – nieco napisałem w nich już o sposobach, na jakie promowałem bloga.
Pozdrawiam
Michale,
Czytam bloga praktycznie od początku, komentuję od niedawna – i wcale mi to nie umniejsza że pod każdym postem nie napiszę komentarza 🙂
Przyznam że nie podoba mi się twoje podejście do krytyki. Kiedyś, w czasie gdy zależało Ci na wypromowania bloga, z dużo większą pokorą odnosiłeś się do czytelników. Dzisiaj piszesz że bawisz się tematami, testujesz, nic nie musisz… To przejawy zarozumialstwa i braku pokory. Głosów krytycznych jest coraz więcej, to widać pod kolejnymi artykułami. Robisz dużo fajnych rzeczy, motywujesz, ale zmienił się sposób w jaki komunikujesz to swoim czytelnikom i budzi on sprzeciw, bo przyzwyczaiłeś nas do czegoś innego. W mojej ocenie brak pokory objawia się również tym, o czym napisał powyżej w komentarzu Calipso. Za chwilę zapewne pojawi się Twoja odpowiedź, że nie potrzebujesz pomocy, bo sam doskonale wiesz co dalej robić i nikt Ci nie będzie mówił co Ty musisz, co nie musisz… Pytanie czy to właściwa droga. Styl Twoich odpowiedzi na komentarze krytyczne zahacza o arogancję – to moja subiektywna opinia ale niestety tak to odbieram. Zauważ że coraz większą część stanowią komentarze dotyczące funkcjonowania bloga, a nie merytoryki, którą poruszasz we wpisach (pomijając oczywiście posty pochwalne i dziękczynne). Zrobisz co będziesz uważał, ale wg. mnie dalszy brak pokory odbije się na dalszych słupkach….
Hej Aniu,
Dziękuję za komentarz. Przyjmuję z pokorą i przyznaję, że czasami za bardzo staję okoniem, jak to dzisiaj napisał Calipso.
Przepraszam, że tak to wygląda, jak wygląda. Dobrze, że zwracasz uwagę. Miłego dnia 🙂
Pozdrawiam
Kazdemu czasem puszczaja nerwy, Michal pokazal, ze jest tylko czlowiekiem i domyslam sie, ze odczul troche presje zwiazana z prowadzeniem bloga i oczekiwaniami, jakie stawiaja przed nimi inni. Nalezy pamietac, ze to my wszyscy tu jestesmy anonimowi i latwo nam pisac komentarze, natomiast Michal firmuje wszystko swoja twarza i bierze pelna odpowiedzialnosc za swoja robote. Po tym komentarzu przychodzi mi na mysl tylko jedno – profesjonalista. Brawo Michale, trzymaj tak dalej.
Dziękuję Bartłomiej. Miłego weekendu 🙂
Gratuluję sukcesów Michale w tak krótkim czasie, zapewne nie jeden bloger chciałby być na Twoim miejscu. Nie słyszałem nigdy wcześniej o Alive, ale dzięki Twojej obecności zdobędą trochę rozgłosu w Polsce i być może tym posunięciem wpłyniesz na międzynarodowe wody, o ile się sprawdzisz ofc 🙂 To Twoja szansa, trzymamy kciuki.
Czytałem też kilka komentarzy i czytelnicy mają sporo racji, ostatnio co raz mniej pojawia się artykułów dot. finansów a wiadomo, „pieniądz rządzi światem” i w głębi duszy większość z nas szuka na tym blogu właśnie tego typu porad. Warto chwalić się sukcesami, jasna sprawa, ale oby blog nie zmierzał w kierunku lifestylowym, bo stracisz sporo czytelników.
Pisałem kiedyś w komentarzu o pomyśle artykułu oszczędzania dla studentów. Jeśli takowy jest już na blogu to przepraszam, być może przeoczyłem. Mam na uwadze fakt, że lata studenckie u Ciebie przeminęły kilka wiosen temu, ale z Twoją wiedzą finansową mógłbyś wspomóc niejednego studenta. Ja po lekturze Twojego bloga sam zaczynam przygodę z oszczędzaniem i drogą do finansowej wolności, ale nie wszystkie artykuły dot. gospodarstwa domowego pasują mi do moich wydatków studenckich. Jestem mocno zmotywowany i zakładam dziennik (blog) na którym zapisywał będę postępy i wnioski, ale taki artykuł typowo pod studenta który nie zarabia, a jest na utrzymaniu rodziców by się fajnie przydał, bo oszczędzać jest z czego 🙂
Hej 🙂
Co prawda może komentarz troszkę do tyłu, ale nadrabiam materiał 🙂 Słuchając Twoich podcastów natrafiłem na program PAYBACK. Napisałeś świetny wpis o programach lojalnościowych. mam jednak pytanie dotyczące samej prezentacji, jaką pokazałeś również we wpisie dotyczącym relacji ze szkolenia. Podałeś tam przykład na oszczędność tankowania na stacji paliw. Koszt całkowitego tankowania ze 100zł spał do ok 40zł. Wszystko fajnie, bardzo motywujące, lecz nie każdy ma działalność, by odliczyć sobie VAT, gdzie była to kwota ok. 33zł. Dla osoby, która nie ma działalności koszt tego zatankowania to 73zł, czyli wzrost o 83%. I już tutaj to niestety tak wesoło nie wygląda. A patrząc na taką możliwość osoba prowadząca działalność praktycznie zawsze odliczy sobie tą prawie 1/4 kwoty.
Czy znasz może jakiś przykład zwykłego człowieka, który na stacji zamiast 100zł zapłaci choćby połowę tej sumy?
Może to ciekawy pomysł na wpis o tym, jak założyć własną firmę? Skoro przynosi ona tyle oszczędności 😛
Pozdrawiam.
PS: Przepraszam za takie komentarze „wstecz”, mam nadzieję, że to nie jest wielki problem.
Hej Radek,
Dziękuję. Odszukałem tą prezentację i ten przykład, który tam był zamieszczony, był przykładem oszczędności jakimi pochwalił się jeden z Czytelników bloga, który umiejętnie korzystał z programów rabatowych stacji paliwowej + dodatkowo oczywiście prowadził działalność gospodarczą i mógł sobie wrzucić ten rachunek w koszty.
Przykład nie tyle miał pokazywać ile można zaoszczędzić na paliwie (ja nie mam aż tak spektakularnych rezultatów), ale że warto być w tym zakresie kreatywnym. Możliwości są. Trzeba tylko chcieć ich szukać. Dla jednych takie szukanie to strata czasu, a dla innych potencjalny zysk.
Tego typu przykłady, to raczej wyjątkowe przypadki istotnych oszczędności a nie reguła.
Pozdrawiam
Gratulacje! 🙂
Piszesz i mówisz bardzo konkretnie o realnych bolączkach ludzi, więc jak przeczytałem jeden artykuł to „wsiąkłem” na dłużej. Nie dziwię się, że to „pączkuje”!
Życzę Ci, żeby to było mnóstwo pasji i owoców, a jednocześnie żebyś czuł balans z rodziną i wewnętrznym spokojem 🙂
W pełni się zgadzam z „wychodzeniem ze skorupki” (choć to trudne!). Najciekawszy chyba przypadek u mnie to zwykłe wystąpienie na konferencji IT, by w rok później dostać telefon i zostać poproszonym o poprowadzenie dużego szkolenia dla dużej i znanej firmy, gdy inny trener się nagle wycofał i trzeba było ratować sytuację. Od tamtego czasu już wiele razy było podobnie. Nauczyłem się, żeby „robić swoje” i się nie bać, a owoce przyjdą z czasem 🙂
Powodzenia!
Przed chwilą przeczytałam pierwszy wpis na tym blogu, już miałam wyjść kiedy rzuciłam okiem na kolejny, i ten też przeczytałam do końca 😛 Te wpisy są naprawdę wciągające, i co gorsza, budzą niepokój komfortowego obiboka, tu: mnie 😛
Hej Sfora,
Tak właśnie się tu „wsiąka” 🙂 Fajnie mi to widzieć i przy okazji – witam Cię w gronie komentujących. Miłego czytania życzę 🙂
Pozdrawiam
Bardzo serdecznie i szczerze gratuluje 🙂
Fajny i mega inspirujący wpis 🙂
Gratulacje i mocno trzymam kciuki!
Żałuję Michał, że mnie tak nie będzie, ale dziękuję również za chęci namówienia 🙂 Nie dostałam urlopu, a i koszta nie małe. Nie mniej jednak mocno trzymam za Ciebie kciuki i nie ukrywam, że oczekuję udanej próby sfilmowania wszystkiego 🙂 Pozdrawiam, Kamila
Witaj,
śledzę Twojego bloga odkąd wpadł mi w oczy artykuł „Blog roku” i nareszcie postanowiłam się aktywnie włączyć.
Mój coming out właśnie się dzieje, od dwóch tygodni jestem przedsiębiorcą i oczywiście nie jest łatwo. Jestem prawnikiem, nareszcie odważyłam się zrobić to o czym zawsze marzyłam i co bardzo lubię – własna kancelaria. Przeciwności stricte biznesowe są spore, finanse, a właściwie ich brak, gąszcz różnych wymogów, terminów, ograniczeń.
Tym bardziej miło jest zasięgnąć optymistycznej lektury i wiedzy doświadczonej osoby. Po przeczytaniu powyższego artykułu oraz „Do it!…” (które szczerze polecam sceptykom) nic innego nie pozostaje jak Do it!!!
Dziękuję za wiarę w sukces.