Podcast: Play in new window | Download (Duration: 39:58 — 37.4MB)
Subscribe: Apple Podcasts | RSS
„Poczujesz się jak haker włamujący się do głowy Michała Szafrańskiego” – powiedział Marek Jankowski z MWF po lekturze mojej nowej książki. To prawda.
Tej książki miało nie być. Jako osoba zajmująca się edukacją z zakresu finansów osobistych, rozpisałem sobie kilka tematów kolejnych publikacji, ale nie było wśród nich autobiograficznego case study mojej działalności biznesowej. Pierwsza iskra takiego pomysłu pojawiała się, gdy polska wydawczyni „Will It Fly” Pata Flynna zaprosiła mnie do napisania przedmowy do jego książki. Wymyśliłem, że napiszę krótkie case study jak podpowiedzi Pata zastosowałem w praktyce do zwiększania zasięgu mojego bloga.
Szybko jednak okazało się, że ciekawych podpowiedzi, wskazówek, spostrzeżeń i wartościowych doświadczeń z budowy „Jak oszczędzać pieniądze” mam znacznie więcej niż na kilkadziesiąt stron. W efekcie powstało kompendium, które podsumowuje równe pięć lat prowadzenia mojej własnej, blogowej firmy, która w całości oparta jest na zaufaniu – najpierw Gabi i moim we mnie samego, następnie moim do Was i w efekcie Waszym do mnie, co przekłada się na świetne wyniki mojej działalności.
Dzisiaj po raz pierwszy opowiadam o czym i dla kogo dokładnie jest moja nowa książka „Zaufanie, czyli waluta przyszłości. Moja droga od zera do 7 milionów z bloga”. Jej premiera – już w maju – tuż przed Targami Książki w Warszawie.
Ujawniam także, ile czasu ją pisałem i dlaczego powstawała w całkowitej tajemnicy. Zachęcam do wysłuchania. 🙂
Trwa przedsprzedaż książki!
Przedsprzedaż książki „Zaufanie, czyli waluta przyszłości. Moja droga od zera do 7 milionów z bloga” będzie trwała do piątku 18 maja 2018 r. do północy. Dzień później rozpoczynam z przytupem promocję – w sobotę 19.05 o 14:00 odbędzie się spotkanie autorskie na Stadionie Narodowym w Warszawie (w trakcie Warszawskich Targów Książki). Kilka dni później – zorganizuję spotkanie autorskie na konferencji infoShare w Gdańsku. Już teraz zapraszam serdecznie na oba te wydarzenia. Stale uzupełnianą listę wydarzeń znajdziecie na końcu tego artykułu.
Zapraszam też na oficjalną stronę zaufanieczyliwaluta.pl
Zaufanie, czyli waluta przyszłości – podcast w formie audio i wideo
Możesz posłuchać podcastu, przeczytać transkrypt na końcu wpisu lub posłuchać zapis na YouTube.
Oglądając wideo zasubskrybuj proszę kanał na YouTube oraz kliknij symbol dzwoneczka. Dzięki temu będziesz otrzymasz powiadomienie, gdy opublikuję nowy film.
Czytaj także: „Zaufanie, czyli waluta przyszłości” – ruszyła przedsprzedaż mojej nowej książki!
Transkrypt, czyli podcast do czytania
Transkrypt podcastu dostępny jest w dwóch formatach: PDF do pobrania i wersja tekstowa do czytania na blogu (po rozwinięciu).
Kliknij tutaj, aby pobrać spisaną treść podcastu (PDF).
To jest podcast „Więcej niż oszczędzanie pieniędzy” – odcinek 118. Dzisiaj opowiem o niespodziance, czyli o mojej nowej książce, którą właśnie skończyłem dla Was pisać.
Cześć i dzień dobry. Witam Cię w 118. odcinku podcastu „Więcej niż oszczędzanie pieniędzy”. Ja nazywam się Michał Szafrański i w tej audycji przedstawiam proste, konkretne i sprawdzone sposoby pomnażania oszczędności. Opowiadam, jak rozsądnie wydawać pieniądze i jak odważnie realizować swoje pasje i marzenia. Jeśli tylko szukasz odrobiny stabilizacji finansowej i emocjonalnej w swoim życiu, to ten podcast jest dla Ciebie.
Dzień dobry, dzień dobry. Dzisiaj jestem nakręcony jak nie wiem co i jednocześnie przeszczęśliwy, bo w końcu mogę powiedzieć Wam o projekcie, który ukrywałem przez pewien czas, o którym nic nie mówiłem, który robiłem w wielkiej skrytości nie wiedząc tak naprawdę czy on się powiedzie. I to właśnie to była przyczyna jego ukrywania. Ale w końcu mogę publicznie ogłosić, że napisałem kolejną książkę! Książkę, która będzie nosiła tytuł „Zaufanie, czyli waluta przyszłości”. I będzie miała pewien podtytuł, o którym też zaraz powiem, ale zanim wejdę w szczegóły i powiem Wam dlaczego tę książkę napisałam, o czym dokładnie jest ta książka, to muszę Wam opowiedzieć pewną historię.
Może najpierw dla tych osób, które już mnie śledzą i które już mnie znają, które śledzą moją twórczość w Internecie – powiem Wam tak, pewnie sobie przypominacie setny odcinek podcastu, który był zatytułowany „Kilkanaście rzeczy, których o mnie nie wiedzieliście, czyli dlaczego jestem jaki jestem”. Tam bardzo szczegółowo opowiadałem o takich różnych wydarzeniach z mojego życia, które mnie uformowały, które w pewnym sensie były jakimiś takimi, ja to nazywam, definiującymi momentami. Czymś, co pomogło mi określić mój charakter, zrozumieć, co jest dla mnie ważne i co wpłynęło również na kolejne decyzje, które podejmowałem. Więc książka „Zaufanie, czyli waluta przyszłości” jest rozwinięciem, w pewnym sensie, wstępu, który był w tamtym odcinku podcastu, ale dużo obszerniejszym i za chwilę Wam o tym powiem.
A teraz dla nowych osób – które słuchają mnie po raz pierwszy – pewna historia i pewien szerszy kontekst – dlaczego w ogóle zdecydowałem się taką książkę napisać.
Dawno, dawno temu jak jeszcze nie byłem blogerem, czyli powiedzmy rok 2011, początek roku 2012, szukałem sobie takiego miejsca nowego dla siebie. Zajęcia nowego dla siebie, które pomogłoby mi robić to, co lubię. Robić to, co będzie mi dawało „frajdochę” z tego co robię, bo byłem już trochę wypalony pracą w branży IT. Pracowałem jako dyrektor rozwoju biznesu w średniej firmie informatycznej. Wtedy trafiłem na twórczość Pata Flynna. Pat Flynn, czyli amerykański bloger, który prowadzi bloga Smart Passive Income, który po prostu zaskoczył mnie niesamowicie swoją transparentnością. Tym, że publikuje wszystkie swoje rezultaty finansowe, pokazuje co mu się udało, co mu się nie udało. W pewnym sensie pełnymi garściami zacząłem od niego czerpać, bo – no cóż – zainspirował mnie do takiego właśnie stylu blogowania, w którym z jednej strony robimy rzeczy jakościowe, a z drugiej strony pokazujemy również kulisy, jak to u nas wygląda i rzeczywiście niczego nie ukrywamy przed swoimi Czytelnikami.
Pat był dużą inspiracją wtedy, Pat jest dużą inspiracją nadal, aczkolwiek, no już dzisiaj trochę bardziej idę swoją własną drogą. I dla Pata pewną rzecz zrobiłem w ramach podziękowania –wbiegłem na metę maratonu z podziękowaniem za to, że w pewnym sensie w tej mojej nowej drodze mi pomógł. Pomógł mi ją odnaleźć.
W każdym razie mogę śmiało powiedzieć, że mój blog zawdzięcza swój start temu, że gdzieś kiedyś tam na Pata natrafiłem. W zeszłym roku spotkałem się osobiście z Patem Flynnem po raz pierwszy po prawie 6 latach blogowania, w Londynie na konferencji Youpreneur Summit i tam powstała (a w zasadzie ciut wcześniej) pewna koncepcja. Koncepcja, która była, można powiedzieć, iskrą zapalną dla tej książki.
Nieco przed tym naszym osobistym spotkaniem dostałem zaproszenie od polskiego wydawcy książki Pata Flynna, książki „Will It Fly” – taki był oryginalny tytuł, do tego, żeby napisać polską przedmowę do tej książki. Jako osoba, która powszechnie wiadomo, że w pewnym sensie tym co robi Pat bardzo się inspirowała i wzorowała na nim, i próbowała robić to po prostu po swojemu – mi było bardzo, bardzo miło z powodu tego zaproszenia. Tym wydawcą jest Anna Zdrojewska – Żywiecka, która występowała też w 116. odcinku podcastu. Polska edycja książki Pata Flynna, będzie miała tytuł „Gotowi na start. Jak sprawdzić swój pomysł na biznes, żeby nie stracić czasu i pieniędzy”. I dla mnie ta propozycja była nie tylko fajna dlatego, że jest w pewnym sensie nobilitująca, ale też dlatego, że ja bardzo chętnie pomogę Patowi, w ramach takiego, można powiedzieć, rewanżu trochę z mojej strony za to, co dotychczas dla mnie zrobił. Chcę mu pomóc wprowadzić tę książkę na polski rynek.
Zaproponowałem więc Ani, że jak już ta książka będzie gotowa, to ja ją bardzo chętnie wstawię do mojego sklepu internetowego, bo w pewnym sensie ona super-świetnie uzupełnia tematykę „Finansowego Ninja”. „Finansowy Ninja” jest takim podręcznikiem finansów osobistych, gdzie trochę również pisałem o przedsiębiorczości, o tym jak przechodzić z etatu do prowadzenia własnej działalności gospodarczej, jakie to daje korzyści, a jednocześnie książka Pata jest czymś, co pomaga w fajny sposób zweryfikować czy nasz pomysł na biznes, który potencjalnie mamy, jest takim pomysłem, który ma szansę powodzenia na rynku. Więc w zasadzie wydawało mi się to niejako naturalne, że te książki się w stosunku do siebie uzupełniają.
Ania na to przystała i zaczęliśmy rozmawiać tak jak wydawca rozmawia z dystrybutorem, wtedy byłbym jednym z takich dystrybutorów tej książki. Oczywiście książka Pata jest wydawana w modelu tradycyjnym, czyli trafia szeroko, będzie dostępna w Empikach i we wszystkich innych miejscach, gdzie możecie sobie wyobrazić. No, ale też miała być dostępna u mnie więc ja się zastanawiałem „no dobrze, pewnie za chwilę będzie tak, że cena tej książki tak jak każda inna książka będzie rabatowana, będzie oferowana ze zniżkami i tak dalej, jakie ja powody, jako Michał jestem w stanie dać moim Czytelnikom, żeby kupili tę książkę właśnie u mnie?”. Żebyście kupili tą książkę właśnie u mnie. I wpadłem na taki szelmowski pomysł. Pomyślałem sobie – „Ok, super. Skoro wszyscy i tak wiecie, że ja się mocno wzorowałem na twórczości Pata to napiszę taki krótki ebook, krótki to znaczy 40, 50 może 60 stron, w którym przedstawię kompletne case study mojego bloga. Czyli pokażę krok po kroku jak strategia „Will It Fly” Pata Flynna i strategia inna jego – „Be everywhere” przełożyła się praktycznie na to, co ja robiłem w Polsce i w jaki sposób w Polsce udało mi się zgodnie z tą strategią osiągnąć mniejszy czy większy sukces”. Jakkolwiek definiujemy ten „sukces”, dla mnie to jest bardzo duży sukces, to co mi się udało osiągnąć. Zaproponowałem to Ani, Ania oczywiście bardzo się ucieszyła z tego, że jakąś wartość dodaną chcę dać dla Was. Kolejny powód, który przemawia za kupieniem książki Pata.
Usiadłem do pisania konspektu. Tak sobie pomyślałem – „Dobrze, wezmę rozrysuję sobie taką mapę myśli i zobaczę, ile tego materiału rzeczywiście jest, o czym muszę opowiedzieć, w jakiej kolejności. Tak żeby to było również przydatne i zjadliwe dla Was”. I pisząc ten konspekt zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę materiał, który byłby case study mojej drogi przez pierwsze 5-6 lat blogowania, to jest w zasadzie materiał na oddzielną książkę. Bo z jednej strony jest tak wielowątkowy, tak wielowymiarowy i tak też widać tam pewną sekwencję zdarzeń, to jak to się udało, jaki wynik został wygenerowany itd. Z drugiej strony chciałem Wam pokazać porażki, czyli pokazać Wam te rzeczy, które się nie udały. Te rzeczy, które z różnych powodów nie doszły do skutku, bo na przykład projekty, które ja sam zakopałem, bo np. w nie wierzyłem, że uda mi się je zrealizować. No i się okazało, że to jest w zasadzie materiał na 300-, może 400-stronicową książkę. Więc rozmawiając z Anią nad planami dotyczącymi promocji książki Pata Flynna, powiedziałem – „Słuchaj Aniu, w zasadzie to mi nie wychodzi taki booklet 60 stronicowy, tylko cała książka. No i dobrze by było, gdyby ta książka ukazała się równolegle z premierą książki Pata Flynna. Na kiedy, Ty Aniu, planujesz premierę książki Pata Flynna?” I okazało się, że Ania chce tą książkę wypuścić w kwietniu, a być może najpóźniej w maju 2018 roku, przy okazji Targów Książki, które będą się odbywały w drugiej połowie maja w Warszawie. No i doszliśmy do wniosku, że super by było mieć dwie książki, które dotyczą w zasadzie podobnego tematu. Czyli książka, która jest książką opisującą strategię – książka Pata, i książka, która jest przykładem implementacji tej strategii, praktycznego zastosowania i to w polskich warunkach – moją.
No, ale czasu było bardzo, bardzo mało. Oboje uznaliśmy, że jedyny sens jest taki, że te książki ukażą się w miarę równolegle. Czyli przekładając to na konkrety, ja miałem czas maksymalnie do końca lutego na napisanie książki, którą wymyśliłem, tak naprawdę, w połowie stycznia, w drugiej połowie stycznia. Masakrycznie mało czasu, biorąc pod uwagę to, że „Finansowego Ninja” w zasadzie pisałem można powiedzieć w sposób ciągły przez około 7 miesięcy. Więc sam do końca nie wierzyłem w to, że to się uda. Ale stwierdziłem, że warto podjąć to wyzwanie. To była, nie oszukujmy się, dużo łatwiejsza do napisania książka. To jest książka, w której nie ma wielkich obliczeń i tak dalej, więc dużo łatwiej było mi te myśli przelać na papier po prostu, dużo szybciej z jednej strony, a z drugiej strony już miałem część tego konspektu, więc już miałem rozrysowaną całą strukturę, już widziałem, że to się bardzo fajnie układa, już miałem część pracy po prostu wykonaną. Więc po prostu przysiadłem pod koniec stycznia do uzupełnienia tego konspektu, wypełnienia go tak bardzo szczegółowo informacjami, a później 5 lutego zacząłem pisać książkę.
Umowę z Anią miałem bardzo prostą. Jeżeli mi się nie uda ukończyć tej książki do końca lutego, no góra do 5 marca, to po prostu nie mamy o czym mówić, ta książka się nie ukazuje. Podjąłem to ryzyko. Od razu w zasadzie pisząc wysyłałem również fragmenty do wydawnictwa po to, żeby mogły zobaczyć dziewczyny, w jaki sposób ja piszę. Czy redakcja tej książki będzie trudna czy łatwa. Okazało się, że jest całkiem dobrze i dlatego między innymi trzymałem język za zębami. Nikomu nie chciałem o tym powiedzieć, bo bałem się, że jeżeli się jednak nie uda, no to po prostu trudno, nikt nie będzie wiedział o tym, że poniosłem porażkę, no może poza kilkoma osobami, które były bardzo blisko w tym procesie i mi od początku kibicowały. Na szczęście się udało. Dzisiaj mamy piątek 16 marca – teraz nagrywam ten podcast. Pisanie książki zakończyłem 13 marca, we wtorek. 14 marca pochwaliłem się tym na Twitterze.
Jeszcze raz powiem jaki będzie tytuł książki. Pełny tytuł to „Zaufanie, czyli waluta przyszłości” i jest podtytuł „Moja droga od zera do siedmiu milionów z bloga”. Czyli w gruncie rzeczy, to nie jest książka o tematyce finansowej tylko bardziej taka, można powiedzieć, autobiografia poradnikowa, albo w drugą stronę – poradnik autobiograficzny, mocno osadzony w moich realiach.
No i teraz wypada powiedzieć o czym dokładnie będzie ta książka. To jest case study rzeczywiście mojego bloga, pokazujące prawdziwe kulisy tego, jak rozwijałem moją firmę, która jest oparta na blogu, ale też w jaki sposób budowałem w pewnym sensie relację z Czytelnikami, i w jaki sposób liczyłem na to, że to zaufanie, które stopniowo buduję, kiedyś uda mi się przekuć w realny biznes. Bo nie od początku zarabiałem na moim blogu, to też chcę od samego początku podkreślić. Jednym z takich ciekawych powodów, dla których ta książka też powstała było to, że niektóre osoby, było trochę takich osób, po lekturze „Finansowego Ninja” pisały mi, że ta książka jest zbyt obiektywna. Że tam jest za mało mnie, za mało mojego punktu widzenia. Za mało takich moich przemyśleń pokazujących moją filozofię czy moja strategię, z jednej strony działania, z drugiej strony również zarządzania finansami osobistymi. Ja się tutaj muszę całkowicie zgodzić. „Finansowy Ninja” jakby z założenia był książką, która miała być bardziej podręcznikiem finansów osobistych, więc ja nie chciałem zbyt bardzo rzutować moimi prywatnymi opiniami na różne tematy. Raczej pokazywałem, jak ta rzeczywistość wygląda, jakie są plusy i minusy pewnych rozwiązań finansowych wierząc, że potraficie sami wyciągnąć również właściwe wnioski. Tam się posługiwałem taką fajną konstrukcją, że „Finansowy Ninja zrobiłby to i to”. Czyli w pewnym sensie przemycałem te moje przemyślenia, od czasu do czasu, ale nie narzucałem, że jest to jedyny prawidłowy sposób myślenia. Wręcz przeciwnie. Ja uważam, że każdy musi samodzielnie wypracować tę strategię swojego podejścia do finansów osobistych. Wiedzą warto się posiłkować, ale tak naprawdę, to my podejmujemy decyzję.
Ta nowa książka jest tego całkowitym zaprzeczeniem, jest dokładnie – w pewnym sensie – takim moim manifestem i pokazaniem tego, co jest dla mnie ważne, co ja uważam, że jest fundamentem, pozwalającym działać skutecznie zgodnie ze sobą. Zgodnie ze swoim sumieniem, a jednocześnie świetnie przy tym zarabiać, czyli jak pogodzić te dwa światy, które można by było powiedzieć, że są takie trochę od siebie odległe w opinii niektórych.
Zdecydowanie najbardziej na tej książce skorzystają osoby, które rozważają budowę biznesu opartego na ich marce osobistej. Takie osoby, które chcą budować swój autorytet. Głównie w oparciu o bloga, bo siłą rzeczy książka jest w dużej mierze o blogowaniu, ale myślę też, że powinna ona spodobać się tym osobą, które lubią czytać takie konkretne biografie osób, które gdzieś tam do czegoś doszły. Czyli w pewnym sensie zajmować lubią się zajmować takim tak zwanym „reverse engineeringiem”, czyli poznawaniem kulis, które doprowadziły tę osobę do sukcesu. Albo inaczej mówiąc lubią poznawać nie tylko efekty działań konkretnych osób (które wszyscy widzą w przypadku takich firm które odniosły sukces), ale przede wszystkim pewien proces decyzyjny. Pewne trudne wybory, których te osoby musiały dokonywać, żeby rzeczywiście te efekty mogły się pojawić.
A jednocześnie bardzo nie chciałem, żeby ta książka była taką propagandą sukcesu. Wręcz przeciwnie – chciałem pokazać, że nawet będąc kompletnym nieudacznikiem można do czegoś w życiu dojść. Być może nie będzie to nic takiego spektakularnego typu setki milionów złotych, ale przynajmniej można świetnie urządzić się i świetnie zarabiać na tym, co już mamy. Na naszej wiedzy, którą posiadamy i którą jesteśmy się w stanie dzielić z innymi. Pokazuję też jak duże znaczenie w moim przypadku miało w pewnym sensie szczęście. Przypadkowy korzystny zbieg okoliczności na różnych etapach życia i również taka umiejętność zauważenia tego co się dzieje, obserwacji tych wydarzeń naokoło po to, żeby właśnie z tego pojawiające się szczęścia umieć skorzystać. Oczywiście to wszystko przy pomocy też innych osób. Osób, które w naszym życiu na tej drodze się pojawiają i pomagają nam, po prostu, posuwać się do przodu.
Mocno też promuję w tej książce taki pewien etos pracy, który być może nie jest spektakularny i bardzo popularny, ale jest oparty na takiej merytoryczności, rzetelności, systematyczności i, w pewnym sensie, dawaniu wysokiej jakości innym. Po co? No właśnie po to, że z taką wiarą i z taką nadzieją, że to co robimy w jakiś sposób do nas wróci. Ja często lubię powtarzać, że dobro powraca, więc w tej książce znajdziecie dużo przykładów, że rzeczywiście tak jest. Przechodzę też przez takie bardzo trudne momenty w historii mojego bloga. Przyznaję się kiedy byłem dosłownie kilka kliknięć od momentu jego całkowitego zamknięcia całkowitego, bo „Jak oszczędzać pieniądze” mogło zniknąć z Internetu bardzo wcześnie – w 2013 roku jeszcze. I też tłumaczę, dlaczego tego nie zrobiłem, w jaki sposób sam siebie próbowałem przekonać, że to byłaby pochopna decyzja, że to po prostu nie ma sensu, że jeszcze te dobre czasy nadejdą.
I żeby to było takie bardzo praktyczne, to też zrobiłem tak, że całą historię mojego bloga, całe prawie 6 lat w tej chwili, podzieliłem na 10 etapów. To są etapy kwartalne, półroczne, później tam jest etap dwuletni, gdzie pokazuję krok po kroku, jakie miałem cele na każdym z tych etapów, jakie były założenia, w sensie w jaki sposób będę mierzył to, czy się posuwam do przodu, czy się nie posuwam do przodu. Tłumaczę też, który z tych założeń się sprawdziły, a które nie. Próbuję się zastanawiać dlaczego, czyli też każdy rozdział jest zakończony wnioskami, co mogłem zrobić lepiej, jak korygowałem też ten mój kurs w zależności od tego, czego się po drodze nauczyłem.
Pokazuję bardzo konkretnie rezultaty na wielu płaszczyznach. Czyli to są zarówno rezultaty związane z tym, w jaki sposób spełniłem swoje założenia, ale też rezultaty związane z ruchem na blogu, czyli w jaki sposób on rósł oraz rezultaty finansowe, gdzie konkretnie pokazuję jak z kwartału na kwartał zmieniały się przychody, koszty i zyskowność mojego bloga. I żeby to było też takie bardzo praktycznie przydatne osobom, które z jednej strony już dzisiaj prowadzą bloga albo nad prowadzeniem bloga się dopiero zastanawiają, to pokazałem też cały proces pozyskiwania Partnerów dla takich długofalowych współprac. Coś, co udało mi się myślę wypracować i co było bardzo fajnym przykładem na to, że można w blogosferze realizować współprace nie tylko jednorazowe, ale również systematycznie współpracować z dużymi Partnerami, którzy gotowi są być z nami na przykład przez cały rok. To się przyda blogerom, podcasterom, youtuberom, w zasadzie też osobom, które prowadzą własną działalność gospodarczą mocno opartą o Internet. Zarówno na poziomie praktycznych szczegółów, jak i poprzez pokazanie takiej filozofii i strategii działania i planowania swoich działań również w dłuższym horyzoncie czasowym. Myślę, że to będzie bardzo, bardzo przydatne.
Jeśli miałbym szukać analogii z innymi książkami, to jeżeli czytaliście np. książkę „The $100 Startup”, czyli „Niskobudżetowy Startup” Chrisa Guillebeau, albo książkę „Rework”, to to jest dokładnie ten segment książek. To znaczy coś, co jest instruktażowe, a jednocześnie mam wrażenie, że jest mocno albo wzmacniające, albo naruszające fundamenty tego, co dzisiaj robicie. Zależy od tego, w jaki sposób działacie. A przy tym jest tam naprawdę cała masa mojego serducha i masa opowieści i historii o ludziach, którzy mi na tej drodze pomogli. Też takich przykładów na to, że czasami wpadamy na świetnych ludzi zupełnie przypadkowo i warto być otwartym, bo dzięki temu możemy po prostu wszyscy razem robić więcej. Więcej, lepiej, niekoniecznie próbując wskakiwać sobie na plecy. Ja jestem przeciwnikiem takiej strategii, nie chcę się wozić na cudzych plecach, nie chcę by ktokolwiek woził się na moich plecach. Po prostu poprzez taką fajną, uczciwą, partnerską, życzliwą kooperację – relację budowaną właśnie na zaufaniu.
No i to jest chyba tyle, co chciałem Wam powiedzieć o samej książce teraz. Jeszcze parę organizacyjnych informacji, z których jedna będzie dla Was na pewno dużym zaskoczeniem. Wrzucam prawdziwą bombę w tej chwili. Książka „Zaufanie, czyli waluta przyszłości”, pomimo moich świetnych doświadczeń z self-publishingiem, samodzielnym wydawaniem książek, nie zostanie wydana przeze mnie. Zostanie wydana właśnie przez wydawnictwo Ani i to jest pewna nowość i zapewne zaskoczenie. No, ale cóż, zdecydowałem się na współpracę z tradycyjnym wydawcą. Rzekłem. Ale żeby nie było tak, że to jest taka zwykła współpraca, to od razu Wam zdradzę, że wymyśliliśmy pewien model hybrydowy. Pewien model, który łączy self-publishing i model tradycyjnego wydawania książek i jestem pierwszym autorem, który z Anią wydaje książkę właśnie w ten sposób. Szukałem takich przykładów na rynku polskim – nie znalazłem. Szukam na światowym, trochę widzę, ale nie takie. Więc będzie mi bardzo miło też za jakiś czas ujawnić Wam szczegóły, jak taka współpraca rzeczywiście wygląda. Próbowaliśmy połączyć najlepsze rzeczy z dwóch światów, ale to właśnie Ania jest wydawcą książki. Formalnie jej wydawnictwo będzie ją wydawało, ja jestem autorem, który współpracuje z tym wydawnictwem.
Oczywiście będzie również przedsprzedaż tej książki. Ruszy prawdopodobnie jakoś w kwietniu u mnie, ale myślę, że ruszy też w innych miejscach. I jeszcze szczegółów nie dopracowaliśmy, bo tak naprawdę koncentrowałem się dotychczas przede wszystkim na tym, żeby o czasie ukończyć tą książkę, ale stopniowo będą Wam podawał coraz więcej informacji.
Istotne jest to, że jest już znana data premiery tej książki – to będzie 16 maja 2018 roku, czyli już za dwa miesiące. W zasadzie, to dokładnie za dwa miesiące, bo nagrywam 16 marca. Strasznie mało czasu więc dlatego daję taką dużą pigułę informacji, bo nie chcę też Was zalewać wielokrotnie tymi informacjami. No ale sukcesywnie jeszcze pewnie parę razy wspomnę o tym. Ważne jest to, że 16 maja, to jest w przededniu Targów Książki w Warszawie i jeżeli ktoś będzie w dniach 17-20 maja w Warszawie, to się przygotujcie na to, że na pewno będzie można mnie tam spotkać. Jeszcze nie podaję kiedy. Te informacje będę ujawniał, ale wiem, że dosyć intensywnie będę dostępny tam, na miejscu i też będę dostępny w kolejnym tygodniu, na infoShare, w Gdańsku. Tak że okazji do spotkania w maju będzie od groma i ciut ciut.
I jeszcze taka techniczna informacja – w lutym obiecywałem Wam kolejne case study z cyklu „Finansowy Ninja”, gdzie miałem przedstawić mój proces pisania książki. Ja się wtedy wstrzymałem z jego publikacją, ona się ukaże prawdopodobnie za jakieś dwa tygodnie i będę chciał już Wam pokazać to case study z dwiema książkami. Pokazując również różnicę pomiędzy tym, w jaki sposób pisałem „Finansowego Ninja” i w jaki sposób pisałem „Zaufanie, czyli waluta przyszłości”, bo różnice są spore, a mogę się pochwalić, że udało mi się tą książkę napisać w 29 dni. To jest ponad 600.000 znaków w tej chwili, ponad 86.000 wyrazów, więc myślę, że tempo było całkiem niezłe. I to nie jest przypadek, to jest rezultat pewnej nauki, którą wyniosłem z pracy nad „Finansowym Ninja” i jednocześnie pewnej rutyny, którą wdrożyłem w swoim życiu pisząc teraz tę książkę, więc bardzo mi to pomogło, a jednocześnie fajne jest to, że absolutnie teraz nie czuję się wypalony. Tak jak się czułem po „Finansowym Ninja” totalnie wypluty, to teraz nie. Czyli chyba ten proces wszedł mi trochę w krew, zaczął się sprawdzać i to mnie pioruńsko, absolutnie cieszy.
I też jest fajne to, że w sumie jeszcze w listopadzie mówiłem o dużej mojej niedyspozycji i tym, że ciężko mi usiąść do pisania, i tak dalej. W grudniu mi się poprawiło i natychmiast po tym, jak mi się poprawiło, jak zobaczyłem, że nareszcie wpisy na bloga mi się pisze z prawdziwą przyjemnością, to w zasadzie usiadłem do pisania kolejnej książki. To jest absolutnie super.
I mam jeszcze jedną niespodziankę, żebyście mieli taki dobry teaser czym ta książka jest, nie tylko z moich ust. W 113. odcinku podcastu mówiłem Wam, że mamy taką grupę mastermind, tak to się ładnie nazywa, gdzie razem z chłopakami innymi wspólnie omawiamy swoje pomysły biznesowe, zastanawiamy się nad tym co ma sens, a co nie. Generalnie konstruktywnie się krytykujemy. W tej grupie są cztery osoby, w tej chwili, to jestem ja, to jest Marek Jankowski z podcastu „Mała Wielka Firma”, jest Bartek Popiel z bloga „Liczy się wynik” i jest Michał Śliwiński, założyciel i szef firmy Nozbe. Więc rozmawiamy systematycznie, co tydzień, i w zasadzie to oni byli ojcami tej książki, to znaczy, oni utwierdzili mnie w przekonaniu, że pomysł, żeby ją napisać, żeby przejść od kilkudziesięciu stronicowego bookletu, do pełnej książki to jest coś, co jest wartościowe i co warto zrobić. I to wbrew opiniom, które być może się będą pojawiały. I tu zupełnie otwarcie o tym mówię, bo to jest taka moja wątpliwość także. Takim opiniom, że „Czy ty, Szafrański, nie jesteś za młody na to, żeby pisać swoją biografię? Bo to takie zupełnie jest, jak byś się uważał, za nie wiadomo kogo”. Więc ja się starałem, żeby w tej książce nie było tak, że to jest książka podszyta jakoś tak strasznie moim ego, wręcz przeciwnie, próbuję tam właśnie pokazać, że to jakościowe blogowanie, nie polega na pokazywaniu własnego ego, że to ego trzeba schować. Oczywiście można pokazywać siebie, ale no nie może być to przesiąknięte w taki sposób, że gdzieś zrażamy do siebie to nasze audytorium.
Znowu wracam do tematu książki, ale chciałem Wam powiedzieć, że bardzo niecierpliwie czekałem tak naprawdę na krytykę ze strony tych trzech gości i na szczęście okazało się, że pierwszy draft książki, jeszcze nieredagowany, który przeczytali, bardzo im się podoba, więc poprosiłem ich o to, żeby powiedzieli, jak bardzo im się podobał.
No to najpierw Michał Śliwiński z Nozbe:
„Cześć, tu Michał Śliwiński. Właśnie skończyłem czytać draft książki Michała Szafrańskiego – „Zaufanie, czyli waluta przyszłości. Moja droga od zera do 7 milionów z bloga”. Czytałem właśnie drafcik, ponad 300 stron. Michał jest niesamowity. To jest historia, którą trochę znam, ale niesamowite jest, jak Michał fajnie ją pokazał. Pokazał jak to wszystko trwało, jak ten jego sukces z książką, te miliony i ta rozpoznawalność w Polsce, że to był proces. Proces, inwestycja w bloga, w siebie, w Czytelników. Dawanie wiedzy i budowanie zaufania, budowanie swojej pozycji i to bardzo świadomie. I bardzo fajnie w tej książce jest krok po kroku pokazane, ile to wszystko zajmuje czasu, jak to wszystko wygląda i ja dobrze o tym wiem. Prowadzę moją firmę od 11 lat i wiem jak to jest. I też myślę długoterminowo i dlatego dla mnie czytanie tej książki to była czysta przyjemność, bo Michał myśli podobnie. Myśli długoterminowo, to nie jest „Jak szybko zarobić na blogu”, to jest „Jak budować swoją pozycję”, jak budować zaufanie i jak zaufanie potem procentuje w kontakcie z Czytelnikami, z Użytkownikami. W kontakcie z Partnerami, po prostu, jak generalnie zaufanie jest tą walutą przyszłości i ja się z Michałem jak najbardziej zgadzam. Tak że, niesamowita książka, bardzo mi się fajnie ją czytało. Normalnie zawsze słucham audiobooków, nie czytam książek, a tutaj po prostu siedziałem z tym iPadem wieczorami i czytałem. A czytało się jednym tchem i czytało się super. Także, świetna robota Michał, nie mogę doczekać się aż ją opublikujesz i wszystkim innym pokażesz, ale znowu – po „Finansowym Ninja” to jest fajny przykład, jak by taka analiza bloga od początku do teraz i co przed nim. Także ja mam nadzieję, że przed Michałem jeszcze wiele fajnych rzeczy. Super! Po prostu rewelacja. Polecam książkę Michała.”
Teraz Bartek Popiel, z „Liczy się wynik”:
„Dzień dobry, witam Was bardzo serdecznie, z tej strony Bartek Popiel z bloga liczysiewynik.pl i na wstępie chciałbym bardzo serdecznie podziękować Michałowi Szafrańskiemu za zaufanie, jakim mnie obdarzył, dając mi do przeczytania książkę „Zaufanie, czyli waluta przyszłości” zanim ona jeszcze oficjalnie ukazała się na rynku. I skoro przy zaufaniu jesteśmy, to w swojej książce Michał pokazuje jaką właśnie to zaufanie ma moc, jaka to jest potęga i jak wiele dobrego może z tego wyniknąć.
W tej książce nie znajdziecie może zbyt wielu takich wskazówek „12 rzeczy, które musisz zrobić, żeby zadziało się XYZ”. Tego typu rzeczy jest niewiele, chociaż są bardzo twarde i merytoryczne rzeczy, o czym jeszcze za chwileczkę wspomnę. Natomiast ta książka bardziej pokazuje drogę Michała, jak to wszystko się działo po kolei. Pokazuje jego filozofię, pewnego rodzaju sposób myślenia nawet bym powiedział, że ta książka jest takim manifestem, który namawia do tego, że warto być uczciwym, że warto mieć swoje zasady, że warto być człowiekiem godnym zaufania i pracować na swoją dobrą reputację, ponieważ reputację mamy jedną i długo się ją buduje, a można bardzo szybko to zaufanie zachwiać i ta książka pokazuje, że bardziej mając pewną postawę, że mając określone wartości, zasady, że kierując się kręgosłupem moralnym i mając właśnie jasny taki kompas wyznaczony, to wszystko może do nas wrócić ze zwielokrotnioną siłą.
Czy jest na to gwarancja jakaś, że tak będzie? Oczywiście nie, ale prawdopodobieństwo jest znacznie wyższe, bo rzeczywiście może ktoś powiedzieć, że „Ja jestem dobrym Człowiekiem, ja jestem prawy, ja żyję dobrze, nikomu nie robię krzywdy, a mimo to w życiu mi się nie wiedzie.” Tak też może być, tak. Mimo wszystko jednak stosując się do tych określonych wskazówek i mając taki wyraźny kompas w życiu, po prostu jest większa szansa na to, że to nasze życie będzie godne.
I to, co do mnie doskonale trafia, to jest właśnie też forma tej książki. Ponieważ to jest historia, więc czyta się to bardzo lekko, bardzo fajnie. Jest to napisane takim prostym językiem, jednocześnie jest przeplatana niesamowicie takimi twardymi, konkretnymi punktami. Przykładowo Michał opowiada o tym, jak nawiązywał pierwsze współprace komercyjne i mówi jakie popełniał błędy, jak chronił swoje interesy i tam opowiada tą historię i za chwilę mamy napisane taki po prostu „twardzioch”, czyli „Umowę z firmą XYZ napisałem sam i tutaj masz link do tej umowy”, i dostajemy gotowca, konkretną umowę z konkretnymi punktami, zapisami, co wolno Partnerowi, co wolno tej firmie, jakie są zasady współpracy, no i to jest po prostu niesamowita wartość. Albo jest taki punkt, że „W umowie zastrzegłem sobie, że np. firma jest zobowiązana później mi przekazać referencje, jeżeli jest zadowolona ze współpracy”, bo przecież robimy co w naszej mocy, żeby firma była zadowolona ze współpracy, więc w umowie jest zapis, że firma ma wystawić referencje no i te referencje wyglądały tak… I tu po prostu mamy screeny. I, słuchajcie, to są informacje na wagę złota.
Więc Michał podkreśla również jak w jego życiu, jakie efekty były dzięki temu, że pojawił się szczęśliwy zbieg okoliczności, taki splot okoliczności, nie będę mówił o szczęściu, bo szczęściu zawsze trzeba pomóc, to nie jest tak, że będziemy siedzieć z założonymi rękami, no i wszystko się samo jakoś wydarzy. No nie, nie wydarzy się, to my musimy być tymi osobami, które pchną ten pierwszy klocek domina i to domino jakoś tam poleci. I tu jest właśnie opisana bardzo ciekawa historia, wiele takich rzeczy, gdzie jedno wydarzenie powodowało kolejne wydarzenie, a to spowodowało jeszcze coś innego, i tak cały czas. Więc jest to naprawdę niesamowicie fajnie ukazane. Nawet jeżeli jesteście stałym Czytelnikami Michała, czy słuchacie podcastu i wiele rzeczy jest Wam znajomych, tak, bo Michał bardzo transparentnie podchodzi do swojej twórczości, to mimo wszystko to jest to wszystko spięte i bardzo ładnie poukładane. Naprawdę warto sobie to przeczytać, bo jest to taka skondensowana cała historia. Bardzo, bardzo polecam, tak jak mówiłem, jest to świetnie napisane, bardzo lekko, a również osoby, które oczekują takich konkretów myślę, że będą bardzo zadowolone. To tyle, bardzo polecam, no i tyle, pozdrawiam serdecznie, trzymajcie się, hej!”
I Marek Jankowski, z „Mała, wielka firma”:
„Cześć, Tu Marek Jankowski, z podcastu „Mała Wielka Firma”. Przyzwyczailiśmy się do tego, że bardzo wiele rzeczy w życiu da się załatwić „od ręki”. Jeżeli chcesz sprawdzić, jak jest „katar” po angielsku, no to nie idziesz do regału z książkami, nie szukasz słownika i nie kartkujesz go, tylko korzystasz z wyszukiwarki i masz odpowiedź w ciągu ułamków sekundy. Twoja nawigacja potrafi wytyczyć trasę z Kołobrzegu do Białki Tatrzańskiej w ciągu również paru sekund. A jeżeli szukasz np. najtańszej lustrzanki cyfrowej, no to też nie chodzisz od sklepu do sklepu, żeby znaleźć najtańszą opcję, tylko korzystasz z porównywarki, która Cię w tym wyręcza. I technologia ma oczywiście mnóstwo zalet, bardzo ułatwia nam życie, ale ma też pewną wadę – powoduje, że stajemy się coraz bardziej niecierpliwi.
Kiedy patrzymy na ludzi sukcesu wydaje nam się, że to samo powinniśmy osiągnąć w dużo krótszym czasie, niż oni. Że jeżeli skopiujemy ich zachowania, będziemy wstawać o tej samej godzinie, będziemy czytać te same książki, będziemy spać na tym samym boku, no to już jutro zauważymy jakieś pierwsze oznaki poprawy naszej sytuacji, a za trzy miesiące będziemy właściwie na tym samym poziomie co ci nasi idole. I to się niestety nie udaje. I to powoduje, że stajemy się zdenerwowani i zniechęceni.
Kiedy patrzy się na Michała Szafrańskiego, to można odnieść wrażenie, że on był od początku skazany na sukces. Pracował wcześniej w branży IT, więc wiedział jak stworzyć poczytny blog, który przyciągnie setki tysięcy Czytelników. Wybrał branżę finansową, bo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że tam są pieniądze, że na polecaniu lokat i innych produktów bankowych można świetnie zarobić. A kiedy już zarobił te pieniądze, no to pewnie teraz on jest twarzą tego całego przedsięwzięcia, ale stoi za nim sztab ludzi, którzy przygotowują całą treść za niego, więc on tak naprawdę nie musi się przepracowywać. Problem z tymi twierdzeniami jest taki, że nie mają kompletnie nic wspólnego z rzeczywistością!
Jeżeli chcesz się dowiedzieć, jak naprawdę Michał Szafrański stworzył blog, który nie tylko przyciąga mnóstwo Czytelników, ale który też w ciągu paru lat wygenerował dla swojego właściciela ponad 7 mln złotych przychodu, przeczytaj książkę „Zaufanie, czyli waluta przyszłości”. W tej książce Michał udowadnia, że tworzenie poczytnego bloga, który zarabia świetne pieniądze, to jest nie tylko kwestia tworzenia ciekawej, pogłębionej treści, ale to jest też kwestia doświadczeń życiowych autora, to jest kwestia zasad, którymi się kieruje, zarówno w życiu, jak i w biznesie. To jest też kwestia relacji, jakie utrzymuje z innymi ludźmi.
Sukces blogu Michała wynika bardzo mocno z jego autentyczności. Michał z jednej strony otwarcie mówi o swoich sukcesach i o swoich porażkach. Z drugiej strony nie mówi tylko to o ogólnych zasadach, nie mówi o rzeczach, które nie mają odniesienia do rzeczywistości, wręcz przeciwnie – posługuje się bardzo często konkretnymi faktami, liczbami, więc każdy może odnieść do siebie to, o czym Michał pisze. I dokładnie tą samą zasadę, która jest fundamentem sukcesu jego bloga, przeniósł też do tej książki. To oznacza, że w tej książce przeczytasz o tym, jak powstawał blog „Jak oszczędzać pieniądze” krok po kroku, etap po etapie. Znajdziesz tam maile, umowy z Partnerami, znajdziesz tam statystyki dotyczące liczby użytkowników odwiedzających blog, znajdziesz tam sprawozdania finansowe o kosztach i o przychodach, które ten blog w czasie generował. Poczujesz się trochę jak hacker, który włamał się nie tylko do komputera Michała, ale do jego głowy. I zapewniam, że to jest fascynujące doświadczenie. Michał Szafrański, „Zaufanie, czyli waluta przyszłości”, gorąco polecam!”
Dzięki wielkie chłopaki za opinię. Mam nadzieję, że to będzie przekonujące, bo trochę brzmi jak cukrzenie.
Tyle na dzisiaj, słuchajcie, w tym odcinku. Książka jeszcze raz przypomnę „Zaufanie, czyli waluta przyszłości. Moja droga od zera do 7 milionów z bloga”. Cały tytuł. Miło jest zrzucić ten kamień z serca w końcu i powiedzieć, i przyznać się do tego, że się tam coś w tle robiło.
Bardzo przepraszam za ciszę lutową ciszę na blogu. Bardzo przepraszam za to, że na ten odcinek podcastu musieliście czekać ponad 3 tygodnie. Czasami tak jest, że trzeba odłożyć na bok te zajęcia, którymi się zajmujemy, po to, żeby się skoncentrować na tym jednym ważnym w danej chwili projekcie. Coś poświęcić, żeby móc zrobić coś fajnego, potencjalnie dużego, a na pewno przydatnego i wartościowego. I wierzę w to, że tak właśnie uznacie, kiedy ta książka wpadnie w Wasze ręce.
Kolejne szczegóły zdradzę wkrótce, a więc po prostu zapraszam do śledzenia podcastu i bloga. Te osoby, które oglądają na YouTube zachęcam systematycznie do tego, żeby subskrybować kanał na YouTube i kliknąć też w taki symbol dzwoneczka tam, przy przycisku „subskrybuj” po to, żeby otrzymywać powiadomienia o wszystkich nowych filmach, które są publikowane.
Podcast też jest dostępny już w Spotify, o czym przypominam, a te osoby, które lubią czytać, po prostu zapraszam do mojego bloga, gdzie pojawi się transkrypt, czyli spisana treść całego tego odcinka.
A teraz dziękuję Ci za wspólnie spędzony dzisiaj czas i życzę skutecznego przenoszenia Twoich celów finansowych na wyższy poziom. Trzymaj się, do zobaczenia!
W tym odcinku usłyszysz:
- O czym jest książka, którą właśnie skończyłem pisać?
- Dlaczego będę miał szansę napisać polską przedmowę do książki Pata Flynna?
- Jak powstał pomysł na napisanie nowej książki?
- O czym będzie moja nowa książka?
- Ile czasu miałem na napisanie nowej książki?
- Jaki będzie pełny tytuł książki?
- Kto najbardziej zyska na przeczytaniu mojej nowej książki?
- W jaki sposób wydam tę książkę?
- Czy będzie przedsprzedaż?
- Kiedy będzie premiera?
- Co o mojej nowej książce myślą po jej lekturze Michał Śliwiński, Bartek Popiel i Marek Jankowski?
Kliknij prawym przyciskiem, aby ściągnąć podcast jako plik MP3.
Strony, osoby i tematy wymienione w podcast’cie:
- WNOP 100: Kilkanaście rzeczy, których o mnie nie wiedzieliście – czyli dlaczego jestem jaki jestem
- WNOP 116: Jak wydać książkę z tradycyjnym wydawcą? Wyzwania i realia rynku książki + porady dla debiutujących autorów
- WNOP 113: Sukcesy, porażki i wnioski, czyli moje szczere podsumowanie 2017 roku
- Smart Passive Income
- Will It Fly? How to Test Your Next Business Idea So You Don’t Waste Your Time and Money (audiobook – audible)
- Wydawnictwo Relacja
- Konferencja Youpreneur Summit
- Warszawskie Targi Książki
- infoShare
- Pierwsi recenzenci:
- Michał Śliwiński z Nozbe
- Bartek Popiel z Liczy się wynik
- Marek Jankowski z Mała Wielka Firma
Pytanie lub komentarz? Zostaw mi wiadomość!
Masz pytanie? Możesz skorzystać z tego linku i nagrać dla mnie wiadomość głosową z wykorzystaniem mikrofonu Twojego komputera. Pamiętaj, że jedna wiadomość może mieć maksymalnie 90 sekund (ale możesz ich nagrać kilka) 🙂
Jeśli nagrywając pytanie przedstawisz się i podasz adres swojego bloga (lub strony WWW), to zlinkuję do niego tak jak uczyniłem w poprzednich odcinkach podcastu. To może pomóc w promocji Twojego bloga, więc tym bardziej zachęcam do zadawania pytań głosowo.
Będę Ci również wdzięczny za każdy komentarz. Napisz proszę, czy podobał Ci się ten odcinek podcastu. Chętnie z Wami podyskutuję i odpowiem na ewentualne dodatkowe pytania.
Sprawdź również: WNOP 123: Zaufanie na stadionie PGE Narodowy, czyli moje pierwsze spotkanie autorskie
Skąd pobrać podcast
Podcast dostępny jest dla Was w wielu miejscach:
- Na blogu – lista wszystkich podcastów
- W iTunes – dla użytkowników iPhone’ów i iPad’ów
- W serwisie Stitcher – pobierz aplikację Stitcher dla Androida i innych modeli telefonów
- W aplikacji Spotify
- W katalogu Zune
- W katalogu BlackBerry
- Poprzez specjalny RSS
A jeśli podoba Ci się podcast, to będę Ci bardzo wdzięczny, jeśli poświęcisz minutkę i zostawisz swoją ocenę oraz krótką recenzję w iTunes. Wasze głosy powodują, że mój podcast trafia do rankingów iTunes. Dzięki temu łatwiej jest do niego dotrzeć tym osobom, które jeszcze nigdy go nie słyszały. A na tym bardzo mi zależy 🙂
Oceń podcast “Więcej niż oszczędzanie pieniędzy” <–
Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję za Twoje wsparcie i życzę Ci świetnego dnia! 🙂
Zobacz także: Dziś premiera „Zaufanie, czyli waluta przyszłości”! Ujawniam wyniki przedsprzedaży i audiobookową niespodziankę
{ 114 komentarzy… przeczytaj komentarze albo dodaj nowy komentarz }
Witam,
Ja jestem po prawie dwóch latach prowadzenia własnej DG i bardzo chętnie przeczytam taką książkę. Mam nadzieję, że będzie przedsprzedaż i jakieś rabaty 😉 Gratulacje i powodzenia!
Hej Sławek,
Tak – planuję przedsprzedaż. Dopiero będę całościowo to planował. Przez ostatnie tygodnie nie miałem luksusu myślenia o niczym innym niż pisanie, więc w zasadzie można powiedzieć, że jestem mocno w niedoczasie z pomysłami związanymi ze sprzedażą i promocją książki.
Pozdrawiam
Cześć,
Tutaj na pewno możesz liczyć na swoich czytelników. Poczta pantoflowa jest najlepsza metodą reklamą 🙂
Z resztą znając Twoja kreatywność, to reklama będzie jak ta lala 🙂
Gratuluję kolejne książki!
Kasia
Hej Michał,
Dziękuję za odpowiedź. Czekam niecierpliwie 🙂
Pozdrawiam
Ja pier…! Zajebiście! 🙂 Niesamowicie się cieszę. To wspaniale, ze na powrót odzyskałeś chęci do pracy i to w takim stopniu. Dodatkowo wielu z nas pewnie podejrzewało, że niezbyt szybko opublikujesz coś nowego, a tu taka wspaniała niespodzianka. 🙂
Jestem pewien, że będzie to równie spektakularny sukces, co wszelkie Twoje inicjatywy.
Powodzenia
Tempo pisania godne pozazdroszczenia. Książka w nieco ponad miesiąc- szacun. No i oczywiście inwestycja w walutę ‚zaufania’ daje super stopę zwrotu. Niby każdy to czuje intuicyjnie, ale niewielu udało się to zmonetyzowac w takim stopniu. Super. Gratulacje.
Hej Finedu,
Miesiąc pisania, to naprawdę dużo czasu, jeśli skupia się tylko na tym (wszystko inne czeka) + dodatkowo pracuje się na dobrym, wcześniej opracowanym konspekcie.
Pozdrawiam
Ee tam, Dostojewski tez napisal Gracza w 30 dni:))
A Tolkien podobno pisał w przerwach pomiędzy zajęciami na uczelni.
He he 🙂 Niesamowite, że informacja o nowej książce może ekscytować – a tak właśnie jest! Naprawdę udało Ci się zdobyć zaufanie swoich czytelników i ja po prostu spodziewam się, że znowu dostanę coś świetnej jakości. Jednocześnie jaka presja! 🙂 Już gratuluję, już się cieszę i już się nie mogę doczekać!
Dziękuję. 🙂
Gratuluję:)
I nieustająco zapraszam na spotkanie z Czytelnikami MBP w Katowicach:)
Pozdrawiam czekając na transkrypcję;)
Hej Monika,
Już jest transkrypt. O zaproszeniu pamiętam i jest zanotowane na liście. 🙂
Pozdrawiam!
Jestem za spotkaniem w MBP Katowice, jakiś czas temu było spotkanie z Panią Anią Mularczyk Meyer w Katowicach Kostuchna i uważam, że to był bardzo db pomysł 🙂
Zapraszamy!
Ania
Michał, strasznie się cieszę!
Mam „Finansowego Ninję” i jest super, ale ta nowa książka będzie dużo bardziej dla mnie, bo biorę się właśnie za ambitny rozwój bloga. Nie mogę się doczekać!
Chyba nie muszę nawet życzyć powodzenia przy wypuszczaniu na rynek 😉
Pozdrawiam,
Wojtek
Hej Wojtek,
Myślę, że życzenia powodzenia zawsze się przydadzą. 😉 Dzięki!
Pozdrawiam
Hej, Michała jaka będzie cena książki ?
Hej Michał,
Szczegóły za jakiś czas. Ale powiem Ci, że swoim kolejnym komentarzem to się nie popisałeś. Szkoda.
Pozdrawiam
Michał gratuluję nowej książki.
Czy planujesz wydać także audiobooka? – Nie ukrywam, że taka forma jest dla mnie łatwiejsza do przyswojenia w samochodzie.
Hej Wojciech,
Ta książka – w odróżnieniu od „Finansowego ninja” – dobrze nadaje się na audiobooka. Jest taki plan, ale szczegółów jeszcze brak.
Pozdrawiam!
Z niecierpliwością czekam na transkrypt. I książkę oczywiście 🙂 Masz dużą wiedzę – i chętnie dowiem się jak to co widzimy – wyglądało od kuchni 🙂
Zapowiada się niezmiernie ciekawie! Już zacieram ręce! 🙂
Jeszcze nie odsłuchałam, a już jestem zachwycona! Uwielbiam takie niespodzianki!
Super! Mam nadzieję, że będzie możliwość kupienia samego ebooka. 🙂 Pozdrawiam!
O dokładnie! Michał, planujesz też samego e-booka? Jestem za granicą, a jako wierna czytelniczka od lat traktuję tę nową książkę jako pozycję obowiązkową! 🙂
Super niespodzianka 🙂
Akurat wczoraj trafiłem na Twoją prezentację z Konferencji Infoshare 2015, gdzie miałeś prezentację na temat zaufania jako waluty przyszłości i pomyślałem sobie, że warto było rozwinąć ten temat, bo jest bardzo ciekawy i ponadczasowy, a tutaj od razu odpowiedź 😉
Michał chyba czyta w myślach 🙂 i do tego błyskawicznie działa 🙂
Hej Tomek,
Dziękuję za ciepłe słowa. Nawiązanie do tematu prezentacji na infoShare jest nieprzypadkowe. Generalnie cała historia układa się w jedną, fajną całość, a przy tym wiem, że mogą z niej wynikać fajne wnioski i nauka.
Pozdrawiam
Cześć Michał, temat intrygujący i nie mogę się doczekać momentu, gdy książka będzie dostępna. Jestem baaaaardzo zachęcony, by ją przeczytać. Pozdrawiam!
Cześć Michał!
Bardzo się cieszę, że wydajesz kolejną książkę 🙂 I to na jakże potrzebny i wartościowy temat! Zaufanie. Ponoć jako Polacy jesteśmy „w ogonie” krajów europejskich w kategorii zaufania społecznego, zatem zaufania w ogóle. Mam nadzieję, że wiele osób sięgnie po tą książkę. Pozdrawiam Cię serdecznie. P.
Wow! Gratuluję! Ty to masz zasób energii 🙂 Świetny wynik. Czekam z niecierpliwością na książkę!
Straszliwie się cieszę i nie mogę się doczekać, kiedy kupię tę książkę.
Od 4 lat na nią czekam!!! 🙂
Ja tez 🙂 A po przeczytaniu podcastu – już nie mogę się doczekać kolejnego miesiąca
W końcu się doczekałem 🙂 Czekam aż będzie w mojej księgarni.
Hej Rafał,
Dziękuję i potwierdzam – tym razem będzie w księgarniach. 🙂
Pozdrawiam
Michał, Cudowna wiadomość!
Czekam już z niecierpliwością na nową książkę 🙂
Hej Kasiu,
Jestem przekonany, że Tobie bardzo się spodoba. 🙂
Pozdrawiam
Ja tylko napiszę, że kupię z przjemnością i ciekawością 🙂
Dziękuję za zaufanie. 🙂
No i super!!!! Bardzo mi się podoba pomysł z nową książką. Czekam cierpliwie 🙂 pozdr
Mam bardzo mieszane uczucia.
Mam wrażenie, że ten Szafrański z bloga jak oszczędzać pieniądze skończył się w momencie premiery finansowanego ninja. Po tym jakość materiałów diametralnie się zmieniła. Zamiast praktycznych life hacków było ciągle wałkowanie finansowego ninja i otoczki wokół niego. Nawet temat bitcoina potraktowałeś tak, że głównym gwoździem był finansowany ninja. Jak teraz kolejne 2 lata będzie męczenie nowej książki myślę, że zrezygnuję z tego bloga.
Gwoździem był Twój dzisiejszy podcast. Tak jak obawiałem się kolejnego wałkowania nowej książki tak już zacząłeś ją sprzedawać. Najpierw przedstawiłeś swoich doradców biznesowych jako równych jak nie lepszych od Ciebie a potem oni zachwalali Twoją książkę w celu jej sprzedaży. Poczułem się nie jak czytelnik tylko jak punkt na wykresie sprzedaży.
Obawiam się, że jak finansowy ninja był dla każdego i każdy mógł przenieść coś do swojej rzeczywistości tak z nowej książki nie zrobisz miliona nowych ludzi sukcesu. To jest tylko skok na kasę.
Mam nadzięję że jak napiszesz już tą swoją biografie i po 2 latach wałkowania skończy się temat, wrócisz do fajnych merytorycznych wpisów.
A myślałem, że tylko ja mam takie odczucia. Otwierasz lodówkę, a tam finansowy ninja. Wchodzisz na bloga, a tam oprócz finansowego ninja są takie „świetne” i przydatne dla każdego (ironia) artykuły o tym jak napisać książkę, jak prowadzić bloga, jak robić piwo, siła dobrego słowa. Widać, że albo Michał się wypalił i nie ma pomysłu na to co robił, albo skok na kasę przesłonił oczy i trzeba wszędzie i wszystkim wciskać książki. Smutne, bo od tego bloga zaczynałem pracę nad rozpoczęciem oszczędzania 🙁
Twoje dlugie wypociny moge podsumowac tym, ze przykro jest od ilosci frustracji w tobie i apodyktycznosci. Jestes typem osobowosci dyktatora chociaz pewnie nieuswiadomionym:
„Masz pisac to co mnie interesuje, wtedy kiedy mnie interesuje, tak czesto jak mnie interesuje. Masz nie reklamowac ksiazki bo Ja juz widzialem reklame, ja ci zabraniam tyle o nie mowic. Ja rozkazuje nie pisac o nowej bo (uwaga to straszne i druzgoczace) bo ja zrezygnuje z subskrypcji (Michal czujesz te straszna grozbe i tragedie hahahah?)
Ja ja ja mniemnie mnie
a propos wypowiedzi Marcina, ktory sie bulwersuje ze ktos wykonal katorznicza prace nad ksiazka a potem chce na niej zarobic (oburzajace doprawdy marcinie_ to Michal nie zwracaj uwagi na takie jednostki.
chyba oczywiste, ze piszesz o tym co lubisz, na czym sie znasz.
Hej Marcin,
No cóż – masz prawo do swojej opinii. Uważam jednak, że jest coś niesamowicie niewdzięcznego w powiedzeniu komukolwiek, że się skończył.
Marcin – powodzenia. Ja tu naprawdę nikogo na siłę nie trzymam. Doskonale rozumiem, że mogłeś przestać uważać blog za wartościowy dla siebie.
Błędnie odczytujesz moje intencje do napisania tej książki więc może po prostu nie próbuj tego robić. Dla jasności: absolutnie nie mam ambicji „zrobienia miliona nowych ludzi sukcesu”. Wprost piszę w książce, że błędem jest postrzeganie moich sukcesów jako coś wprost powtarzalnego – nie mam takiego patentu.
Zresztą to nie ja kogokolwiek „robię”. Ludzie sami podejmują decyzje, sami działają i wybierają swoją drogę, np. o czytają bloga, którego nie potrzebują i mają dużą potrzebę powiedzenia autorowi, że się skończył. 😉
Pozdrawiam
Ale informacja-petarda!!! 🙂
SUPER! Nie mogę się doczekać 🙂
Michał,
Pamiętam, gdy stawiałem pierwsze biegowe kroki w przygotowaniach do II w życiu maratonu. Tym razem na ziemi Mazowieckiej.
Z wielką radością zamieniłem Twoje podkasty, a była to numeracja jakoś w okolicach 30/35, na wiadomości z zza oceanu.
Twoja szczerość już wtedy mnie dotknęła mnie w niespotykanym wcześniej wymiarze.
Pamiętam podcast, gdzie przepraszała, że książka bedzie miała obsuwę…
Dziś jesteś na przededniu wydania drugiej…
Dziękuję Ci za Twoją „ludzką” twarz, działająca w zgodzie z sumieniem i wartościami.
Dziekuje, że mimo czasów blichtru Ty płyniesz swoją łodzią z solidnym masztem.
Pamiętam, że jako jeden z nielicznych odpowiedziałeś na zaproszenie do kina 😉
a po premierze wreczyłeś mi przepiękny egzemplarz FN opatrzony personalizowaną dedykacją.
Taki drobiazg, ale właśnie wtedy pokazałeś mi, że dbasz o finanse, nawet w drobnych kwestiach.
Dziękuję, że nie kliknąłeś USUŃ w profilu admin bloga i robisz to co robisz.
Wybierasz na przód, kreujesz, nie kreując.
Teraz jesteś na przededniu wydania drugiej książki.
Szacun, mały Wielki człowieku, o Wielkim sercu i tytanicznych wartościach.
Pozdrowienia
Dzięki wielkie JPT. 🙂
Gratulacje. Chętnie sprawdzę, bo pewnie będzie łatwiejsza w czytaniu, bardziej osobista 🙂
Hej Daro,
No jest dużo bardziej osobista i dużo bardziej subiektywna.
Pozdrawiam
Gratulacje! Przesłuchałem podcastu 2 razy z tym samym zaciekawieniem. Wierzę, że nowa książka będzie sukcesem. Poruszasz ciekawy i modny wątek, więc dużo osób po nią sięgnie chociażby z tego powodu.
Czy tylko mnie wie wydaje że te wszystkie pozytywnie zachwycające się komentarze napisała jedna osoba i to za pieniądze? Komentarze też trzeba umieć napisać kiepski to interes.
Hej Roman,
Jedna sugestia z dobrego serca – nie obstawiaj w lotto i nie rób żadnych zakładów, bo tylko pieniądze stracisz przez takie „typowanie wyników”. Hahaha… 😀
Pozdrawiam
Gratuluję! 😀 mam nadzieję, że to będzie kolejny sukces ;))
Osobiście nie wierze w aż takie wielkie „zaufanie”, jak dla mnie po prostu ludzie widza ile masz pieniędzy i to jak wszystko masz poukładane w życiu. Więc naturalną koleją rzeczy jest że ludzie także chcą być na twoim miejscu i uczą się poprzez bloga. I piszę to naprawdę całkiem szczerze bo bez czegoś, czego nie mógłbyś komuś coś dać raczej nikt by tutaj nie zaglądał wyłącznie od tak.
Gratulację następnego Poradnika, oby tak dalej. Fajnie wiedzieć że Polacy się rozwijają i Pozdrawiam ciepło.
Hej Mariusz,
Myślę, że trafiłeś w sedno ze sformułowaniem „nie wierzę w aż tak wielkie zaufanie”. Dla moich rezultatów kluczowe było właśnie to, że uwierzyłem – zanim te rezultaty były. Dlatego właśnie taki a nie inny tytuł książki.
Najpierw uwierzyłem w siebie, moja Żona uwierzyła we mnie i to że nas nie pogrążę fanaberią rzucenia etatu, uwierzyłem, że warto tworzyć wartościowe treści i że jakoś w końcu wykombinuję, jak na tym zarabiać. Zamiast iść w prosty model matematyczny, który próbują forsować portale („zamknijmy treści za paywall-em i część ludzi nam zapłaci za odblokowanie dostępu do artykułu”) zaryzykowałem i wszystkie treści udostępniałem za darmo – bez zastanawiania się czy oddaję wiedzę za darmo czy nie. Wierzyłem, że jakoś znajdę model zarabiania.
Fajnie się dzisiaj pisze z perspektywy „ludzie widzą ile masz pieniędzy i to jak wszystko masz poukładane w życiu”, ale to jest spojrzenie wycinkowe. Prawda jest taka, że tu nie było ludzi. Był czas, że blog miał 0 czytelników, był czas, że zarabiał 0 zł. Był też taki czas kiedy moje życie i psychika były rozsypane (m.in. po wypadku). I to właśnie w takich czasach i w wyniku takich a nie innych zdarzeń powstał ten blog. O tym właśnie jest ta książka – o pewnych aktach wiary, które trzeba wykonać w swoim życiu, po to by móc dojść do takich efektów jakie mam.
Dlatego właśnie cofam się w czasie żeby pokazać te praprzyczyny i składowe czegoś, co można byłoby określić moją drogą do osobistego sukcesu. Robię to właśnie po to, aby pokazać, że takie oczywiste stwierdzenia typu „bo ty jesteś Michał Szafrański i tobie wszystko się udaje” są po prostu nieprawdziwe, fałszywe, spłycające, mylące i kierowanie się takim „obserwacjami” prowadzi po prostu na manowce. Więc opisałem jak to wszystko wyglądało…
Tyle tytułem rozwinięcia. A poza tym wielkie dzięki za kibicowanie!
Pozdrawiam
Siemanko,
Michał uruchamiaj przedsprzedaż. Biorę w ciemno, mam nadzieję że zmówię Twoją książkę w zestawie z Pata.
Od dawna nie cieszyłem się jak dziecko, a ta wiadomość wywołała we mnie dziecięcą radość 😛
PS. Twoja cisza na blogu została Ci wybaczona …. haahhhaaah 🙂
WoW, Michał , wspaniała wiadomość! Już nie mogę się doczekać tej książki. Tytuł książki mówi o zaufaniu jako budowaniu swojej własnej marki osobistej…jestem ciekawa jak rozbiłeś to na czynniki pierwsze ?…bo mając na uwadze termin „zaufanie” od razu przychodzą mi na myśl jego elementy składowe, jak chociażby autentyczność, ustalenie i podążanie za swoimi wartościami, transparentność, merytoryczność…..Mimo, że dopiero zaczynam w blogowaniu podzielam w pełni takie podejście…między innymi dlatego jestem Twoją czytelniczką ! Pozdrawiam i oczywiście gratuluję !
Michal,
jestem Twoim fanem od dawna. Uwazam, ze ksiazka FinNinja powinna byc lektura obowiazkowa w szkole sredniej. Czekam z niecierpliwoscia na te nowa i tak naprawde mam tylko jedno pytanie: „bedziesz na targach ksiazki podpisywal swoje nowe dzielo?” 🙂
Sukcesu Ci zyczyc nie musze gdyz na pewno masz to juz zaplanowane 🙂
Trzymam kciuki za kolejne projekty (zwlaszcza ten dotyczacy edukacji finansowej). Gdybys szukal wspolpracownikow w tym temacie to ja sie zglaszam 🙂
pozdrawiam
funboy
Hej Funboy,
Dzięki wielkie. Kopę lat. Taki jest plan – będę podpisywał na Targach Książki. Szczegóły za jakiś czas – wszystko dopiero teraz zaczyna się konkretyzować i muszę zgrać masę elementów.
Pozdrawiam ciepło!
Przeczytam z ciekawością.
Wydawca to Altenberg?
Miłego wieczoru 🙂
Hej Grzegorz,
Nie. 😀 Wydawcą jest gość kolejnego odcinka podcastu – Ania Zdrojewska-Żywiecka z Grupy Wydawniczej Relacja.
Pozdrawiam
Wielkie gratulacje! Pierwszą książkę mam i jest świetna. Mam nadzieję, że druga też taka będzie. Pozdrawiam!
Sorry, ale nie kupuję tego. Znowu bicie piany, „Finansowy ninja”, selfpublishing i brak nowych wartościowych wpisów na blogu.
Michal, niesamowicie mi zaimponowales tym, ze juz jst druga ksiazka. Pracujesz jak rakieta wystrzelona przez Muska. Szybko i spektakularnie
Myślałem, że już spocząłeś na laurach. Ale to nie w Twoim stylu.
Mam Michał dla Ciebie kilka rad:
1. Reklamy książki powinno być więcej niż Finansowego Ninja. Myślę że codziennie powinniśmy dostawac maila z reklama nowej książki a nawę co godzinę.
2. Finansowy Ninja był zbyt tani. Ta ksiazka dobrze jakby kosztowała więcej to podkreśli jej wartość w końcu została napisana w dwadzieścia parę dni.
3. Ostatnie podcasty są świetne aby tak dalej mega przydatna wiedza jak zrobić piwo, jak wydać książkę….
Tak trzymaj. Powodzenia !
Hej Michał,
Nie ma to jak prawdziwie cenne porady prosto z serca. Gratuluję podejścia! 😀 [cynizm]
Pozdrawiam
To jest ten drugi komentarz? Czytając ten wcześniejszy przyznam, że byłem nieco zdezorientowany…
Tak – to ten. Ta sama osoba.
A ja jeszcze Finansowego nie przeczytałem. Czeka na półce i się kurzy 🙂 czas zabrać się do roboty!
Fantastyczna wiadomość! Już nie mogę się doczekać, żeby mieć tę książkę w rękach! I takie tygodnie lubię – pełne pozytywnych informacji 🙂
Super! Świetna wiadomośś i gratulację.
Jako początkujący bloger i podcaster na pewno po nią sięgnę.
Jestem ciekaw jakie argumenty zadecydowały, żeby nie publikować samemu tylko z wydawnictwem…. Pewnie dowiemy się jak ujawnisz tą hybrydową umowę.
Chętnie kupił bym cały pakiet z Ninją i autografem dla zatwardziałych wielbicieli Planujesz coś takiego?
Napisanie i wydanie kolejnej książki – fajna rzecz, można pogratulować. Nie zważaj Michał na negatywne komentarze – nikt nie ma prawa Cię oceniać, jak się komuś nie podoba to niech sobie otworzy od nowa swojego bloga, w czym problem 😉 Ja na pewno książkę kupię tak jak poprzednią i sobie z przyjemnością poczytam. Jeżeli ktoś uważa że na Twoim blogu już nie ma ciekawych rzeczy, tylko agresywna sprzedaż książek – nie ma przymusu czytania 😉 Zawsze można poszukać milion innych stron.
Natomiast jednak troszeczkę rozśmieszył mnie email od Ciebie:
„Szykowałem małą niespodziankę na 5-lecie prowadzenia mojej blogowej firmy (założyłem ją w marcu 2013 r.). Miał to być mały, kilkudziesięciostronicowy ebook przedstawiający case study mojego bloga – etap po etapie. Gdy jednak usiadłem do rozpisania jego konspektu… to okazało się, że materiału mam na obszerną książkę.”
No jak na niespodziankę, to domyślałem się że dasz nam gratis właśnie e-book, jakieś opracowanie… Tymczasem jako „prezent” dla nas jest książka… do kupienia 😉 Prezent czy niespodzianka powinna być jednak prezentem a nie produktem do kupienia 😉 Ale nic to.
pozdro
Robert
Hej Robert,
Dzięki. Ale wiesz, że idea była taka, że to miał być darmowy ebook? No ale się nie udało. 😉
Pozdrawiam
Robert: Bo ja wiem… jak autor, którego lubisz, wydaje nową książkę, to jest niespodzianka, nawet jeśli będzie trzeba za tę niespodziankę zapłacić.
Ja tam się cieszę, już teraz wiem, że to będzie dobra rzecz i na pewno kupię 🙂
Zastanawiałem się czy napisać komentarz bo raczej tego nie robię zbyt często, ale akurat w tym przypadku myślę, że uczciwość w stosunku do Michała i tego co robi przez tyle lat zobowiązuje.
Na bloga trafiłem jesienią 2012r., więc w początkowym okresie powstawania bloga. Pracowałem w dużym banku, od lat zajmowałem się analizą kredytową wniosków hipotecznych. Przeżyłem pierwszy boom na rynku mieszkaniowym, kryzys, późniejsze ponowne wzrosty. Obserwowałem z tej perspektywy ludzi biorących kredyty na swoje nieruchomości, ale też takich, którzy kupowali je z myślą o wynajmie. To co mnie często przerażało to krótkowzroczność podejmowanych decyzji i dobrowolne dążenie do dzisiejszej formy niewolnictwa, kiedy to ludzie żyją za pieniądze których nie mają. I pomimo że mnie to nie dotyczyło bo sam byłem w tym obszarze osobą ułożoną to chciałem o tym czytać by trochę bardziej to zrozumieć. W tamtym czasie Michała blog trafiał do mnie idealnie, byłem wręcz „apostołem”, który chłoną każdy wpis, szukał głębszego kontekstu i studiował komentarze i dyskusje (nigdy nie zapomnę dyskusji pod wpisem o zakupie mieszkania na Ursynowie). Tworzone wtedy wpisy były zawsze merytoryczne i nawiązywały do leitmotiv’u „jak oszczędzać pieniądze”, dodatkowo na każdym kroku czuć było pasję i zaangażowanie. Pierwszy „zgrzyt” pojawił się jeszcze przed Finansowym Ninją kiedy działalność Michała zaczeła coraz mniej przypominać to z czego był znany do tej pory a coraz bardziej dryfowała w kierunku tematyki lifestylowej. Zrzuciłem to na karb pisanej książki, wrzucenia trochę lżejszej tematyki i przygotowania czytelników na mocną merytoryczną publikację. Sama książka FinNinja, cóż, sam nie mogę zrozumieć jej fenomenu bo wg mnie nie jest odkrywcza i istotnie nie wykracza poza treści zgromadzone na blogu. Natomiast uważam, że bardzo dobrze, że odniosła sukces bo autor na to zasłużył, ale patrząc na bloga jako całokształt a nie na samą książkę.
Książka miała premierę w sierpniu 2016r., od tamtej pory trwa odcinanie kuponów. Michał ma do tego prawo, ma swój czas, pracował na to lata natomiast powiedzmy sobie jasno – dzisiejsze treści mają się już nijak do nazwy bloga.
Co będzie ze mną? Myślę, że tak jak w ostatnim czasie będę zaglądał od czasu do czasu na bloga natomiast bez większych oczekiwań, że tak jak kiedyś, pojawi się temat, który będę czytał/słuchał z wypiekami na policzkach.
Michał, absolutnie nie krytykuję tego co robisz, nie jest to też forma hejtu, nie jestem osobą zawistną, która mówi „o Szafrański znowu książkę wydaje, więc pewnie zarobi kolejne miliony” chciałem tylko, żebyś poznał moje zdanie
Marcin
kiedyś apostoł, później sympatyk, obecnie obserwator
Hej Marcin,
Dziękuję za wyważony komentarz. Rozumiem. 🙂
Powiem tylko, że jak na odcinanie kuponów, to zdecydowanie za dużo pracuję. 😉
Pozdrawiam
Mam podobne odczucia. Zdaje sobie jednak sprawę, że tak jak ja się zmieniłem przez te ostatnie lata tak zmieniło się postrzeganie Michała na to co robi. Tak jak kiedyś Michał zabiegał o czytelników tak dzisiaj zabiega o zasięg i taka jest kolej rzeczy gdy prowadzisz biznes. Tracisz ostrość widzenia z bliska a zyskujesz na postrzeganiu całości. Ci którzy są tutaj dłużej mają relacje : czytelnik – bloger i przez lata się to nie zmieniło. O ile w drugą stronę to działało przez jakiś czas, to rozwój wymagał od Michała zmianę relacji na bloger – wszyscy. Niestety to wymaga kompromisu i straty są nieuniknione. Michał w pełni je akceptuje bo tego wymaga rozwój, bo nie walczy już o czytelników a zasięg.
Czy mi się to podoba? – Zdecydowanie nie. Zastanawia mnie tylko czy Michał nie przegapi momentu kiedy zamieni skutek z przyczyną.
Zaczynał od zaufania – które zrobiło mu zasięg – który dał mu kasę.
Mam wrażenie, że dzisiaj idzie w kierunku: zasięg – daje zaufanie – daje kasę.
Dzisiaj dla mnie im większy masz zasięg tym tracisz na moim zaufaniu i mniej skłonny jestem uwierzyć, że twój produkt wart będzie ceny. Dla Michała to pewnie mniej ważne bo „statystycznie” i tak kupiłem 0.2 książki… 🙂
Może mam mylne wrażenie, że szukasz sposobu na zarabianie na blogu w większej skali i jeszcze go nie znalazłeś więc sobie testujesz. Mam też wrażenie, że gubisz coś po drodze i nie wiem czy będziesz wstanie to z powrotem odnaleźć albo czy w ogóle będziesz chciał. Dla mnie Blog to Ty a Ty to Blog i w mojej opinii nigdy się od tego nie uwolnisz.
Tak sobie myślę, że może jak byś miał biznes całkowicie niezależny od bloga to czy nie uwolniłbyś się z ram które wymusza na tobie biznes bloga.
Hej Callipso,
Fajne rozważania – jak zwykle u Ciebie. Możemy sobie pospekulować i pewnie trwałoby to długo. Generalnie wiele pytań, które stawiasz, to są pytania otwarte, które i ja sobie zadaję.
Jest jeden aspekt, na który chcę zwrócić uwagę, a który pominąłeś w tych swoich rozważaniach – a to z kolei rzutuje na wnioski. Piszesz, że „szukam sposobu na zarabianie na blogu w większej skali”. Załóż inny scenariusz – że wcale tak nie jest (czytaj: zarobiłem tyle ile chciałem i nie muszę więcej) i zastanów się, jak to mogłoby rzutować na sposób mojego działania. Może po prostu jestem zmęczony? A może mi się nie chce nic robić i dlatego niewiele robię? A może uznałem, że wystarczająco długo zaniedbywałem inne obszary mojego życia, że najwyższy czas zmienić proporcje? Nie twierdzę, że tak jest – powiedzmy, że szukam innego rozkładu sił i energii i blog jest tylko jednym z elementów. 😉
Kolejna sprawa to taka, że patrzycie na efekty i oceniacie efekty, ale tak naprawdę nie macie szczegółowej wiedzy, co się dzieje „pod spodem”. Poniekąd to rozumiem, bo widać „tylko wpisy na blogu” i po tym oceniacie. U mnie jednak środek ciężkości już się przesunął. Sporo mówiłem w podcaście o planach, nad czym chciałbym pracować. Niektóre z tych projektów toczą się w tle i wiele o nich nie usłyszycie, dopóki nie będzie co pokazać (jest to zresztą zgodne z zapowiedziami). Podobnie było z nową książką. Niektórzy już spekulowali, że „Szafrański leń i się skończył” a jednak coś się tam sporego w tle działo.
Czy gubię coś po drodze? Na pewno! Każda decyzja w życiu jest swego rodzaju kompromisem. Coś za coś. Paradoksalnie – ja nie uważam, że coś istotnie zmieniłem w pryncypiach mojego działania. W pewnym momencie odpuściłem po prostu te obszary, w których nie byłbym w stanie zadowolić wszystkich bez względu na to, jak bardzo bym się starał.
Czy rosnący zasięg miał na to wpływ? Oczywiście. Z 10 maili w inboxie zrobiły się setki itd. To co kiedyś mogłem robić (np. odpisywać na każdy mail czy komentarz), teraz jest awykonalne w pojedynkę. Kiedyś pomagałem indywidualnie zadłużonym (kilkunastu osobom raptem) a potem w końcu – jak mnie przerosło zapotrzebowanie na taką indywidualną pomoc – zrobiłem kurs „Pokonaj swoje długi”. Minus – brak osobistego kontaktu. Plus – o wiele więcej osób (dziesiątki tysięcy) mają szansę skorzystać z tej mojej wiedzy, która jest powtarzalna i została ubrana w konkretny proces 5-tygodniowej pomocy. Ma to swoje plusy i minusy, ale faktem jest, że przeniosło skalę moich działań na nieosiągalny wcześniej poziom. I tego typu działania chcę robić. Na to idzie moja energia. To już nie tylko blog, ale także książki, kursy, daj Boże większy system edukacyjny.
A jednocześnie przy tym wszystkim nie poszedłem ścieżką „zatrudnię sobie pracowników i asystentkę, która będzie odpowiadać na maile i będziemy wszyscy udawali, że to takie prawie osobisty kontakt”. Czy to pomogłoby zasięgowi? Może tak a może nie.
Szczerze – kompletnie odpuściłem walczenie o zasięg bloga. Niech się dzieje to co się ma dziać. Robię swoje na tyle na ile potrafię w danej chwili. Być może za 5 lat dojdę do wniosku, że robiłem źle. Za kluczową uważam samą zmianę. Nie uleganie przekonaniu, że „te wpisy były dobre, popularne, pożądane i właśnie o tym powinienem pisać od końca życia”. Wybaczcie, ale to nie mój schemat działania.
Callipso – masz firmę. Czy nadal masz te same ceny co 5 lat temu, sam nadal wszystko robisz, czy może już się wylogowałeś z bieżącej obsługi i masz do wszystkiego ludzi? Jak dużo zaufania stracili do Ciebie Twoi klienci przez to, że to już nie Ty ich obsługujesz? Czy przez to, że Twoją pracę robią już inni, to nadal wierzą, że jest to produkt warty tej ceny, którą płacili Tobie? Pewnie komuś mogło się nie spodobać, to że już go nie obsługujesz osobiście. Bardzo się tym przejmowałeś, czy uznałeś „tak musi być” i poszedłeś dalej – drogą, którą sam uważałeś za ważną dla siebie?
Zmiana i już. Nie radykalna tylko stopniowa – w całkowicie naturalny sposób.
A i dodam jeszcze jedno: niektórym się wydaje, że ja mam wszystko zaplanowane i działam w jakiś wyrachowany sposób. Oczywiście tworzę plany. Uważam je za podstawę działania, ale życie pisze swoje scenariusze. To, że sobie powiem, że chcę coś zrobić, nie wystarcza do tego żeby tak się stało. Życie pisze swoje scenariusze. Żebyście Wy zobaczyli mój plan wpisów na luty/marzec/kwiecień… ileż tam było wartościowych rzeczy. I co z tego? Wpadłem na pomysł, że rozwinę prostego ebooka w pełną książkę i wszystko inne poszło w piach. Życie. Coś trzeba poświęcić żeby zrobić coś innego – a do tego jeszcze wziąć pod uwagę okresy niemocy twórczej.
Być może za pół roku będziecie rozkminiać „ale sobie Szafrański to wszystko wykombinował”, a prawda jest taka, że siedzę i redaguję właśnie książkę nie mając jeszcze pojęcia czy za miesiąc/dwa będę ją sprzedawał osobno, czy w pakietach, za ile, co będę o niej mówił itp. W życiu jest więcej spontaniczności i czynnika szczęścia niż się wydaje. Między innymi to próbuję „odczarować” w „Zaufanie, czyli waluta przyszłości”.
Callipso – dzięki za komentarz. Rozgadałem się chyba nie na temat. 😉 Sprowokowałeś. Fajnie podyskutować, ale zmykam do roboty, bo jak nie przygotuję tego co robię, to znowu będzie marudzenie, że „Szafrański się skończył i nic ciekawego do czytania nie ma”.
Kto wie? Może się skończył i zamknie bloga uznając, że lepiej uczyć dzieciaki w szkołach niż gadać do wszystko-wiedzących dorosłych mających teorie na każdy temat. 😉 Żartuję. 😀 Doceniam i z pewną fascynacją patrzę na to spekulowanie na mój temat. 🙂
Pozdro!
O panie… faktycznie się rozpisałeś 🙂
Ja to wszytko rozumiem, przecież jesteś tylko człowiekiem. Twoim sukcesem i przekleństwem jest nierozerwalność Michała Szafrańskiego i JOP. Na dodatek jeszcze podsycasz i cementujesz ten związek nową książką. Nie da się już oddzielić oceny Ciebie od oceny bloga.
Słabszy wpis – słabszy Szafrański. Dobry wpis – dobry Szafrański. Blog miał 7 mln przychodu – Szafrański włożył do kieszeni 7 mln.
Zgrzyty się tworzą kiedy Szafrański robi jedno a blog drugie.
Ty nie musisz zarabiać (co nie znaczny, że nie będziesz). Blog musi zarabiać, choćby na koszty. Napisałeś książkę dla własnej satysfakcji i ze szczerych chęci. Możesz nie wziąć za nią złotówki (pajacyk, inwestycja w inne projekty itd) ale blog zarobi na tej książce bo musi, bo sama się choćby nie wydrukuje.
Może osobiście odpuściłeś walkę o zasięg (wewnętrznie nie masz takiej potrzeby). Blog nie odpuścił- bo jak inaczej ocenić wpuszczenie książki do Empiku z tytułem o zarobku 7 baniek 🙂 Jak to rozdzielić? Jak to oceniać? Kogo oceniać?
Prowadzę firmę i najpierw byłem gwarantem tej firmy. Tak jak Ty bloga. Dziś marka jest gwarantem firmy. To ona ponosi konsekwencje, nie ja osobiście. Ty jesteś Osobą, marką, gwarantem i firmą jednocześnie. Pomimo, że raczej mam sporą świadomość co jest czym to czasem sam mam problem z oceną do kogo tutaj piszę i kogo oceniam w konkretnych zdaniach.
Hej Callipso,
No właśnie. Trafiasz w sedno. 🙂
Co do nowej książki to zawsze będą się pojawiać pytania „skoro nie potrzebuje kasy, to dlaczego książka ma cenę wyższą od 0 zł?” itp. Odpowiadając pokrótce na pytanie: dlaczego tradycyjny wydawca i księgarnie? (będę to oddzielnie opisywał za jakiś czas) – uważam, że to książka wartościowa dla ludzi, którzy niekoniecznie są w necie i trafiają na mojego bloga. Dziś – jakkolwiek zuchwale by to nie brzmiało – nie jest dla mnie sztuką dotrzeć z informacją o niej do tych osób, które już kupiły „Finansowego ninja” lub czytają JOP. Wyjście poza ten krąg jest jednak wyzwaniem. Z jednej strony chcę sprawdzić, czy to w ogóle możliwe z tradycyjnym wydawcą, z drugiej – jest to swego rodzaju wyzwaniem (a mnie wyzwania nakręcają). To znowu taka książka, którą sam bym chciał przeczytać jakiś czas temu… I wierzę, że dobrze żeby trafiła jak najszerzej.
Wierzę w to do tego stopnia, że – pomimo świetnych doświadczeń self-publishingowych – jestem w stanie poświęcić sporą część wynagrodzenia byleby tylko ta książka miała szansę trafić do tych osób, którym się przyda. Na dystrybucji w tradycyjnej sieci sprzedaży zarabiam znacznie mniej niż na self-publishingu, a mimo to – robię to. Ale właśnie dzięki temu, że nie muszę już zwracać uwagi, czy zarabiam więcej czy mniej.
Projekty dochodowe pozwalają robić inne – mniej dochodowe lub w ogóle non-profit.
Mam wrażenie, że w tym co piszesz widzę pewne błędne założenie: tak jakby zasięg był celem nadrzędnym – taki „zasięg dla zasięgu”. No nie. Rozdzielanie bloga i mnie jest bez sensu. Blog nie ma swojej motywacji. Blog sam niczego nie robi (nadal musi to zrobić lub nie Szafrański) Blogowi wszystko jedno. To ja mam jakieś motywacje typu „dotrzeć do wszystkich zainteresowanych”, ale to nie zasięg sam w sobie jest najważniejszy. Liczy się dla mnie poczucie typu „zrobiłem co mogłem żeby Ci ludzie zapoznali się z czymś, co może mieć wpływ na ich życie”. Patetycznie to brzmi strasznie, ale u mnie to jedna z mocnych motywacji.
Wracając do wątku: „dlaczego coś nie jest za darmo?” – no sam po sobie wiem, że jak ściągam jakiegoś darmowego PDF-a, to często wrzucam do folderu i nigdy nie czytam. Jak na coś wydaję kasę, to traktuję to poważniej. Pamiętam, że największą motywację miałem jak wydałem kilkaset USD na kurs o podcastowaniu – szybciutko odpaliłem wtedy podcast (nie chciałem żeby kasa się zmarnowała). Oczywiście książki za kilkaset USD nie będę sprzedawał (o to dopiero byłoby gadanie, że Szafrański oszalał!) – wydawca musi wyznaczyć cenę pomiędzy tym co jest „dobrą praktyką rynkową”, „rozsądną” ceną za daną objętość i jakość wydania, i „atrakcyjną ceną” stymulującą sprzedaż.
Zdradzę jednak, że mam pewien ryzykowny (biznesowo) pomysł na politykę cenową mojej kolejnej książki (którą już rozważam).
Swoją drogą zasięg to bym właśnie najlepiej nakręcił jakbym rozdawał wszystko za darmo – a najlepiej jeszcze dodawał 10 zł do każdej książki. 😉
Co do „sam mam wątpliwości do kogo piszę i kogo oceniam” – to jest kluczowe zdanie generalnie i podpinam je pod temat „odpowiedzialności za słowo”. No niestety jak już coś mówimy, to trzeba wiedzieć do kogo i uważam (nie trzeba się zgadzać), że to obowiązkiem nadającego komunikat jest przemyśleć konsekwencje – zanim wypuści coś w świat. Niestety mam wrażenie, że w necie jest z tym olbrzymi problem i nawet osoby, które próbują dyskutować kulturalnie czasem robią zbyt duże skróty myślowe – nie oddzielając osoby od tematu, o którym mówią. Dla jasności: sam nie jestem bez grzechu. 😉
A już jak wjedzie spekulowanie na temat innych, to dopiero zaczyna się „dziki zachód”. Ja próbuje się uczyć mówienia o sobie i swoich odczuciach, i nie odnoszenia się do tego, co myślę o rozmówcy. Mogę komentować to co mówi, ale staram się nie spekulować, że „to wskazuje na to, że jesteś taki i owaki albo myślisz tak i tak”. Za dużo pomyłek.
Czasem te „ślepaki”, którymi się do mnie strzela mnie śmieszą, czasem opadają mi ręce, a czasem się wkurzam. Najczęściej kwituję po prostu cichym „niesamowite, jak bardzo ktoś może się mylić i uważać, że ma rację”. 😉
Się rozgadałem znowu. Widzisz… tak to bywa jak się redaguje swoją książkę i próbuje się uniknąć tej roboty za wszelką cenę. 😉
Dobrej reszty dnia!
Callipso,
Muszę jeszcze coś dodać, bo mi umknęło. 🙂
Napisałeś „Dla mnie Blog to Ty a Ty to Blog i w mojej opinii nigdy się od tego nie uwolnisz” – 100% zgody i nie planuję się uwalniać. 🙂 To m.in. powód, dla którego JOP nie jest jeszcze redakcją wieloosobową itp. Mam do bloga bardzo osobisty stosunek.
Napisałeś „Tak sobie myślę, że może jak byś miał biznes całkowicie niezależny od bloga to czy nie uwolniłbyś się z ram które wymusza na tobie biznes bloga” – no tu tak jak napisałem wcześniej – uznaj, że ja już nic nie muszę. „Biznes bloga” jest w pewnym sensie samograjem a nawet jakby nie był, to i tak miałbym z czego żyć. Dla mnie to nie jest żadne kryterium.
Zaryzykuję stwierdzenie, że zaszedłby scenariusz przeciwny niż ten, który opisałeś. Gdybym miał inny biznes obok bloga, to jest bardzo duże ryzyko, że byłoby to z jeszcze większą szkodą dla bloga. Czas jest skończony, moja energia jest skończona. Ja ładuję się w różne przedsięwzięcia na 100%. Gdybym zdecydował się na jakiś całkowicie oderwany od bloga biznes, to pewnie tam poszłaby moja energia.
Dla jasności: ja mam bardzo dużo różnych propozycji biznesowych, które sukcesywnie odpuszczam / odrzucam. Nie jest moim celem życiowym być jeszcze bardziej zajętym. Jest dokładnie odwrotnie.
Pozdrawiam!
Ja nie wiem jakim cudem ty w tak krótkim czasie jesteś wstanie wysmarować taką ilość tekstu….
Znowu wytykasz mi błędne założenia… Czy one na pewno są błędne? Czy tylko inne od twoich? Czy to czyni je z definicji błędnymi? Zgadzam się z tobą w wielu kwestiach a w innych różnimy się jak ogień i woda. Nie chodzi mi o to by przekonać co jest lepsze a co gorsze tylko zrozumieć drogę i konsekwencje.
Mając swoje założenia w głowie i postrzeganie biznesu widzę w twoich wypowiedziach wewnętrzną walkę. Szafrański prywatnie z Szafrański bloger. Każdy chce wyszarpać co jest najlepsze dla niego. Czasem mają zbieżne interesy a czasem przeciwstawne. ( Tak jak udziałowcy z prezesem. Oni chcą dywidendę a on na inwestycje. Oni cięcia kosztów a on więcej ludzi.) Najgorsze jest to, że wypowiadają się na przemiennie i mam wrażenie, że czasem na pytanie do jednego odpowiada ten drugi. Dla mnie niezmiernie ciężko jest to ogarnąć bo czuję się jak bym rozmawiał z dwiema osobami które mają różne założenia. Zdaje sobie sprawę, że być może tego nie widzisz i dlatego tyle jest niezrozumienia.
Być może to co ty odbierasz jako oceny i „ślepaki” nigdy nie były do ciebie, po prostu wepchnąłeś się do rozmowy 🙂
Fajnie to widać po twoich wypowiedziach. Prywatnie – ja już nic nie muszę. A bloger na to – Dobra, dobra… Jedziemy z koksem bo robota mi się w rękach pali 🙂
Co do biznesu to ja miałem w głowie biznes pasywny który pokrywa ci to co potrzebujesz a blog staje się na powrót hobby a nie źródłem utrzymania.
Cześć Michał,
w zasadzie podpisuję się obiema rękami pod komentarzem Marcina – tak bez zawiści.
Uważam że to ważne, żebyś wiedział, że jednak jest pewna część stałych czytelników, którzy zamieniają się w okazjonalnych bywalców ze względu na brak interesujących treści dla szarego czytelnika.
Jeżeli to Ci odpowiada – to OK, ale dobrze, żebyś miał świadomość tego, jak to odbieramy.
Pozdrawiam
Hej Kamil,
Dziękuję za komentarz. Ja to doskonale wiem, rozumiem i akceptuję. To przecież jest jak najbardziej naturalny proces.
To czego jednak nie lubię, to generalizowanie. To, że coś nie odpowiada Tobie, nie znaczy, że nie będzie odpowiadało innym, a mam czasami wrażenie, że niektórzy piszą tak jakby rozciągali własny punkt widzenia na całą populację.
Zmiana jest naturalnym procesem. Zmiana u mnie, zmiana u Ciebie, zmiana u innych. Odchodzą Ci, którzy nie znajdują dla siebie nic ciekawego. Pojawiają się Ci, którzy jednak widzą coś wartościowego w nowych, innych treściach. Pojawiają się też zupełnie nowe osoby, które nigdy nie czytały bloga, ale odnajdują w jego archiwum masę wartościowych materiałów, które dla starszych Czytelników są już oczywistością. To całkowicie naturalne.
Świadomość mam. 🙂 Zawsze miałem. Tim Ferriss ma taką fajną zasadę, o której wspomniałem też w nowej książce – publikując nowy wpis na swoim blogu chce zadowolić „tylko” 10% swojego audytorium. Dlaczego tylko tyle? Bo czyta go tak wiele osób, o tak różnych zainteresowaniach i preferencjach, że nie ma szansy żeby każdy wpis zadowolił każdego.
Powiem Wam, że taka presja „żeby wszystkim się podobało” była dla mnie kiedyś bardzo obciążająca psychicznie. Chociaż wiedziałem, że to statystycznie niemożliwe i nastawiałem się na to, że zawsze będą jacyś niezadowoleni, to jednak taka presja wewnętrzna była. Dopiero prawdziwe pogodzenie z tym, że „tak się nie da”, było w pewnym sensie uwalniające.
Poza tym ja głęboko wierzę w to, że we wszystkim można znaleźć jakąś wartość dla siebie. Sam po sobie widzę, że czasami coś czytam i kompletnie u mnie nie rezonuje, ale po jakimś czasie pamiętam, że „a kiedyś tam rzeczywiście czytałem takim materiał i po latach stwierdzam, że tam jednak sporo mądrości było chociaż wtedy tego tak nie odbierałem”.
Reasumując: zero stresu moi drodzy. 🙂 Co ma być to będzie. Tym, którzy nie znajdują już tutaj dla siebie dużej wartości, mówię, że mam nadzieję, że jeszcze kiedyś coś fajnego dla siebie znajdziecie, dziękuję, że byliście i cieszę się, że przynajmniej przez chwilę blog się Wam do czegoś przydawał. Miło byłoby dawać Wam powody do trwania przy JOP, ale jeśli drogi się rozchodzą – całkowicie to rozumiem.
Powodzenia!
Szanuję taki sposób wyrażania opinii.
Ja myślę, że ludzie mają duzo scenariuszy, oczekiwań od innych a gdy to nie idzie po ich mysli, to się wrecz obrazaja, znikają z bloka, piszą kazania o zawiedzeniu ich, wypaleniu, marnej tresci.
Prawda jest taka, że najtrudniej wymagac od siebie a nie od innych. Ja nie traktuję Michala jak zrodla rozrywki oczekujac, ze bede klikac co tydzien w bloga a tam bedzie super artykul z samymi nowosciami, trickami, know how itd a ja sobie umilę 7-10 m in soboty na czytanie go, usmiechnę się do siebie, bo zadowolił moje widzimisię i gusta i zapomnę.
Jezeli czlowiek chce sie zminic, uczyc to wprowadza praktykę w zycie a nie caly czas oczekuje nowych i nowych materialow do czytania, zabawiania go, zaskakiwania. Samo czytanie nic nie daje. Co najwyzej rozrywkę i zajecie mysli na te kilka minut.
Mnie osobiscie bardzo rajcują pieniadze, ich zarabianie, oszczedzanie, spisywanie wydatkow, szukanie okazji, madre gospodarowanie, szanowanie ich,. uczenie sie o nich, mnozenie. Pieniadze to wielka radosc i poczucie wolnosci w spelnianiu swoich 90% potrzeb, poczucie bezpieczenstwa.
Zamiast marudzic ja wertuje archiwum tego bloga,. zagladam do artykulow sprzed roku, dwoch np o szczedzaniu, robie notatki i WPROWADZAM W PRAKTYKĘ. Samo czytanie nic nie daje. Rownie dobrze moge poczytac w domu podrecznik do plywania i idealnej pozycji przy kraulu. poki nie pojde na basen i nie zaczne trenowac to nie mam tak naprawde zadnych umiejetnosci i korzysci.
Witaj, a ja Ci po prostu gratuluję! Będę czekała na książkę 🙂
Ania
Mam pytanie do czytelników. Czy było by zainteresowanie blogiem dwudziestokilkulatka, który zarobił w ciągu niecałego roku ponad milion dolarów na kryptowalutach (zdążył zrealizować zysk przed pęknięciem bańki), wyprowadził się z Polski i jest rezydentem kraju gdzie nie ma podatków z krypto?
Blog opisywał by życie po zarobieniu takiej kwoty w bardzo młodym wieku, zarządzaniem, problemami jakie rodzi ogrom gotówki w tak krótkim czasie, chronieniem tego zysku przed podatkowymi zakusami państw itp.
Janusz na co jeszcze czekasz 😉
Januszu,
1) jeżeli wyprowadziłeś się z PL PO zrealizowaniu zysków, to i tak ciąży na Tobie ciężar podatkowy
2) jeżeli będziesz poprzez bloga opowiadał wszem i wobec swoją historię, to prędzej czy później dowie się o tym Urząd Skarbowy. I umówmy się, milion dolarów to nie jest jeszcze ten poziom, przy którym mógłbyś tak bezczelnie grać na nosie skarbówce
3) i na końcu- coś za bardzo mi to przypomina tę historię-
[LINK USUNIĘTY]- dla potencjalnych odwiedzających ostrzegam, że ta strona to klasyczny scam i fraud, a owa historyjka jest wyssana z palca
Michale, uważam, że usunięcie owego linku nie było potrzebne- wszak zaznaczyłem, że ta strona to fraud.
Hej Michał,
Książkę kupię w ciemno, ale w ramach rewanżu liczę na jakieś spotkanie w Lublinie 🙂
Hej Marcin,
Dobra. Wpisuję Lublin na listę. 🙂
Pozdrawiam!
Michał ja również szczerze gratuluję.
Trzeba zwrócić uwagę, iż:
– jako autor już uznany na rynku monetyzujesz najlepsze treści za pomocą książek, a nie na blogu,
– sprzedaż w tradycyjnej sieci sprzedażowej pozwoli trafić do innego klienta (bo przecież za pomocą bloga sprzedasz i tak odpowiednią ilość książek) i inaczej wyskalować przedsięwzięcie,
– nowy produkt może dodatkowo napędzić sprzedaż już oferowanych produktów o ile trafi w inny segment rynku (stąd zapewne decyzja o oddaniu części nakładu do sprzedaży w punktach).
Mam tylko nadzieję, iż pomiędzy trzecią, czwartą i piątą książką, które pewnie w perspektywie czasu powstaną – będziesz jeszcze widział zasadność utrzymywania bloga z merytorycznymi treściami trafiającymi do jak największej rzeszy czytelników – nawet jako strony popularyzującej Twoją osobę.
Hej Paweł,
Dziękuję. Obserwacje oczywiście prawdziwe. Co do Twojej nadziei – też mam taką nadzieję, a nawet jestem przekonany. Abstrahując od krytyki dotyczącej „nie ma już tego co było kiedyś”, to tak obiektywnie spójrz ile treści ukazało się na blogu od premiery „Finansowego ninja”. Mniej wpisów niż wcześniej – bo jednak niechęć do pisania męczyła mnie aż przez półtora roku – ale jednak „mięsa” było od groma: chociażby cykl o self-publishingu czy podcasty.
I można oczywiście krytykować, że „mało o oszczędzaniu”, że dla kogoś nieinteresujące itp., ale kompletnie nie zgodzę się, że nie było tu merytorycznych treści. Były, są i zapewne będą. 🙂 Nie planuję tego zmieniać. Trzymajcie kciuki żeby była chęć do pisania. Jak będzie, to i wpisy będą. Na razie – jeśli chodzi o moje nastawienie do pisania – to jest całkiem dobrze i to mi się podoba.
Pozdrawiam ciepło
Ja jestem daleki od krytykowania, „że nie ma tego, co kiedyś”. Panta rhei. Ciekawie poszerzasz w wielu miejscach tematykę „bloga o oszczędzaniu” tylko uwiarygadniając tezę, iż najprostszym sposobem na oszczędzanie – jest więcej zarabiać i trzymać w rozsądnych ryzach wydatki. Więc wszystkie tematy o zarabianiu są mile widziane zapewne przez dużą część czytelników. Oczywiście dla jednego czytelnika atrakcyjny będzie tekst o oszczędzaniu wody, a dla innego o inwestowaniu w nieruchomości komercyjne, ale trzeba przyznać, iż siłą Twojego bloga jest to, zdecydowanie poszerzasz horyzonty wielu czytelnikom. I nawet jeżeli w tym momencie nie planuję inwestować w komercyjne nieruchomości – to czytając o tym będę miał przynajmniej dla siebie wytłumaczenie, dlaczego nie chcę w to inwestować (albo wprost przeciwnie).
Zobacz na następującą rzecz: byłeś trochę mniej obecny – pracowałeś i napisałeś nową książkę – niektórzy widzą tutaj okazję do jakiegoś małego hejtu bo już przeliczają, że znów zarobisz mniej, czy więcej. Gdybyś teraz napisał nam – że ostatnie dwa miesiące spędziłeś w Meksyku i stąd trochę mniej wpisów – nikt nie miałby nic do powiedzenia…. Może niektórzy chcieliby zobaczyć zdjęcia.
Pozdrawiam
Trzymam kciuki!
Szczerze, Gratuluję i dziękuję Ci za to, że po prostu jesteś!
Z reguły nie czytam komentarzy by nie zakłócać sobie własnego odbioru. Zaglądam tam dopiero wtedy, kiedy jest mi już „za słodko”. Po tym rekonesansie, powiem tylko tyle, nie jest źle, jest nawet zbyt dobrze ! No cóż, 100% pozytywu – całkowita abstrakcja, nierealne!
Nadal, bądź zawsze sobą.
To duża wartość robić swoje, koniecznie tak długo jak długo samemu się w nią wierzy. To podstawa, i nam nic do tego – to życie” zweryfikuje a nie nam tu podważać, czy kształtować Ci jego nurt.
Swoją drogą, jak wyglądałoby dziś wydawnictwo bez reklamy, recenzji „fachowców”, komentarzy czytelników, …?
Zapewne mielibyśmy małe szanse na siebie trafić.
Od niedawna zdarza mi się czytać Twego bloga, Dziękuję za maile!
Zaintrygowałeś mnie na tyle, że tak jak Łukasz – jeden z komentatorów, też kupię cały pakiet z Ninją, a już nieskromnie dodam – z autografem włącznie.
Byłoby miło, pomarzyć zawsze wolno …?
,
Pozdrawiam i Życzę Powodzenia
Hej Karina,
Dziękuję za pierwszy komentarz. 🙂 Co do książek z autografem – czytam to co piszecie. Myślę, że to się może udać. 😉 Poczekaj na uruchomienie przedsprzedaży nowej książki. Myślę o pakietach z fajnymi dodatkami. 🙂
Pozdrawiam
Książka napisana w miesiąc brzmi niewyobrażalnie. Tym bardziej, że objętość jest niemała.
Pozdrawiam
Michał, a tak dla żartu na Twoim miejscu wrzuciłbym teraz na bloga jakiś fajny tekst o oszczędzaniu np. o żarówkach, prysznic/wanna, zamykanie lodówki albo promocje w biedronce. Zamkniesz usta niedowiarkom! 😉
Hejka Wszystkim,
Rzadko piszę, ale wywiązała się ciekawa dyskusja, więc postanowiłam coś skrobnąć.
Śledzę Michała blog (oraz Wolnego) od roku 2013. Widzę też jak się zmieniały podejścia do życia i do blogowania obydwóch Panów. To jest naturalne, że coś co się robiło 5 lat temu nie będzie się robić teraz, bo wszystko płynie. Zmieniają się czasy, myśli, doświadczenia, itd.
Michał skupił się teraz na innych rzeczach (promowanie książki, tematach typu jak założyć własny browar czy jak wygląda życie w e-sporcie), nie będzie pisał o 10 możliwościach jak można zaoszczędzić na wodzie ani jeszcze raz jak wymyślać kategorie w budżecie.
Trzeba to uszanować i tyle. Dla mnie też ok 50-70 proc tematów na blogu już nie pasjonuje i nie rzucam się do czytania 10 min update’cie (temat o e-sporcie przeczytałam po 3 tygodniach jak czekałam do lekarza, bo mi się nudziło).
Za 10 lat czuję, że ten blog też zmieni trochę charakter i zyska nowych czytelników oraz straci niektórych. Taka kolej rzeczy.
Wolny, po dwóch latach przerwy też trochę zmienił kierunek i tematy.
Ja też na przykład jestem trochę inną osobą. Ktoś kto ma jakąś tam wiedzę o finansach osobistych i wolności finansowej i ma swój długofalowy plan działania nie będzie chciał po raz któryś czytać o tym jak ważne jest spisywanie wydatków i planowanie ani nie będzie chciał czytać jak wziąć kredyt hipoteczny i czy go nadpłacać czy nie.
Michał, życzę Ci, abyś dalej rozwijał swój blog, w którąkolwiek stronę on by nie szedł to zawsze znajdzie się jakieś grono ludzi, którzy będą chcieli czytać, którym będziesz pomagać.
Zycie jest tak nieprzewidywalne, że już widzę te nagłówki…;) 😉 😉
Michał Szafrański – minister edukacji (rok 2030)
Michał Szafrański – najbogatszy Polak-filantrop jedzie na spotkanie z prezydentem USA
Michał Szafrański – znów opisuje hodowlę swoich kwiatków na jakoszczedzacpieniadze
Pozdrowienia,
Beata
Beata pięknie napisane. Ogólnie temat o e-sport terż wydaje mi sie nie byl w temacie ale pewnie chodziło o reklame.
Cieszę się, że jest nowa książką, temat wydaje się interesujący. Nie ukrywam, że spodziewałam się czegoś innego – może konferencji online lub przygotowanie projektu dotyczącego edukacji finansowej w szkołach. Obawiam się, że temat wydawania książki będzie wałkowany na blogu przez kilka tygodni/miesięcy. Oczekiwałam, że w lutym będzie zamknięcie tematu self-publishingu (co bardzo mnie interesuje), wszystko zostanie opisne i Michał przejdzie do zupełnie nowego projektu.
To, co zrobił Michał (nowa książka) jest rzeczywiście wielką niespodzianką 🙂 Bo chyba nikt się nie spodziewał takiego obrotu spraw.
ps. A jakie są wyniki ankiety dotyczące planów na najbliższe lata? Jaki projekt zebrał najwięcej głosów czytelników?
Po Finansowym Ninja, szykuje się kolejna obowiązkowa lektura dla każdego, komu zależy na poprawie stanu swoich finansów (a chyba każdemu zależy :)). Ja z niecierpliwością czekam na tę pozycję – kolejne kompendium wiedzy.
Super, już nie mogę się doczekać nowej książki! 🙂
Mam nadzieję, że będzie przedsprzedaż?
No i wylalo sie w koncu troche pomyj. Jednak juz za wysoko, za daleko, za wiele. Zaczelo mocno razić po oczach.
Ja chetnie kupie Twoja drugą ksiazke i zobacze co trzeba robic zeby nie skonczyc, jako zrzęda szukajaca drugiego dna w sukcesie innych.
Pozdrawiam
Hej Michał,
Na razie bez komentarza odnośnie drugiej książki, bo jeszcze nie wiem, co o tym myśleć ;). Mam natomiast parę pytań.
1. Wiem, że czytałeś książkę Pata w oryginale. Czytałeś również przekład? Jeśli tak, to czy przekład nie zjadł tego, co Pat chciał przekazać?
2. Będzie możliwość wypożyczenia Twojej nowej książki w bibliotece tak, jak było to możliwe w przypadku Finansowego Ninja?
Hej Michał,
Ad. 1. Przekład jest OK. Czytałem. 🙂
Ad. 2. To już bardziej pytanie do wydawcy i bibliotek. Wiem tyle, że na razie nie planowaliśmy takiej akcji wysyłkowej, jak ja w przypadku „Finansowego ninja”. Porozmawiam z wydawcą. Zobaczymy.
Pozdrawiam!
Michale,
Wydaje mi się, że jest jedna sprawa, która odróżnia Cię od „przeciętnego kowalskiego” i która sprawia, że bardzo niewielki odsetek ludzi w ogóle mógłby spróbować tego, co Ty.
Skoro byłeś dyrektorem od rozwoju biznesu w średniej firmie – tzn. że:
1) zarabiałeś godnie (jak na polską rzeczywistość)
2) gdyby z jakichś przyczyn blog nie wypalił – Twoje CV i pozycja na rynku pracy były takie, że pewnie stosunkowo łatwo znalazł byś dobrze płatną pracę.
To też wiąże się z czynnikami obiektywnymi – jesteś po prostu inteligentniejszy niż większość ludzi 🙂
W żaden sposób nie chcę tym komentarzem umniejszać Twojego sukcesu – gratulacje (sam czytam bloga, finansowego ninję również) – chcę tylko pokazać, że większość nie mogłaby sobie pozwolić na taki „skok” – a nawet gdyby sobie pozwoliła i poległa – nie tak łatwo byłoby im wrócić do normalnego poziomu życia.
Cześć Michał,
Serdecznie gratuluję napisania kolejnej książki! Raczej się na tę pozycję nie skuszę, bo to trochę nie moja tematyka, ale jestem pewien, że znajdzie się cała masa ludzi, dla których Twoje przemyślenia okażą się wartościowe!
Chciałem Cię natomiast zapytać o coś zupełnie innego – czy zdecydujesz się, póki jeszcze można zrobić to bezkarnie, na zopiniowanie projektu Pracowniczych Planów Kapitałowych (PPK)? O ile cel, jakim jest zwiększenie oszczędności Polaków jest szczytny, to już sposób jego osiągnięcia jest już dyskusyjny i chyba warto byłoby uświadomić ludzi, na co się muszą przygotować.
Ja tylko wymienie kilka punktów, które są co najmniej dyskusyjne:
1. Program wcale nie jest dobrowolny, bo nawet jeśli zdecydujesz się z niego zrezygnować, co mniej więcej dwa lata zostaniesz wpisany do PPK z automatu (chyba, że będziesz pamiętał, żeby znowu zrezygnować).
2. Opłaty pobierane przez TFI nie są powiązane z wynikami inwestycji.
3. Bardzo ograniczony wpływ na swoje inwestycje.
4. Sposób opodatkowania.
5. Penalizacja krytyki PPK (po ich wprowadzeniu w życie) – to w ogóle brzmi jak z jakiegoś filmu Barei.
Czy przypadkiem rządzacy nie chcą nam znowu zafundować kolejnego przekrętu podobnego do OFE, gdzie w pewnym momencie stwierdzono, że pieniądze w OFE są publiczne a nie prywatne? Jestem bardzo ciekawy Twojej opinii!
Pozdrawiam Serdecznie,
Mateusz
Witaj Michale!
WAW, WAW, WAW. Mega radość w sercu. Takiej właśnie wiedzy potrzebuję, kogoś kto przeszedł pewną drogę, popełniał błędy i chce pokazać jak iść, by osiągnąć cel. Strona, którą podałem istnieje od 2001 roku i stałem się jej głównym redaktorem od 2017 roku. Obecnie ją przebudowuję. Prowadzę ją w całości za darmo, bo widzę że jest potrzebna. Postanowiłem jednak zająć się przekazywaniem wiedzy w zupełnie innym temacie od zera. No i Twoja książka trafia właśnie w czas, kiedy szukam inspiracji przemyślanej i rzetelnie poukładanej. Przyznaję się bez bicia, że nie odwiedzam systematycznie Twojego bloga ale kiedy tu trafię, to trudno mi się z tego miejsca wydostać. Taka tu jest MOC POZYTYWNEJ WIEDZY. Bardzo Tobie dziękuję i z niecierpliwością oczekuję Twojej kolejnej książki. Pierwszą mam i pozwoliła mi ona na ulepszenie budżetu jaki już prowadziłem, nim się ona pojawiła. Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam.
Krzysztof Wiśniewski
Michale – proponuję pod artykułem optin (imię, email) na listę earlybird “Zaufanie, czyli waluta przyszłości”.
Jestem pewien, że zapisze się wielu chętnych!
http://i0.kym-cdn.com/entries/icons/original/000/005/574/takemymoney.jpg
Dziękuję i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że „Zaufanie…” mi i żonce się podobało. Akurat kupiłem jej z książką Pata dzięki której ona powstała.
Miałem dodać cytat, ale jakimś błędem wyczyściłem sobie „zbierane” cytaty.
Pozdrawiam