Podcast: Play in new window | Download (Duration: 55:36 — 51.7MB)
Subscribe: Apple Podcasts | RSS
Czy klient ma zawsze rację? Czy prowadzenie firmy polega na ładowaniu się w koszty? Mam swoje zdanie i inną strategię. Firma jest dla mnie a nie ja dla firmy.
Wkrótce miną cztery lata od czasu, gdy rozpocząłem prowadzenie działalności gospodarczej wykorzystującej potencjał internetu. Pamiętam, że świat zaszczepił mi w głowie sporo przekonań jak powinienem prowadzić swój biznes. Masę błędnych. Systematycznie wykorzeniam kolejne z nich.
Sprawdź także: Finansowanie startupów
„Musisz rosnąć”, „Musisz zatrudniać i delegować”, „Klient ma zawsze rację”, „Musisz być dyspozycyjny”, „Napieraj, bo biznes ci ucieknie” – już w to nie wierzę. Okazało się, że istnieją inne sposoby na rozwijanie firmy, bardziej spójne z moim zestawem wartości, ograniczeniami oraz preferencjami.
Z wyboru jestem tzw. solopreneurem i prowadzę firmę, której założeniem jest pozostanie jednoosobową. Udowadniam – przede wszystkim sobie – że technologia pozwala dzisiaj skalować przychody bez konieczności ładowania się w olbrzymie koszty. A jednocześnie nie muszę mieć ambicji na to, by być największym i najlepszym przedsiębiorcą na świecie. Nie muszę się z nikim ścigać, żeby realizować swoje plany. Firma jest środkiem a nie celem. Istnieje dla mnie, a nie ja dla niej. Zbyt banalne? Za mało misji? Dziękuję. Mam swoje zdanie.
Zapraszam serdecznie do wysłuchania – nawet jeśli jesteś daleko od pomysłu na otwieranie własnej działalności.
Firma jednoosobowa z definicji
Slowpreneurship – czyli takie wyluzowane, powolne „przedsiębiorzenie” to jest to co aktualnie realizuję. Świadomie eliminuję kolejne zobowiązania. Na pewno tracę sporo możliwości, ale nie jest moim celem zapracowywanie się lub martwienie, np. o los pracowników firmy. Robiąc wszystko po swojemu, polegając tylko na sobie i wykorzystując automatyzację mogę w dowolnym momencie powiedzieć „pauza” lub „stop”. Nikt nie ucierpi, świat się nie zawali. Dla mnie to dużo bardziej cenne niż „dmuchanie” przychodów.
Czytaj także: WNOP 126: Jak rzucić etat i przejść na swoje – 9 wskazówek dla myślących o własnej firmie
Czy to dobra droga? Nie wiem. Wydaje mi się w tej chwili najlepsza. Wyścig szczurów został gdzieś obok, a ja powoli się z niego uwalniam. Pracuję, bo mogę i lubię. Gdy jest ciężko – cisnę lub odpuszczam, ale w zgodzie ze sobą, a nie pod czyjekolwiek dyktando. Bez kamieni na szyi, które wieszałbym na własne żądanie biorąc na siebie kolejne zobowiązania.
Zastrzeżenie
W tym odcinku dzielę się doświadczeniami ostatnich czterech lat, błędami, które poczyniłem na początku działalności oraz kilkudziesięcioma wnioskami, do których doszedłem. Podaję je w dobrej wierze, ale jednocześnie musicie wziąć pod uwagę, że prowadzę dosyć specyficzną działalność:
- Prowadzę firmę usługową i zarabiam przede wszystkim na sprzedawaniu mojej wiedzy.
- Nie prowadzę działalności handlowej (poza sprzedażą mojej książki) i nie mam wysokich kosztów stałych.
- Moja działalność jest oparta jest na internecie i może być wykonywana z dowolnego miejsca na ziemi.
- Mam swoje przekonania finansowe, z którymi nie trzeba się zgadzać.
- Nie jestem stały w moich wnioskach. Cały czas się uczę i ewoluuję. To o czym mówię, to przemyślenia po czterech latach prowadzenia firmy działającej w internecie i mocno opartej na treściach publikowanych na blogu.
Konsumuj tak, jak Ci wygodnie
Możesz posłuchać podcastu, przeczytać transkrypt na końcu (będzie wkrótce) lub posłuchać zapis na YouTube.
Oglądając wideo zasubskrybuj proszę kanał na YouTube oraz kliknij symbol dzwoneczka. Dzięki temu będziesz otrzymasz powiadomienie, gdy opublikuję nowy film.
Zobacz także: WNOP 133: Sukcesja w firmie, czyli jak przygotować testament i zadbać o przetrwanie firmy
W tym odcinku usłyszysz:
- Jakie błędy popełniłem w związku z założeniem mojej działalności gospodarczej?
- Czy stałe koszty prowadzenia działalności naprawdę są wysokie?
- Jakie koszty poniosłem przed założeniem firmy?
- Dlaczego firma nie musi generować wysokich kosztów?
- Czemu nie warto oglądać się na innych tylko robić swoje?
- Dlaczego tak ważne jest to co robisz, ale także to czego nie robisz?
- Czy warto mieć własne reguły prowadzenia biznesu?
- Czemu prowadząc firmę można wpaść w pułapkę konsumpcjonizmu?
- Dlaczego zbyt wczesne zatrudnianie pracownika to błąd, który może się zemścić?
- Czy jest coś złego w byciu jednoosobową firmą?
- Czy nasz klient ma zawsze rację?
- Dlaczego warto ograniczać rozdawnictwo energii i czasu?
- Czemu warto robić mniej rzeczy, a lepiej?
- Dlaczego zanim wystartujesz ze swoją firmą, powinno się odłożyć kapitał na finansowanie jej przez co najmniej rok?
- Dlaczego nie warto brnąć w coś co nam nie wychodzi?
- Czy lepiej ufać intuicji czy podręcznikom biznesowym?
- Czy należy bać się swoich klientów?
- Skąd płynie prawdziwa nauka?
- O roli schematyczności i powtarzalności w mojej firmie.
- Jakie są strategiczne założenia mojej firmy?
Kliknij prawym przyciskiem, aby ściągnąć podcast jako plik MP3.
Strony, osoby i tematy wymienione w podcast’cie:
- iFirma.pl – internetowa księgowość, z której usług korzystam
- Case study firmy Twenty20 – opowieść o tym, do czego może prowadzić bezrefleksyjna gonitwa za przychodami.
Zapowiedź następnego odcinka podcastu
Następny odcinek podcastu „Więcej niż oszczędzanie pieniędzy” ukaże się za około dwa tygodnie. Opowiem w nim w jaki sposób motywuję się do pracy. Spróbuję trochę odczarować ten temat. 😉
Pytanie lub komentarz? Zostaw mi wiadomość!
Masz pytanie? Możesz skorzystać z tego linku i nagrać dla mnie wiadomość głosową z wykorzystaniem mikrofonu Twojego komputera. Pamiętaj, że jedna wiadomość może mieć maksymalnie 90 sekund (ale możesz ich nagrać kilka) 🙂
Jeśli nagrywając pytanie przedstawisz się i podasz adres swojego bloga (lub strony WWW), to zlinkuję do niego tak jak uczyniłem w poprzednich odcinkach podcastu. To może pomóc w promocji Twojego bloga, więc tym bardziej zachęcam do zadawania pytań głosowo.
Będę Ci również wdzięczny za każdy komentarz. Napisz proszę, czy podobał Ci się ten odcinek podcastu. Chętnie z Wami podyskutuję i odpowiem na ewentualne dodatkowe pytania.
Sprawdź również: WNOP 134: Praca z domu i firma jednoosobowa – moje wnioski i przemyślenia po 7 latach bloga
Skąd pobrać podcast
Podcast dostępny jest dla Was w wielu miejscach:
- Na blogu – lista wszystkich podcastów
- W iTunes – dla użytkowników iPhone’ów i iPad’ów
- W serwisie Stitcher – pobierz aplikację Stitcher dla Androida i innych modeli telefonów
- W katalogu Zune
- W katalogu BlackBerry
- Poprzez specjalny RSS
A jeśli podoba Ci się podcast, to będę Ci bardzo wdzięczny, jeśli poświęcisz minutkę i zostawisz swoją ocenę oraz krótką recenzję w iTunes. Wasze głosy powodują, że mój podcast trafia do rankingów iTunes. Dzięki temu łatwiej jest do niego dotrzeć tym osobom, które jeszcze nigdy go nie słyszały. A na tym bardzo mi zależy 🙂
Oceń podcast “Więcej niż oszczędzanie pieniędzy” <–
Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję za Twoje wsparcie i życzę Ci świetnego dnia! 🙂
Zobacz także: WNOP 135: Jak będąc małą firmą robić wielkie rzeczy w biznesie – podpowiada Paul Jarvis, autor książki “Firma, czyli Ty”
Transkrypt podcastu
Kliknij tutaj, aby pobrać spisaną treść podcastu w formacie PDF.
To jest podcast „Więcej niż oszczędzanie pieniędzy” – odcinek 92.
Dzisiaj opowiem o błędach, o tym, co chciałbym wiedzieć, gdy rozpoczynałem prowadzenie własnej firmy.
Witam Cię w kolejnym odcinku podcastu „Więcej niż oszczędzanie pieniędzy”. Ja nazywam się Michał Szafrański i w tej audycji przedstawiam konkretne i sprawdzone sposoby pomnażania oszczędności. Opowiadam, jak rozsądnie wydawać pieniądze i jak odważnie realizować swoje pasje i marzenia. Jeśli tylko szukasz odrobiny stabilizacji finansowej i emocjonalnej w swoim życiu, to ten podcast jest dla Ciebie.
Dzisiaj będzie solo show, kolejny odcinek z cyklu: „ach, gdybym tylko wiedział to, co wiem teraz, to pewnie inaczej bym zorganizował to i owo w przeszłości”. To, że nagrywam taką moją spowiedź dotyczącą tego, jak prowadzę firmę, mnie już nie bardzo pomoże, ale mam nadzieję, że będzie to przydatne dla tych z Was, którzy zdecydowali się założyć własną działalność gospodarczą, i tych, którzy już ją mają i próbują rozkręcić.
Będę mówił o kilku aspektach. Powiem trochę o błędach, które popełniłem, o założeniach, które przyjmowałem, czyli takich przekonaniach, które miałem, gdy rozpoczynałem własną działalność gospodarczą. I zanim do tego przejdę, to jednak chciałbym dokonać kilku zastrzeżeń, ponieważ model mojego działania jest dosyć specyficzny.
Po pierwsze musicie wziąć zdecydowanie pod uwagę, że ja prowadzę firmę usługową, zarabiam przede wszystkim na sprzedawaniu mojej wiedzy, nie prowadzę działalności handlowej, może poza sprzedażą mojej książki. Czyli nie prowadzę działalności handlowej polegającej na tym, że kupuję jakieś produkty, dorzucam własną marżę i sprzedaję. Nie mam de facto dużego magazynu, wysokich kosztów stałych.
Po drugie, oprócz tego, że moja firma jest usługowa, to dosyć specyficzna, bo oparta w całości na internecie, czyli w gruncie rzeczy jest to działalność, którą mógłbym wykonywać z dowolnego miejsca na Ziemi.
Chciałbym również zastrzec, że ja mam pewne swoje przekonania finansowe, z którymi absolutnie nie musicie się zgadzać. I to będzie słychać w tym odcinku podcastu. Będę mówił, co uważam za dobre, co za złe, ale filtrujcie to przez swoje doświadczenia i preferencje. Podkreślam: to, co usłyszycie, to są wyłącznie moje przemyślenia, w których również mogę się mylić, bo to jest tak, że w miarę upływu czasu moje doświadczenia, przekonania i wnioski ewoluują. Nie jestem stały w tym wszystkim. Cały czas się uczę. Staram się Wam dzisiaj przekazać wiedzę, którą mam po czterech latach prowadzenia własnej firmy – i to dosyć specyficznej, bo mocno opartej na internecie i na treściach, które publikuję na blogu.
Cały podcast podzieliłem na trzy części. Zacznę od błędów, które popełniłem, zanim jeszcze rozpocząłem prowadzenie firmy, i na początku jej działalności, później przejdę do wniosków i przemyśleń. Na końcu powiem o jej strategii, czyli o tym, w jaki sposób rzeczywiście prowadzę ten biznes dzisiaj, z drugiej strony bardzo dużo mogliście dowiedzieć się o tym z różnych miejsc, rozmów, wywiadów publikowanych ze mną, bo te strzępy informacji przebijały się, więc postaram się to podsumować.
Zacznę od błędów. Takim kluczowym było to, że za późno rozpocząłem własną działalność gospodarczą. Powinienem był to zrobić wcześniej. Było ku temu kilka powodów. Pierwsza rzecz jest taka, że rozliczałem się wspólnie z moją żoną Gabi, która nie pracowała zawodowo, zajmowała się opieką nad naszymi dziećmi. Mnie się wtedy wydawało, zupełnie bezpodstawnie, bo nigdzie tego nie sprawdzałem i nie analizowałem, że rozpoczęcie prowadzenia własnej firmy uniemożliwi mi wspólne rozliczanie się z Gabi. Dzięki wspólnemu rozliczeniu podatku dochodowego – który oczywiście płaciliśmy niższy, bo ona nie zarabiała, ja tak – to się gdzieś tam uśredniało.
Oczywiście to jest nieprawda, tzn. zaczynając działalność gospodarczą, jeżeli nadal zamierzamy się rozliczać wg skali podatkowej, to mamy prawo jak najbardziej rozliczać się z naszym współmałżonkiem. Więc tutaj działalność gospodarcza w żaden sposób z tym nie koliduje. Dopiero przejście na rozliczanie wg podatku liniowego powoduje, że tracimy to prawo do rozliczania się ze współmałżonkiem. I od razu dodam, że podatek liniowy opłaca się przedsiębiorcom dopiero wtedy, kiedy ich dochód, nawet jeżeli rozliczają się samodzielnie, zaczyna przekraczać 95 370 zł w roku 2017 – policzyłem to. Czyli dopiero kiedy Wasz zysk, czyli przychód minus koszty, przekracza kwotę 95 370 zł, wtedy opłaca Wam się przejście na podatek liniowy. Jeżeli takich zysków, takiego dochodu nie osiągacie, to lepiej rozliczać się wg skali podatkowej. I teraz analogicznie – jeżeli dotychczas rozliczaliście się wspólnie z żoną czy z mężem i nadal zamierzacie, to Wasz łączny dochód powinien wynosić powyżej 190 tys. zł – dokładnie 190 740 zł, żeby opłacalne było rozliczanie się podatkiem liniowym dla tej osoby, która prowadzi działalność gospodarczą. Więc te limity są dosyć wysokie. Wiem, że niewielu przedsiębiorców osiąga takie wyniki, niewielu w stosunku do tego, ile osób prowadzi własną działalność gospodarczą. Więc myślę, że dla większości z Was w zasadzie rozliczenie wg skali podatkowej powinno być nadal korzystne, zwłaszcza wtedy, kiedy rozliczacie się ze współmałżonkiem.
Kolejny aspekt był taki, że też nie wiedziałem, jaką formę prowadzenia firmy wybrać. Czy założyć działalność gospodarczą, spółkę z o.o., czy spółkę cywilną. To był taki trochę paraliż decyzyjny, który trwał latami, tzn. z mojej dzisiejszej perspektywy to była wymówka: w gruncie rzeczy nie wiem, po co zakładam firmę, nie wiem, jakie mam plany, w związku z tym też nie wiem, jaką wybrać formę, która będzie najkorzystniejsza. Ale nie siadałem do głębokiej analizy. Dzisiaj wiem, że dla 99% przedsiębiorców, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z własną firmą, najlepszą formą jest po prostu działalność gospodarcza. I tu nie ma co się zastanawiać. Jeżeli myślicie, żeby założyć firmę, to zaczynajcie od działalności gospodarczej – chyba że rzeczywiście macie jakieś dalekosiężne plany związane z tym, że tych wspólników jest więcej i jakąś inną formę prowadzenia firmy preferujecie.
Był także kolejny aspekt, który powstrzymywał mnie przed rozpoczęciem prowadzenia własnej firmy. Wydawało mi się, że własna firma to są koszty, i to wysokie. A jeśli dobrze się zastanowić, to dla osoby, która pracuje na etacie i otwiera swoją firmę, działalność gospodarczą obok pracy na etacie, czyli chciałaby dorabiać w jakiś dodatkowy sposób, np. fakturując dodatkowych kontrahentów po godzinach, to te koszty wcale nie muszą być wysokie – wręcz są niskie. Bo jeżeli pracujemy na etacie, to owszem, będziemy płacili składki na ubezpieczenia społeczne, ale w gruncie rzeczy to jest tylko ubezpieczenie zdrowotne. Czyli w 2017 r. to będzie ok. 300 zł miesięcznie – nie ma chyba jeszcze podanej stawki. Pozostałe składki w zasadzie płaci za nas nasz pracodawca. Albo inaczej: my się razem z nim zrzucamy, część idzie z naszego wynagrodzenia z etatu, a część dopłaca pracodawca. Czyli we własnej firmie otworzonej oprócz etatu mamy składkę w wysokości ok. 300 zł miesięcznie na ubezpieczenie zdrowotne. I co więcej, ta składka w pewnym sensie do nas wraca, ponieważ przy rocznym rozliczeniu ten koszt na ubezpieczenia zdrowotne my sobie w rocznym PIT-cie odliczamy.
Drugim kosztem jest koszt obsługi księgowej. Nie polecam samemu obsługiwać księgowości firmy. Można to robić, ale to jest czasochłonne, duże ryzyko błędów itd. Ja korzystam z usług internetowego biura rachunkowego ifirma.pl już od czterech lat i zdecydowanie je polecam. W zasadzie z moją księgową widziałem się tylko raz na żywo, wszelki inny kontakt mam co miesiąc drogą mailową i przez system, który ta firma udostępnia. I koszt takiej obsługi przez biuro rachunkowe to ok. 80–150 zł miesięcznie. Czyli można powiedzieć, że nie jest on szczególnie duży. W zasadzie to są jedyne twarde koszty. Innych, które w działalności gospodarczej byłyby obligatoryjne, nie ma.
Jeżeli nie posiadamy biura, możemy mieć inne koszty, związane z samym prowadzeniem firmy czy zakupem do niej sprzętu, ale dzięki temu, że mamy działalność gospodarczą, to daje nam to dodatkowe korzyści. I to jest kolejny aspekt, że własna działalność, która jest prowadzona obok etatu, to całkiem dobry sposób na optymalizację podatkową. Bo np. załóżmy, że kupujemy aparat cyfrowy. Jeżeli kupuję go jako etatowiec, pieniędzmi zarobionymi już wcześniej, opodatkowanymi wcześniej, to płacę pełną kwotę za niego. Załóżmy, że on kosztuje 4 tys. zł. Ale jeżeli kupuję go jako przedsiębiorca, biorę na niego fakturę, to po pierwsze mogę odliczyć VAT, a po drugie oczywiście płacę za niego jeszcze nieopodatkowanymi pieniędzmi, czyli podatek dochodowy dopiero zapłacę od przychodów, które uzyskam, pomniejszonych o poniesione koszty, m.in. aparatu. Czyli w gruncie rzeczy można powiedzieć, że kupujemy za 2/3 ceny te wszystkie rzeczy, które wciągamy jako koszty firmy, które służą osiąganiu przychodów przez tę firmę.
I teraz, jak się dobrze zastanawiałem już po uruchomieniu swojej własnej firmy, ile ja pieniędzy przez całe dorosłe życie wydałem na gadżety, komputery, telefony, sprzęt fotograficzny, różne akcesoria, płacąc właśnie wcześniej opodatkowanymi pieniędzmi, to myślę, że skala oszczędności spokojnie mogłaby iść w dziesiątki tysięcy złotych. Skala oszczędności, które osiągnąłbym po wrzuceniu tych wszystkich kosztów w koszty prowadzenia firmy. Oczywiście te koszty muszą służyć osiąganiu przychodów przez firmę, ale to dosyć łatwo jest wykazać, szczególnie wtedy, kiedy rzeczywiście tym sprzętem posługujecie się w tym celu. Jest oczywiście jedno ryzyko, które wiąże się z otwieraniem własnej firmy. Jeżeli planujecie wziąć kredyt hipoteczny, to lepiej, żeby Wasza firma nie miała strat, a poza tym trzeba będzie udowodnić, że firma istnieje przez okres dłuższy niż 24 miesiące. Czyli warto dobrze zastanowić się, co jest czynnikiem ewentualnie blokującym otwarcie firmy. Może nim być to, że planujecie wziąć kredyt hipoteczny, ale z drugiej strony, jeżeli równolegle pracujecie na etacie, to nie ma się czym szczególnie martwić. Oczywiście odsyłam tutaj po poradę do dobrego doradcy kredytowego.
Drugi błąd, który popełniłem, to było to, że zakładając firmę, nie uwzględniłem kosztów poniesionych przed jej założeniem. Czyli przykładowo: cały sprzęt do podcastów, którym nagrywam m.in. ten podcast, zakupiłem przed otwarciem własnej firmy. I nie wiedziałem o tym, że mogę te koszty rozliczyć już w firmie, robiąc coś typu remanent początkowy czy jakieś inne operacje – oczywiście doradzam kontakt z księgową – i wtedy mógłbym sobie te koszty uwzględnić już na starcie jako koszty firmowe. Czyli można również wciągnąć do firmy sprzęt, który kupiliśmy wcześniej, inne wydatki typu opłaty, które ponosiłem na zakup szablonu bloga, czy inne tego typu rzeczy, które będą służyły osiąganiu przychodów przez firmę, jak najbardziej także można rozliczyć. To był błąd. Ja tego nie zrobiłem. I też myślę, że jestem – lekko licząc – 2–4 tys. zł w plecy z tego tytułu. I to w zasadzie były takie dwa kluczowe błędy, które popełniłem przed rozpoczęciem działalności gospodarczej lub na jej początku.
A teraz Wam opowiem o tym, o czym się przekonałem w trakcie prowadzenia firmy. Punktów, które będę wymieniał, jest ponad 20. Kolejność ich podawania nie ma żadnego znaczenia.
1. To nieprawda, że firma MUSI generować wysokie koszty.
Bardzo grube przekonanie, które miałem i z którym się borykałem, to było to, że firma musi generować koszty. I to nieprawda. Pokutuje takie przekonanie, że firma, żeby nie płacić podatków, to powinna generować wysokie koszty – wiadomo, że wtedy osiąga korzyści podatkowe itd. Ale to prowadzi do takiego podejścia, w którym próbujemy te koszty generować trochę na siłę – przynamniej ja miałem tak u siebie na początku. Czyli być może kupujemy jakieś wyposażenie, którego tak naprawdę nie potrzebujemy. W szczególności łatwo jest mieć taką wymówkę, że np. auto kupione do firmy co prawda nie służy w 100% do tego, żeby firma osiągała przychody, ale jest z nią związane w jakiś tam sposób, choć nie jest kluczowe – i my ten samochód tak sobie usprawiedliwiamy: że przecież to jest koszt firmowy, to pomniejsza VAT, który mam do zapłacenia, czy podatek dochodowy. Powiem tak: tego typu założenie jest prawdą w przypadku tych firm, w których rzeczywiście te koszty, które są ponoszone, przyczyniają się do podwyższenia przychodów. Tylko pytanie: czy w takiej firmie usługowej jak moja rzeczywiście o to mi chodzi? Czy moim celem jest to, żeby firma miała jakiś spory majątek, czy raczej moim celem jest to, żeby zarabiała pieniądze na moje życie i na moją przyszłość? Czy bardziej dla mnie ważne jest to, żeby firma generowała zyski, czy żeby była takim wehikułem do akumulowania majątku, który jest firmowy w gruncie rzeczy? Z mojej perspektywy nie ma nic złego w tym, że firma ma duży zysk. A ostatnia rzecz, której ja potrzebuję w firmie, to są wysokie koszty. Czyli tak naprawdę nie wierzcie w to, że firma musi generować wysokie koszty – może, czasami powinna, ale też bez przesady. Moim priorytetem jest generowanie przede wszystkim zysków, wyprowadzenie tych pieniędzy poza firmę.
2. Nie oglądaj się na innych, rób swoje. Nie kopiuj bezmyślnie.
Rzeczywiście działałem w taki sposób, że patrzyłem na to, co robią inni, próbowałem nawet czasami kopiować ich i dziwiłem się, dlaczego to u mnie nie działa w tak samo skuteczny sposób. To jest tak, że wszyscy przedsiębiorcy działają w jakiś konkretny sposób – możesz się z tym zgadzać, uważać za słuszne, ale nie musisz. Ja tak naprawdę świetne efekty zacząłem osiągać dopiero wtedy, kiedy zignorowałem to, co robią inni, skupiłem się na tym, co uważałem, że rozumiem, co jest wg mnie słuszne dla mnie. Nie chodzi o to, że coś jest świetną zasadą dla wszystkich, bo dla konkretnego przedsiębiorcy będzie to coś, co u niego się sprawdza, co jest bardziej dopasowane do tego, kim on jest, jaką on ma mentalność, przekonania itd. Ważne jest to, że jeżeli my tak bezmyślnie skupiamy się na kopiowaniu działań innych, to bardzo trudno będzie nam te osoby dogonić. Ponieważ my zawsze będziemy tymi kopiującymi. Widzimy tylko efekty i próbujemy je skopiować. Więc sami niewiele kreujemy. Nie rozumiemy, dlaczego coś zostało zrobione przez tego innego przedsiębiorcę w taki, a nie inny sposób. Czyli patrzymy na efekty, ale nie rozumiemy, ile działań, przemyśleń po drodze zostało dokonanych – takich, które spowodowały, że akurat ten przedsiębiorca, nasz konkurent, działa tak, a nie inaczej. Nie wiemy też, jakie rozwiązania porzucił, choć mogłyby się sprawdzić u nas. Ja uważam, że najlepszy efekt osiąga się wtedy, kiedy rzeczywiście rozumie się, że konkurencja istnieje, obserwuje się, co robi, ale nieszczególnie się nią przejmuje. Czyli idzie się własną ścieżką, wytycza się własną drogę, popełnia się własne błędy i uczy się na nich. Oczywiście im więcej inspiracji z zewnątrz, im więcej doświadczeń oraz błędów zewnętrznych obserwujemy, dowiadując się, dlaczego przez konkurencję zostały one potraktowane jako błąd, tym lepiej.
Ostatnio ktoś mnie pytał, czy ja się przejmuję tym, że pojawiają się książki ze słowem „ninja” w tytule, bo parę takich publikacji rzeczywiście już po premierze mojej książki się pojawiło. Ktoś mówił, że są osoby, które próbują skorzystać na mojej popularności. Mnie się nie wydaje, żeby tak było. Nawet jeżeli mają przekonanie, że coś na tym ugrają, to w żaden sposób mnie to nie martwi, bo niby dlaczego? Ja robię swoją robotę i idę do przodu.
3. Ważne jest nie tylko, co robisz, ale również to, czego NIE robisz.
To, co ja dzisiaj robię, jest wynikiem bardzo świadomego porzucenia innych rzeczy, których nie uznałem za wystarczająco atrakcyjne albo uznałem, że nie warto na nie poświęcać czasu bądź muszą poczekać gdzieś na przyszłość, po to, żebym ja w międzyczasie zdobył więcej doświadczeń. Czyli są takie rzeczy, których ja nie robię, ale to nie znaczy, że nie będę ich robił w przyszłości albo że o czymś nie pomyślałem.
4. Internet i technologia definitywnie zmieniły sposób prowadzenia biznesu.
Ja dzisiaj jako przedsiębiorca nie muszę mieć krowy, żeby pić mleko. I to dotyczy absolutnie wszystkich obszarów prowadzenia jednoosobowej firmy, bo o takiej mówię – o przedsiębiorcy, który jest tzw. solopreneurem. Nie muszę mieć biura. Biuro to są koszty, w mojej działalności to wiele nowego nie wnosi. Jeżeli potrzebuję miejsca, w którym mógłbym się spotkać, to po prostu mogę wynająć je na godziny. Tym samym ustalam pewne swoje zasady, których rozwinięciem jest kolejny punkt mojej listy.
5. Masz prawo mieć własne reguły.
Czyli nie musisz tracić czasu na spotkania. Jeżeli nie chcesz, po co się spotykać? W większości przypadków ci, którzy są pracownikami korporacji, doskonale wiedzą, że spotkania to jest doskonały sposób marnowania czasu, zwłaszcza te nieprzygotowane. Co więcej, ja nie muszę odbierać telefonów, odpisywać na maile. Oczywiście ktoś może się obrazić, więc trzeba wcześniej uprzedzić kontrahentów i klientów, że działam w taki sposób, że np. sprawdzam pocztę dwa razy dziennie albo nie zaglądam do niej w weekendy, albo że telefonów z założenia nie odbieram. Wszyscy wiedzą, że ja ich nie odbieram, bo nie lubię. I powiem Wam szczerze, że mało kto do mnie dzwoni, poza przedstawicielami banków i innych instytucji finansowych, bo do nich nic nie trafia. Ale generalnie kontrahenci, klienci do mnie nie dzwonią, Wy też, bo i tak prawdopodobnie nie odbiorę; kontaktujecie się ze mną mailowo. Mam prawo jako przedsiębiorca mieć własne reguły, narzucać je innym, dyktować warunki współpracy ze mną. Oczywiście, prawdopodobnie ucina mi to część klientów, którzy zdecydowanie muszą wykonać telefon i żebym po dwóch dzwonkach go odebrał. Trudno. Ja buduję swoje: świat, firmę i realia. Mam do tego prawo, oczywiście muszę się liczyć z konsekwencjami.
6. Także w firmie także można wpaść w pułapkę konsumpcjonizmu.
To nawiązuje do tego, o czym mówiłem w punkcie pierwszym, czyli generowania kosztów. Bardzo łatwo jest niepotrzebnie przeinwestować, kupić sprzęt, którego nie potrzebujemy. Ja wyznaję taką zasadę, że wyniki mojego biznesu są dużo ważniejsze od lansu, od zewnętrznych atrybutów tego, że jestem przedsiębiorcą, któremu się powodzi. Mnie to kompletnie nie interesuje. Ale musiałem do tego dojrzeć. Jeżeli prowadzi się biznes korzystający z potencjału internetu, to jest nam dużo łatwiej, bo nie musimy mieć takiej sytuacji, w której rzeczywiście te koszty są olbrzymie. Mało kto patrzy na te zewnętrzne atrybuty. Do nas klienci nie przychodzą do biura, tylko przez internet. Owszem, powinienem mieć stronę, blog itd., ale to są nieporównywalnie mniejsze koszty niż np. czynsz wynajmu jakiegoś lokalu w centrum miasta.
7. Zbyt wczesne zatrudnianie pracowników to błąd, który się może bardzo zemścić.
Większość typowych porad biznesowych mówi: jeśli rośniesz, jesteś jednoosobowym przedsiębiorcą i Twoje dochody i przychody się zwiększają, to jak najszybciej zatrudniaj, deleguj swoje obowiązki, nie trać czasu na robienie tych zadań, które ktoś może zrobić taniej niż Ty; jak najszybciej buduj zespół, który będzie Ci pomagał. Z drugiej strony ja dzisiaj widzę, że branie sobie na głowę kosztów pracowników to jest tak naprawdę największe ryzyko, jakie mogę mieć w moim biznesie. Bo innych kosztów nie mam dużych. Ale z kolei zatrudnienie kogoś, zobowiązanie się, że będę wypłacał co miesiąc pensję, a od czasu do czasu premię, to jest jednak dosyć duże zobowiązanie. Poza tym zatrudnienie pracownika to jest, o czym przekonałem się, pracując jeszcze i jako etatowiec, i w mojej własnej firmie, duże ryzyko i duża inwestycja. Rekrutacja trwa, edukacja pracownika trwa, oczekiwanie na osiągnięcie też takich efektów, jakich byśmy chcieli od dnia zero, po prostu zabiera czas. Czyli z mojej perspektywy ja raczej dałbym taką wskazówkę, że jak jesteśmy solopreneurami, to lepiej opóźniać zatrudnianie ludzi tak długo, jak się da. Im mniej tych zobowiązań, tym lepiej.
Ja miałem i popełniałem też taki błąd w swojej karierze, nie tylko we własnej firmie, że zatrudniałem osoby i płaciłem za pracę innych osób bez takiego głębokiego zrozumienia istoty wykonywanych przez nie zadań. Czyli, krótko mówiąc, przepłacałem. Bo później się okazywało, że ta osoba nie daje z siebie maksimum. Albo ja np. za dużo płacę za jej pracę. To jest karygodny błąd. Tego nie powinno się robić. Mam taką sugestię, że najpierw dobrze poznajmy te zadania, czyli próbujmy to wszystko wykonywać, co miałby wykonywać taki nowo zatrudniony pracownik, i później delegujmy, ale konkretne zadania, w przypadku których my już doskonale rozumiemy, ile czasu zabiera ich wykonanie, czy ten pracownik pracuje wydajnie, czy może mało efektywnie i powinniśmy go zagonić do cięższej pracy. Ja miałem jeszcze jeden problem i nadal go mam. Jestem zbyt dobry dla pracowników. Jak już kogoś zatrudniam, to staram się, żeby czuł się dobrze u mnie w firmie. Z kolei tego dylematu kompletnie nie mam, jak pracuję z zewnętrznymi podwykonawcami, czyli osobami, które zatrudniam do wykonywania konkretnych zadań, ale nie zatrudniam ich bezpośrednio u mnie w firmie, tylko po prostu zlecam im zadania projektowo, rozliczamy się bądź projektowo, bądź godzinowo, w zależności od charakterystyki zadań, które dla mnie wykonują. Tam nie mam stresu, żeby wymagać, żeby ochrzanić, jeśli trzeba, a w przypadku pracownika, którego zatrudniam na etat bądź ekwiwalent, zawsze mam z tym jakiś problem, zawsze staram się go przede wszystkim dobrze wyedukować. I to, przyznaję, było wykorzystywane i nadużywane także w mojej firmie. Więc zdecydowanie nie jest to coś, co należy robić zbyt wcześnie, czyli nie należy zbyt wcześnie zatrudniać pracowników. Ten punkt jest bardzo ważny, bo to jest najprawdopodobniej największy koszt, jaki będziecie mieli w swoich firmach, i również największa przeszkoda w skalowaniu tych firm prawdopodobnie.
8. Nie ma nic złego w tym, że chcę być jednoosobową firmą.
I dojście do takiego przekonania trochę czasu mi zajęło. Bo wydawało mi się, że bycie takim solopreneurem to coś, co jest takim wybrykiem natury. Nie po to przedsiębiorstwa istnieją, żeby być jednoosobowymi firmami, żeby rosnąć, nie pozwalając zarabiać pracownikom, których zatrudniają. I to było takie przekonanie w mojej głowie, które gdzieś tam tkwiło dosyć głęboko i powodowało, że świadomie, podświadomie czułem się z tym źle. Ale już się z tym pogodziłem. Zastanawiałem się też, czy to, że chcę być jednoosobowy, w jakimś stopniu ogranicza potencjał mojej firmy. Oczywiście, że tak. Bo jeżeli nie mam takich najbliższych współpracowników, to bardzo dużo rzeczy jest na mojej głowie. Czyli nie do końca pracuję efektywnie. Ale jak wspominałem, mam już podwykonawców do takich zadań, jakie są powtarzalne, które uznaję za z jednej strony obciążające, a z drugiej za takie, których wykonywać nie powinienem. I zastanawiałem się właśnie, czy ja nie jestem przypadkiem gorszy od innych przedsiębiorców, którzy rzeczywiście skalują swój biznes przez zatrudnianie kolejnych osób. Nie czuję tak. Kiedyś tak czułem, a w tej chwili uważam, że to jest moja nietypowa droga robienia biznesu. I skoro mój biznes, moja firma jest pomocna dla innych, czyli dostarcza wartość klientom, Wam, w takim zakresie, w jakim tego oczekujecie, to dlaczego miałbym się przejmować takimi opiniami, że być może powinienem skalować się właśnie w taki sposób: zatrudnianie, zwiększanie kosztów itd. Nie przejmuję się dzisiaj tymi opiniami.
9. Nie da się zrobić wszystkiego. Automatyzuj wszystko co można zautomatyzować.
Ten punkt wiąże się z poprzednim – nie da się zrobić wszystkiego. Więc muszę automatyzować wszystko, co się da, a co do reszty, muszę decydować, czy to robię sam, czy po prostu odpuszczam. I dzisiaj stoję na takim stanowisku, że automatyzować rzeczywiście da się bardzo wiele rzeczy i automatyzacja jest zdecydowanie tańsza niż zatrudnianie pracowników, nawet jeżeli płacimy za usługi, które nam je realizują. Plus automatyzacji jest też taki, że w dużej mierze jest ona pozbawiona tego czynnika ludzkiego, że jest niezawodna, oczywiście w tych obszarach, którymi się zajmuję, poza drobnymi problemami jak awaria systemu. A co do reszty, to po prostu muszę dużo odpuszczać i rzeczywiście to robię. Wielu rzeczy, które robiłem wcześniej manualnie, już dzisiaj nie robię, jeżeli nie uda mi się ich zautomatyzować. Czyli podejmuję taką świadomą decyzję, że nie chcę mieć pracowników, automatyzuję wszystko, co się da, a to, czego się nie da, po prostu odpuszczam. Oczywiście zawsze jest taki obszar, gdzieś tam pośrodku jeszcze, kiedy nad czymś pracuję i podejmuję decyzję, uczę się procesu, po to, żeby móc go zautomatyzować. I to zabiera czas.
10. Nie ulegaj fetyszowi skalowania firmy poprzez zwiększanie kosztów, np. ładne biuro, duża liczba pracowników, spore przychody, ale za cenę dużych kosztów.
To trochę powtórzenie poprzednich, ale z innej perspektywy. Punkt, który myślę, że jest bolączką bardzo wielu przedsiębiorców, start-upów, takich firm, które zaczynają, posiłkując się pieniędzmi zewnętrznymi – im się wydaje, że do szybkiego osiągnięcia wyników muszą szybko zwiększać koszty, skalę swojego działania, co sprowadza się do zwiększania kosztów. Czasami w parze ze zwiększaniem kosztów nie idzie wzrost przychodów albo nie idzie na tyle duży wzrost przychodów, żeby firma okazywała się zyskowna. Czasami jest tak, że firmy latami inwestują i odraczają ten moment, w którym osiągną realne zyski. I teraz pytanie: czy to jest sensowny model działania? Z mojej perspektywy to jest coś takiego, co nie służy niczemu – tu się może nie zgodzić ze mną wielu przedsiębiorców, którzy uznają, że można przez długi czas działać w ten sposób. Pewnie tak, tylko pytanie: czemu miałoby to służyć, że moja firma wychodzi na zero, czyli osiąga przychody równe kosztom, per saldo w skali roku? Przepalamy czas, ale nie generujemy zysków, pieniędzy, które mogłyby być przeznaczone jako zysk dla naszych udziałowców, czyli właścicieli firmy, chyba że wyciągamy te pieniądze z firmy w jakiś inny sposób. Jednocześnie takie skalowanie to jest coś, co powoduje, że wzrasta odpowiedzialność za wiele czynników. Bo jeżeli mamy wielu pracowników na pokładzie, to jesteśmy jako przedsiębiorcy za nich odpowiedzialni. Jeżeli mamy inwestorów, którzy włożyli swój kapitał w firmę, to też jesteśmy odpowiedzialni za to, żeby gdzieś uzyskać dla nich jakiś zwrot od tej inwestycji. Pod adresem jakoszczedzacpieniadze.pl/092 zalinkuję Wam takie świetne case study firmy Twenty20, w którym jej prezes przedstawia błędy popełnione przy zatrudnianiu pracowników, przy zwiększaniu przychodów i co wynika z tego, jak zbyt późno zauważy się, że firma rzeczywiście ma problem z generowaniem nadwyżek finansowych.
11. Im mniej zobowiązań, tym lepiej.
To uwalnia głowę, pozwala gdzieś się wyrwać z tej gonitwy. Więc jeżeli możecie, to tnijcie zobowiązania do spodu. To są zobowiązania w stosunku do wszystkich. Czyli po pierwsze nie mam pracowników, nie mam zobowiązań w stosunku do nich, po drugie – nie mam inwestorów i zobowiązań w stosunku do nich, ale też to jakby uwalnia mnie od przeżywania w jakiś intensywny sposób ewentualnych błędów czy porażek. Jestem odpowiedzialny za wszystko, co robię, jednocześnie w dowolnym momencie mogę zwinąć firmę, bo nie zrobię tym nikomu krzywdy, co jest niesamowicie uwalniające. Nie boję się ryzykować, bo wiem, że nikt ode mnie nie zależy, poza moją rodziną. Czyli mogę postawić na jakiś projekt, który przemyślałem, że powinien dać zysk, zaplanowałem go w jakiś sposób, pewności nie mam, ale stawiam tylko swoje pieniądze, to są tylko pieniądze i aż pieniądze. Staram się nie deklarować też w stosunku do partnerów, kontrahentów niczego, czego nie mogę im dostarczyć. I im dłużej funkcjonuję, im bardziej jestem niezależny od pojedynczych dużych klientów, tym łatwiej jest mi ciąć takie dosyć duże zobowiązania. Tu kieruję się też taką zasadą…
12. Lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu.
I od początku firmy starałem się dbać o to, żeby mieć 100% udziałów we własnej firmie, nie rozdrabiać się, czyli wolę mieć 100% biznesu, który przy niskich kosztach operuje i być może osiąga jakiś tam dochód, niż być np. udziałowcem 10-procentowym w jakiejś olbrzymiej firmie, która co prawda ma dużo większe przychody, ale też ma rozdmuchane koszty. Cenię to, co już udało się osiągnąć. Za tym idą kolejne przekonania, które zdobyłem.
13. Nie wierz, że klient ma zawsze rację.
Bo nie ma zazwyczaj racji. Albo ci klienci, którzy najgłośniej krzyczą, wcale nie muszą mieć racji. Oczywiście trzeba słuchać tego, co mają do powiedzenia klienci, ale też nie można w to bezwzględnie wierzyć. Ja bardzo długo w to wierzyłem, że klient ma zawsze rację, i byłem też bardzo dużo w stanie poświęcić, żeby klientowi zrobić dobrze. Mówię tu głównie o takich sytuacjach z przeszłości, z pracy na etacie, ale wydaje mi się, że to prowadzi do takiej patologii, że po prostu jest wielu klientów, którzy wykorzystują swoją pozycję, uznają, że skoro to oni płacą, to im się wszystko należy. Z drugiej strony klienci często mają jakieś sugestie dotyczące tego, jak nasze produkty powinny być rozwijane.
14. Nie ma sensu dopieszczać wszystkich klientów.
Warto pozwolić tym klientom, których oczekiwania nie są w pełni zgodne z tym, co my chcemy zrealizować jako firma, odchodzić z kwitkiem. To jest tak, że nigdy nie uda się zadowolić wszystkich. I dla własnego dobra trzeba wręcz ucinać współpracę z tymi klientami, którzy powodują najwięcej problemów, nawet takimi, którzy generują dla nas najwięcej przychodów, ale jeżeli sprawiają jednocześnie najwięcej problemów, to po co nam to? Rozdrabniamy się, tracimy naszą energię życiową, jednocześnie jeszcze bardziej uzależniamy się od klientów, którzy przynoszą naszej firmie sporo pieniędzy.
Ja mam taką strategię, że dostarczam konkretne produkty i staram się, żeby tych klientów było jak najwięcej. Owszem, w przypadku takich produktów jak książka, moje kursy, występy, staram się zadowolić większość. Czyli dostarczyć dobry produkt dla przeważającej części. Teraz pewnie 10% klientów będzie chciało coś więcej, zacznie narzekać, mówić, że tutaj czegoś brakuje, tam czegoś brakuje. Jeżeli te głosy są nieliczne, to nawet jeżeli są głośne, to my sami musimy sobie odpowiedzieć, czy warto się naginać, czy to jest spójne z tym, co chcemy zrobić. Czy np. taka dobra sugestia albo czasami wręcz zapotrzebowanie z Waszej strony na to, żeby Michał Szafrański dostarczył Wam aplikację do zarządzania budżetem domowym, to jest coś, co jest zgodne z moimi planami, oczekiwaniami, wizją przyszłości mojej firmy, czy nie. Owszem, rozumiem tę potrzebę, fajnie by było to zrobić, ale jaki tak naprawdę jest koszt tego wszystkiego? Co zaryzykuję, żeby to zrobić? Nie zawsze warto słuchać klientów, zwłaszcza tych najbardziej krzyczących.
Mnie się wydaje, że po prostu jako przedsiębiorcy musimy w sobie pielęgnować pewność tego, co robimy, ale też jednocześnie wykształcać sobie pewną skromność, aby nie być kimś takim, kto się odcina od klientów – absolutnie tego nie sugeruję. Czyli z jednej strony słuchać, co mówią klienci, z drugiej – dystansować się do tego, co się słyszy. Dać sobie czas na takie przemyślenie, bo pośpiech w biznesie zdecydowanie nie jest dobrym doradcą. Pomimo że zewnętrzny świat pędzi, jeżeli my realizujemy jakąś swoją strategię, to po prostu idziemy swoją drogą, my sami dla siebie jesteśmy punktem odniesienia.
15. Mocno ograniczaj rozdawnictwo swojej energii i czasu.
I podam parę przykładów. Konferencje czy występy w mediach to jest coś, co jest superfajne, świetne, daje taki zastrzyk energii i pozytywnych emocji. Być może osoby, które to oglądają, podchodzą do tego: „super, to jest wspaniałe”. Ale to jest chwilowe. Ponieważ z drugiej strony trzeba się bardzo rzetelnie jako przedsiębiorca przyjrzeć rachunkowi zysków i strat, bo dla mnie kilkuminutowy występ w telewizji to jest najczęściej cały dzień w plecy. Załóżmy, że idę do telewizji śniadaniowej, to nerwówka zaczyna się dzień wcześniej. Jest występ, a po nim te emocje opadają do połowy dnia i w zasadzie w drugiej jego części też się trudno zabrać do jakiejś konkretnej pracy. I w efekcie kilkuminutowy występ to jest dzień w plecy. I teraz pytanie: czy ja chcę poświęcać ten czas, żeby przez kilka minut pokazać się w telewizji? Oczywiście na początku to jest fajne, ale później rzeczywiście zacząłem widzieć koszt każdego takiego występu.
Podobnie konferencje. Dobra prezentacja i wystąpienie na konferencji to jest co najmniej tydzień przygotowań, a najczęściej nawet trzy – po to, żeby fajnie przygotować prezentację, przećwiczyć ją, wyjść i się pokazać. I jeżeli takich konferencji jest kilka w roku, to ile czasu trzeba na takie rzetelne przygotowanie przeznaczyć? Może się uzbierać nawet kilka miesięcy. Czy to jest warte tego efektu, który uzyskujemy? Gdzieś te bariery i ograniczenia trzeba sobie jednak stawiać, żeby tego czasu za bardzo nie marnować.
16. Lepiej robić mniej, a lepiej.
W moim biznesie jednoosobowym ma kolosalne znaczenie, na co ja przeznaczę kolejne dwie godziny czy 10 godzin swojego czasu. Jakie są te koszty alternatywy, którą mógłbym w danej chwili wykonywać, co by było, gdybym tę energię przeznaczył na coś innego? I w zasadzie możecie to doskonale zaobserwować na przykładzie książki Finansowy ninja, bo przy takich publikacjach tradycyjne wydawnictwa idą w ilość, czyli dostarczają bardzo dużo książek, a później co się okazuje? Że one w zasadzie nie mają nawet czasu na to, żeby każdą z tych książek spokojnie promować, w długim okresie również proponować czytelnikom. Wiadomo – jak się produkuje dużo, to co chwilę przeskakuje się z jednej książki na drugą. A moim zdaniem sztuka polega na tym, żeby właśnie poza tym, że się napracujemy, to tworzyć takie produkty, które są ponadczasowe. Zamiast 10 projektów rocznie, realizować jeden, dwa, które przyniosą nam tyle samo pieniędzy. I teraz kwestia tego, żebyśmy chcieli z jednej strony zaufać sobie, a z drugiej – doprowadzić do tego, żeby wyciskać z każdego projektu, który realizujemy, jak najwięcej korzyści zarówno dla klientów, jak i dla nas.
17. Musisz mieć zapewnione finansowanie dla swojej firmy.
Z moich doświadczeń wynika, że takie finansowanie powinno być zapewnione co najmniej na rok od startu. Ja nie jestem zagorzałym przeciwnikiem kredytów inwestycyjnych, w zasadzie można powiedzieć, że moją firmę też finansowałem kredytem, bo wziąłem kredyt hipoteczny refinansujący zakup mieszkania wcześniej za gotówkę – po to, żeby mieć pieniądze na spokojne rozbujanie mojego bloga. To nie było tak, że rozpocząłem prowadzenie bloga, gdy już zarabiałem na nim pieniądze. Decyzję o odejściu z etatu podjąłem, zanim jeszcze zarabiałem pieniądze na blogu, które umożliwiłyby finansowanie naszego życia. Więc jak najbardziej można się posiłkować kredytami, ale trzeba to robić w sposób mądry. W szczególności odradzam przedsiębiorcom korzystanie nadmierne z kredytów obrotowych, bo to jest coś, co powoduje, że tracimy kontrolę nad tym, ile pieniędzy w firmie rzeczywiście mamy do dyspozycji. Kluczowe jest, żeby jak najszybciej doprowadzić do tego, że w firmie pojawia się dochód, czysty zysk, bo to jest tak naprawdę potwierdzenie tego, że prowadzenie firmy ma sens. Wracam do tego, co mówiłem wcześniej, że wychodzenie na zero w mojej opinii nie ma sensu. Firma ma zarabiać, a skoro ma zarabiać, to dlaczego miałaby się posiłkować zewnętrznymi pieniędzmi? Jeżeli na początku mamy pieniądze na finansowanie firmy, to dużo łatwiej będzie nam wytrwać w takim spokojnym prowadzeniu biznesu do czasu, kiedy te pieniądze w planowy sposób od klientów się pojawią. A później to już kwestia tylko i wyłącznie rozbujania.
18. Firma to nie wszystko.
My jako przedsiębiorcy mamy taką tendencję do tego, żeby rzeczywiście rzucać wszystko, co jest wokół, i po prostu zapracowywać się. To nie o to chodzi. Każdy z nas musi oczywiście sobie odpowiedzieć sam na to, co jest dla niego w życiu istotne, ale te inne obszary, jak rodzina, hobby, sport, odpoczynek, to, że ładujemy bateryjki, że mamy te wolne cykle, kiedy też dajemy sami sobie szansę na to, żeby pojawiły się jakieś fajne wnioski nieproszone, żeby uwolnić tę swoją kreatywność, wyjść z siebie, stanąć obok, spojrzeć na to, co robimy, to jest pioruńsko ważne. Ja się strasznie długo tego uczyłem, nadal się uczę i jest to strasznie trudne dla mnie, ale muszę sobie to gdzieś wielkimi czcionkami wypisać, żeby to rozumieć, że firma to nie wszystko.
19. Nie brnij bez sensu. Odpuszczaj, gdy widzisz, że coś nie idzie.
To oczywiście wymaga refleksji. W moim przypadku bardzo pomaga takie cotygodniowe przejrzenie tego, co robię, czyli przegląd mojego biznesu, i dodatkowo takie spotkania całodniowe sam ze sobą raz na kwartał z pytaniem, gdzie jestem, po co robię to, co robię, jak mógłbym to robić lepiej, co mógłbym odpuścić, żeby skoncentrować się na tym, co jest naprawdę ważne. Taka refleksja jest bardzo, bardzo konieczna.
20. Ufaj intuicji, a nie podręcznikom biznesowym.
Prawda jest taka, że najlepiej wychodzą mi te rzeczy, w które sam wierzę i które są dla mnie naturalne. Jeżeli nawet ktoś mi mówi, że mógłbym działać w inny sposób, coś robić inaczej, ale ja czuję, że to do mnie nie pasuje, to nie ma sensu na siłę tego wdrażać. Podam Wam przykład: jak zwiększyć sprzedaż książki Finansowy ninja, skoro to jest dzisiaj główne źródło przychodów dla mojej firmy? Mógłbym Was spamować, trzy razy w tygodniu wysyłać maile z kolejnymi powodami, dlaczego warto tę książkę kupić. Nie robię tego, bo nie uważam, że to jest działanie, które jest OK. Uważam, że to jest narzucanie się. I z drugiej strony nie podoba mi się to. Szukam takiego optimum według mnie. Jeśli popełnię jakieś błędy, to liczę na to, że prędzej czy później się o tym od Was dowiem.
21. Nie bój się swoich klientów, ale też nie pozuj, bądź uczciwy, wdzięczny, szczery.
Prowadź taką komunikację, jaką chciałbyś, żeby prowadzono z Tobą. I to jest coś, co w mojej firmie akurat było od samego początku. Ja wiem, że najlepszy biznes robi mi się z osobami, które lubię, w związku z tym jeżeli chcę, żeby ktoś coś ode mnie kupił, to muszę dać się lubić. A żeby dać się lubić, to trzeba coś dla innych zrobić, najlepiej bezinteresownie. Ja wierzę w to, że dobro powraca, wielokrotnie o tym wspominałem, ale z drugiej strony też kluczowe jest takie dawanie z siebie najlepszego, co się ma. I trochę zaufanie. Żeby być taką osobą, która jako przedsiębiorca ufa, że to, co dostarcza, jest czymś wartościowym, że klienci nam pomogą zrobić z tego świetny produkt, nawet jeśli coś w nim nie będzie OK. Czyli dużo wysiłku po naszej stronie. I myślę, że tu bardzo pomaga też takie wyjście z siebie, stanięcie obok, popatrzenie, czy to, co się robi, ma rzeczywiście szansę służyć w jakiś sposób innym, rozwiązywać jakiś konkretny problem, być czymś, co jest obiektywnie dla jakiejś tam grupy osób przydatne, nie dla wszystkich – znowu wrócę do tego, co mówiłem o klientach – ale dla jakiejś grupy, do której my celujemy z naszymi produktami czy treściami.
22. Eksperymentuj, próbuj, doświadczaj, bo prawdziwa nauka wynika z doświadczeń.
Prawdziwa nauka nie płynie z teorii, tylko z tego, że my eksperymentujemy. Kolejne przykłady. Jak się cofniecie trzy lata na moim blogu, to zobaczycie, że ja nie miałem żadnego stałego źródła przychodów. Próbowałem współpracować z firmami i rozpoczynałem działania afiliacyjne dopiero w momencie, kiedy rzeczywiście postawiłem bardzo mocno na afiliację opartą na prostych produktach bankowych, dopiero wtedy rzeczywiście okazało się, że to był złoty strzał. To by się nie okazało, gdybym nie spróbował. Musiałem eksperymentować z różnymi sposobami zarabiania – po to, żeby się przekonać, co jest tak naprawdę tą następną kurą znoszącą złote jajka w moim przypadku. I wiedziałem, że książka też może czymś takim być, ale nie miałem takiej wiary w to, że na pewno to pójdzie aż tak dobrze.
My jako przedsiębiorcy musimy dokonywać takich eksperymentów. Musimy je wykonywać my, a nie tylko patrzeć na to, w jaki sposób eksperymentują inni, bo dzięki temu będziemy mieć własne doświadczenia. Będziemy mogli popełniać też swoje błędy, więc warto w przypadku każdego z takich eksperymentów oszacować, jakie mogą być koszty. One nie muszą być tylko finansowe, ale także wizerunkowe. Tak staram się działać. Ja te błędy również popełniam, więc to nie jest tak, że wszystko, czego się dotknę, udaje się.
23. Systematyczność i powtarzalność są duże ważniejsze od motywacji.
Ten punkt uważam za najważniejszy w prowadzeniu mojego biznesu. Potrafię się zmotywować mocno do pracy, ale dla mnie dużo ważniejsze jest to, że działam według jakiegoś schematu, że traktuję moją firmę jako zajęcie długoterminowe, które nie musi przynosić natychmiastowych korzyści. Żaden projekt, który realizuję, nie musi przynosić natychmiastowych korzyści, ponieważ stopniowo buduję z Wami jakąś relację. Ten proces trwa i muszę jako przedsiębiorca być cierpliwy. Z tego powodu bardziej od takiej chwilowej samomotywacji liczy się to, żeby po prostu systematycznie popychać sprawy do przodu każdego dnia. I to bez względu na to, czy jest dobrze, czy źle. I to właśnie wtedy, kiedy jest źle, to to popychanie spraw do przodu ma kluczowe znaczenie – pomimo przeciwności.
I wymienione przeze mnie punkty uważam za najważniejsze w przypadku takiego solopreneura jak ja. Na koniec powiem Wam jeszcze kilka takich strategicznych założeń co do tego, jak działa moja firma.
Po pierwsze – firma, którą prowadzę, jest strategicznie jednoosobowa. To sobie postanowiłem, i tak będzie. Mam podwykonawców, ale nie chcę zatrudniać pracowników na etacie. Moją strategią jest brak zobowiązań, czyli brak pracowników, niskie koszty, elastyczność decydowania o tym, kiedy pracuję, jak pracuję, czy pracuję. To, że nie mam biura, powoduje, że nie mam też konieczności dojazdów, nie marnuję na to czasu, mam większe możliwości pracy z dowolnego miejsca, nie jestem w zasadzie przywiązany w żaden sposób ani do Warszawy, ani do Polski i teoretycznie mógłbym pracować gdziekolwiek na świecie. Ale ważne jest też to, że przez to, że nie mam zobowiązań, to w dowolnym momencie mogę przestać robić to, co chcę, i świat się nie powinien zawalić – ani mój, ani Wasz tym bardziej. Sama świadomość, że nie masz zobowiązań, to jest coś, co mi bardzo służy, pomaga mi wiedzieć, że jest dobrze – bez względu na to, jak jest.
Po drugie – jeśli nie mam na coś czasu, to znaczy, że robię to nieoptymalnie. To też jest takie głębokie przekonanie, które nabyłem. Więc albo wymyślę sobie wtedy sposób na to, jak to zautomatyzować, albo po prostu w ogóle nie powinienem tego robić. I powiem Wam, że to mi pozwala bardzo szybko teraz podejmować decyzje typu: nie, nie robię tego, coś planowałem, ale nie, za dużo czasu to pochłania, to nie robię tego.
Po trzecie – moja firma jest bardzo mocno związana ze mną, z moim wizerunkiem. Czyli to rodzi pewne konsekwencje, jak się dobrze nad tym zastanowić. Moja firma nie jest takim bytem, który ma trwać pokolenia, bo trudno ją będzie komukolwiek przekazać. Nie jest też czymś, co ja mógłbym czy nawet chciałbym sprzedać – absolutnie nie. Ja nie mam strategii na to, jak wyjść z firmy. Wiele start-upów ma takie podejście: „OK, mamy jakieś tam exit strategy, że teraz zakładamy firmę, zrobimy to i to, doprowadzimy produkt, sprzedaż do takiego i takiego poziomu, pójdziemy do inwestorów i wyciągniemy bardzo dużo hajsu, będziemy leżeli na plaży czy gdzie indziej i nic nie robili”. Ja nie mam takiej strategii. Jedyną strategią wyjścia z mojej firmy jest to, że po prostu zamknę moją działalność gospodarczą. Ale to nastąpi wtedy, kiedy już nie będę chciał robić tego, co robię.
I za tym idzie ostatnia kwestia. Skoro moim celem nie jest budowanie wartości firmy jako takiej, to pytanie: jaki jest cel jej funkcjonowania? Mówiąc z finansowego punktu widzenia, to priorytetem firmy jest generowanie dla mnie zysku i wyprowadzanie go w legalny sposób poza firmę. Czyli to nie firma akumuluje kapitał, tylko jest ona dla mnie takim wehikułem, który służy do zarabiania pieniędzy, nie służy żadnym innym celom. To po co ja mam generować koszty? One powinny być minimalne, ponieważ dla mnie liczy się maksymalizacja zysku.
I tu wracamy do początku i tych założeń, które mam. Dzisiaj moją kluczową działalnością jest tworzenie treści i dzielenie się wiedzą – i to jest coś, co ja robię sam, co bardzo trudno jest mi komukolwiek oddać i kogokolwiek wykształcić, bo miałbym bardzo duże poczucie tego, że to już nie jestem ja. Oczywiście można zastanawiać się nad tym, jak ten blog rozbujać, jak spowodować, że tam będzie tych treści więcej od różnych autorów itd., ale tak jak mówię, to nie jest moja strategia. Może inni blogerzy taką mają, ale nie ja. I teraz jeżeli dobrze zastanowicie się nad tym, co jest celem, czyli jeżeli moim osobistym celem jest tworzenie treści, dzielenie się wiedzą – a celem firmy jest generowanie zysków – to w zasadzie edukować mógłbym za darmo bez firmy. I być może kiedyś taki moment nastąpi. Po co mi firma, jeżeli to, co jest główną działalnością, mogę wykonywać bez niej.
I z taką refleksją Was zostawiam. Oczywiście firma przydaje się, bo jednak jakieś koszty od czasu do czasu powstają. Nawet z działalnością blogową pojawiają się dosyć konkretne koszty. Utrzymanie systemu newsletterowego to jest kilka tysięcy dolarów rocznie, więc czemu miałbym te koszty ponosić z własnej kieszeni? I tak je ponoszę z własnej kieszeni, ale mogę dzięki firmie przynajmniej część z nich odzyskać.
To tyle w dużym uproszczeniu, mam nadzieję, że to było przydatne. Przypominam, że link do tego artykułu, o którym wspominałem, znajdziecie w notatkach do tego odcinka podcastu, pod adresem jakoszczedzacpieniadze.pl/092.
Najprawdopodobniej następny odcinek będzie o tym, jak motywuję się do pracy, bo takie pytania ostatnio pojawiały się i w mailach, i na Facebooku. Spróbuję niedługo taki odcinek nagrać.
A teraz dziękuję Ci za wspólnie spędzony czas i życzę skutecznego przenoszenia swoich celów finansowych na wyższy poziom. Trzymaj się i do usłyszenia!
{ 122 komentarzy… przeczytaj komentarze albo dodaj nowy komentarz }
Myślę, że przez wielu to jeden z najbardziej wyczekiwanych odcinków podcastu! Dotyczy to też mnie, więc odpalam go już bez zbędnej zwłoki 😀
Hej Kasiu,
Na zdrowie. Ciekawy jestem Twojej opinii po przesłuchaniu. 🙂
Pozdrawiam
Właśnie skończyłam! Było super 🙂
Do siebie biorę poradę o tym, by nie brnąć. Czasem tak się zafiksuję na jakimś zadaniu, że zupełnie nie zauważam, że straciło sens albo, co gorsza, zajmuje mi za dużo czasu i przez to się nie opłaca.
Mam podobnie jak Ty, że wiedzą równie dobrze mogłabym się dzielić za darmo. Ale koszty tego dzielenia się niejako wymuszają robienie tego w sposób komercyjny, bo potrafią być bardzo wysokie (zaraz przekroczę kolejną barierę liczby subskrybentów newslettera i znów skoczy rachunek za niego… Wiesz, że nie jest to łatwe przeżycie 🙂 Miłe, ale niełatwe ;))
Jeszcze raz dzięki za ten odcinek!
Hej Kasiu,
Odniosę się do „koszty tego dzielenia się wiedzą niejako wymuszają robienie tego w sposób komercyjny, bo potrafią być bardzo wysokie”.
Z drugą częścią zdania się zgadzam. Co do pierwszej, to mam swoje podejście, które można sprowadzić do tego, że warto być cierpliwym i szukać sposobów na to, by jak najwięcej dawać za darmo (a nawet 100%) a opłatę pobierać tylko za to, że ten ogrom wiedzy w jakiś sposób zorganizujemy dla tych, którzy chcieliby zapłacić za taką organizację.
Przykład z mojego podwórka: zobacz – moje podcasty i transkrypty i wideo są od lat bezpłatne. Twarde koszty montażu i transkrypcji, to około 500-800 zł za odcinek polskojęzyczny i co najmniej 2x tyle w przypadku, gdy mam gościa angielskojęzycznego. Czy to znaczy, że mam te koszty przerzucać na Was? Po prostu muszę je pokryć z innych przychodów.
Gdyby chcieć to analizować zerojedynkowo, to projekt „podcasty” jest kompletnie niedochodowy i powinien zostać zamknięty. 😉 Na szczęście widzę w nim dużo więcej niż koszty.
Trochę zboczyłem z tematu… 😉
Pozdrawiam
„Gdyby chcieć to analizować zerojedynkowo, to projekt „podcasty” jest kompletnie niedochodowy i powinien zostać zamknięty. 😉 Na szczęście widzę w nim dużo więcej niż koszty.”
Projekt „podcasty” jest zatem CZYSTĄ inwestycją. Bo cóż takiego w nim widzisz, jeśli nie źródło PRZYSZŁEGO odroczonego przychodu z kolejnej książki klientów „zanęconych” i utrzymanych podcastami ?
Nie gniewaj się Autorze bloga, ale uważam, że ten rzekomo szlachetny gest zaklęty w sformułowaniu „koszt dzielenia się wiedzą”, to ordynarna manipulacja ukierunkowana na ODROCZONY ZYSK 😉
Myślę, że nie jestem jedyną osobą, która jest przekonana, że Michał mógłby w prostszy i prawdopodobnie mniej kosztowny, a bardziej skuteczny finansowo sposób „zanęcać” swoich czytelników. Chociażby tak, jak robi to wiele innych, a nawet większość przedsiębiorców – poprzez zasypywanie reklamą i argumentacją, dlaczego warto kupić właśnie od nich, a konkurencja jest cienka.
Podcasty są za free. Ja osobiście skorzystałem na nich, na blogu i kursie „Pokonaj Swoje Długi” bardzo wiele. Często tu wracam po więcej. I nie zapłaciłem Michałowi jeszcze ani grosza.
Pewnie, nie znamy się osobiście, może się okazać, że cała dotychczasowa działalność Michała to jedna wielka misterna manipulacja, mająca na celu przejęcie kontroli nad światem… 😉
Każdy ma prawo mieć swoje zdanie, każdy ocenia sam i wierzy w to, w co chce wierzyć 🙂
„Myślę, że nie jestem jedyną osobą, która jest przekonana, że Michał mógłby”
Właśnie dlatego, jesteś konsumentem a nie producentem bo nie myślisz tak, jak Autor bloga.
No dobrze. Ale… o co chciałeś – poza powyższym komunikatem „o czym myślisz” – przekazać ?
W pełni zgadzam się z Kasią. Michał – śledzę to, co piszesz – zwłaszcza o prowadzeniu firmy. Słuchałem Cię na żywo na ubiegłorocznym Infoshare – to trafiło idealnie w czas, w jakim się znajdowałem. Byłem na Blog Conference Poznań, gdzie również Twoje wskazówki wdrożyłem do swojego biznesu. Z dzisiejszym nagraniem zapewne będzie tak samo. Tym bardziej, że też coraz bardziej przekonuję się do jednoosobowego prowadzenia swojej działalności i automatyzowania zamiast wiązania się na stałe z pracownikami.
Robisz dobrą robotę!
Dzięki wielkie Paweł. W tym roku także będziemy mogli spotkać się na infoShare.
Cześć Michał!
Już od kilku odcinków nie słuchałem Twoich podcastów (czasem wolę je przeczytać), ale ten pobieram od razu.
W sumie to już widzę, że zainteresuje mnie „mniej rzeczy, a lepiej” – na ten rok w celach blogowych zapisałem sobie tylko jeden duży projekt. A jeśli skończę to dużo wcześniej to zawsze można sobie coś jeszcze „powymyślać” 🙂
I to chyba będzie moja strategia na kolejne lata – już widzę jak takie skupienie daje mi i produktywność, i jakość. i wartość.
PS: kilka dni temu trafiłem (oczywiście z Google’a) na jakiś z Twoich wpisów z 2012 – to dopiero były czasy 😀
Hej Paweł,
„Mniej rzeczy a lepiej” to moja mantra w tym roku. 🙂
Pozdrawiam!
hej, szkoda że transkrypt nie jest dostępny od razu, zawsze ceniłam sobie możliwość przeczytania PDFa w tym samym momencie, w którym pojawił się nowy wpis 🙁 smuteczek
Cierpliwość to cnota. 😉 Już jest. Zachęcam do pobrania.
Witam serdecznie,
Temat niezwykle ciekawy choć zapewne nadal nie wyczerpany. Dotyczy także mnie więc z wielką niecierpliwością ściągam i będę słuchał.
Pozdrawiam Wszystkich a Ciebie Michale szczególnie
P.S. Jestem pod ogromnym wrażeniem pracy jaką wykonujesz
Właśnie siedzę sobie „na bezrobociu” – chętnie posłucham / może mnie natchnie….
Super podcast, dużo wartościowej treści.
Drogi Michale – moj imienniku. Świetny podcast. W końcu po zasubskrybowaniu Twojego bloga (jakies pol roku temu) na poczatku stycznia zaczalem go czytac. Jestem zachwycony. Stworzyłem budzet domowy i pierwszy raz od dawna udało mi sie oszczedzic pieniadze! ( nie wiem na co sie rozchodziły!!! Teraz mam wszytko pod kontorla. Akurat zaczynam działać w handlu i dzisiejszy podcast bardzo mi pomogł wszystko przemyśleć. Jeszcze raz dzieki!!
Gratulacje Michał! Super to przeczytać. Dziękuję.
Michale,
Jak zawsze rewelacja. Czuję się mądrzejsza po przesłuchaniu każdego twojego podcastu. 🙂
Cieszę się, że zrezygnowałeś z etatu i poszedłeś własną drogą, robiąc przy okazji dużo dobrego. 🙂
A książkę „Finansowy Ninja” właśnie czytam i jestem pod wielkim wrażeniem! Widać, że włożyłeś w nią bardzo dużo czasu i serca.
Dzięki Michał za fajny podcast.
Cieszę się, że dodałeś ten komentarz, znalazłam w nim dużo swoich przemyśleń i wdrożeń do których dochodziłam na własnych błędach. Też prowadzę firmę usługową i to co dla mnie przez długi czas stanowiło barierę wejścia ( brak siedziby ) dziś jest moją siłą, bo pracuję u Klientów. Też żałuję, że nie rozpoczęłam wcześniej, jednak wiem, że musiałam sama uwierzyć w to że się uda. Moje przemyślenia: Lepiej mniej za więcej, współpracuj z tymi których lubisz, i którzy traktują Cię jak partnera w biznesie, jeśli jest inaczej rezygnuję z współpracy. Lubię swoich Klientów :-).
Czekam na podcast o motywacji. Dziękuję.
Dziękuję za trafne przemyślenia.
„Musisz zatrudniac i delegowac” – jako trener jez. angielskiego wpadlam w to myslenie, bo wszyscy naokolo pytali mnie kiedy zaczne zatrudniac ludzi, kiedy wynajme lokal etc. Zapomnialam przez to o mojej poczatkowej wizji biznesu: spersonalizowanych zajeciach prowadzonych u mnie w domu lub przez internet (bardzo niskie koszty). Naciskano na mnie zewszad zebym delegowala to, co lubie najbardziej – nauczanie i kontakt z ludzmi, podczas gdy nie mam ambicji wyskalowac biznesu poprzez zatrudnianie kogos i ladowanie sie w wynajem lokalu, ale raczej zwiekszenie stawek i oferowanie kiedys innych produktow (np. Kursy internetowe).
Cześć Michale,
Bardzo dziękuję za cenne wskazówki. Potwierdziłeś moje przekonania o sensie prowadzenia działalności opartej na dzieleniu się wiedzą bez spinania się na szybki i spektakularny rozwój firmy. Zawsze uważałam, że najlepszym interesem jest niewielka jednoosobowa firma, która zarabia na mnie i moją rodzinę, i którą byłabym w stanie prowadzić własnymi siłami i w sposób, jaki daje mi satysfakcję, ale i luz.
Miesiąc temu korporacja mnie porzuciła, zanim ja zdążyłam to zrobić.
Jest to już kolejne porzucenie mnie przez korporację. Poprzednie – ponad rok temu, po 15 latach pracy w firmie – było zupełnie inne. Szok, panika i gwałtowne poszukiwanie jakiegokolwiek zarobku. Teraz spokojnie rozwijam blog, który powoli przynosi mi klientów. „Leżę” sobie na poduszce finansowej i robię co chcę, co lubię, kiedy mi się podoba i z kim mam ochotę. To nastawienie na dłuższą perspektywę czasową (daję sobie aż rok), na spokojne rozwijanie bloga i działalności jest niesamowitym komfortem, który pozwala na niewykonywanie gwałtownych i nieprzemyślanych kroków, na unikanie panicznego rzucania się na groszowy zarobek.
Przymierzam się do założenia działalności, ale trochę obawiam się tej automatyzacji, o której mówisz. Jednak pełniejsze wykorzystanie możliwości działania w internecie wymaga wiedzy technicznej. Mam opór, że nie podołam. No, ale wiem też, że nie muszę, że mogę działać we własnym tempie i własnymi metodami. To też usłyszałam w Twoim podkaście.
Dzięki za wartościowe i praktyczne uwagi!
Pozdrawiam
Ewa, podołasz na pewno, to są gotowe rozwiązania nie wymagające wiedzy specjalistycznej.
Tak się złożyło, że nieświadomie działam według twojego podcasta. Czyli etat, od stycznia równolegle otworzyłem sklep internetowy, nie oglądam się na innych, nie słucham tych co mi mówią „po co to robisz”, mam plan na cały 2017 rok, przeraża mnie tylko ilość pracy do wykonania, ale dłubię krok po kroku każdego dnia ile mogę. Wydatki tylko takie jak w podcaście. Dzięki, bo utwierdziłeś mnie, że idę w dobrym kierunku, zawsze to takie doładowanie akumulatorów.
Cześć Michał.
Bardzo ciekawe nagranie. Z pewnością pomoże innym zaoszczędzić sporą sumę pieniędzy.
Z mojej strony dodam jeszcze jeden punkt, który pozwala zaoszczędzić dodatkowe kilkaset złotych, a o którym ja przed założeniem działalności gospodarczej nie wiedziałem. Chodzi mianowicie o nie rozpoczynanie działalności gospodarczej 1. dnia miesiąca, a zainteresowanych szczegółami odsyłam do opisu mojego przypadku: http://programistanaswoim.pl/rejestracja-dzialalnosci-gospodarczej/#nie-1-go
Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek 🙂
Piotr
Hej Piotrze,
Dziękuję za dodanie tego punktu. Mam wrażenie, że już o tym wspominałem, w którymś z wpisów lub podcastów. 🙂
Pozdrawiam!
Michale, bardzo proszę, nie rezygnuj z zapisu tekstowego – jestem wzrokowcem i wolę widzieć Twój tekst niż słuchać… miłego dnia 🙂
Swietna robota!
zeby na studiach takich rzeczy uczyli 🙁
Oj też bym chciał żeby uczyli.
Ok mówiłeś o zmniejszeniu kosztów co do pracy na etacie, a pewnie to obejmuje tylko umowę o pracę. A co z umową zlecenie?
Hej Michał,
idealnie się wstrzeliłeś z tym tematem :0).Dziękuję za bardzo dobry materiał.
Chciałabym zapytać czy planujesz zrobić odcinek o automatyzacji procesów /poza płatnosciami/ ?
Pozdrawiam
Hej Renata,
Nie miałem w planach podcastu o automatyzacji, bo wydaje mi się to dosyć specyficzne dla konkretnego sposobu działania. Pomyślę, czy te moje doświadczenia da się jakoś łatwo przełożyć na coś bardziej ogólnego.
Pozdrawiam!
Taki podcast byłby bardzo przydatny!
Michał, jak zwykle świetny podcast. Zaintrygował mnie temat „automatyzacji wszystkiego, co możliwe”. Rozwiniesz go w następnych podcastach?
Hej Michał
dziękuję za dzisiejszy podcast, który był dla mnie terapeutyczny 🙂 Zatrudniam od 8 lat jedną osobę i żyłem do dnia dzisiejszego w poczuciu, że moja firma to ta „gorsza” bo się nie rozwija = bo nie zwiększa zatrudnienia. W praktyce taki model (ja + 1 etat) bardzo mi odpowiada i generuje dla mnie zadowalające dochody. Od dziś zamiast poczucia „gorszej firmy” będę się cieszył własnym biznesem na własnych warunkach!
Hej Mateusz,
Witam w klubie. 🙂
Pozdrawiam!
Dzięki za wspaniały podcast. Pozwoliłeś mi spojrzeć również na moją działalność z szerszej perspektywy 🙂 również wychodzę z zasady „mniej, a lepiej!”
Hej Michal,
Opowiadalam mojej polowce o wiedzy z podcastu i chcialam wrocic do podpunktow by moc solidnie wszystko zreferowac. Czy moglbys zamiescic swoje notatki?
Joanna
Hej Joanno,
Całą treść znajdziesz w transkrypcie opublikowanym na końcu wpisu.
Pozdrawiam
Kolejny świetny materiał od Ciebie Michał, dzięki 🙂
Dzięki Michał. Moim zdaniem za ten content powinieneś kasować! Super dawka wiedzy ale brakuje mi pod koniec jednej rzeczy na którą czekałem. Dużo mówisz o kosztach ale nie mówisz pod koniec jak optymalizować to wszystko. Zarabiasz 100k a kosztów masz 10k – i co – od reszty po prostu odprowadzasz podatek? Optymalizacja podatkowa jest również ważna i ciekawa. 5!
A ja z pytaniem technicznym. Jak robisz transkrypt podcastu? Masz jakiś program do tego?
Hej Mateusz,
Korzystam z usług firmy eKorekta24.pl. Treść spisuje człowiek ze słuchu.
Pozdrawiam
Cześć,
Na jednoosobową działalność zostałem wypchnięty ponad 2 lata temu wskutek cięcia kosztów przez pracodawcę. Na szczęście na tyle mocno, że naprawdę zacząłem działać, i to już samodzielnie – odpłynięcie na szersze wody było dobrą, życiową decyzją. Ale się uczę cały czas (i lubię to!).
Wielkie dzięki za rzeczy, na które zwróciłeś uwagę, a których nie widziałem (m.in odcinanie zadań robionych zbyt długo). Ceniąc to, co mówisz cieszę się jak dziecko, że do niektórych rzeczy doszedłem i wdrożyłem je sam (odejście od idiotycznej tyranii „mania” kosztów).
A w skrócie, dziękuję. Twój blog lubię bardzo nie tylko z racji tematów, ale szacunku dla czytelnika i ładnej polszczyzny.
Wszystkiego dobrego!
Cześć Michał.
Czy brałeś pod uwagę transkrypt podcastu w formacie dla ebooków (.mobi, .epub)?
Osobiście posiadam Kindle Paperwhite a przy formacie .pdf nie ma możliwości ustawień wielkości czcionki (która przy pdf-ach jest dość mała).
PS: Podcast rewelacyjny 🙂
Pozdrawiam
Kuba
Hej Kuba,
Dziękuję za sugestię. Przy pojedynczych odcinkach – raczej nie będę udostępniał MOBI i EPUB.
Co jakiś czas wydaję jednak zbiory transkryptów (za darmo). Wtedy jest również wersja dla czytników.
Pozdrawiam!
Zapomniałeś Michale dodać, że zamykając DG trzeba sie rozliczyć z VAT który odliczyliśmy w związku z zakupem. W praktyce jest to oddanie VAT do urzędu skarbowego. Mnie nikt tego nie powiedział i miałem nieoczekiwane problemy z tym związane.
Cześć Michał,
Bardzo podobał mi się podcast. Podoba mi się Twoje podejście do kosztów. Mimo, że masz obecnie duże przychody, utrzymujesz do nich podejście ascetyczne, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Wydajesz nie wtedy gdy masz większe przychody, lecz wtedy gdy to ma sens, gdy jest potrzeba. Podejście a’la Jacek Stryczek.
Ja w Twojej nauce dostrzegam też taką zasadę, aby inwestować stopniowo, w miarę jak „dobrze idzie”. Tę zasadę wykorzystaliśmy z żoną gdy ostatnio otwierała swoją działalność handlową w oparciu o sklep stacjonarny. Przestrzeń sklepu jest naszą własnością i dzieli się na kilka pomieszczeń. Najpierw zainwestowaliśmy w zorganizowanie pierwszej przestrzeni. Kolejne przestrzenie urządzaliśmy wraz z sukcesami, w miarę jak biznes się rozkręcał. Ostatecznie biznes się rozkręcił, ale gdyby okazało się, że nie ma zbytu, dzięki takiemu podejściu mielibyśmy dużo mniejszą stratę, niż gdybyśmy od razu zainwestowali w urządzenie całej przestrzeni.
Bardzo zapadło mi w pamięć „nie brnij”. W inwestycjach giełdowych, którymi z kolei ja się zajmuję, tę zasadę można przełożyć na „nie uśredniaj w dół”. Jak coś kupiłem, bo zakładałem że będzie rosło, a spada, lepiej nie dokupować.
Pozdrawiam serdecznie,
Artur
Hej Artur,
Dziękuję za ciepłe słowa.
Co do Waszego podejścia – super. Stopniowo i z ograniczaniem ryzyka.
Co do inwestowania – doskonale rozumiem. 🙂
Pozdrawiam
Michał, absolutnie jesteś moim mentorem, bardzo Ci dziękuję i mam nadzieję, że jeszcze długo będziesz lubił robić to co robisz bo bez Ciebie świat wbrew pozorom niektórym może się zawalić. Twoje wskazówki pozwalają mi unikać wielu błędów, uczeniem się na swoich jestem już zmęczony. JESZCZE RAZ DZIĘKI WIELKIE !!!
Jestem właśnie na starcie swojej działalności i Twoje słowa są jak miód na moje serce:) Najważniejszy punkt to nieangażowanie się w zbędne zobowiązania. Uff! Jak dobrze, że to wcale nie musi być spółka notowana na Wall Street!
Moja działalność tez jest przy etacie – pracy organisty na nieco większej wiosce nie można pogodzić z niczym innym. Do tej pory były to głównie usługi. Potem dwa lata zawieszenia bo budowałem dom z rodziną (wyszło taniej o 100 tysięcy w stosunku do firmy). Teraz startuję ze sklepem internetowym. Większości błędów, które wymieniłeś, uniknąłem, niestety nie za darmo – musiałem poświęcić kilka miesięcy przed wystartowaniem na dowiedzenie się co i jak. Przy naprawdę małej działalności, bez VAT i jakiemu-takiemu kumaniu cyferek polecam jakiś tani program (Mała księgowość rzeczpospolitej u mnie). Można na dzień dobry parę groszy zaoszczędzić.
„Kosztowców” nigdy nie rozumiałem (chyba że tych ostatnich, z Pruszkowa). Przecież firma jest po to żeby sobie zarobić kasę. Jedyne koszty, to jak u Ciebie – żeby sobie np. laptopa kupić czy inny sprzęt związany z DG a jednocześnie przydatny w domu.
Fajny podcast, bo w godzinę wyjaśnia to, czego po sieci trzeba szukać tygodniami (jak się nie ma czasu).
Po serii o budżecie, od 1 stycznia działam z paragonami. Spisuje każdy towar, nieco to trwa, ale już po miesiącu wiem, jak zaoszczędzić, zmieniając tylko nawyki zakupowe, prawie stówę.
A policzyles ile kosztowal ekwiwalent poswieconego czasu na te 100000zl ?
Oooo! Michale! Strzał w 10!
Pobieram podcast i biorę go do pracy!
Hej! 🙂
Rozbuduj ten cykl koniecznie. Dodaj czy być VAT-owcem, czy nie. Z tym sporo osób ma duży problem. Opisz rozliczanie samochodu i części powierzchni mieszkania oraz kontakty z US, coś o ubezpieczeniu działalności i ryzykach.
Bardzo cenne informacje, zwłaszcza, że wybrałam podobną drogę, ale jestem dopiero na samym początku.
Michale,
świetny podcast!
Mam pytanie – czy poleciłbyś osobie dopiero zaczynającej blogować zakładać swoją firmę? Mówisz, że za późno założyłeś swoją firmę. Wynikało to pewnie z tego, że nie wiedziałeś na początku jak monetyzować bloga. Podejrzewam, że wielu blogerów nie wie jak zarabiać otwierając swoje blogi.
Pytanie zatem brzmi: czy otwierać firmę razem z otwarciem bloga (będąc równolegle na etacie), czy otworzyć firmę później. Jak później to kiedy? 🙂
Pozdrawiam,
Maciek
Michał, dziękuję za ten podcast.
Mi był bardzo potrzebny i pojawił się w momencie, kiedy szukam odpowiedzi na wiele pytań dotyczących firmy. Po podcaście mam wiele przemyśleń dotyczących tego jak poprowadzić swoją działalność, czego ja właściwie potrzebuję i najważniejsze, że samodzielne prowadzenie firmy to proces, który trwa i ewoluuje.
Fajnie, że pokazujesz i mówisz, o tym co uważasz za błąd, to pozwala spojrzeć też na swoje działania inaczej, wskazuje, że na błędach można się wiele nauczyć i nie ma co się ich wstydzić 🙂
Cena jest też dla mnie wskazówka związana z tym, że firma wcale nie musi generować kosztów (o czym wspominają doradcy finansowi), też prowadzę działalność usługową i właśnie mocno się zastanawiałam, czy ja rzeczywiście muszę generować koszty. Ty mi podpowiadasz, że nie i dobrze mieć taką świadomość 🙂
Pozdrawiam
Cześć Michał,
Świetny podcast. Bardzo przydatny dla mnie i na pewno warty rozbudowania. Właśnie od kilku lat jestem nieustająco na etapie o którym mówisz na początku 😉 Chciałabym, myślę o tym, ale konkretnego działania brak. Nie wiem od czego zacząć bo na razie mam za małą wiedzę. To co wiem na pewno, to że w 2020 chciałabym kupić kilkupokojowe mieszkanie w mieście wojewódzkim na wynajem. Mam już jedno mieszkanie w małym mieście i od lat je wynajmuje. Rozliczam się ryczałtem gdyż trudno mi jest zrobić koszty – ponosić duże wydatki na to mieszkanie-od lat go nie doposażam a jedynym wydatkiem jest farba raz na 2 lata.
Bardzo mi się podoba ta forma zarabiania i chciałabym tak zarabiać na większą skalę, jednocześnie pracując na etacie w korporacji w innej branży. Lubię to co robię na etacie i jestem zadowolona z wynagrodzenia dlatego na razie nie planuję rzucać pracy. Dodatkowo robimy też z mężem zlecenia w tej samej branży, przy czym mąż jest pracownikiem naukowym i zlecenia wykonuje na umowie o dzieło z 50% kosztem przychodu. Nasz dochód na etatach i ze zleceń jest taki, że zwykle ledwo ale jednak wchodzimy na II próg podatkowy (największy dochód to moja pensja, potem pensja męża i ok. 10-30 tys z umów o dzieło). To pewnie jest ważna informacja w temacie optymalizacji podatkowej w przyszłej DG.
Mam i zakładam że nadal będę mieć zdolność kredytową, gdyż mieszkam w bliźniaku którego nie chcę już zmieniać na inne mieszkanie a kredyt hipoteczny już prawie spłaciliśmy. Odkładamy pieniądze od 2 lat (od chwili gdy trafiłam na twój blog ;), od 1,5 roku prowadzę też skrzętnie budżet domowy) i chcemy to robić intensywnie do 2020 roku aby mieć jak największy wkład własny na to mieszkanie. W przyszłości chciałabym mieć tych mieszkań na wynajem więcej, ale posiłkując się kredytem i wkładem własnym będziemy w stanie kupować takie mieszkanie co ok. 5-7-10 lat (zależy od jego wielkości). Z takim założeniem można nie zakładać DG przez najbliższe ok. 10 lat 😉 Jeśli tylko zakup mieszkań i najem od 2020 to DG można założyć dopiero mając te np. 3 mieszkania. Wcześniej być może opłaciłoby się rozliczać z najmu jako osoba fizyczna i odliczać od podatku wydatki na mieszkania.
Dlatego odkładam myśl o DG w nieokreśloną przyszłość. Ale jednocześnie kusi, żeby założyć ją już niedługo – za kilka miesięcy i zacząć od podnajmu. Mamy w tej chwili wszystkich oszczędności ok. 35 tys . więc kilka tysięcy na doposażenie oraz szkolenie u Piotra Hryniewicza i Michała Grabowskiego z podnajmu i rozliczania podnajmu mogłabym poświęcić. A w 2020 wystartować z większym wkładem własnym (zarobionym na podnajmie) do zakupu mieszkania na wynajem.
Jeśli podnajem to DG musiałaby być założona. Remont/doposażenie mieszkań pewnie już w ramach DG by się opłacało zrobić, aby wydatki wrzucić w koszty. Czy wtedy trzeba być Vatowcem? Czy nie trzeba ale to się opłaca? Czy rozliczać się podatkiem liniowym czy w skali podatkowej? Jak się ma VAT do tych dwóch form opodatkowania? Czy wtedy zlecenia, które wykonujemy z mężem, bardziej opłaca się wykonywać w ramach DG? Czy można nadal jako osoba fizyczna? Czy DG lepiej założyć na siebie (pracownik korporacji), czy na męża (pracownik naukowy na uczelni), czy nie ma to znaczenia? Pytań mnóstwo ale pewnie dodatkowych kwestii, na które powinnam jeszcze zwrócić uwagę jest dużo więcej. A może mógłbyś polecić osobę/firmę która udzieli mi odpłatnie kilku porad? Dodam jeszcze, że do pracy na DG potrzebowałabym głównie samochodu, laptopa, aparatu i telefonu. Zakupu auta na razie nie planuje, bo nasze obecne jest w porządku. Auto planujemy zmienić za około 4-5 lat. Laptop by się przydał nowy, aparat również, telefon jest ok. Tak że kosztów na starcie nie byłoby duzo, dopiero później –remonty i wyposażenie mieszkań.
Gubię się w tych tematach a niestety w mojej rodzinie nie ma ani jednego przedsiębiorcy (sic!), którego mogłabym podpytać o takie zasadnicze sprawy. To pokazuje, jak trudno w mojej rodzinie przełamać schemat wyjścia poza etat. Etat w budżetówce zawsze był czymś pożądanym –taka niskoopłacana ale ciepła posadka na zawsze 😉 Ja myślę już inaczej i na obecną chwilę i tak jestem zadowolona z moich osiągnięć 😉 Ale chcę iść dalej Twój rozdział dotyczący optymalizacji podatkowej w książce Finansowy Ninja bardzo mi pomógł, ale wiedzy niestety wciąż mam za mało. Na co jeszcze powinnam zwrócić uwagę, jakie pytania sobie zadać przed podjęciem decyzji? Dodam jeszcze, że mam małe dzieci i obecnie zaczęłam urlop macierzyński, więc jest oddech od korporacji i czas (około roku) na zastanowienie się co dalej a być może na DG i pierwsze umowy podnajmu?
Co do wyboru formy opodatkowania, to zerknij na: http://programistanaswoim.pl/algorytm-wyboru-formy-opodatkowania/ – n tym blogu znajdziesz też kilka użytecznych rad dla początkującego przedsiębiorcy.
Jeśli chodzi o resztę twoich pytań, to jestem zupełnie zdziwiony faktem, że z odpowiedzią na nie borykasz się już długi czas. Odpowiedź na większość z nich to 1-2 dni researchu w sieci i kolejne 2-3 dni na sprawdzenie czy stan prawny jest zgodny z poradami.
Cześć Michał!
Dzięki za ten materiał! Czytam Cię od dłuższego czasu, słucham od niedawna 🙂
Mam pytanie – mam działalność jednoosobową (oprócz niej pracuję na etacie). Rozliczam się przez ryczałt 5,5%. Jak to w moim przypadku jest z tym całym „wrzucaniem w koszty”? Co mi wolno a co nie? Jest to dla mnie czarna magia, wiele o tym słyszę, ale nie wiem czy cokolwiek mi się należy będąc „ryczałtowcem”. Działalność prowadzę 2 lata z przerwami, rozliczam się sam.
Pozdrawiam.
Na ryczałcie nie księgujesz żadnych kosztów. Podatki płacisz tylko od przychodu. To ile wydasz na materiały nie ma żadnego znaczenia.
Wspaniale!!! Szczególnie o tym rozmawianiu przez telefon – czuję się jakbym słyszał siebie! Bardzo mi się podoba ten podcast.
Rozliczanie podatku wspólnie z żoną ma ogromną wadę, którą w żaden sposób nie jest wstanie zrekompensować te kilka dodatkowych złotych: żona dowiedziała by się ile zarabiam. A to uniemożliwiło by mi chociażby oszczędzenie żadnych pieniędzy, bo by chciała mnie od razu zmusić do wydania wszystkiego: „o masz 40.000 – to kupujemy nowe auto”, „a nie 40.000 tylko 80.000 no to se kupimy lepsze auto!”. Niestety. Taka jest rzeczywistość.
Hmm, zmień żonę albo na początek może jednak kup jej książkę finansowy ninja 😉 Zawsze to tańsze niż rozwód 😉
Dodałbym jeszcze jedną rzecz, którą chciałbym wiedzieć zanim kilka lat temu założyłem działalność. 3 razy zastanowić się czy podawać prawdziwy numeru telefonu i email do CEIDG. W ostateczności jakiś tymczasowy w celach weryfikacyjnych. Dziś dostaję tyle spamu i niechcianych telefonów, że poważnie rozważam zmianę numeru. Moje dane są dosłownie wszędzie, w każdej bazie, co więcej, handluje się nimi na lewo i prawo. Co ciekawe nigdy przez kilka lat nikt nie zadzwonił z konkretną propozycją biznesową. Początkowo CEIDG nie udostępniało możliwości ukrycia danych kontaktowych przed publicznym wyszukiwaniem, albo nie byłem w stanie tego znaleźć podczas składania wniosku przez internet. To mój największy błąd przy zakładaniu działalności 🙂 To swoją drogą dobry temat na osobny podcast.
Tak czy inaczej nie żałuję ani jednego dnia z własną działalnością, mimo tego, że jest tylko dodatkiem do etatu. Z pewnością kiedyś z niego zrezygnuję bo możliwości zarabiania pieniędzy jest całe mnóstwo.
Świetny podcast Michale. Też tak miałem na początku, że na siłę szukałem kosztów, żeby nie płacić podatków, jak widać wszyscy popełniamy te same błędy.
Nie do końca zgodziłbym się jednak z tym, że zakładając działalność powinieneś mieć zapewnione finansowanie na co najmniej rok. Zacząć można, nie mając na starcie prawie żadnych środków, jest sporo różnych działalności, w których najpierw można zainwestować swój czas, wiedzę czy umiejętności. Ale oczywiście, jeśli chcemy iść dalej i się rozwijać, to prędzej czy później trzeba zapewnić finansowanie dla firmy.
A co to jest ‚szukanie kosztow na sile’ ? Autor niniejszego bloga NIE JEST DORADCA PODATKOWYM. Idz do doradcy, to ci powie, jak LEGALNIE podatki zredukowac do zera i miec finanse na inwestycje(chocby z najzwyklejszych pozyczek). Tyle, ze w sp z o.o. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby majatek prywatny kupiony PRZED zalozeniem DG po prostu odkupic w umiejetny sposob i to po 6mies. bez podatku dochodowego na pewno a bez podatku PCC – moze. Autor ninejszego bloga nie zawraca sobie obecnie glowy kluczowym kosztem, jakim sa PODATKI. To b.duzy blad i dowod, ze nie mial kontaktu z zawodowym doradca podatkowym. Dojrzeje i do tego a nastepnie dopisze do listy bledow…
Cześć.
Podcast bardzo konkretny, tak jak lubię ale mi nasuwa się zasadnicza kwestia – jak z firmy wyciągać dla siebie jak najwięcej pieniędzy w legalny sposób. Podoba mi się bardzo założenie minimalizacji kosztów i całkowicie się z nim zgadzam (stosuję je w życiu prywatnym) jednak jako osoba, która nie ma nikogo w rodzinie, kto prowadzi firmę nie wiem na jakiej zasadzie działają przepływy gotówki „prywatnej” i „firmowej”. Po lekturze kilku książek wiem, że jednak najbezpieczniejszym rodzajem firmy jest spółka z o.o. bo przy jednoosobowej działalności gospodarczej odpowiadamy całym swoim majątkiem. Pomijam jednak to, bo każdy wybiera co mu najbardziej pasuje ale jednak proszę rozwiń Michale kiedyś zagadnienie: jak wyprowadzać kasę z firmy (tak aby pracowała dla mnie np. abym jak osoba fizyczna mógł sobie zainwestować na giełdzie, kupić mieszkanie na wynajem czy po prostu pojechać na fajne wczasy) bo po to zakłada się firmę, żeby mieć z niej zyski i podnieść stopę życiową swojej rodziny. Nie interesuje mnie prowadzenie firmy dla samego faktu, ja chcę mieć z niej jak najwięcej zysków.
Pozdrawiam serdecznie – na razie etatowiec pełną gębą 😉
Tylko w sp zoo lub sp zoo sp.k. Firma jest prowadzona dla MAKSYMALIZACJI zyskow. W sp. zarzad TEZ odpowiada majatkiem, tyle, ze w DG przedsiebiorce mozna administracyjnie zgolic egzekucja duzo szybciej. Dochodzi tez ew. odpowiedzialnosc karna. Poza tym nie ma wiekszych roznic.
Pierwsze dwa startupy uruchomiłem dzięki akademickim inkubatorom przedsiębiorczości. Jeden nadal znajduje się w trybie „wiecznej inkubacji” 😉
Kredyt hipoteczny można swobodnie organizować po 12mc prowadzenia działalności. Nie w każdym banku, ale w sporej części. Można też wcześniej po 6mc jeśli działalność jest kontynuacją umowy o pracę/dzieło/zlecenie.
Świetny podcast. Michale jestem pod dużym wrażeniem. Przesłuchuję w pracy jeden po drugim i jestem zachwycony. Mam nadzieję znaleźć kiedyś dość czasu, by przeczytać Twój blog od deski do deski. A gdy skończę to wziąć się za blog Pata Flynna. 🙂
Pozdrawiam Cię serdecznie!
PS. Pamiętajcie zakładając działalność gospodarczą, żeby nie zrobić tego przypadkiem pod koniec miesiąca, a na początku nowego, jeśli te kilka/kilkanaście dni nie robią Wam różnicy! Parę stówek dla ZUS-u zostanie dla Was. 🙂
problematyczna sytuacja:
mam pewną kwotę oszczędności, do rozpoczęcia działalności potrzebna jest kwota ok. 3x wyższa, mam stałe wydatki i regularne miesięczne wpływy z różnych źródeł – nie pozwalają na zdolność kredytową. Od dawna nie mogę znaleźć pracy, to samo dotyczy mojej dziewczyny oraz pozostałych osób z rodziny. Aktualny plan pozwala dojść do wniosku, że bez rezygnacji z podstawowych i koniecznych wydatków oczekiwanie na rozpoczęcie prowadzenia firmy to 1 rok. Optymalnym rozwiązaniem byłoby podjęcie atrakcyjnej pracy z dużym wynagrodzeniem przez jak największą liczbę osób z rodziny, głównie chodzi o mnie i dziewczynę, dzięki czemu pozyskanie kapitału nastąpiłoby znacznie szybciej. Nie umiem jednak tego załatwić, pracodawcy nie odpowiadają na żadne próby kontaktu, przez co traci się czas będąc bezrobotnym. Jak to rozwiązać?
Ja od lat na boku prowadzę sobie mały portal internetowy ustka24.info. Raz bardziej intensywnie raz mniej. Jestem na etacie, ale zastanawiam się czy jednak nie założyć dodatkowo DG i rozwijać mocniej portalu. Myślę Michale, że Twój podcast mocno odpowiedział mi na kilka niejasności. Dziękuję bardzo.
Oczywiście podcastów słucham od początku. Ćwiczę też się właśnie w budżecie domowym, choć jak na razie marnie 🙁
Witam!
Bardzo ułatwiłoby mi słuchanie podcastów gdyby były dostępne w aplikacji Spotify. Czy myślałeś już może, żeby i tam je umieścić?
Pozdrawiam
Szkoda, że nie przeczytałam tego mądrego postu ponad rok temu, dziś może byłabym jeszcze przedsiębiorcą. Fajnie uczucie być sobie samemu szefem i decydować o wszystkim. Popełniłam chyba wszystkie możliwe błędy, ale to na własnych błędach człowiek się uczy. Michał- dobrze, że jesteś 🙂
Dziękuję Ci za treści przedstawione w niniejszym podcaście. Cenne konkrety, które dodają pewności siebie przy uruchamianiu własnej działalności. Tym bardziej, że odnajduje w Twoim myśleniu dużo zbieżności z własnym … a Ty potwierdzasz swoimi doświadczeniami, że myślenie to jest słuszne … Idźmy dalej 😉 Serdecznie Cię pozdrawiam, BGK.
Bardzo wartościowe informacje. Zapisuje do ulubiony. Raz na jakiś czas trzeba będzie „przypomnieć” sobie.
Nie wierze wlasnym uszom…… Przeciez skladniki majatku prywatnego zakupionego przed rejestracja DG mozesz darowac czlonkom rodziny a nastepnie od nich odkupic i wrzucic w koszt ??? W sp zoo jest to jeszcze prostsze. Chlopie, nie konsultuj ty sie z ksiegowymi tylko udaj ty sie do ZAWODOWEGO DORADCY PODATKOWEGO, poki jeszcze jest czas ….. poki co widze i slysze rady, jak z wyrobnika korporacj stac sie wyrobnikiem urzedu skarbowego panstwa z dykty i tektury, ktore moje podatki w finezyjny sposob rozkradnie lub najzwylej przeje ‚u Sowy’.
Cześć Michał, mam pytanie odnośnie księgowości.
Planuję założyć sp. z o.o. Zainspirowany Twoim artykułem, odezwałem się do ifirmy.pl, której usługi polecasz. Niestety ich pracownik poinformował mnie, że „nie zajmujemy się obsługą podmiotów prowadzących księgi handlowe (pełna rachunkowość). Serwis ifirma.pl jest przystosowany do prowadzenia księgowości uproszczonej (KPiR, ryczałt)”.
Wiem, że prowadzisz sp. z o.o. Czy prowadzisz w niej księgowość uproszczoną? Czy to w ogóle możliwe?
Pozdrawiam,
Jot
„Wiem, że prowadzisz sp. z o.o. Czy prowadzisz w niej księgowość uproszczoną? ”
O zgrozo – nie prowadzi.
Podmiot aktywny jako sp z o.o. wyklucza „księgowość uproszczoną” (w formie PKPiR)
Cześć Michale,
jak zawsze – świetny podcast 🙂
Mam pytanie, chociaż nie wiem, czy nie zbyt osobiste. Jeśli Gabi nie pracuje, to czy odprowadzasz za nią ubezpieczenie emerytalne i zdrowotne? Czy źle zrozumiałam to, że nie pracuje?
Serdeczności!
Witaj!
jako dużo jeżdżący jeszcze-etatowiec, odsłuchałem prawie wszystkie odcinki.
Znakomita większość wciągająca od początku do ostatniej minuty. Jednakże temat który poruszyłeś w odcinku dotyczącym błędów przy zakładaniu firmy, przebił wszystko.
Aż stanąłem na parkingu, żeby móc w 200% skupić się na przekazywanej treści. Dzięki!
Trochę brak mi jeszcze odwagi, żeby narazić rodzinę na brak stałych dochodów i rzucić się w wir realizacji pomysłu, który – mimo że fascynujący – może okazać się niekoniecznie dochodowy. Ale będę słuchał dalej, i czytał, i czerpał natchnienie.
I pewnego dnia ja też złożę wypowiedzenie 😉
Dzięki raz jeszcze za natchnienie! Tak trzymaj!!!
Hej Michał,
jak przygotowujesz się do prezentacji? Co robisz? Masz może jakąś stronkę gdzie jest napisane jak przeprowadzić prezentację z „powerem”?
Dzięki!
Tomek
Aaaaa zapomniałem…fajny podcast, dobry odcinek! Dzięki!
Michał,
chcę tylko powiedzieć, że robisz dobrą robotę. Śledzę Twój blog od 2-3 lat i jestem zachwycona. Wszystko o czym piszesz, mówisz – sprawdza się w życiu. Ciekawa sprawa, przed przeczytaniem Twojego wpisu odnośnie negocjowania wynagrodzenia (to było z półtora roku temu) nie udało mi się dostać podwyżki. Po przeczytaniu artykułu poszłam jeszcze raz i dostałam podwyżkę i to naprawdę sensowną. Dzięki jeszcze raz za Twojego artykuły i podcasty. Zaczęłam czytać Twoją książkę. Rewelacyjna. Twój blog polecam moim znajomym.
Działaj tak dalej!
Olga
Witam,
czy jest szansa, że pojawi się wpis na temat prowadzenia budżetu małej firmy (jednoosobowej)? Z tego co widziałem to na razie najbliższy był o odzieleniu finansów domowych i firmowych (infoshare).
Super byłby szablon (exel, numbers) jak dla budżetu domowego:)
Dzięki Michał za cenne wskazówki:) ps swoją drogą masz świetne warunki głosowe – samo słuchanie tego jak mówisz (nie tylko co) jest już przyjemnością:) ps 2 udało mi się już usiąść do Twojej książki – jestem na początku ale jestem pod wielkim wrażeniem – szacun:) Powodzenia w dalszym szerzeniu wiedzy!
Pozwolę się nie zgodzić z sensem kupowaniem sprzętu na firmę, ponieważ:
– gwarancja na sprzęt firmowy jest na rok, zamiast standardowo na dwa lata
-Nie każdy jest płatnikiem VAT – nie odliczy sobie VATu
-Kupujac sprzęt na osobę fizyczną i później wynajmując go firmie, masz gwarancję na dwa lata i koszty generowane do firmy przez cały okres (a podatek od osoby fizycznej jest zryczałtowany i z tego co pamiętam, wynosi 8,5%)
Tomku, możesz napisać coś więcej o procesie kupna i wynajęcia elementu majątku do firmy? Albo może masz jakiś link? Bo to całkiem ciekawe, co mówisz. Szczególnie, jeśli ktoś nie jest VATowcem 😉
Niestety dla mnie najwieksza bolaczke przed otworzeniem wlasnej dzialalnosci w Polsce jest ten nieszczesny ZUS. Jak czytam newsy typu http://mctgroup.eu/blog/wysokosc-skladek-zus-w-2017-roku/ to az wszystkiego sie odechciewa. Placenie „haraczu” do Panstwa, ktorego potem nie ma mozliwosci odebrac. Lekarz? Jasne, trzeba chodzic prywatnie. Emerytura? Juz dawno sie pogodzilem z jej strata. Teraz widze, ze w modzie sa spolki w Estonii, Chechasz albo UK, ale komentarze sa mocno podzielone i ja nie cuzje sie na tyle mocnym zeby tam sie przenosic, bez ksiegowej w takim przypadku ani rusz.
Mimo wszystko blog bardzo ciekawy i czesto zagladam, Pozdrowienia, Jarek.
Tylko, że ZUS nie jest podatkiem, tylko odkładaniem na Twoją emeryturę. Czy jest to najlepszy sposób na jej odkładanie i czy jest wystarczający do przeżycia na jesień życia to temat na inną rozmowę…
Michale, mam pytanie odnośnie spółki z o.o. Słyszałem że jest to najlepsza forma prowadzenia działalności, ponieważ pozwala Tobie jako osobie prywatnej użyczyć spółce mieszkanie/komputer/samochód i ten przychód opodatkować ryczałtem, oraz jako osoba prywatna możesz na rzecz zarządzanej przez siebie spółki wykonywać pracę na różnych umowach – w tym umowie o dzieło, co również zmniejsza podatek.
Czy możesz wypowiedzieć się co o tym myślisz i czy rozważałeś taki scenariusz?
Michał, wielkie dzięki za ten odcinek. Wysłuchałem go w najlepszym możliwym dla siebie momencie. Przyznam szczerze, że działając w jednoosobowej działalności, miałem pewien niedosyt. Tam gdzie wszyscy mówią o skalowalności biznesu, nie mogłem przenieść to do własnego biznesu. Zastanawiałem się czy to błąd. Czasami nawet zastanawiałem się jak to zmienić, ale kiedy próbowałem, czułem, że jest to wbrew mojemu sposobowi prowadzenia własnego biznesu.
Jestem psychologiem i pracuję często jako konsultant zewnętrzny. Sam buduję swoją markę i trudno mi sobie wyobrazić, że ktoś mnie zastępuje, bo mój klient właśnie płaci za to, że będzie pracował ze mną.
Jednak po Twoim podcaście wiem, że nie ma nic złego w prowadzeniu takiego biznesu. Po prostu zależy to głównie od nas i nie ma co się skupiać na modnym „skalowaniu”. Po prostu nie wszędzie da się to zastosować.
Mam jednak pytanie, jaka jest dla Ciebie różnica między solopreneurem a freelancerem? Jak to widzisz ze swojej strony?
Jestem pod wrażeniem, jak bardzo zbieżne poglądy reprezentujemy. Od prawie 10 lat jesteśmy na swoim (także branża digital, samozatrudnienie, sprzedaż usług własnych – wiedzy i umiejętności). Też idziemy swoją drogą – nie ścigamy się z nikim i mamy swoje „poletko” do obrabiania. Zgadzam się z tą Twoją filozofią w 100%. Oby więcej tak trzeźwo myślących 🙂
Bardzo zaintrygował mnie opis na Facebooku i z całą pewnością ten podcast będzie pierwszą rzeczą, jaką przesłucham w ciągu kilku najbliższych dni. Właśnie jestem na etapie „zbierania się do kupy” po 17-miesięcznej podróży z plecakiem po świecie i nadchodzi okres dłuższej stabilizacji. A że postanowiłem, że również pod kątem finansowym i „pracowym” czas zmienić swoje życie na lepsze, to Twoje wskazówki mogą być bezcenne. Przekonamy się 😉
Świetny odcinek, dziękuję 🙂 Cieszy, że duzi blogerzy i znane osoby z branży (w pewnym sensie) marketingowej nie boją się odkłamywać kołczowo-motywejszynalowych mitów o biznesie, skalowaniu, think-bigowaniu i innych rzeczach.
Mam pytanie, ponieważ wspomniałeś o poradnikach biznesowych. Czy planujesz może zrobić odcinek na ich temat? Albo może na temat początków w solo biznesie? W dobie startupów i mikrofirm na pewno rzesze ludzi chciałoby takowe porady i polecone książki od Ciebie usłyszeć.
PS: Nie narzucam, wiem że klient nie musi mieć racji 😀
Podoba mi się to, że oprócz zarabiania pieniędzy masz jakąś misję – pieniądze są środkiem do celu, a nie celem samym w sobie. Wiele osób zapomina o tym i jest nastawiona tylko na robienie kasy (a gdy już ją zarobią, to czują pustkę, bo nie mają celu).
Michale mam pytanie w nagraniu wspomniałeś o tym, że można sprzęt zakupiony przed rozpoczęciem działalności wliczyć w koszty jaki jest na to czas? Byłbym wdzięczny za odpowiedź.
Hej Marku,
1) jeśli masz na niego fakturę na Twoje nazwisko, to można wciągnąć taki sprzęt z ceną jaka jest na fakturze.
Przykład: 7 lat temu kupiłeś laptopa za 7000zł. Nie ważne, że obecnie jest warty 500zł, jeśli masz fakturę na swoje nazwisko, to możesz zaksięgować go z wartością początkową! Dlatego warto brać faktury, ale też z rozwagą. Wkrótce opublikuję o tym wpis na moim blogu, gdybyś był zainteresowany 😉
2) jeśli nie masz na niego faktury, to musisz wycenić go z wartością z grudnia ubiegłego roku. Możesz sprawdzić np w archiwum allegro po ile chodziły takie sprzęty, zrobić zrzut i to powinien być wystarczający dowód do zaksięgowania.
Gdybyś chciał poznać kilka innych tricków do zaoszczędzenia czasu i pieniędzy podczas zakładania działalności, to zerknij też tutaj http://paweldobrzanski.pl/2017/04/14/wlasna-firma-co-warto-wiedziec-11-wskazowek/ i może Ci się przyda 🙂
Hej Marku,
1) jeśli masz na niego fakturę na Twoje nazwisko, to można wciągnąć taki sprzęt z ceną jaka jest na fakturze.
Przykład: 7 lat temu kupiłeś laptopa za 7000zł. Nie ważne, że obecnie jest warty 500zł, jeśli masz fakturę na swoje nazwisko, to możesz zaksięgować go z wartością początkową! Dlatego warto brać faktury, ale też z rozwagą. Wkrótce opublikuję o tym wpis na moim blogu, gdybyś był zainteresowany.
2) jeśli nie masz na niego faktury, to musisz wycenić go z wartością z grudnia ubiegłego roku. Możesz sprawdzić np w archiwum allegro po ile chodziły takie sprzęty, zrobić zrzut i to powinien być wystarczający dowód do zaksięgowania.
Witaj Pawle dziękuję za odpowiedź. Przypadkiem nie jest tak, że po zakupie sprzetu jest tylko kwartał na wliczenie tego w koszty? Gdzieś to przeczytałem w jakimś artykule, że kupując na fakturę przed założeniem firmy właśnie taki czas został podany na wliczenie tego sprzętu w koszty.
Bardzo wartościowy odcinek – też przez długi czas trwałem w impasie decyzyjnym, a Twój podcast rozwiał sporo z moich wątpliwości.
Pozdrawiam
Uwielbiam tematy o błędach, tak najlepiej się uczyć uważam, ale trzeba mieć otwarty umysł i nie zakładać, że mi się to nie przydarzy, tylko po prostu nie robić tych rzeczy bez sprawdzania. Najgorsze, że czasem nie jesteśmy świadomi, że i tak to robimy…
Bardzo wartościowy wpis. Michale mówiłeś, że potrzebujesz pozytywnych feedbacków do działania. Oto i on. Dzięki, że jesteś i że tworzysz tak dobre merytorycznie treści, które bez wątpienia motywują ludzi do działania i zmieniają ich życie.
Dzięki za rzetelną pracę i konkretne podejście do tematów.
Michał masz dobre podejście do biznesu. Szczególnie mi się podoba podejście do wygenerowanego dużego przychodu. Niestety duża część przedsiębiorców patrzy tylko na ten aspekt zaniżając ceny co przekłada się na mniejszą rentowność biznesu.
Bardzo ciekawy podcast, ale nie ukrywam że jakoś lepiej się czyta niż ogląda. Nie trzeba pauzować co chwile robiąc różne rzeczy w międzyczasie,
Dzięki za porady!
Bardzo ciekawy artykuł! Ja mam od niedawna swój salon kosmetyczny i na początku miałam spory problem z ogarnięciem wszystkich kwestii, ciężko było mi zachować porządek w umawianych wizytach. Odkąd mam oprogramowanie od mwizyta.pl życie stało się łatwiejsze, a ja mam dużo więcej klientek 🙂
Michale, w około 12 minucie mówisz, że nie wiedziałeś, że możesz aportem początkowym wciągnąć sprzęt zakupiony przed rozpoczęciem działalności. Fakt, ale jest jeszcze inne wyjście – oczywiście zweryfikuj, korzystałam i sprawdzałam zasadność prawie cztery lata temu ale chyba jest to jeszcze aktualne.
Można w dowolnym momencie prowadzenia działalności wciągnąć do firmy posiadany już wcześniej sprzęt, który „odtąd” będzie służył uzyskiwaniu przychodu, na przykład sprzęt do podcastów, o którym mówisz. Co bardzo ciekawe i co jest chyba niedopatrzeniem ustawodawcy – jeśli tylko masz dokument zakupu to księgujesz w cenie zakupu, nawet jeśli to było kilka lat temu kupione. Dość śmieszne np. przy kilkuletniej elektronice. (Ostatecznie, nie mając faktury, możesz wciągać po cenie rynkowej). W zależności od wartości (i nie tylko, ale nie chcę się tutaj rozwodzić) – jako środek trwały lub jako wyposażenie.
W uzupełnieniu sensowności takiego ruchu, jako mały przedsiębiorca możesz skorzystać z pomocy de minimis i dokonać amortyzacji jednorazowej, księgując całość za jednym zamachem.
Podsumowując praktycznie – w dowolnym momencie prowadzenia działalności możesz stwierdzić, że odtąd będziesz do pracy wykorzystywał również siedmioletniego laptopa, którego zapomniałeś wrzucić do elektrośmieci. Ważne, żeby działał teraz i przez najbliższy rok. U mnie to nawet była święta prawda, bo jeżdżę faktycznie z takim rzęchem na zapyloną budowę, w sam raz się nadaje jako obwoźne archiwum rysunków. Więc w 2017 roku „przekazujesz majątek prywatny do firmy” o wartości na przykład kilku tysięcy złotych, od razu księgując całą kwotę w ramach amortyzacji jednorazowej.
Nie jestem księgową, więc głowy sobie nie dam obciąć, czy dalej to tak działa, czy są jakieś limity itd. Wtedy kiedy dokonałam takiego ruchu skonsultowałam go tu i tam, w tym u księgowej z ifirma.pl, z której mówisz, że również korzystasz. Często weryfikuję moje pomysły księgowe u specjalistów z ifirma i dość wysoko oceniam rzetelność ich obsługi – sprawdzają i oddzwaniają czy dobrze interpretuję przepisy.
Żeby nie było – nie namawiam do oszukiwawczej optymalizacji podatkowej tylko nawiązuję do sytuacji, o które wspominasz – że i tak posiadany sprzęt wykorzystujesz do pracy i żałujesz, że nie możesz wrzucić w koszt przedpotopowych zakupów. Fajnie by było, gdybyś wciąż mógł, mam nadzieję, że tak jest.
Czy jeśli byś dzisiaj zaczynał w 2018 to też byś wybrał iFirma.pl do prowadzenia firmy, księgowości?
Hej Jacek,
Tak. iFirma.pl lub inFakt.pl – którąś z tych dwóch…
Pozdrawiam!
Jestem mega wdzięczna, że dzielisz się tą wiedzą! 😀
Świetne wskazówki, każdy to myśli nad własną firmą powinien tu zajrzeć 🙂
Wskazówki świetne, na pewno pomogą usprawnić pracę w mojej firmie 🙂
Wydaje mi się, że warto wspomnieć o jednej istotnej kwestii.
Prowadzący jednosoobową działalność odpowiada całym swoim majątkiem.
Tak więc zakładając firmę, aby przejść z umowy o pracę na B2B, należy rozważyć czy ew.
potencjalne szkody powstałe przez moje błędne działania (rzeczywiste bądź też przypisane mi przez kontrahenta) nie odbiją mi się czkawką.
W przypadku takich zawodów jak np. architekci, informatycy itd.
Będąc na umowie o pracę odpowiadamy maksymalnie do wysokości 3 pensji ?
Szkoda, że Państwo ułatwiając zakładanie mikroprzedsiębiorstw nie wprowadziło jakieś górnej kwoty ew. kar.
Ale generalnie – super strona !!!
Jak zwykle konkrety, jak zwykle dużo niezależnego myślenia. wielkie dzięki!
Nie mam słów, dlatego pozwól, że zacytuję …:
„Nie bój się swoich klientów. Bądź uczciwy, szczery. Kluczowe jest dawanie z siebie najlepszego co się ma i trochę zaufanie, że co się robi jest potrzebne (dla jakiejś grupy osób przydatne – nie dla wszystkich).
Eksperymentuj, próbuj, doświadczaj, bo prawdziwa nauka wynika z doświadczenia. Prawdziwa nauka nie płynie z teorii, tylko z tego, że my eksperymentujemy.”
Bardzo dziękuję
Cześć, a ja z innej beczki 🙂 od pewnego czasu szukam ciekawych pomysłów na podcast dla swoich klientów i muszę powiedzieć ze jeden z lepiej zrobionych materiałów a przy okazji sporo ciekawych wskazówek do działalności. Dzięki.