Podcast: Play in new window | Download (Duration: 38:44 — 36.2MB)
Subscribe: Apple Podcasts | RSS
Obiekcje, wyzwania i inne powody przeszkadzające w tworzeniu budżetu domowego – jak sobie z nimi radzić?
Jako autor bloga o oszczędzaniu oraz osoba spisująca od kilkunastu lat wydatki, słyszałem już dziesiątki powodów i tłumaczeń dlaczego różne osoby nie prowadzą budżetu domowego. Mówiąc zupełnie wprost – większość z nich to po prostu wymówki powtarzane często w dobrej wierze.
Sprawdź również: Jak przygotować i sprzedawać własny kurs internetowy
W tym odcinku podcastu przedstawiam zarówno obiekcje, jak i sposoby ich pokonywania. Wymieniam także realne trudności, na które napotykają osoby próbujące wdrożyć się w prowadzenie domowego budżetu. One istnieją i nie należy ich ignorować. Można sobie jednak z nimi poradzić łatwiej niż się wydaje. Podpowiadam jak to zrobić 🙂
W drugiej części tego odcinka przedstawiam szczegóły dotyczące mojego pierwszego szkolenia – „Budżet domowy w tydzień„. Omawiam zawartość kursu oraz tłumaczę dla kogo jest on przeznaczony, a kto nie powinien być nim zainteresowany 😉
Zapraszam do wysłuchania.
Sponsor podcastu
Sponsorem tego odcinka podcastu jest kurs „Budżet domowy w tydzień” 😉 Mój pierwszy komercyjny produkt, którego premiera zaplanowana jest na 23 czerwca 2014 (o ile wszystko potoczy się po mojej myśli).
Zachęcam do zapisania się na specjalny newsletter poświęcony temu produktowi – zwłaszcza jeśli chcielibyście otrzymywać przedpremierowe informacje.
W tym odcinku usłyszysz:
- Jakie powody przeciw tworzeniu budżetu słyszałem do tej pory?
- Kiedy zacząłem spisywać wydatki?
- Od czego należy zacząć naukę o finansach osobistych?
- Jak należy walczyć z obiekcjami przeciwko robieniu budżetu domowego?
- W jaki sposób zacząć budżetowanie?
- W jaki sposób prowadzę swój budżet domowy?
- Jak poradzić sobie z problemem nieregularnych dochodów i wydatków w budżecie?
- Kiedy spisywanie wydatków zajmuje najmniej czasu?
- Jaki jest mój obecny cel finansowy?
- Czego możecie oczekiwać w kursie „Budżet domowy w tydzień”?
- Jakie będą tematy każdego z sześciu dni szkoleniowych?
- Dla kogo będzie kurs BDT, a kto nie powinien go kupować?
- Kilka zdań o uruchomieniu kursu, promocji cenowej i gwarancji satysfakcji.
- Aktualne informacje o liczbie otwartych przez Was „Lokat Bezkarnych” BGŻOptima oraz spodziewanej kwocie mojego wynagrodzenia 🙂
Kliknij prawym przyciskiem, aby ściągnąć podcast jako plik MP3.
Czytaj także: WNOP 030: Urodziny bloga i refleksje po dwóch latach blogowania
Strony, osoby i tematy wymienione w podcast’cie:
- Kurs „Budżet domowy w tydzień” – zapisy na newsletter promocyjny.
- Cykl artykułów „Zaplanuj budżet domowy”
- WNOP 026 z Marcinem Iwuciem
- Aplikacja Microsoft Money
- Artykuł „Prosty budżet domowy”
- Artykuł „Emocje w walce z długami – sprawdzone strategie wychodzenia z długów”
- Artykuł „Jak zacząć spłacać długi i kredyty – historia Przemka”
- Artykuł „Jak zarobiłem 69 000 zł w 8 dni czerwca, czyli czy w blogowaniu są pieniądze?”
Zapowiedź następnego odcinka podcastu:
Następny odcinek podcastu “Więcej niż oszczędzanie pieniędzy” ukaże się za dwa tygodnie. Blog „Jak Oszczędzać Pieniądze” kończy 2 lata i właśnie temu jubileuszowi będzie poświęcony ten odcinek.
Pytanie lub komentarz? Zostaw mi wiadomość!
Masz pytanie? Możesz skorzystać z tego linku i nagrać dla mnie wiadomość głosową z wykorzystaniem mikrofonu Twojego komputera. Pamiętaj, że jedna wiadomość może mieć maksymalnie 90 sekund (ale możesz ich nagrać kilka) 🙂
Jeśli nagrywając pytanie przedstawisz się i podasz adres swojego bloga (lub strony WWW), to zlinkuję do niego tak jak uczyniłem w poprzednich odcinkach podcastu. To może pomóc w promocji Twojego bloga, więc tym bardziej zachęcam do zadawania pytań głosowo.
Będę Ci również wdzięczny za każdy komentarz. Napisz proszę, czy podobał Ci się ten odcinek podcastu. Chętnie z Wami podyskutuję i odpowiem na ewentualne dodatkowe pytania.
Zobacz także: WNOP 032: AMA, czyli moje odpowiedzi na Wasze pytania
Skąd pobrać podcast
Podcast dostępny jest dla Was w wielu miejscach:
- Na blogu – lista wszystkich podcastów
- W iTunes – dla użytkowników iPhone’ów i iPad’ów
- W serwisie Stitcher – pobierz aplikację Stitcher dla Androida i innych modeli telefonów
- W katalogu Zune
- W katalogu BlackBerry
- Poprzez specjalny RSS
A jeśli podoba Ci się podcast, to będę Ci bardzo wdzięczny, jeśli poświęcisz minutkę i zostawisz swoją ocenę oraz krótką recenzję w iTunes. Wasze głosy powodują, że mój podcast trafia do rankingów iTunes. Dzięki temu łatwiej jest do niego dotrzeć tym osobom, które jeszcze nigdy go nie słyszały. A na tym bardzo mi zależy 🙂
Oceń podcast “Więcej niż oszczędzanie pieniędzy” <–
Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję za Twoje wsparcie i życzę Ci świetnego dnia! 🙂
{ 75 komentarzy… przeczytaj komentarze albo dodaj nowy komentarz }
Jak pisze Robert G. Allen milionerzy rozliczają się co do grosza i znają każdy swój wydatek, w dodatku z podziałem na poszczególne kategorie (m.in. edukacja, rozrywka itp.) Budżetowanie to kolejna bardzo ważna cecha odróżniająca bogatych od biednych 😀
Ja również nie tworze budżetu głównie dlatego że zajmuje to sporo czasu (zliczanie wszystkich wydatków, trzymanie paragonów itd.). Ja przyjąłem trochę prostszą ale chyba trudniejszą 🙂 metodę oszczędzania po prostu zastanawiam sie czy dany wydatek to potrzeba czy zachcianka i wszystkie zachcianki staram się eliminować. Na początku było trudno ale teraz metoda daje rewelacyjne wyniki.
Chyba na podobnej zasadzie działał Marcin Iwuć edukując finansowo swoje dzieci 🙂
Uwielbiam wymówkę związaną z brakiem czasu. Przy odpowiednim zorganizowaniu, cała procedura zajmuje do 5 (pięciu) minut dziennie. Nie mówiąc już o tym, że wykorzystując smartfona można to jeszcze skrócić.
Najlepsze jest to, że brakiem czasu zasłaniają się najczęściej osoby, które marnują czas w sposób niewyobrażalny 😉
Nie wiem gdzie wyczytałeś że wykręcam się brakiem czasu, napisałem że nie robię budżetu bo to zajmuje czas i jest dla mnie problematyczne (wymagana jest systematyczność) i że znalazłem rozwiązanie bardziej pasujące do mnie które też działa 🙂
„Ja również nie tworze budżetu głównie dlatego że zajmuje to sporo czasu” – tutaj?
Hej Zulu,
Jedno nie wyklucza drugiego 🙂 Zastanawiam się tylko, w jaki sposób planujesz nieregularne wydatki. Czy odkładasz na nie w jakiś usystematyzowany sposób, czy po prostu finansujesz je z nadwyżek, które wcześniej zaoszczędziłeś? Pytam poważnie.
Ja też miałem takie podejście, że planowałem „w głowie”, ale miało to tak pioruńskie luki w moim przypadku, że po prostu muszę się posiłkować konkretnym planem działania.
I kolejna rzecz: czy panujesz i w jaki sposób nad terminowym regulowaniem opłat? Zlecenie stałe? Inny sposób?
Pozdrawiam
Nad większością opłat czuwa narzeczona (tak się podzieliliśmy) mi zostaje niewiele opłat (internet, telefon) i tu zlecenia stałe sprawują się świetnie ponieważ są to stałe kwoty.
Jeżeli chodzi o nieregularne wydatki to po wpłynięciu wypłaty zliczam wszystkie wydatki i kwotę która mi wyjdzie (powiększoną o kilkaset złotych) zostawiam na koncie a resztę ukrywam przed sobą (w zależności od warunków kupuje akcje lub dolary).
Mam też fundusz na nieprzewidziane wydatki w wysokości 1tyś zł (w zupełności wystarczy) na zupełnie innym koncie (bez karty do bankomatu) więc jak na głównym koncie by zabrakło to robię przelew.
Teraz już chyba nie mam takiego problemu ale na początku bardzo źle się czułem z pieniędzmi na koncie więc musiałem wypracować system ukrywania przed sobą pieniędzy 🙂
Oczywiście, Twoja metoda także jest skuteczna i dla ludzi takich jak Ty, z silną wolą i samodyscypliną sprawdza się równie dobrze jak budżetowanie, a jest mniej czasochłonna 🙂
Tyle, że jesteś w mniejszości. Większość ludzi musi zobaczyć dane, żeby uzmysłowić sobie jak im pieniądze przechodzą przez palce 😉
Z samodyscypliną i inteligencją finansową jest jednak podobnie jak z każdą inną umiejętnością. Można się jej nauczyć w drodze samodoskonalenia 🙂
Zamożny stajesz się nie dzięki zarobionym pieniądzom, lecz dzięki temu ile tych pieniędzy jesteś w stanie zatrzymać w swoim „portfelu”. Dzięki zachowaniu kontroli nad wydatkami jesteś w stanie tworzyć swój kapitał, lub inwestować w kolejne źródła dochodów. Budżet domowy jest w stanie pomóc okiełznać generujące się koszta, które często potrafią się wymknąć spoza kontroli. Ponadto budżetowanie wydatków jest jednym z głównych elementów inteligencji finansowej.
Budżet domowy tworzą małżonkowie/partnerzy i dzieci. Co dzieci powinno się skontrolować, ale już małżonka nie koniecznie. Jeśli małżonek nie wyraża chęci zbierania paragonów, zapisywania wydatków to kontrola budżetu domowego nie ma racji bytu. No przecież dorosłago 40 letniemu faceta nie da się zmusić do rozliczania każdej złotówki. I to jest jedyny powód dla którego zaprzestałam ewidencji wydatków domowych. Inaczej sytuacja wygląda gdy facet zajmuje się budżetem domowym. Łatwo jest kontrolować żonę, która opiekuje się dziećmi w domu i jedymym jej wyjściem są zakupy w pobliskim warzywniaku czy piekarni. Takiej pani to i sukienka za 44,50 raz na pół roku wystarczy.
Hej Kki,
Na pewno jest dużo trudniej jeśli partner nie współpracuje, ale nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że wtedy „kontrola budżetu domowego nie ma racji bytu”. Po prostu warto wtedy zarządzać przynajmniej „swoją” częścią.
Nie generalizowałbym także a propos tego kto wykonuje więcej transakcji. U nas jest tak, że za większość zakupów odpowiada Gabi i „generuje” Ona zdecydowanie więcej paragonów niż ja. W każdej rodzinie jest trochę inaczej 🙂
Pozdrawiam
Zamiast zbierać paragony, wklepywać je wszystkie do arkusza i analizować, wybrałem już dawno znacznie rozsądniejszą, wygodniejszą i mniej pracochłonną opcję, która sprowadza się po prostu do mądrego wydawania posiadanych pieniędzy. Skoro przed ich wydaniem zastanowię się, czy to co kupuję, jest mi potrzebne i ma akceptowalną dla mnie cenę, to na cóż później tracić cenny czas na te wszystkie paragony, arkusze i analizy? Jak do tej pory nic nie wymknęło mi się spod kontroli. Wręcz przeciwnie, sam jestem zaskoczony, ile dzięki powyższemu podejściu udało mi się już zaoszczędzić pieniędzy.
Hej Na plus,
Po prostu gratuluję – tym bardziej, że jesteś w zdecydowanej mniejszości (według moich obserwacji). Większości osób tylko wydaje się, że panują nad finansami wykonując wszystko „w głowie”.
Na pewno Twoja metoda jest wygodniejsza, zapewne jest mniej pracochłonna, ale czy jest rozsądniejsza? To się okaże za jakiś czas. Ja osobiście nie sądzę, ale to moje zdanie 😉
Pozdrawiam
Fajnie, że analizujesz wszystkie zakupy przed ich dokonaniem, ale w ten sposób nie jesteś w stanie zobaczyć wydatków w szerszej perspektywie.
Znajomi, którym poradziłem założenie dziennika wydatków, są często zaszokowani ile miesięcznie wydają na np. kawę, wodę, słodycze, itd, ale hitem nr 1 są wydatki w kategorii „samochód” = szok 😉
Zawsze warto zrobić własny budżet domowy – i chociaż jeszcze nigdy nie udało mi się wykonać go co do złotówki to przynajmniej wiem, gdzie i kiedy moje pieniądze planuję wydać, zaplanować większe wydatki itp. Jeśli połączymy spisywanie wydatków i prowadzenie budżetu to pierwszy krok do finansowego bezpieczeństwa będzie już za nami 🙂
„W odcinku usłyszysz Dla kogo będzie kurs BDT, a kto nie powinien go?” … brakujące słowo to? 🙂
Hej Kama,
Poprawione! Dziękuję 🙂 Brakowało słowa „kupować”.
Pozdrawiam
Ja swoją karierę „budżetowania” zacząłem na wczasach, miałem ze swoją kobietą niewielką ilość pieniędzy do rozplanowania i potrzebne było spisywanie wszystkich (nawet przyszłych) wydatków, żeby starczyło nam na bilet powrotny 🙂
Rozmawiając ze znajomymi i pytając ich o to, dlaczego nie oszczędzają również słyszę tekst w stylu „zbieranie paragonów jest kłopotliwe” ale wtedy odpowiadam im, że przecież kartę kredytową również wyciągasz i wkładasz do portfela, więc co za różnica, czy weźmiesz z tą kartą o jeden papierek więcej, skoro i tak otwierasz ten portfel?
A co do tracenia czasu na wpisywanie też mam kontratak. Wyobraźcie sobie sytuację, kiedy brakuje Ci pieniędzy, i nie wiesz w jaki sposób zeszła Ci z konta cała wypłata, ile czasu musisz się głowić nad tym, co wydałeś, że Twoje saldo jest na tak niskim poziomie? Czy nie lepiej czas „zastanawiania się” spożytkować na wpisanie tego wydatku do budżetu kontrolując go tym samym w następnych miesiącach/latach? Okazuje się , że wpisywanie wydatków staje się wręcz oszczędnością czasu w wielu wypadkach, i mógłbym tutaj wymieniać ich wiele.
Pamiętam, że już w gimnazjum zapisywałam z zeszycie nieliczne wydatki patrząc na luźne zapiski finansowe mamy w starym kalendarzu. Dziś faktycznie wybrałam excela i jest wygodniej. Niemniej jednak troszkę bawi mnie zaskoczenie znajomych, kiedy zbieram paragony. robię notatki na kartce/telefonie z cenami i tłumaczę, że prowadzę swój budżet. Dzięki temu widzę ile mam i powoli udaje mi się odkładać co miesiąc nawet niewielkie kwoty. Myślę, że warto poświęcać na to czas, a dzięki Twojemu blogowi stale rozwijam swoje oszczędzanie i stale czegoś się uczę.
Świetny podcast. Niesamowity efekt z lokatą! Ściągać i słuchać 🙂
Chyba jednak najczęstszą wymówką jest brak czasu. U mnie niestety także, przez co siadam do mojego budżetu nieregularnie i ostatnio pojawiły się w nim pewne dziury (zgubione paragony itd…). Wiem, wiem, brak czasu głupia wymówka, dla chcącego nic trudnego.
Muszę się jednak w tym miejscu podzielić jeszcze głupszą wymówką, którą niedawno usłyszałam, a raczej przeczytałam:) Niedawno jeden z moich wpisów wylądował na joemonster, przez co zyskałam kilka hejterskich komentarzy. Jeden z nich brzmiał mniej więcej tak: „nie stać mnie na oszczędzanie, bo nie mam czasu latać za promocjami”.
…i napisała go osoba, która ma czas pisać długie komentarze na joemonster:)
pisanie komentarzy tu czy tam to jedno – a ganianie za promocjami to drugie 😉 ja tego bloga i kilka innych czytam przedewszystkim w pracy… Podzielna uwaga, pewne przestoje w pracy które mogę wykorzystać efektownie… Natomiast gdybym miał w pracy pisać budżet to jużby było gorzej…
Wysłuchałam podcastu. Kurs kierujesz do osób, którym chcesz pomóc m.in. w wyrobieniu nowych dobrych nawyków. Kiedyś spotkałam się z systemem automatycznych maili wysyłanych przez miesiąc każdego dnia o tej samej porze dnia. Zapisy odbywały się jak do newslettera. Maile były jak listy, zawierały motywacje, inspiracje, pytania dające do myślenia i zadania do wykonania. Zadania były proste, zajmowały kilka minut lub były czymś w rodzaju pomysłu na następny dzień. Przykład zadania: „postanów, że jutro zapiszesz każdy nawet najmniejszy wydatek; przygotuj kartkę i ołówek lub notatnik w telefonie”. Przykład jest prosty. Nie ja jestem od treści 🙂 Mnie taki miesięczny program bardzo pomógł przejść przez pewien temat. Trudniej było mi odłożyć coś na później 😉 Nie było wymogu wysyłania zadań czy konsultacji. To coś w rodzaju trzydziestu Twoich ale raczej mini artykułów plus opisana bezpośrednia prośba do czytelnika o wykonanie konkretnej czynności. Był to pewien proces, jednak później spokojnie można było wrócić do dowolnego dnia. Program był darmowy. Podrzucam pomysł 🙂
Dobrym sposobem aby rozpoczac kategoryzowanie jest zrobic sobie przez miesiac spis wydatkow, a potem zastanowic sie jakie sa grupy (dla mnie grupa to minimum 5% dochodu – czyli max 20 grup).
Osobiscie z wydatkow codziennych uzywam dwoch kategori grocerries (jedzenie chemia itp itd …) oraz transport.
Uwazam ze „spisywanie” wydatkow co do zlotowki jest bez sensu i zazwyczaj odstrasza/zniecheca ludzi. Zupelnie wystarczajaca jest dokladnosc oferowana przez wyciag z banku (zakladajac ze nie uzywamy zbyt duzo gotowki). Jezeli widze Tesco – 100 zl jest to dla mnie jeden wydatek a nie jedzenie, chemia, artykuly szkolne itp itd… W ten sposob wcale nie potrzebuje paragonow.
Swietnym programem jest Microsoft Money – aby sie oswoic z programem najlepiej wprowadzic sobie historie wydatkow 3 miesiace wstecz. Wszystkie wydatki gotowkowe wrzucic do inne i jezeli jest tego sporo to dopiero wtedy dokladniej to analizowac. Korzystajac z MM mozemy spokojnie siadac do „budzetu” raz na 2 tygodnie.
Czyż te planowanie, zapisywanie, nie zabija aby w związkach spontaniczności ? Żonciu, proszę to dla Ciebie kwiaty. Dziękuję mężu, jesteś kochany. Tylko proszę daj mi paragon, bo muszę Cię wprowadzić do arkusza kalkulacyjnego! Michał 🙂 Jesteś mistrzem planowania wszystkiego! Może i te planowanie, ewidencjonowanie, przynosi jakieś korzyści dla osób nierozgarnietych. Ja jednak uważam, że nadmierna kontrola finansowa siebie czy swoich bliskich może prowadzić do zaniku spontaniczności, emocji (pozytywnych), a w dalszej kolejności do sporów (nikt nie lubi być nadmiernie kontrolowany przez współpartnera).
Hej Leszek,
Ależ nikt Ci nie broni posiadać „zaskórniaków”, które ewidencjonowane mogą być nawet jako zaskórniaki. Mi chodzi tylko o to żeby nie uzasadniać hasłami typu „spontaniczność” tego, że w ogóle nie prowadzi się kontroli budżetu domowego.
Powiedz mi: czy przypadkiem nie jest tak, że to brak pieniędzy prowadzi najczęściej do sporów? Bo z tego co ja obserwuję i czytam także w mailach od niektórych z Was, to prawdziwy dramat i wzajemne obwinianie i rozliczanie rozpoczyna się wtedy, gdy zaczyna brakować pieniędzy – nie w sytuacji, gdy jest ich pod dostatkiem. A o sytuację braku pieniędzy jest nietrudno, jeśli nie oszczędzamy i nie planujemy finansów.
Pozdrawiam
Ja przestawię mój sposób prowadzenia budżetu. Razem z żoną posiadamy konto wspólne. Mamy do tego konta 2 karty debetowe i za wszystko w sklepach płacimy kartami.
Co kilka dni loguję się do banku i poniesione wydatki przeklepuję do excela. Gdy rozliczę dany wydatek to oznaczam go w banku tagiem „rozliczone”. Prowadzenie budżetu w ten sposób jest banalne. Nie trzeba pamiętać o paragonach, nic nie ucieknie nawet gdy bank rozliczy dana transakcje dopiero po kilku dniach gdyż widzę wtedy że jeszcze jej nie rozliczyłem bo nie ma tagu „rozliczono”.
Hej,a co z takimi delikwentami ,co zapisują wszyściutko i na tym koniec?Zapisuję wszystko,suma przyprawia mnie o zawrót głowy i tak co miesiąc…Jestem w stanie potem stwierdzić,że ten i tamten wydatek był niepotrzebny,wyciągam wnioski i tyle.Oszczędności w życie wprowadzić mi się nie udaje.Zapisuję w telefonie,mam fajną aplikację.Co robić?
Jesteś w dobrej sytuacji! Znasz historię, wiesz, ile na co wydajesz, możesz oszacować, w której kategorii o ile za dużo.
Ustal sobie miesięczny budżet – limity na poszczególne kategorie – i nie przekraczaj ich, zapisuj na bieżąco wydatki i odejmuj je od limitu – będziesz wiedziała, ile jeszcze w danym miesiącu możesz wydać na ciuchy/kosmetyki/książki/jedzenie itp.
A ustalając budżet pierwsze dwie kategorie to oszczędności i dawanie (charytatywne). Dopiero później rozdzielasz pozostałą kwotę na swoje wydatki. Tym sposobem zbudujesz też sobie jakieś oszczędności – najpierw fundusz bezpieczeństwa, potem może coś więcej.
Zaraz po otrzymaniu pensji przelej jej część na osobne konto. Oszczędności same rosną! 🙂
Myślałem o tym ale chyba jestem zbyt leniwy, poza tym i tak wszędzie płacę kartą i w mBanku całkiem fajnie działa kategoryzowanie wydatków.
Ciężko jest stworzyć budżet domowy z niczego. Niestety, ale większość Polaków zarabia ile zarabia. Nie ma z czego odłożyć. Żyje z miesiąca na miesiąc. Dopóki zarobkami nie dorównamy Europie, nie mamy się co czarować, że poziom naszego życia się podniesie.
Masz rację, ale jeżeli mało zarabiasz i ledwo starcza do końca miesiąca to TYM BARDZIEJ powinieneś prowadzić dziennik wydatków.
Bardzo często ludzie o niskich dochodach mają z czego zrezygnować, np. samochód, telewizja kablowa/satelitarna, abonament telefoniczny, itd.
Braku gospodarności nie można tłumaczyć niskimi dochodami!
Moim zdaniem jednak trzeba kilka miesięcy spisywać wydatki, aby mieć jakieś względne pojecię o tym jak wyglądają nasze przepływy, myślenie o przyszłości można zacząć po etapie, gdyż inaczej nie uwzględnimy połowy rzeczy na które idą nasze pieniądze. Najlepiej byłoby pełny rok badać wydatki i przychodzy i dopiero wtedy usiąść i na kolejny rok skrupulatnie zaplanować nasz plan finansowy.
Potwierdzam, że spisywanie wydatków jednym sumptem zajmuje strasznie dużo czasu. Wczoraj spisywałem wydatki z czterech miesięcy. Zajęło to pół dnia… Ale jakie wnioski można było wyciągnąć! Ho, ho!
ichale, jeszcze jedna sprawa, zacząłem teraz ogarniać lokatę bezkarną i chciałbym dać znać, że w kalkulatorze jest malutki błąd. Otóż podatek Belki jest zaokrąglany do pełnych groszy w górę. Czyli jeśli np. mamy 1 grosz odsetek to zapłacimy 1 grosz podatku (czyli 100% 🙁 ). Jeśli bank nam naliczy 2 grosze, to zapłacimy też 1 grosz itd.
Piszę to, bo część czytelników może (z resztą słusznie) pomyśleć, żeby ten kalkulator wykorzystywać do obliczania oszczędności także na innych lokatach i kontach oszczędnościowych. I np. jeśli sobie wpiszą oprocentowanie 2,3% (w miarę rynkowa stawka dzisiaj) i kwotę 140 zł, to kalkulator pokaże im, że po miesiącu będą mieli 0,27 zł odsetek minus 0,05 zł podatek. A naprawdę będzie to podatek 0,06 zł, bo 19%*0,27=0,0513 zł, czyli po zaokrągleniu w górę zgodnie z ustawą 0,06 zł.
I będą pretensje że banki oszukują… 🙂
WRÓĆ: „Otóż podatek Belki jest zaokrąglany do pełnych groszy w górę”. Powinno być: „Otóż podatek Belki należy zaokrąglać do pełnych groszy w górę”. Przepraszam za zamieszanie :).
wydatki z czterech miesiecy? To faktycznie… Mnie wydatki z 3 dni zajmują 4-5 minut max. Prócz spisywania wydatkó konieczna jest konsekwencja i ciągłośc – nie raz na 4 miesiące ale minimum raz na tydzień!
Nie wiem czy ktoś się ze mną zgodzi, ale wydaje mi się, że nam kobietom dużo trudniej jest oszczędzać. Wyraźnie widzę to w moim małżeństwie. Mój mąż potrafi do minimum ograniczyć wydawanie pieniędzy, co miesiąc rozpisuje przychody i wydatki. Ja mogę się tylko wstydzić za samą siebie. Mieszkam w Dubaju i najgorzej było po pierwszych kilku wyplatach. Dosłownie oszalałam. Jest już trochę lepiej, uczę się panować nad sobą. Zaczęło się od książki „Bogaty albo biedny. Po prostu różni mentalnie” T. Harv Eker. Świetna lektura dla początkujących. To właśnie ta książka uświadomiła mi jak bardzo jestem „biedna”. Również dzięki tej książce trafiłam na Twojego bloga, szukajac dalszych inspiracji. Zaczęłam prowadzić domowy budżet. W teorii wiem dużo, tylko jak tu się kontrolować? Staram się jak mogę. A często i tak wracam do domu z torbą zakupów i ogromnymi wyrzutami sumienia.
Szanowny Panie!
Czysto formalnie i bez wazeliny: zgrabnie się pan wysławia. Dobrze się tego słucha moim przesadnie wyczulonym polonistycznie uchem. 🙂
Ja mam jednak drobną uwagę językową (z miłości doń, nie arogancji czy przechwalania się), a więc nieco off topic. Otóż, forma „podcast’cie” jest niepoprawna (mimo że – na szczęście – apostrof jest w dobrym miejscu). Jako że ten wyraz zdążył w pewnych sferach nabrać częstotliwości, można go śmiało spolszczyć (nawet do formy „podkast”, tak jak zam. „computer” piszemy „komputer”) oraz go odmieniać (por. wyraz „toast” -> „toaście”), a zatem: „podcaście” lub „podkaście”.
Zresztą może się Pan nie chcieć podeprzeć moim, wątpliwym zresztą na razie (in spe!), „autorytetem” ;), więc posłużę się wypowiedzią językoznawcy Jana Grzeni (link: http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=7271).
Pozdrawiam!
Też zwróciłam na to uwagę już wcześniej, ale nie jestem aż taką purystką 😉
Co do podcastu – lektura dopiero przede mną, jak tylko wsiądę do autobusu. Natomiast zawsze zaczynam kontakt z podcastami po lekturze komentarzy.
Michale, nie przeczytałem jeszcze całego Twojego blogu, jestem na początku drogi ale idę nią dalej. Zastanawiam się nad jedną rzeczą, czy jeśli mam np. 100PLN zaoszczędzonych w miesiącu, lepiej jest tą „stówę” odłożyć, czy kupić franki i spłacic szybciej hipotekę?
To w głównej mierze zależy od tego, co Ci się bardziej opłaca. Jeżeli potrafisz tą kwotę zainwestować w instrumenty, które dadzą Ci wyższą stopę zwrotu niż korzyść z szybszej spłaty kredytu, to jak najbardziej lepiej będzie Ci je zainwestować 😀
Michał wspominałeś o tym że masz Apple’a. Ja używam Linuksa, do wydatków i budżetowania kilka lat używałem Kmymoney, od jakiegoś czasu używam mniej skomplikowanego Skrooge, polecam linuksowcom którzy przeczytali ten wpis (lub wysłuchali podcasta).
Cześć Damianos,
Fajnie się czyta hadcorowego „Linuxowca”. Dlaczego zdecydowałeś się na tak mało popularną dystrybucję, a nie poszedłeś z prądem i nie wybrałeś Ubuntu?
Michale (pozwolę sobie na odrobinę spoufałości 😉 ), sam chcę budżetować, zabieram się za to już któryś raz, ale nie wychodzi mi z jednego powodu. Mieszkam sam i swoje własne wydatki potrafię bez problemu kategoryzować w MS Money. Ale często przebywam u Dziewczyny na weekend i najczęściej jedno z nas robi jakieś zakupy, a potem się rozliczamy jeśli trzeba. Tylko że po takim rozliczeniu, mam problem jak kategoryzować np. zakup jedzenia na spółę i jogurtów dla Lubej (ja tego nie jem, więc Ona oddaje mi kasę – taki układ nam pasuje). Gdy pojawia się tego typu rachunek, gdzie część rzeczy jest dla mnie, część dla Niej i reszta dla nas, gubię się i zarzucam dany rachunek, przez co mam rozbieżności i coraz mniej się chce trzymać porządek. Czy masz na to jakieś pomysły? 🙂
Krystian, chyba najprościej będzie dodać kategorię np. „Ania”, „pożyczka” albo „do zwrotu” (jeśli w ten sposób rozliczasz się także z przyjaciółmi) i wrzucać w tę kategorię wszystkie pozycje z paragonu, za które dostajesz zwroty. Tak samo możesz nazwać wpływy ze zwrotów. W ten sposób łatwo będzie (w myśli lub w aplikacji) odjąć jedną pozycję od sumy wydatków i jeden wpływ, który nie jest zarobkiem, a jednocześnie nic nie umknie. Tak uważam.
@Krystian Mam podobnie. Mam na to kilka rozwiązań.
1.Podczas zakupów dzielimy zakupy mniej więcej po połowie. Oczywiście nie wliczając rzeczy „prywatnych”.
2.Albo jedna osoba płaci za całość i po powrocie do domu od razu się rozliczamy wtedy do budżetu wpisuje tylko kwotę jaka przypadła na mnie.
3. Albo wpisuję w budżet cały rachunek i potem po rozliczeniu wrzucam to jako pozycję Rozliczenie Ania :).
Problem rozwiąże się sam w momencie gdy zamieszkamy razem i będziemy mieli wspólny budżet domowy.
Krystian. To jest tak jak z rachunkowością. Nie interesuje Cię to, co dzieje się w portfelu Twoich kontrahentów (w tym przykładzie dziewczyny) a co dzieje się z Twoim portfelem. Jeżeli robicie zrzutkę np po 20zł na zakupy, to musisz te 20zł wrzucić w koszta (do budżetu) w jaki sposób? najlepiej proporcjonalnie do „korzystania” z danego zakupu 🙂 jeżeli zjesz 3/4 chleba, to musisz chleb za 4zł podzielić na 4 części, 1/4 się nie przejmujesz bo idą w koszta kogoś innego, a 3/4 czyli 3zł są to Twoje koszta które wpisujesz 😛 oczywiście to jest żart, i nikt nigdy takich dokładnych przeliczeń zapewne nie robił, ale musisz iść takim tropem rozumowania. Jeżeli kasę Ci za coś oddała to nie musisz tego wpisywać bo i po co? Jeżeli z chleba korzystacie oboje, to wpisz w koszta połowę tego chleba. Ważne, by to na co się zrzuciłeś zgadzało się z tym co wpisałeś (kwoty) bo potem sprawdzając konto bankowe i program w którym robisz salda nie będą się zgadzały.
Panie Michale,
zainspirowany Pana radami chciałbym podzielić się moim sposobem „zmuszenia się” do prowadzenia namiastki budżetu domowego. Bez bicia przyznaję się, że nie miałem nigdy ani chęci, ani motywacji do gromadzenia paragonów i tworzenia listy wydatków – lwią część dochodów pożerały wydatki stałe, a nadwyżka była na tyle skromna, że nie widziałem sensu żeby ją rozliczać. Na szczęście pewnego pięknego dnia z nudów zacząłem przeglądać historię transakcji w moim banku i kategoryzować te, których system sam nie „wrzucił do szufladki”. Efekt był zaskakujący i trochę niepokojący…
Zgodnie z przewidywaniami większość funduszy wydawałem na opłaty i tzw. życie (jedzenie, środki czystości, etc.), natomiast 1/4 wydatków była niekategoryzowana – wypłaty w bankomacie po 50 zł, na jakieś drobne wydatki w rodzaju biletów na komunikację miejską, jedzenia na mieście, kuponu w totolotku. O ile wiem, że raczej nie roztrwoniłem tych pieniędzy na bzdury, to nie podobał mi się fakt, że nie potrafię dokładnie wskazać na co i ile pieniędzy wydałem. W skali rocznej wydatki niekategoryzowane stanowiły niebagatelną (przynajmniej jak na moje warunki) sumę.
Swoją ewidencję wydatków postanowiłem prowadzić na koncie bankowym. Oczywiście cały czas czuję pewien opór w ujawnianiu bankowi szczegółów mojego budżetu, ale z drugiej strony tenże bank wykonuje większą część pracy a ja tylko rozdzielam i rozpisuję na co wydałem kolejne wypłaty z bankomatu. No i przynajmniej wiem teraz na gdzie rozpłynęły się „drobniaki”.
Znając strukturę wydatków zacząłem rozpisywać na zwykłej kartce planowane przychody i wydatki na najbliższy miesiąc i kwartał,starając się w miarę równomiernie porozkładać w czasie większe zakupy. Daleko temu rozwiązaniu do systematycznie prowadzonych, solidnych budżetów i rocznej perspektywy finansowej o których Pan pisze, ale jakoś się sprawdza. Mam nadzieję, że w kolejnym przypływie natchnienia uniezależnię się od systemu bankowego i zacznę tworzyć plany finansowe na dłuższe okresy :).
Mam trochę inny problem niż większość :). Otóż odnoszę wrażenie, że im bardziej staram się kontrolować wydatki (budżetowanie), tym bardziej rozłażą mi się pieniądze… Od jakiegoś czasu radzę sobie trochę inaczej. Przelewam określoną część kasy na konto oszczędnościowe i tym samym wydzielam sobie kwotę, którą mogę wydać (rachunki, żywność i chemia do domu itd.). Muszę zaznaczyć, że nie robię tego na zasadzie: przeleję na oszczędnościowe o 200 zł mniej, to będę miała luźniejszy budżet. Zdecydowanie w drugą stronę, czyli przeleję o 200 zł więcej, a to co zostanie musi mi wystarczyć i z reguły budżet się dopina :). Nie jestem osobą, która wydaje mnóstwo kasy na ubrania czy buty (nienawidzę zakupów!). Słodyczy i innych przekąsek też unikam, a na co dzień jeżdżę komunikacją miejską. Czasem wdepnę do mojej ulubionej kawiarni na ciacho bez cukru (sama nie umiem takiego upiec) i herbatę, ale rachunek wynosi 20-30 zł średnio co dwa-trzy tygodnie, a bywają i miesiące bez wizyty w kawiarni. Mnie taki niewielki margines luzu pozwala na to by spokojnie przyglądać się wydatkom, i je optymalizować, w innych dziedzinach życia.
Pozdrawiam
N.
Drogi Michale, rozpoczynam dopiero moją karierę i mam małe pytanie, od czego najlepiej rozpocząć pomnażanie swojego kapitału? Mam na razie oszczędzony 1K zł.
Odłóż sobie tego tysiaka na fundusz awaryjny – wrzuć na konto oszczędnościowe czy lokatę „bezkarną”. Z 1K za dużo nie pomnożysz, jak będziesz miał 10x tyle to można zacząć myśleć, na razie chroń przed inflacją(choć zapowiadają nam deflację w najbliższych miesiącach :-))
Natalia. Super pomysł, przydaje się on najbardziej gdy Twoje przychody zwiększają się. Tak jak było u mnie. Zarabiałem najniższą krajową i obawiałem się (jak to zwykle bywa) że wraz ze zwiększeniem przychodów również będą mi się zwiększać koszty. Zarabiałem najniższą krajową to musiałem zaciskać pasa i udawało się przetrwać. Teraz zarabiam więcej, ale i wydatki się zwiększyły. Dlatego budżet bardzo się przydaje. Pozwala na kontrolę naszych pieniędzy, ja starałem się od początku nie „zauważać” tego wzrostu gotówki cały czas zaciskając pasa (bo w pewnym momencie już się do tego przyzwyczaiłem i znałem już techniki jak tego dokonać nie rezygnując z przyjemności) i różnicę w wynagrodzeniu od razu wypłacać w bankomacie i wsadzać do koperty dysponując jedynie pieniędzmi jakie miałem do tej pory (najniższą krajową) i udało się, co roku mogę pozwolić sobie na super wakacje czy nowy telewizor za GOTÓWKĘ. Wszystko dzięki określeniu średniej na dzień.
Np mam wypłatę 2000zł. W 1 dzień wydaje 100zł miesiąc ma 31 dni to na koniec miesiąca wydam szacując 3100zł więc muszę zmniejszyć średnią na dzień dopóki szacowanie nie wykaże kwoty mniejszej niż 2000zł. Drugi dzień wydaję 20zł to szacowanie będzie wyglądało lepiej. 120zł/2 *30. Czyli 60zł dziennie przez 30 dni to 1800zł mieścimy się, więc jest OK. itd.
nie no, śmiechu warte,. to już w podstawówce dzieci dostają kieszonkowe i wiedzą ile mogą wydac średnio dziennie, żeby im wystarczyło na miesiąc.
Przez 5 lat bardzo szczegółowo rejestrowałem rodzinne wydatki. W zasadzie nie wydatki a wszelkie przepływy pieniężne. Ponieważ wówczas nie znalazłem zadowalających mnie programów, które ujęłyby dynamikę tych przepływów, napisałem własne narzędzia. Nie było to bardzo skomplikowane, ale dodawałem doraźnie różne usprawnienia: mogłem zaimportować dane z wyciągów bankowych, a wpisywanie rachunków zrobiłem tak, aby działo się bardzo szybko, z palca, z zastosowaniem skrótów i bez potrzeby klikania. Zastosowałem typowe podejścia rachunkowe i podwójne księgowanie. I rzetelnie wklepywałem wszystkie rachunki, wszelkie wpłaty, wypłaty, itd. Po tym jak tych danych było już całkiem sporo, i zacząłem je analizować, doszedłem do wniosku, że ja ogólną świadomość tych wszystkich przepływów mam i bez bazy danych, a że problemy finansowe nie biorą się z braku budżetowania, planowania czy narzędzi, tylko ze złej postawy wobec pieniądza w ogóle. Można to porównać do kogoś kto latami drąży czemu od dzieciństwa pali, zamiast po prostu rzucić palenie i nie zastanawiać się jak zaczął. Być może te wszystkie dane były potrzebne, żeby sobie to wszystko uświadomić, ale teraz już nie jestem tak szczegółowy. Mam wprawdzie tabelkę w której zapisuje „duże” wydatki, ale bardziej jako podsumowanie dla żony. Resztą się nie przejmuję, z natury nie jestem rozrzutny, i zamiast zaprzątać głowę „wacikami”, staram się po prostu generować coraz większy przychód.
Postawa wobec bogactwa i pieniądza jest najważniejsza. Budżetowanie jest ok, jeśli wynika z potrzeby planowania świetlanej przyszłości. Jeśli służy drążeniu „czemu nie mam pieniędzy i gdzie się podziała moja wypłata”, to nie jest to żadne rozwiązanie. Może na początku, jako diagnoza problemu, ale szybko trzeba się przestawić na coś bardziej pozytywnego. 🙂
Wojtek, a mógłbyś zdradzić jaką aplikację stworzyłeś? chodzi mi głownie jak funcjonował u Ciebie import danych z kont bankowych.
Budżet w Excelu: to był prosty parser w pythonie, który działał na zrzucie csv i przed wrzuceniem do bazy danych w sqlite próbował odgadywać sposób zaksięgowania (kategorię, ewentualne tagi, konta dt i cr), na podstawie wcześniejszych ręcznych odpowiedzi, a dla reszty po prostu wpisywałem z palca (numery kategorii i kont, bo to było szybsze), gdzie to ma pójść, ale kwotę i tytuł, jeśli nie chciałem nic zmieniać, brał z wyciągu. to były doraźne rozwiązania, żadnych pięknych interfejsów, chodziło o to, żeby było szybko i wszystko lądowało poukładane w bazie danych. z bazy danych robiłem sobie już zapytania w sql. żadnych cudów. 🙂
Dzięki za bloga. Już drugi miesiąc dzięki Twoim radom budżetuję w Ms Money 🙂
Tylko ostatnio mnie zastanowiła jedna pozycja. Wykupiłem lekcje języka obcego z góry za przyszły rok „szkolny”. Automatycznie zrobił mi się pik w wydatkach, ale wyszło to 20% taniej niż w ratach. Z drugiej strony przy ratach miesięcznych miałbym co miesiąc pozycję „szkoła językowa” z odpowiednią kwotą. Może jednak jakoś wirtualnie podzielić ten wydatek na miesięczne płatności żeby widzieć ile % miesięcznie stanowi nauka języka?
A może zupełnie niepotrzebnie kombinuję…
Pozdrawiam!
Hej Zenek73,
Super 🙂 A co do „dzielenia” – potwierdzam, że niepotrzebnie kombinujesz 😉 Zanotuj jednorazowo. Po prostu będziesz miał wyższy wydatek w tym miesiącu. I tyle.
Pozdrawiam
Witaj zenek73, możesz potraktować wykupienie rocznych lekcji z 20% zniżką jako inwestycję, którą opłacasz z pieniędzy przeznaczonych na cele inwestycyjne. Natomiast miesięcznie wpłacać na konto oszczędnościowo-inwestycyjne kwotę jaką byś płacił co miesiąc. Wtedy będziesz miał w budżecie widoczny koszt miesięczny, oraz zwrot z inwestycji, jaką jest wyłożenie pieniędzy z oszczędności. Jakby nie patrząc płacenie rachunków ze zniżką (abonament RTV, karnet na basen, itp.) to przejaw inwestowania, dlaczego więc nie uwidocznić tego w budżecie.
Również zastanawiam się nad alternatywą rozliczenia kosztów niektórych długoterminowych wydatków, pamiętam problem z kupnem węgla i rozliczenia go. Koszt węgla to 650zł na jeden miesiąc za tonę i ona starcza mi na około 9 miesięcy. Problem był na tyle „poważny” że mieszkając na starym mieszkaniu miałem ogrzewanie centralne na gaz, i do tej pory koszt „ogrzewania” zapisywałem normalnie co miesiąc według zużycia, a teraz taka zmiana nie była mile widziana przy wykresach wprowadzając jeden koszt na cały rok. postanowiłem dodać dodatkowy arkusz opłat, które rozliczam w czasie.
Oczywiście znowu kierując się zasadą rachunkowości, nigdy nie poprzez dzielenie przez 12 miesięcy a proporcjonalnie do zużycia. Np jeżeli w ciągu roku kupie węgiel za 1300zł (2 tony) to nie mogę tyle samo wpisać w sierpniu i tyle samo w styczniu. Korzystając więc z poprzedniego ogrzewania (na gaz) jeżeli w styczniu zapłaciłem za ogrzanie mieszkania 250zł a w całym roku 1000zł to jest to 25%. Na nowym mieszkanie w tej chwili jeżeli zapłaciłem 1300zł w kwietniu (bo wtedy kupiłem 2 tony węgla) to koszt w styczniu ewidencjonuje tak samo czyli w styczniu 25% * 1300zł.
Ale to tak jak napisałem, potrzebna jest osobna ewidencja tych kosztów (ta podstawowa w której patrzysz, gdzie poszły Twoje pieniądze) i druga (gdzie sprawdzasz jaki był koszt ogrzewania mieszkania) bo są to dwie zupełnie odrębne sprawy, i nie da się ich połączyć, bo to co wydajesz nie jest równomierny z tym jaki poniosłeś koszt zużycia.
Z lekcjami jest tak samo. Jeżeli zależy Ci na tym, by wiedzieć na co poszły Twoje pieniądze wpisz 1 kwotę w miesiącu w którym za to płacisz, jeżeli chcesz wiedzieć ile faktycznie kosztują Cię lekcję rozdziel to proporcjonalnie do „korzystania” z danego towaru czy usługi (np jeżeli w wakacje macie przerwę) to nie wpisujesz tego kosztu w tym miesiącu. Jeżeli zależy Ci zarówno na tym gdzie idą pieniądze, oraz jaki jest koszt faktyczny musisz to zrobić w dwóch różnych miejscach.
Ja również mam prostszy sposób niż budżetowanie i spisywanie wydatków, a dający w moim przypadku dobre rezultaty.
Mianowicie, jednym z pierwszych przelewów jest przelanie na osobne konto 25% wpływów, a następnie z pozostałej kwoty finansowanie życia. Z jednej strony co miesiąc dokładam do „kupki” a z drugiej, jeśli coś zostanie na koniec, to albo pozwalam sobie na jakieś szaleństwo lub po prostu dokładam do „kupki”.
Kwestia jaką są nieprzewidziane wydatki, finansuje z tej „kupki”. Inna sprawa, że eliminuje takie nieprzewidziane wydatki (tzn. redukuje je na tyle, że można je sfinansować na bieżąco, ew. z nawyżek które zostają z poprzednich miesięcy). Wymaga to dobrej relacji zarobków do kosztów i moim zdaniem warto nad tym szczególnie popracować, żeby wraz z rosnącymi zarobkami nie rosła nam „inflacja życia”. Ja np. pilnuję, żeby minimum egzystencjalnie było do pokrycia przez max. 50% wpływów na konto, co jak widać daje 25% wpływów na „rozpuszczenie” lub inne zagospodarowanie (jak „nieprzewidziane wydatki”).
Stosowałem spisywanie wydatków ale po 3 mies. przestało mnie to bawić, nie interesuje mnie walka o każdy grosz (dlaczego to jest moim zdaniem bez sensu, niech każdy obliczy za ile „kaw ze Starbucksa” kupi chociażby samochód nie mówiąc o mieszkaniu). Po prostu nie oszczedzam na swoich potrzebach, dbając jedynie żeby to były rzeczywiste potrzeby :-).
Rośnie ten blog w oczach, rośnie! …ale to było to przewidzenia 🙂
Dzięki za świetny artykuł, swoją drogę dopiero zaczynam, więc na pewno wszystko się przyda. Właśnie jestem na etapie stworzenia własnego pliku, do którego będę chciał codziennie robić zestawienie, aby pod koniec miesiąca widzieć ile i na co wydaję.
Witam , nie wiedziałem gdzie to napisać , obserwuje Pańskiego bloga od jakiegoś czasu już , czytając wpis poświęcony ubezpieczeniom pewnie temat wpadł mi do głowy , nie wiem czy Pan go już poruszał , jeśli tak to przepraszam. Mianowicie chodzi mi o to jak Pan zaopatruje się na formy sprzedaży aut (nowe/powystawowe/z małym przebiegiem) ale tylko i wyłącznie w formie kredytowej ( rozumiem ,że „salon” tak naprawdę sprzedają tylko kredyt.. ,a nie auto , które jest własnością banku ). Obecnie można znaleźć tam modele jeszcze z 2013 roku lub nawet 2014 …w cenach niższych o kilka – kilkadziesiąt tysięcy w dobrych opcjach i silnikach. Przykłady to np. superauto czy bednarek łódz (autoryzowany dealer-> trzeba wejść w auta nowe i tam jest zakładka 2013 ).. nie chce robić reklamy ,ani antyreklamy . Czy warto się w coś takiego pakować ,czy są to realne oszczędności ? Pozdrawiam Oszczędny Poszukiwacz Nowego Auta 🙂
Jeśli mogę coś doradzić wszystkim którzy szukają dobrego pliku w excelu do tworzenia budżetu to polecam ściągnięcie go z bloga Marcina Iwucia. Ja w tym budżecie się po prostu zakochałam, bo jest w nim wszystko czego potrzeba. Do tej pory starałam się spisywać wszystkie wydatki i gromadzić paragony, ale niewiele z tego wynikało. Brakowało tej kropki nad i, czyli połączenia wydatków z planem zagospodarowania pieniędzy. Sama nie potrafiłam jednak stworzyć pliku, który odpowiadałby mi w 100%.
http://marciniwuc.com/finanse-osobiste-domowy-budzet/
Prowadzę budżet mniej więcej od 5 lat i ciągle żałuję, że tak późno zaczęłam 😉
Przede wszystkim dowiedziałam się wielu rzeczy na temat tego gdzie lądują moje pieniądze. Np zanim zaczęłam prowadzić budżet wydawało mi się że wydaję znacznie więcej na jedzenie. Okazało się, że wydaję o połowę mniej niż wynosiło moje pocżatkowe założenie, a pieniądze uciekają jednak zupełnie gdzie indziej.
Mam jednak pewien praktyczny problem i może ktoś z Was będzie miał pomysł jak go rozwiązać. Np mam założenie w budżecie, że w danym miesiącu wydam 50zł na kosmetyki. Jednak w rzeczywistości zazwyczaj robię chemiczne zakupy raz na 2-3 m-ce i wtedy mam przez 2 miesiące nadwyżkę, a w miesiącu zakupów jestem na sporym minusie.
Może lepszy byłby system kwartalny?
Moim zdaniem najważniejsze jest przejęcie jakiejkolwiek kontroli nad swoim budżetem.
Szczerze mówiąc nawet najprostsze podzielenie budżetu na kilka części daję fenomenalne rezultaty w porównaniu do włożonego wysiłku.
Ja osobiście stawiam na prostotę i rozwiązanie
T harv Ekera
wystarczy mi w zupełności. Choć zmodyfikowałem podział środków pod siebie 😉 .
Mam świadomość iż gdybym lepiej się przyłożył to oszczędzałbym więcej pieniędzy z drugiej strony zużywałbym więcej czasu, który mogę przekuć na gotówkę, więc rozliczanie się dosłownie co do grosza może nie być optymalnym rozwiązaniem.
Hej Michał,
Tworzysz fajne podcasty są bardzo inspirujące. Mam pytanie czy znasz może podcasty tworzone w języku polskim o podobnej tematyce?
bo większość twoich już wysłuchałem 😉
Mógłbyś podać linki?
Witaj Michał 🙂 Pierwszy raz odsłuchałam twój podkast, masz bardzo ładny głos 😀 przyjemnie go słuchać. Mam takie pytanie, nie prowadzę na razie budżetu, ale przymierzam się do tego. Mam konto w mBanku i tam automatycznie płatności są przyporządkowywane różnym nazwom, już to sobie zorganizowałam. Mam konto w mBanku od „zawsze” tzn prawie od chwili kiedy zaczęłam pracować, będzie ponad 15 lat. Więc mogę sobie tam prześledzić wiele rzeczy. Brakuje tam tylko wydatków bieżących (przez jakieś rok dostawałam wypłatę w gotówce i tak ją wydawałam) i konto w drugim banku (które chyba zamknę). W takiej sytuacji, czy uważasz że jest sens przepisywać wszystko z banku do excela (większość płatności robię przelewami i kartą, więc większość jest opisana w banku)? Jak to sobie zorganizować żeby było najprościej? Opcja programu pod microsoftem mnie nie urządza, musiałabym mieć coś w chmurze bo korzystam z różnych komputerów.
Mój problem dotyczy nie tyle tworzenia budżetu bo to robię od kilku lat ale trzymania się przyjętych w nim założeń. Obecnie jestem na wychowawczym do budżetu wpływa zatem tylko jedna pensja no powiem szczerze jest trudno zapanować nad wydatkami. Nasz największy problem dotyczy wydatków niespodziewanych nagle dziecko jest chore trzeba wydać na lekarza, leki etc. , buty się rozpadną, auto popsuje wiem powinnam to finansować z pieniędzy na wszelki wypadek ale ja wolę ich na ruszać na takie cele bo wiem, że z obecnego dochodu bardzo trudno odłożyć jakiś grosz…nie wydajemy na głupoty a i tak jest jak jest… Bardzo fajny blog dziękuję!
Dawno nikt tu nie zaglądał , a szkoda , bo temat jest wciąż na czasie. Po przeczytaniu wielu postów dochodzę do wniosku, że wiele osób myli pojęcie budżetowania ze spisywaniem wydatków.
Budżetowanie to planowanie. Spisywanie wydatków to monitorowanie budżetowania.
Samo budżetowanie bez monitorowania jest moim zdaniem mało przydatne. Tak jak samo monitorowanie bez robienia budżetu. Dopiero te dwa narzędzia dają możliwość rzetelnego wglądu w nasze finanse i wyciągnięcia wniosków na przyszłość, nauki jak świadomie zarządzać pieniędzmi.
Teraz przynajmniej wiem dlaczego tego nie robię i dlaczego powinienem zacząć. Kiedyś spisywaliśmy wydatki, ale w pewnym momencie zaczęliśmy się zastanawiać co nam to daje i przestaliśmy. Teraz znowu wracamy do tematu.