Podcast: Play in new window | Download (Duration: 1:19:05 — 73.2MB)
Subscribe: Apple Podcasts | RSS
Koszty likwidacji polis inwestycyjnych są naliczane bezpodstawnie – tak często orzekają sądy i nakazują zwrot pieniędzy klientom. Dziś omawiamy ten proces.
Polisy inwestycyjne z UFK (nazywane też programami regularnego oszczędzania, polisami unit-link, polisolokatami lub „regularami”) to jeden z najbardziej toksycznych produktów finansowych dla klientów i jednocześnie wymarzony produkt dla instytucji finansowych, bo umożliwia im świetne zarabianie kosztem klienta. Niestety sprzedawcy tych produktów masowo naciągają klientów prezentując je jako “lepiej zarabiającą alternatywę dla bezpiecznych lokat” i niedostatecznie uświadamiając o ryzyku oraz kosztach związanych z tą formą inwestowania. A te są wysokie.
Niełatwo także wyrwać się z matni. Klient uświadamiający sobie, że systematycznie traci na produkcie, który miał dla niego zarabiać, nie ma żadnej drogi ucieczki. Zerwanie umowy prowadzi do zarekwirowania części wpłaconych środków poprzez potrącenie tzw. opłaty likwidacyjnej. W starszych polisach jest to nawet kilkadziesiąt procent kwoty wpłaconej na taką polisę – i to pomimo, że sądy wielokrotnie już orzekały, że wysokość “haraczu” pobieranego przez towarzystwa ubezpieczeniowe nie ma ekonomicznego uzasadnienia.
Na szczęście dzięki wysiłkom UOKiK oraz Rzecznika Finansowego sytuacja się poprawia, chociaż nie w takim tempie jakiego wszyscy byśmy sobie życzyli. Klienci godzą się z kosztami – chociaż nie muszą.
Dzisiaj rozmawiam z prawnikiem Robertem Głowackim o tym, jak odzyskać opłatę likwidacyjną pobraną przez ubezpieczyciela. Proces jest czasochłonny, ale daje bardzo wysoką szansę powodzenia.
Zapraszam do wysłuchania przypominając jednocześnie, że na odzyskanie niesłusznie pobranej opłaty likwidacyjnej mamy aż 10 lat. Warto walczyć!
Finansowy ninja nie lubi polis z UFK
Zawsze, gdy uderzam w stół i piszę, że polisy inwestycyjne to słaby produkt dla klientów, w komentarzach odzywają się ich sprzedawcy i zadowoleni posiadacze wyciągając argumenty dlaczego produkt ten jest według nich dobrym rozwiązaniem. Z mojej perspektywy są to argumenty drugoplanowe w zestawieniu z wadami wiążącymi się z posiadaniem takiego produktu.
Polisolokaty szczegółowo omówiłem w książce „Finansowy ninja” pokazując także olbrzymie opłaty oraz ich wpływ na osłabienie rezultatów inwestycyjnych. Zdecydowanie zachęcam do zapoznania się z przedstawioną tam argumentacją zanim załadujecie swoje pieniądze w taką polisę.
W tym odcinku usłyszysz:
- Kim jest Robert Głowacki i czym zajmuję się zawodowo?
- Jaka jest opinia Roberta na temat polis UFK?
- Jaka jest wysokość opłat likwidacyjnych polis?
- Jak znaleźć odpowiedniego prawnika, który pomoże w sprawach związanych z likwidacją polisy UFK?
- Czy można poradzić sobie samodzielnie z odzyskaniem opłat likwidacyjnych?
- Czy tego typu sprawy sądowe różnią się od siebie czy są do siebie podobne?
- Jaki jest koszt postępowania sądowego związanego z odzyskiwaniem opłat likwidacyjnych polis UFK?
- Co to są koszty zastępstwa procesowego?
- Czy ponosimy jakiekolwiek koszty w momencie wygranej sprawy sądowej?
- Z jakimi kosztami trzeba się liczyć korzystając z usług prawnika przy tego typu sprawach?
- Jakie są typowe sposoby argumentacji stosowania w procesach sądowych z towarzystwami ubezpieczeniowymi?
- Jakie jest prawdopodobieństwo wygrania tego typu spraw sądowych?
- Jak wygląda harmonogram pracy związany z tego rodzaju postępowaniami sądowymi? Ile czasu potrzeba na rozpatrzenie sprawy przez sąd?
- Czy w przypadku wygranej sprawy środki zwracane są wraz z odsetkami ustawowymi?
- Porady Roberta dla osób posiadających polisy UFK.
Kliknij prawym przyciskiem, aby ściągnąć podcast jako plik MP3.
KOREKTA: w 22:46 sekundzie Robert się przejęzyczył i zamiast „uproszczonego” powiedział „upadłościowego”. Prawidłowo zakończenie zdania powinno brzmieć: „… ponieważ skierowanie sprawy do postępowania uproszczonego jest zawsze związane z niższymi kosztami.”
UWAGA: W dniu 21 grudnia 2016 r. a więc już po publikacji tego odcinka podcastu, UOKiK ogłosił podpisanie porozumień z 17 towarzystwami ubezpieczeniowymi, na mocy której istotnie obniżono opłaty likwidacyjne dla obecnych klientów. Koniecznie zapoznajcie się ze szczegółami tych porozumień.
Czytaj także: Jak działają ubezpieczenia inwestycyjne
Strony, osoby i tematy wymienione w podcast’cie:
- Kancelaria RG Legal – strona kancelarii prawnej Roberta Głowackiego.
- WNOP 074: AMA z Michałem – firma za granicą, polisy UFK, przyszłość doradztwa finansowego i kulisy blogowania – część 3
- Ile kosztuje polisa inwestycyjna, czyli kto i ile na niej zarabia?
- “Oszukani przez polisy” – strona pomagająca znaleźć niskokosztowe kancelarie prawne, które pomagają odzyskiwać opłaty likwidacyjne.
- Raport Rzecznika Ubezpieczonych na temat polis UFK
- Rejestr klauzul niedozwolonych prowadzony przez UOKiK
Pytanie lub komentarz? Zostaw mi wiadomość!
Masz pytanie? Możesz skorzystać z tego linku i nagrać dla mnie wiadomość głosową z wykorzystaniem mikrofonu Twojego komputera. Pamiętaj, że jedna wiadomość może mieć maksymalnie 90 sekund (ale możesz ich nagrać kilka) 🙂
Jeśli nagrywając pytanie przedstawisz się i podasz adres swojego bloga (lub strony WWW), to zlinkuję do niego tak jak uczyniłem w poprzednich odcinkach podcastu. To może pomóc w promocji Twojego bloga, więc tym bardziej zachęcam do zadawania pytań głosowo.
Będę Ci również wdzięczny za każdy komentarz. Napisz proszę, czy podobał Ci się ten odcinek podcastu. Chętnie z Wami podyskutuję i odpowiem na ewentualne dodatkowe pytania.
Sprawdź również: WNOP 132: Jak wysyłać paczki w sklepie internetowym, czyli kulisy dobrej obsługi Klientów – Krzysztof Bartnik z IMKER Logistyka
Skąd pobrać podcast
Podcast dostępny jest dla Was w wielu miejscach:
- Na blogu – lista wszystkich podcastów
- W iTunes – dla użytkowników iPhone’ów i iPad’ów
- W serwisie Stitcher – pobierz aplikację Stitcher dla Androida i innych modeli telefonów
- W katalogu Zune
- W katalogu BlackBerry
- Poprzez specjalny RSS
A jeśli podoba Ci się podcast, to będę Ci bardzo wdzięczny, jeśli poświęcisz minutkę i zostawisz swoją ocenę oraz krótką recenzję w iTunes. Wasze głosy powodują, że mój podcast trafia do rankingów iTunes. Dzięki temu łatwiej jest do niego dotrzeć tym osobom, które jeszcze nigdy go nie słyszały. A na tym bardzo mi zależy 🙂
Oceń podcast “Więcej niż oszczędzanie pieniędzy” <–
Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję za Twoje wsparcie i życzę Ci świetnego dnia! 🙂
Transkrypt podcastu
Kliknij tutaj, aby pobrać spisaną treść podcastu w formacie PDF.
To jest podcast „Więcej niż oszczędzanie pieniędzy” – odcinek 86.
Dzisiaj rozmawiam z prawnikiem o tym, jak odzyskać opłaty za likwidację polisy inwestycyjnej.
Witam Cię w 86. odcinku podcastu „Więcej niż oszczędzanie pieniędzy”. Nazywam się Michał Szafrański i w tej audycji przedstawiam konkretne i sprawdzone sposoby pomnażania oszczędności, opowiadam, jak rozsądnie wydawać pieniądze i jak odważnie realizować swoje pasje i marzenia. Jeśli tylko szukasz odrobiny stabilizacji finansowej i emocjonalnej w swoim życiu, to ten podcast jest dla Ciebie.
Nie uwierzycie, ale to, co się dzisiaj tutaj dzieje nade mną, to jest jakaś miazga. Latają samoloty w kółko, co minutę…
Chcę na „dzień dobry” powiedzieć, że technika małych kroków, którą obrałem w ostatnich tygodniach, rzeczywiście działa. Udało mi się dotrzymać harmonogramu, co już jest gigantycznym sukcesem, i ten odcinek wypuszczam dokładnie po dwóch tygodniach od premiery poprzedniego. Mam nadzieję, że to będzie taki całkiem fajny prognostyk na przyszłość.
A dzisiaj temat, który powinien zainteresować zdecydowaną większość osób, które mają polisy inwestycyjne, nazywane inaczej polisami z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym, czyli UFK, lub polisolokatami, czy też tak bardziej niewinnie nazywane czasami „programami systematycznego oszczędzania”, ale mimo wszystko produktami, które są opakowane w ubezpieczenie.
Dzisiaj rozmawiam z prawnikiem, Robertem Głowackim, o tym, jak się z takich niechcianych polis wykaraskać. Sporo klientów, którzy takie produkty dzisiaj mają, już się zorientowało, że tak naprawdę wcale ten produkt nie zarabia dla nich pieniędzy, czyli ponoszą straty. Pomimo że systematycznie dopłacają do polisy, to wartość środków nieustannie topnieje, a jednocześnie towarzystwa ubezpieczeniowe, szczególnie w tych starszych produktach, miały taką politykę, że przywiązywały klienta do tego produktu i np. w pierwszych latach obowiązywania takiej polisy w przypadku, kiedy chcielibyśmy z niej zrezygnować, pobierały po prostu gigantyczne opłaty, w pierwszym roku np. 99% wpłaconych środków, w kolejnym – 90%, w trzecim – 80% itd. Systematycznie zmniejszały tę opłatę likwidacyjną, a jednak ona istniała i była dosyć dotkliwa. I w połączeniu z tym, że te produkty niekoniecznie muszą dla klientów zarabiać, okazuje się, że jesteśmy takim „producentem pieniędzy”, dostarczycielem ich dla instytucji finansowych.
Do tego jeszcze te produkty są sprzedawane, oferowane czy wciskane nam – mówiąc zupełnie wprost – w nie do końca uczciwy sposób. Przedstawiciele branży finansowej przekonują nas, że to jest świetna alternatywa dla lokaty bankowej, a tak wcale nie jest. To mimo wszystko jest produkt inwestycyjny, wcale nie gwarantuje tego, że nie stracimy kapitału, który wpłaciliśmy, czyli nie ma tej podstawowej cechy, jaką jest ochrona majątku, który ulokowaliśmy.
Dlaczego w takim razie doradcy finansowi w taki sposób postępują? Gdyż z jednej strony oczywiście szefowie sieci sprzedaży, instytucji finansowych cisną sprzedawców, żeby generowali jak największe wyniki na tych produktach, które są najbardziej dochodowe dla instytucji finansowych. W przypadku polisolokat czy polis inwestycyjnych jest dokładnie tak, że towarzystwo ubezpieczeniowe zarabia pieniądze bez względu na to, czy generuje dla klienta końcowego zysk, czy nie. Czyli nawet jeżeli klient ponosi stratę, to mimo wszystko i tak musi zapłacić towarzystwu ubezpieczeniowemu opłaty z tytułu posiadania produktu.
Jest jeszcze jeden czynnik: sami doradcy finansowi też bardzo dużo zarabiają, mają bardzo wysokie prowizje za sprzedaż tego typu produktów, więc nie należy się dziwić, że instytucje finansowe masowo dołączają je np. do kredytów hipotecznych i proponują nam je w zasadzie na każdym kroku, przy każdej wizycie i rozmowie telefonicznej, kiedy tylko pokażemy, że rzeczywiście mamy jakieś pieniądze, które moglibyśmy zainwestować lub chcielibyśmy po prostu oszczędzać czy żeby one zarabiały dla nas nieco więcej. Jednocześnie pomijają wszystkie minusy tych produktów w rozmowach. Nie pokazują, jak duże jest to ryzyko strat czy chociażby z jak dużymi kosztami wiąże się odstąpienie od tego. Jest prawdą, że rynek tych produktów powoli się cywilizuje, ale nadal jest jednym z najdroższych. Ja zresztą szczegółowo pisałem o tym i na blogu, i w mojej książce „Finansowy ninja” – do jej lektury jak najbardziej zachęcam.
Dzisiaj rozmawiam z prawnikiem, Robertem Głowackim, który krok po kroku przedstawi cały proces odzyskiwania takich niesłusznie pobranych przez ubezpieczyciela opłat likwidacyjnych. Opisze też koszty całkowitego postępowania prawnego, wytłumaczy, jak znaleźć prawnika, jaką linię oskarżenia można przyjąć, jakich typowych argumentów używają towarzystwa ubezpieczeniowe, które bronią się przed naszymi żądaniami czy roszczeniami. Na koniec dowiecie się także, ile czasu trzeba czekać na rozstrzygnięcie takiego postępowania w sądzie.
Wniosek najważniejszy, który płynie z całej tej rozmowy, jest taki, że w zdecydowanej większości przypadków daje się odzyskać poniesione przez klientów opłaty likwidacyjne. Sądy coraz częściej orzekają po myśli klientów, więc warto się takiej walki podejmować.
Serdecznie zapraszam do wysłuchania naszej rozmowy.
Michał: Cześć, Robert.
Robert: Cześć, Michał.
Michał: Przedstaw się, proszę, słuchaczom. Powiedz: kim jesteś i co robisz?
Robert: Jestem adwokatem, prowadzę kancelarię adwokacką w Poznaniu, mam też biuro w Śremie. Prowadzę sprawy osób fizycznych, reprezentuję ich przed sądami. Pomagam też przedsiębiorcom w różnego rodzaju procesach w ich działalności gospodarczej, bieżącej albo procesach inwestycyjnych. Ale generalnie największą frajdę zawodową sprawia mi pomoc w bieżących sprawach życia codziennego osobom fizycznym, w sprawach cywilnych, np. rozwodach, sprawach upadłościowych, czasem karnych. Więc na tym koncentruje się moja praktyka.
Michał: Sprawia Ci radość pomoc w sprawach rozwodowych?
Robert: Sprawia. Ponieważ rozwód to jest z jednej strony zakończenie pewnego etapu życia, z drugiej – to jest też początek, więc zawsze należy patrzeć z perspektywą pozytywną do przodu. Więc wydaje mi się, że jeżeli pomagam komuś zakończyć pewien etap w życiu, to jest to zawsze wartościowe i trzeba za taką osobę trzymać kciuki i szukać pozytywów w całej tej sytuacji.
Michał: Chcę z Tobą porozmawiać o polisach UFK, bo wiem, że pomagasz klientom, którzy próbują się z tego wykaraskać. Zadam Ci na początek bardzo proste i ogólne pytanie: co Ty – zarówno jako prawnik, jak i osoba indywidualna – sądzisz o tego typu produktach? Znasz je już, bo pomagasz klientom w takich sprawach.
Robert: Nie ukrywam, że to jest też obszar moich zainteresowań osobistych. Ja się interesuję rynkiem kapitałowym, ponieważ równolegle z prawem studiowałem zarządzanie, dlatego nie są mi do końca obce tematy związane z finansami. I interesuję się też zagadnieniem oszczędzania, odkładania pieniędzy. Czytałem twojego bloga, słuchałem podcastów, mam twoją książkę, zdobywałem i rozwijałem wiedzę w tym zakresie. Te produkty związane z polisolokatami są sprzedawane przez pośredników…
Michał: Jako taki sprytniejszy sposób oszczędzania.
Robert: Dokładnie. I powiem szczerze, one budzą moje wątpliwości. Ja nie jestem fanem tego typu produktów, mówiąc oględnie i eufemistycznie.
Michał: Dlaczego nie jesteś fanem?
Robert: Po pierwsze uważam, że te produkty mają strasznie skomplikowany charakter dla zwykłego odbiorcy, konsumenta. To pewnie rozwiniemy bardziej w kwestiach prawnych, natomiast pośrednicy – z tego, co opowiadają mi klienci – przedstawiają te produkty jako formę oszczędzania na przyszłość. Przy czym, umówmy się, jeżeli miesięcznie płacisz składkę, która następnie całościowo albo częściowo jest inwestowana, to tutaj nie ma tej cechy, która jest najbardziej istotna przy oszczędzaniu, czyli ochrony kapitału. Te produkty absolutnie w mojej ocenie są tego pozbawione. Tutaj strata może się równać de facto liczbie wysokości wpłaconych składek, więc już chociażby z tego względu to budzi moją wątpliwość, że nie ma tej funkcji ochronnej.
One są skonstruowane w ten sposób, że tak naprawdę przywiązują do polisy osoby, które chcą oszczędzać. I teraz pytanie: czy cel inwestycyjny, czy długoterminowe oszczędzanie powinno temu służyć? Pewnie to jest argument do tego, żeby faktycznie konsument nie rezygnował z tych produktów, ale nie może się to dziać takim kosztem, jakim się dzieje właśnie przy zdecydowanej ich większości.
Sam ten produkt inwestycyjny jest upstrzony, mówiąc wprost, szeregiem opłat, które tak naprawdę potrafią zjeść cały jego wynik – nawet jeżeli jest on pozytywny. Dlatego jako prawnik, ale też jako ktoś, kto jest zainteresowany oszczędzaniem, przyznam, że te polisy budzą moje wątpliwości.
Michał: Właśnie, bo taka pułapka, w którą wpadamy jako klienci mający te produkty, to jest to, że teoretycznie oszczędzamy – używam tego słowa, ale tak naprawdę jest to produkt stricte inwestycyjny – odkładamy pieniądze z zamiarem tego, że one będą dla nas wypracowywały systematycznie zyski. Problem polega na tym, że wpadamy w pułapkę, tak jak powiedziałeś, nie możemy łatwo zrezygnować z takiego produktu, dlatego że grożą nam wysokie opłaty likwidacyjne. Czy możesz powiedzieć, w jakiej wysokości zazwyczaj są te opłaty w przypadku Twoich klientów?
Robert: One są uzależnione od tego, w jakim momencie – roku polisy – klient się znajduje. Rozwiniemy to sobie jeszcze, ale w latach ok. 2008–2012 zwykle te produkty były tak konstruowane, że jeżeli klient chciał rozwiązać umowę w czasie pierwszych dwóch lat trwania polisy, to albo tracił całość środków zgromadzonych na rachunku, albo znaczną ich część, czyli 99%. Myślę, że później średnio co roku, przez okres ok. 10–15 lat, te procenty się sukcesywnie zmniejszały, ale ciągle są to znaczne kwoty, zważywszy na to, że wartość środków zgromadzonych na rachunku wcale nie musi rosnąć, a jeżeli opłaty likwidacyjne są odniesione do wysokości rocznej składki, to może się zdarzyć tak, że nawet po ok. 5–6 latach wartość opłaty likwidacyjnej wyniesie nawet połowę rachunku.
Michał: To jest największe ryzyko. Dzisiaj zarówno te regulacje czy wytyczne UOKIK, jak i Rzecznika Finansowego powodują, że te produkty stały się bardziej przyjazne dla klientów. Mówimy o tych nowo zawieranych polisach. Problem dotyczy przede wszystkim, tak jak powiedziałeś, polis zawieranych np. 10 lat temu czy jeszcze 5 lat temu. I takie pytanie podstawowe: kiedy najlepiej przyjść po pomoc do prawnika? Mając jeszcze tę polisę aktywną, czyli nadal wpłacając składki albo będąc w tzw. okresie bezskładkowym, kiedy można zawiesić wpłacanie składek na taką polisę? Cały produkt nadal trwa, dostępu do pieniędzy nadal nie mamy jako klient, a jednocześnie już podjęliśmy decyzję, że nie chcemy kontynuować tego, bo widzimy, że tak naprawdę ten produkt wcale nie przynosi nam zysków, jakich się spodziewaliśmy albo jakie nam obiecywano, i stoimy przed decyzją: zerwać, nie zerwać. Czy udać się po pomoc do prawnika, zanim zerwiemy taką polisę, czy lepiej zerwać i ponieść koszty opłat likwidacyjnych i dopiero potem próbować je odzyskać w dalszym postępowaniu sądowym? Jak to wygląda z Twojej perspektywy?
Robert: Ja myślę, że jeden i drugi moment jest tak naprawdę dobry. Jeżeli polisa jeszcze trwa, to konsultacja z prawnikiem zawsze pomoże przede wszystkim wskazać ryzyka, czy w tym konkretnym roku jeszcze są pobierane opłaty likwidacyjne. Ile one wynoszą, jak długo jeszcze będą pobierane, ile jeszcze trzeba trwać w tej umowie, żeby tak naprawdę móc bez tych opłat wyjść z tej umowy, co nie jest wcale takie oczywiste przez wzgląd na skomplikowane zapisy umowne, głównie ogólnych warunków ubezpieczenia. Więc nawet na etapie trwania umowy ta pomoc też jest wartościowa.
Co więcej, może się zdarzyć taka sytuacja, że również z określonym produktem inwestycyjnym będzie związane większe niż standardowe ryzyko przegrania sprawy, bo to nie jest też tak, że z absolutnie wszystkimi produktami na pewno zawsze warto iść do sądu. To jest zdecydowana większość, ale w niektórych przypadkach faktycznie prowadzenie tych spraw jest nieco trudniejsze.
Konsultacja z prawnikiem pozwoli również prawnikowi uzyskać informacje, czy konsument ma szczegółową wiedzę finansową na temat tego rynku. Jeśli nie ma takiej wiedzy, to jego obraz w nieco inny sposób zostanie przedstawiony przed sądem, w szczególności przez zakład ubezpieczeń, który taką wiedzę będzie miał, z uwagi na wywiad poczyniony we wniosku o zawarcie takiej umowy. Więc to zawsze zwiększa trochę ryzyko procesowe. Natomiast po zakończeniu samej umowy to jest to kwestia sprawdzenia, jakiego produktu umowa dotyczy, jak wysoka opłata likwidacyjna została pobrana czy jak bardzo zostało zaniżone świadczenie wykupu, i określenie sposobu najefektywniejszego dla klienta uzyskania tej kwoty. Podsumowując, na jednym i na drugim etapie ta pomoc jest wskazana.
Michał: Kluczowe pytanie, które się pojawia: jak znaleźć prawnika, który w takich sprawach może się okazać pomocny? Bo załóżmy, że tu dwa scenariusze znowu bym rozróżnił, pierwszy: mamy klienta, który jest świadomy finansowo, czyli potrafi sam na podstawie umowy, którą zawarł, z grubsza policzyć czy oszacować, jaka będzie wysokość opłaty likwidacyjnej – taki, nazwijmy to, miniaudyt wewnętrzny tego produktu potrafi wykonać, czyli wie, z czym się będzie wiązało odstąpienie czy zerwanie takiej umowy. Czy w tym przypadku też byś doradzał konsultację z prawnikiem, czy nie?
Robert: Myślę, że jak najbardziej, ponieważ prawnik też spojrzy na to z punktu widzenia własnego doświadczenia procesowego w dochodzeniu takich spraw i jak najbardziej cenne informacje nawet takiemu świadomemu klientowi może przekazać. Myślę, że na tym etapie pomoc jest bardzo cenna.
Michał: Czy jest jakiś klucz szukania konkretnych prawników, którzy się takimi sprawami zajmują? Jak tego można dokonać?
Robert: Myślę, że przeglądając zasoby internetu, warto na pewno zwracać się do kancelarii prawnych, a nie biur doradztwa. Zawsze kancelaria prawna są to osoby z uprawnieniami, które odbyły odpowiednie przygotowanie, a nie mamy do czynienia z taką osobą, która kiedyś sama te produkty sprzedawała, a teraz doradza, jak z nich uciec. Uważam, że warto zwracać się do kancelarii, sprawdzać, czytać o ich doświadczeniu procesowym – głównie sporach prawnych – żeby weryfikować, czy określona kancelaria umie się odnaleźć. Nie sposób tego stwierdzić przez stronę internetową, ale przez wgląd w to, co jest tam napisane, można wyrobić sobie zdanie, czy kancelaria dysponuje doświadczeniem procesowym, czy tego typu sprawy prowadziła. I na tej podstawie dokonać wyboru.
Nie bez znaczenia są też warunki współpracy, jakie proponuje kancelaria w takim zakresie, bo rynkowo wydaje mi się, że przedstawia to się bardzo różnie.
Michał: Rzeczywiście te koszty bywają różne i w niektórych przypadkach wręcz można odnieść wrażenie, że są kancelarie, które specjalizują się po prostu w zarabianiu na tego typu postępowaniach – do tego dojdziemy. To może zapytam inaczej: czy uważasz, że można samodzielnie próbować dochodzić swoich praw bez pomocy prawnika w przypadku polis UFK?
Robert: Wydaje mi się, że w każdej sprawie można sobie poradzić bez pomocy prawnika, aczkolwiek na pewno jego pomoc w takich sprawach jest pożądana. Dlaczego? Te sprawy, jak już powiedzieliśmy, są głównie sprawami, gdzie mniejszą rolę odgrywa stan faktyczny, tak co do zasady, a są to przede wszystkim spory prawne. Czyli musimy przekonać sąd, że te konkretne kwestionowane przez nas postanowienia umowne pozostają w sprzeczności z dobrymi obyczajami i rażąco naruszają interesy konsumentów. Warto przy tym oczywiście powołać się już na wcześniejsze orzeczenia Sądu Najwyższego i Sądu Apelacyjnego w Warszawie, a także na wpisy zapisów umownych do rejestru klauzul abuzywnych. Wszystko to warto zrobić, i to już w pozwie, ze względu na określone obowiązki procesowe, które procedura cywilna nakłada na strony. Stąd też wiedza prawnicza w tym zakresie jest jak najbardziej pożądana.
Miałem taką sytuację ostatnio. Ja zawsze informuję rzetelnie o tym, co się dzieje w sprawie, o pismach, jakie składam, o odpowiedzi, o pismach procesowych składanych przez zakłady ubezpieczeń. I nie tak dawno, jak tylko przyszło pismo z zakładu ubezpieczeń, przesłałem do klientki właśnie jego skan i dokumenty dołączone do tego pisma – ciężki plik, wyszło kilkanaście megabajtów, bo samo pismo liczyło wraz załącznikami, nie przesadzę, jeżeli powiem, że ok. 60–80 stron. Więc było co skanować. Po godzinie zadzwoniła do mnie klientka i mówi: „Panie Robercie, my to chyba przegramy”. Więc sam sposób przedstawienia argumentów przez pełnomocników pozwanych wzbudza w człowieku, który nie ma wykształcenia prawniczego, określone lęki. Faktycznie kreuje to pewien obraz tego, że te zakłady mają rację. Oczywiście wyjaśniłem, że ze spokojem do wszystkiego się odniesiemy. Tutaj nie ma absolutnie strachu, że te argumenty są powoływane. My mamy odmienne zdanie i będziemy dalej stali na swoim stanowisku. Więc uspokoiłem, że nie jest tak, że sprawa, poprzez złożenie tego pisma, jest pogrzebana. Ale pokazuje to, że mimo wszystko ten element wiedzy prawniczej jest konieczny i potrzebny, żeby te korzystne orzeczenia uzyskać.
Michał: Krótko mówiąc, zderzamy się jako klienci z wytrawnym przeciwnikiem, który jest zaprawiony w tego typu bojach – takie jest podsumowanie. Czyli wiedząc, kto jest po drugiej stronie, wiedząc, że musimy się do tego przygotować, wiedząc, że to jest spór prawny, rodzi się kolejne pytanie: na ile takie sprawy z Twojej perspektywy i doświadczenia prawniczego są czymś, co jest w miarę powtarzalne, a na ile unikalne? Czy za każdym razem rzeczywiście musisz poszukiwać nowych argumentów, próbując przekonać sąd do swoich racji, czy jednak, w miarę upływu czasu i kolejnych pozytywnie rozstrzygniętych spraw przez Ciebie jako prawnika, który próbuje dochodzić niesłusznie z naszej perspektywy pobranych opłat, rzeczywiście pojawia się jakaś powtarzalność?
Robert: Na pewno nie można powiedzieć, że każda sprawa jest taka sama. Faktycznie w tego typu sprawach zdarzają się pewne argumenty, które i zakłady ubezpieczeń, i my powtarzamy. Nie da się ukryć, że zwykle opłaty likwidacyjne są naprawdę pobierane w znacznej wysokości w stosunku do zgromadzonych środków, więc naruszenie interesów konsumentów jest rażące. I nawet w odczuciu takim społecznym to są zawsze istotne procenty w odniesieniu do całości zgromadzonych środków, niezależnie od tego, jak w konkretnej umowie opłata likwidacyjna jest nazwana czy określona. To na pewno jedna rzecz, która działa na naszą korzyść.
Kolejnym argumentem, który też podnosimy i co również działa na korzyść konsumenta, jest na pewno to, że w ogólnych warunkach ubezpieczeń nie spotkałem się przynajmniej z tym, żeby było wyjaśnione rzetelnie – w zasadzie mogę powiedzieć, że wcale – tytułem czego opłata likwidacyjna jest pobierana. To jest zwykle jedyna opłata, która nie ma żadnego uzasadnienia merytorycznego, dlaczego zakład ubezpieczeń ją pobiera. Tego dowiadujemy się dopiero na etapie procesu, że chodzi o koszty pośredników, ale do tego sobie jeszcze wrócimy.
Natomiast sprawy również potrafią się bardzo różnić, chociażby z tego względu – zarysowaliśmy to wcześniej – kim jest konsument. Korzystać z takiego produktu może: lekarz, zarządzający jakąś firmą, rencistka, młode małżeństwo. Poziom świadomości finansowej konsumentów jest tak różny, że ta argumentacja się zmienia. I na pewno zmienia się też w zależności od tego, jak określona jest ta opłata likwidacyjna, ponieważ zdarzają się dosyć często ogólne warunki, w których nie mamy podane, że ubezpieczyciel pobiera opłatę likwidacyjną. Mamy podane, że świadczenie wykupu, wartość wykupu czy jakiekolwiek świadczenie ubezpieczeniowe jest obniżane o określony procent lub jest wypłacane w określonym procencie, który odnosi się do wartości rachunku. To też nastręcza istotnych problemów, ponieważ tak naprawdę to na konsumencie ciąży obowiązek wykazania tej wartości, co do której uważa, że ubezpieczyciel nienależnie ją zabrał, i wówczas ta argumentacja się zmienia.
Jest też jedno z towarzystw, które pobiera od klientów opłaty warunkowe, i podnoszone są wtedy argumenty, że one istotnie różnią się od opłat likwidacyjnych. Pewnie nie do końca, bo tam to jest opłata, która jest pobierana tak naprawdę w sytuacji zlikwidowania umowy przed terminem, który założył ubezpieczyciel. Ale ona jest inaczej pobierana, bo od każdej składki, więc to też w jakiś sposób modyfikuje tę całą argumentację.
Nie jest to pewnie tak, jak się niektórym wydaje, że mając jeden wzór pozwu, można ze spokojem uderzać w świat i dochodzić każdych opłat i być spokojnym o rozstrzygnięcie. Tak na pewno nie jest. Każda sprawa wymaga istotnego nakładu pracy, żeby osiągnąć jak najbardziej korzystny efekt dla klienta.
Michał: I tutaj przechodzimy do takiego punktu, że skoro ten nakład pracy po stronie prawnika jest istotny, to pojawia się pytanie, ile to wszystko klienta kosztuje. Dobrze by było, gdybyśmy najpierw spróbowali oszacować te koszty. I tu też rozbiję pytanie na dwie części. Jedne to są koszty ogólne postępowania sądowego, wszystkich opłat sądowych: ile to klienta na dzień dobry kosztuje, ile może kosztować później, jeżeli taką sprawę wygra lub przegra? Oddzielną kwestią jest wynagrodzenie dla kancelarii, bo wiem, że są różne stawki itd.
Ale najpierw pochylmy się nad opłatami sądowymi. Z jakimi kosztami należy się liczyć? Próbowałem polubownie załatwić sprawę z ubezpieczycielem, poprosiłem, żeby odstąpił od naliczania opłat likwidacyjnych, niestety nie zrobił tego. Naliczył. Musiałem te koszty ponieść. Chcę to odzyskać. Z czym się muszę liczyć?
Robert: Na pewno trzeba się liczyć z obowiązkiem wniesienia opłaty sądowej od pozwu. Oczywiście istnieje możliwość zwolnienia od kosztów sądowych w polskim porządku prawnym, jednak to jest wyjątek od zasady, dlatego przyjmujemy, że postępowanie sądowe w Polsce jest odpłatne. Czyli na pewno będzie to opłata sądowa od pozwu. Stanowi ona, co do zasady, 5% od wartości przedmiotu sprawy, czyli od wysokości opłaty likwidacyjnej, którą chcemy odzyskać, przy czym istnieje możliwość skierowania tych spraw – i ja to robię – do postępowania uproszczonego. To jest postępowanie, które prowadzi się generalnie z wykorzystaniem formularzy, natomiast jego cechą jest też to, że ono jest tańsze, ponieważ skierowanie sprawy do postępowania uproszczonego jest zawsze związane z niższymi kosztami. One są uzależnione od pewnych przedziałów wartości. Jeżeli zdecydujemy się na skierowanie sprawy do postępowania uproszczonego, wówczas istotnie zyskujemy na obniżeniu kosztów opłaty sądowej od pozwu.
Jeżeli wartość opłaty likwidacyjnej, czyli wartość przedmiotu sporu będzie niższa niż 2 tys. zł, wówczas opłata sądowa wynosi 30 zł. Jeżeli wartość przedmiotu sporu będzie wahała się od 2 tys. zł do 5 tys. zł, wówczas opłata sądowa wynosi 100 zł. Jeżeli wartość przedmiotu sporu będzie od 5 tys. zł do 7,5 tys. zł, wówczas opłata sądowa to 250 zł. Jeżeli wartość przedmiotu sporu wyniesie od 7,5 tys. zł do 10 tys. zł, wówczas będzie to 300 zł. Czyli widzimy, że to są niższe opłaty, niżbyśmy liczyli 5% od wartości 10 tys. zł. Jest to zawsze korzystne.
Tutaj tylko zaznaczę, że nie każdy sąd podziela pogląd, że te sprawy nadają się do postępowania uproszczonego, ponieważ niektóre sądy traktują to jako sprawy, materialnie rzecz ujmując, bezpodstawnego wzbogacenia. To jest taka instytucja w prawie cywilnym, która umożliwia odzyskanie środków czy w ogóle pieniędzy, jeżeli odpadła podstawa prawna. De facto jest tak w tych przypadkach. Niektóre sądy uznają, że z uwagi na to, że to są sprawy z bezpodstawnego wzbogacenia, to nie kwalifikują się do postępowania uproszczonego, które ma w założeniu dotyczyć umów. Niemniej nie każdy sąd tak naprawdę pochyla się nad tym zagadnieniem i nie każdy ubezpieczyciel to kwestionuje, ponieważ w interesie ubezpieczyciela nie jest zawyżanie na siłę kosztów tego postępowania. Jeżeli przegra, to będzie je ponosił.
Dlatego w zdecydowanej większości spraw spotkałem się z tym, że pomimo iż zdania co do tego, czy to należy do postępowania uproszczonego, są podzielone, to jednak chociażby po to, żeby obniżyć sobie ewentualne koszty przegranej sprawy, ubezpieczyciele nie zajmują się tym tematem. Tak że można ze spokojem przyjmować, że jeżeli opłata likwidacyjna, którą klient chce odzyskać, jest niższa niż 10 tys. zł, to opłaty będą liczone według przedziałów, o których sobie powiedzieliśmy, a nie od wartości przedmiotu sporu. To jest jedna opłata.
Druga opłata to jest zawsze opłata skarbowa od pełnomocnictwa. Jeżeli klient decyduje się na korzystanie z pomocy pełnomocnika, to obowiązkiem jest opłacenie takiego pełnomocnictwa. I to jest opłata stała, która wynosi zawsze 17 zł. Więc to są te koszty sądowe, które obciążają klienta przy wnoszeniu sprawy do sądu.
Natomiast oczywiście trzeba też informować o kosztach przy ewentualnym przegraniu sprawy przez klienta. I one przedstawiają się różnie, w zależności od tego, w jaki sposób jest prowadzone postępowanie, to jest w zależności dokładnie od tego, co się w nim wydarzy. Na pewno te koszty stanowią koszty zastępstwa procesowego drugiej strony.
Michał: Co to znaczy, żebyśmy prostymi, ludzkimi słowami powiedzieli?
Robert: Koszty zastępstwa procesowego to jest ustawowo określone wynagrodzenie pełnomocników procesowych stron, które również ma odniesienie w wartości przedmiotu sporu, a które sądy zasądzają z uwagi na zasadę odpowiedzialności strony procesowej za wynik sprawy.
Michał: Czyli, mówiąc prostymi słowami, to są te koszty, które my poniesiemy, jeżeli przegramy, koszty prawników, towarzystwa ubezpieczeniowego.
Robert: To mogą być istotne koszty. Procentowo rzecz ujmując, one mogą nawet przy opłatach rzędu 4 tys. zł być zbliżone do tej wartości, którą chcemy odzyskać. Więc to jest tak naprawdę najistotniejsze ryzyko w tym zakresie.
Michał: Czyli kilka tysięcy złotych zazwyczaj w tego typu sprawach. Z takim kosztem, ewentualnie przy przegranej, zastępstwa procesowego należy się liczyć…
Robert: Co jeszcze istotne, to że zakłady ubezpieczeń, broniąc się przed zwrotem opłat likwidacyjnych, zgłaszają też różnego rodzaju wnioski dowodowe, m.in. są to wnioski o przeprowadzenie dowodów z opinii biegłych aktuariuszy. I w sytuacji, gdy taki dowód zostanie dopuszczony, zakład ubezpieczeń jako strona wnioskująca o taki dowód będzie obowiązana wpłacić zaliczkę na poczet przeprowadzenia tego dowodu. Ale przy przegraniu sprawy kosztami tego biegłego również będzie obciążony konsument. Dlatego to jest de facto kolejne ryzyko, które z tą przegraną sprawą należy wiązać.
Michał: Jak duże mogą być to koszty? Tak czysto orientacyjnie?
Robert: Myślę, że przy roszczeniach o odzyskanie opłat likwidacyjnych rzędu 7 tys. mogą to być koszty porównywalne do wartości roszczenia, w zależności też od tego, czy sprawa przejdzie przez obie instancje, czy przez jedną…
Michał: Czyli kolejne kilka tysięcy złotych. Koszty opinii ewentualnych biegłych, aktuariuszy, czyli osób, które po stronie ubezpieczyciela odpowiadają m.in. za konstrukcję produktów ubezpieczeniowych. Czyli to jest ten wariant pesymistyczny, czyli przegrywamy i zostaniemy obciążeni kosztami drugiej strony. Rozumiem, że do tego dochodzą nam jeszcze koszty wynagrodzenia dla prawnika naszej strony.
Robert: To zależy od umowy z prawnikiem. Bo jeżeli prawnik pobiera wynagrodzenie „z góry”, to oczywiście tych kosztów w żaden sposób nie odzyskamy. Ale jeżeli jest to wynagrodzenie prowizyjne i prawnik przegra sprawę, to pośrednio ponosi też ryzyko.
Michał: Teraz pytanie: co się dzieje w przypadku, kiedy wygramy sprawę? Czy jakieś koszty drugiej strony nas obciążają?
Robert: Nie. Jeżeli wygrywamy, to nie dość, że nie obciążają nas koszty drugiej strony, to jeszcze zakład ubezpieczeń zwraca wszelkie poniesione opłaty oraz koszty zastępstwa procesowego na naszą rzecz, bo to klient występuje z pełnomocnikiem, w związku z tym według określonego rozporządzenia sąd zasądza te koszty na rzecz klienta.
Michał: Czyli w zasadzie żadnych kosztów nie mamy. Czy w przypadku wygranej również zwracana jest ta opłata sądowa w wysokości 5% czy kilkuset złotych?
Robert: Dokładnie tak.
Michał: Z jakimi kosztami musi się liczyć osoba, która chciałaby skorzystać z pomocy prawnika takiego jak Ty przy odzyskiwaniu opłat likwidacyjnych? Czy to w jakiś sposób zależy od wartości polisy? Jak Ty do tego podchodzisz i jakie generalnie praktyki widzisz czy spotkałeś na rynku?
Robert: Może najpierw powiem, jak ja do tego podchodzę. Wyznaję zasadę, że w tych sprawach faktycznie rozwiązaniem fair wobec klientów jest stosowanie sposobu rozliczania wynagrodzenia uzależnionego od sukcesu. Wprawdzie pobieram wstępną opłatę za prowadzenie sprawy, jednak jest to opłata, która ma tak naprawdę pokryć koszty korespondencji, materiałów, wydruków i jeżeli sprawa jest oddalona od miejsca mojej działalności – to także koszty dojazdów do sądu. Ale de facto pozwala to klientowi dysponującemu kwotą rzędu 100 zł – nawet nie zawsze, bo często zdarzają się kwoty mniejsze – na skorzystanie z pomocy prawnika właśnie w zakresie dochodzenia tych opłat likwidacyjnych. Pozostałe koszty są to koszty prowizyjne, wynagrodzenie od sukcesów w przypadku wygranej sprawy. Więc nie są one zabójcze dla klientów. Myślę, że rozwiązanie zaproponowane przeze mnie jest fair.
Michał: Z jakim procentem od sukcesu należy się liczyć w Twoim przypadku?
Robert: To, jak powiedziałeś, jest uzależnione od wartości polisy, bo im wyższa, to oczywiście te koszty spadają, żeby to też nie wiązało się dla klienta z nadmiernym obciążeniem. To są zwykle koszty od 7,5% do 15%.
Michał: Czyli czysto orientacyjnie wiemy, ile to kosztuje u Ciebie. Ja spotkałem się z kolei z takimi praktykami na rynku, jeżeli się szuka takich kancelarii w internecie, że te koszty potrafią być czasami bardzo wysokie. Widziałem takie kancelarie, w których typową praktyką jest coś ok. 30% wartości odzyskanej kwoty. Ale zdarzają się również i propozycje typu 50%, czyli połowa odzyskanej kwoty trafi do kancelarii, która taką sprawę wygra. I też zastanawiam się zawsze, kiedy widzę takie oferty, na ile to jest uzasadnione. Obserwując to i oceniając, z mojej perspektywy to wygląda tak, jak gdyby prawnik pomagał nam odzyskać kwotę od towarzystwa ubezpieczeniowego, ale jednak w dosyć kosztownym stopniu, ponieważ jeżeli pobiera połowę odzyskanej kwoty, to pytanie, czy w ogóle jest sens ryzykować, a taką sprawę można też przegrać, niekoniecznie wygrać. Tu też polecamy to, żeby szukać kancelarii, które jednak pobierają niższe opłaty. Czy masz jeszcze jakieś dodatkowe sugestie czy komentarze w tej kwestii?
Robert: Uważam, że faktycznie wynagrodzenie rzędu 50% czy nawet niższe, ale oscylujące w tych granicach, jest wynagrodzeniem zdecydowanie zbyt wysokim. To jest jednak pomoc konsumentom i to wynagrodzenie musi być odniesione przede wszystkim do ich możliwości finansowych. Dlatego ja się starałem, określając to wynagrodzenie, uwzględnić swój nakład pracy, ale też możliwości finansowe konsumentów. Dlatego wydaje mi się, że ten poziom jest do nich możliwie najbardziej dopasowany. Nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby konsument dochodzący opłaty likwidacyjnej był obciążany kolejną opłatą likwidacyjną od kancelarii prawnej za dochodzenie tych roszczeń. Wydaje mi się, że wynagrodzenia rzędu 50% to przesada.
Michał: Znając już te koszty i wiedząc, z czym się liczymy – zarówno w takim wariancie pozytywnym, kiedy wygrywamy, jak i tym negatywnym, kiedy przerywamy – chciałbym, żebyśmy porozmawiali na temat tego, jakie są typowe problemy, z którymi Ty się musisz mierzyć jako prawnik. Jakie są z jednej strony typowe punkty zahaczenia dla Ciebie w kontekście tego, żeby próbować dochodzić zwrotu niesłusznie pobranych opłat od towarzystw ubezpieczeniowych, a z drugiej strony jaka jest linia obrony przyjmowana przez towarzystwo ubezpieczeniowe, czyli z czym najczęściej będziemy mieli okazję się zetknąć, jeżeli przyjdzie nam do głowy razem z pomocą prawnika przez taką sprawę przechodzić?
Robert: Może zacznę od takiego typowego produktu bez podawania nazw, gdzie mamy taką sytuację: konsument płaci miesięczną składkę, opłata likwidacyjna jest ujawniona w treści OWU (Ogólnych Warunkach Ubezpieczenia), nie jest wyjaśnione, tytułem czego jest ona pobierana, a wysokość opłaty likwidacyjnej określona jest w sposób zbliżony do tego, co już jest wpisane na listę klauzul abuzywnych.
Główne argumenty, które my tutaj podajemy, to przede wszystkim, jak sobie powiedzieliśmy, wysokość tej opłaty. Ona jest zawsze dla konsumenta istotna i to przesądza o tym, w mojej ocenie, ale sądy raczej to podzielają, że te klauzule rażąco naruszają interes konsumenta, pozostają w sprzeczności z dobrymi obyczajami. Dalej: sam fakt niewyjaśnienia charakteru tej opłaty w OWU też zwykle w naszej ocenie pozbawia zakłady ubezpieczeń prawa do powoływania się np. na rzekome powiązania tych opłat z kosztami pośredników, które mają one pokrywać.
Michał: Tak, bo dlaczego klient miałby finansować pośredników?
Robert: Dokładnie. De facto do tego sprowadza się dokumentacja zakładów ubezpieczeń. Nie jest to słuszne, każda firma prowadzi sama działalność gospodarczą i tutaj nie jest uprawnione przerzucanie tych kosztów na słabszą stronę stosunku prawnego, jaką przy tego typu umowach zawsze jest konsument.
Często jest też tak, że same ogólne warunki pisane są naprawdę skomplikowanym językiem. Tam jest taka mnogość odniesień do poprzednich paragrafów, że one są bardzo niezrozumiałe dla większości osób. Sam sposób ich przedstawienia to są albo książeczki zapełnione wyrazami pisanymi naprawdę bardzo małą czcionką, co w jakiś sposób też odpycha konsumenta, który nawet decyduje się na przystąpienie do takiej polisy i do przeczytania tego. Mówiąc szczerze, nie ma co się dziwić, niemniej zawsze należy wymagać należytej staranności przy zawieraniu umów, ale też powinno być to przedstawiane w bardzo przystępny sposób dla konsumenta.
Na co jeszcze się powołujemy? Na pewno na to, że opłata likwidacyjna, z uwagi na to, że nie ma jej wyjaśnionej w treści OWU, stanowi formę przywiązania konsumenta do polisy i ma tak naprawdę doprowadzić do sytuacji, że konsument będzie zarabiał na produkcie dopiero wtedy, kiedy zarobi na tym zakład ubezpieczeń. Tak nie powinno to funkcjonować. To jest też argument, który sądy z mojego doświadczenia bardzo podzielają i nierzadko opierają na nim swoje rozstrzygnięcia.
Często jest też tak, że opłaty likwidacyjne są uzależnione od wartości rachunku, czyli skoro są uzależnione od wartości rachunku, to są zmienne w czasie. A skoro są zmienne w czasie, to nie mogą w żaden sposób pokrywać kosztów zakładów ubezpieczeń w zakresie tych wszystkich…
Michał: Bo te koszty się w gruncie rzeczy nie zmieniają. Zostały jakieś koszty poniesione i powinny być stałe.
Robert: Więc to są te argumenty, które my stosujemy, i one trafiają do składów orzekających, do sądów. Sądy na tej podstawie zasądzają kwoty opłat likwidacyjnych.
Czym się natomiast bronią zakłady ubezpieczeń? Bo to też istotne. Jeżeli mamy do czynienia z wyraźnie wskazaną opłatą likwidacyjną, to to jest mało przekonujące, ale bronią się tym, że wypłata świadczenia ubezpieczeniowego pomniejszonego o opłatę likwidacyjną stanowi główne świadczenie stron. Ma to taki skutek, że kodeks cywilny wyraźnie wyłącza możliwość kwestionowania tych klauzul pod kątem abuzywności, czyli pod kątem sprzeczności z tymi przepisami, o których właśnie sobie powiedzieliśmy, chyba że te postanowienia są sformułowane w sposób niejednoznaczny. Więc to jest niewątpliwie jeden argument, aczkolwiek on „nie chwyta” w przypadku tych produktów, gdzie wyraźnie jest wskazane, że ubezpieczyciel pobierał opłatę likwidacyjną.
Kolejny argument, który czasem znajduje posłuch w sądach, jak analizowałem orzecznictwo, to że konsument dysponował jakąś specjalną wiedzą czy miał doświadczenie finansowe. I tak naprawdę sądy wtedy stanęły na stanowisku, że wymagane od niego było, żeby świadomie przeanalizował sobie „za” i „przeciw” takiej umowy, czyli jak długo chciał być w tej umowie, jak długo chciał być jej stroną, oszczędzać pieniądze. I tutaj zdarzały się faktycznie wyroki – wprawdzie nie w mojej praktyce, ale jak analizowałem orzecznictwo – że sądy ze względu na te szczególne właściwości konsumenta nie zdecydowały się zasądzić zwrotu.
Michał: Czyli krótko mówiąc, uznały, że klient powinien był zrozumieć, co mu jest przedstawiane i świadomie skorzystał z tego produktu.
Od razu zapytam Cię, na ile można podważać oświadczenia podpisywane przez klientów przy zawieraniu tego typu umów. Są takie oświadczenia, w których my podpisujemy się pod tym, że „tak, przedstawiono nam produkt, my go zrozumieliśmy, rozumiemy, czym jest ryzyko inwestycyjne” itd. Wiadomo, że w praktyce to wygląda w ten sposób, że często doradca finansowy podsuwa nam kolejny świstek do podpisania, klient nieszczególnie czyta to, co zostało mu przedstawione, doradca tłumaczy, że to jest czysta formalność, klient podpisuje. Ale z drugiej strony później w sądzie ewentualnie towarzystwo ubezpieczeniowe ma podkładkę, że klient rzeczywiście zapoznał się z czymś takim, ryzyko zostało mu przedstawione, oświadczył, że rozumie.
Robert: Powiem szczerze, nieszczególnie dadzą się podważyć, ponieważ postępowanie dowodowe w tym zakresie jest dosyć utrudnione. Wprawdzie na tym wniosku ubezpieczeniowym jest zawsze podana osoba pośrednika, który podpisywał z klientem produkt, to jednak zwykle po X latach od dnia podpisania takiego wniosku tej osoby już dawno nie ma w instytucji finansowej, a klient też zwykle nie do końca przypomina sobie, czy on otrzymał te warunki przed zawarciem umowy, czy zostały mu one dostarczone wraz z dokumentem polisy po jej zawarciu. Dlatego w mojej praktyce raczej tych oświadczeń nie kwestionuję, ponieważ w sytuacji, gdy ogólne warunki zawierają dużo bardziej rażące postanowienia, rażąco naruszające bezwzględne przepisy prawa, nie jest to celowe. Ale niewątpliwie walka z tymi oświadczeniami jest trudna, ponieważ sądy mimo wszystko stoją na stanowisku: „Czytał pan, co pan podpisuje, a jeżeli nie, to przynajmniej pan powinien”.
Michał: Co jeszcze towarzystwa wymyślają, żeby wygrać?
Robert: Towarzystwa często powołują się na to, że skoro konkretna klauzula, konkretne postanowienia ogólnych warunków nie są wpisane na listę klauzul niedozwolonych, to wszystko jest OK, to znaczy, że tego tutaj nikt przecież nie kwestionuje i my dalej możemy w majestacie prawa pobierać te opłaty. Nie do końca tak jest, to jest grubymi nićmi szyte. Oczywiście to, że konkretne postanowienie nie jest wpisane na listę klauzul niedozwolonych, nie wyłącza możliwości kwestionowania tego postanowienia w drodze kontroli indywidualnej. Więc ten argument jest na pewno chybiony.
Zakłady ubezpieczeń też powołują się na długoterminowość umowy, że przecież ta umowa miała być na 30, 15, 10 lat i tak naprawdę w oparciu o to została wyliczona składka ubezpieczeniowa, i teraz konsument nagle rezygnuje z tego. Nawet jeżeli uzna, że umowa ma charakter długoterminowy, to określenie w umowie sposobu jej zakończenia nie może tylko i wyłącznie obciążać konsumenta. Musi to być wyważone, a nie że to konsument tak naprawdę musi tylko i wyłącznie ponosić tego typu koszty.
Michał: W końcu towarzystwo ubezpieczeniowe też w międzyczasie zarabiało na tym produkcie.
Robert: Dokładnie tak. Więc długoterminowość umowy nie jest tutaj argumentem decydującym, ponieważ nie można – i to jest podnoszone przez nas – ograniczać możliwości rozwiązania konsumentowi umowy w sposób sprzeczny z przepisami. Możliwość wypowiedzenia umowy ubezpieczenia jest zapisana w kodeksie cywilnym, a określenie opłaty likwidacyjnej może w jakiś sposób stanowić tego materialne ograniczenie. To jest jakiś sposób zwalczania tego argumentu.
Wreszcie ubezpieczyciel – i to już sobie też zarysowaliśmy – powołuje się na poniesione przez ubezpieczyciela koszty prowizji pośredników, np. agentów ubezpieczeniowych, chociaż w wielu przypadkach są to różnego rodzaju koszty operacyjne, wynajmu biur. Spotkałem się z tym, że nawet tego typu koszty były podciągane pod wysokość opłaty likwidacyjnej. Pewnie one są ponoszone, aczkolwiek sam sposób ich wyliczenia czasem budzi wątpliwość. Niemniej w mojej ocenie – i taka jest też dominująca linia orzecznicza – na te koszty nie można się powoływać już po rozpoczęciu procesu, niejako wręcz na jego potrzeby, jeżeli w OWU w ogóle nie było wskazane, że opłata likwidacyjna ma te koszty w pewnym zakresie pokryć.
Ponadto te koszty ubezpieczenia bardzo często – myślę, że nie przesadzę, jak powiem, że w znacznej większości przypadków – są oderwane od wysokości tych opłat likwidacyjnych. Być może jest moment w toku całej umowy ubezpieczeniowej, kiedy akurat wartość tych kosztów ubezpieczeniowych jest zgodna z opłatą likwidacyjną, ale to jest pewnie tylko jeden moment i w żaden sposób nie można na podstawie tego wyprowadzać dalszych wniosków, że to zawsze ma stanowić odpowiednik ponoszonych kosztów, ponieważ tak nie jest. Więc to są te główne argumenty, którymi zakłady ubezpieczeń się posiłkują w walce z konsumentami przy standardowych produktach.
Warto powiedzieć też o produktach ubezpieczeniowych, w których nie jest wyraźnie określone, że ubezpieczyciel pobiera opłatę likwidacyjną. W tego typu produktach zwykle określone jest pewne świadczenie ubezpieczeniowe, różnie nazywane: świadczeniem wykupu, wartością wykupu, wykupem, który ubezpieczyciel pomniejsza o określony procent, też nie wskazując dlaczego. Jest to sytuacja o tyle trochę bardziej skomplikowana, że de facto tu nie ma w ogóle określenia „opłata likwidacyjna”. Więc po pierwsze – i to jest też nasz argument – dochodzi do ukrycia pewnej opłaty przed konsumentem, w przypadku której nawet określenie jej wysokości nastręcza problemów. I chociażby to przesądza o tym, że te postanowienia już w jakiś sposób naruszają dobre obyczaje i interesy konsumentów.
Wprawdzie tutaj zakłady ubezpieczeń bardzo zaciekle bronią się tym, że przecież nie ma pobrania opłaty likwidacyjnej, tu jest po prostu świadczenie ubezpieczeniowe, a skoro świadczenie ubezpieczeniowe, to jest to świadczenie główne z umowy ubezpieczenia zakładu ubezpieczeń, a w konsekwencji nie podlega pod badanie pod kątem abuzywności, czyli w ramach tej indywidualnej kontroli. To są argumenty niestety najpoważniejsze i trzeba się naprawdę namęczyć, żeby przekonać sąd, że pomimo że faktycznie to świadczenie jest poniekąd tym, które konsument ostatecznie otrzymuje, to samo jego umniejszenie nie może być uznawane za główne świadczenie stron, ponieważ konsument za pomniejszenie tego świadczenia, czyli de facto potrącenie jego środków, nie otrzymuje żadnego świadczenia wzajemnego. Problem w tym, że orzecznictwo, akurat wprawdzie w dalszym ciągu dominująca linia, stoi na stanowisku, że to nie jest świadczenie główne, w związku z tym podlega badaniu i niezależnie od tego, że OWU nie używają pojęcia „opłata likwidacyjna”, choć de facto taką funkcję to pełni, to tutaj pewnie są to sytuacje najbardziej dla konsumentów trudne, które wymagają zdecydowanie największego nakładu pracy i ukazania, jak inne sądy do tego podchodzą – najlepiej wyższych instancji.
Michał: Czyli te typowe problemy poznaliśmy. To jeszcze bym chciał Cię poprosić o opinię, na ile trudno jest z Twojej perspektywy wygrać takie sprawy. Czy można założyć, że jest wysokie prawdopodobieństwo odzyskania tych opłat likwidacyjnych, czy raczej nie?
Robert: W mojej ocenie takie prawdopodobieństwo jest bardzo wysokie. Oczywiście nie jest tak, że zawsze na 100% można powiedzieć, że każda sprawa jest wygrana, oczywiście, że nie. Natomiast moje doświadczenia, ale też raporty, które miałem okazję czytać, np. „Raport Rzecznika Ubezpieczonych”, ukazują, że procent odzyskiwanych opłat likwidacyjnych jest naprawdę znaczny. Więc tutaj na pewno można założyć, że istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo odzyskania opłaty likwidacyjnej, ale nie oznacza to, że dzieje się to bez jakiegokolwiek wysiłku.
Nie przesadzę, jeżeli powiem, że w większości składów orzekających w sądach taka tematyka jest w dalszym ciągu nowa. Jeżeli konkretny skład orzekający nie spotkał się dotąd z tego typu produktem, to trzeba ukazać te wszystkie zawiłości, trzeba przekonać sąd, że tutaj dochodzi do pokrzywdzenia interesów konsumenta, a jeżeli tak, to w jaki sposób, bo same racje zakładów ubezpieczeń są owijane czy przedstawiane w taki bardzo – nie da się ukryć – przekonujący sposób. Jest zawartych wiele orzeczeń, które nie zawsze są przydatne dla rozstrzygnięcia w konkretnej sprawie, niemniej sprawiają wrażenie – to tzw. „zasłona dymna” – że ma się rację. Tego typu pisma, będące tak obszernymi, są składane, w związku z tym sądy też mogą odnieść wrażenie, że może jednak ta strona pozwana ma trochę racji. Naszą rolą jest przekonanie, że nie, że to konsument jest słabszą stroną stosunku prawnego, która zasługuje na ochronę, więc sądy trzeba też poprzez przedstawienie tych argumentów informować o tym, w jaki sposób dochodzi do naruszenia interesów konsumentów. I przede wszystkim, dlaczego te opłaty likwidacyjne tak bardzo mocno uderzają w interesy konsumentów i kto na tym dotąd korzystał.
Michał: Idąc tym tokiem rozumowania, dochodzę do wniosku, że pewnie takie rozprawy sądowe mogą się ciągnąć w czasie. Jak z Twojej perspektywy, w oparciu o Twoje dotychczasowe doświadczenie, wygląda harmonogram takich postępowań, ile czasu trzeba czekać? Załóżmy, że przychodzi do Ciebie klient. Jak dużo czasu potrzebujesz na zapoznanie się z informacjami dostarczonymi przez klienta, przygotowanie pozwu itd. i jak to dalej wygląda czasowo?
Robert: Ze względu na spore doświadczenie w tym zakresie sama analiza dokumentów przedstawionych przez klienta nie zajmuje wiele czasu. Zwykle to jest jeden dzień. Jeżeli klient dysponuje możliwością spotkania się kolejnego dnia, to tak robimy. Klient zostawia mi dokumenty do analizy. Następnego dnia rozmawiamy o tym, jakie są szanse, i jeżeli uznamy, że decydujemy się na dochodzenie tych opłat od zakładu ubezpieczeń, podpisujemy umowę. Klient podpisuje też pełnomocnictwa do reprezentowania w sprawie i możemy działać. Zaczynamy zawsze od skierowania wezwania do zakładu ubezpieczeń, do polubownego rozwiązania tej sprawy. Raz, że wymusza na nas to procedura cywilna, a dwa – po co iść do sądu, skoro można porozumieć się poza nim? Zawsze to szybciej i też mniej kosztowo zarówno dla zakładu ubezpieczeń, jak i klienta, w szczególności jeżeli chodzi o koszt tego czasu.
Michał: Czy udało się kiedykolwiek polubownie ułożyć z towarzystwem ubezpieczeniowym?
Robert: Mi dotąd się nie udało, co – powiem szczerze – zszokowało mnie, szczególnie w jednym przypadku. Reprezentowałem klienta, który wykupił produkt z ogólnymi warunkami ubezpieczenia, gdzie postanowienia te były niemalże identyczne z tymi, które były wpisane na listę klauzul abuzywnych. W związku z tym po stronie klienta była niemalże 100-proc. szansa wygrania sprawy. Ja oczywiście w tym przedsądowym wezwaniu napisałem, że tutaj nie jest celowe wdawanie się w spór i generowanie kosztów, nawet dołączyłem wyrok sądu apelacyjnego, na podstawie którego doszło do wpisania do rejestru klauzul abuzywnych, ale to nie poskutkowało, mimo że te postanowienia były niemalże identyczne. Sąd uwzględnił w całości nasze racje i de facto zakład ubezpieczeń poniósł dodatkowe koszty. Nieco w czasie się odroczył moment, kiedy klient odzyskał te środki, ale jednak. Z tym że tu też nie do końca rozumiem, czym się kierował zakład ubezpieczeń, skoro można to było na drodze przedsądowej ze spokojem uzgodnić. W każdym razie moja praktyka nie wskazuje na to, żeby te możliwości ugodowe były realne. Pomimo dosyć korzystnej w dalszym ciągu linii orzeczniczej dla konsumentów.
Michał: W zasadzie więc dwa dni potrzebujesz na to, żeby przedstawić klientowi jakiś dalszy scenariusz. Jak ten harmonogram się przedstawia?
Robert: Po przygotowaniu przeze mnie wezwania do zapłaty od razu je wysyłamy i czekamy na odpowiedź towarzystwa. Zwykle ok. 21 dni należy czekać. Zdarzają się sytuacje, że towarzystwa odpowiadają w 14 dni. W 100% przypadków, z którymi się spotkałem, stały one dalej na swoim stanowisku, że pobieranie opłat likwidacyjnych czy zaniżonego świadczenia wykupu znajduje umocowanie w ogólnych warunkach, w związku z tym nie ma podstaw do wypłaty zwrotu. Wtedy przygotowujemy pozew, w międzyczasie klient dostaje informacje o numerach rachunków bankowych, na które należy wpłacić opłatę sądową oraz opłatę skarbową od pełnomocnictwa. Zwykle jest tak, że zanim klient opłaci pozew, to jest on gotowy. I w niedługim czasie po otrzymaniu potwierdzeń wysyłamy pozew, składamy do sądu, jeżeli sprawa jest w Poznaniu. Więc tym najdłuższym okresem przerwy w takich realnych działaniach jest ten okres, kiedy czekamy na decyzję ubezpieczyciela.
Po złożeniu sprawy do sądu musi minąć określony czas. Sąd zapoznaje się z tym materiałem, decyduje, czy wydać nakaz zapłaty, czy od razu wyznaczyć rozprawę i dostarczyć pozew pozwanemu. Ten czas od złożenia pozwu do wyznaczenia rozprawy różnie się przedstawia w zależności od sądu, najszybciej to jest półtora, dwa miesiące, a najdłużej czasami pół roku, w zależności od obłożenia sprawami w konkretnym sądzie. Więc realnie ten okres od wniesienia pozwu do pierwszej rozprawy może wynieść od 2,5 do 6 miesięcy.
Michał: Czy sama rozprawa odbywa się w ramach jednego posiedzenia, czy potrzeba więcej?
Robert: To zależy. Bo zwykle sądy chcą sprawnie kończyć takie postępowania. W decydującej większości przypadków jedna sprawa starczy, ponieważ na niej sąd przesłuchuje klienta, decyduje o wnioskach dowodowych, które są zgłaszane przez zakłady ubezpieczeń, zwykle je oddala. Nie spotkałem się jeszcze z tym, żeby sąd dopuścił dowody ze strony świadków wnioskowanych przez zakłady ubezpieczeń czy też przez aktuariuszy. Więc de facto jedynym momentem, kiedy dochodzi do postępowania dowodowego, jest przesłuchanie klienta, przesłuchanie strony, aczkolwiek i to nie zawsze jest konieczne. Tutaj decydujące znaczenie ma to, że to jest spór prawny, więc można przyjąć, że jedna sprawa jest w zupełności wystarczająca, chyba że sąd stwierdza, że chce się zastanowić dłużej nad wnioskiem dowodowym strony pozwanej, wtedy mogą być wyznaczone kolejne terminy i faktycznie wydłuża to rozprawę. Po jej zakończeniu sąd albo ogłasza wyrok od razu, albo – i to jest też częsta praktyka – odracza jego ogłoszenie na termin do dwóch tygodni. Po uzyskaniu wyroku, jeżeli on jest niekorzystny dla zakładu ubezpieczeń, dominującą praktyką jest to, że zakłady ubezpieczeń się od tych wyroków odwołują, wnoszą apelacje, więc sprawa idzie do sądu wyższej instancji. I kolejne pół roku trzeba czekać na rozstrzygnięcie.
Michał: Jeżeli chcielibyśmy odzyskać opłaty likwidacyjne od polis, które już zlikwidowaliśmy, to w takim najbardziej optymistycznym scenariuszu w gruncie rzeczy mamy pewnie ok. pół roku, nawet więcej, ok. osiem miesięcy postępowania sądowego. To taki optymistyczny scenariusz?
Robert: Najbardziej optymistyczny scenariusz to taki, kiedy zostanie wyznaczona bardzo szybko rozprawa, czyli faktycznie możemy liczyć te 2,5 miesiąca, wyrok będzie zasądzający i nie będzie od niego apelacji. Zdarzają się takie sytuacje, że zakłady ubezpieczeń nie apelują. Dotyczy to takich produktów, gdzie te postanowienia są najbardziej rażące. Zdarzają się takie sytuacje, że po 2,5 miesiącach są już środki gotowe do wypłaty. Niemniej to jest faktycznie rzadkość. Trzeba się liczyć z tym, tak jak powiedziałeś, że zazwyczaj od pół roku do ośmiu miesięcy, a nawet dłużej przy postępowaniu apelacyjnym, trzeba na te środki poczekać.
Michał: Rozumiem, że środki zwracane są wraz z odsetkami ustawowymi?
Robert: Tak, środki zwracane są wraz z odsetkami ustawowymi, ale moment, od kiedy one są naliczane, też jest różnie przez sądy traktowany. Niektóre sądy – wydaje mi się, że to jest prawidłowy sposób ich wskazywania – sądzą, że skoro ubezpieczyciel w konkretnym dniu, kiedy klient wypowiedział umowę, rozwiązał ją, był w stanie wypłacić mu część polisy, to od tego dnia, kiedy wypłacił mu tę część niesporną polisy, a pomniejszoną o opłatę likwidacyjną, można już naliczać odsetki ustawowe za opóźnienie. Bo skoro świadczenie zostało zatrzymane na podstawie nieważnych postanowień, to w związku z tym już od tego momentu można to naliczać. I wtedy faktycznie czasem te kwoty z uwagi na wysokość odsetek ustawowych mogą klienta bardzo mile zaskoczyć, bo te odsetki do najniższych nie należą. Natomiast istnieją też poglądy – i tutaj bym powiedział, że ich rozkład przedstawia się 50 na 50 – że sądy uznają, że z uwagi na charakter tego świadczenia z bezpodstawnego wzbogacenia jest ono wymagalne niezwłocznie po wezwaniu. Czyli wtedy liczy się data tego wezwania, które przygotowujemy w imieniu klienta.
Michał: Czyli pozwu w gruncie rzeczy…
Robert: Nawet tego wcześniejszego.
Michał: Wtedy kiedy składamy propozycję ugody?
Robert: To już jest traktowane jako to wezwanie, od którego należy liczyć termin naliczania odsetek. Więc tutaj dwie możliwości podejścia do sprawy, ale na pewno z chwilą zgłoszenia, jeżeli zgłosi się takie żądanie w pozwie, z pewnością sąd takie odsetki zasądzi. Tak naprawdę dyskusyjny jest tylko moment: „od kiedy”.
Michał. Tak się zastanawiam na koniec, Robert, gdybyś miał udzielić kilku porad klientom, którzy dzisiaj mają polisy UFK i jedynym, co ich powstrzymuje przed zerwaniem takiej polisy, są właśnie opłaty likwidacyjne. Co byś im doradził?
Robert: Doradziłbym im, żeby przede wszystkim przeanalizowali treść samej umowy, czy w tym konkretnym momencie naprawdę muszą ją zrywać. Zastanowiłbym się też, czy potrzebują tych pieniędzy, które zgromadzili. Oczywiście jeżeli jest tak, że z roku na rok te oszczędności topnieją i te spadki są drastyczne, a koniunktura na rynku realnie pozwala sądzić, że wzrostów skokowych nie będzie, to po konsultacji z prawnikiem, tak jak sobie powiedzieliśmy, można rozważyć zakończenie umowy i dochodzenie opłat przed sądem.
Natomiast jeżeli do końca okresu, w którym pobierane są opłaty likwidacyjne, zostało niewiele czasu, np. dwa lata, a polisa nie przynosi zbyt wielkiej straty, to trzeba się zastanowić, bo tak naprawdę jest istotna szansa, że przed upływem tego terminu, który pozostał do końca tej umowy, i tak nie odzyskamy tych środków. A skoro produkt nie przynosi strat, to też dochodzenie tych spraw i angażowanie siebie w pewien nowy proces dla większości osób nie będzie celowy, więc wtedy bym to odradzał. Tym bardziej że – co też pokutuje w społeczeństwie – dla większości osób wizyta przed sądem jest źródłem olbrzymiego stresu. Nie ma co się dziwić, aczkolwiek trzeba brać pod uwagę specyfikę tych spraw, bo z nimi nie powinien być związany żaden konkretny stres. Wystarczy opowiedzieć o odczuciach związanych z tą umową, opisać, jak to wyglądało, i nikt tam klienta nie będzie obdzierał ze skóry. To nie jest też tak, że trzeba się liczyć z nie wiadomo jakimi nieprzyjemnościami. To jest normalna wizyta, wprawdzie przed organem wymiaru sprawiedliwości, ale jednak w konkretnym celu.
Dlatego nie ma co się stresować, ale jeżeli jest niedługi okres do upływu tej umowy, to warto się zastanowić, czy dochodzenie ich ma sens. Natomiast jeżeli kiedyś już doszło do rozwiązania takiej umowy, dawno nie dawno, przed upływem 10 lat, to jedyną możliwością odzyskania opłat jest skierowanie sprawy na drogę postępowania sądowego. Więc jeżeli taka osoba, która była kiedyś klientem, nabyła produkt, chciałaby odzyskać środki, to polecałbym wtedy kontakt z kancelarią, która w tego typu procesie będzie w stanie pomóc.
Michał: Kiedy takie roszczenia z naszej strony się przedawniają?
Robert: One przedawniają się z upływem 10 lat od rozwiązania umowy. Więc ten okres, kiedy można ich dochodzić, jest relatywnie długi.
Michał: Kto przepytuje nas jako klientów w sądzie?
Robert: W zdecydowanej większości przypadków przepytywanie rozpoczyna sąd, później jest strona, która o konkretny dowód zawnioskowała, czyli zwykle jestem to ja, i na samym końcu w swoje szpony klienta dostaje pełnomocnik zakładu ubezpieczeń. Tak to wygląda. Ale to przesłuchanie de facto nie jest niczym strasznym i nie powinno wiązać się dla klientów ze stresem. Ja też dbam o to, żeby zawsze być tam z klientem duchowo. Duchowo i procesowo wspierać. Więc nic złego się nie może tam wydarzyć.
Michał: Powiedz jeszcze na koniec: gdyby ktoś chciał się z Tobą skontaktować, znaleźć więcej informacji o Twojej kancelarii, to gdzie się powinien udać?
Robert: Zapraszam serdecznie na stronę internetową mojej kancelarii, to jest rglegal.pl, i tam znajduje się wyczerpująca informacja o mojej praktyce, doświadczeniu zawodowym i wszelkich aktualnościach, które towarzyszą mojej kancelarii. Bardzo serdecznie zapraszam. Dziękuję.
Michał: Dzięki wielkie, Robert, za rozmowę i mam nadzieję na kolejne w przyszłości.
Robert: Dzięki wielkie, Michał. Ja również mam nadzieję, że jeszcze będziemy mieli mnóstwo okazji, żeby podzielić się ze Słuchaczami informacjami, które mogą im pomóc w życiu i ich bieżących sprawach.
Michał: Dzięki, do usłyszenia.
Jak było? Konkretnie! Było „mięso”! I mam nadzieję, że ten podcast będzie taką drogą na skróty dla tych wszystkich osób, które zastanawiają się i obawiają wejścia na drogę prawną, że pokaże, że to wcale nie jest takie straszne i karkołomne. Przypominam, że jeżeli kiedykolwiek mieliście polisę inwestycyjną, to macie 10 lat od terminu zakończenia umowy na to, żeby powalczyć o swoje prawa i być może trochę pieniędzy odzyskać.
Ja chcę jeszcze podkreślić, oprócz tego, co mówił Robert – to się w rozmowie nie pojawiło – że bardzo dobrą pracę w zakresie wsparcia klientów wykonuje Rzecznik Finansowy. Jest to instytucja, która jest powołana do tego, żeby chronić interesy klientów przed nadmiernymi zakusami instytucji finansowych. Dawniej nazywała się ona: Rzecznik Ubezpieczonych, teraz: Rzecznik Finansowy.
W ciągu ostatnich kilku lat wyszły dwa bardzo obszerne raporty rzecznika, dotyczące polis z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym. Instytucja ta bardzo krytycznie wypowiada się o praktykach towarzystw ubezpieczeniowych, pokazuje liczne przykłady na to, że rzeczywiście klienci są wprowadzani w błąd, oszukiwani, tracą na tego typu produktach. Ja linki do tych raportów zamieszczę w notatkach do tego odcinka podcastu. Notatki te będą znajdowały się pod adresem jakoszczedzacpieniadze.pl/086. Zachęcam do zapoznania się z tymi raportami.
Zachęcam też oczywiście do kontaktu z poznańską kancelarią Roberta Głowackiego. Robert dosyć skutecznie pomaga w uzyskiwaniu opłat likwidacyjnych od ubezpieczycieli. Ja absolutnie nic z tego nie mam, że polecam, po prostu wiecie, gdzie można ewentualnie zapukać. Oczywiście Robert jest w Poznaniu, więc gdybyście chcieli znaleźć kogoś bliżej siebie, to też dobrym miejscem na szukanie takich kancelarii prawnych, które pomagają klientom w tym zakresie, jest serwis: oszukaniprzezpolisy.pl. Stworzył go Łukasz, który kiedyś sam miał problem z odzyskaniem opłat za swoją polisę, szukał dla siebie prawnika i kancelarii, która mu w tym pomoże, i był bardzo zaskoczony działaniem niektórych kancelarii prawnych, które każą sobie płacić czasami kilkadziesiąt procent wartości odzyskanych opłat likwidacyjnych albo np. mają inne podejście, żądają od klienta wniesienia dużej opłaty początkowej za przystąpienie do rozpatrywania takich spraw, np. od tysiąca do nawet kilku tysięcy złotych, bez gwarancji żadnego sukcesu. Więc Łukasz, trochę jako panaceum, stworzył stronę, która dzisiaj pomaga innym trafić do takich kancelarii, które pobierają podobno dużo niższe opłaty. Co prawda na tej stronie nie ma jawnie opublikowanego rankingu, więc trudno mi to zweryfikować, ale podobno po kontakcie bezpośrednio z twórcą tej strony takie informacje można uzyskać.
Ja oczywiście nieustająco zachęcam Was do zakupu książki Finansowy ninja i robię to bezwstydnie już w tej chwili. Tam przedstawiłem autentycznie takie najbardziej popularne triki, które stosują instytucje finansowe przy dobieraniu się do naszych pieniędzy. Ta wiedza oraz świadomość zagrożeń bardzo skutecznie pomagają się bronić, tym bardziej mocno zachęcam do lektury. Myślę, że to jest też bardzo dobry prezent dla tych osób, na których naprawdę Wam zależy.
Na zakończenie powiem, czy jest już lepiej. Wracam powoli do roboty, wbijam się w ten reżim, próbuję być systematyczny, zobaczymy, jak to dalej pójdzie. Trzymajcie kciuki.
Dzięki wielkie za wspólnie spędzony czas i życzę skutecznego omijania tych wszystkich raf na finansowym morzu i szybkiego przenoszenia Twoich celów finansowych na wyższy poziom. Trzymaj się, do usłyszenia!
Zobacz także: 18 sposobów jak płacić mniej za ubezpieczenie samochodu
{ 115 komentarzy… przeczytaj komentarze albo dodaj nowy komentarz }
Kolejny element na którym chcą ludzi nabić w butelkę. Pewnie większość ludzi nawet nie ma pojęcia, że koszty likwidacji naliczane są bezpodstawnie.
Cześć, mam pytanie odnośnie tych programów . Moi rodzice mieli kiedyś polisolokaty „złota jesień” pzu. Stracili na tym sporo pieniędzy wypłacając, problem w tym że było to już kilka lat temu, jak daleko wstecz można odzyskać pieniądze ?
Hej Krzysztof,
Zachęcam do posłuchania lub przeczytania transkryptu – tam jest odpowiedź na Twoje pytanie. Rodzice mają 10 lat od zerwania lub zakończenia umowy na odzyskanie pieniędzy.
Pozdrawiam
Bardzo ważny temat! Dziękuję Michał – posłucham dzisiaj wieczorem.
Zachęcam do przeczytania książki Pawła Reszki „Chciwość. Jak nas oszukują wielkie firmy”. Jest też sporo o polislokatach. Czytałam z niedowierzaniem.
Hej Alicja,
Dziękuję. Mam na mojej liście „do przeczytania”. 🙂
Pozdrawiam!
Hej Michał,
ja niestety też dałem się namówić na to g…, więc chętnie posłucham. Dzięki! 🙂
A ja chyba będę ciągnęła polisolokatę, w którą łatwo wiernie się wkopałam. Pomimo kosztów i ryzyka, bo za dużo straciłabym na zerwaniu, a sądy mnie przerażają.
Świetnie że poruszyłeś ten temat, bo znalezienie rozwiązania w gąszczu zapisów i zawiłości prawnych stosowanych przez banki nie jest taka prosta. Sama wpakowałam się kiedyś w taka polisę to był msaver plus myślałam wtedy fajny sposób żeby odłożyć na przyszłość dla dziecka byłam wtedy jeszcze panną, na początku szło fajnie ale z czasem opłaty rosły a mój zysk nie a wpłacać trzeba było, wtedy stwierdziłam ze takiej inwestycji to ja nie chcę żeby wpłacać i tylko na tym tracić . Gdy zaczęłam się wdrażać w temat rozwiązania umowy okazało się że minął już niestety ten okres kiedy opłata likwidacyjna była niższa i gdy zdecydowanie zamknęłam polisę to po pierwsze nagle bank mnie tak pokochał że po 3 razy na dzień wydzwaniali się pytać ze dlaczego ze to taka okazja i może jednak by to kontynuowała.
Kiedy otrzymałam z powrotem swoje pieniądze na konto okazało się że bank oczywiście potracił sobie ogromną opłatę likwidacyjną, i to mnie wtedy zdenerwowało bo straciłam sporo wpłaconych pieniędzy. Zaczęłam szukać czy da się jakoś odwołać od tego , kilkanaście razy wgryzałam się w umowę, rozmawiałam z ludźmi z banku ale oni umywali ręce mówili że to ubezpieczyciel , dzwoniłam do ubezpieczyciela mówił ze to bank. W końcu na którymś z blogów znalazłam podobny temat i jakaś pani sugerowała ze w takich kwestiach odpowiada ubezpieczyciel i do niego wystosować reklamację i postraszyć rzecznikiem praw ubezpieczonych. A że umowa była tak skonstruowana że wprowadzała w błąd bo manipulowano tam dosłownie poprawną pisownią języka polskiego i podsuwano błędne interpretacje to napisałam pismo wyłuszczając wszystkie zarzuty co do niejasności i przytaczając obliczenia dotyczące opłaty likwidacyjnej jak powinna zostać pobrana i powołując się na prawo ubezpieczeniowe wezwałam towarzystwo do zwrotu nienależnie pobranej części opłaty w zakreślonym miesięcznym terminie sugerując ze w razie nie uwzględnienia tej reklamacji sprawa zostanie skierowana do wyjaśnienia do rzecznika praw ubezpieczonych i do sądu, wysłałam poleconym za potwierdzeniem odbioru i po 2 tygodniach na konto wróciły moje pieniążki:).
Idąc za ciosem gdy się udało stwierdziłam ze warto by inni też poznali ten sposób skoro tak nas oszukują więc napisałam komentarz na fanpagu mbanku że jak ktoś ma z tym problem , to mogę udostępnić treść tego pisma mailowo wg którego mnie się pieniądze udało odzyskać .A że Facebok i internet jest prawie wszechmogący;) Kilka osób się zgłosiło i potem dostawałam info zwrotne że im też oddali kasę, w międzyczasie chyba zmienili regulamin produktu bo za dużo tych zwrotów mieli wiec niestety niektórym osobom które się w późniejszym okresie odezwały już nie udało tym sposobem. Ale chociaż te kilka się udało odratować, teraz jak widzę takie nowinki to mijam z daleka, a jak jest niejasny regulamin to nie wchodzę w to no ale człowiek się uczy na błędach.
Bardzo proszę o udostępnienie mailowe treści tego pisma które okazało się skuteczne w odzyskaniu opłat likwidacyjnych w Pani przypadku. Pozdrawiam Ryszard. Mój adres mailowy: [email protected]
Ja też poproszę o wzór pisma:) Właśnie wysłałam rezygnację z polisy i straciłam trochę pieniędzy. Może się uda bez sądu.
Z góry dziękuję. pozdrawiam, Ewa
[email protected]
poproszę o wzór pisma 🙂 i dziękuję
Ja również poprosze .
Ups:) zapomniałam posse: [email protected]
Witam.Również bym prosił o udostępnienie treści tego pisma.Sam również posiadam taką ‚perełkę’ a zamierzam w przyszłym tygodniu już wypowiadać.Pozdrawiam i mój mail [email protected]
Prośbą o udostępnienie treści pisma na maila. Mam to badziewie w PKO Bp jako program oszczędzania dla dziecka, mail: [email protected] z góry dzięki
Poproszę o treść pisma na mail: [email protected]
Witam, również bardzo bym prosił o wzór Pani pisma do TU w celu odzyskania niesłusznie pobranej opłaty likwidacyjnej. Mój mail: [email protected]
Witam
Czy mogłabym prosić o przesłanie tego podam na mój adres. Będę bardzo wdzięczna [email protected]
Dziękuje i pozdrawiam
Przepraszam za literówkę
Oczywiście chodzi mi o wzór tego dokumentu przesłanego przez Panią do ubezpieczyciela
Ja również poproszę o wzór pisma jeżeli jest taka możliwość. Właśnie uświadomiłem sobie jaki popełniłem błąd. Pozdrawiam i z góry dziękuję. [email protected]
prosze o wzor tego pisma
Bardzo proszę o udostępnienie mailowe treści tego pisma które okazało się skuteczne w odzyskaniu opłat likwidacyjnych w Pani przypadku. Pozdrawiam MAREK
[email protected]
Dzisiaj znalazłem Pani komentarz odnośnie odzyskania opłaty likwidacyjnej i w związku z tym poproszę serdecznie jeśli można o treść pisma do TU
Ja również poproszę o wzór pisma. spróbuję powalczyć 🙂
oczywiście mail to [email protected]
dziękuję 🙂
Poproszę o wzór pisma. [email protected]
Bardzo proszę o udostępnienie mailowe treści tego pisma które okazało się skuteczne w odzyskaniu opłat likwidacyjnych w Pani przypadku. Pozdrawiam Aneta Mój adres mailowy: [email protected]
I ja serdecznie proszę o treść tego pisma. Pozdrawiam.
[email protected]
jeśli jest to możliwe to proszę o wzór Pani pisma. Zwrot uzyskałem w 2017 roku i pobrano opłatę likwidacyjną. Przeczytałem że na ubieganie się o zwrot mamy nawet 10 lat. Chciałbym spróbować. Mój adres: [email protected] pozdrawiam Andrzej
Witam, bardzo proszę o wzór tego pisma. Mnie też oszukali. Dziękuję
Ja tez zostałam oszukana przez open life , proszę o pomoc .
Proszę o przykładowe pismo. Dziękuję
Ja też poproszę o wzór pisma [email protected]
Dziekuje za ten material!
Zdaje się, że jest szansa na to, że jeszcze przed końcem roku będzie miała miejsce korzystna zmiana dla klientów. Czytałem o tym w Pulsie Biznesu, podaję linka:
https://pulsbiznesu.pb.pl/premium/4638155,25549,polisolokaty-bliskie-rozwiazania
Hej
Możesz podać jakieś konkrety? Treść nie jest dostępna bez abonamentu
Cześć Michał 🙂
Temat bardzo ciekawy!
Sam jestem w sidłach takiej polisy od 8 lat. Na dzień dzisiejszy straciłem na niej w porównaniu do innych osób chyba „niewiele” bo ok 12% wpłaconej kwoty. Niektórzy znajomi mający inne produkty potracili zdecydowanie większe %-y. Na szczęście do końca zostało mi 2 lata wpłacania. Miałem kilka razy pokusę zakończenia polisy i wybrania tego co tam zostało, ale te opłaty likwidacyjne mnie powstrzymywały.
Michał wielkie dzięki za ten podcast!
Pozdrawiam 🙂
Bardzo dziękuję za poruszenie tematu. My mamy taką polisę w AEGON, jesteśmy bardzo niezadowoleni, z powodu tego, że nawet jak uda się coś zarobić, to pochłaniają to wysokie opłaty za zarządzanie. Ale niestety mamy opłaty likwidacyjne (teraz to około 50%, bo produkt był kupiony w 2011).
Rozmawiałam w zeszłym tygodniu z renomowaną kancelarią prawną z Warszawy, która poliso-lokatami się zajmuje. Ich stanowisko jest takie:
1. Nie ma obecnie prawnej możliwości rozwiązania umowy bez opłat likwidacyjnych. Według nich żadne powoływania się na wyroki, UOKiK, czy mediacje nie pomagają. Naliczą opłatę tak, czy inaczej.
2. Dopiero jak się rozwiąże umowę, poniesie opłatę likwidacyjną, to można rozpoczynać długą batalię sądową o jej odzyskanie.
W związku z powyższym, mamy naprawdę dużą zagwostkę, czy to dalej ciągnąć do końca (prawie 5 lat jeszcze), czy przystąpić do punktu numer 2.
Czy ktoś ma podobny problem, albo udało mu się porozumieć z ubezpieczycielem i nie ponieść opłaty likwidacyjnej przy rozwiązaniu poliso-lokaty przed czasem?
Dziękuję i pozdrawiam!
Sąd który jest właściwy miejscowo jeżeli chodzi o Towarzystwo AEGON ma największy obecnie wpływ w Polsce – pozwy dotyczące polisolokat i opłaty likwidacyjnej wręcz go zalewają. Wyroki (bardzo często korzystne) zapadają dość szybko i nie będzie to raczej długa batalia sądowa.
Dodam jeszcze, że jest to Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa , nieszczęsne niekorzystne produkty AEGON-u są tam bardzo szeroko znane, tego typu sprawy na porządku dziennym a linia orzecznicza pewnie dość jednolita.
Witam Magdaleno
Jestem w bliźniaczej sytuacji – również mam polisolokatę (dokładnie Multi Program Inwestycyjny AEGON 2008). Składka miesięczna 300 zł, Status Polisy Opłaconej (18 000 zł) uzyskam za 6 miesięcy co miesięcznych wpłat po 300 zł. Gdybym teraz wypowiedział umowę otrzymałbym 40% wartości rachunku, który na dodatek jest niższy niż wpłacony przeze mnie kapitał.
Proszę o informację czy udało Ci się coś zdziałać i jaką decyzję podjęłaś?
W razie potrzeby podaję mojego maila [email protected]
Michał,
ja rozumiem rozgoryczenie wielu ludzi, którzy kupowali produkty, nie wiedząc co kupują, choć podpisywali się pod OWU, że wszystko przeczytali. Czy prawo powinna zwalniać z obowiązku zrozumienia? Nie sądzę.
Szkoda, że przedstawiasz sprawę tak jednostronnie. Nigdy nie pokażesz żadnego pozytywu a takie są, ale trzeba włożyć trochę trudu, żeby wybrać odpowiedni produkt. Jeśli aktywnie zarządzasz funduszami i w roku robisz około 20 konwersji, dodatkowo chcesz inwestować w fundusze, które nie zawsze są dostępne poza takimi polisami a jednocześnie świadomie ustaliłeś wysokość składki (część nadwyżki finansowej), mając już zbudowaną pewną poduszkę bezpieczeństwa i wiesz, że to jest inwestycja na lata i pomijając bardzo rzadkie losowe wypadki, kiedy musimy wyjąć całą kasę jaką gdziekolwiek mamy, to nagle się okazuje, że taka polisa (świadomie wybrana!) jest dobrymi rozwiązaniem. Na każdej konwersji zyskujemy, bo nie płacimy podatku. W efekcie na naszą korzyść działa procent składany. A wiesz dobrze jak dobra jest to broń finansowego ninja.
Nie. Nie jestem sprzedawcą. Sam posiadam jedną polisę i nie żałuję swojej decyzji. Jest to polisa czysto inwestycyjna.
Martwi mnie tylko, że prawo zaczyna faworyzować posiadaczy polis, kredytów walutowych i się zastanawiam czy kiedyś przyjdzie pora na ludzi z GPW, którzy będą się tłumaczyli, że przecież nie wiedzieli w jaką spółkę wpłacają pieniądze…
Hej Michał,
Ja już naprawdę nasłuchałem się wystarczająco dużo od doradców, sprzedawców i zadowolonych posiadaczy polis. Nie wykręcaj kota ogonem. Abstrahując od sensowności bądź nie produktu jakim jest sama polisolokata, to pozostaje kwestia opłat likwidacyjnych, które są po prostu naliczane bez żadnego powodu i bez odniesienia do realnych kosztów, jakie ponosi TU. Czy z tym dyskutujesz? Jeśli tak, to użyj argumentów. Bo jak na razie próbujesz wybielić produkt, który obiektywnie jest jednym z najdroższych produktów finansowych.
Piszesz „Jeśli aktywnie zarządzasz funduszami i w roku robisz około 20 konwersji…” – tu dotykasz sedna. Większość tych produktów sprzedawana jest jako alternatywa dla lokat i z obietnicą, że klient będzie „zaopiekowany” przez doradcę finansowego. Ty wiesz, że to bzdura i ja wiem, że to bzdura. Jeśli ktoś potrafi aktywnie zarządzać swoimi inwestycjami, to pytanie dlaczego miałby w ogóle robić to za pośrednictwem polisy inwestycyjnej ponosząc co roku bez względu na to czy ma plus czy minus kilka procent opłat na rzecz TU.
I dla jasności: wbrew temu co piszesz prawo nie preferuje posiadaczy polis. Towarzystwa Ubezpieczeniowe przegrywają w sądach, bo same nie potrafią wytłumaczyć i udowodnić dlaczego obciążają klientami wysokimi kosztami odstąpienia od polis.
Polisy UFK są być może dobrym rozwiązaniem dla bardzo wąskiej grupy klientów, którzy są asami w zakresie zarządzania portfelem funduszy inwestycyjnych i do tego mają sytuację typu „chcę zadbać o środki dla kochanki / kochanka” (co też podnoszone jest jako argument przez sprzedawców). Większość przeciętnych nabywców jest po prostu na nich łojona. Systematycznie i bez żadnych skrupułów.
Pozdrawiam
Michał,
zgadzam się z tym co napisałeś. Po prostu te polisy były nieodpowiednie dla większości ludzi. Tu dotykamy tematu edukacji finansowej, w której są ogromne braki w Polsce. Skoro podpisujesz się pod OWU, że akceptujesz OWU, to tłumaczenie potem, że nie wiedziałem co brałem jest w mojej ocenie po prostu głupie. Za łatwowierność i własną głupotę też trzeba odpowiedzieć. Jakieś rozwiązania pośrednie bym zaakceptował. Tak to jest jednak zwalnianie ludzi od odpowiedzialności za własne czyny.
Dlaczego opłaty są takie a nie inne. To jest proste i z tego co wiem wcale nie jest tak, że ubezpieczyciele tego nie pokazują. Pokazują tyle, ile muszą. UOKiKowi musieli sporo pokazać. Po ugodach z UOKiKiem opłaty zostały obniżone do dość sensownej wysokości. Wysokość tej opłaty jest powiązana z prowizją, jaką pobierali pośrednicy. A takie były warunki rynkowe. I osobiście uważam, że jeśli ktoś ma ponosić odpowiedzialność, to powinni to być pośrednicy, którzy inkasowali czasem i 150 proc. składki pierwszorocznej.
Mam do Ciebie pretensje, że przedstawiasz to jednostronnie a jak sam zauważyłeś, są ludzie, którym się to podoba i którzy nie żałują podjętej decyzji.
To jak z kredytami frankowymi. Znam ludzi, którzy mówią: „Odczepcie sie od naszych kredytów. Wzięliśmy we franku i chcemy mieć we franku.”
Pieszesz o ugodach z UOKiKiem. To pozwolę sobie przytoczyć fragment artykułu Polsatu: „Te porozumienia objęły jednak mniej niż 20 proc. osób posiadających polisolokaty. UOKiK nie miał bowiem prawa skontrolowania produktów niebędących już w sprzedaży. Dlatego nie mógł narzucić rozwiązania, które dotyczyłoby wszystkich klientów.”
Skoro przy aktualnych umowach koszty były zawyżone, sądzisz, ze stare polisy są uczciwie skalkulowane?
Powiem tak: od strony konstrukcji produktu jestem w stanie powiedzieć wszystko, choć tak jak mówię: produktów nigdy nie tworzyłem i nie sprzedawałem. Podstawowe pytanie: co rozumiesz przez uczciwość? Opłaty likwidacyjne są takie a nie inne, bo ubezpieczyciel zapłacił prowizję pośrednikowi, założył rentowność produktu (wcale nie taką wysoką) i ponosi koszty administracyjne itp. Stąd mogę powiedzieć, że tak: produkty były uczciwie skalkulowane. Czy prowizje (bo to one głównie rzutują na opłaty likwidacyjne) były odpowiednie: nie. Ale dalej jestem zdania, że jeśli ktoś zgodził się na takie warunki, to nie powinien być nigdy w całości rozgrzeszony za własne błędy.
Jeszcze takie uwagi: „Jeśli ktoś potrafi aktywnie zarządzać swoimi inwestycjami, to pytanie dlaczego miałby w ogóle robić to za pośrednictwem polisy inwestycyjnej ponosząc co roku bez względu na to czy ma plus czy minus kilka procent opłat na rzecz TU.”
Napisałem przecież dla czego. Jeśli wychodzisz z funduszu z zyskiem, to nie płacisz podatku Belki. Jeśli stracisz na jakimś funduszu i potem zarobisz na jakimś innym, to masz efekt kompensacji strat i jeśli wyjdziesz na zero, to nie płacisz podatku. A poza polisą, to od starty nie zapłacisz podatku, ale od zysku już tak i zero w polisie równa się stracie poza polisą. PROCENT SKŁADANY Michale. Szkoda, że tego nie dostrzegasz.
„do tego mają sytuację typu „chcę zadbać o środki dla kochanki / kochanka” (co też podnoszone jest jako argument przez sprzedawców). Większość przeciętnych nabywców jest po prostu na nich łojona. Systematycznie i bez żadnych skrupułów.”
Michał – nie wiem do czego tu pijesz. Nie mam kochanki i nie próbuję o nią zadbać. Część mojego portfela jest w funduszach i zamiast inwestować w nie poza polisą, to wziąłem polisę.
A co do łojenia: wysokość opłat likwidacyjnych jest jasno określona w OWU. Takim trudem było się zastanowić, co to jest i ile mnie to będzie koztować, jeśli będę chciał z polisy wyjść?
Rozumiem Michale, że nie odniesiesz się do mojego komentarza do Twojego wpisu…
Zgadzam się. Według mnie w kwestii opłat likwidacyjnych nie chodzi o to, czy klient przeczytał OWU i inne regulaminy, ani o to, czy je zrozumiał. Problemem jest sama konstrukcja polisolokat i opłat likwidacyjnych, które pobierane są bez żadnego związku z jakimikolwiek kosztami TU. Regułą jest, że w OWU przewidziano opłatę, ale faktycznie nie wiadomo za co ona ma być pobrana. A tym bardziej z OWU nie wynika, jakie koszty miałyby zostać tą opłatą pokryte. O tym, że opłata likwidacyjna miałaby służyć pokryciu kosztów, dowiadujemy się dopiero w sądzie. I już nawet Sąd Najwyższy uznał, że takie formułowanie OWU jest samo w sobie nieuczciwe. Na moim blogu szerzej odnoszę się do tematu opłat likwidacyjnych: http://www.kancelariamojecki.pl/category/oplaty-likwidacyjne/
A i pamiętajmy, że jeśli nagle sądy nakażą zwracać ludziom to, co wpłacili, to ubezpieczyciele życiowi mogą zacząć mieć solidne problemy a wtedy to już będzie problem nas wszystkich a nie tylko tych, którzy kupili produkt, którego nie rozumieją.
Jestem jedną z wielu osób które zdecydowały się zrezygnować z umowy. Liczyłem przeliczałem i wyszło mi że lepiej bedzie zrezygnować. Udało się odzyskać opłatę likwidacyjna. Decyzji nie żałuję, chociaż zastanawiałem się sporo i każdy powienien sobie oszacować i samodzielnie podjąc decyzję w którą stronę pójść.
W moim przypadku był to Aegon. Sprawa co prawda z sprzed kilku lat ale czytałem (chyba w 2015 roku) że Aegon zmiękł jakiś czas temu (już się niestety z tego wycofali) i oferował wyjście bezkosztowe z produktu. Coś zatem za uszami mają skoro zdecydowali się na taki krok:)
Tak, mnie samemu szczęśliwie udało się wyjść z polisy Aegon w tym okienku, bez kosztów. Zrobiłem to od razu po wejściu takiej możliwości w życie. Mieliśmy też kolejną w Axa, którą anulowaliśmy w tym miesiącu, z dość dużą stratą. Wpłaciliśmy w sumie 32k, odzyskaliśmy po doliczeniu opłaty likwidacyjnej po 9 latach – 24k (przy czym na koncie było 26.5k wynikające z przeliczenia jednostek). Moja wina, zostawiłem te fundusze które miałem, nie interesowałem się tym, będąc przekonanym, że to forma oszczędzania. Gdyby ktoś wtedy powiedział – ‚Słuchaj praktycznie to grasz na giełdzie, tylko pobieramy za to wyższe opłaty, a do tego zapomnij o wypłacie tych pieniędzy w razie potrzeby’ – zastanowiłbym się zapewne trzy razy…
Co gorsza, w swojej głupocie 4 lata temu zostałem namówiony przez ‚kolegę’ z ogólniaka na kolejną w Compensa. ‚Stabilny wzrost, niższe opłaty od tych starych, bardzo drogich, sam mam kilka takich, no Adam, nie wierzysz mi? Dobrze na tym wyjdziesz. Śmiechem i żenadą jest oszczędzanie na lokacie, która czasem poniżej zera. Słuchaj, zaopiekuję się Twoimi pieniędzmi, będę doradzał’. Przy czym koszty są już na poziomie 17%. Moja wina, byłem głupi, naiwny – nie neguję tego.
W tym momencie, dzięki blogowi i ogólnie rozpoczęciu nauki finansów domowych w życiu bym się na to nie zgodził zgodnie z nową zasadą – ‚Nie podpisuję tego, czego nie rozumiem do końca – widocznie to nie dla mnie’
Witam
Prosze o wsparcie jak można wyjść z UFK w aegon bezkosztowo tzn odzyskując opłatę likwidacyjna ?
Hej Marcin,
A czy przesłuchałeś podcast albo przeczytałeś załączony na końcu artykułu transkrypt? Jest tam dokładna instrukcja jak zrobić to o co pytasz.
Pozdrawiam
Michale, trafiłem na Twojego bloga dzieki artykułowi w najnowszym Newsweeku szczerze mówiąc bardzo ucieszyłem sie ze trafiłem na wątek dotyczący UFK i jeszcze nie zdążyłem doczytać / dosłuchać wszystkiego . Do wieczora to nadrobię . Dzieki.
Pozdrawiam serdecznie , Marcin
Witam książka pana Reszki to obowiązkowa lektura w tym temacie polecam wszystkim zainteresowanym
Dziękuję za ten temat, bo od dawna przymierzam się do tego (likwidacji polisy ING „Strategia Lwa”). Powstrzymują mnie dwie sprawy:
a) kosztu ubezpieczenia na życie miesięcznie 30 zł przy sumie ubezpieczenia 120 tys. zł – ponoć takiej oferty poza polisolokatą nie znajdę,
b) umowa jest bezterminowa, a kiedyś w końcu umrę, więc traktuję to jako rodzaj spadku – wiem, że to może być trochę bez sensu, bo wartość tych środków za 30 lat jest wielką niewiadomą.
Mam też Skandię i tutaj faktycznie jest to zupełnie bez sensu.
pozdrowienia,
Waldek
Hej, a masz tabelę opłat do Strategi Lwa? Bo też to mam, ale nie mogę znaleźć tabeli do niej. Byłabym wdzięczna za przesłanie na maila marzena4(małpa)o2(kropka)pl
Cześć Waldku
Miałem tę polisę cztery lata. Poznałem dokładny mechanizm wyliczania opłat, wspomniane 30 zł to tylko wierzchołek góry opłat (jest jeszcze opłata za koszty wstępne, opłata administracyjna, opłata za zarządzanie funduszem, opłata za przeniesienie j.u. pomiędzy funduszami, opłata manipulacyjna za wypłatę i ewentualnie inne opłaty bardzo chętnie dołączane do tej polisy przez agentów np. ADR, PDR i WPR). No i jest jeszcze 5% różnica pomiędzy ceną zakupu a ceną sprzedaży. Przerobiłem to wszystko.
Cześć Michał 🙂
czy to prawda, że z polisy połączonej z IKE ( ale są dwa osobne rachunki) nie można odzyskać opłaty likwidacyjnej?
pozdrawiam
Spadłeś mi z nieba z tym tematem. W prawdzie wiedziałam jakie mam pole manewru co do likwidacji polisy, ale nie wiedziałam jak się za to zabrać. Do tego wszystkiego trochę ten temat zamiatałam pod dywan. Chyba teraz zabiorę sie za to w końcu. Mam nadzieję, że podcast mi w tym bardzo pomoże. Wieczorkiem kiedy malutka Karolcia zaśnie, Mama posłucha co ma do powiedzenia mistrz finansów 🙂
Firma ubezpieczeniowa ma koszty i próbuje je odzyskać. Takim największym jest prowizja agenta. W firmie w której ja pracowałem było to 40% (w pierwszym roku) a jeżeli ktoś wykonał plan i zrobił dużo polis to mógł dostać do 70%. W innych firmach na dzień dobry dostawało się 75 a nawet 100% składki urocznionej. I to jest koszt, który wpisany jest w opłaty likwidacyjne. Jeżeli klient rezygnował przed pierwszym lub drugim rokiem to prowizja zostawała zabierana. (czyli kosztu nie było 😉
W pierwszej firmie jakiej pracowałem, etyka była bardzo ważna i starano się eliminować osoby, które mocno przesadzały. Natomiast w drugiej to … było jak polowanie na Jelenie ! Podawało się możliwy średnio-roczny zysk na poziomie dużo wyższym niż realny do uzyskania. Przedstawiało się to na kalkulatorach, które nie obejmowały np. opłaty za zarządzanie. Byłem świadkiem rozmowy jednego z młodych agentów nastawionego na sukces, jak przekonywał właściciela firmy do ubezpieczenia. Sporządził kalkulację opartą na 3 funduszach i powiedział, że będzie miał 15% zysku a ten odparł, że tyle to on ma bez problemu ze swojej firmy. Agent na to zmienił fundusze na bardziej agresywne (podkręcając oprocentowanie) wskazał, że teraz będzie miał 25% zysku i sprzedał polisę ze składką 12.000 zł rocznie.
Najwięcej patologii zachodziło w firmach pośredniczących. Tam stosowano wszystkie sztuczki psychologiczne i marketingowe. Namawiano klientów na polisy przy braniu kredytów hipotecznych pod pozorem obniżenia oprocentowania, gdzie w większości przypadków nie miało to znaczenia ! Fałszowano ankiety MIFID i analizatory potrzeb, żeby zaoferować konkretną polisę !
Jednak nie wszyscy agenci byli źli, niektórzy wierzyli w to co im przekazano na szkoleniu, po prostu zostali zindoktrynowani.
W tej chwili większość Towarzystw Ubezpieczeniowych idzie na rękę klientom i można w ten czy inny sposób dogadać. Jednak dwie a szczególnie jedna robią problemy i wszystkie sprawy kończą się w sądzie. Ale widocznie i tak im się opłaca.
Teraz się znacząco poprawiło, w OWU są podane wszystkie koszty, prowizje i opłaty ( a nie na 14 stronie jakiegoś regulaminu napisanego małym druczkiem) oraz np. ustawiono maksymalne możliwe oprocentowanie w kalkulatorach.
Jedna z tych firm dalej jednak sprzedaje byle jakie polisy kapitałowe, ubezpieczenia turystyczne i ubezpieczenia mieszkań.
Michale, tu jest twoja duża rola do informowania „społeczeństwa” 😉 o różnych zagrożeniach, machlojkach i zasadach rynku ubezpieczeniowego. Jeżeli masz moc, proszę zajmij się tym od czasu do czasu. Pokaż jakoszczędzacpieniądze.pl na ubezpieczeniach ale także pokaż kiedy nie warto oszczędzać !
Każdy produkt jest dobry, jeżeli jesteś świadomy swojej decyzji i wiesz jak nim się posługiwać,a polisa to nie produkt tylko narzędzie,,ja mam i zarabiam na czysto co rok 17 – 26 % ,edukacja finansowa kuleje,rzadko czytam blogi i nie żałuje tego a to moja pierwsza odpowiedź i pewnie ostatnia,zarabiam też 18% bez podatku w 6 miesięcy a można i więcej.
Polisę mam świadomie i spełnia moje cele,ale moi nauczyciele nie piszą na blogach,ani nie ma ich w TV -nie mają czasu ,
a co myślicie o prudential?
Cześć,
Mi próbowali wepchnąć polisolokatę w mBanku, w zamian za to że przy udzieleniu kredytu hipotecznego będę miał 0% prowizji. Doczytałem sobie umowy i zgodziłem się na polisolokatę. Dlaczego się zgodziłem ? Ano w umowie kredytu hipotecznego nic nie było mowy o tym że prowizja 0% jest w zamian za to że będę miał polisolokatę, a w umowie o polisolokatę było jasno napisane, że mam prawo zrezygnować z produktu w ciągu 1 miesiąca bez ponoszenia kosztów. Efekt, prowizja 0% (zaoszczędzone 2400zł) i nie posiadam polisolokaty. 🙂
Michale dziwie sie iż poraz kolejny wkładasz kij w mrowisko nie dając wartości nabitym w polisy. Zwróce tylko uwagę na koszty procesu, czas jego trwania i niepewność wygranej. W tym okresie należy dbać o swoją inwestycje.
Zacznijmy od edukacji dając wskazówki jak wybierać fundusze, jak zabezpieczyć wartość polis, jak powolnie ale odrabiać zainwestowane środki.Wielokrotnie informowałem Cie iż moge przygotować BEZPŁATNY poradnik/webinar dla Twoich czytelników. Może tym razem to dobry czas? Przypominam iż ponad 5 mln osob posiada polisę inwestycyjną i zainwestowane jest 56 mld złotych. Zróbmy coś dla tych osób.
Hej Kornel,
Myślę, że przesadzasz z tym „nie dawaniem wartości”. Skoro koniecznie musisz publicznie informować o Twoich propozycjach, to ja również publicznie skomentuję, że tzw. „bezpłatne webinary” są sposobem sprzedaży dostępu do komercyjnego serwisu, który kosztuje kilkaset złotych rocznie. Trochę mi to koliduje z deklaracją bezpłatności.
Piszesz o kosztach i niepewności wygranej procesu. Oczywiście nigdy takiej pewności nie ma, ale jak pokazują liczne przykłady, skuteczność walki o odzyskanie opłat likwidacyjnych jest wyjątkowo duża.
I jeszcze a propos niepewności: a jaką pewność zarabiania na swoich polisach mają osoby, które wykupią płatny dostęp do Twojego serwisu?
Pozdrawiam
Michale po pierwsze materiały ktore przygotowuje zawierają 90% treści bezpłatnej a propozycja komercyjna jest na końcu i nie każdy musi jej słuchać. Wolny wybór.
Po drugie wielokrotnie pisałem artykuły,poradniki, ebooki ktore sa całkowicie za darmo. To mało? Pomagam na codzień kilkuset inwestorom.
Jeżeli jesteś zainteresowany pomocą nabitym w polisy daj znac – przygotuje wszystko całkowicie za darmo dla osob czytających Twojego bloga, nikt nie zarobi, Ty tez poniewaz bedzie to usługa bezpłatna bez programu partnerskiego z wysoka prowizja dla Ciebie.
Czy taka propozycja jest wystarczająco atrakcyjna?
Co do pewności zysków – wyniki same sie bronią ale mnie chodzi o cos innego. Edukacje finansowa tych ludzi i bezpieczeństwo ich kapitału a nie jednostronne informowanie ze produkt jest zły? Jest drogi i to prawda – ale teraz wszyscy byli nie świadomi co to OWU i co akceptują? Trochę dziwne…
Czekam na wspólna akcje jeśli na prawdę chcesz pomagać a nie tylko promować swojego bloga,sprzedawać książkę bądź inne rozwiązania oferować za prowizje…
Pozdrawiam
Kornel Dybul
Panie Kornelu, piekna manipulacja. Prosze sie nie podpinac pod sukces innych osob i realizowac swoja misje w ramach swojej dzialanosci. Mysle, ze Michal ma prawo wybierac z kim chce wspolpracowac i wcale to nie oznacza, ze odrzucajac Pana propozycje uprawia prywate.
Widze, ze w tym kraju naprawde ciezko jest odniesc sukces, bo zawsze znajdzie sie ktos, kto bedzie probowal to zepsuc.
Zgadza się, nie chce zabierać sukcesu Michała tylko zwracam uwagę na inny aspekt.
Jak najbardziej będę promował swoją działalność i misje którą mam do zrealizowania – spokojnie 🙂
Nigdy rownież nie chciałem psuć nikogo autorytetu tylko mam prawo nie zgadzać sie z pewnymi opiniami, prawda?
Kupilem LUCRO 5 lat temu powiedzieli ze zyskam 70 000 zl z 25000 ktore wplace. Bylem mlodszy i głupszy wziàłem… jesli zerwe po 12 latach to strace 80%. Ratunku. Musze to zerwać. Słucham podcastu i juz dawno chcialem prosic o takie wskazowki. Prosze o wiecej.
Michale, czy Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Olsztynie, może otrzymać Twoją książkę? Tak się składa, że tam pracuję i od jakiegoś czasu śledzę Twój blog.
Pozdrawiam. Katarzyna.
Wszystko jest zależne od umowy, którą się podpisało. Niektóre polisolokaty mają bardzo duży % potrącenia, i wkopani w nie, nie bardzo chcą się wiązać w trudny proces. Niektore oferty zostały tak zmodyfikowane, ze opłata likwidacyjna to rząd 10%, a po nauczkach firmy przygotowały polisy-lokaty (celowo rozdzielam), ktore wydają sie zupełnie do przyjęcia.
Umowy trzeba dokładnie czytać, bo później można mieć pretensje tylko do siebie. Ja po przejrzeniu ofert na rynku zdecydowałam się na Strażnika od nn gdzie mam 100% ochrony kapitału.
A ile Kasia.Z musisz wpłacać miesięcznie przy tym Strażniku od NN? To jest jakaś duża kwota? Ja chce ubezpieczyc dziecko (mam jedno, 10-latek). Chyba czas najwyższy pomysleć o zabepieczeniu jego przyszłości. Nie licze jednak na państwo… Zwłaszcza, że przy jednym nic nie dostaję:(
Ja mam Strażnika i płacimy 300 zł, zastanawiałam sie czy nie wpłacać 500 (mamy 500+) ale stwierdziłam, że jak rząd sie rozmyśli to 300 zł będę miała, żeby wpłacać a 500 juz może być gorzej.
Niektóre firmy odrobiły lekcje i przestały traktować klientów jak przedszkolaków, które nie potrafią czytać ze zrozumieniem. Sama ostatnio zetknęłam się z taką ofertą polisy, która nie tylko ubezpiecza ale również pozwala inwestować oszczędności. Lubię takie rozwiązania 2w1.
Tak, pewnie mówisz o ‚strażniku przyszłości’, bo to teraz bardzo często leci w telewizji. Pewnie dlatego, że akcja na to trwa tylko do końca roku. Ale to poliso-lokata dla dzieci akurat.
Cześć wszystkim,
Czy ktoś jeszcze ma problem z odsłuchaniem podcastu? Mam komunikat File not found – sprawdziłem już dla kilku podcastów. Pomocy! 🙂
A jak mają się stawki wynagrodzenia adwokata, podane przez gościa, do rozporządzenia określającego minimalne stawki adwokackie. Przecież adwokat nie może prowadzić sprawy za mniej niż stawka, która została tam określona.
Witam czytelników, jestem trochę zdezorientowany; czy polisa ubezpieczeniowa firmy Avjiva o nazwie „Nowa Perspektywa” kwalifikuję się jako Polisy inwestycyjne z UFK? Otóż tak się nieszczęśliwie składa, że jestem posiadaczem takiego produktu ubezpieczeniowego od 2014 roku a z tego co czytałem na blogu P. Marcina Iwucia to nie jest nic dobrego (albo ja coś mylę).
Cześć Michał, mam pytanie, zlikwidowałam polisę dwa lata temu, została mi jedynie pierwsza strona umowy i udało się odszukać przelew z kwotą i datą wypłaty. Kojarzę mniej więcej wysokość raty, ale co jakiś czas była zwiększana i nie umiem dokładnie wyliczyć ile wyniosła opłata likwidacyjna. Czy na mój wniosek bank będzie zobowiązany do przedstawienia mi takich informacji?
Cz,
A ja mam produkt typu pareto, jakies 6 lat i zostalo jeszcze 9. Zastanwiam sie tez czy to likwidowac czy nie, skoro oplaty likwidacyjne maleja. Druga sprawa czy ten produkt bedzie podchodzil pod polisolokaty ?
Pozdrawiam,
Widzę, że tym tekstem włożyłeś kij w mrowisko… i wcale się nie dziwię, przyjaciółka podpisała polisolokatę, bo nasz wspólny znajomy był „doradcą” – dziś mijają się na ulicy, schodząc sobie z drogi. U mnie też był z cudowną prezentacją, ale ja jestem z tych czepialskich, więc bardzo dokładnie przeczytałam umowę, zadałam dziesiątki pytań i powiedziałam „nie”. Rozumiem chęć oszczędzania i dbania o swoją przyszłość, ale moim zdaniem rynek proponuje sprawdzone i bezpieczne rozwiązania, trzeba tylko trochę poszukać. Co prawda zyski, które się ma nie są tak wielkie jak obiecanki przy polisolokatach, ale ja wychodzę z założenia, że lepszy mały zysk, ale pewny, niż obiecywane złote góry i duże ryzyko.
Zgadzam się z wami – wszystkie polisy UFK to naciąganie klienta. To nie są dobre produkty inwestycyjne . Wiem to od dawna i je zawsze odradzam dla tych co chcą inwestować i zarabiać.. Dlaczego jednak je posiadam świadomie !!!!!!!!!!!!!!!!!
Bo maja one coś takiego co nazywamy korzyścią prawną tzn w razie mojej śmierci całą kwotę bez zachówku!!!!!! otrzymuje osoba wskazana w tym wypadku moja druga żona.Pieniądze te nie wchodzą w mase spadkową. Wiem też , że po pieniądze nie wyciągną ręki moje dzieci , które nie lubią pracować . Pieniędzy tych nie może tez zająć komornik( do 75% wartości). A to że na polisie UFK zarabia się marnie to prawda.
Udało mi się nabyć kiedyś polisę gdzie opłata wynosi 0.5% ale tylko za pieniądze wpłacone na konto obowiązkowe. 90% pieniędzy posiadam na koncie dodatkowym z którego pieniądze można podjąc w każdej chwili i nie podlegają one opłacie za zarządzanie UFK. Ponieważ obowiązek wpłacania istniał tylko 5 lat, po 5 latach zrezygnowałem z wpłat na konto obowiązkowe a obsługuję jedynie konto dodatkowe. Przypuszczam ,że Nordea a teraz PKO chętnie by się się mnie pozbyła bo gdy przysłali mi pismo , że chcą podnieśc opłaty powiadomiłem KNF i po miesiącu wycofali sie z tego pomysłu. W chwili obecnej takiej polisy bym sie nie pozbył bo na koncie dodatkowym inwestuję mając do dyspozycji 120 funduszy w tym zagraniczne .Po 6 latach inwestycji zarobiłem tyle co na koncie bankowym. Zyski są porównywalne .Śpie jednak spokojnie , że wrazie mojej śmierci pieniądze uzyska tylko moja żona Przy okazji korzyść prawna obowiązuje też w IKE i IKZE gdzie można zaznaczyć kto przejmie pieniądze w razie śmierci i nie podlegają one tez procedurze spadkowej w tym nie wchodzą do obliczenia zachówku. Uważam ,że polisy inwestycyjne mają tylko i wyłącznie tą jedną jedyną korzyść prawną !!!!!!!!!!!!!. Obecnie sa na rynku takie polisy gdzie opłata likwidacyjna obejmuje tylko jeden rok ale szczegółów nie podam w tym lepszy jest Remigiusz Stanisłąwek z którego porady korzystałem gdy kiedyś zakłądałem polisę mysląc tylko o korzyściach prawnych. Podsumowując w polisie przechowuję pieniądze
Gdzie zarabiam w IKZE- konto maklerskie to super rozwiązanie oraz w IKE obligacji ING
Oczywiście najlepiej zarabia sie na FIZach ale wchodzą one w masę spadkową wymagaja wiekszej gotówki no i jest pewne ryzyko polityczne bo choć na razie wycofano sie z ich opodatkowania to gdy zabraknie na 500 + to nic nie zahamuje ustawodawcy. Jeśli ktoś planuje obecnie wybrać polisę inwestycyjna ale tylko w ściśle wybranych przypadkach tak jak ja powyżej to zwracajcie uwagę na to czy w polisie jest konto dodatkowe nie obciążone oplatą za zarządzanie oraz składka na konto główne ma być jak najmniejsza
Witajcie,
Posiadam polisę inwestycyjną w AXA (szósty rok trwania), która mi ciąży, a odsłuchany podcast utwierdził mnie w chęci rezygnacji z niej.
Mój „doradca” twierdzi, że to dobry produkt, ale był na tyle uczciwy, że poinformował mnie, że klienci AXA złożyli pozew zbiorowy w celu odzyskania opłat likwidacyjnych.
I teraz kilka pytań do Was 🙂
1. Czy ktoś z Was ma polisę w tym TU?
2. Czy znacie stan zaawansowania rozprawy (w Internecie znalazłam informację o kilku Kancelariach które prowadza takie sprawy)?
3. Zastanawiam się czy złożyć wypowiedzenie umowy czy czkać na wyrok Sądu i powołać się na orzeczenie, w celu odzyskania opłaty (tak doradza „doradca”)\
4. Czy warto wchodzi w spor zbiorowy (czytałam, ze taka procedura dłużej trwa) czy raczej indywidualny (zapewne wyższe koszty)?
5. Mam także nie uregulowane dwie składki i zastanawiam się czy je opłacić? Czy nieuregulowanie może stanowić trudność w odzyskaniu kapitału?
Gdyby ktoś mógł się wypowiedzieć w tej sprawie byłabym wdzięczna.
Hej,
ja zrezygnowałem w 9 roku i właśnie w zeszłym tygodniu złożyłem pozew.
Koszt na początek to 320 pln + 20% od wygranej więc nie jest to jakaś mega duża kwota, ale w razie przegranej koszt dodatkowy to około 1400 pln, ale stwierdziłem dwa lata temu że sądzę się z każdym o wszystko co uważam, że mi się należy 🙂
Warto walczyć o swoje ciężko zarobione pieniądze.
Pozdrawiam
ps. w Warszawie w bibliotece czekam już od miesiąca na Twoją książkę Michał i za kolejny miesiąc, albo dwa ją zapewne pożyczę… taka kolejka do niej jest 🙂
Witam
Również posiadam taką poliso-lokatę, jednak w związku z tym, że moja sytuacja finansowa uległa zmiane, przestałam po prostu przelewać pieniądze na konto. Czy jest to równoznaczne z zerwaniem umowy? Czy powinnam wystosunkować do ubezpieczyciela pismo lub zadzwonić na infolinię i poinformować ich o mojej decyzji? Czy nie jest w takim wypadku za późno na ewentualne wypowiedzenie umowy i odzyskanie pieniędzy?
Z góry dziękuję za jakąkolwiek odpowiedź
Pozdrawiam
Hey, wszystko zależy od umowy ( towarzystwa itp) każda umowa ma okres prolongaty gdzie zakładają że ktoś może mieć problemy z płaceniem polisy. i np 2-3 miesiacę może być opóźnienie w płaceniu. Później niestety trzeba to wszystko uregulować. Czasami mimo iz rozwiązuja polise i chcesz do niej wrócić np po roku to też jest taka możliwość. będziesz musiała wpłacić kwote która tobie zwrócili i opłacić zaległe składki.
Może skoro są trudności z płaceniem to warto np obniżyć składke jeżeli jest taka możliwość.
Mam prośbę do czytajacych ten artykuł – czy ktoś dysponuje OWU FIR1/1/2007 – dot. produktu wycofanego ING Życie pod nazwą Strategia Lwa? Potrzebuję tego dokumentu w formie PDF właśnie w związku z przygotowywanym procesem o zwrot pobranej dużej opłaty likwidacyjnej,
@Tomi BV, przejrzę dokumenty. Jestem żywo zainteresowany twoim procesem, bo sam też w to umoczyłem. Dawaj znaka 😉
Czy mógłbyś napisać czy ostatecznie zdecydowałeś się na proces i ewentualnie jaki był jego wynik?
Nie rozumiem tych problemów z opaltą likwidacyjną. Przecież kto podpisywał dokumenty powinien sobie takie pytanie zadać. Przecież nie wiadomo co będzie sie działo, nie znamy przyszłości i może sie zdarzyć, że trzeba będzie kasę wycofać. Ja sprawdziłem sobie nowy produkt ze stajni NN czyli strażnika przyszłości. Tam nie ma opłat likwidacyjnych. Po prostu kończysz oszczędzać (czy tez inwestować) i tyle. Masz minimum 100% tego co wpłaciłeś. Identycznie jest z ubezpieczeniem, konczy się wpłacać i koniec. To chyba lepsze rozwiązania, niz teraz myśleć jak odzyskać kasę.
Dziękuję za super treści na Twojej stronie, jestem na niej często. Pozwoliła mi spłacić prawie wszystkie długi /jeszcze męczy mnie hipoteczny/, ale jescze mam wielki dylemat
co do polis w Skandii. Miałam trzy. Jedną po okresie piętnastu lat mi wypłacili. Nie zarobiłam nic. Pozostałe dwie, które mam na dzieci rok temu przekształciłam w umowy bezskładkowe. Z tych składek spłaciłam długi. Kilka miesięcy temu zorientowwałam się,
że opłaty za prowadzenie tych polis wynoszą prawie 200,00 zł miesięcznie. Czas niestety bardzo szybko płynie pieniądze uciekają. Muszę jeszcze w tym roku zlikwidować te dwie polisy, tylko że dużo stracę po 50% zgromadzonej sumy. Bardzo proszę o odpowiedż, co zrobić by nie stracić dużej ilości pieniędzy. Z góry dziękuję i czekam na możliwie szybką odpowiedż.
Proszę sprawdzić czy Pani OWU zostały objęte porozumieniem między UOKiK a Skandia/ViennaLife. Jeśli tak to prawdopodobnie od razu będzie Pani mogła odzyskać nie 50% a około 79% wartości portfela.
Ja też mam w skandii.
Moje OWU jest objęte umową UOKiK, czy wypłacając pieniądze od razu zostanie to uwzględnione, czy muszę się im przypomnieć?
Czy da się mimo wszystko odzyskać więcej?
Witam, ja też ostatnio bardzo szczegółowo przyglądam się produktowi Multiaspekt.Profit, w który wszedłem w 2012r w jeszcze wówczas HDI Gerling (obecnie Warta). Zacząłem analizować pracę funduszy, w które lokowałem swoje środki (składka miesięczna: średnio 135zł ).
Zawsze inwestowałem w 4 różne fundusze, rozkładając środki ze składek po 25% na każdy z nich. W pierwszym roku miałem fundusze bezpieczne, których stopa wzrostu (wszystkich 4 funduszy) wynosiła ok 1% na plus. W kolejnym roku zmieniłem alokację środków, wybrałem fundusze dynamicze, akcyjne i wyniki były następujące +4,6; +4,0; +7,2; – 4,4%. W kolejnym roku znowu zmieniłem alokację i przez dwa lata środki pracowały na funduszach, które wypracowały następujące wartości: +16,2; -1,8; -1,2; +16,9%. Czyli wydaje mi się, że przez te wszystkie lata fundusze miały całkiem niezłe wyniki.
Niestety okazało się, że to za mało i obecnie mam ok 1000zł straty ponieważ mimo wszystko fundusze nie wypracowały na tyle dużo, żeby pokryć koszty administracyjne, polisowe itp.
Obecnie zastanawiam się nad zakończeniem „współpracy” z Wartą ale też mam w OWU bardzo wysokie opłaty likwidacyjne. Będę próbował coś z tym zrobić, Już mam przygotowane jakieś pismo, szukam informacji w sieci, mam nadzieję, że uda się z tego wyjść. Zdecydowanie nie polecam nikomu tego typu „oszczędzania”. Lepiej, bezpieczniej trzymać środki na promocyjnych lokatach.
PS. Do ksiązki Finansowy Ninja, którą sobie sprawiłem jako prezent na święta już się ustawiła kolejka w rodzinie:)
Przy tak małej składce miesięcznej, stałe opłaty administracyjne plus opłaty za zarządzanie zjadały cały zysk i jeszcze więcej mimo że wyniki funduszy były faktycznie nienajgorsze. Przy składce 315zł z automatu 72zł szło na opłaty….i weź to nadrób….
Witam,
moja polisolokata po 7 latach wygląda tak: wpłacone 26085zł , wartość portfela 24796. Planowałem od dłuższego czasu ucieczkę od Skandii/ViennaLife, ale do końca 7 roku opłata likwidacyjna wynosiła 40%. Po 7 roku wg OWU byłoby to 30%. Plan był taki, żeby poczekać jeszcze rok i stracić „tylko” 21% z portfela. W końcu (grudzień 2016) zapadła decyzja UOKiK o nakazie zmian w naliczaniu opłat likwidacyjnych i choć jest ona korzystna głównie dla tych co mają dość krótko umowy, to w moim przypadku też nie jest źle, bo nie muszę czekać roku, by od razu odzyskać 78% wartości portfela. Opracowałem sobie plik, w którym wyliczyłem sobie porównanie strat aż do końca umowy, przy założeniu, że a) przekształcam umowę na bezskładkową, b) wartość portfela będzie pomniejszana comiesięcznie o opłaty administracyjne i „zarządzanie” (śmiech)+ryzyko. Wartość wykupu oczywiście będzie rosła, ale zaledwie 2-3% co roku, ale jednocześnie opłaty będą gigantyczne. Przy tych założeniach najmniejsza strata wychodzi mi już teraz.
Muszę jeszcze policzyć ile portfel musiałby zarabiać rok do roku, żeby wartość wykupu również rosła a nie spadała i żeby dalsze trzymanie tam kasy na umowie bezskładkowej miało jakikolwiek sens. W tych niepewnych czasach sądzę, że samodzielnie zarządzając nie dam rady wygenerować takich zysków, chyba że będę miał mnóstwo szczęścia bo wiedzy wiem, że mam za mało.
Decyzja UOKiK chyba przyśpieszy moją decyzję o akceptacji straty około 7 tyś. na tej inwestycji, w którą dałem się wrobić (znalazłem szkice z wizyty w openfinance mamiące zyskami 🙂 ) i co traktuję jako bolesną nauczkę dla laika. Odzyskane pieniądze lepiej zapracują jeśli wpłacę je jako spłatę kredytu hipotecznego, przynajmniej rata będzie niższa i stresu mniej bez patrzenia na zmienność portfela.
Szkoda że UOKiK mocniej nie przycisnął ich i nie wywalczył jeszcze lepszych warunków, ale już nie mam ochoty czekać na kolejne zmiany w tym zakresie.
Hej Michał i pozostali, którzy ciągle myślą o rozwiązaniu umowy z towarzystwami. Prezes UOKiK podpisał porozumienie z różnymi TU, które gwarantuje większy procent zwrotu. Oczywiście cały czas straci się pewną część jednak, w zależności od czasu trwania umowy, może to być sporo więcej (30%, 50%). Warto to sprawdzić i działać!
Więcej na ten temat, w szczegółach co i jak zrobić pisałam na moim blogu Umowy Są Ważne! tutaj http://umowysawazne.pl/uwaga-wazne-posiadasz-tzw-polisolokate-teraz-mozesz-ja-rozwiazac-na-duzo-lepszych-warunkach-nie-zwlekaj-dzialaj-i-podaj-dalej/
Mam nadzieję, że to pomoże wielu osobom! 🙂 Im więcej osób się o tym dowie tym lepiej! Pozdrawiam
NARESZCIE!!! Michał dziękuję za ten artykuł!!!
Czekałem, czekałem i się doczekałem.
Ja posiadam polisę w SKANDIA.
Próbuję się z nimi ułożyć polubownie.
Jak ktoś chce połączyć siły to zapraszam!
Pani Katarzyno, też ładnie poproszę o takie pisemko na imel
[email protected]
Czy jest jakaś możliwość obniżenia opłat administracyjnych, czy tylko kosztów wykupu?
Dzwonią do mnie kolejni doradcy i mamią obniżką opłat za zarządzanie, a ja nie mogę znaleźć na jakiej podstawie. Widzę tylko to porozumienie dotyczące likwidacji. I dostałam takie pismo z AEGON. O innych opłatach nie było słowa.
Dzień dobry Michale
Czytam dużo o polisach ale większość art. jest o polisach inwestycyjnych. Gdzie znajdę coś na temat polis na życie i dożycie? Czy warto w ten sposób oszczędzać na emeryturę ?. Konkretnie chodzi mi polisę compensy gwarancja komfort?
Pozdrawiam Sylwia
Pani Michale,
bardzo proszę o Pańskie zdanie (myślę że bez posta się nie obejdzie) na temat programu ERGO HESTI pod nazwą Eventus Duo.
Bardzo kuszą i wiele obiecują jak zawsze.
Hej Paweł,
Dziękuję za kontakt. Nie analizowałem tego produktu i nic nie potrafię na jego temat powiedzieć.
Pozdrawiam!
Witam.Posiadam produkt finansowy AMETYST open life.Wpłaciłem 8850 zł a po 4 latach mam 6300 zł do wyjęcia.Umowa oczywiście na 15 lat ,można przerwać w każdym momencie ale to wiążę się z opłatami kolejnymi.Otrzymam tylko 75 % tej kwoty.Miało być super wpłacam 150 zł miesięcznie a po 15 latach wyjmuje wszystko co wpłaciłem,nie informowano mnie o opłatach z każdej składki tj. prawie 40 złotych !!! z 150 zł to koszmar.Przez przypadek się dowiedziałem o wszystkim bo pan z Open Finance znowu mnie zaprosił na spotkanie w celu wciśnięcia kolejnego świetnego produktu.Już nic nie chcę od nich,chcę jak najwięcej odzyskać moich pieniędzy proszę o poradę jak to ugryźć.Kolejna rata przypada na 6 września juz nie zapłacę,będę czekał aż Ametyst sam się zamknie i aż przeleją mi pieniądze na moje konto…zobaczę ile dokładnie stracę.A potem napewno będę musiał pisać jakąś reklamację o tym że nie wiedziałem że są opłaty itd itp.Proszę mi pomóc.Pozdrawiam
O tej polisolokacie było swego czasu dosyć głośno.
U mnie nie wypadła tragicznie.
Założona w 01.2008 – kwota około 150 zł > dziś 211 zł.
Z moich szacunków wynika, że wpłaciłem ok 22 tysięcy (brak dokładności ze względu na ograniczoną historię mbnanku).
Teraz kwota wykupu polisy to ponad 18 tys. Zaznaczę, że zysku nie ma, ale większa część składek szła na ubezpieczenie. Pewnie dlatego, że zdecydowałem się na agresywne inwestowanie (NN UFK dynamiczny 63%).
Pieniądze aktualnie nie są mi potrzebne, ale wiem że ubezpieczenie dubluje się z tym w pracy (a na to idzie większość składki).
Chciałbym dalej oszczędzać, pytanie czy są podobne produkty bez ubezpieczenia ? Czy jakieś polecacie, czy można od razu wpłacić na nie całość kwoty ?
Przepraszam nie dopisałem chodzi o polisę „Strategia Lwa” – ING
Panie Michale,
Dziękuję serdecznie za wszystkie przekazywane informację, książkę i zaangażowanie. Usystamatyzowałem wszystkie swoje finanse zacząłem oszczędzać pieniądze w zasadzie bez żadnego wysiłku, obciąłem maksymalnie koszty, zrezygnowałem z zakupu większego mieszkania (i zbyt wysokiej jak na moje możliwości ratę kredytu), wiem co zrobić z oszczędzonymi pieniądzmi i w ogóle pozbyłem się wątpliwości dotyczących finansów i strachu związanego z materialzmem. Bo ludzie bogaci żyją poniżej swojego stanu. Dziękuję.
Jeśli chodzi o ten konkretny materiał to właśnie idę drukować pismo o wypowiedzenie umowy z UFK. Przeczytałem, wysłuchałem, policzyłem i moje kalkulacje są jednoznaczne: Zapłaciłbym AXA przez następne trzy lata 12*3*70(przynajmniej) wszystkich opłat administracyjnych = 2520zł. Koszt likwidacji umowy to 2700zł. Niby więcej 200zł więc można by rozważać czy nie wytrzymać jeszcze trzech lat z AXA, ale całą tą gotówkę mogę wykorzystać, żeby zapełnić IKE, IKZE resztę wrzucić na lokatę i gotówka zarobi dla mnie dużo więcej przez te trzy lata, a zysk dużo pewniejszy. Dodatkowo zachowuję godność, po tym jak czułem się oszukany gdy jak dziecko we mgle szukałem dobrego miejsca na oszczędności i zostałem przekonany, że UFK do dobre rozwiązanie.
Dziękuję
Jeżeli jest taka możliwość to również poproszę o wzór pisma
[email protected]
Czy udało się komuś odzyskać więcej po likwidacji Eventus Duo niż te grosze, które proponują? Czy jest tu jakiś prawnik, który może mi pomóc w odzyskaniu sprawiedliwej części pieniędzy?
Czy udało się Pani coś zdziałać w tym temacie? (Odzyskania pieniędzy z eventus duo)
Jeżeli jest taka możliwość to również poproszę o wzór pisma
Kilka lat temu po przesłuchaniu tego odcinka podcastu postanowiłem „coś” jeszcze zrobić z rozwiązaną rok wcześniej polisą w Compensie. Napisałem do kancelarii. Poszedłem na przesłuchanie do sądu – tylko jeden raz. Całe postępowanie toczyło się 3 lata. Dzisiaj finalnie dostałem na konto od Compensy to, co mi kiedyś nieuczciwie zabrali wraz z odsetkami ustawowymi. 10% z tego posłałem przed chwilą na Pajacyka. Dziękuję Ci bardzo.