Nie chciałem pisać tej relacji. Bardzo nie chciałem. Ale zmusiliście mnie do tego. Więc oto jest – moja subiektywna ocena konferencji National Achievers Congress 2013. Subiektywna i być może niesprawiedliwa, bo… uczestniczyłem tylko w jednym całym wystąpieniu. Całą resztę konferencji spędziłem w kuluarach 🙂
Od razu uprzedzam – jeśli NAC Ci się podobał i uważasz, że było to wydarzenie Twojego życia, to może nie czytaj tego wpisu. Wiem, że może on brzmieć jak śmiech z loży szydercy, ale sami o to prosiliście 😉 Niech więc ten artykuł zamknie temat “Jak było na NACu? Jak Ci się podobał Robert Kiyosaki?”. Od razu delikatnie odpowiem – się nie podobał.
Słowo wstępne
Zanim jeszcze napiszę moją ocenę całego wydarzenia, to gorąco zachęcam zarówno tych, którym się podobał NAC, jak i tych, którym się NAC nie podobał, do komentowania oraz korygowania moich ewentualnych pomyłek (np. w zakresie podawanych kwot). Zrobię jednak małe zastrzeżenie: ten tekst jest bardziej subiektywny niż jakikolwiek wpis na tym blogu. Jeśli więc chcesz komentować, to przedstawiaj swoją własną opinię i nie wmawiaj mi, że moja opinia jest błędna. “Moja opinia” jest moja. Ty możesz mieć inną. Ja wystarczająco się napatrzyłem i nasłuchałem relacji świadków 🙂
Kolejne zastrzeżenie: przyznaję się bez bicia, że na prezentacjach na NAC spędziłem łącznie może dwie godziny przez dwa dni (dla nieobecnych: łącznie impreza trwała około 10 godzin w sobotę i około 10-11 godzin w niedzielę). Wchodziłem czasami na główną salę posłuchać tylko jak “kaznodzieje” nakręcają sprzedaż własnych produktów. A potem sprawnie usuwałem się z drogi osób szarżujących, by kupić kolejne “magiczne pigułki” w zakresie rozwoju osobistego.
Reasumując: nie jestem uprawniony do oceny merytorycznej poszczególnych prezentacji. W tej relacji tego nie znajdziecie. Opiszę tylko spektakl Mateusza Grzesiaka, który wysłuchałem w całości. Informacji o innych wystąpieniach musicie poszukać gdzie indziej. Przykładową relację daleką od euforii znalazłem u Sławka Muturi. I akurat w kontekście oceny NAC mamy chyba podobną opinię.
Czytaj także: FinBlog 2015 – konferencja blogerów finansowych dla Czytelników blogów
Dlaczego pojechałem na NAC?
Na National Achievers Congress wybrałem się z kilku powodów:
- Chciałem zobaczyć jak wygląda “ostra sprzedaż” prowadzona podczas takich konferencji. Relacje znajomych po konferencji z Harvem Ekerem pobudziły moje zainteresowanie. Wiedziałem, że mówcy będą próbowali coś sprzedać – nie wiedziałem tylko w jakiej ilości 🙂
- Robert Kiyosaki był dobrym magnesem. Wiedziałem, że przyciągnie na konferencję wiele osób, które czytały jego książki. Ja oczywiście także chciałem zobaczyć na żywo Roberta. A jeszcze bardziej zależało mi na zobaczeniu topowych polskich “speakerów motywacyjnych”.
- Szansa na spotkanie z moimi znajomymi, którzy w różnych miastach inwestują w nieruchomości. W większości są to osoby, które są absolwentami kursów Piotra Hryniewicza – gościa moich podcastów poświęconych zakupowi mieszkania. Termin na to spotkanie był idealny – tuż po zakończeniu sezonu wynajmu pokoi dla studentów. A ja uwielbiam wymianę doświadczeń 🙂
- Sądziłem, że na NAC poznam osobiście przynajmniej kilku Czytelników bloga 🙂 No i się udało. Chociaż niektórzy byli na tyle nieśmiali, że nie zdecydowali się do mnie podejść. A szkoda…
Rozgrzewka przed konferencją
Trzeba przyznać, że organizatorzy się starali. Przeprowadzili dużą kampanię promocyjną. Bilety na NAC można było kupić w wielu miejscach – także za pośrednictwem mojego bloga.
Pierwszy “zgrzyt” pojawił się podczas dystrybucji biletów. Bilet kupiłem, ale nie otrzymałem go od razu. Miał on do mnie trafić przed konferencją. I w końcu trafił – do folderu “spam”. Zresztą, z tego co zorientowałem się z rozmowami z innymi uczestnikami, nie byłem odosobniony. U większości osób bilet znalazł się w spamie. Mam nadzieję, że organizatorzy wyciągnęli wnioski i w przyszłości skorzystają z bardziej “zaufanego” nadawcy tych e-maili.
Drugi zgrzyt – dostałem bilet SILVER zamiast biletu GOLD, za który zapłaciłem. Na szczęście organizator zareagował migusiem i tu się należy pochwała. Dodatkowo, na kilka dni przed konferencją, organizator wysłał uczestnikom SMS-a z informacją, by sprawdzili folder “spam” jeśli nie otrzymali biletu. To się chwali. Obsługa przedkonferencyjna była bardzo OK.
Sprawdź również: Wygraj bilet na kongres National Achievers i zobacz Roberta Kiyosaki na żywo
Pierwsze wrażenie na miejscu
W sobotę przybyłem nieznacznie spóźniony. Zależało mi na ominięciu “korków” na parkingu oraz kolejek do rejestracji. Udało się 🙂 Parking był za darmo, co jest plusem. I faktem jest, że nabity był do ostatniego miejsca.
Podczas rejestracji pasek na rękę, katalog do ręki i “zapraszamy do środka”. Hola, hola! A gdzie jest agenda tych dwóch dni? “Nie ma agendy”. Duży zgrzyt. Skąd ja mam do jasnej Anielki wiedzieć, w jakiej kolejności występują mówcy? Okazało się, że był to zamierzony chwyt poniżej pasa. Agenda była tajna. Tylko osoby znające osobiście mówców podrzucały mi od czasu do czasu informację kto wystąpi po kim.
Czego obawiali się organizatorzy? Ano wygląda na to, że chcieli uniknąć uciekania zbyt wielu uczestników w trakcie trwania konferencji i powracania tylko na interesujące ich sesje. Prymitywność tej zagrywki spowodowała mój wewnętrzny bunt, który pomimo upłynięcia tygodnia od tego kongresu, nadal się utrzymuje. I w połączeniu z innymi wydarzeniami powoduje, że staję się zdeklarowanym przeciwnikiem tego typu imprez. Aczkolwiek jednocześnie każdej osobie o silnej psychice zalecam w celach poglądowych przynajmniej raz w życiu wziąć udział w takim wydarzeniu 😉
Sala pełna ludzi – 4000 osób
Przeszedłem przez bramki, wszedłem do hali konferencyjnej. O rany! To zrobiło na mnie wrażenie. Około 70 rzędów po 60 krzeseł w każdym (policzyłem z ciekawości) nabitych prawie do ostatniego miejsca. Według organizatorów na NAC było 4000 osób. I tak na oko liczba ta zgadzała się z rzeczywistością, którą widziałem. Spięcie organizacyjne takiego eventu to duży wyczyn i za to należy się organizatorom szacunek.
A za co się nie należy? Za sposób oddzielenia sektorów i weryfikacji, czy posiadacze biletów GOLD (droższych) rzeczywiście mają miejsce dla siebie w sektorze GOLD. Być może na początku kongresu kierowano uczestników do odpowiednich sektorów. Ja wiem jednak, że już po pierwszej prezentacji pierwszego dnia jakakolwiek kontrola była fikcją. Efekt – ja krzesła w sektorze GOLD nie miałem. Ale SILVERów tam widziałem. Ot, takie polskie cwaniactwo stymulowane brakiem kontroli ze strony organizatorów. Dla mnie przekaz jest jasny: zapłaciłeś więcej = jesteś frajerem 😉
Uczciwie mówiąc płacenie więcej za bilet na takiej imprezie, było kompletną pomyłką. Sala była wystarczająco dobrze nagłośniona, było kilka ekranów w różnych miejscach hali, a do tego mówca zarówno z sektora GOLD, jak i SILVER wyglądał bez względu na wzrost jak Calineczka.
I jeszcze jeden prztyczek w nos dla organizatorów: początkowo chciałem pochwalić za dobór miejsca – duża hala pozwoliła utrzymać w środku odpowiednią temperaturę pomimo dużej liczby osób. Ale wszystkie inne elementy – zawiodły: mało ubikacji, do których na przerwach ustawiały się tasiemcowe kolejki i słaby catering (żeby nie powiedzieć bardzo słaby).
Halo Michał – gdzie jesteś?
Jako, że spóźniłem się na pierwszą prezentację (Mariusza Szuby), to spędziłem na niej tylko 10 minut. Jakoś nie mogłem się wczuć w reakcje tłumu, który słuchał Mariusza od początku. Chociaż wystąpienie wydawało mi się ciekawe, to wyszedłem z hali konferencyjnej do sąsiadującej z nią hali ze stolikami. Miejsca tylko i wyłącznie stojące. Zero foteli lub krzeseł, na których można byłoby przycupnąć. No ale to mnie nie dziwi… wszak organizator chciał żebyśmy siedzieli na prezentacjach, a przerwy mogły być stojące. Z założenia nie przewidywał (albo nie chciał przewidywać), że ktoś – tak jak ja – może spędzić cały dzień poza halą prezentacyjną 😉
A ja strategicznie zająłem jeden stolik (wspólnie z Piotrem Hryniewiczem, który był jeszcze lepszy ode mnie i nie uczestniczył w żadnej prezentacji) i zacząłem nadawać SMS-y do wszystkich z Was, którzy planowali uczestniczyć w NAC i podzielili się ze mną swoim numerem. Na pierwszej przerwie rozdzwonił się mój telefon i szybko udało nam się zebrać w kilkunastoosobową grupę. Dołączyło też paru niezapowiedzianych Czytelników, którzy rozpoznali mnie z twarzy (fajnie! Dzięki, że podeszliście!). I w efekcie na rozmowach z Wami spędziłem… cały dzień. Powiedziałem sobie, że nie wracam na salę dopóki nie będę sam. W sobotę nie było takiego momentu 🙂 Chyba dopiero około 20:00 pojechałem do domu. Od czasu do czasu opuszczałem tylko grupę, by posłuchać “sprzedawców”. Tylko na krótkie momenty 🙂
Niedziela nie różniła się wiele od soboty. Na NAC przyjechałem z opóźnieniem (około 12:00) i siedziałem aż do wieczora. Zaliczyłem w całości tylko przedostatnie wystąpienie – Mateusza Grzesiaka – ostrzyłem sobie na nie zęby.
A organizator rozegrał całość kongresu z wyjątkową perfidią. Robert Kiyosaki był ostatnim występującym (wspólnie z Kim Kiyosaki). Tylko kurtuazyjnie wszedłem go zobaczyć. Pstryknąłem fotkę (niżej), pożegnałem się ze znajomymi i odwiozłem znajomego na pociąg do Krakowa.
“Szkoda”, że nie zostałem dłużej. Podobno prezentacja Roberta była żenująco słaba i w jej trakcie rozpoczęło się masowe opuszczanie kongresu przez uczestników. Chciałbym to zobaczyć 🙂 Nie pytajcie mnie proszę o czym mówił Robert. Naprawdę nie wiem. Ja byłem tylko na fragmencie, w trakcie którego wychwalał Żonę i opowiadał, że to ona była pomysłodawczynią gry CASHFLOW.
Jak działa maszynka do zarabiania pieniędzy?
No to teraz kilka słów o tym, jaki jest cel istnienia takich konferencji jak NAC. I NAC niestety nie był tu wyjątkiem.
Na każdej z takich konferencji zbiera się idealna grupa docelowa dla mówców motywacyjnych. Uczestnikami są osoby, które spełniają następujące warunki:
- Stać je na wydanie kilkuset złotych na bilet (albo i kilku tysięcy w najdroższej wersji).
- Zainteresowane są rozwojem osobistym.
- Szukają sposobu na wzbogacenie ciężką pracą lub poprzez zastosowanie magicznego eliksiru prowadzącego ekspresową ścieżką do milionów.
- Często mają już za sobą pewien bagaż pozytywnych i negatywnych doświadczeń, prób i błędów, i oczekują oświecenia i inspiracji.
I skoro już wiadomo czego potrzebują Ci uczestnicy, to wystarczy im to dać. Lub po prostu zapowiedzieć, że im się to da – w ramach dodatkowych szkoleń, warsztatów, sesji coachingowych itp., które akurat w trakcie konferencji dostępne są w promocyjnej, mocno obniżonej cenie. A jak działa mechanizm promocji i ograniczonej dostępności (czasowo i ilościowo)? To Wy jako Czytelnicy mojego bloga powinniście doskonale wiedzieć 🙂 Po prostu jesteśmy bardziej zmotywowani do natychmiastowego zakupu. Dlaczego? Bo nie lubimy tracić. Tym bardziej nie lubimy tracić, im większa jest okazja i im bardziej ktoś nam wmówi, że dany produkt jest nam niezbędny (a do tego jeszcze zasługujemy na niego i się nam należy… i nie każdy na niego zasługuje, np. nieudacznicy nie zasługują).
Na NAC sprzedaży było aż nadto. Na 12 mówców, tylko dwóch (Mariusz Szuba i Les Brown) nie zakończyło swojej prezentacji ostrym pitch’em sprzedażowym. Niektórym udawało się to lepiej, innym gorzej. Najbardziej merytoryczni z Polaków – Paweł Danielewski i Piotr Majewski – mówiący o budowaniu biznesu i sprzedaży w Internecie, w części sprzedażowej swej prezentacji wypadli “blado” w porównaniu z angielskojęzycznymi kolegami. Ale przypuszczam, że i tak nieźle na tym wyszli finansowo sprzedając produkt szkoleniowy za kilkanaście tysięcy złotych.
Prawdziwe wyścigi do punktów sprzedaży szkoleń wywołał Andy Harrington szkolący z… przemówień publicznych. Andy zrobił “niesamowitą promocję” obniżając cenę swojego szkolenia z poziomu rzekomo 150 000 zł na 18 000 zł, po to by po chwili ją przekreślić i dać słuchaczom 4 minuty, w trakcie których produkt ten można było kupić za bezcen – czyli “jedyne” 8700 zł. Licznik na ekranie tykał i potykali się też uczestnicy biegnący do stoisk. Aż do chwili obecnej zastanawiam się ilu z nich było statystami wynajętymi do poderwania z krzeseł innych, niezdecydowanych osób. Zażenowanie nadal mnie nie opuszcza.
Według zeznań obecnych na sali, najsłabszą prezentację (poza Robertem) miał Marcus De Maria promujący inwestowanie na Forex. Ale to nie przeszkodziło mu sprzedawać. Swoje szkolenie o wartości 34 000 zł przecenił na 24 000 zł, po to by potem obniżyć jego cenę na “zabójcze” 19 000 zł… o ile tylko przyprowadzisz drugą chętną do jego zakupu osobę.
Nawet, jeśli któreś z tych kwot przekręciłem, to nie przywiązuj się do nich – chodziło mi o pokazanie samego mechanizmu. W mojej opinii to co się działo podczas National Achievers Congress niewiele odbiega od bezpośredniej sprzedaży kołder starszym osobom. Techniki perswazji i manipulacji – te same. Tylko skala spotkania większa i tematyka nieco inna 😉
Prezentacja sprzedażowa w dużym skrócie
Jedyne show, w którym wziąłem udział, to wystąpienie Mateusza Grzesiaka – mistrza NLP z niesamowitą precyzją stosującego liczne techniki “programowania”. Mateusz dał prawdziwy show z perfekcyjną oprawą dźwiękową i wizualną. Tradycyjnie, podobnie jak w wielu innych wystąpieniach mówców motywacyjnych, usłyszeliśmy historię “od zera do bohatera”. Mateusz opowiedział chwytającą za serce historię walki z chorobą i zaprezentował zdolności w zakresie posługiwania się kilkoma językami. Potem Ci, którzy zdecydowali się zamknąć oczy (czyli zdecydowana większość uczestników), mogli cieszyć się wirtualnym powrotem do swojego dzieciństwa, stanu embrionalnego, a nawet wcześniej – do momentu, w którym ich rodzice się poznali i zdecydowali się dać im życie.
A później poszło już z górki. Mateusz – skądinąd bardzo słusznie – tłumaczył dlaczego człowiek dążący do znacznie wyższych celów jest niezadowolony z samego siebie dzisiaj (bo nie jest w chwili obecnej człowiekiem, z którego mógłby być zadowolony) itd. itp.
Oczywiście receptą na te wszystkie nasze rozterki mają być szkolenia Mateusza. I tu nastąpił moim zdaniem najlepszy i najskuteczniejszy “pitch” sprzedażowy tych dwóch dni. Brzmiało to mniej więcej tak: “Ja nie potrafię sprzedawać, więc nie będę Wam mówił o tym, że możecie zainwestować w moje szkolenie, które normalnie kosztuje 7000 zł, ale tylko dzisiaj możecie je mieć za 4997 zł”.
Na następujące po tym pytanie “Kto chciałby zostać moim uczniem” rękę podniósł mniej więcej co czwarty uczestnik kongresu.
W błędzie byłby jednak ten, kto pomyślałby, że sprzedaż nastąpiła tylko pod koniec wystąpienia Mateusza. Cały jego show był perfekcyjnie przygotowaną opowieścią budującą osobistą relację z przemawiającym, dotykającą lęków słuchających, opowiadającą historię z ich życia (każdy coś w niej może znaleźć dla siebie) i przekonującą, że Mateusz, to taki sam “swojak” jak my, który ciężką pracą zdobył to, o czym my marzymy. I że nareszcie jest to na wyciągnięcie ręki. Dokładnie w zasięgu sięgnięcia ręką do portfela i wyciągnięcia karty kredytowej – uniwersalnego remedium na problemy.
I żeby było jasne: Mateusz jak najbardziej ma prawo sprzedawać gdziekolwiek tylko chce! To czego ja “nie kupuję”, to sposób wykonywania tej sprzedaży. Sposób grania na ludzkich emocjach i stosowane techniki “urabiania zawodników”. Ale sam show – perfekcyjny. Miło było popatrzeć.
Ile można zarobić w półtorej godziny?
Każde z wystąpień trwało około półtorej godziny. Jak myślisz, ile można zarobić w tym czasie w wyniku poprowadzenia dobrej prezentacji sprzedażowej?
Nie znam prawdziwych wyników sprzedaży więc podam tylko przykładowe wyliczenia “na oko”. Sądzę, że Andy Harrington mógł sprzedać około 200 kursów, co dawałoby mu sprzedaż na poziomie 1,74 mln zł. Mateusza Grzesiaka podejrzewam nawet o dwukrotnie wyższą sprzedaż (lub jeszcze większą), co dawałoby 2 mln zł. Oczywiście mogę się mylić w każdą ze stron. Chcę Wam tylko pokazać rozmach tego procederu.
Spotkanie Czytelników bloga
No to skoro Wam opisałem co się działo tam, gdzie mnie nie było, to teraz krótka relacja z tego co się działo obok mnie 🙂 Najlepiej podsumował to w niedzielę jeden z Czytelników bloga (ujawnij się proszę w komentarzach, bo nie pamiętam komu powinienem przypisać ten cytat). Powiedział coś takiego:
“Więcej wartościowych informacji uzyskałem tutaj, rozmawiając z Wami przez te 2 godziny, niż siedząc cały dzień wczoraj na wykładach w sąsiedniej hali”
Bingo! O to właśnie chodziło. Ja także jestem przekonany, że spędzenie tego czasu z Wami było dużo, dużo bardziej wartościowe niż udział w prezentacjach NAC. Sorry Robert i pozostali mówcy! Wymienialiśmy doświadczenia, rozmawialiśmy dużo o wynajmie i nieruchomościach konfrontując doświadczenia z różnych miast, dyskutowaliśmy o czym warto napisać na blogu i co mogłoby się znaleźć w moim planowanym szkoleniu z zakresu finansów osobistych, poruszyliśmy dużo innych zagadnień, np. temat honorowego oddawania krwi, który stał się przyczynkiem do artykułu. Mam też w zanadrzu parę innych tematów, które zrodziło mi się właśnie w wyniku rozmowy z Wami. Bardzo Wam dziękuję.
Śmieję się dzisiaj, że opłata za bilet na NAC, to była najdroższa wejściówka dla mnie na spotkanie z Czytelnikami bloga. Ale i tak było warto 🙂 Pewnie za szybko byśmy się nie spotkali poza siecią.
I korzystając z tej okazji chciałbym zdecydowanie potępić jedną z postaw, którą wykazali się niektórzy Czytelnicy bloga obecni na NAC (wiem o dwóch takich osobach). Zacytuję fragment e-maila, który otrzymałem po kongresie:
Tak się złożyło, że również zagościłam na NAC, ale tylko w sobotę. Kilkakrotnie przechodziłam obok Twojej grupki, ale dyskusje prowadzone były dość emocjonujące i nie chciałam przeszkadzać. Czekałam na odpowiedni moment, który niestety nie nastał. Na temat NAC-a wiele by pisać.
Apeluję, proszę i błagam: jeśli kiedykolwiek mnie zobaczycie gdziekolwiek na żywo, to po prostu do mnie podejdźcie i powiedzcie “Cześć!”. Jestem zwykłym gościem i nie gryzę 🙂 Wręcz przeciwnie! – świadków proszę o potwierdzenie w komentarzach.
Autorce powyższego e-maila odpisałem, że nigdy nie ma idealnego momentu. Dlatego nie warto na niego czekać. Dla mnie olbrzymią radością jest osobiste poznawanie Was – szczególnie w taki mało absorbujący sposób jak na konferencjach 🙂
Podsumowanie
Reasumując: minął tydzień, a niesmak w ustach się utrzymuje. NAC był dla mnie jak robaczywe jabłko. Ładne z zewnątrz, z wypolerowaną skórką, soczyste przy nagryzaniu, ale z przykrą niespodzianką w środku. W mojej opinii twardej sprzedaży było zdecydowanie za dużo.
Do tego utajnienie agendy całego kongresu jednoznacznie dało mi do zrozumienia, że uczestnicy traktowani byli instrumentalnie, jak tresowane małpki będące jedynie posiadaczami portfeli. I niektórzy właśnie tak się zachowywali.
Dodam, że organizator kompletnie nie był zainteresowany opiniami uczestników i nawet nie stworzył w tym zakresie pozorów – nie było żadnej ankiety, w której mógłbym wyrazić swoją opinię. Za to każdy uczestnik otrzymał mini-śpiewnik z treściami takich hitów jak “We are the champions”, “It’s my life”, “We are the world” itp. Mówiąc wprost – nadal jestem zażenowany. Można powiedzieć, że na NAC byłem w tym roku trzy razy: pierwszy, ostatni i nigdy więcej.
Całe szczęście, że stworzyliście dla mnie alternatywną imprezę. I za to Wam dziękuję 🙂 I cieszę się również, że nikt z Was (z tego co mi wiadomo) nie uległ perswazji i/lub manipulacji, której dopuszczali się mówcy. Dzielni jesteście i oby tak dalej 🙂
I mam nadzieję, że przynajmniej trochę uprzyjemniłem i uzasadniłem naszą rozmową Wasz pobyt na tej imprezie. No chyba, że po prostu Wam się podobało i nie podzielacie moich obiekcji 😉
{ 197 komentarzy… przeczytaj komentarze albo dodaj nowy komentarz }
Dla mnie przekaz jest jasny: zapłaciłeś cokolwiek za taką konferencję = jesteś frajer (moja subiektywna ocena). I nie trzeba być prorokiem żeby nie można było się dowiedzieć wcześniej jak wyglądają tego typu ‚konferencje’. Nie pierwsza to taka i nie ostatnia próba polowania na jelenie. Ludzie inteligentni, a za takowych zapewne uważają się czytelnicy tego bloga, potrafią na pewno wymyślić lepszy sposób na spędzenie weekendu.
Owszem, ale nie zmienia to faktu, że i tak ciekawym i przydatnym doświadczeniem było zobaczenie tego na własne oczy.
Nie od dziś wiadomo, że tego typu występy to masowe strzyżenie baranów. Ciekawa rzecz, że blog o oszczędzaniu, a spotkanie z czytelnikami zorganizowane rozrzutnie 😉 Jest w Warszawie kilka miejsc gdzie można się spotkać, porozmawiać i nie wydawać kilkuset PLN na osobę.
Hej Konrad,
Pewnie, że tak 🙂 Tak jak pisałem ja dokładnie wiedziałem w co się ładuję i świadomie poszedłem po raz pierwszy na taką konferencję. Podobnie jak chodzę na spotkania z doradcami finansowymi, którzy próbują mnie nakłonić do zakupu kolejnego świetnego produktu inwestycyjnego.
No ale nawet mnie zaskoczyła skala tego procederu i „twardość” sprzedaży. Niby znam regułę „when you sell – sell hard!”, ale to co zobaczyłem – to po prostu przegięcie.
Dobrze, że Czytelnicy bloga nie dali się ostrzyc 🙂
Pozdrawiam!
Masz racje Michale, myślę że choć raz można iść na taką imprezę aby zobaczyć jak taka sprzedaż jest genialnie przygotowana ( a że jest, niech świadczą wyniki).
Tylko czy warto wydawać pieniądze? Osobiście uważam że nie (głównie dlatego że sam nie zamierzam organizować takich imprez)…
Hej,
3 dni temu spotkałem się z dobrym kolegą, który wraz z żoną i jeszcze kilkoma osobami był na konferencji. Przez 2 miesiące namawiał mnie na wyjazd. Bilety miał po 400 zł. Nie wiem, co mną pokierowało, aby odmówić – Kiyosaki to mój mentor. W środę spotkałem się z kolegą. Jednym z tematów był NAC. Kolega był pod wrażeniem; podobno żona kolegi i inni znajomi (razem uczestniczący) byli pod jeszcze większym wrażeniem. Ogólnie zachwyt. Ogólnie … Zapytałem się więc o konkrety i … i znów usłyszałem, że „było fantastycznie”. Dusiłem temat: „co było takie fantastyczne”? – odp.: „nooo, wszystko!”. W tym momencie zdałem sobie sprawę, że dobrze zrobiłem nie jadąc. Poprosiłem o więcej szczegółów. Kolega wyciągnął broszurę i zaczął opowiadać pokazując na zdjęcia w niej zamieszczone mówców – „o, ten ma miliony; a ten był rewelacyjny – nawet tańczyliśmy na sali, tak to zrobił, że wszyscy tańczyli; o – a tamten to zrobił taki show, że aż ciarki przeszły”. Drążyłem temat. Kolega w końcu powiedział, że nawet coś zanotował. „Coś zanotował”? pomyślałem – z 3 dni!!?? No, ale pokazał mi zeszyt, w którym było nawet kilka zdań – w sumie pisane haotycznie i oderwane od tamtejszej rzeczywistości nie przedstawiały oddzielnie (w tym zeszycie i w tym czasie) żadnej wartości. Kolega sam się nad tym wszystkim zastanowił; uśmiechnął lekko i powiedział, że w sumie zawsze coś w głowie zostaje. Opowiedział też, jak wspaniałomyślnie mówcy obniżali ceny uczestnikom konferencji dotyczących swoich kursów z 20 tys na 15 tys. Mówiłem, że można było zakupić mnóstwo książek i on sam wydał kilkaset zł na te materiały, które nieraz nawet powielił (książkę Bogaty,biedny ojciej zakupił już po raz 3ci).
Hmmmm
Podsumowując:
– kolega wydał 400 zł/os na konferencję, która okazała się trzydniową reklamą kilkunastu osób
– do tego doszły koszty paliwa (do W-wy mamy 450 km)
– czas poświęcony na dojazd, bycie na konferencji i przyjazd
– za darmo w stolicy pewnie nie siedzieli (koszty jedzenia-zakwaterowanie mieli u znajomych)
– wydane pieniądze na „materiały” ze szkolenia – głównie książki.
– zero wiedzy do zastosowania, czy przekazania!!
Byłem na podobnych konferencjach (nigdy na tak wielkich) i podoba mi się, jak one działają … pobudzająco. Rzeczami wartymi podpatrzenia jest to, jak poszczególne osoby przekazują wiedzę, jak robią show, jak wdrażają cross-selling i up-selling. Równie pożyteczne jest słuchanie, jak przemawiają (a nie co mówią), jakich słów używają, jak to oddziałuje na publiczność, jak sprzedają samych siebie i jak ludzie ich kupują. Potem można zadać pytanie „dlaczego?” i samemu dojść do fajnych wniosków, które pomogą rozwijać się w sprzedaży, czy w przemówieniach publicznych.
Hej Bartek,
Dziękuję za Twój komentarz.
Dla jasności: ja jestem zniesmaczony konferencją, ale nadal bardzo się cieszę, że tam byłem. Zarówno ze względu na to, że spotkałem się z dużą ilością ciekawych osób (uczestników), jak i ze względu na to, że swój cel osiągnąłem – właśnie przyjrzenie się temu jak w praktyce wygląda ostra sprzedaż.
Pozdrawiam!
“Więcej wartościowych informacji uzyskałem tutaj, rozmawiając z Wami przez te 2 godziny, niż siedząc cały dzień wczoraj na wykładach w sąsiedniej hali”
Dokładnie! Nic dodać, nic ująć. To doświadczenia są najbardziej interesujące.
Zawsze dziwiło mnie to, jak księża mogą opowiadać o seksie?
Teoria i praktyka stoją po przeciwnych biegunach. Teorię wszyscy muszą zdać w szkole. Natomiast sprawdzian z praktyki pisze życie.
Wiesz, ja się uczę więcej od klientów, znajomych i kolegów, niż z książek, czy kursów. 20sto minutowa rozmowa przez telefon z kolegą inwestującym w nieruchomości daje mi więcej informacji, niż kilka rzetelnych artykułów w necie, czy szkoleń.
Takie spendy jak NAC mają właśnie to do siebie, że przyciągają ludzi podobnie myślących, którzy mają podobne aspiracje, marzenia. Człowiek poznaje nowe osoby – podobne do siebie. Nawiązują się nowe przyjaźnie na lata. Tu też powstaje reguła: win-win. A konferencja? Cóż, nierzadko jest tylko tłem 🙂
Bartoszu, powiem Ci, że świetnie to ująłeś! Kongres dla mnie był sympatyczny, bo pojechałam w miłym towarzystwie i się powygupiałam. Nie wyniosłam z niego niczego czego nie wiedziałabym wcześniej, a moje guru – Kiyosaki zmalał w moich oczach straszliwie. Spodziewałam się czegoś innego – konkretów, nie sekciarskich zapędów, jakie miały miejsce.
Michale, widziałam Cię i żałuję, że wcześniej nie znałam Twojego bloga. Z pewnością bym podeszła i sympatyczniej spędziła czas na konkretach, których tak bardzo starałam się dopatrzeć po drugiej stronie kotary :).
Pozdrawiam.
Witaj Michale,
Zaskoczyła mnie Twoja relacja z NAC.
Przyznam, że miałem ochotę uczestniczyć w tej imprezie ale termin kolidował mi z innymi działaniami i dlatego nie kupiłem biletu.
Żałuję, że nie pojechałem ale czytając Twoją opinię żal jest trochę mniejszy.
Pomimo niedociągnięć i nastawienia na sprzedaż, na pewno z każdego wystąpienia można było wykorzystać coś do swojego rozwoju. Nawet bez kupowania kursów i szkoleń.
Pozdrawiam,
Jacek
Hej Jacek,
Każdy odbiera nieco inaczej. Ja nie twierdzę, że niczego wartościowego nie dało się wynieść. Nawet z tych części sprzedażowych prezentacji można było dla siebie dużo wyciągnąć. Ja nadal deszyfruję niektóre techniki, które miałem okazję tam widzieć i czerpię z tego pewną perwersyjną przyjemność 😉
Nie twierdzę też, że NAC nie był imprezą motywującą. Zapewne wielu osobom podobało się wspólne udawanie wojownika i śpiewanie pieśni. Pytanie tylko ile z tego zostanie i jak szybko retoryka typu „jesteś zwycięzcą” przebrzmi. Patrzyłem po uczestnikach. Większość była zasłuchana, ale żadnych notatek nie robili. Ciekawe co konkretnego pamiętają.
Pozdrawiam!
Jacek Pastuszko: czy rzeczywiście na pewno?…
Uważam, że Twój wyjazd na tę konferencję nie pójdzie na marne. Te wszystkie, nieludzkie techniki manipulacyjne, które odkryłeś będą dla czytelników Twojego bloga (w tym dla mnie) bardzo dobrym przewodnikiem na temat tego, jak nie pozwolić „specjalistom od sprzedaży” zawładnąć swoimi emocjami, a w konsekwencji portfelami. Jestem pewien, że ten wpis przyniesie znacznie większą wartość niż te wydane 400 zł 🙂
Czyżbyś pierwszy raz zetknął się z MLM i tego typu technikami sprzedaży? To nie nowość, są na to amatorzy a inni na głupocie ludzkiej zarabiają. Kilku wspomnianych przez ciebie mówców obserwuje z ciekawości i to są zwykli naciągacze nie mający żadnych merytorycznych podstaw by o czymś sensownym mówić. Ot tak jak napisałeś – szukanie frajerów. Pliz nie idź tą drogą, odpuść tego rodzaju spendy baranów 😉
Hej Rafti,
Mimo wszystko nie wrzucałbym wszystkich do jednego worka. Były tam osoby z całkiem dobrymi podstawami merytorycznymi – wspomniany Paweł Danielewski, Piotr Majewski i Mateusz Grzesiak. Innych nie znam. Oni mają wiedzę, doświadczenia praktyczne i dokonania – tego nie kwestionuję. Mateusza Grzesiaka obserwuję od jakiegoś czasu (aczkolwiek nie zamierzam się wybierać na żadne szkolenie) i podoba mi się konsekwencja z jaką rozwija swój biznes i wizerunek. Widać w tym ciężką pracę. To co mi się nie podoba, to sposób sprzedawania, w którym wykorzystywane są wszystkie bardziej i mniej znane techniki „hackowania” drugiego człowieka.
Ja czuję potrzebę zgłębiania takich technik chociażby po to, by móc wyrazić mój sprzeciw w oparciu o własne obserwacje. A nie ukrywam, że sam NAC i to co widziałem dostarczył mi trochę tematów do kolejnych wpisów. Także takich, które pokażą konkretne przykłady manipulowania. I tak jak na szkoleniach z oszczędzania wypowiadam się na temat prostych „patentów” w zakresie „psychologii zakupów” stosowanych przez hipermarkety (duże koszyki, muzyka, zapachy, sposób umiejscowienia produktów na półkach), tak chcę również pogłębiać swoją wiedzę i praktyczne obserwacje w przypadku sprzedawców innych produktów, np. z zakresu rozwoju osobistego, finansów czy nawet głupich kołder 😉
Pozdrawiam!
mylisz kolego MLM z NLP.
Ja w przedstawionym artykule nie widzę nic wspólnego z MLM.
Cześć Michał,
Dzięki za relację.
Osobiście nie wydałbym nawet pięciu złotych na bilet na taką konferencję, bo byłoby mi zwyczajnie szkoda (także weekendu).
Nie jestem też przekonany, ze na takich konferencjach pojawiają się ludzie, którzy chcą się wzbogacić przez ciężką pracę – raczej szukają drogi na skróty i za tę iluzję płacą bardzo wysoką cenę, zarówno finansową (za koszmarnie drogie szkolenia i inne produkty), jak też psychiczną – rozczarowani po jakimś czasie, że to nie zadziałało.
Możliwe, ze taka konferencja jest ciekawa od strony obserwacji technik sprzedaży. Choć nie wiem, czy każdemu pasuje wcielanie się rolę manipulującego za wszelką cenę. Sam czułbym się bardzo nieswojo patrząc na ludzi wokół kupujących te wszystkie dziwne rzeczy.
Na osłodę miałeś spotkanie z Czytelnikami bloga i na pewno było to pozytywne doświadczenie, ale wciąż nie wiem, czy w tym celu trzeba było wydać kilkaset złotych na ten bilet.
Pozdrawiam
ZP
proszę o konkretny przykład 1 osoby, której te szkolenia zmieniły coś w życiu
konkretnie co zmieniły
Marta: dokładnie, te szkolenia nic nie zmieniają, bo zmienić nie mogą. Przede wszystkim większość środowiska „rozwoju osobistego” (co to kurde w ogóle znaczy?) opiera swoje metody na NLP, a to już powoduje, że całość nie może działać, bo samo NLP nie działa – nie ma rzetelnych naukowych badań, które by potwierdziły działania mechanizmów NLP. Dlatego środowisko NLP opiera się głównie na ogólnikach i sprawdzonych metodach manipulacji, które zostały dobrze przez psychologów opisane, ale nie opierają się na NLP.
Tu mały apel do Michała – myślę, że duża część czytelników, w tym ja, bardzo lubi czytać Twojego bloga, bo opiera się on na konkretach. O samej idei oszczędzania również piszesz, ale głównie dajesz konkrety: narzędzia, realne dane Twojej rodziny, dzielisz się szeroko swoimi (i moim zdaniem bardzo cennymi) doświadczeniami. Niech słuchanie i obserwowanie „mistrzów” NLP (w tym wspomnianego Grzesiaka) nie motywuje Cię do pójścia w stronę, bo moim zdaniem Twój blog wiele by na tym stracił, bo teraz jesteś znacznie, ale to znacznie przed nimi. Oni jedyne co dają to fałszywą nadzieję, Ty dajesz coś znacznie cenniejszego, bo konkrety. I jeżeli ktoś ma spowodować, że jakiś człowiek w Polsce zostanie rentierem, to stawiam dużą kasę, że to będzie Twój czytelnik, a nie ich słuchacz. Nie ma dróg na skróty.
Miał być apel, a jakoś kurde słodko wyszło, w każdym razie podsumowując: nie idź tą drogą Michale 😉
Hej Pawle,
Dziękuję za Twój komentarz i potwierdzam, że ani myślę iść tamtą drogą! Ja mam swoją drogę, którą tu widzicie w praktycznej realizacji.
Jeśli kiedykolwiek zobaczycie, że oddalam się od tego co jest dla Was prawdziwą wartością – to po prostu dawajcie mi znać. Ale wydaje mi się, że coraz lepiej Was rozumiem i także coraz jaśniej widzę, jaką tematykę powinienem rozwijać na blogu. Chociaż z drugiej strony przekonuję się też, że głupi jestem i głupi umrę 😉
Pozdrawiam i miłego weekendu
Dokładnie, jak najdalej od technik NLP! Nic tak skutecznie nie motywuje, a przede wszystkim zmusza do zastanowienia się nad sobą, jak słuchanie jak ktoś dzieli się WŁASNYM doświadczeniem, bez próby namawiania innych podstępem do czegokolwiek.
NLP jeśli działa to tylko na krótką metę, ale jego założenia każą traktować człowieka jako kogoś, kim można dowolnie manipulować – liczy się tylko zysk. Ten blog idzie na szczęście innym kierunkiem, oby tak zostało!
Zawsze mnie zastanawia, że ignoranci w jakiejś dziedzinie wypowiadają się o niej z pełnym przekonaniem co do słuszności swojej racji.
Po pierwsze Panie Pawle – są naukowe podstawy. Programowanie neurolingwistyczne działa.
Nie tylko w zakresie modelowania – do czego je stworzono. ( proszę zapoznać się z tematem PRECYZYJNIE.
Po drugie – ludzie często wykorzystują te techniki do manipulacji drugim człowiekiem. Ale to nie jest wina NLP, tylko BRAKU ETYKI u tych osób.
Mogliby je wykorzystać do pracy nad sobą, nad swoimi emocjami, nad poprawieniem relacji w związkach z bliskimi.
Oraz – na lepszym zrozumieniu potrzeb klienta. I poprawie komunikacji werbalnej i niewerbalnej.
Proszę na przyszłość nie hejtować z góry czegoś, czego Pan nie zna.
Mnie na NAC`u nie było, bo wiedziałem czego tam mogę się spodziewać. Mi motywacji nie brakuje, z resztą takie eventy na mnie nie działają jak kiedyś. Najgorsze w tym jest to, że coś takiego nie daje żadnych rozwiązań. Absolutnie żadnych, uczestnicy się zgrzeją do czerwoności, wrócą w niedziele do domów, w nocy nie zasną, ale w poniedziałek rano nie będą wiedzieli co robić, bo nie dostali rozwiązań.
Niestety tak to działa, ta dawka naładowania pozytywną energią wyczerpie się po kilku dniach, maksymalnie po kilku tygodniach i wszystko wraca do stanu poprzedniego. Co się działo na NAC`u wiem z doniesień i rzeczywiście Andy sprzedał około 200 swoich szkoleń. Z resztą nie było to dla mnie żadnym zaskoczeniem, bo właśnie takich akcji się spodziewałem.
Paweł wykonał świetną robotę przy kampanii. Przyglądałem się temu na wszystkich etapach, bo w ten sposób można się wiele nauczyć. Tak też było, bo parę wniosków dla siebie wyciągnąłem.
O jaaaaa!
To nie było Tiny Turner i „Simply the best”!?
To nie żałuję, że nie pojechałem 🙂
Hej Darek,
W śpiewniku „Simply the best” jest 😉 Tiny nie widziałem.
Pozdrawiam 🙂
Hahaha, Michał, no pewnie że w śpiewniku jest Simply the best! 😉
W takim razie dobrze, że nie pojechalam na naka tylko do Wawrzyniaka:)
Obawiam się, że to tak trochę… „z deszczu pod rynnę”.
Widzę że sporo osób zgadza się z Twoją oceną NACu ale martwi mnie to, że osoby które znają NAC tylko z relacji również powielają ta opinię. Szkoda.
Napisałeś że „każdej osobie [o silnej psychice] zalecam [w celach poglądowych] przynajmniej raz w życiu wziąć udział w takim wydarzeniu” Chciałabym wyciąć to co w nawiasie i wtedy zgodzę się z tym stwierdzeniem 🙂 Bo w ten sposób możesz się przekonać czy to jest dla Ciebie czy nie jest. Czy potrafisz z tego wynieść wartość czy nie. Bo wartość jak najbardziej w tych wykładach była tylko trzeba było się trochę natrudzić żeby ją wyłuskać z reszty przekazu. A spotkania kuluarowe to dodatkowa wartość, którą też oczywiście doceniam:)
Ktoś zarzucał że to tylko i wyłącznie motywacja i manipulacja… Ja mam bardzo dużo notatek z konkretnymi strategiami a może bardziej tipami do zastosowania – niektóre dotyczą „budowania siebie” a inne działań biznesowych. Właśnie robię porządki w notatkach i plan wdrożenia tych wskazówek… NAC to nie jest zaczarowane źródełko – wystarczy się w nim skąpać i zmienia się Twoje życie. To czy przyniesie jakiekolwiek efekty zależy tylko i wyłącznie od Ciebie, czy zechcesz najpierw trochę natrudzić się żeby wydobyć z kongresu to co będzie miało wartość dla Ciebie a później czy przełożysz to na swoje życie i działanie.
Dla jasności:
– część wykładów nic mi nie dała albo dała niewiele bo np. nie interesuję się forexem, a Roberta wykład był suchy i przekazywał treści, które już znam
– nachalna sprzedaż też zakłócała mi odbiór ale byłam na to przygotowana i może dlatego kierowałam gdzie indziej moją uwagę (nawet nie potrafię przywołać w pamięci kwot jakie tam padały;)
– nie kupiłam żadnego szkolenia, a kupiłam tylko jedną książkę za 30,-zł
Na Twoim blogu jestem od niedawna i chcę zapoznać się z nim bliżej, bo widzę jak wiele wartości dajesz. Ogrom wiedzy jaką tu widzę cieszy mnie bardzo ale i przeraża;) Moim zdaniem to właśnie Ty uczysz czytelników „inteligencji finansowej” chociaż to pojęcie może nie pasować do Twojego wizerunku.
Ale może mi właśnie było potrzebne takie wydarzenie żeby się zmotywować, żeby dostrzec dla siebie szansę, żeby zrozumieć że ja też mogę „ogarnąć” swoje finanse chociaż jeszcze niedawno wydawało mi się to nieosiągalne…..
Jest w NACu wiele dobrego i zastanawia mnie brak jakichkolwiek pozytywnych opinii pod tym postem. Tzn. czy czytelnicy tego bloga sa tak zgodni co do niskiej wartości tego wydarzenia?
Hej Edyto,
Dziękuję za Twój komentarz. Dobrze, że Twoja opinia się pojawiła, bo równoważy inne – w tym moją własną. Tak jak napisałem we wstępie artykułu – ja nie uczestniczyłem w większości sesji stąd o jej merytorycznych aspektach się nie wypowiadam. Komentuję przede wszystkim to co widziałem.
Nadal podtrzymuję to co napisałem o silnej psychice i nie uważam, aby „zanurzenie się” w NACu było dobre dla każdej osoby, a już szczególnie odradzam je tym, którzy nie są świadomi podstaw technik sprzedażowych. NAC to nie jest miejsce do ćwiczenia na sobie swojej odporności. Tam w większości przyjechali eksperci od sprzedaży.
Super, że notowałaś i wyniosłaś dużo dla siebie. Gdybym siedział na prezentacjach, to także bym notował. Ale nie siedziałem. Na Mateuszu Grzesiaku zanotowałem sobie tylko jeden cytat dotyczący „kupy” 😉 Mam też kilka zapisków dotyczących sekwencji jego wypowiedzi („story telling”), ale to tylko tak poglądowo. Dla mnie było to interesujące doświadczenie od strony obserwacji warsztatu mówcy, ale jestem już wyczulony i potrafię dosyć dobrze przewidzieć „o czym będzie za chwilę”. Tam, gdzie mnie jednak zaskoczył – notowałem 🙂
Na koniec: serdecznie Cię witam na blogu i życzę byś czerpała z niego pełnym garściami. Ja jestem do dyspozycji.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
W końcu ktoś kto rzetelnie podchodzi do tematu tego Kongresu. Edyta cieszę się, że pojawiła się w końcu jakaś osoba, która się wypowiedziała i tam była. Michale, czytam twojego bloga od jakiegoś czasu bo naprawdę konkretnie i ciekawie piszesz. Ale uważam to za lekkie przegięcie opisywanie czegoś na czym się tak naprawdę nie było. Byłeś raptem na jednej prezentacji. Ja również widzę techniki sprzedaży jakie były wykorzystywane ale nie muszę niczego kupować. Każdy decyduje za siebie. Ja byłem na wszystkich prezentacjach i z każdej mam jakieś notatki. Nie chodzi co ktoś sprzedaje ale co ty możesz z tego wyciągnąć dla siebie. Andy czy Mateusz swoją prezentacja pokazali mistrzostwo sprzedażowe. Ludzie wychodzili z prezentacji Tan’a a przecież mówił właśnie o pewnych bardzo konkretnych rozwiązaniach, które ludzi mogłyby zainspirować.
Wiem, że wśród Twoich czytelników, jest dużo wartościowych ludzi ale wypowiedzi typu… „to dobrze, że nie byłem…..” żenada
P. S. Ja również kupiłem książkę za 30 zł.
Dokladnie Artur….. Heaters are gonna hate
„Sądzę, że Andy Harrington mógł sprzedać około 200 kursów, co dawałoby mu sprzedaż na poziomie 1,74 mln zł.”
Witaj Michale, bardzo powściągliwie traktowałbym te liczby. Za czasów gdy chodziłem do szkoły szarlatanów marketingu i reklamy 🙂 mój wykładowca, osoba nieprzebierająca w środkach i słowach ukazywał nam schemat działania tego typu sprzedaży na różnych „imprezach” masowych.
Poza schematami które ukazałeś w artykule zaryzykowałbym w ciemno jeszcze jeden – tłum.
W ramach warsztatów, kiedyś zrobiliśmy ten eksperyment, na imprezie masowej w niedalekiej odległości postawiliśmy 2 stoiska, obydwa z tym samym produktem, sztuczny tłum wygenerował 2 x większą sprzedaż. Obydwa stoiska miały te same produkty i wyglądały jednakowo, ale tylko do jednego podstawiliśmy ludzi i do kolejki ochoczo dołączali się prawdziwi klienci.
Nie mam oczywiście dowodów, że w przypadku tej konkretnej imprezy ten mechanizm również został zastosowany, ale realizując kiedyś podobny scenariusz na mniejszą skalę z innymi studentami zdałem sobie sprawę że tam gdzie zbiera się tłum i występuje sprzedaż nie ma miejsca dla mnie jako klienta.
Hej Wojtek,
To działa od wieków 🙂 Dzisiaj się to ładnie nazywa „social proof” (dowód społeczny). Jeśli widzisz restaurację, do której stoi kolejka, to się od razu zastanawiasz, jak dobre musi mieć jedzenie. Jeśli masz blog, taki jak mój 😉 z dużą liczbą osób komentujących, to zapewne dochodzisz do wniosku, że coś w tym musi być skoro Czytelnicy się tak gromadzą.
I zgadzam się, że w naturalnie funkcjonującej rzeczywistości takie oznaki dowodu społecznego są rzeczywistym potwierdzeniem jakości. Zaangażowanie nie bierze się z niczego. No chyba, że mamy właśnie do czynienia ze „sztucznym ruchem”. Wtedy jest to już manipulacja.
Pozdrawiam
Michał, nie byłabym sobą, gdybym Cię nie poprawiła ;P Po polsku zjawisko nazywa się „społeczny dowód słuszności” i perfekcyjnie działa na przejściach dla pieszych, przynajmniej we Wrocławiu 🙂
Hej Ewa,
Dzięki za uzupełnienie – dobrze wiedzieć. Zastanawia mnie tylko skąd to słowo „słuszności” w tej definicji 🙂
Pozdrawiam
Nie wiem Michale na co liczyłeś wybierając się tam ale…
Byłeś taki pozytywnie nakręcony.
Nie mam doświadczenia z takimi konferencjami, ale z daleka śmierdziało to jak nie sektą typu …way, to przynajmniej ostrą sprzedażą.
Ja byłam na NAC. Dzwoniłeś do mnie Michał, ale zobaczyłam to bardzo późno, ponieważ zupełnie nie używałam tego dnia telefonu. W przerwach też nigdzie się na Ciebie na natknęłam. Szkoda! 😉
Wysłuchałam praktycznie każdego wystąpienia od deski do deski. Jadąc do Warszawy wiedziałam, że to będzie jedna wielka reklama i sprzedaż po doświadczeniach z majowego MMI z Harvem Ekerem, gdzie 50% to była dosprzedaż innych jego szkoleń, o wiele droższych niż MMI.
Miałam nadzieję, że na NAC będzie podobnie – 50% sprzedaż, 50% szkolenia. No cóż. Oprócz Pawła Danielewskiego i Piotrka Majewskiego nikt praktycznie nie przekazał żadnej merytorycznej wiedzy. Jaka praktyczna wiedza może płynąć od mówców motywacyjnych? Uwierz w siebie?? Nie poddawaj się?? Przekształć swoje porażki w sukces?? Osoba która już jest zmotywowana i ma swoje cele, nie potrzebuje takich informacji. Za mało było gotowych patentów do zastosowania…
Jednak mam zapisany cały zeszyt notatek. I to głównie spisywałam to:
X Wszedł na scenę,
Zadał pytanie: abc? Zaangażował całą salę.
X przedstawił się,
X opowiedział to i to. – dał darmową mini wiedzę.
X przedstawił ofertę.
X zbił cenę heheh
itd
Czyli co i jak zrobił dany „sprzedawca-prelegent” żeby zainteresować 4000 osób.
Nikt tu jeszcze nie napisał, że zawiedli według mnie tłumacze … Ja dobrze znam angielski, ale podsłuchiwałam jednym uchem i wiem ze osoby, które musiały słuchać tłumacza, zrozumiały może 40% przekazu….
Na NAC poznałam w realu wiele osób, które znałam do tej pory jedynie z internetu- z facebooka, youtube blogów i to było bardzo cenne. Była to fantastyczna okazja, żeby tyle osób poznać osobiście przez te 2 dni. Spotkałam się też z wieloma znajomymi, z którymi widzę się tylko kilka razy w roku własnie przy okazji szkoleń.
Po NAC mam więc wiele pomysłów i ciekawych nowych znajomości.
Ale wiesz co? Prowadzę dziennik i po NAC jako mój sukces napisałam – NIC NIE KUPIŁAM !!! 🙂 Bo to był sukces, że jednak nikomu nie dałam się namówić na nic. Ani jednej książeczki nie kupiłam …
Na NAC siedziałam obok babeczki, która kupowała wszystko jak leci i wydała chyba z 50 000 zł. Rozumiem, że jeśli ktoś pojechał tam żeby kupić szkolenia w dobrej cenie, to być może to była okazja. Jednak jeśli ktoś pojechał po konkretna wiedzę, to z pewnością mógł czuć się wręcz oszukany – jakby sam zapłacił za to, że będą mu wciskać swoje super szkolenia i oferty dając bardzo niewiele wiedzy merytorycznej za te 400 zł, które się zapłaciło za bilet na NAC.
Podsumowując, generalnie udział w NAC uważam za bardzo cenne doświadczenie pełne emocji, energii i mega pozytywnych ludzi wokół, którzy coś chcą robić ze swoim życiem, a nie tylko biadolą, że się nie da, bo jest kryzys. W moim mieście rodzinnym niestety narzekanie jest normą … więc to była inspirująca odmiana.
Pozdrawiam serdecznie.
To widzę, że Mateusz przecenił swoje szkolenia na normalnie obowiązującą cenę 😀 (cennik do sprawdzenia na stronie) 😛
Temat NLP nie jest wymysłem naszych czasów. Od 2000 lat stosuje go z powodzeniem pewna instytucja osiągając przy tym doskonałe wyniki sprzedażowe (ciekawe skojarzenie ze śpiewnikami). Dlatego przeciętny człowiek bez wiedzy jak przeciwdziałać ludziom stosującym techniki manipulacji w starciu z nimi musi polec, przynajmniej na początku. Czemu tak jest ? – ponieważ nasza skostniała państwowa edukacja szkolna nie przygotowuje ludzi do starcia z gigantami NLP, a wręcz wspiera (płacąc za to instruktorom) przedmiot w którym techniki NLP mają zastosowanie.
Hej Leszek,
Odniosę się tylko do fragmentu, z którym całkowicie się zgadzam i tu dobrze uchwyciłeś istotę:
„Dlatego przeciętny człowiek bez wiedzy jak przeciwdziałać ludziom stosującym techniki manipulacji w starciu z nimi musi polec, przynajmniej na początku.”
Prawda. I o tym w gruncie rzeczy jest mój wpis. Nie o tym, że ktoś prowadzi sprzedaż, tylko o tym, w jaki sposób to robi. I można dużo pisać o tym (takie głosy także się przewijają w komentarzach), że każdy ma swój rozum, wie co robi, jest odpowiedzialny za własne czyny itp. Zgoda, że tak jest, ale jednocześnie jeśli mówca z dużym praktycznym doświadczeniem w zakresie NLP, wykorzystuje swoje umiejętności i arsenał środków w jednym jedynym celu – nakręceniu jak największej sprzedaży, nie przedstawiając jednocześnie rzeczowych argumentów przemawiających za danym produktem, lecz skupiając swoją energię na uruchomieniu wcześniej założonych „kotwic” i innych tego typu metod, to mamy do czynienia z wykorzystywaniem przewagi mówcy nad słuchaczami. I statystycznie 1-2% kupi. Bez względu co sprzedajesz. Jak jesteś „dobry” – to jeszcze więcej.
I zgadzam się z tym, że edukacji szkolnej u nas w tym zakresie brak lub jest jej co kot napłakał.
Pozdrawiam
Miałem wielką ochotę pojawić się na NAC ale zniechęciły mnie 2 sprawy:
1. Manipulacyjny, perfidny, natarczywy marketing.
2. Kiyosaki – zrobił wiele dobrego, ale ostatnio oszukał firmę promującą jego szkolenia, o ile dobrze pamiętam na około 20 mln dolarów i u mnie szacunku nie ma za grosz. Gościa z taką kasą stać na moralność, kulturę i klasę w biznesie, a jemu zwyczajnie wyszła słoma z butów. Dotowanie tak żenujących ludzi dla mnie nie ma sensu.
3. Wolę w tym czasie poczytać Twojego bloga – dlaczego? Bo jest bardziej wartościowy od całej masy szkoleń, seminariów i kongresów! Dajesz konkretne podpowiedzi, narzędzia, warsztat do bogacenia się, bo przecież bogacenie się to również umiejętność oszczędzania i racjonalnego planowania wydatków. Poza tym Twój blog skupia ludzi o podobnych zainteresowaniach, którzy wzbogacają go swoimi doświadczeniami w komentarzach. To jest dużo cenniejsze niż farmozony w stylu „To szkolenie odmieni Twoje życie na zawsze”
To bzdury! Nikt nie odmieni naszego życia za nas. Najlepsze szkolenie jakie można sobie wymarzyć to szkolenie „Przestań pieprzyć, podwiń rękawy, weź się do roboty i zacznij działać” – w dodatku jest za darmo, dostępne dla każdego, kto tylko ma odwagę żeby z niego skorzystać.
Te wszelkiej maści kongresy motywacyjno-sprzedażowe oddalają nas od bogactwa, bo są tylko wyrzucaniem kasy w błoto. Dopóki nie odnajdziemy w sobie wewnętrznej motywacji do działania dopóty nie będziemy w stanie trwale korzystać z motywacji zewnętrznej, która zwykle trwa kilka dni i co… i NIC!
Dla Ciebie Michał też mam dobrą radę, bo wiem że planujesz szkolenia z tematyki finansowej. Moja rada jest taka: rób małe warsztaty, dla małych grup, gdzie będzie można nauczyć się wielu praktycznych rzeczy. Pogadanki w postaci szkoleń w formie wykładu sprawdzają się na krótką metę. Dziś ludzie chcą warsztatu, chcą poznawać konkretne rozwiązania, właśnie dlatego cenię Twój blog bardziej niż jakiś okazjonalny spęd ludzi, którzy zapłacili kasę za to żeby inni mogli potrenować na nich skuteczność manipulacyjnych technik sprzedaży.
Mówcy zamiast cenić i szanować ludzi, którzy pozwalają im zarabiać krocie,traktują osoby, które wykupiły bilety na kongres jak ciemną masę frajerów, którym da się wcisnąć jeszcze więcej wmawiając im jak bardzo to odmieni ich życie.
Zamiast relacji jest sprzedaż za wszelką cenę.
Dziękuję Michał za ten wpis – upewniłem się, że słusznie zaoszczędziłem kilkaset złotych, to jest dla mnie większa motywacja niż ten Kongres 🙂
„2. Kiyosaki – zrobił wiele dobrego, ale ostatnio oszukał firmę promującą jego szkolenia, o ile dobrze pamiętam na około 20 mln dolarów i u mnie szacunku nie ma za grosz. Gościa z taką kasą stać na moralność, kulturę i klasę w biznesie, a jemu zwyczajnie wyszła słoma z butów. Dotowanie tak żenujących ludzi dla mnie nie ma sensu.”
Erneście, a gdzie masz dowody na to, że Kiyosaki „oszukał” firmę promującą jego szkolenia?
Czy oglądałeś wywiad z Kiyosakim, gdzie ktoś się go pyta wprost o tę historię?
W USA było o tym głośno, zapadł wyrok sądu w tym temacie, po którym Kiyosaki złożył wniosek o upadłość jednej z jego firm (tej, która nie zapłaciła pieniędzy za organizację wystąpień Kiyosakiego). Zakładam, że sąd miał powody, żeby nakazać zaległą zapłatę za wykonane usługi. Niestety Kiyosaki rozmienia się na drobne, chociaż wiele osób dzięki jego książkom rozpoczęło przygodę z oszczędzaniem, inwestowaniem, prowadzeniem biznesu, ja również, jednak nie uważam, go dzisiaj za wzór do naśladowania i uważam, że za takie postępowanie nie zasługuje na 1 złotówkę zarobioną za szkolenia gdziekolwiek na świecie…
Erneście,
Dziękuję Ci za odpowiedź, ale nie odpowiedziałeś na żadne z 2 zadanych przeze mnie pytań. 🙂
Pozdrawiam
1. Od udowadniania jest sąd – skoro zapada wyrok, to sąd miał jakieś podstawy i ja ich szukać nie muszę. Równie dobrze mógłbym zapytać, czy Ty masz dowody, że Kiyosaki tego nie zrobił? Ani Ty ani ja dowodów nie mamy, ale wyrok sądu o czymś mówi.
2. Po co mi wywiad z kimś, kogo firma przez sąd została uznana za „oszusta”? Oczywiste, że w takim wywiadzie „oszust” będzie się bronił, tylko czy to świadczy o tym, że jest niewinny? Nie sądzę…
http://www.prweb.com/releases/2012/10/prweb10004095.htm
Hej Ernest,
Dziękuję za wskazówki dotyczące moich przyszłych szkoleń – są cenne. Informacyjnie: planuję Was – Czytelników – wkrótce przepytać pod kątem zawartości tych szkoleń. Wszystkie Wasze wskazówki i określenie Waszych preferencji, są dla mnie bardzo cenne.
Pozdrawiam!
A i jeszcze dodam:
Kto by nie chciał jak Andy Harrington zrobić w 1.5 godziny sprzedaż za 1,5 mln zł??
Jak tak sobie myślę to stwierdzam, że mnie to zajmuje trochę dłużej …. może rok … a jemu 1.5 godziny
No i jak on to zrobił? Z pewnością na jego szkoleniach można się tego dowiedzieć. I część osób które kupiły jego szkolenia i zastosują potem tę wiedzę, wdrożą ją w życie, zbliżą się do takiego celu. I to będzie zmiana.
Sam NAC nic nie zmieni w życiu uczestnika takiego kongresu.
To uczestnik musi wziąć się do pracy i sam odmienić swoje życie! Musi wstać codziennie rano i ruszyć do działania. Wiem co mówię. NIGDY nie pracowałam na etacie.
Powodzenia!
czyli zwykłe żerowanie na naiwności ludzi, przy użyciu manipulacji psychologicznych, inscenizacji oraz spamu
ponawiam pytanie o 1 jeden konkretny przypadek, gdy zwykły człowiek coś zyskał dzięki tym szkoleniom, bo Pan Harrington, organizator NAC na pewno na tym zyskali…
Kasiu, nie bądź samolubna i podziel się z innymi jaki jest twój pomysł na biznes (1,5 mln zł sprzedaży na rok) o którym piszesz.
Leszek, ja powiedziałam o „sprzedaży” a nie o dochodzie … Więc to jest różnica!
A ja jestem agentem ubezpieczeniowym – sprzedaję oc, ac, ubezpieczenia na życie, ubezpieczenia mieszkań, domów, turystyczne, dla firm itp i jestem przedstawicielem ponad 20 firm ubezpieczeniowych – tzw multiagent. Na brak zajęcia nie narzekam. Dziś wystawiłam z 8 polis i byłam w biurze 4 godziny, a sprzedałam w sumie polis za 1500 zł (najtańszą za 15 zł…) …. Sobota. Ile takich dni musi się zdarzyć, żeby sprzedać na 1,5 mln zł??? Więc u mnie to wygląda tak – grosz do grosza a będzie kokosza 😉 Ale nie wiem czy chciałbyś to robić. Ostatnio coraz bardziej sobie uświadamiam, ze nakład czasu, pracy, papierologii oraz kombinowania jest niewspółmierny do efektów. Znaczy ja jestem zadowolona, pomimo tego z pewnością są inne zajęcia, gdzie poświęcając taką samą ilość czasu, można wygenerować o wiele większe dochody i taka sprzedaż jaką zrobił Andy Harrington na NAC pokazuje to dobitnie. Więc pozostaje pytanie – Czy ja też mogłabym coś takiego robić? I jak to zrobić? Da się 🙂
Kasiu, w moim komentarzu nie padło pytanie o dochód tylko o formę prowadzenia biznesu z obrotami rocznymi na poziomie 1,5 mln. zł. Ale dziękuję za odpowiedź. Rozwijaj się dalej w kierunku ubezpieczeń gdyż to Ci dobrze wychodzi a inny biznes albo Ci się uda albo nie. Ważne że jesteś zadowolona. Z pewnością są inne zajęcia w których poświęcisz mniej czasu za wyższe pieniądze ale są one zarezerwowane dla niewielkiego grona ludzi. Musisz sama siebie ocenić czy masz czas, predyspozycje, siłę charakteru i umiejętności żeby dołączyć do owego grona ludzi.
Jak sie robi co sie lubi to sie nie czuje ze sie pracuje. Pieniadze sa pochodna i kwestia ilosci zarobionych pieniedzy zalezy od tego jak usprawniamy wlasne dzialania. Szybciej/Wiecej/Lepiej lub inne ulepszenia.
Wiedza i rozwoj to najlepsza inwestycja – kazdy moze to robic nacodzien wedlog wlasnych mozliwosci czesto nie wydajac zadnej zlotowki.
Hej,
Fanem Kiyosakiego jestem od paru lat – to on mnie zachęcił do rozwoju i do myślenia o finansach. Po przeczytaniu 4 książek zacząłem czuć niesmak – wszystkie prawie na jedno kopyto. Aby dowiedzieć się jaka jest filozofia Roberta wystarczy przeczytać 1 – 2 jego książki (Bogaty ojciec… i Kwadrant przepływu pieniędzy). Jak dowiedziałem się że będzie w Polsce jednak miałem chęć jechać – bardziej z ciekawości. U Grzesiaka byłem na jednym szkoleniu w 2011 roku (darmowym z okazji Wielkiej Orkiestry Świątecznej pomocy) było dokładnie tak jak opisujesz – publika ok 100 osób. Sprzedał szkoleń za 20 tyś zł. Plus był taki że przekazał te kase na WOŚP:) Zniechęciło mnie podobnie jak Tomasza bombardowanie mnie e mailami z prostackimi technikami manipulacyjnymi mającymi na celu namówić mnie na konferencje.
Ostatecznie nie pojechałem z takiego powodu ze zapisałem się na Maraton Poznański który wypadał w tym samym dniu. Po przeczytaniu twojej relacji odetchnąłem z ulgą. Debiut maratoński był zdecydowanie dużo ciekawiej spędzonym weekendem – jednym z moich najlepszych 🙂
Hej Darek,
Dzięki za komentarz. Potwierdzam obserwacje co do książek Kiyosakiego – pierwsza to zawsze objawienie i „wow!”. Kolejne – to już zaczyna być mordęga. Ja zalecam przeczytanie dwóch: „Bogatego ojca” i „Kwadrantu przepływu pieniędzy”. Nie dlatego, że to prawda objawiona, ale dlatego, że jednak pozwalają niektóre „klapki” w głowie pootwierać/poprzestawiać.
A no i gratuluję serdecznie udziału w Maratonie Poznańskim! Mam nadzieję, że dobiegłeś 😉
Pozdrawiam!
A czy ktos z Was potrafi wskazac techniki manipulacji albo odeslac do interesujacych na temat artykulow, stron? Chetnie bym poczytala i przygotowala sie na przyszlosc 😉
Zacznij od Biblii. Poznasz techniki manipulacji ludźmi którymi posługuje się Bóg i diabeł.
Sylwia, polecam zacząć od klasyki gatunku 🙂 – od publikacji dr Roberta Cialdini’ego, przetłumaczonych i dostępnych również w Polsce.
Techniki manipulacji to w ogóle jest piękna dziedzina- uwielbiam 🙂 W razie pytań- służę pomocą.
Sylwia, ze sprawdzonych naukowo metod to polecam „Wywieranie wpływu na ludzi” Cialdiniego, obowiązkowa lektura. Opisane tam metody zostały dogłębnie przebadane i potwierdzone naukowo.
Witam. Jeśli jesteś zainteresowana tematyką manipulacji polecam kilka artykułów mojego autorstwa, które kilka lat temu popełniłem. Pozdrawiam.
http://www.racjonalista.pl/index.php/s,58/k,362
Nie rozumiem, dlaczego wszyscy piszą o tych jeleniach, że dali się na coś nakręcić- ktoś chciał, był ciekawy, dał się uwieść marketingowi- jego sprawa- codzienność życia.
Istnieje jedynie coś takiego jak odpowiedzialność za własne kroki i decyzje 😀
Jeśli techniki z kongresu na nikogo nie działają, że dodatkowych szkoleń nie kupiliście czy książek, to jak wytłumaczyć to, że tam pojechaliście- zapłaciliście kasę za bilet, itp 😀 – proste techniki zadziałały, jesteście grupą docelową jednak tego rynku.
Sprzedaż jest obecna u każdego z nas codziennie, jesteśmy bombardowani technikami sprzedaży, NLP każdego dnia- mało tego, sami świadomie czy tez nie świadomie używamy tych technik.
Michał na blogu też stosuje techniki , bardzo zbliżone do tych o których piszecie, że były na kongresie, tylko za to kasy nie bierze, ale tak samo działają na mnie czy na Ciebie- przykład: wracasz do niego na bloga z jakiś przyczyn. Tak, oprócz merytorycznych artykułów jest masa trików , które na Ciebie wpływają 😀
Żeby lepiej żyć i generować większe dochody, aby bez wyrzeczeń oszczędzać- sprzedaż jest podstawową umiejętnością. W warzywniaku tez używają technik sprzedaży, tylko pieniądze są inne.
Sądzę, że jednak troszkę zazdrość przemawia, że ktoś stosuje takie a nie inne techniki i osiąga zamierzony cel ( tyle kasiory w 1,5 h, a ja muszę na to pracować np. rok, 2 lata- 10 lat?). Dlaczego nie stosujemy tych samych technik?- brak działania, strach przed porażką, ocena innych. Ten mój komentarz czytany przez Ciebie , też jest strategią sprzedaży: ciekawości co to za osoba, jak ona śmie pisać coś odmiennego, kim jest i dlaczego powinienem zajrzeć na jego stronę.
Mnóstwo osób chce inwestować w nieruchomości- też rynek świetny na szkolenia za 50 tyś zł- tylko tyle, że nie potrafią nauczyć się jak generować przychody każdego dnia, a chcą kupować i sprzedawać ( ważne umiejętności sprzedaży) mieszkania i żyć jak rentierzy 🙂
Pozdrawiam Paweł Stopka
Ja do Michała na blog wracam po wiedzę jak praktycznie zastosować w działaniu pewne mechanizmy, narzędzia sposoby dostępne na rynku żeby lepiej panować nad swoimi finansami. Ten blog daje konkrety, dzieli się nimi człowiek, który zanim coś napisze to sprawdzi to na własnej skórze – i to jest cenne. Sprzedaż bezużytecznych szkoleń tylko dlatego że udało się komuś „wmówić” ich przydatność jest zwyczajnie dla mnie żenująca z tego powodu nie imponuje mi zarobienie 1,5mln zł w 1,5h, bo to jest jak wciskanie babciom wełnianych kołder na pokazach 20 razy drożej niż w markecie. Dla mnie tacy wciskacze, to niewolnicy pieniądza pozbawieni moralnego kręgosłupa. Zobacz np. na Michała, nie ma tak imponującej sprzedaży, ale pomaga wielu ludziom i prawdopodobnie będzie dzięki temu bardzo dostatnio żył, w dodatku zawsze kiedy będzie tak postępował będzie miał szacunek wielu ludzi po swojej stronie i to jest piękne, być szanowanym, pomagać innym i dostatnio żyć.
Ludzie, którzy natarczywie sprzedają swoje szkolenia z zastosowaniem technik manipulacyjnych nigdy tego nie doświadczą…
A ja raz w życiu byłam na takiej sprzedaży kołder. Lata temu. Kosztował komplet 4000 w promocji, a nie 400 pln, ale ta jakość… Szkoda, że nie było mnie wówczas na niego stać. Do dziś żałuję, że jednak ” nie dałam się wkręcić „.
Podobnej jakości już nigdy nie spotkałam.
Czasem racjonalizm bywa zgubny.
Hej Paweł,
Dziękuję za komentarz. Dobrze, że pokazujesz inny punkt widzenia i z większością Twoich komentarzy się zgadzam.
Nie przemawia przeze mnie zazdrość. Uważam, że jeśli tylko bym chciał, to z powodzeniem mógłbym stosować takie techniki i osiągać takie wyniki sprzedażowe. Nie stosuję ich jednak bo nie uważam tego za etyczne. Tylko tyle i aż tyle.
Pozdrawiam!
Dzięki Michale za tę relację.
Faktycznie, niefajne jest to, że kongres opierał się u niektórych prowadzących tylko na sprzedaży.
Jeśli chodzi o prowadzących, to kilku znam i uczę się od nich mniej lub bardziej, śledzę ich poczynania, a inni nie przypadli mi do gustu, nie są w kręgu moich zainteresowań.
Michale, naprawdę interesujące jest to, że pojechałeś na konferencję prelegentów nie spędzając prawie w ogóle czasu na salach z prowadzącymi. ^^
Ja nie byłem na NAC, więc nie mogę się opowiedzieć ani za ani przeciw. Ale czytam komentarze na Twoim blogu i na blogu Fridomia.pl.
Hmm, to może przewrotnie powiem: dlaczego Wy, krytykujący, tego typu szkolenia, nie zorganizujecie kontrkonferencji, typu „Przestań pieprzyć, podwiń rękawy, weź się do roboty i zacznij działać” – tak, żeby uchronić tych „jeleni” przez złymi manipulatorami? I mówię tu nawet bez ironii, bo szkoleń z konkretami widzę trochę brakuje. 🙂
Możnaby złośliwie to skomentować, że jednak ktoś na tym szkoleniu znalazł autostradę do milionów. Ale to nie byli ci, którzy kupili bilety. Myślę, że kiedyś się wybiorę na coś takiego, żeby zobaczyć jak to wszystko wygląda. To może być ciekawe przeżycie, a dzięki twojemu wpisowi będę miał w głowie skaner, który pozwli mi zachować spokój w duszy i pieniądze w portfelu:).
Witam. Też myślałem wybrać się na szkolenie. Jednak po przeczytaniu waszych komentarzy nie żałuję że mnie tam nie było. Kijosakiego czytałem kiedyś. Obecnie już nie, powiela swoje książki. Jedynie podoba mi się u niego definicja aktywa – pasywa.
To samo, o tym bogatym ojcu nikt na Hawajach nie słyszał, bo drążyłem kiedyś temat.
Ale cóż każdy ma swój rozum.
Pozdrawiam
Myślę, że dobrą decyzją było spotkanie się ze znajomymi i sympatykami bloga. Internet aż kipi od różnego rodzaju informacji, filmików, wywiadów, szkoleń, itp. więc nie ma większego sensu płacić komuś za zobaczenie tego samego na żywo. Powinniście spotkać się w jakimś pubie, byłoby taniej i ciekawiej 😉
Hej Pawle,
Pewnie, że powinniśmy się spotkać w pubie 🙂 No ale większość przyjechała na NAC a nie do mnie 😉 Na spotkanie Czytelników (tańsze!) też kiedyś będzie czas. Tutaj zrobiliśmy to „przy okazji” i przynajmniej ja bardzo się z tego ucieszyłem.
Pozdrawiam
Granica jest śliska – sam może kiedyś staniesz przed podobnym dylematem, mając całą armię klientów, gotowych zapłacić 3000 – 4000 zł za 15h szkolenia, z wiedzy dostępnej za darmo w Internecie.
Hej Lwi,
Ja nie mam nic przeciwko sprzedaży swojej wiedzy i nikomu tego bronić nie zamierzam. To nie jest też kwestia tego czy coś jest dostępne za darmo w Internecie czy nie. Płaci się nie za samą wiedzę, ale również i za podanie jej w uporządkowany sposób, weryfikację czy jest ona poprawnie aplikowana itp. Ja to doskonale rozumiem i sam także zamierzam pobierać opłaty za szkolenia, które kiedyś udostępnię – chociaż w zdecydowanej większości będą się one składały z wiedzy, którą na blogu można otrzymać za darmo.
To co jest ością w gardle, to wyłącznie sposób sprzedaży. Zgadzam się, że granica jest śliska, ale to nie nieświadomego jej przekraczania się czepiam 😉
Pozdrawiam!
Też nie mam i sam to robię. Rozumiem też co masz na myśli i popieram taki model. Lepszego nie będzie. Jednak ciężko odciąć się w 100% od technik sprzedażowych czy manipulacyjnych.
Ale rzeczywiście, sprzedaż w NAC to już sztuka dla sztuki. Czy to jest etyczne czy nie, tego nie wiem. W każdym razie jest to zgodne z prawem.
Ja do szkoleń hiper mistrzów podchodzę bardzo sceptycznie. Jedyną drogą do takiej wiedzy to ciężka praca i ciągle zdobywanie doświadczenia, nie da się tego tak po prostu kupić.
hej Michał 🙂
Czekałem właśnie na tą relację, bo przez moment się zastanawiałem nad wybraniem na tą konferencję (i powiem szczerze, że to przez Twoją osobą, nie Kyiosakiego, który sprzedaje książki;) ).
Co mnie od tego odwiodło? To co i Ty promujesz na swoim blogu (a co od nieco dłuższego czasu stosuję) mianowicie wartość pieniądza. Dla mnie kwota za bilet nie przekładała się na potencjalną wartość. Gdyby była mowa o cenie tak do 100zł za dwa dni to może, może. Ale więcej? Raczej nie – szkoda pieniędzy.
Co do samej sprzedażówki – w jakiś sposób się jej spodziewałem, bo bywam na bezpłatnych „szkoleniach” gdzie zawsze trafia się coś ciekawego: a to profesjonalista zrobi podsumowanie rynków, a to ktoś podsunie jakiś nowy zakres inwestycji o którym się wcześniej nie myślało… Ale to jest 2-3 godziny tak co 2-3 miesiące. Poświęcić na to dwa dni i jeszcze zapłacić? Nie. Zdecydowanie zbyt mało potencjalnego zysku w stosunku do inwestycji.
Powiem coś innego: zazdroszczę w jakiś sposób prowadzącym te wykłady, że wykreowali dużą markę i potrafią to sprzedać za dużo większe pieniądze niż dana wiedza kosztuje. Szkolenie za 15 tysięcy? Tyle kosztuje profesjonalny kurs po którym zostaje się analitykiem w E&Y.
To jest też powód dla którego nie trafiłem na szkolenie do Twojego kolegi, Piotra Hryniewicza. To co wyszło w komentarzach przy tekście dotyczącym inwestycji w Twoje mieszkanie ujawniło, że nawet to szkolenie (a przecież sporo tańsze niż 20 czy 30 tys zł) nie jest idealne 😉 Fakt, ideałów nie ma, ale jednak pewne istotne aspekty skoro nie wziąłeś ich pod uwagę od początku to na szkoleniu u Piotra nie było (bo nie wierzę, żebyś o nich zapomniał:))
Tak więc daleki jestem od wiedzy drogiej, ale bardzo niepewnej. Ludzie tak jak w Lotto – kupują nadzieję. Na spełnienie marzeń etc. Liczą na szybki, genialny sposób, który pozwoli im wrzucić 10 tysięcy dzisiaj i wyjąć 15 tysięcy za tydzień. Bez wiedzy, wysiłku czy umiejętności. A tak niestety się nie dzieje…
Hej BJK,
Dzięki za głos w dyskusji. Odniosę się do paru wątków w luźnych komentarzach:
1) Cena jaką płacimy za szkolenia to czasem takie „frycowe”, które ponosimy za to, że ktoś zmusi nas do pewnego uporządkowania, nada pewien rytm naszej „pracy z tematem”. Nie zawsze idzie się wyłącznie po wiedzę. Czasami idzie się po bat nad głową.
2) W kontekście szkoleń Piotra Hryniewicza – powtarzał i powtórzę, że jestem z nich bardzo zadowolony. A oczywiście „w boju hartuje się stal” a nie na szkoleniach. To też już pojawiało się w wypowiedziach powyżej/poniżej – liczy się to, czy potrafimy wiedzę ze szkoleń przekuć na praktyczne działanie. Chociaż niektórzy może i chodzą na szkolenia tylko po to by pobyć w towarzystwie „podobnie myślących” ludzi (różnie z tym bywa swoją drogą).
3) Nie znam szkoleń, które wyczerpywałyby dany temat. Im dalej w las tym więcej drzew. I oczywiście warto „filtrować” to co słyszymy i aplikować do siebie. Ja nie wierzę w jakieś „magiczne pigułki” i to, że nagle w trakcie szkolenia spłynie na mnie cała wiedza prowadzącego. To jest trudne też z innego względu – każdy ma inną percepcję. A poza tym sam prowadzący może mieć problem z przekazaniem swojej wiedzy w wystarczająco jasny sposób. Sam się czasami na tym łapię, że to co jest oczywistością dla mnie, wcale nie musi być oczywistością dla osób, do których mówię. Od kunsztu wykładowcy zależy, czy potrafi to dobrze rozpoznać i temu zaradzić.
4) Trzeba też pamiętać, że często prowadzący zdobywał swoje doświadczenie w innym otoczeniu niż my się znajdujemy (przykład z nieruchomościami jest tu bardzo dobry). Dlatego tak ważne jest poznanie nie tyle wyników czy wiedzy wynikowej, ale także uwarunkowań, które do tego czy innego stanowiska prowadzącego doprowadziły. To w ogóle temat na oddzielne długie dywagacje 🙂
Tyle takich przemyśleń na gorąco. Dzięki!
Fajny artykuł. Jeszcze bardziej utwierdził mnie w przekonaniu, że takie event’y trzeba OMIJAĆ
Jestem zaskoczony, że Kiyosaki może być dla kogoś mentorem, po tym jak przeczytałem polecane tu na blogu ksiązki tego Pana. Jedyną dziedziną w jakiej można się na nim wzorować jest marketing i skuteczność sprzedaży ludziom produktów które, ośmielę się to powiedzieć że są nic nie warte. Człowiek ten powtarzając swoje złote sentencje w swych książkach próbuje chyba czytelnika zahipnotyzować i ogłupić.
Jestem młodym człowiekiem, ciąglę się uczę, ale z książek pana Roberta nie dowiedziałem się żadnych nowych a tym bardziej przydatnych rzeczy. Jak ktoś gdzieś mądrze zauważył ten facet wzbogacił się na tym, że sprzedaje innym swoją magiczną mikstrurę na stawanie się bogatym. A ludzie łykają to jak pastylki na gardło.
Hej Bart,
Nie zamierzam próbować zmienić Twojej opinii. Jest Twoja i już 🙂
Chcę tylko zwrócić uwagę, że jednak istnieje i działa trochę osób, dla których książki Kiyosakiego były swego rodzaju „zapalnikiem” do działania. I nawet jeśli nie podążają według jego zaleceń, to jednak miały wpływ na ich życie i sposób działania. I dodam, że one często również po 3-4 książce dystansują się do Kiyosakiego…
Pozdrawiam!
Michale, ten komentarz o tym, że dowiedziałem się wiecej stojąc z Wami obok sceny był mój:) i małe sprostowanie – powiedziałem to już w sobote po południu 🙂
Pozdrawiam,
Krzysiek
Dzięki Michał za tą relację, z różnymi ciekawymi szczegółami.
Oby przed następną tego typu imprezą potencjalny uczestnik sobie też takie opinie przeczytał, a nie same farmazony, jak to będzie świetnie. Mi kampania reklamowa NACU pomogła podjąć decyzję wypisania się z wielu mailingów, pewnie komuś z czytelników też, więc kolejny plus z tego wydarzenia 🙂 Szkoda, że tym wszystkim wysyłającym nie chciało się nawet zmienić treści, tylko wszyscy mieli ten sam szablon, a nawet tytuły maili.
Jakieś 3 lata temu zainfekowałam się „rozwojowym” bakcylem, byłam w dość trudnym momencie życia i „łykałam” wszystko jak młody pelikan. Dość szybko się nacięłam i wpadłam w jeszcze większe kłopoty. Co ciekawe, juz nawet znając trochę technik manipulacji, do dziś daję się czasem zwieść. Ale gdy w grę wchodzą pieniądze i czuję czyjąś presję, zawsze proszę o dłuższy czas do przemyślenia. Skoro to taki dobry produkt, to ja sprawdzę o nim opinię w internecie i jeśli go potrzebuję, to sama się odezwę. Reakcja na to wiele mówi o profesjonalizmie sprzedawcy (zazwyczaj na twarzy widać duszoną wściekłość :)) Dzięki nachalnym sprzedawcom nawet takie mało asertywne osoby jak ja, w końcu uczą się grzecznej odmowy. Niech spadają wszystkie „super hiper tylko dziś ważne oferty”. Osobistej perswazji dużo trudniej odmówić niż takiej masowej, na sali szkoleniowej.
Na szczęście ludzie coraz bardziej się na te wszystkie chwyty uodporniają, między innymi dlatego, że sami mają styczność ze sprzedażą (mam za sobą epizod w call center, jest tam ogromna rotacja, myślę, że po takiej pracy (nawet parę dni) robią się trochę bardziej świadomi.
Niestety ogromną siłę ma autorytet takiej znanej osoby ze sceny. Niby mówią, że sa zwyczajni, że też możesz taki być. Ale wiadomo kto tu jest guru, kto odniósł sukces. Mogą wkładać do głów co chcą. Wiem, że trochę nie w temacie, ale bardzo proszę uważajcie na różne super hiper techniki programujące umysł i obiecujące szybką zmianę. Widzę, że coraz częściej znani trenerzy propagują rytuały szamańskie i inne New Age’owe cuda. Kiedyś dziwiłam się, że moi przyjaciele „nie chcieli brać życia w swoje ręce” i nie podzielali moich fascynacji. Teraz jestem im wdzięczna. Warto czasem posłuchać sceptyków 🙂
Uważam, że naszym najlepszym coachem jesteśmy my sami. Kiedy ktoś obiecuje cuda bez najmniejszego wysiłku, za to z dużym wkładem gotówki – należy się dwa razy zastanowić. Dzięki Michał za bycie szczerym szacunek za to!
PS. Może pomyśl o zorganizowaniu kolejnego spotkania z czytelnikami, niekoniecznie na tak drogiej i jak się okazuje nieprzydatnej imprezie.
Hej Michał.
Bardzo ciekawy wpis. Nie byłem na NAC i zapewne za żadne PLN`y bym nie pojechał (koszt wstępu, dojazdu, noclegu, wyżywienia).
Ale nie trzeba jeździć na imprezy typu NAC by doświadczyć sprzedaży na granicy etyki. Wystarczy wziąć od babci, sąsiadki, cioci lub zdobyć zaproszenie na sprzedaż garnków, pościeli z wełny egzotycznych zwierząt itp. Prościej, taniej, a efekt edukacyjny sądzę że podobny 🙂
Pozdrawiam
Dziwne. Oczekiwać, że na szkoleniu za 400-500, zadowoli się gusta wszystkich, oraz że nie będzie „stage selling”? – To nierealne 🙂
Każdy z uczestników ma dowód osobisty i mózg, więc można zgadywać że zdrowy rozsądek jest i jak kupuje szkolenie na takim evencie, to widzi w tym korzyści dla siebie. Porównywanie tego do sprzedawania garnków staruszkom jest mocno naciągane 🙂 No chyba że sprzedawane na szkoleniu produkty to był shit, który nikomu nie da korzyści, a uczestnicy mieli demencję.
Cytując Remigiusza Stanisławka – „Model 15% czasu na wstęp i prezentację swojej osoby + 65% czasu na przekazanie wartościowej wiedzy + 20% na przedstawienie oferty swoich produktów to w mojej ocenie – bardzo uczciwy układ.”
Jak się ktoś poczuł rozczarowany – miał nierealistyczne oczekiwania. I to jest fakt godny podkreślenia, a nie psioczenie na prelegentów.
Pozdrawiam
Tomasz
Hej Tomasz,
Zapytam Cię: byłeś i widziałeś czy zaocznie oceniasz to „psioczenie na prelegentów”? To co jest dla Ciebie oczywistością, nie musi być tak oczywiste dla innych. Proponuję trochę wstrzemięźliwości zanim wyśmiejesz innych za ich poziom oczekiwań.
Sprowadzając dyskusję do banału: czy naprawdę oczekiwanie, że uczestnikom, którzy płacą za imprezę udostępnia będzie agenda spotkania, jest nierealistyczne?
I dalej: nie mówię o tym co jest sprzedawane, tylko o sposobie w jaki jest sprzedawane. Ja nie widzę żadnego naciągania w porównaniu technik sprzedaży stosowanych, np. przez Andy’ego do zabiegów sprzedażowych sprzedawców kołder i garnków. Oczywiście możesz się ze mną nie zgadzać 😉
Pozdrawiam 🙂
Michał, nie krytykuj tak Tomasza, Jego ocena prelengentów też jest na pewno subiektywna, tak jak i Twoja o czym poinformowałeś na początku relacji. Trzeba to powiedzieć wprost, że każda osoba która siedziała z Tobą w kuluarach nie uczestnicząc w tym czasie w konferencji uznała tą konferencję za porażkę (skoro wydając 400 zł w niej nie uczestniczyła). Porażkę próbuje się obrócić w sukces jakim było bezcenne spotkanie z osobami (fanami) podobnie myślącymi i wymiana doświadczeń z rynku nieruchomości. Piszesz że na konferencję pojechałeś z czystej ciekawości i że wiedziałeś czego się po niej spodziewać. Czy dlatego kupiłeś bilet Gold zamiast Silvera który również dałby Ci niezbędną wiedzę do tego artykułu ? Czy może chciałeś poczuć się wyróżniony przynależnością do Establishmentu słuchaczy tej konferencji. Tytuł tego bloga jest ‚Jak oszczędzać pieniądze’ – gdzie te oszczędności przy zakupie biletu Gold ?
Hej Leszek,
Oj chyba wykonujesz nadinterpretację. Ja niczego nie próbuję w nic obrócić. Ani nie jestem dumny z tego, że zapłaciłem za GOLD (kupowałem go w cenie SILVERa), ani nigdzie nie twierdzę, że udział w konferencji był porażką. Ani tym bardziej nie obracam tego w sukces. Nie do końca rozumiem skąd to wyczytałeś. Ja się po prostu cieszę, że udało mi się spotkać z Czytelnikami. Nie gloryfikuje tego.
Nie jestem też dumny z tego, że zamiast oglądać prezentacje, stałem cały czas w kuluarach. Stwierdzam tylko fakty – tak było i już. Owszem po czasie można uznać, że wydałem pieniądze bez potrzeby – można było umówić się z Czytelnikami tuż obok. Ale nie rozlewam też nad tym łez. Tak wyszło i już. Wziąłem dla siebie z NAC tyle, ile w danej chwili mogłem wziąć.
Ja mam wrażenie, że szukasz dziury w całym i próbujesz nadać jakieś głębsze znaczenie temu, co z mojej perspektywy jest po prostu takim a nie innym rozwojem sytuacji. Podzieliłem się moimi obserwacjami i tyle 😉
Pozdrawiam!
W książce „Bogaty Ojciec, Biedny Ojciec” była poruszona jedna fajna kwestia, która mi się akurat spodobała. Jeżeli ma Cię ktoś uczyć jak zarabiać na nieruchomościach czy w dowolnej innej branży, to niech Ona sama w ten sposób zarabia na życie i będzie w tej działce specjalistą.
Nie byłem na NACu ale posłużę się przykładem: jeżeli występował prelegent, który jest specjalistą w sprzedaży nieruchomościami i na końcu wystąpienia zaprasza na swoje szkolenia, które kosztują kilka tysięcy złotych, to czy nie nasuwają wam się pytania typu:
a) skoro jest takim świetnym specjalistą to dlaczego zarabia dodatkowo na szkoleniach i stosuje techniki „bałamucenia ludzi” aby na nich zarobić?
b) chyba nie jest do końca taki dobry skoro musi w ten sposób zarabiać?
c) jeżeli nie jest taki dobry, to co ja mogę się od niego na takim szkoleniu nauczyć?
Tak samo czytając książkę Roberta Kiyosaki zastanawiam się czy On naprawdę zarabia na tym co opisuje, czy raczej zarabia na marketingu i sprzedaży szkoleń oraz książek?
Michale, nie ukrywam, że zmartwiłem się jak napisałeś, że planujesz wydać dodatkowo płatne szkolenia odnośnie oszczędzania/inwestowania itp. Mogę się spodziewać, że jakość blogu wówczas podupadnie i czy wówczas również nie powinienem zastanowić się nad powyższymi pytaniami?
To taki mój mały tok myślenia 🙂
Hej Marcin,
Dzięki za komentarz. Model, który przedstawiłeś, po jego wyolbrzymieniu zakłada, że uczyć nie powinien nikt. No bo skoro uczy, to znaczy, że nie zajmuje się dziedziną na temat której uczy 😉 W skali makro nie mogę się z tym zgodzić. W skali mikro – wszystko zależy od konkretne „jednostki”. Biznes polega m.in. na tym by robić go efektywnie. Jeśli Kiyosaki czy jakakolwiek inna osoba osiągnęła pozycję, która pozwala jej porzucić mniej rentowne lub bardziej angażujące zajęcia na rzecz tych, które są bardziej intratne / mniej angażujące, to dlaczego miałaby tego nie zrobić? W tym sensie model typu „dzisiaj sadzę kwiaty a jutro będę uczył jak je sadzić” jest dla mnie naturalny. Czy skreśla to osobę jako autorytet w danej dziedzinie? Sądzę, że dopóki to z czego szkoli, poparte jest praktyką i/lub po prostu obiektywnie jest merytorycznie niezłe, to w czym problem?
Co do Twojej wątpliwości na końcu komentarza, to odpowiem nieco przewrotnie: nad moimi szkoleniami pracuję już od miesiąca. I jeszcze popracuję przez kilka miesięcy. Czy zauważyłeś, aby to negatywnie wpłynęło na blog? 😉 Moja w tym głowa żeby tak to wszystko poukładać żebym nie musiał robić „hard sellingu”. Ja nie wypuszczę szkoleń na rynek dopóki nie będę pewien, że jest to produkt spełniający moje wymagania i oczekiwania. A poprzeczkę stawiam sobie wysoko. A to czego Ty się spodziewasz… pozostawiam Tobie 🙂 Ja robię po prostu swoją robotę i mam nadzieję, że finalny efekt Ci się spodoba.
Pozdrawiam serdecznie
Michał, to chyba nie do końca jest w ten sposób. Weźmy na ten przykład nieruchomości. Rynek podlegający ciągłym zmianom, zarówno od strony państwowej (prawnej), od strony nabywców (większe wymagania za tą samą cenę lub za mniej), od strony gospodarczej (kryzys = mniej ludzi stać na zakup), od strony kontrahentów (zaostrzana polityka banków) etc. I dalej: jak ktoś w latach 2004-2007 kupował i sprzedawał mieszkania to zarobił na tym krocie, praktycznie na każdej inwestycji. Obecnie jest to utrudnione. Ale wciąż można lecieć na opinii z lat rosnącej bańki od wejścia do UE aż po kryzys. I w ten sposób zrobić się na guru, które szkoli. Bo w końcu guru zarobiło w trzy lata jakiś milion (przykładowo podaję). I szkoli teraz. Za 15 tys od osoby.
Dla przykładu z obrotu nieruchomościami wezmę Twój wpis. Zarobek 40 tys w trzy miesiące. Dla większości ludzi to dużo bo mniej więcej jest to równowartość rocznej średniej krajowej. A teraz spójrz na to: wyszkolić 10 osób miesięcznie, po 15 tys zł każda. Daje nam to 150 tys zł. Koszty własne oczywiście też są, ale czy są one wyższe niż 5 tys/os? Nawet gdyby dawać za darmo materiały szkoleniowe, dorzucać iPada to i tak przekroczenie 5 tys na osobę będzie trudne. Najem pomieszczeń jest tani (pierwsza pozycja w Google, sala konferencyjna w centrum w Krakowie, cały dzień to 500zł).
Tak więc z jednego szkolenia 10 osób w miesiącu mamy 2,5 raza więcej kasy niż z obrotu jednym mieszkaniem przez 3 miesiące.
Nie ukrywajmy, osoby organizujące szkolenia to osoby świadome finansowo i umiejące obsługiwać kalkulator 😉 Więc szkolenia są kolejnym krokiem do rozwoju bogactwa. Rzadko jest to skutek pasji, a jedynie prostej kalkulacji. Nie winię ich, że tak robią. W końcu 12 szkoleń w roku to raptem ułamek promila populacji, ale milion wpada do kieszeni. A to już coś 😉
PS. Choć w Twoim przypadku widać naprawdę spoooro pasji w tym co robisz 🙂
Dobrze, teraz czas na moje 12 groszy:)
Na NACu nie byłem, choć chciałem jechać. Miałem inne priorytety finansowe:) patrz: spłata wciąż nadmiernego zadłużenia 🙂
Szanuję opinie wypowiadających się tu czytelników, nie do końca się z większością z nich zgadzam.
Mówicie manipulacja, agresywne techniki perswazji i manipulacji. Pytanie ode mnie: czym jeszcze czujecie się zmanipulowani?
To się dzieje cały czas wokół nas. My manipulujemy innymi, aby osiągnąć jakieś nasze cele. My jesteśmy atakowani technikami ze wszystkich stron, polityków (obiecują cuda, aby ich wybrać), kościoła, różnej maści trenerów, lekarzy, pseudolekarzy, koncernów farmaceutycznych a nawet paliwowych. Manipulują nawet nami dzeci a co gorsza zwierzęta . Kiedy Twój ukochany kotek, piesek usiądzie koło ciebie gdy coś jesz! i popatrzy na ciebie swoimi smutnymi oczkami – daj coś! jeździ na twoich emocjach, że aż miło, wzbudza żal, poczucie winy. I to zwierzę często osiąga swój cel. Dzieci, są grzeczne, żeby dostać wymarzoną zabawkę. Nie kupisz mu jeśli masz taką możliwość???? atakują nas historiami o chorobach, często śmiertelnych! = zaszczep swoje dziecko, to go uchroni, boli cię głowa – weź boską tabletkę, która z siła błyskawicy rozprawi się z każdym bólem. i można tu mnożyć. Tak samo sprzedają się szkolenia z rozwoju osobistego.
Ktoś nazwał Michała – frajerem. dlaczego?? bo jak ty nie wierzysz , to wszyscy dookoła to frajerzy? w odwrotną stronę też to działa, Chodzi mi o religię.
Ale Michał wyraźnie powiedział, że pojechał tam świadomie – zdobyć doświadczenie! żeby miał własne zdanie a nie tylko wiedzieć coś ze słyszenia. Michał osiągnął swój cel na kilku polach. Pojechał, żobaczył jak to jest, nie podobało mu się , cóż miał prawo. Ma doświadczenie. Spotkał czytelników swojego bloga – kolejne pozytywne doświadczenie. Wymienił się poglądami na różne tematy – kolejne doświadczenie! i on jest frajerem, że wydał 400zł??????????? frajerem jest ten co kłapie szczęką bez pokrycia!
W NLP dotarłem do poziomu Mastera, do tego szkoliłem się z hipnozy i przechodziłem inne szkolenia motywacyjne. NIe żałuję ani jednego grosza – a było ich trochę. Nauczyłem się wiele. Byłem tam, przeżyłem , poznałem ludzi, techniki. Wiem co z czym się je. Bo kiedy uczysz się tych technik, sam wyczulasz się na nie.
Ktoś powie, że te techniki to bzdura, że nie działają. To jakim cudem zebrali 4000 ludzi?? dlaczego Ci ludzie mają wypełnione sale po brzegi????? Są też autotechniki, które niestety trzeba ćwiczyć, za którymś razem wyjdzie albo i nie. Wszystko zależy od podejścia. Jeśli będziemy opierać się na tym co tylko słyszeliśmy, to przez ulicę nie przejdziemy, bo słyszeliśmy, że ktoś kogoś rozjechał na pasach.
Kolejna sprawa to etyka. Każde narzędzie moża wykorzystać na dwa sposoby, albo w dobrym celu albo złym. Można kogoś zabić nożem, albo odciąć linę, na której ktoś się próbuje powiesić – i mu uratować życie. Też tu można podać przykładów na pęczki.
Z tych szkoleń można dowiedzieć się innych wielu rzeczy chociażby tolerancji. NLP ma swoje założenia np. każdy ma swoją mapę. a mapa to nie terytorium. Każdy jest inny, jednemu podoba się to, innemu co innego. Jeden ma taki system wartości a inny też, np całkowicie odmienny. Jeden cię oszuka, pojedzie po twoim nieszczęsciu, a drugi ci pomoże. Niby oczywiste rzeczy,ale większość z nas o tym nie myśli. Np Michał pomaga bezinteresownie ,ma z tego frajdę, że komuś jest lepiej. Inny cię naciągnie na książkę za 300zł i gówno się z niej dowiesz. Taki świat.
Wiadomo w każdej branży są czarne owce i to one psują opinię. Wszystko przez generalizację. Skoro jest jakiś czub, który czyni zło, to wszyscy co robią podobne rzeczy też. To po jaką cholerę chodzicie do lekarza???????????? Miałem olbrzymie szczęście, że trafiłem do porządnego trenera z wartoścami. Nie będę robił tu reklamy. Był na NACU. Wiem, że są też ludzie w branży co robią straszne rzeczy, cholernie nieetyczne.
Reasumując , każdy sprzedaje jak potrafi. To wszystko zależy od naszego systemu wartości. Jeśli coś wykracza poza nasz system, to często go skreślamy. Taki life. Kłania się jeszcze ekologia celu. Jak daleko można się posunąć w dążeniu do celu. Z czym musisz się liczyć w swojej drodze do celu. CZy zacznie pracować na intrantym stanowisku a zaniedbasz przez to np dzieci, czy odpuścisz dużą kasę a będziesz żył sobie szczęśliwie, spędzając czas z dziećmi, żoną. Często mi przychodzi do głowy jedna wypowiedź: ona awansowała, bo dała d…… Spytałem tej osoby, skoro tak zazdrości i oczernia, to czemu nie dała też?. teraz siedzisz tu za marne grosze, a ona jest gdzieś tam dużo wyżej. Taki obrała sobie cel. Nie popieram tego w żadnym wypadku. Staram się być dobrym człowiekiem i postępować etycznie.
Na NACu był też pewien Pan co mówił o ludzkim wymiarze sprzedaży, o tym by dbać o klienta, o empatii. Promował swoją książkę. Co w tym złego.???
Mógłbym tu pisać i pisać.
a tak na koniec – na NACA chciałem jechać dla 3 osób. Mariusza Szuby, Olka Sienkiewicza i Michała. 🙂 Osobom, którym dużo zawdzięczam:)
Z wieloma Twoimi przemyśleniami się zgodzę. Tylko do takich wniosków trzeba dojść, a za to płaci się czasem, doświadczeniem i często pieniędzmi. Młode (chociaż nie tylko), zagubione osoby mogą się łapać na te triki, a wszystko co mówi guru ze sceny traktować jak prawdy objawione i zapisywać się na kolejne szkolenia (w końcu nigdy guru nie wyjawi wszystkich swoich genialnych myśli na jednym). Sam piszesz, że miałeś szczęście. Myślę, że tym postem Michał odwalił dobrą robotę i ostrzegł ludzi, którzy jeszcze na takich imprezach nie byli. Jak przez miesiąc dostajesz mailingi o NACu z wielu źródeł, może w końcu zakiełkować taka myśl, że coś ważnego cię omija.
Asia:) fakt, Michał ostrzegł i dobrze zrobił, bo jak sam pisałem, w tej branży nie brakuje odchyłów z tzw wielką misją. Ja do MS trafiłem z tzw polecenia. Usłyszałem, że dobry i chciałem sam doświadczyć 🙂 Tu jest sytuacja 50/50 – albo się natniesz albo nie 🙂 Fakt, miałem duże szczęście i jeszcze więcej się nauczyłem 🙂 Po drugie jak też pisałem, biorąc udział w tych szkoleniach dowiedziałem się więcej o technikach manipulacji:) jak operuje się słowem, w jaki sposób wzbudza się odpowiednie emocje – i poznałem to od strony praktyki. Z tego co wiem, nikt z mojej grupy nie załował pobytu na tych szkoleniach. Wszystko zależy od prowadzącego 🙂 pozdrawiam
PS. na szkoleniach była pełna wolność wypowiedzi, można było wyjechać z krytyką, że to do mnie nie trafia, a wiem też, że niektórzy trenerzy źle na to reagują. To co słuchamy – mamy wybór w jaki sposób to przyjmować, jakich filtrów w naszych głowach używać,. Każdy na szkoleniu po przerobieniu jakiejś techniki mógł sam ocenić, stwierdzić, czy to działa czy nie, czy to w ogóle potrzebne. Z technikami to jak z lekarstwem, jedno działa drugie nie, jedno od razu , drugie po jakimś czasie.
Pamiętam, że niektóre były bardzo silne techniki, że albo płakałem albo mnie zatykało z zaskoczenia, albo wyzwalał się taki „banan”, że aż mnie trzęsło z pozytywnych emocji a niektóre myśli, problemy zniknęły na zawsze. No cóż , po raz enty powtarzam – kwestia podejścia 🙂
Hej Przemek,
Dziękuję za absolutnie świetny komentarz. W mojej opinii dobrze podsumowujesz wiele wątków i do tego masz jeszcze praktyczne doświadczenie z NLP. W kontekście tego co napisałeś uwypuklę jeszcze kilka aspektów dla wszystkich czytających:
1) Nie generalizujmy – oceniajmy konkretne przypadki.
2) Apeluję – czytajcie ze zrozumieniem. Napisałem w jakim kontekście oceniam NAC i z jakiej perspektywy. Nie twierdzę, że prezentacje były do kitu (i wprost napisałem, że ich nie widziałem) i nie twierdzę, że to źle, że ktoś coś sprzedaje (bardzo dobrze, że sprzedaje jak coś wyprodukował). Wprost napisałem przeciwko czemu się buntuję 🙂 Przemek – widzę, że bardzo trafnie przeczytałeś i „przetrawiłeś” mój artykuł. Dzięki!
3) Etyka i system wartości mają kluczowe znaczenie w całej mojej wypowiedzi.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Nikt nie nazwał Michała frajerem. Użyte słowo frajer w pierwszym komentarzu do relacji jest (moim) rozwinięciem Jego własnej myśli z artykułu cyt. – „Dla mnie przekaz jest jasny: zapłaciłeś więcej = jesteś frajerem” – które odnosiło się do Jego własnego odczucia na temat podejścia organizatorów dla posiadaczy biletów Gold. Ktoś kto kupił bilet Gold może też się poczuć obrażony porównaniem go do frajera dlatego że „zapłaciłeś więcej”. Jedni piszą bałwochwalcze komentarze na które Michał z chęcią odpowiada (kto by nie lubiał osób które zaspokajają jego własne Ego). Inni piszą komentarze z nutą ironii co często oburza bałwochwalców i tak to już jest i kropka
Hej Leszek,
Dzięki. Ja się za frajera nie obrażam 😉 Sam to napisałem i tak się czułem.
Co do reszty: pewnie, że wolę pozytywne komentarze :), ale dlaczego od razu „bałwochwalcze”?
Pozdrawiam
Ok. Trochę się zapędziłem z tym bałwochwalstwem. Po prostu daleko wybiegam z interpretacją, odnosząc wrażenie jakbyś dla niektórych komentujących był jak GURU, a GURU = sekta, a sekta = jakiś tam Bóg, a jakiś tam Bóg = bałwochwalizm. I stąd to określenie. Na pewno jest to zbyt duże uproszczenie, ale sorry że odnoszę czasem takie wrażenie czytając niektóre z komentarzy.
Hej Leszek,
Jasne 🙂 Nie ma problemu. Wiem, że czasami może to dziwnie wyglądać i sam czasami jestem pozytywnie zaskoczony skalą przychylności dla mojej blogowej działalności.
Ja po prostu robię swoje i mogę się tylko cieszyć, że jest to przyczynkiem do dyskusji. Dopóki spieramy się bez „wjazdów” personalnych, to w mojej opinii wszystko jest OK.
Doskonale rozumiem Twój punkt widzenia i mam nadzieję, że zagościsz na dłużej na blogu 🙂 Konstruktywna krytyka i zdrowy rozsądek są tu mile widziane.
Pozdrawiam
Przemek, możesz wspomnieć jakiej manipulacji ze strony Kościoła doświadczyłeś w swoim życiu. Podałeś taki przykład i zainteresował mnie on.
Pierwsza lepsza z brzegu, pedofilia, kłamstwa, zakłamanie, odwracanie kota ogonem. Do tego datki na tacę – co myślisz, że wykupisz sobie miejsce w niebie?:) pójdziesz do piachu albo z dymem jak inni:) Manipulowanie wiernymi, straszenie jakimis karami boskimi, grzechem. Wiele ludzi się tego boi (nie wiem czemu) i posłusznie wykonują co ksiądz nakazał. Po drugie, te wszystkie kazania napisane są językiem perswazyjnym – metafory, ukryty gdzieś w opowieściach przekaz.
Np zastanawia mnie, czemu kościół naciska aby religia była od najwcześniejszych lat dziecięcych. Wiem, bo łatwo zmanipulować dziecko, opowiadać mu historyjki nie wiadomo skąd. Niech spróbują wprowadzić to np na studiach. Więcej nie będę pisać – bo to nie miejsce do tego 🙂
Generalnie (wyłącznie moje zdanie) – to wszystko jest takie przekłamane – to takie narzędzie do spychania odpowiedzialności z siebie. Coś się stało – bóg tak chciał, coś mam zrobić, coś osiągnąć – jak bóg da i wiele innych przykładów. A co jak bóg nie da ???? – to już nie moja wina – tak chciał. Później się dziwić, że wiele ludzi popada w depresję, że ma zaniżone poczucie wartości itd. Mam nadzieję, że to skrajne przypadki i jednak ludzie biorą sprawy w swoje ręce z większą odpowiedzialnością. Pzdr
Fajnie, że ta dyskusja jest tak barwna to pokazuje jak jesteśmy różni w wielu sprawach. Fakt jest taki, że czy pójdziesz na kolejne szkolenia za 50 tys czy czytasz bloga Michała i nie zaczniesz DZIAŁAĆ i wdrażać wiedzy jaką pozyskujesz to GURU, MiCHAŁ czy inny osobnik twojego życia nie zmieni, ani twojego budżetu nie zwiększy, ani nie zaczniesz wówczas zarabiać jako rentier, ani nie będziesz bogaty.
Sprzedaż jest królową zysków, bogactwa i dochodzenia do realizacji celów. Można mieć wyrzuty sumienia jak wykorzystuje się techniki sprzedaży by osiągnąć cel po trupach- jeśli jest to jednak próba umiejętnego przekonania klienta do swoich racji, to o żadnej moralności nie można mówić.
Jeśli byłeś na NAC( czy jakoś tak , sorry ja nie byłem), czy czytasz bloga Michała, to wdrażasz poznaną tu czy tam wiedzę?
Łatwo jest pisać i krytykować, gorzej jest opisać rutynę o codzienną walkę o swoje lepsze jutro 😀
Pozdrawiam Paweł Stopka
P.S przepraszam Michale taka refleksja mnie naszła 😀
Hej Paweł,
Nie ma mnie za co przepraszać 🙂 Dyskutujemy.
Pozdrawiam!
Brawo dla Pawła 🙂 genialne i proste zarazem.
Na szkoleniach dostajesz jakąś wiedzę, jakiś motywator do działania.
Jak sobie posłuchasz i nic z tym dalej nie zrobisz, to jedyne co będziesz miał to jakąś kwotę ze znakiem odwrotnym do pożądanego 🙂
cd.. refleksji 🙂
Jeszcze co do R.K. Mam na niego alergię ze względu na deprecjonowanie wartości edukacji i etosu pracy. Wiele złego zrobił takim podejściem młodym, naiwnym ludziom.
Nieźle, zapłaciłeś 400 zł, żeby spotkać się ze znajomymi. Czy bar albo kawiarnia na spotkanie z czytelnikami nie wyszłyby mimo wszystko oszczędniej? 😉
Cześć.
Postanowiłem że zrobię wyjątek i napiszę swój komentarz i moją opinię NAC.
Jestem jednym z uczestników NAC i jak widzę jestem w mniejszości gdyż byłem na wszystkich wystąpieniach i … mi się podobało 🙂 (może poza agresywną sprzedażą, ale o tym później).
Może należę do grona naiwniaków, tak krytykowanych przez większość z Was, może faktycznie mi czegoś brakuje skoro na mnie „to działa” i pojechałem na NAC zamiast do warzywniaka.
Ufam jednak, że ludzie którzy tu zaglądają zdają sobie sprawę że świat nie jest ani czarny ani biały, że każdy z nas jest inny, każdy z nas ma inne potrzeby i inny pryzmat postrzeganie rzeczywistości. Te inne potrzeby i oczekiwania od życia, inne doświadczenia, inny charakter, inna osobowość sprawiają że jedni mają potrzebę żeby ktoś ich zmotywował do działania a inni mają tą motywację już w sobie.
Miałem okazję poznać Michała osobiście i zobaczyć jego pokłady wewnętrznej energii, charyzmy, pewności siebie, wewnętrznego autorytetu czy jak by tego inaczej nie nazywać. Michałowi, i myślę że też pewnej części z czytelników tego forum, takie spotkania motywacyjne są niepotrzebne. Ale nie każdy jest taki. Widziałem na kongresie sporo ludzi którzy właśnie potrzebowali takiego wsparcia, przyszli po to by wysłuchać historii ludzi którzy pomimo przeszkód nie poddawali się (bez względu na to, na ile one były prawdziwe), którzy odnieśli w życiu sukces. Według mnie samo wzbudzanie w ludziach wiary i przekazanie tej pozytywnej ENERGII było bardzo ważną, niedocenioną przez was wartością tego kongresu.
Uważam też, że same wystąpienia (może nie wszystkie) dawały konkretne, praktyczne wskazówki jak postępować żeby udało nam się osiągnąć to czego chcemy. Trzeba było tylko uważnie słuchać i wyłuskiwać konkrety pomiędzy sprzedażą szkoleń. Sam następnego dnia zastosowałem jedna z nich i zadziałała 🙂
Pomimo swoich wad, myślę że taki kongres ma w sobie wiele pozytywnych aspektów.
Byłem zaskoczony:
– wysokim poziomem polskich mówców (szczególnie panowie Szuba i Mróz)
– słabym występem Roberta Kiyosaki (generalnie był to główny powód mojego uczestnictwa i duże były moje oczekiwania), wystąpienie było bez energii i bez nowości
– słabą organizacją cateringu i toalet
No a teraz „po polsku”, ponarzekam trochę, a niech 🙂
Bardzo nie podobała mi się na kongresie ta agresywna sprzedaż. Dla mnie było to zbyt „amerykańskie”, momentami śmieszne (wydaje mi się że któryś z polskich mówców też lekko z tego żartował). Sporo o tym mówiliście więc nie będę się powtarzał.
Mi osobiście nie podobała się prezentacja pana Grzesiaka. Po prostu do mnie nie trafiła ta forma. Ja, jak idę do teatru gdzie oglądam grę aktora, to wiem, że to jest fikcja, pewna gra w którą wciąga mnie w celu wywołania pewnych emocji lub zastanowienia się nad czymś. Od „nauczyciela” wymagam by był autentyczny, by nie udawał. Do tej pory się zastanawiam co pan Grzesiak chciał osiągnąć tym wystąpieniem. Jakkolwiek było na wysokim poziomie i byłem pełen uznania za formę, to jednak jako „nauczyciel” jest u mnie spalony. Wolę tych stosujących konwencjonalne formy przekazu.
No to tyle mojego przynudzania.
pozdrawiam wszystkich
Adam
Miło się czyta komentarze ilu to ludzi w Polsce nie ma problemów z moralnością w sprzedaży. To zapewne z nich wywodzą się ci eksperci od wciskania starszym osobom „leczniczej” pościeli [i innych dobrodziejstw] za kilka tys. zł.
Aż rośnie serce, że tylu ludzi potrafi odnieść „sukces” w życiu.
Nie byłem na tym NAC, ale z materiałów promocyjnych (które obejrzałem teraz) nie widać, aby prowadzący byli szczególnie szczerzy. Na przykład na filmiku promocyjnym:
http://www.youtube.com/watch?v=S4uMLIMZ-a4
facet mówi „Jerzeli masz marzenia i potrafisz o czymkolwiek marzyć, to jesteś w stanie również to osiągnąć”. I już to pierwsze zdanie w filmik to jest przecież nieprawda. Zaczynając od marzeń niezgodnych ze sposobem w jaki działa wszechświat (czymś co opisuje fizyka) poprzez przypadki rzucania się na coś do czego nie ma się predyspozycji – np. osoba o wzroście 150 chcąca zostać czołowym koszykarzem, albo osoba o IQ = 75 próbująca wygrać konkurs matematyczny.
W zasadzie u żadnego z tych osób promujących NAC nie było mowy o ograniczeniach, w związku z predyspozycjami. Tak jakby wszyscy mogli osiągnąć wszystko, byle by tylko pójść na ten NAC 🙂
GrzeTor:) no widzisz:)
Mówimy o sensownych marzeniach a nie o bujaniu w obłokach:)
Jeśli ktoś coś osiągnął, to ty też możesz, to po pierwsze. Nie ma w tym nieprawdy.
Są marzenia i marzenia.
Jeśli chcesz szybko schudnąć, to musisz poćwiczyć, jedyna szybka metoda, to możesz sobie nogę obciąć – w 20s masz kilka kilo mniej 🙂
W tym materiale video, Szuba powiedział, że dostaniesz inspiracje, bodziec, nie gotowe rozwiązania. Grzesiak natomiast, że to należy ćwiczyć , praktykować. Marzenia i cele masz mieć realne i realistyczne i zgodne z twoją ekologią. Możesz coś zacząć osiągać, jak to mówią po trupach, albo uwzględniać inne czynniki otoczenia, np rodzina czy inne wartości np zdrowie. . Nie jesteś nie wiadomo jakim ufokiem 🙂 tylko człowiekiem. CZłowiekiem, który ma walczyć ze swoimi ułomnościami, słabymi stronami 🙂 Ja walczę ostatnio ze swoją rozrzutnością i pracuję nad odzyskaniem kontroli nad moimi finansami. Robię to dla siebie i mojej żony i dzieci. Moim celem jest zaspokojenie ich podstawowych potrzeb i tych bardziej wyrafinowanych też. Nie obieram sobie celu – polecieć na księżyc czy marsa, bo jestem do tego nieprzygotowany, po drugie nie zostawię rodziny . To jest moja ekologia. Inny powiedziałby, że ma to gdzieś – leci na Marsa i koniec, i nic go nie zatrzyma – chyba że śmierć. JESZCZE RAZ – MASZ WYZNACZAĆ SOBIE REALNE CELE. A w osiąganiu celów pomaga nam elastyczność, pewne rzeczy wytrenujesz, wyćwiczysz, ale wyżej chemii/fizyki nie podskoczysz:) a może to moje ograniczające przekonanie?:))) Pozdrawiam i życzę realizacji marzeń.
Hej Przemek,
Przykład z nogą bardzo obrazowy. Aż mnie zabolała 😉
Dobranoc 🙂
Chciałbym zwrócić uwagę na różnicę między tym co obiecuje typowa publikacja – typowa obietnica to „ty też możesz osiągnąć sukces”, a obiecankami tych panów z NAC – że ty będziesz w stanie zrealizować swoje plany/marzenia; albo że będziesz w stanie osiągać „wielkie rezultaty” itp.
To pierwsze opiera się na bardzo szerokim pojęciu „sukces”, które jest takim workiem, w którym są miliony różnych cukierków: od jakiś spektakularnych i trudnych np. dostać Nagrodę Nobla, do trywialnych – np. posiadać własną restaurację. Powiedzenie, że z wielkiego wora uda ci się wyciągnąć jakiegoś cukierka jak się postarasz nie jest jakieś nieprawdopodobne czy nieprawdziwe.
To drugie natomiast oznacza, że że dla każdego człowieka (uczestniczącego w szkoleniach) i dla dowolnego podanego przez tego człowieka celu istnieje możlwa do przebycia droga do osiągnięcia tego celu przez tego człowieka. Czyli główna różnica jest w obietnicy, że się uda osiągnąć jakiś konkretny cel, raczej niż cośtam mniejszego lub większego z worka. I to jest oczywiście kłamstwo, w szczególności tak jak zwróciłem uwagę dla danego człowieka i danego konkretnego celu może być tak, że dany człowiek nie ma predspozycji do osiągnięcia tego celu.
To trzecie – „wielkie rezultaty”, „fenomenalne w, żeby nie być gołosłowym podam cytat: „Kiedy posiadasz dobre, sprawdzone strategie działania i dołożysz do tego twoją wewnętrzną siłę, motywację, pasję żeby działać, w tym momencie możesz osiągać wielkie rezultaty”, albo „w tej chwili, w tym momencie możesz podjąć wspaniałą dla siebie decyzję, naprawdę wspaniałą dla siebie decyzję i wykorzystać to tu i teraz do czegoś co da ci fenomenalny wynik na przyszłość” . Niestety znowu zabrakło informacji opredyspozycjach, talencie itp. niezbędnych wymaganiach aby osiągnąć „wielkie rezultaty” lub , co czyni te zdania fałszywymi.
Różnica w stosunku do standardowego „możesz osiągnąć sukces” jest taka, że sukces może być także czymś małym, czyli osiągalnym nawet dla osób bez wielkich talentów. No i jeszcze ten jasnowidz – „wiem że jesteś innym człowiekiem, jeżeli oglądasz to wideo dzisiaj” 🙂
Ale może się mylę – może ci NACowcy nie mówią nieprawdy, lecz faktycznie opracowali jakąś magiczną metodę pozwalającą każdemu człowiekowi osiągnąć dowolne z jego celów i marzeń, nawet „wielkie” i „fenomenalne”? Jeżeli tak, to ich działalność należy zdelegalizować, jako społecznie szkodliwe. Oznaczałoby to bowiem, że pomagają oni osobom bez talentu i niekompetentnym osiągnąć marzenia o zdobyciu wysokich i odpowiedzialnych stanowisk!
Oj, zrobiło się gorąco!
Moje zdanie, 400 zł to w końcu nie majątek, jeśli dzięki temu można z bliska zobaczyć jak działają takie „spędy” i upewnić się, że drugi raz to ja się nie wybiorę. Śmiem wątpić aby to cokolwiek zmieniło na stałe u uczestnika. Książki RK czytałam wszystkie i w każdej jest prawie to samo. Sądzę że, zdecydowanie lepszym sposobem na zmianę siebie i pracę nad sobą są książki. Czytasz, analizujesz, pasuje Ci zmieniasz się. A jak nie to zamykasz książkę. Zawsze możesz do niej wrócić. Z zakresu rozwoju osobistego i sukcesu jest b. wiele wartościowych książek w j.polskim. Sama brałam udział w wieku szkoleniach z części, niczego nie wyniosłam, były drogie i niewiele dawały. Można powiedzieć straciłam kupę kasy. Nachalny marketing widowiska NAC na jedno kopyto, był nie do strawienia. Wielu wydawało się że, tam muszą być. Poza tym nie wszystko co prezentują sprawdza się w naszych realiach..
Michał niczego nie sprzedaje dlatego to mój ulubiony blog. Uczy, pokazuje na swoich przykładach jak można lepiej żyć. Więcej zyskałam czytając Michała wprowadzając w życie jego wnioski.
Nie było mnie i teraz żałuję tego spotkania w sali obok 🙁
Zawsze uważałem, że trudno wyprać mi mózg. Ciekaw jestem czy po takim „spędzie” zmienił bym zdanie. Co do motywatorów, którym się tu obrywa. Jeśli komuś takie bajanie odpowiada i co ważniejsze pomaga, niech słucha dowoli, aczkolwiek moim zdaniem wszystko sprowadza się do – wyznacz sobie ambitny plan i przestań mnożyć powody, dla których nie będziesz go realizował. Uproszczone do bólu niczym dieta „mniej żreć”, ale mi wystarcza.
Prelegenci chcieli sprzedawać swoje usługi. Nie rozumiem pomruku oburzenia, być może dlatego, że na co dzień zajmuję się handlem (b2b) i to jest dla mnie oczywiste. Mieli klientów na tacy, więc był czas żniw. Porządne szkolenie z danej dziedziny nie kosztuje 20 za godzinę, więc przyjechali tam w celach reklamowych. Jedni zapewne namawiali z klasą, inni golili frajerów – standard. Wiedza prezentowana na imprezach typu NAC jest odtwórcza, wszystko znajdziemy w książkach występujących, a to co jest na prawdę ciekawe i odkrywcze, zostanie zaprezentowane na szkoleniach dla top managementu największych firm nie za 400 a 40000 od uczestnika. Reszta przeczyta o tym za 3~4 lata.
Jednak ci co kupowali szkolenia musieli mieć na nie kasę, wiec może te szkolenia przynoszą im przynajmniej taki zwrot, ze spokojnie stać ich na taki zakup.
Ja na na takie szkolenia nie chodze i nawet nie mial bym $$ zeby pójść.
Byłem uczestnikiem i nie czuję się jeleniem jak to napisał autor postu. Więc proszę mnie nie obrażać jak i wielu innych zadowolonych ludzi. Nie zakupiłem nic a po prostu miałem dłuższe przerwy. To był kongres inspiracji i swoją rolę spełnił w 100%, chyba ktoś nie czytał oferty? Czysta hipokryzja…
Mam wrażenie, że autor tekstu to mądrala, który nie spędził nawet 1/4 na sali a tylko krytykuje. Tak się składa, że organizuję targi w różnych miejscach w Polsce, także w tej hali. Mam kilka przemyśleń, które wynikają z moich doświadczeń….
To, że pojawił się tam catering to tylko dobra wola organizatorów i kilkaset tysięcy za dodatkową część hali, bo patrząc po cenach mogę się założyć, że na cateringu nie zarabiali ani złotówki. Mogli tego nie robić i poprosić o zabranie kanapek. Wiem jakie są marże i ile to kosztuje. Był problem z toaletami ale była reakcja, następnego dnia dodatkowe toi toie i kabina vip dla kobiet. Więc nie rozumiem? W przypadku opasek. Sam siedziałem w VIP. Podchodził ochroniarz próbował przesadzić jedną osobę obok mnie, a ona stwierdziła : ” I co mi zrobisz pobijesz mnie „?
Reszty nie chce mi się komentować jest mi tylko wstyd, że tacy ludzie jak autor tekstu pojawiają się na kongresie, pokazują totalny brak szacunku do prelegentów ignorując ich, a potem robią sobie ze wszystkiego pożywkę. Przykre. Cała impreza to był majstersztyk organizacyjny, błędy zdarzają się każdemu, ale docenić może to ktoś, kto sam organizuje duże rzeczy, niestety.
Pozdrowienia od zadowolonego „Jelenia – według autora tekstu”
To w końcu „majstersztyk” czy „błędy zdarzają się każdemu”?
Zobaczyłam na facebooku wpis Mateusza Grzesiaka, jakim to „mistycznym” wydarzeniem było jego wystąpienie na NAC i jak to był tam tylko po to żeby „służyć” , czytam zachwycone komentarze i powiem szczerze, że zaczynam się bać wpływu tego człowieka na ludzi. Z tego zaczyna się robić prawie religia.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Proponuję przeprowadzić ogólno-internetowe badanie opinii społecznej czy osoba siedząca na widowni takiej imprezy i płacąca za nią 400zł. lub więcej to : jeleń, frajer czy może strzyżony baranek. A może jest inaczej i był to ‚kongres inspiracji i swoją rolę spełnił w 100%” jeżeli ktoś tego właśnie oczekiwał.
Hej Aleksander,
Dziękuję za komentarz – tym bardziej, że wyrażasz swoją opinię i nie generalizujesz. No ale jednak wywołujesz do tablicy, więc kilka słów z mojej strony:
1) Proszę Cię o czytanie ze zrozumieniem. Nie czepiam się aspektów merytorycznych. Nie twierdzę, że NAC nie był inspirujący. Nawet dla mnie był 🙂 Pokazuję jednak przemyślaną konstrukcję tej imprezy z maksymalnym nastawieniem na sprzedaż przejawiającym się nawet w tym, że nie było agendy wystąpień. Gdzie tu miejsce na hipokryzję?
2) Jeśli poczułeś się jakkolwiek urażony tytułem – to przepraszam. Moje sformułowanie dotyczące „łowienia jeleni” odnosi się do sprzedawania produktów metodami ostrej perswazji i manipulacji. Procederu, któremu Ty, jak sam piszesz, nie uległeś.
3) Co do dodatkowych toalet – dziękuję za skorygowanie. Nie odnotowałem tego faktu i to rzeczywiście jest mój błąd.
4) Jako organizator eventów powiedz mi: co ochroniarz powinien Twoim zdaniem zrobić z taką osobą, która nie jest uprawniona do siedzenia w danym sektorze, a jednak siedzi? Czy jako organizator imprez dopuszczasz taką „fuszerkę” ze strony ochrony? O tym właśnie piszę. O cichym przyzwoleniu na siadaniu byle bliżej.
Końcówka Twojej wypowiedzi jest w mojej opinii naciągana. Przypisujesz mi cechy, do których się nie poczuwam. Czy „totalnym brakiem szacunku” jest to, że stałem sobie w kuluarach? Zrównałeś mnie z tymi, którzy przeszkadzają prelegentom, rzucają w nich zgniłymi jajkami, krzyczą „złodzieje” itp. 😉 Na NAC na szczęście chyba tego nie było więc Twoja opinia wydaje mi się nieco na wyrost.
Zgodzę się, że impreza była „prawie majstersztykiem organizacyjnym”, ale „prawie” robi niekiedy dużą różnicę. Właśnie te różnice wymieniłem w artykule.
Pozdrawiam 🙂
Witam,
Jestem na tym blogu po raz pierwszy (z linku na fanepage’u Pawła Danielweskiego). I właśnie na temat Pawła Danielewskiego chciałbym napisać. Jestem czytelnikiem jego fanepage’a i uczestnikiem jego webinarów (ostatnio już ich nie organizuje) od ok. pół roku. Odniosłem wrażenie, tak jak m.in. autor tego bloga, że jest to (PD) osoba kompetentna i raczej nie lejąca wody (ma wykształcenie informatyczne, zajmuje się realnym marketingiem internetowym a nie wciskaniem dyrdymałów bez przygotowania). Wprawdzie nie kupiłem żadnych z jego szkoleń ale z webinarów i kilku jego filmów na yt (część z nich już usunął) dowiedziałem się paru wartościowych rzeczy. Niestety fakt zaangażowania się Pawła w NAC oceniam jako przekroczenie pewnej magicznej granicy oddzielającej nowatorski marketing stosowany w celu sprzedaży wartościowej wiedzy od zwykłego naciągania frajerów. Dziwi mnie zarówno fakt zaangażowania się Pawła w organizację NAC jak i obecne wpisy na fanepage’u. Po prostu brednie i wciskanie taniego kitu. Ja rozumiem, że Pawłowi zależy na wejściu na rynek międzynarodowy i uczestnictwo w organizacji NAC było sposobem na uzyskanie rekomendacji od takich osób jak Kiyosaki. Ale jeżeli to zbieranie rekomendacji odbywa się poprzez naciąganie naiwnych, u których wcześniej PD zyskał zaufanie, na wielotysięczne wydatki na nieprzydatny chłam to niestety jest to nie fair. W każdym razie ja zaufanie do Pawła Danielewskiego straciłem, nawet jeżeli w swojej dziedzinie jest fachowcem.
Hej Tomasz,
Dzięki za opinię. Ja jednak wezmę Pawła Danielewskiego w obronę. Z tego co wiem Paweł był mocno zaangażowany w promocję konferencji NAC i sprzedaż biletów. Dla niego to był po prostu biznes – przyszedł klient (organizator) i go obsłużył. Po efektach widzę, że obsłużył w sposób zamierzony (sam chciałbym potrafić skutecznie sprzedać 4000 biletów na jakąkolwiek konferencję). I to jest jego niewątpliwy sukces. Ja uważam, że w pełni zasłużony – zwłaszcza, że znam osoby, które w ostatniej chwili się rozmyśliły przed NAC i skutecznie zwróciły bilety. Tu więc nie mam żadnych podejrzeń co do tego, że coś rozegrało się nieczysto. Zakładam, że każdy kto się rozmyślił mógł po prostu zwrócić bilet – jeśli masz inne informacje, to mnie popraw.
Piszesz, że nie kupiłeś żadnych ze szkoleń Pawła, a jednocześnie krytykujesz te szkolenia i sam fakt jego zaangażowania się w NAC. Zastanów się czy będąc na jego miejscu i otrzymując (jako osoba prowadząca kampanię promocyjną w Internecie) propozycję wystąpienia na NAC – odmówiłbyś 🙂 Ja wiem, że gdyby ktoś mi to zaproponował, to z przyjemnością bym wystąpił jako mówca i tłumaczyłbym dlaczego warto oszczędzać i zarządzać finansami osobistymi 🙂 Może to byłoby nudne, ale sprzedażą bym tego nie zakończył i wszyscy byliby happy 😉
Tak się składa, że ja wykupiłem niedawno szkolenie u Pawła, miałem okazję uczestniczyć w serii 6 spotkań stacjonarnych i do tego jeszcze otrzymałem dostęp do wideo ze starszych kursów. Wiedza podana z punktu widzenia praktyka, wyłożona w konkretny sposób, piguła, zaproszeni na szkolenie goście z innych dziedzin (np. copywriting, SEO) – to dobrze z mojej perspektywy wydane pieniądze (chociaż na początku miałem cień wątpliwości czy dobrze robię kupując). A zapewniam, że spełnić moje wymagania nie jest łatwo.
Oczywiście z tej wiedzy wykorzystam pewnie tylko fragment. Niemniej jednak Paweł swoją robotę zrobił rzetelnie. I na pewno nie mogę tego uznać za „tani kit” czy „nieprzydatny chłam”. Wręcz przeciwnie!
Możesz się zgadzać lub nie, ale chciałem się odnieść do Twojej wypowiedzi.
Dla jasności powtórzę jeszcze raz: ja nie kwestionuję prawa kogokolwiek do sprzedawania kogokolwiek. Nie wartościuję w artykule jakości szkoleń. Pisałem tylko i wyłącznie o moim zniesmaczeniu sposobem ich sprzedawania.
Akurat w kontekście Pawła miałem i mam pozytywną opinię o jakości merytorycznej tego co dostarcza. Można się nie zgadzać z niektórymi jego działaniami, ale nie można odmówić mu skuteczności prowadzenia działań marketingowych w Internecie. To potrafi.
A sprzedaż na NAC – tak jak pisałem – przeprowadził w mojej opinii „blado” w porównaniu z zawodowcami z zagranicy. I moim skromnym zdaniem on i Piotr nie pasowali do NAC, ale dobrze, że zostali zaproszeni.
Czy ktoś z Was kto był na całej prezentacji Pawła i Piotra może coś dodać?
Pozdrawiam!
Zaszło małe niezrozumienie:) Nie krytykuję samych szkoleń Pawła (po tym co przekazuje w ramach darmowej wiedzy też sądzę, że są bardzo przydatne). Natomiast nie spodobało mi się, że wykorzystał swój autorytet do promowania produktów innych prelegentów NAC, co do jakości których można mieć zastrzeżenia. I tylko to chciałem w moim poprzednim poście wyrazić. Pozdrawiam:)
PS. Właśnie rzuciłem okiem na wpis Pawła Danielewskiego na jego fanpage’u i widzę, że usunął komentarz z linkiem do Twojego tekstu. To chyba wymownie o nim świadczy…
W zadnym wpisie w komentarzach nie ma linkow. Taka mam zasade, brak reklam. Wprowadzilem ja po tym jak nirktorzy zaczeli robic z profilu tablice ogloszen.
Poza tym jesli zadaje pytanie co wyniosles a pojawiaja sie wpisy daleko poza tematem czyli tzw offtopic, w tym momencie wprowadzam porzadek bez wzgledu na to jaki to wpis.
Ps. Michale, Dziekuje za mole slowa
Pawle,
Rozumiem Cię doskonale. Pytanie „co wyniosłeś z NAC – wymień jedną rzecz” z góry ukierunkowuje odpowiedź (z tego co czytam w tekście Michała wiele więcej wynieść się nie dało). Komentarz, który wykasowałeś brzmiał mniej więcej tak: „Nie byłem na NAC ale krążą różne opinie” (+ link na tą stronę). Moim zdaniem to była odpowiedź na pytanie, tylko że niepochlebna. Ale ją pod byle pretekstem ocenzurowałeś (jest parę innych komentarzy pod postami też linkami, które nie zostały wykasowane). To po pierwsze.
A po drugie: z tego co czytam to NAC był w przeważającej części biletowanym „supermarketem”. Krótko mówiąc ludzie wykupili nietanie bilety po to tylko, żeby mieć okazję do …dalszych zakupów za grube tysiące. Uważam, że to po prostu jest niesmaczne. I musisz się liczyć z tym, że będą tacy, którzy wytkną Ci udział w napędzaniu „jeleni” na ten żenujący spektakl (pomimo Twojego – jak czytam – merytorycznego występu).
Paweł usuwasz niepochlebne komenty. Masz do tego prawo. Będziesz jak Michalak. Tylko piewy zachwytu ze strony owieczek. Bo co brudzić sobie walla 🙂
@Anonymus: Nie usuwam niepochlebnych bo ich nie ma. Przykład?
Kampania Osiagamy.pl, ponad 1500 komentarzy. Poniżej screen z panelu moderacji. Zero usuniętych.
http://fotoo.pl/show.php?img=639523_screen1.png.html
Kolejny przykład. Kampania Expert Intensive. Ponad 500 komentarzy.
http://fotoo.pl/show.php?img=639524_screen2.png.html
Zero usuniętych.
Jeśli ktoś natomiast dodaje linki do stron zewnętrznych, produktów, „nibypoleca” inną stronę choć tak naprawdę próbuje przechwycić odwiedziny, pisze obok tematu wtedy owszem taki wpis jest zostaje usunięty. Jestem na tym punkcie wyczulony i myślę, że nikt nie lubi reklamy.
Tomku w dużym skrócie.
Ze swojej strony dałem esencję. Stworzyłem listę strategii, elementów, metod, które dały mi oraz moim Klientom najlepsze wyniki w ostatnich latach i umieściłem 4 najskuteczniejsze w prezentacji tak abym zmieścił się w czasie. Podyktowałem dokładnie treść maili dodając tytuły i poprosiłem aby wykorzystać to od poniedziałku. Dodatkowo tak zmieniłem formę aby to nie było „nudne” lecz angażujące czyli na bazie historii.
Piotr zrobił to samo. M.in. Opowiedział o tym jak od środka wygląda strategia Ekademii. W dodatku to nie była wyłącznie teoria lecz wiedza poparta praktyczymi kampaniami (z wynikami), które większość z Was widziała w ostatnich latach m.in. w moim wykonaniu.
Dałem z siebie maksimum w czasie mi udostępnionym.
Każdy prelegent miał 90 minut. Sprzedaż to zazwyczaj ostatnie minuty w doliczonym czasie. Czy więc był to „w większości” supermarket? nie sądzę ponieważ większością był tu kontent.
Odnośnie opinii. Jakby nie spojrzeć tych pozytywnych jest znacznie, znacznie więcej niż negatywnych.
Czy kongres był „strzyżeniem jeleni”?
Nie sądzę.
1. Przede wszystkim dlatego, że każdy dał z siebie maksimum wiedzy i zaangażowania.
2. Sprzedaż stanowiła mniejszość całego czasu występu.
3. Sprzedawane szkolenia w moim odczuciu są dobre. Część z nich posiadam w wersji DVD (nabyłem przed NACkiem).
4. Dla większości było to energetyczne spotkanie, inspirujące z wiedzą m.in. biznesową. Czyli dokładnie to co było zapowiadane w opisie podczas rezerwacji.
Pawle,
Napisałeś:
„każdy dał z siebie maksimum wiedzy i zaangażowania” i
„Sprzedaż stanowiła mniejszość całego czasu występu”.
Dam więc przykład Harringtona: 0% wiedzy, 100% czasu= sprzedaż.
Tomasz R. napisałeś:
„Niestety fakt zaangażowania się Pawła w NAC oceniam jako przekroczenie pewnej magicznej granicy oddzielającej nowatorski marketing stosowany w celu sprzedaży wartościowej wiedzy od zwykłego naciągania frajerów.”
W mojej ocenie na NAC nie było żadnego naciągania frajerów. Szkolenia jakie zakupili ludzie, ile by one nie kosztowały, z pewnością przybliżą te osoby do osiągnięcia ich celów. Każdy z prelegentów był ekspertem w swojej dziedzinie i praktykiem, co dla uczestników szkoleń jest bezcenne, bo za kilka tysięcy dostaną cenną wiedzę do zastosowania i oszczędzą swój czas na zdobywanie wiedzy z innych źródeł (być może kilku). Można się śmiać z tych osób, które zakupiły coś na NAC, ale czy to nie jest po prostu zazdrość, że mieli tę kasę i że będą się uczyć od najlepszych??? Co do Pawła Danielewskiego – jest on ekspertem, swoją wiedzę opiera na doświadczeniu i odnosi ogromne sukcesy, a to dopiero początek ;-). Organizacja NAC to też sukces Pawła. Łukasz Milewski dobrze wiedział co robi. Wybrał na prelegentów osoby, które mają ogromne listy mailingowe. Listy osób, które coś chcą zmienić w swoim życiu i coś osiągnąć, nie boją się uczyć i wychodzić poza strefę komfortu. To doskonała grupa docelowa dla prelegentów NAC z całego świata. Zobacz ile osób skorzystało z okazyjnych cen szkoleń. Oni na pewno nie czują się naciągnięci i na pewno nie są frajerami. Za swoją kasę nie dostali wydmuszki, tylko esencję wiedzy eksperckiej do zastosowania. Oni coś zaczną zmieniać w swoim życiu, a inni zostaną w miejscu… i będą narzekać.
Michał czy zgodzisz się ze mną, że oszczędzenie czasu na zdobywanie wiedzy, to po prostu oszczędzanie pieniędzy?? 😉 Bo szybciej zdobytą kompleksową wiedzę możesz ekspresowo wdrożyć w życie i zacząć dzięki niej zarabiać więcej? Niektórzy ludzie latami sami „odkrywają Amerykę” … tracą masę czasu … no ale nie wydali pieniędzy. Tylko czy to na pewno oszczędność? Według mnie wiedza, którą możesz szybko wdrożyć, jest inwestycją, dźwignią, która prowadzi Cię ekspresowo z miejsca gdzie jesteś, do miejsca gdzie chcesz być. Rozumiem, że niektórym jest dobrze tu gdzie są i nic nie chcą zmieniać. Jednak to nie powód do nazywania innych frajerami, bo to już zwykłe hejterstwo 😉
Kasiu,
a możesz napisać w jakich dziedzinach prelegenci byli ekspertami? Paweł Danielewski wiem – w dziedzinie marketingu internetowego. A reszta? Moi m zdaniem ci ludzie (prelegenci) są znani z tego, że są znani a nie z żadnej użytecznej wiedzy. To po pierwsze.
Po drugie: Paweł Danielewski reklamował NAC na swoim fanpage’u jako miejsce, gdzie każdy zdobędzie użyteczną wiedzę. Ale jednak uważam za kpiny z ludzi fakt, że „zdobywanie” tej użytecznej wiedzy nie odbywało się poprzez wykłady tylko poprzez zachęcanie do kupowania kolejnych kursów ta grube tysiące. Z resztą wcale bym się nie zdziwił, gdyby w tych kupionych kursach znalazło się stwierdzenie: „przekażemy wam 10% wiedzy; żeby zdobyć kolejne 90% musicie …kupić kolejny kurs za xx tys. zł”. I na tym moim zdaniem polega nieprzyzwoitość Pawła Danielewskiego. Miał być praktyczny wykład a w większości prelegenci ograniczyli się tylko do ordynarnej sprzedażówki.
Jak czytam o tych wszystkich guru to mi się przypomniała nieśmiertelna kwestia: „Mój mąż z zawodu jest dyrektorem”.
Dzień dobry,
jako stały czytelnik tego bloga, znalazłem w końcu temat w którym mogę się czymś podzielić.
Przeżywałem okres fascynacji „rozwojem osobistym”, trenerami, książkami, szeroko pojętą wiedza z tego zakresu. Wszystko to minęło, kiedy w tym roku pojechałem na Eddu Campa. Uczestniczyłem we wszystkich szkoleniach i widziałem całą machinę od kuchni. Po tygodniu wróciłem do domu i tak naprawdę nie uzyskałem tam nic co byłoby realną, konkretną wiedzą. Wszystkie te wystąpienia to były raczej „targi” szkoleniowe na których każdy trener przedstawiał swoje rewolucyjne szkolenia zmieniające życie, na których ślepi zaczynają widziec, chorzy na raka odzyskują zdrowie a ludzie, a nieśmiałe osoby w ciągu godziny stają się duszami towarzystwa. (dosłownie takie opowieści padły z ust trenerów) To w czym trenerzy czy coache są naprawdę dobrzy to występowanie publiczne. Wiedzy jednak po którą czlowiek tam idzie, a którą obiecują w świetnie skonstruowanych tekstach reklamowych na stronie nie uświadczy.
Ludzie na takich wydarzeniach dzielą się na dwie grupy. Są absolutnie wspaniałe osoby, mądre i z ogromną wiedzą i bagażem doświadczeń. Jest tez grupa całkowicie skrzywionych społecznie, zaślepionych ludzi, którzy gotowi są wyciągać widły i pochodnie żeby bronić swoich guru w których ślepo wierzą. Od czasu tego campa dałem sobie spokój z tego typu eventami bo wiedza która jest na tych szkoleniach jest bezuzyteczna.
Polecam cykl artykułów anty – guru na blogu niejakiego Artura Króla. Opisana jest tam druga strona kreaci jakie nam sprzedają.
Pozdrawiam.
Czyli zamiast NAC -> NAP 😀
Michal, szczerze nie czytalem wszystkcich komentarzy, jednak powiem tak: Znam Cie nie od dziś oraz mialem okazje poznać osobiście i zastanawiam się bardzo glęboko, dlaczego nie prowadzisz seminariów takich jak ta tym kongresie? Ty przynajmniej masz wiele rzeczy do przekazania – konkrety, które wprowadziłeś w życie w polskich realiach, zyjesz w tym spoleczenstwie i mu pomagasz.
Masz ballsy zeby to zrobic?:)
GrzeTor, z całym szacunkiem – czepiasz się i robisz z igły widły.
W pewnych przypadkach generalizacja jest potrzebna. Czego Ty oczekujesz?> że dostaniesz na tacy rozwiązanie do swojego sukcesu. A skąd do cholery prelegenci mają wiedzieć o Twoich celach i marzeniach, o dziedzinach, w których chcesz odnieść sukces??????? Dostajesz metodologie, sposoby radzenia sobie z różnymi stanami emocjonalnymi, które pojawiają się w trakcie dążenia do celu i inne techniki, które mają ci pomóc w osiągnięciu celu.
Dokładniej mówiąc, dostajesz instrumenty do wyciągania różnych cukierków z wora. Akurat Twoją sprawą i sukcesem mieli się zająć prelengenci/trenerzy? a później poszczególnych pozostałych 3999 uczestników.
Mam dla Ciebie rozwiązanie. Idź na prywatny coaching, tam cała uwaga skupi się na Tobie! i będziecie zajmować się wyłącznie Twoim sukcesem. I zapłacisz takąąąąą kasę, że do końca życia się nie wypłacisz.
@Przemek – to nie jest „szczegół” tylko fundamentalna sprawa – czy sprzedający dostarcza to, co obiecał. Przykładowo, jeżeli sprzedawca samochodu zapewni cię, że sprzedaje ci najszybszy samochód świata, a dostaniesz coś co wyrabia 200 km na godzinę, to powiedzenie, że sprzedawca cię oszukał jest właściwe, to nie jest „czepiasz się, bo przecież samochód jeździ i to bardzo szybko, a konkretna liczba tylko takie szczegóły”. Niestety oznacza to, że sprzedawca obiecał za dużo w stosunku do tego co dostarczył.
Nie widzę powodów, aby stosować podwójne standardy – pełną tolerancję dla ściemy w przypadku jakiś life coachów, a jednocześnie szczegółowe przestrzeganie zobowiązań przez wszystkich innych.
A niestety panowie w reklamie obiecują słuchającym możliwość uzyskania fenomenalnych wyników, wielkie wyniki i spełnienie marzeń – coś czego dla znaczącej części uczestników konferencji czy szkoleń nie da się spełnić, bo niektórzy ludzie po prostu nie mają potencjału osiągania spektakularnych, wyjątkowych wyników. Czyli podobnie jak ten sprzedawca samochodu, który przesadził z obiecywaną prędkością produktu, ci prowadzący NAC – przynajmniej w tym materiale promocyjnym – przesadzili z możliwościami jakie daj ich metody w przypadku mniej uzdolnionych uczestników ich konferencji czy szkoleń. W przypadku sprzedawcy samochodów uznalibyśmy to za oszustwo, więc nie ma powodów aby w przypadku oferujących szkolenia nie uznać tego za oszustwo.
Co najciekawsze, gdyby panowie grali bezpiecznie i obiecali klasyczne „możesz osiągnąć sukces”, to nie byłoby problemu, bo to uwzględniałoby także sukcesy małe, czyli dostępne także dla osób mniej utalentowanych. Ale widocznie woleli iść na całość z takim ekstremalnym marketingiem i obiecać nierealną możliwość osiągnięcia fenomenu każdemu.
Mam także podejrzenie, że takie podejście – obiecywanie za dużo i w konsekwenncji zapominanie o predyspozycjach – może wręcz prowadzić do wadliwej konstrukcji szkoleń treningów, pomijającej właśnie etap sprawdzania predyspozycji i dostosowywania swojej kariery do swojego potencjału i swoich zdolności i potencjału.
Przeczytałam artykuł i z większością się zgodzę przyznam się że nie siedzę w sprzedaży, bilet wygrałam w konkursie ale szczerze mówiąc gdybym wydała te 800 zł czy więcej naprawdę czuła bym się oszukana, chociaż by z racji tego ze więcej spodziewałam się po mówcach zagranicznych, gdy usłyszałam już coś sensownego nie doczekałam się rozwinięcia tylko otrzymałam ofertę sprzedaży. Kiyosaki miałam wrażenie że w ogóle nie chciało mu się tam być nie czułam choćby kszty zaangażowania. Polacy wypadli na tle Światowych moim zdaniem dobrze. Wyniosłam dla siebie dużo z tych dwóch dni, poznałam świetnych ludzi, ale mimo tego czuje niesmak. Bardzo dziękuje organizatorom za możliwość wzięcia w tym udziału ale nie tak to sobie wyobrażałam
GrzeTor 🙂 nadal nie rozumiesz:)
Prelegenci sprzedają Ci technologię, know-how jak kto woli 🙂
Oni nie wiedzą jaki masz konkretny cel – sukces do osiągnięcia. Dla jednego będzie sukcesem spłacenie karty kredytowej, a dla drugiego zostanie prezesem Citibanku np.
Co do samochodu – to konkretny produkt, i tam też kłamią np odnośnie średniego spalania albo częściowo mijają się z prawdą. Byś musiał chyba rozliczyć wszystkich sprzedawców i twórców reklam. Coś się uparł na tych mniej uzdolnionych????????? brakuje Ci czegoś ?
Cele osiągają też ludzie o inteligencji średnio rozwiniętego foxteriera:)))))) Oczywiście jak wybierzesz sobie cel, że hohoho i uda Ci się go osiągnąć za pomocą metod albo wskazówek usłyszanych na szkoleniu – to ich wypowiedź zaczyna nabierać realnego kształtu:) To jest bardzo ogólna oferta.
Np Michał mógłby czy organizuje szkolenia – pomogę Ci zaoszczędzić jakieś pieniądze, powiem ci jak to możesz zrobić. Wyjdziesz, ze szkolenia i puścisz tę wiedzę w niepamięć, nic nie zrobisz z tego co się dowiedziałeś – to też go rozliczysz???????????
a może oczekujesz, że dostaniesz od niego pieniądze? i w ten sposób zaoszczędzisz .
Pomyśl o tym.
aaa, piszesz że niektórzy ludzie nie mają potencjału do osiągania spektakularnych wyników?? a skąd wiesz, że nie mają. Może wolą patrzeć na sukcesy innych i się wk… i frustrować. Może mają zbyt aktywnego wewnętrznego krytyka, który mówi im: jesteś dupa i nic Ci nie wyjdzie. Jesteś do niczego i nic Ci w życiu nie wyszło prócz włosów. I całą energię swoją pakują w takie zachowania. To rzeczywiście nie znajdą tego potencjału. Nie od razu Rzym zbudowano. Niektóre cele osiąga się latami, ceną wielu wyrzeczeń, problemów i pracy. Dużo ludzi popełnia błędy, traci kierunek skupienia i porzuca to. To już nie jest odpowiedzialność trenera. To może zacząć od zmiany siebie, pewnych cech charakteru. A nie obciążać odpowiedzialnością sprzedawców itp.To jest postawa czysto roszczeniowa. Pozdrawiam Cię 🙂
Witaj,
właściwie powinienem napisać witajcie – wkońcu jest tu klika tysięcy osób, które to czytają.
Miałem ogromną ochotę pojechać na NAC. Nie mam co ukrywać. Jednak rozmach i ilość mocno nachalnych maili z różnych adresów kazała mi być dość powściągliwym w tym temacie. Czytając Twoją relację jestem pewien, że zrobiłem dobrze. Dokładnie to samo co było przedmiotem NAC można mieć za darmo – wiele firm MLM organizuje szkolenia na których poruszane są podobne tematy i charakter tych spotkań jest podobny. Skoro można taniej to po co przepłacać?
Co do spotkania z czytelnikami – przecież to nic straconego. Zawsze można zorganizować spotkanie „po kosztach” w jakimś miejscu. Będąc w Warszawie z pewnością chętnie się spotkam „na żywo”.
Pozdrawiam serdecznie.
Naprawdę warto marnować tyle czasu na dyskusję o tym, że nic ciekawego dla nie zainteresowanych?
Jeszcze jedno 🙂
Widocznie prelegenci wychodzą z założenia, że jeśli chcesz wydać ileś tysięcy na szkolenie to masz naprawdę poważne i ambitne cele, warte zainwestowania.
Nikt kto, chce osiągnąć cel – schudnąć 2kg w tydzień nie wyda tych pieniędzy, prawda??:)
Tu jest mowa o celach ambitnych, które naprawdę mogą zmienić życie, wymagające trudu. A niestety wiele ludzi nie wie od czego zacząć, jak się zmotywować, jak nie odkładać decyzji do szuflady itp 🙂 jak pokonać wewnętrzny głos, żeby Cię nie deprymował, jak utrzymać na wizji swój cel i jak go potęgować, by był wielki i wyraźny, by centralnie i wprost do niego dążyć. O to chodzi 🙂 Nie chodzi o cele typu, jak tu dotrzeć dzisiaj do pracy (to też jest jakiś cel) 🙂 ale się wkręciłem w dyskusję 🙂
Dokładnie takie same odczucia miałem w trakcie i Millionair Mindset Intensive z T. Harv Eker’em. Sprzedażówka i pranie mózgu od samego początku. Odpadłem po 3h pierwszego dnia, a potem tylko zaglądałem w kuluary na godzinkę, dwie i zmywałem się na miasto. Zaczynamy od rozbijania wątpliwości i zainstalowania groźby odcięcia od stada kogokolwiek, kto śmie rzucić krytyczną uwagę, potem trochę historyjek z którymi każdy się zidentyfikuje, kilka ogólnych rad. Teraz można śpiewać i trzymać się za ręce, wybaczać swoim rodzicom i przepraszać swoje dzieci i wyjmować karty kredytowe. Tylko dzisiaj 90% taniej, bo fajne z was ludziska 🙂 Jak garnki tylko, że więcej i lepiej 🙂 National Achivers, którzy żyją ze szkoleń. Dlaczego nie ludzie z rankingu Forbsa? Tak wiem, szkolenia robią tylko dlatego, że to lubią i kochają dawać.
Byłem na NACu i szkoda, że na wpadliśmy na siebie ;(, mam podobne wrażenia co Twoje – twarda sprzedaż i urabianie, ale też przekonałem się, że polscy coachowie/sprzedawcy są nawet lepsi od zagranicznych, osobiście Szuba i Grzesiak są moimi faworytami pod kątem rozwoju osobistego. Bardzo spodobało mi się, Twoje porównanie do sprzedawców pościeli, tylko że z większym rozmachem. Na NACa pojechałem głównie dlatego, żeby zobaczyć, jak to wszystko się odbywa i co się tam dzieje, na 100% na następne NACi i podobne imprezy na taką ilość osób nie pojadę, ale uważam, że warto czegoś się nauczyć od Szuby i Grzesiaka, (Sienkiewicza i Mroza tez, ale mniej :)). Les Brown – też zawiódł, na YouTube można za free odłsuchać jego przemówienie – de facto… przedstawienie teatralne. Pozdrawiam
Bardzo ciekawa dyskusja się tutaj rozwinęła 🙂
Ja nie byłam na NAC, choć przemknęło mi przez myśl, żeby się tam zjawić – głównie z powodu trzech osób – Mariusza Szuby, o którym słyszałam wiele dobrych opinii, chociaż do NLP jestem nastawiona sceptycznie na ten moment, Pawła Danielewskiego, którego podziwiam za wiedzę i merytoryczność wypowiedzi i Kioyaskiego – z czystej ciekawości.
Koniec końców nie kupiłam biletów, wiedząc, że to konferencja motywacyjna, a motywacji mi nie brak. Zniechęciła mnie również jedna wypowiedź Kioyaskiego na filmie, promującym NAC – na której bawił się w proroka i zapowiadał niemalże koniec świata w 2016 roku…
Ale mam też pewną refleksję – moim zdaniem nie ma nic złego w sprzedaży, o ile od początku są jasne i szczerze przedstawione intencje sprzedającego. Między innymi za to cenię Pawła Danielewskiego, który na początku swoich webinarów czy szkoleń wspominał o części sprzedażowej i we wszystkich, w których brałam udział była to niewielka część, w porównaniu z częścią merytoryczną. W jasny i bezpośredni sposób przedstawiał efekty swojej pracy, nie ukrywając swoich celów sprzedażowych i korzystając z różnych technik, a jednocześnie przekazując mnóstwo merytorycznej wiedzy.
To samy zresztą dotyczy Ciebie, Michale 🙂 Również nie ukrywasz, że zarabiasz dzięki czytelnikom bloga i to, między innymi, stanowi dla mnie dużą wartość (marketingową) i świadczy o szczerości Twoich intencji.
Taką osobą jest dla mnie również Piotr Hryniewicz, na którego szkoleniu także byłam i uważam, że to były jedne z lepiej wydanych pieniędzy, zwłaszcza, że od Piotra mogę uczyć się cały czas. On też robi swoje biznesy, ale widać w tym ogromną pasję i zaangażowanie. I dla mnie to jest największa wartość. A sprzedaż dzieje się niejako „przy okazji” i intencje Piotra są dla mnie jasne (a jak czegoś nie rozumiem, to pytam i zawsze otrzymam odpowiedź)
Kioyasaki też miał kiedyś pasję, ale odnoszę wrażenie, że w tym momencie nieco się zinstrumentalizowała i brakuje mi w jego wystąpieniach, które widziałam w Internecie szczerości.
I bardzo, bardzo nie chciałabym, żeby Piotr Hryniewicz, czy Ty Michale, żebyście zrobili ze swoją pasją to, co zrobił Kioysaki…
Nie ma dla mnie niczego złego w sprzedaży czy robieniu biznesie, ale w moim odczuciu niezwykle ważne, kluczowe wręcz jest, żeby zachowywać się przy tym etycznie i szczerze.
Wzorem etyki w biznesie i również przykładem „od zera do milionera” jest dla mnie Roman Kluska, który dzięki pasji i ciężkiej pracy osiągnął i nadal osiąga bardzo wiele. Przy czym zawsze pozostawał wierny sobie i swoim ideałom.
Czy to brzmi, jak utopia? Może. Ale jestem zdania, że dobrze zorganizowana pasja sprzeda się sama, głównie dzięki naszej pracy i wcale nie potrzebując agresywnych technik sprzedaży.
Zastanawiam się na ile takie konferencje tworzą w uczestnikach obraz osiągnięcia celu/sukcesu bez ciężkiej i systematycznej pracy (również nad sobą?) – i to bez konieczności wykupywania dodatkowych (drogich!) szkoleń 😉
Zastanawiam się też w jakim stopniu moją opinię o panu Klusce można odnieść do prelegentów NAC. Czy realizowali w swoich wystąpieniach siebie? na ile dzielili się swoją pasją? na ile szczere były ich intencje (w co możnaby wątpić, biorąc pod uwagę post Michała i większość opinii uczestników)? czy też liczyli tylko na łatwy zarobek?….
Pozdrawiam wszystkich!
nie wiem czy na NAC używano wulgaryzmy – obecnie moim podstawowym kryterium jest sprawdzić czy dany trener [sprzedawca] używa je czy nie, bo mój scaner wychwytuje co pod głównym tematem przemyca. Jeżeli za pomocą kilku słów [wulgarnych] można wyrazić wszystkie emocje to słaby to trener .spotkałem kilku którzy nie używają wulgaryzmów. a szczytem odwagi jest zwrócenie uwagi że takich słów nie toleruje.
kilka lat temu byłem na szkoleniu -zgub tłuszcz- p.Grzesiaka [wulgarny język] od tej pory nie chodziłem na szkolenia aż w tym roku zobaczyłem że w przekazie internetowym p.Grzesiak nie użył ani jednego wulgaryzmu. w czerwcu poszedłem na szkolenie i…. p.Grzesiak klnie jak szewc . na przerwie spytałem się dlaczego w przekazie internetowym jest ok. a w jego siedzibie zmienia się jego język w wulgarny,
odpowiedział że to zależy od klienteli od słuchaczy i tu nie ważny wiek [na tym szkoleniu 16 lat do 63 lat] tylko poziom inaczej mówi do skazańców we więzieniu a inaczej do grupy kobiet uczących się j.angielskiego.
cieszy mnie fakt że mogę wybrać szkolenie na które mogę wybrać się całą rodziną bez obawy że trener będzie mnie częstował złymi emocjami opakowanymi w wulgaryzmy
pytałem młodych ludzi [licealistów] czy taki język im nie przeszkadza ? nie , nie przeszkadza bo taki język używa ich guru tj. drugi ojciec czy matka a ten liczy się najbardziej bo nie liczy się z nikim ….. oprócz kasy
na NAC nie byłem z wiadomych powodów
Ja byłam na NAC i mam zupełnie inne zdanie na temat Kongresu. Na Kongres zdecydowałam się ze względu na występ Grzesiaka (bo przeczytałam jego wszystkie książki i byłam nim zachwycona – nadal jestem) i Kiyosakiego (tu się rozczarowałam), reszty mówców nie znałam. Pierwszy, który mnie zachwycił to Mariusz Szuba – pierwszy występ i fajnie przygotowany. Kolejne występy już nie były takie dobre. Rzeczywiście w większości proponowali sprzedaż własnych szkoleń i tu Harrington przebił wszystkich bo jego cały występ to sprzedaż. Byłam tym zniesmaczona, ale potem doszłam do wniosku, że jeśli gość potrafi w 2 godziny sprzedać szkolenia za 1,5 mln to jest dobry, a moim zdaniem jeśli uczyć się czegokolwiek to od najlepszych. Pierwszego dnia najbardziej zachwycił mnie Paweł Jan Mróz, nigdy wcześniej o nim nie słyszałam, ale jest bardzo energetyczny i stwierdziłam, że jeśli iść na jakieś szkolenie z rozwoju to do niego (ale się nie zapisałam). A propo kolejek do toalet to Mróz powiedział coś takiego w swoim występie „Czy uwierzycie, że są na sali ludzie, którzy mogąc posłuchać i nauczyć się czegoś od najlepszych szkoleniowców w kraju, skupiają się na tym, że są kolejki do toalet”.
W kolejnym dniu także byli genialni mówcy. Danielewski i Majewski bardzo rzeczowy występ, Les Brown ciekawy występ i potrafi porwać tłum, Grzesiak genialny, choć wizualnie trochę zrobiony na styl amerykański (na jego szkolenie się zdecydowałam i nie czuję się oszukana bo on za 5 dni szkolenia z NLP brał 5 tys. już kilka lat temu i nadal jego szkolenia kosztują podobne pieniądze, a jeśli ktoś czuje, że to była manipulacja, czy wprowadzenie w trans to Grzesiak zajmuje się tym od lat i po to ludzie przychodzą do niego na szkolenia).
Chyba najbardziej rozczarował mnie Kiyosaki bo niby wielka gwiazda, od której wszystko się zaczęło, a specjalnie nie miał nic ciekawego do powiedzenia. Z jego występu wyszłam i to był jedyny występ na którym nie byłam do końca.
Generalnie po Kongresie stwierdziłam, że mamy bardzo dobrych szkoleniowców krajowych, że nie potrzeba szukać daleko, bo nasi są genialni, uczyć się od takich coach-erów jak Mróz, Grzesiak i Szuba to zaszczyt. A jeśli uważasz, że nie mam racji to spróbuj porwać 4 tys ludzi, zainteresować i przekazać swój punkt widzenia. I ucz się od najlepszych. A tu można było za 400 zł poznać, posłuchać wielu ludzi, którzy mają siłę przekonywania, którzy mają coś do powiedzenia i to nie jest tylko krytyka innych. A jeśli ktoś wcześniej interesował się szkoleniami z samorozwoju to wie, że te szkolenia są drogie, ale każdy kto na nich był (których ja znam) wyszedł z nich zadowolony. Wartością dodaną Kongresu był fakt, że poznałam wspaniałych ludzi o podobnych zainteresowaniach, z którymi zamierzam utrzymywać kontakt.
@Agnieszka – „A propo kolejek do toalet to Mróz powiedział coś takiego w swoim występie “Czy uwierzycie, że są na sali ludzie, którzy mogąc posłuchać i nauczyć się czegoś od najlepszych szkoleniowców w kraju, skupiają się na tym, że są kolejki do toalet”.”
Nie wiem, czy zwróciłaś uwagę, że to jest zdanie o charakterze indoktrynacyjno-reklamowym. Tzn. wielu ze słuchaczy wydaje się, że sensem tego zdania jest rozważanie o racjonalności narzekania na WC, więc nawet nie zwrócą uwagi na to że mówiący wtrącił do środka reklamę określającą prowadzących NAC jako „najlepszych szkoleniowców w kraju” 🙂
W dodatku zdanie nie jest zgodne z rzeczywistością, ze sposobem, w jaki działa ludzka fizjologia, bo jak kogoś ciśnie konieczność pójścia do toalety, to jego stan jest daleki od stanu skupienia.
„doszłam do wniosku, że jeśli gość potrafi w 2 godziny sprzedać szkolenia za 1,5 mln to jest dobry, a moim zdaniem jeśli uczyć się czegokolwiek to od najlepszych. ”
Jeżeli chodzi o skuteczność osiągania celów to chyba najlepszy był Dżyngis Chan?
Grzesiak opisany tutaj.
http://diligito.wordpress.com
Pan „Mroźny” tutaj
http://blog.krolartur.com/listy-o-pewnym-trenerze-czyli-nieco-informacji-od-bezposrednich-wspolpracownikow/
Kiyosaki
http://blog.krolartur.com/anty-guru-robert-kiyosaki/
Szuba to kopia Robbinsa opisanego tutaj
http://blog.krolartur.com/anty-guru-tony-robbins/
Harrington i Singer ludzie nieznani w Polsce ale po tym co wyprawiali na scenie to też dobre łotry. Harrington sprzedawał 100% czasu 🙂
Danielewski i Majewski może nie zdawali sobie sprawy ,że zostali wmanerowani w spęd łotrów i hohsztaplerów 🙂
Nawet nie wiedziałem że takie mass zakupowe-konferencje są, widać wszędzie są pieniądze:)
Przemek Wróbel z Ostrowa Wlkp?:)
Takie to wszystko płytkie co tu piszesz i widać, że nie masz pojęcia o czym mówisz. Pewnie dlatego szukasz taniej sensacji aby zyskać na popularności, bo jak poszukam sensacji to ludzie będą wchodzić na mój blog. Jakie o tanie i dziennikarskie. Ale pokaż mi dziennikarza w Polsce, który nie szuka taniej sensacji. Sam byłem na NACu i muszę powiedzieć, że dość dużo wydałem na szkolenia. Zrobili to również moi znajomi. Dlaczego ? Bo Ci ludzie są mistrzami świata w sprzedaży i chcę od nich się uczyć aby poprawić własne wyniki. Czy jest coś w tym złego, że niektórzy chcą być lepsi i nie szukać tanich sensacji aby zarobić na reklamach na własnym blogu ? Kto jest większą pijawką ? Oni którzy pokazują jak robić pieniądze , czy Ty który potrafi pomarudzić jak mu się nie podobało.
Byłem ostatnio na koncercie i też mi się nie podobało. Czy to oznacza, że zespół naciąga ludzi, bo w trakcie koncertu sprzedawał płyty i z autografem kosztowały chyba z 500 zł.
Czy oni naciągają ludzi ? Bo wiesz na koncercie bardzo chwalili swoją płytę i namawiali do jej zakupu.
Muszę chyba stworzyć bloga i napisać o tym a może ktoś będzie na tyle głupi aby zapłacić mi za reklamę na tym blogu.
Apel do wszystkich blogerów i dziennikarzy – przestańcie marudzić i szukać tanich sensacji aby zarobić parę złoty, bo jesteście dużo gorsi od tych, którzy powodują te sensacje.
Hej Janusz,
Przedstaw się proszę zanim będziesz apelował, bo nie wiem czy powinienem Cię słuchać. Wnioskuję po tym co piszesz, że nie zrozumiałeś przesłania artykułu…
Pytanie do Ciebie: czy podczas koncertu stosowano manipulacyjne techniki sprzedaży płyty? Bo jeśli tak, to ja bym to potępił. I to jest właśnie esencją mojej relacji z NAC.
Piszesz o stworzeniu bloga – zachęcam Cię do tego. Chcesz naprawiać świat, to rób to zamiast żalić się na dziennikarzy i blogerów. Dlaczego nie jesteś tym jedynym „dziennikarzem, który nie szuka taniej sensacji”? Zastanawiam się tylko jakie to Twoje dziennikarstwo by było, skoro już teraz w tak niesprawiedliwy sposób próbujesz oceniać mnie i tak wyniośle traktujesz innych.
Szczerze życzę Ci żebyś jak najlepiej skorzystał z zakupionych szkoleń.
Pozdrawiam
Może nie traktuj uczestników kongresu jak bezmyślny tłum. Oni przecież doskonale wiedzieli, o czym będzie na nim mowa. Świadomie kupili bilety, dobrowolnie udali się na miejsce i dobrowolnie wysłuchali wszystkich wystąpień, bo przecież po to tam poszli. W materiałach promujących kongres organizatorzy opisali mówców, z których większość jest doskonale znana i szanowana w branży szkoleń sprzedażowych i motywacyjnych. Nikt tych ludzi nie zaciągnął tam siłą czy podstępem. Zdecydowali się na udział w kongresie, ponieważ chcieli posłuchać, co na temat technik sprzedaży mają do powiedzenia specjaliści w tej dziedzinie. Chcieli dowiedzieć się, jak należy skutecznie motywować siebie i innych do pracy, która z założenia ma przynieść sukces. Chcieli spotkać innych ludzi, którzy mają podobne zapatrywania na sprzedaż, jej efektywność i metody jej poprawiania. Decydując się na udział w kongresie wiedzieli, co tam zastaną i zaakceptowali to, gdyż najwidoczniej było im to potrzebne. I należy to uszanować.
Hej Weroniko,
Dziękuję za komentarz. Nie wkładaj mi proszę w usta słów, których nie powiedziałem. Absolutnie nie traktuję uczestników konferencji jak „bezmyślnego tłumu”.
Na swoim przykładzie wiem, że nie wszyscy, którzy wzięli udział w kongresie wiedzieli co tam zastaną. Skala sprzedaży, która się tam odbywała przekroczyła moje wyobrażenia. I jak widać chociażby po komentarzach pod tym artykułem – nie jestem jedynym zniesmaczonym.
Szanuję indywidualną decyzję każdej osoby o zakupie szkoleń itp. Co nie znaczy, że akceptuję wykorzystywane techniki sprzedaży. I jak najbardziej mam prawo mówić co o tym myślę. A Ty masz prawo się ze mną nie zgadzać.
A propos Twojego „Nikt tych ludzi nie zaciągnął tam siłą czy podstępem” – uważam, że zdecydowanie praktykę nie udostępniania agendy dwudniowej konferencji można uznać za podstęp – świadomy zabieg organizatora zmierzający do ograniczenia wolnego wyboru osób uczestniczących w konferencji (co do uczestnictwa lub nie w poszczególnych sesjach). Ty możesz uważać, że jest to OK, a dla mnie jest to po prostu zagranie nie fair – tym bardziej na płatnym event’cie.
Pozdrawiam
Szanujemy to i Michał pewnie też, nie każdy jednak akceptuje fakt, że ludzie idą na te szkolenia wydają kilkanaście tysięcy złotych tylko po to by się uczyć jak od kolejnej grupy frajerów wyciągnąć kasę sprzedając kursy motywacyjne, inwestycyjne, NLP i inne takie bez żadnej wartości, ewentualnie zawierające pewne wartościowe treści dostępne jednak wcześniej w innej, tańszej formie. Kopii grzesiaka i spóły mamy obecnie już sporo, nadeszła pora by zaczęło brakować frajerów na kupno ich produktów.
Jesteś zwycięzcą. Tylko w to uwierz. –> Serio?
Ja jestem pod wrażeniem tego co zrobili organizatorzy NAC.
Kiyosaki jako wabik mający zwabić zdeterminowanych i zasobnych klientów.
Zastanawiałem się na początku dlaczego sprzedawali bilety, pomyślałem sobie że gdyby sprzedawali je taniej lub rozdawali za darmo to zgromadzili by więcej klientów na swoje szkolenia. Ale po dłuższym zastanowieniu doszedłem do wniosku że ich plan był genialny i dlatego to oni są specami od sprzedaży a nie ja 🙁
Bilety były relatywnie drogie aby wyłonić osoby które naprawdę są zdeterminowane i są skłonne wydać kilka czy kilkadziesiąt tysięcy na tego typu produkty…
@Zulu – czy jesteś pewien, że to organizatorzy NAC wymyśli ten plan, który wdrożyli w życie. Czy nie była to po prostu wierna kopia już wcześniej istniejących rozwiązań amerykańskich, sprawdzonych w praktyce podczas wielu konferencji, które odbyły się tam?
@Weronika – wydaje mi się, że twoje dywagacje o charakterystyce klientów NAC są mało wartościowe, lub wręcz wprowadzają w błąd jeżeli nie są zarówno kompletne, jak i poparte konkretnymi liczbami. Wprowadzenie w błąd może polegać na tym, że uogólniasz charakterystykę tylko pewnej podgrupy uczestników na ich całość.
Tak więc jeżeli twoja wypowiedź miałaby być wartościowa, to lepiej abyś podała wszystkie kategorie klientów jakie były na konferencji i określiła liczbowo jaki stanowili procent. Mam nadzieję, że rozumiesz, że oprócz takich osób jak opisałaś – które dokładnie wiedzą, co tam będzie, na konferencje przychodzą także np. osoby które nie wiedzą o co w tym chodzi i chcą się zorientować, które przychodzą mając oczekiwania konkrente inne niż to co jest na konferencji, bo np. komunikacja od organizatorów źle przekazała co tam będzie, osoby które po prostu chcą się czegoś ciekawego dowiedzieć, poszerzyć horyzonty itp. wiele innch kategorii. Dla każdej takiej kategorii można oszacować ile stanowiła procent uczestników. A także czy NAC spełnił ich wymagania.
Tak więc twoje podejście – że jest tylko 1 rodzaj uczestników i to akurat tylko z kategorii, której wymagania były spełnione nie jest podejściem prawidłowym i zgodnym z rzeczywistością.
Ok
To teraz czas na mój komentarz. Część z Was, część nie – na NAC wygrałam bilet na tym blogu. Cieszyłam się jak dzieciak z takiej niespodzianki 🙂 A teraz czas na wrażenia po zjedzeniu lodów.
Po pierwsze – to nie pierwsze takie duże szkolenie na które udało mi się załapać. Parę lat wcześniej byłam na szkoleniu Briana Tracy. Co ciekawe było zorganizowane dla MLM. Z tego co pamiętam 2 tys ludzi działających w MLM w najróżniejszych firmach. Jeden wykładowca, jeden dzień i mnóstwo wiedzy i energii. Nie tylko energii – ale wiedzy właśnie. Z tamtego szkolenia naprawdę wiele wyniosłam – i po prostu nie było się do czego przyczepić – no może jedzenia. Dostaliśmy amerykański lunch w postaci kanapeczek 🙂 Pod koniec dnia padaliśmy z głodu 😉 Sprzedaży też nie było. Na odchodne Tracy wspomniał że za rok znowu będzie w Polsce i serdecznie zaprasza 😉 I tyle. Nie było polowania na jelenie – gdzie jeleni w teorii powinno być mnóstwo – wszyscy z „sekciarskiego MLMu” 😉
Więc mając właśnie takie wcześniejsze doświadczenia z masowego szkolenia – tym razem liczyłam na to samo:) Sprzedaż na stoiskach – na scenie merytoryka. No i zdziwiłam się. Było dokładnie na odwrót 🙂 Pamiętam jak w konkursowym wpisie chłopaki zastanawiali się czy takie szkolenie ludziom krzywdy nie zrobi. Wtedy naprawdę uważałam że przesadzają. Ale teraz… Juz po szkoleniu faktycznie bardziej rozumiem co mieli na myśli.
Jeśli chodzi o mnie:) Na Robercie się nie zawiodłam – bo to nie dla niego pojechałam na tą konferencję. Owszem fajnie było go zobaczyć na żywo – ale raczej to była taka ciekawość jak u dzieci zobaczyć żyrafę w zoo. Więc widzieć go widziałam – po 2 dniach NAC spodziewałam się że merytoryczny występ to nie będzie – więc rozczarowania nie było.
Ja pojechałam tam głównie ze względu na Majewskiego i Danielewskiego. Trochę działam w internecie – i jak dla mnie to właśnie oni są guru. Fajnie było zobaczyć ich na żywo i posłuchać. Zaś co do przekazu to większość już wcześniej od nich wiedziałam. I o tych e-mailach i o tytułach, chociaż nie powiem kilka pomysłów te 1,5 godziny z nimi mi podsunęło. Więc ostatecznie jestem zadowolona. Tym bardziej że na sprzedaż zostawili sobie naprawdę mało czasu 🙂 I występ poświęcili temu co i w internecie świetnie im wychodzi – przekazywaniu wiedzy. Może nie takiej nowej – ale z drugiej strony ja jestem średniozaawansowana, a z rozmów z uczestnikami wiem, że wielu z nich nie miało pojęcia kim są. Więc program nie mógł wykraczać zbytnio ponad poziom podstawowy 🙂 A tym bardziej mając tyle czasu ile mieli – nie mieli szansy podzielić sie swoją wiedzą.
Co do pozostałych szkolących
Dla mnie na przykład odkryciem na szkoleniu był Grzesiak ( a nie Mróz z bębnami – takie za mnie indywiduum że teatr bardziej mi się podobał) oraz Piotr Hryniewicz – którego dzięki Tobie okazję miałam poznać osobiście:) A który był tak ja ja uczestnikiem szkolenia – i absolutnie się nie reklamował
I to właśnie na szkolenia tych 2 panów bym się z przyjemnością wybrała. I jestem pewna że właśnie od nich obu nauczyłabym się wiele ciekawych i wartościowych rzeczy. Szkolenia Danielewskiego i Majewskiego już zdarzyło mi się kupić – więc oni u mnie mają już swoją markę 😉
Jeśli chodzi o wystąpienia sław zza oceanu – to w porównaniu z Tracy wypadli po prostu blado. No i według mnie byli świetnym tłem dla szkolących Polaków. Jak się rodzimych sław słuchało to aż serce rosło. Zaś jak tych łowców – to jedynie oczy przecierałam ze zdumienia czy ja naprawdę widzę to co widzę i omamów nie mam.
Więc po pierwszym takim występie z wykładów zagranicznych prelegentów też się urywałam i podchodziłam do kółeczka Michała – gdzie zawsze toczyła się żywa i ciekawa dyskusja.
I właśnie dla tej alternatywy dla części wystąpień oraz wystąpień Polaków nie żałuję że pojechałam i poświęciłam 2 dni z życiorysu na siedzenie na hali w Warszawie.
Fajny klimat – ten polski, fajni ludzie – jak Grzesiak mówił – odpowiednie środowisko do nauczenia się nowych interesujących mnie rzeczy.
I z tego właśnie powodu mimo wszystko jestem zadowolona że tam byłam – pomimo faktu że poprzeczkę stawiałam jednak wyżej – szczególnie zagranicznym szkolącym
Przebieg kongresu NAC nie odbiegał od tego, jaki można zaobserwować podczas każdego amerykańskiego wydarzenia tego rodzaju. Zawsze jest apoteoza sukcesu, wzmocniona motywacja, podkreślona wspólnota oczekiwań i prezentacja efektywnych – i efektownych – inspiracji. Nie ma się co oburzać.
[OD MICHAŁA: KOMENTARZE JAGI, BRODACZA I KRAWIEC MAŁGOŚKI SĄ Z TEGO SAMEGO IP]
Michale, więcej dystansu. To, co Ci się nie podobało, było przecież istotą kongresu, który miał na celu pokazanie skutecznych metod sprzedaży, technik motywacji i inspiracji na zaprezentowanych przykładach.
[OD MICHAŁA: KOMENTARZE JAGI, BRODACZA I KRAWIEC MAŁGOŚKI SĄ Z TEGO SAMEGO IP]
Nie wiem, dlaczego tak krytycznie odbierasz to wydarzenie. To dobra inicjatywa dla tych, którzy chcą poznać skuteczne techniki sprzedaży. Wszyscy wiemy, że takie techniki są, większość sprzedawców je stosuje – z różnym powodzeniem. A jak ktoś chce sprzedawać dobrze, znaczy skutecznie, to musi się uczyć od najlepszych.
Hej Weroniko,
Jeżeli nie wystarczająco jasno wytłumaczyłem to w tekście to powtórzę to innymi słowami specjalnie dla Ciebie: nie miałbym nic przeciwko, gdyby Ci wszyscy „najlepsi sprzedawcy” opowiedzieli jakie techniki sprzedaży można stosować (w tym manipulacyjne). Wtedy uznałbym, że mamy do czynienia ze szkoleniem sprzedażowym.
Problem, który sygnalizuję w materiale, to wykorzystywanie tych technik w praktyce. Jeżeli uważasz, że w stosowaniu mocnej perswazji i manipulacji, nie ma nic zdrożnego i że należy się tego uczyć od najlepszych, to rzeczywiście NAC był dobrym miejscem by się tego uczyć. Albo inaczej: doświadczyć tego na własnej skórze, bo z nauką wiele wspólnego to nie miało.
Tylko tyle i aż tyle. Wiem, że niektórzy nie widzą różnicy. Nic na to nie poradzę. Ja widzę.
Pozdrawiam!
Mnie tam się podobało. Wyszłam pozytywnie nakręcona. Zapisałam sobie najważniejsze rzeczy i mam nadzieję, że uda mi się je zastosować w praktyce. Człowiek ciągle się uczy.
[OD MICHAŁA: KOMENTARZE JAGI, BRODACZA I KRAWIEC MAŁGOŚKI SĄ Z TEGO SAMEGO IP]
Hej Jaga, Brodacz i Krawiec Małgośka, czy kimkolwiek tak naprawdę jesteś,
Dla wszystkich czytających: zdarza się tutaj co jakiś czas, że ta sama osoba, pisząca spod jednego adresu IP, występuje pod różnymi nick’ami.
Apeluję do Ciebie „głośny pochlebco” NAC – chcesz wyrazić swoją opinię – wyrażaj. Dopóki będzie cenzuralna i nadająca się do publikacji, to zostanie opublikowana. Ja zawsze zachęcam do dyskusji. Ale jeśli będziesz stosować tak prymitywne metody przekonywania innych Czytelników, że NAC był świetny i „wyszłam pozytywnie zakręcona”, to będzie to przeze mnie piętnowane.
Nie wiem czy rozumiesz, że pisanie pochlebnych komentarzy pod różnymi nickami z tego samego adresu IP, nie jest wiarygodne. Nie chce mi się prowadzić śledztwa i ujawniać kim jesteś. Wiedz po prostu, że tego typu metody mają krótkie nogi.
Pozdrawiam
Zgadzam się z Weroniką. Idziecie na szkolenie, bijecie brawo, czerpiecie ile się da, a później piszecie takie paszkwile… jak Wam się nie podoba to zostańcie w domu, z książką albo filmem i cieszcie się swoją mądrością. Jak czytam takie frazesy „nikt nie odmieni naszego życia za nas” to aż mnie boli głowa. Nikt nam nie każe siedzieć z założonymi nogami i czekać na ksiecia z bajki, który przyjdzie, kupi mercedesa i za nas poprowadzi nasz własny biznes… Ale spotykamy na swojej drodze wielu ludzi, którzy nas uczą, kierunkują, pomagają się rozwinąć, wierzą w nas… Nie wolno nam o nich zapominać. Trzeba się uczyć od najlepszych!!!! Także na przyszłość, jeśli macie chodzić i marudzić to lepiej zostańcie w domu i pozwólcie, że Wasze miejsce zajmie ktoś, kto doceni fakt, że się komuś chciało to szkolenie zorganizować, komuś się chciało przyjechać, pogadać z nami, dać Powera… serio!
Hej Lula678,
Dziękuję za Twoją opinię i podzielenie się Twoim punktem widzenia. Niemniej jednak nie zgadzam się ze sposobem, w jaki „szufladkujesz” ludzi. Próbuję zrozumieć sens Twojej wypowiedzi i jawi mi się z niego taki obraz: „jeśli ktoś nie klaszcze, to won”.
Zamiast mówić co mają robić inni i tego, że coś powinniśmy doceniać lub nie, powiedz o swoich wrażeniach. Zabrakło tego. Za to cały Twój komentarz to dyktowanie mi i innym co powinniśmy zrobić, jak powinniśmy się czuć, albo gdzie mamy chodzić lub nie.
Jeśli chcesz wnieść coś od siebie, to podziel się proszę swoimi wrażeniami: co Ci się tak podobało, co wyniosłaś z NAC, może masz jakieś ciekawe dla innych notatki i spostrzeżenia.
Życzę Ci powodzenia w skutecznym wdrażaniu tego czego się tam nauczyłaś i pozdrawiam 🙂
GrzeTor, wiesz co, jak czytam Twoje komentarze to mi się nasuwa jedna mysl. Inteligent powiatowy. Ą, Ę, ale bez treści. Coś tam gadasz o jakiejś zgodzie z rzeczywistością. Rzeczywistość jest tylko Twoja, a czyjaś rzeczywistość może odbiegać od innej o lata świetlne. Więc jeśli piszesz, to pisz, że nie zgadza się to z Twoją rzeczywistością. Albo nie pisz, i tak wszyscy już wiedzą. Nie jesteś znawcą rzeczywistości, na NACu pewno nie byłeś, a wypowiadasz się jakbyś wszystkie rozumy zjadł. Może najpierw podszkol się a później się odzywaj – tak będzie lepiej dla wszystkich.
Hej Przemek,
Proszę Cię o powściągliwość! Fragment o rzeczywistości jest OK, ale jeżdżenie po kimkolwiek – już nie. To było nie na miejscu.
Nie nakręcajcie się proszę! Każdy ma prawo do własnej opinii. Grunt żeby nie rozciągał jej na cały świat.
Pozdrawiam!
Michał, powściągam się 🙂
zdrażniłem się trochę, sorry.
GrzeTor, tak masz rację.. Tylko Twój świat jest prawdziwy. Poza nim to wszystko to matrix i całe zło, które próbuje Cię owładnąć i zmanipulować. Wszyscy kłamią, wszyscy mijają się z prawdą, wszyscy manipulują, Twoja rodzina, znajomi, klienci, usługodawcy. Pokaż mi choć jedną osobę, która tego nie robi
Mój ostatni wpis w tej sprawie.
Na wstępie chcę powiedzieć, że bardzo szanuje zdanie osób, które były na NACu. Osobiście nie mogłem być, ale byłem na innych szkoleniach tego typu, więc mam jakieś doświadczenie. Nie sprawdzę tego dokładnie jak było na NACu. Mogę obejrzeć sobie jakąś relację video, jednak i tak nie odczuje tego tak jak osoby, które tam naprawdę były. Za to nie będę klepał i powtarzał np za Michałem, bo mu się nie podobało (ma do tego prawo).
Te osoby, które uczestniczyły w wydarzeniu są wiarygodne. Były tam, widziały, słyszały, czuły, miały i pewno mają wciąż jakieś emocje w związku z tym. Nie podobało się, ok, trudno. Mi też się wiele rzeczy nie podoba , np obecność w kościele – jestem niewierzący i każdy mus bycia tam, drażni mnie – delikatnie mówiąc). Ale gdy tam jestem, to jestem, doświadczam, mam emocje, które potrafię zindentyfikować.
Natomiast szczytem ignorancji, prostactwa i jeszcze wielu innych złych cech jest wypowiadanie się na temat czegoś, co tylko „słyszało się”. Słyszałem, że tam był spęd i strzyżenie baranów połączone z polowaniem na jelenie. I tak klepią, klepią.
Więc się spytam takiej jednej osoby: „słyszałem, że jesteś gejem i masz hiva – w związku z tym nie zbliżaj się nawet do mnie!!!!” – czy to jest ok???????????????? można tak? mam podawać dalsze przykłady ??
Opieranie się na czyjejś mapie, to tak jak bezkrytyczna jazda za kimś we mgle. Nagle stop, bum, gościu zatrzymał się u siebie w garażu.
Każdy człowiek jest wyjątkowy i nikt nie widzi, nie słyszy, nie czuje tak samo. Każdy człowiek ma swoją rzeczywistość, w której żyje. To że coś zobaczył np wypadek, nie oznacza, że tak rzeczywiście było. Był np ktoś, kto stał bliżej, albo z boku lepiej widział i on powie coś innego. Kto będzie bardziej prawdziwy.? albo stoi dwóch eleganckich gości lub dwie fajne super laski – który(a) bardziej atrakcyjna.
GrzeTor, kto dał Ci prawo do określania, czy dana oferta (sprzedawców z NACu) jest zgodna z prawdą. To tylko Ty w nią nie wierzysz i ktoś tam jeszcze w jakimś stopniu. Masz prawo nie wierzyć. Ja nie wierzę w boga i jednocześnie wiem, że ludzie wierzą i jest im z tym dobrze. Nie zmuszam ich i nie narzucam im swojej rzeczywistości . Mogę powiedzieć im co we mnie gra w tej sprawie, jak mnie spytają.
Poza tym, jak mogłeś przeczytać (inni wątpiący też), że są ludzie, którym pomagają takie spendy, takie techniki. Dla tych osób (pisałem o różnych celach) oferta okazała się byc zgodna z prawdą. A że Tobie nie pomaga to trudno. Wiele rzeczy Ci nie pomoże z takim krytycznym podejściem. Nie musisz przy okazji oczerniać.
Padały tu zarzuty bałwochwalstwa. Nie jestem bałwochwalcą dla Michała a także i innych guru. Szanuje jego poglądy zgodnie z jego doświadczeniem i jednocześnie nie do końca się z nimi zgadzam, albo po prostu widzę to inaczej. To tak jakbyśmy oglądali ten sam film – ja wychodzę z kina cały w skowronkach, podniecony obejrzanym filmem, a Michał wychodzi zniesmaczony, rzucający łaciną, że stracił kasę i czas na jakiś durny film.
Mam swoje filtry (tak jak inni ludzie) i przez nie przepuszczam informacje, które dobijają się do mojej głowy. Mam swoje wartości, potrzeby i inne rzeczy niezbędne do funkcjonowania. Więc nie łykam każdego kitu, który jakiś sprzedawca, jakiś manipulator próbuje mnie nakarmić. Uwielbiam zbierać nowe doświadczenia, bo dzięki nim rozszerza się moja mapa, powiększa się terytorium, na którym mogę operować. A dzięki temu też lepiej działa moja wewnętrzna nawigacja, która może lepiej prowadzić mnie do różnych wyznaczonych celów. Dziękuję i pozdrawiam. I życzę większej otwartości na otaczający nasz świat – i to, że prawd i rzeczywistości jest tyle co ludzi.
PS. Sądzę, że niewielka grupa pseudokrytyków (ocena tylko na podstawie innych opinii) – zrozumie lub będzie chciała zrozumieć ten tekst. Niech chociaż będzie to kilka procent, to już będę się cieszyć.
Pozostaje mi się cieszyć, że jest spora grupa ludzi, którzy są otwarci na rozwój, doświadczenia, realizująca to na wiele różnych sposobów – blogi, szkolenia, wydarzenia typu NAC, siedzący nad książkami itd.
Hej Przemek,
Jestem wierzący, ale także nie próbuję narzucać nikomu mojej wiary i respektuję prawo innych do odmiennych poglądów. To tak w charakterze wstępu.
I jako osoba o tak odmiennych poglądach, całkowicie zgadzam się z Twoją wypowiedzią 🙂 Dzięki!
Pozdrawiam!
Dziękuję.
Pomimo negatywnej opinii o NACU i tak należysz do tej rozwojowej grupy 🙂 i nadal będę czytał Twojego bloga:))))) może niekoniecznie już ten wątek 🙂 Tu już wszystko zostało powiedziane i zostały niezdrowe emocje. Ja robię stąd quit:)
PS. Jak to jest, że jeden ma szerokie spectrum percepcji, szerokiej tolerancji, a inni mają klapki na oczach i innych zmysłach.
Na pewno nie zależy to od wykształcenia. Bo są osoby otwarte z niższym wykształceniem i są „profesorzy” ograniczeni do czasów średniowiecznych.
jak to jest?????
Dlaczego wypowiadasz sie na temat imprezy w ktorej nie uczestniczyles?
Prowadzenie dyskusji w kuluarach – tu jestes wiarygodny bo prawie przez 2 dni ją prowadziles. Ale to, czego mozna sie bylo nauczyc bedac na sali moga stwierdzic Ci, ktorzy tam faktycznie byli – nie sadzisz, ze tak byloby prawdziwie?
Obejrzenie zwiastuna filmu, czy jego fragmentu nie jest raczej jednoznaczne z obejrzeniem calosci?
No chyba, ze dla Ciebie jest…
Michał,
Czytam Twojego bloga od dawna i niestety widzą, żejego popularność zaczyna Ci uderzać do głowy.
Twoja opinia o evencie jest bardzo negatywna, pomimo że jak sam wspominałeś byleś tylko na jakiś 10% wykładów. Robisz tej imprezie fatalny PR – na hasło „NAC” Twój wpis wyskakuje jako drugi w polskim googlu. Sam zapewne będziesz robił szkolenia i konferencję i pewnie nie chciałbyś żeby w przypadku powinienia Ci się nogi na początku (to pierwszy NAC w Polsce) ktoś Cię tak obsmarował w internecie wytykając każdy błąd. Dziwię się bardzo Twojemu postępowaniu i o wiele bardziej wolałbym powrót do wpisów merytorycznych o oszczędzaniu, bo chyba o tym jest ten blog?
A ta opowieść o tym, że w kuluarach zatrzymywała Cię ciągłe niesłabnąca fala fanów Twojego bloga… come on, zjedz snikersa bo gwiazdorzysz.
🙂
Ale to prawda. Faktycznie koło Michała i Piotrka w kółko przewijali się ludzie.
I o której godzinie by się nie poszło – zawsze był mały tłumek 10 – 20 osób zwykle stało i dyskutowało:) Od nieruchomosci po tanie wyjazdy lotnicze.
Więc akurat Michał nie robi tu reklamy tylko pisze jak było. Jego blog ma wielu czytelników – więc co w tym dziwnego że podchodzili i mówili cześć nazywam się.. i czytam Twojego bloga 🙂
Czy to zaraz znaczy że sodówa uderza do głowy??
Stałam rozmawiałam słuchałam – i fakt – z racji tego że nie znałam Michała wcześniej – nie mogę powiedzieć jaki był. Za to na dzień szkolenia – normalny facet, poukładany z planem na przyszłość. Otwarty i konkretny – taki jak jego blog. Jakoś nie zauważyłam żeby potrzebował Snikersa 😀
Sama po pierwszym szkoleniu sprzedażowym omijałam kolejne – ciekawsze rzeczy słyszałam w kuluarach niż na sali – i dlatego chętnie stałam z grupką Michała.
Co do wpisu Michała – uważam że ma prawo mieć takie zdanie jakie ma. I co to za argument że powinien nie pisać tego co myśli bo będzie na początku wyszukiwarki? A czy on się tu pchał?? Napisał to co myślał na swoim blogu. Poświęcił trochę czasu na umieszczenie tego tutaj, zebranie przemyśleń i ubranie w słowa. Wywołał dyskusję. I czy to jest złe? Gdyby miał lepsze zdanie – wszyscy znaczy rozumiem organizatorzy byliby zachwyceni. Nie ma – to gromy na niego się rzuca. A może jednak zamiast zachwalać pod pozorem różnych nicków, warto byłoby wczytać się w komentarze i wyciągnąć wnioski na przyszłość?? Co do toy toy reakcja była już następnego dnia. i Super. Jednak Może warto i treści szkoleniom się przyjrzeć.
My nie jesteśmy mieszkańcami Ameryki. Na co dzień żyjemy w Polsce. I mamy zupełnie inny bagaż doświadczeń. Jak nie sprzedaje nam się religii to systemy. I może dlatego część z nas jest przewrażliwiona na nachalną sprzedaż- ja przynajmniej jestem. I mam do tego prawo. Tak samo jak Michał ma prawo do swojego zdania na swoim blogu
Monika, zastanawiam się do kogo teraz piszesz”?:) do mnie, o video, czy do Michała, że nie był na wykładach czy w kuluarach:) jeśli chodzi Ci o video, to chyba napisałem wyraźnie, że to będzie tylko namiastka tego co tam było, że nie odczuję tego tak samo jak ktoś kto tam był:)
pzdr
@Jacek –
1. Czy zdajesz sobie sprawę z istnienia takiego pojęcia jak „próbka”. I że na podstawie próbkowania można wystawiać istotne, lub nawet krytyczne diagnozy? Np. lekarz w celu zdiagnozowania nie pobiera ci całej krwi, tylko jej próbkę i na podstawie zawartości próbki laboratorium stwierdza że np. masz wirusa, albo cukrzycę. Tak samo astronomowie – tworzą teorie o gwiazdach i układach planetarnych na podstawie obserwacji ich ograniczonej liczby, nie czują się zobowiązani do oglądania całego kosmosu zanim coś stwierdzą. Czegoś takiego jak komputer czy oprogramowanie też nie dałoby się w ogóle ocenić, jakby trzeba było sprawdzić całą funkcjonalność jaka jest przez nie oferowana.
Natomiast oczywiście może być tak, że 99% jakiejś imprezy było nieciekawe, a w 1% pojawiła się jakaś superciekawa informacja która zrekompensowała i czas i pieniądze i opieranie się na próbkach tego nie wykaże. Tylko czy takiej informacji nie zdobędzie się szybciej w inny sposób?
2. Sporo ludzi tutaj ma problem z akceptacją istnienia i działania czegoś takiego jak konrola jakości. Może nie mieli do czynienia z instytucjami, w których jest kontrola jakości i z osobami, które ją prowadzą? Dziwne, bo przecież nawet prości murarze czy tynkarze wiedzą, że istnieje ktoś taki jak inspektor nadzoru i co on czasami mówi o wykonanej przez nich pracy…
Zamiast powiedzieć „następna edycja zlikwiduje zauważone niedociągnięcia” niektórzy zwolennicy NAC zaperzają się i atakują osobę. Jak jacyś sekciarze gdy się powie coś niekorzystnego o guru.
Witam,
Przeczytałam artykuł pomimo, że na wstępnie zaznaczyłeś, że osoby którym NAC 2013 PL się podobał nie powinny go czytać 😉
Powiem tak: wszystko zależy z jakim nastawieniem i po co jechałeś na NAC. Osoby, które jechały po wiedzę i zobaczyć światowe i polskie gwiazdy z branży pewnie rozczarowały się, że chciano in coś sprzedać.
Ci którzy na co dzień zajmują się sprzedażą, czy NLP mogły w praktyce zobaczyć kilka dobrych technik, perswazji sprzedaży i kilku fajnych zamknięć.
Ale jest też grupa jak ich nazwałeś Jeleni….
Ja na codzień mieszkam w UK, a pojechałem na NAC w Polsce po dwie rzeczy:
– po pierwsze chciałem zobaczyć co dzieje się na rynku polskim w branży przemówień motywacyjnych i marketingu na żywo.
– po drugie miałem nadzieję, że uda mi się zapisać na szkolenie Andy Harrington’a po niższej cenie niż cena tego szkolenia w Londynie (£4997, czyli prawie 25000PLN) i tutaj uważam cene 8777PLN z prywatna konsultacją u Andy’ego za bardzo dobrą cenę 😉
Ale tak jak napisałem, wszystko zależy po co się tam jechało…
PS: To już druga recenzja NAC, którą czytałem i obydwie potwierdzają tylko jedno ludzie nie lubią jak im się coś sprzedaje, kiedy tego nie chcą 😉
Pozdrawiam
Na kongresie nie byłem, ale zastanowiło mnie Twoje spostrzeżenie o silverach w sektorach gold. Ciekawe, czy teraz ci prawdziwi Achieversi myślą: „zapłaciłem za silver, siedziałem w gold! Kim jestem? Jestem zwycięzca!”
w końcu, to Achievers Congres 😉
Owszem zgadzam się dużo było na tej konferencji sprzedaży a prawie wcale merytorycznej wiedzy. Dużo za to euforii i wpływania na ludzi za pomocą emocji. Jednak jak ktoś potrafi dobrze obserwować co się dzieje to mógł wiele wynieść. Ludzie czekali na złotą zasadę np. w sprzedaży,a pewnie niewielu ludzi dostrzegło to, że dokonuje się to na ich oczach i ktoś te zasadę stosuje na nich (bo wielu ludzi pod wpływem emocji pobiegło wykupić szkolenia). Dla mnie to było wartościowa konferencja ponieważ mogłam zobaczyć tych ludzi w akcji i więcej się dowiedzieć ale bardziej obserwując tych ludzi a nie słuchając ich. Nie oceniam tego co robią negatywnie są dobrzy w robocie którą robią i tyle 😉
Jak ja nie lubię takich sprzedażowych akcji, ale najciekawsze jest to w jaki target celują Ci „sprzedawcy”, czyli w ludzi wydaje się że całkiem dobrze wykształconych i ogarniętych w sprawach finansowych, a widać że z głową i logicznym myśleniem dalej mają coś nie tak skoro tak łatwo nimi sterować.
Zgadzam się w pełni z Panem – jest to tylko i wyłacznie Pana opinia, więc nie ma się co sugerować że było źle. Ja byłem też na tej konferencji i bardzo się cieszę z tego powodu. Zgadzam się z tym że ta konferencja była dla mówców maszynką do zarabiania piniędzy 🙂 ale to co tam się działo wywołało duże zamieszanie w mojej głowie, emocje sięgały zenitu. Ta atmosfera, Ci ludzie – ok 4 000, sprawiło że pozytywna energia krążyła cały czas. Ja się cieszę z tego, że przez dwa dni byłem trochę w innym świecie i wracając do pracy w poniedziałek trochę z innym spojrzeniem na swoje sprawy. Wracając do początku mojego komentarza, jak każdy ma swoje zdanie i swoją opinię. Tu padało dużych różnych komentarzy i cieszę się że ludzie dyskutują o tym, bo każdy jest inny i każdy patrzy na tą samą rzecz, sprawę całkiem inaczej.
pozdrawiam,
M
Najbardziej mnie bawią ludzie, którzy zazdroszczą mu stylu życia. OCH MATEUSZ TY TYLE PODRÓŻUJESZ, JESTEŚ TAKI ŚWIATŁY I W OGÓLE. On prowadzi taki styl, właśnie dzięki takim jeleniom jak Ty 😀
Hej Michał. Czy wybierasz się na Kiyosakiego 15 marca do Mariottu ? http://www.youtube.com/watch?v=fbZT0w9VKhw
Swego czasu zachłysnęłam się postaciami typy Kiyosaki czy Kołodziej. Do póki nie do szło do mnie to jak wyglądają ich biznesy. Zasada działania jest prosta, jednakże nie to takie łatwe do zrealizowania – wymaga pracy, obycia z Siecią oraz predyspozycji osobistych.
1. Kreuj się na eksperta – milionera, który w ciągu 8 dni zarabia 100 000, a w ciągu roku miliony.
2. Mów wszystkim, ile to nie zarobiłeś, ile to wiesz o zarabianiu i ilu ludziom doradzasz – twórz strony o niczym, pisz książki o niczym, wystawiaj o sobie opinie w imieniu podstawionych ludzi – cały czas twierdz, że zarabiasz krocie ( nie ważne na czym, i tak nikogo to nie obchodzi, nikt się nawet nigdy nie dowie, na czym tak naprawdę zarabiasz)
3. Opowiadaj jak to dotarłeś do tajemnej wiedzy o tym, jak zarabiać góry pieniędzy. Następnie powiedz, że zarabianie jest banalnie proste i ty możesz tego nauczyć każdego. Nie zapomnij dodać, że można się tego nauczyć z kursu, który kosztuje bagatela 10 000.
4. potem sprzedawaj kursy, jeździj po świecie i mów dalej, że zarabiasz krocie. Na czym? na opowiadaniu bajek i sprzedawaniu kursów i szkoleń. Żyć nie umierać!
Przeczytałam kiedyś książkę „Bogaty ojciec…” Stek bzdur i infantylnych historyjek o tym, jak stał się bogaczem. Ale interes jak widać kwitnie, bowiem niemal każdy chciałby być bogaty i każdy lubi słuchać i oglądać ludzi bogatych.
króko, rzeczowo
@Joanna,
Piękny komentarz. Do bólu prawdziwy. Dzięki, że poświęciłaś czas na jego napisanie.
Michale, tu reply z wehikułu czasu. Nie czytałem dziś powyższego artykułu, znam go tylko z pamięci. Przeczytałem go jesienią ubiegłego roku, świeżo po NAC’u. Odpowiadam na niego dziś, mając w głowie ówczesne wrażenia i emocje, nie pamiętając tekstu źródłowego. Nie przedłużając, punktuję:
1. Na Twoją stronę, a konkretnie na powyższy wpis, trafiłem w październiku 2013. Jeden z prezenterów NAC poprosił na FB o ocenę imprezy. Roiło się od zachwytów. Wyłapałem też info o artykule krytycznym wobec NAC. Niestety, ów prezenter szybko skasował wpis, zdążyłem tylko zarejestrować przekaz: „coś o oszczędzaniu”.
2. Znalazłem Twój wpis. Nie spodobała mi się Twoja ocena NAC. Była ignorancka. „Byłem ale nie byłem, bo siedziałem obok.” „Tak tak, Andy Harrington napędził sobie milion.” „Tak naprawdę to chciałem się spotkać ze swoimi fanami…”
3. O wiele bardziej zirytował mnie wspomniany w punkcie 1 prezenter NAC, kasując link do Twojej krytycznej opinii na temat tej imprezy. Jak to? Tylko kwiatki ładnie pachną? A chrzan? Wierci w nosie, a jaki zdrowy!
Dla mnie NAC był dobrym kopem. W lipcu umieszczę na moim blogu retrospekcję z NAC 2013 – będzie po fakcie, na chłodno, praktycznie. Jeśli miałbyś ochotę, zapraszam do dyskusji.
Pozdrawiam!
Świetny artykuł Michale! Choć nie byłem nigdy na takiej imprezie, to z relacji znajomych, którzy byli, wyciągnąłem takie same jak Ty wnioski. Dodam jeszcze coś o kwestiach merytorycznych, skuteczności takich szkoleń. Otóż po pierwsze, mówcy i trenerzy w nich występujący mają wydane swoje książki, w których można dowiedzieć się więcej o ich radach, inspiracjach, za znacznie mniejszą kwotę. Po drugie, niektórzy mówią, że dostają na takich spędach dużą dawkę motywacji. A motywacja ma to do siebie, że aby była, wymaga podtrzymywania jej stymulowaniem z zewnątrz. Innymi słowy, tydzień po takim szkoleniu nic z niej już nie zostaje. Kolejna rzecz to kupowanie szkoleń – tu w formie materiałów tekstowych lub video za wiele tysięcy zł. O wiele, wiele więcej uzyska się przeznaczając te pieniądze na konsultacje lub coachingi u dobrych szkoleniowców, którzy nie są słynni tak, jak ci, którzy występują na scenie podczas takich imprez. Dla mnie jedyna korzyść uczestniczenia w takich szkoleniach to poznawanie innych osób, wymiana doświadczeń. Ale jak napisałeś, organizatorów to wogóle nie obchodziło i nie stworzyli do tego odpowiednich warunków.
To nie są mówcy trenerzy tylko genialni sprzedawcy, przypomina mi się scena z filmu Wilki z Wall street, jak meksykańczyk sprzedaje dlugopis. Krok pierwszy kreują w nas potrzebę poprzez wmówienie że nasze życie jest złe niedobre, że dalejmy się sterować innym osobą itp. itd. następnie opowiadają jakie ich zycie jest piekne bez ograniczneń, pełne bogactwo „lets do it”. Następnie podświadomy przekaz chcesz być tak wspaniały jak ja mieć wszystko czego zapragniesz kup szkolenie za xxxx zł. Kiedyś obserwowałem MG na fb, z jego wyliczeń wynikało że na pracę i rozwój trzeba poświęcić ponad 50 % czasu a gdzie czas na sen, rodzinę hobby, może chodziło mu o to żeby zarobione pieniądze przeznaczyć na szkolenie typu work life balance:)
Witam,
Byłem na NACu i na „szkoleniu”/wykładzie MG za blisko 5 tysi.
Uważam, że MG jest ciekawym człowiekiem i psychologiem, jednak nie zamierzam już więcej uczestniczyć w tego rodzaju wydarzeniach jak NAC czy „szkoleniach”/wykładach.
MG czy jego żona wklejają czasem jakieś „seanse” oparte na szamaniźmie, hinduiźmie czy buddyźmie i obawiam się może to zahaczać o okultyzm.
Nie nazwałbym tego szkoleniem a raczej 5 dniowym wykładem dla 100 osób.
Czy jestem frajerem?
Byłem, zobaczyłem, przeżyłem, doświadczyłem, wyciągnąłem coś dla siebie.
Lepiej chyba jednak i taniej, zacząć od książek 😉
Umysł milionera 2016- czyli jak zmarnować trzy dni w czasie których mógłbyś przeczytać biografię Steve Jobs’a.
Szkoda, że nie trafiłem twój blog wcześniej nie zmarnowałbym czasu na „szkolenie” umysł milionera, wytrzymaliśmy pierwszy dzień do godziny 22 drugi do 15 trzeci przyjechaliśmy oddać odbiorniki tłumaczeń.
Nie wiem dla kogo jest to „szkolenie”.
Czego się spodziewałem? Szkolenia biznesowego w jaki sposób rozmawiać z kontrahentami, jak tworzyć swoją markę, jak stworzyć zespół który odda „wszystko” za moją firmę itp.
Co otrzymałem 🙁
-Około godziny przed długą przerwą (dwie dziennie na obiad i kolację) zaczynało się nakręcanie na zakup kolejnego kursu na którym to nauczą jak zarabiać prawdziwe pieniądze( trzeba przyznać super marketing) kto tego nie zauważył ? 95% sali ?
– przybijanie piątek,
-wspólne śpiewanie,
-przytulanie,
-tańce,
-ćwiczenia 🙂
– informację od obcych ludzi że jestem wspaniały 🙂
Jakie były konkrety? można było je przekazać w ciągu godziny max dwóch:
-mieć przychody pasywne (większość nie wiedziała o co chodzi)
-aby dzielić dochody na konta-słoiki, obstawiam że większość na sali nie rozróżnia przychodu, dochodu,dochodu netto-brutto, kosztów itp
-myśleć pozytywnie
Podsumowanie:
-jak chcesz potańczyć, pośpiewać itp idz na koncert
-chcesz się czegoś nauczyć idz na studia, albo szkolenia-wykłady które prowadzą ludzie biznesu np.: Pan Kluska.
– jak to pomieszasz to nic z tego nie wyjdzie.
Co mnie zaskoczyło? reakcje i opinie ludzi:
-że jest super
-że jest fantastycznie
-że jest niesamowicie.
Oglądałem też opinie po „szkoleniu” na youtube były j/w plus że to „szkolenie” zmieniło moje życie, jak zmieniło twoje życie??? wypowiadasz tą opinię kilka godzin lub dni po zakończeniu, jak mogło się zmienić Twoje życie w parę godzin nie znalazłem opinii po roku a nawet po pół roku, nie zauważyłem też wysypu milionerów na liście najbogatszych polaków 🙂
mam nadzieję że opisałem to wmiarę czytelnie.
PS nigdy więcej.
Wszystkich powyżej Panów znam i szanuje. Chociaż w sumie już nie do końca wszystkich. Niedawno zakupiłam akademie ekspertów u Danielewskiego. Danielewski podkreślał, jak tania jest teraz akademia , oraz że później nie bezie można już jej kupić. Można było też do dwóch miesięcy ją zwrócić z całym zwrotem kosztów. Zakupiłam daną akademię, a następnie z niej zrezygnowałam w okresie gwarancyjnym. I co ? męczę się 7 tygodni piszę i proszę i dalej nikt nie zwrócił mi kosztów ! Dodatkowo jestem olewana na mojego maila odpisują średnio po 7 dniach. Dodatkowo początkowo jak pisałam maila o rezygnacji nikt mi nie odpisywał przez tydzień. Po czym mój przyjaciel na pisal na owego maila sprawdzając czy działa i pytał o jakiś ich produkt. Rezultat ? odpisali mu po 3 h . Widocznie mojego maila o zwrocie nie chcieli widzieć i czekali do końca gwarancji zwrotu !!! Totalnie odradzam, wyłudzacze !
Mateusz Grzesiak powiedział, że nie potrafi sprzedawać? To fascynujące jak szybko Zdążył opanować tę umiejętność i nawet napisać na teb temat książkę! Własnie wróciłam z konferencji z Mateuszem, na ktorej mówił, jak sprzedawać.
Wszyscy ci mówcy próbują głownie sprzedać. Fakt, że zawsze można coś z takich spotkań wyciągnąć, jednak jak napisałeś, niesmak pozostaje.
A ja Wam powiem tak: wolę żyć skromnie niż traktować ludzi jak bankomaty. Czym się te przekupy różnią od zwyczajnego złodzieja? Są gorsi od złodziei, bo złodziej zabierze i znika, a oni robią przy okazji wodę z mózgu. Brzydzę się technikami sprzedaży, które wyprowadzają potencjalnego nabywcę ze stanu świadomego wyboru. Niech sobie Grzesiaki i spółka jeżdżą Maybachami, niech mieszkają w willach, ale na ich miejscu nie potrafiłbym się cieszyć z kradzionych pieniędzy. Powtarzam: KRADZIONYCH.
Mogę prosić o zamieszczenie mojego komentarza o „blogu” mega-pozytywna.pl? Wystarczy wygooglać tę domenę, żeby potwierdzić to, o czym pisałem wcześniej. Link podawany na wielu forach o różnych rzeczach i za każdym razem wspominanie o Grzesiaku. Wyjątkowo obrzydliwa kłamliwa reklama.