Sprawna obsługa zamówień i przekraczanie oczekiwań kupujących są równie ważne jak wartość merytoryczna mojej książki. Dziś ujawniam jak to robię.
Ten wpis to trzecia część case study self-publishingu i kompletny przewodnik po rozwiązaniach informatycznych obsługujących sprzedaż książki “Finansowy ninja”. To jednocześnie instrukcja dla osób, które podobnie jak ja chciałyby zbudować platformę automatyzującą w maksymalnym stopniu sprzedaż i minimalizującą nakład pracy związany z obsługą Klientów.
Czy mam w tym doświadczenie? Śmiem twierdzić, że tak. W ciągu ostatnich 14 miesięcy mój sklep internetowy obsłużył ok. 40 tysięcy zamówień o wartości 3,26 mln zł. Dzięki wysokiej automatyzacji oraz standaryzacji procesów, moja firma pozostaje nadal jednoosobowa. Dzięki zaangażowaniu zewnętrznego podwykonawcy do obsługi logistyki wysyłek, ja mogę skupić się na strategicznych aspektach oraz marketingu – nadal jednoosobowo.
Znowu napisałem taki artykuł, jaki sam bym chciał przeczytać zanim wystartowałem z tym projektem. Uprzedzam jednak, że nie jestem ekspertem w tym temacie. Pewnie wiele mógłbym poprawić. Takie “dokręcanie śrubek” w rozwiązaniach technologicznych powinno być procesem stałym i ciągłym. Dziś prezentuję Wam mój stan wiedzy na wrzesień 2017 r.
Zapraszam do lektury case study o tym, jak zbudowałem platformę do systematycznego i wysoce zautomatyzowanego zarabiania. Dziś gratis wiedza, za którą niektórzy pobierają grube pieniądze. 😉 Śmiało zadawajcie pytania w komentarzach. Nie wykluczam, że ten temat będzie rozwijany w przypadku ewentualnego zainteresowania.
A przy okazji – jeśli jeszcze nie posiadasz książki „Finansowy ninja”, to pod koniec wpisu znajdziesz informację o dostępności tej książki także w formacie PDF. To nowość, która weszła w skład droższego pakietu z okazji urodzin #FinNinja. Dotychczasowi nabywcy elektronicznej wersji książki – otrzymują ten dodatek gratis. Opłaca się kupować pakiet książka papierowa + ebooki. 🙂
TL;DR czyli skrót dla nielubiących czytać
Ten wpis jest wyjątkowo obszerny (97 tysięcy znaków i 13 tys wyrazów), ale mam dobry news! Można go pochłaniać na raty. 🙂
Opisałem tu większość aspektów technologicznych dotyczących mojego sklepu internetowego + informacje dodatkowe. Oto skrótowa lista zagadnień:
- Strategiczne założenia dla platformy sprzedażowej
- Architektura platformy sprzedażowej
- Strona sprzedażowa (landing page)
- Sklep internetowy
- Obsługa płatności
- Fakturowanie
- Logistyka wysyłek
- Organizacja komunikacji z Klientami
- System mailingowy
- Nowe wydania ebooków #FinNinja!
Zachęcam również do zapoznania się z poprzednimi częściami case study dotyczącego samodzielnego wydawania książki “Finansowy ninja”:
- Część 1: Sprzedaż – jak samodzielnie wydać swoją książkę, dlaczego warto to zrobić samodzielnie, jak zaplanowałem i przeprowadziłem sprzedaż oraz… jakie były rezultaty.
- Część 2: Promocja – strategia i sposoby samodzielnych działań PR – krok po kroku.
Strategiczne założenia dla platformy sprzedażowej
Nie twierdzę, że opisane w tym wpisie rozwiązania, są dobre dla każdego. Ktoś może je uznać za “nieoptymalne kosztowo” i pewnie pisząc ze swojej perspektywy będzie miał rację. Dlatego na początek przedstawię założenia, które mi przyświecały:
- Mój czas pracy jest coraz droższy. Jeśli zarabia się 3000 zł miesięcznie, to jedna godzina robocza przynosi nam średnio 19 zł zarobku. Jeśli zarabia się 300 000 zł miesięcznie, to ta sama godzina przekłada się na 1875 zł zarobku. Gdy zarabiam mało, to mogę sprzedawać swój czas za wyższa stawkę godzinową, np. 100 zł za godzinę pracy. Jeśli jednak zarabia się dużo, to handlowanie swoim czasem nie ma z mojej perspektywy najmniejszego sensu. Skoro podstawowe potrzeby mamy zaspokojone, to raczej nie ma sensu się zapracowywać. To prowadzi do kolejnego punktu…
- Automatyzuję wszystko co się da. Nie chcę mojego osobistego zaangażowania w obsługę procesu sprzedaży. Wszystko ma działać automatycznie – bez względu na to, co ja robię. Muszę mieć czas na inne projekty, odpoczynek, długie wakacje, a przy tym moje “wolne” nie może w żaden sposób przeszkadzać sprzedaży.
- Eliminuję wszystko czego nie da się łatwo obsłużyć. Jeśli jakiegoś procesu czy czynności nie da się łatwo zautomatyzować albo generuje zbyt duże obciążenie czasowe po mojej stronie, to po prostu zastanawiam się, czy tego scenariusza nie da się wyeliminować, tzn. przestać go obsługiwać. Być może “gra nie jest warta świeczki”? Przychody mogłyby wzrosnąć, ale nakład włożonej pracy nie uzasadnia wysiłku starań.
- Pomimo powyższych założeń chcę, aby moi Klienci czuli się dobrze zaopiekowani. Nie wszystko da się załatwić automatyzacją i tym bardziej trzeba wygospodarować czas na indywidualne podejście do klienta. Przy dużej skali działalności nie da się tego zrobić dla wszystkich, ale można działać zgodnie z zasadą “rób dla nielicznych to, co chciałbyś zrobić dla każdego”.
Zobacz również: WNOP 132: Jak wysyłać paczki w sklepie internetowym, czyli kulisy dobrej obsługi Klientów – Krzysztof Bartnik z IMKER Logistyka
Dla niektórych z Was moje decyzje mogą się wydawać irracjonalne, ale tak naprawdę są one ściśle podporządkowane powyższym punktom. To właśnie dlatego:
- Nie realizuję wysyłek zagranicznych. Bo musiałbym wprowadzić za nie różne stawki. Do tego każdą wysyłkę mogłoby obsługiwać kilku przewoźników, a koszty obsługi ewentualnych reklamacji mogłyby być znaczące.
- Nie prowadzę sprzedaży książek dla nabywców spoza Polski. Zawdzięczamy to obowiązującym na terenie Unii Europejskiej przepisom o VAT, które w dużym uproszczeniu zmuszałyby mnie do rozróżniania firm i konsumentów nie będących firmami oraz pilnowania limitów VAT w poszczególnych krajach. Musiałbym naliczać VAT według stawek obowiązujących w kraju nabywcy, rejestrować się do VAT w jego kraju itp. Upierdliwość i ból zębów na takim poziomie, że podjąłem decyzję o całkowitym wyeliminowaniu sprzedaży zagranicznej – być może kosztem niższych przychodów. To przykład na to jak nadmierna biurokracja blokuje rozwój biznesu. Niedawno miałem podobną sytuację ze sprzedawcą z USA, który powiedział, że nie sprzedaje swojej “usługi elektronicznej” do klientów z UE – właśnie ze względu na kwestie związane z rozliczaniem VAT.
Moje założenia mają także konsekwencje w innych obszarach:
- Klient zgłaszający problem musi być obsłużony szybko. Nie tylko wpływa to na zadowolenie klienta, ale także minimalizuje potencjalne skutki uboczne i marnowanie czasu na wymianę kolejnych maili.
- Lepiej oddać pieniądze niż “przepychać się” nawet wtedy, gdy racja jest ewidentnie po mojej stronie. Koszt czasowy przepychanek jest dużo wyższy. Szkoda energii życiowej i złej krwi.
Architektura platformy sprzedażowej
Na początek przedstawię listę kluczowych komponentów mojej platformy sprzedażowej, a potem omówię indywidualnie każdy z nich.
1) Strona sprzedażowa (tzw. sales page lub landing page). Można klientów kierować od razu do strony sklepu z listą produktów, ale wysoce prawdopodobne jest, że tam się zagubią. Lepiej ofertę przedstawić na specjalnie do tego celu stworzonej stronie o określonej strukturze. Pozwoli ona potencjalnemu klientowi zapoznać się krok po kroku z powodami, dla których warto kupić dany produkt, cechami samego produktu, opiniami o nim, szczegółami oferty (wariantami pakietów), a także podstawowymi pytaniami i odpowiedziami dotyczących procesu zakupowego. Strona ta wykorzystywana może być także jako strona docelowa (landing page), na którą trafiać będą osoby klikające w reklamy (o ile prowadzimy płatne działania promocyjne). Taką rolę pełni u mnie finansowyninja.pl, która stworzona została specjalnie na moje zamówienie (jako szablon strony w WordPress).
2) Sklep internetowy. Najczęściej platformy sklepów internetowych oferują słabe możliwości tworzenia “stron lądowania”, więc ja zmarginalizowałem tę rolę sklepu. Z perspektywy Klienta sklep to “koszyk” oraz “checkout”, czyli obsługa procesu złożenia zamówienia. Z perspektywy sprzedawcy to serce systemu. Tu definiuje się produkty i ceny, tu spływają wszystkie zamówienia, tu ustawia się integracje z innymi systemami uczestniczącymi w całym procesie sprzedaży, stąd zarządza się realizacją zamówień i tu jest też baza klientów. Wybór platformy sklepowej jest KLUCZOWY. Ja zdecydowałem się rok temu na Shoplo, ale aktualnie rozważam migrację do innego rozwiązania.
3) Obsługa płatności. Wydzieliłem ten element, gdyż wybór firmy obsługującej przyjmowanie płatności jest zupełnie niezależny od wyboru platformy sklepowej. Od początku sprzedaży #FinNinja korzystam z Blue Media, aczkolwiek też rozważam zmianę dostawcy.
4) Fakturowanie. Platformy sklepowe czasami oferują wewnętrzne moduły do fakturowania, ale mają one ograniczone możliwości. Tak jest w przypadku Shoplo, więc ostatecznie zintegrowałem sklep z usługą wFirma.pl i to ją wykorzystuję do obsługi wystawiania faktur, korekt oraz generowania raportów sprzedaży VAT. I to pomimo, że księgowość mojej firmy obsługuję przez iFirma.pl.
5) Logistyka wysyłek. Przy sprzedaży fizycznych produktów kluczowy jest wybór firmy dostarczającej wysyłane przesyłki (kurier lub Poczta Polska) oraz zdecydowanie czy jak będziemy magazynować produkty oraz czy będziemy je pakowali samodzielnie. Ja powierzyłem to zewnętrznej, wyspecjalizowanej firmie prowadzonej przez Krzysztofa Bartnika rozwijającego markę Imker. Paczki dostarcza Poczta Polska w ramach usługi Pocztex 48h. O powodach szczegółowo piszę poniżej.
6) Organizacja komunikacji z Klientami. Jeśli klient jest na bieżąco informowany o każdym etapie realizacji zamówienia, to zazwyczaj nie ma potrzeby kontaktowania się ze sprzedawcą. Tu bardzo pomaga przemyślenie całego procesu zakupowego i obudowanie go komunikatami emailowymi (niżej pokazuję jakie wysyłam). Jeśli jednak Klient zgłasza problem, to chcę wiedzieć, że moi sklepowi ninja sprawnie go obsłużyli. Pomaga nam w tym usługa HelpScout, w której śledzimy wszystkie wątki komunikacji z klientami piszącymi na adres [email protected].
7) System mailingowy. Poza mailami związanymi z samą realizacją zamówienia, wysyłam także automatycznie całe sekwencje maili zarówno do tych osób, które ściągnęły darmowy rozdział książki ze strony, jak i tych, które dokonały już zakupu zgadzając się dodatkowo na otrzymywanie dodatkowych informacji z mojej strony. Wykorzystuję do tego system ActiveCampaign.
8) Raportowanie i analityka. Nie wystarczy sprzedawać. Warto zastanawiać się nad tym, jak poprawić wyniki oraz wprowadzać zmiany w różnych miejscach procesów i testować, czy przynoszą one pożądane rezultaty, np. czy zwiększają współczynnik konwersji (np. stosunek liczby osób wchodzących na stronę sprzedażową do liczby osób dokonujących zakupu książki lub ściągających bezpłatny rozdział). W teorii w Internecie wszystko można zmierzyć. Niestety praktyka jest trudniejsza. Mi w optymalizowaniu sprzedaży i użyteczności strony pomagają takie rozwiązania jak Google Tag Manager, piksel Facebooka oraz usługi Heap Analytics i Hotjar. Testowo stosowałem także Proof.
9) Inne rozwiązania wspierające sprzedaż. Poza powyższymi korzystam też z afiliacji w Convertiser, usługi Zapier do integracji różnych systemów oraz aplikacji Bonjoro do indywidualnego dziękowania za zakupy niektórym z Klientów. 🙂
Każdy z powyższych elementów można niezależnie automatyzować. Jeśli wydaje się, że to dużo składników, to przypominam, że od początku nastawiałem się na obsługę co najmniej kilku tysięcy zamówień rocznie. Rzeczywistość przekroczyła oczekiwania i w ciągu 14 miesięcy obsłużyłem już blisko 40 tys. zamówień. Jestem przekonany, że gdybym nie stosował od początku zaawansowanej automatyzacji procesów, to skończyłbym marnie – poświęcając godziny na manualną pracę lub rozwiązywanie problemów.
W teorii mógłbym ograniczyć się do podstawowych możliwości oferowanych po prostu przez platformy sklepowe. Ja jednak szukałem najlepszych rozwiązań w poszczególnych obszarach i niechętnie godziłem się na kompromisy. Teraz sam sobie dziękuję.
1. Strona sprzedażowa (landing page)
Nie chciałem, aby pierwszym kontaktem klienta z produktem była strona sklepu internetowego. Zazwyczaj prezentują one ofertę w formie listy produktów, w określonym szablonie przystosowanym… do prezentowania po prostu produktów i ich kolekcji. Ja chciałem najpierw opowiedzieć potencjalnym klientom, dlaczego moja książka może im się przydać.
Projektując stronę sprzedażową wzorowałem się na analogicznych LP amerykańskich – szczególnie tych, które przekonały mnie do zakupu oferowanego tam produktu. Oto kilka z nich (kliknij, aby zobaczyć długi zrzut ekranu z takiej strony w nowej zakładce):
- Nathan Berry i książka “Authority”
- Michael Hyatt i książka “Living Forward”
- Dale Partridge i książka “People over Profit”
Generalnie strony te mają określoną strukturę:
- Uwiarygodnienie autora
- Uzasadnienie dlaczego produkt istnieje i jaki problem rozwiązuje
- Szczegółowe informacje o produkcie (w tym spis treści)
- Dokładna prezentacja wariantów produktu
- Podsumowanie oferty
- Odpowiedzi na kluczowe pytania, które mogą mieć potencjalni klienci
- Referencje dotychczasowych klientów
- Próbki produktu, np. darmowy rozdział
- Informacje kontaktowe
Do zaprojektowania struktury takiej strony nie trzeba używać zaawansowanych narzędzi. U mnie świetnie sprawdziła się kartka papieru oraz naklejki PostIt, które przykleiłem w odpowiedniej kolejności.
Chciałem, aby strona sprzedażowa zaprojektowana została od zera i by jednocześnie dawała możliwość jej swobodnej edycji w przyszłości. Podglądając podpisy na innych ładnie wyglądających stronach w polskiej części internetu, wybrałem kilku potencjalnych wykonawców. Skontaktowałem się z tymi firmami i uzgadniałem zakres współpracy. Ostatecznie wybrałem firmę SHABLON, która zlokalizowana jest tuż obok mnie – na warszawskim Ursynowie. Spotkałem się z dwoma dziewczynami i na początku wszystko wyglądało pięknie. W praktyce jednak współpraca szła jak po grudzie.
Nie podobały mi się ani prezentowane projekty, ani sam sposób komunikacji z firmą. Co do projektów – biorę poprawkę na to, że o gustach się nie dyskutuje. Niemniej jednak projekty pełne były drobnych błędów: złe odległości, marginesy o różnej wielkości. Krótko mówiąc otrzymywałem niedopracowane półprodukty, które udawać miały gotowy projekt. Miałem wrażenie, że moje uwagi odbierane są osobiście, co zaogniało komunikację. Na etapie implementacji szablonu – podejrzenia się potwierdziły.
Spędziłem długie godziny udowadniając, że to co miało być wersją mobilną strony WWW, tak naprawdę fatalnie prezentuje się na komórkach. Myślę, że gdyby nie moje wcześniejsze doświadczenie w projektach tego typu, to poddałbym się. Dałbym sobie wmówić, że “tak jest OK, tak to ma działać i tak się umawialiśmy”. Na swoje szczęście przed rozpoczęciem prac przygotowałem dosyć szczegółową specyfikację, co pomogło mi wywalczyć oczekiwany efekt. Dosłownie wywalczyć – a nie tak wyobrażam sobie relacje z firmami, z którymi współpracuję.
Przy nawiązywaniu tej współpracy popełniłem kilka kluczowych błędów:
- Nie zweryfikowałem osobiście czy dotychczasowi klienci tej firmy są zadowoleni z jej usług. Sprawdziłem tylko finalny efekt prac i założyłem, że skoro jest OK, to firma robi dobrą robotę. To zbyt uproszczone założenie.
- Nie zagwarantowałem sobie w umowie, że strona będzie BEZ oznaczenia kto ją wykonał. Niestety, zgodnie z prawem autorskim, autor ma prawo do bycia oznaczonym w dziele, które wykonał. Firma SHABLON miała więc takie prawo, by jej nazwa widniała na stronie. Ale to jest niezgodne z moimi oczekiwaniami – jeśli podwykonawca chce otrzymać taką formę reklamy, to musi sobie na nią zasłużyć albo ją opłacić (na to drugie i tak bym się nie zgodził). Panie z firmy SHABLON nie chciały nawet słyszeć o usunięciu ich nazwy ze strony – pomimo, że byliśmy w jawnym konflikcie. Uprzedziłem je, że dołożę starań, aby dopisek o tym, kto opracował stronę, precyzował jednocześnie, że jestem niezadowolony z usług tej firmy i odradzam jakąkolwiek współpracę z nią. I tak się stało.
Aby umożliwić łatwą późniejszą edycję strony, zrealizowana ona została jako nowy szablon dla WordPress, przy czym struktura strony budowana jest z wykorzystaniem wtyczki Page Builder by SiteOrigin. Dzięki temu mam pełną kontrolę nad każdym elementem oraz samym układem strony. A z kolei powielanie wpisów dzięki wtyczce Duplicate Post daje mi możliwość łatwego zachowywania wszystkich jej wersji, np. wariantów wykorzystywanych w okresie przedsprzedaży, późniejszych promocji książki itp.
Poniżej przykład jak wygląda struktura strony prezentowana w kreatorze. Każdy element mogę niezależnie edytować, przesuwać bądź ukrywać. Chociaż na pierwszy rzut oka może to wyglądać skomplikowanie, to w praktyce daje pełną kontrolę nad zawartością strony i tym co dzieje się pod spodem.
Finalny efekt prac znajduje się oczywiście pod adresem FinansowyNinja.pl. 🙂
Strona sprzedażowa – podsumowanie
- Specyfikacja strony – dokument opisujący moje wymagania techniczne załączony do umowy z wykonawcą.
- Koszt przygotowania: 2500 zł netto (3075 zł brutto).
- Użyte rozwiązania: WordPress, Page Builder by Site Origin.
- UWAGA: jestem niezadowolony z przebiegu współpracy z wykonawcą. Odradzam. Finalny wygląd strony i sposób jej działania, to przede wszystkim efekt mojej determinacji, a nie bezpośrednia zasługa autorów projektu.
2. Sklep internetowy
Długo wybierałem platformę dla sklepu internetowego porównując i testując różne rozwiązania. Było mi o tyle łatwiej, że sporo polskich rozwiązań do sklepów internetowych już wcześniej poznałem (jeszcze przed startem bloga przymierzałem się do sprzedaży klocków LEGO w Internecie). Widziałem, którzy dostawcy od tamtego czasu się rozwinęli, a którzy – stanęli w miejscu. Automatycznie ograniczyło to liczbę platform, z którymi zapoznawałem się szykując się do premiery #FinNinja.
Niestety rok temu i teraz nadal mam taki sam wniosek: żadna z polskich platform sprzedażowych nie oferuje znaczących przewag. Wybór polskiego rozwiązania sklepowego sprowadza się do wyboru mniejszego zła, bo każde z nich ma istotne wady. Próżno szukać w Polsce platformy, która rozumiałaby dobrze istotę sprzedaży w internecie (to paradoks, bo producenci sami działają w sieci) i oferowałaby popularne obecnie na świecie funkcje umożliwiające zwiększanie sprzedaży i wartości zakupów. Odnoszę wrażenie, że Ci, którzy w Polsce developują tego typu rozwiązania, mają chyba niewiele wspólnego ze sprzedażą – a już na pewno nie ze sprzedażą produktów internetowych / elektronicznych / paraelektronicznych. I to jest raczej smutny wniosek.
Osobiście najchętniej skorzystałbym z amerykańskich rozwiązań SamCart lub ClickFunnels (oba testowałem), ale niestety nie wspierają one w żaden sposób polskich pośredników płatności oraz fakturowania zgodnego w zasadami obowiązującymi w PL. Pozostaje zacisnąć zęby i bezsilnie patrzeć jak bardzo “odporni” są polscy producenci platform sklepowych na najlepsze wzorce światowe. Czasami wręcz mam wrażenie, że sabotują oni sprzedaż swoich klientów.
Czego wymagałem więc 1,5 roku temu od oprogramowania sklepowego?
- Jak najwygodniejszej dla klienta obsługi procesu zakupowego. W szczególności bez wzbudzania żadnych wątpliwości w całym procesie. Tak, aby sprawnie przechodził przez kolejne kroki.
- Jak najmniejszej liczby kroków od wejścia na stronę – do zapłaty. Na tym wykłada się większość polskich dostawców. Niepotrzebnie komplikują! Idealny scenariusz to LP -> Checkout (zapłata) -> Podsumowanie. Niestety wiele platform wymaga jeszcze przejścia przez koszyk i rozbija sam checkout na wiele kroków (a to wszystko da się obsłużyć jednym ekranem).
- Poprawne działanie checkoutu na telefonach komórkowych. Koniecznie sprawdzajcie jak interfejs składania zamówień i płatności wygląda na telefonie komórkowym! Sam wolę płacić z komputera, ale wiele osób robi to z telefonu.
- Brak konieczności zakładania konta w sklepie internetowym. Jeśli sprzedaż ma charakter jednorazowy (tak jest u mnie), to sklep w ogóle nie powinien prezentować możliwości założenia takiego konta.
- Wyeliminowanie wszystkich zbędnych rozpraszaczy przeszkadzających w finalizacji zakupu. Do dziś producenci nie rozumieją tego, że mogę chcieć całkowicie ukryć pole “kod rabatowy” nawet, jeśli w systemie mam zdefiniowane takie kody. Część zainteresowanych widząc takie pole leci po prostu do Google szukać kodu rabatowego. Gdy go nie znajduje – rezygnuje z zakupu.
- Dobra integracja z systemami zewnętrznymi: płatności, fakturowanie, wysyłki, sprzedaż na Allegro, system mailingowy. W praktyce żadna polska platforma sklepowa nie integrowała się z systemem mailingowym, który wykorzystuję – ActiveCampaign – więc pogodziłem się z koniecznością dopisania stosownego rozszerzenia.
- Dobre raportowanie wewnętrzne lub możliwość łatwego eksportu zamówień.
- Pełna kontrola nad komunikacją z klientami, np. możliwość wyłączenia bądź dostosowania wyglądu i treści wszystkich maili wysyłanych ze sklepu. Tu zależało mi przede wszystkim na tym żeby automatycznie nie wysyłało się nic, nad czym nie mam kontroli i żeby istniała też możliwość budowania różnych scenariuszy maili w zależności od tego, jaki produkt kupił klient.
- Koniecznie sklep w formie usługi! Nie chciałem kupić oprogramowania, które musiałbym zainstalować na swoim serwerze. Szukałem usługi hostowanej, które jest stale rozwijana i utrzymywana na co dzień przez specjalistów. Ja płacę jedną, stałą cenę i mam wszystkie problemy z głowy.
- Wydajna praca przy racjonalnie niskim koszcie. W szczególności nie dopuszczam rozwiązań, w których wysokość opłaty na rzecz platformy uzależniona jest np. od liczby bądź wartości zamówień.
Ostatecznie najbliższe moich wymagań były dwa rozwiązania: Shoper oraz Shoplo. Niestety w dogłębnych testach ujawniły się wady Shopera, które przekreśliły to rozwiązanie (UWAGA: testy sprzed ponad roku więc te wady mogły zostać już poprawione):
- Klienci składający zamówienie i jednocześnie nie zakładający konta w sklepie… nie trafiają na listę klientów. Z perspektywy Shopera nie istnieją. Oczywiście widać ich zamówienia, ale zapomnijcie np. o masowej komunikacji z nimi. Tylko nabywca zakładający konto w sklepie traktowany jest przez Shopera jako klient. Szczerze mówiąc uważam to za błąd koncepcyjny produktu. Ja nie dopuszczam sytuacji, w której lista moich klientów jest pusta i nie mogę przeanalizować w łatwy sposób historii ich zakupów.
- Nawet po wyłączeniu możliwości zakładania kont w sklepie, w procesie składania zamówienia (checkout) prezentowana była opcja zalogowania się do sklepu. Zupełnie niepotrzebnie skoro w sklepie i tak nie można było zakładać kont klientów.
- Nie dawało się wyłączyć wszystkich maili wysyłanych do klientów. Niektóre z emaili traktowane były jako systemowe i musiały być wysyłane – czy tego chciałem czy nie.
- Brak obsługi Zapier, czyli takiego “pośrednika integracyjnego”, który pozwala połączyć system sklepowy z kilkuset innymi usługami internetowymi umożliwiając samodzielne, łatwe “wyklikiwanie” scenariuszy wymiany danych.
Ostatecznie zdecydowałem się na Shoplo. Z perspektywy czasu oceniam, że był to wtedy jedyny racjonalny wybór. To nie oznacza jednak, że Shoplo jest pozbawione wad. Wręcz przeciwnie. Po ponad roku użytkowania usługi widzę ich wiele. Ale po kolei…
Shoplo ma ładny domyślny checkout zamknięty na jednym ekranie. Możecie go sprawdzić zamawiając książkę “Finansowy ninja”. 😉 Do dzisiaj nie wiem jednak, dlaczego proces składania zamówienia zaczyna się od konieczności wpisania kodu pocztowego. Zwłaszcza w przypadku sprzedaży ebooków nie ma to żadnego racjonalnego uzasadnienia. Kod można zebrać potem – przy podawaniu danych do faktury.
W odróżnieniu od Shopera, tu kolejni nabywcy automatycznie pojawiają się na liście klientów.
Fajną cechą Shoplo jest to, że dodatkowymi modułami można rozszerzać jego funkcjonalności. Pojawiają się one jako indywidualnie konfigurowane “Dodatki”.
Katalog widgetów liczy obecnie ponad setkę pozycji. Niemniej jednak z mojej perspektywy i tak był on niepełny. W toku przygotowań zamówiłem trzy rozszerzenia, za które musiałem dodatkowo zapłacić:
1) Integracja z ActiveCampaign – informacja o każdym złożonym zamówieniu trafia do mojego systemu e-mailowego, z którego później – już poza procesem sprzedaży – prowadzę komunikację emailową z tymi klientami, którzy wyrazili na to zgodę przy składaniu zamówienia (zaznaczając odpowiednią parafkę).
Jako, że ActiveCampaign traktuję jako namiastkę systemu CRM (czyli coś co pozwala mi zarządzać historią relacji ze wszystkimi klientami), to integracja ta nie sprowadza się wyłącznie do przesyłania imion i emaili. W zależności od statusu obsługi zamówienia Klient trafia na różne listy:
- FinNinja Nieopłacone zamówienia – tu zapisywane są osoby, które złożyły zamówienie, ale jeszcze go nie opłaciły. W teorii to etap przejściowy, ale na tej liście w AC widzę aktualnie 619 osób. To dokładnie 1,8% wszystkich osób, które składały zamówienie na #FinNinja. Można uznać, że tylu klientów “straciłem” na etapie płatności. I już nie wrócili.
- FinNinja Klienci po zakupie – na tę listę trafiają te osoby, które pomyślnie sfinalizowały zamówienie. W momencie otrzymania przez sklep informacji o wpłacie, automatycznie przenoszone są one na tę listę z “przejściowej” listy “FinNinja Nieopłacone zamówienia”.
- FinNinja Marketing – na tę listę zapisywane są osoby, które w trakcie składania zamówienia zaznaczyły parafkę z wyrażeniem zgody na marketing z mojej strony. Do chwili obecnej zdecydowało się na to 36% osób kupujących książkę.
Dodatkowo integracja dba o to, aby nadać klientom w ActiveCampaign odpowiednie tzw. tagi, czyli znaczniki pozwalające sprawnie odróżnić – już po stronie systemu mailingowego – klientów kupujących tylko książkę, od tych którzy kupują pakiet z ebookami lub z kursem “Budżet domowy w tydzień”. Po co? Aby ułatwić przyszłą komunikację, np. zaproponować kiedyś klientom, którzy kupili tylko książkę, dopłacenie do wyższego pakietu.
Sprawdź również: Na czym polega self publishing
Szczególne miejsce w moim sercu zajmują osoby, które zakupiły książkę w przedsprzedaży. Zadbałem o to, aby oznaczyć je w inny sposób (tagi ze słowem “Preorder”). Kto wie? Może w przyszłości zaoferuję Wam dodatkowe niespodzianki. 🙂 Nawet jeśli dzisiaj zamknąłbym mój sklep i stracił wszystkie dane, to taka segmentacja klientów pozostaje dostępna w moim systemie mailingowym.
W przygotowanej integracji tagi przypisywane są indywidualnie do każdego produktu w sklepie. Klient zamawiający kilka wariantów produktu – oznaczony zostanie kilkoma tagami.
Więcej na temat komunikacji z klientami przeczytasz w dalszej części wpisu.
2) Bonus Mail – pomysł na ten dodatek zrodził się, gdy zastanawiałem się, w jaki sposób wysyłać ebooki tylko do tych klientów, którzy kupią ebooka lub pakiet z ebookami. Standardowo Shoplo nie daje możliwości uzależnienia treści wysyłanych maili od tego, który wariant produktu kupił nabywca. Potrzebowałem rozwiązania, które uzupełniało ten brak.
Dodatkowo wspólnie z Bartkiem Popielem chcieliśmy zaproponować bonusy dla Czytelników jego bloga kupujących książkę z jego polecenia. Bartek zdecydował się dać bezpłatny dostęp do swoich materiałów szkoleniowych i w ten sposób pomóc w sprzedaży mojej książki (Bartek – dzięki wielkie raz jeszcze!).
Te dwa wymagania były przyczyną narodzin rozszerzenia Bonus Mail. W ustawieniach tego dodatku tworzy się reguły, według których do klientów wysyłane będą dodatkowe maile po złożeniu zamówieniu lub jego opłaceniu (moment wysłania wiadomości także jest konfigurowalny). Ilość takich reguł może być dowolna, a widget działa tak:
- Szuka konkretnych słów kluczowych w jednym lub wielu (ustawiane) z następujących miejsc: identyfikatorze i/lub nazwie produktu, sposobie płatności, sposobie dostawy, treści kodu rabatowego, źródle zamówienia (np. bonus dla tych, którzy przyszli z Facebooka) lub komentarzu do zamówienia.
- Działa tylko w przypadku zakupu konkretnych produktów, np. przy zakupie najdroższego pakietu. Produkty po prostu wybiera się z listy.
- Jeśli warunki są spełnione, to wysyła email o określonej treści (ustawiana indywidualnie dla każdej reguły).
Jeśli jesteście klientami Shoplo, to z tego dodatku możecie skorzystać teraz całkowicie bezpłatnie. Wystarczy poprosić BOK o jego włączenie w Waszym sklepie. Już sfinansowałem produkcję. 😉
3) BDT Shoplo
To wtyczka, która przydaje się tylko mi. Zapewnia ona pełną integrację Shoplo z moim kursem “Budżet domowy w tydzień”. Chciałem uniknąć konieczności ręcznego rejestrowania w tym kursie nabywców najwyższego pakietu. Dzięki dodatkowi dzieje się to w pełni automatycznie – platforma kursowa generuje i wysyła emailem do Klienta specjalny kod rabatowy umożliwiający mu rejestrację w kursie bez dodatkowych opłat.
Standardowe integracje Shoplo, z których korzystam
Poza napisanymi specjalnie dodatkami, stosuję także kilka integracji, które standardowo dostępne są w Shoplo. Dzięki nim sklep internetowy stał się sercem całego mojego ekosystemu umożliwiającego sprawną realizację zamówień.
1) Elektroniczny nadawca. Ta wtyczka zapewnia integrację z systemem Poczty Polskiej, za pośrednictwem którego generuję listy przewozowe do przesyłek wysyłanych usługą kurierską. Osobiście nigdy nie wykonałem żadnego wydruku. W całości zajmuje się tym firma Krzysztofa Bartnika, o której piszę w dalszej części wpisu.
2) wFirma. Ta wtyczka wysyła dane dotyczące wszystkich zamówień do usługi wFirma.pl, którą wykorzystuję do półautomatycznego wystawiania faktur. Szczegóły dalej.
3) Zapier. Tak jak już pisałem usługa Zapier to taki “szwajcarski scyzoryk” w zakresie integracji. Raz skonfigurowana integracja wysyła do Zapiera informacje o wszystkich zamówieniach, a tam już czekają na te dane moje tzw. Zapy – stworzone przeze mnie roboty automatycznie wykonujące określone czynności. Aktualnie Zapiera wykorzystuję przede wszystkim do przesyłania sobie informacji o zamówieniach do aplikacji Bonjoro, o której więcej piszę w sekcji poświęconej komunikacji z Klientami.
4) Allegro. To dodatek, który umożliwia zarządzanie aukcjami na Allegro (wystawianie, anulowanie) bezpośrednio z poziomu Shoplo. Długo opierałem się przed uruchomieniem sprzedaży #FinNinja na Allegro, bo wydawało mi się to trudne. A wystarczyło otworzyć na Allegro konto firmowe oraz skonfigurować w kilku krokach integrację. Tak naprawdę zajęło to dosłownie kilkanaście minut i było dosyć proste.
Dla zainteresowanych: nie posiadam statusu “sklepu” na Allegro. Mam po prostu konto firmowe, na którym wystawiam aukcje o określonej długości. Początkowo na 14 dni, a aktualnie na 21 dni.
Wystawienie aukcji jest banalnie proste: wystarczy wybrać produkt, który ma trafić do serwisu aukcyjnego i kliknąć “Wystaw na Allegro”.
Na kolejnym ekranie – nadal w obrębie Shoplo – decydujemy ile egzemplarzy ma trafić do sprzedaży i określamy wszystkie pozostałe parametry (czas jej trwania, warianty i ceny dostawy, kategorię produktu, zdjecia itp.). Ja przygotowałem sobie kilka szablonów aukcji, dzięki czemu wystawianie jest jeszcze szybsze. Jedyne co aktualizuję, to liczba egzemplarzy, tytuł aukcji oraz informacja o liczbie sprzedanych egzemplarzy, która pojawia się w opisie.
Czy jest sens wystawiać moją książkę na Allegro? Zdecydowanie tak. Oto garść statystyk:
- Tylko w sierpniu przez Allegro sprzedało się 231 egzemplarzy książek.
- Stanowi to ok. 13% całkowitej miesięcznej sprzedaży.
- Udział spada w tych miesiącach, w których ograniczam wystawianie aukcji na Allegro (np. gdy czekam na dodruk) lub organizuję promocje sprzedażowe promowane za pośrednictwem bloga i Facebooka – wtedy większa część sprzedaży przechodzi bezpośrednio przez mój sklep.
Jest też inny pozytywny skutek uboczny mojej bezpośredniej obecności na Allegro: wyeliminowałem w ten sposób arbitraż cenowy stosowany przez niektóre przedsiębiorcze osoby. Korzystając z mojej nieobecności z oficjalną sprzedażą na Allegro, kupowały one książki u mnie w sklepie za 69,90 zł i następnie wystawiały na Allegro w wyższej cenie. W ten sposób zarabiały na pośrednictwie (a niektóre nawet dodatkowo próbowały zarabiać tak w afiliacji, czyli na kilka frontów).
Ile mnie to kosztuje? Pojedynczą aukcję na kilkaset egzemplarzy książek wystawiam za 1,50 zł. Oprócz tego płacę Allegro w kategorii książek 5% prowizji od każdego zrealizowanego “Kup teraz”. Niestety zachłanność Allegro rośnie. Właśnie dostałem informację, że od 21 września 2017 r. wysokość prowizji od sprzedaży książek – wzrośnie aż dwukrotnie – do 10% wartości sprzedaży. Czyli zamiast 3,5 zł będę płacił Allegro aż 7 zł od każdego sprzedanego egzemplarza książki. Muszę się poważnie zastanowić, czy kontynuować obecność w tym serwisie aukcyjnym w tych samych cenach, co w moim sklepie internetowym.
Czytaj także: Jak wypromowałem książkę “Finansowy ninja”, czyli strategia i sposoby samodzielnych działań PR – case study #FinNinja część 9
Zdecydowanie warto od czasu do czasu przeglądać także listę “Zwroty prowizji” w zakładce “Moja sprzedaż” na Allegro i wnioskować o zwrot pobranej prowizji w przypadku, gdy klient nie opłacił zamówienia. Allegro nie zwraca pieniędzy automatycznie (w zasadzie to w ogóle nie zwraca, ale po zawnioskowaniu udziela rabatu na przyszłe rozliczenia).
Konfiguracja sklepu
Po wykonaniu wszystkich niezbędnych integracji, sama konfiguracja sklepu to już droga z górki. Wystarczy:
- Wybrać szablon sklepu. Ja korzystam z zupełnie standardowego.
- Podmienić grafiki. W moim przypadku to tylko logo sklepu i zdjęcia produktów, które miałem przygotowane już wcześniej przez grafika na potrzeby strony sprzedażowej.
- Przygotować regulamin i politykę prywatności. Tu zamiast “bawić się” samodzielnie skorzystałem z pomocy eKomercyjnie.pl.
- Określić podstawowe parametry, np. dane firmy, stawki VAT, ustawienia zamówień itp.
- Określić opłaty za dostawę. Tu od razu wskazówka: Shoplo nie pozwala uzależnić kosztu wysyłki od rodzaju produktu. Jeśli więc chcemy dostarczać ebooka za darmo a książki papierowe za określoną opłatą, to trzeba posłużyć się pewnym wybiegiem – uzależnić koszt wysyłki od wagi paczki. 🙂 U mnie waga ebooka została określona jako 0 kg, a waga książki – jako 0,5 kg. Wysyłka produktów ważących do 0,4 kg jest bezpłatna, a od 0,4 kg trzeba za nią zapłacić 15 zł.
- Zdefiniować i opisać produkty. Tu warto od razu zatroszczyć się o dobre opisy i nazwy linków samych produktów pod kątem SEO.
- Stworzyć szablony treści e-maili, które będą wysyłane do Klientów oraz powiązać je ze statusami realizacji zamówienia. Wtedy konkretne maile wysyłają się automatycznie np. po tym jak Klient złoży zamówienie, opłaci je oraz po tym, jak paczka zostanie przygotowana do wysyłki. Więcej piszę o tym w części poświęconej komunikacji.
W zasadzie w całym tym procesie poruszamy się po kolei po ustawieniach Shoplo dostosowując je do własnych potrzeb. Nie ma w tym niczego przesadnie skomplikowanego. Potrzeba tylko czasu. 🙂
Pewnym wyzwaniem była dla mnie konfiguracja wyglądu sklepu w taki sposób, aby był on maksymalnie minimalistyczny i jednocześnie odpowiadał moim wymaganiom. Tu ograniczyłem się do edycji kodu HTML stron i dodania własnych, sztywnych parametrów OpenGraph dla Facebooka, np. domyślnego obrazka, z którego korzystać ma Facebook przy wklejaniu linku do sklepu. Nie do końca pasowały mi bowiem “fabryczne” ustawienia Shoplo. Ale dla jasności: nie trzeba tego robić. 🙂
Wady Shoplo
Dla jasności: z Shoplo jako platformy do sprzedaży jestem bardzo zadowolony. Przez ponad rok nie przytrafiła się ani jedna długotrwała awaria tego rozwiązania. Oczywiście były przejściowe problemy, ale te zdarzają się wszędzie.
Shoplo ma bardzo sprawnie działające wsparcie klientów (gorąco pozdrawiam!). Nad każdym problemem się pochylają i prędzej czy później go rozwiązują. Generalnie nie mam się tu do czego przyczepić. Dobra robota. Do tego nadal uważam ubiegłoroczny wybór Shoplo za najlepszy wybór, jakiego mogłem wtedy dokonać, a to najlepsza rekomendacja dla tego rozwiązania.
Przy moich wymaganiach (brak logowania, mała liczba sprzedawanych produktów) Shoplo jest także rozwiązaniem bardzo tanim. Posiadam pakiet Starter, który kosztuje zaledwie 49 zł miesięcznie. Pomimo, że ma on ograniczoną funkcjonalność, np. brak możliwości zmodyfikowania wyglądu procesu realizacji zamówienia, to nie znalazłem żadnego uzasadnienia, aby przejść na droższe plany. Przykładowo: personalizacja checkoutu – czyli możliwość modyfikowania jego wyglądu i działania – dostępna jest w najwyższym planie kosztującym 299 zł miesięcznie. Teoretycznie w wyższych wersjach otrzymujemy także raporty, ale jak na moje potrzeby – były one i tak niewystarczające. Zdecydowanie wolę eksportować wszystkie zamówienia do formatu CSV i analizować je w moich arkuszach. 🙂
Niemniej jednak im dalej w las, tym więcej drzew. Dostrzegam też konkretne wady Shoplo. Wymienię je tutaj, aby z jednej strony pomóc w decyzji o wyborze platformy dla Waszych sklepów, a z drugiej – podpowiedzieć Shoplo, Shoperowi i każdemu innemu producentowi, które cechy ich produktów utrudniają życie takim sprzedawcom jak ja.
1) Brak możliwości upselli, czyli dosprzedawania produktów. Amerykańskie platformy sklepowe zrozumiały, że klient, który podjął już decyzję zakupową, może chcieć kupić więcej – o ile tylko przedstawi mu się sensowną propozycję. Można to robić w kilku miejscach: tuż po złożeniu i opłaceniu zamówienia lub jeszcze w trakcie składania zamówienia, np. wyświetlając komunikat “Dopłacając zaledwie 30 zł otrzymasz jeszcze dwa ebooki. Pakiet się opłaca!” albo “Jeśli zamówisz 3 egz. książki, to nie zapłacisz za wysyłkę” itp. W Shoplo możecie o tym tylko pomarzyć.
2) Brak możliwości zmiany liczby zamawianych produktów w checkout’cie. To kolosalna i niezrozumiała wada. Klient, który się namyśli i chce zwiększyć liczbę zamawianych egzemplarzy książki nie może tego zrobić na ekranie podsumowującym zamówienie. Musi się cofnąć do koszyka i potem ponownie wejść do finalizacji zamówienia. Bez sensu i kompletnie niepotrzebne – zwłaszcza, że interfejs pokazuje podczas checkoutu liczbę zamawianych sztuk. Przez to zaniechanie Shoplo musiałem wydłużyć proces zakupowy o dodatkowy krok. Zamiast kierować klientów ze strony sprzedażowej od razu do finalizacji zamówienia, muszę im najpierw pokazać koszyk, gdzie mogą zmienić liczbę zamawianych produktów. A każdy dodatkowy krok procesu, zwiększa ryzyko, że potencjalny nabywca opuści ścieżkę zakupową.
3) Nie można wyłączyć widoczności pola kod rabatowy. Shoplo ma taką zasadę, że jeśli w systemie zdefiniowany jest choćby jeden kod rabatowy, to pokazuje pole “kod rabatowy” wszystkim zamawiającym potencjalnie obniżając współczynnik konwersji. Jako administrator systemu chciałbym mieć możliwość samodzielnego decydowania kiedy to pole jest widoczne a kiedy nie.
4) Konieczność rozpoczęcia checkoutu od wpisania kodu pocztowego. Kolejne założenie, które przy sprzedaży produktów elektronicznych nie ma żadnego uzasadnienia i niektórzy Klienci słusznie zwracają mi uwagę, że coś jest “nie halo” z procesem składania zamówienia.
5) Brak możliwości szybkiej realizacji zamówienia o wartości 0 zł. Jeśli chcesz komuś dać kod rabatowy redukujący płaconą kwotę do 0 zł, to nie licz, że takie zamówienie przejdzie przez Shoplo. Pomimo, że do zapłaty jest 0 zł, to nadal trzeba będzie wybrać formę płatności i przejść przez proces płatności, chociaż tak naprawdę zamówienie powinno być realizowane od ręki bez płatności.
6) VAT na przesyłki to zawsze 23%. System nie pozwala tego zmienić chociaż z prawnego punktu widzenia wysyłając książki sprzedawane z VAT 5% mamy prawo tą samą stawką VAT objąć również koszty dostawy. Po prostu nikt nie przewidział, że wysyłka może być z innym VAT-em.
7) Gubienie zamówień z Allegro. Niestety integracja z Allegro systematycznie się “sypie”. Niby działa, a np. od czasu do czasu otrzymuję reklamację od Klienta, który poprawnie kupił i opłacił zamówienie na Allegro, ale nigdy nie pojawiło się ono w Shoplo. Zdarza się też, że producent nie nadąża za zmianami na Allegro i następuje “rozjazd” w danych, np. Shoplo uznaje, że aukcja wystawiona została na 14 dni, a Allegro wystawia ją na 21 dni (akurat to naprawiono podobno w ostatnich dniach).
8) Zły format eksportu zamówień wieloproduktowych. Jeśli większość Waszych zamówień zawiera wiele produktów, to przygotujcie się, że z wyeksportowanego pliku CSV niewiele wyczytacie. Shoplo co prawda wyróżnia w eksporcie wszystkie pozycje takiego zamówienia w oddzielnych wierszach, ale niestety kwotę widzi się jedną – zbiorczą wartość zamówienia w pierwszym wierszu. Kwot jednostkowych brak. Gruby błąd koncepcyjny.
9) Nieergonomiczny system. Pomimo, że Shoplo jest ładnym systemem, to jednak do pełnej ergonomii sporo mu brakuje. Interfejs pełny jest braków widocznych na pierwszy rzut oka: na liście zamówień widać, że klient zamieścił komentarz, ale nie da się go podejrzeć (pomimo, że wyświetla się dymek po najechaniu myszką – pojawia się w nim tylko lakoniczna informacja “komentarz od kupującego”). Listy podstawowych widoków nie posiadają możliwości filtrowania, np. aby wyłączyć widoczność ukrytych produktów albo ograniczyć listę zamówień do tych z Allegro lub tylko nieopłaconych. System pokazuje proste raporty sprzedaży, ale “fałszuje” dane nie umożliwiając odfiltrowania zamówień nieopłaconych. Niestety w nowej wersji interfejsu udostępnionej 6 września 2017 r. żaden z tych i innych “upierdliwych” problemów nie został rozwiązany. Mam wrażenie, że energia idzie nie tam, gdzie powinna. Moim zdaniem wręcz pogorszono czytelność interfejsu administracyjnego.
10) Pomniejsze kłopotliwe problemy, np. niektóre funkcje się same wyłączają pomimo, że nie wprowadza się w nich zmian. Przykładowo kilkakrotnie zdarzyło się już, że emaile wysyłane przy zmianie statusu zamówienia (np. po nadaniu paczki) przestały się wysyłać. Tak jakby ktoś wyłączył ich wysyłanie (tak to widać w interfejsie) pomimo, że nic takiego nie miało miejsca. Problem taki przydarza się także innym klientom
Jak widać, do poprawy jest niemało. Do tego mam bardzo mocne przekonanie, że firma w niedostateczny sposób testuje zmiany wprowadzane w swoim oprogramowaniu. Przez to zdarza się, że coś co działało poprawnie, psuje się w wyniku wprowadzania aktualizacji, o których klient najczęściej w ogóle nie jest informowany. Z jednej strony to dobrze, że firma na bieżąco rozwija usługę, a z drugiej brak wystarczających testów powoduje, że problemy ujawniają się w najmniej spodziewanych momentach.
Przykładowo: przez złą implementację obsługi kodów rabatowych w procesie checkoutu (błąd Shoplo), niektórzy ze stosujących je nabywców otrzymywali do wczoraj informację o błędzie płatności – jeszcze zanim zostali skierowani do opłacenia zamówienia. Efekt? W trwającej właśnie promocji przełożyło się to na stratę kilkudziesięciu zamówień i kilkadziesiąt maili wymienionych z Klientami. Wszyscy oni czekali z pieniędzmi w rękach, a Shoplo nie mogło obsłużyć ich płatności. Nie lubię, gdy platforma sklepowa uniemożliwia mi sprzedawanie.
Na plus Shoplo trzeba jednak powiedzieć, że problem ten – po moich testach i udowodnieniu jego istnienia – rozwiązany został dosłownie w ciągu kilku godzin. Mało znam firm, które potrafią skutecznie opracowywać i wprowadzać zmiany w systemach produkcyjnych w tak krótkim czasie.
Sklep internetowy – podsumowanie
- Użyte rozwiązania: Platforma sklepowa Shoplo oraz integracje z innymi systemami (przedstawione wyżej).
- Koszt Shoplo: 49 zł miesięcznie.
- Koszt dodatków do Shoplo:
- 900 zł netto (1107 zł brutto) za opracowanie integracji z ActiveCampaign (koszty współdzieliliśmy).
- 600 zł netto (738 zł brutto) za opracowanie Bonus Mail.
- 915 zł netto (1126 zł brutto) za integrację z kursem BDT.
- Całość: 2415 zł netto jednorazowych kosztów (2971 zł brutto).
- Rekomendacja: Shoplo to świetne rozwiązanie na start i doskonale sprawdziło mi się pod względem wydajności i sprawności działania wsparcia klienta. Przy moich specyficznych wymaganiach widzę drobne wady, z którymi da się żyć (nadal tam jestem). Niemniej jednak kierunek rozwoju usługi budzi moje poważne wątpliwości czy kiedykolwiek Shoplo spełni w pełni moje rosnące wymagania.
3. Obsługa płatności
Wybierając firmę do obsługi płatności kierowałem się następującymi kryteriami:
- Proces płatności musi być jak najprostszy dla klienta i z jak najmniejszą liczbą kroków dodatkowych. A w szczególności nie powinien wprowadzać poczucia zagubienia (“tyle tu opcji, że nie wiem w co kliknąć”).
- Niska prowizja za obsługę płatności. Dość powiedzieć, że przez 14 miesięcy sprzedaży #FinNinja zapłaciłem Blue Media aż 39 555 zł za usługi przyjmowania pieniędzy.
Łatwo powiedzieć, a trudniej zrobić. Wcale nie wiadomo jaką prowizję można uznać za naprawdę dobrą, gdy dopiero się zaczyna i nie zna się wysokości swojej sprzedaży. Więcej o doświadczeniach z obsługą płatności napisałem w pierwszej części case study #FinNinja poświęconej sprzedaży. Tu pokrótce podsumuję najważniejsze informacje.
1) Wysokość prowizji za obsługę płatności. Gdy kilka lat temu rozpoczynałem sprzedaż kursu “Budżet domowy w tydzień”, to płaciłem 1,75% prowizji od każdego zamówienia w firmie Transferuj.pl (obecnie Tpay). Ruszając ze sprzedażą “Finansowego ninja” wynegocjowałem stawkę 1,49% oraz hojny pakiet powitalny od Blue Media i Shoplo – od pierwszych 150 tys. zł przychodu w ogóle nie zapłaciłem prowizji. Było to możliwe dzięki specjalnej promocji “Płatności Shoplo” dostępnej dla nowych klientów. Nie ukrywam, że był to istotny argument przemawiający za wyborem właśnie tego rozwiązania.
Niedawno, dokonując przeglądu oferty konkurencji, udało mi się zejść poniżej 1% (dla jasności: Blue Media nie dała mi takiej propozycji – wynegocjowałem to u konkurencji). Reasumując: jeśli generujecie miesięcznie co najmniej 100 tys. zł przychodów w sklepie internetowym, to możecie liczyć na prowizję poniżej 1%. Wystarczy się dobrze rozejrzeć po rynku.
UWAGA: Warto pamiętać, że firma obsługująca płatności pobiera prowizję od całej wartości zamówienia – włącznie z kosztami wysyłki. Warto odpowiednio skalkulować koszt wysyłki.
2) Najważniejsze metody obsługi płatności. W moim sklepie internetowym zdecydowana większość płatności realizowana jest z wykorzystaniem metody PayByLink (PBL), czyli poprzez bezpośrednie przekierowanie klienta do wybranego przez niego banku z automatycznym uzupełnieniem danych do przelewu. Metoda ta nazywana jest także e-transferem lub szybką płatnością internetową. Statystyki wyglądają podobnie jak pół roku temu:
- PBL wykorzystuje ok. 75% wszystkich klientów.
- Kartami płaci ok. 18% klientów.
- BLIK stanowi ok. 4,5% transakcji.
- Reszta = 2,5% – to zwykłe przelewy, wpłaty na poczcie i inne formy płatności.
Ten rozkład doskonale pokazuje, że warto walczyć przede wszystkim o wysokość prowizji właśnie za metodę PBL.
Dla jasności: nie mam żadnych doświadczeń z płatnościami przy odbiorze przesyłki (“za pobraniem”). Słyszałem, że niektórzy docierają w ten sposób do tych klientów, dla których jest to jedyna akceptowalna lub preferowana forma płatności. Ja jednak obawiałem się problemów z odbieraniem takich przesyłek oraz zamieszania związanego z takim odroczonymi rozliczeniami. Trzymając się moich strategicznych założeń, po prostu wyeliminowałem taki scenariusz realizacji zamówień.
I jeszcze jedna uwaga na koniec: warto zarezerwować czas na uruchomienie obsługi płatności! U mnie cały proces zajął około miesiąca. Niestety na początku można natknąć się na problem “jajka i kury”. Chciałem jak najszybciej podłączyć płatności i zawarłem umowę nie mając jeszcze sfinalizowanej oferty produktowej i w pełni działającego sklepu. Z kolei integrator płatności chciał przed uruchomieniem obsługi płatności zweryfikować cały proces zakupowy, sprawdzić poprawność regulaminu sklepu, zobaczyć czy informacja o płatnościach jest prawidłowo eksponowana. Lepiej nie odkładać tego na ostatnią chwilę bo po prostu może zabraknąć czasu.
Z perspektywy czasu wiem też, że bardzo ważnym kryterium jest niezawodność pracy – zwłaszcza w warunkach większego obciążenia, np. w okresie promocji. Niestety na tym polu mam do “Płatności Shoplo” pewne zastrzeżenia. Zazwyczaj – przy standardowej liczbie płatności wynoszącej ok. 100–200 dziennie – system pracuje poprawnie. Wystarczy jednak promocja typu “dzień darmowej dostawy” i natężenie transakcji wynoszące np. kilkaset zamówień w ciągu godziny i zaczynają się problemy. Część klientów zgłasza, że nie może uiścić płatności i otrzymuje niewiele znaczące komunikaty typu “wystąpił błąd”. Nie wiem czy jest to sytuacja dotycząca wyłącznie Blue Media czy kombinacji BM / Shoplo, ale wiem, że problem jest powtarzalny. Niestety ujawnia się zawsze w najgorszym momencie – wtedy, gdy ja mam zapotrzebowanie na niezawodną pracę systemu i gdy klienci składają wiele zamówień.
Muszę też wspomnieć o cyklicznie pojawiających się problemach z niektórymi kanałami płatności, np. przez długi czas otrzymywałem od klientów informacje, że “znika” możliwość płatności poprzez bank ING. Jeszcze innym razem przez kilka dni nie działały płatności kartami bankowymi. Nawet jeśli problemy tego typu mają charakter przejściowy, to są kłopotliwe. Klienci natychmiast eskalują problem do naszego BOKu a my musimy szukać alternatywnych, manualnych metod przyjęcia od nich pieniędzy (np. tradycyjnym przelewem na konto firmowe) – co po prostu jest czasochłonne.
Dodatkowo miałem wrażenie, że czasami Blue Media niepotrzebnie komplikuje przyjmowanie pieniędzy. Najłatwiej będzie mi to przedstawić na przykładzie: jedną z metod płatności dostępną dla klientów jest tradycyjny przelew na konto bankowe BM – koniecznie z odpowiednim tytułem wpłaty. Klienci, którzy nie mają konta bankowego (są i tacy nabywcy #FinNinja), udają się w takim przypadku np. na pocztę lub do agencji finansowej i tam wpłacają gotówką pieniądze, które następnie wpłacane są na konto BM. Cała procedura zajmuje zazwyczaj kilka dni. Jeśli jednak klient uda się na pocztę z opóźnieniem (bo tak mu wygodnie), to okres ten może się odpowiednio przedłużyć.
Otrzymywałem sporo reklamacji od klientów, którzy twierdzili, że wpłacili pieniądze, a ja w Shoplo widziałem ich zamówienie jako nieopłacone. Po dłuższym śledztwie okazało się, że to Blue Media odrzucały płatności takich osób – nawet jeśli przelewy były prawidłowo nadane i z odpowiednim tytułem. Dlaczego? Bo firma obsługująca płatności uznała, że maksymalne okno czasowe pomiędzy zainicjowaniem płatności (czyli złożeniem zamówienia) a dokonaniem wpłaty przez klienta, może wynosić 3 dni. Dla jasności: nie znajdziecie tej informacji w żadnym miejscu. Po prostu jest to jedno z ukrytych założeń koncepcyjnych i domyślnych parametrów systemu BM. Efekt? Odrzucanie w pełni poprawnych płatności i więcej roboty z reklamacjami. Pół biedy, jeśli klient opłacił zamówienie “przelewem z konta mamy”, bo wtedy odrzucona płatność właśnie tam wracała. Jeśli to zrobił na poczcie, to musiał się tam udać po zwrot pieniędzy. Dodatkowy kłopot i słabe wrażenie po nieudanych zakupach u Szafrańskiego.
Mam nadzieję, że z tego co piszę jednoznacznie wynika moje zniesmaczenie domyślną konfiguracją systemu Blue Media, czyli firmy, która z założenia powinna przyjąć każdą poprawnie nadaną płatność. Jeśli ja po stronie sklepu nie wprowadzam żadnych ograniczeń ważności złożonych a nieopłaconych zamówień, to tym bardziej nie powinien zaocznie robić tego pośrednik obsługujący płatności.
Jak rozwiązany został problem? Banalnie! Poprosiłem o maksymalne wydłużenie okresu oczekiwania na płatność. Aktualnie wynosi on 6 lub 9 dni (dłużej nie chcieli) i problem w zasadzie zniknął. Nadal uważam jednak, że to rolą pośrednika takiego jak Blue Media jest takie skonfigurowanie swojej platformy, aby stwarzała szansę obsługi niemalże 100% płatności. A jeśli system ma jakieś ograniczenia architektoniczne czy wydajnościowe lub też możliwość parametryzacji, to sprzedawca powinien być o tym informowany z wyprzedzeniem.
I ostatnia kwestia: zwracajcie uwagę, czy problemy wynikłe w piątek rozwiązywane są od ręki, czy trzeba poczekać na reakcję lub rozwiązanie do poniedziałku. W internecie sprzedaż realizowana jest 24 godziny na dobę. Jeśli firma obsługująca płatności nie reaguje na zgłoszenia bo ma weekend, to… lepiej rozejrzeć się za takim dostawcą, który pracuje non-stop.
Na plus Blue Media mogę zaliczyć otwartą komunikację. Zero ściemniania w sytuacjach problematycznych. To się chwali.
Warto wybierając dostawcę płatności upewnić się także, jaką prowizję zapłacimy za obsługę zwrotów pieniędzy klientom, którzy odstępować będą od umowy. Ja na szczęście nie płacę dodatkowo za takie częściowe bądź dodatkowe zwroty. Z drugiej strony – nie ma co demonizować tego problemu. W moim przypadku zwroty pieniędzy stanowiły zaledwie 0,34% wszystkich zrealizowanych transakcji i większość z nich wynika z namyślenia się Klienta i zmiany już złożonego zamówienia (np. wymiana samej książki na pakiet).
Obsługa płatności – podsumowanie
- Użyte rozwiązania: “Płatności Shoplo” dostarczane we współpracy z integratorem płatności Blue Media.
- Koszt: W ramach „Płatności Shoplo” można otrzymać 1,49% od wartości każdej transakcji. Firma nie pobiera ode mnie opłat za dokonywane zwroty.
- Rekomendacja: brak mi tutaj jednoznacznych wniosków. Nie potrafię także porównać jakości pracy Blue Media i innych integratorów płatności – głównie dlatego, że przez BM przepuściłem kilkadziesiąt razy więcej transakcji niż np. przez Tpay. Polecam “Płatności Shoplo” realizowane z BM jako dobre rozwiązanie na początek. Później każdy musi sam sobie odpowiedzieć na pytanie, czy akceptuje jakość dostarczanych usług i wysokość prowizji. Ja na dzień dzisiejszy mam co do tego pewne wątpliwości i planuję zmienić firmę obsługującą płatności.
O książce “Finansowy ninja”
Jeśli czytasz ten wpis jako pierwszy na moim blogu, to należy Ci się krótkie wprowadzenie.
“Finansowy ninja” to moja książka, którą napisałem i wydałem samodzielnie w 2016 r. Lubię ją definiować jako “podręcznik finansów osobistych, który każdy z nas powinien przeczytać jeszcze w szkole”. Więcej informacji o samej książce znajdziesz na tej stronie.
Książka ma 544 strony, półtwardą okładkę, zawiera kilkadziesiąt kalkulacji oraz ponad 120 rysunków i tabel.
W okresie pierwszych 14 miesięcy sprzedaży (lipiec 2016 – sierpień 2017) książka znalazła ponad 37 000 nabywców. W warunkach polskich klasyfikuje to książkę jako bestseller – zarówno jako książkę papierową, jak i ebooka.
Biorąc pod uwagę, że wydaję książkę w modelu self-publishing – wyniki sprzedażowe uznawane są za rekordowe. W tym oraz kolejnych wpisach dzielę się po prostu doświadczeniami wyniesionymi z całego procesu.
4. Fakturowanie
Kolejnym krokiem po przyjęciu płatności, jest wystawienie nabywcy dokumentu księgowego potwierdzającego zakup – faktury lub paragonu. I tu warto zatrzymać się i dobrze zastanowić.
Co do zasady, jeśli prowadzimy sprzedaż stacjonarną, np. sprzedając swój produkt na stoiskach na konferencjach i przyjmujemy płatności np. gotówką, to przy obrocie przekraczającym 20 tys. zł (na chwilę obecną) zobowiązani jesteśmy posiadać kasę fiskalną i wydawać paragony klientom indywidualnym (a dokładniej osobom fizycznym nie prowadzącym działalności gospodarczej). Powiedzmy, że nie byłoby tak źle gdybyśmy taki obwiązek mieli tylko dla sprzedaży gotówkowej. Nie jest jednak tak różowo – jeśli “wpadniemy” w obowiązek posiadania kasy fiskalnej, to musi przez nią przechodzić cała sprzedaż – także ta realizowana w internecie bez bezpośredniego kontaktu z klientem. I tu jest cały pies pogrzebany. Moja kasa fiskalna musiałaby stanąć w magazynie, z którego ekspediowane są książki. Generalnie kłopotliwa sprawa przy skali sprzedaży jaką prowadzę.
Dlatego już na samym początku zdecydowałem, że w mojej firmie jedyną formą sprzedaży będzie sprzedaż wysyłkowa i 100% płatności realizowanych będzie poprzez integratorów płatności generujących wiarygodne raporty, na podstawie których tworzona będzie szczegółowa ewidencja sprzedaży. W takim przypadku – gdy nie ma obrotu gotówkowego i dostarczanie produktów odbywa się wysyłkowo – zwolnieni jesteśmy z obowiązku stosowania kasy fiskalnej.
Ma to swoje skutki uboczne, np. mojej książki nie można kupić na żadnej konferencji, na której występuję. Jeśli ktoś chce przy okazji spotkania otrzymać mój autograf, to musi sobie wcześniej kupić książkę przez stronę finansowyninja.pl i przyjść z nią na spotkanie. Innej możliwości po prostu nie ma. Z drugiej strony – przynajmniej nie muszę się każdorazowo zastanawiać, ile książek musiałbym przywieźć na taką konferencję, zajmować się ich traganiem, sprzedażą na miejscu itp. W efekcie – w ogóle nie muszę mieć (i nie mam) styczności z książkami, które trafiają do kupujących.
Do każdego zrealizowanego zamówienia wystawiana jest normalna faktura VAT – dostarczana w formie pliku PDF e-mailem.
Dlaczego do faktur wFirma a nie Shoplo lub iFirma?
W teorii wystawianie faktur mógłbym zrealizować bezpośrednio z poziomu sklepu internetowego z wykorzystaniem bezpłatnego dodatku “Invoice Manager” autorstwa Shoplo. W praktyce jednak moduł ten ma zbyt ubogie możliwości. Przykładowo: nie pozwala wystawiać korekt faktur oraz nie generuje miesięcznej ewidencji sprzedaży VAT. Po prostu służy do generowania faktur lub rachunków w PDF i niewiele więcej. Na szczęście Shoplo oferuje również integrację z zewnętrznymi systemami: iFirma, inFakt i wFirma.
Chociaż od kilku lat korzystam z biura rachunkowego iFirma.pl do rozliczania mojej firmy, to sama myśl o korzystaniu z nich do wystawiania faktur za sprzedaż #FinNinja powodowało u mnie ból zębów. 😉 Nie chciałem, aby kilka tysięcy faktur miesięcznie mieszało mi się z przychodami z innych obszarów działalności mojej firmy. Nie chciałem także dawać dostępu do mojego głównego systemu księgowego w iFirma pracownikom mojego magazynu, którzy de facto nadzorują generowanie faktur #FinNinja. Zdecydowałem się na oddzielny system.
Kiedyś wykorzystywałem w tym celu usługę Fakturownia.pl, ale Shoplo nie oferuje takiej integracji. Porównywalną alternatywą jest właśnie wFirma.pl i to z tego rozwiązania skorzystałem. Wystarczyło tam raz zdefiniować schemat numeracji faktur (oddzielnie pro forma, VAT i korekt), wgrać logo umieszczane na fakturze oraz zapewnić integrację z Shoplo. W tym zadaniu wyręczyła mnie firma Krzysztofa Bartnika, o której szerzej napiszę dalej. Ostatecznie każda faktura wygląda następująco (kliknij aby powiększyć):
W jaki sposób moja księgowa wprowadza całą sprzedaż do iFirma skoro faktury są tak naprawdę wystawiane w konkurencyjnym rozwiązaniu wFirma? Mógłbym teoretycznie wprowadzić do iFirma całą ewidencję sprzedaży #FinNinja i księgować oddzielnie każdą fakturę, ale rozwiązanie takie byłoby bardzo kosztowne. Wprowadzenie każdej zewnętrznej pozycji przychodowej według ewidencji kosztuje 2 zł. Przy 1000–2500 faktur miesięcznie tylko za księgowanie płaciłbym 2000–5000 zł miesięcznie!
Uciekłem się więc do prostego rozwiązania:
- Wszystkie obrazy faktur przechowuję u siebie w formie cyfrowej (nawet nie wgrywam ich do iFirma).
- Raz na miesiąc moi sklepowi ninja generują dla mnie ewidencję sprzedaży VAT oraz zestawienia kwot łącznej sprzedaży (netto, VAT oraz brutto) oraz wystawionych korekt (netto, VAT, brutto) – oddzielnie dla VAT 5% i 23%.
- Powyższe kwoty łącznej sprzedaży (dosłownie kilka liczb) wprowadzam do iFirma.
W efekcie księgowany jest tylko zbiorczy wynik sprzedaży w danym miesiącu i nie ponoszę kosmicznych kosztów księgowania każdej zewnętrznej faktury oddzielnie. Proste, w zupełności wystarczające i dające ogląd na całą sprzedaż firmy bez “zaśmiecania” systemu masą danych.
Ważne, aby takie zewnętrzne faktury miały odrębną numerację. Wystarczy dodać do nich unikalny prefiks i to już jest wystarczające. Mój schemat numeracji to:
- FN / Numer faktury / Miesiąc / Rok – dla faktur VAT
- FK Numer faktury / Rok – dla faktur korygujących (jest ich niewiele)
- PROF Numer faktury / Rok – dla korekt
Jak wygląda wystawianie faktur?
Cały proces fakturowania mógłby być w pełni automatyczny, ale jest pół-automatyczny. Zależy mi na tym, aby przed wystawieniem faktury ktoś rzucił jeszcze okiem na dane nabywcy i sprawdził czy nie ma tam ewidentnych literówek. Dodatkowo procedura taka pozostawia margines bezpieczeństwa na wypadek, gdyby coś złego przytrafiło się w sklepie, np. gdyby pracownik przez pomyłkę oznaczył jakieś zamówienie jako opłacone. Nie grozi nam, że w takim przypadku taki przypadkowy klik uruchomi sekwencję zdarzeń i automatyczną wysyłkę maila z fakturą do klienta.
Taka ręczna akceptacja nie jest zbyt czasochłonna. Wystawienie faktury sprowadza się do zweryfikowania danych i kliknięcia przycisku w interfejsie wFirma. Dane dotyczące zamówienia pobierane są automatycznie z Shoplo i generowany jest obraz faktury w PDF. Następnie wysyłany jest on mailem na adres kupującego podany przy składaniu zamówienia. To cała procedura. Za wysyłkę maili odpowiada system wFirma.
W pierwszych miesiącach sprzedaży wystawialiśmy faktury zbiorczo co jakiś czas – trzymając się terminów określonych w przepisach. Teraz faktury wysyłane są partiami praktycznie codziennie. W praktyce docierają w 1–2 dni po finalizacji zamówienia, często nawet w dniu samej wysyłki książki. Takie opóźnienie nie wzbudza protestów. Raczej zostawimy sobie ten margines bezpieczeństwa i nie postawimy na pełną automatyzację fakturowania.
Fakturowanie – podsumowanie
- Użyte rozwiązania: najtańszy pakiet „Zarządzanie sprzedażą” w wFirma.pl.
- Koszt: Opłata za cały pierwszy rok wyniosła 40 zł netto. Aktualnie pakiet ten przy opłacie rocznej kosztuje 100 zł.
- Rekomendacja: stuprocentowo polecam to rozwiązanie do fakturowania o ile tylko w pełni integruje się z Twoją platformą sklepową. Zero problemów.
5. Magazynowanie i logistyka wysyłek
Gdy zaczynałem myśleć o mojej książce, to czasami budziłem się spanikowany rano po nocnych koszmarach, w których widziałem siebie pakującego paczki i dostarczającego je na pocztę przy sprzeciwie pań z okienka i klientów czekających za mną w kolejce. Nie żartuję.
Już na dwa lata przed premierą “Finansowego ninja” przystąpiłem do rozmów z firmami, które świadczą usługi magazynowania, pakowania i wysyłki produktów. Zacząłem od prostego zapytania znajomych z Facebooka o ich polecenia:
Hej Facebooku! Pomóżcie – poszukuję firmy, która gotowa jest zrobić dla mnie wysyłkę kilku tysięcy egzemplarzy…
Opublikowany przez Michała Szafrańskiego Środa, 30 lipca 2014
Później idąc za podanymi namiarami rozesłałem proste zapytania ofertowe do kilkunastu firm:
Zebrałem wyceny i z kilkoma firmami wymieniłem kilka doprecyzowujących maili. Ogólnie rzecz biorąc – nie było różowo. Każda firma miała nieco inne kryteria wyceny usług przez co oferty były bardzo trudne do porównania. Wyłaniał się z nich jednak jeden jasny obraz – nie wiadomo ile tak naprawdę zapłacę średnio za wysyłkę jednej paczki.
W takich firmach ponosi się opłatę za wiele różnych składników oferty. Trochę podkoloryzuję teraz, ale generalnie wszystkie te pozycje pochodzą z ofert różnych pośredników:
- Przyjęcie towaru do magazynu, np. za każdą paletę.
- Rozłożenie produktów na półkach magazynowych.
- Za każdy dodany do paczki element, np. produkt czy fakturę.
- Za przemieszczenie produktów w obrębie magazynu.
- Za wydrukowanie etykiety adresowej.
- Za wydrukowanie faktury dołączanej do zamówienia.
- Za skompletowanie przesyłki.
- Za opakowanie.
- Za oklejenie moją firmową taśmą.
- Co miesiąc za powierzchnię magazynową zajętą przez towar.
- Za przyjęcie zwróconego produktu do magazynu.
- Za rozkompletowanie zwróconego produktu.
- Za wprowadzenie ręczne kartoteki produktu do systemu magazynowego.
- Za etykietowanie kodem kreskowym 1 sztuki produktu w chwili przyjęcia do magazynu.
- Za każdorazowe rozpoczęcie inwentaryzacji na zlecenie klienta.
- Opłata za każdą sztukę zainwentaryzowanego towaru.
- Dodatkowe opłaty za dodatkowe działania takie jak: mailowa komunikacja z klientami,
Do tego jeszcze dochodzą opłaty za usługę kurierską. W niektórych firmach korzystało się z umów dostawy podpisanych przez magazyn (czyli dając sobie szansę na skorzystanie z wynegocjowanych przez nich wysokowolumenowych stawek). Inne wymagały samodzielnego zawarcia umowy z Pocztą i/lub kurierami.
Im więcej się dowiadywałem, tym bardziej uświadamiałem sobie, że muszę znaleźć kogoś, kto będzie w stanie zapewnić mi wszystkie usługi w jednej, stałej cenie. Jeśli nie potrafi sobie tego skalkulować, to nie powinien tego problemu przerzucać na mnie. Ja muszę wiedzieć, ile zapłacę za wysyłkę, by móc wyliczyć stały koszt dla klientów.
Kryteria wyboru firmy magazynowej
Ostatecznie moja lista wymagań wyglądała następująco:
- Jedna stała cena za obsługę przesyłki. Brak opłat czynności dodatkowe i za magazynowanie (ew. jedna prosta opłata, np. “za każde 10 palet X zł miesięcznie”). W cenie tej ukryte ma być wszystko co poniżej włącznie z opłatami na rzecz wybranego dostawcy paczek.
- Firma musi obsługiwać cały procesu wysyłki zamówienia, a nie tylko jego wycinek. Pod tym wymaganiem kryje się masa zadań: skompletowanie, spakowanie, obsługa szczególnych potrzeb od czasu do czasu, wysłanie, obsłużenie ew. reklamacji, przyjęcie zwrotu, zweryfikowanie adresu, ponowne nadanie wysyłki, bezpośrednia komunikacja z klientem w celu zorganizowania optymalnego sposobu obsługi problemu, nadzorowanie wystawiania i wysyłanie faktur.
- Sprawne świadczenie wsparcia dla klientów, czyli obsługa wszystkich maili przychodzących na adres [email protected]. To firma logistyczna ma być pierwszym punktem kontaktu dla wszystkich Klientów. Oczywiście z wybraną firmą wypracowaliśmy sobie wspólnie zasady komunikacji – analogiczne do mojego sposobu pisania maili i załatwiania spraw. Do mnie trafia tylko mały odsetek wszystkich zgłoszeń – te, które wymagają mojego indywidualnego działania i na które nie mamy jeszcze opracowanej procedury działania.
- Cała komunikacja z Klientami musi się odbywać przez emailowy system ticket’owy, czyli rozwiązanie, które umożliwia przypisywanie spraw i śledzenie statusu oraz czasu rozwiązania każdej z nich. Dzięki temu mamy centralne repozytorium historii wszystkich spraw, ja mogę analizować działania, poprawiać działanie wsparcia i mieć pewność, że wszystkie sprawy załatwiane są sprawnie.
- Logistyka ma być z mojej perspektywy tzw. blackboxem. Nie muszę wiedzieć jak firma logistyczna działa w środku i co dokładnie robi. Z jednej strony mają mieć dostęp do sklepu, w którym pojawiają się zamówienia, a z drugiej – dostarczać mi komplet faktur i raportów. To co się dzieje pomiędzy – jest ich kompetencją i za to im płacę.
- Firma musi być gotowa od czasu do czasu spełniać specyficzne zachcianki bez wzrostu opłat, o ile tylko zachcianki te mają charakter incydentalny, np. dorzucanie w jednej z promocji dodatkowych drobiazgów do paczki.
- Firma nie musi mieć pięknego magazynu i certyfikacji ISO, ale musi umieć robić świetną robotę i odnajdować się w trudnych sytuacjach. Wiedziałem, że przy moim self-publishingu będę wszystko robił pierwszy raz, więc szukałem dostawcy, który będzie pomocą a nie przeszkodą.
Tak postawionym wymaganiom w 2014 roku potrafiła realnie sprostać tylko firma prowadzona przez Krzysztofa Bartnika, który rozwija markę Imker. Krzyśka kojarzyłem już wcześniej z internetu. Kiedyś, analizując zasadność odpalenia e-sklepu z klockami LEGO, przeczytałem masę wpisów na jego blogu. Przy osobistym spotkaniu – tylko zyskał. Okazało się, że myślimy podobnie i że jego mocne osadzenie w eCommerce może być bardzo wartościowe. Doskonale rozumiał czym jest self-publishing, bo sam już wtedy miał na koncie samodzielnie opublikowaną książkę o sprzedaży w Internecie.
Od razu zaczęliśmy wymieniać się pomysłami na kampanię promocyjną i przesyłaliśmy sobie ciekawe przykłady z rynku amerykańskiego.
Pozostawało tylko jedno pytanie: czy za słowami idą czyny? Czy Krzysiek jest rzeczywiście w stanie zapewnić niezawodną obsługę dużej liczby zamówień w krótkim czasie? Formalnie nie świadczył on jeszcze takich usług, jakich oczekiwałem. Nie chciałem być jego pierwszym komercyjnym klientem i jednocześnie królikiem doświadczalnym, więc… to ja przyprowadziłem mu pierwszych klientów (oczywiście uprzedzając ich, że nie mam jeszcze swoich doświadczeń praktycznej współpracy z firmą logistyczną).
Najpierw zachęciłem do samodzielnego wydania książki Ronalda Szczepankiewicza, mojego znajomego doradcę kredytowego i gościa mojego podcastu. Ronald wydrukował kilka tysięcy egzemplarzy “Tajnej broni kredytobiorcy”. Stronę sprzedażową i wysyłki obsługiwał dla niego właśnie Krzysztof Bartnik. Wszystko było OK.
Później poleciłem Krzyśka blogerowi Tomkowi Tomczykowi (aka Jason Hunt), który pisał nową książkę. IMKER z powodzeniem udźwignął wtedy zarówno regularną sprzedaż, jak i premierę jego nowego poradnika.
Pod koniec 2015 r. miałem już pewność, że komercyjna współpraca z Krzysztofem to dobry pomysł. Szczerze mówiąc, IMKER to był najlepszy wybór spośród wszystkich decyzji podjętych w okresie prac nad #FinNinja. Nie ma słów, którymi mógłbym wystarczająco polecić ich usługi. Konkurencyjne firmy logistyczne mają po kilku sprawnych handlowców, którzy potrafią sprzedawać usługi, ale później okazuje się, że firma nie dowozi jakości… U Krzyśka jest odwrotnie: najpierw jakość, a potem chwalenie się. Dlatego właśnie tak chętnie polecam go dalej.
Cały czas dostaję kolejne dowody, że moi sklepowi ninja – bo tak określam współpracowników zajmujących się logistyką – potrafią w fajny sposób spełniać bardzo specyficzne potrzeby Klientów. Tu przykład maila, który przysłał mi jeden z adresatów książki (ta kartka wypisana jest ręką sprawnej ninjaski na prośbę dziewczyny składającej zamówienie na prezent). 🙂
Dziewczyny pracujące u Krzyśka robią absolutnie świetną robotę. Wiem, że zazwyczaj dobrze mówi się przede wszystkim o firmach (podobnie jak ja tutaj), ale nie byłoby dobrych firm bez świetnych ludzi.
Gdy w sierpniu 2016 r. po raz pierwszy pojechałem do magazynu, by podpisać książki zamówione w przedsprzedaży, byłem bardzo miło zaskoczony i szybkością i miłą atmosferą w pracy. 🙂 Dziś mijam się z ninjaskami wyłącznie na mailu, ale fakt, że poznaliśmy się osobiście bardzo sobie cenię. Generalnie nawet robiąc biznes oparty w 100% na internecie, warto od czasu do czasu spotkać się ze współpracownikami i zobaczyć z kim tak naprawdę działamy. 🙂
A więc Basiu, Justyno, Agnieszko, Aniu, druga Aniu, Asiu, Moniko i Mariuszu – WIELKIE WIELKIE DZIĘKI. 🙂 Wybaczcie jeśli kogoś nie wymieniłem.
Usługa kurierska – dlaczego Pocztex?
Oprócz firmy logistycznej musiałem jeszcze zdecydować, jak pakowana będzie książka, oraz wybrać dostawcę dla moich przesyłek.
Samo opakowanie wybrane zostało w drodze praktycznych testów, które miały wyłonić zwycięzcę spełniającego jednocześnie dwa cele:
- Książka miała być dobrze zabezpieczona przed rzucaniem paczki.
- Opakowanie miało być łatwe do złożenia tak, aby zminimalizować czas pakowania przesyłki.
Sposób pakowania w najlepszy sposób prezentują dwa poniższe filmy. Pierwszy pokazuje, ile trwa tak naprawdę spakowanie jednej przesyłki, a drugi – przedstawia jakość pakowania i efekt “testów zderzeniowych” paczki.
Przez ostatnie 14 miesięcy wszystkie przesyłki (około 35 tysięcy sztuk) wysyłane były usługą kurierską Poczty Polskiej – Pocztex 48h, czyli z gwarantowanym czasem dostawy w 48 godzin od nadania. Pytacie mnie czasami dlaczego nie oferuję innych form wysyłki. W szczególności niektórzy przez długi czas zachęcali mnie to skorzystania z InPostu. Już tłumaczę dlaczego tego nie zrobiłem i jakie były kryteria wyboru Poczty Polskiej:
- Zależało mi na niskiej, stałej cenie za wysyłkę przy dobrej jakości. Pocztex udowadnia, że dostarcza przesyłki bardzo sprawnie – zdecydowana większość dochodzi kolejnego dnia – w ciągu 24 godzin. A przy tym nadal jest najtańszą usługę kurierską na rynku (przy mojej skali wysyłek wynoszącej od 1000 do 5000 przesyłek miesięcznie).
- Musi być łatwo odebrać paczkę, jeśli kurier nie zastanie adresata. Co prawda paczkomaty InPost spełniają to założenie, ale ich dostępność jest ograniczona do największych miast. A nabywcy książki są w całej Polsce – także w małych wioskach i odludnych miejscach. Poczta Polska do nich dojeżdża, a nawet jeśli nie zastanie, to paczka poczeka na odbiór w lokalnej placówce pocztowej przez 7–14 dni. To super-wartość Poczty Polskiej.
- Kurierzy nie chcieli przyjeżdżać do naszego magazynu. Magazyn IMKER mieści się w Żurawnicy – miejscowości pomiędzy Zamościem a Zwierzyńcem. To takie miejsce, do którego rok temu InPost nie chciał przyjeżdżać codziennie po odbiór przesyłek. Zresztą podobnie było z innymi firmami kurierskimi. A tylko codzienna wysyłka (w dni robocze) gwarantuje szybkie dostawy.
Z perspektywy czasu – jestem bardzo zadowolony z wyboru Pocztexu. Tylko w okresie świątecznym w ubiegłym roku mieliśmy sytuację, że zaginęło nam kilkanaście przesyłek oraz incydentalnie zdarzało się, że paczki docierały uszkodzone. Jak na skalę wysyłek – problemy są marginalne. Zresztą w każdym takim przypadku zgłaszamy reklamację i walczymy o odszkodowanie. Ogólnie usługa realizowana jest na bardzo satysfakcjonującym poziomie – wbrew wszystkim obiegowym opiniom o rzekomej złej jakości usług Poczty Polskiej.
Mnie cieszy przede wszystkim bardzo mały odsetek zwrotów. W ich przypadku jest tak, że płacę w zasadzie potrójnie za wysyłkę: najpierw za wysyłkę towaru do nabywcy, potem za zwrócenie towaru do magazynu, a potem – za ponowną wysyłkę do Klienta. W takich przypadkach – nie obciążam Klientów opłatą i mówiąc wprost… dokładam z własnej kieszeni, aby dostarczyć książkę. Niemniej jednak – to nie boli. 🙂 W okresie od stycznia do końca sierpnia wysłaliśmy aż 13 130 paczek, a do magazynu wróciły łącznie 74 zwroty, a więc mniej niż 0,5% wszystkich wysyłek. Absolutnie nie mam na do narzekać. 🙂
Kalkulacja kosztu wysyłki w sklepie internetowym
Warto pamiętać, że na koszt wysyłki, który będą płacić klienci sklepu internetowego, nie składa się wyłącznie suma opłat za poszczególne elementy wysyłki. Warto założyć sobie, że będzie pewien odsetek transakcji, które wymagać będą obsługi zwrotów a więc kilkukrotnego pokrycia kosztów wysyłki. Warto także zostawić sobie pewien margines na obsługę dodatkowych kosztów, np. okresowy wzrost kosztów opakowania itp.
Jak technicznie obsłużyć wysyłki w e-sklepie?
Nie wiem. Poważnie. I dobrze się z tym czuję. To jest właśnie wartość, którą daje mi firma Krzysztofa Bartnika. Nie muszę wiedzieć jak coś działa – Oni całościowo zajmują się obsługą tego ważnego odcinka całego procesu sprzedażowego.
Wiem, że Shoplo posiada integrację z systemem Elektroniczny nadawca (eNadawca) Poczty Polskiej. Pracownicy magazynu bezpośrednio z poziomu sklepu generują i drukują etykiety adresowe (listy przewozowe z odpowiednim kodem paskowym). Następnie raz dziennie paczki są fizycznie dostarczane na pocztę.
Praca magazynu zorganizowana została w taki sposób, że standardowo zamówienia złożone do 11:00 w dniu roboczym wysyłane są jeszcze tego samego dnia. Paczka trafia do adresata zazwyczaj w kolejnym dniu roboczym.
Szczególną uwagę zwracałem na to, aby klient wiedział dokładnie co dzieje się z jego przesyłką. Na szczęście Pocztex ma bardzo przejrzysty system śledzenia paczek. Tu przykład jak szybko dochodzi paczka z magazynu do oddalonej o 300 km Warszawy.
Email z linkiem do śledzenia przesyłki wysyłany jest do klienta natychmiast po przygotowaniu paczki i przestawieniu w Shoplo statusu zamówienia na “Wysłane”.
Bieżące raportowanie stanów magazynowych
Ostatnim ważnym elementem jest zarządzanie stanami magazynowymi. Na szczęście mam bardzo prosty biznes, w którym w magazynie znajdują się wyłącznie dwa fizyczne produkty będące pod moim nadzorem: książki papierowe oraz rolki z taśmą “Jak oszczędzać pieniądze” wykorzystywaną do oklejania przesyłek. 🙂
To co mnie interesuje na koniec każdego dnia i miesiąca, to prosta informacja o tym:
- Ile paczek zostało wysłanych danego dnia.
- Ile egzemplarzy książki było w tych paczkach.
- Ile zwrotów otrzymaliśmy.
- Ile książek zostało jeszcze w magazynie.
- Ile paczek i egzemplarzy wysłaliśmy już sumarycznie w całym miesiącu.
- I w końcu… ile przyjdzie mi zapłacić za usługi IMKER.
Do wymiany tych informacji z powodzeniem wystarcza nam prosty, codziennie aktualizowany arkusz Google.
Magazynowanie i logistyka wysyłek – podsumowanie
- Użyte rozwiązania: zewnętrzna kompleksowa usługa IMKER – marki rozwijanej przez Krzysztofa Bartnika.
- Koszt: ja ponoszę stały, zryczałtowany koszt za każdą wysłaną przesyłkę w wysokości 10,37 zł netto (12,76 zł brutto). Dla jasności: cena taka dostępna jest dla mnie jako dla klienta, który wysłał już kilkadziesiąt tysięcy przesyłek i zadeklarował wysoki ruch w pierwszych trzech miesiącach współpracy. Opłata ponoszona na rzecz IMKER uwzględnia już koszt usługi kurierskiej Pocztex 48h. Dodatkowo co miesiąc płacę także od 0 do 250 zł za magazynowanie produktów (w zależności od liczby palet stojących w magazynie).
- Rekomendacja: nikogo nie polecam bardziej niż Krzysztofa Bartnika! Zdecydowanie! To skromny ekspert od e-handlu. Zna się na tym jak mało kto w Polsce. Poza tym potrafi sprawnie znajdować rozwiązania w podbramkowych sytuacjach (o takich będę pisał w jednym z kolejnych artykułów tego cyklu). Mistrz zasługujący na każde dobre słowo. 🙂
6. Organizacja komunikacji z Klientami
“Nie ważne jak się zaczyna, lecz jak się kończy” – powiedział kiedyś pewien znany polityk. Osobiście uważam, że ważne jest i jedno i drugie, ale rzeczywiście zdecydowanie ważniejsze jest to, jak radzimy sobie jako sprzedawcy z sytuacjami problematycznymi.
Wiem jak sam lubię być traktowany jako klient, więc starałem się przełożyć moje wyobrażenie o jakości obsługi na proces komunikacji przy sprzedaży #FinNinja. Podobno to widać i niektórzy mówią mi, że wyróżniam się na tle innych sklepów internetowych. Bardzo miło słyszeć takie opinie, bo rzeczywiście włożyłem i nadal wkładam sporo energii w poprawianie procesu obsługi Klientów.
Podobnie jak w innych obszarach, także i tu wspieram się automatyzacją – w największym stopniu, w jakim to możliwe. Ktoś mógłby zarzucić mi, że to taka odczłowieczona komunikacja, ale ja się z tym nie zgadzam. Automatyzuję 95% komunikacji właśnie po to, aby mieć czas na sprawną obsługę tych pozostałych 5% przypadków. Nikogo nie oszukuję, że każdy mail wysyłany jest indywidualnie. Jednocześnie automatyzacja pozwala zadbać mi o sprawną i szybką informację dla Klienta o statusie jego zamówienia – bez względu na to, czy złoży je w godzinach roboczych, czy w środku nocy.
Całą komunikację można podzielić na kilka etapów:
- Komunikacja z osobami, z którymi nie mam jeszcze żadnej relacji.
- Komunikacja z kandydatami na klientów, których email już posiadam.
- Komunikacja z nowymi nabywcami #FinNinja w trakcie realizacji zamówienia.
- Rozwiązywanie indywidualnych problemów z zamówieniami.
- Komunikacja z Klientami po sfinalizowaniu zamówienia.
Podstawowym medium komunikacyjnym pozostaje email. Teraz omówię, z jakich narzędzi korzystam oraz przedstawię scenariusze komunikacyjne, które pozwalają korespondentom czuć się dobrze zaopiekowanym i poinformowanym.
1. Komunikacja z osobami, z którymi nie mam jeszcze żadnej relacji.
Takie osoby nie subskrybują jeszcze moich newsletterów. Trafiam do nich przede wszystkim poprzez artykuły na moim blogu, wpisy w mediach społecznościowych oraz płatną reklamę na Facebooku, z której korzystam od maja 2017 r.
Biznesowym celem takiej komunikacji jest zachęcenie do ściągnięcia darmowego rozdziału książki ze strony sprzedażowej i zostawienie mi swojego adresu email.
2. Komunikacja z kandydatami na klientów, których email już posiadam.
To osoby, które ściągnęły już bezpłatny rozdział #FinNinja ze strony sprzedażowej. Dzięki temu, że mam już ich email mogę zapytać je, czy podobał im się ten fragment książki, a także stopniowo budować relację podsyłając dodatkowe informacje i linki do ciekawych materiałów na blogu.
Staram się nie być nachalny i zachowywać się raczej jak troskliwy znajomy niż sprzedawca. Subskrybenci dowiadują się z moich maili, że wcale nie muszą kupować książki, bo mogą ją sobie za darmo wypożyczyć z biblioteki. Zanim poproszę ich o wyciągnięcie pieniędzy z portfela, wolę im podesłać informacje, jak mogą wcześniej zaoszczędzić lub zarobić dodatkowe pieniądze.
Wiem, że powolutku buduję w ten sposób relację, która być może kiedyś zaowocuje jakąś transakcją, ale na tym etapie priorytetem jest dla mnie, aby druga osoba w ogóle chciała pozostać Czytelnikiem moich materiałów – tych publikowanych na blogu. Wiem, że gdy przekona się o wartości wiedzy, którą się dzielę i zauważy pozytywne efekty, jakie daje jej zastosowanie w swoim życiu, to wcale nie będę musiał przekonywać jej do zakupu książki. Sama po nią sięgnie, gdy będzie już na to gotowa. 🙂
Od strony technicznej takie scenariusze komunikacji realizowane są w pełni automatycznie z wykorzystaniem automatyzacji i gotowych sekwencji emaili przygotowanych w usłudze ActiveCampaign – mojej podstawowej platformie mailingowej.
Każda osoba, która ściąga bezpłatny rozdział, zapisywana jest na listę mailingową “FinNinja Bezpłatny rozdział”. Samo zapisanie – uruchamia tzw. automatyzację, która przedstawiona jest na poniższym rysunku.
To prawdziwy zrzut ekranu z mojego systemu mailowego. Właśnie tak – metodą określania warunków i kolejności zdarzeń – buduje się scenariusze automatycznej komunikacji.
Od razu po zapisaniu wysyłam do zainteresowanego bezpłatny rozdział książki:
Następnie system czeka 3 dni (na wykresie powyżej dokładnie widać ile osób znajduje się na tym etapie automatyzacji) i po nich wysyła kolejnego emaila – z pierwszymi wskazówkami dla mojego nowego subskrybenta.
Ten mail wywołuje spontaniczne reakcje. Bardzo wielu jego odbiorców natychmiast dziękuję mi za konkretną pigułkę wiedzy. Odpowiedzi trafiają na moją skrzynkę pocztową, co zazwyczaj daje miły zastrzyk pozytywnych emocji i umożliwia sprawne kontynuowanie rozmowy. Dla mnie to także szansa na wzbogacenie takiej komunikacji automatycznej o indywidualny kontakt. 🙂
Po kolejnych 5 dniach wysyłany jest kolejny automatyczny e-mail – tym razem pokazujący, jak łatwo jest zaoszczędzić pieniądze zmieniając konto w banku. Z jednej strony pomagam subskrybentom wygospodarować pieniądze, a z drugiej – zarabiam na polecaniu im produktów bankowych, które samodzielnie wyklikują sobie w porównywarce kont bankowych i rankingu lokat.
Taka sekwencja może być dowolnie długa. Ja nadal mam w planach jej rozwinięcie. Zdarzało mi się już widzieć serie mailowe, które trwały nawet rok i zawierały ponad 50 maili wysyłanych co tydzień. Jeśli treści niosą realną wartość dla adresatów, to jest to bardzo dobry sposób systematycznego przypominania potencjalnym klientom o naszym istnieniu.
3. Komunikacja z nowymi nabywcami #FinNinja w trakcie realizacji zamówienia.
Gdy dotychczasowy obserwator zamienia się w płacącego Klienta, rozpoczyna się nowy etap “znajomości”. W momencie, gdy wpada do sklepu nowe zamówienie, trzeba dostosować także sposób komunikacji. Żarty się kończą – zaczyna się biznes, w którym Klient płacący prawdziwymi pieniędzmi musi być sprawnie i świetnie obsłużony.
Na tym etapie komunikacja realizowana jest z wykorzystaniem systemu sklepowego. Shoplo pozwala jednoznacznie przyporządkować konkretne szablony maili do zmian statusu zamówienia lub innych wydarzeń zachodzących w e-sklepie.
Po jego złożeniu natychmiast potwierdzam emailem, że przyjęliśmy zamówienie i że oczekujemy na jego opłacenie. Od razu staram się wyprzedzić potencjalne problemy, np. zakładając, że Klientowi mógł się nie powieść proces płatności. Dlatego właśnie już w pierwszym mailu wysyłam link umożliwiający jego ponowienie. Dzięki użyciu zmiennych takich jak {client_first_name}, {order_number} i {payment_link} odpowiednio personalizuję treść maili.
Gdy otrzymam już płatność, to sklep od razu wysyła kolejny email potwierdzający, że operacja ta się udała. Informuje on o kolejnych krokach i szczegółach wysyłki.
Aktualnie w emailu tym dołączam również link do filmu z podziękowaniami za zakup książki.
Ostatnia mail wysyłany jest po przygotowaniu wysyłki. Zawiera on link do jej śledzenia i wyprzedzającą informację co zrobić, jeśli przesyłka nie dotrze w ciągu trzech dni.
W optymalnym scenariuszu obsługi zamówienia, takie automatyczne maile to jedyna komunikacja w trakcie całego procesu zakupowego.
4. Rozwiązywanie indywidualnych problemów z zamówieniami.
Gorzej jest jednak, jeśli Klient rzeczywiście ma jakiś problem. Wtedy pierwszą linią kontaktu są sklepowi ninja pracujący w magazynie i korzystający z usługi HelpScout połączonej ze skrzynką [email protected]. Chociaż jest to dosyć drogie rozwiązanie (kilkadziesiąt USD miesięcznie za użytkownika), to jego ergonomia jest w mojej opinii dużo lepsza, niż w przypadku konkurencyjnego ZenDesk, który wykorzystywałem w innych projektach.
HelpScout to system, który pomaga nam zapanować nad korespondencją prowadzoną równolegle z wieloma osobami przez kilku operatorów systemu (ja jestem jednym z nich). Każde zgłoszenie wpada do wspólnego “worka” a następnie przydzielane jest do obsługi przez odpowiednią osobę (o ile aktualny “dyżurny” nie potrafi obsłużyć sprawy samodzielnie). W efekcie nie widzę zdecydowanej większości e-maili przesyłanych na adres sklepu. Trafiają do mnie tylko takie przypadki, dla których nie stworzyliśmy jeszcze procedury obsługi lub które z innego względu wymagają mojej indywidualnej obsługi. W takich przypadkach dostaję powiadomienie emailowe na prywatną skrzynkę o takim oczekującym zgłoszeniu.
Usługa działa w przeglądarce internetowej i tak aktualnie wygląda moja lista nieobsłużonych zgłoszeń:
Każda sprawa ma swój status i przypisaną osobę. Jest również możliwość wymieniania się w systemie notatkami, których nie widzą klienci. Na bieżąco tworzymy sobie także szablony odpowiedzi na powtarzające się pytania, dzięki czemu obsługa jest dużo szybsza i minimalizowane są pomyłki.
Dzięki temu, że każde obsłużone zgłoszenie jest po prostu zamykane, to ja – jako zarządzający – jestem w stanie zweryfikować jakość pracy Biura Obsługi Klienta. Przykładowo: tutaj raport przedstawiający liczbę obsłużonych zgłoszeń w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Idealnie widać na nim jak często korzystamy z przygotowanych szablonów odpowiedzi (“Saved Replies”).
A tu z kolei możecie zobaczyć ile średnio zajmuje Wam odpowiedź na Waszego maila – ok. 11 godzin, przy czym tak naprawdę to ja zawyżam niechlubne statystyki. 🙂 Na 27% maili sklepowi ninja odpowiadają już w ciągu godziny, a z kolei połowę zgłoszeń obsługujemy w ciągu 3 godzin.
Od początku sprzedaży 14 miesięcy temu obsłużyliśmy 4394 zgłoszeń pomagając około trzem tysiącom klientów rozwiązać ich problemy drogą mailową. Aktualnie – ze względu na coraz lepsze doskonalenie procesu automatycznej obsługi sprzedaży – jest to zaledwie około 100–150 zgłoszeń miesięcznie, co odpowiada około 5–10% całkowitej liczby miesięcznych zamówień.
5. Komunikacja z Klientami po sfinalizowaniu zamówienia.
Ostatni etap, to komunikacja z osobami, które dokonały już zakupu książki. Tu działam dwutorowo: kontaktując się indywidualnie oraz w sposób zautomatyzowany.
W indywidualnym kontakcie świetnie sprawdza mi się teraz aplikacja Bonjoro, dzięki której mogę szybko na moim telefonie komórkowym nagrywać podziękowania wideo za zakup mojej książki i wysyłać je dosłownie kilkoma kliknięciami. Jak to wygląda? Oto mail, który dostaje Klient – kliknijcie na obrazku, aby uruchomić film. 🙂
Bardzo prosta sprawa. Niektórzy nie mogą uwierzyć, że nagrywam te komunikaty indywidualnie. 🙂 Oczywiście nie dostaje tego każdy Klient. Czasu by mi nie starczyło, żeby indywidualnie podziękować wszystkim. Dlatego każdego dnia wysyłam 10–20 takich wiadomości. Wykorzystuję do tego wolne chwile, np. przemieszczając się po mieście lub robiąc sobie chwilę przerwy od pracy czy innych zajęć.
Bonjoro połączyłem z moim sklepem internetowym, więc wpadają mi po prostu do tej aplikacji gotowe notyfikacje o nowych zamówieniach. Zorganizowałem sobie to w taki sposób, że nawet adresu email nie muszę wpisywać. Od razu widzę też wartość zamówienia, więc indywidualnie dziękuję w pierwszej kolejności tym, którzy kupili najdroższe pakiety lub większą liczbę egzemplarzy książki.
Shoplo nie integruje się bezpośrednio z Bonjoro, ale to nie jest problemem. Obie te aplikacje posiadają integrację przez usługę Zapier. Tam zdefiniowałem sobie regułę przekazywania danych – chcę widzieć wszystkie zamówienia powyżej 99 zł.
Abstrahując od tego, czy witam się z Klientem indywidualnie czy nie – to muszę zadbać o wypisanie go z sekwencji mailowej zachęcającej do zakupu książki (tej po ściągnięciu darmowego rozdziału). 🙂 Tu w pełni korzystam z innej automatyzacji zrealizowanej w ActiveCampaign. Uruchamia się ona po tym, gdy klient kupi produkt (pamiętacie jak pisałem o nadawaniu tagów poprzez integrację Shoplo z ActiveCampaign i zapisywanie adresów na liście “FinNinja Klienci po zakupie”?).
W pierwszym kroku – wyłączam kontakt z automatyzacji “R1DEMO” – a następnie uzależniam wysyłkę kolejnych emaili od tego, jaki konkretnie wariant produktu kupił Klient – ebook czy książkę papierową (sprawdzam czy ma tag “FN Book”, co oznacza zakup książki papierowej).
W przypadku ebooka sprawa jest prosta. Klient dostanie go mailem ze sklepu od razu po zakupie (pamiętacie Bonus Mail?).
W przypadku zakupu książki Klient musi poczekać, aż dotrze do niego kurier. Nie chcę jednak, by czekał bezczynnie. Dlatego od razu po zakupie wysyłam e-mail z pierwszym rozdziałem w PDF.
Następnie czekam dobę i wysyłam kolejny rozdział – jest szansa, że przyjdzie jeszcze przed odebraniem przesyłki od kuriera.
Właśnie w ten sposób staram się pozytywnie zaskakiwać Klientów i przekraczać ich oczekiwania. Próbuję działać tak, jak sam chciałbym być obsługiwany przez fajnych sprzedawców.
Chyba nie muszę mówić, że w bardzo pozytywny sposób wpływa to na satysfakcję Klientów. 🙂
Czego zabrakło w tym wpisie?
Na tym skończę już opisywanie platformy technologicznej stojącej za sukcesem sprzedaży #FinNinja oraz procesów obsługi Klientów. Oczywiście temat można byłoby dowolnie rozwijać, gdyż na przedstawionych tu “modułach” nie kończy się temat zaplecza technicznego dobrze działającego sklepu internetowego.
Praktycznie w ogóle nie poruszyłem tu takich zagadnień jak:
- Raportowanie i analityka ruchu oraz sprzedaży i stosowane do tego rozwiązania (wymienione tylko zostały na początku wpisu).
- Śledzenie efektywności kanałów sprzedaży i zliczanie konwersji inicjowanych np. w wyniku kampanii reklamowych na Facebooku.
- Sposób technicznej realizacji afiliacji.
I bez tego wpis ten znacznie przekroczył zakładaną początkowo objętość. 🙂 Za jakiś czas jeszcze zapewne rozwinę wątki technologiczne.
Wierzę, że ta “piguła wiedzy” będzie przydatna dla każdego, kto rozważa budowę własnego sklepu internetowego. Gdybyście mieli pytania, to oczywiście zachęcam gorąco do ich zadawania w komentarzach. W miarę możliwości postaram się na nie odpowiadać. 🙂
Nieustająco zachęcam także do dołączenia do grupy “Finansowy ninja – kulisy produkcji” na Facebooku, na której dzielę się prawdziwymi kulisami projektu, np. aktualnie relacjonowałem na żywo przebieg działań promocyjnych.
Nowe wydania ebooków #FinNinja!
Jeśli dotychczas zastanawialiście się czy kupić samą książkę na papierze, czy droższy o 30 zł pakiet zawierający również ebooki, to od teraz decyzja ta będzie znacznie łatwiejsza. 🙂 Nic nie opłaca się tak jak pakiet.
Z okazji pierwszych urodzin książki udostępniłem ebooka “Finansowy ninja” także w formacie PDF. Jest to wierna kopia książki papierowej (ze wszystkimi rysunkami, tabelami i wykresami w tej samej formie co na papierze) dodatkowo przystosowana do proporcji ekranu iPad-a i wzbogacona o łatwiejszą nawigację (np. szybki powrót do spisu treści z początku każdego rozdziału).
Dodatkowo wszystkie dotychczasowe formaty ebooków – czyli MOBI i EPUB – zaktualizowane zostały do drugiego wydania. Posiadaczom pierwszego wydania książki na papierze przypominam, że erratę udostępniłem w tym wpisie.
UWAGA: Wszyscy dotychczasowi nabywcy pakietów bądź samych ebooków powinni otrzymać już ode mnie kilka dni temu emaila z linkami do pobrania nowych plików (dla MOBI i EPUB są takie same). Jeśli taki mail nie dotarł, to napiszcie na adres [email protected] – doślemy!
I to jest kolejny powód, by zdecydować się na zakup pakietu. Jego nabywcy zyskują bowiem gwarancję aktualizacji cyfrowych wersji mojej książki.
Przypominam także, że tylko w ramach pakietów otrzymujecie dodatkowy ebook “Finansowy ninja – rysunkowe streszczenie” w formacie PDF – 60-stronicowe streszczenie całej książki w komiksowej formie (a dokładniej w formie notatek wizualnych). To idealna pomoc dydaktyczna, np. przy przekazywaniu tej wiedzy dzieciom lub ściągawka pozwalająca wrócić do najważniejszych kwestii przedstawionych w zabawnej formie.
Podobało się? No to podaj dalej 🙂
Taki wpis to tygodnie pracy (nie pytajcie mnie ile czasu idzie na samo formatowanie takiego wpisu i przygotowanie tych blisko 50 rysunków / zrzutów ekranu). W gruncie rzeczy przeczytaliście właśnie około 60-stronicową książkę, która jest efektem miesięcy zbierania doświadczeń. Gratulacje i wielkie dzięki za poświęcony czas! Możesz sobie pogratulować podnoszenia czytelnictwa w Polsce. 🙂
Będę bardzo wdzięczny, jeśli podzielicie się tym wpisem dalej. Chciałbym, aby skorzystało z niego jak najwięcej osób zainteresowanych sprzedażą w internecie. Niestety – takich wpisów jest cały czas za mało. Osobiście żałuję, że właściciele sklepów internetowych zachowują swoje doświadczenia dla siebie – zamiast pomóc szerzyć dobre praktyki w całej branży.
Mam nadzieję, że trochę pomogłem. Dobrego dnia i udanych łowów na tańszego “Finansowego ninja”! 🙂
Cykl “Jak samodzielnie wydać książkę”
Ten artykuł to druga część szczegółowej analizy sukcesu self-publishingowego, jakim niewątpliwie jest książka “Finansowy ninja”. Całość składać się będzie z następujących wpisów:
- Sprzedaż – jak samodzielnie wydać swoją książkę, dlaczego warto to zrobić samodzielnie, jak zaplanowałem i przeprowadziłem sprzedaż oraz… jakie były rezultaty.
- Promocja i marketing – strategia i sposoby samodzielnych działań PR – krok po kroku.
- Technologia – ten wpis.
- Pisanie – moje błędy i rzeczy, które były OK, podpowiedzi i porady dotyczące organizacji całego procesu + narzędzia.
- Przygotowanie książki i druk – redakcja, korekta, skład, okładka, kryteria wyboru drukarni, wyzwania, problemy, harmonogram, parametry jakościowe książki, cały proces “od kuchni”.
Case study uzupełniają opublikowane już wcześniej materiały na blogu (część ukazała się jeszcze w toku prac nad książką):
- WNOP 067: 11 błędów, które popełniłem pisząc książkę – czyli jak zawaliłem najważniejszy projekt 2015 roku
- WNOP 082: Pisanie i wydawanie książki od kulis: narzędzia, dostawcy, druk, sprzedaż i koszty
- Start przedsprzedaży książki „Finansowy ninja” na czwarte urodziny bloga
- WNOP 080: „Finansowy ninja” – odpowiedzi na 23 pytania poprzedzające premierę książki
- Podsumowanie sprzedaży po pierwszym miesiącu
- Jak drukarnia drukuje książkę? – film pokazujący cały proces produkcji „Finansowego ninja”
- Dziś premiera bestsellera „Finansowy ninja”: spotkanie autorskie i program Biblioteka 500+
- Ruszyła afiliacja #FinNinja! Teraz każdy może zarabiać polecając książkę „Finansowy ninja”
{ 142 komentarzy… przeczytaj komentarze albo dodaj nowy komentarz }
Ciekawi mnie dlaczego Active Campaign, a nie Getresponse?
Hej Damian,
GetResponse miał cały szereg wad, które spowodowały, że porzuciłem tę usługę w 2015 r. Kluczową jest sposób rozliczania. Nie wiem jak jest teraz, ale wtedy GR liczył klientów za liczbę subskrybentów poszczególnych list. Jeśli jeden adres email był na trzech listach, to płaciłeś za niego 3x. Przepłacałem.
W ActiveCampaign unikalny adres email to „kontakt” i taki „kontakt” może być na wielu listach, ale płacisz za to, ile masz kontaktów w bazie.
Kolejna sprawa – przez lata GR nie zaoferował żadnej sensownej automatyzacji. W 2015 r. miałem już tego dość. Po mojej migracji coś tam wprowadzili, ale z tego co oglądałem w 2016 r. to funkcjonalnie byli nadal z tyłu za AC.
Mnie osobiście irytował support GR – czasami na odpowiedź czekałem tygodniami.
Dogadałem się z ActiveCampaign, zapłaciłem za 2 lata z góry uzyskując dobrą cenę (lepszą niż w GR) i przesiadłem się na usługę o większych możliwościach – tak to widzę.
Pozdrawiam 🙂
Zastanawialem sie nad najdrozszym pakietem, teraz zastanawiam sie jeszcze powazniej, zebys do mnie zagadal w prywatnym filmiku 😀
Tylko tyle tych ksiazek w tym tygodniu pojdzie ze moje zamowienie zniknie w pozostalych podobnych, nie liczac pakietowcow zaopatrzajacych sie w prezenty na swieta 😀
Hej Zbigniew,
No fakt, że w tym tygodniu będzie ciężko wyłowić. 🙂 Ale jak Ci bardzo zależy, to poszukam. 😉
Pozdrawiam 🙂
Odwaliłeś kawał dobrej pracy! 🙂
Gdybyś wcześniej wiele lat nie pracował w branży IT tylko w innej niezwiązanej z technologią i siecią www to czy według Ciebie udało by się stworzyć tak dopieszczony model sprzedaży i obsługi klienta?
Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów!
Adam
Hej Adam,
Bardzo dobre pytanie. Ogólnie rzecz biorąc, gdybym nie był świadomym klientem sklepów internetowych oraz gdybym nie śledził tego co się dzieje w tym obszarze na świecie oraz gdybym nie zastanawiał się dwa lata nad tym „jak sprzedać” #FinNinja, to pewnie nie udałoby mi się stworzyć takiego scenariusza obsługi – a przynajmniej nie od razu. Pewnie rodziłby się w bólach i był systematycznie poprawiany na podstawie doświadczeń.
Doświadczenie w IT na pewno mi pomogło i to dużo, ale myślę, że nie jest niezbędne. Tak prawdę mówiąc to dopiero po wyjściu z IT i rozpoczęciu blogowania zacząłem się uczyć co to jest fanpage na FB, jak się stawia i konfiguruje newsletter, jak się stopniowo buduje komunikację, co to jest WordPress, jak go używać itp. itd. Siedząc w IT zajmowałem się zupełnie innymi rzeczami.
Same rozwiązania i usługi informatyczne bardzo szybko się zmieniają i są wielokrotnie bardziej przystępne i wszechstronne niż np. 10 lat temu. Naprawdę nie trzeba być specem od IT (chociaż to pomaga na pewno). Zaryzykowałbym stwierdzenie, że dobrze jest być specem od sprzedaży – nie takiej nachalnej tylko opartej na realnej wartości i rozumieniu potrzeb Klientów.
O ile myślę, że poradziłbym sobie bez doświadczeń w IT (skorzystałbym w większym stopniu z pomocy) to nie poradziłbym sobie tak dobrze, gdybym nie rozkminiał co ma sens a co nie z perspektywy etycznej sprzedaży.
Mam nadzieję, że zrozumiale odpowiedziałem. 🙂
Pozdrawiam!
Hej Michał,
W shoplo istnieje aplikacja/dodatek upsell, która na przykład gdy dodajesz określony produkt do koszyka wyświetla pop-up z dodatkowym proponowanym produktem który możesz również dodać do koszyka.
Nie wiem czy w pełni spełni Twoje oczekiwania ale coś w tym obszarze istnieje.
Pozdrawiam,
Marcin
Hej Marcin,
Widziałem ten dodatek, ale on działa niestety w bardzo prosty sposób. Potrzebuję czegoś bardziej wyrafinowanego – i to zarówno na poziomie checkoutu, jak i już po. 😉
Przydałoby się także bardziej zaawansowane konfigurowanie scenariuszu upsellingowych, np. jeśli ten produkt i w takiej ilości, to taki komunikat, a jeśli inny produkt – to inny komunikat i inna propozycja.
Pozdrawiam
Wielkie dzięki. Bardzo wyczerpujące opracowanie. W ogóle bardzo podoba mi się to co robisz, bo dajesz ludziom prawdziwą wartość dzieląc się swoją wiedzą. Widziałem, że również uruchomiłeś na Facebooku posty sponsorowane z reklamą FinNinja i po cichu liczę, że może o skuteczności tego sposobu reklamy też trochę napiszesz 🙂 Pozdrawiam Serdecznie. Michał
Hej Michał,
Potwierdzam. Zbieram aktualnie doświadczenia w tym obszarze i kiedyś zapewne się nimi podzielę.
Generalnie zapraszam do grupy „Finansowy ninja – kulisy produkcji” na Facebooku bo tam w miarę na bieżąco wrzucam różne przemyślenia i dane – także w zakresie efektywności reklamy na FB.
Pozdrawiam
WOW Panie Michale! Doczytałem do końca i aż trochę głowa mnie rozbolała od nadmiaru przydatnych informacji (w pozytywnym sensie) 🙂 co prawda nie prowadzę i nie planuję żadnej sprzedaży ale przyznaję, że bardzo mnie intrygowało w jaki sposób udało Ci się to ogarnąć. Naprawdę wyrazy szacunku że poświecił Pan tyle czasu aby „popełnić” ten wpis i podzielił się swoimi doświadczeniami 🙂 naprawdę konkretny „gotowiec” dla wszystkich początkujących. Pozdrawiam!
Dziękuję za ciepłe słowa Tomek. No i po prostu jestem Michał – bez „Pan” 🙂
Pozdrawiam!
Drogi Michale,
świetny wpis. Bardzo dobrze, że nie zdecydowałeś się na współpracę z InPostem, bo choć się o tym nie mówi, to według mnie ta firma od jakiegoś czasu z dużą prędkością spada w dół i chyba nawet niebardzo ma się czego chwycić.
Po czym wnoszę? Jestem ich klientką od jakichś 7 lat, w tym pierwsze 4 jako firma prowadząca sprzedaż internetowa. Tamten okres wspominam bardzo dobrze, dosłownie raz nastąpiło między mną a InPostem dość błahe nieporozumienie, po którym kierownik oddziału sam do mnie dzwonił z przeprosinami i propozycją rozwiązania problemu.
Po zamknięciu firmy nadal wysłałam paczki InPostem, już znacznie mniej, jako osoba prywatna. Pod koniec zeszłego roku zgubili jedną. Zdarza się. Złożyłam reklamację. Czas jej rozpatrzenia został znacznie przekroczony. Przyznano mi odszkodowanie niższe niż to, o które wnioskowałam. Sprawa ciągnie się od stycznia, a mi nadal nie przelano pieniędzy… A pisałam do nich w tej sprawie kilkakrotnie. Dla zasady. Nie jestem jedyną osobą w takiej sytuacji i zastanawiam się tylko, jak źle się dzieje w tej firmie, skoro 20 kilka złotych niewypłaconego mi odszkodowania trzyma już przy życiu 🙂
Od stycznia niczego nie wysłałam i nie wyślę już InPostem. I każdemu odradzam korzystanie z ich usług.
Nie potrzebnie obawiałeś się przesyłek pobraniowych, wielu klientów wybiera właśnie płatność przy odbiorze. Biorąc pod uwagę, że jesteś jedynym sprzedawcą swojej książki a wysyłki realizujesz od ręki, przypuszczam, że liczba nieodebranych przesyłek byłaby minimalna, a sporo byś zaoszczędził na prowizji.
Ze zwrotem pobrania przy przesyłkach „Pocztex kurier 48” nie ma problemu, pieniądze są na Twoim koncie zazwyczaj dwa dni robocze od momentu doręczenia przesyłki do klienta.
Powinieneś również udostępnić zwykły przelew bezpośrednio na swoje konto, sporo klientów wybiera taką formę przesyłki i tu też sporo byś zaoszczędził na prowizji.
Wpis bardzo przydatny, ale trzeba pamiętać, że sprzedajesz tylko 4 produkty. Ktoś kto planuje założyć sklep internetowy będzie musiał wziąć pod uwagę przy wyborze platformy sklepowej, jeszcze wiele różnych czynników, jak choćby integracje z dostawcami, z innymi firmami kurierskimi, paczkomatami, z porównywarkami cenowymi, czy też właśnie to, ile produktów będzie sprzedawał.
Wiesz, jeszcze jednym słabym ogniwem jeśli chodzi o paczki pobraniowe są niestety i po prostu – potencjalni klienci. Mnóstwo takich paczek do mnie wracało i na początku kompletnie nie mogłam pojąć tego zjawiska. Dla mnie oznaczało to utratę za każdym razem około 25 złotych – za wysłanie takiej paczki i opłata za to, że wróciła do mnie. To dużo, tym bardziej, że praktycznie nierealne jest odzyskanie tych pieniędzy od klienta, który takiej paczki nie odebrał. Mimo, że w 99% przypadków nie obierał jej specjalnie. Na początku dzwoniłam do takich ludzi i ich tłumaczenia były rozbrajające. A bo się rozmyślił. To nie mógł dać znać przed nadaniem paczki? A bo nie miał akurat w domu pieniędzy, już dostał w prezencie, już kupił inne, już nie potrzebuje, ma inny pilny wydatek. Wszystko rozumiem, tylko, że to były zbyt częste przypadki, by to tolerować. Z perspektywy czasu być może więcej straciłam dopłacając do tych przesyłek, niż zyskałam. Drugi raz poważnie zastanowiłabym się, czy w ogóle wysyłać za pobraniem.
Hej Jarek,
Dziękuję za komentarz. A to może konkretnie zapytam: czy prowadzisz sklep internetowy? Jaki procent zamówień wysyłasz pobraniowo? Jaki procent z nich to zwroty?
Co do „przelewów bezpośrednio na konto” – w jaki sposób automatyzujesz cały proces? Czy może manualnie sprawdzasz czy wpłaty wpłynęły (takiego rozwiązania absolutnie nie dopuszczam)?
Co do liczby produktów – wspominałem o tym we wpisie, że moja sytuacja jest specyficzna. Oczywiście ktoś z dużym asortymentem będzie miał zupełnie inne wyzwania. 🙂
Pozdrawiam!
Hej Michał,
Tak, mam sklep internetowy. U mnie procent wysyłek pobraniowych jest spory, szczególnie na początku było to ponad 20 procent, z kolei 5 procent klientów wybiera zwykły przelew na konto. Dodam, że płatności elektroniczne obsługuje Payu, czyli system bardzo wygodny i dobrze znany wszystkim.
Natomiast już zupełnie inaczej wygląda sprawa przy sprzedaży na Allegro, tutaj 93 procent klientów wybiera płatność przez Payu, reszta to pobranie, a zwykłe przelewy to rzadkość. Wynika to z pewnością z tego, że ludzie nie mają zaufania do mało jeszcze znanego sklepu, natomiast do Allegro mają zaufanie.
Nieodebrane przesyłki pobraniowe to u mnie rzadkość, poniżej jednego procenta, ale wysyłka jest natychmiastowa, zazwyczaj jeszcze tego samego dnia przy zamówieniu złożonym do godz. 14.00.
Niestety, przelewy na konto nadal sprawdzam manualnie, ale też skala biznesu nie jest jeszcze w tym momencie duża. Natomiast zależy mi, żeby klienci mieli jak największy wybór, co do form płatności i wysyłki. Nie udostępniam jedynie pobrania przy wysyłce przez paczkomaty.
Pozdrawiam
Hej Jarek,
Dzięki wielkie za odpowiedź. Bardzo konkretne i obiecujące dane.
Jakie produkty sprzedajesz w sklepie? Jaki to jest średnio poziom cenowy za zamówienie?
Co do przelewów na konto i manualnego sprawdzania – no ja sobie u siebie tego nie wyobrażam. Zbyt dużo pracy, opóźnienia i margines błędów.
Dzięki!
Michał 🙂
Gratuluję sprzedaży! Co do pobrania myślę, ze nie masz czego się bać. Pobranie automatyzuje wysyłkę a poziom zwrotów jest promilowy. Krzysiek Bartnik trochę zna moją skalę i biznes, może potwierdzić, że pobrania to dobra opcja. A co sprzedaję i jakie wartosci mogą mieć koszyki łatwo sprawdzisz sprawdzając mój link sklepowy. A w prosty sposob mozesz tez zautomatyzowac przelew na konto bankowe, a przynajmniej nie musisz tego recznie robic 🙂 Zakladasz konto bankowe tylko do tego rodzaju wplat i wpuszczasz np: firme IMKER aby sprawdzali kto wplacil a takiej osobie ustawiasz na koncie tylko jedną możliwość operacji, wglad do rejestru transakcji. Takze to jest do dogrania w prosty sposob 🙂 Powodzenia i pozdrawiam i zachecam do dodania tych dwoch opcji placenia za książkę FN 🙂
Cześć Michał!
Też prowadzę i współprowadzę sprzedaż internetową w obszarze książek, dlatego podzielę się swoimi obserwacjami i danymi. Zamówień za pobraniem jest ok. 20%, ale bywają dni, że nawet 50%. Inna ciekawa obserwacja, że przy reklamowaniu się na FB znacząco wzrasta ilość zamówień również telefonicznych. Całość rośnie, ale nie sądziłem, że tak wiele osób będzie wybierało tę formę kontaktu – dlatego teraz staram się jeszcze dodatkowo eksponować nr telefonu.
Zwrotów z pobrań mamy mniej niż 1% – to też są jakieś ekstremalne przypadki. Dla mnie cały czas zadziwiający jest fakt, jak wiele osób zamawia telefonicznie i za pobraniem – w większości to osoby starsze. Czasami nawet staramy się jakoś pomóc w obniżeniu kosztów pobrania, bo jednak kwota potrafi być wyższa od zamówienia – jeżeli to jest tylko jedna książka.
Drugie zdziwienie było, kiedy zobaczyliśmy, że osoby zamawiające za pobraniem często robią zamówienia na 100 zł i powyżej.
Po trzecie, te osoby wracają. Bo były w sposób kulturalny i uczciwy obsłużone.
Pozdrowienia
Płatności przelewami można zautomatyzować – banki oferują usługę masowych płatności. Działa to w ten sposób, że dostajesz dużą pulę numerów rachunków, które przydzielasz indywidualnie każdemu Klientowi albo nawet przypisujesz do każdego zamówienia (przy Twojej skali sprzedaży starczy Ci ich do końca świata i o jeden dzień dłużej). Następnie bank przesyła raport transakcji z informacją o rachunku docelowym w formie CSV, np. zaszyfrowany PGP a pieniądze trafiają do Ciebie zbiorczo jednym przelewem. Koszt – kilkanaście groszy za każdą płatność.
Skoro dałem coś od siebie to przy okazji poproszę o pomoc – czy możesz podać mi namiary na IMKER logistyka – z chęcią pozbyłbym się tego procesu od siebie z firmy a mam problem ze znalezieniem dobrego kontrahenta, który spełniałby moje oczekiwania.
Hej Michał,
Technicznie fajna usługa, ale diabeł tkwi w szczegółach, np. kwestia integracji i pełnej automatyzacji tego rozwiązania. Koszt z mojej perspektywy zupełnie niepotrzebny w zestawieniu z możliwościami PBL i pełnej online’owości przyjmowania wpłat.
Pisz na [email protected]
Pozdrawiam!
Od początku brałeś pod uwagę tylko sklep w modelu SAS?
Myślałeś o innych rozwiązaniach typu Magento czy Opencart?
Hej Tomek,
Zdecydowanie chciałem mieć rozwiązanie SaaS. Nie byłem zainteresowany samodzielnym utrzymywaniem aplikacji sklepowej.
Pozdrawiam
Swoją drogą tak sobie przeliczyłam i w uproszczeniu mi wychodzi, że 4 na 10 Twoich facebookowych fanów kupiło Twoją książkę. Niesamowite przełożenie! Gratuluję!
Hej Aniu,
Nie można tak liczyć. To bardzo duże uproszczenie. Raczej należałoby porównywać liczbę Klientów do wielkości bazy mailingowej, chociaż i to jest bardzo dużym uproszczeniem.
Ja już od dawna docieram z książką poza moje podstawowe audytorium, ale dzisiaj poszerzam dotarcie przede wszystkim płatnymi działaniami – przez reklamy na Facebooku. To nie jest ani najtańsza ani najlepsza metoda, ale dosyć skuteczna w krótkim terminie.
I teraz: jeśli spojrzysz na liczbę osób, do których dotarły moje reklamy na Facebooku, i porównasz z liczbą kupujących, to dane są dalece niesatysfakcjonujące. No ale wynika to z tego, że nie umiem jeszcze dobrze działać z reklamami na FB (chociaż niektórzy pewnie i tak powiedzą, że mam dobre efekty). Uczę się.
Pozdrawiam
Michale,
Ogromny szacunek za to co robisz, jak dzielisz się wiedzą i opisujesz wszystko mega szczegółowo. Artykuł turbo długi, ale przeczytałem pierwszy akapit i zamierzam doczytać do końca.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Hej Damian,
Dziękuję. Udało się doczytać do końca? 😉
Pozdrawiam
Michał
za każdym razem jak czytam Twoje wpisy jestem pod ogromnym wrażeniem pracy jaką w nie wkładasz, ich wartości merytorycznej i szczegółowości. Majstersztyk pod kazdym względem. Wielkie dzięki.
Za takie biznesy jak Twój szczerze trzymam kciuki
pozdrawiam
Ewa
No powiem Ci Michał, że naprawdę wyszła Ci z tego książka. Jak zwykle masa przydatnej wiedzy, a co najlepsze przydatnej nie tylko przy wydawaniu książki. Aktualnie dopinam sprzedaż kursu online i właśnie pomogłeś mi w wyborze platformy do sprzedaży. Wiem ile czasu musisz poświęcić na taki wpis, więc jeszcze raz dzięki! PS: Czekam na specjalnego maila jako preorder 🙂
Powodzenia!
Cześć Michał,
Super opis pełen wartości i wiedzy przydatnej każdemu kto sprzedaje w internecie, kawał dobrej roboty 🙂
Zaciekawiłeś mnie informacją, że SamCart i ClickFunnels nie wspierają polskich pośredników płatności oraz fakturowania zgodnego w zasadami obowiązującymi w PL.
Czyli pozostaje opieranie się o karty kredytowe i zagraniczną obsługę płatności?
Problemów z fakturowaniem nie da się przeskoczyć?
Jestem w trakcie przygotowywania kampanii sprzedażowej przez ClickFunnels i trochę mnie zaniepokoiłeś. Współpraca z tymi narzędziami może przysporzyć dużych kłopotów?
Hej Antek,
Nie tyle „nie wspierają” co po prostu nie oferują integracji z polskimi platformami płatniczymi i fakturującymi.
Jeżeli szykujesz kampanię przez ClickFunnels to otwarte jest pytanie, w jaki sposób zamierzasz przyjmować płatności, śledzić konwersje i fakturować sprzedaż. Ostatni krok można robić „na piechotę”, np. w jakiś sposób eksportując dane o zamówieniach i generując faktury w innym systemie lub od biedy ręcznie. Nadal pozostaje problem śledzenia efektywności sprzedaży i przyjmowania płatności.
Nie pomogę. Nie śledzę w tej chwili możliwości CF.
Pozdrawiam
Hej Michale.
Dziekuje za tresci :), moje zapytanie dotyczy obiekcji twojej wzgledem Shopify w/w tematyce, oraz rekomendacji narzedzia o zasiegu globalnym tak aby implementacja istotnych dodatkow przebiegla bez zaklocen oraz proces/kampania SEO w skutecznej formie.
Pozdrawiam
Hej Daniel,
Dobre pytanie. Nie testowałem Shopify pod kątem obsługi mojego sklepu. Nie potrafię odpowiedzieć.
Pozdrawiam
Cześć Michał.
Domyślam się że o współpracy z SHABLON nie chce Ci się już więcej pisać, choć gdybyś jednak się na to zdecydował to pomógłbyś osobom bawiącym się we freelancerkę zrozumieć na co mają zwracać większą uwagę :).
Hej Daniel,
Zadaj konkretne pytania proszę. Co chcesz wiedzieć?
Pozdrawiam
Przebrnąłem! Meeega dzięki Michał za taki długi i konkretny case! Wow!
Z drugiej strony tak czasami sobie myślę, że jak siada do tego laik to myśli sobie… nigdy tego nie ogarnę.
A przecież większość tych rzeczy (w szczególności idąc teraz Twoimi śladami) potrafiłby pewnie nawet ogarnąć laik (z pewną dozą cierpliwości). Pewnie nie powtórzyłby skali – ale cały model jest do ogrania 🙂
Hej Michał,
Dziękuję. Oczywiście, że „cały model jest do ogrania”. Po prostu wystarczy sobie zadawać po kolei pytania „co dalej?” i szukać odpowiedzi na nie. Niby trywialnie proste, a jednak przez mnogość szczegółów może rozkładać na łopatki.
Pozdrawiam!
Jesteś Michał pewien, że nieksięgowanie poszczególnych faktur za książki w KPiR jest legalne? Sugeruję się upewnić.
Dołączam do pytania – w przypadku sprzedaży do przedsiębiorstw dochodzi dodatkowo kwestia raportowania transakcji w JPK, więc nie można księgować tego jako dokumentu zbiorczego (chyba?).
Hej Michał,
Na szczęście mnie na razie nie obowiązuje konieczność raportowania w JPK i skrzętnie z tej możliwości korzystam. 🙂
Pozdrawiam
Hej Michał,
Dolaczam sie do pytania. Czy udalo Ci sie juz rozwiazac problem JPK ?
Pozdrawiam.
Hej Robert,
Jestem w trakcie rozwiązywania tego problemu. Wyjścia są dwa i nad obydwoma teraz pracuję:
1) Konsolidacja fakturowania w iFirma – testuję właśnie integrację + zgłaszam poprawki.
2) Fakturowanie z różnych miejsc, ale konsolidacja plików JPK do jednego + wysyłka go przez iFirma. Tu jeszcze nie mam żadnego rozwiązania. Zgłosiłem do iFirma potrzebę powstania takiego „integratora plików JPK”.
Pozdrawiam!
Hmm …JPK
ad 2) Może takie rozwiązanie konsolidacji byłby w stanie napisać jakiś programista, oddzielnie poza iFirma ?
Hej Michał,
sprzedaż ponad 40k sztuk w 14 miesięcy, to MEGA wynik. Fajnie gdybyś napisał jak dla porównania wyglądały Twoje plany sprzedażowe na pierwszy rok. Coś mi świta liczba w okolicach max. 10 tys.. Jeśli tak, to gratuluję, że 4-krotnie przebiłeś sufit. 😉
Szacunek też, za kolejną potężną pigułę wiedzy w tym artykule. Odnośnie ecommerce jestem laikiem, więc merytorycznie tylko chłonę wiedzę. Ale dbałość o klienta pomimo skali i pozytywne zaskakiwanie (10-20 x bonjoro dziennie !) zasługują na szczere uznanie. Aż ciekaw jestem, czym jeszcze zaskoczysz.
pozdrowienia.
ps. Zachodzę tylko w głowę, po co Ci niemiecka wersja językowa facebooka ? 😉
Hej Tomasz,
Założenia już podawałem w którymś z wpisów. Były dużo niższe. Spodziewałem się, że:
– W lipcu 2016 r. sprzeda się 2000 egz.
– W sierpniu 2016 r. kolejne 2000 egz.
– Do końca 2016 r. jeszcze łącznie 3000 egz. (po okresie przedsprzedaży)
A więc łącznie 7000 egz. do końca 2016 r. Wyszło dużo więcej. 🙂
Co do niemieckiej wersji Facebooka – nawet tego nie zauważyłem. To chyba specyfika wtyczki, którą wykorzystuję do osadzania wpisów z FB. Muszę spojrzeć czy da się to przestawić.
Pozdrawiam!
Michale,
to jest pierwszy wpis od prawie dwóch lat jaki udało mi przeczytać w całości. Może ze względu na późną porę. Miło było sobie przypomnieć Twoją wszechobecną skrupulatność, rozpoznanie problemu i konsekwencję w działaniu.
Masz olbrzymią bazę danych Klientów, więc zakładam że przygotowujesz się do wejścia przepisów dot. ochrony danych osobowych :).
Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów.
Marek
Super artykuł – wielka ilość bardzo pożytecznych informacji. Dzięki!:) Czy brałeś pod uwagę sklep EBEXO (z Wrocławia)?
Nie.
Ja brałem pod uwagę ebexo, się skusiłem i niestety…nie polecam. Platforma jest bardzo słabo zintegrowana z różnymi systemami, a jak coś się da, to tylko za opłatą dla programistów (tłumaczenie: to jest SaaS). Np. nie ma integracji z wfirma.pl, a ostatnia aktualizacja była pół roku temu.
Michał.
Dziękuję za inspirujący wpis. To po pierwsze.
Kolejne w kolejności są takie:
1.
Książkę można kupić tylko u Ciebie. Zakupy nie są przypadkowe.
Ludzie mają motywację, żeby książkę kupić (zamówić i opłacić zamówienie).
Dlaczego zatem nie ograniczyć formy płatności tylko do konta bankowego?
Jestem pewien, że kwota utraconej marży na klientach, którzy by nie opłacili
zakupy by była niższa od kosztów prowizji za płatności elektroniczne.
No i odchodziła by cała robota i komplikacja dot. ich wdrożenia.
Może zrób jakiś miesięczy test, żeby się przekonać?
2.
Ten polityk, o którym pisałeś powiedział „Prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, a nie jak zaczyna”.
Czyli on zgadzał się z Tobą, że ważne jest i jedno i drugie.
4.
W części „Fakturowanie” zamień miejscami drugą i rzecią literę w 22 wyrazie (wliczając, i, w, itd.) od końca w przedostatnim akapicie.
5.
Jakie masz nagrody dla uważnych czytelników? 🙂
Hej Mirek,
Ad. 1. To nie takie proste. Wtedy musiałbym zrealizować jakiś automat, który sprawdzałby, czy płatność wpłynęła na konto. Poza tym do tego dochodzą pomyłki w klasycznych przelewach (np. w polu tytułu zapłaty) i do tego jeszcze dochodzą opóźnienia w przyjęciu takiego standardowego przelewu, co jest kluczowe dla czasu realizacji zamówienia.
Reasumując: ta prowizja to właśnie koszt zdjęcia sobie z głowy problemów i obsłużenia automatyzacji. I jak spojrzysz na statystyki – PBL to najpopularniejsza metoda płatności w Polsce. Nie bez powodu. Właśnie ze względu na to, że jest to płatność najszybciej dochodząca. Płacisz i za chwilę masz produkt.
Ad. 4. Nie doszukałem się. 🙁
Ad. 5. Satysfakcja!
Pozdrawiam
Pozwolisz Michał, że dopytam Cię (lub innych Czytelników) o pewną rzecz związaną z procesem księgowania, bo niestety nie znalazłem odpowiedzi w tym wpisie 😉
1. Czy jeśli ktoś nie jest VATowcem (czyli wystawia rachunki, a nie faktury) to także ma obowiązek wysyłania rachunku po np. zakupie kursu internetowego? Już parę razy spotkałem się z sytuacją, gdzie w regulaminie był zapis, że strona nie wystawia faktur,a rachunek jest dostarczony na życzenie kupującego.
2. Jeśli rachunek wysyłamy tylko pojedynczym klientom (którzy tego sobie zażyczyli) to jak sensownie to wszystko zaksięgować? Bo jest tu pewnego rodzaju konflikt, gdyż załóżmy – z Blue Media masz wpływ 5000zł, a rachunki wystawiłeś na np. 300zł. Wtedy lepiej jest wystawić wewnętrzny rachunek dla Blue Media na 5000zł, czy na 4700zł? Jak to ugryźć sensownie, aby w papierach się zgadzało?
Hej Marek,
To są w zasadzie pytania do księgowej a nie do mnie.
Ja wszystkim klientom wystawiam faktury – czy tego chcą czy nie.
Pozdrawiam!
Przy sprzedaży detalicznej żaden przedsiębiorca (nawet zarejestrowany jako VAT czynny) nie ma obowiązku wystawiać faktury, dopóki klient tego nie zażąda.
Wow, ale wiedza. Niesamowite jak profesjonalnie i drobiazgowo wszystko sprawdziłeś i zrealizowales. Masa dobrej, przydatnej wiedzy. Kupię teraz książkę żeby sprawdzić choć kilka aspektów jak funkcjonują, dzięki
Michał, dziękuję za ten wpis! Bardzo pomocny dla mnie, zreszta jak wszystkie Twoje wpisy „od kuchni” 🙂
Dwa pytania z kategorii „nudna strona self-publishingu”:
1. Jak wykazujesz w wFirma przychód, gdy sprzedajesz osobom fizycznym, które nie chcą faktury VAT?
2. Czy masz powyższy przypadek zautomatyzowany? Jeśli klient zaznacza fakturę, to jest OK, bo z automatu Shoplo pinguje wFirma i tam tworzy się faktura VAT. Jak to robisz w przypadku sprzedaży osobom fizycznym, które nie chcą faktury?
Pozdrawiam,
Jacek
Hej Jacek,
Dziękuję za dobre pytania. 🙂
Nie rozróżniam czy ktoś prowadzi firmę czy nie. Nie musząc wystawiać paragonów (właśnie ze względu na korzystanie ze zwolnienia z konieczności posiadania kasy przy sprzedaży wysyłkowej) – wszystkim wystawiam faktury.
Różnica jest taka, że jeśli ktoś chce fakturę, to może podczas składania zamówienia wpisać dane firmy oddzielnie włącznie z NIP (inne niż np. adres wysyłki), a jeśli nie chce faktury – to faktura wystawiona jest imiennie na dane adresowe, które podał.
Pozdrawiam
Brawo! Jeden z najciekawszych i najbardziej wartościowych opisów systemu e-commerce na jaki można trafić w Polskim internecie. Scenariusze automatyzacji, autentyce treści wiadomości do klientów oraz gotowe rozwiązania „do wróżenia na już” – dla mnie bardzo cenne. Pomysł aby księgować zbiorczo wynik sprzedaży „e-sklepu” w danym miesiącu – takie proste a nie wpadłem na to – dziękuję, to spora oszczędność!
Zgadzam się, że z gotowych sklepów SaaS Shoplo to dobry wybór, jednak biorąc pod uwagę, że landing page jest na wordpress postawiłbym na WooCommerce, który w 100% można dostosować do wszystkich Twoich wymagań. Fakt będzie to droższe rozwiązanie niż shoplo i aby funkcjonowało jako SaaS wymaga firmy, która dostarczy i utrzyma sklep w formie usługi – natomiast jest to jakaś alternatywa.
Mam nadzieję, że wpis będzie cieszył się (zasłużonym!) uznaniem i będzie kolejna część dotycząca analityki webowej (głównie przekazywanie utm’ów/ ciasteczek między domenami, zbiorcze konto Universal Analytics, implepemtacja GTM i tagów remarketingowych, optymalizacji wiadomości, strony docelowej itd.)
Nie chcę tutaj bronić shoplo jednak, sam jestem programistą i jeśli chodzi o allegro to odkąd pamiętam zawsze były problemy w integracji z ich api.
Hej Marcin,
Cenny głos. Być może tak musi być. Swoją drogą, jeśli to prawda, to żenujące, że największa polska platforma eCommerce (Allegro) ma takie problemy z zapewnieniem porządnie działającego API.
Pozdrawiam
Ciekawi mnie problemy przy współpracy z firmą która wykonywała dla Ciebie projekt landing page (celowo nie wymieniam nazwy) – nie rozumiem, dlaczego tak uparli się na ten wpis o autorstwie w stopce. Pewnie cała ta sprawa była dla Ciebie trudna i przede wszystkim była sporą stratą czasu.
Hej Krzysztof,
Ja też nie rozumiem. Do dzisiaj także nie zawnioskowali o zdjęcie ich nazwy ze strony – chociaż jak mniemam – raczej dobrej reklamy im mój dopisek nie robi.
Pozdrawiam
Cześć!
Dzięki za ten niezwykle pomocny wpis! Właśnie przymierzam się do założenia sklepu internetowego i z moich testów wynika, że na dzień dzisiejszy również wybrałabym Shoplo z dostępnych platform Saas.
Śledzę Twoje poczynania już od dość długiego czasu i jestem pod ogromnym wrażeniem Twojego samozaparcia w dążeniu do celów i tego co udaje Ci się osiągnąć.
Pozdrawiam!
Michale, ja mam Shoplo zintegrowane z Fakturownią, w której wystawiam klientom faktury 😊
Hej Ola,
O to ciekawe. Jakaś niepubliczna wtyczka? Pisałaś integrację na zamówienie?
Pozdrawiam
Świetny, szczegółowy wpis. Typowe dla tego bloga:)
Jestem pod wrażeniem ilości niewidocznych szczegółów które wpływają na to jak cała sprzedaż działa. Widzę że obecnie żeby taką zautomatyzowaną sprzedaż zrobić dobrze trzeba samodzielnie zintegrować dziesiątki systemów, rozwiązań. Widzę tu niszę rynkową, dużo przecież ludzi sprzedaje coś w internecie i chciałoby mieć Twoje efekty:)
W zasadzie jakbyś to co jest w całym cyklu o sprzedaży i pisaniu książki (dostępnym za darmo na blogu, Facebooku) napisał w drugiej książce to pewnie też by się sprzedała (zasłużenie, bo piszesz konkretnie, z doświadczenia, z przykładami).
A patrzyłeś jak wygląda taka automatyzacja procesu np w wykonaniu IAI-Shop (albo innych platform SaaS)? Bo nie wspominałeś o nich w swoich analizach.
Podoba mi się też ze jasno postawiłeś sobie cele, świadomie rezygnując z pewnych (często typowych, standardowych) rozwiązań żeby zyskać coś innego (np pobranie=nie, automatyzacja=tak).
Hej Bartosz,
Co do IAI-Shop to nie podoba mi się kompletnie ich tajemniczość. Mam wrażenie, że ich biznes opiera się na wyciągnięciu już na starcie jak największej kwoty z kieszeni klienta.
Testowałem ich rozwiązanie kilka lat temu (przy planowaniu stawiania sklepu LEGO) i pamiętam, że żeby cokolwiek przetestować, to musiałem podpisać umowę o poufności. Swojego cienia się bali albo tak asekurowali się przed tym żeby przypadkiem konkurencja nie podejrzała ich rozwiązań.
W żaden sposób mnie wtedy nie urzekła ta platforma. Koszty duże, system wtedy był nieprzejrzysty, wszystko ustawione pod „skontaktuj się z nami to zrobimy Ci szablon sklepu za konkretne pieniądze i będziesz dużo płacił za każdą aktualizację”. Zrazili mnie wtedy na lata.
Pozdrawiam
Witam,
zgadzam się co do poczucia „tajemniczości” w IAI. Miałem chęć przetestować ich rozwiązanie dla jednego z moich klientów. Warunkiem rejestracji było podpisanie wspomnianej przez Ciebie umowy, w której to zobowiązujemy się do tego, że wykorzystamy zdobytej wiedzy do tworzenia oprogramowania o zbliżonej funkcjonalności. Dla developera jest generalnie strzałem w stopę, więc z żalem, ale odpuściłem. Wg mnie jest to bez sensu, bo IAI ma mnóstwo ciekawych rozwiązań i integracji i nadgonienie tego jest po prostu niemożliwe, więc po cóż bronić się takimi drakońskimi środkami. No ale oni poradzą sobie beze mnie, a ja, niestety, bez nich. C’est la vie!
Pozdrawiam
Maciej
Kolejna książka która powinieneś napisać powinna dotyczyć sprzedaży w Internecie. Jestem młody i dzięki tobie nauczyłem się oszczędzać. Teraz chciałbym abyś nauczył mnie sprzedawać, prowadzić sklep internetowy a nader wszystko – automatyzowac procesy i zarabiac. Jeśli kiedykolwiek napiszesz książkę lub poradnik o prowadzeniu biznesu w postaci sklepu internetowego wieloproduktowego to dzięki twojej wiedzy stanę się bogaty. Jeśli interesuje Cię projekt „poprowadź młodego, przekaz wiedze on zbuduje sklep internetowy z lego i będzie dochodowy” – daj znać 🙂
Albo zostań moim wujkiem. Uczyć się przy kimś z taką wiedzą i takimi umiejętnościami to jak wygrać główną wygraną w euro jackpot. Zazdroszczę twoim dzieciom – dzięki takim wzorcem w domu staną się kimś w przyslosci.
Ja właśnie jestem w fazie konceptualnej książki i Twoje rady są dla mnie mega istotne. Fajnie, że pokazujesz krok po kroku, jak to było u Ciebie. Dzięki!
Techniczne pytanie do Twojego wpisu. W jaki sposób pozbyłeś się bannerów na stronie głównej Twojego sklepu w Shoplo? Wymagało to ręcznej ingerencji w kod źródłowy szablonu?
Marcin, miałem podobny problem. Rozwiązałem go kontaktując się z supportem Shoplo i prosząc ich o ukrycie/wyłączenie banerów. Zadziałało. Nie znalazłem takiej możliwości z poziomu admina.
Hej Marcin,
Już nie pamiętam o czym piszesz, ale ja modyfikowałem któryś z szablonów strony mam wrażenie.
Nie pamiętałem przy pisaniu tego artykułu co konkretnie usuwałem, ale pamiętam, że też się nad tym głowiłem.
A może to jest tak, że po prostu nie mam „kolekcji produktów” w sklepie, a bannery związane są z wyświetlaniem kolekcji? Już nie pamiętam niestety. Jak napiszesz do mnie maila, to mogę Ci wysłać kod szablonu konkretnej strony i sobie porównasz ze swoim. 🙂
Pozdrawiam!
Witam,
Michale, gdzie można znaleźć więcej informacji na temat usługi IMKER logistyka? W artykule kilka razy wspominasz o firmie jako: zewnętrzna kompleksowa usługa IMKER logistyka – marki rozwijanej przez Krzysztofa Bartnika z eKomercyjnie.pl jednak nie mogę znaleźć więcej informacji tj. np. przegląd ich usług, cennik, itp.?
Hej,
Napisz po prostu do Krzyśka przez stronę kontakt na ekomercyjnie.pl. Tak najprościej.
Pozdrawiam!
Cześć Michał. Prowadzę sprzedaż internetową na takich samych ‚warunkach’ jak Ty, czyli bez kasy fiskalnej – tylko fakturki. Nie mając kasy fiskalnej trzeba prowadzić zestawienie sprzedaży czyli do każdej faktury trzeba przypisać odpowiedni numer przelewu/transakcji.
Moje pytanie brzmi: W jaki sposób masz zautomatyzowany ten proces?
Doszedłem do takiej liczby zamówień, że ręczne dopisywanie numerów jest czasochłonne i szukam sposobu na integrację, w innym wypadku będę musiał zakupić drukarkę fiskalną.
Pozdrawiam, gratuluję sukcesu oraz dziękuję za sporą dawkę wiedzy przez wszystkie lata 🙂
Hej Kamil,
Z tego co ja wiem, to musi istnieć jednoznaczne powiązanie między fakturą w wpłatą. U mnie załatwiane jest to w następujący sposób:
– Na fakturze każdorazowo dopisany jest numer zamówienia.
– Mam oryginalny raport wpłat z Blue Media, w którym każdy numer zamówienia jest jednoznacznie powiązany z wpłatą o konkretnym identyfikatorze.
– Reszta to już tylko odpowiednie raporty wewnętrzne.
To daje precyzyjne i jednoznaczne powiązanie faktur z wpłatami.
Pozdrawiam
Mega dawka wiedzy. Dzięki! Jak widać naprawdę dużo rzeczy da się zautomatyzować, to się dopiero nazywa wydajność 🙂
„Boleję trochę nad tym, że takich szczegółowych opisów „jak to jest zrobione” mamy w polskiej części internetu co kot napłakał”. Michał prowadze bloga poradnikowe i muszę stwierdzić, że Polska jest zacofana w sferze dzielenia sie widzą. Gdy coś szukam to na stronach anglojęzycznych zawsze znajdą wszelakie informacje, łącznie z gotowymi arkuszami Excel. W Polsce nie ma praktycznie nic. Nikt nie dzieli sie swoją wiedzą i doświadczeniem. Oczywiście są drobne wyjątki, ale w skali całej Po0lski to i tak kropla w morzu. Taka mentalaność
Michale, czyli prowadzenie biura rachunkowego w iFirma dla sklepu internetowego obsługującego przykładowo 300 zamówień (300 faktur) będzie kosztować 600zł?! Plus doliczyć do tego 89 zł za pakiet MIDI. Straszne koszta…
Hej Wojciech,
Jeśli wystawiasz faktury bezpośrednio w iFirma, to nie masz tych dodatkowych kosztów obsługi zamówień. Te koszty, które wymieniłem we wpisie, dotyczą „importowania” zewnętrznych ewidencji / faktur przychodowych.
Ale po szczegóły odsyłam do iFirma.pl bo mogę coś plątać.
Pozdrawiam
Hej 🙂
Jestem mega zainspirowany przykładem Michała i na swoim blogu staram sie jakoś przełożyć to na realia pisarza beletrystyki. Zainteresowanych zapraszam! 🙂
http://leszekbigos.com/wkurzony-pisarz-spis-tresci/
Hej Michał,
Dzięki wielkie za wpisy z tej serii. Czy jest jakaś szansa, żeby wpisy z tego cyklu były dostępne w pdf 🙂 bardzo by mi pomogła możliwośc wydrukowania ich – mogłabym czytać w metrze i bezpośrednio robić notatki 🙂
Rezygnacja ze sprzedaży za granicą to biznesowa decyzja i rozumiem jej podstawy, ale np w USA książkę można wrzucic na Amazon i oni zajmują sie wszystkim, wlącznie z wysyłką i obsługa klienta. Ebook jest jeszcze prościej przedstawić do sprzedaży, sam amazon ma narzędzia do samo publikacji ebooków na swojej stronie (może ktoś z czytelników jest płodnym pisarzem a biednym Amazon jest w stanie to zmienić).
Sprawy podatkowe – można zlecić to komuś zaufanemu, na pewno masz czytelników bloga w USA i ta osoba rozliczy się z fiskusem, a Tobie odeśle prowizję, albo wystarczy założyć numer podatkowy EIN wypełniajac formę W-7, a jeśli sprzedaż na tyle się rozwinie to na podstawie tego numeru można otworzyć korporację (polecam Corp S). Rozliczenie z fiskusem jest dosyć proste, przynajmniej na początku działalności).
Nie wiem jak wielka byłaby sprzedaż za oceanem, ale może być to bardzo prestiżowe, jak wszyscy wiemy pieniądze to nie wszystko, oraz przyszłościowe, jako przetarcie szlaków dla następnych publikacji tlumaczonych na inne języki.
10/10. Skarbnica wiedzy. Dziękuję Michał!
Sugestia: kolejne sekcje artykułu nie są oparte o unikalny identyfikator HTML (id).
Spójrz jak na githubie np jest rozwiązany ten problem: najeżdżając na nagłówek pojawia się ikonka która zmienia adres strony (dodaje kotwicę). Sam zapewne widzisz jakei korzyści niesie takie rozwiązanie.
https://github.com/facebook/react/blob/master/README.md
Jeśli chcesz ukryć coś w widoku (np. wspomniany kod rabatowy) strony zawsze możesz posłużyć się skryptem JS albo jedną linią CSS.
Wow, ten wpis zrobił na mnie chyba większe wrażenie, niż książka ;). Przynajmniej to, co do tej pory przeczytałem – nie chce chapnąć wszystkiego na raz. Uśmiechnąłem się tylko jak wspominałeś o dbaniu o kontakt z klientem, bo w moim przypadku Ci nie wyszło ;).
Zamawiałem książkę w przedsprzedaży i wiedziałem, że w momencie planowanej wysyłki będę na urlopie. Skorzystałem więc z opcji „wiadomość do sprzedającego” by zapytać się, czy byłaby możliwość przesłania książki w późniejszym terminie (z informacją, kiedy będę dostępny). Odpowiedzi nigdy się nie doczekałem i oczywiście jak tylko zacząłem wakacje, to zadzwonił kurier, że jest pod domem. Na szczęście udało się go poprosić o zaniesienie pakunku 2 bloki dalej.
Tak dla jasności nie mam pretensji, że się nie dało przesunąć daty dostawy, ale że nie dostałem informacji, że się nie da. Wtedy mógłbym na przykład spróbować zmienić adres dostawy.
Michale!
Robisz super robotę i naprawdę niezmiennie z wielkim zapałem śledzę Twoje wpisy.
Fragment o kontakcie z klientami zainspirował mnie do zadania pytania/prośby, która zastanawia mnie od jakiegoś czasu.
Jestem subskrybentem od długiego czasu, posiadam również Twoją książkę, jednak otrzymałam ją w prezencie, w związku z tym mój adres mailowy nie posiada tagu o dokonanym zakupie i wciąż otrzymuję newsletter z zachęta do kupna i przeczytania – nie jest to bardzo irytujące, ale zastanawiam się, czy można to jakoś wyeliminować? Czy w ogóle myślałeś o tym? 😉
A, i belka u dołu strony – super, że można ją już schować – szkoda, że nie można jej wyłączyć 🙂
Pozdrawiam Cię!
Hej Karolina,
Dziękuję za kontakt. Oczywiście, że można to wyeliminować w każdym momencie. Na dole każdego maila masz link do wypisania się z newslettera – to automatycznie zdejmuje Twój adres z konkretnej listy wysyłkowej i już więcej maili w tym temacie po prostu nie otrzymasz.
Ja niestety nie mam sposobu na to, by zgadnąć, że ktoś już dostał książkę w prezencie, kupił ją w ramach jakiegoś zakupu grupowego itp. Ale jak przyślecie mi taką informację, to też Was usunę po prostu z tej listy / zdejmę tag.
Pozdrawiam!
Serdeczne pozdrowienia dla Autora. Drobna sugestia z mojej strony: nigdzie nie wspomniano o GIODO (a wiadomo, że to niezbędne w przypadku sklepu internetowego). Pozdrawiam. Świetny materiał.
Hej Michał,
Dziękuję za komentarz. Tak – rejestracja bazy Klientów w GIODO nie jest sensu stricte operacją techniczną i wykonywałem ją wcześniej, więc po prostu umknęło mi to w tym wpisie.
Ale co do zasady – jak najbardziej słuszna uwaga, że jest to kolejny z wymogów przy uruchamianiu sklepu internetowego (o ile ktoś nie dokonywał zgłoszenia wcześniej).
Pozdrawiam!
Zdziwiło mnie jedno zdanie w opisie bo nie pamiętam tej akcji z poprzedniego (?) miesiąca;
„Gdy w sierpniu 2017 r. po raz pierwszy pojechałem do magazynu, by podpisać książki zamówione w przedsprzedaży”
Jak książka była w przedsprzedaży w sierpniu _2017_?
Hej Maciej,
Brawo za uważną lekturę! 🙂 Moja pomyłka: w magazynie byłem w sierpniu 2016 r. a nie 2017. Już poprawiłem w tekście.
Pozdrawiam!
Zgadzam się, że warto nie tylko tworzyć swoje produkty na wysokim poziomie, lecz również dbać potem o to by mogły bez przeszkód docierać do czytelników, słuchaczy i klientów 🙂 Ten temat jest według mnie super ważny 🙂
Mnóstwo dobrych informacji. Dzięki Michał za wgląd w kulisy pracy od strony procesowej, solidny post.
Niedługo planuję zacząć budować listę mailingową przy jednym projekcie i im więcej czytam o GIODO, tym bardziej mnie to przytłacza.
Zgłaszałeś swoją bazę do GIODO? Jeśli tak, to czy sam to ogarniałeś czy skorzystałeś z usług jakiegoś prawnika? Czy podpisywałeś umowę powierzenia danych z Active Campaign? Czytałem, że korzystając z usług zagranicznych firm mogą pojawić się dodatkowe trudności ze zgłoszeniem. A w przyszłym roku dodatkowo ma wejść w życie RODO, któe wprowadzi dodatkowe wymogi…
Byłbym mega wdzięczny za podzielenie się doświadczeniami w tym temacie!
Tak dokładniej, to RODO już weszło w życie, a od 25 maja ’18 ma mieć zastosowanie. Czyli (upraszczając) od maja ma działać nowy urząd i kontrole po nowemu. Więc stosować „nowe zasady” możesz już dziś, np. pytać o nowe zgody i odróżniać dzieci. I szykować zasady usuwania. Z zastrzeżeniem, że polska UODO wciąż obowiązuje, czyli wciąż trzeba się stosować i do niej, w szczególności zgłaszać zbiory danych.
Podbijam temat, to chyba zawiła ale bardzo ważna kwestia. Czy można uniknąć rejestracji prowadząc sklep internetowy? jeśli nie wysyłam mailingu lecz po prostu realizuję zamówienia i nie gromadzę danych osobowych (chyba że faktura to już gromadzenie?) to czy muszę mieć do czynienia z GIODO?
Michale, obszerny lecz znakomity materiał. Bardzo fajne jest to, że krok po kroku wszystko wyjaśniasz i dzielisz się z ludźmi praktyczną wiedzą. Sam jestem zwolennikiem automatyzacji biznesu i wolności więc ten artykuł jak dla mnie trafiony jest w 10-kę.
Pozdrawiam!
Bardzo obszerny wpis z niezwykle przydatnymi informacjami. Dziękuję Tobie Michał! 🙂
Świetny wpis i mimo długości czytało się całkiem sprawnie. Jedynie dziwi mnie, że postawiłeś na rozwiązanie SaaS. Wydaje mi się, że wiele rozwiązań łatwiej i szybciej wdrożyć na skryptach typu Prestashop, Magento czy nawet WooCommerce, i jest się znacznie mniej uzależnionym od dostawcy.
Michał…Panie Michale masz PAN ,,łeb jak sklep” powala mnie Twoja ilość wiedzy i jak czytam czuje się przy Tobie taki malutki. Kupiłem już dawno temu Twoją książkę jednak brakuje mi,mnie wytrwałości w dążeniu do celu ale tego już za mnie nie zrobisz i wiem że to zależy tylko ode mnie. Komentarze pisze sporadycznie w moim przypadku oznacza to raz na 5lat lub więcej ale skoro się przełamałem zacznę pisać na Twoim forum…także pokusiłem się bo musiałem to napisać. Dziękuje, pozdrawiam i oby tak dalej;)
Cześć Michał,
mam pytanie: wysyłasz książki w pdf. W jaki zabezpieczasz się przed udostępnianiem ich treści ?
Michał, czy to znaczy, że zamieniłeś Microsoft Money na iFirma?
Hej Adam,
Nie. Używam i jednego i drugiego do zupełnie różnych rzeczy.
Pozdrawiam!
A mógłbyś trochę rozwinąć swoją odpowiedź? ;)) Z góry dziękuję!
Wszystko to ładnie wygląda… w specyficznych warunkach jakimi bez wątpienia jest Twój sklep z jednym produktem, w dodatku produktem „łatwym”.
Umówmy się, że prowadzenie typowego sklepu, nawet małego, gdzie produktów jest kilkaset, to zupełnie inna bajka. Zwroty, reklamacje, różne warianty produktów, różne warianty wysyłek, różne grupy odbiorców, różne gabaryty paczek, kontrola stanów magazynowych, wiele kanałów sprzedaży…
Co nie zmienia faktu, że wpis na spokojnie przejrzałem i niektóre rozwiązania są warte uwagi.
A czy nie jest tak, że usługa wysyłki objęta jest stawką 23%, ale jeśli wysyłkę zaszyjesz w cenie książki, to de facto stawka będzie 5%.
Ważne, żeby być dla ludzi po prostu dobrym i uczciwym człowiekiem i tak podchodzić do biznesu, a niesamowity sukces gwarantowany. Co widać na Twoim przykładzie Michale 🙂
Bardzo przydatny tekst, wymagał z pewnością dużo wysiłku, ale dla osób zainteresowanych tematem zawiera informacje i porady trudne do przecenienia.
Chciałbym jednak sprostować jedną rzecz. Napisałeś:
„Nie jest jednak tak różowo – jeśli “wpadniemy” w obowiązek posiadania kasy fiskalnej, to musi przez nią przechodzić cała sprzedaż – także ta realizowana w internecie bez bezpośredniego kontaktu z klientem.”
Otóż wydaje mi się, że tak nie jest. Zwolnienie sprzedaży wysyłkowej towarów z obowiązku ewidencjonowania jej przy zastosowaniu kasy fiskalnej* jest niezależne od tego, czy jakaś inna sprzedaż (np. stacjonarna, opierająca się na płatnościach gotówkowych itd.) podlega obowiązkowi stosowania kasy fiskalnej**.
* Jeżeli tylko z dokumentacji jednoznacznie wynika, jakiej konkretnie czynności zapłata dokonana za pośrednictwem poczty, banku lub SKOK-u dotyczyła i na czyją rzecz została dokonana.
** Podobnie jest w przypadku zdecydowanej większości innych zwolnień z kas fiskalnych wymienionych w zał. do rozporządzenia Ministra Finansów z z dnia 16 grudnia 2016 r. w sprawie zwolnień z obowiązku prowadzenia ewidencji przy zastosowaniu kas rejestrujących – są one autonomiczne w tym sensie, że można je stosować do określonych typów transakcji, nawet jeżeli inne transakcje muszą być nabijane na kasę. Jedyne warte odnotowania wyjątki to poz. 36, 41 i 42 załącznika do wskazanego rozporządzenia, a więc sprzedaż na rzecz pracowników oraz sprzedaż za pośrednictwem automatów. W tych przypadkach, jeżeli ktoś choć raz nabił tego typu transakcje na kasę przed 1 styczniem 2017 r., to już zawsze tego typu transakcje musi nabijać na kasę (w ramach sprzedaży detalicznej). Ale nawet w takim przypadku innych transakcji, wymienionych w pozostałych pozycjach załącznika do rozporządzenia, nadal nie musi :).
Pozdrawiam!
Witam,
Interesuje mnie, w jaki sposób zamierzasz, bo zapewne zamierzasz, spełnić wymogi związane z JPK? Rozumiem, że dalej będziesz trzymał sprzedaż ze sklepu w oddzielnym systemie, a plik generował z dwóch różnych źródeł? Czy raczej jednak docelowo będziesz eksportował dokumenty z wFirmy do iFirmy?
Pozdrawiam
Maciej
Hej Maciej,
Jestem w trakcie analizy, jakie podejście będzie dla mnie najlepsze. 🙂
Pozdrawiam
Cześć Michale,
Gratuluję posta – jest fantastyczny i inspirujący. Brakuje mi jednej rzeczy: powiedz proszę, gdzie trafiłeś na taki fajny karton do zapakowania książki? Szperam po internetach, ale nie mogę na taki trafić…
Pozdrowienia
Piotr
to świetne wskazówki dla tych, którzy rozważają założenie własnego sklep internetowego.
Super case study. Większość artykułów w internecie i w prasie to kolejne przeróbki i bardzo podobne schematy, Tobie się chciało podzielić konkretami związanymi z prowadzeniem sklepu internetowego za co wielkie dzięki!
Fajnie sobie to wszystko rozplanowałeś – jestem pod wrażeniem. Sam z doświadczenia wiem, że dobrze zaplanowana akcja marketingowa przynosi dobre efekty. Twoja taka jest- gratuluję ! 😉
Michał,
świetny artykuł. Bardzo przydatny. Pytanie mam jednak o fakturowanie w świetle nowych przepisów. Piszesz, że w wFirma prowadzisz fakturowanie sklepu, a następnie podsumowanie przekazujesz do księgowej (iFirma) a obrazy masz u siebie. Nowe przepisy od 1 stycznia wprowadzają wymóg, żeby księgowość (w Twoim wypadku iFirma) przekazała ze swojegy systemu informację o wszystkich fakturach, które wystawiałeś.
– Czy wFirma pozwala na wygenerowanie raportu, który będzie mógł być zaczytany w iFirma?
– będziesz musiał przenieść wszystko w jedno miejsce?
– masz jakieś inne pomysły/rozwiązania?
Pozdrawiam!
Cześć!
Na wstępie, co za kopalnia wiedzy, 10/10, dziękuję.
Nie do konca jednak wiem jak ugryźć temat fakturowania w sklepie, kiedy chcę zaimplementować model który sam realizujesz dostaję feedback o tym że „tak nie można”. Prawdopodobnie nie potrafię przedstawić dobrze problemu w iFirma lub mojej Pani księgowej.
Aby nie mieszać finansów z samozatrudnieniem w IT i e-commerce chciałbym dostarczać jedną zbiorczą fakturę z iFirma dla fizycznej Pani księgowej.
Proszę o pomoc, o know how, jak to zrobić?
książka + wysyłka
Cześć Michał. Chciałam zamówić książkę bratu pod choinkę, jednakże niestety nie ma wyboru opcji wysyłki – jest tylko kurier :/ (opłata 15 zł) a po lekturze Twojego bloga i książki , bo jeden egzemplarz już mam, formę wysyłki z pewnością wybrałabym paczkomat lub paczka w kiosku- gdyby była taka możliwość, bo kurier nie jest najlepszym rozwiązaniem dla finansowego ninjy! 😉 Kolejna kwestia do przemyślenia – mógłbyś zrobić pakiety – np. dwie książki drukowane w atrakcyjniejszej cenie. Myślę, że ludzie chętnie by wybierali taki pakiet – np. dla siebie i kogoś z rodziny, lub na prezent itp. a korzyści nie trzeba wymieniać 🙂 Proszę o info czy możemy zamówić książkę z inną forma wysyłki. P.S. Książka super, chętnie ją pożyczam i polecam Twój blog. Powodzenia. Świetna robota! Pozdrawiam Agnieszka
Hej Agnieszka,
Dziękuję za kontakt. Tak – jedyną formą wysyłki jest kurier Pocztexu i to się nie zmieni. Nie dostarczam do paczkomatów – niestety ta usługa znacznie się pogorszyła.
Jeśli chcesz uniknąć kosztów wysyłki, to zapraszam do zakupu 5 grudnia – w „Dzień Darmowej Dostawy”. Wtedy koszty wysyłki biorę na siebie.
Co do pakietów po kilka książek – nie należy się takowych spodziewać w najbliższym czasie.
Pozdrawiam 🙂
Kompletnie nie moja bajka (inna galaktyka eCommerce), natomiast wrzuciłeś parę punktów, których nie brałem pod uwagę. Dzięki.
Ogromny kawał wiedzy prosto z zaplecza sklepu. Dziękuję bardzo! Część założeń stosujemy z powodzeniem w naszym biznesie i doskonale się sprawdzają 🙂
Hej Michał,
Jakiej platformy sprzedażowej użyłbyś do sprzedaży swojej książki?
Czy przy takich obrotach nie wpadłeś jeszcze pod „pełną księgowość”?
Hej Jacek,
Pełna księgowość jest obowiązkiem dopiero od 2 mln euro obrotu rocznie, czyli ok. 8,6 mln zł. Jeszcze mi sporo brakuje do tego poziomu.
Pozdrawiam
Gratuluje sukcesu
Mam pytanie. W jaki sposób generujesz klientom (przez jaką aplikację, wtyczkę) swoje ebooki w formacie epub, mobi? I co cię skłoniło do wydawania w formacie pdf? Czy masz jakiś sposób na ich zabezpieczanie?
Jeśli ta odpowiedź gdzieś się pojawiła, a ja jej nie zauważyłem, to przepraszam.
Cześć Michał!
Kurcze masa mięsa. Przy tak długich artykułach fajnie gdybyś na początku zrobił spis treści z odsyłaczami do kotwic w tekście! Ułatwi to wchodzenie po raz któryś by kontynuować czytanie artykuł.
Pozdrawiam serdecznie, Damian Dziaduch.
Cześć
Przeczytałam chyba większość tekstów dotyczących publikacji twojej książki ale nie znalazłam opisu jak rozwiązałeś kwestie fakturowania papierowej książki 5% i elektronicznej 23% w jednym pakiecie. Czy shoplo ma taka opcję, że jak sprzedajesz coś razem rozbija stawki vat na fakturze?
Cześć!
Chciałbym tylko dodać osobom rozważającym sprzedaż międzynarodową online pewne rozwiązanie, które wdrożyłem u siebie w https://Rocketlink.io. Nie chcąc bawić się w procedurę MOSS (która i tak sporo ułatwia) skorzystałem z operatora płatności Paddle.com – ta usługa działa jako MOR, czyli generalnie oni są jakby „sprzedawcą” i oni rozliczają VAT do odpowiednich państw w zależności skąd ktoś kupi Twój produkt online. Ja nie mam sklepu tylko SaaS, który służy do „skracania” linków z możliwością dodawania do nich pixeli retargetingowych, własnych Call to action itp. dzięki czemu można np. retargetować osoby, które kliknęły Twój link bez względu dokąd prowadził (ja tak promuję się w grupach FB odpowiadającym danej niszy poprzez wrzucanie interesującego linku a potem retargetuję aktywne osoby z grup). Nie mam produktów tylko subskrypcje ale Paddle ogarnia wszystko, nawet płatności w aplikacjach mobilnych. Ich dashboard nie jest jakoś bardzo bogaty w statystyki ale wygoda jest na prawdę ogromna. Mam klientów z całego świata, pieniądze wpływają do Paddle, oni płacą VAT, a ja w pierwszych dniach kolejnego miesiąca dostaję od nich przelew. Nawet przygotowują fakturę bez vat ode mnie dla nich, którą daję raz w miesiącu księgowej. W ten sposób ja radzę sobie z minimalizowaniem czasochłonnych i nudnych czynności kosztem minimalnie większej prowizji dla operatora płatności. Podobno można też integrować np. Braintree z Chargebee i coś takiego osiągnąć ale nie próbowałem.
Serio, Paddle zaoszczędziło mi dużo nerwów i wiele godzin programowania gdybym musiał wdrażać inne rozwiązanie.
Pozdrawiam wszystkich i wielkie dzięki za artykuł dla Michała! Znalazłem wiele cennych wskazówek!
Michał,
Czy zmieniłeś Shoplo na innego dostawcę, tak jak zapowiadasz we wpisie?
Jakiego? Na ile jesteś zadowolony?
Dziękuję!
Cześć Michał,
Dzięki za super dawkę wiedzy, bardzo cenne wskazówki – jak zwykle!
Mam jednak 2 pytania dot. Shoplo (rozumiem, że taki wpis to nie jest miejsce na pełne instrukcje obsługi) – jak osiągnąłeś efekt:
1. skierowanie klienta z landing page bezpośrednio na stronę checkout z dodanym produktem w koszyku? od Shoplo dowiedziałem, się że nie mają czegoś takiego… czy korzystasz z jakiegoś zewnętrznego narzędzia (jakiego?)
2. przycisk „Powrót do sklepu” powoduje przekierowanie na Twój LP a nie sklep shoplo – Shoplo twierdzi, że mogą to zrobić w pakiecie VIP (Ty wspominałeś, że korzystasz nadal ze Starter)? czy udało Ci się to zrobić np. przez ręczną modyfikację plików szablonu?
Spędziłem już nad tym sporo czasu (włącznie z rozmowami z shoplo), bez efektu.
Byłbym Ci bardzo wdzięczny gdybyś znalazł chwilę, żeby mi choć krótko odpowiedzieć 🙂
Hej Tomek,
Dzięki za ciepłe słowa.
Ad. 1) Potwierdzam, że Shoplo nie oferuje takiej funkcjonalności i przez ostatnie kilka lat – pomimo, że zgłaszałem im to w 2016 r. – nie dodali takiej możliwości. Obecnie korzystam z innego i z mojej perspektywy lepszego systemu sprzedażowego, który jednak nie jest dostępny publicznie – SalesCRM.pl. Platforma dostępna jest wyłącznie dla klientów firmy IMKER Logistyka.
Ad. 2) Patrz punkt 1). Po prostu w międzyczasie zmigrowałem na inną platformę sprzedażową, która nie ma takich ograniczeń jak Shoplo. Potwierdzam, że w Shoplo też miałem z tym problem.
Pozdrawiam
Hej Michał,
Dzięki za odpowiedź – wiem, że nie masz za dużo czasu a komentarzy/pytań mnóstwo 😀
Ehh… jednym słowem szkoda. Pozostaje pogodzić się chwilowo z tymi mankamentami shoplo.
Z mojego przeglądu rynku wynika, że od czasów Twojego artykułu niestety niewiele się poprawiło, nie ma super alternatyw dla Shoplo. Shoper ma nadal niektóre te same (i dodatkowo inne) mankamenty. Innym sklepom brakuje integracji z niektórymi platformami mailingowymi albo księgowością online lub nie mają prostej ścieżki dla obsługi płatności (typu ‚Płatności Shoplo’ / ‚Płatności Shoper’).
Jest potencjał na tym rynku 🙂
Jeszcze raz dzięki za ten know-how i super książki (obie przeczytane z dużą przyjemnością 😉 !
Pozdrawiam,
Tomek
Michał, czy na ten moment zmieniłeś jakiegoś providera nad którym się zastanawiałeś? BM czy shoplo?
Hej Paweł,
Aktualnie sklep mam na platformie SalesCRM (dostępnej tylko dla klientów IMKER Logistyka) a płatności dla mnie obsługuje PayPro, czyli Przelewy24.
Pozdrawiam!
Podoba mi się ten manewr z generowaniem tylko zestawienia z wFirma.
Czy wiesz może, czy to nadal jest możliwe teraz, gdy wymagane jest tworzenie JPK?
Hej Michał,
Tak – nadal jest możliwe. Z tym, że po stronie wFirma trzeba wygenerować JPK_VAT, który następnie wgrywasz do iFirma i księgowa integruje go z tym generowanym z dokumentów z iFirma i wysyła jeden sumaryczny JPK_VAT. Nadal tak działam.
Pozdrawiam!
Bardzo ciekawy wpis.
Czy odnosnie tego punktu:
-Raportowanie i analityka ruchu oraz sprzedaży i stosowane do tego rozwiązania (wymienione tylko zostały na początku wpisu).
Powstała kolejna część wpisu?
Czy tak się da jeszcze robić? Moja księgowa twierdzi, że od czasu wprowadzenia JPK każdą FV trzeba mieć osobno w systemie. Oczywiście za każdą obsłużoną FV bierze kasę…
„W efekcie księgowany jest tylko zbiorczy wynik sprzedaży w danym miesiącu i nie ponoszę kosmicznych kosztów księgowania każdej zewnętrznej faktury oddzielnie. Proste, w zupełności wystarczające i dające ogląd na całą sprzedaż firmy bez “zaśmiecania” systemu masą danych.”
Hej Krzysztof,
Tak – nadal da się tak robić. Księgowa może brać zewnętrzny plik JPK (z rejestrem faktur sprzedażowych) i łączyć go ze swoim plikiem JPK (z fakturami z pozostałych obszarów działalności) i wysyłać jako jeden.
Pozdrawiam!
Dzień dobry Michał, jeśli jeszcze czuwasz – jak porównał byś doświadczenie z BlueMedia płątnościami do Przelewy24, gdzie było więcej kolapsów? Muszę wybrać; BlueMedia 0.49%, Przelewy 1.49-1.9%. Jeśli punktem odniesienia ma być ostateczna kwota kosztu to wolę mieć spokojniejszą głowę:)
Hej Jaroslav,
Jak masz taką różnicę prowizji, to bierz Blue Media. I tu i tu dobrze. Przyklep ofertę z BlueMedia i zadaj pytanie Przelewy24 czy nie chcą przebić. Tak bym to robił. 😉
Pozdrawiam!